O tak:) Naoliwiłam nasze zapasy ziołowooliwne. Oliwy i oleju winogronowego używamy w jakichś hektolitrach mam wrażenie :) i lubię gdy są dodatkowo aromatycznie wzbogacone – ziołami z własnej uprawy, ale myślę, że te kupione w sklepie także mogłyby się sprawdzić. Zanim podam Wam nasze sprawdzone od lat przepisy, najpierw kilka praktycznych porad:
1. Zioła przed zalaniem dobrze jest lekko zgnieść, utrzeć, tak, by łatwiej puściły sok i zintegrowały się z oliwą.
2. Zioła zalewamy całe. Tak by nie wystawały im ” główki” tudzież nóżki :) Jeśli będą wystawały – mogą zacząć pleśnieć.
3. Czosnek po tygodniu może zacząć fermentować jeśli jest żywy. Suszony może sobie leżeć długo, żywy należy po około tygodniu wyjąć. Zioła całe zanurzone – wytrzymują bardzo długo. ( u nas do wykończenia zapasów:)
4. Do ziołooliwienia używamy oliwy ( najlepiej oczywiście z pierwszego tłoczenia, rozlewanej w kraju skąd pochodzi – jest wtedy bez zanieczyszczeń i nie „chrzczona”. Dobra oliwa bywa mętna- to naturalny objaw, nie należy się go obawiać. My akurat używamy tej poniżej ze zdjęcia i mogę ją polecić z czystym sumieniem. Delikatna w smaku, jedwabna, mętna…idealna do aromatyzowania.( Nie aromatyzowana także jest świetna) W 3mieście można ją dostać na pewno w Auchan i sklepach z ekożywnością.
4. Do ziołooliwienia używamy oliwy ( najlepiej oczywiście z pierwszego tłoczenia, rozlewanej w kraju skąd pochodzi – jest wtedy bez zanieczyszczeń i nie „chrzczona”. Dobra oliwa bywa mętna- to naturalny objaw, nie należy się go obawiać. My akurat używamy tej poniżej ze zdjęcia i mogę ją polecić z czystym sumieniem. Delikatna w smaku, jedwabna, mętna…idealna do aromatyzowania.( Nie aromatyzowana także jest świetna) W 3mieście można ją dostać na pewno w Auchan i sklepach z ekożywnością.
Przy zalewaniu ziół stosuję również olej winogronowy, który bardzo cenię za subtelną woń oraz olej lniany – pachnący i smakujący już bardzo konkretnie i jak na mój gust świetnie łączący się z rozmarynem, ale o tym za chwilę.
Podaję Wam nasze domowe propozycje aromatycznych oliw i octu. Te kompozycje robię już nie pierwszy raz i sprawdzają się znakomicie, ale myślę, że możecie poeksperymentować i poszaleć z własnymi pomysłami. W tym roku np. będę jeszcze dorabiała delikatny ocet balsamiczny z nutą lawendy. Ale to za chwilę. Dziś przedstawiam nasze nieodłączne naoliwione towarzyszki:) Do sałatek, do duszenia, do białego i koziego sera – ziołowe i przede wszystkim zdrowe:
oliwa BAZYLIA+OREGANO
Świetna do wszelkich sałatek, oraz jako baza do sosów pomidorowych tak chętnie stosowanych przy pizzy. Bardzo lubię właśnie nią polewać czosnkowe pieczywo.
Aromat łapie po około 2 tygodniach. Bazylię przed zalaniem lekko ucieramy, oregano nie trzeba.
Olej lniany z ROZMARYNEM
Idealnie pasuje do serów typu twarogowego – białego z krowiego mleka, koziego, sałat.
To olej – bomba zdrowotna:)
To olej – bomba zdrowotna:)
Nie powinien być podgrzewany – najlepiej by spożywany był w temp. do 10 stopni.
( dziękuję moim czujnym czytelniczkom za podzielenie się wiedzą na temat tego oleju)
( dziękuję moim czujnym czytelniczkom za podzielenie się wiedzą na temat tego oleju)
ROZMARYNOWO-SZAŁWIOWO-
LUBCZYKOWO – CZOSNKOWY z pieprzem
Bardzo ciekawy i w smaku i zapachu. Dość wyraźny dzięki szałwii i ziarnom pieprzu, których daję akurat sporo – można zamiast pieprzu wybrać papryczki chili. Lubię go używać przy sałatkach, w skład których wchodzą owoce – wychodzi niezły fusion.
OCET ZIOŁOWY
Ocet balsamiczny, ocet jabłkowy, ocet winogronowy mieszamy w wybranych przez siebie proporcjach. Zalewamy taką mieszaniną wybrane zioła. U mnie są to: bazylia, oregano, rozmaryn, mięta. Bardzo fajny do wszelakich sałatek i jako baza sosu winegret.
