Lubię rynki. I jakkolwiek małomiasteczkowo by to zabrzmiało – taka prawda. Lubię gwar targowisk, rozmowy o kalafiorach, burakach i rządzie:), przekrzykiwania co bardziej aktywnych handlarek. I o ile wielkie centra handlowe z setkami wymuskanych sklepów, w labiryncie których gubię się już po 15 minutach męczą mnie zazwyczaj niemiłosiernie, o tyle po ryneczkach – zwłaszcza warzywnych i związanych z dobrym jedzeniem lub ogrodami – mogę łazić i łazić:) W dni targowe spotkacie mnie więc na ryneczku:) Z ulubioną torbą zakupową pod pachą, trzema innymi torbami skitranymi w niej „na wszelki wypadek” – i ZAWSZE potem użytymi:). No bo jak tu nie przytachać do domu tylu cudowności.
Przestalam już dawno temu się łudzić, że wszystko, co sprzedawane na rynkach – jest ekologiczne i pochodzi od polskich rolników. Właściciele stoisk często zaopatrują się na tych samych giełdach co duże sklepy albo i nawet hipermarkety. Ale jak się dobrze poszuka i WYWIE :):) – co i jak, to można znaleźć rzeczywiście nasze produkty, mało tego – na Kaszubach akurat często pochodzące od LOKALESÓW:) jak to ich czule nazywam – czyli okolicznych dostawców. Z ryneczków wracam obładowana – warzywami, owocami, kwiatami oraz różnymi innymi cudami, na które mój mąż już reaguje ironicznym kręceniem głowy:) A to przywlokę ogromny kosz wiklinowy na magiel – który po odświeżeniu i pomalowaniu, służy nam w salonie już 2go rok – jako kosz na ulubione pledy. A to jakiegoś gara starusieńkiego mosiądzowego – rewelacyjny się okazał jako doniczka na kwiaty. Na małych targowiskach bowiem często spotkać można panów z gratami – cudami na kiju:) Macie gdzieś w Waszej okolicy takie ryneczki z panami, co to oferują cuda na kiju?:):)
No, ale do brzegu: tak naprawdę chciałam napisać o porach :):):):) Ponagliliście mnie w ostatnich komentarzach że za mało przepisów, no to proszę. Przepis będzie . Na naszą ulubioną zapiekankę z porów, rukoli, pietruszki i mąki z cieciorki:) Tak się składa, że jemy bardzo mało chleba, praktycznie w ogóle go nie jemy. Staram się, by zamiast codziennych kanapek na stole było dużo warzyw w rozmaitych formach – a to właśnie zapiekanki rozmaite, a to surówki. Chleb traktujemy jako rarytas i smaczek – a nie zapełniacz dla żołądka.
Do zapiekanek robię najróżniejsze sosy i pasty – np., jogurtowe z rukolą i oliwkami, albo z avocado.
ZAPIEKANKĘ POROWĄ najlepiej zrobić od razu dla całej rodziny – na 5, 6 osób. Może spokojnie stać w lodówce 3 dni – smakuje cały czas tak samo dobrze:) My na początku jemy ją na ciepło, jako danie obiadowe, zaś potem traktujemy jako właśnie zamiennik dla kanapki – i podaję ją wtedy z pokrojonym w plastry avocado, rukolą, pomidorami – wszystko skropione oliwą i octem balsamicznym.
SKŁADNIKI:
4 duże, ładne pory
4 jajka
300 g startego sera ( typu parmezan ewentualnie mozzarella)
4 łyżki czubate mąki z cieciorki ( mąkę można zrobić samemu mieląc po prostu ziarna cieciorki)
1 łyżka kurkumy
1 czubata łyżka czubricy zielonej
1 czubata ŁYŻECZKA soli
1 płaska łyżka pieprzu ziołowego
3 garście skrojonej drobno rukoli
( przyprawy typu sól czy pieprz – musicie dostosować do własnych wymagań, ja podałam nasze proporcje)
PRZYGOTOWANIE:
Pora kroimy na bardzo drobne paseczki – lub można go poszatkować w robocie na drobniutko. Używamy do tego tylko białej części pora. Poszatkowanego umieszczamy w duchówce/głębokiej patelni i na maśle dusimy około 10 minut. Zaduszonego pora:):):) wkładamy do wielkiej misy, czekamy aż wystygnie i dodajemy całą resztę, dokładnie mieszamy, tak by powstała gładka masa.
Naczynie do pieczenia smarujemy tłuszczem i obsypujemy mąką z cieciorki, wlewamy do niego masę naszej zapiekanki. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy około pół godziny w 180 stopniach.
