Jak wczorajsze MIKOŁAJKI Kochani? Były upominki i niespodzianki?… Tak myślałam :) Ale… gdybyście nie mieli jeszcze dość prezentów – dziś KONKURS:) Przedłużymy sobie miłe chwile?.. Od rana działałam dziś w leśnym biurze:) Uwijałam się niczym mróweczka. Szykujemy się do dużej zimowej sesji, przygotowałam więc chatkę do zdjęć, koza pracuje na sto fajerek w tle kojąca muzyka…no błogostan po prostu :). Odpisywanie na Wasze listy w takich warunkach, to czysta przyjemność.
No ale żebyście i Wy mieli dziś równie miły dzień – nagradzamy:) I mam nadzieję, że nagrody przypadną Wam do gustu:) Dekoracje zimowo świąteczne, piękna porcelana Green Gate i SESJA zdjęciowa do naszego magazynu – wszystko już za chwilę rozdamy! :) Wszystko co musicie zrobić, to odpowiedzieć na pytanie – JAKI NAJZABAWNIEJSZY lub najbardziej ZASKAKUJĄCY prezent daliście/dostaliście pod choinkę? Odpowiedzi prosimy wpisywać w komentarzach pod tym postem do 10 grudnia, do godz. 24.00. Osoby, które zalogowane są na Facebooku prosimy jednocześnie o polubienie stron fundatorów nagród: AHOJ HOME, GREEN CANOE, GREENDECO. Wszystko. Wyniki ogłosimy w piątek 12 grudnia do godz. 24.00
A oto Wasze nagrody:
PIERWSZE MIEJSCE
Sesja zdjęciowa zrobiona w Waszym domu/ogrodzie/ gdzie sobie zechcecie:) – do magazynu „Green Canoe Style”. W wybranym przez Was czasie i do wybranego działu magazynowego: Wnętrza, kulinaria, ludzie, design? Sami zadecydujecie:) Przyjedziemy, wystylizujemy, zrobimy zdjęcia i przeżyjemy wspólnie super przygodę:).
PLUS Zestaw dla dwojga:) Czyli Imbryk i 2 kubeczki porcelany GREEN GATE. Z przepięknej serii Sophie vintage. Idealny na zimowe dni:)
DRUGIE MIEJSCE
1. Zestaw Świątecznych dekoracji. Zimowy wianek i stroik – nawiązujący do natury i pięknie ośnieżony.
PLUS Zimowy zestaw Green Gate. Duuuża filiżanka na gorące kakao:) i kwiatowe serwetki.
TRZECIE MIEJSCE
Zestaw Świątecznych lampioników. Jesteśmy pewni, że przepięknie rozświetlą Wasz świąteczny dom:)
No to jak moi mili? Podzielicie się z nami swoimi zaskakującymi prezentami? Nie mogę się już doczekać Waszych opowieści:)
A dziś żegnam się…wieczornie, klimatycznie i zimowo. Tylko jeszcze ten śnieg…choćby odrobinkę…:)
Konkurs zorganizowany przez Ahojhome, ogłoszony przez Green Canoe.
Fundatorzy nagród: Ahojhome, Green Canoe, Greendeco. Regulamin konkursu dostępny na stronie internetowej organizatora: www.ahojhome.pl
Fundatorzy nagród: Ahojhome, Green Canoe, Greendeco. Regulamin konkursu dostępny na stronie internetowej organizatora: www.ahojhome.pl
p.s. DOPISEK Z NASTĘPNEGO DNIA
no i niech mi ktoś powie, że marzenia się nie spełniają:) Budzę się rano – a tu wszędzie BIAŁO!!!!:):):):) W nocy spadło sporo śniegu i wreszcie wygląda mi świat na grudniowy! :) BAJKA! :)
Miłego tygodnia dla wszystkich!
no i niech mi ktoś powie, że marzenia się nie spełniają:) Budzę się rano – a tu wszędzie BIAŁO!!!!:):):):) W nocy spadło sporo śniegu i wreszcie wygląda mi świat na grudniowy! :) BAJKA! :)
Miłego tygodnia dla wszystkich!
Dziękuję za Twój komentarz.
194 komentarze
Justine 4 stycznia 2015 (21:18)
Zachwycające biuro!!! Praca w takim miejscu musi być czystą przyjemnością:)
Pozdrawiam:)
Anonimowy 11 grudnia 2014 (13:27)
Jak sięgnęłam pamięcią wstecz, to uświadomiłam sobie, że chyba nie obdarowujemy się zabawnymi prezentami, ale takimi "od serca"- wymarzonymi, wytęsknionymi lub tymi całkiem nieoczekiwanymi. Kiedy się kogoś kocha całym sercem, nic w tym dziwnego, że chciałoby Mu się "nieba przychylić", a radość w oczach obdarowanej osoby, jest największą nagrodą za starania, za trud włożony w samodzielne wykonanie prezentu.Z biegiem lat przekonałam się, że łatwiej jest znaleźć czas na to, by coś gotowego kupić niż samemu wykonać. To wymaga wielu przemyśleń, przygotowań i oczywiście czasu, którego nam tak brakuje. Dlatego tym bardziej cenię sobie takie prezenty od Bliskich. Najmilszym prezentem od mojego Męża było samodzielnie wykonane pudełko na moje biżutki, z wygrawerowanym moim imieniem i żaglowcem. Cenię sobie to pudełko tym bardziej, ze wiem, jak bardzo był zajęty w okresie przedświątecznym, a mimo to "wykroił" gdzieś chwile, by ten prezent wykonać, w całkowitej tajemnicy przede mną i najwyraźniej kosztem własnego snu.Córka przejęła ten dar od swojego Taty i w ubiegłym roku wzruszyła mnie samodzielnie wykonanymi frywolitkami na choinkę – wiedziała, że wzdycham do takich ozdób w necie, ale, ze były poza moim zasięgiem finansowym, dla mnie nauczyła się tej techniki z internetu! Jej serduszka i gwiazdki rozczulają mnie do łez, kiedy wiszą w oknie lub na naszej choince. Tym bardziej, że wiem, ile to wymaga pracy i cierpliwości.Żeby komuś sprawić radość nie trzeba wcale wielkich nakładów finansowych.Ważne, by chcieć sprawić radość bliskiej osobie- a wtedy nawet drobiazgi przyćmiewają drogie prezenty! Dla mnie w tym przejawia się magia Świąt – w tej trosce o drugiego człowieka, w tej chęci dzielenia się z innymi tym, co mamy. Wartość emocjonalna takich prezentów jest ogromna, a wspomnienie tej chwili, w której sobie uświadamiam, ze "Ktoś o mnie myśli, kocha mnie", na zawsze pozostaje w sercu i często pomaga przetrwać trudne momenty w życiu. Życzę Tobie , Asiu, i Twoim Bliskim, a także wszystkim, którzy tu zaglądają radosnych Świąt Bożego Narodzenia: by nikt nie czuł się samotny i niekochany.Bogda
bogda2901@gmail.com
Anonimowy 11 grudnia 2014 (08:59)
najzabawniejszy prezent jaki przychodzi mi do głowy to prezent, który kupiliśmy z moim bratem mojej mamie.Ja mając lat 6 mój brat około 10 z uzbieranymi pieniążkami wybralismy się na zakupy wiadomo na wszystko nam brakowało nasz fundusz nie był zbyt pokażny .Jak wielka była nasza radość gdy zobaczyliśmy w likwiadację sklepu obuwniczego(w którym jeszcze były takie dziurkowane regały lata 80 pamiętacie?:)tam stały jedne jedyne klapki japonki (też wzór alt 80 takie jakby piankowe) kolor czerowny więc pod choinkę i dla mamy pasował tylko no właśnie rozmiar uwaga! to był rozmiar 47! ale myśmy wymyślili na potrzebę naszego budżetu, że przecież mżna je obciać z tyłu …oczywiście, że je kupiliśmy a jacy byliśmy z siebie dumni wtedy nas mało ineteresował uśmiech Pani sprzedawczyni ,która pytała dla kogo my je kupujemy,oczywiście, ze dla naszej mamy :):):)wystarczyło nam jeszcze na maleńką kosmetyczkę .Hm łez radości naszej mamy i całej rodziny nie zapomnimy nigdy my chyba jeszcze wtedy nie rozumieliśmy do końca czemu ich to tak śmieszyło, cieszyło bo my ciągle byliśmy przekonani, ze je można w każdej chwili skrócić .W tym roku gdy będą to pierwsze świąta bez mojej mamy wierzę, że do nas zajrzy z nieba i aby nas rozbawić jak zawsze bo taka była pełna radości to przypomni nam, że ten prezent był wyjątkowy.
Magda B. 10 grudnia 2014 (22:46)
Początki mojej znajomości z moim narzeczonym to jak wstęp do książkowego kobiecego bestselleru. Długo by pisać i nie o to w tym konkursie chodzi przecież. Jednak co nieco muszę tak czy siak zdradzić.
Otóż: przez pewien czas z moim G. znaliśmy się tylko wirtualnie. Mimo iż jest kuzynem mojej dobrej koleżanki, wcześniej nie mieliśmy nigdy okazji poznać się osobiście.
Nasza znajomość rozwijała się więc przez komunikator gadu-gadu (kiedy to było!!!).
Była połowa listopada, czas gdy rozpędzały się już renifery, mikołaje stały w blokach startowych a świerk czekał wypachniony na swój dzień.
Pracowałam wtedy w kwiaciarni i każdy dzień wypełniony był na maksa świątecznymi pomysłami, dekoracjami i akcesoriami. Uwielbiałam ten czas i te zajęcia i nikogo nie dziwiło, że również w domu wykonywałam świąteczne dekorację dla znajomych i bliskich.
Co jakiś czas podsyłałam G. zdjęcia moich prac nie tylko tych "służbowych" ale również prywatnych. Były na nich świąteczne stroiki, dekoracyjne opakowania prezentów, choinki, świąteczne kartki, itp. On podziwiał, pisał, co mu się podoba bardziej a co mniej, dopytywał czy wszystko robię sama, skąd mam tyle pomysłów, podpowiadał i chwalił..
I któregoś pięknego wieczoru wystarczył mały impuls żeby zaświtał mi w głowie pomysł.
Następnego dnia zamierzałam go zrealizować.
Wyglądało to mniej więcej tak:
zrobiłam świąteczny stroik w kolorach które podobały się G.
do niego dołączyłam własnoręcznie zrobioną świąteczną kartkę z życzeniami
wszystko pięknie zapakowałam w karton
całość zostawiłam w pewnym miejscu
a wieczorem napisałam G. że w tym i tym miejscu czeka na niego upominek i jeśli tylko chce może to odebrać.
Znał wszystkie wytyczne, wszystko było zorganizowane i przemyślane.
Odebrał :)
Przyszedł kolejny wieczór, spotkanie na GG i podziękowania za piękny prezent i niesamowitą niespodziankę. G. pisał, że napatrzeć się nie może, że nieźle to wymyśliłam, że upominek stoi pod choinką i wygląda pięknie.
Podesłał mi również zdjęcia…
Wszystko fajnie, ale oglądam te zdjęcia i myślę sobie dlaczego tak obfotografował całość a na żadnym ze zdjęć nie ma stroika? Może się nie podoba??!!
Zapytałam.
I co się okazało?
Mój G. był święcie przekonany, że ten pięknie opakowany kartonik (szyszki, świerk, kawałki suszonej pomarańczy) jest prezentem samym w sobie, podziwiał go i eksponował i nie pomyślał, że może być coś w środku :)
Po paru minutach dostałam na swoją skrzynkę kolejne zdjęcia i wtedy już radości nie było końca.
Wspominamy tą historię do dzisiaj, zawsze z ogromnym uśmiechem na ustach.
I do dzisiaj w piwnicy zakopane są elementy z tego niebanalnego upominku.
Wszystkim życzę trafionych i zaskakujących prezentów pod choinką.
Pozdrawiam
Magda
Martyna 10 grudnia 2014 (21:53)
Było to jakieś 30 lat temu. Wracaliśmy z jasełek- ja z rodzicami, dziadkowie i moja prababcia Weronika, która nagle powiedziała mi do ucha – chodź Martynko do mnie, mam coś dla ciebie. Z prędościa światła przebiegła mi myśl o jakimś cudownym prezencie. Weszłam do pokoju prababci, Ona otworzyła szafę i zaczęła szukać, i szukać… Nagle wyciągnęła papierową szarą torebkę i mi ją dała a tam były … cytrynowe wafelki, które już "pachniały szafą", lekko wilgotne . Ja do dziś pamiętam ich smak. Przywołuja piękne , cudowne wspomnienie z dzieciństwa, kiedy Święta Bożego Narodzenia były naprawdę święte …
Anonimowy 10 grudnia 2014 (21:47)
Asiu,dla mnie Twój blok powinien mieć w tle piosenkę Ryszarda Rynkowskiego 'PIĘKNIE ŻYĆ",kwint esencja tego co jest na Twoich zdjęciach i w postach.
Już jako mała dziewczynka pisałam list do Mikołaja z prośbą o prezenty dla moich sióstr zostawiając list na okienku w ubikacji razem z niewielka gotówką,chyba się martwiłam,że to dla niego zbyt duży wydatek.
W okresie stanu wojennego otrzymywaliśmy na święta z kościoła śliczne paczki żywnościowe od zaprzyjaźnionych parafii z zagranicy,gdzie przepyszne konserwy mięsne z podobiznami kotów i psów smakowały wyśmienicie.Nikt wtedy nie przypuszczał,że istnieje pokarm dla milusińskich w puszkach.
Bardzo zdziwił mnie prezent od męża dwa lata temu,kiedy pod choinką znalazłam pięciolitrową beczkę piwa Carlsberg,podobno zauważył moje zamiłowanie do tego trunku w wakacje.Z drugiej strony to nawet mnie to nie dziwi,bo od Teścia od 20-stu lat na swoje urodziny,które mam we wrześniu dostaję ziemniaki na cała zimę:)
Asiu,dziękuję ze konkurs,bardzo przyjemna lektura
Bożuś72
Anonimowy 10 grudnia 2014 (21:43)
Już dawno minęły czasy, kiedy wspólnie z moimi młodszymi braćmi "myszkowaliśmy" po domu a nawet po piwnicy, by dowiedzieć się, co też Gwiazdor przyniesie pod choinkę ;) Dziś robimy listę prezentów, o których marzymy i mniej więcej wiemy, czego się spodziewać ;) Dwa lata temu moi bracia poprosili o toster, ale jakie było ich zdziwienie, gdy rozpakowując pierwszy prezent (lubię, gdy prezenty zapakowane są w papier a nie torebki) ujrzeli … chleb tostowy :):):) Ich miny były bezcenne:) Dopiero potem dostali drugi podarunek, który był uzupełnieniem pierwszego :) A jakie było moje zdziwienie, gdy i ja dostałam od Gwiazdora chleb tostowy i toster. A w tym roku mój czteroletni synek postanowił obdarować wszystkich soją ulubiona przekąskę, czyli preclami. Jeden precel, jadna mini paczuszka ;););)
Asiek =} 10 grudnia 2014 (19:32)
Był to schyłek lat 90-tych lub początek następnego wieku, gdy dostałam (wtedy) od mojego chłopaka wielki wór a w nim chyba z 50 paczek chrupek kukurydzianych. Hahaha chrupeczki świeżutkie rozpływały się w ustach =} obdzieliłam nimi rodziców, siostry i dzieciaki z rodziny, radości było co nie miara! Jak bym dobrze poszukała, to pewnie i fotka by się znalazła, na której dzierżę zacny dar ;D
Pozdrawiam cieplutko wszystkich czułnowych zmarzluchów ;)
Anonimowy 10 grudnia 2014 (19:16)
Kilkanscie lat temu wracałem do domu w deszczowy grudniowy wieczór. Wiecie jak wyglada deszcz 23 grudnia? Dokladnie tak! W świetle reflektorów zobaczylem auto migajace smętnie żółtymi lampkami i pasujacego do tego kierowcę. Kompletnie zrezygnowany, nawet już nie machał, tylko wzrokiem szukał litosci. W garażu mam tylko zabytkowe auta i rozumiem jak to jest stanąć na drodze… Oczywiście zatrzymalem się proponując pomoc. Łatwo nie było. Walczyliśmy ponad 2 godziny. Nieszczęśnik miał sklep ze sprzetem sportowym kilkaset kilometrow dalej. Wracał z towarem do domu. Po uruchomieniu jego furgonetki nawet deszcz odpuścił! Szczęśliwi byliśmy obaj. I obaj moglismy wracać do domów. Wsiadając do auta znalazlem opartą o drzwiczki nowiutką deskę z twardymi wiązaniami. Furgonetka już znikała za zakrętem. Na tej desce śmigam po śniegu do dziś. A tamtego wieczora spóźniłem się na kolację urodzinową. 23 grudnia mam urodziny. Dostalem też inne prezenty, ale deska byla wyjątkowym podarkiem.
Ewelina J-K 10 grudnia 2014 (18:51)
Nie mam pięknych historii wigilijnych…ale mogę śmiało napisać, że mój mąż jest mistrzem świata w kupowaniu prezentów nietrafionych ;) W swojej kolekcji mam m.in. szlafrok w rozmiarze XL ( ja noszę M), rękawice bokserskie i wojskowy pas :) Od jakiegoś czasu już nie ryzykuje i pyta co chciałabym dostać na gwiazdkę :)
Kite Designer 10 grudnia 2014 (18:17)
Parę lat temu, Wigilia u rodziny mojego męża. Panie otwierają paczuszki, prezenty, tu karta podarunkowa do SPA, tu zestaw kosmetyków. Nadeszła moja kolej, zaciekawiona zaczynam rozpakowywać ogromne, kwadratowe i bardzo płaskie pudło. Mąż patrzy na mnie, cały puchnie z dumy. Rozpruwam karton, patrze, a tu…. opony zimowe do roweru! Położyłam się ze śmiechu, reszta towarzystwa patrzyła na mnie zdumiona. Ten prezent to była kwintesencja charakteru mojego męża. Opon używałam przez cały sezon, porządne, z kolcami, na zimowe dojazdy do pracy 15 kilometrów w jedną stronę były niezastąpione. Także to najdziwniejszy i zarazem najbardziej użyteczny prezent gwiazdkowy, jaki kiedykolwiek dostałam.
Anonimowy 10 grudnia 2014 (18:01)
Prezent, który dostałam pod choinkę i zapamiętałam na całe życie otrzymałam w trudnym dla mnie okresie życia. Miałam 9 lat. W maju zmarła moja mama. Tata nie mógł pozbierać się po tym wydarzeniu. Nie pamiętał o Mikołaju, prezentach, świętach…Jednak pojawiła się w domu skromna choinka. A pod nią prezenty. Zapamiętałam jedynie swój – duży, pieczony, pachnący kurczak (była strasznym niejadkiem, ale lubiłam mięso – a to był czas reglamentacji) z karteczką, że cały dla mnie. I książka Marii Konopnickiej "O krasnoludkach i sierotce Marysi" (kochałam i nadal kocham czytać). Z książką zasypiałam przez kolejne miesiące… Darczyńcą była moja niania – ateistka. Ariwle
Anja 10 grudnia 2014 (15:48)
Najzabawniejszym prezentem w ostatnim czasie w naszym domu był podarek dla kobiety… piękne małe pudełeczko, jak etui na pomadkę czy szminkę… a w środk, po otwarciu, ukazywało się lustereczko i … żyłkowa wykałaczka do zębów!!!
agpela 10 grudnia 2014 (15:37)
Jeju ile pięknych opowieści. Czytałam każdy komentarz z prawdziwą przyjemnością!
