Nie mogło być inaczej. To już jakaś bolesna tradycja – nasze rodzinne chorowanie kwietniowe :( Nie jestem typem eterycznej kobietki, która się nad sobą rozczula – ale teraz się rozczulam. Mam prawo – gardło po prostu parzy, drapie, rwie i nie wiem sama co jeszcze, gorączka nokautuje co parę godzin i do tego bolą uszy…AŁAŁA!!!!!….jasna…
Musiałam odłożyć na bok projekty w tzw „realizacji”, choć tak bardzo chciałam Wam już pokazać nad czym teraz pracuję….no nie pokażę. Bezsilność fizyczna, to coś, co mnie naprawdę frustruje – a jestem fizycznie bezsilna. Ale nie tylko ja – bo tak naprawdę pierwszy ” zaałałkował” się Leoś – zajęte oskrzela, zapalenie uszu, infekcja gardła. I pierwsze w życiu – niestety antybiotyki. Zaliczyłam w związku z chorobą synkową, wizytę o podłej treści i finale u „wiejskiego lekarza” w przychodni. Wizyta wywołała moje wzburzenie niesłychane i chęć mordu – na owym wiejskim medyku. Nie będę się wdawała w szczegóły, bo nie chcę już do tego wracać – końcem końców zamówiliśmy wizytę prywatną, domową. Przyjechał inny „wiejski” Pan Lekarz – różnica tylko taka, że ten był bardzo kulturalnym, przemiłym człowiekiem, przy okazji świetnie znającym się na swojej pracy. A spędził u nas ponad godzinę i przebadał dziecko od przysłowiowych stóp do głowy, zyskując w Leosiu swojego małego fana:) – przy końcu wizyty bowiem, to Leo badał Pana Doktora, sprawdzał mu aparatem uszy, osłuchał stetoskopem, i popukał w plecki :):):):). I tak tylko mnie uwiera to bardzo, że w ogólnie dostępnej przychodzi siedzi niedouczony chamski PAN Pacan, który traktuje swoich małych pacjentów i ich rodziców BEZ SZACUNKU i niczym zło konieczne, a naprawdę wspaniały lekarz z powołaniem to wizyta prywatna. Nie wszystkich przecież stać na taka wizytę, prawda? Właśnie to powiedziałam wieczorem Pawłowi – że to nie w porządku, że większość ludzi MUSI chodzić ze swoimi pociechami do PANA Pacana.
Do zaałałkowanych dołączył parę dni temu nasz mąż i ojciec – bo owszem, Paweł tez zainfekowany. I oto taki to nasz kwiecień….
Dobrze, że chociaż jedna osoba w domu, znosi chorowanie „kolorowo” :) Mama robi, co może, żeby te dni nie były jednak tak straszne….pomimo gorzkich lekarstw…
Przepraszam, że nie odpowiadam na Wasze maile – nie nadaję się. Ani fizycznie, ani psychicznie…
Chorobowe, że chorobowe, i zaałałkowane – ale jednak pozdrowienia.
Wasza zielona.
Dziękuję za Twój komentarz.
37 komentarzy
Anonimowy 22 kwietnia 2010 (12:06)
Asiu jeżeli masz w okolicy gospodynię która gęsi chowa i ubija :( to porozmawiaj z nią. Gęsina to jest już gotowy smalec, nic z nią nie trzeba robić poza przechowywaniem w lodówce. Pozostawiona w ciepłym ma konsystencje gęstszego kremu, a zaraz po wyciągnięciu z lodówki jest po prostu taka jak zwykły wieprzowy smalec do smarowania. Zresztą można nią też okraszać np.kapustę jeżeli ktoś lubi tak tłusto (bleee). Ewentualnie jeżeli będziesz miała trudności z załatwieniem to daj znać a coś pokombinujemy. Teraz może już nie zdążymy przed końcem choroby Leosia (niech wraca jak najszybciej do zdrowia) ale na przyszłość (tfu tfu przez lewe ramię) żebyś jednak pod ręką miała bo to naprawdę jest skuteczna metoda na zapalenie oskrzeli. Pozdrawiam i wracajcie do zdrowia. Gaba B.