Zapiekanka podawana na ciepło super komponuje się z sosem jogurtowo ziołowym ( opakowanie jogurtu, łyżka majonezu, poszatkowana na drobno rukola, pietruszka, koperek, plus pokrojone na drobno czarne oliwki ( 100g), 2 ząbki czosnku – wszystko wymieszać)
SMACZNEGO!!:)
Ostatnie dni zalały nas słońcem. Ptaki już bez żadnej krępacji drą swoje dziobale, a mnie do rąk przykleiły się grabie:):):):) Po huraganie w ogrodzie mieliśmy sporo strat i połamanych gałęzi. Z zapałem więc ruszyłam do przed wiosennych porządków – w ramach ćwiczeń gimnastycznych :) Wyjęłam nawet z szafy swoją ulubioną miętowa lekką kurtkę ogrodową ( w sobotę mieliśmy tu 10 stopni na plusie) i gdyby nie świadomość, że mamy jednak LUTY :) to w weekend czułabym się co najmniej jak wiosenna ogrodniczka. Z naszej mirabelki i migdałka ucięłam kilka gałęzi – wykąpałam w ciepłej kąpieli, tak by zakwitły pięknie w salonie za kilka tygodni. O tym jak traktować ucięte gałęzie różnych krzewów i drzew kwitnących, by zakwitły nam obficie w domu – dowiecie się z wiosennego magazynu. To już za miesiąc. A zapowiada się bardzo radosne i piękne wydanie:)
Ruszyłam słonecznie z pracami ogrodowymi, szaleję też z obsadzaniem donic:) Begonie, dalie – tak jak w zeszłym roku lądują już w ogrodowych donicach. A już niedługo ruszamy do prac związanych z budową nowego warzywnika, zasadzimy też borówki amerykańskie, krzewy owocowe tradycyjne, drzewa owocowe. Oj będzie się ZIELONO działo:)
Wczoraj robiłam kolejne magazynowe sesje wiosennych stołów – w naszych propozycjach aranżacyjnych będzie królowało kilka kolorów wiodących. Bardzo jestem ciekawa, które z nich zabierzecie do swoich domów:)
Ściskam Was poniedziałkowo – obyśmy wszyscy mieli wypełniony słońcem, pogodny tydzień:)
PA! :)
Widoczne na zdjęciach:
Lampiony/świeczniki/lampki:
*świeczniki metalowe klasyczne – pojedyncze
DESIGN BY WOMEN – www.designbywomen.pl
Skorupy:):
*Naczynie do zapiekania z uszami głębokie, turkusowo miętowe, misa prążkowana szara, naczynie prążkowane szare z dziubkiem –
LIVEBEAUTIFULLY www.livebeautifully.pl
* Pojemniki/ słoje/butle, białe i szare- na kwitnące gałązki- WONDERHOME www.wonderhome.pl
*Dzbanek jasny miętowo turkusowy – VILLA NOSTALGIA www.villanostalgia.pl
*Dzbanek jasny miętowo turkusowy – VILLA NOSTALGIA www.villanostalgia.pl
*Talerzyk w kwiatuszki i róże – AHOJ www.ahojhome.pl
* Pojemnik jajo na sól ziołową TK MAXX
* Pojemnik jajo na sól ziołową TK MAXX
Inne:
*Ogromna taca szara okragła Green gate- WONDERHOME www.wonderhome.pl
* Donice szkliwione szare z pieczątką ARMONIA www.armonia.pl
* Kubeczek w szare paseczki GREEN GATE – WONDERHOME www.wonderhome.pl
* Torba na zakupy Cath Kidston – Allegro www.allegro.pl
* Wałek pod głowę turkusowo różany – MALABELLE www.malabelle.pl
* łopatka do ciasta/zapiekanek kolorowa w kwiatuszki – SCANDILOFT wwwscandiloft.pl
* Wianek delikatny wiosenny z szarych gałązek – GREEN DECO www.greendeco.orgRoślinki:
*Migdalek i magnolia – E- CLEMATIS www.e-clematis.pl
*Begonia, bulwy – SWIAT CEBUL www.swiatcebul.pl
* Torba na zakupy Cath Kidston – Allegro www.allegro.pl
* Wałek pod głowę turkusowo różany – MALABELLE www.malabelle.pl
* łopatka do ciasta/zapiekanek kolorowa w kwiatuszki – SCANDILOFT wwwscandiloft.pl
* Wianek delikatny wiosenny z szarych gałązek – GREEN DECO www.greendeco.orgRoślinki:
*Migdalek i magnolia – E- CLEMATIS www.e-clematis.pl
*Begonia, bulwy – SWIAT CEBUL www.swiatcebul.pl
Dziękuję za Twój komentarz.
116 komentarzy
Asia80 14 kwietnia 2014 (07:13)
Ależ jestem głodna patrząc na te pyszności … :) Do tego piękne otoczenie,czego chcieć więcej? :) Pozdrawiam, Asia
Kalina 6 marca 2014 (18:48)
Z taka torbą na zakupy u nas na ryneczku…. błogostan murowany! Cudowne zdjęcia, jak zawsze. Uczta.
Ola 5 marca 2014 (10:00)
Bardzo pięknie prezentują się te wszystkie kwiatki! Szkoda, że nie można ich powąchać;-) Jedno jest pewne jestem pełna inspiracji
Sonia 4 marca 2014 (13:12)
Jak zwykle fantastyczny wpis ;) Dekoracja stołu – rewelacja ;) Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy :)
SzerSzerka 3 marca 2014 (18:57)
Cóż tu dużo pisać – blog jest przesycony ciepłem, uśmiechem i takim jakimś światłem :) Trafiłam tu całkiem przypadkiem, kilka tygodni temu i… nie żałuję! Jestem zauroczona pięknem tego zakątka i zainspirowana Twoją szeroko pojętą twórczością, postanowiłam założyć własnego bloga w celu pokazania moich prac (zajmuję się głównie rękodziełem). Dodatkowo miejsce to napełnia mnie wiarą w to, że w życiu można realizować marzenia i robić to, co się kocha. Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam przygodę z blogowaniem :). szerszerka.blogspot.com
Joanna 3 marca 2014 (15:18)
Jak zawsze mnie oczarowałaś , dobrze , że rzuciłaś korporację , wyszło to man na zdrowie i piękno , jakie pokazujesz…
kasiaibasia 2 marca 2014 (20:44)
Asiu. Podziwiam Cię. Jesteś zapracowana a pomimo to masz piękny dom,sama pięknie wyglądasz a i rodzina jest szczęśliwa. Chciałabym być taka jak Ty. Ja z Basią jesteśmy nowe w blogowym świecie, ale już chcemy zaprosić Cię na naszego bloga. Pokażemy nasze prace do dekoracji domu, ale też chciałabym pokazać metamorfozę mojego mieszkania. Też marzę o białym wnętrzu. Znajdziesz nas pod nazwą mazurskiepasje.blogspot.com. Pozdrawiamy serdecznie. Kasia i Basia.
aldia arcadia 2 marca 2014 (14:55)
Uwielbiam pchle targi :) Miałabyś u nas raj .. :))) Słonecznych dni życzę. Uściski
maugomaugo 2 marca 2014 (11:46)
widzę tych kilka zdjęć Twojego mieszkania i wydaje się ono być magiczne.
a ryneczki też są magiczne, też lubię! :)
Latte House 1 marca 2014 (13:55)
Taki już przedsmak wiosny u Ciebie Joasiu! I na zewnątrz i w domku.
Ależ mi się podoba ta szara taca od GG:-) Jest cudna.
Pozdrawiam ciepło
Kamila 1 marca 2014 (12:43)
Co do ryneczków …w moim mieście , co czwartek odbywa się tz,, targowisko,, można tam znaleźć dosłownie wszystko. Podobnie jak Ty mam swoich ulubionych sprzedawców (między innymi starszą Panią ,która przyjeżdża za swoim zielonym dorobkiem, zapakowanym w dziecięcy wózek). Dla chętnych znajdzie się na placu wszystko, od żywego inwentarza, po kreacje niczym z bollywoodzkich filmów. Pikanterii dodaje fakt,że miejsce to sąsiaduje z ogromną galerią handlową.Taka Polska skrajność w pigułce ;)))
anua 1 marca 2014 (10:19)
Pieknie, niezmiennie pieknie ? Tez uwielbiam, jak to ktos tu ladnie nazwal, gleboterapie ? musze siegnac do kalendarza ksiezycowego, chodzilo mi to w zeszlym roku po glowie, ale jakos nie bylo nam po drodze ? klimat ryneczkow tez bardzo lubie, jest w nim cos nostalgicznego. lubie spacerowac w Krakowie po starym kleparzu – choc to nie ryneczek, a raczej targowisko ? – i chlonac jego atmosfere, mam czasem wtedy wrazenie, jakbym troche przenosila sie w czasie ? no i oby wiosna zatrzymala sie u nas na dobre?
