Detox większości ludzi kojarzy się z wyrzeczeniami, głodówkami i generalnie drastycznymi działaniami. To dlatego zresztą nigdy po niego nie sięgałam. Nie lubię bowiem wszelkiego rodzaju „zrywów” i zbyt drastycznych ingerencji w organizm. Moje podejście do samego detoxu i kwestii oczyszczania zmieniło się jednak w tym roku. Po pierwsze – dojrzałam do zmian. NAPRAWDĘ dojrzałam by zmienić sporo w systemie żywienia naszej rodziny, a nie tylko chciałam schudnąć. Detox przestał być straszakiem. I być może zdziwicie się w tej chwili, ale to mój mąż był pierwsza iskrą, która dała mi inspirację i motywację. Paweł biega, pływa i to nawet zimą:), ma dużą wiedzę w temacie żywieniowym – którą zresztą czynnie wykorzystuje. Mając takiego motywatora obok w codziennym życiu, nie sposób było się nie zarazić owym zdrowym podejściem do posiłków.
Ale od początku. Z Agnieszką Mielczarek, o której pisałam Wam już TUTAJ, zaczęłyśmy od pierwszego , bardzo ważnego kroku, który powinniśmy zrobić, jeśli naprawdę chcemy zacząć zdrowo jeść i szanować nasz organizm. Od jakiego? od PRZEBADANIA SIĘ. Agnieszka współpracuje na stałe z INSTYTUTEM MIKROEKOLOGII z Poznania. To jednostka medyczna, która jako pierwsza w Polsce wprowadziła badania nadwrażliwości pokarmowej i mikroflory jelit. BADANIA, które można wykonać w Instytucie dadzą obraz tego w jakim stanie jest organizm, na co mamy uczulenie? jakich składników nasz organizm nie toleruje? Co powinniśmy wykluczyć z codziennej diety, by czuć się świetnie. Brzmi zachęcająco? To teraz pomyślcie sobie jakie efekty mogą być wtedy, gdy już dokładnie wiecie – czego nie powinniście jeść. Ja już wiem – z diety kategorycznie wykreślam jajka i drożdze. Nie mogę jeść ani jednego ani drugiego. A żeby było smieszniej to właśnie te składniki gościły w mojej diecie bardzo często – jajka praktycznie codziennie pod różnymi postaciami, a drożdze choćby w ukochanym winie…
Co ważnie NIE MA DIETY DLA KAŻDEGO. Chwytanie się za „czarymary boskie diety” które niby pomogą Wam schudnąć – tak naprawdę mija się z celem. Po 1 wyniszczamy najczęściej nimi organizm, bo te niby skuteczne diety tak naprawdę bazują na bardzo małej ilości składników które możemy jeść, a po drugie – po skończeniu diety pojawiają się znów znienawidzone kilogramy, organizm bowiem wraca do tego co było, czyli do… NAWYKÓW żywieniowych. Do reakcji na uczulenia lub nietolerancje pokarmowe (opuchlizna, zatrzymanie wody, słaby metabolizm, wyniszczona flora jelit) Pomyślmy – PO CO TO WSZYSTKO? Po co się tak męczyć?
Pisałam Wam już nie jeden raz, że jeśli już się za coś biorę – to na poważnie i bez entuzjastycznej histerii:):):) Krok po kroku, metodycznie, z głową – zmieniam swój system żywieniowy. System wpojony mi od dzieciństwa, nawyki z którymi tak trudno jest się rozstawać, a które nam tak naprawdę szkodzą. Zapychanie się chlebem i kanapkami, bo pod ręką? nieregularne jedzenie?, zbyt duże jednorazowe ilości?, zbyt mało płynów…Znacie to?