Staram się, gdy oczywiście pogoda dopisuje ( i tu niestety lato nas w tym roku nie dopieszcza) ususzyć również czosnek. Takim suszonym aromatyzuję później oliwy zimą, lub dodaję do sosów. Co prawda zimą można owszem kupić czosnek w sklepach, ale raz – nie zawsze w nich jestem, dwa najczęściej to chińskie czosnki, co do których mam bardzo, ale to bardzo mieszane uczucia. Wolę swój ususzony. A suszymy normalnie jak Pan Bóg przykazał:) – czyli drobniutko poszatkowany myk na słońce, lub do piekarnika na 100 stopni i uchylamy drzwi w trakcie takiego „pieczenia”. Piekarnikowy sposób sprawdza się, gdy za oknem taki lipiec jak widać:)
No i jak na chomika przystało, chomikujemy ziarenka:)Wszelkie możliwe, nawet zboża. Do chleba na zakwasie, do sałatek, do jogurtów i serów. Nawet naszym zwierzakom dodaję je do karmy. Jesteśmy ziarenkową rodzinką:)
A jeśli jestem już przy tym temacie to pochwalę. Pewną restaurację w Gryfinie, w której jadłam niedawno tak przepyszną sałatę ( właśnie z ziarnami dyni i słonecznika), że na samą myśl w tej chwili mnie skręca…Po prostu poezja: Sałata lodowa, karbowana, rukolla, ser pleśniowy, boczek, pestki dyni i słonecznika, sos winegrett, suszone pomidory, pomidorki koktajlowe, ogórek.
Podróżowanie po kraju daje dodatkowe bonusy (oprócz ładnych widoczków) w postaci takich właśnie miejsc. Restauracja nazywa się WENECJA. TUTAJ jest ich strona internetowa. Jadłam tam jeszcze inne dania i nie zapomnę mojego zachwytu. Jeśli kiedykolwiek ktoś z Was będzie w Gryfinie – po prostu musicie tam się udać. Klimatyczne miejsce z przepysznym, ale to przepysznie pysznym menu:)…Właśnie sobie zdałam sprawę z tego, że na bożą noc narobiłam sobie takiego apetytu, że ….koniec świata:) W każdym bądź razie bardzo ciepło pozdrawiam Ewę – właścicielkę tego smakowitego miejsca i jej córkę Anię:) Dziewczyny – buziaki wielkie z lasu!!!:) dla Was.
***
Dziś miałam pierwszy wolny dzień, taki dla siebie samej…pierwszy zluzowany – od bardzo dawna. Ależ był mi potrzebny….a najfajniejsze jest to, że jutro też mam wolny dzień:) I czekają na mnie….babskie i nie babskie czytadła…Oj, mam sporo do nadrobienia:)
Życzę wszystkim udanego weekendu,
SŁOŃCA NA NIEBIE i obfitego oliwienia zapasów:)
Dziękuję za Twój komentarz.
63 komentarze
M jak Marionetka 31 sierpnia 2011 (18:38)
Same smakolyki, i dla zoladka i dla duszy :) CUDOWNY blog!
Ania DM 28 sierpnia 2011 (22:14)
Hej Asiulka!!
W końcu do Ciebie trafiłam :)) Serdecznie dziękuję za pozdrowienia. Czuję się zaszczycona, że o mnie wspomniałaś i cieszę się niesamowicie, że Cię poznałam :) Rafała też :)) Asia!! fajnie byłoby się jeszcze zobaczyć…. Napełnić brzuszki… napić herbatki :) Posiedzieć wśród mamy lawendy… Ostatnio dużo się dzieje, ale postaram się przesłać Ci na dniach kilka zdjęć, które zrobiłam u mamy w ogrodzie :)) Ściskam Cię najmocniej jak potrafię :))
JAGODZIANKA 21 sierpnia 2011 (17:13)
Achch… i ja będę kolejną osobą zaoliwioną przez Ciebie! Ja również nie smażę, tylko wszystko duszę i uwielbiamy sałatki z dużą ilością przypraw. Takie oliwy zapewnią nam jeszcze większa dawkę aromatu ziół!
Pozdrawiam, Jagodzianka.
Dag-eSz 17 sierpnia 2011 (17:41)
Asiuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! To Ty byłaś w moim mieście i nic mi nie powiedziałaś?!!! Ożesz TY! :P
Ale pewnie byłaś wtedy gdy mnie tam nie było :/ ja byłam tylko na 8 dni w Polsce (rzecz jasna w Gryfinie) 7-15 sierpnia, a Ty pewnie byłaś wcześniej? :)
Wenecję lubię za wystrój – te ptaszki na drutach ;) i tarasik – bywałam tam czasami nim do Norwegii żem nie emigrowała ;)
Ale nie podobało mi się to, że można tam palić papierosy, niby specjalnie wydzielone miejsce, ale mimo wszystko dym się unosi tak czy siak po całym wnętrzu… nie wiem jak teraz – może już tam nie mozna palić? :P
Ale myśle, że to najbardziej urokliwe miejsce w Gryfinie :)
Buziaki z NO :*
Dwa domy 16 sierpnia 2011 (18:06)
Cenne przepisy.
I takie karafeczki wspaniale się prezentują.