Ania 1 marca 2014 (09:44)
Asiu, piękne jest to naczynko do zapiekania. Czy zmieszczą się w nim w 1 warstwie 3 płaty lazanii?
SweetVillage 27 lutego 2014 (18:53)
Ja w tym roku po raz pierwszy przymierzam się do stworzenia naszego małego warzywniaka, dlatego chłonę wszystko, co piszesz na ten temat- mam też nadzieję, że w wiosennym czółnie będzie o tym dużo informacji i inspiracji:) Pozdrawiam serdecznie:)
Camille Lavender 27 lutego 2014 (12:15)
Ja też kocham targi, ryneczki… uwielbiam je za ich niepowtarzalną atmosferę, za niezliczoną ilość świeżych, ekologicznych produktów, którymi potem mogę się rozkoszować w kuchni, na talerzu; oraz za inspiracje, które można tam znaleźć na każdym kroku, przechwycić je do swojego świata i cieszyć się nim jeszcze bardziej każdego dnia!
Anonimowy 27 lutego 2014 (07:41)
Z przyjemnością dołączam do grona podglądaczy Twojego bloga. Podziwiam piękne zdjęcia, ale też odwagę, której starczyło Tobie (Wam) na realizację marzeń o życiu z dala od zgiełku i znalezienie pomysłu na realizację zawodową. Przesyłam serdeczności :)
Agnieszka
napiecyku.pl 26 lutego 2014 (16:08)
U Ciebie wiosna tuż, tuż…wygląda, że na dobre przegoniłaś zimę. Do mnie grabie na razie nie chcą się przykleić, ale to kwestia tygodnia. Pozdrawiam:))
Anonimowy 26 lutego 2014 (12:24)
W Norwegii,gdzie mieszkam z moimi chlopakami bardzo popularne sa loppemarked czyli tzw. pchli targ na ktorych mozna znalezc rozne cuda. Organizowane sa tez licytacje na ktorych sa wystawiane te najwieksze okazy.
W naszm domu jest sporo mebli wlasnie z takich loppemarked,ktore po przemalowaniu i dopieszczeniu ich znalazly miejsce w salonie, kuchni czy na tarasie.
Serdecznie pozdrawiam, na blogg trafilam przypadkowo i czesto tu zagladam :-)
Monika
Dora 26 lutego 2014 (11:25)
aż zgłodniałam:) Piękne wnętrze, napatrzeć się nie mogę. Pozdrawiam
kulinarny-swiat 26 lutego 2014 (06:23)
Cudnie tutaj, uwielbiam takie wnętrza i drobiazgi. A idąc za ciosem zakładam zielnik na balkonie z małą szklarenką, bo ogrodu jeszcze niestety nie posiadam.
AliceLovesBrocante 25 lutego 2014 (22:14)
Ptaszki ćwierkają, że aż miło posłuchać:) W niedzielę obudziły mnie, ale taka piękna pogoda i te trele, nie chciało aż się wstawać:) Przepis rewelacyjny, koniecznie muszę spróbować, zaserwuję mojemu mężowi jak wróci z delegacji:) Asiu a może orientujesz się czy są jakieś fajne sklepiki do odwiedzenia w Amsterdamie? Wybieramy się na weekend i chciałam sobie pobuszować. Wydaje mi się, że w Holandii mają ładne dodatki do domu, tylko ciekawe czy znajdę jakiś sklep. Ty taka światowa jesteś:) Pozdrawiam Ala
Pretty Things by Agu 25 lutego 2014 (21:54)
Brzmi bardzo apetycznie. Por niby taki niepozorny, a tyle można z niego wyciągnąć :-) przepis na pewno przetestuję, choć nie wiem, czy z tą mąką sobie poradzę. Wpis jak zwykle piękny, budzi tęsknotę za wiosną.. Cudnie u Ciebie. Niecierpliwie czekam na magazyn i pozdrawiam ciepło!
Agnieszka Numero Uno 25 lutego 2014 (20:32)
Cudnie………. i jak wiosennie !!! :)
Nareszcie.
Jednak za rzadko piszesz. Stanowczo :)
A.
KAROLINA S 25 lutego 2014 (14:52)
Wspaniały blog z urzekającymi wnętrzami. Trafiłam tu późno ale wreszcie jestem:-))))))))
Ange76 25 lutego 2014 (10:41)
Chętnie bym wyeliminowała chleb z diety, bo nawet mam zalecenia lekarskie by nie jeść maki pszennej (w kupnym chlebie najczęściej ta mąka jest!), dlatego wypróbuję Twoją zapiekankę jeśli nadaje się do jedzenia na zimno i zabrania np. do pracy zamiast kanapki :)
Też czuje wiosnę, ale nieco mnie przeraża myśl o tym ile pozaogrodowych obowiązków mnie czeka tej wiosny! Pocieszam się, ze w połowie maja już będę miała spokój :)
Czy dalie, które chce wysadzić na rabacie też już mogę wsadzać do donic, czy lepiej poczekać np. do połowy marca?
UTKANE Z PASJI 25 lutego 2014 (09:45)
A ja ten przepis kupuję, bo pory uwielbiamy całą rodziną, a pomysł na spożywanie jej jeszcze na zimno mnie zaciekawia….. piękna aranżacja wczesno-wiosenna na przedostatnim zdjęciu:)
Ulencja 25 lutego 2014 (07:42)
Pyszności i dla oka i dla ciała….Małe ryneczki maja to coś….jaką masz już piękna wiosnę…Zdjęcia są super….Trochę " zazdraszczam ". Całuski pa….
