Patrząc na dzisiejszą temperaturę (całe 13 stopni) i strugi deszczu za oknem – tytuł o czasie letnim zdaje się być żartem. No ale w końcu jeszcze tydzień temu kąpaliśmy się codziennie w jeziorze, upał o skali 30tki na plusie, a niebo jak z pocztówki. I liczę na to głęboko – że wróci nam taka właśnie aura. Dziś, w odwecie za to, co za oknem – lekko i przyjemnie o kolorach, smakach jak również – odkryciach.
KOLOR – indygo, granaty, niebieskości oraz wszystko co okoliczne. Bardzo lubię, bardzo noszę:), bardzo ostatnio używam:) Na co dzień. Trafiły nawet na nasze stoły – zarówno ogrodowe jak i w domu. Ostatnio jedna z architektek, z którą współpracuję przy wykończeniu pięknej posiadłości budowanej na Kaszubach, spytała mnie czym się kieruję przy stylizacjach czy aranżacjach…Odpowiedź padła w sekundę: KOLOREM. I nie ważne czy projektuję ogród, czy wnętrze, czy stylizuję kadr – to KOLOR jest źródłem moich wszystkich decyzji. Kolor zastany na planie, kolor wniesiony, kolor otoczenia, albo kolor ważny, ulubiony….. Złapałam i dla Was chwile w moim nowym zachwycie – kolorze indygo:)
Jeśli nie leje tak jak dziś, jadamy już poza domem – śmiem twierdzić że każdy posiłek zjedzony na łonie natury, smakuje niczym królewska uczta. Nawet jeśli jest to jedynie sałatka, czy pieczone ziemniaki z rozmarynem lub swojski gulasz z żeliwnego kociołka…. choćby najmniejsze danie goszczące na naszym szarym ogrodowym stole urasta do rangi przyjęcia dla królewskiej świty:):):) Letni czas to jak dla mnie rządy sałatek – najróżniejszych. Ba – właściwie to nie jem nic innego:) A że systematycznie prosicie o przepisy – zaczniemy zatem nasz wspólny FESTIWAL letnich, szybkich przekąsek. BAKALLAND, którego mam przyjemność być ambasadorem i który to zaopatruje naszą rodzinę w przepyszne bakalie, przygotował dla swoich klientów nową propozycję – jak dla mnie strzał w 10tkę:) W jednej torebce znajdziemy prażony MIX – słonecznika, dyni i orzeszków pinii. Idealny do wszelkiej maści lekkich letnich dań. Jest to najczęściej używany ostatnio przeze mnie dodatek….bowiem SAŁATKI RZĄDZĄ:) Dziś przedstawiam Wam naszą ulubioną letnią:
SAŁATĘ NEVER ENDING STORY:)
a to dlatego – że jej skład nie ma końca:) Dysponujemy bazą, a do niej dodajecie co Wam akurat w duszy gra:) Nasz rodzinny przepis poniżej,
BAZA
* pierś kurczaka – pokrojona w kawałki, przyprawiona, zgrillowana
* wybór sałat ( u nas – masłowa, lodowa, rzymska, rukola)
* wybór serów ( u nas – pleśniowy, długo dojrzewający np. polski BURSZTYN, gorgonzola)
* prażone nasiona ( u nas mix CHRUPIĄCA SAŁATKA Bakallandu)
* winogrona
Składniki dodatkowe stosowane wedle uznania:
* pokrojone w cząsteczki mango lub melon
* pokrojone w paseczki avocado
* starta skórka z cytryny
* świeże plastry ananasa
* upieczone kawałki gruszki
* sezonowe kwiatki jadalne ( np. bratki)
* zgrillowane kawałki cukinii
Ta sałata ma jedną główna zaletę – w zależności od sosu i przypraw, nawet jedzona przez cały tydzień, codziennie może smakować inaczej:) Jeśli przyprawicie kurczaka na ostro i zrobicie tradycyjny sos jogurtowo ziołowy, oraz zrezygnujecie z dużej ilości owocowych dodatków – będzie bardziej obiadową wersją. Jeśli kurczaka potraktujecie przyprawą garam masala, dodacie sos śmietanowo cytrynowy z curry i startą skórkę cytrynową – otoczy Was orientalną nutą. Zaś moja ulubiona wersja tej sałaty – z dodatkiem mango, ananasa, gruszki i kwiatków, oraz sosu pomarańczowo miętowego – to propozycja typowa na upalne dni.
