Tak często pojawiał się w komentarzach temat finansów i wzbudza tak wiele Waszych emocji, że postanowiłam opowiedzieć Wam jaki ja mam stosunek do cen przedmiotów – i to nie tylko z rynku wnętrzarskiego. Jaka jest CENA naszego dobrego samopoczucia, tak często występującego po dokonaniu zakupów?. Ile każdy z nas jest w stanie uznać za ODPOWIEDNIĄ wartość za konkretny przedmiot? JAK postrzegamy konkretną rzecz w stosunku do tego, ile kosztowała? Czy to co drogie, w naszym mniemaniu jest zawsze lepsze? Jestem ciekawa jak Wy podchodzicie do tematu wartości rzeczy. A ja?
Po 1. Nie uważam, że muszę wszystko mieć:) Nawet wtedy, gdy wiele osób dookoła jakąś konkretną rzecz posiada – nigdy nie czułam, że ja także powinnam. I na wszelkie MUST HAVE – jestem oporna niczym głaz. Jeżeli również wycena jest poza moim zasięgiem finansowym – to przyjmuję to do wiadomości i szczerze mówiąc nie zatrzymuję się dalej nad tematem. ( a bywa tak dość często, gdyż posiadam przypadłość do podchodzenia do najdroższych ubrań, butów, oświetlenia czy mebli w sklepie :):):) – o czym za chwilę. Mam wrażenie, że mnóstwo rodaków jest sfrustrowanych właśnie dlatego, że bez większego sensu pragną rzeczy – które są poza ich możliwościami finansowymi. I to często tylko dlatego, że inni ludzie już te przedmioty/usługi posiadają czy zrealizowani. Rozmawiałam kiedyś ze znajomym bankowcem, który powiedział mi, iż nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak wielu ludzi popada w straszne długi – jedynie dlatego, by nabywać kolejne przedmioty mające im coś zrekompensować czy stanowić o ich wyimaginowanym wizerunku.
Po 2. Cena nie wzbudza we mnie emocji. Żadnych. Nie mam żalu do sprzedającego „że tak drogo”, nie negocjuję, nie ubijam tureckich targów. Gdy mam ofertę – składam propozycję, druga strona ja przyjmuje bądź nie. I już. Jeżeli podchodzę do najdroższego w sklepie płaszcza i widzę na metce 7 600,00 pln. To po prostu odkładam płaszcz, gratulując sobie w duchu że mam świetny gust:):) Bo zazwyczaj sięgam właśnie po pięknie skrojone, ze świetnych materiałów wykonane ubrania. Nie zawsze mogę je kupić. Nie neguję również wysokich cen produktów – najczęściej bowiem taka cena wiąże się właśnie z wyśmienitą jakością. I tak jak już wielokrotnie pisałam – wolę przez jakiś czas zbierać fundusze na drogą, ale rewelacyjnej jakości rzecz, aniżeli kupować tanie buble – których mogłabym mieć teoretycznie dużo więcej. Tylko czy więcej znaczy lepiej? Na pewno NIE.
Po 3. Nie komentuję na głos, ani publicznie tego, że coś jest w moim mniemaniu za drogie, czy poza moimi możliwościami finansowymi – bo uważam, że to bardzo nieeleganckie zachowanie i świadczy o braku klasy. Tak, samo jak głośne wypowiadanie się w restauracji czy na proszonej kolacji, że coś nam nie smakuje, albo że tej potrawy nie lubimy. Nie wiem czy pamiętacie, ale jakiś czas temu pod którymś z postów wywiązała się właśnie dyskusja na finansowy temat – że kogoś stać , a kogoś nie. I że drogo. Ta osoba wylała swoje finansowe żale. Ktoś jej wtedy bardzo ładnie odpisał, że nie wie po co dodaje tego typu komentarze? Czy inni ludzie, których stać na kupno tej konkretnej rzeczy mają się poczuć gorzej? Zgadzam się z tym – świat nie jest jednorodny. Jesteśmy ładni i brzydcy, grubi i chudzi, mądrzy i głupi, dobrzy i źli – w końcu: bogaci i biedni. Być może nigdy nie czułam się sfrustrowana z powodów finansowych – bo najzwyczajniej w świecie nie interesują mnie finanse innych osób. Ani nie mam problemów z bogatymi ludźmi – dobrze że są i fajnie, że się komuś powodzi. Wyobrażacie sobie , że nagle zaczynamy chodzić po świecie z naburmuszonymi minami, bo np. nie możemy wszyscy jeździć Jaguarem? Kto powiedział, że cały świat będzie taki sam? Bardzo doceniam to, co udało nam się osiągnąć rodzinnie w życiu – także pod względem finansowym. Jeżeli ktoś obok osiągnął więcej? BRAWO :) Nie to jednak będzie priorytetem w mojej ocenie drugiego człowieka – tak, jak siebie samej nie postrzegam przez pryzmat pieniądza, tak nie widzę również przez ten pryzmat innych ludzi. I jeszcze jedno – my jesteśmy BOGACI. Tylko tego nie doceniamy. W porównaniu do ogromnej ilości ludzi, cierpiącej z powodu ogromnej biedy i głodu ( to aż 1/3 populacji całego świata), braku wody i żyjącej w nieopisanym wręcz ubóstwie – żyje nam się niebywale komfortowo. Pamiętajmy o tym, gdy kolejny raz zechce nam się ponarzekać.
Po 4. Cena powinna być odzwierciedleniem jakości towaru – ale wiemy, że współcześnie jest raczej odzwierciedleniem mody/trendu. I teraz pytanie co my z tym zrobimy? Możemy podążać ślepo za trendem i za duże pieniądze nabywać określone np. meble – nawet złej jakości, no ale modne. Możemy za duże pieniądze kupować modne przedmioty – pilnując jednak ich dobrej jakości. Możemy również ominąć trend i otaczać się przedmiotami, które naprawdę odzwierciedlają nasz gust i potrzeby niekoniecznie modnymi, za to solidnie wykonanymi. Cokolwiek nie zrobimy – ja namawiać będę zawsze do jednego – spójrz na JAKOŚĆ swojego zakupu. Co ten zakup MÓWI O TOBIE?
