Mała skarga kocia dziś nastąpi…bo się muszę wyżalić, a nie mam tu komu. W domu wszyscy bagatelizują mój problem i tylko głaszczą pobłażliwie i ciuciuruciu i Malibusku, i kiciulku….. Bo wy nie wiecie…że jak się jest białym kotem to ma się przekichane. Na całej linii. Latem widać mnie wszędzie. Świecę na tle soczystej zieleni niczym stuwatowa żarówa. O nocy nie będę nawet wspominała….Jak człowieki czasami patrzą przez okno jak usiłuje polować, to się potem turlają po dywanie…i kwiczą HAHAHA, no śmieszne doprawdy….. Co w tym śmiesznego, że mogę się zaczajać i zaczajać wykorzystując najnowsze techniki kamuflażu i skradania, a te cholery, co się na nie zaczajam i tak mnie widzą. Że nie wspomnę o upalnych dniach, kiedy mi słońce pali uszki i nosek. Jak zapomnę i za długo powiszę na tarasowej balustradzie w pełnym słońcu – to zaraz na drugi dzień wyglądam jak prosiak. Wiem co mówię, bo widziałam u sąsiadów.
A zimą?….no niby lepiej, jakoś tak przyroda się nade mną lituje, i na grzejniku pozwalają godzinami leżeć, nigdzie gonić kot nie musi. BA i nawet warunki do polowania niby są. Ale co z tego….na co ja mam polować? I tą zimą właśnie, ileż to razy moje człowieki przeszli obok mnie obojętnie, że niby nie zauważyli…..A głaskanko, to co??? się należy codziennie bez gadania, prawda? Więc lecę Ci ja do nich w tych zaspach, stęskniona, a oni obok idą i NIC…
No przecież jak wół widać, że śnieg ma bielszy odcień bieli….jak można mnie nie zauważyć?
Jedyny Leoś ZAWSZE wie, gdzie jestem. Kiedy ruszamy w teren – jesteśmy niczym najlepsza drużyna. Cisi, zgrani, gibcy i NIEWIDOCZNI……Nie ma dla nas zadania nie do wykonania. Człowieki kupili nawet Leonowi kombinezon do zadań specjalnych. W maskujących kolorach oczywiście.:) :) :)
A dziś byliśmy na spacerze,WSZYSCY. Chociaż…..hmmm…..nie do końca jestem jednak przekonana, czy cała reszta była świadoma, że idę z nimi…
***
słóweczko OD CZŁOWIEKOWEJ:
Malibu jest rzeczywiście bardziej kremowa:)
niż śnieg znaczy się:)
I doskonale wiedzieliśmy , że z nami idzie. Miauczała na całą wieś:)
p.s. Bardzo dziękujemy Wam za wsparcie w sprawie wody zamarzniętej (sytuacja bez zmian, ale dzielnie dajemy radę:) i za przemiłe gratulacje werandowe:) A teraz żegnam się już i podążam grzać wodę na kąpiel. ( 12 litrowe gary do powideł są niezbędne w domu przy zamarzniętych rurach:) – uwierzcie mi na słowo:)
Dziękuję za Twój komentarz.
26 komentarzy
Lutajka 2 lutego 2010 (11:08)
Kila dni mnie tu nie było, a tu tyle nowości.
Po pierwsze – gratujuję sesji w Werandzie, piękna.
Po drugie – kocur(kocurka) cudne w tej zimowej scenerii.
Po trzecie – wspólczuje rur bez wody – wiem co to znaczy, pomimo zamieszkiwania zdawałoby sie zurbanizowanego miasta sama doświadczyłam tegoż zjawiska i to na 3 piętrze starej kamienicy.
posyłam ciełe pozdrowienia (może rury zmiękną)
alizee 2 lutego 2010 (08:01)
Śliczna kiciusia :) Świetne zdjęcia, ładnie jej w tej bieli.
Pozdrawiam serdecznie
Mili 1 lutego 2010 (22:10)
A ja ślepa i nie zauważyłam Malibu w śniegu – musiałam sięgnąc po okularki, Mówię całkiem poważnie- Swietna "kota"
A sesji zdjeciowej tez nie miałam okazji pogratulować więc czynię to teraz, werandę kupuje również od 1 numeru i wiernie podczytują. Artykuł o Waszym Green Canoe pochłonełam jednych tchem. Pięknie u Was
pozdrawiam Dorota
podsosnami 1 lutego 2010 (21:03)
Śśśśśśśśliczna jest Malibu!!! Całkiem jak Malibu! ;)
Rur zamarzniętych baaardzo współczuję, jeśli wiecie, gdzie, to może nad nimi ognisko rozpalić, ziemia by się rozgrzała trochę…?