Zaczęłam od pobrania krwi, odseparowania osocza i wysłania go do INSTYTUTU MIKROEKOLOGII. Zanim przyszły wyniki ( czekamy na nie około 2,5 tygodnia) zrobiłam już sobie miesięczny detox. Pomogła mi w tym bardzo książka Agnieszki „Detox dla opornych” oraz sama Agnieszka wspierająca dobrym słowem, poradą i motywacją. W jej książce znajdziecie wszystkie ważne informacje – począwszy od wytłumaczenia czym jest w ogóle detox i czemu jest nam potrzebny, aż po przyjazne i bardzo łatwe przepisy. Co ważne, mało pracochłonne przepisy. Nie wiedząc jeszcze na co jestem uczulona – odstawiłam w trakcie detoksu właśnie jajka, mięso, gluten, alkohol. NIGDY nie poczułam głodu. W przeciągu 4 tyg. schudłam prawie 4 kg – bez żadnego wysiłku, jedząc pyszne potrawy i nie czując, że dzieje się coś w moim życiu drastycznego:) Jak się okazało bowiem – to właśnie jajka były w moim przypadku ogniskiem zapalnym. Do dziś nie jem mięsa…nie jem też potraw z glutenem – choć teoretycznie mogę to robić. Po prostu tak dobrze się czuję. I tak dobrze wyglądam:)! O tak – moja skóra zmieniła się niewiarygodnie:). Czemu więc miałabym to dobro zmieniać?
Żeby iść nową droga trzeba najpierw zrobić swój pierwszy krok. Detox dla ciała to jedno – ale ja poszłam dalej. Od kilku już lat, krok po kroku odseparowuję się od toksycznych ludzi, od toksycznych sytuacji i to zarówno prywatnych jak i zawodowych. Spójrzcie…mamy jedno życie. JEDNO. Kto powiedział, że musimy w nim poświęcać swój cenny czas tym, którzy źle nam życzą? Że musimy pracować lub przebywać z tymi, którzy wprowadzają nas w przygnębienie, którzy nie potrafią cieszyć się – tak po ludzku – z naszych osiągnięć ani nawet z własnych, albo chcą się na nas „uwiesić”? Że godzimy się na przebywanie w otoczeniu osób, które nas psychicznie ciągną w dół, rywalizują z nami, albo udowadniają że nie jesteśmy zbyt dużo warci? Czy czekają tylko na nasze potknięcie by wykrzyczeć – nie jesteś jednak taki super? Naprawdę MUSIMY z nimi przebywać? Na pewno?
Zostawiam Was dziś z tymi pytaniami:) I z ogromną zachętą do przebadania się, do zajrzenia również we własne dusze…JEDNO ŻYCIE – pamiętajcie.
Dziękuję za Twój komentarz.
36 komentarzy
Magda Fasko 13 stycznia 2018 (16:45)
Taki detoks każdemu przyda się od czasu do czasu. Warto dbać o swoje zdrowie i o tym pamiętać. W tych czasach biegniemy jak szaleni i nie myślimy o takich tematach, widzę to po swoich znajomych. Przekazujesz tu cenną wiedzę, dziękuję:)
Lucyna 27 kwietnia 2017 (11:27)
Ile kosztują takie badania w Instytucie? :)
Anna 26 kwietnia 2017 (21:24)
Świetny artukuł z bardzo dobrą puentą! Zgadzam się w 100% – Jedno życie!!!! Pozdrawiam
Katarzyna 21 kwietnia 2017 (16:32)
Szaleństwo z odgrzybianiem i „badaniami”, nadwrażliwościami i detoksem trafiło i tutaj…. Cóż, nowa religia, nowa magia, nie mająca umocowania w nauce, choć sprzedawana naiwnym bardzo „naukowo”. Taka pseudonauka. Za całkiem prawdziwe pieniądze.
Green Canoe 22 kwietnia 2017 (09:30)
Kasiu – w XIX wieku szaleństwem albo fanaberią nazywano chodzenie do dentysty – w końcu po cholerę komu zęby. ? Żeby pracować w tego typu Instytutach i by uczyć ludzi o tym jaki wpływ mają na nich poszczególne produkty, lub co robić by jak najdłużej utrzymywać nasz organizm w dobrej formie – trzeba mieć ogromną wiedzę. Przynamniej Ci ludzie, których znam i którzy kilkanaście lat często ciągle się dokształcają w tym temacie – owa wiedzę mają. NAUKA na którą się powołujesz, jest punktem wyjściowym ich pracy.
