Tak, potrzebuję czerwonego. Po prostu. Energii mi potrzeba ostatnio bardzo. Więc się czerwonym otaczam – jak tylko mogę. Do pracowni trafiły emaliowane naczynia – na pędzle kanka w grochy i na podłużne skrawki filcowe – imbryk z sercem. Żeby jeszcze bardziej podbić się energetycznie – zakupiłam dziś sobie cudowny, witalny CZERWONY KRWIŚCIE :) płaszczyk wiosenny. Jest niesamowity – masz na sobie taki kolor, i po prostu: DO PRZODU!!!!!!!!!!!:):):)!!!
Może mój płaszczyk ściągnie wreszcie do nas wodę, i czerwień rozmrozi te cholerne rury????
Tak – dobrze czytacie, nie mamy NADAL wody, to już ponad półtora miesiąca.
Chyba nikogo już nie dziwi, że czuję potrzebę czerwonego?
***
Chciałabym przeprosić wszystkie te osoby, którym nie odpisałam na maile. Moi mili – wybaczcie mi, ale nie jestem w stanie odpisać do wszystkich. Dziennie moja skrzynka wita po kilkadziesiąt listów od Was…Niektóre są bardzo krótkie i pytające, ale są i długie, albo np. bardzo osobiste, ważne, i wiem że czekacie na odpowiedź….staram się jak tylko mogę, nawet po nocach już odpisuję, co pewnie większość z Was potwierdzi – ale i tak nie wyrabiam się. Nie jestem fizycznie po prostu w stanie odpisać na wszystkie listy. Nie mam tu niestety uroczej Pani sekretarki, a Leo jeszcze nie potrafi obsługiwać klawiatury:) Mam nadzieję, że zrozumiecie.
WIOOOOOOSNY!!!!! LAAAAAATA!!!!!!!!!WOOOOOOODY :):):) , że tak sobie na pożegnanie zakrzyknę do Opatrzności:)
Dziękuję za Twój komentarz.
18 komentarzy
u Alojka 28 lutego 2010 (11:15)
przepraszam, mialo byc mily blog.
u Alojka 28 lutego 2010 (11:14)
ojej, a ja dwa czerwone plaszczyki wsadzilam do worka, juz leza w bagazniku i mialiam sie ich pozbyc. Chyba jednak jeden wyciagne. Nie za bardzo mam gdzie w nich chodzic. Pola, lasy, laki.
Moly blog, chetnie tu zagladam. Zapraszam tez do siebie.
Lili 28 lutego 2010 (11:02)
oh, fantastyczny zastrzyk energii!!!
schola 28 lutego 2010 (10:00)
prześliczne czerwoności!!!!!!!
Ja również takowe posiadam ,białe,czerwone i turkusowe.A kropeczki na nich pomalował mi mój mąż.Nie sprawiło mu to kłopotu,bo jest lakiernikiem samochodowym i ma takie różne pistolety do malowania.
Pozdrawiam piekielnie ogniście!
migdalowomi 28 lutego 2010 (01:23)
Nocnie witam Cie ciotko Zielona:)zakochalam sie na 100% w banieczce w dzbanuszku:)Przepiekne nie moge przepiekne:)
Sciskam Was a Leoska w szczegolnosci-MIgdalowa
GreenCanoe 27 lutego 2010 (22:46)
Dziewczyny – dziękuję:)
Jaga – jak znajdziesz emaliowane czerwoności to ja się na nie zasadzam:):)
Otta – TAK – masz racje, dwudziestolecie to moja miłostka:) KLASĘ miał ten okres,bez dwóch zdań.
Jagódko – dzięki!!!!
I dokładnie mam to samo z bloggerem – a już myślałam, że to znowu mój komp fisiuje (pamiętasz akcję z brakiem u mnie koszyków przy komentarzach????:):):) – no ale jak teraz napisałaś że u Ciebie tez takie wariactwa – to znaczy że coś chyba w CENTRALI nawalają:)
Buziaki wielkie
Magoda 27 lutego 2010 (22:13)
Bardzo Ci współczuję! Mam nadzieję, że to ostatnie chwile bez wody. Dzielni jesteście!
