Jakiś czas temu opisałam Wam nasz niezbędnik, za pomocą którego działamy od wiosny aż do jesieni. TUTAJ znajdziecie te wpisy. Nie będzie lepszej okazji, by napisać o naszym domowym niezbędniku zimowym, jak właśnie TERAZ. Za oknem od kilku dni prawdziwe zaspy i realna zima ( w końcu doczekałam się wypatrywanego od dawna śniegu). Do tego temperatura minusowa i liczne niespodzianki od matki natury w postaci np. zamieci lub wichur. A co się dzieje u nas gdy jest silny wiatr?. Dzieje się niezły kipisz:)! Niech Was nie zwiodą dzisiejsze zimowe ujmujące kadry :) Zamiecie, wichury – potrafią nas pozbawiać prądu na wiele godzin. Gdy tylko zaczyna wiać, Paweł automatycznie, bez emocji prawie że, schodzi na dół do pomieszczenia gospodarczego i wyjmuje… naszego TERMINATORA:):):) Czyli taki oto niezawodny generator prądotwórczy. Wejdźcie sobie w link i zobaczcie to czerwone cudo:)
Ten sprzęt NIGDY nas nie zawiódł – a okazji było wiele, bo wichury dla naszego domu, co ja piszę! – dla naszej wsi, równają się BRAKOWI PRĄDU. A brak prądu jednoznaczny jest akurat u nas z brakiem np. ogrzewania -bo korzystamy z nowoczesnego pieca… podłączonego do gniazdka. Pamiętam, że przez pierwsze lata mieszkania tutaj, ów prąd zimową porą wyłączany był bardzo często. Albo ze względu na uszkodzenia całych trakcji, z którymi wichury robiły co chciały, albo ze względów bliżej nieokreślonych. W każdym razie, bywało, że budziliśmy się rano w lodowatym domu – bo w nocy wyłączono prąd, czyli od razu przestawał działać nasz piec i oczywiście nie działała również kuchnia jak się domyślacie – jedynym ratunkiem okazywał się kominek. Było nie dość, że ciemno, to jeszcze zimno i co było katastrofalne w skutkach – NIE MOGŁAM SOBIE ZROBIĆ PORANNEJ KAWY!!!!:):):)
Po kilku latach zimowych prądotwórczych niespodzianek, w końcu zapadła rodzinna decyzja – koniec tego. No i jest. ON:) I od kiedy mamy TERMINATORA, jak czule nazwaliśmy nasz generator – wichury już nam niestraszne. Ani w ogóle zima nam niestraszna. I powiem Wam, że nie wyobrażam sobie, że nagle przyszłoby nam się z nim pożegnać. Bo wreszcie, od tych kilku wspólnych lat – czuję się po prostu bezpiecznie. I co ważne, wbrew moim oczekiwaniom koszt jego zakupu nie okazał się tak duży, jak straszyli nas znajomi – a jednak komfort życia poprawił nam się bardzo. Ta zresztą sytuacja nauczyła mnie, że czasami warto samemu poszukać innych rozwiązań i sprawdzić rzeczywiste ceny sprzętów.
Drugi sprzęt, po który sięgamy zimą to RAKIETA :) czyli nasza superdającaradęslicznajakmarzenie ta oto odśnieżarka spalinowa. To już kolejny do kolekcji niezbędnikowej sprzęt od HECHT. Mamy już kilka ich urządzeń i jak dotąd spisywały się wszystkie bez zarzutu. W zeszłym roku więc, przy dokonywaniu wyboru poszliśmy za ciosem. No i cóż…Co ja mogę Wam napisać:)? Po machaniu łopatą, praca z odśnieżarką tego typu, to jakby z malucha przesiąść się na jaguara:) Odśnieżenie chodnika do bramy zajmuje nam dosłownie 5 minut. Parkingu dla gości na 8 samochodów – 15 minut:) I żeby nie było – ja nawet nie mam szans złapać za to cudo, bo męska cześć naszej rodzinki traktuje RAKIETĘ z takim pietyzmem i mają z jej używania taką radochę, że…nie mam serca im tego odbierać:) Odśnieżarka stała się ich ulubioną męską zimową zabawką.