POMARAŃCZOWY SOS ORZEŻWIAJĄCY
* świeżo wyciśnięty sok z 2 pomarańczy
* 6 łyżek oliwy
* posiekana drobno lub starta w moździerzu mięta
* szczypta soli i pieprzu do smaku
Osobiście nie jadam do sałat pieczywa, ale wiem że sporo osób preferuje taki właśnie dodatek. Dla gości szykujemy więc zawsze OSSSSTRE masełko czosnkowe i świeże bagietki:) Jeśli mielibyście ochotę na taki zestaw wystarczy posiekać bardzo drobno rukolę, natkę pietruszki i szczypiorek, przez praskę przecisnąć czosnek, wymieszać na gładką masę z masłem – jeśli ktoś lubi naprawdę ostre smaki można dodać malutką szczyptę chili.
Kontynuując wątek kulinarny i nawiązując do wspominanych na początku ODKRYĆ, chciałabym namówić tych z Was, którzy mają dostęp do kawałka choćby działki:), ogniska, obozowiska itd – na zakup kociołka żeliwnego. Niesamowite – jak bardzo zaskoczyć może potrawa przygotowana właśnie w żeliwie nad prawdziwym ogniem. Mamy 2 kociołki – jeden widoczny na zdjęciu KOCIOŁ 12 litrowy:) idealny na wszelkie duże imprezy, urocze spędy rodzinne, czy nocne biesiadowanie. Drugi, 6 litrowy świetny do upichcenia jednorodzinnych dań. Żeliwne naczynia, tak popularne dawniej, wracają znów do łask. Gulasze, zupy, pieczonki, które można w nich przygotować przywołują wspomnienia o tym JAK dobre może być jedzenie:) I tymże smakowitym akcentem zakończę naszą dzisiejszą kulinarno-kolorową opowieść:) Do usłyszenia, mam tylko ogromną nadzieje, że spotkamy się w czerwcu pełnym słońca i temperatur adekwatnych do pory roku:)
p.s. jeszcze odnośnie dobrego jedzenia…w najnowszym wydaniu magazynu czeka Was miła niespodzianka dotycząca smakowitości – obszerny artykuł o tym, jak przyrządzać domowe sery, jak wybrać wiarygodne warsztaty serowarskie, jakie sery najłatwiej przygotować w warunkach domowych – nawet mieszkając w bloku. Już niedługo znów wypłyniemy w kolejny letni czółnowy rejs:)
A na dziś już DO WIDZENIA moi czółnowcy przemili:) do następnęgo.
Widoczne na zdjęciach:
Rośliny/biuro w lesie/ogród:
* żeliwne akcesoria: ptaszki, wycieraczki, podgrzewacze ARMONIA www.armonia.pl
* żeliwne kociołki Allegro, sprzedające AS- ER www.allegro.pl
* sznurkowa huśtawka HAMA DOBCZYCE www.hamaki–dobczyce.com.pl
Skorupy:):
* miseczki porcelanowe, kubeczki, talerze INDYGO w kwiatki,
GREEN GATE/ AHOJHOME www.ahojhome.pl
* sztućce z porcelanowymi rękojeściami VIILA NOSTALGIA www.villanostalgia.pl
* miseczka porcelanowa w kwiatki na masło ziołowe,
GREEN GATE/ FILIŻANKA W GROSZKI www.filizankawgroszki.pl
* talerze szare ARMONIA www.armonia.pl
Tekstylia:
*poduchy, siedziska, obrusy, bieżniki, koszyczek na pieczywo, serwetki-
DEKORIA www.dekoria.pl
tkaniny:
siedziska jasny szary ETNA 705-90
siedziska, bieżniki granat/indygo/szafir – JUPITER 127-61
bieżnik, wykończenie koszyczka na chleb – krateczka – BRISTOL 126-69
Inne
* deska do krojenia – ręcznie robiona, OLD VICARAGE www.oldvicarage.pl
* kosze wiklinowe GREEN DECO www.greendeco.org
Dziękuję za Twój komentarz.