Po 5. Rzeczy wykonane z pewnych materiałów zawsze będą drogie – bo sam sposób ich pozyskiwania i obróbki jest pracochłonny, czasochłonny i kosztowny. I tak: jedwab, wełna, len, kryształ, lite drewno, skóra, kamień, kruszec – to wysoka cena. Jeżeli wiemy o tym, że to co naturalne i szlachetne jest trudne do pozyskania – łatwiej nam ją zaakceptować. Ta sama sytuacja ma się z IDEĄ/autorskim projektem/pomysłem – twórca za swoją pracę ma prawo żądać takiej kwoty jaka wydaje mu się stosowna. Dlatego obrazy mają tak zróżnicowane ceny, dlatego krzesła zaprojektowane przez świetnych projektantów bywają bardzo drogie. Wiem, że sporo ludzi kupuje tzw „meble inspirowane” Czyli mówiąc wprost – podróbki kultowych oryginałów. Osobiście wolę znaleźć inny zamiennik, ale nadal oryginalny w pochodzeniu aniżeli podrabiany mebel – i tak, jak nie używam podrobionych perfum, toreb czy ubrań – nie kupuję podrabianych mebli, nawet jeśli są „tanie jak barszcz.” Bo kłóci się to z moim podejściem do siebie samej i czyjejś pracy. Szanuję siebie, szanuję innych ludzi i to, co robią.
Po 6. Jakość zawsze generuje wyższą cenę, ale cena – nie musi być adekwatna do jakości. Już tłumaczę: rzeczy świetnej jakości – np. jedwabne ubrania, będą teoretycznie droższe niżeli np. akrylowe. Ale nie oznacza to, że jeśli kupujemy polar ometkowany nazwiskiem znanego projektanta nie będzie on droższy od jedwabnej bluzki bez znanego logo. Współczesny świat cenę określa głównie poprzez brand/markę. Niektóre z nich bardzo pilnują, by wyprodukowane przez nie przedmioty np. ubrania, porcelana, biżuteria, akcesoria dekoracyjne – były świetnej jakości. Stąd też są określane jako marki premium. Możesz tu liczyć zawsze na świetną jakość – za odpowiednio wysoką cenę. Mamy również marki luksusowe – i w ich przypadku płacisz często niebotyczne kwoty za sam brand. To właśnie te marki i ich produkty są bardzo często podrabiane – w każdej płaszczyźnie rynku. I tak na bazarach czy w tanich „sieciówkach” kupujesz zamienniki produktów luksusowych- wyglądające bardzo podobnie.
Po 7. Nie kupuję tanich rzeczy – chyba że rzeczywiście są okazją. A jak wiemy – okazji w życiu nie ma wiele. Nie chcę mieć dużo – wolę mieć mało a dobrze. Przez ostatnie lata raczej wyzbywam się z domu rzeczy- niż nabywam nowe. Moja praca związana z tak dużą ilością naczyń, materiałów, faktur, przedmiotów przy okazji robienia produktowych sesji zdjęciowych czy produkowaniu sesji tematycznych to bardzo częste obcowanie z tymi wszystkimi przedmiotami – i uwierzcie mi, tak duża ilość nawet pięknych przedmiotów potrafi przytłaczać – stąd moje ciągoty do prywatnego ostrego ograniczania zakupów. Ale np. właśnie w tej chwili wyposażam naszą redakcyjną siedzibę, która będzie jednocześnie planem do nagrań video oraz sesji zdjęciowych. Zdecydowałam się na świetnej jakości meble czy dodatki – bo w takim otoczeniu chcę pracować, oraz korzystać z mebli ponadczasowych i rewelacyjnie wykonanych. To nie są tanie wybory – wręcz przeciwnie, ale za to bardzo przemyślane i na lata. Moja mama zawsze powtarzała: „Biedny dwa razy płaci”, jeżeli już chcesz dla siebie cos kupić – nie kupuj tandety, bylejakości i miernego wykonania, bo za chwilę będziesz musiała kupić to ponownie. A potem, zapewne jeszcze kolejny raz.
Jednego możecie być pewni – na GREEN CANOE nie polecamy bubli, podróbek, byle jakich rozwiązań oraz wątpliwej jakości usług czy przedmiotów. Bywało nie raz i nie dwa, że odmawialiśmy współpracy – mimo ciekawej oferty finansowej, właśnie z powodów niewystarczającej w moim odczuciu jakości oferowanych produktów. Bardzo ciężko pracowaliśmy na Wasze zaufanie – i robię wszystko, by go nie stracić. I nawet nie wiecie jak wiele radości przynoszą nam Wasze maile, w których piszecie o swoim zadowoleniu z polecanych przedmiotów czy także usług – mebli, dekoracji, lamp, agd, albo hoteli/pensjonatów. Wykonując dla Was testy przedmiotów – robimy to bardzo uważnie. Jeżeli uznalibyśmy, że coś jest nie tak, że coś wzbudza nasze wątpliwości – na pewno byście o tym wiedzieli.
A jak Wy podchodzicie do CENY?. Co jest dla Was ważne przy zakupie? Czy jakość odgrywa w Waszych wyborach duże znaczenie? Czy może bardziej liczy się moda, trend i szybkie ich przemijanie – czyli częsta wymiana rzeczy? Bardzo jestem ciekawa Waszego podejścia do tego zagadnienia.
Dziękuję za Twój komentarz.
