Lato rozsiadło się w ogrodzie, na pożegnaniu głaszcząc trawę Pszczelim zaśpiewem… po cichutku… ot, dojrzewa sierpniem do podróży…
…..oj tak, dziś był cudny, pełen prawdziwego letniego słońca dzień. W taki czas jak dziś…nawet świerszcze jakoś odświętniej grają. I mimo, że późnym wieczorem powietrze zesmagało mnie chłodem zgoła mało letnim….i tak mam poczucie minionego dnia błogiego – prawdziwie sierpniowego. Fajnie się z nami żegna lato w tym roku:)
Niedzielą cudną, gdzie cała rodzinka w komplecie i pod ręką:), to aż mi się chciało coś fajnego upichcić na obiadową porę – upichciłam więc na prędce – jak to ja:) – udziec z indyka w rozmarynie, placuszki cukiniowe, surówkę porową, i kopytki:) Placuszki cukiniowe jako fajny zamysł kucharski przywiozła do naszego kucharzenia Madzia ze Sławkiem i Ignasiem prosto z Torunia:) Ale żeby nie było za prosto, i aby pozbyć się z nich mąki, której staram się w kuchni używać jak najmniej, placuszki zmodyfikowałam na nasze potrzeby. A biorąc pod uwagę PONAGLENIA zażarte :) o przepis, którymi zostałam ostatnio zasypana po fakcie pokazania zapiekanki cukiniowej, wystawiam od razu, nie czekając tym razem na baty:) oto ten krok po kroku:
*PLACUSZKI CUKINIOWE z sezamowym słówkiem*
1 średnia cukinia, 20 dkg sera żółtego miękkiego, 4 łyżki sezamu, 3 łyżki otręb pszennych,3 łyżki bułki tartej, 2 jajka, posiekana nać pietruszki – my lubimy dużo:), szczypta imbiru (malutka) ,pieprz, sól, gruszki. Mąka – żytnia jeśli już i jeśli naprawdę masa nie będzie się trzymać – ale powinna.
Cukinie ścieramy na tarce na grubych oczkach, tak samo jak i ser, do tego wrzucamy resztę składników i mieszamy na gęstą masę. Na patelni rozgrzewamy oliwę zmieszana z olejem – i jak będzie już bardzo gorąca nakładamy łyżką placuszki…raczej nie za duże…Po usmażeniu podajemy na zieleninie – ja akurat użyłam sałatę i nać pietruszki, a do placuszków dodajemy GRUSZKĘ – bardzo fajnie komponuje się z nimi smakowo:) No i SMACZNEGO:)
* UDZIEC indyka w rozmarynowym nastroju*
Udziec indyka, najzwyklejszy na świecie:), natrzeć mieszanką: soli, pieprzu, karkumy i kolendry. Jak już będzie obtoczony w tych przyprawach – na sam koniec porządnie natrzeć go rozmarynem…oczywiście najlepiej jakby był świeży, ale jeśli nie macie – może być też suszony, też przepięknie pachnie. Niech udziec poleży tak natarty około pół godziny. Na patelni rozgrzewamy tłuszcz (oliwa plus olej) i wrzucamy na to udziec – obsmażamy z obu stron, dzięki czemu duszone już mięso nie straci kruchości i będzie soczyste. Obsmażony udziec kładziemy do naczynia, do którego wlewamy tłuszcz ze smażenia – troszkę!!!tego tłuszczu, dolewamy wody, wsadzamy pokrojone w grube plastry ziemniaczki oraz pokrojone kawałki marchewki i dusimy – wedle potrzeb tzn wielkości udźca. Jest naprawdę pyszny:)
*PORA na pora:) czyli surówka z miękkim porem*
Jeden duży por siekamy a następnie przelewamy go wrzątkiem – 3 razy:):) dzięki czemu mięknie i nie nadaje później naszemu oddechowi tak bardzo specyficznej ostrej woni:) Dodajemy do niego: pęczek rzodkiewek, kukurydzę, 5 ogórków – pokrojone wedle uznania.Solimy, pieprzymy odstawiamy na chwilę -jak puści soki odlewamy. Do tego 2 łyżki majonezu, czubata łyżeczka musztardy sarepskiej. Oczywiście mieszamy składniki, a potem to już tylko konsumpcja….ja tam bardzo lubię te suróweczkę:)
***
A na koniec – … jakież mamy cudne jezioro pod nosem….dech zapiera po prostu. Zresztą sami zobaczcie. Kąpiel właśnie w takim, CZYSTYM, sierpniowym jeziorze zalanym słońcem..no co ja będę pisała…nawet Czabrang się wyluzował dziś maksymalnie:):)
Tak, to był po prostu cudowny dzień:)
Dziękuję za Twój komentarz.