Okazuje się, że to wcale nie jest łatwy konkurs :) Szukam w odmętach pamięci, szukam i nic ekscytującego nie przychodzi mi do głowy. Jedno wiem na pewno – bardziej lubię DAWAĆ niż otrzymywać prezenty. To nie kokieteria – naprawdę czuję prawdziwy dreszczyk emocji nie wówczas, gdy odpakowuję paczuszkę „zaadresowaną” przez Św. Mikołaja do mnie, ale gdy obserwuję reakcję osoby obdarowywanej przeze mnie… Przykładam dużą wagę do tego aby moje prezenty były pięknie i nietuzinkowo opakowane. Ale kilka lat temu, kiedy organizowałam pierwszą wigilię w swoim nowo wybudowanym domu, pakowanie prezentów odłożyłam na koniec. I tak zastała mnie przed wigilijna noc bez żadnych ozdobnych materiałów. Większość rzeczy jeszcze była w pudłach po przeprowadzce. Jedynie czym dysponowałam to… zwykłe gazety codzienne. Cóż, zwieńczone kokardami ze sznurka, dzielnie i bez kompleksów pełniły role eleganckich dekoracji na miarę szalejącego wówczas kryzysu ;)
A najzabawniejsze i paradoksalnie zaskakujące jest to, że niemalże każdego roku otrzymuję od mojej Teściowej kolejną, nową… patelnię :] Mam już niezłą kolekcję ;) Każdorazowo jednakże zachwycam się, i wołam "Och Św. Mikołaju skąd wiedziałeś, że właśnie przypaliłam ulubioną patelenkę!". A co tam :)
Agnieszka 10 grudnia 2014 (14:27)
W Mikołaja wierzyłam jak byłam małą dziewczynką…z wiekiem ta wiara została niestety sprowadzona do poszukiwania prezentów z nosem w laptopie lub o zgrozo w zatłoczonych sklepach tuż przed gwiazdką (zawsze obiecuję sobie że zrobię to wcześniej ale…ach ten czas;-)). I tak było aż do tego roku…wszystko zaczęło się od wakacji w górach, w których moja córka zakochała się od pierwszego wejrzenia;-)Na krótko przed mikołajkami w czeluściach internetu pojawił się konkurs – PORTRET NOWOCZESNEGO MIKOŁAJA. Moja pociecha ma nie byle jakie zdolności plastyczne, więc owego MIKOŁAJA stworzyła;-) Nagrodą był weekend mikołajkowy w górach….i udało się – dzieło mojej córki wygrało, a nam jak z nieba spadł cudowny i niezapomniany weekend w górach, z kuligiem, bacą, prawdziwym św.Mikołajem i Śnieżynką. Tak zaskoczenie było ogromne – to był najlepszy prezent jaki dostałam w życiu od św.Mikołaja i znów odzyskałam wiarę, że on naprawdę istnieje…
Pozdrawiam cieplutko
Agnieszka
Anonimowy 10 grudnia 2014 (12:31)
Jeden prezent rozbawił mnie do łez – prezent od mojego Męża:) Byliśmy wtedy małżeństwem z bardzo krótkim stażem a w zanadrzu mieliśmy worek marzeń i potrzeb. Święta tuż tuż, a mój Mąż nie robi żadnych podchodów odnośnie prezentu, myślę sobie uważnie mnie słucha, więc podpowiedzi nie potrzebne (myślę ze Kobietki i żonki wiedzą o czym mówię :) i … nadchodzi Wigilia, prezenty pod choinką, rozpakowuję mój prezent totalną niespodziankę a tam … STATYW DO APARATU, zdziwienie na mojej twarzy chyba było bezcenne, bo ja przecież nie tykałam do rąk aparatu – to zajęcie mojego Ślubnego – ulubione zresztą, a co mój Śluby na to …. Kochanie teraz to ja Ci będę piękne zdjęcia ze statywu robił !!!!
Pozdrawiam wszystkich zaradnych mężów!
Aśka
Anonimowy 10 grudnia 2014 (10:58)
Mam pewne wspomnienie z dzieciństwa kiedy to mój dużo młodszy Braciszek pochłaniał niewyobrażalne ilości jedzenia i gdy tylko posiłku nie było na czas strasznie się irytował i drzwiami trzaskał. Więc Mikołaj postanowił coś z tym zrobić.Tak więc pod choinką stało olbrzymie pudło zaadresowane do Pawełka. Pawełek otwiera a tam małe pudełko numer 1 a w środku ser żółty, nie był tym ucieszony… w drugim pudełeczku chleb tostowy mina skwaszona, pewnie w duchu liczył na ekstra zabawkę ale gdy dociera do ostatniego zawiniątka radości nie ma końca… okazało się, że toster otrzymał . Potrawy wigilijne zeszły na drugi plan i przez całe Święta zajadał tosty. Rodzinka miała niezły ubaw. Dziś jest świetnym kucharzem z wielkim apetytem… :)
Serdecznie pozdrawiam,
marta
czahary11@interia.pl
Anonimowy 10 grudnia 2014 (10:13)
Wigilia, zapach choinki
wszystkich szczęśliwe minki
na prezenty oczekiwanie
niechże już to nastanie!
a rok temu
po staremu
łypię ja pod drzewko stare
niecierpliwie- dajcie wiarę
prezent na mnie też spoziera
ma cierpliwość sięga zera
wyobraźnia już rysuje
co się w środku w nim znajduje
patrze wreszcie i nie wierzę
w pudle dwa słomiane jeże…
po co? nie wiem, nie wnikałam
za prezent podziękowałam
apel mój do mikołaja:
mam nadzieję, że tym roku
już nie zrobisz tego kroku! ;)
Pozdrawiam i życzę Radosnych Świąt:) Ewelina
Anonimowy 10 grudnia 2014 (09:49)
Dawno, dawno temu kiedy chodziłam do szkoły, a konkretnie kiedy byłam chyba w 3 klasie liceum zorganizowaliśmy klasowe Mikołajki. To były te czasy kiedy wśród takich prezentów królowały kasety magnetofonowe, czasem płyty cd, puzzle i maskotki. Dostaję duże pudło i myślę sobie puzzle jak nic. Rozpakowuje widząc w wyobraźni jak w wolnym czasie siedzę i układam te puzzelki i nagle kiedy otwieram pudełko doznaję szoku. To nie puzzle. Przede mną leży parę pięknych pomarańczowych marchewek z zieloną nacią plus obieraczka. Całość przewiązana kokardką. Moja mina w tym momencie musiała być z serii tych bezcennych. Natychmiast moja przesympatyczna koleżanka z ławki i jednocześnie mój darczyńca owej niespodzianki wybucha śmiechem głośnym i zaraźliwym. Długo się nie zastanawiając bierze prezent, wstaje i wszystkim w klasie go pokazuje. W efekcie śmieje się już nie tylko ona ale cała klasa łącznie ze mną. Kiedy już emocje trochę opadły zapytałam ją czym zasłużyłam sobie na taki prezent? Stwierdziła, że to oczywiste, mianowicie wszystko przez moje włosy a dokładnie ich kolor. No tak- myślę sobie jednocześnie patrząc na końcówki moich parę dni wcześniej ufarbowanych włosów na bardzo bardzo rudy kolor… Dodam jeszcze, że od tego czasu zdobyłam nowe przezwisko- Karotka, które towarzyszy mi po dzień dzisiejszy, nawet kiedy jestem już blondynką;)
Pozdrawiam cieplutko i serdecznie
Dorota
Anonimowy 10 grudnia 2014 (08:04)
super
Danka 10 grudnia 2014 (07:20)
Moje najfajniejsze prezenty dostałam od moich synków. Jeden prezent znalazłam pod poduszką, drobnostka jakaś, jak to od malucha, nawet już nie pamiętam co to było, może batonik, ale do niego była dołączona mała karteczka wydarta z zeszytu i napis zrobiony niewprawną rączką 6 letniego malucha OD ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA. Drugi prezent przywiózł mi synek z wycieczki szkolnej, w malusieńkim pudełeczku żuczek maskotka machająca nóżkami. Chłopcy są już dorośli, jeden ma 29 lat, drugi 26, ale z oboma prezentami się nie rozstaję, są na stałe w mojej torebce, karteczka i żuczek :-)
Anonimowy 10 grudnia 2014 (07:04)
Bardzo często kiedy moje dzieci mówią co chciałyby dostać od Mikołaja, dziadek Mietek mówi im, że kiedyś to dzieci cieszyły się ze wszystkiego i teraz to należałoby dawać im KIEŁBASĘ Z KOKARDKĄ. W pewne święta moja 6 letnia wówczas córeczka podarowała dziadkowi parówkę przewiązaną włóczką (nikomu nic nie powiedziała – prezent był całkowicie jej pomysłem).
Pozdrawiam ani123@onet.pl
Aneta76 10 grudnia 2014 (01:56)
Witaj,
ale cudne prezenty są do wygrania…
Najbardziej zaskakujący prezent, który podarowaliśmy pod choinkę to……SIEKIERA FISKARS.
Zaczęło się tak: każdego roku wraz z rodzeństwem (a jest nas w sumie 6 już dorosłych dzieci) przygotowujemy wspólnie dla rodziców prezenty bożonarodzeniowe. Osobny dla kochanej Mamy, osobny dla kochanego Taty. Z reguły są to bardzo praktyczne i oklepane prezenty, ale przydatne. W poprzednim roku około 2 tygodnie przed świętami Mama zadzwoniła z samego rana do każdego z nas z informacją, że w tym roku chciałaby od nas wszystkich dostać pod choinkę SIEKIERĘ FISKARS, która przydałaby się jej i tacie do rąbania drewna do kominka. Moje i rodzeństwa zaskoczenie było ogromne – jak to siekiera jako prezent dla mamy???? Po krótkim namyśle stwierdziliśmy, że nie damy mamie takiego prezentu, że to nie wypada, ale suma summarum – znając naszą mamę – kupiliśmy jej tę wymarzoną SIEKIERĘ FISKARS. Dokupiliśmy jeszcze praktyczny prezent do tego "niestandardowego" i mama jest z obu prezentów bardzo zadowolona. Tato dostał sweter i skarpetki.
Pozdrawiam
Aneta
aneta.majchrzak@wp.pl
Anonimowy 10 grudnia 2014 (01:39)
Nie wiem czy określiłabym ten prezent mianem 'najzabawniejszego' choć radochy sprawił co nie miara, ale z pewnością najbardziej zaskakujący. Po dziś dzień, każdego dnia. To Ala – najcudowniejsza, najpiękniejsza, najkochańsza. Nie przestaje zaskakiwać, zadziwiać i.. zachwycać. Nie ma już 3 latach więc nie piszę przez pryzmat zakochanej matki brzdąca. Nie urodziła się w Wigilię ale właśnie 24.12 wypuścili nas do domu ze szpitala i jest najpiękniejszym prezentem jaki dałam sobie, ale przede wszystkim światu.
Pozdrawiam,
mi1ka@o2.pl
Anonimowy 10 grudnia 2014 (00:55)
Serdecznie witam się z Tobą Joasiu. Jestem stałą czytelniczką i oglądaczką, choć niekomentującą.
Przeczytałam Twojego posta i pomyślałam sobie: szkoda, że nie mogę stanąć do konkursu!
Po pierwsze dlatego, że jak żyję nie obchodziłam nigdy Mikołajków. W dzieciństwie nie było możliwości, bo Rodzice moi nie byli majętni i musiałam zawsze wybrać czy wolę prezent pod poduszką czy pod choinką – wolałam rzecz jasna pod choinką;-). W dorosłym życiu jakoś nie miałam tradycji ugruntowanej i jakoś dopiero dla dzieci powoli mi wychodzi, ale jakoś koślawo mi to wychodzi.
Po drugie nie mogę startować w konkursie, w którym wygraną jest sesja zdjęciowa… bo u mnie w domu nie za bardzo byłoby co zdejmować fotograficznie;-). Mieszkam na wyspie, na którą przyjechałam z rodziną w zeszłym roku. Dopiero od 5 miesięcy mieszkamy w osobnym miejscu… wcześniej hostele i flaty nadsklepowe… Teraz dopiero urządzam swoje miejsce na ziemi, choć nie do końca moje… mamy już nawet łóżka i stare szafy do pobieleni…a kiedyś tam… i kolory na ścianach;-) wiele czasu upłynie zanim to będzie wyglądało choćby jakoś tam…
Ale i tak mi miło wpisać się tu u Ciebie… Życzę Ci samych dobrych rzeczy…
Pozdrawiam Edyta
Dziękuję za tysiące pomysłów i inspiracji… bardzo się przydadzą, bo mam tu i kawałek ogrodu i cały domek piętrowy… ściskam raz jeszcze – millullim@gmail.com
Anonimowy 9 grudnia 2014 (23:16)
Prezenty, było ich w moim życiu mnóstwo ale chce napisać o dwóch… a właściwie to o trzech, które dla nas niosły niesamowite zmiany w życiu. Wszystkie dotyczą naszego dorosłego życia kiedy już byliśmy małżeństwem. Pierwszy to starsza córka, która urodziła się 34 lata temu dokładnie w Wigilię i choć całe święta spędziłyśmy w szpitalu (w latach pełnej komuny taki pobyt to był koszmar) to była naszym pierwszym wspólnym, najwspanialszym "aniołkiem". Po 7 latach urodziła się nam druga córka, z czasem obie wyszły za mąż ale jakoś nie mogliśmy się doczekać wnucząt. I tu czas na drugi prezent, który pojawił się dwa lata temu. Kiedy to po kolacji wigilijnej wszyscy rozpakowywali prezenty, mąż młodszej córki zaczął się jakoś niespokojnie wiercić i mówi, że ma dla nas jeszcze jeden prezent. Popatrzyliśmy po sobie zdziwieni ja , mąż, starsza córka i zięć. Wtedy na stół zostało położone zdjęcie z usg potwierdzające, że zostaniemy w następnym roku dziadkami. Młodsza córka była w ciąży. Oczywiście fotka przedstawiała jak na razie maleńka "fasolkę" płci nieznanej. Była radość niesamowita ale niestety przygłuszona smutkiem, bo starsza córka jak na razie bezdzietna miała problem żeby zajść w ciążę. I właściwie sami nie wiedzieliśmy jak się zachować. I dopiero starsza córka wyrwała nas z tego dziwnego stanu mówiąc: "no dziadkowie chyba jakoś nie za bardzo do Was dotarło, że będziecie dziadkami, miny macie dziwne". I tak jakoś poszło…. Nasza wnuczka, Zuzia urodziła się dokładnie w dniu naszej 33 -ej rocznicy ślubu . Ależ była radość! I wiemy, że to na pewno zadziała magia wigilijnej nocy. W tym samym czasie kiedy Zuzia przyszła na świat dostaliśmy jeszcze jeden niesamowity prezent….choć nie świąteczny to jednak na miarę mega wydarzenia w życiu naszej rodzinki. Starsza córka odebrała telefon i… Niespodzianka – jest dziecko do adopcji. Dziewczynka . To było niesamowite, nagle pojawiły się w naszym życiu dwie gwiazdeczki, które stały się najważniejszymi osobami w naszym życiu i przysłoniły wszystko. Dzisiaj jesteśmy przeszczęśliwymi dziadkami a ja wierzę, że ta gwiazdkowa passa została zapoczątkowana narodzinami starszej córki w wigilijny dzień wiele lat temu.
Pozdrawiam serdecznie w ten przedświąteczny czas.
pewa2@op.pl
Jomarowy Świat 9 grudnia 2014 (23:06)
A ja dostałam prezent może nie do końca prezent… 4 lata temu spędzaliśmy święta u mojej mamy. Odpoczywałam na sofie po świątecznych daniach, ręce miałam złączone jakoś na brzuchu. Mąż siedział obok i grzał mi stopy. Wtedy to podszedł pierworodny niespełna 5-letni i zapytał czy będę mieć dzidziusia? Powiedziałam: nie. Dlaczego? A on na to, że wyglądam jakbym miała mieć. Trzy tygodnie później lekarz potwierdził, że jestem w ciąży – teraz ta fasolka ma ponad 4 lata :) Dodam tylko, że dwa tygodnie przed świętami lekarz mówił, że musimy się leczyć (okazało się, że mam torbiele, cysty itp.) i dlatego mimo wielu miesięcy starań nie mogę zajść w ciążę. Wyleczyć się nie zdążyłam ;) Prezentu tego pod choinką nie znalazłam, ale pamiętam to do dziś i pamiętam, że słowa syna nie dawały mi przez następne dni spokoju :)
Pozdrawiam!
Anonimowy 9 grudnia 2014 (22:39)
Mamaml:):)
Byly lata 80-te. Jako mala wtedy dziewczynka dostalam od Mikolaja wymarzona Flerke:) ( lalka Fleur konkurentka Barbi:):). Moja siostra cioteczna tez dostala Flerke, z blond wlosami. Moja miala dlugie, czarne wlosy. Byla piekna! W pierwszy Dzien Swiat pojechalismy z Rodzicami i starszym Bratem do Wujostwa, do wspomnianej Siostry. Jak to czesto bywalo zaczelismy sie klocic z Bratem, w ruch poszly rozne rzeczy:), w tym blond Flerka Siostry. Moj Brat rzucil nia we mnie, niestety jedna noga zostala Mu w rece:( Nie mialam wyjscia, musialam oddac korpus mojej Flerki:( zostala mi tylko glowa z czarnymi wlosami:( pamietam jeszcze ta rozpacz i rozczarowanie. Dzis mysle,ze to najzabawniejszy prezent jaki mi sie ostal…glowa wymarzonej lalki:)
Anonimowy 9 grudnia 2014 (22:20)
Miałam wtedy może 7 lat. W Wigilię stałam i patrzyłam przez okno jak pada śnieg, jak zapalają się lampki na choinkach w bloku naprzeciwko i MARZYŁAM o PARASOLCE. Takiej jak dla dorosłych, z rączką, prawdziwej. Następnego dnia stał się cud. Dostałam wymarzoną, wyśnioną parasolkę jak dla dorosłej damy. I byłam przeszczęśliwa. Minęło wiele lat, darczyńcy już dawno nie ma. Niedawno nastąpił dalszy ciąg historii z parasolką. Moja Babcia i mama darczyńcy opowiedziała mi jak to tuż przed Wigilią mój ojciec chrzestny nie miał dla mnie prezentu i kupił to co mu wpadło w rękę (bo tylko to było w sklepie). Opowiedział to potem swojej mamie/mojej babci. Do dzisiaj pamiętam jak powtórzyła mi tą opowieść i jego słowa : "jak ona się cieszyła !". Czasem , jeżeli bardzo, bardzo czegoś chcemy, Mikołaj spełnia te życzenia w przedziwny sposób.