Pimposhka 21 kwietnia 2017 (14:56)
A ja napiszę komentarz z cyklu ‚nie znam się, ale się wypowiem’ bo nie jestem dietetykiem:) Otóż ja też zrobiłam sobie testy w Instytucie Mikroekologii. I tak jak Tobie (niespodzianka!) wyszło mi, że jestem uczulona na to co najczęściej jem. W moim przypadku głównie wszystkie ziarna (także proso, owies i gryka więc nie chodziło tylko o gluten) oraz jajka. Konsultowałam się potem z dietetyczką (która współpracuje z instytutem). Moja dieta stała się bardzo rygorystyczna a dodatkowo dostałam mnóstwo (ale to naprawdę mnóstwo) suplementów. I stwierdziłam, że łykanie tabletek zamiast jedzenia nie może być zdrowe i sobie dałam spokój. Wydaje mi się, że dieta która wyklucza jakieś produkty nie może być dla nas zdrowa i chyba raczej wierzę w ‚jeść wszystko ale z umiarem’. Poza tym, jeśli zaczniemy sobie kompensować brak makaronu i chleba np. ziemniakami i ryżem to za jakiś czas okaże się, że właśnie na te produkty również jesteśmy uczulone.
Green Canoe 22 kwietnia 2017 (09:36)
Zdziwiłaś mnie, ja nie łykam żadnych suplementów – za to wzbogaciłam dietę naszej rodziny o jeszcze większą ilość warzyw:) I nie mogę się z Tobą zgodzić, że jedzenie czegoś co nam ewidentnie szkodzi – ale w małych ilościach będzie lepsze niż wyeliminowanie tego z diety. To tak, jakbyśmy się nadal po malutku ale jednak podtruwali. I jeszcze kwestia eliminacji niektórych składników – spójrz, przecież na świecie żyją ludzie którzy z wybory np. nie jedzą nabiału – bo ich np. brzydzi, albo bo czują się po nim fatalnie. I zyja i mają świetnie wyniki badań, świetnie się czują. Nie sądzę by teoria ” wszystkiego po malutku” była dobra dla każdego organizmu:) A wymieniony przez Ciebie makaron – to przecież wymysł ludzki tak naprawdę:) I nie jest to produkt pierwszej potrzeby odżywczej naszych organizmów – jest za to przetworzony. Makaronów akurat, ani generalnie mącznych produktów nigdy nie lubiłam, i tak naprawdę ich po prostu nie jem – mam łatwiej:)
Agata 22 kwietnia 2017 (10:32)
Tutaj artykuł o badaniu wiarygodności testów na nietolerancję pokarmową przeprowadzony przez skandynawskich dziennikarzy :
http://www.vitaimmun.pl/testy-na-nietolerancje-pokarmowa/
To, że testy próbek jednej osoby badane pod dwoma różnymi nazwiskami dały inne wyniki daje do myślenia, prawda? Oczywiście jest też możliwość, że powyższy artykuł to kampania marketingowa zwycięskiego test. Przeciętnemu człowiekowi bardzo trudno się w tym połapać. Ja mam po przeczytaniu go duże wątpliwości, co do tych testów.
Właściwie, żeby zweryfikować badania prowadzone przez polecany Instytut w Poznaniu należałoby postąpić dokładnie tak samo, jak dziennikarze – pobrać sobie w tym samym dniu dwie próbki i wysłać do badania jako próbki 2 różnych osób a potem porównać wyniki (powinny być identyczne).
Ale biorąc pod uwagę cenę tych testów, nikt tego nie robi.
Green Canoe 22 kwietnia 2017 (10:42)
Dla mnie to EWIDENTNA reklama tej firmy. Nawet na końcu artykułu zachęcani jesteśmy by właśnie tam robić badania.