Dagmara Kłok 24 lutego 2014 (22:56)
Mniam, zgłodniałam a już późna pora:)) Nie mogę doczekać się już wiosennego wydania magazynu , szkoda, że nie na papierze, bo bym go ze sobą wszędzie nosiła:)) Ale nie marudzę:)) U Ciebie cudnie jak zwykle::))
U mnie na blogu nie tak pięknie ale serdecznie zapraszam, mimo wszystko i pozdrawiam serdecznie:))
Anonimowy 24 lutego 2014 (22:06)
Asiu a podpowiesz nam czym jeszcze zastepujecie chleb – np. na sniadanie? ja od jakiegos czasu probuje ograniczac ale ciagnie mnie do kanapeczek – bo platki czy owsianka sa owszem pyszne ale po pewnym czasie sie po prostu znudza…a drugi problem co brac do pracy na drugie sniadanie? wiadomo kanapke najprosciej…licze na jakas wskazowke i z gory dziekuje..pozdrawiam serdecznie – justyna
Ange76 25 lutego 2014 (11:01)
Wiem, ze pytanie nie do mnie, ale tez coś od siebie dodam :)
Półtora miesiąca temu stanęłam przed koniecznością zaprzestania jedzenia mąki pszennej i dostałam zalecenie lekarskie, ze mam jeść sałatki z kasz. I te własnie sałatki zabieram do pracy zamiast kanapek. Wymaga to pewnego planowania, bo wieczorem gotuję kasze i mieszam z warzywami, ale starcza mi taka sałatka na 2 dni. Wiec dziś mam kasze jaglaną (1/2 szklanki suchej kaszy ugotowanej zgodnie z instrukcja na opakowaniu) + podduszone: cebula, kapusta włoska, czerwona papryka i pieczarki. Wszystko doprawione oliwą i solą morską, na wierzch kiełki lucerny i rzodkiewki :) W planach kasza gryczana z pieczonym burakiem i czymś, ale jeszcze nie wiem czym, może dalej z włoska kapusta, bo mi została :)
Na śniadanie w domu jadam owsiankę doprawiona wg kuchni 5 przemian z orzechami, ziarnami, rodzynkami lub żurawiną i przez te 1,5 miesiąca się przyzwyczaiłam, nie nudzi mi się nawet, choć w weekend robię odstępstwo dla jajecznicy, czy kiełbasek z chlebem np. żytnim :)
Anonimowy 26 lutego 2014 (21:47)
dzięki wielkie za podpowiedź – tez jem owsiankę, ale mimo iz bardzo ja lubię poszukuję jednak jakiejś alternatywy :)
fajny pomysł z kaszami – na zimno to jadasz?
pozdrawiam – justyna
Ange76 27 lutego 2014 (08:34)
Na zimno, jak się przyprawia tylko olejami roślinnymi i warzywami, to że zimne nie przeszkadza :) A jak mam za dużo, albo mi zostanie z pracy to na obiad odgrzewam z jakąś rybą, czy mięsem :)
Pomysłowy Ogród 24 lutego 2014 (21:38)
Zapiekanka, jak dla mnie bardzo zachęcająca. Szkoda tylko, że moi panowie nie przepadają za porem. Tak sobie myślę… – czy można ją zamrozić?
I piękne zdjęcia. Rozpływam się :-) Pozdrawiam!
basia d 24 lutego 2014 (21:01)
Oj zazdroszczę Tobie tego otoczenia. Ja muszę się w końcu za balkon wziąć, który od jesieni straszy uschniętymi surfiniami!! Choć wychodzi na ruchliwą ulicę, ale za to widok mam na Park, więc trochę mi to rekompensuje brak ogrodu:)
Ewelina Kantarowska 24 lutego 2014 (20:47)
w każdym Pani zdjęciu widać tyle radości z życia, miłości i ciepła! Cudowny dom, zamieszkany przez cudownych ludzi :)
co do "cudów na kiju" to miałam kiedyś niedaleko sklep nazywany przeze mnie "klamociarnią" ( u Zbyszka), w którym kupiłam 4 piękne, drewniane krzesła , 30 zł sztuka, które następnie pobieliłam dzięki instrukcji, którą znalazłam na Pani blogu. No i tak już tu zostałam… Moc serdecznych pozdrowień!
Lussi Lu 24 lutego 2014 (19:51)
Hmmm uczta nie tylko dla podniebienia ale również i dla oka:-) Ależ cudnie u Ciebie i tak wiosennie…po prostu bajecznie. Pozdrawiam cieplutko Kasia
GreenCanoe 24 lutego 2014 (20:10)
:):) dzięki Kasiu:), odbijam pozdrowienia! :)
balerinaszydełkowanie 24 lutego 2014 (18:58)
Zdjęcia w słoneczku cudowne i te kolorki.
Zapiekanki nie przemycę do domu (por) – szkoda – tylko dla siebie mogę upichcić :))
Ja już mam działeczkę, wymarzona nasza i yorków hihi
Uściski
GreenCanoe 24 lutego 2014 (20:10)
oj to poszalejecie teraz!!:):)
anja1513 24 lutego 2014 (17:30)
Piekne zdjecia. Zapiekanka mnie zainteresowala ale mam problem ze zdobyciem mąki z cieciorki.Piszesz, ze mąkę można zrobić samemu mieląc po prostu ziarna cieciorki. Masz na mysli surowe, suche ziarna zmielic czy tez ugotowana cieciotke (lub te z puszki)?
Pozdrawiam, anja
GreenCanoe 24 lutego 2014 (20:14)
Aniu, mielisz na gładko suche ziarna: cieciorki, albo np. ciecierzycy, ja jeszcze mielę sobie: orzechy włoskie, kaszę jaglaną, amarantus. Od bardzo dawna nie używam mąki pszennej za wiele – zamieniając ją tam gdzie mogę np. mąką jaglaną. Pszennej używam głównie do naleśników- bo po prostu takie najbardziej nam smakują:). Ale do wszelakich zapiekanek – stosujemy te, które wymieniłam.
Joanna 25 lutego 2014 (09:13)
Asiu, odkryłam ostatnio w markecie mąkę owsianą. jest lekko szara i grubsza niż mąka pszenna, ale idealna jako zamiennik właśnie mąki pszennej. No i jeżeli ktoś nie ma młynka czy blendera żeby mielić ziarna, idealne rozwiązanie. Poza tym na opakowaniu znalazłam przepis na owsiane bułki, może się skuszę i upiekę:-) Pozdrawiam serdecznie.