hela-maria pipień [sadowska] 22 kwietnia 2010 (11:18)
No to cóż wypada tylko życzyć zdrowia całej trójeczce. Nasza trójeczka tez czeka na zdrowie i na słoneczko, i gradu nie chcemy też. Nie mamy kota, ale pies jest okupantem naszych siedzisk i domowych pieleszy
Szara 22 kwietnia 2010 (10:12)
Taki chorowity ten post, a jednocześnie taki kolorowy później :) Masz przemiłą atmosferę na blogu, wiesz ?? Pozdrawiam chorowicie(też zainfekowana) i życzę powrotu do zdrowia
Jadwiga 22 kwietnia 2010 (08:41)
Zdrowie jest ważne i dlatego potrzeba go bardzo ale to bardzo dużu, dlatego życzę jak najwięcej, no cóż z lekarzami jak z ludźmi, zdarzają się rzadko.( o czytaczach tego bloga nie pisałam)
Serdeczności
majowababcia 21 kwietnia 2010 (21:13)
asienko kochana rozumiem twoje rozczarowanie lekarzem.mieszkam teraz w Anglii i mam inna sluzbe zdrowia.moj lekarz zawsze jest mili kulturalny,do rany przyloz .a tak pozatym trzymajcie sie zdrowo ,wiecej witamin i hartowania wam bylym mieszczuchom potrzeba hehe pozdrowienia
GreenCanoe 21 kwietnia 2010 (20:11)
Wszystkim bardzo dziękujemy za życzenia zdrowotne – oby się sprawdziły!!!:):)
GreenCanoe 21 kwietnia 2010 (20:10)
Gaba – no smarowałam właśnie małemu i plecki i klatkę spirytusem, na oliwkę – ale kamforowym – gęsiny nie mam:(, i szczerze mówiąc nawet nie wiem skąd mam ją wziąć…Może porozmawiam tu z gospodyniami, które chowają gęsi – i zakupie taką..i co potem – tłuszcz stopić tak jak normalnie? a Malibu robi kategoryczny wypad, jak tylko do siebie dojdę:) To moje czytadłowe miejsce i nie ustąpię:)Warzywniak polecam bardzo – sami jeszcze nie zaczęliśmy swojego budować, bo czasu jak na lekarstwo, ale zrobimy go na pewno – w końcu gdzieś muszę wysadzic moje stado pomidorów:)
Anonimowy 21 kwietnia 2010 (19:46)
Aha i jeszcze jedno…. może Malibu by tak zostawić na TWOIM miejscu… jakoś tak kolorystycznie się wpasowała ;)))) Gaba B.
Anonimowy 21 kwietnia 2010 (19:45)
My też niestety mieliśmy rok temu niemiłe doświadczenie z tzw.lekarką (miejską nie wiejską ;)) i to nie przy chorym a zdrowym dziecku, kiedy to nasz bąbel miał robiony bilans dwulatka… powiedziałam tej pani tylko że współczuję jej rodzicom córki-idiotki i wyszłam z gabinetu. Niestety bilans to był przymus żeby iść do przychodni bo tak poza tym to leczymy młodego li i jedynie prywatnie u lekarki która jest eskulapem z prawdziwym powołaniem. Na oskrzela polecam Ci dla Leosia gęsinę (smalec z gęsi).Moi rodzice tak robili ze mną i moją siostrą i my teraz tak robimy z naszym szkrabem przy zapaleniu oskrzeli. Smarujemy młodego grubo tłuszczem z gęsi na pleckach i klatce piersiowej po czym na duże płaty waty nalewamy czysty spirytus i przykładamy do posmarowanych miejsc. Owijamy bandażem żeby się nie zsunęło i kładziemy malucha spać. Po 2-3 dniach kuracji jest spokój.Spirytus rozgrzewa mocno a gęsina z racji tego że jest bardzo tłusta chroni skórkę dziecka przed poparzeniem.Życzę szybkiego powrotu do zdrowia całej rodzince. Gaba B.
MariaPar 21 kwietnia 2010 (14:54)
Nie dajcie się choróbskom, łapcie zdrowie i już nie puszczajcie ! Od wielu już lat nie korzystam z usług przychodni. Nie wiem jak wygląda mój lekarz "rodzinny"?! Nie mam zdrowia, aby siedzieć godzinami przed gabinetem lekarskim a później wysłuchiwać, że nie mają środków na badania specjalistyczne. Tylko dziwne jest, że ten sam lekarz po godzinach…
Dzięki kobieto za dobre słowo !
Pozdrawiam serdecznie
Qra Domowa 21 kwietnia 2010 (14:35)
ach zapomniałam!!! Wyściskaj ode mnie Malibu!!
Qra Domowa 21 kwietnia 2010 (14:33)
kiedyś będąc nomen omen na Kaszubach wylądowałam u wiejskiej lekarki..no może ,że tak powiem małomiasteczkowej….po lekach ,które mi przepisała o mały włos się nie przekręciłam…upss życzę zdrówka..a Leoś rośnie jak na drożdzach!!!
fejferek 21 kwietnia 2010 (12:11)
chorowitki pozdraiwają chorowitków :)
Ja już na szczęście czuję się nieźle, ale syn jeszcze ma infekcje na oczkach i siedzimy w domu. Szkoda mi tylko, że urlop na opieke nad synem wykorzystuję ciągle sprzątając klocki i rozsypane koraliki… taki urok życia matki :)
anita22 21 kwietnia 2010 (11:59)
Moja Droga życzę przede wszystkim zdrowia i powrotu do rozpoczętych projektów,bo ja uwielbiam ten blog!
