Kilka lat temu robiliśmy sesję w pięknym, nowym domu. Już sama bryła budynku była godna podziwu. Świetnie zaprojektowany, o bardzo przyjaznym rozplanowaniu wszystkich pomieszczeń, przepięknie wykończony, pełen dobrej energii, z bajecznym wnętrzem. Ale to, co mnie w nim ujęło za serce – to okna. Na caaaałej ścianie, od podłogi po sufit, wychodzące na ogród. Pierwszy raz widziałam właśnie tam zamianę ról – w tych oknach bowiem wisiały jedynie lniane proste rolety, a po bokach, jako zasłonki – zastosowano prześwitujący materiał przypominający firanę. Całość wyglądała bardzo lekko i elegancko.
Gospodyni powiedziała mi, że gdy studio, które im realizowało tekstylną oprawę okien – zaproponowało takie właśnie rozwiązanie – nie była od razu do niego przekonana. No bo jak to – firanki po bokach jak zasłony? Okna PUSTE, tylko rolety? Okazało się, że był to strzał w 10!
Nie wiem od czego zależy – że jesteśmy w stanie łamać schematy i robić coś na opak? Od charakteru? Odwagi? ciekawości? Jakie Wy macie doświadczenia? Lubicie czuć się bezpiecznie i raczej powielać utarte, znane od lat rozwiązania – choćby wnętrzarskie? Czy raczej staracie się podążać własną drogą? Gdy korzystacie z porad architektów/projektantów – otwarci jesteście na ich kreatywne pomysły? Często na 1y rzut oka odważne? Czy raczej obawiacie się, że są zbyt śmiałe?
Pamiętam – bardzo dawno temu udało mi się uratować duży stary kafel. Cudowny. Bardzo dobrze zachowany. O ślicznych ornamentach. Bajkowy kafel w głębokiej zieleni. Przypuszczam, że był częścią jakiegoś przedwojennego pieca. Wyczyściłam tył. Przód zachował się bez skazy. TO BYŁ MÓJ SKARB:) I ów kafel służył długie lata za … DESKĘ do krojenia:) Używałam go naprawdę długo, zanim zaginął w otchłani którejś z przeprowadzek. Jak dziś, widzę zaskoczone miny gości – no bo przecież deski są z drewna, no ewentualnie plastiku, ale takie zdobione…szkliwione? Jak to?
Dziś to już nikogo nie dziwi, prawda?
Dziś to już nikogo nie dziwi, prawda?
Ostatnie lata pokazały, że takie ceramiczne DECHY są hitem:) Do krojenia, do serwowania – same w sobie są już dekoracją. Zobaczyłam w ostatnim katalogu, szarą elegantkę z Green Gate i od razu przypomniała mi nasz historyczny kafelek. Podobny styl ozdobnych żłobień, ta sama klasa. Piękna. Obudziła przemiłe wspomnienia – i jest już u nas :) Po tylu latach odzyskałam swój KAFEL – no, powiedzmy, że jego nowszą siostrę.
Coraz więcej firm wzbogaca swoje wiosenne kolekcje o szarości. Moje ambasadorskie marki – właśnie Green Gate i Lene Bjerre, robią to już od lat. Obok ukochanych przez tak wiele kobiet pasteli – w propozycjach wiosennych widzimy porcelanę i ceramikę w kolorach kamienia, lnu, lub popielatym. Super! – musi być alternatywa w stosunku do słodkich kolorków:) Osobiście lubię jeszcze do wiosennych aranżacji dodać lśniące srebro. I to niekoniecznie to prawdziwe. Błyszczące blaszane foremki od dawna służą nam za doniczki, a nawet za świeczniki. Chyba już 2 lata temu pokazywałam Wam aranżacje świąteczne wykonane właśnie w foremkach do babek. W tym roku – Leoś zasadził sobie do foremki szczypiorek. Ten sam rodzaj cebulek rośnie co prawda w naszym ogrodzie – no ale do lata jeszcze trochę:) A szczypiorek MUSI BYĆ – jak mawia najmłodszy. On zasadził cebulki – ja sukulenty i narcyzy:)
We wiosennym wydaniu GREEN CANOE STYLE oprócz pięknych domów zobaczycie kilka propozycji kolorystycznych świątecznych stołów. Szarości, granaty, pastele- tak naprawdę nieważne jakie kolory zastosujemy- ważne by niezależnie od mody – pasowały do klimatu naszych domów, czyż nie?
Już za chwilę moi mili, na blogu pojawią się 2 duże niespodzianki… za małą chwileczkę:)
A na koniec już – kto jeszcze nie ma w oknach firanek?:) Albo owszem ma – ale mebel wprost ze śmietnika:)? Albo taki swój „kafel” który kaflem wcale nie jest?
Uściski i do szybkiego usłyszenia.
Wasza Zielona.
Widoczne na zdjęciach:
Lampiony/świeczniki/donice *foremki blaszane do ciast podłużne i tradycyjne do babki – ALTOM
Porcelana/ceramika
* deska do krojenia ozdobna, kubeczki i talerze w zygzaki, dzbanek w kwiaty
Dziękuję za Twój komentarz.
118 komentarzy
CreativaCale 2 marca 2015 (17:12)
Sweet :))
Piece Of Simplicity 21 lutego 2015 (20:31)
Mnie najbardziej wzruszają cebulki i roślinki w foremkach na ciasto. Przecudowny efekt, sama postaram się to zaaplikować na swoje okna :)
_________________
Natalia, http://www.pieceofsimplicity.blogspot.com
Anonimowy 21 lutego 2015 (17:32)
Gdy byłam nastolatką byłam przeciwniczką wszelakich firanek, jednak człowiek się zmienia, czasy się zmieniają i we własnym M posiadam firankim. Okna bez firanek i zaslon są dla mnie takie gołe. Teraz jest tyle możliwości by pięknie zaaranżować okno. Propozycji firan, zasłon czy rolet jest teraz tak wiele, że żal nie skorzystać.