65 komentarzy
Marcin Olbrycht 26 czerwca 2015 (19:39)
Pani Joanno rzeczywiście sam blog jak i wiele jego wpisów jest bardzo inspirujących. Ta zastawa do kawy czy herbaty – rewelacja :)
zielonomi 7 czerwca 2014 (06:57)
Ogród – bajka! Leśne biuro – marzenie… Podziwiam za pracowitość, wytrwałość, pomysłowość!!
meble na wymiar 5 czerwca 2014 (13:37)
Potrawy z kociołka? To musi być pyszne! Nigdy nie próbowałam, a już patrząc na zdjęcia ślinka leci :))
Uwielbiam indygo, ostatnio kupiłam sobie stój kąpielowy w tym kolorze.
Martucha na leśnej polanie 1 czerwca 2014 (12:00)
Od jakiegoś czasu przymierzam się do kociołka i może wreszcie w tym roku się uda :) Np. właśnie robię syrop z pędów młodej sosny według Twojego przepisu :)
Pozdrawiam ciepło
Anonimowy 31 maja 2014 (21:21)
"końcowe wykończenie" – śmiać się, czy płakać :>
Shayneen 31 maja 2014 (18:01)
Joasiu, ja również kocham wszelkie połączenia bieli z niebieskim, we wszystkich jego odcieniach. Mało tego – jako zawodowy patchworkowiec, mam do tego stopnia hopla na punkcie tego połączenia, że np. quilty i patchworki biało-niebieskie zawsze uważałam za… najpiękniejsze na świecie :)))))) Taki zawodowy szplin, jak to się u nas w Poznaniu mawia ;)
A Twoja sałata tak do mnie przemówiła, że mimo wieczornej godziny mam wielką ochotę wyskoczyć na działkę do koleżanki i "opylić" jej kilka grządek ;P
Pozdrawiam cieplutko
mad_zia 31 maja 2014 (14:57)
Asiu ja jak i Ty dużo noszę Indygo ale jakoś w kuchni narazie go nie widze:) mam na myśli w mojej kuchni bo jak zwykle w Twojej wszystko pasuje perfekcyjnie! Ja ciagle przy pastelach i troche krok za Tobą wiec kto wie kto wie !:) dziękuje za przepisy kulinarne! Widać ze ważne u Ciebie celebrowanie posiłków i bardzo to podziwiam Ja ma obecnie 7 głów do wyżywienia ( przyjaciele dzieci jakoś najechali:) i czasem mało moje gotowanie ma mało wspólnego z crlebrowaniem:) myślisz tylko jak ta zgraje wykarmić !:) o pogodzie nie pisze bo jak sie mieszka w Anglii.. :) pozdrawiam ciepło !
OLQA 31 maja 2014 (08:59)
żeliwny stojący gar słuzy na do przygotowania "pieczonek" ale gulasz chętnie przyjęłabym:)
Anonimowy 31 maja 2014 (04:57)
fascynująca uczta , sałatki i kolor indygo- powalają .
/ u mnie nadal szpinakowo ,jak on lubi chłody polaczone z deszczem::*/
Pozdrowienia o poranku ślę .
