Znów będzie szybki wpis, bo trwam, w zdaje się, że nie do ogarnięcia – akcji doprowadzania domu do stanu czystości po suszy kranowej. Nie wiem czy też tak macie – ale im dłużej sprzątam, tym bardziej mam wrażenie, że jest coraz większy rozgardiasz. Tak, jak z budowlą z kart – wyjmiesz jedną z dołu….i rusza lawina. A że idzie wiosna, więc od razu okna by się przydało pomyć, i generalnie wytrzepać chałupę na święta….Niekończąca się opowieść… I żeby było jasne – nie lubię sprzątać. Rozdarta się czuję tak po człowieczemu – bo z jednej strony chcę żyć w ładzie i porządku a z drugiej tak bardzo szkoda mi czasu na sprzątanie. Żeby to się tak jakoś dało, że się wszystko samo po sobie – układa na miejsce, odkurza, zmywa, prasuje. Ale się nie da ku memu ubolewaniu. Do tego dwaj faceci w domu – syn ojca i ojciec syna….siła genów po prostu. Dana rzecz ma swoje miejsce i że trzeba ją tam odkładać????? Hmmm…..no dziwne…….Ubrań nie zostawiamy gdzie popadnie???? Hmmm też dziwne….I że piach przeszkadza…..no to to już przesada:):):):) Tak sobie żartuję, ale czasami ogarnia mnie czarna rozpacz – moi mężczyźni potrzebują tylko paru minut, by jako taki ład obrócić w pył…..Słowo. Bywa tak, że jestem z Leo w domu, sprzątam właśnie, kończę odkurzanie, z ulgą wyłączam tego wyjca, by go w cholerę zanieść na dół i nie oglądać…odwracam się….a tam caluśki, dopiero co odkurzony dywan usypany rozdeptanymi krakersami – a na środku zadowolony z siebie mój synek, wciska z namaszczeniem kapciem ostatnie ciasteczko we włosie. Takich akcji partyzanckich mam coraz więcej. Leo przechodzi po prostu sam siebie. No, ale kończę już te anty sprzątaniowe wywody. Puentując – marzy mi się bym nie musiała tak z tą szmatką i z tym wyjcem zbyt często obcować:).
A wracając do tytułowego wysiania lata – WYSIAŁAM:) Dokładnie pomidory i lubczyk wysiałam. Ba – bardzo dużo wysiałam:). Nauczona doświadczeniem zeszłorocznym, że jednak miałam za mało przetworów na zimę, i że mój warzywniaczek okazał się zdecydowanie za mały – postanowiłam w tym roku zrobić FEST warzywniak -naprawdę duży, i obfitujący we wszelką zieleninę, jaką tylko zdołam zasadzić. I zaplanowałam także pomidorowy urodzaj w tym roku:) – malinówki, żółte gruszkowe, cherry, żółte podłużne – nasionka już wysiałam w skrzynki i donice. I także nauczona doświadczeniem zeszłorocznym – tym razem opisałam owe skrzynki:)( zeszłoroczne poprzyklejane etykietki, się wzięły bezczelnie poodklejały cichaczem:)
Donice z pomidorami są wszędzie:) W mojej pracowni, w kuchni, na górze – gdzie się tylko dało je powstawiałam – pisałam przecież że nasiałam tego dużo:):) Jako że siewów dokonałam do białych donic, wyszorowanych do czystości:) i estetycznie nie rażących oka – to mogą sobie stać na parapetach i rosnąć na potęgę:):) nasze pomidorki. Ale żeby za długo nie czekać na witaminy i dobrodziejstwa zdrowotne zielenin – wysiałam także kiełki. Nie ma za dużo wolnego miejsca w kuchni – wybrałam więc metodę słoikową. Nasiona wrzucamy do słoja – zalewamy przegotowaną letnią wodą i zostawiamy na około pół godziny – niech sobie się namoczą. Górę słoja przykrywamy gazą i ściskamy gumką, jeśli chcecie możecie jakoś sobie ją udekorować – ja powiązałam zieloniutkie rafiowe wstążeczki. I poprosiłam wiosenną ptaszynę o pilnowanie dobytku:) Po pół godzinie – zlewamy wodę. Każdego dnia – 2 razy przepłukujemy nasiona przegotowaną wodą i odstawiamy. Trzeba tylko pamiętać, by nie wysuszyć naszych nasionek, a słoje od czasu do czasu położyć bokiem – żeby kiełki miały więcej przestrzeni życiowej:) I JUŻ – cała filozofia.Potem tylko: SMACZNEGO i NA ZDROWIE :)
Pozdrowienia od zielonej zaczółnowanej ogrodniczki:) I siejemy moi drodzy, siejemy:) jak nie nasionka, to optymizm:)
Dziękuję za Twój komentarz.
