MYŚLĘ ŻE - całe to szaleństwo na wiosnę. - GREEN CANOE

MYŚLĘ ŻE – całe to szaleństwo na wiosnę.

Gdybym miała wymienić kilka chwil w skali roku – gdy dzieje się ze mną coś dziwnego, to niewątpliwie musiałabym zaliczyć do nich okolice wiosny. Samo przedwiośnie z jego pluchami, szarugą i generalnie mało pozytywnymi innymi okolicznościami – już nie nastawia optymistycznie. Ale to pierwsze kalendarzowe dni wiosenne….jak się okazuje dla bardzo wielu osób, w tym i dla mnie –  to istna męka meteopatyczna. Założę się, że bardzo wielu z naszych czytelników kiwa właśnie w tej chwili głowami. Niektórzy zwą ten okres „kacem” po zimie – ja bym raczej nie nawiązywała do poalkoholowych perturbacji – a szybciej do lekkiego otumanienia:)

Jako urodzona pierwszego dnia wiosny i zodiakalny baran, powinnam teoretycznie reagować na tę porę roku od razu z entuzjazmem, pełna energii, zmotywowana i gotowa, by iść w świat i krzewić kreatywne podejście do życia…I owszem – tak jest, ale dopiero po pierwszym otrząśnięciu się z szoku:) Bo okazuje się bowiem, że dla ogromu ludzie sam proces przestawienia się z okresu zimowego i lekkiego letargu na wiosenny tryb działania – to naprawdę spory wysiłek dla organizmu. I wiecie dlaczego? W mózgu wyhamowuje nam bieg  malatonina ( to taki przydatny hormon snu:):) a wzmaga się za to produkcja serotoniny, który chyba każdemu kojarzy się z dobrym samopoczuciem i radością. Te zmiany w mózgu dzieją się właśnie w czasie, gdy wydłuża się dzień. Czyli TERAZ :)

No ale przecież serotonina to świetna sprawa jest! – powiecie. Owszem, ale tylko wtedy gdy mamy jej w sam raz. Zbyt mało – prowadzi do depresji, a zbyt dużo….i teraz uważajcie: jeżeli nagle mamy jej za dużo w naszych organizmach dochodzi do tzw.  zmęczenia CENTRALNEGO. I pojawiają się zaburzenia w całym układzie nerwowym. Mózg np. wysyła sygnały do mięśni, że mają natychmiast przestać pracować – a Ty, jako owe mięśnie posiadająca/y nagle czujesz że MUSISZ po prostu usiąść, położyć się, słowem – zalegasz na amen. Znane są nawet przypadku „wyłączania” się samego mózgu, nagłe zasypianie, chwilowe uraty przytomności.

Dopiero, gdy się o tym dowiedziałam – zrozumiałam, że to co dzieje się ze mną w marcu i na początku kwietnia to jest całkiem, ale to całkiem normalna sprawa:):):) I że takich nagle przysiadających, zasypiających, otumanionych jak ja – jest duuuuuuuuużo wokół. Nazywanie tego stanu przesileniem wiosennym łagodnie nas wszystkich tłumaczy, prawda?

Mam swoje sposoby, by lekko przyspieszyć proces otrząsania się po zimie – staram się w tym czasie np. dużo spacerować po lesie i wdychać dużo świeżego powietrza. Jak oczadzona rzucam się także radośnie w ogród – i ciacham wszystkie krzaki jak leci:). No może nie całkiem, ale rzeczywiście bardzo dużo pracuję przy naszych rabatach. MNIEJ PRACUJĘ PO NOCACH – staram się wiosną tego wręcz nie robić. Nie zaczynam również w marcu – diet, ani zbyt aktywnych ćwiczeń, jak i żadnych innych forsujących ciało czynności – na to przyjdzie czas w maju:)

A Wy? macie wiosenne serotoninowe niespodzianki? Kto z moich czytelników zna problem i jak sobie z nim radzicie? Jestem bardzo ciekawa Waszych wiosennych przygód. Ja np. potrafię zasnąć przy stole praktycznie w trakcie obiadu:)

uściski wtorkowe!

Dziękuję za Twój komentarz.

10 komentarzy

  • comment-avatar
    BEATA 20 marca 2017 (15:14)

    JA TEŻ JESTEM OTUMANIONA,STRASZNIE ZMĘCZONA,NIC MI SIĘ NIE CHCE,ZMUSZAM SIĘ DO JAKIEJ KOLWIEK PRACY W DOMU.JA SOBIE TŁUMACZĘ, ŻE TO WIEK TAK TROCHĘ NA MNIE WPŁYWA.JESTEM NA RENCIE,WIĘC MAM DUŻO CZASU DLA SIEBIE. W TYM ROKU MAŁO SPACERUJE,CHOĆ MIESZKAM NA WSI,WIĘC MOŻLIWOŚCI SĄ.WIĘC SIĘ POCIESZAM,ŻE NIE TYLKO JA JESTEM W TAKIM KIEPSKIM NASTROJU,MUSZĘ TO ZMIENIĆ,IDĘ NA SPACER.SERDECZNIE POZDRAWIAM BEATA