41 komentarzy
Joanna 18 lutego 2017 (06:21)
Budując dom nie było mnie stać na wymarzoną kuchnię, więc mam „prowizorkę” (gdzieś gotować muszę) i zbieram na tę swoją wymarzoną. Będzie pewnie kosztowała krocie, ale zamierzam mieć „kuchnię na lata” i taką, o jakiej marzę. Kuchnię, w której każdy będzie czuł się jak w raju, gdzie każdy będzie miał swoje miejsce … Nie zazdroszczę innym nabitych kont i platynowych kart kredytowych. Raczej podziwiam ich za to, że potrafili to osiągnąć, z reguły ciężką i mozolną pracą. Pracuję ciężko, zarabiam dobrze i wcale się tego nie wstydzę. Nie ukradłam, nie zabrałam, tylko uczciwie zarobiłam. Czasami mam „moralnego kaca”, że mam więcej niż inni, ale świat zawsze był, jest i będzie skonstruowany w ten sposób.
Asiu, to, że czółno nie jest już tylko „green” ale także „gold”, to przecież efekt przemiany, znajdowania nowych dróg, odkrywania innych przestrzeni. Byłam od początku, jestem ciągle i będę nadal. Nie można przecież pisać tylko o konfiturze, człowiek kiedyś poznaje też smak szampana :-) Jeśli tylko chce, ciężko pracuje, ma marzenia oraz wiarę i determinację, aby je spełniać.
Dagny 9 lutego 2017 (20:50)
Mieszkamy w dużym mieście, zarabiamy po dwa tysiące z małym kawałkiem pracując w branży reklamowej, oboje pracujemy w korporacjach. Byłam długo z Green Canoe, ale jak to ładnie ujęła nowa czytelniczka kiedy „przestało być green ,a stało się gold” to już nie jest mi z Wami tak po drodze. Kiedyś czułam, że jest w tym dużo intymności, teraz jest dużo reklam…
Green Canoe 9 lutego 2017 (22:17)
Dakny – tak jak napisałam, Jeśli jest nam z czymś nie po drodze, to po prostu idźmy własną. Nie widzę w tym nic zdrożnego – mamy jedno życie korzystajmy z niego tak, byśmy byli szczęśliwi. Tak, owszem czółno od bardzo dawna nie jest intymne – nie słyszałam bowiem o żadnej firmie czy redakcji która byłaby intymna. Bardzo się rozwinęliśmy przez te lata – jeśli komuś to przeszkadza , no cóż… nie mam to żadnego wpływu, i nawet nie chcę mieć. A temat dzisiejszego wpisu to CENY – ich stosunek do jakości, Oraz nasz stosunek do cen i zakupów opartych na……..to tak dla przypomnienia :)
Sabina Kobus-Śmietanka 9 lutego 2017 (12:28)
Świetny artykuł. Cieszę się, że go przeczytałam. Jak wiesz wycinamy z mężem z drewna różne rewelacje i 1. zachwyt odbiorców że takie super sęki, barwa drewna, faktura 2. mniejszy zachwyt gdy powiemy 50zł za sztukę. A nikt nie patrzy że musimy od leśniczego tony zamówić, i taśmy do piły i w garażu to ciachać przy ujemnych temperaturach. 50zł za kawałek drewna???? TAK!!! Wycięte ręcznie, poolejowane olejem lnianym. I wiesz co…chciałabym aby ktoś kiedyś powiedział 50zł…biorę!! Bez miny i marudzenia, targowania się. Pozdrawiam Sabina ze Śmietankowegodomu (pamiętasz?)
Green Canoe 9 lutego 2017 (12:37)
oczywiście:) uściski dla Was:)
Iza 9 lutego 2017 (09:30)
„Nie mam żalu do sprzedającego „że tak drogo”, nie negocjuję,… Gdy mam ofertę – składam propozycję, druga strona ja przyjmuje bądź nie. ”
Nie jest to przypadkiem negocjacja?Bez negocjacji – widzę cenę ,która mi odpowiada- płacę=kupuję.
Podawanie swojej ceny Sprzedawcy ,który wystawił pierwotnie inna jest dla mnie negocjacją własnie.
Green Canoe 9 lutego 2017 (10:21)
Izo – negocjacje, które prowadziłam np. w moim życiu zawodowym trwały często kilka godzin, a czasami kilka miesięcy:) I takie miałam na myśli.Negocjowanie ceny to dla mnie długotrwałe prób jej zmiany.
Iza 9 lutego 2017 (10:40)
Czyli jednak negocjujesz Asiu- tylko krótko ;)
Gratuluję odwagi tematu – bez sarkazmu- temat delikatny i trudny,podjęłaś go z odwagą.
Szczególnie w Tym miejscu,bo znam Czytelników,którzy lawinowo wysiedli z Canoe dlatego ,że przestało być green ,a stało się gold.
Ale wsiedli zapewne nowi – tacy jak ja;)
Green Canoe 9 lutego 2017 (12:13)
składam ofertę:), tak – i dalej nie negocjuję. I wiesz – tak w życiu jest, że czasami ktoś obok Ciebie kroczy, dopóki może się z Toba utożsamić, a jeśli ta sytuacja się zmienia – odchodzi. Bo mu nie po drodze. To całkiem naturalne. ja do tego podchodzę bez większych emocji. Masz rację, zapewne sporo czytelników „dawnych” wraz ze zmianą naszych wybór, gustu – przeszła gdzieś indziej, ale za to zyskaliśmy mnóstwo nowych. Nawet nie spodziewałabym się jak dużo:) DZIĘKUJĘ Tobie za obecność bardzo mocno:)
ładnie ujęłaś że czółno przyjęło również barwę gold – uwielbiam złote odcienie:) Ale jednak nadal pozostaliśmy green – ogród to moja ogromna pasja, to się nigdy nie zmieni.
UŚCISKI i serdeczności.
