Pisałam już o tym niejednokrotnie, że gramy rodzinnie w GRY. Ale nie te elektroniczne – a PLANSZÓWKI najrozmaitsze. Uważam, że to świetny pretekst i okazja, by bardzo zacieśnić więzy rodzinne i nauczyć nasze dzieci wygrywania jak i przegrywania z klasą. Przy okazji dobrze się jeszcze przy tym bawiąc:) Takie mamy czasy, że pęd ku sukcesom i presja otoczenia by owe sukcesy osiągać wywołuje w ludziach frustracje ogromne – że np. nie udaje się. Ile to razy piszecie do mnie – np. gdy ruszacie z własnym biznesem…i że na początku nie idzie, albo i nawet dość długo nie idzie…Bo nie jest łatwo NIE PODDAWAĆ się, prawda? Nie jest łatwo zacisnąć zęby i próbować, próbować i jeszcze raz próbować. A gdy Ci życie czy wręcz ludzie rzucają kłody pod nogi – być PONAD TO – i próbować dalej, robić swoje. Jakkolwiek to dziecinnie zabrzmi – uważam, że niektóre gry są w stanie NAUCZYĆ nasze dzieci właśnie nie poddawania się, wiary w siebie, kreatywnego rozwiązywania problemów, odpowiedzialności a jeśli jeszcze jako rodzice będziemy ich w trakcie grania wspierać, efekty mogą nas po jakimś czasie bardzo pozytywnie zadziwić:) Jak widać na załączonym obrazku – w gry planszowe można grać w najdziwniejszych pozycjach:)
Nasza rodzinka ma owych gier bardzo dużo. Najrozmaitszych. Niektóre łatwe i przyjemne – w trakcie których śmiejemy się do łez. Niektóre zmuszające do logicznego myślenia, kombinowania, przewidywania ruchów przeciwnika. Niektóre uczące – liczenia, głoskowania itd. Mamy te dla dzieci, ale również rodzinne np. EL BAZAR czy wręcz imprezowe – np. najpopularniejsze chyba w tej klasie TABU:) Od kilku lat współpracuję z naszą polską firmą HOBBITY, której właściciele są tak oddani i tak zaangażowani w to co robią, że aż miło popatrzeć sobie z boku – jak można prowadzić z sercem swoją firmę i uczciwie oferować sympatykom gier to, co najlepsze. To Hobbity właśnie zorganizowały dzisiejszy konkurs dla Was, ale uwaga – same świetne GRY to nie wszystko!:) Pomyśleliśmy sobie, że owe gry warto po zabawie odłożyć do jakiegoś pięknego pojemnika, a przed grą lub w trakcie może warto rozłożyć mięciutki pled, by się na nim położyć lub nim otulić? Tym samym pojawili się kolejni FUNDATORZY nagród dla Was:) WOODENSTORY fundująca przepiękne drewniane skrzynie z klasą i LIVEBEAUTIFULLY – który otuli Was kocykami i podaruje piękne poduszki. A teraz konkrety:)
Cóż chcemy od Was usłyszeć? Zadajemy dziś 2 pytania, macie więc wybór, na które z nich chcecie odpowiedzieć. Ale uwaga – odpowiadamy JEDEN RAZ na JEDNO z zadanych pytań – w komentarzach pod tym postem.
Pierwsze – W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Drugie – Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Tradycyjnie już – odpowiedzi prosimy umieszczać w komentarzach pod tym postem. Macie czas do poniedziałku 15.12.2014 do godz. 24.00, Wyniki ogłosimy we wtorek do godz.24.00 a paczki pofruną do Was już w środę:) zdążą dotrzeć do naszych milusińskich przed Świętami:) A teraz zobaczcie nagrody!:)
PIERWSZE MIEJSCE
Pakiet świąteczny:) dla całej rodziny w postaci:
1. GIER:
TABU – imprezowej dla dorosłych ( uwaga! to gra dla ludzi potrafiących znieść gigantyczne napady śmiechu:) oraz rodzinna EL BAZAR.
TABU – imprezowej dla dorosłych ( uwaga! to gra dla ludzi potrafiących znieść gigantyczne napady śmiechu:) oraz rodzinna EL BAZAR.
Kliknijcie w nazwy gier – przeczytacie o nich więcej informacji:)
2. Skrzyni drewnianej na zabawki i gry Woodenstory – przepięknej, dopieszczonej pod każdym względem:)
3. Pledu miętowego w kropki. Z frędzlami ma się rozumieć:) Miękkiego jak chmurka i idealnego do utulania.
DRUGIE MIEJSCE
Pakiet świąteczny:) w postaci:
1. Gry dla dzieci: AMI.
Kliknijcie w nazwę gry – przeczytacie o niej więcej informacji:)
2. Skrzyni drewnianej na zabawki i gry Woodenstory – przepięknej, dopieszczonej pod każdym względem:)
3. Polarowego pledu RICE – bajkowo kolorowego: miętowo- turkusowego:)
TRZECIE MIEJSCE
Pakiet świąteczny:) w postaci:
1. Gry: POLOWANIE NA SKRZATY
Kliknijcie w nazwę gry – przeczytacie o niej więcej informacji:)
2. Worka/plecaka na zabawki:
***
UFFFFFFFF, ale się dziś nanosiliśmy nagród! – ciężko być Mikołajem:) Cały wór tych wspaniałości czeka od dziś na WAS:) Czekamy więc na odpowiedzi i liczymy na ciepłe opowieści rodzinne i na żywą dyskusję o DESIGNIE dziecięcym:)Organizatorem konkursu jest GRAAL Marek Przepiórka – HOBBITY.pl
Pełen regulamin konkursu dostępny w siedzibie organizatora i elektronicznie po wysłaniu maila na adres: sklep@hobbity.pl
Pełen regulamin konkursu dostępny w siedzibie organizatora i elektronicznie po wysłaniu maila na adres: sklep@hobbity.pl
Dziękuję za Twój komentarz.
267 komentarzy
Kama 17 grudnia 2014 (18:36)
Kuszą nagrody, oj kuszą :-)
Zastanawiałam się długo, co pisać… Spędzam maksymalnie dużo czasu z dziećmi i mężem. A "rzeczy, które razem robimy długo można wymieniać … Prawie codziennie jemy ze sobą posiłki – śniadania i kolacje obowiązkowo. I tak jest "od zawsze". Popołudniami … różnie bywa – rolki, łyżwy, rowery, zależnie od pogody. Od czasu do czasu chodzimy do kina… Gramy hehe namiętnie farmera i chińczyka. Nasz córka już jako dwulatka czynnie uczestniczyła w wydawaniu królików z banku ;-) I szachy… grają dzieci i mąż. Ogrywają się matują, patują. Sporo w tym emocji i często śmiechu. Szachy "towarzyszą" nam latem na spacerach, kiedy ustawiamy się na wielkiej szachownicy i poruszamy jak określone figury. Niezła zabawa – nawet mnie wciąga :-)
Ogromną rolę w moim życiu odgrywały książki, dlatego i dzieciom zaszczepiam tego bakcyla. Czytaliśmy z męzem w takcie pierwszej ciąży – naszemu synkowi. W czasie drugiej ciąży mieliśmy małego pomocnika, który czytał siostrzyczce swoje książeczki (miał wtedy niecałe 6 lat) Dziś spodziewam się trzeciego dziecka… teraz wieczorkami czytamy na 4 głosy – ja, mąż, trzynastoletni dziś syn i siedmioletnia córka. Te chwile przy książce, wieczorkiem spędzane całą rodzinką są magiczne i wyjątkowe.
Anonimowy 16 grudnia 2014 (20:25)
wiemy, że już po terminie ale z szacunku dla mojego męża dodaje odpowiedź na pierwsze pytanie, pisał on z trasy z delegacji i chyba dlatego pomyliliśmy dni ;) : "Witam
Nasza rodzina spędza wolny czas na wiele sposobów. Jeśli tylko pozwala na to pogoda wychodzimy z domu i jedziemy za miasto do lasu. Jesteśmy mieszkańcami Szczecina, a nasz ulubiony kierunek to Puszcza Bukowa. Ten magiczny teren jest pełen niespodzianek, które wraz z naszymi dziećmi odkrywamy spacerując z wolna. Nieodłączna częścią naszych wypraw jest wspólny posiłek, który jest uprzednio przygotowany przez niezmordowaną Mamę. Wybieramy polankę, lub też specjalne miejsce na ognisko i rozbijamy obóz. Koc a raczej ich mnogość ścielą miejsce naszego popasu po to by najmłodszy zaledwie roczny członek naszej rodziny mógł wyjść ze swojego kabrioletu (wózka) i swobodnie się poruszać. Mama rozkład plastikową zastawę i rozdziela prowiant, a reszta w tym czasie penetruje teren w około centymetr po centymetrze. Rozpoznajemy drzewa, krzewy oraz kwiaty, szukamy śladów bytności zwierzyny leśnej lub po prostu obserwujemy zwierzynę .Las ów pełen jest niespodzianek, tak więc nie można się nudzić, za zwyczaj czasu braknie by odpowiedzieć dzieciom na wszystko o co pytają. Słodki głos Mamy wyrywa nas z błogiego stanu przyglądania się przyrodzie, więc odkładamy naszą ciekawość na boki i siadamy do prowizorycznego stołu. Po posiłku sprzątamy po sobie, niestety nie tylko po sobie. Lasy w dzisiejszych czasach pełne są śmieci staramy się w miarę możliwości oczyszczać miejsca w których jesteśmy, tak by przebywanie w nich było czystą przyjemnością. Gdy wszystko zwinięte pora wracać lecz inną trasą, tak by pokazać, że do jednego punktu wiedzie wiele ścieżek. W drodze powrotnej trwa tak zwane zbieractwo ( dzieci zbierają szyszki patyki kamienie i inne luźno leżące elementy natury ), ma ono wiele celów, miedzy innymi ten, że z drobiazgów zebranych przez dzieci robimy ozdoby, ale to już opowieść o dniach gdy plucha nie pozwala opuścić domu."
pozdrawiamy Aga, Kuba, Pola i Albert agaso-so@tlen.pl
Anonimowy 16 grudnia 2014 (19:22)
Odpowiadam na 1 pytanie.
W każdej wolnej chwili staramy się poświęcać naszemu 6 latkowi czas, a mianowicie, nie będę pewnie oryginalna ale na dobranoc czytamy książki ( sam z resztą się tego domaga:)), wymyślamy różne zabawy typu : gimnastyka np. na dywanie, malowanie farbami , robienie wspólnych ozdób choinkowych czy pieczenie ,to wczoraj pierniczków :).
Staramy się włączać malucha do różnych prac domowych oczywiście zgodnych z jego wiekiem , pomoc tacie przy wbijaniu gwoździa czy mamie przy pieczeniu ( chodzi głównie o drobną pomoc ) synek to baaardzo lubi. Gdy natomiast mamy lato wyjeżdżamy na naszą działkę a tam mamy dla siebie dużo wspaniałego czasu bez telewizji czy komputera. Pozdrawiam, Ela
ellan-p@wp.pl
Anonimowy 16 grudnia 2014 (13:19)
No i nie mojego komentarza z wczoraj, smutno. Ila
Ola Zebra 16 grudnia 2014 (13:10)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Ktoś kiedyś powiedział mi…po co Wam drugie dziecko skoro Franek ma siostrę. Zbliża się zima ale nawet w wielkim mieście, nawet bez gigantycznej gotówki można wspaniale spędzać czas z dzieckiem. Jedyne co nas ogranicza to nasza wyobraźnia. Niech tylko sypnie śniegiem to na placu zabaw będziemy zjeżdżać ze zjeżdżalni, huśtać się, robić orły na śniegu i śmiać się leżąc do góry brzuchami w kombinezonach, obserwując rozgwieżdżone niebo…latem na tym samym placu zabaw, bawimy się w czarownicę lub biegamy na wyścigi wzbudzając powszechną sensację( widzę i zachwycone spojrzenia dzieci i pogardliwe spojrzenia dorosłych…a może pełne zazdrości spojrzenia dorosłych).
Według mnie każda chwila kiedy poświęca się drugiej osobie 100% uwagi scala rodzinę…chodzi o to, żeby czas spędzony wspólnie dawał wszystkim wiele radości…bo przecież można być razem, a jednak obok. Dobrego dnia dla Ciebie
basja 16 grudnia 2014 (10:13)
Nas nic tak nie cementuje jak codzienne zabawy, gotowanie, sprzątanie, wspólne spożywanie posiłków, książki, słuchanie muzyki, spacery, pracę w ogródku, modlitwę, rozmowy,…
Ostatnio naszym ulubionym wspólnym czasem jest tworzenie kroniki domowej, nazwanej na nasz użytek "sercem domu". Na razie uzupełniamy zaległości, każdy ma swoje zadania łącznie z gośćmi, którzy się wpisują do kroniki na bieżąco :)
Pozdrawiamy serdecznie!
Anonimowy 16 grudnia 2014 (09:26)
Chętnie odpowiedziałabym na oba pytania, trudna decyzja… Podzielę się jednak naszą rodzinną tradycją, do której mam duży sentyment. W tym roku policzyłam to dokładnie i okazało się, że … od 20 lat piekę w grudniu pierniki ( a mam trzydzieści kilka ). Dla mnie to szmat czasu i jakaś niewyobrażalna liczba, nie mówiąc już o wspomnieniach. Zaczęłam z przyjaciółką, gdy obie miałyśmy naście lat i tak zrodziła się "świecka tradycja". Od zawsze w całym procesie twórczym uczestniczą dzieci, początkowo młodsze rodzeństwo, dzieci sąsiadów. Potem, gdy wyszłam za mąż dołączyła rodzina męża – jego siostrzeńcy. Tradycja jest tak silna, że jakoś nic do tej pory nie stanęło na przeszkodzie żebyśmy zrezygnowali z dorocznego pierniczenia, bo tak nazywamy tę naszą imprezę. Co roku w listopadzie prawie już dorośli faceci i ci dorośli również pytają: ciociu, kiedy robimy pierniki? Nawet gdy byłam w mocno zaawansowanej ciąży, synek miał się urodzić w Wigilię, dzieciaki nie odpuściły i dom musiał zamienić się w fabrykę pierniczków. Teraz piecze z nami mój 4 letni synek i widzę już, że mam zagwarantowaną trwałość rodzinnej tradycji na kolejne 20 lat:) Pierniki oczywiście rozdajemy, wędrują ze świątecznymi pozdrowieniami w świat. A że stworzyły je dziecięce rączki wyglądają często przedziwnie i zaskakująco, mamy np. ślimaki z przyklejonymi do muszli misiami – żelkami, niedźwiedzia z czerwonym m&m w miejscu oka, kaczkę w peruce z kolorowej posypki…. wyobraźnia nie zna granic
Pozdrawiam z korzennym zapachem pierniczków
Iza
iza484@wp.pl
Anonimowy 16 grudnia 2014 (08:49)
Po prostu być.
Razem.
Ze sobą.
Widzieć się.
Móc usłyszeć.
Dotknąć.
Hiper niespodzianki, super wyjścia czy ekstra zabawki to za mało jeśli się zwyczajnie nie lubimy.
A my dbamy o to, by być znaczyło dla naszych chłopców i dla nas, więcej niż mieć…
marciczka@gazeta.pl
Anna z www.dziecioblog.blogspot.com 16 grudnia 2014 (01:22)
Ja tak dzisiaj jak po ogień. Padł mi ostatnio i komp i dysk – eh kupa złego na jednego. Komputer stacjonarny w piwnicy, gdzie zimno jak na biegunie. Znalazłam super akcję Jest Robótka. Poczytaj tu o niej – rozwali Cię na łopatki (a zwłaszcza opisy podopiecznych): http://jestrobotka.blogspot.de/ Generalnie chodzi o to, że pisze się listy lub wysyła drobiazgi do domu opieki, gdzie fantastyczne babki zajmują się ludźmi z różnymi niepełnosprawnościami. Pomyślałam o Tobie i Bakallandzie, bo tam jest sporo amatorów bakalii. Wiem, że czasu mało, ale dopiero wczoraj się o tej akcji dowiedziałam. Pozdrawiam Obca baba z kanapy
Natalia 15 grudnia 2014 (23:55)
Pytanie nr 1
Najbardziej uwielbiam jedzenie wspólnie posiłków. Córki chętnie też włączają się w ich przygotowywanie. Ponadto chętnie też razem spacerujemy w niedzielne popołudnia, bawimy się i śpiewamy ulubione piosenki naszych córek. Gry planszowe osobiście bardzo lubię, córki dostały swoje pierwsze gry na mikołaja wiec i u nas rodzinne granie występuje;)
pozdrawiam
nataliaa1810@wp.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (23:19)
Wysłałam komentarz okokło 23:30 i nadal go nie ma bo nie został zmoderowany. Czy będzie on brał udział w konkursie? Godzina wysłania była przed 24 a do tej pory nie został zaakceptowany i dodany :(
Dorota
Anonimowy 15 grudnia 2014 (23:13)
Uważam, że design w dziecięcych pokojach jest potrzebny, tak jak i estetyka, ponieważ pozwalają spojrzeć dziecku w uporządkowany sposób na przestrzeń wokół niego i choć z początku nie zdają sobie sprawy z tej harmonii, w której się poruszają, z biegiem czasu zrozumieją jakie miały szczęście żyć w kontakcie ze sztuką, jaką jest projektowanie wnętrz. Dziecko tak jak dorosły ma potrzebę stylu, ale również porządku. I choć rodzicom często wydaje się, że dziecko bałagani i rozrzuca zabawki to jednak jest w tym jakiś sens i płynie z tego nauka dla dziecka. Dobry design sprawi, że dziecko może poruszać się po pokoju swobodnie, a wnętrze zostanie zaprojektowane w sposób racjonalny i znajdzie się w nim wolna przestrzeń do zabawy, dobrze oświetlone miejsce do nauki oraz cichy kąt do odpoczynku. Design prowadzi jednym słowem do opanowania chaosu jaki często można zaobserwować w dziecięcym pokoju.
Magmaja 15 grudnia 2014 (23:08)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Uczestnicząc z nimi w życiu codziennym.Jakże banalne a zarazem proste.To poprzez "te zwykłe codzienne czynności " jak chociażby pomoc dzieci w kuchni – pieczenie ciastek,wspólne przygotowywanie posiłków utrwalaja wspólne więzy rodzinne.Nie zapominjmy,że nasze dzieci są obok nas każdego dnia nie tylko od święta a te chociazby zwykłe czynności wykonywane wspólnie z dzieckiem, choć bardziej czasochłonne niż gdybyśmy wykonywali je sami pomagają nie tylko scalać nasze codzienne, jakże rozbiegane życie rodzinne ale uczą nasze pociechy czerpania radości ze zwykłych rzeczy ale wykonywanych RAZEM z najbliższą osobą.To czasami tylko 15 minut dłużej a nasza pociecha ile może mieć przy okazji radości i nauki z wspólnie spędzonego czasu
.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (23:04)
Odpowiedź na pytanie nr 1
Jestem mamą trzech synów Mati ma 13 lat, Miś 9 lat i Krzyś 6 lat dla mnie scalanie rodziny to bardzo ważny cel w życiu. Pochodzę z domu gdzie dzieci nie miały prawa głosu z
którymi rodzice nie rozmawiali ważniejsze było dla moich rodziców pokazywanie jaką
jesteśmy cudowną rodziną i stwierdzenie ,, co ludzie powiedzą,, niż to czy dzieci mają6
jakieś zmartwienia i czy są szczęśliwe.Wiem jak to boli więc postanowiłam że moja rodzina będzie zupełnie inna. Uwielbiam niedzielne poranki kiedy dzieci przychodzą do naszej sypialni i razem oglądamy film czy bajkę.Z radością słucham kiedy przy obiedzie jeden przez drugiego opowiada swoje wrażenia ze szkoły. LUBIMY BYĆ RAZEM ZE SOBĄ WTEDY CZUJEMY SIĘ BEZPIECZNIE.
Trzech chłopców, trzy różne charaktery, trzy różne zainteresowania ale rodzina jedna. Rodzina, która wiosną wspólnie grabi i sieje warzywa, latem jeździ na rowerach, gra w piłkę i zbiera czereśnie w sadzie i robi soki na zimę. Jesienią ta rodzina bawi się w chowanego w lesie i zbiera grzyby. Zimą robi anioły na śniegu gra w gry planszowe, w piłkarzyki i ogląda na ścianie bajki puszczane ze slajdów. TO JEST MOJE SCALANIE RODZINY KAŻDA WOLNA CHWILA RAZEM JEST NA WAGĘ ZŁOTA. Pozdrawiam
Agnieszka 77
Katarzyna Pawkowska 15 grudnia 2014 (23:03)
No i jednak nie zdążyłam, chyba, ze na Kaszubach jest o 2 min wcześniej… ;)
Katarzyna Pawkowska 15 grudnia 2014 (23:02)
Zobaczyłam, zemoja wczorajsza opowieść się nie dodała, więc ponawiam, ale nie wiem czy zdążę…
A więc nasza 21-miesięczna Zosia ma zbudowany przez nas namiocik – duży pled zawieszony na hula hop z mnóstwem poduch i misów w środku. Zoś w wybranym przez siebie momencie, nauczyła sie brać Mamę i Tatę za rękę (bez względu na to, co akurat robią… ;) ), prowadzi nas do namiotu, kładzie się w środku, otwiera książeczkę i na chybił-trafił pokazuje obrazek, a my tworzymy jej opowiadanie na ten temat. Potem tulimy się, łaskoczemy i bawimy. Zosia sama wymyśliła ten rytuał, choć to niewiarygodne u takiego Malucha, ale rzeczywiście działa i powtarzamy to codziennie – dla wszystkich jest to super miła, rodzinna chwila :))))
Anonimowy 15 grudnia 2014 (23:00)
Po prostu ze soba jestesmy, wspolne powitanie dnia, obiad, zabawy, spacery. dzien i noc. Dajemy dzieciom odczuc ze sa naszym sensem zycia i sobie wzajemnie rowniez. Bo tylko milosc ma sens. Alicja
Jomarowy Świat 15 grudnia 2014 (22:59)
Może się uda rzutem na taśmę zdążyć… Zagapiłam się, że dziś 15. Bardzo lubimy grać i do niedawna graliśmy bardzo często w rodzinne gry, w tym także w karty. Teraz przyznaję, że nie za często, bo trudno nam z 4 dzieciaków to zorganizować. 2 jest jeszcze za mała na takie gry, ale za 2-3 lata jak całą rodziną siądziemy, to będziemy do upadłego grać. Póki co znaleźliśmy w zastępstwie gotowanie i jedzenie :)
Nie umiem bezczynnie siedzieć! Chcę, aby moje dzieci miały piękne wspomnienia i wyrobiły sobie dobre nawyki. Czas posiłków staramy się spędzać razem, rozmawiać, delektować się jedzeniem. 5 minut dłużej przy stole na smakowaniu nowych dań lub na rozmowie – działa cuda. Nie oglądamy tv i okazuje się, że czasu mamy mnóstwo! Bardzo często przygotowuje dania z dziećmi. Nie było to łatwe – uwielbiam porządek. Dzieci w kuchni trochę ten ład zaburzają i wymagało to ode mnie z początku sporej dawki cierpliwości i szacunku do ich pracy! Nie wszystko podczas gotowania z nimi wychodzi po mojej myśli, ale szanuję ich kreatywność i pozwalam im na uwolnienie fantazji. Uczę się od nich! Czas przygotowywania posiłków, to rewelacyjna okazja do zaszczepiania w dzieciach sporej dawki dobra. Gotowanie pobudza WSZYSTKIE ZMYSŁY.
Buziaki :)
Asia K 15 grudnia 2014 (22:59)
2
Pewnie wyrażę wywrotową teorię. DESIGN niekoniecznie. Estetyka tak. Nie trzeba mieć designerskiego krzesła, czy lampy . Ale warto budzić już od dziecka poczucie smaku, estetyki…
Warto unikać kiczu, pstrokatych kolorów… Miszmaszu wzorów, który jest niestety obecny w większości dziecięcych pokoi. Nie tych blogowych,. Ale tych, które odwiedzamy w realnym życiu w domach znajomych… Aż zęby nieraz bolą…
Bo to procentuje. To co wyniesiemy z domu zostaje z nami na zawsze. :-)
Aneta76 15 grudnia 2014 (22:57)
Witaj,
w Green Canoe jak zwykle świetny konkurs z boskimi, uroczymi nagrodami!
Ja odpowiem na drugie pytanie – Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Urządzając pokój dla dziecka trzeba zwrócić uwagę na wygodę i bezpieczeństwo. Nie mniej ważne jest jednak wzornictwo, aby nasze pociechy już od samego początku pracowały nad dobrym gustem. W dziecięcym designie nadal obowiązuje róż dla dziewczynek i błękit oraz granat dla chłopców. Ale coraz częściej pojawiają się modne i bardzo lubiane przeze mnie szarości, które stanowią idealne tło dla innych barw. Ten neutralny kolor idealnie sprawdzi się w każdym wnętrzu. Wybierając meble, a przede wszystkim dodatki trzymam się pewnych reguł. Meble do pokoju dziecięcego kupuję zawsze z jednej kolekcji, a dodatki staram się dobrze dopasować. Uważam, że przy białych – moich ulubionych w pokojach dziecięcych, meblach dobrze sprawdzają się mocniejsze akcenty kolorystyczne, inaczej całość może być mdła. Jeżeli zdecydowałabym się na ciemne, drewniane meble – całość rozjaśniłabym bielą i pastelami. Aby cały pokój był spójny i harmonijny – dodatki, takie jak pościel, poduszkę, rolety, zasłony, a nawet dekoracje dopasowuję kolorami, motywami i wzorami. Lubię w dziecięcych pokojach modne i przede wszystkim praktyczne gadżety, takie jak kolorowe kosze, drewniane skrzynie na kółkach i ozdobne wieszaki. Lubię przedmioty, które ułatwią nam utrzymanie porządku w pokoju. Miękkie fotele i malutkie krzesełka umilą czas naszym dzieciom. W pokoju dziecka spędzamy również i my mnóstwo czasu, więc warto zainwestować w ładny design, choćby po to, żeby umilić sobie codzienność.
Pozdrawiam
Aneta
aneta.majchrzak@wp.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (22:54)
Witam serdecznie,
zazwyczaj cichutko podczytuję ale dziś nieśmiało się wypowiem na temat estetyki i design'u w dziecięcym pokoju:)
Moim zdaniem estetyka w dziecięcym pokoju ma ogromne znaczenie. Dziecko od nas – rodziców uczy się wszystkiego, i naśladując nas wyrabia swój gust, poczucie estetyki, dobry smak. To, między innymi, otoczenie w jakim dorasta nasz Maluch kształtuje jego osobowość, pomaga tworzyć własny styl i rodzi zamiłowanie do tego co piękne.
W dziecięcym pokoju ważny jest umiar, harmonia i przede wszystkim porządek, który dziecko powinno uczyć się utrzymywać od najmłodszych lat – w przeciwnym razie zapanuje haos (nie mylić z twórczym nieładem;)). Naszym, rodziców, zadaniem jest takie zorganizowanie przestrzeni dziecku aby znalazło się w niej miejsce na rozwój pasji/zainteresowań, zabawę i wypoczynek.Powinniśmy także dać dziecku szansę na uczestniczenie w tworzeniu swojego miejsca, poprzez "dorzucanie" ukochanych zabawek (przerażających grających różowych koników-prezentów od Św. Mikołaja ze żłobka – brrr:)) i kolorów (czerwony! kocyk-narzutka na łóżko w pokoju zdominowanym przez kolory natury;) -niekoniecznie grające z gustem mamy czy taty;). W ten sposób dziecko uczy się piękna (szeroko pojętego:) pod naszym rodzicielskim okiem.
Fajnie jeśli możemy pozwolić sobie na "dizajnerskie" dodatki rodem z magazynów wnętrzarskich czy z przestwórów internetu. Jeszcze fajniej gdy takie "gadżety" wykonamy sami albo wspólnie z latoroślą! Ale i bez nich pokój dziecka może, a nawet musi być bezpieczną przystanią, azylem i bajkowym światem naszego Malucha.
Pozdrawiam wszystkich,
Agata
aggi3@wp.pl
Krooliki 15 grudnia 2014 (22:54)
Właściwie każda rzecz, którą robimy razem jest ważna… Ważna dla nas. Dla naszej małej rodziny.
Bo czy nie można powiedzieć tak o grze w Piotrusia? Abo w memo?
Albo wspólnym wygłupianiu się i udawaniu koników? Albo zabawa w statek?
A wspólne spacery, zabawy na placu zabaw, grzybobranie, kopanie piłki?
A wycieczki te dłuższe i te krótkie – odkrywanie wspólne tajemnic i zagadek miasta… Dla dzieci nawet latarnie z płaskorzeźbą są intrygujące, studzienki mogą przyczynić się do ciekawej opowieści.. A ileż ciekawych rzeczy można znaleźć na sianach i dachach starych budynków???
A wyprawa do lasu? Tam roi się całe mnóstwo możliwości… Razem szukamy żuczków, układamy bukiet z jesiennych liści, wypatrujemy dzięciołów i sójek…
A rodzinne czytanie książek ( synek słucha z uwagą, a mała myszka na razie najbardziej pragnie jeść strony ;-) ?
A wspólne robienie kartek świątecznych (ciekawe jak pójdzie nam w tym roku, bo nasza mała Myszka właśnie nauczył się już wstawać i chętnie poprzeszkadza…;-)
A wspólne zakupy i wybieranie najładniejszych marchewek w warzywniaczku?
A potem wymyślanie obiadu, robienie kanapek?
Czas tak szybko ucieka, tyle godzin spędzamy poza domem – że warto razem cieszyć się każdą chwilą… Nawet tą najzwyklejszą…
Jest jeszcze coś co lubimy robić razem… Robimy zdjęcia. Łapiemy uśmiechy, łapiemy wspomnienia. Pierwsze kroki synka, pierwsze święta, wyjazd nad morze, spacer w deszczu, ślimaki na dłoniach, duży brzuch mamy… A teraz czekamy na pierwsze kroki Myszki… Bo kolejne święta tuż tuż…
I potem razem oglądamy te zdjęcia… Przypominamy sobie co robiliśmy, gdzie byliśmy… "Wodzirejem" i głównym opowiadaczem jest Synek. Bierze "swoją księgę" (tak jesteśmy staromodni w tym względzie i wywołujemy zdjęcia) i przegląda stronę po stronie i opowiada… "Patrz Mamo tu ja, buduję zamek z piasku". "A tu jesteśmy w lesie… Patrz zbierałem liście", " O a tu Wy Rodzice…", " a tu ja z Tatą i Babcią"… Możemy tak bez końca.
Wszystko to dzień po dniu buduje naszą rodzinę. Takie bycie razem. Po prostu.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (22:51)
Mamy dwoje małych jeszcze dzieci synka 5,5 roku i niespełna dwuletnia córeczkę, i choć czasami padamy ze zmęczenia, choć prawie rok po przeprowadzce do domu ciągle mamy nierozpakowane kartony, ogródek zrobiony może w 1/3 to:
każdego dnia staramy się wspólnie przygotować i jeść obiad i kolację, a w weekendy również śniadania, (śniadania niestety w tygodniu są w pośpiechu więc różnie bywa), w trakcie wspólnych posiłków rozmawiamy o tym co się wydarzyło, co nas miłego spotkało, o planach, czasami o poważnych a czasami śmiesznych rzeczach. Każdego dnia wieczorem; jednego dnia czytamy dzieciom bajki i choć każdemu czytamy inne bajki ze względu na wiek, to siedzimy razem na kanapie, innego dnia gramy z synkiem w gry planszowe a z córcia np. układamy klocki, czasami mimo różnicy wieku uda się nam razem ułożyć coś z klocków, razem rysujemy przy jednym stole, układamy puzzle. I to są rzeczy ŚWIĘTE każdego dnia. Mamy to szczęście, że prawie zawsze każdego dnia jesteśmy razem, rzadko zdarza się nam rodzicom jakiś wyjazd, kiedy jedno z nas musi zostać samotnie z dziećmi dłużej niż jeden dzień.
I …. często razem śpimy w jednym łóżku, bo dzieci to uwielbiają.
Poza tym niemal każdego dnia w zależności od pory roku, idziemy razem na spacer, na rower, na sanki, kilka dni temu piekliśmy pierniki, potem dekorowaliśmy je, każdy jak umiał.
W listopadzie w przedszkolu syna było zadanie-konkurs – Jesienny zielnik, i tak na spacerach przy okazji zbieraliśmy wszyscy z 1,5 roczną córcia liście, rośliny i owoce jesieni, by potem usiąść i zrobić jesienny zielnik, siedzieliśmy przy stole razem, ale synek zrobił go sam z niewielką moją pomocą (tylko opisy roślin). Był bardzo prosty i zwyczajny.
I… wielka radość; nagroda za zielnik (książka, karmnik dla ptaków), dyplom dla synka i podziękowanie dla mnie, ale najcenniejsze było: mamo jestem szczęśliwy, że zrobiliśmy to razem. Było tylko kilka zielników……
Wszystkim życzę pięknych rodzinnych Świąt
Pozdrawiam
Magda
pkmagdalena@op.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (22:50)
Jestem mamą na pełen etat z córeczką spędzam właściwie cały czas.Więc przez praktycznie cały dzień coś razem robimy.Razem gotujemy,sprzątamy ,zbieramy dary natury na spacerach potem tworzymy z nich obrazy czy figurki.Razem czytamy książeczki układamy proste układanki dostosowane do wieku mojej dwulatki.
Pozdrawiam Mama Justyna i Zosieńka
Anonimowy 15 grudnia 2014 (22:44)
witam,
odp na pierwsze pytanie… właśnie przypomniało mi się że do dzisiaj trwa konkurs. Więc szybko jeszcze napisze.
W naszym przypadku staramy się jak najwięcej spędzać czas z Naszym synkim. Nasz synek bardzo uwielbia pomagać w kuchni, jest to jego najprzyjemniejsze zajęcie. Jak tylko słysze "chodz mamsiu upieczemy ciaśto" to już wiem że nie wykręce się z jego planu. Mój Mały Piekarz jak sam o sobie mówi uwielbia wałkować ciasto, wykrawać ciasteczka, mieszać, przesypywać, przelewać. Na koniec cała kuchna zawsze jest w mące a on zamieniony w małą białą śnieżynke. Jasio bo tak ma na imię synek, jest to mały ludzik który nie lubi przebywać sam, jego wyobraźnia nie pozwala abyśmy nudzili się przy nim. W naszym 26 m mieszkaniu potrafimy bawić się w chowanego, jak i berka chociaż tak naprawdę nie ma nawet się gdzie obrucić :) Jasiu chowa się na naszych oczach i mówi że mamy go szukać chociaż oczywiste jest to gdzie on siedzi w danej chwili. Przy tym, tak się chichra, że trudno go nie znaleźć. Jak ja razem z mężem się chowam to zawsze liczy po swojemu " trzy, sześć, dziewięć, sześć… szukam " tyle wtedy jest radości, ta mała istotka tak się cieszy jak byśmy nie wiadomo co robili. Ten śmiech i radość trzyletniego dziecka jest poprostu piękna…. aż jak to piszę to łzy mi się w oku kręcą, że coś tak pięknego mogło mnie spotkać.
Kolejną sytuacją jaka towarzyszy nam jest to jak założyliśmy akwarium. Jak synek z mężem siadają przed nim i w lepieni w szybę. Opowiadają sobie co się tam dzieje, Jasiu tylko pyta "tato a ta rybka jak się nazywa, a ta a tamta" i słychać tylko molinezja, mieczyk, karaś. "A tato gdzie jest ta moja ulubiona no ta z długimi wąsami" o sumika synku pytasz tak. I tak siedzimy patrzymy, kilkanaście rybek a tyle radości i miłości do innych zwierzątek.
Wieczorem także czytamy bajki, opowiadamy różne historie, A Jasiu tylko wspomnia że chce bajkę o "liku" (wilku), albo o "lulce" (wiewiórce), nie potrafi jeszcze mówić wszystkich słow albo mówi tylko końcówki, porozumiewamy się jakby tajnym szyfrem często zrozumiałym tylko dla nas. I to są te chwile które chciałabym aby trwały wiecznie, aby to się nie zmieniło, aby te małe rączki które przychodzą i obejmują mnie z całej siły zawsze mnie tak obejmowały, aby jak najczęściej mówił do mnie "Koffam Cie mamo", To są chwile, które zapamiętam na zawsze, które życze aby każdy mógł poczuć i przekonać się jak to pięknie mieć kochającą się rodzinę.
Dziękuję za możliwość podzielenia się moimi chwilami spędzonymi z dzieckiem, rodziną. Pozdrawiam i Życzę Wesołyc Świąt
Aneta, karwania@wp.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (22:34)
Odpowiedź na pytanie 1. "W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?"
Pamiętam jak przed wieloma laty,
Opiekował się mną często tata mego taty.
Był to człowiek cierpliwy i bardzo kochany,
Dziadziuś całym sercem wnuczętom oddany.
Piękne wspomnienia w pamięci pielęgnując,
Biorę z niego przykład z dziećmi postępując :)
Pokazuję moim dzieciom ulubione zabawy,
Z ery przed chińszczyzną, bez komercyjnej oprawy.
Kładąc na parapecie miękkie poduszki.
Sadzam na nich czasem moje wesołe maluszki.
Uczymy się gdzie lewa a gdzie prawa jest strona,
Patrząc jak chodzą ludzie, jak rośnie trawka zielona.
Najprostsze gry stają się wyjątkowe,
Gdy są tylko nasze, wymarzone domowe…
Z solnej masy lepimy kosteczki domina,
Rysując kropeczki, nauka się zaczyna.
Liczymy raz jedna raz kropek jest sześć,
Tak można w zabawę matematykę wpleść :)
Sami do chińczyka planszę rysujemy,
Do naszego nastroju ją dostosowujemy.
Czasem jest morska z piratami zbójami,
Czasem ze słoneczkiem tęczą i kucykami.
Zamiast pionków guziczki wybieramy,
Przecież tyle jest ładnych w szufladzie u mamy :)
Wymarzone pluszaki na kartkach rysujemy,
Wybieramy materiał, mamie oddajemy.
Takie zabawki długo się nie nudzą,
Śpią z maluszkami i z nimi się budzą.
Chcę by kiedyś dzieci pamiętały,
Jak z mamą i tatą w krzywe domino grały.
Jak farbek ślady na czole miały,
Jak bawiąc się razem głośno się śmiały.
Uczymy dzieci z rączek korzystania,
Tyle jest im jeszcze do pokazania…
Paluszki nie są tylko do wciskania klawiszy,
Głaskania ekranu i ściskania myszy.
Co mamy w domu wykorzystywać się staramy,
Jak uczył kiedyś dziadziuś kreatywności ich mamy.
Dorota
Anonimowy 15 grudnia 2014 (22:19)
Pytanie pierwsze:
Nasza rodzina ciągle ewoluuje, zmieniają się więc nasze zajęcia. Gdy było nas jeszcze czworo, często zajmowaliśmy się różnymi projektami artystycznymi: nasz ulubiony to robienie domków ze starych kartonów, malowanie ich, urządzanie… zajęcie praktycznie bez końca, bo zawsze można przemalować domek na nowy kolor…
Teraz gdy jest nas pięcioro, a najmłodsza córeczka ma 1,5 roku i oczywiście też chce uczestniczyć w każdym przedsięwzięciu, najlepiej sprawdzają się jak najprostsze pomysły. Takie, żeby każdy mógł znaleźć w nich przyjemność. I najlepiej jeszcze, żeby miały praktyczne zastosowanie. Czyli z lepienia w glinie przerzuciliśmy się na lepienie ciasteczek. Frajda podobna, a na koniec można jeszcze gnieciuchy upiec i zajadać się ciasteczkami. Mniej praktyczne, ale równie wciągające, jest rozsypanie warstwy mąki na stole i rysowanie różnych wzorków, przy okazji można poznawać literki. Generalnie wspólne przygotowywanie posiłków, to bardzo zbliżające zajęcie. Gdy ciężko mi znaleźć zadanie dla córek, pozostaje nieśmiertelne: „to my zrobimy sos do sałatki” i mieszają oliwę z różnymi przyprawami i mają niesamowitą frajdę.
Okazuje się, że najlepsza zabawa jest z rzeczy nieprzeznaczonych do zabawy. Oczywiście jeśli uda nam się pogodzić z pewnym „marnotrawstwem”. Na przykład rolka papieru toaletowego to gwarancja dobrej zabawy: można rozwijać z niego ścieżki, albo sypać „śniegiem” i później w nim się tarzać – och cudowne zajęcie. Później trzeba jeszcze śnieg odgarnąć, ale to już nie jest tak fascynujące zajęcie.
Z bardziej zaawansowanych zajęć lubimy organizować „wernisaż”. Czyli najpierw trzeba „naprodukować” rysunków, później pieczenie ciastek, zawieszanie prac na ścianie, ewentualnie zaproszenie Babci i Dziadka (choć niekoniecznie) i konsumpcja ciastek z podziwianiem prac czyli kwintesencja wernisażu:)
I na koniec moje ulubione zajęcie. Dziewczyny już mnie przejrzały i jak chcą mnie ściągnąć do siebie do pokoju to mówią: „chodź, pobawimy się w sprzątanie”. I trzeba wszystkich zaprowadzić do przedszkola (najmniejsze zabawki idą do żłobka), albo w grubej warstwie pokrywającej podłogę odnaleźć na przykład pieska i odprowadzić go do domu. Zwykłe sprzątanie nie wiedzieć czemu jest zajęciem dezintegrującym rodzinę i uwłaczającym dziecięcej godności. Chyba że mają przyjść goście, wtedy ogarnięcie domu staje się motywującym wyzwaniem dla całej rodziny. W pamięci utkwił mi taki obrazek z komiksu o młodych rodzicach: żona gorączkowo sprząta i mówi do męża: „jeszcze pomyślą, że my tak żyjemy” na to mąż: „Kochanie! Ale my tak żyjemy!” Zawsze gdy kogoś odwiedzamy wydaje mi się, że mają wszystko lepiej ogarnięte od nas, ale może po prostu też sprzątają przed naszym przyjściem.
I na koniec banał, ale nie wiedzieć czemu, nic tak nie scala rodziny jak wspólne spacery, na które obowiązkowo muszą pójść wszyscy, bo inaczej spacer nie jest już tak atrakcyjny.
Pozdrawiam
Agnieszka Dębicka
Anonimowy 15 grudnia 2014 (22:18)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Jak sama nazwa wskazuje, scala się najlepiej klejem, ew. przy pomocy połączeń mechnicznych. Nie, to nie ironia – to zupełnie serio. Jeśli w domu ma się małego majsterkowicza, którego idolem jest Bob Budowniczy, to niewiele rzeczy sprawia taką frajdę jak wyciągnięcie narzędzi taty. Można wtedy poukładać wiertła, np. od małych do dużych albo odwrotnie, można popytać o wszystko, można w końcu zorganizować sklep z kluczami i sprzedawać tacie ten, który akurat jest potrzebny przy rowerze. W razie zepsucia jakiejś zabawki wystarczy odłożyć ją tacie na biurko, a w końcu znajdzie się czas na wyjęcie odpowiedniego kleju i wspólne posklejanie połamanych zabawek drewnianych Vikolem (operacja podwyższonego ryzyka, koniecznie przeprowadzać na jakimś podkładzie ;). A w razie, gdyby tata akurat nie miał nic, do czego przydadzą się gwoździe albo narzędzia albo kleje, to można idąc do przedszkola bawić się w składanie mebli "na niby". Po powrocie za to przesiedzieć cały czas, budując coś nowego z klocków, np. "samolot podwodny i przecwsłoneczny". I choć niektórzy patrzą dziwnie, kiedy 4 letni brzdąc odróżnia klucz do kaset shimano od klucza do konusów, to wspólne majsterkowanie daje naprawdę dużo frajdy!
Zenek
(zenon.i.kielbasa@gmail.com)
Latte House 15 grudnia 2014 (22:18)
Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest potrzebna?
Oczywiście, że TAK. Jako estetka z zamiłowania i z charaktaru staram się wpajać w mojego Synka przekonanie, że miejsce w którym żyjemy i przedmioty którymi się otaczamy tworzą nasz prywatny mały świat. I aby sie w nim czuć dobrze staramy się uczyć wyborów pomiędzy kiczem, a sztuką, pomiędzy brzydotą a pięknem, pomiędzy trwałością, a tak bardzo wszędobylskim "dziadostwem".
Bo o ile ładniejsza, ciekawsza i rozwijająca zmysły młodego człowieka jest np. kolejka wykonana z surowego drewna, z jego ciepłą wręcz fakturą odczuwalną w dłoni od hałaśliwej kolorowej chińskiej tandety, która po niedługim czasie rozleci się na kawałki.
O ile przyjemniej zasypia się w pokoiku ze stonowanymi kolorami, gdzie na ścianie migota ciepłe światło kul, a na półeczkach rządza naturalne materiały niż w pełnym plastikowego krzyku i pozbawionym indywidualności i przytulności pokoju.
Nie unikam kupowania plastikowych zabawek, to pewnie całkiem niemożliwe, ale staram się z tego całego morza produktów wybierac te wartościowe, co uczą i rozwijaja kreatywność.
