Tak – nie dostałam w sklepie, tego co teoretycznie powinnam dostać. Paputków mianowicie dla synka nie dostałam. Leoś nie ma już maleńkich stópek – tylko maleńkie kajaki :):). Wyrasta z butów i kapci w tempie niewiarygodnym. Wybyłam więc z mej głuszy na zakupy, by syna obuć – i …wróciłam z pustymi rękoma. Kapci dziecięcych na rynku jest mnóstwo. Problem tylko taki, że albo są wyprodukowane w kraju wiadomym, ale z elementów składowych niewiadomych ( toksyczne kleje, sztuczne nie oddychające materiały itd.). Albo wyprodukowany owszem u nas, ale z podeszwą tak sztywną jakby była z betonu co najmniej, a jeśli już znalazłam nawet!!! jakieś dzieciowe paputy, co je chciałam nabyć – rozmiarów nie było. Ale tak naprawdę, co mnie boli chyba najbardziej – że te kapcie w sklepach są brzydkie…no po prostu są brzydkie. Wróciłam do domu, i co??? No zrobiłam sama dla synka kapcie. LEŚNE RUNO ciachnęłam dla Leo w 2 wieczory. Z trawką, i muchomorkami. Ładnie skomponowane kolorystycznie i z elementami przyrodniczymi, o których synkowi naopowiadałam. Ot, taki malutki wtręt pedagogiczny odnośnie muchomorków. Do kompletu doszyję jeszcze Leosiowi: leśnego przytulaczka miętolka jeżyka i wiewiórkę – czekam tylko na dostawę filcu.
Jeże darzymy z Pawłem specjalną sympatią. Ba, mieszkał nawet tu u nas jeden taki – i to 2 tygodnie. Bidulek wlazł na nasza działkę (o co nietrudno – bo żyjemy praktycznie w lesie) a Chabrang o mały włos by go nie rozszarpał. Paweł zdążył dosłownie w ostatniej chwili. Tak, tak moi mili. Nasz pies tylko wygląda na łagodnego misia….Ale to zdecydownie nie jest miś. Jeż został przez Pawła profesjonalnie opatrzony i dostał na jakiś czas – dopóki nie wydobrzeje, nowe lokum – czyli nasz parter:) Tuptak, bo tak go nazwaliśmy, bardzo szybko się zadomowił, i już po kilku dniach czuł się jak u siebie. Jak panisko leżał spokojnie i leniwie na posłaniu pt. „pranie”, śmiesznym noskiem co chwilę coś tam sobie z powietrza wywąchiwał, a my mogliśmy siedzieć i gapić się na niego, ile tylko chcieliśmy. Tuptak, to zdecydowanie najśliczniejszy jeż świata:). Po upływie 2 tygodni, upewniwszy się, że rany są już zagojone – przy zdecydowanym oporze męża:):):), który się do niego bardzo przywiązał, wypuściliśmy jeżyka do jego prawdziwego domu – do lasu. I mam nadzieję, że sobie żyje tam do dziś. Nie mam zdjęć jeżowych niestety. Ale co to ja chciałam….Mieliśmy więc w domu jeża – że tak sobie leśnie zbładziłam z tematu kapci:)
Do których jakże płynnie wracam:) LEŚNE RUNO wykonane jest całe z filcu, ma podwójną podeszwę i dodatkowe wzmocnienienie dzieki podklejeniu warstwy ze skóry, coby nam się Leoś nie ślizgał – bo to są papucie popylacze:):) Motyw trawek i muchomorka przyklejony i dodatkowo przyszyty. Wewnątrz wkładka w jasnym zielonym kolorze. Nie wiem jak je odbierzecie z fotek – ale na „żywo” wyglądają po prostu bardzo leśnie:):) Aż człowiek zaraz szuka jeża….gdzieś obok:) Bardzo, ale to bardzo jestem zadowolona ze swojej pracy i już szykuję dla Leo kolejną parę, o jakiejś innej tematyce. Po prostu fajnie powiedzieć tandecie NIE i fajne popylacze w ramach buntu wykonać:)