MagdaLena 16 sierpnia 2011 (04:53)
Wyróżnionymi przeze mnie osobami będą dzisiaj te, do których najczęściej zaglądam, te, za sprawą których tyle się zmieniło we mnie, w moim domu i wzbogaciło w mojej duszy.
Dziękuję zatem ( pomijając blogi Gosi, których, zgodnie z zasadami, wyróżnić nie mogę) z całego serca :
1. Elisse z Utkane z Marzeń http://utkanezmarzen.blogspot.com/
2.Asi z Green Canoe http://mygreencanoe.blogspot.com/
3…
Dziękuję, tym razem osobiście, za całe bogactwo, jakim jest Twój blog Asiu.
Zapraszam do zabawy :) Magda
Anonimowy 13 sierpnia 2011 (08:49)
I jeszcze jedno zapytanie dotyczace kwiatów – wczena wiosna zgodnie z instrukcja wysiałam nasiona dali, które pieknie wykiełkowały w domu i poczatkowo rosły po przesadzeniu do gruntu. Mimo, że ominęły je mrozy, któregos dnia przestały rosnąć, mam piekne liscie i ani jedjnego kwiatu. Czy te roslny, które sa w waszym ogrodzie tez sa co roku wysiewane z nasion, czy ja cos źle robię, macie piekne lilie i duzo innych pieknych kolorowych kwiatów. Może tak jak przy celamtosach podasz jakis sprawdzony nmiar na nasiona, cebulki ? Ila
Anonimowy 13 sierpnia 2011 (08:39)
Witaj Asiu. Ja dziś z innej beczki, chciałam zapytac o kwiaty. Po tych wiatrach, deszczach te poczciwiny moje, które tak ciszyły oko od kwietnia podupadły, niektórych juz nie dałam rady uratować.
Mam hortensje, ale powolutku zaczynają przekwiatać i nie wiem czy jak zetnę kwiat na ususzenie, to on w przyszłym zakwitnie ( takie opinie czytałam na róznych forach, w czasopismach) , a Ty widze tniesz hortensje do wazonów i co sie dzieje tymi w ogrodzie w nastepnym roku? Ila
Anonimowy 11 sierpnia 2011 (19:41)
Jestem zauroczona!!
Mogłabym czytać, OGLĄDAĆ, podziwiać i marzyć…
Mój zachwyt miesza się z zazdrością:-)
Gospodarstwo domowe, które Pani prowadzi, jest dla mnie niedoścignionym wzorem… Życzę sobie takiego;-)
A Pani- aby nigdy nie zagasła iskierka wiary w CUDO, którego Pani dokonuje!
Pozdrawiam,
A.
lavande 10 sierpnia 2011 (19:21)
Genialnie wyglądają te oliwy, muszę sama wypróbować i dziękuję za milion różnych inspiracji :-)
bajka 9 sierpnia 2011 (21:11)
Smaczne zdjęcia, aż mam ochotę sama się zaoliwić:), ale już chyba w tym sezonie nie dam rady:)
Anonimowy 9 sierpnia 2011 (12:31)
Asiu dziękuje z góry bardzo serdecznie, oto jej blog:
http://www.mysligowskiemysli.blogspot.com
ona również ma dom na wsi, kocha zwierzaki…i w ogóle jest cudowną osobą a jej dom może kiedyś będzie w Weranda Country.
Jeszcze raz dzięki Asiu a wszystkich chętnych zapraszam na jej bloga.
Sylwia
Aleja57 9 sierpnia 2011 (11:53)
Dzień Dobry :)
Aż mnie korci żeby wypróbować te wszystkie wspaniałości, cudowny wpis i bardzo na czasie :)
Dziękuje Ci że jesteś :)
pozdrawiam Ania
Anonimowy 9 sierpnia 2011 (10:55)
Mówisz i masz:)
Ogórki Chilli
2kg ogórków pokroić w grube plastry (ja dodatkowo obieram ze skóry, ale nie trzeba)
4 łyżki soli wymieszać i odstawić na 8 godz.
Zalewa:
1,5 szkl.octu
3 szkl.cukru
8 łyżek oleju
1 łyżeczka przyprawy chilli
3 ząbki czosnku
Wszystko to zagotować, następnie ogórki odcedzić i zalać tak przygotowaną zalewą na 12 godz.
Po tym czasie włożyć do słoików i zamknąć:)
Pychooooooota!, naprawdę gorąco polecam:)
Palą w gębkę jak cholera, ale jakaż to przystaweczka do wódeczki:), moi Panowie są zachwyceni:)
A tak na marginesie:)
Asiu czy Ty się rozeznajesz w …..decoupage:)
Nabyłam ostatnio nawet dwie książki, co by się podszkolić ale może Ty coś pokażesz u "siebie"
SMACZNEGO
Edyta 9 sierpnia 2011 (09:11)
Asiu, Twój blog to skarbnica wiedzy ale i przytulny zakątek gdzie można się wyciszyć i złapać oddech…dlatego postanowiłam wyróżnić właśnie Ciebie w tej fajnej zabawie. Zapraszam do siebie po odbiór nominacji :)
GreenCanoe 8 sierpnia 2011 (21:09)
Dudi, ale świetny instruktarz kiełbasiany u siebie dałeś!!! – chciałam wpisać komentarz u Ciebie, ale mnie wywala. W każdym bądż razie, tak mnie zaraziłes klimatem wędzarnianym – że zaplanowaliśmy na najbliższy tydz. właśnie wędzenie. Ty się zaoliwisz a ja uwędzę:):)
Sylwia- to podaj proszę adres blogowy koleżanki:)
I przepis na ogórki chili tez poproszę.