Agnieszka 9 lutego 2017 (08:37)
Asiu, bardzo skrupulatnie podeszłaś do tematu finansów :) Piszesz jednak zdecydowanie z punktu widzenia osoby zamożnej, która osiągnęła pewien, bezpieczny status finansowy. Nie ma w tym oczywiście nic złego, wręcz przeciwnie. Próbuję jednak stanąć w obronie Twoich „krytykantów”, bowiem widzę jak wielu rodaków naprawdę bardzo ciężko, długo pracuje, niejednokrotnie na stanowiskach nie współmiernych do wykształcenia i nie osiągają korzyści finansowych pozwalających nawet na rzadkie, „wystawniejsze” zakupy, usługi itd. Pojawia się żal, że się staram, a jednak się nie udaje… Albo się z tym próbujemy godzić, albo pojawia się frustracja lub zazdrość. Szkoda tylko, że tak niewielu ludzi zamożnych jest podobnych do Ciebie Asiu. Ty nie obnosisz się z wyższością swoją pozycją finansową, a uwierz bardzo wielu ludzi to niestety robi, świadomie lub nie, poniżając ludzi mniej zamożnych, czy biednych…Brak bezpiecznika finansowego nie zawsze wynika z braku wykształcenia, lenistwa, czy niezaradności. Myślę, że warto o tym rozmawiać, choć to temat trudny i jak napisałaś, nie oceniać ludzi. Żyć swoim życiem, życzliwością bronić się przed pychą innych ludzi i swoją zazdrością. Pozdrawiam Cię Asiu serdecznie :)
Green Canoe 9 lutego 2017 (10:38)
Aga – ja nie chcę wypowiadać się na ten temat. Każdy kij ma dwa końce. Gdy zaczniemy tą dyskusje – to się nigdy nie skończy. CO CZŁOWIEK TO INNY STAN FINANSÓW. Ostatnio żaliła mi się na swoją zła sytuację matka znajomego dziecka ze szkoły mojego synka, która miała doklejone rzęsy, paliła papierosa a na dłoniach miała zrobione hybrydy – dziwny widok – ja uważam, że to są pieniądze wyrzucone w błoto, jeśli ktoś naprawdę cierpi na brak gotówki. Nie lubię narzekaczy, drażni mnie żalenie się na własny los przy jednoczesnej totalnym braku INICJATYWY by coś z tym zrobić. I widzę wokół siebie mnóstwo ludzi, którym się nadzwyczajnej w świecie NIC nie chce, albo uważają, że im się należy – od państwa im się należy, od bogatszej rodziny, od księdza…
temat rzeka.
Ewka 9 lutego 2017 (07:59)
Temat bardzo ciekawy. Nie mam potrzeby, aby mieć modne gadżety, sprzęty elektroniczne itp. nie interesuje mnie kto jakim jeździ samochodem, jak kolor zapamiętam to wszystko! Doceniam jakość ubrań, podobnie jak Ty Joasiu, zawsze podchodzę do najdroższych rzeczy :) Nie stać mnie na wszystko, więc staram się jakoś wypośrodkować, lub poczekać i uzbierać. Zakupy mam przemyślane, długo szukam np. dywanu, jeśli żaden nie chwyta za serce, to trudno – czekam. Serce i umysł mój chciałyby te droższe rzeczy, choć nie chodzi o cenę, po prostu mi się takie podobają. Często wychodzę ze sklepu i wzdycham, bo wiem, że nie mogę kupić, że są ważniejsze wydatki (aparat ortodontyczny dla dziecka). Nie mam w sobie zazdrości, że kogoś stać na cos , a mnie nie, owszem chwilkę refleksja przyjdzie, ale czy to jest najważniejsze? Rzeczy najcenniejszych i tak nie kupimy. Pozdrawiam.
Green Canoe 9 lutego 2017 (10:39)
:):)
ela 8 lutego 2017 (23:52)
Właśnie dzisiaj odkryłam , że ceny torebek pewnej firmy wynoszą nawet 300 tys. dolarów.
Nie zastanowiło mnie nawet kto to kupuje i kogo na to stać , bo wiadomo , że jest taka grupa ludzi. Ale ludzie z czego i jaką to linią produkcyjną musiałaby być wykonana ta torebka, żeby kosztować takie pieniądze ????
To jest chore. Wszyscy jesteśmy wkręceni w jakąś chorą manipulację.
Green Canoe 9 lutego 2017 (10:40)
Elu. to nie chodzi ani o linie produkcyjną – bo one najprawdopodobniej są wykonane ręcznie, ani o materiał. Tylko o brand, tak jak pisałam.