Agata Murawska 21 lutego 2015 (06:39)
W moich oknach często zmiany…czasami rolety, czasami lekkie muślinowe firany, czasami tylko z boku zasłony, a czasami nic po prostu…tylko zieleń za oknem:) Ja lubię zmiany i nietypowe rozwiązania, coraz coś nowego mnie zainspiruje ( chociażby Twój blog) i zmiany gotowe !!!
Deseczka rewelacyjna, wprost napatrzeć się nie mogę:)
Pozdrawiam Cię serdecznie i miłego weekendu Ci życzę:)
Ola Z 20 lutego 2015 (22:18)
Nie mam firanek, same zasłonki, choć niedługo pewnie zawisną rolety. Firan nie będzie, chyba że, tak jak piszesz, po bokach okna. Stary, może czterdziestoletni, odnowiony taboret robi nam za stolik nocny. Niekonwencjonalne rozwiązania, czemu nie? Lubię takie :)
SoKo 20 lutego 2015 (21:23)
Piękna kafelkowa decha, tylko jej cena… zaporowa=/
Look Beauty 20 lutego 2015 (19:36)
Witaj Asiu ja firanki mam niestety ale z każdej strony jestem podglądana przez sąsiadów i to nie fajnie kiedy siedzę przy stolę i widzę sąsiadkę w oknie:) zmieniam je, raz mam krótkie raz długie, a lubię w mieszkaniu dużo naturalnego światła. A jeśli chodzi o starocie to meble sama przerobiłam bo już obdrapane były z każdej strony z ciemno brązowych na białe i to był strzał w dziesiątkę. A właśnie przed chwila wróciłam od babci z starusieńkimi skarbami ze strychu, mam biały dzbanek emaliowany i czerwony fikuśny malutki, kubeczek biały w granatowe kropki i piękną ceramiczną kurę otwieraną w kolorze białym, która zajęła już honorowe miejsce na komodzie. A u mnie już podobnie jak u Cibie szczypiorek wypuszcza i rzeżuchę podjadamy, a dzisiaj wysiałam kolejną porcję, i zapraszam do podejrzenia mojej wiosny. Pozdrawiam serdecznie Ilona
Anna Lelito 20 lutego 2015 (15:48)
U mnie lniane narzuty z Pepco leżą na stole :)
Anonimowy 20 lutego 2015 (15:39)
Ja nie mam… I NIE ŻAŁUJĘ!!! ;-)
Anonimowy 20 lutego 2015 (15:38)
Ja nie mam… I NIE ŻAŁUJĘ!
Home by Dora 20 lutego 2015 (09:01)
Witam. Jestem tu pierwszy raz i pewnie moje słowa zginą pośród innych licznych pochwał ale co tam, wtrącę i tak swoje "trzy grosze" :) W poruszonej tu kwestii firanek myślę sobie, że po to w domu jest parę okien, żeby je indywidualnie potraktować, i tak, przy starym kredensie z szydełkowymi serwetkami okno długo u mnie było ubrane w romantyczną firankę, bo tak pasowało. Inne okna wychodzące na ogród zawsze miały tylko rolety chroniące przed nadmiernym słońcem a więc zero firanek i wszystko w jednym pokoju i pasowało jedno do drugiego.Ważne co komu w duszy gra a mniej, co modne, tak sobie myślę. Pozdrawiam cieplutko Dora
Anonimowy 19 lutego 2015 (21:34)
Mam inaczej w domu niż wszyscy naokoło z.. przekorności :-) . Nie cierpię sztampy w żadnej dziedzinie życia a już zwłaszcza w tak reprezentacyjnym wymiarze jak wystrój mieszkania.
Mieszkam skromnie ale każdy szczegół głęboko przemyślałam. Potrafię godzinami wpatrywać się w nowy element wystroju wnętrza. Gdy mi nie pasuje, to przestawiam lub odkładam do lamusa. Firanę też mam, w kuchennym oknie, ale szarą, plisowaną, fantazyjnie upiętą. :-) Generalnie więc mieszkanko jest przytulne, wysmakowane, dobrze się w nim czuję a goście podziwiają.
Pozdrawiam. Ola Sz.
Anna D. 19 lutego 2015 (21:23)
Z oknami to lubię poszaleć. firanki odkąd pamiętam są u nas jako zasłonki:) Czasem szukam nowych rozwiązań, dla niektórych nietypowych, a czasem jakoś wraca się do klasyki. To chyba wynika z potrzeby chwili. Przyznam się jednak, że zawsze muszę lekko powalczyć z tradycyjnymi mamami czy ciotkami. Ale tak naprawdę szukam w otoczeniu przytulności i ciepła. Raz klasycznie raz odmiennie.
Antonina Napieralska 19 lutego 2015 (21:19)
Moje piękne widoki z okien zasłonięte? Nie!! Starałam się tak zaprojektować ogród, że z każdego okna jest piękny. Podzielam Twoje zdanie. Pozdrawiam! Stary kafel- też mam- jest ozdobą pośród żwiru wysypanego przy tarasie.
Kama 19 lutego 2015 (21:16)
Mam różnie – czasami firanki, czasami bez. Jak wymyślę sobie roletę to szyję i cieszę się jej widokiem. Miałam też w oknach panele materiału. W tej chwili wszędzie mam firaneczki – cieszą oko :-)
W nowym domu – nie wiem jak będzie… Sąsiadów na razie żadnych a widoki z okien cudne… planowałam wydziergać coś na szydełku, ale … jakoś za szybko dom się wybudował – nie zdążę ;-)
A z rzeczy "innych" – papier toaletowy mam w szklanym prostym wazonie :-)
Anonimowy 19 lutego 2015 (20:48)
Ja nie mam w domu firanek zasłon itp :) a widok za oknem nie jest cudowny :) po prostu mamy mało światła i stwierdziłam że tym jeszcze bardziej przyciemnie wnętrze :) brakowało mi postów z pięknymi "skorupami" jak to pani nazywa :) i się doczekałam :) również zakupiłam sobie parę nowości z wiosennej kolekcji :)Kasia
Anonimowy 19 lutego 2015 (19:36)
Asiu, a czy mogłabyś chociaż jedno zdjęcie pokazać z tego domu?? Opis brzmi wspaniale, ale zobaczyć na własne oczy, chociaż na zdjęciu ;) , to jednak co innego… Myślę o czyms takim już od pewnego czasu – a swoją drogą nie przyszło mi do głowy, że to łamanie schematów ;) Okno może nie jest na całą ścianę, ale bardzo duże. Przed wścibskimi sąsiadami też się nie musimy specjalnie zasłaniać, więc taka forma firan wydaje się być bardzo fajna :)
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:55)
Zdjęcia są już własnością Publikatora, ale postaram się odnaleźć nr magazynu, w którym poszły, bo publikacja była kilka lat temu w "Dobrze mieszkaj".