S. G z Wlkp.
Izabela Perez Harriette 30 maja 2014 (13:47)
wszystkie odcienie niebieskiego sa mi bliskie.. a indygo, chabrowy, ultramaryna.. chyba najbardziej :D
Aga Głaz Fedak 30 maja 2014 (13:05)
Kociołek jak najbardziej uwielbiam:) A u Ciebie, jak zwykle pięknie i ciekawie:) pozdrawiam aga
Jola Kowalkowska 30 maja 2014 (08:44)
Jak ja tęsknię za latem… i za biesiadowaniem… i za wolnym weekendem.
Zapraszam do mnie na rocznicowe Candy i na relację z Jarmarku Tumskiego.
Pozdrawiam majowo
Jola z bloga "żyjąc zpasją'.
Ulencja 30 maja 2014 (05:25)
Jedzonko na świeżym powietrzu uwielbiam….A jeszcze w tak cudnej aranżacji jak Twoja to mogła bym zjeść wszystko….U mnie jest 8 stopni i deszczyk….Po prostu zimnica…Pozdrawiam ciepło pa…
maszka 30 maja 2014 (05:21)
Kolor jest mój ulubiony przynajmniej w ciuchach. Mam nowe buciki w tym kolorze i spodnie. Torebkę mam już kilkuletnią ale przymierzam się do nowej. |Te kolory odmładzają chociaż oczywiście Tobie to wcale nie potrzebne. Annie Sloan zapowiada ten kolor w swojej nowej palecie i czekam bo sobie wymyśliłam pomalować drewniane elementy w swoich tarasowych stołkach. Tak ,że zgadzam się,że jest na czasie. I pojawia się coraz więcej ceramiki z deseniami w tym kolorze. Bolesławiec ma od zawsze.Przypomniałaś mi Asiu smak gulaszu w kociołka. ja mam taki miedziany zakupiony u rumuńskich Cyganów , którzy z dziada pradziada zajmują się ich wyrobem. Muszę sobie trochę zadymić w ogrodzie. Chociaż ostatnio robiliśmy kiełbaski na patyku . Ale była uczta :-).Tej mieszanki Bakalandu nie odkryłam ale bardzo dużo używam orzeszków zwłaszcza piniowych i płatków migdałowych oraz pistacji. Prażę i dodaję do ryżu, kaszy gryczanej.Do tego jeszcze żurawina i nic mi więcej nie trzeba .Ale sałatka oczywiście do wypróbowania i to chyba niebawem bo muszę coś nowego zaserwować moim starym gościom :-)Buziaki
Caroline 30 maja 2014 (03:50)
W zeszłym roku myślałam o kupnie takiego kociołka na działkę, ale ostatecznie postanowiliśmy poczekać aż dom już stanie i się go wykończy :)
A indygo to mój ulubiony odcień niebieskiego – chyba od zawsze :))
Agnieszka 29 maja 2014 (21:57)
Twoje zdjęcia rekompensują obecną pogodę za oknem. U Ciebie, jak zwykle cudownie! Mam nadzieję, że już niedługo – na długo poczujemy letni klimat.. Pozdrawiam cieplutko! ;)
Pukapuka 29 maja 2014 (18:22)
Mnie do niebieskości wszelkich nie trzeba namawiać, ostatnio po wytłuczeniu talerzyków przez najmłodszą latorośl (czego nie żałowałam, bo te talerzyki to zbieranina taka), zakupiłam nowe z niebieskim brzeżkiem (choć właściwie nie nowe, bo w sklepie charytatywnym) i właśnie ten kolor jakoś się snuje u nas po domu tu i ówdzie… A za przepis dzięki, ślinka cieknie, będę próbować.
Pozdrowienia!
