„Na swoich zdjęciach chcę przedstawić prawdę. Chociaż nigdy nie jest to odwzorowanie rzeczywistości 1:1, ponieważ w fotografii równie istotna jak prawda jest odrobina tajemnicy. Fotografia jest dla mnie sposobem patrzenia na życie” Janusz Gajos.
Tytułowa pasja, to być może za mocne słowo. Kojarzy mi się bowiem z całkowitym, bezgranicznym oddaniem. A ja chciałabym dziś porozmawiać z Wami o tym, co sprawia, że mamy w życiu KOTWICĘ. Bo każdemu człowiekowi potrzebna jest możliwość zakotwiczenia – cokolwiek by się wokół nie działo. HOBBY. To, co daje nam możliwość rozwoju, przyjemność, relaksuje i sprawia, że sami ze sobą czujemy się lepiej oraz światu możemy opowiedzieć własną opowieść.
Nasze dni, płynące sumiennie w jedną stronę i wypełnione następującymi po sobie etapami, dni ubierające nas w rolę dzieci, uczniów, narzeczonych, mężów, żon, pracowników, a później babć/dziadków…Każdy z nas płynie przez owe etapy z różnym skutkiem. Ale gdy rozglądamy się wokół siebie …nie trudno zauważyć, że tak naprawdę niewielu ludzi ma na twarzach uśmiech. I niewielu głośno mówi o tym, że są szczęśliwi. Niczym robociki dopasowujemy się do oczekiwań, które wobec nas wysnuwa otoczenie – i zapominamy o tym, CO LUBIMY MY. Inaczej – większość z nas zapomina. Jeżeli praca sprawia nam satysfakcję i po ludzku daje dużo radości – to świetnie. Statystyki jednak są bezlitosne – większość ludzi nie lubi swojej pracy. I tak….latami całymi trwają w przedziwnym letargu. Ale widzę wokół siebie również ludzi ZAANGAŻOWANYCH, którzy oprócz pracy, rodziny, mają jeszcze COŚ. I właśnie owo coś pozwala im, nawet w „gołębich” latach na dalszą aktywność. Dla jednych będą to piesze wycieczki, dla innych fotografia, haftowanie, akwarele, majsterkowanie, skakanie ze spadochronem, uprawianie ogrodu – po prostu COŚ, co może być kotwicą.
W magazynie GREEN CANOE STYLE, zawsze na wiosnę, bo to chyba najlepszy czas by mobilizować do zmian – piszemy o tych, którzy sprawy wzięli w swoje ręce – i zmienili kurs. Zawodowy, życiowy – jakkolwiek go nazwiemy. W tym najbliższym wydaniu pokażemy kolejnych „odważnych”, którzy mam nadzieję, swoją postawą pomogą naszym czytelnikom stojącym na rozdrożu.
Pamiętam…10 lat temu zorganizowałam w Sopocie wystawę zdjęć p. Janusza Gajosa. O tak:) Wymarzyłam sobie, że chcę w Sopocie zorganizować Panu Januszowi dużą wystawę, gdy tylko zobaczyłam jego zdjęcia – i …zrobiłam to :).
Mało tego – miałam niesamowitą przyjemność poznać i spędzić sporo czasu i z Panem Januszem i jego żoną – Panią Elżbietą. Wiele razy pisałam Wam o tym, że potrafię się drugim człowiekiem OCZAROWAĆ, zaczarować na zabój – i tak właśnie było w tym przypadku:) Oczarowali mnie obydwoje. A poziom wrażliwości, umiejętność widzenia takich detali w szerokim kadrze, na jakich skupiał się Janusz Gajos zachwycił wtedy nie tylko mnie. Wystawa była otwarta dla wszystkich chętnych – ludzie wychodzili z niej często w tak głębokim zamyśleniu, skupieniu…że patrząc na to, po ludzku ogarniało mnie wzruszenie. Fotografia jest dla wielu ludzi tą kotwicą właśnie, nie tylko hobby – pozwala na szersze spojrzenie na świat, na ujrzenie w nim tego – na co w pośpiechu nie zwracamy uwagi. Spytałam pana Janusza jak to jest z jego rejestrowaniem świata, co mógłby powiedzieć ludziom, którzy myślą o fotografowaniu …I dalej przeczytajcie słowa już nie ode mnie:” Pani Joanno,
Oglądanie świata jest czynnością bardzo osobistą. Można powiedzieć, że w pewnej samotności przeżywamy wzruszenia, jakie wywołują w nas obrazy, które oglądamy właściwie bez przerwy. Samotnie podejmujemy decyzje, który z oglądanych fragmentów obrazu, zajmuje nas do tego stopnia, że musimy sięgnąć po przyrząd zdolny go zarejestrować. Tak więc z niecierpliwością i niepokojem czekamy na to, w jaki sposób na wynik naszych samotnie dokonywanych odkryć, zareagują inni obserwatorzy świata. Ogromnie zatem nas cieszy fakt, że inni nie pozostają obojętni i że byliśmy w stanie wywołać w nich pewne emocje. Można wtedy powiedzieć, że mieliśmy rację. Aparat fotograficzny stał się teraz częścią wyposażenia prawie każdego, kto chce rejestrować cokolwiek. Jeżeli któryś z czytelników dojdzie do wniosku, że uległ nieodpartej chęci notowania nie tylko ważnych wydarzeń rodzinnych ale chciałby również obserwować swoje otoczenie na co dzień, będzie to znaczyło, że ma wyjątkową ciekawość świata i zdolność obserwowania tego, czego inni nie dostrzegają.(…) „Moja przyjaciółka wróciła właśnie z miesięcznej podróży – Argentyna, Chile, Urugwaj, Brazylia. Jej kotwicą są podróże. Nie tylko jej – podróżowała bowiem z parą siedemdziesięciolatków…jak sama twierdzi cudownych, pozytywnych ludzi. Moja bliska znajoma lepi z gliny – przy okazji „budując siebie wciąż od nowa” Ja mam kilka kotwic w życiu. I również swój własny fotograficzny „sposób patrzenia na życie” Moje pasje – owe kotwice trzymają mnie mocno:), pozwalają na malutkie ucieczki od codzienności…i dają mi nadzieję, że na „emerytalność” będzie mi się nadal chciało je zarzucać na głębokie wody, a może nawet dojdą jeszcze jakieś kolejne:)?