Anonimowy 19 lutego 2015 (17:38)
Ja mam w domu firanki… w poprzek. To znaczy wąskie pasy materiału zakrywające półki z książkami nad oknami, na całej szerokości ściany. Materiał dochodzi do górnej krawędzi okna więc jest to raczej firanka na półkę :). I ładnie jest. ż okien mam piękny widok, po co miałabym go zasłaniać? W nowym domu (też z pięknym widokiem) też raczej nie planuję zasłon – jedynie w oknach jadalni, takich właśnie na całą ścianę, planuję lekkie, jasne, fruwające cosie, nonszalancko spływające na podłogę. A niech się trochę pobrudzą! Szczęśliwa firanka to brudna firanka!
Pozdrawiam
Ola
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:53)
oj…te cosie będą tam wyglądać na pełno obłędnie:)
Dominika S. 19 lutego 2015 (16:40)
Jestem absolutnym zwolennikiem inności. Powiem szczerze, że wręcz irytują mnie wnętrza żywcem przeniesione ze sklepowych aranżacji. Taki trochę syndrom chiński, wszyscy w tych samych mundurkach. Uwielbiam oglądac wnętrza w których widac całą duszę właścicieli. Co do firanek, ja jestem fanką zazdrosek. Jedynie duże okno w salonie przysłania delikatna firanka, podwieszona na bokach.
Pomysł z foremkami jako doniczki – świetny :)))
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:53)
Dominika, ja widzę , że coraz więcej ludzi szuka jednak swojego stylu, chce się wyróżnić, i nawet jeśli kupują te same rzeczy – to np. zmieniają im zastosowania, to fajny trend.
Domatorka w domu 19 lutego 2015 (15:00)
Ale u Ciebie jest pięknie! :)
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:51)
dziękuję bardzo.
OldVicarage 19 lutego 2015 (14:35)
Joasiu piękne zdjęcia, niesamowicie wiosenne i świetliste!
Dzbanuszek cudny, podkosiłabym Ci go chętnie:)
Twoja ceramiczna deska też cudna i w ogóle fajowo wygląda w parze z tą drewnianą:)))
Świetne połączenie!!!
Co do firanek, też wolę okna bez nich…
U Jaśka w oknie wiszą np. tylko 2 chorągiewkowe girlandy:)
A co do zdobyczy śmietnikowych… pewnie, że mam…:)))
Wisząca szafeczka w łazience czy stary, wielki metalowy kosz, który z dorobioną drewnianą tacą, jest świetnym letnim stolikiem.
Pozdrawiam bardzo!!!
Kasia
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:51)
Kasiu – buziaki dla Was tradycyjnie już. Leo też ma girlandę z trójkącików:)
Anonimowy 19 lutego 2015 (13:48)
Firankę w szczątkowej postaci mam tylko w kuchni. Lubię gdy przez okna wpada maksymalna ilość światła, a po za tym ileż różności można wyeksponować na parapetach?! Jednak ubieram okna w tekstylia: w salonie firanki ,,robią" za zasłonki.Okno wydaje się bardziej dopieszczone, gdy otula je tkanina. Pozdrawiam. Baśka
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:50)
taka wersja firan za zasłonki – bardzo w moim stylu jest:) niestety u nas są okna na całej ścianie – i nie pasowały.
Anonimowy 19 lutego 2015 (11:55)
Pani Joasiu, gdziez by tam firanki? :) Od lat konsekwentnie ich nie mam w domu. Mam za to drewniane żaluzje w kolorze orzecha, w oknach również w kolorze orzecha. Miny gości – bezcenne. :) A efekt np. w świeta, gdy na balkonie lampki przebłyskują zza tych ciemnych żaluzji z drewna – jak z bajki. A jeszcze jak sie postawi białe świece na tym orzechowym grubym parapecie, no to efekt mnie co i rusz zachwyca :D
Pozdrawiam
Natalia
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:48)
poproszę o jakieś zobrazowanie tegoż cudnego widoku:)
Aga 19 lutego 2015 (11:33)
Rozmarzylam oglądając Twoje zdjęcia… tak pięknie jest u Was :) Ja też nie mam firanek i bardzo mi z tym dobrze :):):)
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:48)
dziękuję:)
Shekoku 19 lutego 2015 (11:20)
ja nie mam w oknach firanek….w żadnym pomieszczeniu….tak mi sie po prostu podoba :)….mam dużo światła, widzę przez okno mój balkon… a wspominając odchodzenia od normy to przypomniała mi się historia kiedy miałam 15 lat:) nie wiem skąd, ale znalazłam w domu ciemnobrązowe firanki( gorzka czekolada), miały duże kwadratowe prześwity, cała bardzo ażurowa, dwie sztuki- wiesz jak to one fajnie wyglądały:) to było 17 lat temu i gdybym teraz je miała na 100% wisiałyby gdzieś w moim mieszkaniu- gdzieś z jednej strony okna… Pamiętam tylko słowa mojej mamy "
Sabinka zdejmij te firanki, takie czorne??!! od zewnątrz wygląda jakby w ogóle firan nie było", a ja pojąć nie mogłam dlaczego tak bardzo mi się podobają :) POZDRAWIAM :)
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:47)
dziiiiwna pewnie jesteś:):):):)
uściski ogromne!