Agata 22 kwietnia 2017 (10:51)
Możliwe, ale ten przykład pokazuje jak bardzo zwykły człowiek jest narażony na takie marketingowe manipulacje.
A swoją drogą czy nie korci Cię, żeby w podany wyżej sposób sprawdzić polecany Instytut?
Green Canoe 22 kwietnia 2017 (10:55)
Nie. Cieszy się tak świetną renomą, a Agnieszka pracuje z nimi już wiele lat – że nie sądzę, bym musiała go sprawdzać, tym bardziej, że po odstawieniu zaledwie 2 składników czuję się rewelacyjnie i wyglądam cudownie:) NIGDY dotąd nie czułam się tak dobrze i fizycznie i psychicznie. Za chwile będziemy badać resztę rodziny. Wiem, że świat pełen jest oszustów i sytuacji, w których jesteśmy wystawiani na czyjąś chęć zysku – ale akurat Instytut jest dla mnie miejscem 100% wiarygodności.
Kasia 20 kwietnia 2017 (09:14)
Witam, detox w pełnym słowa znaczeniu – podoba mi się i widzę, że z wiekiem stosuję go bardziej przemyslanie. Pomysł z badaniami świetny tylko szkoda, że baaardzo kosztowny, szczególnie jeśli chcemy przebadac się całą rodziną. A czy przed badaniami zauwazyłaś negatywną reakcję organizmu właśnie na te produkty jak jajka czy drożdże? Przecież organizm wysyła sygnały jeśli coś dzieje się nie tak? Pozdrawiam cieplutko
Green Canoe 20 kwietnia 2017 (19:41)
No właśnie NIE – nigdy nie przypuszczałabym, że mi szkodzą. Co prawda Aga, gdy mnie zobaczyła – od razu fachowym okiem zauważyła że jestem opuchnięta na twarzy – ale ja tego nie widziałam przez tyle lat:)
Jolanta 19 kwietnia 2017 (19:02)
Witam, bardzo mnie zainteresował początek pani przemyśleń, szczególnie dotyczących negatywnego stosunku do wszechobecnego detoksu. Za chwilę się rozczarowałam, cóż za brak konsekwencji, Pani również poddała się temu bezsensownemu trendowi. Mam znajomych lekarzy w Szwecji, którzy bardzo dbają o zdrowy tryb życia, organizm sam się potrafi oczyszczać, a eliminacja wartościowych produktów, takich jak jajka czy mięso jest wielkim błędem. Podobnie jak unikanie glutenu, który zawiera wiele wartości. Taka dieta pozbywa nas drogocennych witamin z grupy B i innych składników. Wystarczy wykluczyć pszenicę, cukier i jeść małe porcje. Pozdrawiam, Jolanta Z.
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (19:17)
Jolu – ale czy Ty doczytałaś dalej? Jajek i drożdży mój organizm po prostu nie toleruje, takie są wyniki czarno na białym a nie moje widzimisię – i po wyeliminowaniu ich z diety czuję się świetnie. Co do glutenu -zgadzam się z Tobą, jeśli nie mamy na niego uczulenia, lub nietolerancji to jak najbardziej spożywany w niewielkich ilościach nie jest szkodliwy. Nie sądzę jednak że eliminacja z diety mięsa ( choć nie jestem wcale wegetarianką) może przynieść jakieś drastyczne skutki. Mięso, które w tej chwili spożywamy jest tak niezdrowe, i naszprycowane chemią że nikt mnie nie przekona iż jest zdrowe. „Statystyki w poszczególnych krajach nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że ludzie spożywający dużo wołowiny i wieprzowiny częściej chorują na miażdżycę i choroby metaboliczne oraz nowotwory, tym bardziej że na ogół jedzą też mało warzyw i owoców – mówi prof. Wiktor Szostak z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie. Ja na diecie bezmięsnej czuję się fantastycznie. I choć zamierzam jeść np. ryby, to jednak podstawą mojego żywienia zostaną rośliny.