Leo wysłuchał z uwagą opowieści o naszych muchomorkach w lesie, i jak to te muchomorki tak nie chciały latem od nas odejść, że aż wskoczyły na Leonkowe kapciuszki, żeby i zimą być sobie z nami…….Wysłuchał, kapcie na stopy z maminą pomocą włożył – i WIOOOOOO!!!!!!! Śmiga:) w nich jak rakieta:) Ba, okazało się nawet, że kapcie mogą jednak wieczorem stać gdzieś grzecznie w pokoiku, a nie być …któż to wie gdzie??? Widać awans jakiś nastąpił w państwie paputkowym – inne bowiem walały się synkowi gdzie popadnie. A leśniaki – proszę bardzo, zaraz przy łożeczku, równiótko…
i rankiem, na stopach szczęśliwego posiadacza:)
***
Zasypaliście mnie pytaniami o stare reklamy, skąd je brać i w ogóle, co ja z nimi robię. Brać je z drogi kupna:) W antykwariatach można jeszcze dostać stare czasopisma, no i oczywiście jest ten duzy sklep w sieci na A :) A co robię ze starymi gazetami?…A patrzę sobie na nie, głaszczę żółty papier,… chłonę grafikę, czytam…..Właśnie dziś doszły do mnie dzięki uprzejmości polskiej poczty:) zakupione „Przyjaciółki” z 1938 i 1939 roku. Z nabożnością wręcz przewracałam kartkę za kartką….IAwiecie co w tym wszystkim jest najbardziej zadziwiające?….
To, że w tamtych gazetach pisano dokładnie o tym samym, o czym pisze się dziś. Tylko dawniej pisano bardziej poprawną polszczyzną i z większą klasą … Takie mam przemyślenia po przeczytaniu dzisiejszej lektury z marca 1939 roku.
A specjalnie dla Was:)- „świeżutkie” reklamy:)
Na dobranoc – jako cukiereczek, dla pań taki cytat z ostatniej strony wyżej wspomnianej Przyjaciółki – z działu OŻENKI
„KAWALER, lat 35, urzędnik z miasta powiatowego, pragnie ożenić się. Od kandydatki pożądany posag w gotówce od 5000 zł. Łaskawe zgłoszenia do działu ogłoszeń przyjmę – pod „Brunet”
I jak dziewczyny????:):):):)Która chętna:):):)
Dziękuję za Twój komentarz.
56 komentarzy
Anna z www.dziecioblog.blogspot.com 30 marca 2013 (21:58)
Ach, już widzę 1939, oj to raczej już czaruje panie na tamtym świecie.
Anna z www.dziecioblog.blogspot.com 30 marca 2013 (21:55)
Wyłożył gość kawę na ławę. Nie tam jakieś miłosne ecie-pecie. Pięć koła masz, to o ślubie pogadamy. A z którego roku ogłoszenie to pochodzi? Ciekawam czy ów finansowo zorientowany kawaler albo żartowniś żyw jeszcze… :-)
dokebu 14 czerwca 2012 (00:26)
Gratuluję pomysłu i bardzo dziękuję za inspirację, dzięki tym Pani kapciuszkom dziś ja bawię się w swoje, serdecznie zapraszam na mojego bloga (a zaczęło się od podejrzenia Leśniaków!)
Anonimowy 28 stycznia 2012 (00:01)
Kapcioszki Leśniaki są boskie, spróbuję i ja uszyć synkom filcowe buciki :)
Anonimowy 27 stycznia 2012 (23:59)
Kapcioszki są bosssskie! Urzekły mnie niemiłosiernie, spróbuję i ja uszyć swoim synkom filcowe butki ;)
gosiulaart 28 lutego 2010 (08:53)
Prześliczne kapcie,no boskie wprost! Koniecznie rozpocznij małą produkcję.
jaga 27 lutego 2010 (10:25)
Asiu Leśniaki Leonka są cudne,,
Anonimowy 27 lutego 2010 (01:51)
Kupując kilka lat temu swoje kawalerskie wówczas mieszkanie, mój mąż stał się posiadaczem różnych ciekawych sprzętów zawartych w piwnicy. Między innymi były tam dwa pokaźnych rozmiarów kartony z magazynem "Film" z lat 50 i 60 tych. Kiedyś w deszczowy dzień przeglądaliśmy je z wielką radością. A jakaż była nasza uciecha, gdy odkryliśmy numer o wchodzącym na ekrany filmie "O dwóch takich, co ukradli księżyc"… Historia, bez dwóch zdań.