Dziecko to przecież mały Człowiek, który wszelkimi zmysłami odkrywa świat. I to nasza w tym rola, aby pokazac dziecku możliwości wyboru. I uwrażliwić go na otaczająca przestrzeń. A to na pewno w przyszłości zaprofituje.
Pozdrawiam
Katarzyna z http://lattehouse2012.blogspot.com/
Monika Mróz 15 grudnia 2014 (22:17)
W jaki sposób lubimy być razem? No może zabrzmi to dziwnie – ale właśnie – będąc razem:) Nie ważne czy łaskoczemy się na kanapie, czy odrabiamy z dziećmi lekcje, czy jedziemy na łyżwy, czy może po prostu siedzimy i gawędzimy o wszystkim i o niczym. Wiem, że dla naszych dzieci najważniejsze jest to spojrzenie prosto w oczy, pewność, że ich słuchamy, a nie tylko kiwamy głową patrząc w inną stronę. Bycie razem to dla nas bycie blisko, na wyciągnięcie ręki, na zauważalne mrugnięcie okiem i na wspólny uśmiech, gdy nasza najmłodsza, trzyletnia Paula mówi, że się zakochała:) Lubimy być razem – bardzo:)
Aniadr 15 grudnia 2014 (22:16)
Takie wspaniałe nagrody, to i odpowiedzi mnóstwo.
Nie będę siliła się na oryginalność, tylko w punktach napiszę jak spędzamy razem czas…
– geocaching – odkryliśmy 2 lata temu i zachwyciliśmy się. Gdy tylko jest sposobność wyruszamy na poszukiwanie "skarbów". Dzięki temu odkryliśmy mnóstwo ciekawych miejsc, nawet we własnym mieście, gdzie wydawało się nam widzieliśmy już wszystko. Często to dzieci są lepszymi szperaczami i znajdują skarb przed nami. Towarzyszy temu mnóstwo radości, zachwyty nad znaleziskiem, a czasem irytacja, że się nie udało. Spacer czy wycieczka nie są już nudną przechadzką, ale zyskują cel – dla którego warto czasem iść wiele kilometrów.
– gry miejskie – uwielbiamy !!! Niestety zima, to raczej nie sezon na nie. Ale gdy nadchodzi wiosna wyruszamy na gry rodzinne, terenowe, rowerowe, raz nawet była gra tramwajowa. Gdy uda zająć jakieś punktowane miejsce, jest wielka radość, jeśli nie też cieszymy się z wspólne rozwiązanych zadań i zastanawiamy się co można było zrobić lepiej czy szybciej…
– planszówki – towarzyszą nam od zawsze. Tytuły zmieniają się z wiekiem dzieci. Pod choinką, na urodziny – zawsze wśród prezentów jest gra. Mamy tez zaprzyjaźnione rodziny, z którymi umawiamy się na wspólne granie.
– sport – zimą łyżwy, sanki, narty, a jak jest cieplej rower, rolki, basen i badmington
– górskie wycieczki – za morzem nie przepadamy, a góry lubimy bardzo. Wspólna wspinaczka, pokonywanie trudności, różnych niedogodności to też kształtowanie charakteru.
– rękodzieło – okazuje się, że dla "brzydszej " płci to też super zabawa, ale muszą się przekonać. Razem więc lepimy z gliny, potem wypalamy, lepimy z masy solnej, filcujemy. Tylko do robienia biżuterii trudno namówić synka z tatą.
– w adwencie – chodzimy z lampionami na roraty, celebrujemy kalendarz i wieniec adwentowy i pieczemy pierniczki. Najwięcej zabawy jest z lukrowaniem i dekorowaniem.
– książki – czasem czytamy sobie coś wspólnie na głos, a czasem każdy czyta swoją książkę, ale siedzimy wszyscy razem.
To tyle na razie mi się przypomina…
Gratuluję wspaniałego bloga i życzę wspaniałych, rodzinnych Świąt !
Babeczka z wnętrzem 15 grudnia 2014 (22:14)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
mam w domu energiczną trzylatkę i pociesznego roczniaka. Czas który spędzamy razem jest zazwyczaj głośny i bałaganiarski. :) Ale za słowo honoru obrałam sobie wspólne wieczorne posiłki, podczas których rozmawiamy na temat minionego dnia (na razie tylko z Pchełką :). Rozmawiamy o tym, co w nim było dobre, co złe, o tym co nas śmieszy, co zadziwia. Mnie niezmienne zadziwia świat postrzegany przez dziecko, i fakt, jak odmienny jest od tego odbieranego przez dorosłych. Tłumaczymy sobie zachowania ludzi i liczne sytuacje, które miały miejsce. Uczymy się od siebie nawzajem. To zbliża, i zacieśnia relacje. Może na razie tylko te najprostsze, 'owiane' tą cudowną dziecięcą szczerością i naiwnością, ale to sprawia, że nie mamy przed sobą tajemnic i już teraz staramy się budować fajną i silną rodzinną więź.
Pzdr!
Basia
Anna 15 grudnia 2014 (22:07)
Odpowiedź na pytanie nr 2:
Zdecydowanie tak! W zasadzie zastanawiam się dlaczego miałoby być inaczej. Przecież my sami lubimy piękne wnętrza, dobre wzornictwo, szlachetne materiały, pomysłowe formy. A dzieci? Moje to iwielbiają. Moim zdaniem obcowanie z pięknem wyrabia wdzieciach poczucie estetyki, zamiłowanie do ładnych przedmiotów, czy wręcz sztuki. Przecież dzieci chłoną wszystko.Dlaczego wiec mielibyśmy wystawiać je na obcowanie z brzydotą i tandetą? Sama włożyła dużo serca w stworzenie koncepcji i urządzenie pokoi dziecięcych. Odbierałam kolorystykę, meble, oświetlenie, dekoracje. Cześć sprzętów kupiłam a inne dostały nowe życie (nowy kolor, gałki). Oba pokoje są od siebie rożne ale oba spodobały się lokatorom. Pomysły były konsultowane z dziećmi bo chodziło o to by dobrze się w nich czuły. Do dziś pamietam ten miły dreszcz podniecenia gdy wieźliśmy maluchy z wakacji i po raz pierwszy miały zobaczyć swoje nowe pokoje. I słowa córki: 'mamusiu, mój pokoj jest dużo piękniejszy niż moich marzeniach'. Dla takich chwil warto się wysilać. I przestaje się mieć wątpliwości czy otoczenie dziecka jest dla niego ważne:-)
Pozdrawiam:-)
gosia j 15 grudnia 2014 (22:02)
Postaram się odpowiedzieć na pierwsze pytanie, chociaż padło w trudnym dla mnie momencie. Mam to ogromne szczęście, że jestem z Synkiem w domu od momentu urodzenia aż do teraz, kiedy skończył trzy latka. Towarzyszyłam mu w najważniejszych momentach życia: pierwsze ząbki, kolki, słowa, uśmiech… Obserwowałam Jego rozwój i to, jak szybko się zmienia i przerażało mnie, że mogę cokolwiek pominąć. Wszystko robiliśmy razem do chwili, aż poszedł do przedszkola i dołączył do najmłodszej grupy dzieci. Stanęłam oko w oko z pustką, jaką pozostawił po sobie. Do tej pory wszystko robiliśmy razem: Maluszek przygotowywał ze mną posiłki, włączał pralkę i zmywarkę; bawiliśmy się, godzinami czytaliśmy książeczki i układaliśmy klocki; malowaliśmy i najzwyczajniej w świecie byliśmy ze sobą. Nadszedł moment rozstania – Maluszek do przedszkola, a mama do pracy. I to przerażenie, jak obie poradzimy. A przecież tworzymy fantastyczny duet (trio, Tatuś nie może być pominięty;). Każdy poranek spędzamy razem, chociażby miał trwać trzy minuty. Obiady zawsze jemy razem, chyba że świat rzeczywiście miałby się zawalić… Weekendowe poranki rozpoczynamy od wspólnego wylegiwania się w łóżku, w towarzystwie ulubionych książeczek Synka. Potem przygotowujemy śniadanie, a Malec miesza z werwą ciasto na naleśniki albo jajka na jajecznicę. Chodzimy na zakupy, bawimy się, ćwiczymy razem na siłowni. W każdej najprostszej czynności odnajdujemy się fantastycznie, zbliżają nas one do siebie i sprawiają, że żyć bez siebie nie możemy. Uważam, że sedno naszej bliskości stanowi to, iż staramy się robić razem wszystko to, co tylko możemy. Wczoraj malowaliśmy salon – było dużo śmiechu, radości i… bałaganu, którego moglibyśmy uniknąć, malując sami lub prosząco to kogoś innego. My celebrujemy każdy moment bycia razem. Nawet malutkie dziecko doskonale współistnieje w dorosłym świecie. Z tym, że jest on piękniejszy i bardziej kolorowy, chociaż wymaga o często o wiele więcej uwagi i cierpliwości. Ale uważam, że warto być razem zawsze, kiedy to możliwe. Dzieci szybko dorastają i ich uwagę przyciąga coś innego. Ale jeżeli nauczymy się najzwyklejszego "bycia razem" od początku, to pozostanie z nami na zawsze.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (22:01)
Mamy dwoje małych jeszcze dzieci synka 5,5 roku i niespełna dwuletnia córeczkę, i mimo codziennej gonitwy, choć czasami padamy ze zmęczenia, choć prawie rok po przeprowadzce do domu ciągle mamy nierozpakowane kartony, ogródek zrobiony może w 1/3 to:
każdego dnia staramy się wspólnie przygotować i jeść obiad i kolację, a w weekendy również śniadania, (śniadania niestety w tygodniu są w pośpiechu więc różnie bywa), w trakcie wspólnych posiłków rozmawiamy o tym co się wydarzyło, co nas spotkało, co robiliśmy, o planach, czasami o poważnych a czasami śmiesznych rzeczach. Każdego dnia wieczorem; jednego dnia czytamy dzieciom bajki i choć każdemu czytamy inne bajki ze względu na wiek, to siedzimy razem na kanapie, innego dnia gramy z synkiem w gry planszowe (często bardzo tradycyjne jak Pchełki, Grzybobranie itp) a z córcia np. układamy klocki, czasami mimo różnicy wieku uda się nam razem ułożyć coś z klocków, razem rysujemy przy jednym stole, układamy puzzle. I to są rzeczy ŚWIĘTE, ŚWIĘTE każdego dnia. Mamy to szczęście, że prawie zawsze każdego dnia jesteśmy razem, rzadko zdarza się nam rodzicom jakiś wyjazd, kiedy jedno z nas musi zostać samotnie z dziećmi dłużej niż jeden dzień.
I …. od jakiegoś czasu prawie codziennie razem śpimy w jednym łóżku, bo dzieci to uwielbiają.
Poza tym niemal każdego dnia w zależności od pory roku, idziemy razem na spacer, na rower, na sanki, kilka dni temu piekliśmy pierniki, potem dekorowaliśmy je, każdy jak umiał, powoli kończymy ozdabiać dom na Święta.
W listopadzie w przedszkolu syna było zadanie-konkurs – Jesienny zielnik, i tak na spacerach przy okazji zbieraliśmy wszyscy z 1,5 roczną córcią liście, rośliny i owoce jesieni, by potem usiąść i zrobić jesienny zielnik, siedzieliśmy przy stole razem, ale synek zrobił go sam z niewielką moją pomocą (tylko opisy roślin). Był bardzo prosty i zwyczajny.
I… wielka radość; nagroda za zielnik (książka, karmnik dla ptaków), dyplom dla synka i podziękowanie dla mnie, ale najcenniejsze było: mamo jestem szczęśliwy, że zrobiliśmy to razem. Było tylko kilka zielników……
Wszystkim życzę pięknych rodzinnych Świąt
Pozdrawiam
Magda
pkmagdalena@op.pl
Anna 15 grudnia 2014 (21:55)
Odpowiedź na pytanie nr 2:
Zdecydowanie tak! W zasadzie zastanawiam się dlaczego miałoby być inaczej. Przecież my sami lubimy piękne wnętrza, dobre wzornictwo, szlachetne materiały, pomysłowe formy. A dzieci? Moje to iwielbiają. Moim zdaniem obcowanie z pięknem wyrabia wdzieciach poczucie estetyki, zamiłowanie do ładnych przedmiotów, czy wręcz sztuki. Przecież dzieci chłoną wszystko.Dlaczego wiec mielibyśmy wystawiać je na obcowanie z brzydotą i tandetą? Sama włożyła dużo serca w stworzenie koncepcji i urządzenie pokoi dziecięcych. Odbierałam kolorystykę, meble, oświetlenie, dekoracje. Cześć sprzętów kupiłam a inne dostały nowe życie (nowy kolor, gałki). Oba pokoje są od siebie rożne ale oba spodobały się lokatorom. Pomysły były konsultowane z dziećmi bo chodziło o to by dobrze się w nich czuły. Do dziś pamietam ten miły dreszcz podniecenia gdy wieźliśmy maluchy z wakacji i po raz pierwszy miały zobaczyć swoje nowe pokoje. I słowa córki: 'mamusiu, mój pokoj jest dużo piękniejszy niż moich marzeniach'. Dla takich chwil warto się wysilać. I przestaje się mieć wątpliwości czy otoczenie dziecka jest dla niego ważne:-)
Pozdrawiam:-)
mana.j 15 grudnia 2014 (21:55)
Pytanie o design – tak, zdecydowanie jest potrzebny, ale też nie ma co przesadzać. Dobrze, żeby dzieci od małego były otoczone ładnymi przedmiotami, ale z drugiej strony to tylko dzieci, chcą się swobodnie bawić różnymi zabawkami i zostawiać po sobie bałagan i mają do tego prawo. Nie wyobrażam sobie, żeby pokój dziecka to było sterylne pomieszczenie, jak z magazynów wnętrzarskich.
Anna 15 grudnia 2014 (21:54)
Odpowiedź na pytanie nr 2:
Zdecydowanie tak! W zasadzie zastanawiam się dlaczego miałoby być inaczej. Przecież my sami lubimy piękne wnętrza, dobre wzornictwo, szlachetne materiały, pomysłowe formy. A dzieci? Moje to iwielbiają. Moim zdaniem obcowanie z pięknem wyrabia wdzieciach poczucie estetyki, zamiłowanie do ładnych przedmiotów, czy wręcz sztuki. Przecież dzieci chłoną wszystko.Dlaczego wiec mielibyśmy wystawiać je na obcowanie z brzydotą i tandetą? Sama włożyła dużo serca w stworzenie koncepcji i urządzenie pokoi dziecięcych. Odbierałam kolorystykę, meble, oświetlenie, dekoracje. Cześć sprzętów kupiłam a inne dostały nowe życie (nowy kolor, gałki). Oba pokoje są od siebie rożne ale oba spodobały się lokatorom. Pomysły były konsultowane z dziećmi bo chodziło o to by dobrze się w nich czuły. Do dziś pamietam ten miły dreszcz podniecenia gdy wieźliśmy maluchy z wakacji i po raz pierwszy miały zobaczyć swoje nowe pokoje. I słowa córki: 'mamusiu, mój pokoj jest dużo piękniejszy niż moich marzeniach'. Dla takich chwil warto się wysilać. I przestaje się mieć wątpliwości czy otoczenie dziecka jest dla niego ważne:-)
Pozdrawiam:-)
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:54)
Uważam że estetyka i desing jest istotny nie tylko w pokoju dziecięcym ale też w całym mieszkaniu. Każda najmniejsza rzecz w pokoju dziecięcym musi ze sobą współgrać tworzyć pewnego rodzaju całość a przy tym ma być funkcjonalna. Desing to coś więcej niż moda to coś co daje poczucie bezpieczeństwa, przytulności i schludności w pokoju a estetyka wiadomo ona przekłada się na inne dziedziny naszego życia. W pokoju dziecko musi dobrze się czuć musi go lubić dlatego warto urządzać pokój dziecięcy z gustem dziecka i jego pasjami i być przy tym bardzo kreatywnym bo jak wiadomo dziecko jest najsurowszym sędziom… :)
Pozdrawiam serdecznie,
marta
czahary11@interia.pl
Anna 15 grudnia 2014 (21:54)
Odpowiedź na pytanie nr 2:
Zdecydowanie tak! W zasadzie zastanawiam się dlaczego miałoby być inaczej. Przecież my sami lubimy piękne wnętrza, dobre wzornictwo, szlachetne materiały, pomysłowe formy. A dzieci? Moje to iwielbiają. Moim zdaniem obcowanie z pięknem wyrabia wdzieciach poczucie estetyki, zamiłowanie do ładnych przedmiotów, czy wręcz sztuki. Przecież dzieci chłoną wszystko.Dlaczego wiec mielibyśmy wystawiać je na obcowanie z brzydotą i tandetą? Sama włożyła dużo serca w stworzenie koncepcji i urządzenie pokoi dziecięcych. Odbierałam kolorystykę, meble, oświetlenie, dekoracje. Cześć sprzętów kupiłam a inne dostały nowe życie (nowy kolor, gałki). Oba pokoje są od siebie rożne ale oba spodobały się lokatorom. Pomysły były konsultowane z dziećmi bo chodziło o to by dobrze się w nich czuły. Do dziś pamietam ten miły dreszcz podniecenia gdy wieźliśmy maluchy z wakacji i po raz pierwszy miały zobaczyć swoje nowe pokoje. I słowa córki: 'mamusiu, mój pokoj jest dużo piękniejszy niż moich marzeniach'. Dla takich chwil warto się wysilać. I przestaje się mieć wątpliwości czy otoczenie dziecka jest dla niego ważne:-)
Pozdrawiam:-)
Anna 15 grudnia 2014 (21:52)
Odpowiedź na pytanie nr 2:
Zdecydowanie tak! W zasadzie zastanawiam się dlaczego miałoby być inaczej. Przecież my sami lubimy piękne wnętrza, dobre wzornictwo, szlachetne materiały, pomysłowe formy. A dzieci? Moje to iwielbiają. Moim zdaniem obcowanie z pięknem wyrabia wdzieciach poczucie estetyki, zamiłowanie do ładnych przedmiotów, czy wręcz sztuki. Przecież dzieci chłoną wszystko.Dlaczego wiec mielibyśmy wystawiać je na obcowanie z brzydotą i tandetą? Sama włożyła dużo serca w stworzenie koncepcji i urządzenie pokoi dziecięcych. Odbierałam kolorystykę, meble, oświetlenie, dekoracje. Cześć sprzętów kupiłam a inne dostały nowe życie (nowy kolor, gałki). Oba pokoje są od siebie rożne ale oba spodobały się lokatorom. Pomysły były konsultowane z dziećmi bo chodziło o to by dobrze się w nich czuły. Do dziś pamietam ten miły dreszcz podniecenia gdy wieźliśmy maluchy z wakacji i po raz pierwszy miały zobaczyć swoje nowe pokoje. I słowa córki: 'mamusiu, mój pokoj jest dużo piękniejszy niż moich marzeniach'. Dla takich chwil warto się wysilać. I przestaje się mieć wątpliwości czy otoczenie dziecka jest dla niego ważne:-)
Pozdrawiam:-)
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:50)
Na pytanie 1
U nas po całym tygodniu obowiązków związanych z przedszkolem, szkołą, pracą i domowymi obowiązkami sobota najczęściej jest inna a wygląda następująco : Po sobotnim poranku , który chyba u wszystkich wygląda podobnie czyli: ciężka pobudka, śniadanie, zakupy, sprzątanie i obiad a każdy z osobna lata czyniąc swoje obowiązki , u nas przychodzi czas na wspólnym spędzaniu reszty dnia. W ostatnią sobotę nasze wspólne chwile rozpoczeliśmy od gier, które zawsze nam dają dużo radości i wspólnej zabawy. Graliśmy w te gry planszowe itp. ale i w te wirtualne rywalizując ze sobą, tańcząc i uprawiając różne dyscypliny sportowe począwszy od kręgli kończywszy na boksie . Gdy już wszyscy mieliśmy dość przyszedł czas na kolacje i wtedy mamy burze mózgów co jemy. Tym razem padło na naleśniki. I wspólnie zajeliśmy kuchnie najpierw przygotowując ciasto, później je smażąc i przekładając najlepszymi na świecie śliwkowymi powidłami, parząc zimową herbatkę z imbirem i zajadając je ze smakiem przy wspólnym stole. Tylko mycie naczyń losowaliśmy dla jednej osoby . A na sam wieczór postanowiliśmy oglądnąć wszyscy „Expres polarny” stara bajka ale bardzo lubiana przez nas, która przenosi nas powoli w świąteczny klimat , który już powoli czuć w naszym domu. Taki wspólny czas jest ważny dla każdej rodziny i powinniśmy zawsze go znaleźć mimo wszystko.
Pozdrawiam krisuuu@interia.pl
paula pearls 15 grudnia 2014 (21:50)
hej
Jestem mama 3,5 letniej Nikolci. Na wiosnę pojawi się kolejny potomek rodziny. Wraz z mężem uwielbiamy razem z córeczką spędzać czas. Często układamy puzzle, rysujemy obrazki, lepimy figurki z ciastoliny itp. Chętnie bawimy sie z Nikolą lalkami czy " zjadamy" to co córa ugotuje nam na swojej zabawkowej kuchni. Z obecnych prezentów świątecznych Niki dostanie też swoje pierwsze prawdziwe gry planszowe. Sama jestem ciekawa jak wypadnie nam ta wspólna zabawa:)
A gdy przyjdzie lato całą rodzina pojedziemy na działkę na wieś. Tam zabaw nie ma końca. Od wycieczek rowerowych i spacerów, przez zabawę w piaskownicy czy też wspólne prace takie jak sadzenie roślin, podlewanie ich, zwiedzanie zagród ze zwierzętami czy zbieranie owoców sezonowych.
Przed nami za chwilę nowy rok. Czekam na niego z nadzieją. Nadzieją, pierwsze wspólne mieszkanko, na synka, który ma sie urodzić i na wiele dobrych chwil. Mam nadzieje, że rodzeństwo bardzo sie pokocha. A ja będę miała wciąż tyle czasu dla swoich dzieci co obecnie
pozdrawiam
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:40)
Chętnie odpowiedziałabym na oba pytania, trudna decyzja… Podzielę się jednak naszą rodzinną tradycją, do której mam duży sentyment. W tym roku policzyłam to dokładnie i okazało się, że … od 20 lat piekę w grudniu pierniki ( a mam trzydzieści kilka ). Dla mnie to szmat czasu i jakaś niewyobrażalna liczba, nie mówiąc już o wspomnieniach. Zaczęłam z przyjaciółką, gdy obie miałyśmy naście lat i tak zrodziła się "świecka tradycja". Od zawsze w całym procesie twórczym uczestniczą dzieci, początkowo młodsze rodzeństwo, dzieci sąsiadów. Potem, gdy wyszłam za mąż dołączyła rodzina męża – jego siostrzeńcy. Tradycja jest tak silna, że jakoś nic do tej pory nie stanęło na przeszkodzie żebyśmy zrezygnowali z dorocznego pierniczenia, bo tak nazywamy tę naszą imprezę. Co roku w listopadzie prawie już dorośli faceci i ci dorośli również pytają: ciociu, kiedy robimy pierniki? Nawet gdy byłam w mocno zaawansowanej ciąży, synek miał się urodzić w Wigilię, dzieciaki nie odpuściły i dom musiał zamienić się w fabrykę pierniczków. Teraz piecze z nami mój 4 letni synek i widzę już, że mam zagwarantowaną trwałość rodzinnej tradycji na kolejne 20 lat:) Pierniki oczywiście rozdajemy, wędrują ze świątecznymi pozdrowieniami w świat. A że stworzyły je dziecięce rączki wyglądają często przedziwnie i zaskakująco, mamy np. ślimaki z przyklejonymi do muszli misiami – żelkami, niedźwiedzia z czerwonym m&m w miejscu oka, kaczkę w peruce z kolorowej posypki…. wyobraźnia nie zna granic
Pozdrawiam z korzennym zapachem pierniczków
Iza
iza484@wp.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:40)
design- naturliś….ale po nauczce z wyborem tapety synusiowi raczej planuemy wspólne kreowanie ich czterech ścian…dodatkowym utrudnieniem jest pomieszanie płci- w jednym pokoju damsko- męski zestaw..jak na razie obyło się bez kontuzji
wspólny czas?- wpólne odrabianie lekcji, granie oczywiście w planszówki- nowe zamówione u Gwizdora, już nie mogę się doczekać, robienie czegoś z niczego, wspólne czytanie- każdy swoje, ale razem, szaleństwo z psem- zastanawiam się kto bardziej szalony- skundlony pudel czy nasza rodzinka…bywa, ze gotujemy, pieczemy….staramy się łapać chwile, trochę bardziej trochę mniej wspólne- częściej z mamą, bo ona jest częściej….za to z tatą najlepiej ekstremalne szaleństwa w domowych zapasach, łyżwy,żagle…..pozdrawiam bardzo serdecznie…dawno nie odzywałam się, choć zaglądam jak zawsze z ogromną radością i staram się chłonąć każdą chwilę z Tobą wirtualnie…całuski świątecznedla calej Rodzinki, a dla Leosia moc radości i pisku szczęścia….dodzia
dorota.wyczynska@poczta.onet.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:40)
Moja odpowiedź na pytanie 1: scalanie budowanie relacji to nie tylko kwestia spdzania wspólnie czasu ale to jak efektywnie go spędzamy a wszystko zależy od pory roku, dnia, sytuacji i naszego samopoczucia. do tego nic na siłę. Kiedy moje córeczki się super bawią razem to nie przeszkadzam i nie wyskakuje z grą, kiedy są senne to nie omawiamy całego dnia itd. ale kiedy wszyscy razem sie umówimy i robimy cos wspólnie to wtedy na 100% bez telefonów itd.Czasami jest to cały dzień a czasami 10 minut spędzone w ciszy w trdnym momencie jest cenniejsze …
Aga P.
Look Beauty 15 grudnia 2014 (21:36)
W wszelaki możliwy sposób a tych sposobów jest pewnie tyle ile jest rodziców:) Dla nasz ważna jest obecność i bliskość uważam że choćby poleżenie z dziećmi bez słowa w uścisku bardzo dużo daje bo przecież właśnie ta bliskość scala i pomaga zachować więzi emocjonalne z dzieckiem jak najdłużej dla mnie jako rodzica ta właśnie więź jest bardzo ważna. Wszelkie formy rozrywkowe uwielbiam ale to uwielbiam pieczenie ciasteczek razem mimo że kuchnia wygląda jak po wojnie ile jest przy tym śmiechu, rozmów i wyczekiwania na efekty nie wspomnę już o zapachu. Bardzo lubimy tez spacery pokazywanie lekcji przyrody tak namacalnie, bo przecież 7 latka nie potrafi wszystkiego sobie wyobrazić:) I gra która jest obowiązkowa raz w tygodniu. Mam dwie dziewczynki w wieku 7 i 13 lat więc różnica jest duża i problemy dziecięce tez inne. Wymyśliłam taką grę "Dlaczego, sto pytań…" zadajemy sobie nawzajem po 10 pytań i tylko 3 razy możemy dopytać dlaczego. a pytania są typu : co zezłościło Cię najbardziej w tym tygodniu, czym sprawiłam Ci największą przykrość itp…. I to naprawdę procentuję pomaga mi jako mamie dowiedzieć się więcej o problemach dzieci, szczególnie nastolatki gdzie już trzeba pozostawić dziecku trochę wolną rękę. Czasami się zdarza że słyszę po przyjściu ze szkoły mamo zagramy w dlaczego sto pytań. I uważam że nas scala wspólne bycie razem, ten czas który mamy dla siebie nawzajem i miłe słowo które jest tak ważne dla każdego człowieka nie tylko dziecka. Czasami poranna herbata na balkonie przy słuchaniu ptasiej symfonii potrafi zdziałać cuda:) Pozdrawiam :)
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:36)
ad. 2
W pierwszej chwili odpowiedź, która się nasuwa jest jak najbardziej twierdząca, ba w przypadku estetyki wydaje się być oczywista ale postanowiłam podejść do tematu nieco inaczej. Mianowicie z racji tego, iż już wkrótce mam nadzieję stać z mężem przed tym jak się okazuje trudnym wyzwaniem w postaci urządzenia pokoju dziecka, zapytałam męża jakby odpowiedział na to pytanie. W rezultacie wywiązała nam się mała dyskusja, i postanowiłam podzielić się naszymi spostrzeżeniami;)
Żyjemy w czasach, w których konsumpcjonizm zdaje się królować. Niestety często okazuje się, że jeśli wiemy czego chcemy i potrzebujemy to wcale nie jest łatwo z całej tej puli różnych produktów z różnych mniejszych i większych sklepów, dostać to czego szukamy. Ilość nie przekłada się na jakość. Jeśli nagle znajdzie się produkt oryginalny, dobrze wykonany, żeby nie powiedzieć dizejnerowski to my jesteśmy na tak. Tylko, że przeglądając ofertę design wnętrz mam wrażenie, że bardziej im to zimnej nowoczesności niż beztroskiej sielanki, która bardziej pasuje do dzieciństwa…
Oboje z mężem mamy niestety raczej kiepskie wspomnienia "naszych" pokoi dziecięcych. Ja nie miałam go wcale, a u męża stał regał, który zajmował całą wielką ścianę i w którym rodzice trzymali ręczniki, pościel i całą masę mało interesujących rzeczy z perspektywy kilkulatka. Ale czy ten brak idealnej przestrzeni, która byłaby naszym miejscem nauki, snu i zabawy wpłynął negatywnie na naszą wyobraźnię lub wrażliwość na piękno?
Mam koleżankę. Mieszka z mężem i dwójką córek w bloku. Mają dwa pokoje. Zabawki oczywiście można znaleźć wszędzie, a dziewczynki najchętniej przebywają (bawią się, rysują, czytają itp) w pokoju rodziców, który jednocześnie jest ich sypialnią i pokojem dziennym. Pokój dziewczynek urządzany był przy ich aktywnym udziale (wybierały np kolor farby na ściany). Ile jest takich rodzin, w których dzieciaki albo nie mają swoich własnych pokoi albo nawet mając i tak rzadko w nich przebywają bo chcą być blisko rodziców i innych domowników?
No właśnie chcą być blisko i chcą z nimi spędzać czas, i to jest chyba ważniejsze i bardziej potrzebne niż design i estetyka.. bo o ile brak własnego pokoju dziecko wybaczy to straconego czasu nie odzyskamy…
ta taka moja mam nadzieję trochę przewrotna odpowiedź;)
pozdrawiam
Dorota S.
justyna kurek 15 grudnia 2014 (21:30)
Kiedyś namiętnie graliśmy rodzinnie w "Chińczyka". Wieczornym rytuałem było czytanie przed snem, wspólnie przeczytaliśmy wszystkie Muminki, Mikołajki, 7 części Harrego Pottera. Dziś już raczej Osadnicy, Czarne Historie i Scrabble .Starsze dzieci czytają same, ale chętnie przysłuchują się lekturom najmłodszej siostry. Niedzielne poranki w piżamach przy wspólnym leniwym śniadaniu i tysiące przegadanych wieczorów z kubkiem gorącej herbaty w ręku na kanapie, która musi pomieścić naszą szóstkę. Rozmawiamy, rozmawiamy, rozmawiamy: o szkole, o życiu, o marzeniach, o tym ,co nas boli ,rozśmiesza i wzrusza. Dajemy sobie wspólnie bliskość, czas i uwagę, której nie zakłóca brzęczący w tle telewizor. Po prostu jesteśmy ze sobą. Celebrujemy wspólnie spędzane chwile. Kiedy 2,5-letnia Lena przysypia wtulona w 20-letniego brata, marzę wbrew fizyce i rozsądkowi, żeby czas stanął w miejscu…
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:27)
To co łączy ludzi to wspólne pasje. W mojej rodzinie jest to pływanie. Nie ma nic piękniejszego niż robić to co się kocha, z tymi których się kocha.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:23)
To co najbardziej łączy to wspólne pasje. W mojej rodzinie jest to pływanie. Nie ma nic piękniejszego niż robić to co się kocha, z tymi których się kocha.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:09)
Moja 4 córcia uwielbia gdy razem coś pieczemy. Przesypywanie mąki, mieszanie to jej ulubione zadania. Na koniec zabawy jest oczywiście deszcz z mąki, czyli cały cały stół pokryty jest mąką. Na święta zawsze pieczemy pierniczki, a córcia ozdabia aniołki, gwiazdki i serduszka. Nagrody w konkursie jak marzenie.
Pozdrawiamy Monika i Tatianka
m.mossak@poczta.fm
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:08)
Jak pracująca na pełny etat mama wraz z pracującym na pełny etat tatą spędzają wolny czas ze swoimi synami…?Każdy dzień jest z zasady inny…inna pogoda, inny nastrój, inne humorki synów, ale jedno jest niezmienne- każdego dnia wszyscy chcą po ciężkim dniu zjeść coś dobrego: obiad, poświeczorek, moze jakiś deser…I to właśnie wokół wspólnych posiłköw rozgrywa się najważniejsza zabawa.
Mama dociera do domu zazwyczaj ostatnia.
Obładowana siatami…
Synowie tylko czekają żeby zacząć rozpakowywanie- jest to wstęp do zabawy właściwej:)
Po tym etapie, następuje faza właściwa.
Mąż i tata na pozycji…porządkowego i obserwatora, w pełnej gotowości do ogarnięcia tego, co zbroją mali kucharze:)
Mama na pozycji głównodowodzàcego, starszy syn ( 4 lata) w fartuchu, na krześle stoi i czeka w lużką w ręku, w pełnej gotowości do mieszania, a czasem tez walkuje, wyrabia oddzielne kawałki ciasta na pizzę, robi swoje babeczki, młodszy 1,5), który dzielnie walczy o swą pozycję w stadzie- wyrywa, pociąga, rozsypuje, wylewa…a na koniec degustuje, wyjadą z miski i oblizuje łyżki….przy tym zawsze nas rozbawia do lez i zapewnia tacie zajęcie w łazience po gotowanie;)
Włączamy przy tym radio, słuchamy muzyki, śpiewamy, wygłupiamy sie…potem zmywamy, wycieramy i czekamy aż ciasto wyrośnie, mięso sie upiecze, zupa ugotuje.
A potem to już tylko wspólny posiłek i ochy i achy jakie to pyszności zrobiliśmy:)
Żadnego wymuszanie, pełna swoboda i szaleństwo.Wszystko, co sie rozsypue albo rozleje da sie wyczyścić a dzieci umyć.
A to tata zawsze sprząta:)Podział w pełni sprawiedliwy i wszystkie strony zadawala:)
Mam w domu samych facetów i chce ich dobrze wychować na radzących sobie mężczyzn.
A czym skorupka za młodu nasiąknie….:)
Także polecam tę formę spędzania wolnego czasu. Każdy jest zadowolony, dla mnie gotowanie to sama przyjemność, mąż zawsze ma coś pysznego na obiad a starszy synek wie już, ze do zupy koniecznie do smaku dodać trzeba ziele angielskie i liść laurowy:)
Pozdrawiam,
" ugotowana" mamuśka Agnieszka
Aga1982@onet.eu
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:08)
Chętnie odpowiedziałabym na oba pytania, trudna decyzja… Podzielę się jednak naszą rodzinną tradycją, do której mam duży sentyment. W tym roku policzyłam to dokładnie i okazało się, że … od 20 lat piekę w grudniu pierniki ( a mam trzydzieści kilka ). Dla mnie to szmat czasu i jakaś niewyobrażalna liczba, nie mówiąc już o wspomnieniach. Zaczęłam z przyjaciółką, gdy obie miałyśmy naście lat i tak zrodziła się "świecka tradycja". Od zawsze w całym procesie twórczym uczestniczą dzieci, początkowo młodsze rodzeństwo, dzieci sąsiadów. Potem, gdy wyszłam za mąż dołączyła rodzina męża – jego siostrzeńcy. Tradycja jest tak silna, że jakoś nic do tej pory nie stanęło na przeszkodzie żebyśmy zrezygnowali z dorocznego pierniczenia, bo tak nazywamy tę naszą imprezę. Co roku w listopadzie prawie już dorośli faceci i ci dorośli również pytają: ciociu, kiedy robimy pierniki? Nawet gdy byłam w mocno zaawansowanej ciąży, synek miał się urodzić w Wigilię, dzieciaki nie odpuściły i dom musiał zamienić się w fabrykę pierniczków. Teraz piecze z nami mój 4 letni synek i widzę już, że mam zagwarantowaną trwałość rodzinnej tradycji na kolejne 20 lat:) Pierniki oczywiście rozdajemy, wędrują ze świątecznymi pozdrowieniami w świat. A że stworzyły je dziecięce rączki wyglądają często przedziwnie i zaskakująco, mamy np. ślimaki z przyklejonymi do muszli misiami – żelkami, niedźwiedzia z czerwonym m&m w miejscu oka, kaczkę w peruce z kolorowej posypki…. wyobraźnia nie zna granic
Pozdrawiam z korzennym zapachem pierniczków
Iza
iza484@wp.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (20:58)
ad 2.
W pierwszej chwili odpowiedź, która mi się nasuwa jest jak najbardziej twierdząca, nawet ba w przypadku estetyki wydaje się być oczywista. Jednak z racji, iż już wkrótce mam nadzieję stać z mężem przed tym trudnym jak się okazuje wyzwaniem jak urządzić pokój dziecka zapytałam go jak by odpowiedział na to pytanie i w rezultacie wywiązała nam się całkiem niezła dyskusja, zatem podzielę się naszymi spostrzeżeniami;)
Żyjemy w trudnych czasach bo w czasach gdzie konsumpcjonizm zdaje się z każdej strony nas zalewać, niestety ilość nie przekłada się na jakość i dodatkowo jeśli wiemy czego chcemy to nagle okazuje się, że w puli wielu produktów przeróżnych sklepów tak naprawdę nie ma tego co chcemy/potrzebujemy, i w takim przypadku jeśli trafia się coś oryginalnego ale z praktycznym zastosowaniem i dobrym wykonaniem to jesteśmy na tak dla design; może jest to nasze mylne wrażenie ale niestety design we wnętrzach, który nam się proponuje pachnie do przesady zimną nowoczesnością a nie sielankową beztroską bardziej pasującą do dzieciństwa;
Oboje niestety mamy raczej kiepskie wspomnienia "naszych" pokoi dziecięcych (ja nie miałam go wcale,a u męża stał regał na całej ścianie, w którym rodzice trzymali ręczniki, pościel i całą masę mało interesujących rzeczy dla kilkulatka) ale czy to znaczy że jesteśmy miej wrażliwi? mamy kiepską wyobraźnię?
koleżanka mieszka z mężem w bloku, mają dwa pokoje i dwie córki, w całym mieszkaniu można znaleźć zabawki, dziewczynki najchętniej przebywają w pokoju rodziców, który jest również pokojem dziennym; ileż jest takich rodzin, w których dzieciaki nie maja swoich pokoi albo w których i tak mało przebywają, nawet jak w przypadku koleżanki ,pomagały w jego urządzaniu (choćby w wyborze koloru farby na ścianach)?
Zatem design i estetyce w pokojach dziecięcych nie mówimy nie, to kwestia zrozumienia potrzeb dziecka, poznania jego zdania i marzeń, skonfrontowana z możliwościami ich realizacji przez rodziców.
Ważniejsze od design i estetyki w pokojach dziecięcych jest chyba wspólne spędzanie czasu z dziećmi… nawet brakuje pokoju można wybaczyć ale straconego czasu nie odzyskamy…
pozdrawiam
Dorota S.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (21:54)
myślałam, że ten komentarz się nie zapisał i wysłałam w rezultacie chyba jeszcze raz odpowiedź za co z góry przepraszam;(
pozdrawiam
Dorota S.
Ciocia Marcia 15 grudnia 2014 (20:50)
Pytanie nr 1: Choć nie mam własnych dzieci to spędzam czas z 4 pociech mojego rodzeństwa – Zuzia, Rozalka, Julek i Zbyś – jako kochana ciocia – nie ma, co dyskryminować cioć:P … my w ogóle jako wielka rodzina jesteśmy scaleni do cna:) Mamy wiele tradycji, ale że święta napiszę o nich: wchodzimy razem na najwyższą górę w naszej miejscowości i puszczamy listy do Mikołaja za pomocą zapalonych lampionów (WSZYSCY), pieczemy razem pierniki z rodzinnego przepisu, dom wtedy dosłownie zamienia się w pachnącą piekarnię, robimy kulig z grzańcem(dla dorosłych:) i pochodniami, a w Wigilię muzykujemy na całego bo rodzinka artystyczna cała, a w Boże Narodzenie jedziemy całą rodzinką na plażę – się wyszumieć:) Pozdrawiem
Dorota 15 grudnia 2014 (20:35)
Ja postanowiłam odpowiedzieć na drugie pytanie, a to dlatego, że w zeszłym tygodniu zakończyliśmy mały remont pokoju moich córek. Czy design i estetyka w pokoju dziecięcym są potrzebne? Oczywiście. Jeżeli komuś się wydaje, że dzieci nie widzą ładu, porządku, spójności przedmiotów, eleganckich dodatków to jest w błędzie. Dziecko najwyżej nie potrafi czegoś nazwać, ale dokładnie wyczuje to co ładne, przyjemne, a nawet co jest dobrej jakości, po prostu porządne. Oczywiście ogromna rola rodziców żeby nauczyć dziecko utrzymywania czystości, czy pomoc w organizacji pokoiku, żeby było również funkcjonalnie i wygodnie.
Moje córki mają 5 i 7 lat, mają wspólny pokój. Postanowiliśmy pozwolić im na własne decyzje, same wybrały kolor farb na ściany i dekoracje, jedna uwielbia niebieski, druga różowy, ponieważ w połączeniu te kolory dają fiolet, więc taki mają na ścianach, to znaczy jasny fiolet. Najtrudniej mi zapanować nad nadmiarem rzeczy w ich pokoju, ich twórczości własnej i wszelkich nowości, które ciągle przybywają, po Bożym Narodzeniu trzeba na nowo przeorganizować zawartość półek.
Pozdrawiam
Anonimowy 15 grudnia 2014 (20:32)
Mam ja w domu jedno dziecię,
drugie będzie wnet na świecie.
I choć nie jest przyznać miło,
to nie zawsze łatwo było.
Wspólny czas beztroskim bywa,
ale także mroki skrywa.
Bo gdy dziecko wpadnie w ryki,
wrzask, histerię, głośne krzyki,
każdy rodzić, choćby święty,
jest do trzewi swych przejęty.
I nie zawsze łatwo wtedy
wyjść z uśmiechem z takiej biedy.
Lecz gdy kłótnia zażegnana,
z łez twarz dziecka wycierana,
wówczas pora się zaczyna,
co ma swój niezwykły klimat.
Czas wygłupów, pląsów wszelkich,
śmiechów, chichów, żartów wielkich,
wspólnych śpiewów, pisków wspólnych,
skoków, tańców, min przeróżnych.
Więc gdy miałam za zadanie,
odpowiedzieć na pytanie,
jak spędzamy czas z rodziną,
jak nam chwile wspólne płyną,
wtedy sobie pomyślałam,
że to bieda ludzi scala,
ale także radość szczera,
serca nasze wciąż rozwiera!
I choć miło jest malować,
grać w kometkę, spacerować,
nic nie złączy nas ze sobą,
tak jak śmiech i łzy to robią!
Magda & Przemek & Władek & ?
Anonimowy 15 grudnia 2014 (20:22)
zocha 150 witajcie :) jestem jedyną kobietką w naszej czwórce i prawdopodobnie nasze ulubione spędzanie czasu może Was zaskoczyć ze względu na przewagę mężczyzn – najweselej spędzamy czas podczas wspólnego karaoke. odpalamy "Przeboje Rybi Mini Mini" i każdy po kolei chwyta za mikrofon. Nasi synkowie w wieku 3 i 4,5 roku wesoło kicają po salonie wyśpiewując znane piosenki. Zabawa jest przednia, a Maluchy swoim entuzjazmem zarażają pojawiających się w domu gości – nie jedna imprezka zakończyła się właśnie wspólnym śpiewaniem i tańcami, i nikt nie patrzy w metrykę… :)
Karolina Nowak 15 grudnia 2014 (20:08)
Odpowiem na pyt. 1
To pytanie dla mnie bardzo na czasie. Ostatnio moja rodzina została wystawiona na ciężką próbę, przezywając osobistą tragedię. Zmarła moja ukochana Babcia, najukochańsza Prababcia dla moich dzieci. Wszyscy bardzo to przeżywamy… To co się stało skłoniło mnie do osobistych refleksji . Jak ważne w rodzinach jest okazywanie sobie miłości, serdeczności , porozumienia..Potem nie można czasu cofnąć..Na szczęście w naszym przypadku czas ,który jako rodzina poświęcamy dzieciom procentuje. Wiedza,że zawsze moga na nas liczyć. Nie tworzymy jakiś specjalnych otoczek , po prostu jesteśmy ze sobą.Zawsze staramy się znależć czas na rozmowę (choćby krótką) oraz zabawę. Tak też było w przypadku mnie i mojego brata. Mielismy szczęśliwe dzieciństwo. Babcia , która odeszła nauczyła nas jak kochać i dawać dobro innym. Jak ważne są wartości rodzinne i troska o najbliższych. Potem tę naukę przenieśliśmy na swoje dzieci. Wszystko to scala nie tylko więzi rodziców z dziećmi ale także całą rodzinę. Aby pózniej , gdy kogoś z nas zabraknie nie wyrzucać sobie ,że czegoś nie zrobiliśmy lub mozna było zrobić inaczej…
Pozdrawiam.Karolina
Pliszka 15 grudnia 2014 (20:08)
Jeden. Jak scalamy… Może zabrzmię niecukierkowo – ale nie orbitujemy wokół naszego czteroletniego Skrzata, nie poświęcamy mu każdej wolnej chwili, nie nadskakujemy… my, rodzice mamy swoje hobby, swoje światy – powolutku, pomalutku pozwalamy mu się jednak w nie włączać, jednak nic na siłę, bez nacisków. Oczywiście są gry i wygłupy, ale oprócz dziecięcego wymiaru nasz syn powoli zaczyna czuć się też integralną częścią tego naszego, dorosłego, budowanego przecież na długo przed nim, uniwersum. A my cieszymy się zaszczepiając w nim nasze pasje.