16 komentarzy
Alpio 8 września 2009 (19:59)
Przepięknie – też chcę na taką wieś. Z własnej, nieprzymuszonej woli! Tylko, kurcze, fundusze trzymają, buuu…..
Raj Lal 2 września 2009 (17:49)
No!! Wiedziałam, że jest więcej takich osób, które z własnej i nieprzymuszonej woli kochają wieś;) Ja też niedługo będę mieszkać na wsi. Bardzo nam się z mężem podoba Twój dom, a przede wszytskim otoczenie:). Pozdrawiam, Ewa
Elisse 31 sierpnia 2009 (11:46)
hmmm…Asieńko, nie wpadłabyś przypadkiem upichcić taki obiadek u mnie? Dopiero wtedy wpadłabym w błogostan:)
Serdecznie pozdrawiam, buziaczki:)
Flora 31 sierpnia 2009 (06:57)
Jak tu u Ciebie pysznie, pięknie i ciepło… mmm… dawno nie zaglądałam a tu takie cudowności pokazujesz… Pozdrawiam serdecznie
labarnerie 28 sierpnia 2009 (10:45)
Witaj, takie pyszności pokazujesz … nie pierwszy z resztą już raz … zaglądam tu do Ciebie regularnie … nieczęsto zostawiam komentarze, ale nie zmienia to faktu, że Twój blog mnie zachwyca. Z tego też powodu zapraszam Cię do siebie po wyróżnienie :) Pozdrawiam serdecznie.
ushii 24 sierpnia 2009 (20:45)
jedzonko apetyczne, ale to jezioro… ile ja bym dała za jezioro blisko domu…
elka 24 sierpnia 2009 (19:12)
Nie no teraz to pojechałas .To ja po siłowni sciskam żołądeczek aby nic nie skubnoć a ty mi z takiej rury walisz.
Przepiękne zdjęcia ,żarełko na pewno wypróbuje bo jak że inaczej
brydzia 24 sierpnia 2009 (18:28)
Wspaniałe zdjęcia! Cieszę się z zamieszczonych przepisów, a zwłaszcza z cukiniowych placuszków.Uwielbiam sierpniowe popołudnia i wieczory w ogrodowym zaciszu i tylko pluszczącej wody brakuje mi do pełni szczęścia. Pozdrawiam serdecznie:)
Karmeleiro 24 sierpnia 2009 (13:52)
nie dość, że smacznie, to jeszcze w takim otoczeniu! Odpoczynek dla ciała i ducha!
Makówka - pełna pomysłów 24 sierpnia 2009 (08:28)
Ojejku!:) Nic co bym na mojej diecie zjeść mogła, tylko sie obśliniłam;)Ale zdjęcia to prawdziwa uczta dla oka! No i klimat Twojego blogu taki kojący:)Robi się błogo…mmm…
llooka 24 sierpnia 2009 (07:13)
Jaka cudna uczta! Nie mogę oczu oderwać od monitora! A u nas takie załamanie pogody! brrr
Jo-hanah z Wrzosowej Polany 24 sierpnia 2009 (07:12)
Ależ Ty pięknie mieszkasz…. Kocham mój domek ale na około nas tylko pola i pola. Brakuje mi lasu, jakiejś wody… Ale i tak mi tu dobrze!
A! Już wiem co dziś będzie na obiad! Placuszki. Zaraz lecę do ogrodu po moją cukinię :D
Ściskam serdecznie i mizianki dla psiuńcia
IzaO. 24 sierpnia 2009 (05:02)
Boleśniej odczuwam teraz świadomość, że jestem głodna. Zaglądam jednak do Ciebie z przyjemnością, choć doskonale wiem, że może się to skończyć niehigienicznym spływaniem ślinki z klawiatury. ;) Oglądam, inspiruję się, bo zaczynam gniazdować i oprócz swojej dziupelki nad morzem, chciałabym mieć domek nad jeziorem. Miłoby było, gdyby był podobny do Twojego.:) Zaczynam suszyć mężowi głowę. ;)
Nettika 23 sierpnia 2009 (22:06)
Cudnie jak w bajce ach … Pozdrawiam serdecznie
Elle 23 sierpnia 2009 (21:41)
O jaaacie! Po prostu mam ślinotok na widok Twoich apetycznych fotek! coś wspaniałego, taka uczta!
A jeziorko też piękne :)
Pozdrawiam serdecznie :)
kasandra 23 sierpnia 2009 (21:17)
Ech cudnie …
Takich dni życzę mnóstwo z całego serca
Pozdrawiam wieczorowo