Mało tego – miałam niesamowitą przyjemność poznać i spędzić sporo czasu i z Panem Januszem i jego żoną – Panią Elżbietą. Wiele razy pisałam Wam o tym, że potrafię się drugim człowiekiem OCZAROWAĆ, zaczarować na zabój – i tak właśnie było w tym przypadku:) Oczarowali mnie obydwoje. A poziom wrażliwości, umiejętność widzenia takich detali w szerokim kadrze, na jakich skupiał się Janusz Gajos zachwycił wtedy nie tylko mnie. Wystawa była otwarta dla wszystkich chętnych – ludzie wychodzili z niej często w tak głębokim zamyśleniu, skupieniu…że patrząc na to, po ludzku ogarniało mnie wzruszenie. Fotografia jest dla wielu ludzi tą kotwicą właśnie, nie tylko hobby – pozwala na szersze spojrzenie na świat, na ujrzenie w nim tego – na co w pośpiechu nie zwracamy uwagi. Spytałam pana Janusza jak to jest z jego rejestrowaniem świata, co mógłby powiedzieć ludziom, którzy myślą o fotografowaniu …I dalej przeczytajcie słowa już nie ode mnie:” Pani Joanno,
Oglądanie świata jest czynnością bardzo osobistą. Można powiedzieć, że w pewnej samotności przeżywamy wzruszenia, jakie wywołują w nas obrazy, które oglądamy właściwie bez przerwy. Samotnie podejmujemy decyzje, który z oglądanych fragmentów obrazu, zajmuje nas do tego stopnia, że musimy sięgnąć po przyrząd zdolny go zarejestrować. Tak więc z niecierpliwością i niepokojem czekamy na to, w jaki sposób na wynik naszych samotnie dokonywanych odkryć, zareagują inni obserwatorzy świata. Ogromnie zatem nas cieszy fakt, że inni nie pozostają obojętni i że byliśmy w stanie wywołać w nich pewne emocje. Można wtedy powiedzieć, że mieliśmy rację. Aparat fotograficzny stał się teraz częścią wyposażenia prawie każdego, kto chce rejestrować cokolwiek. Jeżeli któryś z czytelników dojdzie do wniosku, że uległ nieodpartej chęci notowania nie tylko ważnych wydarzeń rodzinnych ale chciałby również obserwować swoje otoczenie na co dzień, będzie to znaczyło, że ma wyjątkową ciekawość świata i zdolność obserwowania tego, czego inni nie dostrzegają.(…) „Moja przyjaciółka wróciła właśnie z miesięcznej podróży – Argentyna, Chile, Urugwaj, Brazylia. Jej kotwicą są podróże. Nie tylko jej – podróżowała bowiem z parą siedemdziesięciolatków…jak sama twierdzi cudownych, pozytywnych ludzi. Moja bliska znajoma lepi z gliny – przy okazji „budując siebie wciąż od nowa” Ja mam kilka kotwic w życiu. I również swój własny fotograficzny „sposób patrzenia na życie” Moje pasje – owe kotwice trzymają mnie mocno:), pozwalają na malutkie ucieczki od codzienności…i dają mi nadzieję, że na „emerytalność” będzie mi się nadal chciało je zarzucać na głębokie wody, a może nawet dojdą jeszcze jakieś kolejne:)?
Jeśli chcesz zostać fotografem/tancerką/malarką/pianistką/cukiernikiem/narciarzem……po prostu zrób to:) Skoro trafiłaś/eś na ten post – być może szukasz…
Życzę Ci z całego serca odnalezienia swojego CZEGOŚ…cokolwiek to dla Ciebie będzie.
Dobranoc:)
Pięknych snów.
Wystawa zdjęć Janusza Gajosa ” FOTOGRAFIE II” miała miejsce w Sopocie, w Hotelu Haffner.
Zacytowany fragment wypowiedzi jest częścią wywiadu udzielonego mi w 2005 r i w całości opublikowanego
w „Haffner’s magazine”.
w „Haffner’s magazine”.
Śledzę cały czas poczynania fotograficzne Pana Janusza i podziwiam, jak swoją wrażliwością potrafi się pięknie dzielić.