No, tak sobie gadam tylko…
Pozdrówka serdeczne bardzo zostawiam. :))
zuzamoll 1 lutego 2010 (20:57)
….a ten kot zawsze jest taki bialy czy od sniegu ??:)
Asia i Wojtek 1 lutego 2010 (20:10)
Wyrazy solidarności dla śnieżno-kremowo-cudnej Malibu od naszej biało-złotej Tosi! Asiu dajecie radę bez wody jakoś? Jesteśmy z Wami.
babibu 1 lutego 2010 (17:57)
przepiękny kotek!
Katarzyna / Kathryn 1 lutego 2010 (17:20)
Cudowna jestes kiciu!Przynajmniej w takim uroczym futrze jest ci cieplo!
Violetka 1 lutego 2010 (12:49)
No proszę jak mi samopoczucie poprawiłas swoim postem..świetnie napisane :) :) :) pozdrawiam Cię serdecznie, całą rodzinkę i kociaka tez oczywiście :) :) :)
Wcześniej nie zdążyłam przesłas serdecznych gratulacji dotyczacyhc artykułu! Pokazywałam wszystkim i z całego serducha zachęcałam do lektury :)
Karmeleiro 1 lutego 2010 (12:25)
Pomiziaj kociaka ode mnie! Współczuje braku wody, wiem jak to jest, bo nas to spotkało kiedyś w głuszy w noc sylwestrową. I również gratuluje werandowo!
Penelopa 1 lutego 2010 (09:58)
Pięknie podane rozterki kremowej Malibu ;) …a jak cudnie prezentuje się w zimowym krajobrazie.
I gratuluję tak pięknej sesji werandowej.
Pozdrawiam serdecznie.
Anika 1 lutego 2010 (09:40)
Śliczna kicia :-)
Jeśli chodzi o brak wody to współczuję ale jak mówi stare porzekadło – co cię nie zabije to cię wzmocni!!!
ABY DO WIOSNY!!!!
Magoda 1 lutego 2010 (07:25)
Białe na białym wygląda pięknie!
Piękne zdjęcia!
Oglądam Werandę i cieszę się, że wszystko wypadło tak pięknie. Gratuluję Asiu!
Uściski z białych Bieszczadów ślę gorące.
Cathe 1 lutego 2010 (07:17)
;) Ja również gratuluję artykułu w Country (zaznaczam, że to u mnie lektuta nr1, z Werandą na równi..) Co do białości… ach.. mam podobny problem. Słońce też czyni mnie burakiem, natomiast większego problemu dopatruję się w pierszym, wiosennym słońcu, bo ono przysparza mi piegów ;( Och, ale ponoć nie można mieć wszystkiego;)
Co do bieli śniegu – nie cierpię słonecznych, śnieżnych dni. Bo idę wówczas i płaczę, jakby mnie ktoś za karę z domu wygnał. A ubierz człowieku okulary zimą w moim "wielkim" mieście, to cię zaraz obsmarują… Ehh..
Pozdrawiam ;)
folkmyself 1 lutego 2010 (06:46)
Piękna kocurzyca! Ja myślę że żeby jej ulżyć w byciu niewidzialną należy ją zaopatrzyć w obrożę odblaskową!
Pat ze Srebrnego...:) 1 lutego 2010 (05:58)
Przepiękną koteczkę macie! choć jak widzę ona niedogodnościami praktycznymi swojej urody nie jest zachwycona;)
I spóźnione gratulacje z okazji Werandowej prezentacji!Pomijając przepiękny wystrój Waszego domu, chciałabym mieć tak idealny porządek;))
Bernadetta 1 lutego 2010 (04:09)
Hmmm, zawsze mozna kotke pocieszyc , mowiac , ze przynajmniej powodzenie u plci przeciwnej miec powinna, bo przeciez mezczyzni wola blondynki ;)
Gratuluje sesji dla Werandy Country ! Strasznie sie ciesze , ze w koncu odwiedzili dom jednej z bloggerek :)
A zimie sie nie daj ! Wiem , ze ciezko , ze ma sie czasem dosyc , znam bol zycia bez wody czy ogrzewania , ale cos mi sie zdaje , ze pomimo tych "wsiowych kataklizmow" zyc w miescie bys nie chciala?
