Nie wiem jak Wy, ale ja zdecydowanie czuję jesień – pomimo teoretycznej „ładnej pogody”. W ogrodzie liście czerwienieją na potęgę w coraz większych ilościach, nie mówiąc już o tych, które pospadały masowo na ziemię…Kwitną co prawda jeszcze lilie późno zasadzone, ale ja już widzę po prostu – idzie jesienna panna jak nic. Nawet powietrze ostrzejsze jest w smaku – takie „z pazurem” zapowiadającym przyszłe chłody….Tylko grzybów jakoś ani widu, ani słychu…a zawsze o tej porze już były i to w zorganizowanych grupach:) Wyciągnęłam cieplejsze swetry…. tak na wszelki wypadek:), Leo zaś kupiliśmy kaloszki:) A że padało ostatnio ciurkiem – przydały się jak znalazł….Swoją drogą śmiesznie tak… mały człowiek…w tych kaloszkach…ot, taki mini facecik niezdarnie poruszający się wśród rabatek:) albo odpoczywający po ogrodowym tournée:):) W trakcie tournée zrobiliśmy bowiem moc roboty – porządki nielubiane w rabatach ( czytaj chwastom dziękujemy) no i ścięliśmy ostatnie zioła na suszki. Pachnie więc nam teraz w domu suszącą się mięta i melisą. A mini facecik ma jeszcze to do siebie, że zasypia w sekundę znienacka – bawi się, bawi…a potem PSTRYK i śpi na podłodze wśród zabawek….:) Oj rozczulił mnie ten widok:) Kocykiem nakryłam…i tak patrzyłam i patrzyłam na synka uświadamiając sobie, że dzień za dniem potęguje moją matczyną miłość…….Mięknę najzwyczajniej w świecie, mięknę w oczach :):)
***
Zbaczając z tkliwych rodzicielskich ścieżek – żeby nie mieć tez dżemików „od ręki” prościutko z półek sklepowych:) porobiłam w tym roku własne – stoją w spiżarce niczym mała armia, dumnie wypinając swoje szklano słoikowe piersi – już one zimą pokażą, co to jest SIŁA domowego dżemu, już one pokażą:):):) Mirabelki czekają jeszcze na przerób, ale jakoś tak chce mi się zaszaleć i odskoczyć od tradycyjnego smaku dżemu mirabelkowego, więc w tym roku będzie z imbirem, chili, skórką pomarańczową kandyzowaną i cynamonem…OOOOO – taki sobie wymyśliłam mirabelkowy szał ciał. No i oczywiście „się robią” naleweczki. Sosnówka już zrobiona, przerabia się jeszcze wiśniowa i orzechówka, no i zalałam płatki róży – już drugi słój:) Nalewka z płatków róż jest obrzydliwie babska – pachnie romantyzmem i smakuje zakazaną miłością:). Taki napitek powinno sie spożywać bez pośpiechu, wspólnie, na zlocie najbliższych czarownic przyjaciółek:):) Trunek to magiczny, bo rozwiązuje języki i wprowadza nastrój magiczny:) Nie muszę chyba pisać, że takowe zloty babskie już przewiduję, choć nalewka jeszcze nie gotowa. :)
***
Ostatnimi dniami dotarło wreszcie do mnie – dosadnie dotarło – że pomimo mego wewnętrznego wygarniania sobie, a to że sie nie wyrabiam, że za mało zrobiłam twórczo; że może jeszcze dałoby rade to i to, a z remontem domu to może mogłabym zrobić jeszcze to i siamto. A tak naprawdę robie bardzo, ale to bardzo dużo. A uświadomiło mi to kilka babek, które mnie ostatnio odwiedziły – i potrząsnęły mną DIABELNIE MOCNO. Mało tego – potrafiły, wskazując odważnie, bo krytycznie, siebie same jako przykłady nic nierobienia- pokazać mi jak ciężko pracuję i ile tak naprawdę od początku roku zrobiłam: dla domu, dla Leo, dla siebie, dla naszej rodziny. Zdecydowanie nie jestem typem zahukanej myszki nie widzącej własnych plusów…ale jednak……Czasami po prostu potrzeba obcego spojrzenia z boku i szturchnięcia wyraźnego- żeby siebie samego pogłaskać, pochwalić i dać buziaka w czółko.
Chciałabym więc Wam, moje przemiłe, inspirujące, szalone, pracowite, mądre, zdolne, utalentowane, skromne, interesujące, magiczne, jedyne w swoim rodzaju twórcze BLOGERKI, podziękować – za natchnienie które mi dajecie powielokroć, za śmiech szczery, który niesie sie po moim domu nie raz i nie dwa kiedy Was czytam, za to, że każda z Was jest tak bardzo INNA i tak wiele mogę z niej czerpać:):):)
Oto moje szturchnięcie dla WAS:) Tak na dobranoc.
Dziękuję za Twój komentarz.