Renata Skrzetuska
plakatowka 9 grudnia 2014 (22:11)
A my daliśmy zapalonemu fanowi podwodnego świata skafander do nurkowania. Ale nie taki "dzisiejszy", nowoczesny. Taki jak w bajkach – nadmuchiwany, z okrągłym hełmem na głowę, z otwieraną szybką z przodu. Ciężki jak diabli. Ale śmiechu było do rozpuku :) pozdrawiam Karolina
Ewelina Nobis 9 grudnia 2014 (22:10)
Witajcie :-)
Kilka lat temu dostałam prezent od męża, który doprowadził mnie do łez. Zacznę od tego, ze przez 20 lat posiadałam prawo jazdy, ale nie jeździłam samochodem. Pewnego dnia postanowiłam wrócić do prowadzenia samochodu i zapisałam się na kilka jazd, dla przypomnienia. Problem był jednak taki, że z mężem mielismy jedno auto i to on je zabierał do pracy. Pewnego wieczoru, tuż przed wigilią, gdy na dworze panował mróz, otrzymałam telefon od męża. Powiedział, że mam wyjść przed dom, bo ma dla mnie mały, srebrny drobiazg. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Po kilku minutach wszystko było już jasne. Na podjeździe stało małe, srebrne auto. Dla mnie. Pierwszy raz w życiu popłakałam się dostajac prezent. Byłam w szoku, że mąż zrobił mi taką niespodzianką. Co z tego, że auto było stare…wielka, czerwona kokarda, którą było przewiązane zrekompensowało WSZYSTKO. Do niedawna jeszcze jeździłam małym srebrnym drobiazgiem i naprawde było mi przykro, gdy musiał zostać wymieniony. Ten konkurs przywołał wspaniałe wspomnienia. I to nie prawda, że po kilkunastu latach małżeństwa nie mozna zaskoczyć drugiej osoby. Mnie mój mąż zaskoczył nieziemsko :-))))))
Pozdrowienia!:-)
Dominika 9 grudnia 2014 (22:01)
Najbardziej zaskakujący prezent świąteczny dostałam od życia… dwa razy. Najpierw 10 lat temu gdy wyruszyłam w podróż życia, poznałam wspaniałego chłopak i pośrodku Sahary przy jednym kubku barszczu z torebki oraz ryżu z tuńczykiem i kukurydzą spędziłam Wigilię… i drugi raz dwa lata temu gdy nasze drogi ponownie się zeszły przy okazji Świąt i znowu wyruszyliśmy do Afryki. Tym razem nie pozwoliliśmy już na to aby coś poszło nie tak i od miesiąca jesteśmy zaręczeni :) W tym roku Święta spędzimy po raz pierwszy w naszym wspólnym mieszkaniu. Ponieważ mamy w nim dosłownie jedynie materac to z uśmiechem na ustach będziemy wspominali niezwykle skromną, ale bardzo symboliczną Wigilię sprzed 10 lat… nie ważne co się ma, ważne kogo się ma :)
Anonimowy 9 grudnia 2014 (21:30)
Anna S :)
25 lat temu dostałam od moich małych Kochanych Synów mały zapakowany w kolorową gazetę prezencik. W środku znalazłam 4 pudełka zapałek . Na chwilę zrobiło się cicho, bo nikt za bardzo nie zrozumiał co jest grane. Ciszę przerwał starszy syn (6 lat) z tekstem- mamusiu to dla Ciebie, żeby Ci już w kuchni nie brakowało bo ciągle mówisz jak chcesz zapalić kuchenkę gdzie te zapałki. Wszyscy śmialiśmy się do łez i całuskom nie było końca. Tak bardzo chcieli mi radość zrobić. I zrobili !! Nie ważne co dostaniemy- drobnostka od serca bardziej cieszy. Ważna jest ta magiczna noc napełniona Miłością. I takiej Nocy Wam wszystkim życzę :)
agpela 10 grudnia 2014 (15:26)
Cudowna historia :)
Lincolnem do ślubu 9 grudnia 2014 (21:19)
Śnieżno, mroźno za oknami
A Mikołaj za sterami swoich sanek z prezentami
Przy kominku sobie siądę
I historię pewną wspomnę…
Cofam się więc do przeszłości
Uśmiech na mej twarzy gości
Jak wspominam święta te
Kiedy obdarował mnie…
Miałam latek….może…sześć
Przyszedł i powiedział-Cześć!
Długa broda cała biała
Z boku metka wystawała!
I czerwony miał kubraczek
Dziwny taki, bo miał szlaczek
A na nogach miał kalosze
Co za Gwiazdor…ja Cię proszę!
Wersja to oszczędnościowa
No powiedzmy że ,,kartkowa”/ reglamentacja /
W sklepach pustki więc niestety
Pewnie przyniósł mi skarpety!
A tu nagle niespodzianka
Bo trafiła mi się pralka
Taka piękna, elektryczna
I na wodę, fantastyczna!!!
Cud techniki, z DDR-a/ Deutsche Demokratische Republik /
Zagraniczna, jestem szczera!
Lalki będą zachwycone
Wszystkie ciuszki odświeżone!
Ale co to, co za mina
Posmutniała mi rodzina?
Czyżby mi pozazdrościli
Gdy tą pralkę zobaczyli?
Mini pralkę podziwiali
A na co dzień w Frani prali
Frania model zabytkowy
No i mało wystrzałowy
Więc szybciutko powiedziałam
Że ją będę pożyczała!
Moja może troszkę mała
Ale będzie super prała!!!
Co pamiętam z tamtych czasów…
W sklepach nic nie było…
Lecz nikomu w tamtym czasie
Nawet się nie śniło
By nie pomóc, nie podzielić
Tego co się miało
Nawet jeśli tego było
Bardzo, bardzo mało!!!
Z łezką w oku …Beata
beatris.2@gazeta.pl
Anonimowy 9 grudnia 2014 (21:10)
Jak byłam mała..miałam może z 9 lat..? Postanowiłam podarować mojemu bratu własnoręcznie zrobioną książkę:) Sama ułożyłam historię,namalowałam śmieszne ilustracje itd. Książkę własnoręcznie oprawiłam i zszyłam grubą dratwą. Po kilku latach mieliśmy z tej książki niezły ubaw, gdyż roiło się w niej od błędów ortograficznych, stylistycznych, itd.,a moje malowanki były co najmniej dziwaczne. Ale pamiętam,że włożyłam w ten prezent mnóstwo pracy i byłam z siebie dumna:) Ach,co to były za czasy:)…
Pati 9 grudnia 2014 (21:04)
Ja nie mam w pamięci takiego naprawdę zaskakującego prezentu, który bym otrzymała lub podarowała komuś pod choinkę. Chciałam jednak napisać co naprawdę ciekawego otrzymałam w tym roku w prezencie od Świętego Mikołaja ;-) Otrzymałam zestaw herbat – niby nic specjalnego mógłby ktoś rzec. Jednak wśród nich znalazła się herbata kwitnąca, wyglądająca niepozornie w kształcie kuleczki. Nigdy nie wiedziałam, że jest coś takiego jak herbata kwitnąca. Kiedy razem z mężem i synkiem zasiedliśmy do rodzinnego, spokojnego śniadania i zalaliśmy dzbanek z herbatą gorącą wodą, oczy nasze nie posiadały się ze zdumienia. Zobaczyliśmy jak pięknie rozkwita kwiat herbaty w naszym dzbanku :-) Było to dla mnie bardzo zaskakujący prezent, a herbatka smakowała pysznie :-)
Buziaki :-*
petra bluszcz 9 grudnia 2014 (20:59)
Najzabawniejszy prezent świąteczny, jaki dostałam… Dużo było takich wyjątkowych i cudownie pięknych, ale zabawny przychodzi mi do głowy jeden – kilka lat temu dostałam od mojego teraz-już-męża mięciutką, kochaną owieczkę. Natychmiast po odpakowaniu zajął się nią wściekły pies moich teściów i zaczął wyprawiać iście nie-świąteczne rzeczy! Co do prezentów, które ja komuś dałam, to będzie to taki z gatunku dopieszczonych i zaskakujących. Przygotowywałam go chyba z miesiąc. Była to składanka piosenek przewodnich z wszystkich filmów o Jamesie Bondzie. Na okładce ja jako jednolicie czerwona i seksowna dziewczyna Bonda oraz tytuł – "for your eyes only". Całość zapakowałam w dżinsowy woreczek. Pełna zachwytu mina męża – bezcenna.
Pozdrawiam cieplutko!
Anonimowy 9 grudnia 2014 (20:47)
Kilka lat temu; gdy przezywalam kryzys w malzenstwie dalam w prezencie mezowi kochanke.Byla to figurka; ktora rosla pod wplywem wody.To moze smiesznr;ale to uratowalo moje malzenstwo; bo doszlo do waznej rozmowy.
Anonimowy 9 grudnia 2014 (20:34)
Mój prezent idealny, to córcia, która co prawda urodziła się 8go grudnia, ale w Wigilię właśnie pogodziłyśmy się z sytuacją, że mleczko z butelki jest lepsze niż to co nie chce lecieć z cycusia mamusi i zaczęłyśmy się cieszyć: ja z mamusiowania, Julcia- z pełnego brzuszka, a my obie z przesypianych nocy:-)) I jeszcze jeden zaskakujący prezent od mężusia….. młynek do kawy! Byłam załamana i choć rozumiem, że romantyzm męża ma inne standardy niż mój , to i tak miałam chwilową ochotę na rozwód;-))) / Marta F.
Anonimowy 9 grudnia 2014 (20:12)
Pod koniec lat '80 dałam mojemu młodszemu bratu prezent – ogromny karton pięknie, świątecznie zapakowany. Był naprawdę imponujących rozmiarów. W środku- kolejny ładny karton, w nim… kolejny kartonik…. i tak dalej. Jego konsternacja rosła w miarę otwierania kolejnych warstw ku ogólnej uciesze domowników. Na samym końcu znalazła się paczka gum do żucia- Donald (z historyjką obrazkową w środku)… Oj, jego mina- do dziś pamiętam!
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Aneta B.
Katarzyna Kowalczyk Dziekan 9 grudnia 2014 (17:46)
Piszę na samym końcu ale może może mi się uda;-))
Jak mój młodszy syn Patryk miał ok 7 lat zrobił mi wielką niespodziankę w Boże Narodzenie. Wyszłam z łazienki wymalowana, uczesana i gotowa do wyjścia i na uchylonych drzwiach zobaczyłam karteczkę: Prezent dla mamusi- zapraszam! Otworzyłam drzwi i na głowę spadło mi plastikowe wiaderko z zimną wodą. Wrzasnęłam jak szalona ratunku…, Patryk… zwariowałeś… co to było…. A mój synek spojrzał na mnie zdziwiony i powiedział UPS…. To chyba nie te święta???? Na Wielkanoc powtórzył numer ale mój kuzyn się nabrał. Najlepsza była jego mina i to UPSSSSS…
Do dziś wspominamy tą niespodziankę. Buziaki wielkie Kaśka
Anonimowy 9 grudnia 2014 (16:53)
Pytanie rzeczywiście trudne i ciekawe.
Z najśmieszniejszych prezentów, jakie otrzymałam pamiętam buty, które przywiózł mi mąż z USA, buty świetne, zamówione przeze mnie wcześniej, z ta małą tylko różnicą, że dwa prawe. Co, jak wyjaśnił mi mąż się często zdarza w Stanach.
Do tej pory mam je w półce z wielkiego sentymentu.MI zdarzyło się kupić fartuszek do gotowania małej dziewczynce, mojej chrześnicy, minę miałam nietęgą, kiedy się okazało, że nawet ostatnia dziurka nie jest w stanie pomieścić obdarowanej.
dotka
dotkab@hotmail.co.uk
Karolina Stern 9 grudnia 2014 (16:02)
Mój najzabawniejszy lub zaskakujący prezent jakim zostałam obdarowana bądź sama nim obdarowałam? Niby tak proste i banalne pytanie, przecież każdy z Nas spełnił swoje marzenia zaczynając od słodkości którymi jako małe dzieci wysmarowywaliśmy sobie całe buzie, lub jako dziewczynka, która otrzymała lalkę, odzwierciedlenie jej księżniczkowych snów. Pannica to już nowoczesny magnetofon, by przetańczyć wiele godzin do ukochanego Peter Andrea, ach !! Z biegiem lat kiedy człowiek wydorośleje, Mamine ręce już pomarszczone nadal pichcą tak smaczne potrawy, a podglądanie Taty jako świętego mikołaja nie jest już najważniejsze, docenia się po prostu te najprostsze czynności, lepienie wspólnie pierogów z kapustą i grzybami, których zapach unosił się na całej ulicy, ubieranie choinki, koniecznie żywej, z pięknymi szklanymi bombkami, ręcznie zrobionymi łańcuchami, nieważne, że Panie w szpilkach a Panowie pod krawatami, że to już nie dziecięce malutkie ręce, a dojrzałe dłonie i siano pod białym wykrochmalonym obrusem, i opłatek na honorowym miejscu, to wszystko miało tę magiczną moc, moc która potrafiła przegonić najczarniejsze chmury, potrafiła zapomnieć o troskach dnia codziennego, nie było myśli o pracy i kłopotach, byliśmy tylko My, RODZINA. To będzie moje wspomnienie najpiękniejszego prezentu jakim zostałam obdarowana i jakim sama obdarowywałam na stare lata swoich najbliższych, Rodziców. Tegoroczne święta będą pierwszymi świętami których nie spędzę z ukochanym Ojcem i Matką, nie będzie też przy mnie rodzeństwa, toż to rodzice tworzyli tradycje, którą My młodzi póki co chyba nie potrafimy udźwignąć. Isierka tej magicznej nocy zostanie ze mną na lata, a ja już jako upragniona i szczęśliwa Matka oraz Żona pragnę w te pierwsze święta spędzone z własnym dzieckiem i własną rodziną podarować swoim bliskim tę moc beztroskich i wyjątkowych świąt jaką otrzymałam od własnych rodziców, tak by moja córka za kilkanaście lat mogła tak jak ja teraz, siedząc z kubkiem kawy, mile wspominać te święta w, których czuło się bezgraniczną miłość i troskę o swoich najbliższych. Będę się bardzo starać…
Anonimowy 9 grudnia 2014 (15:04)
Tak… tych min i tego tego smiechu nigdy nie zapomne…mam dwoch synow, jak to mezczyzni, nie lubia prasowac. Mieszkaja na swoim od kilku lat, ale deski do prasowania i zelazki nie pofatygowali sie kupic, bedac jeszcze singlami. Wiec ja kupilam dka nich deski do prasowania, dla obu w prezencie… mlodszy syn, byl tym pierwszym, ktory to otwieral prezent. Tak zdziwionej miny, nie widzilam od lat, natomiast starszy o malo nie spadl z krzesla ze smiechu. Ale przyszla i kolej na niego, otwiera prezent i co znajduje??? deske do prasowania, musielibyscie zobaczyc jego mine. Warta kazdych pieniedzy.
Pozdrawiam i zycze radosci, pogody, milosci z okazji Swiat Bozego Narodzenia
Teresa
MagdalenaK 9 grudnia 2014 (13:52)
We zeszłym roku pod choinkę dostałam pusty karton :). Otóż mój mąż poprosił syna by zapakował do kartonu biżuterię którą mi kupił, a syn wziął pudełko.. a biżuterię odłożył z boku i zapakował owy kartonik. Jechaliśmy na święta do teściowej, po kolacji w wielkim oczekiwaniu wszyscy rozpakowywaliśmy prezenty… gdy doszło do mojego, ja rozpakowywałam, rozpakowywałam a w środku znalazłam nic :). Do końca życia nie zapomnę miny mojego męża, który wstał od stołu i pojechał po mój prezent. Na szczęście było tylko 6 km.