Violetka 26 lutego 2010 (20:37)
No i co ja mogę jeszcze dodać….po takich słowach :) Napiszę tylko, że są tak żliczne, że zmykam jeszcze raz zdjęcia pooglądać :)
Kamilcia 26 lutego 2010 (20:02)
aaa, zapomniałam – też uważam, ze nie ma rzeczy której NIE UMIESZ – najwyżej sa takie, których jeszcze nie robiłaś, więc nie wiesz, że UMIESZ :)
Kamilcia 26 lutego 2010 (20:01)
super paputki :) fakt, w sklepach tandeta, rozlatuje się to ( i nie tylko chinole ) i śmierdzi jakoś tak. w początkowym okresie kupowaliśmy skórkowe ciapcie za kostkę, cena jak na kapcie spora dość była. ciekawe czy mój pięciolatek w takich filciakach by chodził… zapytam jak z wojaży babcinych wróci ;)
p.s. maila wysłałam kilka dni temu do ciebie – doszeł?
isia511 26 lutego 2010 (19:17)
Cudeńka uszyłaś nie papucie.
Ita 26 lutego 2010 (15:01)
Paputki dla Leosia popełniłaś nieziemskie !!! Chyba jesteś w stanie wszystko uszyć.
Jakiś wybredny ten Brunet z ogłoszenia ,w tym wieku i jeszcze posag mu się marzy . Interesowny znaczy ….mi nie pasi!
Pozdrawiam cieplutko.
Elamika 26 lutego 2010 (05:58)
Biorąc pod uwagę wiek onego Pana obecnie to ja się nie piszę raczej. A paputki boskie :)
...ania z jezior.. 25 lutego 2010 (23:00)
Paputki słodziaki :) a co do ożenku… cóż posagu Ci u mnie brak (no chyba, że moje nieprzypalające garnki – ale na nie już złapałam chętnego ;)
Buziaki dla Was Asieńko!!
Anonimowy 25 lutego 2010 (22:54)
Ja też kupuję te kapciuchy (tej znanej firmy…) i też zauważyłam że mojej córci strasznie pocą się stópki. Martwiłam się że coś nie tak z tymi stópkami, ale jak widać nie jestem odosobniona i to ewidentnie wina kapci!!! Kupiliśmy nawet skórkową wkładkę ale nie pomaga wogóle i nóżki dalej spocone:( Ostatnio jednak mojemu dziecku lepiej bez kapci i człapie w skarpetkach
ps. dziękuję za poradę odnośnie tkanin.
pozdrawiam
aneta
Anonimowy 25 lutego 2010 (22:19)
Też proszę o instruktarz uszycia takich kapci- jakiś wykrój i podpowiedź, jak uzyskać pożądany rozmiar. Kiedyś postanowiłam zrobić sobie na drutach bambosze. Wyszły nawet ładne, jednak rozmiar ok. 44 (ja noszę 37).
Kupowałam dla córki kapcie pewnej znanej od lat polskiej firmy. Są całkiem ładne, można znaleźć nawet takie niekiczowate wzory- bez różu, złotych haftów i cekinów. Mają jednak ogromną wadę- stopy pocą się w nich niemiłosiernie. Nie wiem, jak to się dzieje, bo kapcie są wykonane z tkaniny (u nas był to sztruks) i tylko podeszwa gumowa jak w tenisówkach…
Anna 25 lutego 2010 (21:50)
aaa…jeszcze jedno. fajne materiały można dostać w ciucholandach. dzisiaj zakupiłam parę rzeczy, większość właśnie z powodu materiałów. zawsze się do czegoś przydadzą. Ale filcu tam nie ma, o nie.