Dziękuję za Twój komentarz.
64 komentarze
Anonimowy 21 stycznia 2016 (07:53)
No kochana Twoje wpisy laduja moje baterie ktore ciagle sie rozladowuja w zwiazku z wkeloletnia niechciana emigracja!!! Dzieki za blog, wspaniale wpisy, magazyn Green Canoe, wszelkie pomysly i rady. Tez chce cos zrobic dla siebie a przede wszystkim wrocic do Polski ale jak to zrobic z mezem ktory nie mowi po polsku??? Gdzie i jak zaczac? Serdeczne pozdrowienia Ola spod Paryza
Lulu Home 19 stycznia 2016 (12:07)
Asiu cudowne są te kominki! Zawsze wydawało mi się, że pasują tylko do ultranowoczesnych wnętrz, gdy tymczasem mogą świetnie przełamać tradycyjne, klasyczne wnętrza! Świetny wynalazek! Dzięki, że o nich napisałaś, bo przepadłam ….. :D
Anonimowy 16 stycznia 2016 (15:53)
Dla niewielu praca zawodowa(biorąc pod uwagę całą populację zatrudnionych gdzieś)może być równocześnie pasją ale wiele zależy też od nastawienia. Moja praca nie jest dla mnie pasją ale też, dzięki właśnie nastawieniu, nie jest też mordęgą. Pracuję bo muszę zarabiać i pracę traktuję jako źródło dochodów, czerpiąc przy okazji tyle zadowolenia z niej ile można. A po pracy realizuję się na tylu polach aby moje życie było ciekawe i abym czerpała z niego zadowolenie. Świat w jakim żyjemy daje nam naprawdę tyle możliwości, że każdy kto chce może znaleźć coś dla siebie. Miasto, w którym żyję (ok. 200 tys. mieszkańców)daje mi tyle możliwości, że nie jestem w stanie ich wszystkich wykorzystać i to tylko tych bezpłatnych. Nie mogę więc mówić, że mnie na nie nie stać. Czasem muszę z czegoś rezygnować bo potrzebuję też wyciszenia, pobycia samej ze sobą. Od dzieciństwa miałam wiele zainteresować i to one dają mi wiele frajdy i upiększają życie. I przynoszą nowe możliwości, zainteresowania. Pomagają w trudnych chwilach. Dwa lata temu zmarł mój mąż. W tragicznych chwilach bardzo łatwo zapaść się w siebie i odgrodzić od świata. I właśnie pasje pozwalają nam się z dołków wydobywać. Jedną z moich największych pasji od małego są książki. Po śmierci męża (trochę w ramach terapii) włączyłam się w spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki. Co to mi dało? Książki, po które sama może bym nie sięgnęła, nowe grono znajomych, możliwość wymiany myśli, mobilizację – bo muszę (choć czasem nie muszę) przeczytać książkę abym mogła o niej dyskutować, ale nowe znajomości generują nowe zainteresowania bo spotkałam ludzi z wieloma pasjami, wiedzą, z której korzystam itd. Jest ciekawiej. Oprócz tego otwieram się na nowe możliwości – spotkania z pisarzami, spotkania z filmem, sztuką. A zobaczcie to tylko jedna moja pasja (a mam ich więcej) a jak upiększa mi życie. Dzięki temu, że jestem zadowolona pogodniej podchodzę do życia (przyznaję, pomaga mi w tym wrodzona pogoda ducha) i dzięki temu poszerza się moje towarzystwo a to z kolei przynosi nowe okazje, możliwości fajnego życia. Dlatego w pełni zgadzam się z Tobą Asiu, że trzeba się otworzyć i zacząć działać. I absolutnie nie porównywać się z innymi, traktować siebie jako kogoś wyjątkowego i nie mówić, że inni mają lepsze możliwości niż my. Tylko trzeba odnaleźć swoje pasje. I jeszcze jedno, niektóre pasje wymagają dużych środków finansowych ale przecież jest wiele rzeczy, które można robić bez żadnych nakładów finansowych, co wcześniej dowiodłam. I jeszcze jedno, coraz częściej spotykam ludzi, którzy mają pasje, zainteresowania, hobby – jakby tego nie nazywać. I to jest bardzo optymistyczne. Pozdrawiam i życzę wszystkim realizacji Waszych pasji. R.
Anonimowy 15 stycznia 2016 (22:37)
Droga Asiu..
jak zwykle u Ciebie pozytywnie i motywująco:) Kiedy się czytam ten tekst, to wszystko przez moment wydaje się takie proste. A potem znowu "loguję" się do rzeczywistości:)))) Mam wielką nadzieję, że kiedy już wydobędę się z potwornego bagna, jakim od niedawna jest moja praca, zakotwiczę przy fotografii właśnie. Kiedyś wiele zrobiłam by moja fotograficzna pasja miała solidne podstawy i dziś chcę, by stała się moją pracą. Gdy już się tak stanie, to w nagrodę zrobię sobie upragnioną ciemnię fotograficzną:)) by zwolnić, wrócić do korzeni i nacieszyć się brakiem pośpiechu, który dziś także w "produkcji" fotografii jest obecny.
Dzięki, że co jakiś czas przypominasz o tym, że chcieć to móc.