Magdalena 8 lutego 2017 (23:29)
Asiu :) Ja króciutko…przy budowie domu milion razy powtarzałam, do znudzenia „biednych ludzi nie stać na tanie rzeczy „. I wolałam poczekać na wymarzona kuchnie 6 lat i cierpieć w prowizorce skleconej z przypadkowych kuchennych szafek…niz zadowolić się „kompromisem” który nie byłby nigdy w żadnym stopniu nawet namiastką mojego wyobrażenia o kuchni idealnej…To samo ze stolarką drzwiową, nie nie chcę porty ani innych „topowych, modnych” marek…chciałam drzwi i ościeżnice zrobione dla mojego domu przez kogoś kto pieści drewno, kto czuje i kocha to co robi, nie interesował mnie wyrób masowy z katalogu :( Uważam że bezsensu byłoby instalowanie czegoś co było opcją ” do przyjęcia przez obecny budżet wydatków” na rzecz tego iż patrząc na to za każdym razem mój wewnętrzny głos powtarzałby mi ” to nie jest to co chciałaś”. Powtórzę po raz kolejny ” biednych ludzi nie stać na tanie rzecz”. każdy czytający to ma prawo się z tym nie zgodzić…szanuje je :) Niemniej jednak powyższj teorii będę bronic :) Tak mam i cieszy mnie to bardzo :)
Green Canoe 9 lutego 2017 (10:40)
ja się zgadzam:)
AnetaW 8 lutego 2017 (21:39)
Asiu, po raz kolejny zaimponowałaś mi:). Zgadzam się z Tobą, choć nie wszystko niestety w swoim życiu stosuję. Ja wciąż kupuję pod wpływem chwili. Zarówno ciuchy jak i meble – nigdy nie jest to jednak „must have”. Ale dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że nie chcę bubli. Odkładam więc każdą wolną „złotówkę” – na torebkę, buty, wymarzoną starą szafę-antyk itp… Ale nie z jakiejś ogromnej potrzeby, a dla uciechy. Bardzo lubię rękodzieło (sama trochę dziergam). Nie wyobrażam sobie, aby targować się w sytuacji kiedy kupuję pięknie wykonaną, wysokogatunkową rzecz hand made od autora. To, w co osoba ta włożyła serce i duszę, jest dla mnie cenniejsze niż milion sztuk wyklepanych w fabryce. Co rok odkładam też na wakacje. Nie lubię kempingów, pokoi bez łazienek, niedomytych „norek”, nie lubię zorganizowanych wycieczek. Organizujemy i jeździmy z rodziną sami. Wydaję wtedy dużo; nie skąpię na zwiedzaniu, jedzeniu. Nie są to wakacje za milion, ale na wysokim poziomie. Uwielbiam podróże, jest to moja odskocznia od stresu w nielubianej pracy. Chcę wyjeżdżać – muszę odkładać. W zeszłe wakacje poświęciłam 3 dni w Rzymie na 1 noc w Sansepolcro. Śliczne miejsce, śliczne palazzo, luksusowe i raczej nie tanie – świadomie wiedziałam za co płacę! Za marzenia! Pozdrawiam serdecznie,
Green Canoe 9 lutego 2017 (22:28)
Widzę, że mamy podobne podejście do spędzania wolnego czasu wakacyjnego:) Serdeczności posyłam:)
Tamara 8 lutego 2017 (18:47)
Pieniądze…. Pochodzę z niezbyt zamożnego domu i w momencie, w którym zaczęłam zarabiać dobre pieniądze, bardzo zaczęło cieszyć mnie ich wydawanie. Głównie wydawałam na podróże i nurkowanie, i tu nie ma co dyskutować nad sensownością tych nieraz dużych wydatków, chociaż mam świadomość, że była to wartość domu ;) czego nieraz niektórzy znajomi zrozumieć nie mogli – że realizacja pasji może być dla kogoś priorytetem.
Ale również kupowałam ciuchy – nie jakoś bardzo drogie, za to sporo. Do momentu, kiedy postanowiłam…zbudować sobie dom i zaczęłam zbierać na działkę. I zaczęłam robić porządki w starym mieszkaniu – wyniosłam 15 60-litrowych worków pełnych ciuchów i butów – przeraziło mnie to – ile pieniędzy wydanych bezsensownie! Zrobiłam sobie zakupowy odwyk – przez 1,5 roku kupiłam jedną bluzkę, dosłownie. Oczyszczające doświadczenie – NIE POTRZEBOWAŁAM tych wszystkich rzeczy, przewalających się w sklepach…Oczywiście, nie wyrzuciłam na śmieci, skorzystał ktoś inny – ale taka była droga do ciuchowego minimalizmu, teraz muszę zniszczyć rzecz, żeby kupić sobie nową.
I tak samo w nowym domu – pewnie, wszystko musiałam kupić na nowo, ale bardzo skupiałam się na jakości, żeby to były zakupy na lata. Minimalistyczne, drewniane meble, często polskich wykonawców, kupowane przez internet – hit! Kuchnia zrobiona przez lokalnych wykonawców, świetna. Dobre jakościowo baterie, armatura – bo tego przecież nie wymienia się co roku – i tak dalej…Niestety, jak większość osób, budujących dom, przeliczyłam się ze swoimi możliwościami i na końcówce nie byłam w stanie zrealizować niektórych założeń – ale za to odkryłam w internecie np kinkiety polskiej firmy za 27 PLN, chyba lepsze jakościowo od takich za 300, które były upatrzone wcześniej :)
Ale nie kupiłam nic byleby było i z myślą, że za chwilę wymienię. Bo jak ktoś powyżej zauważył, wszystko ląduje w oceanie, a ja na własne oczy widziałam cudowne bezludne indonezyjskie wysepki, zasypane plastikiem :( i myśl, że to MY te śmieci produkujemy i wyrzucamy, nie była zbyt przyjemna. Więc teraz mam fioła na punkcie recyklingu i przed kupnem oraz wyrzuceniem obracam każdy przedmiot milion razy w ręku, przemyśliwując decyzję.
Reasumując – jakość – tak, adekwatna cena – tak, ale nie mnóżmy bytów wokół siebie ponad miarę…Pozdrawiam :)
Green Canoe 9 lutego 2017 (10:41)
Tamara – pozdrawiam:)
Ila 8 lutego 2017 (16:35)
Asiu,
nie czytałam jeszcze co napisali inni, napiszę co myślę ja. Nigdy nie oceniam ludzi po ilości posiadanych pieniędzy czy rzeczy, nie jestem zazdrosna. Widzę jak ludzie ciężko pracują na to co mają np. Ty. Na wiele nie mogę sobie pozwolić i to nie jest dla mnie powód do obrażenia się na świat, ale czasami jest mi zwyczajnie przykro np. jeżeli prezentowane są drogie pensjonaty w górach zaczynam czuć się gorsza bo jakoś spozycjonowana, a tym bardziej jeżeli rekomendacja jest z bloga, który kiedyś prezentował rzeczy dla mnie osiągalne. Wielu ludzi ma naprawdę mało pieniędzy i nigdy nie będę w stanie kupić sobie jednej, drogiej, jakościowej rzeczy, cieszą się nawet gdy mogą kupić tanią czyli często byle jaką i takie zachowanie też rozumiem. Asiu ja nikogo nie oceniam żeby była jasność, jeżeli mogę to napiszę wprost, a Ty masz pełne prawo usunąć ten post – kiedyś cieszyłaś się z wiklinowego koszyka, dziś to jest drogie naczynie z drogiej firmy i mam wrażenie, że Ty o tym zapomniałaś i jakość jest usprawiedliwieniem tego co nam prezentujesz. Bardzo Cię przepraszam za tak osobistą wypowiedź, może nie mam racji.