Rumianek K 19 lutego 2015 (11:09)
Bez firanek od 15 lat :) Po ślubie ku zgrozie teściowej , założyliśmy same rolety – nie do pomyślenia. Po kilku latach teściowa też założyła rolety .. ale firanki też ma;)
A ze śmietnika jak najbardziej – na przykład ostatnio stare ramy do obrazów. Przed wyrzuceniem uchroniłam stare krzesła, stół – uwielbiam takie przygarnianie starych mebli. Nim coś kupię nowego to muszę odczekać jakiś czas bo może akurat coś będzie szukało nowego domu :)
Pozdrawiam serdecznie :)
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:46)
Dziękuję i odbijam pozdrowienia:)
gabi 19 lutego 2015 (11:04)
Ja robię troszkę jak Ty z tym kaflem. Idę pod prąd i zmieniam przeznaczenie rzeczy. W wazonie mam parasole, w starym kredensie zlewozmywak i kuchenkę gazowa (jeszcze zanim zagościło we wnętrzarskich pismach), w emaliowanym czajniczku sadzę zioła, a okna są goluśkie, bez firan. Jak tylko wprowadziłam się do własnego M postanowiłam, że nigdy nie zagoszczą tu firanki. Biały tiul jakoś merdał mi się w koło okien i zasłaniał świat. Ja kocham przestrzeń i niezasłaniane okna mi to gwarantują. W kuchni jest roletka, używana tylko przeciw mocnemu słońcu. W salonie rolety zewnętrzne, żeby wścipscy ludzie nie zaglądali podczas nieobecności, a w sypialni mają zagościć naklejki mleczno-przezroczyste. Teraz wiszą zdjęcia i napis. To chyba jest jakaś forma odwagi i cenienia własnych poglądów. Ile to ja się nasłuchałam, że jak tak można psuć meble, albo nie zasłaniać okien, albo że coś nie jest od czegoś…. Przykre a potem pokazują to w magazynach i ludzie tylko kiwają głowami i pytają się co jeszcze wymyślę. Ja jednak wolę być w zgodzie ze sobą niż utartymi poglądami innych.
GreenCanoe 19 lutego 2015 (19:46)
Gratuluję odwagi i konsekwencji w realizowaniu marzeń:)
Paulina L 19 lutego 2015 (09:19)
Green gatowe dekoracje są przepiękne jednak ich cena mnie z lekka przeraża:)
Dobrze, że wiosna idzie, otuchy dodaje. U ciebie jak zawsze wspaniałe wnętrza, napatrzeć się nie mogę. Pozdrawiam i zapraszam do siebie
GreenCanoe 19 lutego 2015 (10:09)
Fakt – ceny dobrej porcelamy zwłaszcza marek "premium" – nie są niskie. Tak jak z samochodami:):):)
Paulina – uściski serdeczne. zaraz Cię odwiedzę.
Ange76 19 lutego 2015 (09:00)
Ja jestem tradycjonalistką. Lubię firanki, bo dodają przytulności. Starałam się by były jak najcieńsze, bo lubię tez światło. W kuchni marzą mi się rolety rzymskie, to jedyne pomieszczenie, gdzie okna mamy "gołe" :)
Deski szklane czy ceramiczne bardzo mi się podobają natomiast nie znoszę na nich kroić. Zgrzyt noża o szkło czy ceramikę rani me uszy, więc pozostaję przy drewnianych czy plastikowych :D Ale do serwowania ten ceramiczny kafel jest doskonały :)
GreenCanoe 19 lutego 2015 (10:06)
:):):):) Kurczę, kolejna osoba nie lubiąca kroić na ceramice – al. jestem zaskoczona.
Pukapuka 19 lutego 2015 (08:40)
Firanek nie mamy, nikt nam w okna nie zagląda a kiedyś dało mi do myślenia, gdy ciocia powiedziała, że zabierają światło. w efekcie mamy proste rolety własnej roboty na karniszach z patyków. Śmietnik – oczywiście. Ostanio wyrychtowałam eleganckie drewniane krzesło, ktore tam znalazłam, miało zgniłą tapicerkę :). Ale już po krzyku. A z niekonwencjonalnych rozwiązań kiedyś wymyśliliśmy, żeby osadzić umywalkę na pniu. Trochę zachodu, ale jest ekstra. A jaka satysfakcja, gdy po fakcie widzimy takie rzeczy w pisemkach wnętrzarskich (ściągnęli od nas, hehe).
Pozdrowienia! Marysia
GreenCanoe 19 lutego 2015 (10:06)
Marysiu – odbijam pozdrowionka!
zeskrawkowmarzen 19 lutego 2015 (08:37)
A ja lubię odważne projekty. Czasami zapierają dech, gdy na nie patrzysz…a potem w głowie pojawia się myśl " Przecież też taki pomysł miałam, ale nie podjęłam tego wyzwania..szkoda!" Może to wynika z małej wiary w swoje pomysł…
GreenCanoe 19 lutego 2015 (10:05)
A może czas to zmienić?:) I zacząć wierzyć we własne pomysły? :)
Kasia z vanillaforhome 19 lutego 2015 (08:33)
Kiedy 11 lat temu powiedziałam mojej mamie, że w oknach powieszę tylko, krótkie bawełniane panele, powiedziała, że chyba zwariowałam:D. No może i zwariowałam, ale nie żałuję, bo widok jaki mam przez okna w salonie, to obraz, który zmienia się wraz z porami roku. Żal byłoby go zasłaniać. Po za tym nie znoszę firanek, no chyba, że te całkiem gładkie. Zaakceptuję je w sypialni :). Lubię łamać schematy i wykorzystywać przedmioty w zupełnie inny sposób.
Asiu deska jest cudna! Pozdrawiam, Kasia.
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:59)
dzięki Kasiu!