Pozdrawiam
Anonimowy 9 grudnia 2014 (13:48)
Jak tylko zobaczyłam temat tego konkursu, to od razu przypomniał mi się epizod, który ze łzami w oczach wspominamy do dziś. Kilka lat temu… Ale zacznę od początku: teściowie moi, uwielbiani zresztą oboje przeze mnie bardzo, są w siebie wpatrzeni i zakochani od ponad trzydziestu lat. Zatem kilka lat temu, w okresie przedświątecznego szału zakupowego, do męża mojego, a swojego syna przychodzi mój teść. W ręku miał karteczkę, a na niej nagryzmolony adres strony internetowej. I rzecze do niego w ten deseń "Ja tam się na tych internetowatych zakupach się nie znam, ale masz tu wszystko napisane i kup mamie ode mnie pod choinkę". No to mój Jedyny z całym swym wrodzonym spokojem do tego interneta wlazł, adres strony wklepał i… oniemiał. Jego oczom bowiem ukazało się nic innego, jak pół-nagie dziewczę, odziane jeno w dwa paseczki w miejscach najbardziej newralgicznych… Dzwoni więc do ojca, ale wydusić nie bardzo umie co to mu się tam pootwierało. Upewnił się tylko, czy na pewno tatuńcio dobrze wszystko na karteczce spisał. "Tak synu, wszystko dobrze, dwa razy sprawdzałem"… No to mój małżonek, cóż miał robić, wziął i kupił. Ja zapakowałam elegancko, bo znając talent teścia, to by małżonce prezent owinięty w starą gazetę dał… Siedzimy przy kolacji wigilijnej, opłatek, atmosfera elegancka. Gości mnóstwo, dzieci, babcie i dziadki. No i przyszło do otwierania prezentów. Pech chciał, że prezent dla teściowej był pierwszym do rozpakowania. Cała ferajna czeka w napięciu. Niemal dało się słyszeć werble nad głowami. No i jak nie otworzyła i nie rozpakowała… tak wszyscy oniemieli… teściowa w pąsach, teść tym bardziej. Babcia starowinka pyta, po co teściowej takie sznurki, siostrzenica mała pyta, czy to do zabawy może jest i co się z tym robi… Po konsternacji wielkiej i ochłonięciu lekkim, doszło do wyjaśnienia sytuacji: teść jednak spisał adres nie tego produktu w sklepie internetowym, który chciał dać swojej małżonce, ale tego, który "przypadkowo mu się włączył". Niemniej jednak prezent teściowa przyjęła :) Ku uciesze teścia :)
Anonimowy 9 grudnia 2014 (13:48)
witam, moje najzabawniejsze prezenty kupowałam kiedy byłam małą dziewczynką z prawie pustym portfelem. Pewnego roku stałam w kolejce w drogerii i słuchałam jak pewna pani zachwyca się pewnym produktem, poprosiłam o to samo i tym sposobem obdarowałam moją mamę płynem do pastowania linoleum :) :) :) Innego roku w 1001 drobiazgach kupiłam chyba najmniejszy i najtańszy drobiazg – prawie porcelanową solniczkę i pieprzniczkę na prawie nierdzewnym spodeczku – rozmiar – jak dla krasnoludków :) I wiecie co – mama do dzisiaj to ma i co roku wkłada do koszyczka wielkanocnego :) Rozmiar solniczki okazał się idealny :) To się nazywa prezent ponadczasowy ;)
Pozdrawiam cieplutko
ginka-g@tlen.pl
Anonimowy 9 grudnia 2014 (13:47)
Jak tylko zobaczyłam temat tego konkursu, to od razu przypomniał mi się epizod, który ze łzami w oczach wspominamy do dziś. Kilka lat temu… Ale zacznę od początku: teściowie moi, uwielbiani zresztą oboje przeze mnie bardzo, są w siebie wpatrzeni i zakochani od ponad trzydziestu lat. Zatem kilka lat temu, w okresie przedświątecznego szału zakupowego, do męża mojego, a swojego syna przychodzi mój teść. W ręku miał karteczkę, a na niej nagryzmolony adres strony internetowej. I rzecze do niego w ten deseń "Ja tam się na tych internetowatych zakupach się nie znam, ale masz tu wszystko napisane i kup mamie ode mnie pod choinkę". No to mój Jedyny z całym swym wrodzonym spokojem do tego interneta wlazł, adres strony wklepał i… oniemiał. Jego oczom bowiem ukazało się nic innego, jak pół-nagie dziewczę, odziane jeno w dwa paseczki w miejscach najbardziej newralgicznych… Dzwoni więc do ojca, ale wydusić nie bardzo umie co to mu się tam pootwierało. Upewnił się tylko, czy na pewno tatuńcio dobrze wszystko na karteczce spisał. "Tak synu, wszystko dobrze, dwa razy sprawdzałem"… No to mój małżonek, cóż miał robić, wziął i kupił. Ja zapakowałam elegancko, bo znając talent teścia, to by małżonce prezent owinięty w starą gazetę dał… Siedzimy przy kolacji wigilijnej, opłatek, atmosfera elegancka. Gości mnóstwo, dzieci, babcie i dziadki. No i przyszło do otwierania prezentów. Pech chciał, że prezent dla teściowej był pierwszym do rozpakowania. Cała ferajna czeka w napięciu. Niemal dało się słyszeć werble nad głowami. No i jak nie otworzyła i nie rozpakowała… tak wszyscy oniemieli… teściowa w pąsach, teść tym bardziej. Babcia starowinka pyta, po co teściowej takie sznurki, siostrzenica mała pyta, czy to do zabawy może jest i co się z tym robi… Po konsternacji wielkiej i ochłonięciu lekkim, doszło do wyjaśnienia sytuacji: teść jednak spisał adres nie tego produktu w sklepie internetowym, który chciał dać swojej małżonce, ale tego, który "przypadkowo mu się włączył". Niemniej jednak prezent teściowa przyjęła :) Ku uciesze teścia :)
Anonimowy 10 grudnia 2014 (06:15)
oczywiście zapomniałam się podpisać… Ewelina M z P :)
Barwy Ogrodów 9 grudnia 2014 (13:22)
Było to dobrych kilkanaście lat temu, kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami i braćmi. Były to też czasy kiedy w domu stał jeden stacjonarny komputer z którego każdy chciała korzystać przeważnie w tym samym czasie. U nas w domu zawsze jak robiliśmy sobie prezenty, to o ile nikt wcześniej nie podpatrzył kryjówki to była to tajemnica. Nie wiem dlaczego, ale w te właśnie święta, nie mogłam się doczekać prezentu. Bracia nie ułatwiali mi przetrwania tych kilku dni, powtarzając, że dostane coś wyjątkowego, coś mega pożądanego, coś, co KAŻDY chciałby mieć. Doczekać się nie mogłam. W końcu nadszedł upragniony moment. Dostałam pięknie zapakowane, nie duże pudełko. Otwierałam powoli, z wielkimi wypiekami na buzi… Prezentem okazała się… nagrywarka do płyt CD… z której nigdy nie skorzystałam… gdyż nie była mi ona w ogóle potrzebna… Natomiast bracia… kupili sobie chyba bardzo udany prezent :) Do tej pory wywołuje to na naszych buziach uśmiech :)
MyLoveShabby BLOG 9 grudnia 2014 (13:18)
Ależ pięknie u Ciebie w tej chatce!!! No to staję w kolejce do konkursu :) z moim co prawda nie typowo choinkowym ale mikołajkowym prezentem, który będę pamiętać do końca życia! To jest potwierdzenie, że warto się dla naszych pociech starać, bo potem mają takie wspaniałe wspomnienia jak ja :) Byłam malutka, o ile dobrze pamiętam jakieś 3-4 lata, nawet nie pamiętam dokładnie ile, mało w ogóle pamiętam z lat dzieciństwa, mam tylko takie obrazy, które utkwiły mi w pamięci. Bawiłam się lalkami i chciałam dostać wózek dla lalek. Rodzice podstępem zaciągnęli mnie pod okno balkonowe i co ja zobaczyłam? Jak Mikołaj na sznureczku opuszcza mój wymarzony wózek!!! Niesamowite wrażenia, wspomnienia i radość. A jak się udało? A no tak, że na górze mieszkała ciocia, a na dole babcia, więc cała rodzina uczestniczyła w przedsięwzięciu i to jest właśnie najpiękniejsze, bo potem wspomina się takie chwile z łezką w oku! Pozdrawiam ciepło!
Anonimowy 9 grudnia 2014 (13:10)
Kilka lat temu znalazłam pod choinką prezent, który bardzo mile mnie zaskoczył. U nas w rodzinie jest zwyczaj, że pakuje się różne rzeczy w inne opakowania (np. w pudełku po konsoli znajdują się słodycze ;d ) Gdy zdjęłam papier ozdobny moim oczom ukazało sie pudełko po smartfonie. Wielkim szokiem był dla mnie fakt że w środku… rzeczywiście znajdował się smartfon ;))
Pozdrawiam :)
~weronika23927@gmail.com
Anonimowy 9 grudnia 2014 (12:55)
Karolina K :)
Długo zastanawiałam się czy napisać cokolwiek :) ale w końcu dałam się ponieść magii świątecznych wspomnień. Moja historia jest nietypowa. Otóż z moją połówką lubimy spacerować po górach, przesiadywać w schroniskach i delektować się bliskością natury. Mieliśmy takie ulubione schronisko o pięknej nazwie ''Chata Grabowa''. Miejsce niezwykłe, urokliwe, tajemnicze i wyjątkowe.Góralska chałupa z lat 70-tych położona przy czarnym szlaku turystycznym z Przełęczy Salmopolskiej przez Stary Groń do Brennej. Bywaliśmy w tym miejscu bardzo często. Zimą ogrzać się przy kominku, a latem delektować widokami :) Było to nasze ulubione miejsce z którym związanych jest wiele wspomnień. Któregoś razu udaliśmy się tam jak zwykle w ramach relaksu i naładowania pozytywnej energii….i niestety zostaliśmy porażeni od progu smutnymi wieściami. Okazało się, że ''nasze'' schronisko, że nasze ukochane miejsce zostało wystawione na sprzedaż, (a właściwie już zostało sprzedane) i ma tam powstać współczesne cudo typu SPA. Nie wiem jak to się stało ale chyba zostaliśmy jakoś mentalnie i duchowo przywołani bo byliśmy tam dokładnie w ostatni dzień otwarcia schroniska. Właścicielka wyprzedawała i wyrzucała wszystkie rzeczy z wewnątrz. Historyczne rysunki, kartki pocztowe, koce, drewniane naczynia no po prostu wszystko!!! Staliśmy ze łzami w oczach patrząc na to co co się dzieje. Mój ukochany nie wytrzymując emocji wyszedł na zewnątrz i zaczął robić zdjęcia by zachować jak najdłużej w naszej pamięci to miejsce. Fotografował wszystko łącznie z pięknym drewnianym szyldem, który dumnie wisiał przez wiele lat przy wejściu i zapraszał do Chaty Grabowej. Serca nas bolały, szkoda miejsca, szkoda wspomnień, szkoda przedmiotów…i tak trwaliśmy w tej rozpaczy. Mój ukochany wpadł na genialny pomysł, że za pozwoleniem ówczesnej właścicielki zdemontuje na własną rękę szyld i nie pozwoli go zniszczyć. Jak pomyślał tak zrobił. Nie wiem skąd w nim talent alpinistyczny, skąd siła by to wyszarpać z drewnianego pala. Ja w tym czasie poszłam sobie szlochać w kąt (bo taki wrażliwiec ze mnie), a on walczył, walczył i wywalczył. Nie widziałam jego wyczynu ale zapewne działała adrenalina bo szyld naprawdę wysoko był umocowany. Podszedł do mnie z olbrzymim drewnianym szyldem i powiedział: ''No nie smuć się już, to mój prezent dla Ciebie, zabierzemy część wspomnień ze sobą i powiesimy ten szyld w salonie. Co ty na to?'' Myślałam, że zwariuje ze szczęścia. Właścicielka była wzruszona, że ktoś tak bardzo kochał to miejsce i cieszyła się, że piękny drewniany szyld z Babą Jagą na miotle z Chaty Grabowej znalazł nowy ''dom''. Koniec tej historii jest taki, że Chata Grabowa wisi u nas w salonie na honorowym miejscu i każdy kto do nas przychodzi poznaje historie tego niezwykłego miejsca. To najpiękniejszy prezent jaki dostałam :)
Anonimowy 12 grudnia 2014 (14:38)
KCNZNZINZTN :)
Anonimowy 12 grudnia 2014 (14:39)
KCNZNZINZTN :* – I już autor postu wie kogo to komentarz :*
Anna Gaszka 9 grudnia 2014 (12:48)
Moja mam jest świetną kucharką i uwielbia czytać książki, jako dziecko PRL-u nie miałam zbyt wielu możliwości zakupu super prezentu, pamiętam jednak, że za zaoszczędzone grosiki kupiłam Mamie w jedynej w mieście księgarni książkę … Maksim Gorki – tytułu nie pamiętam, ale byłam przekonana, że to coś z gotowaniem. Mina mamy mówiła wiele po otwarciu prezentu, za to do dziś uśmiechamy się na wspomnienie tamtych Świąt ;o)
Anonimowy 9 grudnia 2014 (12:06)
Jako dziecko byłam dość niesforna, mała rozrabiaka pamiętam ze mama wielokrotnie prosiła mnie abym posprzątała po sobie zabawki poukładała lalki, ale ja nic sobie z tego nie robiłam. Tata zawsze ostrzegał mnie, że Święty Mikołaj wszystko wie i niegrzeczne dzieci też obdarowuje prezentami. No i obdarował. Dostałam stary pomarszczony ziemniak tzw "zgnitą pyrę"- oj rozczarowanie było ogromne ale poskutkowało. Po dziś dzień śmiejemy się i wspominamy tamtą historię. Szkoda, że czas tak szybko mija……
Wichrowe Wzgórza Ostoja 9 grudnia 2014 (11:41)
Prezent pod choinke na gwiazdke po ktorym mi mina opadla z zaskoczenia i nie tylko to 5 kg proszek do prania Persil i nic wiecej.Bede go pamietac do konca zycia.
Anonimowy 9 grudnia 2014 (11:36)
Kilka lat temu mój mąż miał problemy z samochodem. Zima za pasem, mrozy, śnieg a samochód "nie palił" Ciągle słyszałam " nie wstawiaj samochodu do garażu bo muszę pożyczyć od Wieśka (sąsiada ) prostownik i podładuję akumulator". I tak było przez dobry miesiąc. Więc postanowiłam, że mąż pod choinką znajdzie prostownik. I wierzcie mi cieszył się jak dziecko z wymarzonej zabawki. I do dzisiaj z sentymentem wspominamy te Święta. Pozdrawiam i życzę wszystkim Radosnych i Ciepłych Świąt. Monika.
Anna 9 grudnia 2014 (11:34)
Ananas, co prawda był to prezent na Walentynki a nie pod Choinkę, ale doskonale wpisuję się w klimat tych śmiesznych i niezapomnianych :) Da tej pory nie wiem czym kierował się małżonek w wyborze prezentu, zważywszy na to że za ananasami nie przepadam:)
Pozdrawiam Cię gorąco, jak zwykle pięknie i magicznie u Ciebie:)
Anka
Anonimowy 9 grudnia 2014 (10:35)
Moj najwspanialszy prezent mikolajkowy dostalam od mamy jak mialam 9 lat a to dawno bylo.Byl to albumik Poczet Krolow Polskich z dedykacja :"Badz dobra Polka, Swiety Mikolaj CI tego zyczy" Do dzisiaj stoi dumnie na polce w salonie, troszke podreperowany ale taki szanowany Dzisiaj mateczki juz nie ma a ten prezent od niej na zawsze zostanie najwspanialsza rzecza jaka dostalam w zyciu!!!
Zapisuje sie na konkursik dzieki na ten wspanialy blog buziaki Ola Wysocka-Lecocq
sosenka@hotmail.fr
s
Anonimowy 9 grudnia 2014 (09:39)
ja dostałam srebrny pierścionek z oprawionym w dębowe listki… zębem jelenia szlachetnego :D
Patrycja
patrycju@interia.pl
Agnieszka Redzik 9 grudnia 2014 (09:32)
Ciężko się bierze udział w takich konkursach gdy człowieka mało co zaskakującego spotyka, a każda z nagród jest spełnieniem marzeń. Chyba z żadnego prezentu się nie uśmiałam nigdy, prędzej popłakałam ze wzruszenia. Zaskakujących też nie dostawałam, bo niestety magia świąt u mnie skończyła się wraz z dzieciństwem i tajemnicą jakie je otaczała. Od 12 roku życia było tylko – co chcesz dostać na gwiazdkę? Lub na jakąkolwiek inną okazję. A od kilku lat prezenty kupuję sobie sama.
W tym roku to ja robię najbardziej zaskakujący i niesamowity prezent dla mojej rodziny. Rzucam palenie. to już…sama nie wiem który dzień. Ja która do tej pory zarzekałam się,że nie rzucę. Nie chcę. Bo ja przecież kocham palić !!!! Kocham sterczeć na mrozie, śniegu z moim dymkiem. Serio !!!! Ale rzucam, dla nich i wszyscy są w szoku. Tak od 1 grudnia, w ramach prywatnego kalendarza adwentowego o którym tutaj: http://matkapasjonatka.blogspot.com/2014/12/czasem-musze-sie-wypowiedziec.html.
A dla mnie… powiem wam,że chyba wasz magazyn w wersji wydrukowanej byłby dla mnie osobiście najbardziej zaskakującym prezentem na świecie – bo ani nie wiem czy taki istnieje, czy można i gdzie zamówić, ile kosztuje lub ile by kosztował a na ostatnie – nikt by mi go nie sprezentował bo nie ma pojęcia że o tym marzę :D i że to co robię, daje mi szczęście, jak i to,że marzę by urządzać dziecięce pokoje zawodowo <3 no dobra, nie zamęczam już <3 miłego dnia i powodzenia pozostałym uczestnikom.
niunia 9 grudnia 2014 (09:24)
Witam. Najzabawniejsze i zaskakujące mikołajki były w tym roku. Prezentu się nie spodziewałam, bo mikołaj do dużych dziewczynek nie przychodzi, ale mąż stwierdził, iż pomimo mojego wieku ? w środku nadal jestem dzieckiem (szczególnie na zakupach) postanowił mikołaja zrobić. Prezent jak prezent dość pospolity ( tablet, ale bialutki) za to oprawa mikołaja wyjątkowa. Podczas mojej kąpieli mąż pod drzwiami łazienki puścił z tel nagranie dzwonków ze sani św mikołaja następnie głos typu ho ho ho. Kiedy wyszłam zaciekawiona tym co się dzieje na podłodze były ślady butów które na niosły śniegu (jak się okazało mąka ziemniaczana, bo śniegu u nas ani jednego płatka), ślady prowadziły do samej choinki następnie na balkon którędy to mikołaj opuścił nasz dom, a pod choinką to już wiadomo ?. Cudowny mikołaj, do końca życia będę go wspominać. .. Facebooka niestety nie mam, bo posługuje się męża, ale jeżeli to pomoże to strony zostaną polubione na jego profilu.
ela 9 grudnia 2014 (09:17)
Jak obdarowaliśmy, w zamian będąc obdarowanymi najbardziej zaskakującymi prezentami…… czyli jak to parę lat temu Nasi Synowie Dwaj pod choinką, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, znaleźli prezenty, o których marzyli i których zupełnie, ale to zupełnie się nie spodziewali.
24 grudnia, biały obrus-a pod nim sianko, a na opłatek, zapach wigilijnych potraw, Kolendy w wykonaniu Golec Uorkiestra, choinka rozświetlona lampkami, no a w sercach Chłopaków nieodparta chęć „rzucenia się” na leżące pod nią prezenty:)
Kochani, jakże szybko towarzyszący początkowi rozpakowywania prezentów rozgardiasz zastąpiła zupełna cisza. Chłopcy, którym zazwyczaj buzie się nie zamykają, nie wiedzieli co powiedzieć. Z trzęsącymi brodami, rozdziawionymi buziami i ze łzami w oczach patrzyli to na nas, to na siebie, to na to co trzymają w rękach, nie mogąc uwierzyć, że OTO SPEŁNIŁO SIĘ! Ich szczęście było dla mnie i mojego Męża, najcudowniejszym prezentem! Ale również, z racji Ich min, zachowania, najbardziej zaskakującym:)
Przeżycia tamtych Świąt były na tyle ważne, zaskakujące, że dzieliłam się już nimi z przyjaciółmi i znajomymi. Cieszę się więc, że mogłam się nimi podzielić również z Czółnową Rodziną (bo odkąd trafiłam na blog Green Canoe poczułam się przez nią, tak bez zbędnych formalności, zaadoptowana) oraz, że zostałam obdarowana tak wspaniałymi, często bardzo osobistymi historiami innych osób:)
Spełniania wymarzonych!
Anonimowy 9 grudnia 2014 (09:01)
Kiedyś romawiałą ze swoimi kolegą o bohaterach dzieciństwa….moim był Batman :) Wspomniałam, że bardzo lubiłam stary krestkówkowy serial o przygodach mojego bohatera….i moje zdziwienie nie miało granic, kiedy pod choinką znalazłam całą serię..miałam wtedy 27 lat i cieszyałam sie jak dziecko…wciąż do niego wracam :)
Pati 9 grudnia 2014 (08:23)
Jak pięknie! Ja bym w takim biurze chętnie zamieszkała. Prawdziwie świąteczny klimat. A śniegu zazdroszczę jak nie wiem co. A niby blisko gór mieszkam. Co do prezentu, to nigdy chyba nie dostałam nic dziwnego. Coś nijakiego to na pewno, ale specjalnego ubawu z prezentu jakoś nie pamiętam. Pozdrawiam cieplutko! :)
Ania z lemonlimeandlife 9 grudnia 2014 (07:42)
Asiu, Twoje biuro wygląda obłędnie, jak cały Wasz dom.
Co do prezentów, to w tamtym roku w mikołajki szalał "Ksawery" – straszne wiatry i zamiecie w centrum Polski. Jakiś tydzień przed tym zjawiskiem pogodowym, mój mąż powiedział, że nie potrzebne nam nic do odśnieżania, ponieważ na pewno nam się nie przyda:). Więc tydzień później w mikołajki wracałam z pracy – odcinek 70km jechałam 7 godzin ze względu na warunki na drodze – to i tak cud, że dojechałam do domu – wielu kierowców nocowało tej nocy w samochodach na stacjach. Podjeżdżam pod nasz dom, jest po godzinie 21:00 – (mieszkamy na wsi, a z dwóch stron mamy otwarte pola uprawne) – śniegu na naszej drodze do bramy (100m) wyżej niż samochód – dzwonię do męża, który był w delegacji, a on na to – "wjedź, śnieg sypki to się ugnie pod samochodem" – dodam, że nie mamy terenówki. Ugrzązłam w śniegu samochodem – na szczęście z pomocą przyszło mi wtedy 3 sąsiadów ( mieszkaliśmy, wtedy w tym domu bardzo krótko i nie znaliśmy osobiście żadnego z nich). To był pierwszy mój niezwyczajny prezent – zwykła pomoc sąsiedzka, a jednak tak rzadko dziś już spotykana. Kiedy jednak samochód zaparkowałam u sąsiadów, a sama przebrnęłam przez śnieg do pasa i doszłam do bramy, a następnie do domu – pod drzwiami czekały 2 łopaty do odśnieżania. Jedna z moim imieniem, druga z imieniem mojego męża. Prezent był od mojego taty – który, wiedząc, że nie mamy, a słysząc w radio prognozy – zakupił łopaty i przywiózł nam jak byliśmy w pracy i zanim śnieg nas zasypał po pas:) Następnego dnia tylko ciągniki było widać u nas na drodze:) Pozdrawiam cieplutko.