Green Canoe 8 lutego 2017 (17:10)
Ilu – nie mam się za co obrażać. Owe wiklinowe koszyki o których piszesz też bywają bardzo drogie:) I były. A srebrne, dobrej jakości naczynia były w naszym domu zawsze. Po prostu kiedyś mieliśmy inny styl w domu,czy ogrodzie bardziej rustykalny – i być może utożsamiasz go z czymś tańszym, łatwo dostępnym?. Prezentuję na stronie rzeczy, które mogę polecić z czystym sumieniem, jakość rzeczywiście będzie tu priorytetem. Co do pensjonatów czy hoteli – no cóż, takich wyborów dokonuję i ja, i moja rodzina. Nie zamierzam spędzać wolnego czasu w miejscach, które oferują mi mniejszy komfort aniżeli mam w domu. I tak było, odkąd pamiętam. Ila, zapewniam się, że moja radość z wielu rzeczy/zachowań/spotkań/zanajomości jest dokładnie taka sama jak 9 lat temu:) Być może zmienił mi się gust, zmieniły się wybory – ale człowiek w duszy się nie zmienia. tak, świat jest bardzo zróżnicowany – po prostu tak jest. Tak, wiem, że wielu ludzi nie może sobie pozwolić na to, czy na tamto – ale równie dobrze ja także mogłabym narzekać , że nie stać mnie na wiele rzeczy – i skarżyć się moim bardzo majętnym przyjaciołom – ale czy to ma jakiś sens? Cieszmy się z tego, co możemy osiągać własnymi możliwościami – a przy wyborach, naprawdę warto kierować się jednak jakością. I cenę rozpatrywać pod tym kątem. Ja znam wiele rodzin, którym naprawdę się nie przelewa – i bardzo zwracają uwagę na to co kupują. Pomagałam ostatnio dobierać młodemu małżeństwu lampy – zbierali na nie ponad 2 lata. Ale warunek był jeden: pani Asiu mają być z wysokiej półki jakościowej. Myślę, że wszystko jest kwestią tego co nosimy w sercu, jakie mamy nastawienie do świata i do siebie samych. Wiesz, są na świecie ludzie, którym nigdy nie dogodzisz, są też tacy, którzy tylko wyciągają rękę a sami nie potrafią ciężko pracować. A ja widzę po swoich znajomych – że Ci, którym się dobrze powodzi, bardzo, ale to bardzo ciężko na to wszystko pracują.
ela 8 lutego 2017 (15:03)
Dla mnie jakość jest ważna, ale czasami pozwalam sobie na coś gorszej jakości, gdy wiem, że jest to tylko na tymczasem, na 2-3 lata (np. meble do pokoju małych dzieci, które trzeba bedzie zmienić i pogodzić, się z tym, że będa podniszczone kredkami i ciastoliną).
Jakość musi być też w kupowanej żywności czy sprzetach AGD – to priorytet. W ubraniach bywa u mnie różnie…
Generalnie tez uważam, że wiele osób wstydzi się swojej dobrej pozycji finansowej – a przecież to często wyznacznik wykonanej cięzkiej pracy w życiu czy solidnego wykształcenia lub sukcesu osiągnietego nie za darmo.
Green Canoe 8 lutego 2017 (17:12)
Elu – być może jest tak dlatego, że u nas sukces jest GANIONY. Jeśli go osiągnąłeś to na bank, albo kradniesz, albo Ci dają rodzice:):):):)Myśle, że jeszcze sporo wody w rzecze upłynie zanim to się zmieni, a my ludzi sukcesu zaczniemy podziwiać a nie ganić.
Kasia 8 lutego 2017 (14:10)
Podoba mi się pierwszy punkt i absolutnie to widać ze nie musi mieć pani wszystkiego :)często widzę na blogach i portalach społecznościowych trend jedna osoba popularna ma a za chwilę grono ludzi idzie w jej slady jestem z tych osob co nie musi mieć wszystkiego :) bardzo fajne te przemyślenia bardzo fajnie się czytało ten post pozdrawiam
Green Canoe 8 lutego 2017 (17:13)
dziękuję, pozdrawiam Kasiu:)
Joanna 8 lutego 2017 (13:55)
Witaj Asiu,
Ja wychodzę z założenia, że jesli mnie na coś nie stać to tego nie kupuję, albo np kupuję z drugiej ręki – oczywiście zależy co jest, ale nie narzekam jakie to wszystko drogie. Raczej nie kupuję w super/ekstra/mega promocjach bo szkoda mi na to pieniędzy, no chyba że faktycznie trafię na prawdziwą okazję, co jak wszystkie wiemy zdarza sie raczej rzadko.
Są też rzeczy które mogę zrobić sama, teraz jestem w ciąży i wiadomo ile kosztują te wszystkie piękne rzeczy dla maluszków, a że mam maszynę do szycia i trochę szyć umiem, to kupiłam tkaniny i sama poszyłam kocyki, podusie, ochraniacze, otulacze itp. Nie dość, że wyszło mnie to połowę taniej, jestem pewna jakości materiałów z których szyłam no i co najważniejsze satysfakcja nieziemska, bo sama własnymi rękami zrobiłam coś dla córeczki. I nie przekona mnie argument, że ktoś „nie umie” bo juz słyszałam oczywiście że „tobie to dobrze bo umiesz”, tylko ze przeszycie paru prostych linii to naprawdę żaden talent, a bardziej skomplikowane rzeczy szyłam po krótkim szkoleniu na Youtube i blogach dziewczyn które udostępniają tutoriale.