17 komentarzy
Alpio 8 września 2009 (19:57)
Cudnie, aż brak słów…
ushii 23 sierpnia 2009 (19:20)
lampki wyglądają uroczo, ale facecik bije je na głowę w rankingu uroku :)
pozdrawiam
blog niedzielny 23 sierpnia 2009 (15:07)
pięknie pokazałas tę wiejską sielankę
MariaPar 21 sierpnia 2009 (11:45)
Stworzyłaś w swoim domu niepowtarzalny klimat. Tak ciepło i przytulnie. Pozdrawiam.
violcio11 21 sierpnia 2009 (08:40)
Piekny wpis. Bije od niego konczacym sie latem. Twoje zdjecia oddaja ciepla atmosfere domu. Najbardziej zauroczyl mnie Twoja maly facecik. Pozdrawiam
Laura 20 sierpnia 2009 (09:15)
Nie przyjmuję podziękowań osobiście,bo ja tu zawsze zaglądam i siedzę upojona ciepłem Twojego domu i Twojej osoby ;). Wampirzę sobie ,natycham się po uszy,a potem mi prawie dobrze. Zaczarowany świat stworzyłaś jak dla mnie i modlę się tylko,żeby Ci blogowanie nie przeszło. I…też nie lubię górnego światła ;)
Leoś jest tak słodki,że można się pomylić i Jego do słoików wpakować zamiast mirabelek :P
joanna 20 sierpnia 2009 (08:59)
Jestem pod wrażeniem – cuuuudowne fotki – ciepłe, z nutka nostalgii :))
Jak Leoś szybko rośnie – już masz pomocnika!
Twój poprzedni post był fantastyczny – jesli może Cię to pocieszyć, mój odpoczynek podobnie wyglada ;)) I obiecuję sobie – żadnych schodów w kolejnym mieszkaniu/domu…
Świetny pomysł z MALUSZKOWNIĄ :))
Ściskam serdecznie!
Anonimowy 20 sierpnia 2009 (07:44)
Asiu – piszę się na nasiadówkę z nalewką:)Ależ Leoś rośnie!!!! Lampki bardzo ładne, eleganckie. Karina.
GreenCanoe 20 sierpnia 2009 (07:26)
Babeczki moje drogie – za słowa głaszczące dziękuję:), a przepis na nalewkę najprostszy z możliwych -MIX płatków róż – duzo tego wyjdzie – ( najlepiej aby były płatki z dzikiej róży połączone z płatkami róż ogrodowych, ale silnie pachnących – np róż Maisner) zalewamy Wódką – bezzapachową i dobrą. No i cukier – ilość zależna od tego czy lubimy słodkie likierowe napitki czy lekko słodkie. Niech postoi tak z miesiąc – a po zlaniu (przez gazę złożoną na 4) można wkropić kilka dosłownie kropelek cytryny i – tak, aby nie zabić posmaku i zapachu różanego a jednocześnie złamać słodycz. I GOTOWE:)Prawda, że proste?
asiorek 20 sierpnia 2009 (07:10)
mnie też wszystko urzeka:) ale najbardziej ta nalewka z płatków róż:P i tu podlizuje sie o przepis:P
ymmm…konfitura różana jest miodzio:P
a nalewka pewnie bardziej:P
muszę jakąś wymodzić na jesienne dni:)tfuuuuuu..aż sie oplułam-miało być wieczory:)
Leoś słodki jak każdy maluch-ja też wpatruję się w mojego jak śpi:)
przepiękny widok:)
pozdrawiam i chwili odpoczynku życzę:)
Anonimowy 20 sierpnia 2009 (07:08)
Jak to, Ty masz do siebie żal, że jeszcze czegoś nie zrobiłaś:):)???????? Nie żartuj sobie po prostu. Zdjęcia śliczne,Leo w kaloszach – boski:), lampki urocze. Zazdroszczę Ci nosa do wynajdywania takich cudek. buziaki, Magda.
Karmeleiro 20 sierpnia 2009 (07:06)
Ja tez już jesien czuje w kosciach- ale to czas pieknych kolorow. Masz niesamowity klimat w swoim domu, podstawki do lamp – swietne! No i mieta… w sam raz na herbate mietowa z miodem. Pozdrowienia dla maluszka!
Violetka 20 sierpnia 2009 (06:33)
Oj jak prześlicznie!!! Aż dech mi zapiera, kiedy patrzę na Twoje zdjęcia! ślicznie wszystko urzadziłaś :)
Co do kaloszy, to ja też uwielbiam patrzeć na moją Mimi, która tak jeszcze nieporadnie w nich biega hihi
a jesień…wczoraj na wieczornym spacerze też już ją poczłam gdzieś niedaleko…
folkmyself 20 sierpnia 2009 (05:48)
Mirabelki proponuję też częsciowo na nalewkę przetworzyć, moja nabrała smaku dopiero po 2 latach ale smak ten wart jest miliony!
Taką z płatków róż zrobię w przyszłym roku, nostalgicznie brzmi jej opis i kusi bardzo.
A jesien? Chlodne poranki, wirujące złote liście i scielace się wieczorem mgły…
paula_71 19 sierpnia 2009 (21:20)
Czekałam i się doczekałam kolejnych zdjęć z Twojego prześlicznego domku.Mogłabym patrzeć i patrzeć.
Lampki są wprost cudowne,nie zdradziłabyś,gdzie nabyłaś podstawy?
Leoś jest uroczy.Nie dziwię się,że mogłabyś patrzeć na niego godzinami jak słodko śpi.Mam to samo,czasami nie mogę oderwać wzroku od Lenki,aż w końcu pranie czy odkurzacz mnie wzywają i sprowadzają na ziemię ;)
Ściskam serdecznie!
Magoda 19 sierpnia 2009 (21:04)
Ciepłem i miłością. Tym obdarzasz swój dom, bliskich i nas – podglądaczy.
Pozdrawiam najserdeczniej Asiu!
Elle 19 sierpnia 2009 (20:57)
Nie mogę się napatrzyć na te cuda na Twojej komodzie i parapecie! Taki sielski widok!
Lampy piękne :)
Słodko wygląda Twój mały facecik w tych kaloszkach brykający po rajskim ogrodzie :)
Serdecznie pozdrawiam :)