A co – jak szaleć to szaleć. My oferujemy wynik następujący – kiszonych 40, teraz pracuję jeszcze nad octowymi:)Tak, tak – robienie przetworów niby niemodne, i przecież "kto by to robił", a potem słoiki giną w okamgnieniu:)
Anonimowy 8 sierpnia 2011 (11:10)
Asiu, a ja mam do ciebie pytanie
tyle ludzi wchodzi na Twojego bloga, czy mogłabym wpisać adres mojej przyjaciółki, która również od niedawna zaczęła pisać bloga, a duszę ma podobna do Ciebie (chyba bo przecież cię nie znam. Chciałbym, żeby inni również mogli zobaczyć jej mały świat. Jeżeli nie chcesz oczywiście to zrozumie
Sylwia
Anonimowy 8 sierpnia 2011 (06:13)
Winszuję kreatywności:)
Podczytuję Ciebie odkąd przeczytałam o Tobie w czasopiśmie, jakim każdy pewnie wie:)
Ja też robię zaprawy, ale nikomu o tym nie mówię, bo w moim gronie to…..WSTYD, każdy gna do marketu, bo nie ma na to czasu, bo taniej, bo….. a ja już ułożyłam 81 słoików ogórków kiszonych:) uuuuuuwielbiam je:) i cała moja rodzina:)
Ostatnio robiłam tez ogórki chilli, pychota, jak chcesz moge podać przepis naprawdę polecam:)
A i ja mam ogórki od mojej mamy z działki w 100% nie są prysakne, jak kiedyś wziełam od rolnika i zarzekał się że nie pryskane wszystkie poszły słoiki w kosz:( szkoda było mojej pracy, miłego dnia
P.S.
Interesuje mnie wszystko co tutaj robisz dosłownie, bo ja tak jak Ty uwielbiam te klimaty:)
dudi 7 sierpnia 2011 (17:17)
Kiedyś takie ziołooliwne specjały podawano w pewnej niewielkiej pizzerii na Dolnym Śląsku do zamówionej pizzy. Między innymi dzięki temu lokal miał specyficzny klimacik a i zamówione dania miały nietuzinkowy smak – niestety dziś przekształcono lokal w Biedronkę, a inne pizzerie nie podjęły tematu…
z tym większą przyjemnością zainpirowany Twoją notką zaleję zioła oliwą i będę miał swoje :) Pozdrawiam!
Anonimowy 7 sierpnia 2011 (09:23)
Oj Asieńko, jakże Ty nam w serducha wlazłaś, nawet sobie nie zdajesz spray:).
Ja ciągle się zastanawiałem jak oliwić zioła i teraz już jest jaśniej. Muszę nasze zielone poletko skosić i zrobić oliwę. My się dopiero uczymy takiego życia, bo niestety żyliśmy jak chyba większość obywateli w tym kraju bez świadomości, bo tak prościej i wygodniej bez zastanawiania się nad tym co na talerzu, skąd pochodzi to co jemy. Mama nadzieję że starczy nam sił i cierpliwości żeby powoli jeść więcej zdrowych rzeczy, a to co nie zdrowe uda nam się wyeliminować.
No i super że gazetownik przypadł Ci do gustu, cieszymy się razem z Tobą.
Ps. Jak będziesz gadała z Rafałem przeslij mu pozdrowienia od nas:)
Pozdrawiamy
Andrzej.
Peninia 7 sierpnia 2011 (04:25)
Przepięknie… oliwno-ziołowy aromat zapachniał aż u mnie.Uroczo wszystko wygląda.
Serdecznie pozdrawiam*
GreenCanoe 6 sierpnia 2011 (20:05)
Ila – pozdrawiam Cie serdecznie:)Jeszcze raz dziękuję za tyle miłych słów. I od razu też mówię, że wszystkie poznane przeze mnie osoby, które wcześniej znałam jedynie z blogów okazały się bardzo fajnymi ludźmi. Ba, fajniejszymi niż by można było sądzić z blogowych wpisów. Masz rację, spotkania na żywo są o wiele milsze i bardziej "ludzkie" niż te wirtualne. Blogowe znajome okazują się być ciekawymi, ciepłymi czasami zwariowanymi babkami:):)Może uda się kiedyś zorganizować jakiś fajny zjazd "niemodnych" blogerek:)?
Uściski i dobrej nocy.
Anonimowy 6 sierpnia 2011 (19:29)
Asiu,jestem wniebowzięta faktem, że mi odpisałaś, nawet nie wiesz jaka to dla mnie radość, że w tym zwariowanym świecie, którego nie rozumiem, obca osoba jaka przecież dla mnie jesteś , poświęciła mi chwile uwagi i swojego czasu. Dziękuję.