W kazdym razie zycze jak najszybszego szmeru plynacej w rurach wody :)
coco.nut 1 lutego 2010 (00:02)
ojjjj, ja mam też biąłą kotką (Ami), ale ona odmawia zdecydowanie wyjścia na dwór w te śniegi i mrozy… jak otwieramy drzwi tarasowe, to wręcz z ucieka i chowa się pod łóżkami, żeby jej przypadkiem ktoś (np. mąż) nie wyrzucił (dla jej dobra oczywiście) na dwór… ;) poza tym ma jeden minus – strasznie jej włosy się czepiają polarów i nie chcą się odczepić w żaden znany mi sposób… :( znasz może jakiś skuteczny?
współczuję braku wody, mam nadzieję, ze sytuacja się wkrótce zmieni!
ushii 31 stycznia 2010 (23:25)
Piękna kota! Tyż mam białego stwora w domu to wiem jak potrafi znikać w śniegu, chociaż, jak stoi obok mnie to się kremowy na jego tle wydaje :) Ale w tym roku ma kaftaniki inne ochronne pancerzyki pooperacyjne to go z kilometra mogłabym wypatrzeć :))
Kochana, przepraszam, ze nie zaglądałam, nie gratulowałam i w ogóle – nie miałam kiedy!! Chociaż ja gratulowałam Ci juz dawno – powiedz proszę doszły te moje mejle w końcu, czy znowu przepadły bez wieści?
Dobra – idę nadrabiać wszystkie zaległości u ciebie, bo widzę, że tego mnóstwo się nazbierało!!! Tylko jeszcze jedno! Bo to mi wpadło w oko :) SKĄD znacie słówko lokales??? Być może niejednej osobie wpadł do głowy taki wyraz, nie zawłaszczam sobie bynajmniej w żaden sposób praw do bycia niepowtarzalną, ale po prostu akurat tak jakby byłam przy jego narodzinach w pewnym towarzystwie i tak mi się przez chwilę pomyślało, że może miałyśmy wpólnych znajomych znajomych :D
Ściskam Cie serdecznie, cieszę się, ze wreszcie mogę tu zajrzeć, jak już sobie pooglądam i ponatycham to jeszcze będę pewnie sie dopisywać :))
Anonimowy 31 stycznia 2010 (23:16)
Malibu jest piękna!!! Ja co prawda mam w domu 7 kociaków ale białego nie posiadam :) Chociaż jak słyszę komentarze mojego dziecka "Takiego jeszcze nie mamy" kiedy widzi kota w barwach innych niż nasze dachowce to obawiam się że i biały do nas kiedyś zawita :) Pozdrawiam serdecznie myślami rozgrzewając Wasze rury :) Gabriela B.
Flora 31 stycznia 2010 (22:40)
Cudna kota! I jak bosko na sniegu wygląda… naszego rudzielca z daleka widać i latem i zimą. Za to z podłogami w domu w kamuflaże gra i też bywa niewidoczny.
przesyłam gorące podmuchy pozdrowień coby Wam te rurzyska wreszcie odmarzły… współczuję braku wody…
słodko-winna 31 stycznia 2010 (22:06)
Hahhah, cudnie:D Tego mi trzeba było przed snem-cudo!
deZeal 31 stycznia 2010 (21:43)
Śliczny kociamber!!!
A z wodą to kiszka straszna :( Miałam nadzieję, że już Was odmroziło. Może jutro popłynie….
Pozdrawiam cieplutko i chucham na rury:)
aagaa 31 stycznia 2010 (21:38)
Malibu jest niemożliwa!
Cudnie napisałaś!
Pozdrawiam
PS Usunięty komentarz to moja sprawka.
Aszka9 31 stycznia 2010 (21:15)
Kot w barwach ochronnych-niesamowity
Leon-odwrotnie.Nawet ja go widzę siedząc w domu.Lubię Twoje biele
Monika Wasylewska 31 stycznia 2010 (20:55)
hahaha, SUPER! Uwielbiam takie "kocie narracje" :)))))))))))) Nasze futra niestety musiały zostać w Polsce….:(( I faktycznie – te Leonki mają do zwierząt WIELKIE serce :))
My też byliśmy dzisiaj na spcerku (wpis na bloga własnie się robi) :)
Pozdrawiamy gorąco żeby te rury w końcu no… :)