Podróż po Toskanii i stosunek Włochów do produkcji wina, oraz jego spożywania natchnęły mnie do przeanalizowania obecności tego trunku na naszych stołach. Wiedzieliście, że Polacy w ostatnich latach sięgają właśnie najczęściej po wino? Od kilku już lat rynek winny rozwija się szybciej niż cały rynek alkoholi. Stagnacja zaś polskiego rynku w obszarze wódki, a nawet piwa wskazuje na jedno – turystyka, świadomość i rozwój kultury kulinarnej pomogły nam dokonywać wyborów opartych na JAKOŚCI, gdzie celem jest przyjemność, a nie stan upojenia.
W naszym domu wino jest praktycznie zawsze. Nie znajdziecie za to u nas ani wódki, ani innych mocnych trunków – no, może poza wyjątkowymi okazjami uczczonymi kilkunastoletnią, dobrą whisky. Dlaczego? Bo nie traktujemy alkoholu jako środka do odurzania się, a jako jeden z elementów spotkania/posiłku, w którym chodzi o przyjemność i delektowanie się. Bardzo mnie cieszy ten nasz narodowy powrót do winnych tradycji. Polska zawsze słynęła z licznych biesiad i z tego, że potrafiliśmy spędzać wspólnie czas. Uczty, spotkania przy winie i suto zastawionych stołach, gdzie często dominowała dziczyzna, oraz rozmowy całonocne – właśnie tak wyglądały nasze rodzime spotkania. Zapomniano o tym niestety w czasie rozbiorów. I nawet gdy kultura picia wina zaczęła odradzać się powoli w dwudziestoleciu międzywojennym, to nadeszła wojna, a potem lata komunizmu, które doszczętnie zabiły w nas winne tradycje – naród za komuny był po prostu „upijany” mocnymi alkoholami.
No dobrze, ale czemu warto sięgać po wino a nie np. po mocniejsze trunki?
Powód jest prosty – według wielu badań wino pomaga zapewnić długowieczność. Dzięki wysokiej zawartości resweratrolu, (silnego przeciwutleniacza, który stymuluje gen długowieczności – SIR2), pozwalającego na utrzymanie elastyczności naczyń krwionośnych i obniżającego poziom cholesterolu wino stało się stałym elementem np. posiłków w domach włoskich czy francuskich. Ważne jest oczywiście jakie wino pijemy. Np czerwone zawiera średnio pięć razy więcej resweratrolu niż białe. I to o nim dziś będziemy mówić.
Czerwone wino produkowane jest z ciemnych winogron. Występuje w różnych odcieniach czerwieni, która bierze się ze skórek owoców. Zawiera ok. 10-14% alkoholu. Przy wyborze, powinniśmy zwrócić uwagę na szczep winogron użytych do produkcji trunku. I tak np. wino pochodzące ze szczepu pinot noir jest kilkakrotnie bogatsze w resweratrol niż cabernet sauvignon. Pamiętajcie o tym przy kupnie:)
Do najbardziej znanych szczepów czerwonego wina należą: Cabernet Sauvignon, Merlot, Syrah i Pinot Noir. Wina klasyfikujemy ze względu na jego słodkość i wyróżniamy wina wytrawne, półwytrawne, półsłodkie i słodkie. Osobiście preferuję wytrawne i takie najczęściej spożywamy. O tym, z jakim winem mamy do czynienia decyduje ilość cukru, który pozostaje w winie po jego sfermentowaniu. Przy czerwonym winie ważna jest temperatura podania – nie może być zbyt zimne. Czerwone wino nie powinno być tak schłodzone jak wina białe czy różowe. Optymalna jego temperatura przed podaniem to 13-14 stopni, nie powinna być również wyższa niż 18 stopni. Kultura picia wina to nie tylko odpowiedni dobór trunku i podstawowe zasady jego doboru. Musimy również pamiętać o naczyniach, w którym wino podajemy. Jakie są odpowiednie w przypadku wina czerwonego?
Kieliszki do czerwonego wina powinny być większe, ponieważ potrzebuje ono więcej powietrza. Mają one zwykle kształt tulipana i zwężony rant. Jeżeli jesteśmy koneserami wina, możemy nawet zakupić kieliszki do konkretnych gatunków win. Od samego kształtu kieliszka bowiem zależy to, jak nasze zmysły będą odbiorą smak wina. Dobrze dobrany kieliszek pozwoli wyzwolić aromat w czaszy, koncentrując go przy ujściu kieliszka. Nalewamy do kieliszka tyle trunku, by można było swobodnie nim zakręcić bez wylewania. I jeszcze jedno – kieliszek trzymamy za nóżkę lub podstawę – nie podgrzewamy dłonią samej czaszy.