Myślę, że jak większość osób czytających Twojego bloga, nie szukamy w Tobie i Twojej rodzinie ideału, ja garściami "biorę" Waszą normalność, podoba mi się, że macie zasady i nie boicie się mówić głośno o waszych poglądach mimo świadomości, że nie każdemu to pasuje.Wypowiedzi są jasne,proste, konkretne, ale nikogo nie obrażają.
Cenię osoby,które pokazują, że można żyć niekoniecznie goniąc za modą, karierą, kasą. Widać Waszą ciężką pracę, żeby coś osiągnąć. Ktoś patrząc na Twoje prace pomyśli – musi mieć kasę, żeby to wszystko kupić, ja myślę – ile to poświęconego czasu, ile włożonego serca i jakie umiejętności. A nawet jeżeli potrzebna jest kasa, to też z nieba Wam nie spada.
Ja już przerobiłam swoje kilogramy ogórków – wszystkie są według przepisów z Twojego bloga, Ty coś pichcisz i pokazujesz,a my na drugi dzień już to jemy.
Zawsze wolałam rozmowy twarzą w twarz niż telefon, spotkania w realu a nie na Naszej Klasie czy Facebooku, ale powoli koleżanki poznawane na blogach staja się częścią każdego mojego dnia. Green Canoe i Ty Asiu naprawdę wiele dajesz dobrego takim niemodnym 30- latkom jak ja. Nie czujemy się osamotnieni w budowaniu swojej domowej i ogrodowej przestrzeni według naszego uznania, a nie " widzi mi się " innych. Bardzo jestem wdzięczna za to, że jesteś Ty i Twoje Czółno. Pozdrawiam. Ila
GreenCanoe 6 sierpnia 2011 (17:16)
Asiu – warzywniak zróbcie teraz na jesień, wystarczy ziemia z ogrodu tylko dobrze ją nawieźcie np. obornikiem, po nawiezieniu przekopcie ziemię. Na wiosnę będzie idealny do wysiania. Możesz wysiać też teraz jeszcze łubin – i przekopać go w październiku. Chodzi o to by przygotować warzywnik już do wiosny. Mamy wyścielone folią(nieprzepuszczalną) tylko boki. Dół jest wolny. POWODZENIA, trzymam kciuki za udaną pracę.
Teresa – no coś Ty:) Jestem Ci wdzięczna za podpowiedzi. Człowiek się uczy całe życie i jak mawia moja teściowa – tylko głupiec nie słucha dobrych rad. Olej już wstawiłam do lodówkowej półki:)
Monia – a my dziś cały dzień na hamakach:) i kiełbaski z ogniska, wino….dawno nie było tu tak słonecznego dnia, wyluzowaliśmy weekendowo do granic mozliwości:). Uściski dla Was i do zobaczenia.
Anonimowy 6 sierpnia 2011 (15:17)
Joasiu,
i nie zapomnij przechowywac olej lniany w lodowce (to bardzo wazne). Ja moj trzymam na drzwiach lodowki, no i kupuje w malych butelkach (250ml), zeby sie nie przeterminowal. Jesli on u Was szybko "schodzi" to moze pollitrowe butelki tez moga byc. Ciesze sie, ze nie obrazilas sie o te moje uwagi. Pozdrawiam serdecznie cala Twoja rodzinke. Teresa
monique 5 sierpnia 2011 (21:45)
ihihihihihi i ja Asiu dzięki Tobie mam jutro dzień wolny , będę leniuchować nad nadmuchanym basenem dziewczynek :))) ciekawe kto będzie mieć lepszy ubaw … ciasto zrobiłam mimo Twojej nieobecności i zjem je sama a co ;))))) tak w ramach kuracji zdrowo odchudzającej :))) a oliwami narobiłaś mi smaka ale kurcze nie mam karafek a by się przydały :((( albo jakieś butelaski fajowe .. ściskam mocno – Twoja czerwona plama :))))
Deilephila 5 sierpnia 2011 (21:35)
Ślinka cieknie na takie pyszności, mi brakuje zawsze odwagi, żeby coś takiego stworzyc, jakoś obawiam się, że zmarnuję i zioła i oliwę:) Ale przymusowe siedzenie w domu może mnie zmobilizuje:) Pozdrawiam
Anonimowy 5 sierpnia 2011 (21:34)
Asiu!
Wracam do Twoich podwyższonych warzywników. Mam tak słabą ziemię, że mimo dużego nakładu pracy plony mizerne, położenie grządek też niekorzystne, bo słońce dopiero od południa. Chcę wszystko przenieść w inne miejsce i zrobić warzywniak podobny do Twojego. Pytam zatem czy spód grządek jest wyścielony folią przepuszczalną czy tylko boki przy deskach? Czy wypełnić ziemią z ogrodu czy też wzbogacić jakąś szlachetniejszą? Czy ma sens robić je teraz czy też na wiosnę?
Czekam na odpowiedzi. Bardzo pozdrawiam.