BaSiA B. 9 grudnia 2014 (07:08)
Zadzwonił do mnie znajomy z życzeniami Barbórkowymi (tak się składa,że u mnie to święto trwa niemalże cały Adwent ;)….i podzielił się tym jak to jego dwuletni synek ignoruje jego ojcowskie starania,bo bez mamusi świata nie widzi…
Przypomniała mi się zabawna historyjka,kiedy to przez rodzinkę zostałam "wrobiona" w bycie Mikołajem,przygotowania były błyskawiczne,bo dzieci u progu na prezenty czekały.Oczywiście starałam się jak mogłam,by było poważnie i zabawnie,ale w pewnym Momencie zobaczyłam łezkę w oku u siostrzenicy,zapytana co się stało ?odpowiedziała szlochając nieprzerwanie "bo ten Mikołaj jest taki mały i ma kolczyki jak ciocia Basia"….długo rodzina nie mogła darować mi tych kolczyków ;).
Anonimowy 8 grudnia 2014 (22:36)
Właśnie dziś wspominałam w pracy o moim największym zaskoczeniu prezentowym (może niekoniecznie najzabawniejszym). Byłam jeszcze mała i zawzięcie pisałam, a raczej rysowałam list do Świętego Mikołaja prezentując wymarzony prezent. Nie wiem, jak to się stało, a może czas swoje zrobił – dałabym sobie głowę uciąć, że dostałam dokładnie takiego samego pluszowego osiołka, jakiego narysowałam w liście do Mikołaja. Dodajmy, że było to pod koniec lat 70-tych, kiedy dostanie czegokolwiek graniczyło z cudem. A jednak! Osiołek wylazł ze świątecznego papieru i był właśnie taki, jakiego sobie wymarzyłam! A może to ja dopasowałam sytuację do mojego wyobrażenia? Nieważne, najważniejsze, że miałam dzieciństwo pełne, nie tylko świątecznych, cudów i czarów. Wszystkim Wam życzę obudzenia ciepłych, owianych tajemnicą wspomnień z dzieciństwa! Postarajmy się przekazać je następnemu pokoleniu. I nie dajmy sobie wmówić, że nie ma Świętego Mikołaja :)
Wesołych Świąt!
Ola
Pukapuka 8 grudnia 2014 (22:18)
Konkurencja duża, ale próbujemy.
Historia prezentu, o którym chcę opowiedzieć, związana jest z moimi ostatnimi panieńskimi świętami. Z krótką perspektywą, bo ślub planowany był na 6 stycznia. Wigilia w domu rodzinnym, już po wieczerzy, pora na świętego Mikołaja. Prezent dla mnie jest w dużym pudle. Otwieram, w środku napchane gazetami i mniejsze pudło. Stary numer. Pudełek coraz mniejszych było tam jeszcze kilka (swoją drogą zawsze chciałam komuś zrobić ten numer, może jeszcze zrobię), aż na końcu malutkie zawiniątko a w nim – kluczyk. Sprawa niewyjaśniona, tylko tajemnicze uśmiechy i informacja, że mam mieć go przy sobie „we właściwym momencie”. W porządku, myślę, nic nie pytam (i tak nie powiedzą), będę kombinować.
Minęło kilka dni, nic się nie dzieje, do ślubu coraz bliżej. W przeddzień ślubu imprezka – wieczór panieński, idę na spotkanie u przyjaciółki, gdzie pełno babek bliskich memu sercu i zabawa wspaniała. Różne niespodzianki i zadania dla mnie, jutrzejszej panny młodej, w końcu nagroda: do pokoju wjeżdża piękna palisandrowa skrzynia (jak skarb piratów). Oooo. Jestem poinformowana, że to SKRZYNIA POSAŻNA, przygotowana w tajemnicy przez moją Mamę. Dziewczyny pod wrażeniem (ja też). Tylko że skrzynia jest ZAMKNIĘTA NA KŁÓDKĘ. Magda, gospodyni wieczoru mówi, że otworzyć ją mogę tylko tajemniczym kluczykiem. CZY GO MAM? MAM!!! Moja podejrzliwość w stosunku do sytuacji niecodziennych nakazała mi wziąć ze sobą wigilijny kluczyk na wieczór panieński! Euforia. Druga euforia po otwarciu skrzyni: w środku obrusy z mereżką, naczynia, cuda wianki i… „Winnetou” Karola Maya. A skrzynia stoi u nas oczywiście do dziś i jest chyba pierwszą rzeczą, na którą zazwyczaj pada wzrok naszych gości.
To był wspaniały wieczór, i ten wigilijny, i ten panieński, i następny, i jeszcze różne potem.
Pozdrawiam serdecznie przedświątecznie!
Anonimowy 8 grudnia 2014 (22:03)
Mój najbardziej zaskakujący prezent, który dostałam pod choinkę to…. mój mąż, który w tej chwili akurat słodko chrapie obok mnie. Odkąd się poznaliśmy, jakieś ponad 20 lat temu, każdą Wigilię spędzaliśmy razem. Ze względu na obecny charakter pracy Grzesia mojego, jakieś 3 lata temu pierwszy raz Święta mieliśmy spędzić osobno. Jakie było moje zaskoczenie kiedy w Wigilię ktoś zastukał do drzwi a w nich stał ON!!! Wiem, wiem scena jak z taniego romansidła, ale życzę każdemu przeżycie takiej chwili, kiedy tęsknota za kimś jest ogromna i nagle wszystko się zmienia… Po 19 latach małżeństwa kocham to Szczęście moje coraz bardziej, choć myślałam, że bardziej już nie można… Żaden prezent nie zaskoczył ani nie uszczęśliwił mnie tak jak powrót męża do domu w ten magiczny czas…. Niestety tegoroczne Święta nie będą tak szczęśliwe, już wiem że spędzimy je osobno:( Nic dwa razy się nie zdarza…
Kasia
katarzyna.poremska@wp.pl
Trulyscrumptious 8 grudnia 2014 (22:02)
Prezent, który na długo pozostał w mojej pamięci to adapter, który razem z siostrą otrzymałyśmy na Boże Narodzenie. A nie było łatwo go dostać w trudnych latach 80-ych. Tak się rodzice cieszyli z tego prezentu, że nie wytrwali i dali nam go przed Świętami, bo chcieli zobaczyć naszą reakcję. Jakaż to była radość, kiedy przed zaśnięciem można było posłuchać bajek z płyty gramofonowej. Do dnia dzisiejszego pamiętam większość z nich, tyle razy je słuchałam jak chociażby Drzewko Aby Baby, Książe Lech i druhów trzech czy Pan Twardowski na kogucie. Nie wspomnę o Podróżach Pana Kleksa albo piosenkach Natalii Kukulskiej które dziś śpiewam swojej córeczce, Eh to były czasy… Pozdrawiam Kamila
Sylwia 8 grudnia 2014 (21:55)
prezent jaki dostałam??? napiszę o tym, który podarowałam na tegoroczne Mikołajki mężowi :) Mój mąż kocha swój motocykl – ponieważ jako kobieta nie znam się na tym co dokładnie by potrzebował aby go nazwijmy "podrasować" dlatego też postanowiłam zamówić u mojej znajomej brelok do kluczyka – składa się on z trzech okrągłych blaszek gdzie na jednej wygrawerowany jest motocykl oczywiście :) na drugiej imię męża, a na trzeciej model motocykla wraz z jego numerem rejestracyjnym :) gdy mąż otwierał małe pudełko, w którym znajdował się brelok był zdziwiony bardzo co może tam się kryć……. ale po otwarciu jego mina była bezcenna :D wiedziałam, że to był strzał w dziesiątkę :) niby taki drobiazg ale dany z serca :)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (21:36)
A u mnie tak to się zdarzyło, że jakieś siedem lat temu, w grudniowy, mroźny wieczór, pełen skrzypiącego śniegu sypiącego z gwiaździstego nieba, zostałam zaproszona na pierwszą randkę… Po kolacji, wspólnym spacerze i trzymaniu się za rączkę zostałam odprowadzona do domku, a pod drzwiami obdarzona słodkim buziakiem i prezentem- małym porcelanowym Aniołkiem ze święcącymi skrzydłami… Zapakowany był on w zwykły papier śniadaniowy, obwiązany niedbale czerwoną wstążeczką,i w sumie taki sobie, ot, zwykły Aniołek, nawet niegrzeszący jakąś nadzwyczajna urodą, o skrzydełkach, no cóż, powiedzmy, że trochę zbyt nachalnie mieniących się kolorami.. Ale pamiętam jak dziś że wyjmując go z papierka trzęsącymi rękami, z zachwytu wyjść nie mogłam, i zdziwienia, ze jak to tak, na pierwszej randce już prezent… no i zapalałam co wieczór tego Aniołka, a on tymi kolorami jaśniejącymi utulał mnie do snu.. A teraz, po latach jest nadal zadbany, wychuchany, co roku przed świętami jako pierwsza ozdoba wyciągany z papierka też śniadaniowego, choć już innego, bo tamten się zawieruszył gdzieś… I co roku, gdy przecieram go szmatką, przygotowując na rozpoczęcie sezonu świątecznego, żeby go w całej swej urodzie światu pokazać, mój mąż się śmieje ze jednak wtedy dobrze zrobił, że wypatrzył go gdzieś tam na witrynie sklepowej… No, a Aniołek nadal mruga, choć z ledwością światełkami, tylko ze teraz to już naszego małego synka do snu utula;)
Anonimowy 11 grudnia 2014 (16:32)
Uwielbiam takie historie. Życzę wszelkiej pomyślności.Magda.
Anonimowy 8 grudnia 2014 (21:34)
Każdy prezent dla mnie był przemiłą niespodzianką, z których ZAWSZE się cieszyłam szczerze i o większości pamiętam od dziś.
Pamiętam ile radości z 20-parę dało mi pudełeczka modeliny znalezione pod poduszką, pierwszy biustonosz, który dostałam od swojej babci w pierwszych klasach podstawówki i przez którego zawstydziłam się niesamowicie rozpakowując go przy wigilijnym stole w obecności całej rodziny i wieeele innych.
Od kiedy mam dziecko nie robimy sobie z mężem takich rzeczowych prezentów, a cieszymy się z tych, które wspólnie przygotowujemy dla naszej 5 letniej córeczki i naprawdę jej radość gdy rozpakowuje swoje wymarzone prezenty jest nieporównywalna z żadnym prezentem dla nas dorosłych.
Ale… 2 lata temu, w ogóle nie spodziewanie, nic a nic nie przepuszczając, po rozpakowaniu przez naszego szkraba ostatniego prezentu, okazało się, że coś jeszcze pod choinką zostało-był to prezent dla mnie! Był to wymarzony i wyśniony od lat robot bielusieńki Kitchen Aid-nie wiem ile lat o nim marzyłam, nigdy "głośno" nie marzyłam-skąd mój Mikołaj wiedział i za co kupił nie zdradził się do dziś. Nie zapomnę tego do końca życia i nie tylko chodzi o sam robot, ale przede wszystkim o to co mój Mikołaj mi udowodnił i dał przy okazji!
Pozdrawiam, życzę Wszystkim wspaniałych, zdrowych i niezapomnianych Świąt i cudownych prezentów – nie tylko tych materialnych i rzeczowych – ważne co się za nimi kryje ;)
Kasia ( wrkam@wp.pl)
Dusia 8 grudnia 2014 (20:48)
Super , kochani opowiem jaki prezent mnie zaskoczył, co tam zaskoczył ze złości rozpłakałam sie jak małe dziecko – duże pudło , pięknie zapakowane a w nim długo oczekiwane futerko , miało być krótkie rudo brązowe te wymarzone , ale gdy otworzyłam moje oczy znieruchomiały , na twarzy pojawiła się grymas i pytanie co to jest? w pudle leżało owszem futro, ale długie nie modne i takie babcine , na dodatek z tak zwanych Nutrii , mąż zażartował oczywiście ,ale z mojej reakcji wszyscy mieli świetny ubaw i każdego roku przy rozpakowywaniu prezentów wspominają jak to Mikołaj zażartował , dziś wspominam to z uśmiechem na twarzy , ale tamtego wieczoru byłam tak zaskoczona ,zła i z niedowierzaniem patrzyłam , patrzyłam a w myśli było pytanie to nie możliwe ,żeby mój mąż kupił coś tak brzydkiego , niestosownego , Pozdrawiam ciepło Dusia
dragonfly 8 grudnia 2014 (20:47)
Jako nastolatka miałam tzw. faze na sarniooką Winonę Ryder. Uwielbiałam tę aktorkę, Znałam na pamięć "Orbitowanie bez cukru" i "How to make an American quilt". Kiedyś w okolicach Świąt znalazłam w skrzynce pocztowej genialny, anglojęzyczny album "The Winona Ryder Scrapbook". Do dziś nie mam pojęcia, kto mi go przysłał, skąd go wytrzasnął w latach 90., gdzie nie bardzo było gdzie kupić takie rzeczy (ba, w internetach też nie można było nabyć, bo nie było do internetów dostępu!) . Na pewno kosztował fortunę. A jednak komuś zależało. Na mnie, na mojej radości z tej książki. Ktoś dokładnie wiedział co i komu chce podarować. Dziś przybladł blask Winony Ryder, ale mnie jej postać ciepło kojarzy się z ludzka bezinteresownością i życzliwością. Kochany Anonimie – nigdy nie mogłam podziękować ci osobiście.Szkoda. :-)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (20:43)
Moja 3-letnia córeczka w tym roku oddała swoją najcenniejszą rzecz do Szlachetnej Paczki która była organizowana w jej przedszkolu a mianowicie swoje najbardziej ulubione gumy Mamba :) Żegnała się z nimi całą drogę od przedszkola ale była dzielna i je oddała. Do tej pory jestem z Niej dumna :) Pozdrawiam
alpa00@wp.pl
Anonimowy 8 grudnia 2014 (20:41)
Dla mnie najbardziej zaskakujący prezent pod choinkę przygotował mój mąż. Od bardzo dawna nudziłam męża o przemalowanie naszych drzwi w domu (a jest ich sporo) na kolor biały z przetarciami – jestem zauroczona stylem shabby chic i powoli staram się mój dom dostosować do moich marzeń. W drzwiach miały być zmienione również szyby, mój mąż zapierał się rękami i nogami twierdząc, że zrobię z domu szpital. Straciłam nadzieję, o ile z malowaniem może bym sobie poradziła to wymiana szyb była poza moim zasięgiem. W wigilię po przyjściu z pracy mój mąż prowadząc mnie do kuchni powiedział, że ma dla mnie prezent i ma nadzieję, że jest to mój wymarzony prezent. W naszej kuchni czekał na mnie prezent w postaci zaprzyjaźnionego stolarza z próbnikiem farb oraz szybek do moich drzwi. Piskom nie było końca. Nawet brylanty nie sprawiłyby mi takiej radości. Pozdrawiam. agnieszkasacha@op.pl
Anonimowy 8 grudnia 2014 (20:36)
Dostałam w prezencie orgon – taka piramida pochłaniająca fale elektromagnetyczne. Przedziwne, ale stoi koło telewizora i pochłania "zło". Jest tajemnicza, uspokajająca, pozytywna. Pozdrawiam Marzena
Anonimowy 8 grudnia 2014 (20:10)
Witajcie! ja napiszę tak, prezent który najbardziej utkwił mi w pamięci, to była lalka od babci , którą mam do dziś….były to czasy PRL-u więc jako dziecko upragnęło się wszystkiego.To taka anegdota:) A najbardziej zabawny? To chomik, który schował się pod szafą i poszukiwania trwały do późnej godziny:)) Pozdrawiam , ell
ellan-p@wp.pl
Monika Wita 8 grudnia 2014 (20:04)
najlepszy prezent jaki dostałam to … maskotka rodziny Tosia :-) 13-letnia już kotka (pers brytyjski niebieski) :-) niestety nie mogę tu załączyć zdjęcia :-(
Anonimowy 8 grudnia 2014 (19:31)
W przeddzień ostatniego Mikołaja szłam do wnuczka z babcinymi drobiazgami, oczywiście w mikołajskim przebraniu, a jakżeby inaczej.Miałam również trzy rózgi własnoręcznie zrobione z witek brzozowych i szyszek modrzewiowych(lubię sama wykonać jakieś drobiazgi).Patrzę u znajomych brama otwarta, dom rozświetlony, myślę czekają na Mikołaja.Nie chciałam się ujawniać ,więc w bramie zostawiłam pokażnych rozmiarów rózgę.Nazajutrz telefon od znajomego.Co tam słychać, czy Mikołaj był i takie tam.Ja pytam, a u Was Mikołaj był. Tak był, ale tylko rózgę zostawił. Na to ja ,że właśnie widziałam, jak tam coś Mikołaj majstrował przy bramie.Wtedy sprawa się wydała.Znajomy mówi, ż zachodzili w głowę i podejrzewali wszystkich, ale mnie nie brali pod uwagę.Było mi bardzo miło, ze sprawiłam im niespodziankę.Skromną bo skromną ale taką od serca. Pozdrawiam gorąco. danutam123@onet.eu
Anonimowy 11 grudnia 2014 (16:26)
"Miałam również trzy rózgi własnoręcznie zrobione z witek brzozowych i szyszek modrzewiowych(lubię sama wykonać jakieś drobiazgi)."
"Było mi bardzo miło, ze sprawiłam im niespodziankę.Skromną bo skromną ale taką od serca."
Naprawdę bardzo zabawne, dawno się tak nie śmiałam. Magda.
Miguś 8 grudnia 2014 (19:30)
Wiele lat temu dostałam gorący kubek Knorr cebulowy od mojej młodszej siostry. Był zapakowany w papier świąteczny, a rogi miał obcięte. Po rozpakowaniu, proszek się rozsypał, ale to nic, było bardzo wesoło :)
Myszka 8 grudnia 2014 (19:29)
Jako bardzo młoda nastolatka, która pieniędzy nie miała jak również pomysłu na prezent dla Taty, który nigdy niczego nie potrzebował….. wyjęłam z półki jedną z książek z serii 'tygrys', zapakowałam i obdarowałam Tatusia:)
Linda 8 grudnia 2014 (19:15)
Very beautiful!!! :)
Urtica 8 grudnia 2014 (18:38)
Cudnie, cudnie…. Wspaniałe są Wasze opowieści, zabawne i wzruszające. Jakie ważne są te Święta, prawda? Niosą tyle istotnych rzeczy ze sobą.
Mamy zwyczaj pisania listów do Mikołaja. Staram się też słuchać uważnie wcześniej wyartykułowanych potrzeb – wtedy jest strzał w 10-tkę.
W zeszłym roku znalazłam pod choinką wymarzone, bardzo piękne miseczki dekoracyjne (mamy nowy dom, który jest jeszcze trochę surowy,pusty, więc wszystkie dekoracje są mile widziane). Największym zaskoczeniem było to, jak po powrocie ze Świąt od rodziców mój mąż wyciągnął schowany drugi prezent dla mnie – klimatyczne tace. W sumie ucieszyło mnie niezmiernie nie tyle ta rzecz, a sam zamysł podarowania drugiej rzeczy. On taki trochę powściągliwy w tym względzie, więc z jego strony – bezcenny gest.