Izabela 19 lutego 2015 (07:59)
Starocie lubię i nawet Mąż coraz rzadziej się dziwi:) takie puste okna z firanka mi po bokach to moje skryte marzenie ale mieszkam w blokowiska i na wprost moich okien są okna sąsiadów. .blue mało ciekawy widok, wole go zasłaniać firankami:) zdarzało mi się wieszać obrusy lub wakacyjne pareo zamiast zaslonek:))) efekt był super
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:57)
Iza- pareo daje rzeczywiście mnóstwo możliwości aranżacyjnych, ja je często używam jako obrus:), a nawet jako parawan w ogrodzie – zawieszony na gałęzi chroni przed słońcem. mam takie ulubione turskusowe:)
sandrynka 19 lutego 2015 (07:49)
ja jestem zawsze na opak, nie mam w żadnym oknie firanki. w swoim pokoju i u dzieci mam rolety, które zasuwamy tylko na noc. nie cierpię zasłaniania okien. kocham światło, jak najwięcej! na szczęście nie ma mi kto zaglądać do domu, bo mieszkam na poddaszu :)
kafle – stare kafle – to prawdziwy skarb!
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:56)
no właśnie – gdy nikt nie zagląda w okna można sobie poszaleć:):):)
Anonimowy 19 lutego 2015 (07:41)
Ja natomiast bardzo lubię firanki, mam ich znaczną ilosc , zmieniam w zaleznosci od pory roku, chęci zmiany, zachcianki, szybkiej mieszkaniowej metamorfozy. Przez to moje woalowe "lubienie", nie czuję sie wcale staroswiecka i mało przebojowa. Uważam, że jestem otwarta na zmiany. Trochę mnie dziwi, iz posiadanie firanki w oknie swiadczy, jak wnioskuję, o konserwatywnym podejsciu do wystroju wnętrz.
Macie rację ,pewne schematy w naszych głowah funkcjonują, ale nie zgodziłabym sie z tym – ze
" JESTEM NOWOCZESNA -NIE MAM FIRANKI".:) a tak to trochę w moim odczuciu wybrzmiewa.:)
Deska piękna:). Blog rewelacja:). Pozdrawiam. Edyta.
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:55)
Edyta chyba bardziej chodzi o to, że warto czasami być otwartym na zmiany – i że to co było od zawsze i jest na stałe wpisane we wnętrza nie oznacza, że musi tam zostać na zawsze. Czyli właśnie jeśli bardzo lubisz firany, i masz je z tego powodu – to super, ale jeśli za nimi nie przepadasz wcale…a wiszą latami, to może czas na zmiany:)
Absolutnie nie uważam, że domy z firankami są konserwatywne – bo firany tez mogą być różne i mieć różny charakter.
Dorota 19 lutego 2015 (07:10)
Jak robiłam remont 6 lat temu to wszyscy patrzyli na mnie jak na szaloną bo wszystkie ściany były prawie białe. Wszyscy pukali się w głowę – jasne ściany przy małym dziecku, które miało się zaraz urodzić. A już szaleństwo moje w ich oczach zostało przypieczętowane gdy zobaczyli, że oprócz jasnych ścian mam też białe meble :-) A do dzisiaj też pamiętam jak z uporem maniaka szukałam blatu do kuchni, który miał być jak klepki drewna. Pan który zajmował się sprzedażą bardzo wyraźnie zaznaczył, że takich wzorów już nikt nie robi bo "to proszę pani już dawno wyszło w z mody i tego pani nigdzie nie dostanie bo nikt tego już nie kupuje. Pani taka młoda to teraz w czerni się robi…" A ja poszukałam i dostałam i do dzisiaj nie zamieniłabym jasnych ścian, jasnych mebli ani drewnianego blatu (do białych oczywiście mebli kuchennych) :-)
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:50)
:):):) Dorota – tez tak mam, że nie godzę się na półśrodki. Albo jest coś , tak jak sobie wymarzyłam, albo wolę w ogóle tego nie mieć. Na regał do mojej pracowni czekałam 4 lata- bo wciąż nie widziałam tego o co dokładnie mi chodziło. I jak zobaczyłam w końcu na Westwing swój wymarzony – wiedziałam, że warto było czekać.
Domek Dorotki 19 lutego 2015 (06:58)
Piękna kaflowa deseczka. Teraz pamiętam, jak u mnie stały dwa piękne piece kaflowe, z pięknymi żłobionymi kaflami. Ale moi rodzice w zachwycie nad nowoczesnością zburzyli je no bo "centralne", ja wtedy nie zwracałam na to uwagi, a teraz marzy mi się taki piec, choćby jako atrapa.
Pozdrawiam
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:48)
Widziałam ostatnio na allegro piec do sprzedania – oryginalny, trzeba było tylko pojechać i go stamtąd kafel po kaflu zabrać. chyba 500 zł kosztował z tego co pamiętam. Czasami można jeszcze na aukcjach znaleźć właśnie kuchnie stare kaflowe do rozebrania czy piecyki.
kesler 19 lutego 2015 (06:46)
Jeszcze w czasach gdy mieszkałam z rodzicami, w moim pokoju firanek nie było……uszyte przeze mnie kolorowe roletki na patykach bambusowych przesłaniały szyby, a zasłonki były ozdobą (często właśnie były to firanki). Ten stan trwa do dziś – przed nadmiarem słońca chronią białe roletki i delikatny materiał w charakterze zasłonek.
Ze śmietnika mam: szafki, skrzynie, krzesła, półki, lampy, kosze wiklinowe, deskę do prasownia drewnianą, doniczki, kwiaty (!), książki……..mieszanie w Warszawie przez 6 lat w starej kamienicy miało wielkie PLUSY.