Sylwia S 29 maja 2014 (18:22)
Jak w raju.Tylko wypoczywać:) Pozdrawiam i zapraszam na Candy http://blogdreamhome.blogspot.com/2014/04/candy-2014.html
mojasekretera 29 maja 2014 (18:04)
Taaak. Kociołek żeliwny to jest to. Pamiętam do dziś posiłki tzw. "na winie" ;) pichcone na obozach i biwakach harcerskich. Bo skautką byłam zagorzałą. Jak doprowadzę mój ogród do stanu używalności (bardzo daleko mu do Twojego) to pierwszym zakupem z tej okazji będzie właśnie kocioł.
Pozdrawiam z równie zimnego i deszczowego (lecz niestety bardziej zanieczyszczonego) Śląska.
Deilephila 29 maja 2014 (17:59)
Indygo, chabrowy, kobaltowy – piękne! I mnie w tym do twarzy więc cóż moge powiedzieć – lubię to! swietny pomysł z tym zakupem żeliwnego kociołka- dałaś mi niezła zagwostkę ;)
Pozdrawiam
Misiówa i Spółka:-) 29 maja 2014 (16:50)
Puk puk czy można, jak tu piekne, jak cudownie.Wspaniale.Zazdroszczę kolorow bo u mnie zimno i mokro. Wspanialy blog. Bedę zagladac bo warto.Zapraszam w moje strony, moze znajdziesz coś dla siebie:)))
Ada R 29 maja 2014 (16:18)
Joasiu- chcę do Ciebie na taką zupkę z kociołka. Pewnie smakuje obłędnie.
Zauważyłam, że tak to już chyba jest (przynajmniej w moim przypadku), że jedzenie na świeżym powietrzu smakuje o nieeebo lepiej! :) Bagietka, masełko, pomidorek prosto z krzaka mhmmm to są smaki lata ;) uściski ;)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:54)
:):):) ściski wielkie! :)
Sweet Village 29 maja 2014 (16:00)
Żeliwny kociołek…hmmm…. im dłużej nad tym myślę, tym coraz bardziej nabieram na niego ochoty. Ach, jesteś niewyczerpanym źródłem…..wszystkiego:)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:53)
ło matko – oby nie złego:):):)
Ewa Kulik 29 maja 2014 (15:34)
Pięknie :-)))
Agnieszka z Mierzei Wislanej 29 maja 2014 (15:03)
Taki żeliwny kociołek to jest coś :) aż się rozmarzyłam myśląc o gulaszu z takiego gara :) wpisałam o już do listy "chce mieć " :)
My również (jak tylko pogoda pozwala) spędzamy niemal każdą chwilę na ogrodzie i tarasie. Nigdzie nie smakuje lepiej kawa czy posiłek :)
Dziękuję za fantastyczny przepis na sałatkę- zrobię niebawem :)
pozdrawiam serdecznie i oby do letnich= upalnych dni :)
Aga
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:46)
Aga – uściski wielkie:)
bozenas 29 maja 2014 (15:02)
Indygo :)piękny kolor:)nawet zakupiłam materiał na sukienkę w tym kolorze,ale jakoś do tej pory leży i nie mogę trafić do krawcowej:))to piękny mocny kolor,rzekła bym dla odważnych:)u Was w ogrodzie taki ciepły klimat ,że chciałoby się z Wami siedzieć przy ogniu :)))pozdrawiam cieplutko i słońca życzę Wam i sobie:)))
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:45)
A ja sobie zafundowałam właśnie szafirowy sweter:)
Agata Murawska 29 maja 2014 (14:47)
Asiu…,zawsze jak widzę u Ciebie nowego posta, to od razu czuję jakieś podekscytowanie, radość, z niecierpliwością, a zarazem ogromną radością czytam tekst i przeglądam zdjęcia i czuję się tak jak bym była u Ciebie…to niesamowite, ale prawdziwe i piękne:))) Uwielbiam te klimaty, sama tworzę takie od wielu już lat, ja po prostu uwielbiam ogród i wnętrza, to moja pasja,a wkrótce i mój zawód…tym bardziej czekam na jakiś sygnał od Ciebie w celu sesji zdjęciowej, o której pisałam wcześniej.