Bo w scaleniu nie chodzi o to, by pozbyć się samego siebie na rzecz małego Przybysza, wskoczyć bez trzymanki w świat zabawek i wycinanek. Świat dorosłych i dzieci musi się przecinać ze sobą, współgrać, dopełniać – wtedy i dzieci i rodzice są szczęśliwi. A szczęśliwa rodzina to scalona rodzina.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (19:10)
Droga Asiu, oto jak spędzamy wspólnie czas, moje dzieci, mąż i ja:)
TAŃCUJEMY, RYSUJEMY,
GOTUJEMY I PIECZEMY.
WYCINAMY, OZDABIAMY,
DZIKIE HARCE UPRAWIAMY!
PIĘKNIE GRAMY I ŚPIEWAMY,
(OD SĄSIADÓW ZGODĘ MAMY !:))
A JAK SIŁY Z NAS "ULECĄ"
TO CZYTAMY PRZED SNEM NIECO!
Serdeczne pozdrawiamy z Trójmiasta – Hania i reszta urwisów:))
hhojnacka@wp.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (18:53)
Witam,
jesteśmy trzy-osobową rodziną i wśród nas jest jeden mały 2,5 letni Mikołaj będący wulkanem energii i radości. Tak naprawdę to on jest niesamowitym "scalaczem, łącznikiem i itp." maluszkiem. A że mieszkamy jeszcze z rodzicami męża i moimi dwoma szwagrami to wieczorami gdy już wszyscy są w domu zaprasza nas do zabawy w chowanego. Idzie w kąt i zaczyna odliczanie po ichniemu a brzmi to tak "dłaj, dłaj, dłaj" (po naszemu znaczy to tyle co jeden, dwa, trzy). jak każdy wie takie brzdące długo nie bawią się w jedną zabawę to zazwyczaj po tych poszukiwaniach pokazuje gdzie trzeba włączyć muzykę, bądź sam zaczyna wydobywać jakieś dźwięki i zaczyna się taniec łamaniec, obroty, podskoki i wiele innych wygibasów.Czasem zabiera swoją ulubioną zabawkę koparkę i manewruje po domu a my za nim. Tego typu zabawy praktykuje mały także w dużej grupie np. na spotkaniach rodzinnych jak imieniny czy urodziny. Bywało i tak że 10-cioro dorosłych osób rozpraszało się po domu i bawiło się w chowanego:) a wtedy jest tylko "kupa" śmiechu i radości co powodowało że wszyscy naraz stawali się jak dziećmi:)
pozdrawiamy
dorota,tomek i mikołaj
fd17@op.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (18:47)
Drugie – Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Odpowiedź jest jedna tak, ale pod trzema warunkami: 1)designerów musi być co najmniej dwóch (właściciel pokoju i doradca przeważnie rodzic) 2)Projekt pokoju swój własny ale jednocześnie ponad czasowy. 3)szyty na miarę, czyli dostosowany do wieku dziecka.
I oto u nas było tak: A, że mieszkanie mamy nie duże i jeden pokój urządzaliśmy wspólnie dla 6 letniej córki 3 letniego synka, przemyśleń, planów,sporów ale też na szczęście kompromisów było co nie miara.Temat główny kolor ścian. Córka uwielbia pomarańcz i takie też chciała w pokoju, no ale mama zaczęła tłumaczy, że to może za krzykliwe, ciemne i szybko się znudzi…Pokazała kilka pokoików w internecie o stonowanej kolorystyce ścian ale barwnych dodatkach. I tym sposobem, ku uciesze mamy córcia sama doszła do wniosku, że ładniej będzie w jaśniutkiej szarości z dodatkiem jabuszkowej zieleni. Chcieliśmy coś ładnego na ścianie, naklejek do kupienia jest mnóstwo. Przeglądaliśmy wspólnie przeróżne, mniej i bardziej wyszukane wzory, po czym doszliśmy do wniosku, czemu nie spróbować przenieś na ścianę własnego projektu z kartki, który kiedyś stworzyliśmy. Drzewo malowane palcami, a dokładnie pień zrobiony z odbitych paluszków w brązowej farbie i listki z odbitych zielonych łapek wszystkich domowników. Efekt przecudny i ta satysfakcja każdego, że miał w tworzeniu swój udział :-) Galeria na ścianach, też w pierwszej wersji miała powstać z przepięknych obrazków, które można nabyć w cudnych sklepach. Ale po stokroć lepszy okazał się pomysł, wybrania rysunków stworzonych przez właścicieli pokoiku, oprawienie ich w drewniane ramki i powieszenie nad łóżkiem. Każdy odwiedzający nie przechodzi obok nich obojętnie- wywołują uśmiech na twarzy i dyskusje o tematyce każdego z nich. Przytulności nadały podusie serduszka, kwiatuszki uszyte własnoręcznie przez babcię. A estetykę postanowiliśmy zachować, poprzez zasadę: zabawek mamy tylko tyle ile zdołają pomieścić dwa wiklinowe koszyki!.I tak oto w krótkim skrócie przedstawiłam historyjkę pokoiku" made in by nasza rodzinka :-)", która w moim odczuciu udowadnia, że własciwy design i utrzymana estetyka potrafią zdzialać cuda w każdym pomieszczeniu. Pozdrawiam wiolagorecka@interia.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (18:07)
Jeszcze do około 100 odpowiedzi czytałam, ale potem już się poddałam. Dziewczyny wspaniale opowiadają a szczególnie Iza z Domowego zakątka, która całym swoim życiem pokazuje nam jak cudownymi i kreatywnymi rodzicami nie tylko dla własnych dzieci są z mężem. Wracając do tematu – jak spędzamy czas z dziećmi: oczywiście zajęcia zmieniały się wraz z wiekiem od zabawy po naukę, czytania, grania, malowania, rysowania, puzlowania, spacerów, rowerów, teatrzyków, wspólnych wyjazdów, pieczenia, ozdabiania, dekorowania domu na różne okazje, wspólnego sprzątania bo przecież rączki dzieci mają i uczyć się "prowadzenia domu" muszą to robiliśmy i robimy nadal to co lubią najbardziej czyli zjadanie stópek jak były malutkie, robak pępkowy ( że niby wejdzie do brzuszka i trzeba w niego łaskotać, potem była ciuciubabka, zabawy w chowanego ( kiedyś 3 letni syn zamknął się w swoim łóżku, tam gdzie miejsce na pościel, my nie mogliśmy go znaleźć, a on nie miał siły podnieść tej części pod którą wszedł i nieźle się wystraszył; córka dla odmiany weszła do kosza na pranie a potem się nim przysypała i też dłuuuuuuuugo jej szukaliśmy). Potem było tarzanie się w śniegu, w liściach – im zimniej, mokrzej i brudniej tym lepiej. A już chlapanie się w kałużach – raj. Teraz mój syn jest większy ode mnie i zmagamy się w żartach kto ma więcej siły i szybciej zepchnie drugie z kanapy, albo ganiamy się w koło domu, chociaż z góry wiadomo, że i tak przegram, o ile wcześniej nie wyzionę ducha. I z perspektywy lat one bardziej to wszystko zapamiętały niż te moje zabawy rozwijające umysł lub rączki : chociaż dwa alfabety ulepione z plasteliny pamiętam do dziś i czasem wyciągamy pudło z małymi i dużymi dziełami, laurkami, prezentami i robi się tak ciepło na sercu. Więc dobra rada dla wszystkich – jak najwięcej czasu poświęcajmy dzieciom, dopóki jeszcze tego chcą. Pozdrawiam. Ila
Tymek, Tosia, Monika i Marek :) 15 grudnia 2014 (17:44)
1. W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
– dłuuugie granie w "Państwa i Miasta" – aż do skończenia miejsca na kartkach ;)
– ulubiona gra Tymka – chińczyk
– wyprawy rowerowe – za każdym razem staramy się w inne miejsce
– zabawa z Tośką w sklep i jednocześnie z Tymkiem w ochroniarza sklepu ;)
– szaleńcze wygłupy z naszymi trzema psami
– bitwa na poduszki
– budowanie bazy pod stołem – w każdą niedzielę po obiedzie i oglądanie tam naszych zdjęć
– wspólne gotowanie, robienie deserów, pieczenie ciasteczek
– a dzisiaj – wspólne ubieranie choinki :)
inceli@interia.pl
Pozdrawiamy! :)
–
Ewa K. 15 grudnia 2014 (17:39)
U nas obowiązuje zasada: nie ważne co robimy, ważne, że razem. Wspólnych zajęć mamy mnóstwo – wspólne sprzątanie, praca w ogródku, pieczenie, gotowanie, zakupy,czytanie,ale moje ulubione zajęcie to spacery.
MagdaSL 15 grudnia 2014 (17:25)
Twoje pytanie konkursowe "zmusiło" mnie do refleksji. Czytając niektóre komentarze pomyślałam, że to już nie dla mnie. Moje synowie wyrośli. Jednak drugi dzień myślę o tym, jak to było gdy byli mali. Było wieczorne czytanie bajek, słuchanie pięknych czytanych i śpiewanych bajek z kaset, zabawy w wannie. W lecie gdy były upały łapałam wodę do wanny i ….cała łazienka pływała. W prawie każdą ciepłą niedzielę jeździliśmy po bliższych i dalszych okolicach ( z rodziną siostry) i zwiedzaliśmy; szwendaliśmy się po miastach, zamkach, skansenach i parkach. Przez lata "zdobywaliśmy" polskie i słowackie zamki . W jesienne i zimowe wieczory były gry planszowe, granie w kości i zabawy z pluszakami. Mój starszy syn już pracuje i mówi, że najlepiej wypoczywa gdy spędza wieczór ze znajomymi i grają … w planszówki ( oczywiście one są bardziej zaawansowane i czasami spędzają przy nich kilka godzin). W ubiegłym roku kupiłam sobie foremkę Ciastka i najlepszą frajdę mieliśmy przed Bożym Narodzeniem, gdy wspólnie piekliśmy i ozdabialiśmy Ciastki -pierniczki. Cieszę się, że było tak fajnie i że mam setki zdjęć w albumie i tysiące na płytkach z tych wszystkich wspaniałych chwil.
Pozdrawiam serdecznie i życzę rodzinnych Świąt.
Beata Mikołajczak 15 grudnia 2014 (17:13)
Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Czym skorupka za młodu nasiąknie… Tak w tym powiedzeniu jest część prawdy. Dziecko przebywając w określonym klimacie, stylu wyrabia sobie gust… Każdy z nas ma potrzebę piękna :) Czy to piękne wnętrz czy książki… również dziecko od małego widzi otaczający go świat i już potrafi stwierdzić co się mu podoba a co nie… np. bawiąc się misiem, a autkiem już nie. A czy w ładnym pokoju się przyjemniej przebywa?? Pewnie, że tak. Dla mnie design i estetyka są ważnym elementem w przestrzeni dziecka :)
Pozdrawiamy Mama&Tomek
Anonimowy 15 grudnia 2014 (16:48)
Odpowiedź na pytanie nr 1:
W miarę możliwości staram się z mężem poświęcać dzieciakom maksimum naszej uwagi. Jest jednak coś tylko dla mnie i dla mojego 4-latka. Wykonujemy ręcznie robione kartki na różne okazje. Syn nie tylko rozwija się przy tym manualnie i ćwiczy wyobraźnię, ale ma przy tym mnóstwo zabawy oraz satysfakcję. Dodatkowo, cieszy się, bo poświęcam mu 100% swojej uwagi. A nie jest to w ostatnim czasie łatwe, ponieważ niedawno stał się starszym bratem i musi dzielić się rodzicami z siostrą.
Pozdrawiam serdecznie,
Ola
ola.mathea@gmail.com
tris3 15 grudnia 2014 (16:28)
witam :)
Odpowiem na drugie pytanie" Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?"
Tak, szczególnie estetyka. Co do designu to już niekoniecznie.
Najważniejsze w pokoju dziecięcych to postawić na rozwój i zainteresowania dzieci.
Teraz meblowałam cały nowy dom.
Jednak pokoje chłopców były dla mnie szczególnym wyzwaniem. Najpierw spytałam ich o kolory belek (chciałam oczywiście bielone :) )-jakie było moje rozczarowanie, kiedy wyrazili swoją niechęć i postawili na brązowe. Sami wybrali kolor przewodni w pokojach: Jakub- brązy i błękity . Lolek-ciepłą soczysta zieleń i brązy.
Kolejna sprawa co do której moje zdolności "dizajnerskie "na nic się zdały – to ich zainteresowania
:Lolek to urodzony elektromechanik- i tak na mojej pięknej dębowej podłodze "wyrosły czerwone wysokie metalowe warsztatowe skrzynki z narzędziami . Są piękne :) i tak naprawdę to zainteresowania syna zdominowały cały pokój – ja zadbałam tylko o estetykę.
Natomiast drugi syn- Jakub, to esteta lubi ładne przedmioty, kocha książki, i planszówki :) fascynuje go Londyn
Więc co do pytania
Stawiam na estetykę ale najważniejsze są….. wyobrażenia naszych dzieci i ich rozwój zainteresowań .
Pamiętajmy o tym tworząc dzieciakom pokoje, aby to one się w nich dobrze czuły :)))
ania@netforge.pl
tinah 15 grudnia 2014 (16:10)
Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Spotkałam się z mnóstwem opinii mówiących, że projektowanie przestrzeni dla dziecka to bardziej wymysł rodziców, niż ich pociech. Bo dzieciom tego nie potrzeba, nie zwracają na to uwagi.
Nic bardziej mylnego! Nie zgadzam się z takimi opiniami absolutnie. Dziecko może nie być jeszcze świadome, jak ważne jest jego otoczenie, ale zapamiętuje je i właśnie w nim się rozwija od pierwszych dni życia!
Spójrzmy przez pryzmat nas samych – z niemałym wzruszeniem wspominamy często meblościanki, fototapety, makatki i twarde misie czy lale, które siedziały gdzieś w kącie. Ja pamiętam barwy, pamiętam desenie. Pamiętam – i kojarzę to wszystko z cudownymi latami dzieciństwa.
Nasze dzieci też to czeka. Kiedyś usiądą sobie na tapczanie i powiedzą: mamo, a pamiętasz tą skrzyneczkę na kółkach, tą która była pełna klocków? Mamo, ja przecież miałem podobny kolor kocyka!
Będą wspominać, będą pamiętać i kojarzyć to. Z momentami, uczuciami, konkretnymi sytuacjami.
Projekt przestrzeni rozwoju dziecka wpływa również na jego tu i teraz. Udowodnione jest przecież, jak bardzo kolory wpływają na nasz nastrój. Udowodnione jest, że już niemowlaki przywiązują wielką wagę do kontrastowych barw. Kolory przykuwają uwagę, wzbudzają zainteresowanie, wywołują emocje. Najdrobniejsze elementy mogą mieć znaczenie, o których nie jesteśmy nawet świadomi!
Wiadomo – rodzic ma swoją wizję projektu dziecięcego pokoju. Ma swój styl i swoje poczucie estetyki. Ale nie jest to złe! Każdy z nas ma swój smak, swoje wyczucie piękna. To nas opisuje. Utożsamiamy się z tym. Niech więc nie dziwi nikogo, że część naszego charakteru i ekspresji chcemy przekazać najważniejszym, najkochańszym w świecie osobom!
Chcemy dla dzieci jak najlepiej. Więc staramy się stworzyć im przyjazną przestrzeń. Otoczenie, które nie tylko się spodoba, ale będzie stymulować rozwój.
Nie boję się tego. Nie boję się gadżeciarstwa, designu, kombinatoryki i inwencji w projekcie pokoju dziecka. To jego mały świat. Świat, w którym rośnie, bawi się, uczy. Świat, w którym chcę współuczestniczyć.
Po prostu. I z miłości.
Pozdrawiam,
justyna
Anonimowy 15 grudnia 2014 (16:05)
Każdy dzień jest najważniejszy dla mojej rodziny. Każdy dzień jest tak samo istotny, ustaliliśmy zatem nasze małe rytuały, które codziennie powtarzamy. Rano wstaję i przygotowuję śniadanie, tymczasem mąż ubiera dzieci: Michalinkę 5 lat i Leona 8 miesięcy. Później siadamy wszyscy do wspólnego śniadania i rozmawiania, o tym, co nam się śniło, co dzisiaj zamierzamy zrobić, jakie mamy plany. Wstajemy nieco wcześniej, żeby móc się nie spieszyć. Popołudniu z niecierpliwością czekamy z Leonkiem na Misię, którą Tata przywiezie z przedszkola. I znów rozmawiamy, bawimy się, wspólnie szykujemy i jemy kolację, te adwentowe przy świecach, którymi zachwycone są dzieci. Po kolacji, kolejnym rytuałem są kąpiele młodych i czytanie im bajek. Jednak skoro to czas adwentu, czas przygotowania, to i my się przygotowujemy i pilnie przed czytaniem uczymy się śpiewać kolędy. I chyba nie ma wieczoru, w którym nie padło "Mamusiu, to może jeszcze jedną, albo jeszcze raz?" I myliłby się ten, kto powiedziałby, że skoro Leoś ma tylko 8 miesięcy, to z nami rano nie rozmawia przy śniadaniu, przy kolacji nie ma nic do powiedzenia i bajek z nami nie słucha… Nikt nie "grucha" z nami równie ważnych rzeczy jak on :)
Pozdrawiamy cieplutko
Misia, Leoś, Edyta, Piotrek :) edhas@interia.pl
bestyjeczka 15 grudnia 2014 (14:45)
Trudno pogodzić zainteresowania 10 latka i 2 latka…wspólnie jak wariaci tańczymy w kuchni przy dźwiękach irlandzkiej muzyczki – przy czym najmłodszy biega w kółko, reszta wygina śmiało ciało. Staramy się jeść razem posiłki, w ogóle to większość czasu spędzamy tłumnie w kuchni, duży stół do podstawa ;-)
Gramy (i owszem) raczej w parach – chociaż w tym roku kupiłam pod choinkę grę dla najmłodszego, ale będziemy grać wszyscy – już czekamy na gwiazdkę. Tarzanie się w czwórkę po łóżku w sobotni poranek…tak! wszyscy to lubimy. Do tradycji doszło też wspólne robienie ciastek świątecznych – dwulatek daje radę a dziesięciolatek ciągle ma jeszcze chęć udzielać się w takich zajęciach.
pozdrawiam
Joanna
Anonimowy 15 grudnia 2014 (14:12)
Naszą ulubioną rodzinną zabawą są "wierszyki – masażyki" . Do masażyku, który dłońmi robimy sobie wzajemnie na plecach, wymyślamy wierszyk lub jakiś tekst. Inna wersja tej zabawy polega na tym, że trzeba odgadnąć, co druga osoba narysowała nam na plecach. Oj, z tym trudniej. Zwłaszcza jak się ma łaskotki. Cała zabawa często kończy się ogólnymi gilgotkami i śmiechem. Moi chłopcy – ci mniejsi (trzech) i ten duży (jeden) – uwielbiają ją. Ja też. Pozdrawiam cieplutko. Justyna tinaw@wp.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (14:08)
Moja rodzina jest malutka, bo liczy załogę zaledwie 2+1, jednak przy dzisiejszym – trochę zwariowanym – trybie życia (a w szczególności pracy) czasu na wspólne bycie razem jest niewiele. Dlatego staramy się z mężem spędzać każdą wolną chwilę z naszym 8-letnim synkiem. Pomysłów nam nie brakuje i jeszcze nigdy nie usłyszałam od swojego dziecka słowa „nuda”. Najbardziej uwielbiamy wspólne zajęcia na łonie przyrody, kiedy wypoczywamy i uczymy się świata, poznając swoje możliwości, obserwując przyrodę. Każda pora roku jest źródłem inspiracji, których najwięcej odkrywamy latem, ale i trwająca jesień była dla nas owocna (zbieranie darów lasu, wspólne robienie ludzików z kasztanów i żołędzi; niedawno zbieraliśmy szyszki i mech, które wykorzystaliśmy do bożonarodzeniowych stroików). Uczymy syna poczucia, że każdy z nas jest ważny i potrzebny, bo np. on z tatą wbija gwoździki w szyszki i pomalowane orzechy, mama robi kokardki i razem przyozdabiamy nasz dom, by nadać mu świątecznego charakteru. Tak też było z pieczeniem pierników na choinkę czy robieniem mikołajów z masy solnej. Cieszy nas ogromnie, kiedy później syn przy wizytach gości opowiada z entuzjazmem, jak robił coś z mamą i tatą. Uwielbiamy także czas na wspólnych grach: planszowych, słownych, karcianych. Nawet w poczekalni do lekarza gramy w kółko i krzyżyk czy zgadywanki słowne. Ostatnio zaśmiewaliśmy się do łez w zabawie, w której wykorzystuje się czapkę, rękawiczki i szalik (czyli akcesoria na czasie ) oraz dwa widelce, kostkę do gry i cukierka. Rzucamy kostką i ta osoba, która wyrzuci szóstkę musi jak najszybciej ubrać czapkę, szalik i rękawiczki (bo w tym czasie pozostali gracze próbują trafić szóstkę), dwoma widelcami rozwinąć papierek od cukierka i zjeść go, jeśli zdąży to zrobić przed innymi graczami, zanim wyrzucą szóstkę. Jeśli komuś trafi się sześć oczek na kostce, wówczas woła „moje” i on z kolei usiłuje zjeść słodycz, po wcześniejszym zimowym ubraniu. Polecam, bo zabawy i śmiechu jest co nie miara, kiedy niemalże z ust wydzieramy sobie cukierka. Takie chwile pełne radości budują mocne więzi, poczucie bliskości i świadomości, że jesteśmy dla siebie ważni. I tego wszystkim życzę. Aga
Anonimowy 15 grudnia 2014 (13:54)
esign w dziecięcym pokoju…Czy się liczy-zapytacie?
Czy jest ważny jak zakupy po wypłacie?
Czy jak promień słońca w wakacyjne dni?
Czy jak u Muminków Mała Mi?
Już,już z odpowiedzią spieszę
I się bardzo z tego cieszę,
Że u dzieci design też jest istotny,
Czy jest szkrab ten grzeczny czy psotny,
Powinien mieć pokój wysmakowany,
By móc się uczyć od taty i mamy,
A w dalszym życiu,gdy podrośnie znacznie,
By cenił piękno,obserwował je bacznie.
pozdrawiam
Justyna
justys999@interia.eu
Anonimowy 15 grudnia 2014 (13:29)
Hej, to ja może odpowiem na drugie pytanie-Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Kiedy byłam małą dziewczynką, a było to w czasach PRL-u, niewiele można było kupić i pokoje, ba, nawet domy i bloki były niemal identyczne. Pamiętam jak stałam z mamą w sklepie po mebelek, bo akurat coś rzucili. Nieważne jak to wyglądało, z czego było zrobione, najważniejsze że W OGÓLE BYŁO. Wtedy, przynajmniej u nas w domu nikt nie znał słowa DESIGN. O estetyce można było rozmawiać-każdy na swój sposób, ale ona przynajmniej była. Czas szybko zleciał, ja stałam się dorosła, założyłam swój, dom, swoją rodzinę. Jak każda młoda mężatka starałam się dopieścić swój dom jak tylko umiałam, a kiedy pojawiła się na świecie moja córeczka, usłyszałam jedno: odtąd już się tak nie da. A ja jednak na przekór wszystkiemu, mimo, że minęło już 10 lat pokazuję codziennie, że tak!, można i nawet się da.O pewnych rzeczach mówi się, że to rzecz gustu, a o gustach się nie dyskutuje. Jednak coś takiego jest, że jak od dziecka dba się o estetykę wnętrza, ubioru to to daje rezultaty na CAŁE ŻYCIE NASZE I NASZYCH DZIECI. Mogę powiedzieć, z czystym sumieniem, że moja córka ten gust już ma i on różni się od gustu jej rówieśniczek. Nigdy nie bawiła się lalkami barbie, za to w naszym domu było i jest nadal dużo drewnianych zabawek, gier itp. OBIE NIE ZNOSIMY PLASTIKU!. Uwielbiamy też polski design i jeżeli coś trafimy okazjonalnie-jak ostatnio polskie drewniane kręgle z 1960 roku-to kupujemy! Uważam, że świat jest piękny jeżeli otaczamy się pięknymi przedmiotami-niekoniecznie muszą to być drogie, nowe rzeczy. Dbamy wspólnie o środowisko i lubimy second-handy. I cóż tak, jak ty Asiu, mam słabość do pięknych poduch, narzut, nowych dekoracji, które po prostu umilają nam codzienne życie, które czasem jest smutne i szare… Jola
Anonimowy 15 grudnia 2014 (13:28)
Sabina:
Kiedyś ktoś mi powiedział pewną życiową prawdę: "że kiedy dzieci są takie malutkie to chciałoby się je zjeść, bo są takie słodkie, a kiedy dorosną to żaluję się, że tego się nie zrobiło :)"
AD 1) ja akurat mam w domu czworo dzieci i pełną rozpietośc wiekową od 5 – lataki po dorosłą 18-to letnią córkę. Czas wspólny spędzamy różnie począwszy od wspólnego sprzątania, gotowania, piecznia po granie nie tylko w gry planszowe ale również te interaktywne jak na przyłlad BAZZ firmy SONY, czy też SKARB ZAKONU i faktycznie jest przy nich masa śmiechu, "kłótni" spierania się a czasami i obrażania chwilowoego, bo ktoś przegrał. Oczywiście też razem wyjeżdżamy i jest to wspólne śpiewanie w samochodzie lub gry słowne, bo wtedy w planszowe trudno grać a wtedy nawet gramy w marki samochodów ( wybiera każdy markę i kto najwięcej zobaczy swoich samochdów na drodze ten wygrywa itd), byle by się droga nie dłużyła. Razem oglądamy filmy i wymieniamy poglądy, razem chodzimy na kręgle, a czasmi po prsotu razem posiedzimy przy kominku i tak razem spędzimy miło czas gadając o wszystkim i o niczym. Cieszę się że mamy tyle dzici a wszystkie są inne. NUDNO na pewno nie jest i życe bez nich byłoby niczym. Nie jestem mamą będąca lub pracującą w domu. Parcuję w korporacji i naprawdę cieżko jest mi łaczyć obowiązki domowe z zawodowaymi, ale niestety pracować trzeba. Wolalabym być tylko dla rodziny wtedy byłoby najlepiej, ale życie wybrało inaczej. I może dlatego też każda chwila spędzona z rodziną jest tak wyjątkowa i na wagę złota.
odpowiedź na drugie pytanie.
Oczywiście uważam, że pokoje dziecięce powinny mieć swój designe. Dzieci teą muszą wyrażać siebie poprzez swoje ulubione meble, kolory, dodatki. Ostatnio zmienialiśmy miejsce zamieszkania i dzieci dostały swoje pokoje i sama widziałam jak bardzo interesowały się ogladaniem zdjęć dziecięcych pokoi, mebli i ile sprawiało im to radośći. Sami dobierali kolorystykę ścian, mebli i dodatków i muszę przyznać, ze każdy z tych pokoików ma swój urok i o dziwo smak, a bałam się co to będzie jak sami bedą decydować jak chcą mieć urządzone pokoje i w jakich kolorach. Okazało sie, że miło mnie zaskoczyli. Czasami trzeba zaufać i dac szansę a efekty moga nas samych zaskoczyć :)
pozdrawiam,
Sabina
Anonimowy 15 grudnia 2014 (13:24)
Ja myślę ze każda chwila, każda minuta z naszego życia jest dobra aby tworzyć bliskość ze swoim dzieckiem… Pochodzę z domu gdzie dobrych relacji nie było, nie było wspólnie spędzanych chwil, nie było w zasadzie wspólnych zabaw. Każdy miał swój kąt i się w nim zaszywał.. I mimo ze zabawek nie brakowało, niczego w zasadzie nie brakowało, to jak teraz patrze wstecz to jakaś dziwna samotność była.. A teraz sama mam Synka i staram się wykorzystać każdy moment na PRAWDZIWE BYCIE z Nim. Nie zbywam go, nie odpycham,gdy potrzebuje mojego czasu, czasem choć nie wiadomo jak zmęczona- zbieram się w sobie i staram choć chwile pobawić. Mój dwulatek może na mnie liczyć i będę pilnować z całego serca aby tak zostało na zawsze.. Pokój "gościnny" w naszym domu to pokój "rodzinny" – nie przeszkadzają mi zabawki czy kredki porozrzucane, jestem dumna z tego ze dziecko mam i gdy nasz dom tętni życiem jestem najszcześliwsza na świecie.. Zabawy, gry książeczki – to teraz całe moje życie, i korzystam z niego ile mogę bo przecież wiem, ze ani się obejrzę a moję dziecko pójdzie w świat, będzie miało swoje sprawy i swoje życie.. A ja po prostu wychodzę z założenia że jak bardzo ja teraz chcę spędzac z nim czas- tak ono będzie chciało niegdyś ze mną… To jest bliskość- wzajemne chęci by po prostu być ze sobą i cieszyć sobą dopóki się da;) ania
mama84 15 grudnia 2014 (12:59)
My staramy się aby jak najwięcej czasu spędzać z dzieciakami w taki sposób aby to scalało i umacniało nasze więzi. Poza, na nas oczywistościami takimi jak czytanie, gry puzzle czy place zabaw i sport, staramy się aby chłopcy aktywnie uczestniczyli w większości czynności. Razem gotujemy, sprzątamy, chłopcy pomagają tacie w drobnych naprawach czy myciu auta. Pomimo, iż ta ich pomoc nie zawsze jest pomocna to wtedy czuję, że jesteśmy prawdziwą rodziną:)
To oczywiście odpowiedź na pytanie nr. 1.
Nagrody są piękne, wymarzone:)
Anonimowy 15 grudnia 2014 (12:53)
Odpowiadam na pytanie nr 1
My także gramy w gry – szczególnie lubimy w prastarego Chinczyka – plansza pochodzi z czasów dzieciństwa mojego męża, ale mamy jeszcze jedno zajęcie, które umacnia te bardziej niewidzialne więzi – snujemy opowieści. Leżymy sobie wszyscy na dywanie, wokół palą się świeczki i opowiadamy własne historie. Czasami są to wspomnienia – jak Ola była mała (córka), czasami tworzymy wspólne opowiadania, które potem zapisujemy. Często wspominamy historie, które układaliśmy dla córki gdy była dzieckiem. Autorka książek Majgull Axelsson pisała: „Potrzebujemy opowieści. Ten, kto potrafi opowiadać naprawdę dobre historie, może zmienić wszystko.” Zupełnie się z nią zgadzam. Przy tym zajęciu poznajemy bardziej siebie nawzajem, czasem opowieści ukazują problem, z którym boryka się dziecko – to dobry moment żeby o tym porozmawiać. Magiczne chwile, magiczne słowa – czujemy się jednością, która wiele razem znaczy. Razem pokonamy złego smoka, razem zaśmiewamy się z do łez z szalonych przygód starego konia, o którym opowieści zazwyczaj snuje mąż (to już tradycja). Kilka historii zdobi naszą rodzinną księgę, zostaną dla kolejnych pokoleń – jeśli takie będą :) Żeby nie czuli się sami na świecie.
pozdrawiam serdecznie
Natalia W-S.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (12:32)
Czas spedzony z dziećmi to dla nas jedno z najważniejszych zadań i przyjemności. Nic nie zastapi tego wspólnego czasu, żadna bajka w telewizji czy najbardziej "odjechana"zabawka.Codziennie staramy się jeść razem obiady, wtedy jest ten czas, kiedy opowiadamy o szkole, zerówce, przyjaciołach.Staram sie by nawet czas zadania domowego był naszym czasem, by był okazją do rozmowy i zwierzeń.
Najbardziej lubimy weekend, wtedy to leniwie do poźnego południa chodzimy w piżamach, wolno jemy śniadanie, czasem nawet w salonie, jesli zajdzie taka potrzeba.
Po śniadaniu często rozkładamy puzzle, układanki, klocki i siedzimy na podłodze, pijąc wolno kawę.Jest to czas, kiedy nikogo nie muszę popędzać, pospieszać, upominać, to takie nasze cotygodniowe święto.
Moje córeczki bardzo lubią wszelkie kreatywne zadania, wieć robimy wspólnie jakieś zabawki, które dziewczynki wcześniej zaprojektują na papierze.
Nie może być mowy o sobocie bez pieczenia wspólnie ciasteczek, babeczek, muffinków, razem dekorujemy i zjadamy nasze specjały.
Teraz w okresie przedświątecznym codziennie staramy sie robić jakąś świąteczną dekoracje, lampion roratni, kalendarz adwentowy, do którego robienia zachęcałaś Asiu.
Tato jest do zadań specjalnych, mamy kilka wspólnych zabaw, polegających na wożeniu na kocu po podłodze, zawijanie się w kołdrę, jakieś zapasy itp.
Bezcenne dla mnie sa chwilę, kiedy po takim dniu wieczorem przed snem, dzieci wspominają wpólny dzień, opowiadają, co im się podobało najbardziej.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Błogosławionych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia.
dotka
dotkab@hotmail.co.uk
Aneta P. 15 grudnia 2014 (12:27)
Jak napisać to co chcę i nie popaść w rozwlekłość? ;) Hmm… spróbuję
Trudno nazwać moją historię sposobem na scalenie rodziny, bo sugerowałoby to, że bez tego rodzina mi się posypie, a tak nie jest;) Jesteśmy jak owoce w kiści winogron – przytuleni siedzimy sobie na plecach )))) Inwentarz mój składa się z córki 6-lat i niespełna dwuletniego synka oraz DUŻEGO MISIA, czyli Męża. Mamą jestem „przerośniętą”, bo Młodą wydałam na świat mając 37 wiosen ;) I dalej proszę mi lat nie liczyć
I teraz ad rem. W 2010 roku kupiliśmy dom w stanie półsurowym zamkniętym. I od ówczesnej zimy zaczęliśmy ten dom wykańczać sposobem gospodarczym. Tylko do fachowych instalacji zatrudnialiśmy speców a resztę robiliśmy „tymi rencami” Pewnie niejedne małżeństwo rozpadło się z powodu konfliktów o kolor ścian albo rozstaw szuflad w zabudowie kuchennej. Ale nie my! Bo jeszcze nie wszystkie ściany pomalowane a szafek w kuchni też jeszcze brak :D
Razem robiliśmy i robimy wszystko – ocieplanie budynku, prace stolarskie, zdarzyło się przestawić ścianę. Podwieszaliśmy sufity, osobiście gipsowałam i szlifowałam kilometry powierzchni płaskich a do dziś ułożyłam jakieś 200 m.kw. płytek. Kiedy jeszcze dom był typową budową, tu jedliśmy, robiliśmy przetwory i wychowywaliśmy Córkę. Nie pierwszy raz twierdzę, że to jedyny kombatant w naszej rodzinie, bo jakieś dwa lata życia miała drzemki i nawet część snu nocnego na styropianie
Córka od małego pomagała we wszystkim, co tylko było w jej mocy. Nie ma ceny wspomnienie, jak te małe rączęta podają Tacie bezbłędnie rozpoznawane narzędzia. A jak mi dziecko zasnęło na rękach, gdy Tata wiercił dziurę do kominka 60-cm. wiertłem. Wszystko się trzęsło a Młoda hrrr… hrrr…
A skąd synek? Ano prawie trzy lata temu wprowadziliśmy się do częściowo wykończonego gniazdka i przyjechało nasze małżeńskie łoże – wielkie, drewniane w stylu art. Deco. Ale się cieszyliśmy )))
I teraz mamy naszego Młodego, który uwielbia wszelkie burczące i bzyczące maszyny. W żłobku dzieci pokazywały obrazki, które Panie wklejały na list do Świętego Mikołaja. I co się tam znalazło? Oczywiście samochód i oczywiście … wiertarka
I jeszcze tylko wspomnę o ogrodzie. Nie inaczej niż przy domu wspólną praca zamieniliśmy 13 arów ziemi ornej V klasy w brzozowy zagajnik, wyspy hortensji i różaneczników. Tej jesieni posadziłam z Córką około półtora tysiąca tulipanów i żonkili.
Żyjemy naszym domem a nasz dom tętni rytmem naszych serc. Przerywanym oczywiście waleniem młotka, warkotem piły a przynajmniej wyciem kosiarki :D
Jak już pomalujemy wszystkie ściany i uporządkuję ostatnią szafkę, ustawię ostatni bibelot, to usiądziemy przy naszym wielkim stole i … zagramy sobie w grę planszową :P
Pozdrawiam
Anonimowy 15 grudnia 2014 (12:13)
Witam pięknie!
Jest nas 1+2, tak wyszło.. no cóż. Życie bywa przekorne. Pogodziłam się z tą sytuacją, przywykłam, wybaczyłam i jestem chyba szczęśliwa. dzieci przepiękne, mądre, zdrowe(!) w wieku 10 i 12 lat, Maciej i Martyną i biorę udział po raz pierwszy w konkursie. Uwielbiam spędzać czas z moimi dziećmi, co robimy? Rozmawiamy, śmiejemy się, żartujemy, przytulamy, to bezcenne momenty. Często czytamy sobie na głos, dzieci ucza mnie swoich zabaw, gier, gry planszowe to u nas codzienność, jak tylko oczywiście obowiązki pozwolą.
Odpowiadając na drugie pytanie, to estetyka to cos bardzo waznego. Od 3 lat mieszkamy w innym mieszkaniu, próbuję urządzić pokoje moim dzieciom, z róznym skutkiem ciągle coś mi sie nie podoba i jak ogladam Twój dom, to aż nie wierzę, ze można tak pięknie mieszkać.Tak gustownie wszystko urządzić, dobrać, zaplanować to dla mnie niewiarygodne!! :) Niestety ja nie mam takie hmm….. wyczucia estetyki, ze cos do czego pasuje. żałuję tego, ale pokoje moich dzieci są ładne, podobają im sie, to ważne, ale czy to takie ważne, ze narzuta nie pasuje do zasłonki?? to już inna kwestia.
Na zakończenie chce bardzo pozdrowić Ciebie i Twoją rodzinę, życząć wszystkiego co cenne w życiu, przede wszystkim MIŁOŚCI!! Pozdrawiam, Kasia (kawa30@o2.pl)
Monika - White Valley 15 grudnia 2014 (12:12)
Joasiu, ile pięknych konkursów u Ciebie :).
To i ja spróbuję i chciałabym odpowiedzieć na pytanie:
Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
I zacznę od designu, bo widzę, że wywołuje różne uczucia :). Czym jest ten design? Dla mnie to po prostu wzornictwo, styl. Jedno małe słowo, które od razu wywołuje skojarzenia z konkretną formą. Słyszymy: wzornictwo skandynawskie i przed oczami mamy proste, oszczędne formy, naturalne materiały, praktyczne przedmioty. Styl prowansalski? I wyobrażamy sobie przecierane, zdobione meble, bukieciki lawendy, swojską, pełną ziół kuchnię. Design, designerski – te pojęcia są również używane dla odróżnienia rzeczy produkowanych w małych ilościach od tzw. produkcji masowej.
Jeśli chodzi o pokoje dziecięce, to moim zdaniem wielu ludzi się tego designu boi :). DESIGN kojarzy się z drogimi rzeczami znanych projektanów.
Urodziłam się w czasach, kiedy wybór mebli czy dodatków był bardzo niewielki. Królowały meblościanki i perskie dywany, w głowie dzwięczą mi do tej pory nazwy "jarocin", "bzura". Kupowało się, co akurat było, a ja jako dziecko nie miałam wpływu na to, jak wyglądał mój pierwszy pokój.
Czasy, w których obecnie żyjemy, kiedy dostepne jest praktycznie wszystko, co sobie wymarzymy pozwalają nam ten design oswoić i dostosować do własnych potrzeb, niekoniecznie wydając fortunę.
Kiedy pięć lat temu kompletowałam wyprawkę dla córci rękodzieło nie było jeszcze tak popularne, jak teraz. Przypadkiem trafiłam na stronę, gdzie można było kupić rzeczy od naszych artystów, chociaż obserwowałam blogi zagraniczne i podziwiałam prace ludzi zza oceanu. W ciągu ostatnich kilku lat powstało u nas wiele firm, które bądź zajmują się sprowadzaniem pięknych rzeczy z zagranicy, bądź postanowiły swoją pasją podzielić się z innymi i oferują nam rzeczy wyjątkowe, stworzone z sercem.
Te możliwości oraz większa świadomość wpływu środowiska na małego człowieka :) stwarzają rodzicom przestrzeń do okazania dzieciom szacunku (poprzez możliwość wyboru), do pokazania tego, że są wyjątkowe. Mamy ogromny wybór dekoracji spersonalizownych, nasza pociecha może mieć w swoim pokoiku np. literki, czy poduszkę z własnym imieniem i możemy je kupić bardzo często za naprawdę przywoite kwoty :).
Druga sprawa to estetyka. Internet pełen jest pięknych zdjęć, inspiracji. Szczególnie modny ostatnio jest styl skandynawski. A ponieważ jestem mamą (tatusiowie chyba mniej się interesują i orientują w tych sprawach :) ) i często rozmawiam na ten temat z koleżankami, widzę, że z jednej strony i pokoje "na różowo", oraz te monochromatyczne spotykają się z krytyką. Że zimne, że bez koloru. Trzeba jednak pamiętać, że w większości przypadków pokoje te są stylizowane do sesji. Sama mając czterolatkę wątpię, że pokoik dziecka wygląda tak na co dzień, 24/7 :). Już samo dziecko swoją osobą wprowadza do pokoiku 1000% życia i radości, a jeszcze przecież pojawiają się tam kolorowe zabawki.
Jak wcześniej pisałam, mamy obecnie ogromne możliwości, możemy się z designem zaprzyjaźnić, wybrać z niego to, co nam najbardziej pasuje, co będzie nam najlepiej służyć i stworzyć dziecku piękną, komfortową przestrzeń, w której będzie szczęśliwe :).
Anonimowy 15 grudnia 2014 (12:08)
Piękny pokój dziecięcy.. Cały w bieli i pastelach, a może w żywych kolorach tęczy, nowoczesny czy klasyczny? Jak wiele dzieci, tak wiele gustów i upodobań. Każde ma swoje wyobrażenia, marzenia, pragnienia.. Często z różnych powodów trudne do realizacji. Cierpliwość, pomysłowość, wiara w spełnianie marzeń niech trwa i trwa.. W subtelny ale konsekwentny sposób, my dorośli możemy i powinniśmy kształtować wrażliwość na piękno otoczenia, naszych dzieci. Pielęgnować w nich szacunek do tradycji, rękodzieła, często w nowoczesnym wydaniu. Sprawiać aby natura i przyroda były integralne z ich życiem od maleńkości. Przypominać, że często mniej znaczy więcej. Pomagać ale też uważnie słuchać o ich potrzebach i pragnieniach. Estetyczne, piękne otoczenie, niekoniecznie najmodniejsze czy kosztowne ale bliskie sercu, w łączności z przyrodą i kochającymi ludźmi, to piękne życie.. To małe, nastoletnie, dorosłe.. To inwestycja w poczucie szczęścia i wewnętrznej radości. Od własnego pokoju, potem domu, bliskiego i dalszego otoczenia, kraju, świata.. Pięknego świata.. :)
Pozdrawiam Wszystkich gorąco! Agnieszka Gwiżdż
Krystyna Piątkowska 15 grudnia 2014 (11:57)
Mam dwójkę synków: starszy Szymon ma 4 lata, a młodszy Jacek 1 rok. Dawno, dawno (czyli ponad dwa lata) temu, Szymek miał operację oczu, po której musieliśmy dużo czasu poświęcić jego rehabilitacji. Jednym z pomysłów była zabawa klockami lego. Nie spodziewaliśmy się jeszcze wtedy, kiedy kupowaliśmy pierwszy kilogram używanych klocków, że tak bardzo zmienią one nasze życie. A zmieniły bardzo istotnie.