Od jakiegoś czasu mieszka z nami jeszcze jeden, już domowy sprzęt, zdecydowanie mniej skomplikowany niż dwa powyższe, ale za to bardzo ułatwiający moje jakże nielubiane ( tak – owszem nie cierpię sprzątać o czym Wam pisałam już kilka razy) chwile, w których muszę ogarniać płaszczyzny płaskie.
Moja jawna już:) niechęć do tracenia czasu na sprzątanie skutkuje takimi poszukiwaniami, jeśli chodzi o pomocniczy sprzęt, które zdejmą z moich barków jak najwięcej. No i kilka miesięcy temu pokusiłam się na taki oto zestaw o magicznych właściwościach ( no dobrze – kolor też miał znaczenie:). W którym, za pomocą bardzo sprytnego systemu wyciskania mopa nie muszę praktycznie przez cały czas sprzątania mieć z nim ( mopem znaczy się) kontaktu. PROFI EVO skusiło mnie obietnicą, że cytuję „na żadnym etapie sprzątania nie musimy się schylać”. I rzeczywiście – to działa. Sprzątam z gracją i wyprostowana niczym królowa Anglii :):) Mop zdejmuje się za pomocą stopy – jak zdjęciu, we wiadrze zaś można go wycisnąć dzięki specjalnemu systemowi. UFFF:) Profi Evo to produkt Leifheit, zbiera cały czas bardzo dobre opinie – więc się jeszcze zastanawiam nad TYM ROZWIĄZANIEM. Czy ktoś z Was korzysta może z tego rodzaju myjki? Jak zauważyliście, nie podejmujemy na stronie zbyt często tematów dotyczących sprzątania – choć to nieodzowna część codzienności każdego z nas i mocno związana, żebyśmy nie wiem jak chcieli ją odtrącić:) z tematyką wnętrz. Być może więc nadszedł czas by jednak to zmienić?
A czego nie może zabraknąć w Waszych zimowych domach? Czy odśnieżarka, tak jak u nas stała się sprzętem pierwszego kontaktu rano:):)? Macie jakieś swoje własne MUST HAVE na zimowe dni czy wieczory? Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem ogromne wrażenie robiły na mnie koce elektryczne…a sąsiadka z bloku miała nawet taki jakiś dziwny BUT elektryczny, w którym można było sobie ogrzać stopy – zawsze się tego bałam:) Co u Was sprawdza się zimą?
Dziękuję za Twój komentarz.
21 komentarzy
Ula Jezynska 15 stycznia 2017 (17:49)
Bardzo chetnie czytam Twoje wypowiedzi dotyczace sprawdzonych sprzetow ktore ulatwiaja nam zycie dziekuje za ten test ,a pytanie moje czy ten mop sprawdzi sie przy 4 czterech psiakach chodzi o siersc, nie zapcha sie od wlosow? pozdrawiam serdecznie.
Ola 14 stycznia 2017 (21:21)
Mój zimowy mast have – zwłaszcza na wieczory – to ciepły koc, kieliszek wina (lub rozgrzewająca herbata) i dobra książka. :-)) Techniczne sprzęty zimowe są mi obce…
Skorzystam z propozycji kupna sprzętu myjącego podłogi – moje dotychczasowe „ustrojstwa” nie sprawdziły się i były… wkurzające.
Pozdrawiam. Ola M.
Anna 13 stycznia 2017 (09:40)
U nas zimą prędzej się kosiarka do trawy przydaje niż odśnieżarka, niestety ? z prądem też nie mamy problemów, mimo iż to głucha wieś ? za to kominek cenię sobie okrutnie przez cały sezon od jesieni do wiosny oraz małą kuchenkę gazową w garażu, postawioną tak na wszelki wypadek, niby gotuje się na niej tylko dla psów, ale zawsze to pewność, że kawa w tym domu będzie zawsze rano, choćby nie wiem co! ??
Joanna 11 stycznia 2017 (17:39)
Fajny post Asiu:) Wy rzeczywiście macie co odśnieżać:) A nad mopem muszę pomyśleć, bo u nas odkurzanie i mycie podłóg niemal codziennie, ale tak to jest jak się ma cocker spaniela na 54 metrach ;) Ściskam Cię mocno, buziaki!
Asia
wiola 11 stycznia 2017 (15:49)
My odśnieżamy ręcznie,trochę trzeba się na machać ale cóż takie uroki zimy.