Asia z PNW
GreenCanoe 5 sierpnia 2011 (20:26)
Ila, bardzo dziękuję Ci za tyle ciepłych słów…czytam i się nadziwić nie mogę, że to niby o nas:) A tak na serio – fakt, nie idziemy na skróty. Wiąże się to często niestety z większym nakładem finansowym i przede wszystkim dużo, dużo większym nakładem własnej pracy. Jeśli szukasz fajnych materiałów – np. o zdrowej żywności, znajdziesz je np. w internetowym radiu WNET. Adres: http://www.radiownet.pl. Bardzo duzo ciekawych materiałów znajdujemy w necie, ja interesuję się starymi metodami stosowanymi np. przez Benedyktynów, czytam ich broszury, przepisy. Wracam do źródeł:) Pablo trzyma rękę na pulsie rzeczywistości.Śledzi co się dzieje w gospodarce światowej i naszej rodzimej. Brak telewizji raczej nie ma na naszą wiedzę wpływu – jeszcze kilka lat temu takie programy miałyby rację bytu, w tej chwili tv to jak dla mnie jeden wielki jarmark, gdzie non stop się coś sprzedaje. Niestety nawet w tv publicznej.Ila, my nie jesteśmy jakąś idealną rodziną,( nie wierzę że takie istnieją), masz rację,że staramy się świadomie żyć i dokonywać świadomych wyborów. Branża, w której od lat pracujemy (reklama i marketing) ułatwiła nam to bardzo – niestety jako społeczeństwo kupujemy często falsyfikaty, złudzenia lub kupy owinięte w kolorowe papierki i złotka – bo wmawia się nam, że to dobre i wartościowe. Albo jeszcze inaczej – dużo ludzi nie interesuje się już niczym, są zmęczeni,zapracowani, zabiegani, nie mają pieniędzy, kupują to na co ich stać, a nie to co chcieliby np. jeść…Ech, temat na długie dysputy. Ale trzeba przede wszystkim CHCIEĆ coś zmienić we własnym życiu. Wróciłam przed chwilą od naszego eko rolnika – z 20toma kg ogórków. Od niego mamy ogórki za 2 zł za kg, a w sklepie w naszym miasteczku – ogórki z giełdy równe jak w wojsku..za 2,50 zł. gdybym nie wykazała trochę inicjatywy i nie zaczęła szukać ekologicznego gospodarstwa w naszych okolicach – to pewnie kupowałabym te z giełdy. A tak, mam przepyszne polskie,nie pryskane ogóraski,z których znów jak co roku zrobię pyszne kiszone, albo w curry. Bo mi się chciało, i chce mi się "babrać" ze słoikami jak to podśmiewają się niektóre moje znajome. Dużo w naszym życiu zależy od tego czy nam się po prostu chce.
Bardzo ciepło Cię pozdrawiam:)
Dziewczyny, sprawdziłam olej lniany – i macie rację. Nie powinnam go podgrzewać. Wielkie dzięki za czujność i podzielenie się wiedzą:)
Zaraz poprawię w poście, żeby nie wprowadzać nieświadomie w błąd.
A teraz podążam ku prysznicowi…jutro wielkie ogórkokiszenie:) Dobrej nocy.
Anonimowy 5 sierpnia 2011 (18:04)
To ciekawe, jak wiele jest rzeczy, o których nie myślimy, wykonujemy je automatycznie bez zastanowienia. Wasza rodzina stosuje miód zamiast cukru, nie smażycie tylko dusicie. Kupujecie polskie produkty,wiecie które firmy produkują modyfikowaną żywność. Może warto by napisać taki post co jeszcze robicie właściwie dla lepszego i zdrowszego życia. Biorę z Ciebie Joasiu przykład w wielu sprawach o których piszesz, czytam Dobrze Mieszkaj,czytam wszystkie komentarze do Twoich tekstów bo o wiele więcej o Tobie i Twojej rodzinie mówią. Gdzie jeszcze mogę poczytać twoje teksty ? Z kąd u Was taka wszechstronna wiedza na tak różne tematy, nie oglądacie TV, może posuniecie jakieś ciekawe propozycje wydawnicze czy gazety. Bardzo proszę o odpowiedź. Ila
Anonimowy 5 sierpnia 2011 (17:49)
TROLU ! WERANDA COUNTRY TO JEDEN Z SETEK CZASOPISM NA NASZYM RYNKU. NISKIE LOTY – TO MOŻE COŚ NAPISZ I NIE OBRAŻAJ INNYCH.
tabu 5 sierpnia 2011 (17:08)
a myślałam, że to z nami jest coś nie tak..oliwy zużywamy ogromne ilości i już ostatnio się zastanawiałam czy aby nie przesadzam z tą oliwą, ziołami, kiełkami, ziarnami i temu podobne..okazuje się, że nie jestem w tym osamotniona:) uffff…
Anonimowy 5 sierpnia 2011 (15:26)
No,no……Człowiek renesansu,chciałoby się rzec,ten "Zielony Kajak" :/ To kiedy gościmy w czasopismach kulinarnych? Bo to pisanie w "Werandzie Country" to raczej niskich lotów jest.Troll :)))))))
Sabik 5 sierpnia 2011 (15:14)
Pozazdrościć takiej "oliwiarni":-)
Oleju lnianego nie należy ogrzewać to fakt- ten dobry olej zawiera kwasy omega-3 i to najcenniejsze:-) Pozdrawiam ciepło, rozmarzyłam się przy tym poście…
Anonimowy 5 sierpnia 2011 (14:56)
Piękny blog. Gratuluję :) Aż się rozmarzyłam, żeby mieszkać w podobnym miejscu i tworzyć takie cuda.. Pozdrawiam
making baking and creating 5 sierpnia 2011 (14:21)
Ślicznie dziękuję za przepisy na oliwy i ocet.