Pozdrawiam Cię serdecznie i wiedz że dajesz mi ogromną radość i inspirację prowadząc swojego bloga:)))
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:44)
Agatka – a napisałaś do mnie???? Dostaję dziennie po 300 maili – może mi umknęło?
Anonimowy 29 maja 2014 (14:20)
Ach Asiczko!!!!!witam po przerwie cudnie u Ciebie jak zawsze. Patrząc na zdjęcia serce rośnie jakie Ty kobietko masz kwiaty:):). Sałatki wyglądają szałowo bardzo, ale to bardzo jestem ciekawa jak przygotowuje się gulasz w żeliwnym kociołku ,mam na działce kociołek ale szczerze mówiąc gulaszu w nim nie robiłam. Czekam na wydanie magazynu
Pozdrawiam Marylka:)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:43)
Marylko – gulasz jest super, nie zastanawiaj się tylko gotuj!
Beata - Hungry for ideas 29 maja 2014 (13:40)
Ach…. kiedy ja będę miała taki ogródek. Widzę u Ciebie piękną deseczkę, a ja mam duużżee dębowe. :) pozdrawiam
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:42)
:):) też mam duże – lubię bardzo takie dechy.
MyOhMyHome 29 maja 2014 (13:10)
W ten deszczowy dzień po obejrzeniu Twoich zdjęć aż mi się cieplutko zrobiło :)
Jak zwykle pięknie!!!! Maj to niezwykle kolorowy miesiąc.
Pozdrawiam!!!
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:41)
:) pozdrowienia
Madelinka Przeplatanekolorami 29 maja 2014 (13:08)
zauroczyłaś mnie całkowicie tym indygo:) I chociaż teoretycznie niezbyt pasuje do moich wnętrz, już się zastanawiam, jak by to zmienić:)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:40)
Ja tez mam go na zewnątrz:)
vanillaforhome 29 maja 2014 (13:06)
Mniam, potrawy z kociołka są pyszne. Kolor indygo? Idealny na lato. Lubię łączyć z różem. Pozdrawiam, Kasia.
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:40)
dzięki Kasiu – i nawzajem:)
Asia 29 maja 2014 (12:44)
PS Też mamy żeliwny kociołek: http://swiat-wg-kalbarczykowej.blogspot.com/2013/11/nasze-halloween.html – pisałam o nim w tym poście:) Buziaki!!!
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:39)
Asiu – buziaki dla całej rodzinki!!!
Asia 29 maja 2014 (12:43)
Ech Joasiu, te zachwycające kolory… czekałam na kolejnego Twojego posta:) Pozdrawiam!!!
lemonlimeandlife 29 maja 2014 (12:42)
Pięknie jak zwykle:) Piękne kwiaty i naczynia. My też wszystkie możliwe posiłki jadamy na tarasie, trawce lub innej części ogrodu. Taki kociołek właśnie marzy się mojemu mężowi, a teraz powstaje u nas palenisko więc będzie jak znalazł:) Pozdrawiam – Ania
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:39)
Aniu – no to trzymam kciukasy!