An Zulka 24 lutego 2014 (17:15)
Pyszności pyszności:))!! Zapiekana wygląda obłędnie! U mnie w miejscowości, co sobotę jest giełda samochodowa i…staroci.Można znaleźć perełki, jednak trzeba już się tam zjawić zaraz po wschodzie słońca.A są i tacy, co chodzą z latarkami zanim jeszcze wzejdzie słoneczko :). Natomiast w mojej rodzinnej miejscowości co sobotę też tworzy się małe targowisko staroci. Moja mam kupiła tam kiedyś oryginalny, indyjski wazon…za 10zł :)
Ściskam
GreenCanoe 24 lutego 2014 (17:22)
odściskuję:)
Anonimowy 24 lutego 2014 (17:07)
Witaj Asiu, jestem wierną fanką Twojego bloga od kilku lat, zarówno Twój dom jak i ogród jest dla mnie źródłem inspiracji :). W tym roku planuję urządzić swój słoneczny, południowy balkon. W związku z tym mam do Ciebie pytanie czy wiesz jakie kwiaty lubią dużo słońca i nie upieką mi się na balkonie podczas upałów? Pozdrawiam Martyna
bozenas 24 lutego 2014 (17:03)
ja też uwielbiam wszelkiego rodzaju zapiekanki warzywne,tarty z warzywami:)))
GreenCanoe 24 lutego 2014 (17:21)
Nooo – trochę nas tu zapiekankowych łasuchów już jest:)
Anonimowy 24 lutego 2014 (17:01)
Asiu, miałam w planie makaron z porem … Twój przepis jednak zwyciężył . Piszesz o ptakach, rozmawiałam z mamą i potwierdza Twe spostrzeżenia ,blady świt , a ptactwo ćwierkoli sobie wesoło :) Jak będziesz ponownie wędrować po ryneczku pomyśl o mnie, bardzo tęsknię za takowym :)))))
Ogród jest już gotowy na Twe rączki pracowite . Miejmy nadzieję ,że zima jednak nie będzie płatać figli ;) Serdeczności z Key West
Bożena
GreenCanoe 24 lutego 2014 (17:21)
Bożenko – dziękuję! :) i również ciepło pozdrawiam.
Marta 24 lutego 2014 (16:39)
Bardzo apetycznie wygląda, uwielbiam por, więc wypróbuję na pewno;))
Serdecznie pozdrawiam;)
Agnieszka z Mierzei Wislanej 24 lutego 2014 (16:05)
Asieńko dziękuję za przepis, na pewno go wypróbuję :) Wraz z wiosenną aura moje chłopaki się pochorowały, więc o ogrodzie mogłam pomarzyć, ale boje się, że jeszcze zima może nas zaskoczyć :( choć w sobotę widziałm juz ogromny klucz chyba dzikich gęsi ? darły się przeraźliwie :D
Podpisuje sie pod wcześniejszymi komentarzami, że jesteś ogrodową modnisią :) Pięknie i wiosennie wyglądasz :)
pozdrawiam z oblanej słońcem Mierzei :)
Agnieszka
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:15)
Aga- no to powrotu do zdrówka dla całej rodzinki!!!
I trzymajmy kciuki, żeby nam zima nie zrobiła psikusa i na Wielkanoc nie dała czadu – jak to już bywało:):):)
Jo-hanah z Wrzosowej Polany 24 lutego 2014 (15:36)
Mniam, mniam! Pory sa pyszne. Z pewnością uczynię przy okazji najbliższej.
Też kocham targi. Tam sie zupełnie inaczej kupuje warzywa i owoce.
U mnie tez wiosna na calego! Az sie nie chce wierzyc, że to ciągle luty.
Wszelkiej pomyślności
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:14)
Dziękuję bardzo i nawzajem! :)
Blue-Anna 24 lutego 2014 (14:15)
Bardzo lubię pory, spróbuję na pewno:) Myślisz, że można zamienić mąkę, mam na stanie ryżową i gryczaną? Czy ta z cieciorki nadaje jakiś specyficzny, niezastąpiony smak?
Czekam z niecierpliwością na wiosnę, nie szczędź nam wtedy wpisów ogrodowo – kwiatowych:)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:13)
Aniu – obawiam się, że gryczana ma tak specyficzny posmak, że będzie bardzo wyczuwalna. Ja jej używam do kotlecików warzywnych.
Ryżowa chyba jest na tyle delikatna – że z nią bym spróbowała.
Uściski,
Asia
Blue-Anna 20 marca 2014 (20:02)
Dziękuję, Asiu, za odpowiedź, zawsze można na Ciebie liczyć:) No i czekam z niecierpliwością na wpisy ogrodnicze, warzywno kwiatowe. Asiu, czy już coś posiałaś na warzywnik?
Katarzyna 24 lutego 2014 (14:03)
Kiermasze, rynki, to moj zywiol:))
Ooo, pory, pory bardzo lubimy.
Jadamy tez pory, ktore sa podduszone z malymi kawalkami lososia, do tego smietana i mamy doskonaly sos do spaghetti:)
Lece do ogrodkaaaa:)
Buziaki:)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:12)
a widzisz Kasiu – o tym nie pomyślałam:) dziękuje za inspirację!
Magdalena Markiewicz 24 lutego 2014 (13:54)
U Ciebie pysznie i na dodatek wiosennie. Zapraszam do siebie z rewizytą w towarzystwie mojego ostatniego własnoręcznie robionego tiulowego pompona. Może wpisze się w jakąś wiosenną stylizację ? :)
http://mysweetdreaminghome.blogspot.com/
Anonimowy 24 lutego 2014 (13:46)
Witam Pani Joanno, zapach tej zapiekanki wyczuwam przez monitor. Słowo:) A ten ryneczek to w Kościerzynie? Mieszkam w Gdyni, ale "zapuszczamy się " chętnie w tamte strony:))Pozdrawiam już prawie wiosennie, a jakże!! Hania
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:11)
OOOO moja rodaczka!!! Kocham Gdynię bardzo, staramy się w niej bywać często.
Tak jeżdżę do Kościerzyny, ale i do Sierakowic – to tam jest pan z cudami na kiju:)
http://forumwnetrzarskie.blogspot.com/ 24 lutego 2014 (13:30)
Jak zwykle inspirująco!!! ja też uwielbiam rynki (u nas nazywamy to "maślanym rynkiem" …choć może wszędzie się tak mówi:)?) Pomimo tego, że mam coraz więcej wątpliwości skąd pochodzą sprzedawane produkty i tak będę tam wracała – ten klimat! pozdrawiam serdecznie!!!