34 komentarze
Anonimowy 16 marca 2010 (00:25)
Hi hi hi, ja do sprzatania podchodze jak pies do jeza, ale nie znosze brudu, tak wiec szoruje ruine, bo my rozumiecie ruine posiadamy. U nas syn, ojciec syna i zwierze marki pies,, rasy niemiecki owczarek – szczeka po polsku jak sie sasiadow polskie psy odezwa -tak wiec piec sekund po zmyciu podlogi ( z lat 60tych, w fatalnym stanie) uczucie czystosci i zapachu znika bezpowrotnie do nastepnego zmycia( rowniez na 5 sekund). Psa trzeba na dwor eksmitowac przy odkurzaniu, bo odkurzacz to jego osobisty, wyjacy wrog, dziecko narzeka,ze jest tak glosno, iz wlasnych mysli nie slyszy i konstrukcje z klockow mu nie wychodza, a malzonek ukochany rozsiewa swoje drobiazgi po domostwie. Drobiazgi sa rozmiarow pokaznych to i w oczy sie rzucaja. Krakersy oczywiscie sa na wszelkich dywanikach do zabawy, pies grzebie w smieciach, bo lubi, nawet jak jest nazarty jak bak… no i jak tu utrzymac porzadek…? I do tego w ruinie…? Z naczyniami, ktore trzeba myc w lazniece… przyczyn tego stanu opisywala nie bede, bo jest pozno, a mnie sie marzy SPOKOJNA NOC, ale w pelni lacze sie z toba w awersji do sprzatania i milosci do porzadku…. Mnie sie juz zaczyna marzyc taki… maly, bialy domek,ktory nawet na wiosne i lato bedzie mial biale dekoracje, bo mnie do szalenstwa doprowadzi ruinka i kolorki ALA SIXTIES i to w oryginale.. Pozdrawiam, Atena – nie ta powyzej, bo widze, ze nas tu jest sztuk dwie. A.
ulietta 14 marca 2010 (23:59)
U mnie też zakiełkowało :) Dzięki Tobie, bo do tej pory zabierałam się do ich wyhodowania jak pies do jeża :)
GreenCanoe 10 marca 2010 (13:15)
Przepraszam, że tak późno ale już odpisuję:
– kiełki można kupić w obi, Castoramie, czy zwykłych sklepach ogrodniczych – maja na torebce napisane, że są kiełkami do spożywania:)
– nasiona pomidorów siejemy do zwykłej ziemi ogrodniczej zmieszanej z piaskiem -np z piaskownicy. (około 20 % piasku w ziemi ogrodniczej)
– farbę , która po wyschnięciu zachowuje się jak tablica szkolna kupiłam w sklepie świat pasji http://www.swiatpasji.pl, kosztowała około 20 zł. Jest bardzo wydajna.
pozdrawiam wszystkie ogrodniczki:)
konwallia czaruje 8 marca 2010 (14:00)
Przekonałaś mnie, że białe nie musi oznaczać nudne. Do tej pory kojarzyło mi się ze szpitalną sterylnością. U Ciebie nabiera nowego wymiaru. Białe doniczki w połączeniu z serduchami ślicznie wyglądają! ;)
Anonimowy 7 marca 2010 (21:48)
Witaj Asiu!
Od niedawna jestem dumną i bezkarną;) podglądaczką Twojego blogu. Z niecierpliwością czekam na nowe pomysły, nowe zdjęcia, a przede wszystkim na opisy – masz ogromny talent pisarski! Czyta się Ciebie jednym tchem, z uśmiechem na ustach. Może zatem jakaś powieść?:)
Oj będę zaglądać i czerpać błogość płynącą z Twojego domu.
Pozdrawiam,
"też" Asia:)
Ivalia 7 marca 2010 (18:00)
Własnie jestem w trakcie wielkich porządków, czy wiosna każdego tak nastraja:>?
Sprzatam i sprzatam i końca nie widać…
Mam dwójkę przeuroczych dzieci, które w równie uroczy sposób okazują swoje WIELKIE zangażowanie w sprzątanie – coś w stylu sprzatania Leosiowego:)) Pozdrawiam znad odkurzacza:)
lo 7 marca 2010 (16:43)
Co do porządku, to całkowicie Cię rozumiem. Uwielbiam go mieć, a nie znoszę robić. Mieszkam w mieście, mam mały ogródek, niestety nienadający się do uprawy warzyw, czego strasznie żałuję. Moi teściowie wynieśli się z miasta na Warmię i tam sobie trochę warzywnie szaleję. Niestety za rzadko. Bo tak to lubię i tak mi tego brakuje.