Lubimy weekendy. Nadchodzi sobota i już od rana wszyscy po kolei zaglądamy do wielkiego pudła z klockami, zastanawiając się, co tym razem uda nam się wyczarować (polegamy na własnej wyobraźni, instrukcje nie są dla naszej rodzinki). Moim zadaniem jest zwykle sortowanie i układanie klocków dla moich panów, ale na swoim koncie mam również kilka sukcesów budowlanych: począwszy od zoo (mój słoń umiał nawet machać uszami i trąbą) poprzez niewielkie pojazdy a kończąc na całkiem udanych budynkach mieszkalnych (niestety, za małych bym mogła opuścić moje mieszkanie w bloku i się do nich przeprowadzić). Tatuś to przede wszystkim konstruktor bardzo skomplikowanych maszyn jeżdżących (traktory, kombajny, koparki, straż pożarna, samochody wyścigowe), obiektów latających (samoloty, helikoptery oraz pojazdy kosmiczne) oraz realizator życzeń specjalnych ("Tatusiu, a umiesz zbudować takiego dużego koguta?"). Szymek z klocków lego potrafi wyczarować wszystko: plac zabaw z piaskownicą dla Jacusia, grę w angry birds, statki, samoloty, traktory (https://cosoptymistycznego.wordpress.com/2014/09/29/traktor/), samochody, a ostatnio nawet statek piracko-kosmiczny oraz samolot podwodny i przeciwsłoneczny (https://cosoptymistycznego.wordpress.com/2014/12/06/samolot/) – w końcu młoda wyobraźnia nie ma jeszcze żadnych ograniczeń. A Jacuś? Mogłoby się wydawać, że jest za malutki na takie zabawy, ale również on już uczestniczy w naszych rodzinnych pracach konstrukcyjnych. Na razie zajmuje się głównie przesypywaniem z pudełka do pudełka oraz rozkładaniem zbudowanych pojazdów na części. Równocześnie pełni rolę testera (najlepsze są te samochody, które wytrzymują w jego rączkach dłużej niż pięć minut) oraz smakosza (myślę, że za parę lat będzie mógł napisać pracę o różnicy w smaku poszczególnych kolorów klocków lego ze szczególnym uwzględnieniem ulubionych oponek)…
Cudownie jest razem budować z klocków lego, rozwijać wyobraźnię, tworzyć nowe światy! Mam nadzieję, że takie wspólne spędzenie czasu przyniesie nam jeszcze sporo radości!
A gry planszowe również z mężem uwielbiamy – rodzinnie dopiero zaczynamy je wprowadzać. Sami poznaliśmy się jakieś 10 lat temu przy gobanie (czyli planszy do gry w go), potem wielokrotnie spotykaliśmy się w klubie gier towarzyskich. Mamy za sobą sylwestra, w którym musieliśmy naszych gości na siłę odrywać od planszówek, by chociaż wypili szampana i wyszli na trzy minuty na balkon zobaczyć fajerwerki. Myślę więc, że za kilka lat również dzieci uda nam się zarazić naszą pasją i oprócz poranków z klockami lego, będziemy mogli się cieszyć również wieczorami z planszówkami.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (11:57)
U nas w domu nasza 13 -latka nigdy się nie nudzi, zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie, ma mnóstwo pomysłów, które realizuje.Niektóre sama a te trudniejsze również z nami rodzicami. Jako, że jest już sporą dziewczynką, coraz więcej czasu spędza w kuchni z mamą pichcąc różne smakołyki np. pieczemy razem pierniczki czy lepimy pierożki na święta, ona bardzo lubi zrobić sama jakiś deser, który my później kosztujemy.Mamy przy tym mnóstwo bałaganu, ale przede wszystkim radości. Bardzo często szczególnie zimą gdy się szybko ściemnia gramy wspólnie w różne gry planszowe a ostatnimi czasy codziennie układamy klocki lego, których jest całe mnóstwo. Mamy również swój ulubiony film i ulubione programy kulinarne, które musimy obejrzeć zgodnie z tradycją wszyscy razem. Latem oczywiście wycieczki rowerowe.Uwielbiamy te zajęcia ponieważ w tym zabieganym świecie choć chwila spędzona z najbliższymi jest bezcenna. pozdrawiam Wiola
Krystyna Piątkowska 15 grudnia 2014 (11:57)
Mam dwójkę synków: starszy Szymon ma 4 lata, a młodszy Jacek 1 rok. Dawno, dawno (czyli ponad dwa lata) temu, Szymek miał operację oczu, po której musieliśmy dużo czasu poświęcić jego rehabilitacji. Jednym z pomysłów była zabawa klockami lego. Nie spodziewaliśmy się jeszcze wtedy, kiedy kupowaliśmy pierwszy kilogram używanych klocków, że tak bardzo zmienią one nasze życie. A zmieniły bardzo istotnie.
Lubimy weekendy. Nadchodzi sobota i już od rana wszyscy po kolei zaglądamy do wielkiego pudła z klockami, zastanawiając się, co tym razem uda nam się wyczarować (polegamy na własnej wyobraźni, instrukcje nie są dla naszej rodzinki). Moim zadaniem jest zwykle sortowanie i układanie klocków dla moich panów, ale na swoim koncie mam również kilka sukcesów budowlanych: począwszy od zoo (mój słoń umiał nawet machać uszami i trąbą) poprzez niewielkie pojazdy a kończąc na całkiem udanych budynkach mieszkalnych (niestety, za małych bym mogła opuścić moje mieszkanie w bloku i się do nich przeprowadzić). Tatuś to przede wszystkim konstruktor bardzo skomplikowanych maszyn jeżdżących (traktory, kombajny, koparki, straż pożarna, samochody wyścigowe), obiektów latających (samoloty, helikoptery oraz pojazdy kosmiczne) oraz realizator życzeń specjalnych ("Tatusiu, a umiesz zbudować takiego dużego koguta?"). Szymek z klocków lego potrafi wyczarować wszystko: plac zabaw z piaskownicą dla Jacusia, grę w angry birds, statki, samoloty, traktory (https://cosoptymistycznego.wordpress.com/2014/09/29/traktor/), samochody, a ostatnio nawet statek piracko-kosmiczny oraz samolot podwodny i przeciwsłoneczny (https://cosoptymistycznego.wordpress.com/2014/12/06/samolot/) – w końcu młoda wyobraźnia nie ma jeszcze żadnych ograniczeń. A Jacuś? Mogłoby się wydawać, że jest za malutki na takie zabawy, ale również on już uczestniczy w naszych rodzinnych pracach konstrukcyjnych. Na razie zajmuje się głównie przesypywaniem z pudełka do pudełka oraz rozkładaniem zbudowanych pojazdów na części. Równocześnie pełni rolę testera (najlepsze są te samochody, które wytrzymują w jego rączkach dłużej niż pięć minut) oraz smakosza (myślę, że za parę lat będzie mógł napisać pracę o różnicy w smaku poszczególnych kolorów klocków lego ze szczególnym uwzględnieniem ulubionych oponek)…
Cudownie jest razem budować z klocków lego, rozwijać wyobraźnię, tworzyć nowe światy! Mam nadzieję, że takie wspólne spędzenie czasu przyniesie nam jeszcze sporo radości!
A gry planszowe również z mężem uwielbiamy – rodzinnie dopiero zaczynamy je wprowadzać. Sami poznaliśmy się jakieś 10 lat temu przy gobanie (czyli planszy do gry w go), potem wielokrotnie spotykaliśmy się w klubie gier towarzyskich. Mamy za sobą sylwestra, w którym musieliśmy naszych gości na siłę odrywać od planszówek, by chociaż wypili szampana i wyszli na trzy minuty na balkon zobaczyć fajerwerki. Myślę więc, że za kilka lat również dzieci uda nam się zarazić naszą pasją i oprócz poranków z klockami lego, będziemy mogli się cieszyć również wieczorami z planszówkami.
Kasik 15 grudnia 2014 (11:36)
Odpowiedź na pytanie nr 2
Oczywiście, że design w pokoju dla dziecka jest potrzebny. Mało tego jest bardzo ważny. Po pierwsze dziecko jak każdy człowiek powinno czuć się dobrze w otoczeniu, w którym przebywa. Odpowiednio urządzony dziecięcy pokój daje dziecku poczucie bezpieczeństwa i wycisza. Ponadto dziecko od małego uczy się, również poprzez obserwację otoczenia, w którym przebywa. Zależnie od tego w jaki sposób urządzimy pokój dla naszego maleństwa świadomie, bądź nie wpływamy na jego przyszłe poczucie dobrego smaku i estetyki oraz kreatywność.
Mama w Dużym Domu 15 grudnia 2014 (11:35)
W rodzinie z piątką dzieci nie da się nie robić wszystkiego razem, a przynajmniej w wiekszej grupie. Razem gotujemy, razem pieczemy, razem szyjemy, razem myjemy samochód, razem oglądamy filmy, razem słuchamy muzyki, razem gramy na instrumentach oraz w gry planszowe. Razem bałaganimy, razem sprzątamy, razem chorujemy (niestety) i razem zdrowiejemy (hurra!). Coraz trudniej z racji wieku dzieci nam razem wyjeżdżać, ale za to wszyscy razem za sobą tęsknimy, kiedy kogoś brakuje. Rodzina to potęga, zwłaszcza taka, która lubi być razem :)
Najpiękniejszych Świąt dla ciebie kochana Asiu i dla wszystkich miłych tu obecnych!!!
Anonimowy 15 grudnia 2014 (11:32)
Odpowiedź na pytanie nr 1 :) Nasze dziewczynki mają 15 lat i 3 latka. Każda chwila spędzona wspólnie jest dla nas bardzo cenna. Szczególnie, gdy uda nam się namówić do wspólnego spędzania czasu 15-latkę, ponieważ mamy silną konkurencję w postaci iPhona i facebooka. Najpiękniej spędzony czas z naszymi dziećmi to niedzielne poranne przytulanki w łózku, koniecznie wspólne posiłki przy wyłączonym telewizorze :), rozmowy o tym co wydarzyło się w ciągu dnia, spacery, oglądanie cudownych bajek z kubkiem kakao w ręku. Ale najważniejsze to być razem, wiemy to po 6 latach rozłąki, kiedy mąż musiał pracować kilkaset kilometrów od domu. Żadne pieniądze nie oddadzą nam tego co straciliśmy, dlatego teraz garściami chwytamy każdą wspólną chwilę.
Pozdrawiam serdecznie, życząc zdrowych spokojnych i rodzinnych Świąt.
Magda magdalena.kl@interia.pl
all shades of blue 15 grudnia 2014 (11:29)
Żeby było co czytać, dorzucę i swoje, może niezbyt odkrywcze, przemyślenia rodzicielskie. Jestem pod wrażeniem komentarzy i tego, jak wielu ludzi naprawdę ceni bliskość swojej rodziny:) Dla mnie bycie razem w codzienności to oczywista oczywistość, każda chwila bez męża czy dziecka to tęsknota, lubię też odwiedzać moich rodziców i z nimi być. Jednak, gdy analizowałam temat posta, przyszła mi na myśl jedna szczera odpowiedź. Uwielbiam spędzać czas z rodziną w samochodzie. Kiedy byłam mała, jeździliśmy do dziadków po 4-5 h w jedną stronę. Wspólna podróż była dla mnie bardzo wartościowych czasem, pełnym rozmów, opowieści, wymiany poglądów, również wychowywania i tej fizycznej bliskości, na którą było się niejako skazanym:) Choć dalekie podróże są dla mnie obecnie rzadkością, to po prostu uwielbiam zapakować się z chłopakami do auta i jechać, nawet przed siebie, nawet w brzydką pogodę, poznawać okolicę (pretekst), ale przede wszystkim być razem, rozmawiać i śmiać się, wspominać, planować, marzyć na głos:) Tak bardzo lubię te nasze chwile bliskości, że czasem aż żal wysiadać z auta…Ale potem dreptamy do domu, wygadani i zrozumieni:) i powracamy do naszej codzienności, w której o czas spędzony razem jest bardzo trudno. Życzę wszystkim wielu okazji do szczęśliwego bycia z sobą:) Pozdrawiam!
Anonimowy 15 grudnia 2014 (11:01)
Uwielbiamy wycieczki i tak spędzamy czas z dziećmi. Z każdej pory roku łapiemy pełnymi garściami to co przynosi. Wiosną i latem, pakuję wyprawę do kosza piknikowego, wsiadamy na rowery i ruszamy – podpatrujemy przyrodę, zwiedzamy ciekawe miejsca, korzystamy z regionalnych atrakcji. Jesień to czas spacerów połączona ze zbieraniem darów natury: dom stroją wtedy bukiety z liści, koszyczki kasztanów, suszą się grzyby. Mimo, że jesteśmy mieszczuchami świetnie całą rodziną bawimy się na licznych, kaszubskich dożynkach!
Zima to śnieżne szaleństwo na sankach, lepienie bałwana czy wycieczki do lasu zakończone zjedzeniem pysznych, domowych słodkich bułeczek popitych gorącą herbatą z termosu.
To, że nasze wycieczki zaprocentowały i scaliły rodzinę przekonałam się, gdy chciałam wysłać dzieci na kolonię. Odmówiły mówiąc, że najfajniej spędza im się czas z nami i nic nie zastąpi im naszych wycieczek.
Obecnie moje dzieci to już poważne nastolatki, które jak się w wielu domach widzi odcinają się od rodziców, wolą spędzać czas przy komputerze czy telewizji…a ja jestem dumna, że wraz z mężem zaszczepiliśmy w nich pasję i miłość do natury, do podróżowania i które tylko pytają: co robimy w następny weekend, jakie plany? Chciałabym dodać, że to czego od dziecka uczyliśmy ich podglądając naturę, czytając informacje o miejscach, które będziemy zwiedzać nie raz zaprocentowały w szkole:)
Pozdrawiam, Magda Z.
magdazyga@interia.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (10:48)
Witam pięknie!
Jest nas 1+2, tak wyszło.. no cóż. Życie bywa przekorne. Pogodziłam się z tą sytuacją, przywykłam, wybaczyłam i jestem chyba szczęśliwa. dzieci przepiękne, mądre, zdrowe(!) w wieku 10 i 12 lat, Maciej i Martyną i biorę udział po raz pierwszy w konkursie. Uwielbiam spędzać czas z moimi dziećmi, co robimy? Rozmawiamy, śmiejemy się, żartujemy, przytulamy, to bezcenne momenty. Często czytamy sobie na głos, dzieci ucza mnie swoich zabaw, gier, gry planszowe to u nas codzienność, jak tylko oczywiście obowiązki pozwolą.
Odpowiadając na drugie pytanie, to estetyka to cos bardzo waznego. Od 3 lat mieszkamy w innym mieszkaniu, próbuję urządzić pokoje moim dzieciom, z róznym skutkiem ciągle coś mi sie nie podoba i jak ogladam Twój dom, to aż nie wierzę, ze można tak pięknie mieszkać.Tak gustownie wszystko urządzić, dobrać, zaplanować to dla mnie niewiarygodne!! :) Niestety ja nie mam takie hmm….. wyczucia estetyki, ze cos do czego pasuje. żałuję tego, ale pokoje moich dzieci są ładne, podobają im sie, to ważne, ale czy to takie ważne, ze narzuta nie pasuje do zasłonki?? to już inna kwestia.
Na zakończenie chce bardzo pozdrowić Ciebie i Twoją rodzinę, życząć wszystkiego co cenne w życiu, przede wszystkim MIŁOŚCI!! Pozdrawiam, Kasia (kawa30@o2.pl)
Anonimowy 15 grudnia 2014 (10:45)
Dzień dobry!
Pozwolę sobie odpowiedzieć na pytanie 1.
Córeczka, Mąż i ja – Mama. Leżymy razem na trawie, stykamy się głowami, Słońce grzeje nam w twarz, wdychamy zapach pięknych Gorców… Oczy mamy zamknięte. Mówi Mama; "Chciałabym mieć tu, na tej polanie, mały drewniany domek, śliczne ręcznie robione mebelki, kolorowe tkaniny, uroczą kuchnię z piecem węglowym i… gromadkę dzieci (Córka wtrąca: "Mamo, ja chcę siostrzyczkę, Oliwkę"). Mama kontynuuje: "Chciałabym sama piec chleb, robić sery, wędliny. Chciałabym mieć mały ogródek i sad owocowy… Chciałabym cieszyć się życiem, chwilą i Rodziną". Czas na Córeczkę, Helenkę: "A ja chciałabym małą Oliwkę w domu, żeby się razem bawić. I chciałabym mieć zwierzaczki: krówki, świnki, owieczki i kury. Chciałabym też ciuchcię i dużo książeczek". Kolej Taty: "A ja chciałbym mieć dobrą pracę, aby móc spełniać marzenia moich Dziewczyn. Chociaż sam także marzę o domku w górach, zwierzakach i prawdziwym gospodarstwie….". Leżymy jeszcze chwilę uśmiechając się do swoich myśli. Otwieramy oczy… Nie jesteśmy w górach, jesteśmy w naszym małym, wynajmowanym mieszkanku i leżymy na dywanie. Ale jest nam dobrze… Wspólnie marzymy, myślimy, planujemy. To nas łączy i scala. Marzeń nikt nam nie odbierze…
Pozdrawiam serdecznie, życząc pięknych i kolorowych Świąt, spędzonych w gronie Rodziny:)
Magda P.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (10:42)
" DZIECI ZACZYNAJĄ OD TEGO, ŻE KOCHAJĄ SWOICH RODZICÓW.
PO PEWNYM CZASIE SĄDZĄ ICH. RZADKO KIEDY IM WYBACZAJĄ" – Oscar Wilde
Czas spędzony z dzieckiem, rodzinnie, to złoty czas, którego nikt i nic nam nie zabierze, dopoki żyjemy. Starajmy się postępowac tak, aby nasze pociechy, nie były zmuszone do osądzania nas w przyszłości, tym bardziej, żeby nie musiały nam niczego wybaczac.
Oprócz wpolnego czytania, wyjścia na basen, wspólnych gier, jazdy na rolkach czy odprowadzania po prostu dziecka do szkoły, sa jeszcze takie rzeczy jak np. wciągnięcie dziecka w ciuchach do wanny (co prawda, potem jest sporo sprzatania, prania itd), wspólne przygotowaywanie pierogów (ozywiście, znów nie obedzie się bez wspólnego sprzatania całego ambarasu, bo wiadomo, sam człowiek zrobi szybcie) ale tych wspomnień, nie zabierze nam nikt, szczerego śmiechu, który poprawia humor zawsze.
Przysłowiowe pięc minut przed snem, to czasem więcej, niż spedzenie pol dnia z dzieckim, jako, ze nasze, jest wtedy najbardziej wylewne, nagle przypomina sobie wszystko co się działo podczas dnia, nawet co jadła na lunch w szkole (zazwyczaj prosto po szkole, nie pamięta nic).
Ale czy wiecie, że czasem jest tez fajnie nie robic po prostu nic. Leżec wsolnie pod kocykiem, oglądac film familijny, i nasze dziecko czuje wtedy nie tylko naszą fizyczna bliskośc ale tez psychniczne wsparcie, kiedy to możemy dziecku wytłumaczyc, niektóre zdarzenia z filmu, dlaczego tak a nie inaczej, i potem czasem wywiązuje się z tego wspaniała dyskusja, gdzie dziecko uczy sie, bawi, a przy tym wpolnie się relaksujemy.
Także proszę "CHWILO TRWAJ".
Wesołych Swiąt Bożego Narodzenia, spędzonego w gronie najbliższych,dużo zdrowia i możliwości spędzania jak najwięcej czasu z rodziną w zwykłe, normalne dni, nie tylko od święta.
Pozdrawiam serdeczie.
Ania M. 15 grudnia 2014 (10:31)
Odpowiadam na pytanie nr 1: W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
W naszym domu dzieci spędzają razem z mamą bardzo dużo czasu, ponieważ wybraliśmy dla nich (i właściwie dla nas- rodziców) drogę edukacji domowej. Wspólnie jemy posiłki i najczęściej też razem je przygotowujemy. Chłopcy (w liczbie 3 :) bardzo lubią pomagać w kuchni, a więc razem pieczemy ciasta, muffinki i mieszamy zakwas na chleb… Czasem razem puścimy pranie i je rozwiesimy. Dużo rysujemy, malujemy, wycinamy, śpiewamy, czytamy i bawimy się ucząc oraz uczymy się bawiąc :) Niemniej jednak wszyscy czekamy na wieczór oraz weekend, aby rzeczywiście spędzić czas RAZEM czyli również z tatusiem owej trójcy a mężem mamy tejże trójcy. Kiedy jesteśmy już razem, oczywiście w wiecznym niedoczasie i natłoku obowiązków, ale jednak staramy się razem jeść posiłki, (i to własnie uważam, że bardzo scala rodzinę). Wieczorami wspólnie czytamy i razem się modlimy. Z większą ilością czasu mamy pole do popisu – układamy puzzle, i też lubimy grać :) choć w tym temacie jesteśmy początkującymi. Ale chyba tak najbardziej, najbardziej lubimy razem jeździć – wakacyjnie i nie tylko. To jest czas tylko dla nas. Pakujemy się do samochodu z niezbędnym ekwipunkiem i już. Wybieramy miejsca trochę odludne, wiejskie, sielskie, podziwiamy przyrodę, jesteśmy bliżej natury. Jeździmy głównie po Polsce, zwiedzamy, zatrzymujemy się w miejscach, które nam się podobają, odwiedzamy kolejne zamki i skanseny, muzea, góry, lasy i inne ciekawe miejsca…
Pozdrawiam,
Ania M.
kraw haft 15 grudnia 2014 (10:29)
Ojjoj sporo tych komentarzy ☺
Odpowiedź na 1 pytanie u mnie w rodzinie wygląda tak:
– wspólne spacery z psem codziennie rano przed wyjazdem do pracy
– zawsze śniadanie, obiad i kolacja jedzone razem, mały przygotowuje sztućce talerze i pieczywo
– każde ciasto robimy wspólnie bo nikt inny tak dobrze nie robi ciasta na pizzę jak mój 4latek
– cotygodniowe szaleństwa na basenie
– układanie puzzli
No i najważniejsze wojny samochodowe z tatą i naprawa motoru w garażu to najciekawsze zajęcia integracyjne taty i syna.
Pozdrawiam Ewa.
Jola Kowalkowska 15 grudnia 2014 (10:18)
Witaj Asiu – odpowiem na pytanie pierwsze.
Nasza rodzina jest liczna: 2+3. Scalenie jej w jednym czasie jest prawdziwą sztuką, nad którą czały czas pracujemy.(wiem, że ten czas spędzony razem w przyszłości zaowocuje) . Kilka miesięcy temu wpadliśmy na cudowny pomysł: kupiliśmy używany samochód dostawczy, który przerabiamy na kampera. Chłopcy chętnie pomagają tacie. Od samego początku: szlifują, podają narzędzia – są ze sobą – przy okazji dużo rozmawiają (!) – a to w dobie komputerów takie ważne. Ja z córką kompletuję turystyczną zastawę , dobieramy pościel, pledy, poduszki i inne drobiazgi . Mamy już za sobą weekendowe wspólne wyjazdy w Polskę i jeden dłuższy do Włoch… razem jest nam dobrze i jedno jest pewne – wykańczamy dalej kampera i planujemy kolejne rodzinne wyjazdy :)
Zimą więcej czasu spędzamy w domu. Wspólnie gotujemy, rozmawiamy i gramy – właśnie w gry plaszowe…
Gry planszowe są u nas od lat wpisywane na listę prezentów do Świętego Mikołaja. A te nagrody w tym konkursie są idealne dla nas. Znajdą zastosowanie w domu i na wyjazdach … – to takie świąteczne marzenie… Pozdrawiam grudniowo.
Joanna 15 grudnia 2014 (10:17)
Pomimo tego, że nasz syn ma zaledwie 14 miesięcy już wiadomo, że geny mają moc ;) bardzo lubię weekendowe poranki, kiedy każde z nas zaraz po przebudzeniu sięga po swoją książkę. Nasz syn "czyta" już po swojemu :) jak mu się znudzi jego książka to zagląda do naszych, ale zaraz przychodzi rozczarowanie, bo u nas nie ma obrazków i zwierzątek (to temat wiodący ;)). Więc szybko kończy się to tym, że wszyscy razem czytamy książkę ze zwierzęcym motywem przewodnim ;)
Apaczowa 15 grudnia 2014 (10:11)
Odpowiedź na pytanie nr 1.
Przepis na wspólne spędzenie czasu, czyli jak stworzyć własną wersję ulubionej gry planszowej.
Składniki:
– kartka papieru, najlepiej formatu A3 lub większa
– wycinki z gazet, kolorowanek lub własnoręcznie narysowane postacie z bajek, ulubione zwierzaki lub inne, dowolne motywy (teraz np. świąteczne)
– gotowe pionki do gry, bądź plastelina, modelina i wszystko inne, co może się przydać do ich zrobienia
– dowolne dodatki do ozdabiania prac plastycznych
– dobry humor, pomysł i chęci ;)
Sposób wykonania:
Na kartce rysujemy planszę naszej ulubionej gry ( w naszym przypadku jest to najczęściej plansza do chińczyka, ponieważ córcia najbardziej ją lubi, ale zdarza się, ze wymyślamy zupełnie nową grę, począwszy od planszy, na regułach kończąc).
Teraz musimy zastanowić się, jaką wersję gry chcemy stworzyć ( ze względu na zbliżające się Boże Narodzenie, w grudniu powstały już dwie wersje świątecznego chińczyka ;) ).
Każdy z graczy wybiera postać, w którą chciałby się wcielić, czyli np. św. Mikołaja, bałwanka, elfa itd., rysuje mu domek, z którego startują pionki i dorabia pionki tak, aby kojarzyły się kolorystycznie z daną postacią. Resztę planszy ozdabiamy świątecznymi motywami i gotowe! Teraz pozostaje tylko posprzątać po pracach plastycznych i rozpocząć grę :)
Podobnie możemy wykonać dowolną planszę, z dowolnym motywem. Tym sposobem "dorobiliśmy się" już kilkunastu wersji różnych gier, począwszy od tych kojarzących się z porami roku, poprzez farmy dla zwierząt, na wersjach świątecznych skończywszy. Dzięki temu radość czerpiemy nie tylko z samego grania, ale też z tworzenia gry od podstaw. Najwięcej śmiechu jest wtedy, gdy np. postać miała być pieskiem, a bardziej przypomina kota, gołąb podobny jest do kury, a św. Mikołaj wygląda, jakby przeszedł długotrwałą kurację odchudzającą ;)
Polecamy wszystkim, bawcie się dobrze :)
Ania z Zapiecka 15 grudnia 2014 (09:35)
Gry uwielbiamy i mamy ich caaaałkiem sporo ale dobrych gier nigdy nie za wiele :)
Odpowiem na pytanie 2 … Każdy człowiek ma inne potrzeby, ale każdy potrzebuje wnętrza ciepłego, przytulnego do tego funkcjonalnego, czy to człowiek mały, czy duży. Pokojom dzieci trzeba nawet poświęcić więcej uwagi, dobierając odpowiednie barwy pozytywnie wpływające na stan ducha, zabawki i dekoracje pobudzające rozwój i kreatywność.
Konsekwencja przy meblowaniu i dekorowaniu powoduje, że wszyscy czujemy się dobrze i mamy poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu – dlatego design, choćby by mama i tata, jest istotny.
Pozdrawiam serdecznie :))
Anonimowy 15 grudnia 2014 (09:02)
Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Każdy człowiek, tym bardziej dzieci określają siebie dzięki aranżacji własnego pokoju. Dzięki decyzjom jakie podejmują nasze pociechy przy pozornie nieważnych sprawach jakimi są: dobór miejsca gdzie postawić biurko, gdzie umieścić ogromny karton z zabawkami, jakie plakaty powiesić na ścianach. Te urządzone wnętrza określają nasze dzieci – jak się rozwijają, kim chcą być w przyszłości, o czym marzą. Przy dobrze urządzonym pokoju dziecka nie potrzeba pytań by znać własne dzieci, by wiedzieć o czym myślą. Milion słów zastępuje wspólne urządzenie takiego prywatnego kącika. Co do estetyki… im mniejsze dzieci tym mniej estetyki. Dzieci bałaganią i uważam, że to bardzo ważne i potrzebne pozwolić im na to. Trzeba uczyć dzieci ładu i dopasowania jednych rzeczy do drugich ale trzeba pamiętać, że pojęcie estetyki łączy się z pojęciem gustu, a to nie podlega ocenie. Nam – rodzicom, może nie podobać się lekkie zagracenie pokoju córki czy syna ale uważam, że ważniejsze jest to, że dziecko podejmuje decyzje z myślą o sobie, a nie z chęci przypodobania się komukolwiek i czemukolwiek. W pewnym sensie każde dziecko tworzy swojego niepowtarzalnego bloga o designie i estetyce w swoim życiu. Pozwólmy im na to. Monika D.
Anonimowy 15 grudnia 2014 (08:28)
Dzień Dobry :)
jako że czas taki magiczny przedświąteczny chciałabym opowiedzieć jak my scalamy naszą patchworkową rodzinę. Po prostu codziennością :) Dzieci i wspólne spędzanie wolnego czasu są najważniejsze, priorytetowe. Jest to nasza codzienność nie musimy planować że dziś będziemy coś razem robić bo po prostu jesteśmy razem. Gramy w planszówki wystawiamy teatrzyki rysujemy malujemy razem gotujemy, opowiadamy sobie co się wydarzyło jesteśmy razem, nie obok siebie.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Rodzinnych Świąt żeby radość zrodzona w ten magiczny czas towarzyszyła wam prze cały następny rok :)
Ewa
Małgorzata Kuśmirek 15 grudnia 2014 (08:25)
Estetyka-zawsze, Desing-niekoniecznie. Pokój dziecka po prostu musi być ładny. Ale nie musi być super-wystylizowany. Od samego początku kształtujemy gust naszych pociech więc niech mieszkają pięknie, ale na pewno nie musi być to sygnowane nazwiskiem projektanta. Ważne żeby było schludnie, estetycznie, przejrzyście dla malucha, żeby kolory w pokoju były tłem dla i tak już bardzo kolorowych zabawek. Żeby pokój był miejscem super zabawy, przytulnego spania, dzikich harców lub wielkiej magii z dziecięcej wyobraźni. A jeśli maluch juz nie jest taki mały to niech sam zaznacza swoje zdanie w kwestii wystroju. Może narysuje swój własny plakat, albo mama pomoże zrobić girlandę z literek, albo babcia uszyje wielkie miękkie poduchy…Ważne jest tylko, żebyśmy my rodziecie zapanowali nad tą estetyką i pokierowali dzieckiem, pokazali jak można, co można…..A po latach wyrosnie nam dziecko z dobrym gustem ;-)
Agnieszka 15 grudnia 2014 (08:06)
Asiu, ło matko, szalejesz! ;-)))
Naszą najulubieńszą formą rodzinnej integracji jest wspólne włóczenie się i odkrywanie nowego ;-) I nieważne czy jest to las rosnący w odległości 10 km od naszego domu, pobliskie lotnisko, na które często jeździmy pogapić się na samoloty, krakowski rynek, pokopalniana hałda, siewierski zamek, bałtycka plaża czy np kilkugodzinny wypad samolotem do Norwegii, bo bilety były niemożliwie tanie ;-)) Z tym ostatnim zresztą wiąże się jedno z naszych ulubionych wspomnień – środek tygodnia, środek dnia, mróz i mnóstwo śniegu, a my stoimy na jakiejś niewielkiej norweskiej stacyjce i czekamy na pociąg, który docelowo jedzie do Lillehammer ;-)) Przed chwilą patrzyliśmy na Morze Północne. A kilka godzin wcześniej byliśmy w domku, i za kilka godzin znowu tam będziemy! Sen wariata ;-)
Mam nadzieję, ze nasze dzieci zapamiętają ten wspólny weekendowy czas (bo to jednak głównie weekendy są, wiadomo ;-)) i zachowają w sobie ciekawość świata i poczucie, ze wszędzie może pięknie (mieszkamy na Śląsku, który nie wszystkim z pięknem się kojarzy), tylko wystarczy czasem podnieść głowę, spojrzeć inaczej, a przede wszystkim chcieć! I wiesz, fajnie jest, jak jedziemy nawet na zwykłe zakupy, i co chwilę słychać "o, a tu wtedy skręciliśmy i…", "a pamiętacie, jak tu…" i tak dalej. I fajne jest wspólne oglądanie zdjęć i wspominanie :)
ona 15 grudnia 2014 (07:25)
Oj, nie przeczytałam uważnie że trzeba odpowiedzieć na jedno tylko pytanie… więc ponawiam swój komentarz ale odpowiadając tylko na jedno.
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas? – oczywiście gramy w gry! :) Przede wszystkim sprawiają nam niesamowitą radość, uczą współpracy, spostrzegawczości, logicznego myślenia, integrują, są niesamowitym sposobem na nudę i monotonność. Uwielbiamy to :)
Pozdrawiam, galaszewska.a@gmail.com :)
Anonimowy 15 grudnia 2014 (07:08)
Masza podkarpacka:
W zabieganiu codziennosci wieczory spędzone z dziećmi są jak ładowanie akumulatorów. Uwielbiamy otuleni pledem czytać bajki, a szczególnie opowiastki wyświetlane na starym rzutniku- "Ania" :). Zachował sie jeszcze z mojego dzieciństwa, zostało też sporo filmów. Taki grat wśród elektronicznych gadżetów, ale bezkonkurencyjny. Czytamy , czytamy,- znamy na pamieć, – ale magia mroku wieczoru rozświetlonego rzutnikową lampą i kolorowym filmem na ścianie udziela sie nam wszystkim. Jest tak dobrze………
Anonimowy 15 grudnia 2014 (06:43)
Witam. Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Zarówno estetyka jak i design w pokoju dzieci jest bardzo ważny i potrzebny,ponieważ bardzo to wpływa na charakter jak i osobowość dzieci.Pokój musi spełniać potrzeby i marzenia dziecka,co za tym idzie musi być funkcjonalny. Nie może on być pstrokaty(kolory zabawek ),bo wiadomo w pokoju dzieci dużo się dzieje więc kolorystyka powinna być spokojna i stonowana.Dziecko w swoim pokoju musi czuć się dobrze,to ma być jego pokój.Tak jak wspomniałam na początku to pomieszczenie pozwala budować mu jego charakter.Wiola.lbnwm100@interia.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (05:53)
Dlaczego prababcia Antosia nie ma kolorowych zdjęć? Czy to prawda, że dziadek osiwiał w ciągu jednego dnia podczas wojny? A kogo był ten wielki pies? Od początku tego roku „ocalamy od zapomnienia” nasze rodzinne opowieści – pradziadków, dziadków, rodziców…, nasze domowe zwyczaje i tradycje, historie ludzi, którzy już odeszli, ale pozostawili na drodze swój ślad. Historie wesołe, smutne, zaskakujące… Podróżujemy po dalszych krewnych, fotografujemy, spisujemy Ich historię tym samym umacniając więzy tej najbliższej. Nasza rodzina to miłość, jaką obdarzamy się każdego dnia. Każdy z nas lubi co innego, ale to nas łączy. Cała nasza rodzina jest wyjątkowa, dzięki każdemu z nas. Ewa szczescie_jest@op.pl
Anonimowy 15 grudnia 2014 (02:18)
1. Od niedawna wydeptujemy "swoje" ścieżki w naszym nowym miejscu na ziemi, czasem trzeba się przy tym dobrze nawspinać, bo teren jest górzysty. I dla mnie i dla chłopców wszystko jest nowe, każdy dzień przynosi nowe zachwyty zwykłymi rzeczami – ile gwiazd jest na niebie, ale niezwykła chmura, jak pięknie błyszczy las za oknem, a na naszej górze jest już śnieg…
Mamy swoje codzienne rytuały, jest pieczenie ciasteczek, wspólne gotowanie, a przy tym opowieści; jest czas gier uwielbianych.
Wieczorem, kiedy wszystko zwalnia jest więcej miejsca na czytanie, rozmowy, które trudno skończyć, a oczy się kleją..
Tegoroczny adwent przyniósł nam jeszcze jeden uwielbiany już przez nas jednogłośnie zwyczaj(mam nadzieję). Czas rodzinny, tylko dla nas. W niedzielne popołudnie, kiedy ogień już w kominku, pokój oświetlają świece, siadamy przy stole, chłopcy zapalają kolejne świece na wieńcu adwentowym, na stole są słodkości, a kiedy one już znikną, pojawiają się gry, każdy wybiera swoją ulubioną i gramy, śmiejemy się, spieramy, gadamy, gramy, wspominamy, snujemy plany, czekamy na święta.
Zapytałam dziś chłopców, co najbardziej lubią w adwencie, każdy z nich odpowiedział: "Te wieczory, a ty?" – "Ja też"; "no i jeszcze karteczki i zadania z kalendarza" – dodali po chwili (dzięki za inspirację:)). Czuję, że razem zaczynamy zabiegać o ten czas, ja wyłączam telefon, chłopcy nie umawiają się wtedy na zabawy z kolegami, choć zazwyczaj nie przepuszczają żadnej okazji:) Chciałabym to przenieść też w czas poświąteczny. Czujemy wyjątkowość tego popołudnia, cieszę się, że takie dobre momenty będą mogli ponieść ze sobą w dorosłość, do której jeszcze baaardzo daleka droga.
Pozdrawiam bardzo serdecznie na czas przygotowań przedświątecznych. Niech będą radosne, mimo zabiegania:)
Asia
Anonimowy 15 grudnia 2014 (02:05)
Witam! Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieciaków. 8-letniej Martynki i 3-letniego Maciusia. Uwielbiamy wspólne chwile razem, taki czas tylko dla nas. Największą frajdę sprawia nam wspólne czytanie książek.Lubimy również zagadki,zabawy klockami połączone z "konkursem" na najwyższą wieżę,na najpiękniejszy pałac itp…,Wspólne gotowanie w kuchni, spacery, gdy tylko pozwala na to pogoda, a gdy pada- wspólne rysowanie i oczywiście gry planszowe ( nasze ulubione to: Farmer, Zagadki Smoka Obiboka i Warcaby). Pozdrawiam serdecznie Ela M
Anonimowy 15 grudnia 2014 (01:37)
Pierwsze – W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Mamy taki rodzinny rytuał, można by rzec że już tradycyjny:
PORANNIE KOKOSIMY SIĘ W KINGSAIZIE RODZICÓW… celem uzupełnienia poziomu PRZYTULEINY.
A o co chodzi?
No to może przedstawię rodzinkę wprzódy:
MIMI – czyli Mama, znaczy się ja,
TATUŚ… wiadomo kto,
EMI – córcia – 9 lat,
SERDZIUSZEK – synuś – 13 miesięcy
Zwyczaj sięga czasów kiedy Emi miała jakieś 3 lata i co rano po obudzeniu wślizgiwała się skoro świt (a nawet przed świtem) od strony nóg rodzicielskich do łoża rodzicieli, bo jak mawiała: w noci śpad mi oziom PSIYTULEINKI.
Emi kiedyś była bardzo chora i przytulając ją do siebie szeptałam jej do ucha, że teraz jest ważna chwila, bo mama właśnie napełnia jej zbiorniczki z przytuleinką. i że zachorowała, bo widocznie gdzieś się szparka zrobiła i poziom przytuleinki spadł i wtedy dzieci chorują…. i to bardzo ważne coby robić codzienne przeglądy i łatać ewentualne dziury i dopełniać… i tak nam to zostało… Kiedy okazało się że jestem w stanie błogosławionym, Emi przytulała co rano mój brzuch szepcząc do niego czule i tłumacząc dzidziusiowi, że to dla jego zdrowia. Nakrywała go swoim kocykiem w biedronki i tuliła i głaskała i gadała i czytała bajki i śpiewała… Po urodzeniu się Sergia zwyczaj się rozwija i obecnie wygląda to mniej więcej tak: od lewej Mimi od prawej Tatuś (choć nie trwa to długo) w środku Serdziuszek nurkujący w swój niebieski kocyk oraz Emi nurkująca w biedronki… Nastają wtedy przytulanki, cycusianki, rozpychanki… w końcu Tatuś albo idzie do pracy albo – w dni wolne i tak kapituluje, bo nie ma za dużo miejsca (w king size!!!). Summa summarum przytuleinka płynie i gwarantuje zdrowie i szczęście moich dzieci…
Ot, taka sobie historyjka… a swoją drogą: Przytuleinka, przytuleinką… ale jak ważnym elementem życia dziecka potrafi być KOCYK… wyściskany, wyssany, spluty, ulany, wygnieciony, wyprzytulany… a nie daj Panie Boże oprać… ale to już zupełnie inna historia… kurcze, może bloga założę sobie o tych moich szczęściach…
Pozdrawiam Edyta
KlementynaS 14 grudnia 2014 (23:44)
Jak tu u Was ładnie :)
małgosia 14 grudnia 2014 (23:37)
Grudzień dla naszej rodziny /2+2/ ma wymiar prawie metafizyczny. Nie ma bowiem dnia bez wspólnej aktywności, raz mniejszej, raz większej ale zawsze sprawiającej radość najmłodszym. A czuwa nad tym nasz kalendarz adwentowy – wiadomo, nie tak łatwo zrezygnować ze wspólnych aktywności, nawet po ciężkim dniu w pracy, kiedy zadanie jest zapisane i ukryte pod kolejnym tajemniczym numerkiem. Kalendarz mamy po raz trzeci ale po raz drugi budzi on w naszym sześciolatku takie emocje – już w drodze do domu, ba! już w szatni przedszkolnej, ubierając się i mając przed sobą conajmniej 40-minutową jazdę do domu zastanawia się co dziś razem zrobimy :) A robimy dużo – dziś np. powstał wielki domek z kartonu, taki do którego wchodzi mama, syn i córcia /1,5roku/ i kilka pluszaków :) Jutro wspólnie zabieramy się za nasze kartonowe królestwo od strony designerskiej;) powstaną pieczatki ziemniaczane na ścianach, zawisną zasłonki w oknach i sople u dachu;) Staramy się aby ten czas przygotowań do Świąt, upłynął nam w atmosferze radosnego oczekiwania, a nie nerwowej krzątaniny. Takie wspomnienia chcemy podarować naszym maluchom. A jak grudzień dobiegnie końca i całe szaleństwo kalendarzowe już minie – powrócimy do naszych ukochanych planszówek, do wspólnej zabawy np. w restauracje i kawiarnie, gdzie to maluchy obsługują rodziców i serwują dania drewniaczkowo-papierowe, o jakich nie śniło się nawet Magdzie Gessler :). Nade wszystko jednak kochamy wspólne czytanie. Czy to grudzień, czy lipiec – pochłaniamy tony literatury. Teraz jednak, odkąd najmłodsza czytelniczka aktywnie uczestniczy w seansach dobranockowych, mamy smiechu co nie miara. Proszę sobie wyobrazić, że czytamy historię dla 6-letniego odbiorcy a mała panna po każdym zdaniu zagląda w twarz czytającemu i dopytuje /koniecznie po nawiązaniu kontaktu wzrokowego/ z niedowierzaniem 'TAAAK?", a potem zagląda w twarzyczkę zasłuchanego brata i w kontakcie nos do nosa mówi mu z przekonaniem: "TAAAAAAAk!" :)
Wspólny czas staramy się celebrować tak aby niczego nie żałować za lat kilka. Wiemy już, jak czas szybko płynie, dopiero co nasz synek był w wieku żłobkowym, a dziś to juz 6 letni chłopiec. Widzimy też jakie efekty przyniosło wspólne GŁOŚNE czytanie, jego owoce nasz maluch zbiera teraz i pewnie zbierał będzie jeszcze długo. Dlatego cieszymy się, że mamy siebie nawzajem, że jesteśmy rodziną i …że jest ZIMA :) Bo długie wieczory szczególnie sprzyjają wspólnemu byciu razem. Dla nas "wspólnie" oznacza "aktywnie".
pozdrawiam w środku nocy:) małgosia
Anonimowy 14 grudnia 2014 (23:05)
To wszystko o czym piszą moje poprzedniczki jest ważne. Jest bardzo ważne. Wspólna zabawa z dziećmi, wspólne spacery, wycieczki czy chociażby wykonywanie codziennych obowiązków. Rozwija, uczy, bawi… Jednak bez względu na to, jak spędzamy ten czas, najważniejsze w tym jest właśnie to, że jesteśmy razem. Że robimy to wspólnie. Zosia, mama i tata.
Karolina
Agulek 14 grudnia 2014 (22:17)
Scalabie rodziny. .. Wszystko powinna ja scalac. Drobne rzeczy jak znak blogoslwienstwa przed szkola czy wyjsciem, drobn3 zakuoy razem, karteczki ktore mowia nam ze ktos pamieta o nas czy kocha… Po wielkie rzeczy… Wspolne świętowanie, wyjazdy,czytanie posilki… Robienie ciasteczek… Spacery. Czytanie… Robienie kartek swiatecznych. Wszystko przeplata sie _ malo wazne ważne. … Nasz scala… Na pewno kazde nastepne pojawiajace sie dziecko;) Aga żona Michala, Mama Marcelinki Jasia Stasia Antosia i Czworki Aniolkow
Anonimowy 14 grudnia 2014 (22:02)
U nas sposób spędzenia wspólnego czasu jest ściśle skorelowany z porą roku. Wiosna to czas na codziennie wizyty na placu zabaw i spacery. Lato- to pikniki na podwórzu, koc rozłożony na trawie, sałatki owocowe, lody, bose stopy małe i duże, i podlewanie kwiatków wodą z pompowanego basenu :) Jesień – ojj Gabrysia uwielbia te porę roku ze względu na kałuże – zakładamy kalosze i szukamy jak najgłębszych :) jest to też czas znoszenia do domu cennych skarbów (kasztanów, żołędzi i kolorowych liści) Zima – to sanki, bałwanki, wojny na śnieżki i aniołki na śniegu. Poza tym Gabrysia (prawie 4 lata) bardzo lubi jak opowiadamy jej o tym jak "była mała" ;) więc często oglądamy albumy ze zdjęciami i wspominamy…
Marta
siesiak@interia.pl
Anonimowy 14 grudnia 2014 (22:02)
Wraz z Mężem i naszymi Skarbami scalamy się spacerując po polu pełnym kwitnącego rzepaku, grając w skrable, malując farbami (czasami zamiast pędzlami malujemy po prostu palcami:-)) sadząc rośliny w przy domowym ogródku czy piekąc kiełbaski latem. Scalamy się także w chwili gdy jest nam trochę smutniej bo takie chwile każdego dopadna ale grunt to umieć sobie z tym poradzić i zaszczepić w sobie myśl że zawsze możemy na siebie liczyć i jeśli mamy problem to możemy o tym śmiało porozmawiać i znaleźć najlepsze wyjście z trudnej sytuacji.