Potrzebę czerwonego rozumiem, ja stanowczo czerwonemu mówię – nie! Widocznie energii u mnie dostatek. Trzymaj się Asiu! Myślami jestem z Tobą!
Co do bloggera – to u mnie świruje! Pozmieniał mi czcionki, nie widzę zdjęć, zniknęły niektóre opcje. Wkurzam się klnę i mam coraz mniej ochoty na pisanie postów.
Posyłam Wam wielkiego chucha co by rozmroziło tę sakramencką rurę!! Uściskuję Was!
Anonimowy 27 lutego 2010 (20:52)
Przydałoby się jeszcze zdjęcie tego płaszczyka…, to by była taka kropka nad "i" :).Pozdrawiam. Ewka
cicha 27 lutego 2010 (20:05)
czerwoności, jak najbardziej!…
przecież czerwień to energia, życie i działanie…a tego nam wszystkim trzeba!
Pozdrawiam serdecznie ;-)
smutne_misie 27 lutego 2010 (20:02)
witam,
a ja mam taka sama kanke:)
tez uwielbiam emaliowane naczynia!
bardzo fajny blog!
pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie, moich smutnych misiow, guzioludów i obrazow:)
paulina
http://www.smutnemisie.blogspot.com
otta 27 lutego 2010 (19:59)
Od jakiegoś czasu widzę, że otaczasz się motywami z polskiego międzywojnia. Trochę naukowo zajmuję się barokiem, ale odkąd pracuję w muzeum DWUDZIESTOLECIE wciąga mnie coraz bardziej. Też poluję na różne rzeczy – a w szczególności związane z tym okresem , ale na Śląsku. O niektórych zdobyczach piszę na blogu. Pozdrawiam bardzo serdecznie!!! emalia ma czar!
jaga 27 lutego 2010 (19:37)
bez wody? tak długo?,, aż strach myśleć
dawno temu miałam kuchnię czerwono-drewniano-granatową, i chyba w piwnicy są jeszcze dodatki z tego okresu,
Ja tez piszę posty w starej wersji
Kama 27 lutego 2010 (19:34)
Zapraszam od jutra do Lawendowej Galerii na wyprzedaż. Może coś ci się spodoba, a może znasz kogoś, kto będzie zainteresowany. Zaznaczam, że część dochodu przeznaczona będzie na Hospicjum Małego Księcia w Lublinie. Jeśli możesz, rozpowiedz to wśród znajomych blogowiczów. Pozdrawiam.
OLQA 27 lutego 2010 (19:28)
u nas na wsi na szczęście woda na razie spuszczona a my jak "paniska" w blokowej klacie, ale życzę szybkiego powrotu sił i mediów wszelakich
Asia i Wojtek 27 lutego 2010 (19:11)
Asiu – rozumiem potrzebę czerwonego! Zwłaszcza w sytuacji, gdy pierońskie rury jeszcze nie odmarzły. U nas odmarzło wszystko. Chyba będziemy musieli sobie amfibię kupić, bo jeszcze trochę wody i Jeepikiem nie wyjedziemy! Co do bloggera – ja "jadę" na starej wersji. Nowa mnie wkurza.
Pozdrawiamy serdecznie!
Dag-eSz 27 lutego 2010 (19:03)
hihi ostatnio też pokazywałam czerwony emaliowany imbryczek :))) to jest fakt patrzę na niego i ładuję sobie akumulatory :D
Noż współczuję tej wody :((( u mnie to już wiosennie, prawie śniegu nie ma myślałam że w innych terenach polski też poodtajało trochę i zamarźnięte rury? O.o to duzo słoneczka Wam życzę!!! i tej wody w końcu :)
Pozdrawiam cieplutko :)
labarnerie 27 lutego 2010 (18:47)
Świetne te czerwoności … kanka i dzbanek – cudo! Jejku, jak tak długo można bez wody wytrzymać? Nie zazdroszczę, ale mam nadzieję, że Wasze problemy lada dzień się skończą. Trzymajcie się cieplutko :)
asica.p 27 lutego 2010 (18:43)
oooo jakie emaliowane skarby piękne!!!
pozdrawiam no i wody życzę:)