Pod sosnami 7 marca 2010 (16:04)
Oooo, wreszcie ktoś sieje prawie tyle pomidorków, co my! Ale my jeszcze nie sialiśmy, jakos tak nam się wydało, że jeszcze troszkę za wcześnie…
Kredziaki piękne, pozazdrościć, a kiełki to chyba zaraz pójdę wyprodukować! Pozdrawiam, jak zawsze, serdecznie bardzo! :))
u Alojka 7 marca 2010 (13:51)
wyroznilam ten blog, bo go bardzo lubie
Margott 7 marca 2010 (09:40)
Witam ponownie:))
Zapomniałam jeszcze o zaproszeniu.. ZApraszam do mnie po odbiór wyróżnienia:)
– Teraz to juz naprawdę wszystko:)
POzdrawiam:)
Elisse 7 marca 2010 (07:43)
No to zaszalałaś kochana:))) Ja co roku też sadzę masę pomidorków- uwielbiam. Tabliczki rewelacyjne! A jeśli chodzi o sprzątanie,to szkoda,że jesteś daleko- sprzątać uwielbiam prawie tak samo jak pomidorki :))
Buziaki Asiu, już niedługo wiosna!
cicha 7 marca 2010 (06:59)
zasiałaś optymizm…zasiałaś..
Pomidorki powiadasz, mniam, mniam…
Do wysiewania mam tatę, i na pewno już maliniaki wysiał,
ale gruszkowych to dawno nie miałam, muszę się chyba w tym roku skusić;-))) i kogoś namówić…na te rarytasy,
Tabliczki są rewelacyjne, pozdrawiam serdecznie ;-)
OLQA 6 marca 2010 (21:47)
ja w tym roku kupiłam kiełkową mieszankę pikantną( zobaczymy co wykiełkuje)a tabliczki z napisami-anektuję, bo sama nigdy nie wiem co gdzie rośnie
Anonimowy 6 marca 2010 (21:27)
No,nareszcie ktoś optymistyczny.Wszyscy w koło narzekają ( ja też czasami…).W zielonym czółnie-wiosna.Moje przedszkolne dziecko też woła do padającgo śniegu-uciekaj zimo!.U Ciebie powiało optymizmem,wiosną,zapachem sałty z kiełkami i kanapką z tymiż kiełkami równiez……Kupiłam i ja kiełki.Idę je więc zalać wodą.Dzięki za optymizm.Rozdawaj dalej pozytywną energię.Pozdrawiam.dumka
Jo. 6 marca 2010 (20:41)
Kredziaki po prostu REWELACYJNE !!!! małe ,proste a GENIALNE ;-))))
Yrsa 6 marca 2010 (20:21)
Ładnie to wszystko się prezentuje , ale niestety pochłania dużo czasu , ja kupuję gotowe flance od znajomej , pory i selera także , a lubczyk sam rośnie tylko od czasu do czasu go "odmładzam" .
O porządkach to już lepiej nie mówić , rację miał ten kto powiedział ,że "bałagan robi się sam , a porządek trzeba zrobić".
pozdrawiam serdecznie Yrsa
małgosia 6 marca 2010 (20:07)
ja też mam w domu dwóch facetów, więc "filozofia męska" jest mi aż nazbyt dobrze znana ;)na odkurzaczu i mopie można latać na okrągło, a Oni i tak dają radę :D
serducha CUDNE, już od dawna szukam czegoś, na czym kredą można by esy floresy wypisywać i nic :( miałam też taki pomysł jak Ty, ale cena farby "kredowej" zwaliła mnie z nóg :( a może Ty Asiu trafiłaś na jakąś w cenie, która nie zabija??? gdzie jej szukać???
pozdrawiamy naszą trojką Waszą trójkę ;)
babibu 6 marca 2010 (19:20)
zawsze jak tu wchodzę to czuję wiosnę:D
aagaa 6 marca 2010 (18:59)
Ależ wiosennie u Ciebie!Zdjęcia z kiełkami rewelacyjne!
A co do sprzątania…Ledwo żyje dzisiaj.Wypucowałam całe mieszkanie..A bałagan mam nieustająco(w domu trzech facetów!)