Np. stożkowa czasza kieliszka widocznego na powyższych zdjęciach poszerza się znacząco przy dole i pozwala powietrzu ukazać pełnię bogatego smaku wina. Kieliszki z tego typu czaszą powstały dla cięższych win: Cabernet Sauvignon, Syrah, Pinot Noir, Sangiovese, Garnache/Grenache i Carmenere.
Dla lżejszych win czerwonych możemy podać kieliszki ze smuklejszymi czaszami:
Główne zasady podawania czerwonego wina:
- Jeżeli w trakcie kolacji podawane są 2 rodzaje wina, to pierwsze podajemy białe,
następnie czerwone (chyba że białe jest słodkie) - Wino wytrawne podajemy przed słodkim.
- Najpierw podajemy wino lekkie, potem cięższe.
- Przy degustacjach – najpierw podajemy wino gorsze, potem lepsze.
I najważniejsze – kultura picia wina bardzo mocno łączy się ze sferą kulinarną. Wino na pewno nie powinno zdominować posiłku. Kierujemy się zasadą: lekkie wino do lekkiego jedzenia, cięższe do cięższego. Dobrze dobrane do konkretnej potrawy wino potrafi sprawić, że zapamiętamy całość jako bardzo harmonijną i pełną kulinarnych doznań. Błędnie dobrane wino – najlepszą potrawę pozbawi walorów smakowych. Gdy podajemy potrawę, która pochodzi z jakiegoś kraju i jest dla niego np. charakterystyczna, warto aby wino również pochodziło stamtąd.
W kolejnej odsłonie zajmiemy się winami białymi, a ja życzę Wam dziś smacznych kolacji lub klimatycznego poniedziałkowego wieczoru – przy lampce czerwonego wina:) oczywiście.
Dziękuję za Twój komentarz.
18 komentarzy
Beata 29 września 2016 (18:01)
A najbardziej popularne wina czerwone to Cabernet Sauvignon, Shiraz, Merlot, Malbec i Chianti. Najlepszy moim zdaniem jest Malbec- na wyjątkowe okazje lub prezent, do picia „codziennego” polecam Shiraz albo Merlot.
Czekam na wpis o winach musujących. W Polsce powoli popularne staje się Prosecco, które zapewne przypadnie do gustu paniom.
Ewka 28 września 2016 (08:01)
Tak, myślę, że wielu Polaków, w tym i ja, mało wie o kulturze picia wina oraz zasadach. Ja niestety choć lubię czerwone wino nie służy mi, źle się po prostu po nim czuje, ale po białym jest ok. Jestem prawie abstynentką, ale jak mam wybór i jestem na np. weselu, to wolę dwa kieliszki wódki, niż wina.. po prostu dobrze się po nim czuje, po winie ospała, ciężko mi, nie wiem czy ja tak mam, czy rzeczywiście mało wiem o winie..?
Green Canoe 28 września 2016 (09:34)
Ewa -a ja wódki nie piłam już długie lata, bardzo źle się po niej czuję:)
olga 27 września 2016 (21:48)
A ja się raczej „wypisuję”. Coraz mniej odpowiada mi kierunek, w którym płynie czółno. Straciło autentyczność pod ciężarem reklam, właściwie wszystko jest im podporządkowane. Szkoda.
Niemniej, życzę Joasiu powodzenia i nieustającej pasji tworzenia. Będę od czasu do czasu zaglądać, może coś się zmieni :)
Pozdrawiam, Olga
Green Canoe 28 września 2016 (09:33)
Olu – nasza strona nie jest podporządkowana reklamom – jeżeli już – to jest wprost odwrotnie. Autentyczność każdy człowiek postrzega inaczej – nie mogłabym sobie pozwolić na to, by prowadzić stronę bez przekonania. Rozumiem, że nie pasuje Ci kierunek w którym idziemy – to normalne:) Każdy z nas ma swoje gusty, poglądy, dążenia – nie ma takiej możliwości byśmy wszyscy myśleli tak samo. Tobie coś nie pasuje – inni ludzie są zachwyceni i gratulują nam zmian. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za życzenia.
Marzena 28 września 2016 (13:57)
No niestety Asiu, ale ja także dokładnie tak odczuwam, jak Olga. Szkoda, ale nie jest już dla mnie czółno, tym czarodziejskim które zaczęłam czytać na początku. Oddaliłaś się Asiu od zwykłego człowieka o lata świetlne, niemniej tak jak Olga życzę Ci sukcesów . Pozdrawiam
Green Canoe 30 września 2016 (18:21)
Bardzo dziękuję. I przyjmuje te życzenia jako szczerze.