Co do lekarzy to ze swojego doświadczenia mogę tylko rzec- kazdy lekarz odnajduje swoje "powołanie" jak przyjmuje prywatnie. Ja sama przeniosłam się z "prawie miast" na wieś do lakarza.Bo tam znalazłam takiego z powołaniem i podejściem do dzieci-całkowicie za darmo. A do tego bywałam u niego najpierw prywatnie- i jakośc jego usług niczym się nie różni.Po za tym lekarz ten nie czerpie korzysci od przedstawicieli farmaceutycznych-czytaj nie leczy grypy antybiotykiem,bo za to ma wczasy na Majorce.
pozdrawiam ciepło An
dolatka 21 kwietnia 2010 (09:42)
Optymizm i wewnętrzna siła, to najlepsze lekarstwa! Zdrówka!!!
jaga 21 kwietnia 2010 (09:28)
Zdrówka Asiu życzę tobie i domownikom.
Kocio jest śliczny
Laura 21 kwietnia 2010 (09:18)
Daj mi tego doktorka w ręce Joasiu. Za takie traktowanie Leonka ma regularny wpierdziel. Normalnie się wsciekłam. Kury macać ,a nie dzieci leczyć!
Wracajcie do zdrowia szybciutko.
Kamila 21 kwietnia 2010 (09:17)
Mogłabym dorzucić jakąś prywatę od siebie przeklinając większość lekarzy.
Po pierwsze ostatnie miesiące (w czasie których trwa walkia bliskiej osoby z rakiem ) uświadomiłam sobie ,że nie istnieje coś takiego jak bezpłatne świadczenie zdrowotne. I Nie chodzi tu o ,,łapówki,,( chodz i takowi medycy się zdażają co to patrzą,tylko aż im biała koperta zabłyśnie przed oczami) ale najnormalniejsze w świecie kolejki…do przeprowadzenie większości specjalistycznych badań.Jeśli nie zapłacisz czekasz w miesięcznych ogonkach…a nie muszę wspominć ,że dla osób ciężko chorych każda godzina jest cenna.
Po drugie-etyka lekarska !!! (podkreślić i na kolorowo)Znajomy przedstawiciel farmacełtyczny jak zdje mi relacje ze swoich wizyt firmowych , to aż wierzyć sięw to wszystko nie chce i zwyczajnie zaufanie brak.
Życzę jak najwięcej zdrówka i jak najmniej wizyt u ,,specjalistów,,
Myszka 21 kwietnia 2010 (08:24)
Ojojoj, wracajcie do zdrowia szybciutko!
schola 21 kwietnia 2010 (07:35)
jak we wszystkich sprawach,tak i w tej nie można generalizować.Ja mieszkam na wsi i mamy wspaniałą Panią Doktor.Jest wspaniałym fachowcem i równie dobrym Człowiekiem.Do chorego dziecka lub osoby starszej potrafi przyjechać w środku nocy,jest zawsze uśmiechnięta,miła ,serdeczna.Nie przesadza w leczeniu antybiotykami,tylko wtedy,kiedy naprawdę zachodzi taka konieczność.Jesteśmy dumni z Niej i bardzo ją kochamy.
Pozdrawiam i zyczę szybkiego powrotu do zdrowia…
paula_71 21 kwietnia 2010 (07:32)
Dużo zdrówka dla całej załogi Zielonego Czółna!
bossanova 21 kwietnia 2010 (06:54)
Zdrowia i siły!
folkmyself 21 kwietnia 2010 (06:51)
Lekarze mówisz… ehhh wlasnie u mnie jest tez o takim partaczu. Zdrowia zycze!
Alexandra 21 kwietnia 2010 (06:42)
ojej, to życzę dużo zdrówka dla całej rodzinki :)
Aga robie-bo-lubie 21 kwietnia 2010 (05:50)
To zdrówka życzę!
kasandra 21 kwietnia 2010 (04:55)
Zdrówka Joasiu życzę … dla całej rodzinki …
OLQA 21 kwietnia 2010 (04:44)
Życzę ZDROWIA!!! Dla mnie nie było nic gorszego niż choroba dzieci- a zazwyczaj chorowali razem albo jeden bezpośrednio po drugim- wizyty w przychodni- bez komentarza.Nam radykalnie pomogło wywiezienie w Bieszczady i kąpiel w lodowatym Sanie (a może akurat wtedy "wyrośli" z chorób)
Deilephila 20 kwietnia 2010 (23:56)
ojoj…
życzę w takim razie trywialnie zdrówka, bo czego innego można w tym czasie:/
I polecam tran na przyszłośc. Działa:)
Fuerto 20 kwietnia 2010 (21:27)
Zdrówka zycze.