Ps.z ciekawości poszukałam w sieci zdjęć Pana Gajosa i muszę przyznać, że wolę go w roli aktora:)
Ściskam
Gosia S.
admob 15 stycznia 2016 (22:49)
Gosiu – ja go uwielbiam w każdej roli:), a zdjęcia – każdy z nas inaczej odbiera i świat i sztukę – i tak właśnie powinno być. Do mnie zdjęcia Pana Janusza przemawiają za każdym razem gdy na nie patrzę.
Ściskam Cię serdecznie i życzę spełnienia marzeń, planów:)
Dessideria Life 15 stycznia 2016 (19:07)
Ja mam już kilka swoich kotwic, które baaardzo mnie uszczęśliwiają :) Ale nie zawsze tak było. Dzięki tekstom takim jak ten i ludziom takim jak Ty odnalazłam swoje pasje :)
admob 15 stycznia 2016 (22:45)
Bardzo dziękuję:)
Marilyn M 15 stycznia 2016 (15:19)
Odkąd pamiętam uwielbiam oglądać zdjęcia, te rodzinne i te o wnętrzach.Kiedy dostałam aparat od chrzestnego na komunię stwierdziłam, że fotografia to moje hobby, przeznaczenie.Do teraz robię zdjęcia, może nie na dużą skalę i nie za pieniądze, ale jestem z nich dumna, zwłaszcza z tych pokazujących zwyczajną naturę.Gratuluję znajomości z Państwem Gajos i wystawy.Pozdrawiam serdecznie :-)
admob 15 stycznia 2016 (22:45)
Dziękuję bardzo:) i pozdrowionka!:)
DesignYourHome 15 stycznia 2016 (14:05)
Idealna sytuacja to taka w której pasja może stać się " zawodem" – takie szczęście, wiadomo, mają nieliczni :)do których się kiedyś zaliczałam… A później zarzuciłam pasję-pracę dla nowej pasji:): dzieci i prowadzenia domu. A że prawdziwa pasja nigdy nie wygasa toteż moja stara praca stała się znów moją pasją – ha ! Takie koło . A na emeryturę planuję zająć się rodzinną genealogią, zarówno moją jak i męża :)
admob 15 stycznia 2016 (22:45)
o taaaak, każdy z nas marzy o takiej pracy:)
ula 15 stycznia 2016 (09:14)
No ja wiem o czym piszesz, gdyby nie te pasje to bym już dawno nieopopodal w Tworkach wylądowała z powodu porzuconej na szczęście nudnej i mało twórczej pracy,teraz jest niebo lepiej, ale to tylko jest dla mnie motorem do rozwijania kolejnych pasji, do emerytury nie czekam, bo daleko mi do niej ;) a co do Gajosa, to wspominam z wieku nastoletniego pewien"incydent" otóż Janusz Gajos pomieszkiwał w latach 70-tych na Saskiej Kępie przy ulicy Afrykańskiej, ja też tam mieszkałam, a jako, że wszelkie nastolatki podkochiwały się w przystojnym Janku z Czterech Pancernych to postanowiłyśmy z koleżankami udać się po autograf. Zapukałyśmy do drzwi okrutnie stremowane, otworzył nam pan, podobny do Gajosa, okręcony ręcznikiem z mokrą głową – no nie wyglądał jak ten z Czterech ale był podobny… wszak parę lat już minęło od nakręcenia filmu i pytamy:
-Czy zastałyśmy pana Gajosa
na co on
– tak, ale aktualnie jest w kąpieli, proszę chwilę zaczekać…
nie muszę dodawać, jaką miał rozbawioną minę :)
po kilku chwilach ukazał się tenże sam pan w drzwiach
zaprosił do środka i złożył swoje autografy na przedłożonych karteczkach po czym nas pożegnał i poszłyśmy uszczęśliwione, aczkolwiek dotarło do nas, że to był jeden i ten sam pan, ale to nie miało większego znaczenia, wszak następnego dnia miałyśmy owymi zdobyczami pochwalić się w szkole ;)) i być przez 5 minut sławne ;)
admob 15 stycznia 2016 (22:44)
Ula -:):):):):):):):):):)
Ola K 14 stycznia 2016 (23:50)
Droga Asiu podczytuję Twojego bloga i magazyn od dawna, ale należę raczej do tych małomównych;) więc rzadko się odzywam, za to nieustannie podziwiam:) Dziś to co napisałaś sprowokowało mnie jednak do gadania. Marzyłam kiedyś, że na starość będę sobie mieszkać na wsi, biegać z aparatem po lesie, hodować lawendę a zimą zasiadać w bujanym wiklinowym fotelu przy rozpalonym kominku i czytać albo dziergać wnukom skarpety na drutach;-) Ale to miało być na emeryturze, kiedyś tam… Tymczasem moje ogrodniczo-rękodzielnicze pasje pojawiły się w życiu dość niespodziewanie, nie do końca wiedziałam dlaczego mi się to nagle przyplątało. Traktowałam je na początku jako wybryk mojej natury, który zapewne szybko mi przejdzie ze względu na absorbującą pracę i notoryczny brak czasu.Tymczasem, życie napisało trochę inny scenariusz.