Grunt to wiara w w tę niepowtarzalną wartość jaką jest Rodzina. Pozdrawiam Ewelina
Anonimowy 14 grudnia 2014 (21:32)
Witam. Odpowiem na 2 pytanie i tu bym je podzieliła na 2 części, temat dotyczący designu i estetyki. Czy design jest potrzebny , tu bym nie do końca się zgodziła, bo chyba nie sztuką jest zostawić pokój dziecka gadżetami z najnowszych katalogów wnętrzarskich i powiedzieć niczego nie ruszaj najlepiej wyjdź z pokoju bo coś zepsujesz itd. Natomiast jest ważne aby ten pokój miał " ręce i nogi", aby nie był prze ładowany i jedno pasowało do drugiego jeżeli chodzi o wystrój. Takie jest moje zdanie. Natomiast jeśli chodzi o estetykę to jak najbardziej na tak. Uczmy dzieci odróżniać rzeczy dobre od byle jakich, uczmy aby pokój był w ładzie i składzie po każdej zabawie. I jeszcze jedna rzecz jak mi się nasuwa w tej kwestii to zabawki bo przecież one w dużej mierze stanowią dekoracje, wiec warto też wyczulać dzieci na te zabawki które są coś warte od tych które są do niczego. Od razu przy tym temacie przypomniało mi się jak niedawno robiliśmy paczki na mikołaj i jak musiałam bronić je przed chińską zagładą. To był koszmar jak spożytkować niewielkie pieniądze, aby dziecko było zadowolone a pieniądze na marne nie zostały wydane . Padło stwierdzenie " po co kupić dziecku lalkę za 100 zł skoro w chińskim jest za 10, fakt to podróbka, ale dziecko i tak nie widzi różnicy". No właśnie nie widzi bo nie ma porównania. Ciężko było przekonać mamy że lepsza jest malutka gra planszowa niż wielkie plastikowe auto na dodatek tak, aby nie uważali mnie za kogoś kto się wywyższa, albo za jakiegoś snoba :) choć przecież jesteśmy normalną pracującą rodzina, ale udało się :). Warto od malutkiego uczyć dzieci "dobrego smaku", bo wiadomo czym skorupka za młodu nasiąknie…:). Pozdrawiam Sylwia.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (21:20)
Naszą rodzinę scalają najbardziej wspólne wycieczki..te duże i małe, krótkie i długie, nad morze i w góry, piesze lub rowerowe, z deszczem lub ze słońcem :-) Najpierw wspólnie planujemy wyprawę, cieszymy się nią, a potem jeszcze długo wspominamy i oglądamy zdjęcia. To nasz sprawdzony sposób na fajne spędzenie czasu razem, który zawsze działa! :-) Aga
Matka Polka Bliźniakowa 14 grudnia 2014 (21:08)
My wspólnie, rodzinnie "wychodzimy na rowery". Wygląda to tak, że chłopcy (lat 3, bliźniaki) pchają swoje rowerki biegowe, a ja z mężem za nimi spacerujemy. Ostatnimi czasy jednak chłopcy podszkolili się w sztuce rowerowej i nasz spacer zmienia się w bieg za łobuzami. A że jest ich dwóch, każde z nas wybiera jednego i za nim goni :) Pozdrawiamy bliźniakowo!
Anonimowy 14 grudnia 2014 (21:05)
Nie mam jeszcze swoich dzieci. Dziecięcego świata uczą mnie moje siostrzenice. To dzięki nim powoli dojrzewam do bycia mamą. Myślę, że każdy czas jest dobry, byle był świadomy i uważny. Bo nie jest ważne, czy opowiadamy sobie bajki, czy obserwujemy liście na drzewach, biegamy za motylem czy idziemy na wyprawę do sklepu. Dla mnie nie ważne co robimy, tylko jak to robimy. Każda rzecz może być przygodą a wspólne przygody wszak scalają. Sednem jest porozumienie w oczach. Pozdrawiam :), Magdalena Gie
Anonimowy 14 grudnia 2014 (20:56)
Nie mam jeszcze swoich dzieci. Dziecięcego świata uczą mnie moje siostrzenice. To dzięki nim powoli dojrzewam do bycia mamą. Myślę, że każdy czas jest dobry, byle był świadomy i uważny. Bo nie jest ważne, czy opowiadamy sobie bajki, czy obserwujemy liście na drzewach, biegamy za motylem czy idziemy na wyprawę do sklepu. Dla mnie nie ważne co robimy, tylko jak to robimy. Każda rzecz może być przygodą a wspólne przygody wszak scalają. Sednem jest porozumienie w oczach. Pozdrawiam :), Magdalena Gie
Anonimowy 14 grudnia 2014 (20:53)
Jesteśmy bardzo rodzinni i zawsze wielką gromadą spędzamy wszystkie święta. Do stołu zasiada nas w porywach nawet 30 osób i wtedy się dzieje… Kiedy pierwszy raz ze strychu ściągnęliśmy zniszczony Eurobiznes dzieci patrzyły na nas jak na kosmitów, a kiedy my, stare konie zaczęliśmy w niego grać cały tabun młodszych i starszych braci i sióstr cioteczno-wujecznych ze zgorszeniem opuścił pokój. My z radością kupowaliśmy państwa, budowaliśmy domy, a kiedy któreś z nas trafiało do więzienia…. To dopiero była radocha. Dzieci zainteresowane naszym śmiechem zaczęły jedno po drugim do nas schodzić. Okazało się, ze gra może być ciekawsza od tej na komputerze. Stało się to naszą tradycją, że w święta jest zawsze na wierzchu i pozwala nam wszystkim być razem i razem się dobrze bawić. Ania ankaflorianka@interia.pl
Anonimowy 14 grudnia 2014 (20:50)
Witam!
Spojrzeniem taty na temacik pierwszy nieśmiało opowiem o naszym wspólnym czasie, który mocno nas scala i bawi. Ten czas spędzamy nad starym, dobrym ziemniakiem. No może nie takim starym, bo w pomarszczonym trudno byłoby wyciąć pożądane kształty na pieczątki – na przykład GWIAZDY, które potem cudnie służą do zabawy, albo i prawdziwej pracy twórczej… :) Ach, gwiazdy, to ulubione nasze dzieło, mogą być różnej wielkości, dlatego zawsze tych ziemniaków szykujemy sobie sztuk kilka. Z jednego spokojnie można zrobić dwie "pieczątki" i… Nie trzeba umieć rysować! :). Taką pieczątką (+ farbki lub flamaster do tkanin) ozdobiamy sobie jaśki na magiczne sny, torbę na zakupy, albo ukrywamy nimi niesprane plamy na ubrankach. :) Najważniejsze, że w tych "dziełach" nic nas nie dzieli. Mam nadzieję, że dzieci zapamietają ten czas, jako ważny, przepełniony każdym z nas w dobrym znaczeniu.
Piotr.
piotr.karkocha@vp.pl
Anonimowy 14 grudnia 2014 (20:47)
Pytanie nr 2 – czy design i estetyka w pokoju dziecięcym jest potrzebna?
Moim zdaniem tak. Gdy pojawiły się na świecie moje dzieci moim największym pragnieniem było ich szczęście, zdrowie i dobre samopoczucie. Dobre samopoczucie uwzględniłam m.in przy urządzaniu i dekorowanie pokoju dziecięcego. Miało być schudnie, jasno i przytulnie. Z góry wiedziałam czego chcę dla swoich dzieci. Na rynku możemy spotkać wiele przepięknych mebli, akcesoriów i dodatków do pokoju dziecięcego. Oczywiście każdy ma swój gust i upodobania. Kierowałam się również aspektem psychologicznym. Dziecko od maleńkości jest jakby "do ulepienia", to my, rodzice i nasze otoczenie, możemy nakierować, pokazać co jest piękne i warte uwagi, co może mieć świetny design, ale i spełniać daną funkcję, dla przykładu może być np śliczny pojemnik na spineczki i gumeczki – jest funkcjonalne, estetyczne i może stać się "wisienką na torcie" w takim pokoju. Dziecko moim zdaniem, w takim pokoju czuje się bezpiecznie, chętniej się bawi, wie, że to jest jego azyl, jego zabawki mają swoje miejsce, przez co uczy się porządku i szacunku do danej rzeczy. Zabawki poupychane po kątach nie wyglądają zbyt fajnie, a można znaleźć wiele różnych rozwiązań, np skrzynie, wysoki regał, kartonowe pudełka – te rzeczy same w sobie mogą być estetyczne i dizajnerskie. Dziecko dorastając uczy się że m.in dobre samopoczucie i wewnętrzny spokój możne osiągnąć poprzez ład w otoczeniu i poprzez piękne rzeczy. Niektórzy piszą że design jest drogi, i prawda i nieprawda, to jest akurat temat rzeka.. Czasami faktycznie za niektóre rzeczy trzeba dać więcej pieniędzy, ale niektóre rzeczy są na wyciągnięcie ręki przy niewielkim koszcie. Taki mały człowiek ma od małego wpajane potrzebę estetyki, ładu i porządku co moim zdaniem jest piękne, a z wiekiem można jego upodobania odzwierciedlić w urządzaniu jego własnego azylu :)
Joanna (joanna_ign@wp.pl)
Anonimowy 14 grudnia 2014 (20:20)
Tadzio, lat prawie 7, brat Hani i Jasia, poprosił, żebym w jego imieniu napisała odpowiedź na pierwsze pytanie:
Jedziemy pociągiem do Gdańska, idziemy na plażę, jemy lody!
Pozdrowienia!
Marysia
caramelandwhite 14 grudnia 2014 (20:17)
W "Błękitnej Lagunie" naszego Antka panuje radość .. http://caramelandwhite.blogspot.com/2014/06/projek-bekitna-laguna-pokoik.html Tło to 3 przeplatające się kolory, a obok nich.. coraz więcej książek, klocków, kolejek, samochodów, pluszaków…a każda rzecz ma swoje miejsce. Półki, pojemniki, światło-są ładne, ale i staraliśmy się, by były funkcjonalne. Antoś "wprowadził" się do swojego pokoju kilka miesięcy temu i serce mi się raduje, gdy widzę, że oprócz świetnej zabawy w tym pokoju, oprócz cudnych jego pomysłów, które się tam rodzą, oprócz ogromnej radości z przebywania w nim, potrafi zadbać, by każda rzecz wróciła na swoje miejsce. Zostawiał bałagan wieczorem..szaleńczy rzekłabym..a jak..jednak sam doszedł do wniosku, że widok porozrzucanych zabawek, wrzynających się w małe stópki po wstaniu z łóżka, jest zdecydowanie mniej przyjemny, niż widok soczyście błękitnej,miękkiej wykładziny:) Czy rysował po białych ścianach, które według WSZYSTKICH miały być ZMORĄ..? Nie..bo NIGDY mu nie mówiłam, że NIE WOLNO:) Za to dostawał malutkie podobrazia i farby:) Czy DESIGN i estetyka są potrzebne..? Genialna POMOC w nauczeniu małego urwisa "POUKŁADANIA" wewnątrz i na zewnątrz.. POMOC, bo sednem i tak będą RODZICE:)
NaszWymarzonyDom 14 grudnia 2014 (19:56)
Odpowiedz na pytanie 1:
Jesteśmy rodzicami piętnastomiesięcznej cudownej Córeczki. Jak na razie o grach planszowych nie ma mowy, natomiast robimy mnóstwo innych rzeczy.
Czytamy książeczki- uwielbiane przez Amelkę, układamy razem klocki, uczymy się rysować, karmimy Naszego kotka, razem sprzątamy- A. szczególnie upodobała sobie układanie skarpetek w szufladach- sama przychodzi, otwiera szafki, układa skarpetki, a później zamyka drzwiczki.
A popołudniami całą trójką zaczynamy tańczyć:) Mąż- pasjonat muzyki reggae, puszcza nam piosenki z prób swojego zepołu i wszyscy razem odstawiamy "tańce połamańce":) oczywiście najlepiej tańczy się w ramionach Tatusia:)
To takie Nasze małe codzienne rytuały.
Pozdrawiam:)
Anonimowy 14 grudnia 2014 (19:37)
Pytanie 1.
Ważniejszy dla mnie jest czas wspólny z dziewczynkami a spędzamy go przeróżnie i nadal razem (bo dorastają) ile tylko można. Gry planszowe są na pierwszym miejscu a najbardziej lubią te szybkie na spostrzegawczość jak Dobble, Totem. Wyjeżdżamy z narzekaniami córek w góry po czym słyszymy w drodze powrotnej ale fajnie było, staramy się zarażać górami. Jakieś osiem lat temu nauczyliśmy się jeździć na nartach i szusujemy wszyscy gdzie tylko możemy polecam bo cudna sprawa!!! Rowery i w lasy nasze pobliskie z psem ciągnącym Husky, zabawa przednia. Jest basen rodzinny w zimie i latem, "mizianki" wieczorem po plecach, aaa i kiedy Zuzia gra kolędy na pianinie wieczorkiem jak teraz, to wyciągamy piszczałki czy też inne sprzęty wtórując jej, ,śmiechu wtedy mnóstwo. Uwielbiamy razem gotować zatem najlepsze jest wspólne robienie pizzy zgodnie z włoską recepturą. Wyjeżdżamy kilka razy w roku do Benedyktynów zaprzyjaźnionych, na fajny czas z nimi i wesoły i w zadumie i w modlitwie co dziś nie jest dobrze widziane. Taki mamy wspólny czas, myślę że kiedyś a i nawet niedługo zaowocuje. Pozdrawiam Asia opolska.
P.S. Nagrody piękne , ogromna konkurencja ale mimo wszystko cieszę się , że mogłam się podzielić a może zainspirować kogoś.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (19:29)
Witam : )
Będąc na etapie remontu/budowy : ) pokoju dla córci chętnie opowiedziałabym o designie, ale … jako, że również grywamy rodzinnie odpowiem na pytanie 1-sze. Hitem ostatniego czasu jest gra w CZOŁGI – pewnie pamiętają ją tylko nieliczni ze starszego pokolenia. Brzmi może i groźnie, ale gra absolutnie taka nie jest. Jest nieskomplikowana, dostępna dla każdego i w każdym momencie i dlatego właśnie genialna w swojej prostocie. Wystarczy dwóch ochotników, kartka papieru i mazak, długopis bądź ołówek. Każdy gracz rysuje po 3 czołgi i „zestrzela” przeciwnika kreskami zostawianymi przez wybrany pisak : ). Pewnie niejedną osobę rozśmieszę, ale w dobie reklam atakujących zewsząd – ubarwiających – reklamowane zabawki takie właśnie gry zyskują czasami przewagę (a spróbujcie zagrać w nią podczas dłuuugiej podróży samochodem : )). Nasza zabawa, poza wspólnym radosnym spędzaniem czasu, uczy że niewielkim wysiłkiem można zyskać tak wiele.
pozdrawiam
Angelika P.
justynawisnia 14 grudnia 2014 (19:20)
Oba pytania mi bliskie, raz, że jestem estetką i dbam o to co mnie otacza, a dwa jestem mamą 10-miesięcznego łobuziaka, mam swoją 3-osobową rodzinkę i staram się spędzać jak najwięcej czasu z moimi chłopakami. A co scala rodzinkę? wspólne momenty i chwile, ponieważ synek jest jeszcze malutki i trudno go zająć na dłużej niż 5 minut, dla mnie czynnikiem scalającym są gesty, mimika, bo to dzięki przytulaniu, rozśmieszaniu, wygłupianiu zbliżamy się do siebie. Uwielbiam rozśmieszać synka, przytulać, łaskotać, wszystkie te gesty zajmują jego uwagę bardziej niż jakakolwiek zabawka. A gdy dołącza do nas tata po pracy, to wygłupom nie ma końca, ściganie po pokoju, "branie na barana", huśtanie, tańce, "a kuku" zza kanapy, to wszystko scala naszą rodzinkę :):) Dla mnie bardzo ważna jest również obecność męża, póki co ja siedzę z synkiem na urlopie macierzyńskim i to ze mną spędzą więcej czasu, ale gdy widzę uśmiech na twarzy, jak tata wraca sama śmieję się do siebie i nie pamiętam jak to było kiedyś, kiedyś bez dziecka…:):) Oczywiście mamy swoje rytuały, przede wszystkim kąpiele i usypianie, to również ważne dla mnie momenty w całym dniu :) Prawdą jest stwierdzenie, gdy śmieję się dziecko śmieje się cały świat, bo nikt nie ma tak szczerego uśmiechu jak dziecko :) pozdrawiam serdecznie :):)
naczynie_gliniane 14 grudnia 2014 (19:10)
My w niedzielę rano wspólnie się modlimy. Czytamy psalmy, czytamy Ewangelię. Mąż rozmawia z dziećmi – pyta, jak Słowo rozumieją, czy to sie jakoś odnosi do ich życia. Potem rozmawiamy o miniony tygodniu – co było dobrego i co złego, wyjaśniamy wzajemne pretensje z poprzedniego dnia. A po modlitwie – robimy ucztę i zaczynamy grać w planszówki:)
Deilephila 14 grudnia 2014 (19:04)
Odp na pytanie nr 1 :
Przede wszystkim wyłączamy telewizor! Moja córka ma 16 miesięcy a nie wyobraża sobie dnia bez czytania książek. Prawie wszystkie znam na pamięć ale to nie przeszkadza aby tworzyć nowe historie. Helenka uczestniczy we wszystkich zajęciach domowych, pomaga włączać okurzać, ściera kurze, sprząta zabawki, myje swój stoliczek po posiłkach.. Nauczyłam się nie poprawiać po niej :) Ale w ciągu całego dnia mamy taką swoją godzinę, kiedy tata wraca z pracy, przenosimy się na miękki materac i przytulamy się, turlamy, łaskoczemy i robimy same "głupotki", nasze "głupotki", pełne bliskości i czułości. To jest tylko nasz czas na przytulanie :)
Izka K 14 grudnia 2014 (18:46)
Ad2. Czy desing w pokoju i estetyka ? to piekne slowo lecz gdzies czasem umyka. Desing w pokoju chlopca czy dziewczynki to ich zawsze usmiechniete minki. Desing w pokoju zaczyna sie od rana, i doskonale wie o tym kazda mama. Desingu nie mozna nikomu zabronic lecz rowniez nie da sie go dogonic. Desing to dzielo do ogladania a pokoj do miejsce do zamieszkania. A tak na serio to modne slowo lecz realnie w pokoju dziecka desingiem jest To i Owo. Pol zartem pol serio ? desing i estetyke warto wszczepic pociechom od najmlodszych lat ale pozwolic im rowniez byc kreatywnym i przede wszystkim soba ?
Panna Dziewanna 14 grudnia 2014 (17:35)
Ad 1. Śniadania w dni robocze robimy my, natomiast w weekendy i dni świąteczne – robią nam dzieci :)
Dużo czasu spędzamy razem przy gotowaniu, a potem jedzeniu :) Dzięki temu dzieciaki od małego uczą się coś przyrządzić.
Każdą luźną chwilę, godzinę, popołudnie, ranek, przedwieczorek – spędzamy w ogrodzie, sadzie, na polach, w lesie…. z psami (koty wolą swoje spacery).
Dzieci są z nami przy sianokosach, żniwach, wykopkach, przy naprawianiu czy myciu maszyn – bezpiecznie pod opieką rodzica lub babci/dziadka.
Dzieci chcą być jak dorośli, my im to umożliwiamy – dajemy poczuć, dotknąć, sprawdzić każdą rzecz czy umiejętność.
Nie odsuwamy na bok, nie mówmy, żeby nie przeszkadzały – dziecko musi czuć, że jest z nami zawsze… I to nas scala :)
Trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale warto – wychowamy mądrego, dobrego człowieka :)
Anonimowy 14 grudnia 2014 (17:32)
a
Olga 14 grudnia 2014 (17:31)
Naszym najlepszym sposobem na spędzanie czasu z rodziną jest oprócz zwykłego domowego czasu który płynie na krzątaniu się (jakie to piękne, nieco zapomniane słowo
mieszczące wszystko co z domowym ciepłem i byciem razem kojarzy – i zabaw z dziećmi i drobne porządki i rozmowy, upiększanie domu, przygotowywanie smakołyków itd. itp.) jest spacer, najchętniej w lesie. Dzieciaki czasem początkowo trudno namówić, ale kiedy tylko postawimy kilka kroków w leśnej ciszy, nagle zachodzi w nas wszystkich jakaś niepojęta zmiana. Cisza, zapach, zieleń dają spokój, łapiemy dystans do codziennej nerwówki i braku czasu i nagle jesteśmy tylko dla siebie. Najlepiej nam się rozmawia, kiedy rytm wyznaczają nam kroki na leśnej ścieżce. Dzieciaki nagle przypominają sobie o wszystkim o czym zapomniały w tygodniu opowiedzieć, przychodzą nam do głowy różne fajne pomysły, snujemy wspólne plany. Dzieciaki zawsze znajdują jakieś skarby w postaci szyszek czy fantazyjnych korzeni i wracamy. Zawsze jakoś przedziwnie przez ten nasz las pokrzepieni, wzmocnieni, wyciszeni i połączeni. Olga
Anonimowy 14 grudnia 2014 (17:31)
Nucąc sobie „Najważniejsze jest to tylko, żeby zająć się tą chwilką…” zaraz po pracy pędzę do szkoły po mojego synka, razem robimy zakupy, śpiewamy w aucie piosenki, rozmawiamy, cieszymy się sobą. Razem grabimy liście, chodzimy na spacer z psem, jedziemy na basen. Każdego dnia staram się znaleźć chwilę na wspólne bycie razem – na Mikołajki z rolek po papierze toaletowym, na przygotowanie kalendarza adwentowego, na „Pędzące żółwie”, na wodny sztorm podczas kąpieli, i nic to, że potem muszę ścierać całą łazienkę. Na wspólne pieczenie pierniczków, a potem ich ozdabianie. Dziękuję za słowa „Mamo, ja to wolę z Tobą piec te pierniczki bardziej, niż jej jeść”, za wieczorne wyznanie synka: „To był najwspanialszy dzień”. Znajduję czas na kolorowanie świątecznych rysunków pastelami, na powolne, sobotnio – niedzielne poranki ze wspólnym śniadaniem, na zabawę hot Wellsami, i potyczki „Star Wars”. Na to, by w te pędy odłożyć pracę przed komputerem, bo trzeba poszukać potrzebnego klocka lego i usłyszeć słowa: „Mamo, zawsze mogę na Ciebie liczyć”. Na zapisywanie naszych codziennych, wspólnych chwil w kalendarzu. I to wszystko nawet wtedy, gdy tata nie chce… Kończę, nucąc sobie piosenkę „Dziećmi jesteśmy tylko raz, i nie będzie już drugiego razu, więc warto dla nas znaleźć czas, by nie było straconego czasu…”
Pozdrawiam, Ela – mama Olafka
Anonimowy 14 grudnia 2014 (17:26)
Ojej, myślę ja sobie, tyle wspaniałych komentarzy, a ja nie umiem tak pięknie pisać… Nie biorę raczej udziału w konkursach, nie gram ( pomijając wczorajszy kupon lotto, gdzie nawet jedynki nie miałam ) ale te gry…… ale te skrzynieeeee boskie … ale te pledy cudnnnnneee … i worek i poduszka. Achhhh. No po prostu muszę, żebym później wyrzutów sumienia nie miała, że nie spróbowałam.
Bo przecież WŁAŚNIE TO od lat wpajam moim dzieciom – próbuj, nie poddawaj się, dąż do spełnienia własnych marzeń. To są nasze małe, wielkie chwile. Rozmawiamy po prostu i marzymy. Planujemy, a później jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dziwnymi zbiegami okoliczności, nasze marzenia zaczynają się spełniać choć na początku wydawały się tak odległe, wręcz nierealne. Tak, jakby cały świat postanowił nam w tym pomóc. Tylko tyle i aż tyle. Myślę że TEN czas sprawia że moje dzieci nie boją się marzyć i po marzenia te sięgać, wierząc że wszystko jest możliwe – jeśli się tego bardzo chce. A ja zawsze będę obok, aby je wspierać.
Edyta ~~ hoyapassion@wp.pl
Anonimowy 14 grudnia 2014 (17:26)
Pytanie 1 – przede wszystkim staramy się wygospodarować taki czas kiedy jesteśmy wszyscy razem: ja, mąż i naszych 5 synów w wieku od 13 do 1,5 roku i nic tego nie zakłóca, nie ma w tle włączonego telewizora, komputera czy muzyki. Takie chwile są ważne, bo pozwalają budować wzajemne relacje; staramy się wtedy po prostu ze sobą być. Różnie spędzamy te chwile, – są to przede wszystkim wspólne posiłki w weekendy i święta, wspólne granie w planszówkę, kiedy indziej wycieczka do lasu, wspólne przygotowywanie dekoracji świątecznych – każdą wolną chwilę poświęcam na robienie stroików, lalek, zabawek; choć moje dzieci to sami chłopcy niekiedy udaje mi się ich wciągnąć we wspólne dekorowanie domu na święta. A wieczorem wspólne czytanie …
Pozdrawiam serdecznie.
AgaTaKa 14 grudnia 2014 (17:14)
PYTANIE nr 2: design i estetyka w pokoju dziecka sa potrzebne,ale ….MAMUSIOM;)
Uwielbiam dodatki, które nadają wnętrzu charakter: długie zasłony,mięsiste koce, pastelowe poduchy,cudowne oświetlenie, drewniane dodatki, wiklinowe kosze i kufry.
Moim dzieciom do szczęścia wystarczyłaby ogromna przestrzeń, ściany do kreatywnego malowania, drabinki do wspinania, liny do huśtania i hamaki do spania. hołk
Anonimowy 14 grudnia 2014 (17:11)
Odpowiedz na pytanie nr.2
Ja myślę,że jest potrzebna
Nie wszystko jest ładne , nie wszystko da się przenieść do jednego wnętrza ja myślę,że dziecko przez to poznaje co jest fajne,dzięki temu to wszystko staje się dla dziecka normą,że tak jest…ja od dziecka dbam o szczegół dzięki mojej mamie i patrząc na moją córkę ,która ma 4 lata widzę to samo i mam nadzieję,że będzie wiedziała co jest ładne ,gustowne co warto mieć, jak coś zestawić aby było ok. Moja mam raczej nie godziła się jak byłam młodsza :) na wszystko co na czasie, co modne jeśli nie było to gustowne-wtedy buntowałam się -teraz dziękuje jej za to :) Dziewczynka musi wiedzieć ,ze nie musi otaczać się tylko różem a chłopiec błękitem, ze są inne kolory,że nie musi mieć różowego łóżka, ja uważam,ze jest to ważne bo przez to uczymy dziecko dobrego gustu, dbania o to swoje miejsce w domu, dom to też miejsce w którym żyjemy a w pięknych wnętrzach żyje się przyjemnie, chce się wracać do tego domu, być w nim, spędzać czas… :)
Natalia
natacha6@o2.pl
Martuś Arcydziełko 14 grudnia 2014 (17:10)
Cudna idea konkursowa … Cudne nagrody !
Odpowiadamy na pytanie nr 1:)
W zaganianej codzienności staramy się jak możemy wyłuskać wspólny czas , a spędzamy go kreatywnie na wiele sposobów. Zwykle są to weekendy gdy otrzymujemy (nie lada to gratka !) aż dwa wolne dni w pakiecie ;) Wówczas zwalniamy tempo … jest wspólne 'piżamowanie' do południa, wspólnie celebrowanie posiłków (oraz ich przygotowywanie), pieczemy ciasto (ciasteczka), czytamy i gramy w gry. Naj Naj Najbardziej jednak lubimy angażować się we wspólne tworzenie. W zależności od pory roku lub okoliczności przybiera ono rozmaite formy. Ściągamy z szafy pudło z zawartością rozmaitą i adoptujemy zawarte w nim: papiery, wstążki, włóczki … by stworzyły całkiem nową ozdobę do dziecięcego pokoju. Nie raz proces tworzenia poprzedzony jest wspólnym spacerem np. po lesie, skąd przyniesione 'skarby' są dopełnieniem dla tworzonych dekoracji zgodnych z panującą porą roku :)
Ciepło pozdrawiamy !
Anonimowy 14 grudnia 2014 (17:07)
Nasz Synek jest w Niebie… Nie możemy więc spędzać teraz z Nim czasu…jednak oprócz smutku i tęsknoty, z radością oczekujemy spotkania:)
Czas natomiast możemy podarować innym dzieciom. Dla mojego Chrześniaka Kacperka i jego młodszego brata Michałka, przygotowałam kalendarz adwentowy w postaci Drzewa Jessego. Wczoraj ich Mama przesłała mi mailem takie słowa:
„Aniu, jestem pod ogromnym wrażeniem. Aż wzruszyłam się i uwierzyłam, że te święta mogą być wyjątkowe .Naprawdę bardzo kreatywne masz podejście do dzieci. Przeczytałam chłopakom legendę o św. Mikołaju. Codziennie czytamy Biblię, co Nas bardziej zbliża ku Bogu. Ten czas przed świętami jest wyjątkowy dla mnie i dzieci dzięki Aniu Tobie i Twoim pomysłom. Dałaś mojej rodzinie wartościowy prezent, przyczyniłaś się do uśmiechu i radości w moim sercu i dwóch małych serduszkach-Kacpra i Michała.”
Czas, uwaga, miłość, radość, miła tajemnica, poznawanie Boga, który jest miłością… podarowane Bliskim, to najcenniejsze z prezentów, który mogą od nas otrzymać.
Ania F.
An 14 grudnia 2014 (16:51)
Mamy mnóstwo sposobów naszego scalania
i wiele powodów wzajemnego kochania.
Opowiemy Wam dziś o tych tegorocznych, grudniowych:
…najpierw w lesie szukaliśmy wspólnie mchu i patyków,
bym mogła ich użyć do świątecznych stroików.
Ozdoby na kiermasz świąteczny dla chorej Hani robiliśmy
i tak nam fajnie szło, że skończyć nie mogliśmy.
Synek koty wypychał, które babcia szyła,
a babcia szyła, szyła i szyła…
Na roraty o świcie chodzimy,
wstając tak wcześnie nawet nie marudzimy.
Lampioniki w domu cały grudzień świecimy
i wspólnie tą przedświąteczną atmosferą się cieszymy,
a nawet przy "Last Christmas" sobie potańczymy…
Byliśmy razem na Teatrowisku i Mikołajkowym Rajdzie Terenowym,
w kinie na filmie mądrym i wyjątkowym.
Więcej niż zwykle wspólnie w kuchni pichcimy
i ozdoby świąteczne co roku inne robimy.
Wdzięczność bardziej niż kiedykolwiek w grudniu czujemy,
na karteczkach nasze małe i duże wdzięczności wypisujemy.
(A wielki słój je nam przechowuje.)
Najpiękniejsze jednak są chwile wspólne,
gdy jest wieczór, jest cisza, jest spokój,
lampioniki i świeczki oświetlają nasz duży pokój,
a my pod kocykiem na chwilę się przytulamy,
by powiedzieć sobie jak bardzo się kochamy
i na co w życiu jeszcze czekamy!
Nasze marzenia i plany na 2015 rok sobie wymyślamy.
(A właściwie już teraz tylko je doszczegóławiamy.)
Green Canoe, z wdzięcznością za inspiracje, ciepło pozdrawiamy!
Monika Frątczak 14 grudnia 2014 (16:24)
Odpowiadam na pytanie nr 1 : Moja rodzinka 2+1 czas spędza razem głównie w weekendy i wtedy dzieją się różne rzeczy…Słuchamy razem muzyki na zasadzie wymiany międzypokoleniowej . Ja i mój mąż puszczamy jakiś hicior z lat 80-ych albo 90-ych,następnie nasza 14-letnia córka puszcza nam coś z czasów obecnych i tak w kółko,póki się nie znudzimy ; ). Czasem bierze nas na tworzenie poezji ale też w trochę inny sposób : Wymyślamy temat wiersza,bierzemy kartkę papieru,najlepiej taką długaśną jak starożytny zwój ; ),następnie każdy z nas pisze jeden wers,zagina kartkę,mówi ostatni wyraz i podaje dalej,kolejny "poeta"musi napisać wers tak,aby ostatnie słowo rymowało się z poprzednim i tak dopóki nie zapiszemy kartki do końca…A potem odczytujemy co nam z tego wyszło i zazwyczaj turlamy się ze śmiechu : ). Gramy czasem w Monopol albo w Memo,urządzamy koncerty karaoke…A czasami po prostu gadamy o wszystkim :o życiu o przemijaniu ,na tematy zarówno błahe jak i bardziej filozoficzne. Różnie to z nami bywa-jak u większości z nas-nigdy nic nie wiadomo ; ). Pozdrawiamy serdecznie : )
nadebowej.blogspot.com 14 grudnia 2014 (16:04)
Swietny konkurs!
Od 10 lat mieszkam we Wloszech, mam dwojke dzieci 5 i 2 latka. Chetnie odpowiem na pierwsze pytanie. Naszym najpiekniejszym momentem w ciagu dnia jest poranna pobudka, kiedy to mamy chwile czasu na kocie pieszczoty w poscieli pachnacej dzieciecym cieplem. Potem kakao, rogal i buzia umazana czekolada. Mycie zebow i choralny spiew " szczotka, pasta, kubek, ciepla woda…." (przylacza sie tez moj maz, ktory jest cudzoziemcem i repertuar fasolek ma w jednym palcu ;))). Uwielbiamy tez wspolne gotowanie, zagniatanie ciasta na pizze, oczywiscie ta zrobiona przez corcie jest najlepsza na swiecie. Uwielbiam patrzec na blysk satysfakcji w jej oczach. Piekne sa tez wieczory, kiedy polski dziadek czyta dzieciakom "Koziolka Matolka" przez Skypa na dobranoc i "Aniele Bozy" powiedziane piekna polszczyzna z dziecieca ufnoscia… Kiedy spedzam czas z maluchami staram sie przyblizyc im polska rodzine i kulture. Ogladamy " Mapy", czytamy " Plastusiowy pamietnik" i ogladamy " Szyszkowego dziadka" na scianie wyswietlonego na aparacie popularnym w prlu…. Cudowne chwile, czasem krotkie, czasem dluzsze…, ktore napewno scalaja nie tylko nasza rodzine, ale i ta, z ktora dziela nas 2000 km.Pozdrawiam serdecznie. Magda
anna chalecka 14 grudnia 2014 (15:35)
Asiu, czy ty czujesz się na siłach przeczytać te wszystkie komentarze???
Pytanie 1- trójka dzieci w różnym wieku, płci obojga, różne zainteresowania i możliwości. Czasu dla wszystkich jednocześnie mało więc wspólnie jemy posiłki.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (15:31)
Odp. 1 Stwierdzam że spędzamy po prostu wspólnie czas, normalnie jak większość rodzin. Na zabawie, przekomarzaniu się, czasem jestem dinozaurem który goni dzieciaki albo jest goniony, albo jeśli śnieg dopisze bierzemy sanki i zjeżdżamy z górki przed blokiem. Czasem ten czas dla siebie to tylko wyjście do marketu i wybieranie warzyw na obiad, trójka wkłada do kosza a to które jeszcze nie mówi "komentuje" po swojemu i macha raczkami. Starsza lubi gry i my dajemy się temu uwielbieniu porwać jeśli mamy siły :-) A czasami czas razem to wyjście w góry – 4latka zdobywająca szczyt i moja duma, a drugie w nosidle. Długo by wymieniać, jutro będziemy ubierać choinkę a pojutrze… kto wie.
Pozdrawiamy serdecznie
Anonimowy 14 grudnia 2014 (15:29)
W dzisiejszym zabieganym świecie coraz trudniej o scalanie więzi…mój sposób na ich zacieśnianie jest banalny- to zwykła rozmowa;) Codziennie staramy się zebrać przy wspólnym posiłku wymieniając nasze uwagi na temat mijającego dnia, ale najbardziej lubię niedziele kiedy spieszymy się trochę mniej i jest czas na rodzinne spotkania u mojej 96- letniej babuni. Wypijamy wtedy świąteczną kawę, młodsi Inkę, a dorośli wedle upodobać i słuchamy opowieści o upływającym czasie. Dopiero mając swoje dzieci doceniam takie właśnie chwile i mam nadzieję. że moje dziewczynki będą kontynuować taką tradycję, teraz czekają na spotkanie cały tydzień i wciąż zasypują swoją prababcię pytaniami o jej młodość, niekiedy przeglądając rodzinne albumy, chciałabym aby takie chwile trwały jak najdłużej…Ewa ewitaoska@interia.pl
Anonimowy 14 grudnia 2014 (15:07)
Jest nas trójka i zaczął się proces scalania. Bo teraz z naszym synkiem w końcu czujemy się rodziną. Zawsze wieczorem przychodzi dla nas wspólny czas. Bez telewizora, telefonu, czy odwiedzin. Bawimy się z synkiem, opowiadamy sobie co takiego w ciągu dnia było. Pewnie już niedługo nasz roczniaczek też będzie nam opowiadał. Przytulamy się, nosimy synka na barana, a najczęściej po prostu tańczymy. Potem jest czas na zabawy w wodzie i usypianki. Wszystko wspólnie, wszystko razem, rodzinnie. Dla nas jest to najpiękniejszy czas z całego dnia, kiedy czujemy, że jesteśmy razem. Dominika
Anonimowy 14 grudnia 2014 (14:45)
Odpowiedź na pytanie pierwsze. Staramy się właściwie każdą sytuację wykorzystać na zacieśnianie więzi rodzinnych – pracę i zabawę na równi. Przykład z wczoraj: sterta wypranych ubrań na fotelu, mnie przerażała, ale od czego jest rywalizacja?! Kto pierwszy wybierze i ułoży swoje rzeczy – wygrywa! Radości i śmiechu dużo, a pracy jakoś się nie odczuwa. Potem wspólne robienie -jak się wyraziła córka – sztucznej choinki, czyli przywiązywanie gałązek świerkowych do patyka umieszczonego w doniczce z piaskiem, a następnie ozdabianie – każdy coś znalazł przy tym dla siebie.
Do rytuałów należy wspólne leżenie i gadanie przed snem o tym, co się wydarzyło w ciągu dnia; no i rodzinne przytulasy. To działa naprawdę skutecznie. I dowód – również z wczoraj – kiedy córka wróciła z urodzin kolegi przy wieczornej pogawędce wyznała, że urodziny były fajne, ale najlepsze to wspólne sprzątanie i ozdabianie choinki. Cóż po takich słowach "serce rośnie"….Mam nadzieję i jednocześnie ciekawa jestem, czy te sposoby sprawdzą się gdy córka będzie nastolatką……
Anna
Anonimowy 14 grudnia 2014 (14:12)
Witam. Chciałabym odpowiedzieć na drugie pytanie tj. Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Według mojej oceny( a jestem mamą) problem jest złożony. Ponieważ pierwsze co przychodzi do głowy to odpowiedź TAK – jest potrzebna jak najbardziej. Ale z drugiej strony jak pogodzić gusta dziecka i nasze, a one niestety często się różnią. Można podejść też do sprawy autorytarnie czyli mój dom moje gusta. Jednak w domu mają się czuć dobrze wszyscy domownicy nie tylko JA. Poza tym nie można też zabić kreatywności dziecka. I tu dochodzę do sedna. A więc moim skromnym zdaniem,należy dziecku pokazywać ładne przedmioty, otaczać je pięknem i naturalnymi materiałami. Jednak nie tylko u nich w pokoju, ale w całym domu. Dziecko uczy się od nas, jeżeli my przywiązujemy wagę do naszego otoczenia i przedmiotów codziennego użytku, tak samo świat będzie postrzegać nasze dziecko. Plus jest jednak taki że zawsze będzie mogło dodać coś od siebie. Ja w domu preferuję styl skandynawski, jasne wnętrza
i ograniczoną liczbę przedmiotów, natomiast moja córa to mała księżniczka. Jak to pogodzić. Otóż dało się. Chociaż Ona na razie kocha róż, widzi jak wygląda reszta mieszkania. Pokazuje jej co mi się podoba co podoba się mężowi. Wprawdzie na szary dywanik pada pytanie czemu nie jest różowy i że księżniczki tylko takim kolorem się otaczają. Ale na odpowiedź że właśnie taki i się podoba, przyjmuje to do wiadomości. Pokój córki odbiega więc kolorystycznie od reszty mieszkania. Stanowcze NIE powiedziałam tylko na czerwone ściany, ale zgodziłam się na fragmenty z tapetą
w myszkę Mimi. Staram się tylko, aby w jej pokoju były naturalne materiały. Kolory
i dodatki w miarę możliwości wybiera sama. Ponieważ wierzę że w ten sposób wyrabia sobie też gust. A że pewnie przejdzie przez różne błędy i nie raz będzie mi cierpła skóra. No cóż ja też jak widzę niektóre swoje zdjęcia z przeszłości to myślę jak ja mogłam się tak ubrać. I o zgrozo na początku nasze mieszkanie miało brzoskwiniowy kolor ścian w dużym pokoju. Uczmy dziedzicu estetyki w życiu codziennym, ale dajmy też im popełniać estetyczne błędy. Niech ćwiczą na swoim pokoju. Pozdrawiam Agnieszka Z.
Agnieszka Rusiecka 14 grudnia 2014 (13:13)
Wspaniały konkurs :) w naszej rodzinie konfiguracja wciąż ulega zmianie niejako wymuszając na nas wymyślanie kolejnych sposobów na wspólne, interesujące dla wszystkich spędzanie czasu :) Dla małżeństwa będącego dwa lata po ślubie, no cóż, takich sposobów jest mnóstwo, sytuacja zaczyna się zmieniać kiedy pojawia się córa , a rok później druga :) Teraz jedna ma rok, druga jak sama mówi "skończyła dwa", ze słodką minką pokazując pięć paluszków. Oboje z mężem jesteśmy biologami, uwielbiamy spędzać czas na dworze, w lesie, parku, nad rzeczką…. byle na świeżym powietrzu :) a nasze córy razem z nami. Teraz, kiedy jest chłodniej, z katarkami, kaszelkami również korzystamy z atrakcji, które serwuje nam przyroda. Z nosami przyklejonymi do szyby obserwujemy ptaki zlatujące się do naszego karmnika. A tu prawdziwa bitwa dwóch czupurnych wróbli, dzwońce połyskujące żółtymi piórkami, modraszka jak niebieski klejnocik przyczepiony do słoninki, a czasami również duży Pan Dzięcioł. Wszystko opisywane i ubierane w piękne historię przez tatę ornitologa, który obserwuje sytuację w karmniku z nie mniejszym zapałem, niż maluchy. Codziennie rano dziewczynki, piszcząc z radości i machając "skrzydełkami" biegną dosypywać ziarenek i sprawdzić ile słoninki ubyło i czy aby na pewno nikt nie jest głodny :) To już prawdziwy rytuał. I choć zimą świat jest piękny, to już nie możemy doczekać się wiosny, wtedy zaczną się prawdziwe przyrodnicze atrakcje. A nie ma nic piękniejszego niż ten czas spędzać całą rodziną, bawiąc się, ucząc i śmiejąc do rozpuku :)
Bardzo pozdrawiamy
Elmo11 14 grudnia 2014 (13:02)
My uwielbiamy rodzinne wycieczki rowerowe. Zaczęliśmy gdy nasz najstarszy syn miał 7 miesięcy. Jeździł w przyczepce rowerowej ze specjalnym fotelikiem. Teraz nasze starszaki jeżdżą na własnych rowerach (syn -9 , córka 6 lat). A na wiosnę przyczepkę przejmie najmłodszy w rodzinie – 5 miesięczny (teraz) Szymek. Tylko las, przyroda i my. Wtedy jest czas na wspólne wygłupy i poważne rozmowy przy których nic i nikt nam nie przeszkadza.W czasie naszych całodniowych wypadów obowiązkowe jest ognisko. Uwielbiamy piknikowanie pod chmurką , wspólne zbieranie drewna na ognisko i pieczenie grzanek lub kiełbasek.