Co do wakacyjnego czytania znalazłam fajny cytat w wolnym tłumaczeniu "Lato to czas na lekkie czytanie" i zagłębiam się właśnie w babskiej literaturze, a co tam. Pozdrawiam serdecznie.
GreenCanoe 5 sierpnia 2011 (13:09)
Lnianego oleju używamy naprawdę sporo. Głownie do sera i sałatek ( czyli na zimno). Nie trzymam go w lodówce,a w szafce. Z jego udziałem ( pół na pół z oliwą) duszę również cukinię. Między duszeniem a smażeniem jest spora różnica:) Staramy się w domu nie smażyć – no chyba że raz na rok najdzie nas ochota na placki ziemniaczane.Sprawdzę za chwile u naszego znajomego biodietetyka czy rzeczywiście przy takim zastosowaniu staje się szkodliwy. Dziekuję za informację.
Pozdrowienia dla wszystkich zaoliwionych:)
Kasia 5 sierpnia 2011 (12:00)
uwielbiam olej winogronowy ;-))))
lecę do ogródka sąsiadki po rozmaryn!
dzięki za inspiracje ;-))))
ps. taka sałatkę z ziarnami tez robię, ale tym boczkiem to mnie kobitko zaintrygowałaś…muszę się przymierzyć…;-)
pozdrawiam serdecznie ;-)
Anonimowy 5 sierpnia 2011 (11:46)
Wlasnie, olej lniany. Nie wolno podgrzewac oleju lnianego (a wiec smazyc), bo wtedy staje sie niebezpieczny dla zdrowia. Olej lniany bardzo szybko jelczeje, dlatego trzeba trzymac go w lodowce, najlepiej kupowac w malych 250ml buteleczkach. Z tego tez wzgledu nie znajdziecie go nigdzie w markecie, natomiast czesto jest w sklepach bio ze zdrowa zywnoscia. W UK tez na pewno tylko tam mozna go kupic. A za przepis na suszenie czosnku bardzo dziekuje, przyda sie w przyszlym roku do wykorzystania. Teresa
Anonimowy 5 sierpnia 2011 (11:21)
Jedyne zastrzeżenie: Oleju lnianego NIE wolno podgrzewać, używa się go TYLKO NA ZIMNO!
Piękne zdjęcia i miła atmosfera :)
Lubię tu wpadać :)
Gosze 5 sierpnia 2011 (10:56)
Asiu, ależ byłaś blisko nas :) zawsze przez Gryfino jeżdżę do moich rodziców i nigdy bym nie przypuszczała, że nasza Wenecja jest pyszna, muszę koniecznie sprawdzić :)
A olej lniany ostatnio nabyłam na kiermaszu i jest przepyszny!!!
PATI 5 sierpnia 2011 (09:35)
Dla mnie jak znalazł te Twoje przepisy na ziolowanie oliwy.W garazu baniaki 10l z oliwa prosto z Sycyli z Kampani Olivek..i w sumie to jakos marnie schodzi…ma specyficzny aromat i smak i jedynie miesa w marynacie pyszne wychodza.
No to pora naoliwic zapasy.Pozdrawiam Cie.
Zielona 5 sierpnia 2011 (09:15)
Fajny pomysł z tymi oliwami. Tez muszę spróbować. Akurat mam na balkonie świeżą bazylię i rozmaryn. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Czy jesteś pewna, że na oleju lnianym można smażyć? Ja słyszałam, że można go używać tylko na zimno, ponieważ podczas smażenia wytwarzają się w nim jakieś szkodliwe substancje.
Kasia 5 sierpnia 2011 (09:09)
mmm, ale smakowity wpis :)
uwielbiam smakowe oleje, ale nie robię ich sama
a prawdziwą słabość mam do octów balsamicznych- smakowych – ostatnio kupiłam gruszkowy – pychaaaa
bajeczne fotki :)
buziaki
Mela 5 sierpnia 2011 (08:38)
Dziękuję za przepisy, napewno się przydadzą.
Ana 5 sierpnia 2011 (08:29)
no to czas się naoliwić, co by całą zimę chodzić jak w zegarku:) Dziękuje bardzo za przepisy, zanotowane w kuchennych annałach, doczekają się w sierpniu realizacji w mojej kuchni:) Cudo!!!