Justyna 29 maja 2014 (12:23)
Asiu czy nie myslalas zeby wydac ksiazke, nie wiem jak inni czółnowi podczytywacze ale ja chętnie bym Twoja ksiażkę kupiła. Wiem, ze wszystko jest na blogu, no i magazyn jest ale ja jestem troche oldschool'owa i po prostu lubie ksiazki, lubie dotyk papieru, zapach i ze mozna ja przegladac i wracac do nich bez potrzeby podlaczania sie do sieci i pamietaniu o naladowaniu baterii. Mam swiadomosc, ze jestes zajeta i ze taka ksiazka to ogromny naklad finansowy ale cudownie by bylo miec Twoje inspiracje na kartkach papieru :))) Goraco pozdrawiam
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:39)
Justynka -jest taki projekt i to nawet w realizacji:):):) Ale wszystko w swoim czasie:)
Ruda 29 maja 2014 (11:22)
Twoje zdjęcia- i zaraz jaśniej w tej szarudze zaokiennej :)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:38)
DZIĘKIUJĘ:)
HappyAlimak 29 maja 2014 (11:08)
:) i u mnie deszczowo się zrobiło, chłodno przy okazji również ;) więc prócz szybkiego wzrostu roślin i ślimakowe szaleństwo na nowo się rozpocznie ;)
Wczoraj, świeżo po deszczu pojechałam na przejażdżkę rowerem i byłam świadkiem uroczego parowania drogi:))) taka tajemnicza mgiełka unosiła się na całej długości ulicy.. horyzont tez był pokryty magiczną mgłą, klimat niczym z jakiejś bajki:) ..i to są plusy takiej aury (prócz braku konieczności podlewania, jak wyżej koleżanka wspomniała:) Pięknie:)
Serdecznie pozdrawiam:)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:38)
Też tu często widzę oddawanie ciepła właśnie z asfaltu – po deszczu, parowanie:) Masz racje, niesamowicie to wygląda. Po upałach lubię tez dotykać elewacji z cegieł – są niesamowicie gorące, niczym piec:)
Aldona Kucner 29 maja 2014 (10:49)
Po takich deszczach zieleń nam po prostu eksploduje! Uwielbiam takie wyczyszczone z kurzu trawy i liście. Takie przepłukane ulice i chodniki. A lato musi przyjść i na pewno będzie cieszyć codziennymi drobiazgami. :)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:37)
:):):) Już eksplodowała:)
UTKANE Z PASJI 29 maja 2014 (10:42)
Przesmaczna opowieść o sałatkach i sosach, które mam zamiar zrobić, a jeśli chodzi o kociołek to popieram, mam takowe dwa i często robimy w nich przeważnie pieczonkę z warzyw, mięsa i boczku w żarze, ale zobaczyłam u Ciebie na grillu i muszę wypróbować ten sposób, albowiem mam równiez taki grill na trójnogu, na pewno byłoby o wiele prędzej niz w ognisku, chociaz ognisko to inna bajka….jeszcze muszę dodać, że podziwiam całe ukwiecenie w ogrodzie:))
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:36)
Mamy 2 kociołki – jeden mniejszy właśnie do pieczonek, drugi ten wielki – do zup węgierskich i gulaszowych opowieści:)
jaga 29 maja 2014 (10:35)
Indygo to dominujący kolor dodatków w mojej kuchni, lubię kontrast bieli i różne odcienie kobaltu indygo czy błękitu.
Jedzenie z kociołka faktycznie smakuje o niebo bardziej niż z garnka na gazie
Pewnie teraz wszędzie leje,ale dzięki temu nie muszę podlewać hi hi ,ma to też dobre strony.
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:35)
A pamiętasz serie w niebieskościach włocławka::):):):):) za poprzedniej epoki to był dopiero szał mieć te skorupy:):):)
I masz racje – potrawy z kotła sa …jakby pełniejsze w smaku:)
uściski ogromne!
KAROLINA S 29 maja 2014 (10:30)
Znów popłynęłam oglądając foty ;-) DZIĘKI
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:34)
a proszę:)
Ola Zebra 29 maja 2014 (10:26)
Indygo uwielbiam ;-)… już od kilku lat ;-)…a teraz wprowadziłam go do swojej Chatki ;-) na wsi…wspaniale dopełnia go biel i naturalne drewno…Pozdrawiam serdecznie i dobrego dnia dla Ciebie ;-)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:34)
Olu, tez tak myślę, pozdrawiam:)
Katarzyna 29 maja 2014 (10:26)
Asiu, indygo , to jest rzeczywiscie fascynujacy kolor.Tez lubie;)
Piekne to miejce na ognisko:) az by sie chcialo tam przysiasc :)
Buziaki:)
GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:32)
no i siedzimy:)