Deseczki ceramicznej brak :)
Pozdrawiam
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:46)
Może ktoś jeszcze taką deseczkę, albo kafel jednak wyrzuci:) I będziesz już miała komplet:)
Ale że ludzie kwiaty wyrzucali?
kesler 19 lutego 2015 (19:05)
No niestety……jeden kwiat to piękna rozrośnięta hoja (wystarczyło tylko ją przesadzić w trochę większą donicę), kolejny to sansewieria. Biedny kwiat był tak rozrośnięty, że w donicy nie było już ziemi. Z tej jednej doniczki, po kilku latach mam 6 doniczek blisko 1,5 m sansewierii. Teraz mam plantację :)
Kafla to już raczej nie mam szans zdobyć, bowiem porzuciłam Warszawę na rzecz wsi.
ania 18 lutego 2015 (23:06)
W oknach nie mam firanek bi za nimi nie przepadam, więcej światła bez nich w domu. Czasami powieszę zazdroskę ale to tylko w kuchennym oknie:) jedyny minus takiego rozwiązania to to że widać jak jest brudne okno:) w jednym z postów u siebie pokazywałam jak uratowałam półkę wyrzuconą przez sąsiada, może nie na śmietnik ale na kupkę drewna do palenia. Pozdrawiam Ania
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:45)
Aniu, odratowane mebelki te małe lub większe potrafią czasami zadziwić pierwotnych właścicieli – i żałują potem, że je wyrzucili:)
Wierzę, że Wasza półeczka wygląda po renowacji bardzo ładnie.
Lucie NESTO 18 lutego 2015 (22:13)
I love the zig zag set!! Beautiful as always… Lucie
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:43)
Thank You:)
Ania z lemonlimeandlife 18 lutego 2015 (20:57)
U mnie firanki są w sypialni – bo mamy tam okno wychodzące na drogę:( z reszty widać pola i ogród, więc nie muszę mieć:) Co do kafli, to jak rozbieraliśmy z mężem starą stodołę, to znaleźliśmy sporo kafli ze starego pieca w sianie. Na razie leżą i czekają, bo pomysłu na nie brak – może w ogrodzie je jakoś wykorzystamy. Pozdrawiam:)
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:43)
Aniu – ja mam jeszcze kafel z kuchni mojej baci, w miodowym kolorze. Staruszek nadszarpnięty, trzymam go…z sentymentu chyba bardziej, bo do dekoracji raczej się nie nadaje. Widziałam kiedyś właśnie piękne aranżacje z wykorzystaniem kafli ceramicznych – w rabatkach z niskimi kwiatkami. Super wyglądało – życzę Wam zatem weny twórczej:)
Anonimowy 18 lutego 2015 (20:31)
U mnie firanki są w "salonie" – woal zwiewny jak mgiełka. Ale w sypialni i kuchni już ich nie uświadczysz. W sypialni wiszą grube lniane zasłony na karniszu zrobionym z bambusa (długie patyki bambusowe do kupienia w kwiaciarniach). W kuchni również na bambusowym karniszu wisi lniany lambrekin. Znajdowanie nietypowych zastosowań dla różnych przedmiotów daję dużo zabawy i niejednokrotnie niezwykły efekt. Bo co to za frajda kupić gotowe, skoro można wymyślić i zrobić coś idealnie dla siebie.
Pozdrawiam
DDorota
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:41)
Ale na tym cienkim bambusowym kiju powiesiliście? czy jakiś grubszy?
Anonimowy 19 lutego 2015 (11:51)
Wdrapałam się na parapet i zmierzyłam, średnica bambusa 1,8 cm. W kwiaciarniach można spotkać bambusy różnej grubości. Nasz nie jest z tych najcieńszych, raczej średni, żeby mógł utrzymać zasłony. Zasłony nawet się na nim przesuwają, więc na noc je zaciagamy. Dużo bym mogła pisać o przerabianiu mebli i czegoś z niczego. Zaczęło się 15 lat temu, kiedy po studiach wyprowadziłam się do mojego własnego mieszkania (wtedy jeszcze sama). Z pomocą mojego taty powstała np. piękna komódka ze starej szafki kuchennej, która zalegała w piwnicy rodziców. a za żyrandol w sypialni robił wiklinowy kosz na ziemniaki. Z niektórymi rzeczami nie mogę się rozstać do dziś (wspomniane wyżej karnisze).
Uściski
DDorota
Apaczowa 18 lutego 2015 (20:23)
Do czasu wybudowania własnego domu mieszkamy u rodziców, więc na firanki nie mam wpływu, wiszą, a jakże. Natomiast u siebie ich sobie nie wyobrażam, tylko rolety, ewentualnie do tego "coś" po bokach ;) A deska piękna, jednak u mni też mogłaby służyć jedynie do serwowania, gdyż nie mogę znieść odgłosu noża na takich powierzchniach (no cóż, każdy ma jakieś dziwactwa ;) )
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:40)
Już tyle osób pisze o tym dźwięku noża na ceramice – jestem bardzo zdziwiona:) Nigdy nie miałam takich odczuć i Wasze reakcje są dla mnie czymś zupełnie nowym.
Beata - Hungry for ideas 18 lutego 2015 (20:18)
Ja też nie mam firanek. Mam rolety z materiału, które mogę rano opuścić na sam dół. I jak wiesz Asiu, lubię starocia i rzeczy wykonane ręcznie. Moda, modą ale to ja muszę lubić coś co jest kolejnym przedmiotem w moim mieszkanku. Ściskam i czekam na niespodzianki.
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:39)
Wiem Beatko:) Pozdrawiam Cię ciepło.
Magda Em. 18 lutego 2015 (19:46)
Ja, ja, ja! Ja nie mam firanek a pod oknem bez firanki stoi białe krzesełko ze śmietnika :) Ale się wpasowal am w posta :)) Ostatnio wpadła no moment sąsiadka z piątego piętra i gdy weszła usłyszałam – u pani dalej remont? Nie. Dlaczego? No bo firanek pani nie ma :) Miały być, ale póki co bez nich przestrzeń większą. Jeśli już to będą takie właśnie po bokach tylko puszcze lekkie coś :) W sypialni mam firankę ;)
Pozdrawiam i czekam na niespodzianki.