Ja natomiast, sporo lat temu – w dużo skromniejszych dla nas czasach – podarowałam mu na Mikołaja – 12 kostek mydła. Dlaczego? Otóż mój mąż uwielbia myć się pod prysznicem kostką mydła. Nie używa żelu, gąbki – tylko kostki mydła. I jedno z tych mydeł – pracowicie pomalowałam bezbarwnym lakierem do paznokci. Prezent zadziałał ze sporym opóźnieniem – choć przekładałam je na wierzch przygotowanego stosiku – jakoś nie wchodziło akurat to w rękę. I pewnego dnia – padła na nie kolejka. Mina męża bezcenna – mydło, normalne mydło – a za czorta nie chce się pienić!
Turlaliśmy się ze śmiechu obydwoje jeszcze długo po tym.
Anonimowy 11 grudnia 2014 (16:19)
Co to są klimatyczne tace?
Anonimowy 8 grudnia 2014 (18:04)
Cudowne klimaty. W takich dekoracjach rzeczywiście można pracować bez wytchnienia cały dzień. A odpowiadając na pytanie konkursowe. Opowiem o zdarzeniu z przed roku, które dotyczy mojego męża i jego zamiłowania do modeli zdalnie sterowanych. Na ich widok oczy mojego męża zawsze się "śmiały". Więc w zeszłym roku postanowiłam go zaskoczyć i spełnić jego marzenie. Ponieważ nie znałam się tym kompletnie o pomoc poprosiłam brata. W pełnej konspiracji po wielu poszukiwaniach i pytaniach wybraliśmy model i zamówiłam go w sklepie internetowym na adres mojej mamy, aby mąż niczego się nie domyślił. Kiedy wreszcie przyszedł TEN dzień i mąż odwiną paczkę. Jego mina BEZCENNA. Chyba spodziewał się przysłowiowych skarpetek. Nie wiem kto bardziej
cieszył się z prezentu mąż czy nasza mała córcia. Dorosły facet, przykładny mąż
i ojciec znowu był chłopcem. Są takie chwile, gdy lepiej dawać niż dostawać. To właśnie była Ta chwila. Serdecznie pozdrawiam Agnieszka.
Anonimowy 8 grudnia 2014 (17:47)
Mój najzabawniejszy prezent pod choinkę jaki dostałam było puste pudełko (przeznaczone na prezent). Mąż wraz z córką pakując prezent w tajemnicy w wielkim pośpiechu bo tuż przed wigilią,zapomnieli włożyć zawartość.Przy rozpakowywaniu prezentów w wielkim gronie rodziny zaskoczenie moje i męża ogromne,mężowi jak i córce było bardzo głupio a mi przykro . lbnwm100@interia.pl
Nell 8 grudnia 2014 (17:27)
Przepraszam za usunięcie, ale nie wiedziałam, jak edytować. Napisałam jeszcze raz. Mam nadzieję, że komentarz wkrótce się pojawi. Pozdrawiam!
Pasje Celi 8 grudnia 2014 (16:53)
Najzabawniejszy prezent? chyba nie miałam, ale taki .który pamiętam przez całe życie to była "Mala Poczta", nie zapomnę nigdy zapachu kartek pocztowych, znaczków itp.Do dzisiaj kupuję tę grę dla dzieci do przedszkola, a dla własnych kupiłam jak tylko skończyły 5 lat! pa!
codzienne drobiazgi 8 grudnia 2014 (16:12)
jako dziecko lubiłam grzebać w szafach, szafkach i szufladach rodziców (myślę, że nie ja jedna;) – było tam zawsze tyle ciekawych rzeczy – godzinami mogłam je oglądać i przeglądać…razu pewnego znalazłam tam śliczne, ciepłe rękawiczki, które w sam raz na mnie były…miałam nawet zapytać mamę czy nie mogłabym tych rękawiczek sobie wziąć, ale najwidoczniej coś innego zajęło moją uwagę ponieważ odłożyłam je i całkiem o nich zapomniałam…jakież było moje ZASKOCZENIE gdy te same rękawiczki przyniósł mi później Mikołaj… :) pozdrawiam cieplutko! Justyna
Anonimowy 8 grudnia 2014 (15:08)
Witam,
opowiem o dwóch zaskakujących prezentach.
Pierwszy dostałam na Mikołajki od swojego chłopaka. Ale, żeby go dostać musiałam się bardzo nabiegać. Mieszkaliśmy w 16-piętrowym akademiku. Dostałam karteczkę ze wskazówką gdzie czeka na mnie niespodzianka. We wskazanym miejscu była kolejna karteczka itd….Tych karteczek uzbierałam kilkanaście (każda była na innym piętrze, a nawet jedna czekała na mnie na portierni) zanim trafiłam na totalną niespodziankę. Dostałam kanarka, o którym marzyłam od dawna.
Drugie zaskoczenie udało się moim rodzicom. Byliśmy, wspólnie z mężem, u nich na Wigilii. Przyszła pora na prezenty. Rozpakowałam swój i podobno miałam strasznie głupią minę, bo dostałam klosz od lampy. Szybko przemyślałam czy mam jakąś starą lampę, do której ma służyć, ale nic nie przyszło mi do głowy. Stwierdziłam, że widocznie mam sobie dokupić lampę do abażuru. Później inni uczestnicy kolacji dostawali podarunki i wreszcie przyszła kolej na mojego męża. Mój małżonek dostał lampę bez klosza, ale mój klosz właśnie do niej pasował.
Życzę Wszystkim Radosnych Świąt i pozytywnie zaskakujących prezentów.
Nell 8 grudnia 2014 (14:32)
Najbardziej zaskakujący prezent pod choinkę dałam w zeszłym roku mojemu mężowi. Było to białe, szklane serduszko połączone lnianym sznurkiem z kawałkiem plastiku w kształcie prostokąta. W środku było okienko, a w okienku DWIE KRESKI ;)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (14:31)
Prawie wszystkie piszecie o otrzymanych prezentach. Pamiętam, że ja jako mała dziewczynka obdarowałam moją Mamę…… wszystkimi robótkami zrobionymi na lekcjach ZPT zebranymi z 4 miesięcy.
karolkabury@gmail.com
gabi 8 grudnia 2014 (14:19)
Gdybym mogła wziąć udział w takiej sesji spełniłoby się moje marzenie o pięknych zdjeciach mojego mieszkanka. A teraz ad. rem :JAKI NAJZABAWNIEJSZY lub najbardziej ZASKAKUJĄCY prezent daliście/dostaliście pod choinkę? Myślę sobie, że dawałam wiele ciekawych i niespodziewanych rzeczy, ale we mnie tkwi historia której bardzo żałuję, a którą nie dokońca świadoma konsekwencji popełniłam w dzieciństwie. Jestem w domu najstarsza i dopiero po 5 latach przyszedł na świat mój brat (zamiast wyczekiwanej siostry). Nie umieliśy zupełnie się dogadać i ciągle mnie pchał, bił i szarpał. Ja oczywiście nie pozostawałam dłużna. I gdzieśgdy byłam w 4 klasie, a mój brat już chodził do przedszkola, tak się na niego zdenerwowałam, że zapakowała w piękne pudełko rózgę. Oczywiście był też drugi prezent, który kupiłam za zaoszczędzone grosze. Zadbałam jednak aby na początku mój brat dostał rózgę. Wydawało mi się to dobrym żartem i poszło jakoś szybko w zapomnienie. Po latach okazało się jednak, że dla niego było to najprzykrzejsze wydażenie w dzieciństwie i odcisnłęo się do dorosłości duży piętnem na naszych relacjach. Dowiedziałam się jak strasznie mocno przeżył ten mój dziecięcy wybryk. Do dziś jest mi strasznie przykro, że coś co wydało mi się głupim złośliwy żarte tak go zabolało. W dorosłości od kilku lat próbujemy budować nasze relacje. Staram się znaleźć tą siostrzano-braterską bliskość i strasznie żałuję że to małe zdarzenie z przeszłości tak zawarzyło na naszym wzrastaniu. Może nie o tak przykre zdarzenia chodziło Ci tworząc konkurs, ale okazuje się że wszystko co robimy buduje naszą przyszłość i czasem dobrze jak w to ingerują rodzice ze swoją mądrością, a nie zostawiają drobnych wybryków bez echa.
Anonimowy 8 grudnia 2014 (13:25)
http://igly.com.pl/photos/zestaw-krawiecki-do-szycia-nici-igly-centymetr-itp-2982561460.jpg
taki oto zestaw krawiecki dostałam kilkanaście lat temu………. uśmieliśmy się wszyscy do rozpuku wtedy Pozdrawiam wszystkich Alicja A.
Iga 8 grudnia 2014 (13:24)
Doprawdy …grzebiąc w zakamarkach mojej pamięci – a tę mam wyjątkowo dobrą – nie pamiętam , bym dostała coś , co wprawiło by mnie w euforię . Owszem – dzieci się starały , na ile im pozwalała zasobność portfela …Raz był to gotowy , zestaw kosmetyków pachnących nijak …innym razem – sweter , który pasował raczej na Córkę ….M nigdy o mnie nie pamiętał …nawet w innych okolicznościach ( urodziny , imieniny , rocznice ślubu – ten typ tak ma ). Jednakże kilka lat temu dostałam od Córki …Trylogię Paulliny Simons – chociaż czytałam – cieszyłam się jak małe dziecko …bo będzie moja , własna – wśród mojego bogatego księgozbioru . W tamtym roku …tuż przed Wigilią Syn – wiedząc , że nic dla mnie nie ma pod choinkę – pojechał nie wiadomo gdzie …i …dostałam przepiękny zegarek ( nie miałam )…to nic , że Made in China …
Ja zawsze dbam o najbliższych – chociaż drobny upominek – ale zawsze jest pod choinką . Pamiętam , że kilka lat temu kupiłam śliczny sweter , dla M …niestety – nawet nie rozpakował …dopiero po ..pół roku – było mi nie tyle przykro – byłam wściekła …
W tym roku …no , cóż – nie spodziewam się niczego …jak będę mieć pieniądze …kupię sobie sama to , co chętnie bym założyła – kobiecego ; bransoletkę , perfumy …albo coś , na czym można oko zawiesić …pod wpływem impulsu …
Kurcze frak …a najbardziej , to brakuje mi dobrego słowa , dotyku ciepłej dłoni – czy pragnę tak dużo ?
karolka.szulc@o2.pl 8 grudnia 2014 (13:02)
Mój mąż jest mistrzem dawania prezentów. Co roku mnie bardzo mocno zaskakuje, pewnie dlatego, że wie jak mocno kocham święta i jak bardzo celebruję ten okres w rodzinnym gronie. Pierwszy prezent, przez który spadły mi kapcie z nóg to pierścionek zaręczynowy :D Lepszego momentu wybrać nie mógł. Kolejny rok to mój ukochany laptop, z którego właśnie skrobie, zaraz po studiach taki sprzęcior. W ostatnim roku po wielu ciężkich chwilach w naszym życiu dostałam 12 sneakersów abym nie gwiazdorzyła, dzięki temu upominków całe ciśnienie problemów uleciało…. :) To był strzał w dziesiątkę. Ja też próbuję co roku czymś zaskoczyć nie konieczniem doborem koloru skarpetecz czy papci :) więc kupuję takie rzeczy jak maska samościemniajaca się do spawania, czy klucz dynamometryczny a już największy problem sprawiło mi kupienie szczelinomierza gdyż do sprzedawcy powiedziałam szparkowmierz i zostało to hitem świąt :) To są niesamowite chwile… I już nie mogę się doczekać tegorocznych. Ozdoby zrobione są, w szkole organizujemy Festiwal Bożonarodzeniowy (https://www.facebook.com/ossolinczycy) na który uczniowie przygotowują swoje ozdoby. Czekamy na przyjście naszego pierwszego dziecka, synusia, a już nie długo :) Kolejny fascynujący moment w naszym życiu…
Anonimowy 8 grudnia 2014 (12:33)
Witam serdecznie! Jestem dumną mamą 13 letniej Ani i 22 miesięcznego Kubusia. Pierwsze słowa synka to "tata", "Ania" i "autko". Bardzo długo mimo stosowanych różnych "metod" :) nie mówił "mama". Mój jeden z najpiękniejszych prezentów gwiazdkowych dostałam w wigilię zeszłego roku, kiedy na widok pierwszy raz zaświeconej choinki Kubuś powiedział "mama". Teraz "mama" to tak średnio słyszę kilkadziesiąt razy w ciągu doby, synek nadrabia długo oczekiwany przeze mnie czas:)) Życzę Pani, Pani Rodzinie oraz Wszystkim Dobrym Ludziom miłości, radości i bliskości najbliższych w czasie Świąt Bożego Narodzenia i w całym Nowym 2015 Roku! :) Pozdrawiam:) Agnieszka Gwiżdż
agnieszka.bialobrzecka@gmail.com 8 grudnia 2014 (11:56)
Witaj Asiu!
To jest opowieść o tym, jakich prezentów nie dostałam…nie dostałam upragnionej lali, misia przytulisia, ani nawet wyczekanych dżinów, które nosiły koleżanki. Byłam w domu ja i czwórka młodszego rodzeństwa. Z prezentami było raczej kiepsko…jedna rzecz jednak utwikła mi w pamięci-mając jakieś pięć lat dostałam pod choinkę rózgę. Zrozumiałam wtedy, że Mikołaj nie istnieje, bo jakie dziecko zasługuje na taki " prezent".
Dziś, kiedy mam już własną rodzinę, wiem, że nie to jest najważniejsze, ale nie bez znaczenia. Staram się więc, aby Boże Narodzenie w moim domu było magiczne. Z ukochaną rodziną. Z całą uroczystą oprawą, prezentami. I Mikołajem, który skłania nas do śpiewańia kolęd i do refleksji, po co spotykamy się w ten wyjątkowy czas…
Gdy spadł w tym roku pierwszy śnieg dostałam wiadomość od brata:" pewnie cieszysz się, że pada?- cieszysz się ze śniegu i świąt bardziej niż niejedno dziecko"… Coś w tym jest…
Nie dalej właśnie, jak w Mikołajki opowiadałam mężowi o GreenCanoe, o pasji, domu rodzinie…i zastanawiałam się, co musiałabym zrobić, aby ta cudowna kobieta zechciała zrobić sesję naszego domu, gdzie moja pasja nie mieści się w tych czterech ścianach…który w te Święta nabiera szczególnego znaczenia….. Cóż, byłby to niewątpliwie najbardziej zaskakujący i miły prezent jaki mogłabym dostać na Święta…
caramelandwhite 8 grudnia 2014 (11:24)
Czytam komentarze i płaczę ze śmiechu..! przy kolejnym stwierdzam, że w życiu przy żadnym stole tak się nie uśmiałam jak przy tym -green canoe-owym:D Niesamowite:) czuję się jak na cudnym spotkaniu, gdzie każdy rozbawia do upadłego:)) Ale mi tu dobrze:D Dziękuję:D
paula pearls 8 grudnia 2014 (11:20)
hej
Dziś opowiem przez zmodyfikowane przeze mnie słowa piosenki "Pada śnieg" jak dałam obecnemu mężowi najwspanialszy prezent. Niby zwykły ale doceni to tylko ten kto nigdy nie przeżył prawdziwych rodzinnych świąt.
pozdrawiam
Kiedy na dworze złapał mróz
Śnieg wtedy napadał też
Kiedy świętami pachniał dom
a światełka dawały blask.
W oddali usłyszałam dźwięk
I otworzyły się drzwi
Wtedy zjawił się on
Pierwszy raz u mnie na święta.
Padał śnieg puszysty śnieg
Patrzyłam na niego gdy tak zadowolony był
Padał śnieg było jak we śnie
Mówię spójrz za okno wszystko jak z bajki jest
Dziś poznałeś magię świąt
Chodź dorosły jesteś już.
To był najwspanialszy dar
Jaki mogłam komuś dać
Cieszyło się serce me
Dziś mąż odwdzięczył się.
Wspominamy często ten dzień
Chodź już minęło wiele lat
Dzięki mnie
Zobaczył prawdziwe świąteczne dnie.
paula pearls 8 grudnia 2014 (20:34)
Zapomniałam dodać że najlepiej czytać ten mój tekst z podkładem muzycznym :)
Anonimowy 9 grudnia 2014 (15:24)
"choć"
Kamila 8 grudnia 2014 (11:14)
6 grudnia, córcia się budzi, człapie w różowej piżamce, w łapce ukochany miś Teodor….łuaaaa mniam mniam….ostatnie ziewnięcie…mija stertę mikołajkowych prezentów i niewzruszona oznajmia, że brzuszek jest głodny i chce zjeść śniadanko….patrzę na męża i pytającym wzrokiem wskazuję na prezenty. Mała Roszpunka ich po prostu nie zauważyła :-)
Czekamy aż brzuszek się nasyci….JUŻ ! wstaje od stołu….NIC ! Ale, ale ! jest błysk w oku ! kąciki ust się napinają….biegnie….PREZENTY ! rozwiązuje sznurki, rwie papier i jest to na co zawsze czekamy – szczera do granic radość dziecka….pięknie…
Popołudniem wybieraliśmy się do dziadków , bo przecież Mikołaj wie, że mają wnuczkę i u nich też coś dla milusińskiej zostawił, otwieramy drzwi, a na wycieraczce…..torebeczka z łakociami od sąsiadów z dołączonym bilecikiem " Miłego dnia , św. Mikołaj "…….wróć ! od Mikołaja torebeczka :-)…..no przecież to magia jakaś ! jakie to wzruszające, jakie pocieszające i budujące, że mamy takie serdeczne serca naprzeciw naszych ( drzwi i serc ) cuuudooownych sąąąsaaadów maaam……tak mi się nuci :-) Świat jest piękny…
Uściski i cynamonowe buziaki. Kama
Wiewióra 8 grudnia 2014 (11:14)
To będzie krótka opowieści nie o mnie ponieważ ja zazwyczaj dostaje przewidywalne prezenty kulinarne, ale o mojej mamie i zamierzchłych czasach gdy wszędzie jeździliśmy <Maluchem bez klimatyzacji a włosy mej rodzicielki wiecznie rozwiewał wiatr… Od mego ojca dostała więc… jedna owiewkę, takie plastikowe coś na okno, drugą podarował sobie sam :) mamy mina bezcenna!!!
Pozdrawiam cieplutko!
Anonimowy 8 grudnia 2014 (11:05)
Dwadzieścia trzy lata temu 21 grudnia przyszła na świat moja gwiazdeczka. Byłam wtedy najszczęśliwszą osobą na świecie! Niestety mimo tej radości z oczu popłynęła nie jedna łezka na myśl o tym że święta spędzę w szpitalu bez moich bliskich. Kiedyś dzieci leżały w oddzielnych salach i były przynoszone do mam co trzy godziny tylko na karmienie więc nawet mojego maleństwa nie miałam przy sobie. W wigilię rano na obchodzie kilka dziewczyn które urodziły wcześniej ode mnie dostały informacje że wychodzą do domu. A ja nie.. :(
Około piętnastej pielęgniarka poinformowała mnie że mam się zgłosić do gabinetu lekarskiego. Pełna lęku że coś się dzieje z moją córcią popędziłam do lekarza.