Anna 25 lutego 2010 (21:47)
Cudne te kapucie.. ostatnio w empiku widziałam jakiś gruuubaśny filc – nie wiem czy taki by się nadawał. jeszcze nie filcowałam. Ale za to dziś uszyłam 4 poduchy na moje mdłe kanapy;) i już jest lepiej. Asiu jesteś No.1
Fuerto 25 lutego 2010 (21:38)
Papucie piękne.
Zgadzam się z Tobą, ze wkładki ortopedyczne więcej mogą krzywdy wyrządzić niż pomóc.
Mój syn miał zdiagnozowane koślawe stopy i wkładki, nie kupiłam, i będąc teraz na badaniu okazało się , ze koślawość zniknęła!
Można bez wkładek? można
GreenCanoe 25 lutego 2010 (21:10)
DZIĘKUJEMY wraz z kapciowym popylaczem:) za komplementa:)
Filc miałam jeszcze ze starych zapasów – ale myślę, że gdyby nawet ten cienki potraktować podwójnie po prostu, to także można spokojnie z niego paputy uszyć.
Co do sztywności bucików – jak to zwykle w temacie dotyczącym dzieci – wiele opinii:)Ja przychylam się ku tej,że stopie pomagamy przy nauce chodzenia – bo rzeczywiście, nie trudno wtdy o wykrzywianie, ale potem, jak już dziecko śmiga – jak najwięcej BOSO :):):)lub w samych skarpetach oczywiście antypoślizgowych, Rozmawiałam już dawno o tym z ortopedą -przy pierwszym badaniu i dowiedziałam się ,że wszelkie dodatkowe wkładki ortopedyczne, tzw sztywne piętki, i inne cuda wg ortopedów częściej są w stanie zaszkodzić niż pomagają.
I właśnie jak oglądałam kapcie chinole po 20 zł ( którymi zalane są sklepy)to mi się włos jeżył na głowie – jak były wyprofilowane, i jak były sztywne. Filciaki są lekkie jak piórko, i dobrze od dołu "zmatowione" – nie ślizgają się. I właściwie niewiele się różnią od tak popularnych skarpet kapciuszkowatych z silikonowymi abeesami. Jeśli są dobrze skrojone i dopasowane do stopy dziecka – to praktycznie ich nie ma, choć dają ciepło:) I na pewno stopie jest w nich lepiej niż w kapciach za 20 zł.
A odpowiadając na pytanie czego nie potrafię zrobić – BARDZO wielu rzeczy nie potrafię:) Błagam – nie idealizujcie mnie tak, bo bardzo mnie to krępuje.
I chętnie zaprojektowałabym serię bucików i kapci dziecięcych – nawet bardzo chętnie. Po tym co zobaczyłam na półkach – to BARDZO< BARDZO< BARDZO chętnie:)
savannah 25 lutego 2010 (20:47)
Twoj Leos wyglada teraz jak lesny skrzat w takich kapciuszkasz, sa slodkie i zrobione z miloscia, nawet kazdy dorosly wlozylby takie z ochota…:)
Marta 25 lutego 2010 (20:43)
My również z mężem z potrzeby dla naszej Zuzi rozpoczęliśmy ręczną produkcje ekologicznych paputków dla maluchów z naturalnej, delikatnej jagnięcej skórki. Zapraszam na http://www.paputki.com.pl
micuch 25 lutego 2010 (20:37)
paputy są przecudne, a czy buty do I Komunii dla dziewczynki też można jakoś samemu… właśnie jestem po pierwszym rekonesansie sklepowym i chyba dziecko na bosaka poślę taka porażka mnie spotkała!!!
pozdrawiam i podziwiam same cudowności tutaj!