GreenCanoe 19 lutego 2015 (09:38)
:):):) Magda, teraz chyba coraz więcej osób rezygnuje w ogóle z zasłaniania okien – zwłaszcza jeśli nie maja za oknem sąsiada – okno w okno:)
M. 18 lutego 2015 (19:38)
Mam słabość do deseczek – gdy mama znalazła w domu stare przedwojenne białe deseczki ze złotymi wykończeniami schowane gdzieś na dnie szuflady po ciotce z Niemiec od razu jej je zabrałam;) ten kafel świetnie się prezentował. Ja do sadzenia używam starych filiżanek lub dużych kubków, często z targu staroci. pozdrawiam;)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:49)
Dzięki – i nawzajem:)
Anonimowy 18 lutego 2015 (19:33)
nie mam firan w oknie bo dla mnie okno z parapetem do przestrzeń do aranżacji, która co chwilę ulega zmianie…tym bardziej, że mieszkam na dziesiątym piętrze i grzechem byłoby zasłaniać widok za oknem …dzięki niemu mam wrażenie, że moje mieszkanie powiększa się, zyskuje więcej przestrzeni.
…..jestem uzależniona od wizyt na pchlim targu, kiedy tylko mogę to bywam na nim…za grosze kupuję rzeczy, przedmioty, które pózniej samodzielnie przerabiam lub nie i które są wykorzystywane i używane przez wszystkich … nadawanie im drugiego życia w moim domu to takie moje "małe radości"….cierpię na zespół niespokojnych nóg i dodatkowo niespokojnych rąk :)) i mimo, ze mam już 50 lat, to na brak pomysłów nie narzekam…gorzej z czasem i możliwościami na ich realizację…
pozdrawiam
Renata
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:49)
Renatko – odbijam pozdrowienia.
asiadp 18 lutego 2015 (19:32)
Piękny kafel:) U nas też nie ma firanek i nie będzie, bo najbliżsi sąsiedzi mieszkają jakieś pół kilometra od naszego domu, więc nie są potrzebne. A za to ile w domu słońca…:)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:48)
Asia, no właśnie także mamy to szczęście – że wokół domu – nie stoi inny:)
Ilona Przeplatanekolorami 18 lutego 2015 (19:30)
Przymierzałam się już nawet do tej deski, troszkę przypomina mi wężową skórę:) Na razie wciąż się waham, ale jak długo? Nie wiem:)
Mąż już dawno pogodził się z moim zwożeniem do domu wszelkiej maści staroci- moje ulubione to wielgachna skrzynia, podejrzewam, że zbożowa, bo na posagową za duża, szafka w bliżej nieokreślonym stylu co najmniej z siedemdziesiątka na karku i … magiel;) Nie jestem pewna czy kompletny, na pewno okroooooopnie ciężki i jemu akurat chciałabym znaleźć nowy dom, bo targam go z miejsca na miejsce, ale wszędzie za duży;)
Firanek nie mam, tylko zasłony w kuchni – stworzyłam tam kącik kawowy z kompletem ludwiczków, a loggia cała przeszklona i czasem nie lubię, gdy ktoś patrzy na moje celebracje;)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:48)
no tak. Celebracje wymagają intymności:)
Ola Zebra 18 lutego 2015 (19:23)
Staram się nie ulegać modom…wprowadzać w domu nowinki i przekonywać do nich innych. A co do sentymentu…na pewno będę darzyć nim wszystkie odnowione meble – ratowane niemal ze śmietników i kupowane za grosze…najbardziej dumna jestem ze skrzyni w mojej Chatce…taka była: http://ozebrze.blogspot.com/2014/08/projekt-skrzynia-czesc-pierwsza.html a jest taka http://ozebrze.blogspot.com/2014/09/chatkowe-migawki-i-skrzynia-skonczonauff.html…ilekroć na nią patrzę to nie mogę wyjść z podziwu, że udało mi się ją naprawić ;-). Buziaki Asiu i dobrego dnia ;-)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:47)
Dziękuję – i nawzajem:)
Anka 18 lutego 2015 (19:19)
Nawet gdybym byla bardzo bogata i mialabym urzadzac moj przyszly dom , to bym nigdy nie dala go w rece nawet najleprzego architekta czy dekoratora….tam nie byloby mojego sladu …mojego stylu…mojej duszy….no i odmowilabym sobie tyle przyjemnosci w zajmowaniu sie tym (uwielbiam).
Jesli chodzi o deski to naprawde wole ta z drewna co stoi obok..
pozdrawiam serdecznie
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:46)
Ania-ja lubię wszystkie:) A ceramicznych mam więcej:) tyle , że gładkie.
Kasia 18 lutego 2015 (19:15)
Asiu, u mnie w oknach tylko delikatne rolety, śmietnikowych mebli też kilka by się znalazło a kafle ze starego pieca znalazłam jakiś czas temu na strychu u mamy :)
Wykorzystam je kiedyś jako dekorację, bo jakoś nie umiem się przekonać do krojenia na ceramicznych powierzchniach.
Pozdrawiam :)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:31)
Ale czemu? Jeśli są dobrze zeszkliwione – nic się z nimi nie dzieje, ….no chyba że ktoś nożem tłucze jak szalony:):):):):)
Kasia 18 lutego 2015 (20:01)
Nie lubię chyba kontaktu noża z ceramiką :))
Jakoś przyjemniej kroi mi się na drewnianych deskach :)
twoja ceramiczna jest przepiękna !!
GreenCanoe 18 lutego 2015 (20:48)
Aaaaa no to juz rozumiem.