Gdy weszłam do gabinetu zobaczyłam uśmiechniętego lekarza z wypisem w dłoni.
Okazało się że warunkiem naszego wyjścia do domu na święta były wyniki badań dziecka ,które są robione w trzeciej dobie życia..
To był najbardziej zaskakujący prezent choinkowy. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. Święta w domu z moją gwiazdeczką , mężem i rodzicami !
A czy oni mogli dostać lepszy prezent ode mnie??
Pozdrawiam Iwa
Elżbieta Domińska 8 grudnia 2014 (11:02)
najbardziej zaskakującym prezentem jaki dostalam była to zlota biżuteria ponieważ się takiego prezentu nie spodziewalam a mąż kupil zestaw po kryjomu
katyaparise 8 grudnia 2014 (10:59)
Przepiękne to Twoje miejsce pracy i to Wasze mieszkanie…
Wzdycham za każdym razem kiedy oglądam zdjęcia…
Co do tematu konkursu… było kilka takich prezentów, ale najbardziej zaskakującym a potem najzabawniejszym był pewien prezent, który otrzymałam pod choinkę kilka lat temu od mojego M.:)
Zawsze zazdrościłam kobietom z ciemną karnacją (moja cera jest jasna, żeby nie powiedzieć blada;) Zazdrościłam tego cudownego wyglądu skóry, tej brązowej opalenizny… Bo ja to zawsze "na raka" i jak zwykle sparzona słońcem itd. itp.
No i jak się tak nieraz nasłuchał ten mój M. to wymyślił…
Po pierwsze, prezent zapakowany był (choć to chyba za dużo powiedziane:D ) w szarą gazetę, owinięty jakimś kawałkiem sznura:) Co mi się mega podobało:)
Rozrywam gazetę a w środku chyba z kilogram marchewki:D Na nieśmiałe pytanie "czemu tak?" mój luby odpowiedział, że wyczytał gdzieś, że jak będę jadła dużo marchewki to moja skóra nabierze ciemniejszego koloru… No i jak tu nie Kochać takiego faceta:)?
Dla mnie był to najbardziej zaskakujący i najzabawniejszy prezent jaki dostałam:)
Buziaki:*:*
Kasia
Ps. W papierze oprócz marchwi była jeszcze figurka półnagiej ciemnoskórej kobiety:D
Anonimowy 8 grudnia 2014 (10:47)
Wspaniałe zdjęcia, klimatyczne. Przepiękne ozdoby – marzenie <3 <3 <3.
Dawno, dawno temu, od chłopaka, który miał nadzieję dostałam latarkę i breloczek do kluczy z wysuwanym nożykiem. Chyba chciał żebym czuła się bezpiecznie wracając z randek.
Pozdrawiam mbrat@wp.pl
Ania J-K 8 grudnia 2014 (10:25)
Jako dziecko kilka lat z rzędu kupowałam mamie w imieniu świętego Mikołaja pod choinkę kolczyki na tzw bazarku – wiadomo dziecko zbyt zasobnym portfelem nie grzeszy :) No ale coś tam zawsze wynalazlam :) widziałam ze mama lubi nosić rożne takie ozdoby wiec byłam świecie przekonana ze to bedzie najwspanialszy podarunek :) niestety po każdych świętach byłam troszkę smutna bo mama nie nosiła moich kolczyków . Myślałam ze jej sie nie podobają i obiecywałem sobie ze na kolejna gwiazdkę kupie jej ładniejsze . I po pewnym czasie mama sie zlitowala nade mną i przekula sobie uszy :) a skąd ja miałam wiedzieć ze to co nosi na uszach to klipsy :) mama przez kilka lat miała ubaw otwierając prezenty bo w komplecie do kolczyków dostawała pończochy i tez uzbierają kilka par – a skąd ja miałam wiedzieć ze lepsze by były rajstopy :) moze i śmieszne były te moje dziecinne prezenty ale za to na pewno od serca :) miłego dnia :)
Agnieszka K. 8 grudnia 2014 (10:24)
Najdziwniejszy prezent otrzymałam będąc jeszcze w liceum. Dostałam taki oto zestaw: kaseta z piosenkami Kubusia Puchatka i patelnia. Uzasadnienie obdarowującego było następujące: "lubisz Kubusia więc będziesz mogła słuchać jego piosenek, nie umiesz gotować a dzięki patelni będziesz miała motywację, żeby się nauczyć." Prezent zadziwiający, zwłaszcza w takim zestawie, ale dzięki temu pamiętam go po latach :)
Sylwia Młodziejewska 8 grudnia 2014 (10:23)
Kilka lat temu otrzymałam od swojego chłopaka dwa prezenty wigilijne. Będąc pewną, że w jednym z nich znajdę bieliznę pospiesznie rozpakowałam prezent. Hmm… Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to… czekoladki w kształcie "penisów". Widok mojej miny był jednak bezcenny po rozpakowaniu drugiego z prezentów. A tam… miętuski w kształcie penisów! Bardzo szybko przestał być moim chłopakiem :)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (10:23)
Czy ktoś nie posiadający bloga może też brać udział w konkursie?
joanna
GreenCanoe 8 grudnia 2014 (13:47)
tak, proszę tylko zostawić swoje namiary
Anonimowy 8 grudnia 2014 (15:26)
Dziękuję, mój komentarz został zamieszczony wyżej :-))
dodam tylko, że pierwszy raz robiłam z dziećmi bombki decoupage i to z naklejonymi ich zdjęciami. wyszły pięknie! co roku staramy się zrobić inny – taki – własny, a nie kupiony prezent dla dziadków!
z pozdrowieniami
joanna jakubowska
jakubowscy@gmail.com
Anonimowy 8 grudnia 2014 (10:20)
Nasz wyjątkowy prezent dla mnie ,męża i całej naszej rodziny to Olivka …nasz Skarb największe szczęście .Urodziła się 24.12.2010r.Jest naszym prezentem każdego dnia już od czterech lat.I choć cały magiczny czas świąt spędziłam w szpitalu to w każde następne święta jest więcej miłości,radości uśmiechu.Czy dostaniemy od życia bardziej zaskakujący prezent? Nie wiem :)
Sylwia Młodziejewska 8 grudnia 2014 (10:19)
Kilka lat temu od swojego chłopaka otrzymałam 2 prezenty wigilijne.Będąc pewną, że w jednym z ów prezentów znajduje się bielizna zabrałam się za rozpakowywanie. Hmm…
Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to… czekoladki w kształcie penisów. Widok mojej miny był bezcenny po rozpakowaniu drugiego prezentu. A tam… miętuski w kształcie penisów! Bardzo szybko przestał być moim chłopakiem :)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (10:04)
Můj dárek,který jsem dostala a také darovala-že jsme si ke svým 2 dětem ještě vzali nejdříve 2 děti a později ještě 1 dítě z dětského domova-no a ted je nás 7:)
přeji krásné dny a velmi vás obdivuji Darina z Čech
sabi-chic 8 grudnia 2014 (10:00)
a ja mam w pamięci jak mój ojciec jako dziecko zamarzył sobie gitare pod choinkę bardzo chciał się nauczyc na niej grac a dostał mandoline , chęc grania na tym instrumencie szybko mu minęła, gdy ja byłam dzieckiem chciałam pod choinke dostac pianino jakie było moje zdziwienie gdy odpakowałam prezent a tam tamburyno (to były lata 80-te). teraz sama mam syna który od dłuższego czasu prosi nas o perkusje , w celu przerwania "złej" passy prezentowej zapisaliśmy go na lekcje gry na perkusji :) bo nie wiem ile jeszcze wytrzymaja moje garnki i miski :) ps. fajnie się czyta wspominkowe komentarze.
czarnul.ka 8 grudnia 2014 (09:59)
Uwielbiam dawać prezenty "takie zasłyszane" (wymarzone) najchętniej z dostawaniem to jest masakra zwłaszcza kiedy prezent nietrafiony (smutno mi, że darczyńca wydał pieniądze a ja niezadowolona)
Co do tego jednego to pamiętam jak kiedyś (pewnie z15 lat temu) moje dzieciaki znalazły pod choinką kopertę z krzyżówką do rozwiązania. Hasło brzmiało: "Jestem w szafie. Komputer". Miny ich – bezcenne – niedowierzenie i ta dzika radość po otwarciu szafy :-)
Sprzęt zbuntował się drugiego dnia świąt i potrzebna była naprawa, ale później długo im służył.
Co do konkursu to nie zazdroszczę wydania werdyktu :-)
Ja się pobeczałam przy czytaniu komentarzy… ot taki czas i bardzo się wzruszam.
Pozdrawiam. Kasia
Anonimowy 8 grudnia 2014 (09:52)
Můj dárek,který jsem dostala a také darovala-že jsme si ke svým 2 dětem ještě vzali nejdříve 2 děti a později ještě 1 dítě z dětského domova-no a ted je nás 7:)
přeji krásné dny a velmi vás obdivuji Darina z Čech
Edyta Skorupska 8 grudnia 2014 (09:50)
Witaj. Przepiekna stylizacja, Twoj domek jest po prostu bajeczny.
Dostałam 3 lata temu wzruszajacy prezent, ktory tak naprawdę był darem wspaniałego serca. M9j synek miał wtedy 7 lat a jego mlodsze rodzeństwo 5 i 3. Postanowiliśmy z mężem ze na Mikołajki kupujemy prezenty tylko dzieciom. Moj mąż trzymal się tego ustalenia a ja postanowiłam że kupie mu pewien drobiazg. Okazało się że wszyscy optocz mnie znalezli coś pod poduszka. Mojemu synkowi zrobilo się mnie żal. Pobiegł do pokoju i po chwili przyniósł mi zawiniatko zapakowane i oklejone tasma malarska. Po rozwinieciu okazało się, ze w srodku był nadgryziony pierniczek, ktory zrobilismy wcześniej razem. Był to jego skarb. Kazdego dnia odgryzał z niego kawałek… To piernikowe serce jedt dla mnie do dziś najpiękniejszym darem dsnym prosto z serca…
Anonimowy 8 grudnia 2014 (09:42)
Jako nastolatka kupiłam mojemu palącemu papierosy dziadkowi zapalniczkę w kształcie pistoletu (też pomysł!?). Kiedy nadszedł moment wręczania prezentów, wyrwałam się pierwsza pod choinkę, aby właśnie ten podarek osobiście wręczyć. Niestety z tego zapału, wypadł mi on z rąk, nabita zapalniczka wystrzeliła i narobiła takiego huku, że cała rodzina podskoczyła przy stole, ciotka zerwała się na równe nogi nie wiedząc co się dzieje, babcia krzyknęła "O! Jezu…!" łapiąc się za głowę, reszta trzymała się za serca patrząc na mnie pytającym wzrokiem…. Matko, najadłam się strasznego wstydu tłumacząc z "niewypału", którym był prezent dla kochanego dziadka. Jak sobie to teraz przypomnę to dalej wstyd mi okrutnie! ;)
Pozdrawiam, Magda Z.
Salomea 8 grudnia 2014 (09:41)
Ja chcac zdobyc sobie serce mojego jeszcze nie-meza, postanowilam zrobic mu taki prezentpod choinke, ktory bedzie mu o mnie przypominal w kazdej chwili, kiedy bedzie go uzywal. Poniewaz mieszkal w tym czasie w Kanadzie, w czesci gdzie zima trwa 7mcy i temp spada do -45st, postanowilam wydziergac mu welniany sweter na drutach. Kupilam piekna welne od gorali na targu i wieczorami zamiast sie uczyc do kolokwium, siedzialam z drutami, ale udalo mi sie go skonczyc na czas. W tamtych czasach trzeba bylo liczyc min 8 tyg na dostarczenie przesylki lotniczej a ceny byly kosmiczne – caly miesiac bylam na bardzo scislej diecie, zeby zaoszczedzic na znaczki ;). Sweter dotarl na czas – nie-maz byl bardzo wzruszony gdy zadzwonil podziekowac Mikolajowi. Zapewnial, ze pasuje idelanie i jest idealny na sroga zime. 2 lata pozniej, dotarlam do niego juz jako zona i wtedy okazalo sie, ze sweter mial duuuuzo za dlugie rekawy i ogolnie byl za duzy a on sie nie przyznal. Zakladal go wprawdzie pod kurtke, ale do chodzenia normalnie, niezbyt sie nadawal :) Dumny byl z niego niesamowicie, bo wzbudzil zazdrosc wsrod kolegow – a to rzadko sie chyba zdarza, zeby mlodzi faceci zazdroscili swetra zrobionego przez dziewczyne ;) Oczywiscie wzielam druty i doprowadzilam go do prawidlowego rozmiaru. Do tej pory sweter jest traktowany jako relikwia prawie – ma juz 22 lata – i jest uzywany w czasie przeziebien jako doskonale lekarstwo – surowa welna dobrze poprawia krazenie :) Ostatnio dzieci podziwialy moja robote i sluchaly romantycznych opowiesci swoich rodzicow :) Wieczorem corka zabrala sie za druty, zeby moc kiedys zrobic swojej milosci takiego Mikolaja :)
Anonimowy 11 grudnia 2014 (15:51)
;))))))))))))))))))) Magda.
Anonimowy 8 grudnia 2014 (09:41)
Jako nastolatka kupiłam mojemu palącemu papierosy dziadkowi zapalniczkę w kształcie pistoletu (też pomysł!?). Kiedy nadszedł moment wręczania prezentów, wyrwałam się pierwsza pod choinkę, aby właśnie ten podarek osobiście wręczyć. Niestety z tego zapału, wypadł mi on z rąk, nabita zapalniczka wystrzeliła i narobiła takiego huku, że cała rodzina podskoczyła przy stole, ciotka zerwała się na równe nogi nie wiedząc co się dzieje, babcia krzyknęła "O! Jezu…!" łapiąc się za głowę, reszta trzymała się za serca patrząc na mnie pytającym wzrokiem…. Matko, najadłam się strasznego wstydu tłumacząc z "niewypału", którym był prezent dla kochanego dziadka. Jak sobie to teraz przypomnę to dalej wstyd mi okrutnie! ;)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (09:35)
Najbardziej zaskakującym prezentem jaki znalazłem pod choinką był wysięgnik do robienia selfie :) Było to tym bardziej zaskakujące, że otrzymałem go od cioci staruszki 90-letniej ;)
Kamil (kambed50@wp.pl)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (09:26)
Witam,
Do tej pory nie doceniałam znaczenia magii Świąt Bożego Narodzenia tak jak powinnam… Teraz to wiem….
Bo nie jest ważna:
– choinka, która zawsze była,
– prezenty, które zawsze były,
– potrawy, które zawsze były,
– czysty pachnący, wysprzątany dom, który zawsze był.
W tym roku nie wiem czy cokolwiek będzie…chciałabym spędzić te święta tylko z rodziną… i chciałabym żeby te święta nie były oststnimi tak spędzonymi. W obliczu choroby najbliższych wszystko się zmienia…
Dlatego, chociaż nie dostałam prezentu na mikołajki, to chciałabym dostać go na święta… i chciałabym dostać czas… czas spędzony wspólnie z rodziną…
Anonimowy 8 grudnia 2014 (09:20)
Dzień dobry!
Podczytuję Twojego bloga od kilku lat. Wiele inspiracji zaczerpnęłam.
W tym roku razem z dziećmi przygotowałam dla dziadków i rodziny bombki decoupage. Dzieci naklejały motywy świąteczne, a ja zrobiłam zdjęcia. Każde dziecko ma swoją osobną bombkę (mamy piątkę dzieci w wieku od 2 -10 lat).
Pod choinką dziadkowie znajdą pięknie zapakowane bombki ze swoimi wnukami. :-))
To taki nasz niezwykły prezent w tym roku :-)
Z pozdrowieniami
Joanna Jakubowska
jakubowscy@gmail.com
Łukasz Stan 8 grudnia 2014 (09:16)
Mojemu zdziwieniu nie było końca, gdy kilka lat temu (miałem wtedy lat 23) znalazłem pod choinką…tubkę kleju do protez…- prezent od babci;) Był zapakowany wraz ze skarpetami i flanelową piżdżamą o dwa rozmiary za dużą- na starość będzie jak znalazł :D
P.S.Do dziś nie wiem, jaka była babcina motywacja…podejrzewam, że przemawiała przez nią troska, bo tydzień wcześniej miałem usuwaną "ósemkę" ;)
Łukasz Stan 8 grudnia 2014 (09:15)
Mojemu zdziwieniu nie było końca, gdy kilka lat temu (miałem wtedy lat 23) znalazłem pod choinką…tubkę kleju do protez…- prezent od babci;) Był zapakowany wraz ze skarpetami i flanelową piżdżamą o dwa rozmiary za dużą- na starość będzie jak znalazł :D
P.S.Do dziś nie wiem, jaka była babcina motywacja…podejrzewam, że przemawiała przez nią troska, bo tydzień wcześniej miałem usuwaną "ósemkę" ;)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (09:14)
Odkąd pamiętam zawsze uwielbiałam robić prezenty, już od małego dziecka robiłam takie niespodzianki swojej rodzinie tzn. rodzicom i rodzeństwu, nie wiem skąd brałam na to fundusze, ale zawsze miałam jakiś drobiazg dla najbliższych. Pamiętam, że przy okazji kolejnych Świąt Bożego Narodzenia nie mając już pomysłu na prezent dla taty – bo przecież w poprzednich latach dostał ode mnie maszynkę do golenia, wodę po goleniu typu WARS, krem po goleniu, albo wodę toaletową "Ruskij Las" (nie pamiętam jak się pisało, ale pamiętam, że miała okropny zapach) w końcu zastanowiłam się co mój tata lubi najbardziej i wymyśliłam…..papierosy. Tak mój tata uwielbiał palić papierosy i pod choinkę dostał ode mnie paczkę swoich ulubionych papierosów typu RADOMSKIE:-) Pamiętam jego minę jak zobaczył jaki prezent przyniósł mu Mikołaj pod choinkę….
p.s. Asiu u Ciebie jak zwykle pięknie i bardzo klimatycznie
pozdrawiam/Sylwia
Sylwia/
jadwiga 8 grudnia 2014 (09:03)
Witam Ciebie Asiu, witam wszystkie Panie. Zaskakujący prezent, nie to nie ja dostałam. Dostały je moje sąsiadki ode mnie. Przez wiele lat mieszkałam w bloku. Święta w czasach Peerelu były trudne do ogarnięcia. Po karpia stało się godzinami, raz nawet po 14 tu godzinach zabrakło, wtedy pomyślałam sobie, o nie mój kochany karpiu nawet gdybyś sobie spokojnie leżał kiedyś na ladzie, ja ciebie już nie chcę, i nie kupuję, ale ad rem. Wtedy też wszystko zdobywało się jakimiś cudownymi pokrętnymi sposobami. No więc zdobyłam mak na wsi, przywiozłam i zaczęłam przygotowywać śliżyki, makowce i w końcu tort makowy bez mąki. W tym samym czasie zapukała sąsiadka czy może mam ciutkę maku bo jej mama marzy o maku a one nie dostały. Mam, dałam tyle ile potrzebowała, pogadałyśmy jak to sąsiadki. Panie po wojnie powróciły z Syberii matka i dwie córki w latach siedemdziesiątych były to "starsze panie" i taka ksywę miały u wszystkich sąsiadów. Przeszły wiele. Hania była bardzo schorowaną osobą, rzadko wychodziła z domu. Zosia bardzo operatywna, najdłużej pracowała i najdłużej żyła, natomiast nad domem czuwała mama staruszka posiadająca dwa koty, które uwielbiała. I wtedy właśnie tego dnia pomyślałam sobie skoro mam tak bardzo lubi mak upiekę jej tort makowy bez mąki ale z niewielką ilością bakali ( tyle co miałam) oraz z jabłkami wtedy jeszcze były renety a nie boscop. Tort w kształcie serca oblałam jedyną czekoladą jaką miałam w domu ( za zgodą mojej kilkuletniej córki) i pięknie przystrojony zaniosłyśmy razem z córcią Agnieszką "Starszym Paniom" w Wigilię rano. Agusia zastukała, na pytanie kto tam rezolutna dziewczynka odpowiedziała sąsiedzki Mikołaj. Otworzyła mama- a moje dziecko powiedziało: słyszałam, ze pani lubi mak, no to zrobiłyśmy z moją mamą tort makowy dla pań, może zechcecie przyjąć od nas zamiast prezentu?