A gdy robi się chłodno zaszywamy się w naszym domowym ognisku. Pod kocami , przy świecach ( takie domowe świeczysko zamiast ognisko) z kubkiem dobrej herbaty i gitarą. Uwielbiamy razem śpiewać nastrojowe , turystyczne piosenki. A w Święta kolędy przy choince. Odkąd mamy dzieci pozbyliśmy się telewizora i jest nam z tym baaaardzo dobrze. Dzieciństwo zbyt szybko mija i szkoda marnować czas na skakanie po kanałach tv.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (12:51)
Najpiękniejsze chwile to te najbardziej zwykłe, przyziemne, codzienne… To one najbardziej scalają i sprawiają, że czujemy się bezpiecznie.
Nasz dzień rozpoczyna pobudka, trzyletnia Zuzia, głosem pełnym energii i euforii budzi domowników: "Mamo, tato, wstawajcie, już jest dzień! Wstawajcie wszyscy!" Zuzia po chwili ląduje w naszym łóżku i z rozbrajającym uśmiechem, czeka na powitanie. Po chwili przychodzi sześcioletni Jaś i cała rodzina, z kotką Dętką na czele, ma jeszcze kilka minut na rozbudzenie, przytulanie i wspólne wygłupy. Mąż przygotowuje dzieci, ja przygotowuję śniadanie, po uprzednim zebraniu zamówień i życzeń specjalnych :-) Razem odwozimy dzieci, po czym rozjeżdżamy się do pracy. Po skończonej pracy, przedszkolu, szkole, jemy wspólny obiad, najczęściej u dziadków. Oj, dzieciaki lubią te chwile… W końcu kto nie lubi by rozpieszczanym :-) Po powrocie do domu, wspólnie z Zuzką i Jasiem przygotowuję podwieczorek. Pytań nie ma końca: "Mamo, a dlaczego mąka jest biała?", "Mamo, ratunku! Ciasto przykleiło się do ściany, co mam zrobić?". Mimo, że po takiej akcji, kuchnia wygląda jak po przejściu huraganu, a nasz ciekawski kotek dodatkowo roznosi po całym domu części składowe deseru, jesteśmy szczęśliwi i pałaszujemy nasz podwieczorek, z uśmiechami na twarzy. Zwykle po deserze przychodzi czas na wspólne zabawy: najczęściej wspólne gry planszowe, gry ruchowe, tańce, hulańce, swawole ;-) Wiosną i latem ten czas spędzamy na powietrzu, bawiąc się w ogrodzie, spacerując lub zwiedzając okolicę na dwóch kółkach. Zmęczeni po wspólnych wojażach, pałaszujemy kolację, najchętniej nasze ulubione kolorowe kanapki :-) Mąż zwykle kąpie dzieci, a ja czytam bajki na dobranoc. Tak wygląda nasz piękny, zwykły dzień :-)
Pozdrawiamy
Asia, Krzyś, Jaś, Zuzia i kotka Dętka
Anonimowy 14 grudnia 2014 (12:21)
1. Niedziela jest dniem scalającym więzi rodzinne,które w ciągu tygodnia się bardzo rozluźniają. Powód – brak czasu, praca, szkoła itd. Ulubioną naszą zabawą, która służy również specyficznej konwersacji są oczywiście SCRABBLE. Ale nie tak układane, bo układane, zawsze wybieramy tematykę, żeby było trudniej. Aktualnie tematyka świąteczna, no bo jaka inna. Zabawa pyszna, polecam.
2. DESIGN w pokoju nastolatka??? No cóż, temat rzeka. Często łączy się to po prostu z bałaganem. A na pytanie, które jest prośbą o zaprowadzenie porządku, co się słyszy? Przecież to mój DESIGN właśnie.
Pozdrawiam,Karolina
Anonimowy 14 grudnia 2014 (12:21)
Odpowiedź na pytanie #2:DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest bardzo potrzebna. Pokój dziecka jest wnętrzem i jego własnym światem do jego pracy, nauki, zabawy, a także przechowywania zabawek i oczywiście snu. Desing w pokoju dla dziecka musi spełniać i łączyć te wszystkie funkcje. Nie jest to łatwe zadanie, ale warto dołożyć wszelkich starań, aby przestrzeń pokoju dziecięcego współgrała także z aranżacją całego domu lub mieszkania. Należy uwzględnić potrzeby i marzenia dziecka. Starsze dzieci możemy zapytać o zdanie, np. ulubiony kolor, rodzaj mebli czy wystrój wnętrza. Barwy wystroju pokoju mają istotny wpływ na psychikę, emocje i zachowania dziecka. Powinno ono mieć mieć nisko zagospodarowane miejsce na najczęściej używane przedmioty, tj. ulubione zabawki i ubrania. W wyższej części pokoju, powinna się znaleźć tzw.strefa rodzica, do której dziecko ma ograniczony dostęp. Można tam ułożyć rzeczy rzadko używane, a także garderoba na przyszły sezon. Starsze dzieci same mogą zdecydować o organizacji przedmiotów zaprowadzając swoje porządki, dlatego bezpieczniej jest poprawnie zaprojektować dla niego wnętrze. Nie odczuje on wtedy ingerencji rodzica w jego prywatną przestrzeń. Pozdrawiam ciepło.
Unknown 14 grudnia 2014 (12:00)
Odpowiadam na pytanie pierwsze – W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas? Otóż właśnie grając w gry planszowe. Dlaczego? Po pierwsze, właśnie tak spędzali ze mną i moją siostrą czas rodzice: od małego graliśmy wspólnie w gry planszowe: nie było wówczas takich gier jak dziś, ale te które pamiętam wzbudzały moje emocje: chińczyk, kosmiczny biznes (wersja gry monopol), warcaby, bierki, karty. Kiedy miałam chwile natchnienia, jako dziecko wymyślałam własne plansze do gry. Czas spędzony na grze pozostał w mojej pamięci do dziś, bardziej niż jakiekolwiek zabawki. Dziś jestem zdania, że gry planszowe to jeden z jednych prezentów jakie można dać dziecku, oczywiście pod warunkiem, że się w nie gra razem z dzieckiem. Mam wrażenie, że drogie zabawki to często zbywające prezenty, aby dziecko usiadło gdzieś cicho w kącie i nie przeszkadzało dorosłym. Ale takie zabawki szybko się nudzą, niszczą, zapadają w niepamięć. Nie to co drogocenny czas z bliskimi spędzony przy wspólnej rozgrywce. Dziś kiedy mam 30-stkę na karku, lubię wciąż grać w gry planszowe (nie tylko z dziećmi ale ostatnio np. udało mi się namówić do wspólnej gry mojego 77-letniego dziadka, który bawił się jak dziecko). Polecałabym planszówki każdemu rodzicowi jako pretekst nie tyle do dobrej zabawy ale wartościowego czasu poświęconemu dziecku.
pozdrawiam serdecznie!:)
Patrycja
patrycjafilipowicz@interia.pl
Anonimowy 14 grudnia 2014 (11:18)
Piszę jeszcze raz bo chyba coś źle kliknełam i mojego komentarza nie ma.Witam serdecznie jestem Anna,jestem mamą czterolatka. Spędza my razem dużo czasu.Czytam mu bajeczki on to uwielbia,bardzo mu to pomogło bo późno zaczął mówić.Układany razem proste puzzle i gramy w gry laboratorium gier-Karotka,nawlekaj nie czekaj,alfabet-uczę się bawiąc i wiele innych podobnych,dopiero odkrywamy świat gier planszowych.Lubię mu też sama wymyślać różne zabawy jak dmuchanie piłeczki pinpongowej do bramki kartonowej ćwiczymy mięśnie ust bo mały ma problemy z wymową literki r,dużo też wycinamy,malujemy farbami,robimy pieczątki z ziemniaków aby ćwiczył paluszki.Pomaga mi w codziennych czytnościach segregujemy pranie,wsypuje proszek i później wiesza ze mną.Lubi ze mną piec muffinki,ostatnio lukrował pierniczki.Z tatą lubi szalę,ślizgać mu się z kolan i huśtać na nodze.Razem oglądamy bajki.Lubimy chodzić na spacery mały lubi zbierać pióra ma już sporą kolekcje.pomaga zbierać śmieci ,które ludzie idący z autobusu rzucają koło naszego domku.Spędzanie wspólnie czasu daje nam dużo radości.pozdrawiamy ciepło.
rosiakanna1@o2.pl
Agnieszka Frączek 14 grudnia 2014 (11:16)
To jak spędzamy czas w naszej rodzinie zależy od wielu czynników- np. pory roku, wieku naszych dzieci itd. Gdybym miała opisać ogólnie czas razem z dziećmi ( chłopczyk i dziewczynka) to na pewno: czytanie książek, gry planszowe, wspólne rysowanie, lepienie z plasteliny. Spacery o każdej porze roku, z których zawsze wracamy ze skarbami a potem siadamy robimy makiety lasu, krainy krasnoludków, dekoracje do naszych pokoików itp. Często do lasu zabieramy encyklopedie przyrody, zwierząt, grzybów i szukamy nazw, roślin. W plecaczku mamy tez zeszyt gdzie odbijamy kredkami korę, liście czy wklejamy igiełki, listeczki. Z nad rzeki wracamy z kamykami, z których budujemy domki, malujemy… Wszyscy uwielbiamy jeździć na rowerach, łyżwach, spędzamy czas bardzo wesoło i aktywnie. Bardzo lubimy zwiedzać zamki, przenosić się w czasie. Dzieci bardzo lubią eksperymenty i doświadczenia
( doświadczenia z jajkiem, wodą, powietrzem, mieszaninami) więc czasami nasza kuchnia staje się laboratorium. Kuchnia to miejsce gdzie wspólnie gotujemy a przed świętami w czwórkę pieczemy ciasteczka- to nasza już tradycja. W lecie np. omawialiśmy budowę człowieka na dworze. Dzieci były zachwycone gdy poznając układ trawienny zjeżdżały ze zjeżdżalni, przechodziły przez rurę i wpadały do basenu gdzie był żołądek itd. Bawimy się w Indian- wtedy budujemy wigwam, zrywamy gałązki wierzby i robimy łuki, pióropusze, nadajemy sobie imiona. W ferie zimowe bierzemy atlas i wieczory spędzamy w różnych stronach Świata- gotujemy spaghetti we Włoszech, budujemy wieżę w Pizie, parzymy herbatkę w Wielkiej Brytanii, jemy ryż pałeczkami siedząc na poduszkach i inne. Na nasz coroczny rytuał Kalendarza Adwentowego dzieci nie mogą się doczekać. Razem go wykonujemy ale wypełnianiem zajmują się już rodzice;) I tak w tym roku nasz już 13 – latek nadal podekscytowany co wieczór otwiera z siostrzyczką torebkę a my patrzymy na ich miny i radość. Mamy już w tym roku za sobą nie tylko słodkości ale i wypad do kina, robienie pizzy, lodowisko. Kilka dni temu kupiłam dywan do salonu i przymierzałam czy pasuje. Wtedy moja córeczka położyła się i mówi: Ale będzie super w Święta bo wszyscy się położymy i będziemy grać w gry. Łezka w oku mi się zakręciła… I te właśnie zdarzenie zachęciło mnie do napisania posta. Rzeczywiście Aniołek od zawsze stara się podarować pod choinkę naszym dzieciom grę planszową. Piszę bardzo spontanicznie i bardzo się
rozpisałam… W każdym razie Życzę z całego serca chwil spędzonych z rodziną, czasu poświęconego sobie nawzajem bo to daje prawdziwą radość i scala rodzinę. Pozdrawiam serdecznie
Anetucha 14 grudnia 2014 (11:06)
Zdublował mi się komentarz ;P – już zrobiłam porządek.
Pozdrawiam :)
Ania J-K 14 grudnia 2014 (10:49)
Wspólnie spędzony czas z dziećmi – najczęściej twórczo i kreatywnie albo wariacko :) Zbieramy różne tzw : "śmieci" a potem tworzymy z nich różności. Kiedyś z ogromnych kartonów zbudowalismy pociąg: była lokomotywa i dwa wagoniki :) komin, drzwi okna, okleiliśmy i pomalowaliśmy – służyła nam dzielnie przez kilka miesięcy zanim wyzionęła ducha :) Ale wtedy powstała rakieta też w wersji maksi :) Albo rozkładamy wielkie kartony w łazience na podłodze (tam potem najłatwiej posprzątać :) ) bierzemy farby do malowania palcami i tworzymy dzieła sztuki nie tylko na papierze ale często na sobie :) Wspólne tworzenie daje nam ogromną frajdę ale uczy też współpracy w zespole :) I ta współpraca wychodzi nam całkiem nieźle. Lubimy też wypady np na skakanie po kałużach. Są to specjalne wycieczki w tym celu. bierzemy ubrania na zmianę bo wiadomo że nie tylko kalosze bedą mokre :) Kiedyś pamiętam była taka sytuacja że mój syn był mokry po pas tak dawał w tych kałużach – obok przechodziło starsze małżeństwo i mówią do niego: ojej chłopczyku jaką Ty masz fajną mamę pozwoliła Ci się tak pobrudzić w tych kałużach – a czy to na prawdę takie dziwne – przecież nie na darmo powstało powiedzenie – dziecko brudne to dziecko szczęśliwe :) Ważne żeby na taki wypad odpowiednie się przygotować :) I żeby nie było – sama też mam niezłą frajdę ze skakania w tych kałużach i moje dzieci wcale dziwnie na mnie nie patrzą :) Albo namiot pod stołem, latarki i prowiant :) Ostatnio dochodzą nam coraz częstsze partyjki w jakieś gry – ostatnio na fali jest carcassonne – i mimo ze jest od 8 lat to gramy całą rodzinką i nawet pewna 5 latka już sobie nieźle radzi :) Mam nadzieję że to w jaki sposób spędzamy czas sprawi że dzieciaki kiedyś będą dobrze wspominać dzieciństwo i z przyjemnością będą wpadać do swoich staruszków – kto wie może nawet na jakąś partyjkę jakiejś rodzinnej gry :) Pozdrawiam :)
Kasia Urbańska 14 grudnia 2014 (10:42)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas? My stawiamy na rozbudzanie wyobraźni naszych dzieci. Oprócz wspólnych spacerów, zabaw, gier i czytania, bardzo lubimy tworzy coś z niczego. To znaczy staramy się wykorzystać kartony, różne opakowania do robienia nowych zabawek. Są to wspaniałe i radosne chwile, kiedy razem z dziećmi kleimy, malujemy i wymyślamy jak ta rzecz ma wyglądać. Nasze największe projekty to sklep spożywczy, buda dla psa, telewizor czy świnka Peppa z balona, kubka i papieru. Widzimy jak bardzo to rozwija nasze dzieci, które mają tak ciekawe pomysły, że nas samych zadziwiają. Nasi mali designerzy teraz sami przychodzą ze swoimi projektami np. rakiety ze słoika i papieru czy wyciskarki do soku z kartonu. Fajne jest również to, że wspólnie zrobione zabawki cieszą je bardziej, niż kupione w sklepie. W tych zabieganych czasach są to chwile, kiedy wyłączamy się z codziennych obowiązków i gonitwy dla wspólnie spędzonego czasu z dzieci.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (10:41)
Jestem Anna i chce odpowiedzieć na pierwsze pytanie. Jestem mamą czterolatka i po zajęciach przedszkolnych spędza my dużo czasu razem.Dużo czytam małemu on to uwielbia,a że późno zaczął mówić jest to dla niego świetna terapia.Książki wypożyczany z biblioteki i dużo też mamy swoich.Układany też wspólnie puzzle takie dla małych dzieci i mały się bardzo angażuje.Mamy gry: Nawlekaj nie czekaj, Laboratorium gier-Karotka,a także Alfabet-uczę się bawiąc,sorter z kolorami i figurami geometrycznymi.Ja wymyśla mu różne zabawy jak dmuchanie piłeczki pinpongowej do bramki kartonowej po podłodze lub do mnie ,rzucanie piłeczkami do tarczy,mały konstruuje śmieci arki z klocków-uwielbia te pojazdy,tańczy my razem i słuchamy muzyki.Pomaga mi w kuchni,pieczę my muffinki,a ostatnio lukrował pierniczki.Lubi ze mną segregować pranie,wsypywać proszek do pralki a jak odkurzam to on ze mną od kurza ale on swoim odkurzaczem zabawowym.Mieszkamy na wsi koło naszego domu jest przystanek autobusowy i ludzie wychodząc z autobusu śmiecą i on ze mną sprząta te śmieci jest na to wyczulony.Lubię z nim spacerować i zbierać kamienie liście.W domu w kuchni na parapecie ma wystawę swoich prac plastycznych.Wieczorem z etatem lubi się wygłupiać,ślizgać po jego nogach i huśtać na nodze.Przed snem oglądamy naszą rodzinka wspólnie bajki,a później kompiemy małego i czytam mu jeszcze książeczki i zasypia. Mój e-mail rosiakanna1@o2.pl
Pozdrawiam cieplutko Anna
Bardzo podoba mi się jak urządzone jest Państwa mieszkanie
Anonimowy 14 grudnia 2014 (10:33)
Sposobów na wspólny, rodzinny czas mamy sporo, ale szczególnie lubię jeden z nich. Od lat dużo podróżujemy po Polsce. Zawsze wyszukujemy stare pałace, pałacyki i dworki, najchętniej te obecnie przerobione na restauracje i kawiarnie. Zatapiamy się w ich starym klimacie, zasiadamy przy ustronnym stoliku, zamawiamy kawę i deserki, a potem przesiadujemy naprawdę długo, rozmawiając, czytając książki, gazety, opowiadamy dzieciom (9 i 4 lata) o historii danego miejsca, starszy syn najczęściej rysuje w swoich notatnikach. Potem długo spacerujemy po starych, bardzo klimatycznych parkach lub ogrodach wokół danego pałacu.
Wyszukiwanie takich miejsc i rytuały związane z czasem tam spędzanym stał się naszą małą pasją.
Pozdrawiam świątecznie
Marta R.
r.marta@poczta.fm
Ania 14 grudnia 2014 (10:32)
Pyt. 2.
Najpierw sięgnę trochę wstecz… lata 80 – zajmujemy pokoik z siostrą. Mamy ładne (jak na tamte czasy) meble, makatkę na ścianie, dywan w podobnym stylu, wszystko równo poukładane w szafach – czystość i porządek. O designie nikt nie myślał. Do tej pory uważam, że to jest pierwszy krok do tego, aby było w pokoju dziecięcym miło. Umówmy się – jest mnóstwo pięknych przedmiotów, mebli, kocyków, zabawek – wybór jest ogromny. Ciągle dla wielu rodzin są to rzeczy nie osiągalne, gdzie stajemy przed wyborem – buty na zimę, drewno na opał i włożyć coś do garnka. Co nie oznacza, że pokój dziecięcy musi być ponury, "z poprzedniej epoki". Czasami wystarczy niewiele – poukładanie tego, co mamy, odmalowanie ścian na miłe kolory (my mamy jasną zieleń, ale kto co lubi), dobranie odpowiednio dopasowanych dodatków i już mamy bardzo ładny pokoik. Być może nie jest on na pierwszą stronę katalogu wnętrzarskiego, ale umówmy się – dziecko ma się tam dobrze czuć, nie musimy być zaraz źródłem inspiracji. :)
Czasami widzę naprawdę świetne domy pod względem architektonicznym/designerskim, gdzie wszystko leży w nieładzie, dzieciak obstawiony gadżetami, a przecież nic nie zastąpi ciepła (no i tutaj "samo się" nawiązuje do Twojego pierwszego pytania). Czystość, estetyka i ciepło rodzinne – to tworzy nastrój pokoju/domu, gdzie chce się być. A reszta dodatków to w miarę możliwości :)
P.S. Ostatnio mój syn zachwycony kocem z Biedronki za 19 zł ;) że świąteczny i cieplutki. Drobiazg, a cieszy i oto chodzi dla mnie w zabawie w design – radość :)
pozdrawiam
Anonimowy 14 grudnia 2014 (10:26)
Witam odpowiadam na pytanie 1
Nasza rodzina to model 2+1,na co dzień zajęci pracą w weekendy uwielbiamy zabierac nasza córkę na wycieczki i wcale nie muszą to być jakieś odlotowe miejsca.Zwiedzamy pobliskie miasto,uwielbiamy widzieć zachwyt w oczach małej,radość ze wspólnych spacerów.Na co dzień wspólne chwile przy stole i rozmowy,nawet oglądanie razem bajki w tv, to wszystko składa się na to ze tęsknimy do siebie i się kochamy.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (10:15)
ODPOWIEDŹ NA PYT 1 W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Nasz rodzinny, wspólny czas, nigdy nam nie idzie w las.
Razem świetnie się bawimy, nudy w domu nie cierpimy.
Puzzle, gry i inne skarby, kredki, stemple oraz farby,
Misie, kotki i zabawki wyciągamy z dużej szafki.
W krąg siadamy na podłodze, oddajemy się rozwadze,
Co tu zrobić na początku-zagrać w karty? Ok, w porządku!
Potem będzie rysowanie na kredowej naszej ścianie.
I na parkiet wyskoczymy, wszak pobujać się lubimy
W rytm piosenek dobrze znanych, miłych, nieskomplikowanych.
Można również pójść do kuchni, a wyjdziemy z niej bialuchni.
Cali w mące umazani robiąc ciastka z orzechami.
Takie wspólne gotowanie łączy nas nadspodziewanie.
Kiedy ciastka już gotowe, zakładamy czapki na głowy,
Długi spacer urządzamy i znajomych odwiedzamy.
Razem nikt z nas się nudzi, a zabawa nas nie trudzi.
Korzystamy z każdej chwili, byśmy wspólnie czas spędzili!
Pozdrawiam, Ania
a.nazgiewicz@ gmail.com
Ulcia 14 grudnia 2014 (10:07)
Myślę, że estetyka i DESIGN w pokoju dziecięcym jest bardzo potrzebna. Gdy jest ładnie w pokoiku dziecko od najmłodszych lat poznaje piękno. Potrafi je dostrzec w najmniejszych rzeczach. Jeśli nie przesadzimy to pomoże to dziecku otworzyć się na świat, piękno które powoduje dobre emocje będzie wpływać na jego dalszy rozwój – będzie ciekawe świata, będzie czerpać radość ze wszystkiego, będzie emanowało dobrym emocjami – bo przecież jeśli jest wokół Ciebie pięknie to żyć się bardziej chce – tak samo jest z dziećmi. A jeśli coś jest piękne, to się to szanuje, dba o to, by było takie jak najdłużej. Miałam okazję przekonać się sama na sobie, że estetyka i DESIGN w pokoju dziecięcym ma wpływ na dziecko. Należy jednak pamiętać, że ten pokój jest nie tylko nasz ale też dziecka. Mam do tej pory naprawdę super wspomnienie z dzieciństwa jak wraz z tatą i moją siostrą pomalowaliśmy ścianę – to był nasz obraz, piękny ( rzeczywiście taki był – tata się postarał ;) ) estetyczny, a co najważniejsze nasz. Myślę że to pytanie nieco łączy się z poprzednim, bo im dziecko starsze tym bardziej pokój powinien być Jego. Najlepszy ten gdzie można było zrobić coś samemu. Gdzie dziecko widzi jak rodzice robią, układają, czy malują meble. Gdzie mama pieczołowicie dba o kwiatek na parapecie. To bardzo dużo daje. Chyba najbardziej pobudza wyobraźnię, a gdy dziecko może pomóc rozwija tez manualnie. Żywy przykład przed wami…
Ada Kowalska 14 grudnia 2014 (09:59)
Witam :-)
Poniewaz to cos dla nas,ustawiamy sie w kolejce :-)
Juz od czasow brzuszka-ciazy czytanie ksiazek fasolce bylo rytualem… Pozniej do czytania doszly oczywiscie z godnie z wiekiem,wspolne kapiele,masaze,czesanie fryzur,budowanie klockow,ubieranie lalek,szycie ubranek dla Barbie,lepienie z gliny,masy solnej,sadzenie roslinek w ogrodzie,grabienie lisci,sprzatanie zwierzatkom,wkoncu rozmaite gry ,krzyzowki,quizy i nasze ulubione bardzo uczace panstwa i miasta… Dzis nasza pierwsza fasola ma 14 lat i wie wiecej niz my dorosli! ,a mlodsza prawie 7 zdobywa wiedze, i cudnie jest sobie przypomniec jak to bylo zaczynac…wymyslac na zawolanie chocby rzecz na g. Sytuacja sie powtarza,bo teraz nasza mlodsza jako czwarty zawodnik stawia tej grze czola:-) szybko widac jak robi postepy,jak jej wiedza sie poglebia , pomyslec ze rok temu tylko sluchala,nie wiedzac o co chodzi a dzis bierze czynny udzial. To nasze najcudowniejsze wspolne chwile,zazwyczaj wieczorne lub weekendowe,fajnie jest miec ten czas dla siebie i cieszymy sie ze go mamy :-) !
Uwazam ze dzieci sa szczesliwsze jesli uczestnicza rowniez w codziennych obowiazkach,oczywiscie nie jako przymus a przyjemnych chwilach otulonych rozmowami,opowiesciami,dzieci zawsze maja mnostwo pytan,a my musimy miec czas by na nie odpowiadac :-))
Ahhh duzo by tu jeszcze mozna opisywac fajnie spedzony czas z coreczkami ktory na pewno nas do siebie zbliza :-)
purrpurr 14 grudnia 2014 (09:55)
A tak już poza konkursem (piszę to przy okazji, bo pierwsze pytanie skłoniło mnie do refleksji nad moim dzieciństwem). Ja najlepiej wspominam jak razem z mamą i siostrą uwielbiałyśmy siadać wieczorami (jak mama wracała z pracy) przy piecyku i rysować. Tyle tylko, że rysowanie to polegało na tym, że mama rysowała nam księżniczki, a my z siostrą je kolorowałyśmy. Ale to był cały rytuał. Najpierw dokładanie drewna do piecyka, potem temperowanie wszystkich kredek (których było chyba blisko 100) podczas którego mama rysowała księżniczki, potem kolorowanie i popijanie herbaty z cytryną. Niedawno znalazłam starą teczkę z tymi właśnie rysunkami i pokazałam mamie. Śmiechu było co niemiara. Po parunastu latach okazało się, że te księżniczki, które tak kochałam były bardzo nieudolnie narysowane i pokolorowane. Przez cały ten czas żyłam w przekonaniu, że były to najpiękniejsze obrazki na świecie. Do tego mama przyznała się, że bardzo nie lubiła rysować nam tych księżniczek i po pracy marzyła tylko o tym żeby odpocząć, ale jednak maskowała zmęczenie i wspaniale spędzała z nami czas :) Tata wcale nie był gorszy w spędzaniu z nami czasu. Z wykształcenia informatyk po pracy dorabiał i kompletował ludziom komputery. Zawsze mnie wołał do pomocy. Bardzo się cieszyłam, gdy zlecał mi odkręcanie lub zakręcanie śrubek. Było to wtedy dla mnie najbardziej odpowiedzialne zajęcie na świecie. Kiedy dla rozrywki wieczorami grał w Quake, sadzał mnie na kolanach i znowu dawał bardzo odpowiedzialne zajęcie – kiedy podbiegnie do drzwi, ja mam nacisnąć spację, aby się otworzyły. Według mnie ważne jest nie tylko to, żeby spędzać z dziećmi czas na rowerach, spacerach, grach planszowych itp. (czego u nas w domu nie brakowało), ale właśnie też rozwijać inne umiejętności. Dzięki mamie (która notabene za tym nie przepadała) pokochałam rysowanie, a ogólnie mówiąc sztukę i studiuję na kierunku artystycznym, a dzięki tacie śrubokręt i lutownica nie są mi obce. Nigdy nie miałam problemów z żadnym sprzętem elektronicznym, nawet gdy jakiś płatał mi figle :)
purrpurr 14 grudnia 2014 (09:55)
Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Estetyka jak najbardziej. Oczywiście ta 'z definicji', bo każdy rzecz jasna ma inne poczucie estetyki. Jest ona potrzebna zawsze i wszędzie. Dziecko uczy się od małego. Uważam, że jeśli będzie przebywało w pokoju urządzonym w sprzyjający dla kształcenia i rozwoju sposób już od maleńkiego będzie mogło się lepiej rozwijać. Mam tu na myśli odpowiednio dobrane kolory. Wszelkiego rodzaju pastele jako tło, które uspokajają i wyciszają oraz barwne dodatki, aby dziecko miało styczność z wielobarwnością, która jest bardzo ważna. Lepiej niż pastele oddziałuje na zmysły dziecka. Przywodzi na myśl różne konkretne przedmioty, owoce, warzywa, kształty. Design to dla niektórych kwestia sporna. Dla mnie to chleb powszedni :) Bo czym tak naprawdę jest design? To nic innego jak kreatywność, umiejętność abstrakcyjnego myślenia i przenoszenia tego na rzeczywistość. Design jest wszędzie dookoła nas. Czemu np. za design nie uznać chociażby gry planszowej? Estetycznie wykonany pomysł, który zrodził się w czyjejś głowie. A co z panią (nazwiska nie pamiętam, ale wciąż żyje), która w czasach PRLu projektowała wielofunkcyjne meble dla dzieci? Radości było co niemiara. Mebelki można było składać, rozkładać, przemieszczać dane elementy. Niektóre działały na zasadzie klocków. To właśnie jest design. Mam wrażenie, że na słowo 'design' ludziom stają przed oczami tylko krzesła Eiffel Wood Arm lub inne tego typu rozwiązania. A czemu nie spojrzeć na to z innej strony? Że urządzić pokój dziecięcy 'designersko' to nic innego jak urządzić go po prostu z pomysłem? Pokój pełen zagadek i niespodzianek, które dziecko z biegiem czasu może odkrywać. Różnorodność barw, faktur, kształtów. Do tego 'designerski' własnoręcznie zrobiony, patchworkowy pled, wystrugane zabawki z drewna i wspólnie z dzieckiem zrobione ozdoby z masy solnej. Pomysłów jest wiele, nie ma się co ograniczać do ogólnie przyjętych norm urządzania dziecięcego pokoju. Mam wrażenie, że to właśnie dzieci czasami powinny uczyć nas designu, w końcu to one mają najlepsze pomysły i nie myślą szablonowo :) Przy okazji anegdotka o mojej 4 letniej siostrzenicy, która uwielbia ogórki w każdej postaci. Spytała mnie co ma mi narysować, a ja na to od niechcenia, że ogórka. Po chwili przychodzi do mnie z rysunkiem zielonej sterty i mówi 'ciocia, narysowałam Ci mizerię'.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (09:38)
1. W odpowiedzi na pierwsze pytanie: Bardzo dużo czasu spędzamy razem z dziećmi( ja i mąż) szczególnie, że ostatnio więcej nie ma mnie w domu ( ze wzgl. na pracę i studia) wiec każdą chwilę staram się wykorzystać żeby wciągnąć całą rodzinkę we wszelkie możliwe czynności- ostatnio króluje pieczenie i dekorowanie pierniczków , dekorowanie oraz robienie gigantycznie długiego łańcucha z wycinanek- każdy przy tym ma podzielone role i wszyscy się świetnie bawimy. Jutro całą gromadka jedziemy po choinkę tak żeby dzieciaki mogły pomóc w wyborze a potem ubieraniu jej.Uwielbiamy również gry planszowe a w tajemnicy powiem, że Gwiazdka przyniesie jako prezent dla całej Rodzinki Eurobiznes-kultowy w czasach mojej młodości- mąż już się doczekać nie może na reakcję dzieciaków( Julia 7lat i Gabryś 3,5)
2. Co do drugiego punktu to trafiłaś w sedno- odłożyłam wystrój naszej sypialni na rzecz pokoju dzieci – i własnoręcznie malowałam starą (czarną) szafę na złamaną biel, szyłam do niej firaneczki, roletę do okna, dekorowałam ściany , kompletowałam pościel dla maluchów, żeby wszystko współgrało ze sobą, a Nasza sypialnia? cóż poczeka do wiosny :)
Pozdrawiam ciebie i Twoich chłopaków i życzę Wam zdrowych spokojnych i rodzinnych Świąt właśnie.
Marzena z rodzinką.
marzenanowicka81@gmail.com
Wiktoria Szymańska 14 grudnia 2014 (09:36)
To ja może zacznę z drugiej strony- wspólnie spędzony z rodziną czas ( pytanie 1 )opiszę z perspektywy dziecka, którym wciąż- choć często chcę by było inaczej- jestem. Pamiętam, że od małego mama dbała o mój rozwój- czytała książki, oglądała ze mną disneyowskie filmy. Zawsze dużo pracowała, taki ma już charakter, że nie może usiedzieć w miejscu a w swoim biurze odpoczywa bardziej niż w domu, ale nie było sytuacji, by nie znalazła chwili na przeczytanie mi przynajmniej jednej bajki. W wieku szkolnym zachęcała mnie do sportu- wspólnie chodziłyśmy na basen, jeździłyśmy konno, wybierałyśmy się na długie, rowerowe wycieczki. Nasza więź z każdym dniem stawała się i staje coraz silniejsza. Teraz, gdy na oglądanie bajek i wspólne zabawy jestem już za stara, razem gotujemy- poznawanie smaków to nasza wspólna pasja :) Niedawno się przeprowadziłyśmy i teraz większość czasu spędzamy na szukaniu dodatków do nowego mieszkania. Chcemy, by to miejsce jak najszybciej stało się dla nas domem. Obie kochamy też kryminalne seriale- najlepiej wypoczywam, oglądając z moją mummy Kości! Czasem potrafimy też przy herbacie plotkować do późnej nocy. Czasem zachowujemy się jak koleżanki, a nie matka z córką, ale ta relacja jak najbardziej mi odpowiada. Kocham moją mamę, ufam jej i mam nadzieję, że już zawsze będziemy najlepszymi przyjaciółkami. A teraz- lecimy oglądać Kości ;)
Anonimowy 14 grudnia 2014 (09:35)
Estetycznie, choc niekoniecznie designersko musi byc u dzieciaków w pokoju jak najbardziej :) To pozwala na kształtowanie poczucia piękna w nich samych od najmłodszych lat. Jako, że mamy dwóch urwisów ( 4 i 2 lata) często mówimy im, że to co modne, nie zawsze jest dobre i warte zwrócenia uwagi, zachwycenia się. Próbujemy im pokazywać, że zazwyczaj w prostocie – naturze tkwi piękno, a że otaczamy się górami i lasem za oknem mamy nieco ułatwione zadanie. Nasi znajomi widząc bądź oglądając fotki domu mówią, że jest taki "inny";), że mamy inny gust, co nas rozbawia nieco, ale przede wszystkim cieszy.
Nagrody bardzo wysmakowane :), w naszej estetyce.
Pozdrawiam z wciąż jesiennej Małopolski.
Bernadeta
balerinaszydełkowanie 14 grudnia 2014 (09:16)
Nr.1
W rodzinie *ŻURAWI* były to słynne obiady niedzielne u dziadków, przyjeżdżało się na nie słynną "jawką" , później "maluchem" , kto wtedy słyszał o fotelikach i innych ….
Teraz są obiady u rodziców , my mamy swoje niedzielne poranki w strojach dowolnych , można jeść w salonie na włochaczu, yorki mogą chodzić wszędzie. Tylko syn otwiera oczy kiedy my już dobiegamy do mety śniadaniowej, pochłania wszystko co zostało i pyta się "mamo kiedy jedziemy na obiad do babci". To są chwile kiedy wiem, że wbrew temu co mówią o młodzieży, czym nasiąkną za młodu tym będą w dorosłym życiu. I nie mogę się doczekać chwil kiedy będą do mnie przyjeżdżać na obiady, kaczka w sosie + rosół z kluskami i ….
W wakacje spotykamy się nad jeziorem, czasem boisko w siatkę jest za małe, rozmowy się nie kończą, a dzieci to już nie dzieci (jak ten czas leci) ….
To są chwile , które My budujemy. Z tego co czytam Wasze też są niesamowite :)))
Cudownej niedzieli kochani (właśnie wstał syn hihi)
Anna D. 14 grudnia 2014 (09:07)
Fantastyczny ten pełen wór Mikołaja:) Myślę, że nie będę tu oryginalna opisując nas czas z dziećmi. Zawsze wychodziłam z założenia, że bliskość, obecność, wykonywanie czegoś wspólnie -nawet bardzo prostej czynności,powoduje, że ludzie chcą być razem i cieszą się sobą. Tak było w moim domu z tata i tak jest u nas. Zwyczajny spacer na otaczające nas górki, gdzie biorą moje dziewczynki przewodnik i sprawdzają roślinki, zwierzaki (jeśli uda nam się coś wypatrzeć). Nawet nie myślałam, że w formie zabawy i samopoznania dzieci tyle zapamiętują i tak się tym cieszą, że coś odkryły samodzielnie. A i my rodzice mamy rogale na twarzy i uczymy się przy okazji. Na spacerze rower, nawet jeśli nie chce się zbytnio kręcić nóżkami, to mama lub tata popchają udając parowóz itp., pobiegną obok, bo mini jogging tez jest dobry:) Na takich wyjściach zbieramy trawy, gałązki, szyszki, korę, kwiaty, kamienie i to co tam nam wpadnie w ręce. Zawsze wracamy obładowani a potem z tego coś robimy. Rozkładamy na podłodze ceratkę i wszystkie skarby na niej lądują. Potem burza mózgów i do dzieła:) Czasem jest to jakiś ciekawy kształt, a czasem nie, ale to nie ma znaczenia. Male wytwory mają swoją półeczkę i cieszą, cieszą wszystkich:) Wiem, że codziennie nie jest możliwością tak spędzać czasu, ale weekend to podstawa. Musimy być razem, bo inaczej to nawet ja, dorosła osoba, tęsknie za bliskością z moją rodzinką. Dzieci mają fantastyczną wyobraźnię, poszukują, mają w sobie ciekawość świata, nic nie umknie ich uwadze. Dla mnie to wielka radość patrzeć, jak z uśmiechem na twarzy się rozwijają. A do tego codzienny rytuał – czytanie książek. Nie ma dnia bez czytania i nie jest to wymuszone, lecz wręcz oczekiwane z niecierpliwością. Jak mi gardło niedomaga, to moje małe dziecię opowie mi milion historyjek wymyślonych przez siebie w ramach rekompensaty:) A wymyśla po prostu cuuuda! Ale się napisałam… Dwie proste czynności, a wszystkim pomagają i wspierają każdego po kolei:)
Anonimowy 14 grudnia 2014 (09:04)
Na wspólne spędzanie czasu cala rodzina mamy tylko sobotnie popołudnia i niedziele.Dlatego łapiemy te chwile jak się da aby odpocząć, pobyć ze sobą, dobrze się bawić i milo spędzić czas z bliźniaka mi. Zaczyna się od tego ze w sobotę wieczorem lub w niedziele rano tata z dziećmi przygotowuje coś smacznego i razem siadamy do stolu:) co nam sprawia dużo radości a dzieci twierdzą że ja-mama dobrze gotuje ale tata to robi na 6:) Post jest o grach a gier to u nas teraz sporo.Zaczelo się od chińczyk a teraz już jest niezły stosik .Dzieci nasze najbardziej lubią grać w "zwierzatka" czyli szukanie zwierzątek do pary w stosie rozłożonych kartonikow i największa mają frajdę jak pokonają tatę. Oto nasze całe 1.5 dnia we czworke:) szkoda ze tylko tyle.
Paulina J.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (08:22)
W naszym domu jest wiele zajęć które robimy razem wspólnie pracujemy w ogrodzie , wspólnie spacerujemy lepimyy z masy solnej ale chyba ulubiomym wspólnym zajeciem jest czytanie książek. Wówczas zapalamy świece dla lepszego nastroju albo ogien w kominku i zatapiamy się w tekście. Bardzo lubie to wspolne przebywanie bo na co dzien w wiecznym biegu nie ma czasu na to aby sie zatrzymać przystanac na chwile po prostu pobyc ze sobą.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (07:49)
Odpowiedź na pyt. nr 1 – gry planszowe to jest to co przyciąga cała Rodzinkę do stołu. Dzięki temu nasza 6-latka coraz lepiej liczy, coraz łatwiej Jej z klasa przyjąć porażkę i jest to najlepsza rzecz na ciemne zimne długie wieczory. Jesienno – zimową porą chętnie też robimy sobie kino domowe – ja z Mężem z równie wielkim zapałem co Córka oglądamy długometrażowe bajki :-) a wiosna i lato to czas spędzany na dworze w naszej nadjeziornej chatce – mam nadzieję, że nasze Córki (na druga Córę właśnie czekamy :-) będą miały piękne wspomnienia z dzieciństwa pachnące lasem i letnim wiatrem ciepłą porą czy wspomnienia o smaku piernika z zimowych wspólnych wieczorów. Pozdrawiam, Hanka (hankas@poczta.onet.pl)
Anonimowy 14 grudnia 2014 (07:35)
Odpowiedz na pyt. 1
My i nasz trzyletni synek jesteśmy wielkimi fanami klockòw lego. Kazdego wieczoru po kolacji wysypujemy nasze wielki pudło i budujemy. Ja domy i garaże, mąż pojazdy wszelakie a synek obecnie roboty :-) dziś był nawet robot mikołaj na rowerze. Synek pierwsze lego dostał na pierwsze urodziny ( nie duplo) i już wtedy pokochał je tak jak my. Niesamowicie rozwijają wyobraźnie, uczą cierpliwości i precyzji a przede wszystkim wyciszają po męczącym dniu.
Jak jeździmy do dziadkòw to pierwsze co to synek idzie na strych po walizkę lego należącą do jego wujka. Jednego wieczoru wracamy z mężem z kina a dziadek z babcią siedzą i coś namietnie budują, pytamy gdzie maluch, na co babcia odpowiada że już śpi od godziny :-) Rodzinna pasja, wielopokoleniowa. A pamiętacie swoje pierwsze zestawy lego, pewnie jeszcze z pewexu?
Pozdrawiam Mufi.
Agata Murawska 14 grudnia 2014 (07:32)
Witaj Asiu:))) Konkurs, który ogłosiłaś u siebie, bardzo mocno zaintrygował mnie do przemyślenia pytania: W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie z dziećmi czas?
Jestem mamą dwóch uroczych dziewcząt, blisko 16-latki i 7-latki. Tak więc miałam już czas na różne doświadczenia związane z byciem mamą, rodzicem…i tak, myśląc co robiłam i co robię dalej, aby scalać naszą rodzinę, doszłam do następujących wniosków…wspólne przebywanie, granie w gry planszowe, czytanie książeczek, nauka poprzez zabawę, wspólne rodzinne wypady do kina itp., tak to wszystko miało miejsce i ma nadal miejsce w naszym życiu, ale zauważyłam, że tak naprawdę to co nas spala, to co daje nam cudowne poczucie, że jesteśmy rodziną, że się kochamy i zawsze możemy na siebie liczyć, to wypracowanie przez te wszystkie lata metody, zasady (szczególnie ze strony nas, rodziców) : "najpierw kontakt, potem działanie, albo inaczej mówiąc, najpierw empatia, potem pouczanie"…ta zasada naprawdę się sprawdza. Bo co jak nie to właśnie, pomaga naszym dzieciom czuć że są ważne, że są kochane, gdy przeżywają różne codzienne problemy, rozterki, przychodzą ze szkoły, przedszkola wściekłe na coś, na kogoś i wiedzą że mogą właśnie w domu o tym opowiedzieć, wiedzą, że mogą wyrzucić cały swój żal do "niesprawiedliwego świata", wiedzą że będą wysłuchane, one po prostu czują się wtedy w domu bezpieczne. Myślę, że właśnie takie podejście rodzica, gdzie stosuje się powyższą zasadę pozwala na niezwykłe zespolenie rodziny, ten czas który poświęca się dziecku na wysłuchanie jego problemów, czas bez pouczania, wytykania jest czasem bezcennym budującym wiarę w siebie u dzieci, a także czasem który pozwala na samodzielne wyciągnięcie przez dzieci wniosków jak ważna jest druga osoba, jak ważny jest kontakt, jak ważne jest słuchanie. Przez te blisko 16 lat wychowywania moich pociech, właśnie do takich wniosków doszłam…były różne sytuacje, były różne problemy i są nadal i będą, bo jak to mawiał mój tata "małe dzieci, małe problemy, duże dzieci duże problemy",…ale nic nas tak nie scaliło nic nie wypracowało ogromnego zaufania moich córek do nas rodziców jak właśnie taka nasza postawa, którą oczywiście wypracowywaliśmy wspólnie przez te lata i mam nadzieję, że zaowocuje ona na przyszłość na to, że obydwie zawsze będą z chęcią wracały do domu rodzinnego, tak po prostu, z chęcią, a nie z obowiązku:)))
Może trochę nietypowo odpowiedziałam na zadane pytanie, ale tak czuję…właśnie nie dalej jak wczoraj, miałam sytuację…podczas pieczenia (wspólnego) pierniczków, nastąpił napad złości u obu moich córek na skutek nieporozumienia dotyczącego kota, który jest nagminnie "molestowany" przez moją młodszą latorośl, a co miało miejsce i wczoraj, właśnie podczas przygotowywania pierniczków, na co moja starsza córa tradycyjnie zareagowała złością i awantura gotowa…oczywiście, tradycyjnie obydwie wystartowały do mnie ze swoimi żalami i argumentami, na co ja, nie przerywając wycinania pierniczków zareagowałam wysłuchaniem obydwu, zrozumieniem jednej i drugiej, przyznaniem racji obydwu, bo każda ma oczywiście swoje racje. W międzyczasie kot wybył na dwór, a one spokojne już, po wybuchu emocji, wróciły do dalszego zgodnego wycinania pierniczków…:)))
Miłej niedzieli Moja Droga.