  • comment-avatar
    Marta 17 marca 2017 (10:21)

    Dzień dobry
    Właśnie dopadł mnie taki stan a potęguję to również moje przeziębienie i zasypiam na stojąco chociaż przespałam 10 godzin w nocy ja nazywam to przesilenie wiosenne. pozdrawiam i oby do pełnej wiosny:)

  • comment-avatar
    Karolina 14 marca 2017 (07:51)

    Asiu, właśnie zastanawiałam się, dlaczego po tylu godzinach snu (notabene w ubraniu i soczewkach w łóżku mojego dziecka, bo nie miałam siły, by się podnieść i zmusić do wieczornej toalety) nadal wstałam zmęczona! Podejrzewalam swoje TSH, że może znowu coś, ale to przesilenie tez by sporo wyjaśniało. Dzięki za wpis:-) i o deskach tez, bo stawiamy dom i niedługo ten temat będzie u nas na tapecie :-) pozdrawiam!

  • comment-avatar
    Agnieszka z Mierzei Wiślanej 10 marca 2017 (17:39)

    W tym roku jestem bardzo umęczona obecną porą roku, wyczekuję słoneczka, ciepłego wiaterku, WIOSNYYYYYYY

  • comment-avatar
    Basia 9 marca 2017 (01:29)

    Asieńko! Dlaczego mnie nie dziwi Twój wtorkowy wpis?!Znowu artykułujesz to,o czym myślę od paru dni i… zasypiam wręcz na stojąco.Nie walczę z sennością, tylko poddaję się,wychodząc z założenia,że mój organizm wie ,co dla mnie potrzebne.Właśnie wróciłam z Kazimierza i tam senność też mnie dopadła. Więc wyspałam się porządnie,a potem… dłuuugi,samotny spacer brzegiem słonecznej Wisły.Obiad w żydowskiej knajpie, potem herbaciarnia i powrót do pokoju.Akurat wtedy,gdy moje wewnętrzne”ja”powoli składało się do kolejnego sennego relaksu,hi,hi.Tak więc ulegam aurze przedwiośnia z pokorą i radością,bo to przecież początek pięknego,wiosennego czasu.Pozdrawiam sennie i ciepło.

  • comment-avatar
    Barbara 8 marca 2017 (17:44)

    Jestem takim misiem -niedźwiedziem, który na zimę zasypia, a wiosną budzi się z wielką trudnością ;) Do tego pracuję trochę nietypowo- od marca do końca października, czyli mój urlop przypada na zimowe miesiące, ciemne i śpiące. Im jestem starsza, tym gorzej reaguję na brak światła. Przechodzę na „tryb zimowy” ;) Nie mogę się zmusić do aktywności fizycznej, dużo sypiam, czytam zaległe książki i oglądam filmy. Do tego święta, wieczorne spotkania ze znajomymi, łakocie, wino, herbatki i …. przychodzi luty. A luty – to dla mnie jak ostatni dzień urlopu, na który czekało się z utęsknieniem i który za szybko się kończy ;) Więc czas się budzić do życia i pracy, czas stanąć na wagę, czas zrobić ze sobą porządek – ale sił brak, śpię na stojąco, męczę się podwójnie.
    Ratuje mnie słońce, poranne soki z wyciskarki i oczyszczanie. W ubiegłym roku wraz z Wielkim Postem podjęłam post Daniela – dietę Dobrowskiej. Zbierałam siły i „układałam” sobie głowę do tego wyzwania. Początek oczywiście był trudny, ale po tygodniu nabrałam takiej witalności i energii, że wszystko stało się prostsze i łatwiejsze. Wreszcie wstawałam wypoczęta, w ciągu dnia nie podsypiałam, wyładniałam ( to nie moja opinia:) ) , schudłam.
    W tym roku również zamierzam się oczyścić, muszę tylko „pogadać” ze swoją głową ;) Wiem,że taki detoks bardzo jest mi potrzebny. Polecam :)

  • comment-avatar
    Ala 7 marca 2017 (22:22)

    Witaj!
    No to ja też należę do tych otumanionych na wiosnę. W dodatku chyba odporność też u mnie słabsza. Przeziębienie mnie lubi:)
    Pozdrawiam.

    • comment-avatar
      Green Canoe 7 marca 2017 (22:36)

      no na tym polu akurat – ok. Przeziębienia mnie omijają z daleka – ale za to jak już choroba złapie, to się nie chce odczepić:)

  • comment-avatar
    Aga 7 marca 2017 (20:30)

    Mi pomaga tylko kopanie w ziemi :) no i może jeszcze czekolada, ale ciiii…. ;)
    Tak na szybko: melatonina i serotonina.

    • comment-avatar
      Green Canoe 7 marca 2017 (22:35)

      Jakieś literówki nam się wdarły, tak? :) zaraz sprawdzę – dziękuję:)A czekoladę tez kocham:)

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.