Lorka 19 kwietnia 2017 (17:13)
tak, detox od ludzi ciagnących w dól..to przychodzi z wiekiem:) gratuluję detoxu, mam nadzieję,ze łososia też nie wcinasz( tak wiem, czepiam się , ale jakoś tak mi w ppamięci zapadł..najbardziej toksyczna ryba)
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (18:41)
:):):):) my i tak jeżeli już to jadamy łososia oceanicznego, a nie z hodowli – więc tak żle nie było. Ale nie zamierzam z ryb akurat rezygnować. Na razie zostaje przy samych roślinach – bo mi tak dobrze. Do mięsa nie chciałabym wrócić, ryby – jadłam pyszna przystawkę w Mediolanie: surowa dorada pokrojona w drobniutką kosteczkę do tego mango, kolendra posiekana, pomidorki i cebulka….matko jakie to było lekkie i dobre:)
Agnieszka 19 kwietnia 2017 (14:39)
Dzięki Asiu bardzo za odpowiedź.
Pozdrowienia dla Kasi ze Środy śląskiej :))))
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (18:42)
ja tez obie Was pozdrawiam dziewczyny!!!:)
Kasia ze Środy Śl. 19 kwietnia 2017 (20:14)
Hahaha mamciu, ile pozdrowień! Cóż za cudny dzień! Dzięki Asiu, ciebie równiez gorąco pozdrawiam! Ja jestem na dekoksie ale poświątecznym :-D
Asia 19 kwietnia 2017 (13:49)
Końcówka jest jakby o mnie sprzed kilku miesięcy na szczęście już nie muszę przebywać z takimi ludźmi. Sama nie miałam odwagi odejść, los zdecydował za mnie i to było najlepsze co mogło mnie spotkać. Musiałam uczyć się szczęścia od nowa ale jest już dobrze. Tak, życie mamy jedno i trzeba je przeżyć w zgodzie ze sobą, tylko my sami wiemy co jest dla nas najlepsze, nie inni. Dziękuję za ten wpis, jesteś taka fajna :-).
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (18:42)
alez miłe słowa – dziekuje bardzo! :)
lucyna 19 kwietnia 2017 (12:16)
Witam !
Chciałam zapytać które z badan Pani sobie zrobiła w Instytucie Mikroekologii ? Tych badań jest tam wiele i w różnych cenach.Pobranie krwi i odseparowanie osocza ,gdzie to badanie mogę zrobić zeby wysłać potem do instytutu ???I jak wygląda wysyłka /
Będę wdzieczna za odpowiedz !
Lucyna
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (12:30)
Lucynko – skontaktuj się z Instytutem, oni Ci doradzą. Ja sobie robiłam pełny pakiet. I z krwi i pod katem obecności pasożytów w organizmie. Ale możesz zrobić częściowy – ten podstawowy. Zadzwoń do nich, na pewno uzyskasz pomoc. Instytut wysyła do Ciebie taki pakiet z pojemnikami -idziesz do laboratorium w Twoim mieście, pobierają Ci krew, odwirowują osocze, które odsyłasz do instytutu. I już:)
lucyna 19 kwietnia 2017 (13:32)
Bardzo dziękuję za tak szybką i życzliwą odpowiedż.Od lat czytam tego bloga i zawsze znajduję tutaj wiele cennych rad,przemyślen,wskazówek o DOBRYM ŻYCIU,o tym co ważne i na co nie warto zwracać w swoim jedynym życiu UWAGI !!! Tak,życie ma się tylko jedno !!!
lucyna -z dobrymy myślami i pozytywną energią w Twoją stronę Kachana !
lucyna 19 kwietnia 2017 (13:35)
Jeszcze chcę Ci podziękować Joasiu ,że jesteś z nami i że dostaliśmy Cię OD ŚWIATA !!!
lucyna
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (18:43)
matko, Lucynka…zawstydzasz mnie po prosu!