Irena 5 sierpnia 2011 (07:59)
Dziękuje ślicznie za przepisy-na pewno skorzystam:) Tak pięknie to opisałaś, że aż ślinka cieknie…
Myszka 5 sierpnia 2011 (07:58)
Ale zapasy! O oleju lnianym słyszałam same dobre rzeczy, szkoda, że na wyspach nie mogę go spotkać:(
Aldona 5 sierpnia 2011 (07:55)
Rewelacyjnie wyglądają te oliwy w Twojej kuchni. Z pewnością genialnie smakują, tak je opisałaś, że rzeczywiście chyba i ja spróbuję coś stworzyć własnego :) Pozdrawiam
słodko- słony blog 5 sierpnia 2011 (07:36)
Witaj Asiu moje oliwy już stoją i się aromatyzują , na szczęście wyczytałam w twoim poście o usunięciu czosnku mój już tam ponad tydzień leżakuje więc muszę go szybciutko usunąć , co do oliwy to w tym roku szczęśliwym trafem dostałam w prezencie oliwę prosto z Włoch pyszna …….. a jak ja marzę o chwili dla siebie a w domku remont pełną parą …. pozdrawiam
Anita 5 sierpnia 2011 (07:29)
Cudowne te oliwy. A ja właśnie zastanawiałam się, jak wykorzystać świeżo zakupione karafki:)
Dziękuję za kolejną inspirację
Edith 5 sierpnia 2011 (06:57)
oj, te naoliwione zapasy kuszą bardzo – nie dość, że są zdrowe i smakują wybornie, to jeszcze wyglądają przepięknie!
pozdrawiam serdecznie :)
Tojav 5 sierpnia 2011 (06:55)
Na przepisach kulinarnych to ja nie za bardzo się znam, ale te zdjęcia… Są super. Pozdrawiam
amaggie 5 sierpnia 2011 (06:38)
Myślę, że natchnęłąś niejedną z nas na… naoliwianie! Tak pięknie przedstawiłaś wszystko w swoim poście, że i ja zaczynam kombinować jakieś smakowe oliwki na zimę… Jeżeli kombinowanie nie okaże się płonne – pochwalę się na pewno ;)
ula 5 sierpnia 2011 (06:18)
Pysznie się zrobiło i włosko i aż trochę cieplej
nawet jak napisałaś o tych cukiniach i grzaneczkach – mój zestaw ulubiony ;) cukinie to ja zawsze i wszędzie – genialne warzywko, a te oleje i octy kochana !!! – marzenie, robiłam do tej pory sporadycznie ale czas chyba jednak wziąć się porządnie do dzieła, bo wszystkie przepisy smakowo wyglądają obłędnie,
dzięki piękne za wyczerpujące wskazówki i porady
pozdrawiam cieplutko i słoneczko ślę do suszenia czosnku :)))
mamurda 5 sierpnia 2011 (06:11)
Dziękuję Ci za przepisy, bo właśnie szukałam i u Ciebie znalazłam:D Uwielbiamy smakowe oliwy, ale kupowałam,a teraz z radością zrobię. Pozdrawiam serdecznie:D
PS. Gazetnik piękny:)
szewczykana 5 sierpnia 2011 (05:57)
ale mi narobiłaś smaka na te aromatyzowane oliwy – już wiem cym się będę zajmowała w sobotę :)
basja 5 sierpnia 2011 (05:46)
myślałam, że tylko ja chodzę późno spać ;)
Asiu – natchniona Twoim wpisem naoliwię się w ten weekend, prawie wszystko co potrzebne mam, więc do dzieła :)
radosnego zluzowanego dnia życzę :)
pozdrawiam serdecznie
Basia
OLQA 5 sierpnia 2011 (05:29)
i znów narobiłaś mi smaku na jedzenie! Oleju lnianego nie próbowałam ale może to akurat pora na eksperymenty-dziękuje za instruktaż:)
Bianca~ 5 sierpnia 2011 (04:49)
Zapas oliw i olejów jak się patrzy. W środku zimy cudownie odkorkować taką butelkę i nie tylko poczuć smak lata, ale i posmakować. Bardzo dziękuję za przepisy, trafią do mojego zbioru kulinarnego. Życzę miłego odpoczynku z czytadłami pod ręką :)
Qra Domowa 5 sierpnia 2011 (04:46)
alez kolorowe i przepysznie wyglądające oliwy..mmmmm
Kamilla 4 sierpnia 2011 (23:23)
Oj jak pieknie mi zapachnialo tymi oliwami i ziolami, ja zwykle kupuje gotowe oliwy , ale tak mnie kusisz, zeby wykorzystac to , co mam w ogrodku, fajnie wygladaja te wszystkie butle. Mam jeszcze pytanie jak przechowujesz taki ususzony czosnek? Dzieki i pozdrawiam serdecznie, Kamilla
Anonimowy 4 sierpnia 2011 (23:15)
Witaj Asiu !
Przypadkowo niechcąco trafiłam na Twój świeżutki ziołowo-oliwny post. Ładniejszych karafek już oczywiście nie mogłaś użyć… :)
Pozdrawiam Cię serdecznie i dobrej nocki życzę.
Renia z Mostów