I myślę, że nasze ‚bogactwo’ siedzi w naszych głowach, bo znam ludzi którzy mają dużo więcej niż inni a i tak narzekają, bo ciągle im mało, znam też młodych ludzi zapożyczających się na ogromne w sumie kwoty bo trzeba mieć nowy tv, apart foto, samochód, meble, agd i co z tego że stare jest dobre, co z tego że kredytu udziela już tylko provident czy inna chwilowka bo bank juz odmawia że względu na zbyt duże obciążenie pensji, biorą te podejrzane kredyciki i kupują kolejną kamerę czy drona bo teraz przecież trzeba to mieć.
Green Canoe 8 lutego 2017 (17:13)
nic dodac nic ując Joasiu:)
Kasia 8 lutego 2017 (11:29)
Asiu znów trafiasz w punkt! Jesteś bardzo mądrą osobą, i ilekroć czytam twoje posty, łapie się na tym, że mnie zmieniasz i zmieniasz przez to moje życie, tak nieświadomie. Na lepsze. Dzięki Tobie dostrzegam wiele rzeczy, które umykają na co dzień. Zatrzymuje się i łapię moment. Dziękuję ci ogromnie :)) Że jesteś i poświęcasz czas mi i pozostałym czytelnikom. Chciałam ci jeszcze napisać, że ja przez bardzo długi czas broniłam się przed blogami, by nie zaglądać, nie wchłaniać się w ten internetowy świat. Ale tylko do ciebie zaglądam regularnie i jest to świetnie spędzony czas, czego nie żałuję i łaknę kolejnych mądrych rzeczy pisanych przez ciebie :)
A teraz wracając do tematu kasy i jakości. Jeszcze parę lat temu łapałam się na promocję, wciągając je jak pelikan żabę, nie patrząc na jakośc wykonanej rzeczy czy sprzętu. Aż przyszedł moment zawalenia mojego mieszkania rozpadającym się badziewiem i bylejakością. Powiedziałam stop! Zaczęłam się pozbywać nadmiaru rzeczy np. oddając ciuchy czy zabawki po dziecku do PCK, uznając że są ludzie bardziej potrzebujący ode mnie. Zaczęłam stawiać na jakość. Kupuję mniej, ale dobre jakościowo rzeczy, które posłużą mi na lata. Moja teściowa, kobieta, która ma niską emeryturę powiedziała takie mądre słowa: mnie nie stać na tanie rzeczy. Zatem nie kupuje bluzki np. za 20zł, która po 3 praniach będzie się nadawać tylko na posłanie dla kotka, ale woli sobie uzbierać i kupić droższą, którą będzie używać kilka sezonów. Tą samą zasadę wyznaję ze sprzętem AGD. Kiedyś na promocji kupiłam piekarnik i płytę gazową do zabudowy. Efekt moich zakupowych promocji to po 3 latach połamane pokrętła i przerdzewiały na wylot piekarnik! Mnie też nie stać na wyrzucanie pieniędzy na słabą jakość sprzętów. Wolę uzbierać pieniądze na lepszy jakościowo sprzęt i cieszyć się nim latami, niż denerwować i wyrzucać znów coś na śmietnik. Poza tym ten śmieciowy i bublowaty sprzęt nie znika z naszego globu w magiczny sposób. Tylko zalewa brzegi Afryki albo wylewa się na legalnych i nielegalnych wysypiskach śmieci zanieczyszczając ziemię i powietrze. Nie chce się do tego już przyczyniać. Mam w domu starą poczciwą wieżę nieistniejącej już polskiej firmy Diora, która ma 20 lat! Jest wciąż sprawna i estetycznie ładna! Na taki sprzęt własnie stawiam. Stoję obecnie przez wyzwaniem doboru sprzętu AGD do nowego mieszkania. I to nie jest tak, że szastam kasą, tylko szukam czegoś dobrego, sprawdzam opinie, a potem szukam najniższej ceny tego modelu i poluję :)
Pamiętam jak zachorowałam na lampę nad stół do jadalni markslojd. Ale cena była zaporowa 1100zł, obeszłam się smakiem. Aż któregoś dnia znalazłam ją na allegro o połowę tańszą. Uzbierałam sobie na nią pieniądze i kupiłam. Tak się cieszyła nią jak dziecko :)
Asiu mam tak samo jak ty. Nie zazdroszczę nikomu tego, że ma dom czy auto lepsze ode mnie. Są wartości, które tak wiele ludzi nie dostrzega, że ma: zdrowie i kochająca rodzina.
A i popieram cię Asiu w całej rozciągłości, ze jestesmy bogatym społeczeństwem: mamy dostęp do wody, elektryczności, pracy, nie cierpimy głodu, mamy dach nad głową i nie mamy wojny! Jesteśmy bezpieczni, ale przestaliśmy to doceniać…..
ściskam cię mocno i serdecznie moja ulubiona mądra blogerko :)
Kasia K.
Green Canoe 8 lutego 2017 (11:33)
Odściskuję się z serdecznością ogromną:) I dziękuję za tyle słów ciepłych:)
Monika 8 lutego 2017 (11:26)
Mam podobne podejście, tzn. nie komentuję cen, nie obrażam się, jeśli jest za wysoka. Właściwie to dopiero od kilku lat potrafię rozmawiać o finansach ze znajomymi, kiedyś był to temat poruszany głównie w gronie rodziny. Nie muszę również mieć tego, co ma 80% blogosfery, bo i tak zanim zdążę kupić, to już mi się opatrzy ;) (nazywam to efektem bloga ;) ), również przyciągają mnie ciągnie mnie rzeczy dobre i drogie, ale nie muszę ich mieć, bo samopoczucie poprawiam sobie spacerem z rodziną, czy ksiązką niż ceną tego, co mam w domu :). Fakt, wolę zainwestować w mniej rzeczy, ale za to dobrego gatunku, bo dom nie jest przecież z gumy a ja nie lubię reklamacji i wymiany – i to tylko dlatego wolę wybrać jedną, droższą rzecz niż kilka kiepskiej jakości. Nie pożyczam pieniędzy, nawet od banku, o znajomych nie ma mowy :).