Justyna Jesse L. 14 grudnia 2014 (07:29)
My nie mamy jeszcze własnych dzieci, więc nie wiem czy mój komentarz będzie się liczył, ale tak czy siak chciałam odpowiedzieć na pytanie pierwsze :)
Mój narzeczony ma wiele siostrzeńców i siostrzenic. Co roku spędzamy z nimi część wakacji i staramy się wymyślać wspólne zajęcia. Najczęściej są to warsztaty plastyczne i techniczne. Robimy również eksperymenty z domowych odczynników. Karmimy kaczki chlebem i śpiewamy razem piosenki Cezika. Dzieci bardzo lubią gry i mają ich już naprawdę dużo, więc pewnego razu właśnie na święta sami zaprojektowaliśmy i samodzielnie zrobiliśmy im fabularną planszówkę. Opowiada o wędrówce w góry i gracze sami muszę zaplanować trasę, przewidzieć przeszkody oraz potrzebny ekkwipunek.
Anonimowy 14 grudnia 2014 (07:14)
PS.przepraszam za pisownie :( nie posiadam polskiej klawiatury.malagosia33@interia.pl
Anonimowy 14 grudnia 2014 (07:09)
Witam serdecznie.Wspolnie spedzony czas jest bezcenny i nie zapomniany.Wiec wylapywalam kazda chwile abysmy mogli spedzic ja wszyscy razem.jestem mama trojki dzieci,teraz juz sa dorosle ale milo wspominaja swoje dziecinstwo.Spacery po parku,zbieranie grzybow w lesie,malowanie farbami,rysowanie kreda,gry planszowe.Kiedys nawet dalam sie namowic na gre z kapsli,haha,swietna zabawa a ile emocji kto bedzie na mecie.Staralam sie aby przynajmniej jeden posilek dziennie zjesc wspolnie przy stole,najczesciej byla to kolacja i fajne rozmowy,jak komu minal dzien. Okres przedswiateczny to byl szal,wspolne sprzatanie,ukladanie,przyozdabianie swiatecznymi swiecidelkami mieszkania,pieczenie roznych ciasteczek i przyozdabianie ich kolorowymi cukiereczkami nie bylo konca.No i wkoncu ubieranie choinki,dziewczynki zawsze graly piekne koledy na fletach:) Strasznie sie rozpisalam ale tak milo bylo powspominac.Dzisiaj juz mniej spedzamy razem ten wolny czas ale jak juz jest okazja to kazda chwilke spedzamy razem.Pozdrawiam cieplutko i zycze w tym przedswiatecznym okresie i nie tylko…rodzinnych niezapomnianych chwil :) malagosia33@interia.pl
Tutaj Mamy 14 grudnia 2014 (07:03)
Dwa lata temu wyprosiliśmy z naszego życia telewizor. Od tego momentu zaczęliśmy po południa i wieczory spędzać wspólnie. W lecie staramy się jak poznawać naszą okolicę, jeżdżąc na rowerowe wycieczki. A gdy przychodzą długie zimowe wieczory to spędzamy je nad jednym stołem bawiąc się doskonale przy grach planszowych.
Anetucha 14 grudnia 2014 (06:09)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Odpowiedź: rower, rower, przyroda!!!
Razem z mężem uwielbiamy podróżowanie rowerami – po ukochanym Podlasiu oraz pięknej Polsce. Kiedy na świat przyszła nasza Córcia, nie zamierzaliśmy odpuścić :), tylko zacząć podróżować z Maleństwem – i tak jest do dziś! Justka za chwilę będzie miała 5 lat i już ma zaszczepionego "bakcyla dwukołowego" ;).
Od małego uczymy ją jak obserwować, szanować i kochać Matkę Naturę:
zatrzymać się i usłyszeć wiatr szargający czubki drzew w lesie (który brzmi jak szum fal nad morzem) i pękającą korę sosen; skupić się i posłuchać kukającej kukułki czy krzyczącej sójki (która ostrzega inne zwierzęta przed nami), przyjrzeć się życiu na leśnej czy polnej drodze – żuczkom, robaczkom czy śladom zwierząt… oraz zahamować, gdy nagle przed rowerami wybiegnie stado jelonków!…
Szum płynącej rzeki, szelest liści, trzeszczący śnieg – to oferuje nam Przyroda za darmo i wystarczy tylko chcieć, by oderwać się od szumu samochodów, szelestu głosów i trzasku codzienności, aby odnaleźć radosne chwile z rodziną!…
Pisząc odpowiedź, nasze ciała są przy komputerze, ale dusze właśnie jadą rowerami po leśnej drodze… ;). Ależ my to kochamy! ;P
W domku staramy się również działać razem :). Angażujemy Justkę w czynności mniej lub bardziej atrakcyjne ;). Chcemy, aby nasza Córcia czuła i wiedziała, że jest bardzo ważną cząstką naszego życia… i jak do tej pory… chyba nam się to udało.
Ani my – rodzice, ani ona – dziecko, nie wyobrażamy sobie spędzania wolnego czasu bez siebie :D.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich i życzę wielu chwil przepełnionych miłością :)
Aneta
Leśna Wytwórnia 14 grudnia 2014 (05:36)
Czy design i estetyka w pokoju dziecka jest ważna? Bardzo, a ja chyba jestem tego dowodem ;) Moja mama wychowywała nas w czasach, kiedy niczego nie było, a mimo bardzo ograniczonego budżetu potrafiła nam stworzyć piękne, dziewczęce królestwo. Szyła po nocach na starym Łuczniku kolorowe poszewki, zasłonki, makatki nad nasze łóżka i to wszystko z tkanin z odzysku. Jako dziecko nie doceniałam tego, że mam uszyty przez mamę piórnik z kolorowymi wstążkami, zamiast chińskiego z pokemonami ale teraz widzę jak bardzo to wpłynęło na moją wrażliwość i wyczucie piękna. Kiedy podrosłam sama zaczęłam tworzyć i ozdabiać swoje otoczenie, a koniec końców zdobyłam w tym kierunku wykształcenie i dziś jest to moją pracą i pasją :) Tak, to ma duże znaczenie dla dziecka czy rośnie otoczone ładnymi rzeczami, czy rodzice pokazali mu jak ważna jest przestrzeń dookoła niego i zarazili tą wrażliwością:)
Uwielbiam tu zaglądać. Pozdrawiam serdecznie :)
Mammamisia 13 grudnia 2014 (23:35)
Mamy również niezwykły kalendarz (Mamy Kalendarz), który pozwala nam w niedzielny wieczór wspólnie zaplanować to co czeka nas w nadchodzącym tygodniu.
To co w sposób trwały scala naszą rodzinę to wspólna modlitwa. Wieczór przed zaśnięciem to czas gdy spotykamy się razem w pokoju któegoś z naszych dzieci i wspólnie dziękujemy za siebie wzajemnie, za to co nas w minionym dniu spotkało, za to co wydarzyło się wszkole, dziękujemy za nauczycieli, najbliższych, czasem o coś prosimy, a czasem za coś przepraszamy. To niezwykły i bardzo owocny czas:)
Jak tylko mamy możliwości jeździmy na nasz rodzinne wycieczki. Wcześniej kupujemy mapy, szukamy w przewodnikach miejsca, które chcielibyśmy zobaczyć i czasem nawet z podróży do sąsiedniego miasta zrobić wielką wyprawę obowiązkowo połączoną z piknikiem. Kochamy piknikować i dzieciaki cieszą się, gdy widzą na stole ustawiony kosz piknikowy. Przygotowuję domowe hamburgery, lemoniadę lub kompot, pakuję do puszki ciasteczka i babeczki, zabieramy koc i jedziemy. Mamy w okolicy piękne zamki jurajskie i pod ich ruinami, a ostatnio nawet na skale rozkładamy koc i podziwiamy widoki wyjadając smakołyki z koszyka. Ja zbieram kwiaty, a chłopcy wynajdują cudowne kamienne okazy. Mamy w kolekcji kilka skamielin:)
Lubimy cieszyć się z małych rzeczy, uwielbiamy świętować, robić zdjęcia, a później wspólnie przeglądać je w albumach.Chłopcy lubią gdy wyciągam moje zeszyty i kalendarze z zapiskami i czytamy o ich pierwszych słowach, albo o ym co wydarzyło się tego samego dnia dwa lata temu. Mój mąż jest bajarzem i chłopcy uwiebiają słuchać jego historii a ja zazwyczaj nie mogę się nadziwić jego wyobraźni.
Czasem też się razem nudzimy gdy po prostu na nic nie mamy ochoty, czasem oglądamy razem bajkę. Najpierw oglądamy z dziećmi film przeznaczony dla nich, a gdy zasną, a chodzą spać dość wcześnie my oglądamy film dla nas. Ostatnio są to filmy świąteczne. Po wczorajszym (Ciasteczkowe święta), naszła mnie ochota na kuchenne ciasteczkowe wariacje i jutro planujemy po powrocie z kiermaszu uwiec pierniczki do schrupania i na choinkę.
Ależ się rozpisałam. Pozdrawiam ciepło całą rodzinkę!
Iza
nie zmieściłam się w jednym komentarzu:)
Mammamisia 13 grudnia 2014 (23:35)
Odp.!
Ach! Jesteśmy fanami planszówek. Mamy taką jedną grę rodzinną, która według mnie powinna znaleźć się w każdym domu i polecam ją komu tylko mogę. Gra nazywa się Pytaki. Nie ma w niej wygranych, ani rywalizacji. Gra to woreczek z żetonami, na któych są pytania. Gra to również kotka uczuć, dzięki któej możemy uczyć się rozmawiać o woich uczuciach i o tym co dla nas ważne. Przed Mikołajem skonstruowałam nasza grę, któą nazwaliśmy Świąteczny quiz rodzinny :) Już przetestowaliśmy ją na naszym przyjęciu mikołajkowym i dzieciaki oraz goście świetnie się bawili. Uwielbiamy spotkania z przyjaciółmi, z rodziną i nowo poznanymi osobami które po pierwszym spotkaniu są jak ktoś bardzo bliski:)
Lubimy też ten czas, który spędzamy razem w czwórkę. To wyjątkowy czas i cieszę się, że go mamy. Mój mąż jest domatorem i jest świetnym współorganizatorem tego czasu. Jest cudownym mężem i wspaniałym tatom.
Od dziecka marzyłam aby mieć rodzinę. Gdy byłam na wymianie polsko- niemieckiej u cudownej rodziny, zachwyciłam się tym jak wspólnie spędzają czas. Razem piekliśmy ciasteczka, jeździliśmy na kręgle, zwiedzaliśmy piękne miejsca i to co było dla mnie nowością graliśmy w planszówki. W pokoju dziennym mieli duży stół i ogromną komodę. Każda szuflada w niej była zapełniona grami. Telewizor był zamknięty w szafce i rzadko otwierany. Wspólny czas przy grach, a zwłaszcza przy scrablach był niezapomniany. Zamarzyłam też o takim czasie dla swojej rodziny. Cieszę się, że dla mojego męża czas rodzinny rónież jest priorytetem i dlatego w naszym domu rónież jest stół i witrynka wypełniona grami. Uwielbiamy Abalone, Dooble, Times up Family! itd.
Codziennie jemy razem posiłki, czytamy książki, czasopisma i opowiadania biblijne. Lubimy spędzać czas przy stole na wspólnym kolorowaniu, rysowaniu i wycinaniu. Lubimy robić nasz rdzinny album, do którego dzieciaki tworzą rysunki, mąż drukuje zdjęcia, a ja robię opisy i zbieram to wszystko w całość. Lubimy razem piec i gotować- bardziej to pierwsze oczywiście bo cała nasza czwórka uwielbia słodkości. Dzisiaj wspólnie dekorowaliśmy piernikowe domki na niedzielny kiermasz świąteczny. Mamy również naszą rodzinną pocztę i od czasu do czasu piszemy do siebie listy. Dzieciaki zawsze dostają od nas listy w ważnych momentach ich życia tj, rozpoczęcie szkoły, sukces w jeździe na rowerze, zakończenie przedszkola, po występie, z okazji urodzin. Co roku przprowadzamy z dzieciakami wywiad, któy nagrywamy na dyktafonie, a później wszytsko spisuję do kalendrza. cdn
Anonimowy 13 grudnia 2014 (23:32)
Odkąd zostałam rodzcielka dwójki prze kochanych dzieci-6 letniej dziewczynki i 2 letniego chłopca,wymiar wspólnego obcowania nabrał magicznej,nadwyraz specyficznej mocy a zarazem tak prostej w swej formie codzienności.Bycie razem w naszym przypadku,jak i w większości kochających się rodzin ,to wspólne posiłki,ich pieczalowite przygotowywanie,przeroznej maści zabawy,zarówno te dla ducha,jak i te dla ciała,poznawanie świata podczas woelu wycieczek i podróży,ale przede wszystkim spędzanie kazdej wolnej chwili w tym zaganianym swiecie,to zauwazanie siebie,bez względu na wiek,nie zapominając,iż dziecko to tez człowiek,ba przede wszystkim człowiek,mający swoje potrzeby,uczucia,słabości i sile w byciu ta niewinna istotą.Ten wspólny nasz czas,to bycie razem,to rozmowy i milczenie adekwatnie do sytuacji,to wczucie się w drugiego człowieka,to empatia i zrozumienie a dla mnie jako zony i mamy,sygnał na wiele sposobow-zobacz,ale i zobaczcie-jestem tu,obok,twoj-twoja,nasz wspólny czas -nasza rodzina.
Pozdrawiam i podziwiam Panią -Pani Joasiu-wierna podczytywaczka Marta
mimawo@o2.pl
Agrafka 13 grudnia 2014 (23:22)
Polecam wspólnie spędzony czas w ładnym wnętrzu :)
Obydwa pytania poruszają bliskie mi tematy, zgodnie z regulaminem wybieram jeden – dotyczący estetyki. Jestem przekonana, że oprócz relacji/atmosfery panujących w domu, jego wygląd jest ważny i ma wpływ na wszystkich domowników. Uczę swoje dzieci wielu rzeczy, chcę im także przekazać pewne poczucie estetyki, otoczyć je rzeczami, które cieszą nasze oczy i tworzą określoną całość. Wciągam je do poszukiwań i dyskusji, pokazuję wiele możliwości i z satysfakcją stwierdzam…. że mają dobry gust. Ominął nas kryzys, którego się spodziewałam w chwili, gdy starsza córka poszła do zerówki i spotkała się z fankami Violetty, Barbie i księżniczek Disneya. Nie lubię plastiku i pstrokacizny ani w pokoju dziecka, ani w jego ubraniu czy wyprawce szkolnej. Żeby stawić opór wspomnianej "masówce", wymyśliłam własne produkty, które tworze pod szyldem 'Agrafka'.To moja prywatna inicjatywa, próba wyparcia z dziecięcych pokoików mało estetycznych materiałów i wzorów. Część z moich zabawek może stanowić także element wystroju pokoju, służyć do przechowywania lub dekoracji (chociaż najważniejsze jest, by pobudzały do twórczej zabawy). Design, jest jak moda – powinniśmy z nich czerpać, nie być jednak niewolnikami.
Gall 13 grudnia 2014 (23:20)
Odpowiadm na pytanie nr 2:
TAK
Anonimowy 13 grudnia 2014 (23:18)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
1. Zabawa w "zjadanie dziabąga". Podejrzewam, że to powszechna zabawa, stara jak ludzkość, a ile rodzin – tyle jej odmian. Dziabąg to w naszym przypadku nasza 3,5 letnia córeczka, która uwielbia prychanie w jej brzuszek, podgryzanie stópek i plecków.
2. Jazda na rowerze – zasadniczo w dwóch wariantach – a) wariant pierwszy niestety z konieczności rzadziej praktykowany, dający szansę wysiłku fizycznego rodzicom – czyli my z mężem jedziemy na rowerach, córeczka jest wożona w siodełku, i b) wariant drugi stwarzający możliwość ruchu dziecku: rodzice spacerują, Domisia mknie na swoim rowerku biegowym. Tęsknię za chwilą kiedy pojawi się wariant c – trzy rowery :-)))
3. Czytanie
4. Słuchanie bajek muzycznych z płyt CD.
Pozdrawiam ciepło :-))))
Ania z Nieborowa
aniamv@yahoo.com
Anonimowy 13 grudnia 2014 (23:04)
1. Rodzinne spędzanie czasu to świętość w naszej rodzinie. Wspólnie z Mężem i dwoma córeczkami (6-letnią i 3-letnią) robimy razem co się da. Muzykujemy, bo wszyscy lubimy śpiewać i grać. Starsza córka jest w szkole muzycznej, więc próbuje sił na pianinie, Maż na harmonijce , ja na gitarze a najmłodsza córka ma tamburyn :-) Uwielbiamy też długie wyprawy rowerowe z obowiązkowym piknikiem na jakiejś leśnej polanie, albo zakończone wspólnym ogniskiem na naszej działce, przy dźwiękach gitary i aromacie pieczonych kiełbasek. Ja i dzieci jeździmy razem konno- dziewczynki na razie na kucach. Uwielbiamy też zimą kanapowe a latem tarasowe wspólne seanse filmowe- pod jednym kocem, chrupiąc pierniczki i orzechy oglądamy razem filmy familijne- ostatnio same świąteczne – już czuć klimat Bożego Narodzenia. Obie córki uwielbiają wszelkie domowe wypieki- razem pieczemy chleb i wszystkie ciasta- to już nasza babska domena. Z gier razem możemy bawić się na razie tylko w puzzle, domino, memory i klocki bo na inne nie bardzo pozwala póki co różnica wieku między dziewczynkami. Najbardziej chyba jednak lubimy po prostu turlać się po dywanie, łaskotać, przytulać, ściskać, chichotać- wtedy chyba najbardziej czujemy , że jesteśmy Rodziną. Pozdrawiamy ciepło. Małgosia mklat@gazeta.pl
asiami 13 grudnia 2014 (23:02)
A nas scalają marzenia, a własciwie jedno- DOM Z BALI, na skraju lasu- bo działka już wybrana, choć , pieniądze muszą się dopiero zorganizować.
Marzymy o domu z pachnącym chlebem , o kominku dającym ciepło. Każde z dzieci marzy o swoim pokoju, a my o łożu małżeńskim, taki wielkim , które pomieści nas wszystkich w sobotni poranek.
Scala przede wszystkim mojego męża z synem budowanie makiety tego domu- dobieranie szpatułek, belek, pudełek….
Betsypetsy 13 grudnia 2014 (22:30)
Zdecyduje się na pytanie nr jeden. Czytamy :) Moje córki bardzo lubią gdy im czytam, mimo, że są już w wieku szkolnym. Czasem zaśmiewamy się do łez np. przy Madice z Czerwcowego wzgórza, ostatnio przy Muminkach. Albo smucimy jak przy Psie, który jeździł koleją czy Przygoda przyjeżdża pociągiem. Lubimy też jeździć na wspólne wycieczki rowerowe :)
Alis 13 grudnia 2014 (22:29)
I jak tu nie powalczyć o nagrody, nie zajrzeć do sponsorów kiedy kusicie pięknymi nagrodami. Gratuluję pomysłu na zabawę blogową, nie kryjąc radości, że mogę wziąć udział w konkursie.
Czas spędzony z dziećmi? Mogłabym wymieniać godzinę. W zależności od pory roku. Czytanie, gry, spacery, zabawy, wycieczki: do lasu, w ciekawe miejsce, na plażę. Czasem trzeba zajrzeć do galerii handlowej, czasem do Centrum Eksperymentu w Gdyni, pospacerować w Arboretum Wirty, czy przejść się po giełdzie samochodowej w Chwaszczynie. Ostatnie nasze odkrycie to spływ kajakowy Brdą w części uważanej za jedną z najpiękniejszych w Europie. Byliśmy już kilka razy, cudowne uczucie: czyste powietrze, wspólna zabawa i spędzony czas procentują.
Zima zaglądamy do kina. Bardzo podobał nam się film: "serce, serduszko", o którym rozmawialiśmy już kilka razy. Ciągle przypominają nam się nowe ciekawe, szczegóły.
Zaplanowaliśmy nawet napisanie piosenki rapowej o filmie- oczywiście jako konkurs z jury. :)
Scalanie to nie nie tylko dni i tygodnie, to lata cudowne….
Anonimowy 13 grudnia 2014 (22:21)
Jak scalamy naszą pięcioosobowa, mloda rodzine? Przytulamy sie do siebie czesto i mowimy jak bardzo sie kochamy, jak bardzo jestesmy dla siebie wazni. Nie zawsze do tego potrzebne sa słowa i gesty. Czasami wystatczy spojrzenie i wszystko jest jasne. Nawet polroczni chlopcy zaczynaja to juz łapać. Pozdrawiam serdecznie.
annik75 13 grudnia 2014 (22:06)
Pokój dziecięcy to pierwsze miejsce, w którym maluch poznaje świat. Musi być piękne, przyjazne i wysmakowane ale jednocześnie ciepłe oraz stymulujące rozwój dziecka. Urządzenie pokoju nie musi być kosztowne i zaprojektowane przez dekoratora, mile widziane są wszelkie mebelki, ozdoby i zabawki wykonane własnoręcznie. Stary przemalowany mebel, drewniana skrzynia, twórczość własna na ścianach…
Starałam się zawsze, żeby moją córę od urodzenia otaczały estetyczne przedmioty i pomieszczenia – teraz jestem dumną mamą jedenastolatki, która sama urządza ze smakiem i pasją swoją malutką przestrzeń, kocha rękodzieło, jest niesamowicie kreatywna i twórcza. Często wspólnie tworzymy nowe przedmioty dla domu lub dajemy drugie życie tym już trochę wysłużonym. Śmiem twierdzić, że Julka nie byłaby taką artystką mieszkając w pokoiku z laminowaną meblościanką i szaroburymi, bezdusznymi dodatkami.
Gorące "tak" z mojej strony dla designu i estetyki w małym świecie naszych pociech!
Pozdrawiam,
Ania, annik75@gmail.com
Anonimowy 13 grudnia 2014 (22:04)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Oczywiście są wspólne gry, gotowanie, malowanie, sprzątanie, czytanie ale to co w moim odczucie scala nas najbardziej to wspólne leniuchowanie, przytulanie i wspólne wygłupy, które sprawiają, że śmiejemy się aż do bólu brzucha i pojawia się wtedy błysk w naszych oczach i uczucie wszechogarniającego szczęścia i świadomość że rozumiemy się bez słów że nie potrzeba wielu rzeczy by czuć się naprawdę dobrze razem, oprócz tego rozmowy które odbywają się zawsze i zawsze jest na nie czas, nie tylko słuchanie ale i usłyszenie tego co chcemy sobie nawzajem powiedzieć, zarówno my córce jak i ona nam. Nie zależnie od tego w jaki sposób spędzamy razem czas staramy się być w tej właśnie chwili tylko dla siebie.
Ania
fire6@op.pl
Agata Szopa 13 grudnia 2014 (21:58)
Wspólny czas z dzieckiem da się spedzić na naprawdę dużo sposobów.Lubimy razem spacerować ,zamki z koców budować, młody uwielbia gdy mu czytam choć sam już dawno potrafi ,ale twierdzi że od mamy lepiej to brzmi.Jednak najczęściej lubimy razem po prostu poleniuchować ,rozmawiamy wtedy o tym co było kiedyś, opowiadam mu rodzinne opowiastki ,jakie było moje dzieciństwo,jacy byli dziadkowie i babcie :)Te wspólne chwile są najcenniejsze w zabieganym życiu :) A już na prawdę to lubię jak się dąsa w starej zużytej grze "nie irytuj się" jeszcze z czasów dzieciństwa męża :)
Irena K. 13 grudnia 2014 (21:53)
Skromnie na temat 1 i ciut dookoła :)… za oknem tak, że można by nie myśleć nawet o wyjściu spod kołdry, a spędzenie całego dnia z rodzinką "pod pachą" w ciepłych skarpetach, z wielkimi kubkami malinowej herbaty uznajemy za szczególnie ważne, tylko dlatego, że te chwile są…, bo nie zrobione 5 prań, zupa, zakupy, może projekt…, to wszystko może być na drugim planie, bo mamy z bycia razem Radochnę i fun i spokój tam gdzieś w samiućkim środku i czujemy, że jest to wykorzystany możliwie najlepiej czas i nie boimy go „marnować” w ten sposób. Tak myślę, że na bycie razem nigdy nie jest za mało czasu, czy za wcześnie rano :) I włąśnie to bycie, ale nie obok, tylko Z KIMŚ, Z DZIEĆMI, Z MĘŻEM, Z RODZINKĄ scala ogromnie. Nam najmilej jest z kredkami w dłoniach i z farbami na policzkach, bo wtedy zwalnia magicznie czas. Zatrzymuje chwile na dłużej. Zamyśla bardziej. Te przygaszone wibracje życia odpowiadają nam bardzo. Hmm, być może mimowolne poddawanie się sennym nastrojom sprzyja wymalowaniu marzeń i upleceniu ich w słowa…, bo zwykle przy malunkach opowiadamy sobie o swych malutkich pragnieniach i tych ogromnych, mających moc rozłożonych skrzydeł…, a potem śmiejemy się z tego, że są.
Oholala 13 grudnia 2014 (21:51)
Odpowiedź na pytanie nr 2:
Desing w pokoiku dziecięcym nie jest potrzebny, on jest wręcz niezbędny! Równie ważne są też bezpieczeństwo i funkcjonalność, ale to właśnie owa estetyka nadaje pokoikowi klimatu. Sprawia, że jest miły, przytulny, zachęca do spędzania w nim czasu. Ładne meble, piękne kolory i przemyślane dekoracje są istotne. Ja się już przekonałam, że nie tylko dla mnie. Gdy po liftingu pokoiku, synek, który miał wówczas 2,5 roku, wszedł do niego z błyskiem w oku i zachwytem w głosie powtórzył kilka razy „Ale tu fajnie” oglądając wszystko wokoło. Warto „stylizować” pokoiki, bo to frajda i dla rodziców i dla dziecka.
dekoMagJa 13 grudnia 2014 (21:50)
Zestaw 2+1 Uwielbiamy być razem wtedy czujemy się cudownie i bezpiecznie.
Jak spędzamy czas, to zależy od pory roku i pogody, spacery i wędrówki, szukanie skarbów w okolicznych lasach aktualnej pory roku, zwiedzanie ciekawych miejsc, wypad na rolki całą trójcą, a kiedy pogoda nie ropieszcza gramy, właśnie w gry planszowe: Chińczyk, fortuna, w którą i tak tata zawsze wygra, farmer ( mama uwielbia), czy cokolwiek innego…
Najważniejsze, że razem :-)
Pozdrawiam
bijou74 13 grudnia 2014 (21:38)
My lubimy razem chodzić na koncerty, oglądać je w domu, słuchamy duuużo muzyki … ostatnio z magicznie trzeszczących płyt winylowych…wzajemnie się inspirujemy wynajdując nowe zespoły, zapomniane piosenki…:) co do urządzania, mój syn ma już 20 lat i teraz widzę jak oryginalny designe otwiera oczy na świat. Pokój syna to połączenie praktyczności z oryginalnością…paleta przerobiona na stolik z wielką brytyjską flagą na wierzchu(kolebka światowej muzyki) wielkie terarium z żółwiami greckimi, fotel rattanowy przenoszący w sielskie klimaty:) …eklektyzm i zróżnicowanie…widzę że to procentuje na życie bijou77@buziaczek.pl
Anonimowy 13 grudnia 2014 (21:35)
WSPÓLNE CHWILE I MOMENTY,
NAJCENNIEJSZE TO PREZENTY:)
ODPOWIEDŹ NA PYT. 1
W NASZYM DOMU CZAS WSPÓLNIE SPĘDZONY Z CÓRKĄ JEST BARDZO WAŻNY JEŚLI NIE NAJWAŻNIEJSZY:) MAM TO SZCZĘŚCIE ŻE JESTEM W DOMU Z NASZYM SZKRABEM. CÓRA MA 2,5 ROKU. WIELE RZECZY ROBIMY RAZEM.
NAJWESELSZYM PUNKTEM NASZEGO WSPÓLNEGO DNIA SĄ TAŃCE, PO POŁUDNIU, KIEDY TATA JEST JUŻ W DOMU, ("MAMUSIU, TATUSIU – TAŃCYMY"), WŁĄCZAMY MUZYKĘ I SZALEJEMY:) KOŃCZYMY GDY PADNĄ SŁOWA ("MAMUSIU NIE JESTEM SILNA" CZYT. MAMUSIU NIE MAM SIŁY). BEZ SZKRABKA NIE MA GOTOWANIA, ZMYWANIA I WIELU INNYCH PRAC DOMOWYCH, TO JEST MOJA KOCHANA POMOCNICA. JA ZMYWAM W JEDNEJ KOMORZE ZLEWU, ONA W DRUGIEJ MYJE SWOJE PLASTIKOWE NACZYNIA I MIMO ŻE TO ZMYWANIE TRWA 2X DŁUŻEJ NIŻ POWINNO TO UWIELBIAM TAKĄ POMOC I NIGDY NIE ODMAWIAM GDY SŁYSZĘ "MAMUSIU POMOGĘ CI". RAZ NA JAKIŚ CZAS URZĄDZAMY WSPÓLNY, RODZINNY SEANS BAJKOWY, ROBIMY KORONY I BAWIMY SIĘ W KRÓLEWSKĄ RODZINĘ, KILKA RAZY DZIENNIE BAWIMY SIĘ W CHOWANEGO I CZYTAMY KSIĄŻECZKI. CIESZĘ SIĘ TYM, PÓKI TAK DUŻO CZASU MOGĘ POŚWIĘCIĆ MOJEJ MAŁEJ RYBCE:)
OKRES ŚWIĄTECZNY SPRZYJA SCALANIU WIĘZI Z DZIEĆMI, U NAS WŁOCZKOWO-BALONOWE BOMBKI POWSTAŁY Z POMOCĄ NASZEGO SKARBKA. UWAŻAM ZE ZWYKŁE, CODZIENNE ŻYCIE SPĘDZANE RAZEM, NIE OBOK SIEBIE ALE RAZEM NAJLEPIEJ SCALA WIĘZI, CZY TO BĘDZIE WSPÓLNE OBIERANIE ZIEMNIAKÓW ( JA OBIERAM, CÓRA WRZUCA DO WODY:), UKŁADANIE PUZZLI Z TATĄ, RODZINNA ZABAWA W SKLEP CZY SZKOŁĘ WAŻNE ŻEBY TO BYCIE RAZEM SPRAWIAŁO WSZYSTKIM FRAJDĘ, ŻEBY SPĘDZANIE CZASU Z DZIEĆMI NIE BYŁO WYMUSZONE TYLKO SZCZERE I PRAWDZIWE. TO WSZYSTKO CZYM OBDARZYMY NASZE DZIECI I NIE MÓWIE TU O RZECZACH MATERIALNYCH WRÓCI DO NAS KIEDY BĘDĄ JUŻ DOROSŁE:)
POZDRAWIAM,
ANETA LIPSKA
natalis 13 grudnia 2014 (21:34)
Najcudowniejsze chwile jakie spędzam z dziećmi to pogaduchy do poduchy.Czyli opowieści, wspomnienia i marzenia. Dzieci leżą w łózkach lub w kołdrach na podłodze i opowiadamy , a pamiętacie jak to było gdy Karolina bala się wody i weszła w butach do wody……..Takie nasze rozmowy trwają nawet do dwunastej w nocy.Śmiejemy się opowiadamy o wszystkim, a mając czwórkę dzieci , jest o czym opowiadać.Moje dzieci gdy zjeżdżają do domu – nie odpuszczą , muszą być pogaduchy a teraz trwają o wiele dłużej.Są to najpiękniejsze chwile ,gdzie wszyscy jesteśmy razem.Nie wiem czy tylko moje dzieci to takie gaduły, ale my uwielbiamy ze sobą rozmawiać.Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło!
Anonimowy 13 grudnia 2014 (21:28)
Mialam to szczescie miec cudowne, radosne dziecinstwo; rodzice robili wszystko, zebysmy czuli sie kochani, wazni, doceniani i wyjatkowi uczac nas przy tym szacunku do ludzi i siebie nawzajem…wiem, ze nie zawsze bylo im latwo ale w jakis magiczny sposob potrafili ubarwic nawet najbardziej szara rzeczywistosc…pamietam do dzis jak sklejalismy wszyscy skorzane guziki do mebli tapicerowanych, zeby dolozyc do wspolnych wakacji, nie pamietam ile razy nie moglismy wyjechac na wspolny wypoczynek, bo najzyczajniej nie moglismy sobie na to pozwolic,ale do dzis mam w pamieci kazdy nasz wyjazd…
Pisze o tym wszystkim, bo patrzac wstecz na swoje dziecinstwo uswiadamiam sobie, jak wazna jest milosc, wsparcie i poczucie bezpieczenstwa, jakie otrzymujemy od najblizszych i jak bardzo wplywaja one na to, jakimi ludzmi jestesmy…i nie wazne ile czasu wspolnie spedzamy, nie moge zgodzic sie z przekonaniem, ze w "dobie" permanentnego braku czasu musimy kazda wolna chwile organizowac tak, aby byl to czas spedzony efektywnie…jestem przekonana, ze wypad w gory, czy do muzeum moze byc rownie wazny co wieczorne bajdurzenie przy kubku goracej czekolady albo nawet wspolne ogladanie po raz dziesiaty "Krolewny Sniezki". Wazna jest bliskosc i krazace po domu pozytywne emocje, zapach wspolnie ukreconej babki i po raz kolejny przypalonego przez tate mleka na kakao…
Przechodzac do meritum;) dla nas zawsze wyjatkowe sa niedzielnie sniadania (poprzedzane wspolnymi sobotnimi zakupami…kazdy wowczas robi zaopatrzenie na swoja niedzielna propozycje:)..a w niedzielny poranek szalejemy w kuchni przygotowujac te wszystkie pysznosci i swietnie sie przy tym bawiac…to za kazdym razem magiczny czas;) i nie oddalabym tych porankow za zadne skarby:)
Pozdrawiam! Monika monikap_x@wp.pl
Madzia 13 grudnia 2014 (21:27)
Dzieci w wieku szkolnym…prawie gimnazjalnym. Chodzące do szkoły państwowej, kameralnej…jednak często coś niepokojącego przynoszą do domu. To doba Internetu, nie do końca bezpieczna, świat brutalnych gier, gdzie większość dzieci zaraz po powrocie ze szkoły gra w te bezsensowne gry i żyje tym jakby to było najważniejsze. Nie jestem zwariowaną matką, jednak długo moje dzieci żyły bez komputera. Ale informatyka przecież jest w szkole przedmiotem obowiązkowym!:) Na co dzień staram się to bardzo kontrolować. We wszystkie wolne weekendy jedziemy do naszej starej chaty, gdzie spokój i cisza dookoła. Bez dostępu do internetu i sieci telefonii komórkowej naprawdę można żyć!:) Do tego obcowanie z naturą gratis:)
Pozdrawiam i to była moja odpowiedź na 1 pytanie:)
Anonimowy 13 grudnia 2014 (21:22)
Dużo czasu staramy się poświęcić dzieciom.Zawsze kiedy mąż wraca z pracy jest czas dla dzieciaków (4 lata i 9 m-cy). Uwielbiamy gry (co prawda nie mamy ich za wiele), puzzle. Gramy w sprawdzone tradycyjne: chińczyk, domino, warcaby, piotruś. Staramy się powoli uzupełniać naszą kolekcję gier w nowości (państwa-stolice, kamelot, zegar). Nasz czterolatek nie gra na komputerze i nie uważam żeby coś tracił, na takie granie przyjdzie czas. Na razie uczy się przegrywać, a nie jest to dla niego łatwe :D.Hitem w naszym domku są też klocki lego i przy nich również bawimy się świetnie całą rodziną (nawet nasz niemowlaczek dzielnie wybiera swoje ulubione klocki). A poza tym spędzamy zawsze czas razem podczas sobotnich i niedzielnych śniadań, jest wtedy czas na rozmowę i plany na weekend. Odzimka
Anonimowy 13 grudnia 2014 (21:16)
Witam.Bardzo lubię takie zabawy w rozdawajki,ekscytuję się przy tym jak dziecko.
Odpowiem na pytanie nr1
Moje córki niestety zbyt szybko urosły,jednak nadal bawimy się,śmiejemy,gramy w "Monopoly", w "Państwa i Miasta", w "Statki", w Karty,pieczemy pyszne ciacha.Jednak najprzyjemniej jest gdy zasiadamy wspólnie do stołu i najzwyczajniej w świecie rozmawiamy o wszystkim i o niczym.Wiemy, że możemy sobie ufać i o wszystkim sobie mówić i mieć pewność,że będziemy wysłuchani.Jednak najbardziej rodzinnie jest w świąteczne kolędowanie w kilka pokoleń,jest śpiew gra na instrumentach,po prostu cudownie:)
Pozdrawiam BasiaJ.
basia.lusi.71@onet.pl
Tanita 13 grudnia 2014 (20:59)
Kiedy pogoda sprzyja i czas pozwala- wędrujemy, spacerujemy, szlajamy się, łazimy, chodzimy po drogach i bezdrożach zbierając skarbo-śmieci, a kiedy na dworze plucha/zawierucha – gramy :) Najchętniej w scrable, monopol, yengi, ale też w karty – najczęściej w tysiąca. Lubimy też razem budować COŚ, tworzyć, i – gotować :) Jesteśmy zespołem wielozadaniowym :)
Anonimowy 13 grudnia 2014 (20:52)
Estetyka w pokoju dziecięcym zdecydowanie jest potrzebna. Moja córka jest przeszczęśliwa, że ma swój cudowny pokoik, swój azyl, ulubione miejsce spędzania czasu wolnego w pięknym otoczeniu. Sama nauczyła się rozróżniać rzeczy piękne i potrafi już dokonywać dobrych wyborów, co mnie bardzo cieszy. Córka bardzo docenia rzeczy wykonane ręcznie – ma ich w pokoju już bardzo dużo dzięki swojej wspaniałej chrzestnej, która często obdarowuje ją ,,słodkimi", własnoręcznie uszytymi zabawkami, poduszkami, tworzącymi niepowtarzalny klimat. Dzieci uczą się przez naśladownictwo. Jeśli w domu przywiązuje się wagę do estetyki otoczenia, to dziecko w przyszłości również będzie na to zwracać uwagę. A design? Chyba nie jest ważna marka mebla, pościeli, czy zabawki. Ja nauczyłam córkę, że można mieć coś pięknego za niewielkie pieniądze. Coś niepowtarzalnego, co cieszy o wiele bardziej niż drogi gadżet, który każdy może sobie kupić.
aniolkarnia@wp.pl
Natalijka 13 grudnia 2014 (20:45)
Odpowiedź na pytanie pierwsze:
Wspólne spędzanie czasu to dla nas priorytet. Wspólnie jemy posiłki, rozmawiając przy tym. Razem gotujemy. Gramy w gry planszowe- mamy ich całą szafkę w domu, a komputerowej-ani jednej :) Czytamy na głos. Przez cały adwent robimy całą rodziną papierowe ozdoby choinkowe. Razem śpiewamy i gramy na instrumentach- pianinie, fisharmonii,organach, akordeonie, wiolonczeli, gitarze :) Razem jeździmy na rowerach, wspinamy się po górach i chodzimy po lesie. Razem rysujemy i robimy różne plastyczne prace. Razem chodzimy na łyżwy i potem do kawiarni na gorącą czekoladę z piankami. Ale razem robimy najzwyklejsze codzienne rzeczy- sprzątamy, wieszamy pranie, dbamy o nasz wspólny dom. To także coś co nas scala jako rodzinę.
Pozdrawiam, Natalia, mama Neli, Julka i Ady
Iwsob 13 grudnia 2014 (20:44)
Z moja córeczka Maja staramy sie aby każda nawet bła czynność była rodzajem spędzania wspólnego czasu :) np. przygotowanie wspólnie sobotniego śniadania, lubimy rożnego rodzaju zabawy plastyczne, najcześciej takie nie planowane, takie w rodzaju coś z niczego (np. Robimy jakieś zwierzątko z pojemnika po jogurcie) do tej zabawy wciągamy tez tatę.
Anonimowy 13 grudnia 2014 (20:38)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Wszystko to dzieje się tak naturalnie, bez przymusu że "dziś muszę pobyć trochę z rodziną" . Zaczynamy od śniadania, prawie każde jadamy wspólnie, omawiając po prędce swój rozkład dnia, później obiad lub obiadokolacja, razem przy stole nie przed telewizorem.
Pomagamy sobie nawzajem, w nauce, zakupach, porządkach, rozterkach ;) i wspieramy w realizacji różnych pomysłów. Grywamy w planszówki już od dawna, Mąż jest pasjonatem strategii planszowych, ja i Syn wolimy "szybsze" rozgrywki ;)
Uwielbiamy przebywać razem, znamy siebie na tyle, że czasami rozumiemy się bez słów. Są też chwile "samotności", ponieważ każde z nas ma swoją pasję którą pielęgnuje i rozwija, i chce wtedy pobyć z nią (pasją) sam na sam ;)
Mama 29, Tata 35, Syn 11
Pozdrawiamy cieplutko :)
kontakt: jabeata1@wp.pl
Anonimowy 13 grudnia 2014 (20:34)
Odpowiedź na pyt. 1
Scalanie rodziny jest wtedy gdy jest wspolna radość i śmiech nie tylko dzieci ale i rodziców. A kiedy się śmiejemy? Wtedy gdy nasz 4-latek po raz kolejny wskakuje na barana do taty a młodszy brat(roczniak) stoi z wyciągniętymi rączkami bo chce tak samo. A wtedy barki mamy są do wykorzystania. Potem zamiana. Wszelkie tarzania po dywanie, udawanie zwierzątek, zabawa w zwyczajnego chowanego czy gry planszowe właśnie są niemal stałym punktem w naszym wieczornym czasie. Jest wiele czynności, które wykonujemy razem i dają taką zwyczajną radość. Jest jeszcze coś co lubimy. Kiedy mąż musi przywieźć taczką drewno do kominka a na szczycie tej górki drewek siedzą nasze dzieci z buziami uśmiechniętymi i czerwonymi od zimna( oczywiście ja czyli mama przytrzymuję dzieci). Och… Rodzina to piękna sprawa. Pozdrawiam rodzinnie przybyla.iwona@interia.pl
Anonimowy 13 grudnia 2014 (20:28)
Pamiętam czas jak mieszkaliśmy kątem u moich rodziców na piętnastu metrach kwadratowych, jak ja wtedy marzyłam o większej przestrzeni i oddzielnym pokoju dla naszego synka i jego zabawek. Dziś mamy duży dom w którym zamieszkaliśmy już z trójką dzieci. Dziękuję losowi za to, że nasza rodzina zaczynała od tak małej przestrzeni bo to nauczyło nas i nasze kochane dzieci przebywać razem. Cokolwiek robimy z naszymi dziećmi czy to zabawa czy codzienne domowe obowiązki ważne ,że robimy to wspólnie. To jest najważniejsze, poświęcamy im każdą wolną chwilę. Salon to miejsce gdzie nasze dzieci uwielbiają się bawić, czytać…nam to nie przeszkadza, a że bałagan no to co to nie muzeum. Dzięki temu ja w kuchni mam oko na wszystkich i jestem szczęśliwa.
Slonce1207@o2.pl
Madelinka Przeplatanekolorami 13 grudnia 2014 (20:26)
Choć kusi i pierwsze pytanie – odpowiem na drugie, bo to temat obecnie bardzo mi bliski – urządzam pokój dwulatki;)
Estetyka według mnie potrzebna jest wszędzie – nieważne, czy to dziecięcy pokój, salon czy nawet mikroskopijnych rozmiarów łazienka- mam poczucie, że w starannie urządzonym, uporządkowanym i przyjemnym dla oka wnętrzu czujemy się lepiej. Dla mnie częścią składową estetyki jest porządek, więc TAK, jak najbardziej nie może go zabraknąć w pokoju mojej córki, ale nie zaprowadzam go za wszelką cenę- w ciągu dnia uprawiam radosne spychactwo- nogą odsuwam to wszystko, co nie pozwala mi przejść lub zgarniam do skrzyń i pudeł- czas po kolacji, a przed kąpielą zarezerwowaliśmy na wspólne ogarnianie przestrzeni – to dla Kornelii jedna z najlepszych zabaw:) Szukanie klocków i wrzucanie ich do odpowiedniej skrzyni jest poszukiwaniem skarbów, układając lalki i misie na półkach kładziemy je spać, flet, trąbka i cymbałki grają nam piosenkę na dobranoc przed zamknięciem w pudełku – powitają nas rano piosenką-pobudką. Mam nadzieję, że zmieniając sprzątanie w zabawę nauczę moją panienkę porządku – i chyba to lubi, bo z tygodnia na tydzień "dzienny" bałagan jest mniejszy;) Czy w ten sposób uczę ją estetyki? Mam wrażenie, że tak – choć w listopadzie skończyła dwa latka, kiedy znajdzie paproszki na podłodze czy kłębek psiej sierści- zabawnie marszczy nosek, mówi "fuj" i biegnie do śmietnika, kiedy rozrzucone zabawki nie pozwalają przejść- wrzuca je do najbliżej stojącego pudła.