angela 25 lutego 2010 (20:07)
Fantastyczne kapciochy… dokładnie taki sam kłopot mam właśnie z papuciami dla naszej małej.. wszędy albo brzydactwa jakoweś, albo coś co się w ogóle nie ugina i aż strach w to maleńkie stopki odziać.. zatem Twoja koncepcja kapciowa wydaje się być jedyną słuszną koncepcją :)
Anonimowy 25 lutego 2010 (19:13)
Paputki są prześliczne. Cud talent w rękach jak wszystko wcześniej zrobione. Ale Asiu, zapytaj może pediatrę czy dzieci w tym wieku nie powinny mieć właśnie usztywnionych bucików i kapciuszków. Ja się na tym nie znam ale pamiętam jak moja znajoma pielęgniarka dziecieca o tym mówiła. ale wiesz co kobieto? O Ciebie powinny się bić wszelkie wzorcownie fabryk obuwia dziecięcego, !!! Ale czy tego byś chciała?
mysek 25 lutego 2010 (18:15)
piękne są, każde dziecko chciałoby takie mieć !! ja też :)
pozdrawiam
Anonimowy 25 lutego 2010 (17:32)
Witaj Asiu.
Rękodzieło jak zwykle oryginalne i na dodatek osnute ciekawymi dygresyjkami.No talent WSZECHSTRONNY.
Podziwiam,zazdroszczę i serdecznie pozdrawiam.M.z Małego Trójmiasta
alizee 25 lutego 2010 (17:27)
Paputki boskie, szkoda, że moje malce już nie chcą w takich uroczych biegać.
Stare Przyjaciółki fantastyczne, ja u mojego taty znalazłam kiedyś takie z 56 roku, to dopiero były porady, aż szkoda, że ich nie zachowałam. Płakałam ze śmiechu. Myślę, że te przedwojenne nie są tak zabawne, choć samo ogłoszenie…. ciekawe :)))
Pozdrawiam serdecznie
Sara 25 lutego 2010 (17:05)
Kurde, no nie mam teraz luźnych pięciu tysięcy! Najbardziej mi się podoba w ofercie powiatowe miasto, resztę by się oblukało…
Piszesz na tyle fajnych tematów na raz, że normalnie nie wiadomo, którym się zainspirować najpierw! Stop tandecie jak najbardziej. A najbardziej wkurzają mnie ciuchy za stówę, które są szmatą, dokładnie szmatą jakościowo. I jeszcze mają szwy na wierzchu (nie ozdobne bynajmniej), aby nikt nie miał wątpliwości.
To sobie ulżyłam.
Pozdrawiam goraco!
Magoda 25 lutego 2010 (12:51)
Jaka Ty Asiu zdolna jesteś!!
Paputki toż to wyższa szkoła jazdy. Piękne, leśne i z pewnością praktyczne.
Uściski dla paputkowego właściciela czyli Leosia i najzdolniejszej pod słońcem mamy!
Anonimowy 25 lutego 2010 (11:46)
Asiu kochana, napisz proszę kiedyś skąd bierzesz te śliczne materiały (w gdańskich sklepach bieda straszna, albo ja nie trafiam odpowiednio) i filc taki na te kapciuszki urocze albo kuraki Świąteczne? Na A… (jak to nazywasz) jest tylko cienki
pozdrawiam
Aneta
Pod sosnami 25 lutego 2010 (11:31)
No paputki piękne!!! Aż zaczyna mnie ochota brać, żeby swoim dorosłym kiedyś samodzielnie paputy wielkie zmajstrować. ;)) Piękne motywy (ja przecie też w lesie mieszkam :D), znakomite wykonanie. I wiesz co? Tak mało jest osób, mających w sobie prawdziwą niezgodę na tandetę, tak niewiele ludzi wraca i robi samodzielnie to, czego nie chce kupić w wykonaniu tandetnym… Bo przecież zawsze brak czasu lub chęci – przyznaję, sama nie jestem bez grzechu. :oops:
Ale chyba zacznę z Ciebie przykład brać.
Pozdrawiam jak zawsze, bardzo serdecznie!
paula_71 25 lutego 2010 (10:53)
Nie będę oryginalna gdy napiszę,że kapciuchy są świetne!Mięciutkie,cieplutkie i kolorowe iiii
i mogłabym tak długo :)
Czekam zatem na kurs szycia,może się odważę uszyć wersję dla Lenki.