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:10)
Dziękuje za pozdrowienia:)
Ja już wiem kto skąd bierze swój towar. Do rolników jeżdżę bezpośrednio, a na targu mam sprawdzonych dostawców. Ale pomijając sam towar – lubię po prostu luźny targowy klimat:)
Myszka 24 lutego 2014 (13:05)
Koniecznie zrobię tą zapiekankę, bo pora kochamy całą rodziną i to chyba ulubiona surówka moich dzieci: drobno poszatkoany por + starte na wiórki jabłko + majonez + sól i pieprz. Pycha!!!
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:08)
tez jemy:):)
Agnieszka 24 lutego 2014 (13:02)
Na pobliskim targu mam tylko jednego pana, który zbiera po trochu od rolników – podobno… Bo tego nie sprawdzę, pozostaje wierzyć :-) Cała reszta to giełdowcy, którzy nie pozwalają dotknąć, wybrać, powąchać… Nie lubię tak! Pojawiło się jednak światełko w tunelu i mamy dwa miejsca do sprawdzenia, jedno bliżej, drugie dalej, zobaczymy :-)
Zapiekanka wygląda pysznie, moje smaki :-)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:07)
Oj owych giełdowców u nas tez mnóstwo – dla mnie to zwykłe sklepy. I o ile maja normalne ceny – jak w dużych sklepach – to ok. Ale zauważyłam ostatnio, że kreują się na pseudoekologiczne sklepy – choć z ekologią nie mają NIC wspólnego.
Sylwia S 24 lutego 2014 (12:59)
Ale u Ciebie pięknie. Zazdroszczę ogrodu.Sama z chęcią bym pograbiła:)) Pozdrawiam i zapraszam na Candy http://blogdreamhome.blogspot.com/
GreenCanoe 24 lutego 2014 (16:06)
a to zapraszam do mnie, tu zawsze dużo roboty z grabiami:)
Joanna 24 lutego 2014 (12:44)
Asia,farsz na który podałaś przepis można też wykorzystać jako wierzch do tarty, tak myślę. A sos jogurtowy może być też taki: opakowanie jogurtu, pęczek świeżego tymianku, czosnek, sól, pieprz. Też bardzo dobrze smakuje, zresztą jak wszystkie sosy jogurtowe. Pozdrawiam:)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (13:07)
Tak Joasiu – zgadza się. My jemy bez tartowego ciasta – ale jak najbardziej można używać go z takim przeznaczeniem. a sosy jogurtowe uwielbiam:)
POZDROWIENIA serdeczne:)
Katarzyna Kowalczyk Dziekan 24 lutego 2014 (12:43)
Pięknie i kolorowo. Widzę,że nie ja pierwsza w ogrodzie pracuję. Piękna pogoda, trzeba róże przyciąć, jabłonki ,zrobić generalkę na rabatkach i mieć nadzieję ,że zima nie wróci. Moje begonie już puściły listki, a wysiane 18 lutego karczochy miały 2 tygodnie kiełkować , a mają już spore kiełki. Sadziłaś kiedyś karczochy- piękne rośliny i bardzo smaczne. Ja w tym roku debiutuję z karczochami więc opiszę czy warto. Wiosna na całego , a ktoś za jakiś czas będzie miał urodzinki:-)))
Pozdrawiam Kasia
GreenCanoe 24 lutego 2014 (13:06)
Kasiu, ale one mi będę rosły w ogródku normalnie??? sa na nasze warunki pogodowe?
Katarzyna Kowalczyk Dziekan 24 lutego 2014 (15:40)
Nawet zimują pod osłoną ze słomy. Tu jest link http://www.moj-ogrodnik.pl/prace/Karczoch-i-jego-skomplikowana-uprawa-ogrodkowa-500-a/str0. Niemcy uprawiają w ogrodach a klimat jest podobny. To mój pierwszy rok z karczochami więc w przyszłym roku dam Ci znać. Jak sadzonki będą większe to mogę Ci podesłać. Będziemy testować. Ale to są wyjątkowo piękne rośliny. Pozdrawiam
K
GreenCanoe 24 lutego 2014 (20:09)
dzięki za link. Nie wiem czy w tym roku się jednak zdecyduje, musze siły na zamiary mierzyć:)
Ali 24 lutego 2014 (12:36)
Wiosna na całego.
U mnie w ogrodzie przebiśniegi, tulipany coraz większe, ach jak miło, pozdrawiam
GreenCanoe 24 lutego 2014 (13:05)
dziś rano zobaczyłam pierwsze tulipanki…maaagia:)
Ondrasza 24 lutego 2014 (12:29)
Prawdziwa ogrodowa modnisia:) Pod kolor od butków po kurteczkę przez naczynia kuchenne:) A ja lubię białe sweterki i co mam biedna zrobić???:)
Wiosną pachnie, przedwiośnie jakoś umyka cichaczem po kątach ogrodowych…ziemia odmarznięta już na cacy, nawet przesuszona po tych słonecznych dniach:) Czas ubrudzić sobie rączki po łokcie w tej ziemi wiosennej:) Pierwsze wysiewy już były? Jedzonko pyszne, nie ma co:) Chleb polecam wypiekać samemu, choćby od wielkiego święta:) jeszcze lepiej smakuje. Pozdrawiam słonecznie!
GreenCanoe 24 lutego 2014 (13:03)
Ondraszko, kiedyś dziewczyny z "Mojego Mieszkania" nazwały mnie estetką z lasu…i chyba cos w tym jest:):), bo podświadomie już organizuję wokół siebie przestrzeń wedle jakiegoś kodu – a to kolorystycznego, faktur itd. -jakoś tak to naturalnie się dzieje. I nawet jak kupuje sobie nowe rzeczy – to tak, by pasowały do reszty garderoby. Kurtka ma chyba z 10 lat, kalosze – 3. a pasują:):):):) Swoją droga uwielbiam zwariowane kalosze. I chciałabym złamać stereotyp, że pracując w ogrodzie trzeba wyglądać jak obszarpaniec. Nie trzeba:):):) BUZIAKI KOCHANA!!!
GreenCanoe 24 lutego 2014 (13:04)
A co do siana – właśnie teraz za kilka dni będę wysiewała – bo ja wg kalendarza księżycowego sieję, w wyznaczone dni:) A co już wysiałaś?