Ale jedno muszę przyznać – siła nabywcza złotówki w porównaniu do waluty „zachodu” jest marna. Od kilku lat mieszkam poza krajem i naprawdę nie dziwią mnie te komentarze ludzi w Polsce dotyczące cen. Wiem, że to polityka, ekonomia i wszystko do kupy, ale ceny rzeczy u nas są takie same jak na zachodzie (pomijam różnice np. w cenie żywności, czy usług, bo tego nie da się bezpośrednio przeliczyć) a zarobki są kilkukrotnie niższe. I to powinno być krytykowane. Wiele razy powtarzam, że to nie ceny są wysokie, tylko zarobki niskie.
Pozdrawiam serdecznie :)
Green Canoe 8 lutego 2017 (11:34)
Monika – moja rodzina także mieszka poza krajem – i doskonale wiem, jak ogromne rozbieżności są miedzy naszymi a zagranicznymi zarobkami. Masz rację – zarobki są zbyt niskie.
Marianna 8 lutego 2017 (11:08)
Joanno, świetne podejście do tematu. Ja akurat staram się kupować jedynie przedmioty dobrej jakości, ale już w naszej rodzinie reszta kobiet niekoniecznie. Widzę, że dużo ludzi przy wyborach nie zwraca w ogóle uwagi na jakość. Co do cen, chyba bardziej postrzegamy je przez nasze możliwości finansowe niż realnie oceniamy wartość rzeczy. Tak mi się wydaje. Ja wiem jedno: na jakości nie warto oszczędzać.
Aneta 8 lutego 2017 (10:10)
Świetny tekst, bardzo bym chciała też mieć takie podejście do finansów i płacenia za różne przedmioty. Jeśli chodzi o ważne dla mnie przedmioty jak sprzęt fotograficzny, buty to wolę kupić coś porządnego, dobrej jakości za wyższą cenę, ale nie jestem wolna od kupowania promocyjnych szmatek jak to mawia mój mąż. Zaczynam też wchodzić w etap raczej pozbywania się różności z domu niż gromadzenia ich dużej ilości. Pozdrawiam i z przyjemnością czytam twoje wpisy.
Green Canoe 8 lutego 2017 (10:49)
bardzo dziękuję:)
Aleksandra 8 lutego 2017 (09:40)
Moje podejście jest zmienne. Od jakiegoś czasu faktycznie staram się kupować świadomie. Od dwóch lat trochę zmieniłam moje podejście do obrań. Tworzą bazę uniwersalną i wolę uzbierać i kupić coś dobrej jakości, ale czasem odzywa się we mnie „kobieca szalona” część i kupię sobie jakąś szmatę z wyprzedaży, ale zdecydowanie mniej i rzadziej niż kiedyś. Natomiast w kwestii wyposażenia mieszkania to wątpię czy kiedyś będzie mnie stać, by kupić te droższe wersje ( co mi niestety też się podobają- cóż, też mam drogi gust) zmieniam mieszkanie już parę lat, bo chwilę zbieram na jedną rzecz. Mam kilka mebli z Ikei czy innych sieciówek, czasem kupię coś okazyjnie z outletu. Dobrze czuję się w moim wnętrzu, mimo że nie wygląda jak z marzeń ( piękne blaty czy inne drogie elementy)
Green Canoe 8 lutego 2017 (09:44)
Jestem z siebie dumna, bo nie pamiętam już kiedy uległam i właśnie „zaszalałam” z kupnem jak to ujęłaś szmatki z wyprzedazy. Być może pomaga mi sama świadomość tego, ile tak naprawdę te rzeczy są warte – i do czego takimi zakupami się przyczyniam. Wolę kupić jedną rzecz a bardzo dobra jakościowo w skali dłuższego okresu, niż wiele byle jakich. I mysle, że lepiej jest tworzyć własne lokum nawet parę lat – niż zapychać je tandetą. Uściski ogromne:)
Ewa 8 lutego 2017 (09:39)
Witaj Joasiu, poruszyłaś b.drażliwy temat-finanse rodziny.Można by dyskutować długo lub wcale.Ja osobiście nie poruszam tego tematu, nawet w rozmowach z przyjaciółmi.Tak jest po prostu bezpieczniej.Też lubię ładne przedmioty w domu, dobre skórzane buty i wygodne porządne ubrania.
Tak długo szukam w internecie( np.produkty Lene Bjerre),aż napotkam je za odpowiednią cenę- różnice cenowe potrafią być spore.W podobny sposób kupuję w realu odzież. To jest mój sposób na zakup dobrych produktów za przyzwoite pieniądze. W ogóle nie interesują mnie okazyjne buble- szkoda na nie ciężko zarobionych pieniędzy.Pozdrawiam serdecznie.
Green Canoe 8 lutego 2017 (09:45)
o rodzinnych finansach nawet nie będę próbowała pisać – bo to temat rzeka. bardziej chodziło mi o stosunek ceny do jakości – i tego, jaki Wy macie na ten temat zdanie. Widzę, że podobnie szukamy rzeczy – porównując ceny:) Pozdrawiam ciepło.
Izabela 11 lutego 2017 (23:26)
To jest nas więcej :)) ja również tak robię, że porównuję ceny i to nie tylko na samych polskich stronach. Potrafię tak wyszukać naprawdę niezłe okazje cenowe za produkty oryginalne i czasami też widzę, jak inni też by tak chcieli ale wolą dostać „gotowe”- najlepiej pod sam nos, zero inicjatywy, ale samo się nie zrobi/znajdzie.