Pozdrawiam cieplutko mamę i jej muchomorkowego-kapciuchowego synka.
Magda 25 lutego 2010 (10:52)
Cudne te kapciuszki! Sama bym takie chciała! ;) może teraz wersja "polne kwiaty"? ;) Zazdroszczę umiejętności i kreatywności!
A prasa, faktycznie kiedyś była bardziej ekskluzywna… niestety dzisiaj trzeba więcej zapłacić, żeby takową otrzymać i to też nie zawsze jest strzał w dziesiątkę. Eh. Pozdrawiam ;)
Anonimowy 25 lutego 2010 (10:31)
Asiu kapciuszki cudne, aż sama mam ochotę stworzyć takie dla swojej dwuletniej Asicy ale niestety nie jestem taka zdolna:(
Piękne rzeczy tworzysz i jesteś dla mnie inspiracją, kupiłam białą farbę , chwyciłam za pędzęl i maluję co mi wpadnie w ręce aż starsza córka patrzy na mnie z przerażeniem:))
Pozdrawiam cieplutko Magda Z Namysłowa
Anonimowy 25 lutego 2010 (09:11)
Witam … Przeczytałam Twojego bloga od ''deski do deski''i muszę Ci wyznac że tak Mnie zainspirowałaś ….Jestem juz po 1 -wszym kursie Decaupage….wczoraj zakupiłam maszynę …która oprócz kawy robi chyba wszystko .:)Teraz jeszcze tylko zakupię materiały …i zaczynam tworzyc….Pozdrawiam serdecznie Dorcia z Gdańska
Lili 25 lutego 2010 (08:34)
fantastyczne ci wyszły, no cóż, jak jest talent, pomysł i chęci, to takie rzeczy wychodzą:)
mama itasia 25 lutego 2010 (08:21)
Papucie śliczności … podczytuję sobie cichutko i podziwiam … mój Szymuś w wieku Leosia więc tym bardziej podglądam … a wzór na papucie to z głowy czy ze starych paputków? Też mam problem z obuciem nóżek synkowych, bo faktycznie na półkach sklepowych sama tandeta, a w czymś chodzić trzeba – do tej pory w góralskie się zaopatrywaliśmy, ale za chwilę "za ciepłe" będą. Pozdrawiam serdecznie.
anita22 25 lutego 2010 (08:06)
ekstra te paputy! poproszę o kursik na kreatywną mamę gdyż moja wioska słynie jedynie z tandety made in Ch….aż strach pomyślec co te brzydactwa emitują przez stopy wzwyż :)
fajną jesteście leśną rodzinką -pozdrawiam :)
schola 25 lutego 2010 (08:02)
leśny zestaw rzeczywiście bardzo,bardzo leśny, a Twój mały skrzatek wygląda w nich bajkowo.Nie muszę dodawać,że kolejny raz zachwyciłaś mnie tym co i jak robisz.
Pozdrawiam…..
ushii 25 lutego 2010 (08:01)
hehehe, dobre :) przynajmniej uczciwie sprawa postawiona, a nie jakies tam, miła i lubiaca rozmowy o słonecznikach :)
paputki milusie, ale mam pytanie? takie butki dzieciowe to nie muszą nóżki trzymać jakoś? żeby się nie wykrzywiała? nie znam się na tym absolutnie, dlatego pytam :)
A stare reklamy to ja też bardzo lubię :)
Pozdrawiam!
labarnerie 25 lutego 2010 (07:20)
Cudne paputki i klucznik … masz talent ogromny dziewczyno :) Stare gazety też uwielbiam … w ogóle wszystko co stare i z duszą … co przeszłość ma niebanalną lub wręcz banalną, ale mnie nieustannie zachwyca. Z anonsu chyba jednak nie skorzystam … zajęta jestem i dzieciata … no i ten posag … ciężko by było :) Pozdrawiam.