Dziś wiem, że na spełnienie emerytalnych marzeń mam raczej marne szanse a moje blogowanie i zupełnie niespodziewanie odkryte pasje, były – a w zasadzie są – kotwicą, która pomogła mi przetrwać największy sztorm jaki mnie w życiu spotkał. I także dzięki nim ciągle wierzę, trochę wbrew zdrowemu rozsądkowi i statystykom, że jednak nie dam się szybko zatopić;)Pozdrawiam serdecznie:)
admob 15 stycznia 2016 (22:43)
Olu…bardzo w Ciebie wierzę. A sztormy są po to by je znieść i płynąć dalej – za chwilę być piękny słoneczny dzień. I właśnie tego Ci z całego serca życzę.
Filipek 70 14 stycznia 2016 (23:26)
Asiu emerytura nic nie zmienia według mnie …nie siadamy przecież w fotelu i nie czekamy na śmierć ,bo to by było straszne !!!!!dalej jesteśmy tymi samymi ludźmi …gdyby nie lustra ,każdemu pewnie wydawałoby się ,że jest młodym człowiekiem nadal :))))) wiekowość ma swoje zalety ….nauczyliśmy się już żyć ,a emerytura daje nam szanse na wykorzystanie tej wiedzy wypływającej z wielu doświadczeń :)))
a fotografia jest cudowna ..pokazuje jaką człowiek ma optykę …..cudownym jest jak różnie potrafimy patrzeć przez to magiczne szkiełko …buźka :)
admob 15 stycznia 2016 (22:42)
Oj Filipku…żeby to było takie proste. Nawet nie wiesz ile widzę wokół siebie starszych pań, dla których życie to już tylko tv i seriale…i wyczekiwanie czy dzieci z wnukami przyjdą na obiad…
Jaga Switka 14 stycznia 2016 (15:31)
czytałam o fotografii Pana Gajosa i widziałam kilka zdjęć z wystawy z Galerii P. Napiórkowskiej.Piękne zarówno portrety jak i pejzaże .
Życie bez pasji jest płaskie.
Moje życie było wspaniałe ,liceum plastyczne, studia plastyczne,praca z tym zwiazana, cudowne Dzieci i małżeństwo, podróże.Na emeryturze jestem sama i gdyby nie moje pasje i ciekawość życia to pewnie bym się stała jak wiele pań w starszym wieku znudzona,zajęta tv i chorobami, a ja mam w planach wyjazd do Włoch w rejon Umbrii i wiele planów na kolejny rok.Dziękuję za każdy kolejny rok i cieszę się z każdego dnia.
Posyłam moc uśmiechów.
pozdrawiam
admob 14 stycznia 2016 (20:48)
Jadziu….kurczę, ukłon do samej podłogi:)
Cudowna z Ciebie babka! :)
Stara Winiarnia 14 stycznia 2016 (23:40)
Być może, to co powiem zabrzmi trochę dziwnie, ale Droga Asiu byłaś tą osobą, która pomogła mi zarzucić własną kotwicę. Swoją drogą, pięknie to ujęłaś, bo rzeczywiście hobby – tudzież bliskie temu pasje – pomagają osiąść w spokojnym miejscu, które staje się bezpiecznym portem w morzu naszych codziennych spraw. Moją kotwicą stał się blog prowadzony już od 4 lat i chociaż z regularnym pisaniem bywa u mnie ostatnio krucho, to jednak ciągle wracam do tworzenia i pisania o tym, bo właśnie to przynosi mi ukojenie i poczucie spełnienia. Ta mała kotwica, to wielka ulga, że własne doświadczenia i pomysły mogą być dla czytelników tym, czego poszukiwali lub mogą stanowić zachętę do podejmowania przez nich własnych działań. To co piszemy i co pokazujemy może być dla wielu osób zaczątkiem do poszukiwania własnych kotwic. Mam nadzieję, że chociaż raz pomyślałaś o swoim blogu właśnie w ten sposób, co zresztą udowadniasz każdym kolejnym wpisem.
Musisz wiedzieć, że prowadzenie bloga otworzyło mi szerzej oczy na możliwość wykorzystania własnych talentów i pozwoliło dostrzec nowe możliwości. Nawiązuję tutaj do Twoich słów o odwadze do "zmiany kursu". Choć nadal tkwię w nie do końca lubianej pracy, to jednak blogowanie i nakładające się na to zakręty losu pomogło mi zrozumieć, że mój słój z napisem "odwaga" właśnie napełnił się niemal po brzegi i wkrótce będzie można wykorzystać jego zawartość:) Cieszy mnie, że jedną z Twoich największych kotwic jest fotografia, bo pięknie wyrażasz nią Twoje postrzeganie świata – miejscami rozmazane, ale tylko po to by uwydatnić to, co naprawdę ważne. Gdy tak wracam myślami do Twoich pierwszych postów, uświadamiam sobie, jak długą drogę pokonałaś i jak bardzo udoskonaliłaś swoją Kotwicę. Winszuję Ci wytrwałości w tym doskonaleniu i życzę kolejnych sukcesów na miarę Green Canoe Style, "Wnętrzarskich podróży" oraz "Wielkiej Księgi Wypieków" :)
Mimo, iż Twoje osiągnięcia są dla mnie niedoścignionym wzorem, to jednak wiedz, że czuję się w obowiązku podziękować Ci za inspirację i pragnę zapewnić, że będę starała się ze wszystkich sił spełniać misję "zarzucania kotwic":).