Nie wiem co prawda, czemu się oddaliłam od „zwykłego” człowieka – bo grono przyjaciół, znajomych i rodziny mam ciągle to samo, nie sądzę również że się zmieniłam – moi blisy mi tego nie sygnalizują:) …no ale…przecież wszyscy się ciągle zmieniamy- wszyscy mamy inne postrzeganie świata i inne potrzeby życiowe. Ja również życzę Ci pomyślności:)
Sabba 26 września 2016 (22:05)
ja zupelnie nie w temacie wiec wybacz ale czy ustala produkcja Twojego internetowego magazynu czy cos jeszcze bedzie? BO letniego wydania nie znalazlam.
pozdrawiam
Sabba
Green Canoe 28 września 2016 (09:35)
Sabba tak, jak już wielokrotnie mówiłam:) – magazyn będzie się ukazywał ale częściowo na stronie, a częściowo na issu – 2 razy w roku. Najbliższy ukaże się zimą. Pozdrawiam serdecznie:)
Iwona 26 września 2016 (17:50)
W trakcie wycieczek objazdówek po jakimś kraju zazwyczaj zwiedza się jakąś winnicę, gdzie degustacja połączona jest z zakupem alkoholu. Będąc na Sycylii dowiedziałam się, że wina często alkoholizuje się przez dodanie np. spirytusu winnego. Zaczęto to robić z czystej konieczności, ponieważ pozbawione kwasowości i fermentowane w wysokich temperaturach wina z ciepłego południa były bardzo nietrwałe, dolewano więc do nich spirytusu, aby nadawały się do przechowywania i transportu. Zresztą to nie jedyne miejsce, gdzie spotkałam się z taką procedurą. Od tej pory uważniej czytam etykietki, bo tego typu wina mają więcej % :))) Pozdrawiam Iwona P.
Green Canoe 28 września 2016 (09:38)
Nie słyszałam nigdy o takim zachowaniu. Te winnice o tym mówią oficjalnie?
Iwona 28 września 2016 (19:06)
Ja też wcześniej nie słyszałam o wzmacnianiu win, dowiedziałam się dopiero w wytwórni win w Pellegrino na Sycylii (także o tym, że niektóre wina są dosładzane :) Zresztą w sieci jest sporo informacji na temat wzmacniania win również w innych krajach. Jeżeli chodzi o wina włoskie, to piłam na Sycylii, Sardynii i na kontynencie…i podobnie, jak Ciebie mnie nie zachwyciły ;)
Asia op. 26 września 2016 (17:26)
Pięknie napisane i zdjęcia piękne. Będąc w Italii zobaczyłam jak Włosi podczas lokalnych fest bardzo często piją wino z plastikowych kubeczków, za pierwszym razem uznałam to za profanację za kolejnym zaakceptowałam taki stan i już. Dla nas wino „mieści” się tylko w pięknym kieliszku, tak już mamy ,w Italii nauczyłam się też pić z literatek. Oczywiście że dobra lampka do wina nadaje trunkowi rangę ale jeśli wino jest dobre i ludzie wokół przyjaźni nawet wino w literatce jest czymś ekstra. Jeszcze jedno, cena wina, my przywieżliśmy wspaniałe wina z doskonałej fattorii za 1,80 euro i mniej. Jakość jest doskonała tylko trzeba swoje pojemniki.
Jeszcze pozwolę sobie na jedną prawdę wino w Italii smakuje najlepiej, to samo w Polsce już zupełnie inaczej. Pozdrawiam Asia op.
Green Canoe 28 września 2016 (09:40)
Asiu – ja zawsze wolę wypić napój z ładnego naczynia niż z brzydszego – mam większą radość posiłku:) Ale wiem, że południowcy niekoniecznie na to rzeczywiście zwracają uwagę. :) I tak po cichu Ci powiem – że włoskie wina nie zajęły mi serca:):):)
Anita 26 września 2016 (14:44)
Szkoda , że nie poruszyłaś przy okazji tego, że w okolicach Sandomierza też są wspaniałe winnice i wyśmienite wina tam produkują. Byłam w tym roku w lipcu w kilku małych winnicach. W każdym miejscu wina były naprawdę znakomitej jakości. Toskanię znam dość dobrze. Myślę, że warto pochwalić się tym, co nasze, rodzime. Nie mamy się czego wstydzić.
Mamy swoją małą Toskanię.
Pozdrawiam serdecznie
Green Canoe 26 września 2016 (15:02)
Anita, będziemy pisać o wszystkim winnicach funkcjonujących w Polsce:) tak jak nie wymieniałam żadnych konkretnych w Toskanii – tak i polskich jeszcze nie – na nie postanowiłam przeznaczyć osobny tekst.
pozdrowienia:)
Anita 26 września 2016 (17:14)
Super. Już się nie mogę doczekać kolejnego postu. W listopadzie w Sandomierzu odbędzie się święto młodego wina.
Wrzucam link dla zainteresowanych :
http://www.sandomierz.pl/wydarzenia/wieto-mlodego-wina
Green Canoe 28 września 2016 (09:40)
Świetnie! :) Dziękujemy za namiar, kto wie może sandomierscy winiarze zaproszą nasza redakcję na imprezę?:)