Ondrasza 24 lutego 2014 (17:16)
Oj, ja nie mogę się stroić do ogrodu (za bardzo:)) bo noram się ziemią i innymi "brudami" po pachy:) Ubieram ciuszki normalne, które się zniszczyły – czy to plama, czy dziura niecerowalna… Uwielbiam długie sweterki, ale jak zamiotę nimi liście albo inne cuda wianki, to wyglądam jak zielarka pradawna, nawet we włosach liść się zagubi:)
Nie sieję wedle kalendarza księżycowego, a wedle pogody i wolnego czasu:) W weekend poszły wczesne warzywa i kwiaty jednoroczne o długim okresie wegetacji – lobelie, petunie, rączniki. Za tydzień dosieję resztę, za dwa również:) Ach, zieleni już się chce:)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (17:36)
Ondraszko – ależ ja też się noram!!!:) i to jak! :):):) i nie raz nie dwa – jestem potem po prostu brudna:) Do takich bardzo, bardzo brudnych prac wkładam specjalny fartuch ochronny, a do lżejszych ubieram się jednak w jakieś ulubione ogrodowe ciuchy. Gdy się tu wprowadziliśmy to do ogrodowych prac wkładałam na siebie właśnie jakieś stare ubrania, zniszczone z lekka, których nie byłoby żal gdyby się zniszczyły. Ale bardzo szybko poczułam jednak bunt po prostu – że nie chcę tak wyglądać, zwłaszcza gdy zaobserwowałam, że przy pracy wcale się nie niszczą tak, jak przewidywałam.. No i od dobrych 3 lat pracuję w ubraniach, które po prostu lubię, i wyglądam w nich jak człowiek :) I dobrze mi z tym.
Za to moja sąsiadka, woli właśnie coś z dziurami – bo jak mówi, że się czuje jednak bardzo wtedy zluzowana i że ma wszystko w nosie. Najważniejsze chyba, żeby każdy po prostu czuł się naturalnie i nieskrepowany, prawda? :)
Kwiatki jednoroczne wysieję w tym roku bezpośrednio na rabaty. A te do doniczek chyba jednak po prostu kupię u ogrodnika – za dużo z nimi roboty, albo inaczej – za dużo mam donic do obsadzenia:):)
W przyszedłem tyg. biorę się za warzywa:)…..no i planujemy jeszcze w tym roku kupić szklarnię wymarzona, ale to na razie plany:)
uściski jeszcze raz!:)
Ondrasza 24 lutego 2014 (17:49)
Szklarnia to podstawa, nasza się "kupuje" właśnie:) Modowo – ogrodowo bliżej mi chyba do twojej sąsiadki. Najważniejsze jak kto lubi:)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (18:03)
No właśnie:)
A jaką szklarnie kupujecie???
Na allegro znalazłam taką ładną ciemnozieloną ze szkłem i poliwęglanem – ale cholernie droga. Zależy mi by był przejrzysty poliwęglan – wyglądający jak szkło. Masz cos fajnego upatrzonego?
Ondrasza 24 lutego 2014 (19:18)
Tak, szklarnie z poliwęglanem przezroczystym. Jest podobno niezniszczalny i wygląda jak szkło. Zielona jest droższa od srebrnej:) nie wiem dlaczego. W moim warzywniku nie wystawię szklarni gigant – waham się między 3×2 a 4×2,5 m. Ta mniejsza to koszt ok. 2000 tys, większa trochę droższa. Tańsze są szklarnie z poliwęglanu komorowego, ale paskudnie wyglądają:) więc nie kupię, bo tylko bym się złościła patrząc na nią. Szkło odpada – pierwszy grad i będę wołać szklarza:) Szukaj szklarni Palram – niestety dystrybutor ma już albo giganty, albo maleństwa. Znalazłam jeszcze sklep ArtBud, tam mają na stanie średnie wielkości. Ale waham się czy nie zaczekać z zakupem do Gardenii, może tam znajdę coś u źródła:)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (20:07)
Tak, Palram znam, właśnie na allegro ich widziałam. Jeszcze są takie z Anglii szklarnie sprowadzane, już nawy teraz nie pamiętam, bardzo ładne ale to ponad 3 tys. zł za wymiar 2m na 3m. Ja o takiej wymiarowo myślę właśnie, większa nie jest nam potrzeba – głównie bowiem na uprawy pomidorowe chcemy ją kupić.. Jeszcze myślałam czy czasem sama czegoś nie zrobię/wybuduję ładnego – tylko szukam gdzieś obok nas producenta tych płyt poliwęglanowych – i masz rację, te komorowe są koszmarkami:) zazdroszczę Gardenii – nie dam rady dojechać, będziemy wtedy z magazynem szaleć roboczo.
Ondrasza 24 lutego 2014 (20:17)
:) No to czekam niecierpliwie na wiosenne wydanie:)
My nie wybudujemy – nie mamy czasu po prostu. Ściskam:)
rękodzieło-art Wioleta Śnietka 24 lutego 2014 (12:07)
No i nawet gumniaczki pod kolor:))
GreenCanoe 24 lutego 2014 (13:00)
a jak! :)
Aśko J.G. 24 lutego 2014 (11:56)
dziękuję za przepis, na pewno go wypróbuję, ale czy czubricę można zastąpić cząbrem?
Asiu, napisałam do Ciebie maila na oba adresy podane w zakładce współpraca, ale z tego joanna@green…. dostałam cofkę, że nie można go dostarczyć.
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:59)
Asiu – wszystkim można zastąpić, np. tymianek tez bardzo fajnie się komponuje.
Ściski!!!:)
emilystar 24 lutego 2014 (11:52)
Skąd Ty Kobieto czerpiesz energię??? mnie od zawsze rozsadza, ale mam wrażenie, że ja czerpie nie z tego dystrybutora… :) pozdrawiam Cię mocno i dziękuję za wszystkie pozytywne "kuksańce" :)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:59)
A wiesz, że po poprzednim poście mnóstwo osób mi powiedziało, że wyglądam na zdjęciach jak po spożyciu zioła:):):):)??????? Sama się z tego uśmiałam. Jedyne dopalacze jakie stosuje – to natura wokół:) To niewyczerpane źródło energii:)
Krysia U. 24 lutego 2014 (11:50)
Dzięki za przepis na zapiekankę :-) ostatnio też ograniczamy pieczywo i poszukuję nowych inspiracji. Wiem już, co dzisiaj zjemy na obiad;-) Po wczorajszym słońcu, u nas dziś szaro buro, a Twoje zdjęcia wprowadzają światło.
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:58)
Dziękuję Krysiu i pozdrawiam:)
Beti G 24 lutego 2014 (11:45)
Nieustannie zachwycają mnie Twoje zdjęcia, są magiczne.
Piękna torba od Cath Kidston. Nie przestaję żałować, że będąc w Londynie nie sprawiłam sobie takiej.