Nie udało mi się uniknąć nostalgicznego tonu, podobnie jak moim przedmówczyniom, ale potrafisz poruszyć do głębi. Najwyraźniej taka misja została Ci powierzona i otrzymałaś do tego niezbędne narzędzia:).
Dziękuję Ci za "Bardzo Ważny Post". Dał mi nadzieję, której w ostatnich dniach tak bardzo potrzebowałam…
Ściskam Cię mocno moja Droga
Kasia
http://www.starawiniarnia.blogspot.com
Antonina Napieralska 14 stycznia 2016 (14:45)
Janusz Gajos- wspaniały aktor( zazdroszczę bliższego poznania Go )- "Msza za miasto Arras"- Szczypiorskiego w jego interpretacji – chylę czoła! :)))
admob 14 stycznia 2016 (20:47)
OOOOO – widziałyśmy to samo!:) …a jak pięknie zapowiadał wcześniej, widziałaś?
Antonina Napieralska 14 stycznia 2016 (22:05)
Widziałam też i wypowiedź po .:))
Monika - White Valley 14 stycznia 2016 (14:18)
Piękny Post, Joasiu :). Cudowny :). Od jakiegoś czasu już myślę o tym, żeby wypłynąć na większe wody, ale brak mi odwagi :). Poza tym od dziecka miałam "coś", ale było tego za dużo, żeby zająć się jednym – mówili, że mam talent plastyczny (bez chwalenia się, jestem za to wdzięczna, tym bardziej, że nic w tym kierunku nie zrobiłam, tak wyszło), szybko nauczyłam się robić na drutach, wyszywać, i inne takie kreatywne sprawy :). Po urodzeniu córki troszkę szyłam i miałam swój mały sklepik na decobazaar, ale póżniej trzeba było wrócić do pracy :). Najdłużej przy mnie jest fotografia, i łączę ją z ogródkiem, tzn. kocham rośliny, kwiaty. A przy tym wszystkim jestem informatykiem :D. Bardzo lubię swoją pracę, chociaż to chyba niepopularne :)). Cały czas jednak ciągnie do czegoś innego, szczególnie od kiedy mamy córcię :). Podziwiam ludzi, którzy mieli tyle odwagi, żeby zostawić etat i zająć się czymś swoim :).
Nie wiem co zrobiłabym bez hobby. Zawsze mam co robić, praktycznie nie siadam, no poza tymi ośmioma godzinami przy biurku ;). Bardzo chciałabym, żeby i moja córka złapała jakiegoś takiego bakcyla i miała w życiu coś, co daje jej radość. Podoba mi się, że mamy teraz tyle możliwości na znalezienie czegoś takiego tylko dla nas, właściwie cały ocean możliwości :).
Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za ten post :)***
admob 14 stycznia 2016 (20:46)
Monia – nasze dzieci patrzą na nas – jeśli widzą szczęśliwych rodziców, mających swoje zajęcia, hobby, coś co nas po prostu raduje – to duże prawdopodobieństwo, że one tez będą tego właśnie szukały w życiu:)
I wiesz, tak myślę sobie, że aby być szczęśliwym nie trzeba wcale zostawiać etatu:):):)
Ściskam Cię najserdeczniej:)
Anonimowy 14 stycznia 2016 (14:14)
Witaj Asiu.
Przepiękny post,bardzo wzruszający.Uwielbiam Janusza Gajosa jego osobowość,grę aktorską,jego prawdziwość na scenie.Dzięki Tobie dowiaduję się o pasji mojego ulubionego aktora,muszę dotrzeć do tych zdjęć bo ogromnie mnie zaciekawiłaś:)
Dziękuję i gorąco pozdrawiam BasiaJ:)
admob 14 stycznia 2016 (20:44)
Basiu – to jest nas dwie:)
uściski wielkie.
Dom z mozaikami 14 stycznia 2016 (13:30)
Zaglądanie tutaj,czytanie i oglądanie Twoich felietonów też jest dla mnie "budowaniem siebie na nowo" cytując Twoją znajoma . Dziękuję, Ala
admob 14 stycznia 2016 (20:42)
BARDZO dziękuję:)
Antonina Napieralska 14 stycznia 2016 (10:49)
Witaj Asiu! Twoje słowa przeczytałam z przyjemnością. To wielkie szczęście robić to co się kocha! Ja też mam swoją kotwicę nawet nie jedną, nuda jest mi obca. Zdjęcia – to hobby mojego męża np.: owady w skali makro.Moje to tylko "komórkowce", ale są MOJE. Pozdrawiam serdecznie!