Niestety prawda jest taka , ze i w mieście bywają tacy lekarze, nawet często.
My zaliczyli taką właśnie Pania doktor
(raczej Pani i doktor to w jej przypadku rzecz umowna)
) w świeta
Potraktowała nas jak zło konieczne,
Dobrze, ze u nas była to wirusówka i obyło się bez antybiotyku.
Pozdrawiam
artambrozja 20 kwietnia 2010 (21:25)
Zdrowia życzę dla wszystkich domowników :***
Co do służby zdrowia to przemilczę – sama do niej należę, ale klnę na nią równo przy każdej wizycie :///
Świeczniki świetne:)
całusy posyłam :***
ushii 20 kwietnia 2010 (21:17)
1. życzę Wam moc zdrówka!!!!
2. swoja opinia o służbie zdrowia dzielić się nie będę… po co mam sie denerwować na noc – ale to powołanie za pieniadze mnie też bardzo zastanawia…
3. świeczniki super – tez mam w domu takiego złośliwca co tak na zdobienia reaguje :) i tez miałabym w nosie, fajne są niech sobie stoją :))
gosiulaart 20 kwietnia 2010 (21:10)
Oj współczuję wam tego choróbska.Wiem co to znaczy jak człowiek ma wenę,głowę pełna pomysłów,a tu zwala się coś zupełnie niespodziewanego:( Ja też muszę bywać u wiejskich lekarzy i najczęściej sie kończy tym,że idę prywatnie.Pewnie ten sam lekarz poproszony o wizytę prywatną inaczej by się zaopiekował pacjentem i to jeszcze takim malutkim.Ech,takie życie…
kasia ino-ino 20 kwietnia 2010 (20:58)
Załałkowanym – dużo zdrówka, Malibu odrobinki rozgrzeszenia jednak, Panu Wiejskiemu Dobremu – uściski z daleka :), a PanuPacanowi stanowcze: eeeeetam…
trzymajcie się, utulam ciepło :)
Iza Jankowska 20 kwietnia 2010 (20:27)
ASIU,wracajcie szybko do zdrowia-wiosna czeka ..Swieczniki są bardzo ładne a mężczyznom "trza" wybaczyć nieznajomość rzeczy ,absolutnie ich nie chowaj ,do kolędy…
Co do doktorów-są różni,tak jak my,pacjenci jesteśmy różni ale fakt,że na wsiach i w małych miejscowościach często jest się skazanym na jednego lekarza i jak jest wredny i niedouczony…Pracowałam jako lekarz w akademickiej klinice i wiejskim ośrodku zdrowia, znam te klimaty.Jeśli się nie ma pokory wobec siebie, chorych ludzi-kiepsko to wygląda.
Zbieraj sie szybciutko do dobrego samopoczucia.I bardzo gatuluję -jakże póżno-opowoeści o zielonym czółnie w Verandzie.Trzymam tę gazetę przy łóżku i jak mi już się świat zbytnio "przelewa" oglądam sobie i cieszę oczy i duszę.pozdrawiam ciepło.
Mały biały domek 20 kwietnia 2010 (20:26)
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia….Ja też nie mogę się pozbierac po tej katastrofie.Moj tata w zeszłym roku prawie w tym samym czasie , też odszedł w tragicznym wypadku.Smutno Mi bardzo ,a ta sobota jeszcze bardziej to spotęgowała.Jakoś nie mogę się za nic zabrac. Zaczynam coś robić i odkładam…Pozdrawiam serdecznie:)
ila 20 kwietnia 2010 (20:25)
WIEJSCY LEKARZE…miałam okazję się przekonać o ich "zaangażowaniu" w pracę. Przez to moje dziecko znalazło się w szpitalu ze zwykłą wysypką, a tam załapało zapalenie płuc w wieku 2 lat. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.Świeczniczki prześliczne a i Leoś pewnie zapomniał na chwilkę o chorobie przy takiej mamusi:)Bardzo lubię zaglądać do Ciebie, pozdrawiam serdecznie:)
lo 20 kwietnia 2010 (20:25)
Dużo zdrowia. Wracajcie jak najszybciej do formy. Początek wiosny, to trudny czas dla ciała. Ja bym ciągle spała. Chciałam iść do lekarza i zrobić badania, ale czas na wizytę w mojej przychodni, to 1,5 miesiąca!!! Mój mąż się wsiekł i wykupił dla rodziny prywatne ubezpieczenie. I to tez jest chore, bo jak kogoś nie stać, to praktycznie szybciej wyzdrowieje zanim dostanie się do lekarza.