Julita 19 kwietnia 2017 (11:49)
wszystko pięknie, tylko jeśli ci toksyczni to najbliższa rodzina? i to mieszkająca po sąsiedzku?
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (18:43)
będzie trudniej – ale myślę, że wszystko da się w życiu załatwić – kwestia priorytetów i samych metod. TRZYMAM KCKUKI za Ciebie.
Agnieszka 19 kwietnia 2017 (11:49)
Cześć Asiu, czy pobranie krwi musi być we wskazanym laboratorium przez Instytut, czy można skorzystać z lokalnego laboratorium. Ja mieszkam w Środzie Śląskiej. A czy po otrzymaniu wyników jest również jakaś konsultacja? Asiu Ty jesteś zorientowana ile kosztuje taki pełny zakres badań, dodam,że jestem poważnie zainteresowana. Jedyną przeszkodą byłyby dojazdy, pracuje od rana do wieczora. Dlatego wolałabym aby to się odbyło drogą wysyłkową.
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam .
PS. Uwielbiam Twoje wpisy. Zaglądam tu codziennie.
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (12:31)
Aga – Instytut wysyła do Ciebie taki pakiet z pojemnikami -idziesz do laboratorium w Twoim mieście, pobierają Ci krew, odwirowują osocze, które Ty odsyłasz do instytutu. I już:) Najlepiej zadzwoń do nich – to bardzo mili ludzie, na pewno wszystko wytłumaczą. Pakiety bardzo dokładne kosztują na pewno ponad 1000 pln – ale poczytaj sobie, tam jest wiele możliwości.
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (12:32)
I dziękuję Ci za tyle dobrych słów! :)
Kasia 19 kwietnia 2017 (13:51)
Agnieszka uśmiechnęłam się na twój wpis, bo teź tu często zaglądam i też jestem ze Środy Śl. :) Także macham ci z okna z pozdrowieniami :)
Basia 19 kwietnia 2017 (11:24)
Najważniejsze w tym wszystkim,o czym piszesz,żeby to przestało mieć po jakimś czasie nazwy”detox”,”dieta”,a stało się po prostu nowym,normalnym stylem życia.Nie każdy pewnie zrobi takie badania,jak Ty.Ale każdy może kupić książkę,stosować przepisy.A najważniejsze (i sprawdzone)to słuchać własnego organizmu.On bardzo wyraźnie daje znać,czego potrzebuje.Gratuluję spadku wagi i trzymam kciuki za Twój nowy styl życia.A co do ludzi…To przychodzi z wiekiem,hi,hi.W naiwnej młodości kochamy cały świat i wierzymy,że inni też tak mają.Z czasem zauważamy ze zdziwieniem (?!)jakąś zawiść,zazdrość i podobne destrukcje.Najpierw próbujemy to jakoś łagodzić,tłumaczyć.Ale z czasem jest tylko gorzej.Jedyny ratunek to eliminować stopniowo kontakty,które niczego dobrego nie wnoszą do naszego życia.Miałam podobnie,jak Ty-plany,ambicje,siły i mnóstwo energii.Wzbudzałam podziw i coraz więcej cichej…zawiści.Dziś dalej robię swoje dla własnej satysfakcji i najbliższych,z mocno okrojoną grupą tylko życzliwych mi ludzi.
P.s.Pokaż się kiedyś bez tych kilogramów.Pozdrawiam życzliwie…
Green Canoe 19 kwietnia 2017 (12:33)
Pokaże się pokażę:) – właśnie ustalam plan zdjęciowy swojej sesji do pisanej właśnie książki:) I masz rację – z wiekiem, łatwiej i szybciej zauważamy zależności międzyludzkie. Można wtedy szybciej zareagować. Uściski serdeczne!
Iwona 19 kwietnia 2017 (10:58)
Droga Asiu!
Bardzo Ci dziękuję za ten wpis. Szczególnie ostatni akapit o odseparowaniu się od toksycznych ludzi.
Pozdrawiam serdecznie.