.
admob 14 stycznia 2016 (20:41)
:):):) ja za fauna jakoś fotograficznie się nie rozglądam, ale bardzo lubię oglądać czyjeś prace. Pozdrowienia ciepłe moja droga! :)
Iwona 14 stycznia 2016 (10:08)
"Pasja, pasja, trzeba w życiu trzeba mieć pasję. Przetrwa ten kto stworzył swój własny świat" to słowa Ryszard Kapuścińskiego…
U mnie: dobra książka (dużo książek!)haft (dużo haftu – każdego dnia !) i to wszystko w towarzystwie KOTÓW :):)
admob 14 stycznia 2016 (20:40)
ooooo tak – książki:)
Anonimowy 14 stycznia 2016 (09:29)
Uśmiechnęłam sie do siebie czytając Pani post. Właśnie mija 10 lat odkąd zaczęłam malować obrazy. Ja, z wykształceniem ekonomicznym, doświadczeniem w międzynarodowej firmie konsultingowej, mama 4 dzieci. Uwielbiam obserwować świat. Fotografować. W jakiś sposób noszę te obrazy w sobie, one się we mnie rodzą a potem tak lubię te spokojne momenty, gdy mogę malować… Pani Asiu, Pani blog i przecudne zdjęcia są również przepięknym oddechem dla mnie. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Basia Wuczkowska
admob 14 stycznia 2016 (20:40)
BARDZO dziękuję:) I odbijam owe serdeczne pozdrowienia:)
HAART galeria dobrych pomysłów 14 stycznia 2016 (09:14)
W szarej codzienności zapominamy o tym, że życie może wyglądać inaczej. Mamy głęboko zakorzenione poczucie, ze trzeba codziennie chodzić do pracy, że trzeba, że trzeba, że trzeba…
admob 14 stycznia 2016 (20:39)
o matko, ileż ja mam owych "trzeba" :):):)
Magda BarwyOgrodu 14 stycznia 2016 (08:40)
Tak, to prawda. Zrób to…. Najlepszy pomysł na dobre życie. Nie zawsze spokojne, nie zawsze dostatnie ale dobre i w zgodzie ze sobą,
pozdrawiam!
m.
admob 14 stycznia 2016 (20:39)
Dzięki Madziu:)
kasia d 14 stycznia 2016 (08:26)
Taką Asiu lubię Cię najbardziej ☺. Dziękuję za ten tekst. Pozdrawiam i życzę miłego dnia. Kasia.
admob 14 stycznia 2016 (20:39)
:):):) pozdrawiam:)
Anonimowy 14 stycznia 2016 (08:15)
Świetny post. Cieszę się, że te bardziej marketingowe teksty są przeplatane takimi "życiowymi" jak ten.
Pozdrawiam serdecznie
Iwona
admob 14 stycznia 2016 (20:39)
Dzięki Iwona – owe "życiowe", będą teraz częściej:)
Paulina Labus 14 stycznia 2016 (07:57)
Piękny tekst! Gratuluję i podziwiam. Udanego dnia
admob 14 stycznia 2016 (20:38)
Dziękuję bardzo:)
Iwona 14 stycznia 2016 (07:43)
Przeczytałam z przyjemnością … ja też uwielbiam ludzi z pasją, z pasją życia także, dla mnie to potrzeba poznawania nowych miejsc,smaków, aktywności, ludzi, sprawdzanie się i radość z niego wynikająca
Moim mottem życiowym jest … navigare necesse est …
Pozdrawiam ciepło
admob 14 stycznia 2016 (20:38)
odbijam pozdrowienia dla Ciebie:)
nabiegunachArt Sylwia 14 stycznia 2016 (07:28)
Dziękuję za ten post, potrzebowałam go dziś bardzo, ja czasem mocno w siebie wątpię, choć też jakaś siła we mnie każe iść do przodu z tym, co robię, rozwijać się, odnosić swoje własne, malutkie sukcesy…mimo, że czasem wątpię
Pozdrawiam :)
admob 14 stycznia 2016 (20:37)
bardzo proszę:) ściski duże!
Anonimowy 14 stycznia 2016 (06:36)
I jeszcze jedno Asiu, gdzie Instagram się podział :) ?Tak lubiłam tam zaglądać, bo to dla mnie kontynuacja bloga a FB nie mam i mieć nie będę. Jest szansa, że wróci. Ila
admob 14 stycznia 2016 (20:37)
już, już….za chwile wrócę na insta:)
Anonimowy 14 stycznia 2016 (06:34)
Masz racje Asiu, trzeba mieć coś swojego. Dzisiejsze czasy są trudne, a przede wszystkim wszystko pędzi. Dlatego zamiast narzekać, trzeba sobie wymyślić zajęcie, które pozwoli nam na trochę zdrowego egoizmu, zrobienie czegoś, co nam sprawia radość, frajdę, pozwala wyłączyć się, i na chwilę zapomnieć. I nie chodzi nawet o wielkie czy drogie hobby, może być coś malutkiego. Moje dzieci dorastają, mają swój świat, swoje sprawy i mama jest coraz mniej potrzebna – to naturalne. Ale my – mamy, same sobie musimy uświadomić, żeby nie żyć wyłącznie życiem swoich dzieci bo potem trudno będzie się przestawić. Dlatego ja mam domowego, aranżacyjnego świra, co chwilę coś zmieniam, przestawiam, ściągam ze spacerów różności, ryję w ogródku (nie w ogrodzie, żeby nie było – mam jakieś 400 metrów), czytam, jeżdżę na rowerze, buszuję po blogach i robię właśnie miliony zdjęć. Czasami towarzyszą mi w tym dzieci, często mąż i znajomi. I jest fajnie, nie mam nudy, rozczarowania, jest radość, optymizm i odpoczynek. Pozdrawiam serdecznie. Ila
admob 14 stycznia 2016 (20:37)
Ila -bardzo lubię czytać Twoje wpisy…tak dużo w nich dobroci, ciepła:) Serdeczności Ci wysyłam.