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:57)
Ja mam sporo takich dużych toreb "z ceraty" – zawsze wożę je ze sobą w bagażniku samochodowym – żeby nie brać tych foliowych ze sklepu. a ta od Cath jest…no kobieca bardzo:), moja ulubiona.
Ewelina J-K 24 lutego 2014 (11:41)
No, ale smaka mi narobiłaś ;) Tak na głodnego nie powinnam tu wchodzić, ale już a późno ;) Piękne wiosenne zdjęcia :)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:56)
Dziękuję :):):):):):)
anna studio 24 lutego 2014 (11:33)
A ja z pewną nieśmiałością podchodzę do ostatnich temperatur,
czy to na pewno już…? Czy zima nie wróci ? Boję się co by nie zapeszyć…;)
Chlebek u nas też coraz rzadszym gościem…
Zdjęcia takie optymistycznie wiosenne…
Pozdrawiam zatem wiosennie…i niech tak już zostanie :)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:55)
Aniu – o tym samym myślałam w sobotę. Że lepiej zostawię na rabatach liście żeby w razie większych przymrozków kryły jednak glebę. U nas jakoś tak coraz częściej na Wielkanoc jest tu po kolana śniegu:):):)
Anonimowy 24 lutego 2014 (11:23)
Asiu jak zawsze czytam Twoje wpisy od razu jakoś cieplej i lepiej robi mi się na serduchu…. Chociaż na chwilę mogę oderwać się od problemów dnia codziennego:)
Ryneczki są cudowne, mam taki u siebie na wsi, a koło pracy ( w Poznaniu) tez mam rynek ( tylko trochę większy:) Odwiedzam go prawie codziennie:) I zawsze wychodzę z niego z jakimiś zdobyczami:). Cudnie czyta się Twojego bloga, po prostu cudnie:) Ania
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:54)
DZIĘKUJĘ!:)
Pati 24 lutego 2014 (11:14)
Ja też czuję się jakby wiosna była, ale staram się opanować porywy zachwytu, bo z tą zimą to nigdy nic nie wiadomo, żeby nam nie zawitała jeszcze w marcu. Nie mniej jednak promienie słońca doskonale nastrajają do prac domowych. Zazdroszczę ogrodu i kwiatów. U nas muszę się ograniczyć do parapetów, ale i tak jest pięknie:) A ryneczki uwielbiam. Zawsze chętnie na nie zaglądam, bo warzywa i owoce lepsze i różności dużo. W moim rodzinnym miasteczku zawsze był taki targ z panami, co mieli cuda na kiju. Byłam ich stałym gościem. A i teraz jak tylko uda mi się zawitać w rodzinne strony w odpowiednim czasie, to są dla mnie obowiązkowym punktem programu. Rozmarzyłam się ;) Pozdrawiam!
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:54)
Pati – uściski i pozdrowienia. Na parapetach to można przepiękne małe ogródki miejskie wyczarować – wiem co pisze, bo sama miałam takie, jak mieszkaliśmy w bloku:):)
Jowita Pawluczy 24 lutego 2014 (11:12)
Mniam :-)) u nas wprawdze chleb piecze mąż i czynność ta stała się niemalże rytuałem (co tu kryć, też lubię patrzeć na te manewry :-)) ), ale coraz częściej wieczorami starsze dziecko dopomina się o "fajną" kolację, co oznacza że na stole powinien wylądować ciepły, wieczorny utulacz brzuszkowy :-)) Dzisiaj Twoja zapiekanka RAZ! :-)))
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:53)
Jowita – no właśnie ja mam taki niecny plan, żeby mojego Pawła ubrać w pieczenie chleba. Nie wiem czemu, ale to zajęcie jakoś mi się tak bardzo męsko…dostojnie kojarzy:)
Smacznego dla całej rodzinki!!!
Minty Inspirations 24 lutego 2014 (10:52)
Po przeczytaniu tego posta jestem głodna jak wilk! W tej chwili na taką pyszną zapiekaneczkę nie mam szans, ale z pewnością przepis wypróbuję:) Pozdrawiam ciepło i słonecznie, bo w mnie też pięknie za oknem:)
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:52)
dziękuję i nawzajem! :)
AgnesKa 24 lutego 2014 (10:50)
Jak tu uroczo i pięknie! wiosna rozgościła się na dobre, nie dziwię się – zapach porowej zapiekanki jest w stanie zwabić teraz choćby i lato :D
W Łodzi mam taki bazar, choć ostatnio "panowie" się zwiedzieli i już zdarza im się wyceniać te cudeńka nie inaczej jak przedniejszym właścicielom galerii sztuki :D na szczęście mam tam "swoich" lokalesów, których z sentymentem odwiedzam, bo a to winyle zdobywają, a to jakieś przedepokowe perełki, które przecież "pani – to takie niemodne" :D częściej tam pędzę niż do lekarza, ot taka terapia najbardziej dla ducha, a i dla ciała jakieś warzywko czy owoce się wydobędzie. Pozdrawiam i idę ponadrabiać zaległości, bo mi kilka postów umknęło chyba, a tak to być nie może, zapraszam też do mnie,
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:51)
Aga – nasz Pan tez próbuje z cenami iść w górę, ale ze mną to nie ma szans:) w negocjacjach:):):)
Lorka 24 lutego 2014 (10:49)
Wczoraj też chwyciłam za grabie, oczyściłam skrzynie warzywne z igieł i liści.. powyrywałam troche chwastów spomiędzy truskawek.. u mnie szczypiorek już rośnie i szpinak zimowy wysiany jesienią:) na pigwowcu maluteńkie listki…a niemąż stał nade mną i pytał "już cie lepiej?" oby tylko zima nie wróciła:) gleboterapia to jest to!
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:50)
A gdzie kupowałaś pigwowca??? I masz pigwę czy pigwowca? Szukam sprawdzonego źródła – właśnie w tym roku chcemy zasadzić.
Ania Scraperka 24 lutego 2014 (10:33)
Asiu u Ciebie już prawdziwa wiosna! Jak zawsze śliczne zdjęcia, jak zawsze mnie inspirujesz:))) takie smakołyki tez bym zjadła:) mniam!
dobrego tygodnia
GreenCanoe 24 lutego 2014 (12:50)
Aniu -no to do robotki!!! taka zapiekankę robi się naprawdę szybko.
Jak tam Ci się z aparatem pracuje? Widać, że masz mnóstwo frajdy z robienia zdjęć:):):)