Pozdrawiam
Kamilcia 6 marca 2010 (18:39)
ja kiełki sieje cały rok :) uwielbiamy wszyscy, ale nie każdy rodzaj ;) aktualnie rzodkiewka na tapecie, pszenica własnie zjedzona ;) czerwony burak nie wyszedł, ale jakieś takie dziwne te nasionka były, może coś nie tak z nimi .
pozdrawiam wiosennie z zasypanej śniegiem Łodzi. super, ze już wodę macie :)
folkmyself 6 marca 2010 (17:17)
Cudne te kredzianki! jak je zrobić?
Fuerto 6 marca 2010 (17:02)
Czy potem pikujesz te wysiane w donicach pomidorki wszelakie??
Laikiem jestem a ciekawam bardzo.
Może spróbuje na działeczce.
a nasiona na kiełki to takie zwykłe do kupienia w sklepach ogrodniczych??
Atena 6 marca 2010 (16:28)
Na dworze snieg,ale u Ciebie w domu istna kolorowa wiosna.
Pozdrawiam slonecznie.
savannah 6 marca 2010 (16:17)
I niech juz przyjdzie ta wiosna (choc w sumie kocham tez biale, sniezne zimy, ale co za duzo (dlugo) to za duzo). U nas za oknami -5° i prawdziwa zamiec sniezna brrrr…….
Margott 6 marca 2010 (15:40)
No po prostu rewelacja!!!
I z pomidorami i kredziakami:) Chyba coś mi się "wala" drewnianego w podbnym kształcie:)
Pozdrawiam
P.S. Mój Filipek robi mi IDENTYCZNĄ DYWERSJĘ (!!) z biszkoptami – ale to jedyna różnica:)) ach..jeszcze pies z nim "kolaboruje"!!!
POzdrawiam cieplutko:))
Alexandra 6 marca 2010 (15:25)
Cudowny, optymistyczny post. Nawet pomidorki w białych doniczkach napawają optymizmem, momio wchech ogrniającej bieli :) Dzięki za soldne wyłożenie materiału dotyczącego siania kiełek – w zeszłym roku zrobiłam to nie umiejętie i mi nie wyszło :( a w tym skorzystam z Twojego przepisu i będę oczekiwać zdrowych i smacznych kiełek :) Pozdrawiam z również śnieżnego Pomorza :)
Laura 6 marca 2010 (15:19)
Uwielbiam Cię :). Wreszcie mam banana na dziobie ;)
ika 6 marca 2010 (15:12)
Oj tak, optymizmu nigdy za wiele :)
Pozdrawiam
llooka 6 marca 2010 (14:33)
O ludzie!!! Zaszalałaś na całego! Zainspirowałaś mnie z tymi pomidorami. Mam takie stare donice, po babci:) i chyba je wykorzystam pod pomidorki. Asiu a jaką ziemię potrzebują warzywka? Bo ja cieć w tych sprawach jestem…
Dag-eSz 6 marca 2010 (14:25)
Kredziaki :))) Kobieto Ty to masz pomysły :)
A ja też nie lubię sprzątać :((( ale w bałaganie cięzko mi się myśli…
Kiełki uwielbiam – ostatnio o tym u siebie pisałam, ale często kupuję w warzywniaku, choć ostatnio wciełam rzeżuchę domową :)))
Pozdrawiam :)
P.S. Na pn-zach tez zima nie daje o sobie zapomnieć :/
Lovely Home 6 marca 2010 (14:04)
Wyprzedziłaś mnie z tym sianiem.
Sprzątać uwielbiam pasjami,gdybyś mieszkała bliżej…(;
Znajomi się śmieją ze ja mam dom wylizany a nie posprzątany(to mnie relaksuje,jak widać każdy ma swoje"zboczenia" (;
Pozdrawiam ,iście wiosennie u Ciebie mimo śniegu za oknami!
paula_71 6 marca 2010 (13:58)
Witam w klubie sprzątaczek.Dziś od rana latałam na przemian ze ścierką,ze zmiotka z mopem.No ale efekty widać a to jest pocieszające.
Teraz czas na chwilę relaksu na Twoim blogu :)
Pozdrawiam ciepło.
Tarnina 6 marca 2010 (13:49)
Ech czarownico… faktycznie umiesz przepędzić zimę…aż się cieplutko robi na sercu….
Karmeleiro 6 marca 2010 (13:48)
ja nie wiem, co ród męski ma w sobie, ale medal powinni dostać za szybkość przeistaczania porządku w bałagan. Łączę się z Tobą w bólu, z mym Brunem mam dokładnie to samo… Dziś też sprzątałam, teraz ciasto w piekarniku i się relaksuję. Bardzo lubię podczytywać Twoj blog :) pozdrawiam, Maria