... 18 lutego 2015 (19:10)
Nigdy nie miałam firanek odkąd jestem na swoim:) Jeszcze 15 lat temu każdy pytał przychodząc do nas czy akurat myję okna;) a na zasłony ozdobne które były długie i mmiękko układały się na podłodze robiły wielkie oczy ;)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:30)
:):)
An Zulka 18 lutego 2015 (19:04)
Piękna ta deska! Jeśli kiedyś uda mi się wybudować dom, na pewno nie umieszczę w oknach firanek :) Ale teraz, blok w blok…no niestety, ale muszą być, bo czuję się jakby mnie wszyscy obserwowali :)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:30)
An – ja w 1ym pomieszczeniu też mam – właśnie z tego powodu, że wszystko widać z drugiej strony, a niekoniecznie mi na tym zależy:). Rolety są super – i okupują nasz dom…ale tu z okien widać tylko ogród i las:)
post meridiem 18 lutego 2015 (18:59)
Przepiękne zdjęcia, takie ciepłe i pełne życia! Zwłaszcza pierwsze jest cudowne. :)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:49)
:)
July 18 lutego 2015 (18:54)
Ja generalnie lubię starocie, klasykę i chyba jako jedyna z towarzystwa mam firanki :) Ale nie takie zwykłe, wytłaczane jak to się kiedyś wieszało, tylko białe, cieniutkie, zwiewne i do tego grube zasłony, jak kurtyna wręcz. Ponieważ blisko mi do starych zamków, więc i okno "łyse" nie może być. Ale już u Potomki okno ubrane jest tylko w udrapowaną na karniszu woalkę, lekką, zwiewną, zwisającą po bokach. I nie powiem, ale meble, których nikt nie chciał i wyrzucił również znalazły u mnie dom, aczkolwiek tylko na chwilę ;)
Cienka 18 lutego 2015 (18:52)
Ja do dziś nie mam nic w oknach bo z dwojga złego firanki czy nic wybrałam nic. Może kiedyś dorobię się szarych rolet :) Mam też wojskową skrzynię zamiast stolika kawowego i czerwona budkę telefoniczną zamiast lodówki. I tak oswajam tę swoją prowizorkę domową :)
Pozdrawiam cieplutko,
Karola
GreenCanoe 18 lutego 2015 (18:56)
Patrzyłam ostatnio na skrzynie wojskowe właśnie, by w ogrodzie wykorzystać. Duża jest ta Wasza?
Cienka 18 lutego 2015 (19:02)
Jak się złoży rączkę to kosiarka wejdzie :) A tak to 109 na 60 cm i 40 cm wysokości. Moja była tylko mega brudna z zewnątrz w środku było czyściutko. Tak skrzynia jak moja kosztuje obecnie około 70 zł na allegro.
Erendis 18 lutego 2015 (18:49)
Ja mam firanki, bo mieszkam na parterze przy samej ulicy niestety. Ale przyniosę ze strychu stare foremki do pieczenia, dzisiaj widziałam je w roli doniczek w gazecie, a teraz u Ciebie, zabawna zbieżność! Takie inspiracje są dla mnie bardzo cenne, bo sama nie umiem niczego wymyślić.
GreenCanoe 18 lutego 2015 (18:55)
oj – będę się spierać NA PEWNO – potrafisz wymyśleć wiele wspaniałych rzeczy – być może po prostu w innym temacie niż wnętrzarski:)
Agnieszka 18 lutego 2015 (18:41)
Asiu, firanek nie miałam całe wieki, ale teraz tak mieszkam, że muszą być. Czasami jednak lądują na stole, jako obrus, bo obrusy z kolei zdobią skrzynię stojącą w przedpokoju i skrywającą… kocią kuwetę ;-)))) Będąc nastolatką miałam kanapę na środku pokoju i pamiętam, że zawsze wywoływało to okrzyki w stylu "o, remont macie!", hehe ;-)) Teraz taki mebel, ustawiony niekoniecznie pod ścianą, nie budzi już żadnego zdziwienia, ba, to prawie norma tam, gdzie jest więcej miejsca :)
Deska cudna! Tez mam kilka ceramicznych, ale nie lubię na nich kroić, więc służą tylko do serwowania :)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (18:54)
Ja tam jestem bez serca – kroję, siekam itd:)
Anonimowy 18 lutego 2015 (18:38)
Deska…..hmmmm za jedyne 125,00 zł:(
Panna Matka 18 lutego 2015 (18:38)
Dokładnie…u mnie też królują miksy firan po bokach w miejscu zasłon i powiem Wam,że nawet Opornikowi się podoba!
GreenCanoe 18 lutego 2015 (18:53)
:) No widzisz – z TRYNDAMI podąża:)
Anonimowy 18 lutego 2015 (18:33)
Cudnie :) Asiu ? a kto jeszcze ma w oknach firanki ? :)
Anonimowy 18 lutego 2015 (18:52)
ja mam :)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (18:53)
Moi wszyscy sąsiedzi np.:):):)
Sosnowa Jedenaście 19 lutego 2015 (07:37)
Ja conajmniej raz w miesiącu odpowiadam na pytanie mamy: A kiedy wreszcie zawiesicie. Odpowiedź, że nie planujemy jakoś nie trafia do przekonania :D
MLS.blog 18 lutego 2015 (18:31)
Ja tam lubię łamać schematy dlatego np. na wielkie imprezy często zakładam spodnie i na weselach jestem wtedy jedyna ale dobrze się czuję ;) Ostatnio wybierałam tapetę do białej boazerii i jedną z nich była taka kuchenna, ceratowa krata no, ale najbardziej mi pasowała i co? efekt jest bombowy. A takie znaleziska są najlepsze. Najbardziej zabawne u mnie to chyba druciak z uchem, dumna wróciłam z SH a co ;) że taki fajny upolowałam za grosze, a mąż mówi "Ty wiesz co to jest?" … no nie wiedziałam, a to po prostu kosz z frytownicy ;) Buźka!
GreenCanoe 18 lutego 2015 (18:51)
:):):):) i jak były frytaski??? :)
MLS.blog 18 lutego 2015 (20:08)
hehe no co Ty! Toż to trofeum ;) wisi dumnie na wieszaku i się w tryndy wpisuje jak nic ;)
Aginka 18 lutego 2015 (18:24)
Bajeczna deska! Pamiętam jak prezentowałaś doniczki z form na babki, już wtedy ten pomysł bardzo mi się spodobał. :)
GreenCanoe 18 lutego 2015 (18:50)
:) często wykorzystuję foremki w stylizacjach. Małe i cieszy:)