Jak natomiast jest z designem? Czasem przeglądam czasopisma wnętrzarskie i zdjęcia dziecinnych pokoików i pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to cytat z Samulskiej "tu jest tak pięknie, że chyba się obsram". Bo jak dla mnie za idealnie, czasem nawet nie ma w takim pokoiku zabawek, ba, nawet schowków, w których można by wierzyć, że je ukryto. To jednak na szczęście raczej mniejszość, a wiele wspaniałych aranżacji przekonuje, że można i designersko, i pozwalając dziecku być dzieckiem. Owszem, jestem za jednolitym i stonowanym kolorem ścian – nie muszą być różowe, choć np. na modną szarość bym się nie zdecydowała- za… szara dla dziecka;) "Tak" mówię meblom w jednym kolorze i stylu. Choć nie znoszę dywanów- u Kornelii się przełamałam, bo miękki dla niej podczas zabawy i miły dla mojego oka;) Tekstylnej pstrokacizny nie znoszę, więc i moje dziecko jej pozbawiłam;) Zabawki chowam w pudła i skrzynki – może bardziej z praktycyzmu niż uwielbienia dla designu przez wielkie "D", ale skoro już się na nie zdecydowałam- niech będą jak najpiękniejsze(w przypływie weny artystycznej szeroko pojętej machnęłam wszystko, z wielkim wiklinowym koszem włącznie- na biało:) Ach, i jeszcze jedna kwestia w związku z panem D. przychodzi mi do głowy – niestety, często bywa drogi, a przez to dla wielu nieosiągalny. Bo owszem, mając malutkie dziecko, od początku wiemy, że w pewnym momencie przyjdzie pora na urządzanie jego własnej przestrzeni i możemy się na to przygotować odkładając np. co miesiąc małe kwoty, ale dla jednych "niewielką kwotą" jest 10zł, a dla innych 200, więc np. po roku możemy dysponować zupełnie innymi sumami – a nie każdy jest złotą rączką i zrobi wszystko sam za ułamek sklepowych cen.
Podsumowując przydługi powyższy wywód – dążę do estetyki i staram się zaszczepić jej umiłowanie w córeczce, a design staram się traktować rozsądnie – by w żaden sposób zachłyśnięcie się nim nie przysłoniło mi potrzeb własnego dziecka:)
Anonimowy 13 grudnia 2014 (20:24)
Nasz wspólny czas – to bezcenne, wyrywane pośpiesznym dniom chwile przy rodzinnym stole. To tu spotykamy się każdego dnia, jemy, śmiejemy się, układamy puzzle czy też gramy w grzybobranie z naszym Czterolatkiem, pakujemy świąteczne pierniczki, przeglądamy zapasy zimowych ozdób…To nasze Centrum Dowodzenia, każdy głos jest jednakowo ważny i brany pod uwagę zarówno w błahych jak i tych najważniejszych Sprawach. Najcenniejsze chwile, zatrzymywane są choć na chwilę…
Pozdrawiam! fedorka@op.pl
Anonimowy 13 grudnia 2014 (20:18)
Witam!
Najważniejszym miejscem w naszym domu jest jasno oświetlony stół, przy którym spędzamy nasz wspólny czas. Jemy wspólne zimowe obiadki, rozmawiamy, układamy puzzle, gramy z Synkiem w grzybobranie, planujemy Święta i wakacje. To takie nasze Centrum Dowodzenia gdzie każdy ma swoje miejsce i prawo wyboru w ważnych sprawach – My dwoje i nasz Czterolatek :-)
Pozdrawiamy! fedorka@op.pl
U.O. 13 grudnia 2014 (20:13)
My razem uwielbiany czytać wieczorem bajki naszemu 2,5 letniemu synowi:-) Najczęściej czytamy na dwa glosy najbardziej znane baśnie typu: Złotowlosa i trzy niedźwiadki, Wilk i siedem kozlatek, Trzy male świnki. Przy tym czytaniu jest zawsze dużo śmiechu. Czasami ponosi nas inwencja twórcza, gdy do basni dokladamy wlasne teksty, które jednak nie zmieniają sensu utworu. A to, ze niektóre baśnie czytamy kilka razy pod rząd przez kilka dni nie ma dla nas znaczenia:-) Pozdrawiam.
NatiG 13 grudnia 2014 (20:08)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
W każdą wolną niedzielę kiedy wiadomo że wszyscy jesteśmy w domu organizujemy dla dzieci wycieczkę roznego typu.np.piknik, wypad w góry, do parku atrakcji, coś na sportowo..
Anonimowy 13 grudnia 2014 (20:03)
Odpowiedź na pytanie nr 2 : OCZYWIŚCIE, ŻE TAK! :) Dizajn i estetyka ma znaczenie we wszystkich pomieszczeniach naszego domu, nie tylko w pokoikach naszych pociech. To jak zaprojektowaliśmy swoje otoczenie, jak je urządziliśmy, jakich kolorów użyliśmy ma wpływ na nasz nastrój, na humor, na samopoczucie i chęć przebywania w tym czy innym miejscu. Wystrój pokoiku dziecięcego ma według mnie szczególnie duże znaczenie. Dlaczego? Ano dlatego, że dzieci są naturalnymi empatami. Świetnie odbierają emocje rodziców a także nastrój swojego otoczenia. Choć same niewiele umieją wyrazić słowami, konotują wszystko co się wokół nich dzieje. Dlatego tak ważne wydaje mi się stworzenie im spokojnego i przytulnego gniazdka :) w którym mogą czuć się bezpiecznie i komfortowo. Jasne stonowane kolory, naturalne materiały i surowce których użyjemy w pokoikach naszych pociech, to moim zdaniem klucz do bezpiecznego i lubianego przez naszą pociechę miejsca na spędzanie wolnego czasu i rozwijanie dziecięcej wyobraźni :)
Pozdrawiam przedświątecznie, mama Jula :) social@wp.eu
Edziab 13 grudnia 2014 (19:58)
W tygodniu popołudnia i wieczory spędzamy razem, telewizor jest wyłączony, świece i światełka zapalone, a my gramy w planszówki, malujemy rodzinnie ( i wielogabarytowo;-) obrazki roznymi technikami, najczęściej z przybijaniem naszych "piatek" do kartki ( z biegiem czasu niektóre raczki robia sie coraz większe:-), wspólnie przygotowywujemy posiłki, zawsze przynajmniej jeden posiłek jemy wspólnie, czytamy przed snem i koniecznie, koniecznie duzo sie przytulamy – na dzien dobry, na dobranoc, w ciagu dnia lezac na kocach na podłodze… jak najczęściej wychodzimy na wspólne spacery – w zimie lepimy bałwana, zjeżdzamy na sankach i robimy wojnę na sniezki, wiosną wypatrujemy pierwszych zielonych pędów, latem myszkujemy z nosami przy ziemi albo zadzieramy głowy wyszukując przykłady fauny i flory ( uwielbiamy albumy i ksiązki typu Poradnik Tropicieli), zwiedzamy nasz Kraków oczami turysty opowiadajac jego dzieje i legendy, jesienią po wspólnej wyprawie na kasztany robimy ludziki i ufoludki… uwielbiamy wspólne pikniki z wiklinowym koszykiem pełnym pyszności i kolorowym kocem – czasami sa one 30km od domu, czasami – 300 metrów na łace… celebrujemy rodzinne tradycje- pieczenie i ozdabianie pierników, czytanie przez cały grudzien ksiazek lub ich fragmentów o świetach i zimie, do kalendarza adwentowego juz drugi rok z rzędu "wkrada się" miłe słowo dla każdego… i mamy swój własny słoik, do którego wkładamy karteczki z zapisanymi pieknymi, waznymi i najmilszymi chwilami naszej rodziny – co roku, w Sylwestra, wysypujemy karteczki i czytamy co dobrego przytrafiło nam sie w ciagu roku… a w tym roku, każda taka karteczkę chcemy ozdobic odpowiednim zdjęciem i całosc wydrukowac w formie fotoksiazki pt. "Pozytywnik rodziny Cz… 2014"… Mocno, mocno wierzę że czas dany dzieciom opłaca się podwójnie – dzieci wejda w dorosłośc z plecakiem pełnym wspaniałych wspomnień, a my rodzice na powrót stajemy sie dziecmi, i ta spontaniczna radość i dziecięca ciekawosc świata to najlepszy sposób na fajne zycie.
Agnieszka z Mierzei Wislanej 13 grudnia 2014 (19:54)
A my ??? też mamy swoje rytuały :D staram sie, by każdego dnia jadać wspólnie obiad lub kolację :) najczęściej jest to obiado-kolacja, bo mąz wraca z pracy przed 18. Siedzimy razem cała czwórka przy stole opowiadamy o naszym dniu, rozmawiamy z dziećmi i jemy posiłek, potem jest kąpiel i wspólne czytanie bajek na dobranoc. Jedno z nas (rodzic) siedząc przy jednym synku i czyta, drugie leży i mizia drugiego synka. Każdego dnia jest zmiana :) chłopcy wskazują które z nas dziś czyta, które jest od tulenia i miziania po pleckach :D
Piękne nagrody,aż mi się buzia cieszy do tych gier :) Zaciskam za siebie kciuki ;) ależ by była frajda i zabawa :D
pozdrawiam Asiu nasz Mikołaju :)
Agnieszka
Anonimowy 13 grudnia 2014 (19:53)
Pierwsze – W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
Da mnie młodej stażem mamy każda chwila z ukochanym synusiem jest wspaniała i sprawia, że z każdą sekundą jest mi droższy i bardziej kochany. Przy półrocznym maluszku wszystkie czynności przy nim i z nim wykonywane są fajne i zbliżające nas do siebie, nie wykonywane mechanicznie, ale z miłością i ciepłem. Mam nadzieję, że w przyszłości zaowocuje to i syn będzie chciał ze mną i z jego tatą spędzać chwile na wspólnym "rowerowaniu" i zabawie czy to w domu czy na dworze, ale także na wspólnym dbaniu o dom, który jest naszym azylem. Ponad to dbam już od pierwszych chwil narodzin synka o to żeby spędzał czas ze swoimi dwoma braćmi ciotecznymi (jeden rocznik:)) i siostrą cioteczną, a więc codziennie jest chociażby jeden rytualny telefon i "… cześć jak wam się spało:)o której idziemy na spacer?"… Pozdrawiam Lidia P.
Anna 13 grudnia 2014 (19:50)
Gry planszowe to zdecydowanie ciekawsza forma spędzania czasu z najbliższymi niż leniwe przesiadywanie np. przed tv.
My z przyjaciółmi od jakiegoś czasu urządzamy sobie wieczory gier- rummikub, jenga, eurobiznes, itp. Nawet dla nas- już starszych dzieci- taka zabawa jest fantastyczna.
A z moją siostrzenicą często gramy w Grzybobranie i inne gry planszowe. Polecam wszystkim taką zabawę :)
Wiewióra 13 grudnia 2014 (19:41)
Witaj! To znowu ja próbuję sił w konkursie :) Oba pytanie są interesujące ale do przemyśleń skłoniło mnie pierwsze.
Niestety nasze chwile takie w pełni razem są rzadkością. Dla mnie opieka nad dziećmi, zabawy, odrabianie lekcji to dzień powszedni ponieważ jestem wiewióra domową i pracuję w domu, Małżon w pracy jest od rana do nocy i mamy go jedynie w weekendy a i to często w sposób okrojony…
Za to jak już mamy chwile dla naszej czwórki staramy się wykorzystywać czas w sposób kreatywny i intensywny. Wycieczki rowerowe, czasem kilku dziesięciokilometrowe, chodzenie po górach, zbieranie grzybów, jagód bo przyroda jest nam bardzo bliska. Gdy plucha za oknem pieczemy razem ciasteczka, pizzę albo po prostu chleb (dzieciaki uwielbiają pomagać, słychać tylko szuranie stołków po kuchennej podłodze, a Małżon podjada intensywnie), pijemy gorącą czekoladę i gramy w karty (córcia kocha makao), scrabble (na razie te dla najmłodszych) czy inne spadające małpki (ukochana gra naszego prawie 3letniego Syncia). Ale najbardziej wszyscy lubimy kitfasić się w piżamach po dywanie czy naszym wielkim łóżku, gilgać, wygłupiać, króluje wówczas zabawa w "idzie pani na szpileczkach" bo wszyscy wiedzą,, że mama lubi drapanie po plecach, podjadamy różne smakołyki i cieszymy się, że nam razem ze sobą tak dobrze :)
Pozdrawiam Cię cieplutko i miłej niedzieli życzę!
Sylwia B 13 grudnia 2014 (19:39)
Kochamy nasze dzieci ponad wszystko i dziwia mnie znajomi którzy wolą spędzać czas ponad godziny w pracy niż z dziećmi. Kiedy jeszcze nie było chłopaków 6 i 3 uwielbialismy z mężem zwiedzać naszą Polskę. Teraz staramy się z dziećmi każdy weekend spędzać na wyjazdach. Zwiedzamy zamki, skanseny, parki rozrywki dla każdego cos miłego. Dużo wtedy rozmawiamy, opowiadamy o tym co zobaczyli w zamian przez drogę mamy tysiac pytań i ciągłe wyznania miłości :)
Anonimowy 13 grudnia 2014 (19:29)
Bardzo ciekawy pomysł z tym konkursem … I się wkręciłam:
odp nr 1. Mam dwóch chłopców ( 3 i 4latek) oraz dziewczynkę w wieku 10 miesięcy. Żeby pogodzić ich wspólne interesy, budujemy namioty, jesteśmy albo piratami albo indianami, robimy pikniki na kocyku, pieczemy wspólnie ciasteczka (Zosia dzielnie siedzi w foteliku i przygląda się co tworzymy, walcząć z grawitacją i rozrzucając po mieszkaniu foremki od ciasteczek); kiedy maleńka lula, wtedy jest czas na rysowanie, czytanie, opowiadanie różnych zmyślonych przeze mnie historii, lepienie z ciastoliny… mama jest od zapoznawania dzieci z tajnikami kuchni, co można a co nie wypada;) a tata – od przygód, wycieczek do lasu, poznawania nazw ptaków, odgłosów, biegania i wygibasów siłowych na dywanie.
Odp. nr 2. ważne i warte uwagi jest jak wygląda dziecięcy pokój; nie mamy za wiele przestrzeni życiowej;) ale ale chłopcy mają miejsce na zabawę, jest miejsce na zabawki i na leżakowanie; jest przytulnie, wygodnie, po chłopięcemu…
Pozdrawiam,
Aurelia.
Lamia 13 grudnia 2014 (19:29)
och – przepięknej urody nagrody .. odpowiem na pytanie pierwsze :)
Uwielbiamy młodemu czytać i to z wzajemnością ;), pierniczki i inne cudności też wypiekamy, ale naszą największą radością jest fakt, że udało się nam zarazić synka pasją do sportu. Wspólnie spędzamy mnóstwo czasu – zimą szalejąc na nartach i sankach w niedalekiej "Wieżycy"i nie tylko – ślizgając się na łyżwach na niemal każdej zamarzniętej "kałuży", latem pływając w morzu i jeziorach tak intensywnie, że młody dorobił się w rodzinie ksywki "Spławik", do tego ..długo by wymieniać.. cieszymy się, bo to radość gdy 7-latek bez skargi pakuje się o 6 rano do auta wyczekując kolejnych sportowych przygód.. ale żeby nie było tak różowo – nie zawsze jest tak lekko, zdarzało się że i krew się lała i guzy były i złość z przegranej.. jednak młody człowiek dorasta w poczuciu wiary w siebie i wsparcia w rodzicach.. a czasem w zimowy śnieżny wieczór – przy świecach i rozpalonym kominku – lubimy zasiąść do wspólnej gry .. wśród naszych ulubionych są m.in Pędzące żółwie .. pozdrawiam
Anonimowy 13 grudnia 2014 (19:26)
Witam, przed naszą rodziną jeszcze wiele okazji do wspólnych zabaw, nasza córeczka Marysia ma niespełna 2 i pół roczku. Od dawna królują wspólne kąpiele, budowle z klocków, turlanie się po podłodze, rysowanie – także po ścianach ;) od jakiegoś czasu śpiewanie, rymowanki i wiele podobnych. Planszowe wychodzą nam na innych zasadach od podanych instrukcji, ale zawsze jest wesoło.A co do pokoiku dziecięcego, myślę,że każdemu jest przyjemnie przebywać w ciepłym, cieszącym oko otoczeniu, dzieciom także.
Pozdrawiam, Patrycja patrycja.1982@wp.pl
Anonimowy 13 grudnia 2014 (19:13)
My
Zimą – jazda na sankach, wojna na śnieżki, lepienie bałwanów.
Wiosną – wspólne spacery dookoła jeziora i jazda na rowerze,
Latem – wakacje – koniecznie w górach a tam piesze wycieczki, wspinaczka.
Jesień – czytanie książek, gry planszowe, karty(wojna – koniecznie!).
Sobota i niedziela – wspólne posiłki. W tygodniu bywa różnie szkoła, praca…
Wigilia – strojenie choinki i śpiewanie kolęd, przygotowywanie potraw i smakowanie…
Święta – wspólne leniuchowanie i oglądanie filmów( "Kevin sam w domu"- koniecznie)
Pozdrawiam Magda mazury1@wp.pl
Anonimowy 13 grudnia 2014 (19:12)
Mamaml:):)
Mamaml…czyli mama Maksia i Leonka, moich ukochanych 14-to miesiecznych Blizniakow:):). Uwielbiamy kazda minute z Naszymi Maluchami, kazda… Wspolne jedzenie, zabawy, tulenie kiedy sa zmeczeni lub kiedy nabija sobie guza przy nauce chodzenia:) Uwielbiam kiedy Leos gramoli sie na mnie tylem i siada mi na nogach, zebym z Nim poogladala ksiazeczke:). Uwielbiam kiedy Maksio mruga oczkami i bawi sie ze mna w a ku ku:). Caly dzien jest wielka radoscia przebywania z Nimi, obserwowania jak sie rozwijaja, usmiechaja, co Ich cieszy. Patrzenia jak sie dziela zabawkami, tlumaczenia…nie Syneczku nie wolno zabierac zabaweczki;). Kochamy Swiat z Nimi:):) …nawet wtedy kiedy noce sa, glownie dla mnie, nieprzespane bo Chlopcy budza sie kilka razy i domagaja piersi, bo po takich nocach przychodzi poranek, jesli musialabym wybrac, moja ulubiona pora dnia, kiedy Chlopcy sie budza i juz wiadomo co bedzie…:):) pokazuja na okno, zeby odslonic rolete i moc popatrzec na piekny swiat oswietlony latarenkami, pokazuja na radio, zeby wlaczyc latarke i muzyke:):). Kocham nasze poranki:):). I ten czas kiedy po poludniu uslysza dzwiek domofonu i ida (Leos), ida na czworakach (Maksio) do drzwi bo wiedza,ze to Tata wraca z pracy:):) i bedzie kolejna porcja zabawy, smiechu i radosci!
Ag 13 grudnia 2014 (19:09)
Gry to przecudowny sposób na wspólne, radosne spędzanie wieczorów. Tęsknię do 4. roku studiów, kiedy to moja przyjaciółka wynajmowała kawalerkę w świetnej lokalizacji w Krakowie. Miejsce to w tajemniczy sposób stało się bazą graczy, spotkania przy "Tabu", "Kolejce" czy "Monopoly" odbywały się nawet kilka razy w tygodniu. Wtedy wróciłam do zapamiętanych z dzieciństwa wypieków na twarzy, emocji, nawet wielogodzinnych rozgrywek.
A co do rodzinnego spędzania czasu… Dla mnie najlepszym miejscem do tego jest kuchnia mojej mamy. Dziś właśnie upiekliśmy tam całą rodziną wielki zapas pierniczków na święta. Powiesimy je na choince, część rozdamy bliskim, resztę po prostu zjemy ;) Pieczenie ciasteczek jest dziecinnie proste, każdy może się przyłączyć. A jednocześnie tyle w tym magii… Sama uwielbiałam to robić jako mała dziewczynka, teraz już jestem trochę większa ale nadal kocham te chwile, kiedy gromadzimy się wokół wielkiego stołu i odprawiamy słodkie czary. Uśmiechy, radość dzieci i te chwile, kiedy sami czujemy się trochę młodziej… Kiedy patrzymy przez szybkę piekarnika, obserwując jak ciastka nabierają złotego koloru, wdychamy cudowny aromat. Kiedy to wszystko zachwyca nas wciąż na nowo :)
Ala Gajewska 13 grudnia 2014 (19:07)
Moje dzieci już dorosły, teraz mam wnusię :) Jak wspólnie spędzaliśmy czas? Oj było tego sporo. Przez wiele lat nie było u nas telewizora, oj to były wspaniałe czasy. Różne gry planszowe, ale też zabawy w zgadywanki, wspólne spacery, wspólne majsterkowanie. Pamiętam czas gry szykowaliśmy choinkę a moje malusińskie dziewczynki, zamiast interesować się ozdobami, pomagały tacie w ustawianiu, montowaniu itd. choinki. hihi. To były wspaniałe czasy. Gdy były troszkę starsze wspólne rozwiązywanie krzyżówek, zabawy z atlasem, gdzie jedno z nas mówiło nazwę np. miasta, a dzieci szukały. Zabawy w "państwa, miasta". Było dużo śmiechu, złości, obrażania się, ale były to wspaniałe czasy.
Teraz z wnusią spędzamy dwa miesiące wakacji i też staramy się uczyć ją tego samego, czego uczyliśmy swoje dzieci. Że czas spędzony wspólnie to najpiękniejszy czas w życiu.
Pozdrawiam
Anonimowy 13 grudnia 2014 (19:06)
Droga pani Joanno. Naszym ulubionym wspólnym zajęciem są wycieczki rowerowe. Nie bardzo dalekie, nie bardzo ekstremalne, ale wspólne odkrywanie okolic. Mój syn prawie nastolatek;)najbardziej lubi wyścigi z tatą , a ja z moją siedmiolatka podziwiamy krzaczki , urocze zakątki, zatrzymuje my się by zrobić bukiet . Jezdzimy od wiosny do jesieni. Zwykle w sobotnie lub niedzielne popołudnia. Na takiej wycieczce to i herbatka w termosie smakuje wyśmienicie, a zwykłe herbatniki to uczta. A gdy czas zimowy lub deszczowy to gramy w planszowki. Prym wiedzie Farmer i Uno.
Anonimowy 13 grudnia 2014 (19:06)
Myślę, że ważna jest nie tyle ilość wspólnie spędzonego czasu, co jego jakość. Dlatego z mężem staramy się, aby weekendy były czasem poświęconym naszym dzieciom, bez komputera, telewizora i dzwoniącego non stop telefonu. Razem czytamy, budujemy z klocków, majsterkujemy, wykonujemy ozdoby świąteczne, pieczemy babeczki. Gdy jest ładna pogoda idziemy na spacer do lasu, pracujemy w ogrodzie albo wyjeżdżamy nad jezioro wędkować. Wiem, że te chwile są ważne dla naszych dzieci, dają im poczucie bezpieczeństwa, podnoszą ich samoocenę, wiem że to zaprocentuje w przyszłości. Wiem też, że te chwile są bardzo ulotne bo gdy dzieci dorosną nie będą już potrzebowały tak bardzo naszej uwagi, naszego towarzystwa, więc staram się aby ten czas dobrze wykorzystać. Pozdrawiam Joanna.
JOANNA.NAL@WP.PL
Michelinna Kuklińska 13 grudnia 2014 (18:38)
Super nagordy.
Justyna Kosecka 13 grudnia 2014 (18:32)
Razem staramy się robić różne rzeczy np razem biegamy (tzn ja biegnę, córka jedzie na rowerku,mąż na rolkach), staramy się jeden posiłek zjadać wspólnie, gramy w planszówki, razem chodzimy po górach. Jednak mamy jeszcze jedną wspólną sprawę;) wielopokoleniową o której chcę Wam opowiedzieć. Zwykle w okolicy 6grudnia pieczemy wspólnie pierniki. 30 lat temu piekłam je w towarzystwie mojej mamy i babci co roku, później pojawiła się moja córcia i piekły już te pierniczki kobiety 4 pokoleń- moja babcia, moja mama, ja i moja córeczka. Rok temu zabrakło przy piernikach najstarszej z rodu jednak tradycyjnie pierniki zostały upieczone i rok temu i w tym roku w pomniejszonym składzie. Myślę jednak że babcia czuwała nad nami. Wspólnie też szykujemy wigilię.
Makola 13 grudnia 2014 (18:18)
Czy design i estetyka w pokoju dziecka są ważne?
Jasne! Tak samo, jak poza tym magicznym miejscem w naszym mieszkaniu! Począwszy od podusi i kołderki w której budzi się rano Nasz Księciunio, przez kolory i wzory na ścianach jego królestwa, na zabawkach i całej reszcie asortymentu kończąc. Kształtowanie wrażliwości artystycznej i poczucia estetyki w tak wczesnych latach życia wpływa niezmiernie korzystanie na rozwój dziecka i jego postrzegania świata w przyszłości.
Pojęcie "dizajnerskie pomieszczenie" nie oznacza pękającego w szwach pokoiku od markowych gadżetów, na które rodzice regularnie wydają połowę pensji. Dla mnie to raczej kwestia podejmowania decyzji, sprytu, kreatywności i chęci! (Np. Cena farby w sklepie nie jest zależna od jej koloru. A jak wiele można zmienić doborem kolorystyki, prawda?)
Celem jest pokazanie dziecku jak wiele dróg i rozwiązań niesie życie. Wspieranie jego kreatywności, włącznie go w etap projektowy, pokazywanie mu, że sam może wpływać na odczuwanie we wnętrzu. Zapoznawanie z pewnymi zasadami projektowymi, żeby mogło je świadomie… łamać ;)
W pokoju mojemu dziecka jest świadomy "artystyczny nieład", nie przewiduję żadnych ingerencji w jego ekspresję dizajnersko-estetyczną, oprócz tych które miałby ochronić je od uszczerbku na zdrowiu lub życiu. Ba! Liczę, że lada dzień to on pokaże mi swoją wizję tego wnętrza ;)
Mówię to, jako absolwentka gimnazjum i liceum plastycznego oraz architekt, wychowana w domu artysty, gdzie hasło "ogranicza cię tylko twoja wyobraźnia" było domeną moich rodziców ;)
Agnieszka 13 grudnia 2014 (18:16)
Witam:)
Nas jest piątka :ja ,czyli mama ,mąż czyli tata i trzech synów .Pomimo,że mamy (jak pewnie większość ) chroniczny brak czasu to pytaniem nr 1 uświadomiłaś mi Joasiu,że tak naprawdę my mnóstwo czasu spędzamy ze sobą ,większość czasu jest na "niby" obowiązkach ale jeśli wykonuje się je wspólnie sprawia to naprawdę przyjemność.Kupiliśmy stary dom do remontu ,mamy małe gospodarstwo i oprócz cotygodniowych wspólnego lepienia ciasteczek ,codziennego czytania ,wiele rzeczy robimy całą rodziną i w ten sposób obowiązki stają się przyjemnością ,np.najstarszy syn rąbie z tatą drzewo ,średni zwozi taczką ,a ja z najmłodszym wrzucam do piwnicy :)latem część rodzinki np.podlewała warzywnik a część znosiła wodę ze stawu:)
Wieczorami wszyscy chodzimy razem do obórki ,karmimy zwierzaki (kury i inne "takie"…),przy wieczornym dojeniu kóz chyba jest tak najcieplej na sercu ,bo jest wieczór ,w oborze półmrok siedzimy na sianku ,doimy kozy i opowiadamy sobie jak minął dzień albo wspominamy coś co nam się przytrafiło dawno temu ,różne rzeczy opowiadamy ,śmiejemy się .
Ale mamy też i swoje rodzinne rytuały ,czasami wieczorem na zmiany albo ja albo mąż czytamy głośno książkę ,cała rodzinka siedzi w salonie , jedna osoba czyta i ze względu na rozpiętość wiekową chłopaków jeśli bajki to tylko napisane z poczuciem humoru ,ale też dla naszego najmłodszego 5-cio latka świetnie sprawdza się literatura podróżnicza ,np Cejrowskiego .
Chodzimy też często po łąkach ,polach i "polujemy"(obserwujemy) na zwierzęta,
No i ponieważ mamy teraz okres przedświateczny napiszę jeszcze jedną rzecz ,którą robimy od zawsze w Wigilię otóż ,rano zaraz po śniadaniu wyruszamy do lasu (od nas to ok.1,5 km) z koszem wypchanym różnymi specjałami ,w lesie ubieramy choinkę dla …zwierzaków (tak do połowy) ,wieszamy marchewki ,jabłuszka itp.
Serdeczności:)
macierzanka 13 grudnia 2014 (17:57)
W jaki sposób spędzam czas z synem?! Od kilkunastu lat wspólnie pieczemy… ciasta! Maciek zawsze był wspaniałym pomocnikiem. Kiedy był młodszy cierpliwie trzymał mikser aż ciasto dokładnie się wymieszało, dokładnie odmierzał potrzebne składniki. W nagrodę za pomoc "wymiatał" do czysta miskę. Dziś ma 16 lat i potrafi już sam upiec ciasto. Ostatnio jego ciasto czekoladowe sprzedało się w całości podczas akcji charytatywnej w jego szkole. Teraz to ja często zadaję pytanie "Mogę Ci pomóc?", bo wspólne pieczenie jest o wiele przyjemniejsze :-)
red artist 13 grudnia 2014 (17:49)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas?
GRAMY! Dlatego uśmiechnęłam się na widok tego posta! :-) Ostatnio w Farmera z genialnymi rysunkami Piotra Sochy. Jeśli już gramy to do znudzenia na różne warianty (kto grał ten będzie wiedział) – z wilkiem, bez wilka, do ostatniego zwierzaka w "banku" etc itp… ;-) A jeśli nie Farmer to cała reszta po kolei – Chińczyk, Piotruś, Cars, Peppa, Spadające Małpki, Węże i Drabiny, Grzybobranie… ech można by wymieniać…! Nawet moje Eurobusiness które chyba ma już ze 25 lat? (!) Jak nas najdzie ochota to potrafimy pół dnia tak spędzić, grać w wybrane gry jedna po drugiej :-)
Uwielbiałam grać w gry planszowe jako dziecko i teraz przenoszę to na dzieci – mają dopiero 4 i 6 lat ale to mali zapaleńcy ;-) Nawet pod choinkę dostaną nic innego tylko… gry planszowe hihi Czekam tylko aż jeszcze podrosną i nauczą się grać w brydża (to dopiero wciąga!) ;-)
Pozdrawiam! Aneta
Anonimowy 13 grudnia 2014 (17:45)
Odpowiedz na pytanie 2:
Uważam że design jest bardzo ważny w pokoju naszych pociech już od momentu narodzin.Coraz częściej rodzice chcą jak najpiękniej urządzić pokój dziecka i według mnie, przez takie działanie nie tylko sami są z tego bardzo dumni ale również umożliwiają dziecku odbieranie bodźców estetycznych zaczynając od kolorów pokoju, pościeli z różnymi motywami które interesują już niemowlaka , dekoracji różnego typu aż do zabawek i mebli, które tworzą klimat dziecięcego pokoju, a same dziecko odczuwa radość podczas przebywania w swoim królestwie pełnym wrażeń estetycznych, a czym ciekawszy wygląd lampy, dywanu czy mebla tym dziecko bardziej interesuje się swoistym "dziełem sztuki" :) Kasia, kaziczek-2001@wp.pl
Mamelkowo 13 grudnia 2014 (17:45)
Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?
Na pewno dużo milej spędza się czas w ładnie urządzonym pokoju, gdzie wszystko tworzy spójną całość. Estetyka i DESIGN w pokojach dziecięcych jest ważna, bo sprawia, że dzieciom lepiej się bawi / wypoczywa / uczy / zasypia. Im dziecko starsze tym chętniej będzie pomagało w wyborze różnych gadżetów czy kolorów do swojego pokoju. Moja niespełna czteroletnia córcia za każdym razem z dumą podkreśla, że sama wybrała lampkę do pokoju:)))
Początkowo ten DESIGN ma znaczenie głównie dla rodzica (zazwyczaj przyszłej mamy:)) To my rozpływamy się nad szarym / miętowym / różowym kolorem ścian, białym łóżeczkiem i tych cudnych zasłonkach. Tworzymy przestrzeń, która według nas ma być idealna dla tej małej kruszynki, którą nosimy pod serduszkiem…
Później dochodzą elementy praktyczne. Stosy zabawek i książeczek nie mogą nieustannie być przekładane z kąta w kąt. Muszą mieć swoje miejsce. Do tego przydadzą się wszelkiego rodzaju skrzynie, pudełka, szafeczki i półki. Rozrastająca się dziecięca garderoba musi być w zasięgu maminych rąk (a schowana przed tymi najmniejszymi rączkami:))
Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest potrzebna? Jest potrzebna, ale nie najważniejsza! Bo nawet w najbardziej "dizajnerskim" pokoju będzie się czuło chłód, gdy zabraknie w nim miejsca na wspólne zabawy, przytulanie i serwowanie buziaków:)) Nasz czas poświęcony najmniejszym zaprocentuje stuprocentowo silną więzią dużo bardziej niż najbardziej odlotowy pokój na świecie!!!
Cieplutko pozdrawiam. Mama Gosia
Hanna Pater 13 grudnia 2014 (17:44)
Desing w pokoju dziecka. Czy jest potrzebny? Odpowiedź może być tylko jedna. Oczywiście, że tak. Nie mam wątpliwości. Kiedy sięgnę pamięcią do mojego dzieciństwa i do pokoiku, który zajmowałam jako jedyna dziewczynka wśród rodzeństwa, moim oczom ukazuje sie zwykły szary pokój, z wielką trzydrzwiową szafą, która służyła za garderobę całej rodziny, z bibliteczką pełną książek dla dorosłych, i małym biureczkiem – moim własnym, w którym musiałam pomieścić wszystkie swoje skarby. Ledwo mieścił sie tam domek dla lalek, własnoręcznie zrobiony przez dziadka i wózek dla moich ukochanych "córeczek" z pościelą uszytą z resztek przez babcię. Dzisiaj z zazdrością i z zachwytem patrzę na piękne, jasne i kolorowe mebelki dla dzieci. Pokoiki pełne przytulaśnych maskotek, miluśnych kocyków i poduszeczek. W dobrze urządzonym pokoju, dzieci muszą czuć się bezpiecznie, muszą czuć,że to jest ich pokój, gdzie mogą chować się gdy jest im źle, gdy są smutne. Powinny znaleźć tam swój azyl. Odpowiednio dobrane kolory powinny oddziaływać na dzieci w zależności od ich charakteru, czasem uspokajać a czasem pobudzać. Wystrój takiego pokoiku winien uczyć dzieci estetyki i ułatwiać codzienne w nich przebywanie. Zbyt wiele kolorów i nadmiar przedmiotów tworzy niepotrzebny bałagan i może budzić niepokój czy rozdrażnienie. Postarajmy sie stworzyć dziecku taki pokoik by chętnie w nim przebywało i z radością do niego wracało np. z przedszkola. Pokój dziecka to miejsce, gdzie powinno dobrze i bezpiecznie się bawić i odpoczywać. Desing w pokoju dziecka powinien nawiązywać do jego upodobań, hobby i temperamentu. Szkoda, że w latach, kiedy byłam dzieckiem słowo Design w Polsce nie istniało. Cieszę się natomiast, że dzisiaj coraz większa uwage przywiązujemy do wystroju pokoi dziecięcych. Pozdrawiam wszystkie młode mamy, stojące przed możliwością urządzenia pokoiku dla swych pociech. Macie w czym wybierać. Róbcie to z uwagą i wkładajcie w to całe swoje serce. Wasz maluszek będzie Wam wdzięczny za swój mały, dobrze urządzony raj.
Monika Hofmokl-Ostrowska 13 grudnia 2014 (17:43)
Odp na pyt 1
w adwencie mamy wieczory adwentowe- czas gdy wylaczamy telefony, telewizor i przy stole robimy cos razem-pochylamy sie nad pieczeniem pierników, ozdobami z pomaranczy, etc. Czesto jest tak, ze ten wspolny czas przechodzi na nowy rok- z przyzwyczajenia. Dobrze nam razem, a dlugie wieczory nas b zblizaja.
M
Anonimowy 13 grudnia 2014 (17:36)
Życie na pewnym etapie zaczęło pisać dla nas nowy scenariusz. Tym momentem było pojawienie się bliźniaków, które wywróciły wszystko do góry nogami. Obecnie mają 1,5roku, więc dopiero wypracowujemy strategię scalania rodzinki. Jednym z elementów taktyki jest moment zasypiania. Celebrujemy to w ten sposób: bliźniaki (same-nie pozwalają sobie pomóc :) przynoszą swoje wielkie poduchy do salonu. Układają je na podłodze, wszyscy razem kładziemy się obok siebie, w tle leci cichutka muzyka. Ten czas jest najcudowniejszym momentem wyciszenia i relaksu :) Pozdrawia dubeltowa mama Krystiana i Alana – Aneta :)
Anonimowy 13 grudnia 2014 (17:34)
Odpowiedz na pytanie 2:
Uwazam, ze estetyka w pokoju dziecka to wazny element bo chodzi o to zeby maluch czuł sie w nim dobrze. Co do designu to juz zalezy od indywidualnych upodoban rodzicow. Ja jestem estetyka i przywiazuje duza uwage do mojego otoczenia. Uwielbiam szyc zabawki dla dzieci i sprawiac im tyle radosci. Usmiech na twarzy i pytanie czy moge przytulic te piękne misie – dla mnie nie ma nic lepszego. W pokojach dzieciecych mysle ze kazdy maluch powinien czuc sie jak w swoim królestwie wiec odrobina designu nie zaszkodzi. Jeśli chodzi o nagrody to skrzynia z wooden story jest wg mnie idealnym dodatkiem do pokoju dzieciecego.
Anonimowy 13 grudnia 2014 (17:24)
Odp na pyt. nr 1: Najlepszym sposobem jest wspólne urzędowanie w kuchni i pieczenie ciasteczek, które uwielbia tatuś :) W ciągu roku są to tony przygotowanych smakołyków :) w grudniu tradycyjne pierniczenie ;) Jest to niesamowicie wyjątkowy czas. Bardzo to z córką lubimy. Chwile kiedy możemy pobyć ze sobą, nacieszyć rozmowami i odstresować się wykrawając ciasteczka są bezcenne :)
pozdrawiam, Ania aneczka090787@wp.pl
dragonfly 13 grudnia 2014 (17:21)
My wieczorami czytamy. Od zawsze, czyli odkąd dzieci są na świecie. W naszej rodzinie wszyscy są chorzy na książki i bardzo mnie cieszy, że moja Córka i mój Syn, choć nieduzi, także kochają czytać. Zwykłe dni robocze to czas gonitwy i wiecznego "szybciej-nie-mam-czasu". Jedynie wieczorem, po kąpieli, łapiemy oddech. Dzieci w piżamach wybierają książki i czytamy, czytamy, czytamy. Uwielbiam ten czas. Jak śmieją się, pytają, każą czytać te same opowieści w kółko i w kółku. A potem zasypiają, pachną szamponem i słodkim oddechem małego człowieka i śnią kolorowe sny.
Pozdrawiam!
Manufaktura Pomysłów 13 grudnia 2014 (17:12)
Ja oraz mój mąż spędzamy czas wolny z naszym synkiem głównie na wystawianiu spektakli i jesteśmy zatrudnieni na pełen etat w jego teatrze :-) Ja odpowiadam za wygląd kukiełek czyli ich uszycie, mąż za oprawę muzyczną i światło na scenie, razem z synkiem montują kabelki, skręcają, czyli zajmują się tą częścią, o której ja nie mam pojęcia :-) po kilku godzinach majsterkowania wszystko działa jak należy. Pozostaje tylko przygotowanie odpowiedniej scenerii czym zajmuje się głównie synek, który skleja, maluje, aż będzie zadowolony z efektu. W związku z czym często zdarza mi się zahaczać o markety budowlane w poszukiwaniu styropianu, listewek i farbek, buszujemy również razem po ciucholandach i targach staroci, które są pełne bibelotów i rekwizytów potrzebnych na scenie. Kiedy role zostają już przydzielone przez reżysera (którym oczywiście jest synek :-) pozostaje tylko stworzyć i wydrukować plakat promujący spektakl i zaprosić babcie, dziadków, ciocie i wujków :-) jednym słowem całą rodzinę na przedstawienie premierowe. Muszę zdradzić, że w ostatnim przedstawieniu dostałam zaszczytną rolę zagrać konia hehe, a teraz jesteśmy na etapie przygotowania jasełek i mam nadzieję, że tym razem ominą mnie role " zwierzęce" hehe.
Pozdrawiam serdecznie :-)
stanleyowa 13 grudnia 2014 (17:07)
To ja odpowiem na drugie pytanie." Czy DESIGN i estetyka w pokojach dziecięcych jest wg Was potrzebna?" Estetyka tak, design nie koniecznie :) Trochę to przewrotne, ale o ile miło się spędza czas w pokoju który jest przyjemnie umeblowany, są kolorowe dodatki dostosowane do wieku dziecka (karuzelka na łóżeczkiem, pluszaki, kolorowe podusie, potem dla starszaka skrzynie na zabawki, kąciki zabaw itp) to wcale nie muszą one być dizjanerskie. Dzieci się nie znają na modzie i czy ten pokoik będzie w stylu skandynawskim czy w stylu Kubusia Puchatka, robi im małą różnicę, ważne żeby znalazły się tam rzeczy, które dziecko lubi lub samo wybrało. Estetyki warto uczyć od małego, ślepego podążania za modą już nie koniecznie. Pozdrawiam serdecznie Magda
Katarzyna Franas 13 grudnia 2014 (17:04)
Witam. Nagrody jak zwykle cudne!
My razem spacerujemy po lesie, robimy porządki, gramy w gry, wyjeżdżamy, chodzimy do kina… i robimy różne drobne codzienne czynności :) Pozdrawiam. Kasia
HANIANIA 13 grudnia 2014 (16:56)
witam
Uwielbiamy gry więc tym razem się grzecznie ustawiam i odpowiadam na pytanie nr2
Design- nie, zresztą mnie nigdy design w postaci mody i tego co jest na topie nie interesował. Ani w domu ani w ubraniach. stawiam na indywidualność i raczej na "to coś" co się czuje.
A jak się czuje to estetyczne musi być. Bo estetyka dla mnie to pojęcie uniwersalne, odnajdujące równowagę dla większości. Estetyka wycisza i stawia coś ponad czasowo.
Pokój mojego Dziedzica jest urządzony na wyrost. Wiem, że poszalałam i jest to raczej pokój nastolatka niż 3 latkA, ale miałam tyle ile miałam i dysponowałam niewielkimi funduszami. Wiec z farb danych w prezencie z mebli z drugiej ręki starałam się stworzyć estetyczne i wyciszające tło to dla zabawek.
Bo zabawki to tęcza w pokoju mojego Dziedzica, tu reguł jakikolwiek brak ;)
pozdr
ps- pokój to obejrzenia tu
http://pohnke.blogspot.be/2014/08/before-and-after-czyli-to-co-tygryski.html
martaelb 13 grudnia 2014 (16:55)
W naszym domu tradycją są rodzinne wieczorki,które polegają na wspólnej zabawie i śpiewie. Mój mąż gra na gitarze, a my w rytm muzyki tańczymy robiąc przy tym różne pozy. Dzieciaki bardzo lubią zabawę "zrób tak jak ja", polegającą na odwzorowaniu układu pokazanych figur, min, odgłosów. Przy tej zabawie zawsze jest śmiechu co nie miara. W naszym domku popularne są też teatrzyki przygotowane przez dzieci. Obowiązkowo musi być kotara i wygodne usadowienie rodziców na kanapie. Zimową porą nie może zabraknąć, też tradycyjnego chińczyka, kapelusików, czy spadających małpek.
Pozdrawiamy. Marta, Bartek, Jasiu i Tosia.
martaelb@wp.pl
Anonimowy 13 grudnia 2014 (16:55)
W jaki scalający rodzinę sposób spędzacie razem z dziećmi czas? W mojej rodzince (2+3) było to wspólne gotowanie od małego, nastepnie nakrycie stołu zapalenie świec. Dziś gdy dzieci są już duże, bardzo to zaprocentowało, gdyż wspólnie celebrujemy czas przy stole, opowiadając sobie przeżycia dnia. Dzieci nie uciekają po pokojach jak to czyni większość nastolatków w dzisiejszych czasach niestety:( Dlatego uważąm, że wspólne przygotowywanie posiłków jest świetnym pretekstem do bycia razem:) Pozdrawiam Magdalena mama:) mmomm@onet.eu
Aleksandra Buda 13 grudnia 2014 (16:51)
Odpowiedź na pytanie 1:
Godzinę przed snem zawsze wspólnie kąpiemy naszego synka, Uwielbia pluskać się w wodzie i dmuchać w nas pianę, następnie bajka, w naszym przypadku mitologia słowiańska. Zawsze czyta tata bo ma łagodny spokojny głos. Niby banalnie, ale dla nas to najcudniejszy czas razem.