Marchewka Dracoolina 25 lutego 2010 (07:16)
Uwielbiam takie stare reklamy! Pisałam o podobnych u siebie, znalazłam kiedyś takie perełki:
http://marchewkadracoolina.blogspot.com/2009/11/dla-ludzi-pochyych-niezbedny.html
Leśne kapcie rodem z bajki! A ogłoszenie rzeczywiście istny cukiereczek :) Pozdrowienia!
Pat ze Srebrnego...:) 25 lutego 2010 (06:04)
Ech, żeby ja miała choć z 10% Twojego talentu! I nie chodzi nawet o umiejętności manualne, bo to można wyćwiczyć, ale o fantastyczne pomysły – kaputki są boskie! Myślę, że nawet moja bosonoga contessa by je z chęcią nosiła;)
A stare gazety też bardzo lubię…jakiś taki spokojniejszy i bardziej poukładany świat pokazują – no choćby to ogłoszenie, wszystko jasne, żadnego kręcenia, masz 5 tysięcy możesz do pana startować;))
słodko-winna 25 lutego 2010 (05:59)
Muchomorki zachwycające.A ogłoszenie rozłożyło mnie na łopatki.Wiesz?Jesteś niesamowita…
fredka 25 lutego 2010 (05:48)
Witaj, popylacze rewelacyjne!!!, jak z resztą wszystko co Twoje złote łapki stworzą:)Papcie są tak śliczne , że pewnie nawet mój wnuczek , który ciągle biega na bosaka(nie cierpi kapci)chętnie by je włożył ,bez protestów.Pozdrawiam:)
OLQA 25 lutego 2010 (05:44)
jak zwykle perfekcyjnie pomyślane i wykonane, aż zachciało się polatać po lesie
folkmyself 25 lutego 2010 (05:37)
Sama bym chciała mieć takie popylacze!
kasia 25 lutego 2010 (00:52)
ja nie powiem nic nowego – paputki słodziutkie i piękniutkie:) i rzeczywiście dobre pytanie Kochanieńka: czy jest coś czego Ty nie potrafisz wykonać? spokojnej nocy Ci życze i pozdrawiam
kasia
migdalowomi 25 lutego 2010 (00:19)
Ciotko Zielona-kapcie kapciaste bardzo-superasne:)klucznik-takze…reszta nie powiem…lubie tu zagladac i tyle:)
Dobrych snow:)-Migdalowa
Anonimowy 24 lutego 2010 (22:34)
Chcę takie kapcie.:)
Lovely Home 24 lutego 2010 (22:21)
LEŚNE paputki z MUCHOMOREM klucznikiem – bo znów w sklepie nie było. Czytam i zanim blog się wyświetlił śmiałam się(((:
Są fantastyczne,paputki to i ja bym sama chciała mieć.Ku uciesze innych ((;
Pokrowiec na klucze też mi się spodobał ,no i w takim kolorze że pewnie nawet jak się zagubi to szybko się znajdzie.Pamiętam moje wyjazdy do Serpelic nad Bugiem,mieszkaliśmy w drewnianej chałupie w środku lasu ,a pod nią cała rodzinka jeży mieszkała,dokarmialiśmy je bo dom stał na palach i był łatwy do nich dostęp.Hmm,ogłoszenie niezłe .Swoją drogą-uczciwe(;
Pozdrawiam wieczorną porą.
…ale się rozpisałam!
deZeal 24 lutego 2010 (22:20)
Kapitalne papucie:) A ten ścieg wierzchni wyszedł idealnie – czy korzystałaś z linijki?:)Etui na klucze na piątkę z plusem:) !!!
Pozdrawiam
Anonimowy 24 lutego 2010 (22:09)
Ja mam tylko takie jedno pytanie, czy jest coś,cokolwiek, czego nie potrafisz zrobić?. Bo nie mogę normalnie wyjść ze zdziwienia.
asica.p 24 lutego 2010 (22:05)
o ranyyyyyy
ale kapcie
sama bym takie chciala
cudne cudne cudne Asiu!!!!
zdolna jestes niebywale:)