Ps U nas teraz w lubuskim śniegu jak na lekarstwo ale u Pani pięknie zimowo też tak chcemy jak zima to zima.pozdrawiamy
Urtica 10 stycznia 2017 (22:00)
Myślę, że bardziej o kuchenkę na butlę gazową. Ja w kotłowni postawiłam szafkę, a na niej płytę gazową – właśnie taką rezerwową na nierzadkie braki prądu. No i okazuje się, że używam jej nieco częściej, niż gdy nie ma prądu….
Green Canoe 10 stycznia 2017 (22:01)
Też wyjście:)
Natalia 10 stycznia 2017 (20:34)
Ja teraz mieszkam w mieście ale w sumie brakuje mi tego odśnieżania, zabieganych w zaspach psiaków… To były uroku zimy, a nie to co w mieście chlapa, błoto wrrrrrr
Green Canoe 10 stycznia 2017 (22:01)
no własnie dziś po spotkaniach w mieście…stwierdziłam, że wolę swój las:)
Madzia 10 stycznia 2017 (19:18)
Asiu posiadam tego mopa już kilkanaście lat i jestem zadowolona. Ale ta firma obecnie produkuje te zestawy z gorszego tworzywa, które szybko się łamie. Mojej mamie i mężowi w pracy pękło wiadro.
Pozdrawiam
Green Canoe 10 stycznia 2017 (19:23)
Nasz jak narazie sprawdza się super. Mam nadzieję, że długo się nacieszę z niego:)
Kasia 10 stycznia 2017 (18:50)
ale piękna zima :):) takim sprzętem do odśnieżania sama bym pojeździła :) problem w tym że brak powierzchni do odśnieżania a nawet gdyby była to w naszym regionie póki co brak śniegu:)a ja spadnie to za chwilę już go nie ma ;) tym bardziej podziwiam Waszą zimę :):):) Pozdrawiam- Asiu jesteś mistrzynią fotografii te ujęcia zimy są boskie :)
Green Canoe 10 stycznia 2017 (19:19)
bardzo dziękuję:)
aśka 10 stycznia 2017 (18:35)
Pani Joasiu, a ja mam wielką ( WIELKĄ ) prośbę. Kiedyś prezentowała Pani na blogu taki jakby domek ( budkę ) dla kota schowany w drewnie. Szukam, szukam i nie mogę znaleźć. Proszę o pomoc.
pozdrawiam
aśka
Green Canoe 10 stycznia 2017 (19:19)
Asiu wyszukaj post ” Jak noszę drewno” :)
Agnieszka 10 stycznia 2017 (16:42)
U mnie zimą sprawdza się (i to jak!) kuchnia opalana drewnem. Taka jak to kiedyś na wsi…
Gotujemy na niej, podgrzewamy jedzenie, jesienią suszymy grzyby i owoce. Jest świetna. Nie ma co prawda fajerek ale płytę wykonaną z żeliwa, mimo to jest stylowa i bardzo dobrze nam służy. Jest ratunkiem, kiedy nie ma prądu. A czajnik z gotującą się wodą odstawiony na bok, wydaje fajne dźwięki. Pozdrawiam Joasiu w Nowym Roku. Agnieszka
Sylwia 10 stycznia 2017 (15:07)
Nad tym mopem tez sie zastanawiam, czy wart swojej ceny. To do okien mam, innej firmy, Karcher i jest to swietna sprawa. Kuzynka ma z Leifheit i tez sobie chwali., Z tym, ze trzeba sie chwile nauczyc to obslugiwac. Poczatkowo myslalam, ze kupilam jakis bubel, troche wprawy i jest bardzo dobrze. Nie chcialabym juz wrocic do starej metody
Czytelnik 10 stycznia 2017 (11:27)
Kuchenka gazowa, nie ma prądu, a kawa jest :)
Jo. 10 stycznia 2017 (18:59)
Rzecz w tym, że nie wszędzie na wsi jest gaz doprowadzony, u Autorki bloga pewnie nie ma. I wtedy są kuchnie na prąd.
Jak gaz jest to jednak się ludzie podłączają zwykle, bo raz, że przydaje się jak prądu nie ma, a dwa, że taniej.
Green Canoe 10 stycznia 2017 (19:20)
Może to chodziło o taką malutką gazową kuchenkę turystyczną? :)
Czytelnik 13 stycznia 2017 (15:08)
Nie, nie, zwykła kuchnia gazowa, tyle że z butlą, u mnie też nie ma doprowadzonego gazu :-)