Aśko JGM 14 stycznia 2016 (00:14)
Tekst o mnie:)..oby Pracownia okazała się tą kotwicą,pragnę tego z całego serca, włączam pozytywne myślenie i nie denerwuję się już tak bardzo na tych, którzy wciąż widzieliby mnie na etacie w miejscu,które wyżerało ze mnie cały mój entuzjazm… :) pees.doszedł mail?
admob 14 stycznia 2016 (20:36)
Asiu – trzymam mocno za Was kciuki!
Karo dekor 13 stycznia 2016 (23:36)
Ja myślę, że każde nasze decyzje, ludzie, którymi się otaczamy, z którymi żyjemy, miejsce w którym żyjemy powodują, że kochamy, lubimy ten akurat sposób spędzania czasu a nie inny, pasjonujemy się tą dziedziną a nie inną. Odkrywamy w sobie to, o co nigdy byśmy się nie posądzali. Na moje pasje, ale też myślę sposób na życie, wpłynęło w znaczny sposób życie w Skandynawii, tutaj poznałam i poczułam miłość do przedmiotów pięknych, pokochałam rękodzieło, ale też spędzanie i celebrowanie czasu we własnym mieszkaniu. Prowadzenie domu, dekorowanie go, rękodzieło, którym zajmuję się na co dzień, to jest to co mnie uskrzydla… Dziecko, które w pewnym momencie pojawiło się w naszym życiu, kolejna istota, która w tak dużym stopniu ma wpływ na kształtowanie mojego życia zawodowego. To właśnie wykonywanie przedmiotów, umilaczy dla dzieci sprawia mi największą frajdę. Pewnie w międzyczasie pojawią się nowe sprawy, bo się starzejemy, bo zmieniamy poglądy z wiekiem, zauważamy inne drobiazgi, zmieniamy spojrzenie na to co ważne lub mniej ważne. Cieszę się, że dzisiaj mam coś tylko mojego, moją pasję, czasem przesadnie dużo o niej mówię, są osoby, które nie traktują mojego zajęcia poważnie, tylko jako oderwanie się od rzeczywistości, zabicie tzw. "nudy". Ale nie przejmuję się, wiem, że to coś więcej :) zapraszam Cię Asiu, odwiedź mnie w wolnej chwili ;)
admob 14 stycznia 2016 (20:35)
Zaraz do ciebie idę w odwiedziny:)
admob 14 stycznia 2016 (20:36)
Ciebie – przez "C"…przepraszam, ale to ze zmęczenia..
Anonimowy 13 stycznia 2016 (23:35)
Moja Kotwica to książki. Gdy lektura jest pasjonująca, to tracę kontakt z rzeczywistością. Jeszcze kilka lat temu powiedziałabym, że książka to mój najlepszy przyjaciel. Od dwóch lat sytuacja się zminiła – mój Ukochany jest teraz moim najlepszym przyjacielem. :-) Wraz z pojawieniem się miłości w moim życiu, mogę z upodobaniem hodować zioła i kwiaty na balkonie. W ten sposób ziściło się moje marzenie. :-) Pragnęłabym jeszcze nauczyć się szyć (robię pierwsze podchody do maszyny do szycia :D) i… grać na saksofonie. Jednak wszystko po kolei. :-))
Pozdrawiam. Ola Sz.
admob 14 stycznia 2016 (20:32)
Olu – to tez moja kotwica:)
Anonimowy 13 stycznia 2016 (23:17)
Asiu Twoje posty zawsze wprawiają mnie w wysmienity nastrój. Ten jednak zmusił do refleksji. Ja również widzę często ludzi bez uśmiechu z mojego bliższego i dalszego otoczenia. Ostatnio taką kotwicę znalazała moja bratowa. Nie chwaląc się dzięki mojej pomocy. Zrozumiała w końcu, że nie jest tylko pracownikiem, żoną i mamą dwóch cudownych chłopczyków, ale też sobą – kobietą wrażliwą. Jest teraz usmiechnięta, zrelaksowana, po prostu szczęśliwsza. Ja na szczęście takich kotwic mam dużo – w trudnych chwilach życia pomagaja mi się nie zagubić. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę udanego roku DDorota
admob 14 stycznia 2016 (20:31)
Super! bartową pozdrów serdecznie ode mnie, a dla Ciebie uściski:)
Angelika Larus 13 stycznia 2016 (22:54)
Droga Asiu – najpiękniejsze jest że ja odnalazłam szczęście w miejscu, które początkowo traktowałam jako zesłanie. Całkowicie zmienilam swoje życie – zawodowe i osobiste… dziś jestem szczęśliwą mamą, która mieszka pod lasem odkrywajaca radość z uprawiania ogródka, gotowania… Nauczylam się szyć aby upiekszyc nasze Siedlisko. Zmiany są piękne choć początkowo wydają się straszne. Ja znalazłam to co szukalam …
admob 14 stycznia 2016 (20:30)
::):) ale miło przeczytać taki wpis:)