Pani się rozpłakała, Hania i Zosia wyszł7y z kuchni (lepiły pierogi) dołączyła do nas ich sąsiadka z naprzeciwka i tak płacząc całując się składałyśmy sobie życzenia wigilijne. I od tamtej pory w każdą Wigilię przez kolejne dwadzieścia lat "Starsze Panie" otrzymywały tort makowy w kształcie serca. Tych tortów piekłam trzy, jednej dla "Starszych Pań" jeden dla Halinki Gizińskiej i jej rodziny i jeden dla naszej rodziny. Taka to była tradycja. W roku 1992 wyprowadziłam się z bloku przy ul. Konstancińskiej, a za rok lub dwa odeszła najpierw Hania, później jej mama i w końcu Zosia. Ale tort makowy zawsze jest przeze mnie robiony, moja córka nie wyobraża sobie świat bez niego, a przy stole wigilijnym zawsze mnie pyta, mamo a pamiętasz. No cóż tyle lat upłynęło, w sklepach wszystko jest, a ja pamiętam , a raczej my pamiętamy tamte dni, tamte trudne czasy i tamten pierwszy tort, pozdrawiam
jadwiga
KappaZeta 8 grudnia 2014 (08:59)
ahhh…przypomniało mi się ….. to taki komentarz do tych biletów Glenna Millera i do tego jak z wiekiem zmienia się poczucie 'wartości' prezentu….
mam może jakieś 9 lat mój brat 6… kilka uciułanych z kieszonkowego groszy, lata dziewięćdziesiąte…. wytrysk kolorów, pierwszych reklam…. po długich debatach ustaliliśmy, że kupimy rodzicom….. po tubce fantastycznej trzykolorowej jedynej w swoim rodzaju pierwszej takiej na rynku pasty do zębów aquafresh….:)
Caroll 8 grudnia 2014 (07:50)
Witam,
kiedyś w szkole robiliśmy sobie Mikołajki. To była końcówka podstawówki (wtedy 8 klasa). Prezenty były anonimowe i zazwyczaj dość zabawne. Ja dostałam trzy blaszane pudełka – np na cukierki lub herbatę. Kolorystycznie nie były najgorsze, ale podejrzewałam że ktoś zjadł cukierki lub wypił herbatę i mi te pudełka dał. Otworzyłam jedno z nadzieją, że coś tam jednak znajdę… niestety. pudełka postawiłam gdzieś głęboko w regale ( takim na całą ścianę ) i zapomniałam o nich na lat 10 albo i wiecej. Gdy moi rodzice pozbywali się mebli z zacnych prlowskich czasów poprsili o zabranie swoich skarbów. No i zobaczyłam te pudełka, jeszcze brzydsze niż 10 lat wcześniej. Otworzyłam każde i w jednym zobaczyłam kartkę w kratkę (pewnie z zeszytu z matmy). A na kartce list miłosny romantycznego wówczas piętnastolatka…. nie będę tu cytować, bo nie pamiętam ale wiem że na końcu było… "Czy zostaniesz moją żoną????". Upewniłam się, że nie ma tam żadnego pierścionka. Nie było. Nie wiem czy był to głupi żart, czy naprawdę skradłam czyjeść serce w 8-mej klasie, ani czyje to serce, ale przyznacie że piękna historia. Pudełka niestety nie przetrwały, bo nie wpisały się w kolorystykę wynajmowanego przeze mnie mieszkania. Co dziwne, mój mąż oświadczył i się kilka lat później pisząc na kolorowych postitach….
pozdrawiam
Aguniada 8 grudnia 2014 (07:41)
Przesympatyczny konkurs! :)
Ja trochę powspominam wygrzebując z dziecinnych marzeń ówczesne, czyli we wczesnych latach 80tych, pragnienia. Dzisiejsza młodzież zapewne otworzy oczy ze zdziwienia, ale kiedyś absolutnym luksusem był chiński piórnik, a jeśli w dodatku zawierał pachnącą owocami gumkę do ścierania w kolorze różowym, mogliśmy być pewni – posiadając takie cudeńka – uwielbienia rówieśników. Ja miałam to szczęście, że mój wujek, który dość dużo podróżował jako muzyk, przywiózł mi pod choinkę takowy upominek bodajże z Niemiec. Wyobrażacie sobie moją dziecięcą radość? Mikołaj był wtedy przeze mnie wielbiony do granic! Dość wspomnieć, że gumka pachniała tak intensywnie, że mój ojciec niemal ją pożarł, uznając za cukierek… ależ byliśmy wtedy w tyle za 'Zachodem' ;-)
Serdecznie pozdrawiam!
Agnieszka
BaSiA B. 8 grudnia 2014 (07:39)
Kiedy zostałam pielęgniarką wiedziałam ze nie każde święta będę mogła spędzić w rodzinnym domu,bo będzie i w Wigilię czas szpitalnego posługiwania.Ale zawsze przez te wszystkie lata,najpiękniejszym prezentem było dla mnie to że nie musiałam być w tym świętowaniu samotna,smutna,sama….Do dziś wypiekam w Adwencie około tysiąca pierników,rozdaję je rodzinie,przyjaciołom,znajomym, którzy mnie goszczą w świątecznym czasie i przyjmują w swoje progi,kiedy nie mogę być w rodzinnym domu przez całe święta….bo najpiękniejszym prezentem w takim czasie,jest to że jest blisko ktoś Kto przygarnie i pamięta ,że puste miejsce przy stole jest dla drugiego człowieka.A na szpitalnej choince corocznie zostawiam przed Wigilią pierniki,dla tych co posługują w święta….Adwent zaś jest dla mnie czasem beztroskich spotkań i odwiedzin,tych którzy w sercu pozostają drogocenną perłą światła i nadziei,którzy potrafią żyć szczęśliwie bez pospiechu…i takiego tegorocznego prezentu Wszystkim z całego serca życzę….by każda droga w Wigilię była drogą do Domu gdziekolwiek by on nie był… ;)
Dorota Marciniak 8 grudnia 2014 (07:39)
Mój najwspanialszy prezent pod choinkę i na mikołajki "dostałam" 10 lat temu…
Długo staraliśmy sie z mężem o dzieciaczka … leczenie …
jestem z innego miasta i na Mikołajki wybrałam się do rodziny, do mojej ukochanej chrześniaczki .. był 5 grudzień. ( tak jak w tym roku , był to piatek )
od kilku dni dni czułam się jakoś inaczej .. i w sobotę z samego rana , jak rodzice wyszli z domu, ja pędem ruszyłam do apteki . pamietam jak dziś – około 10:00 rano , zrobiłam ciążowy test i okazało się ,że jestem w ciąży !!!
NIGDY nie zapomnę radości całej rodziny ,łącznie ze łzami…
Był to też prezent pod choinkę,ponieważ jest to coś cudownego posiadanie w brzuszku swojego dziecka podczas Świą Bożego Narodzenia , takie magiczne…
Maksymilian urodził się 11 sierpnia 2004 roku , Martulka 27 lipca 2010 :))
NIGDY nie zapomnę tego Mikołajkowego prezentu.
Pozdrawiam serdecznie.
Anonimowy 8 grudnia 2014 (07:30)
Było to jakieś 25 lat temu. Moja młodsza siostra chodziła wtedy może do 6 klasy podstawówki. Pod choinką czekały na naszych rodziców i na mnie pięknie zapakowane maleńkie pudełeczka zawiązane czerwonymi wstążeczkami. Otworzyliśmy je ciekawi bardzo jakie to prezenty dostaniemy od Ani. Okazało się,że każdy z nas dostał maleńki kawałek gałązki w pudełku po zapałkach.Miały to być rózgi od św. Mikołaja.Tata stwierdził,że to najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostał. Pozdrawiam, Iwona.
Magdalena 8 grudnia 2014 (05:59)
Szperam w pamięci i większość prezentów to była klasyka, albo kompletna klapa niestety:) Ale przypomniała mi się moja pierwsza Wigilia z jeszcze nie mężem i to był strzał w dziesiątkę: zaskakujący, niebanalny, trafiony idealnie i do tego z morałem – ja dostałam przepięknie odnowioną, ogromną, wygrzebaną z jakiegoś strychu ramę do obrazu – widać na niej ząb czasu, ma ubytki i dziurki po kołatkach, ale jest przepiękna. Wisi na ścianie bez wkładu – czeka na obraz który do niej namaluję. Ja zaś dałam mojemu wówczas jeszcze nie mężowi busolę z dedykacją – żeby już nigdy w życiu nie zabłądził i płynął po spokojnych wodach prosto do celu. A później miałam koncert gitarowy dla jednego słuchacza:)
Asiu biuro w "moich" kolorach – tradycyjnie, czerwono i zielono – bajka:)
Anonimowy 8 grudnia 2014 (00:57)
Mnie najbardziej zaskoczył prezent w postaci rowerka treningowego.Marzyłam o nim dłuższy czas, w domu wszyscy wiedzieli o tym. Gdy wszyscy w domu odpakowaliśmy prezenty, siostra ze szwagrem, zaczęli się krzątać po domu i nagle moim oczom ukazał się rowerek, ten wymarzony. Wiem, nic nadzwyczajnego, ale jeśli się tego w ogóle nie spodziewasz, a następnie dostajesz uczucie jest niesamowite. Powiem Wam szczerze, nawet teraz się wzruszyłam.
Joasiu uroczo u Ciebie, jak zawsze. Twój domek do pracy jest, jak z bajki. Joanna asia22682@op.pl
HeavyMetalWife 8 grudnia 2014 (00:04)
To ja się pochwalę, powiedzmy, że będzie to ten najzabawniejszy :) Prezent, który co prawda dostałam nie pod choinkę ale od Mikołaja wczoraj – uwaga – "Poradnik Perfekcyjna pani domu" ;) Mikołaj twierdzi, że bez podtekstów ale nie do końca mu wierzę ;)))
Jedną Gwiazdkę wspominam szczególnie, wyryła się w mojej pamięci i kocham to wspomnienie. Był to rok 85 lub 86, czekałyśmy z mamą na tatę, który miał tego dnia wrócić z delegacji. Leżałam już w łóżku, kiedy tata wszedł do pokoju z prezentem dla mnie. Opowiedział mi, jak to przed chwilą, idąc z pracy do domu, spotkał Świętego Mikołaja. Mikołaj powiedział mu, że ma dla mnie prezent, pytał czy byłam grzeczna i poprosił tatę o przekazanie podarunku. Do dziś pamiętam jak bardzo się cieszyłam ale najwspanialszy był fakt, że ON – Święty Mikołaj – przyszedł do mnie, był tak blisko! Połowę nocy przesiedziałam na parapecie z nadzieją, że może wypatrzę Go roznoszącego prezenty :))) Wracam do tego wspomnienia w każde święta a paczkę pamiętam do dziś. Była to zakładowa paczka dla dzieci – słodycze, pomarańcze i książeczka z wierszykami w przezroczystym worku foliowym, w tamtych czasach prawdziwe rarytasy. A mojego tatę kocham z to, że uczynił ją magiczną :)
KAROLINA S 7 grudnia 2014 (22:37)
:-) blada ta moja opowieść przy Waszych ale ok
ja mam w pamięci chusteczki do nosa którymi namiętnie jako dziecko obdarowywaliśmy z bratem moich rodziców czasy komuny ja miałam z 5lat dodam z wcześniej wywęszyliśmy je w szufladzie rodziców a rodzice zawsze z zaciekawieniem odwijali prezenty starannie zapakowane i nam za nie dziękowali z uśmiechem na ustach;-) i tak dobre 3lata z rzędu;-)
pzdr ciepło również rodziców;-)
dekorator amator 7 grudnia 2014 (22:27)
Dwa lata temu mój mąż poszalał – otwieram prezent a tam m.in… wypasione japońskie nożyczki do strzyżenia. Do strzyżenia kogo? Męża! Dodam, że fryzjerstwo wcale nie jest moją pasją, a wyżej wymienionego strzygę raczej z konieczności, bo nie lubi odwiedzać fryzjerów…. ;) Naprawdę mnie zamurowało jak to zobaczyłam i do dzisiaj mu to wypominam za każdym razem jak pyta się "co chcesz pod choinkę?" :)
magdusiasz 7 grudnia 2014 (22:15)
Najzabawniejszy prezent jaki dostałam pod choinkę??? Jedyne co przychodzi mi do głowy to… CHOINKA!!! Tak tak pod choinkę dostałam nową choinkę od moich rodziców:))) Większą i ładniejszą niż dotychczas. Zabawne prawda? :)
Anonimowy 22 stycznia 2015 (15:07)
Bardzo zabawne żoneczko i przyjemne zarazem :)
Ewelina Jaroszczuk 7 grudnia 2014 (22:11)
Dostałam ogromne pudło, w którym było małe pudełeczko z ręcznie zrobionym kwiatkiem z bibuły. Był to prezent od mojego ukochanego na nasze pierwsze wspólne Święta.
Podarowałam główkę kapusty wypełnioną pralinami i biżuterią. Był to prezent dla mojej Mamy, która kocha kapustę pod każdą postacią.
Bo w prezentowym szale najważniejsza jest miłość, czas i fakt jak dobrze kogoś znamy :) Pozdrawiam.
balerinaszydełkowanie 7 grudnia 2014 (22:06)
Kochani , wspaniałe prezenty , jeden piękniejszy od drugiego , wymarzony wyczekiwany i taki Och i Ach , tylko dlaczego brak JEDNEGO , prezentu od WAS dla innych taki mały drobiazg , lub duże zakupy dla sąsiadki pod jej drzwiami aby miała co ugotować na ŚWIĘTA i później zerknąć przez jej okno że chwile są cudowne …. Wtedy to właśnie zapominamy o naszych Och i Ach a cieszymy się z tego widoku który widzimy w oknie …..
Anonimowy 7 grudnia 2014 (21:13)
Najcudowniejszy świąteczny prezent jaki mogłam kiedykolwiek ofiarować zarazem sobie i mojemu mężowi, to nasza Mała Gwiazdka z Nieba, czyli córeczka, którą urodziłam w Boże Narodzenie. W tym roku skończy już 6 lat i uwielbia słuchać mojej opowieści jak to spadła na ziemię razem z pierwszym śniegiem… żartuję też sobie z faktu, że była bardzo łaskawa, bo najpierw pozwoliła mi zjeść pierwszy raz samodzielnie przygotowane przeze mnie wigilijne potrawy! A żeby było jeszcze śmieszniej, na długo przed urodzeniem pytana o termin porodu śmiałam się i odpowiadałam, że jakoś między karpiem a pierogiem ;)
buziole :*
Kasia
Anonimowy 7 grudnia 2014 (20:54)
Przepiękny świąteczny wystrój leśnego biura :) a jeśli chodzi o zabawny prezent to zrobiłam go przed paroma latami mojemu tacie , który wręczyłam podczas Wigilii. Moja mama w późnym wieku zaszła w ciąże a ja już byłam dorosła. Postanowiłam zrobic mały żarcik mojemu tacie i w prezencie otrzymał misia którego brzuch wypchałam prezerwatywami oraz włożyłam zabawny liścik z instrukcją obsługi. Tato rozpakował prezent po czym zorientował się co znajduje się w brzuchu misia i zaczął się śmiać jednocześnie pokazując oryginalny prezent naszemu zgromadzeniu ( bo tak nazywam nasze spotkania wigilijne w gronie rodzinnym liczącym około 20 członków rodziny:):)) i wszyscy wybuchli śmiechem;) .Minęło parę lat od tamtej Wigilii ,mam dużo młodszego brata oraz własną rodzinę a wujkowie do dziś podczas rodzinnych spotkań wspominą z uśmiechem prezent jaki otrzymał tata i żartują ,że to córka musiała edukować ojca a nie ojciec córkę ;)) Kasia, kaziczek-2001@wp.pl
Paulina L 7 grudnia 2014 (20:52)
W pamięci mojej w zasadzie znajduje się jeden prezent Mikołajkowy.
W domu rodzinnym istniała tradycja nakazująca chowanie prezentów pod poduszkę. Jako mała dziewczynka nie byłam do końca pewna, czy prezent kupuje mama czy faktycznie przynosi Mikołaj bo Mikołaj był świętym:)
Pewnej nocy grudniowej położyłam się z wielkim rumieńcem na twarzy…bo rano pod poduszką zobaczę swój cud. Rano budzę się, zaglądam, nic nie ma! Rozpacz coraz większa, przekopuję poduszki. No nie ma! Mikołaj nic mi nie przyniósł. Ale było…mała laleczka, z krótkimi włosami, leżała koło łóżka.
Dlaczego ten prezent tak zapadł mi w pamięci? Bo to był ostatni prezent od mojej mamy, dwa miesiące później już nie żyła. W lutym będzie 25 lat od tego wydarzenia a ja laleczkę pamiętam do dziś.
Nie chciałam cię zasmucić Asiu i również nie skłamałam. Pozdrowienia
OLQA 7 grudnia 2014 (20:51)
Miałam 5 lat i umiałam już czytać. Pod choinką leżało pudło z napisem LALA. już nie mogłam się doczekać, chociaż mama straszyła,że Mikołaj przyniesie mi rózgę za przyszycie misiowi najładniejszego koralika wyciętego z naszyjnika mamy( kto mógł wiedzieć,ze naszyjnik się rozleci?)Wreszcie! otwieram pudełko- a tam pomarańcze i czekolada! moje wycie słychać było chyba na sąsiednim osiedlu- dziw,że choinka z wrażenia nie zwiędła. Lalka była głębiej ( pod bibułką), ale o tym dowiedziałam się po kwadransie, gdy cała rodzina wyczerpała wszelkie sposoby na uspokojenie "gwiazdkowej syreny"- trauma została do dziś- do niespodzianek podchodzę z rezerwą:)
Agnieszka z Mierzei Wislanej 7 grudnia 2014 (20:37)
Byliśmy z moim obecnym mężem parą dzieciaków gdy zaczęliśmy się spotykać (ja 15 lat, on 16 ). Nie mieliśmy kasy. Uczniaki z pryszczami :) Wpadłam na pomysł, że upiekę dla ukochanego ciasteczka. Pierwsze 3 blachy znalazły się w koszu, bo spaliłam na maxa, ale część pięknie udekorowałam i w pudełeczku wyklejonym tapetą :) :) :) wręczyłam zarumieniona i szczęśliwa :) Otrzymałam podobne pudełko a w nim …. ciasteczka :D ślialiśmy się jak wariaci jak opowiadaliśmy sobie swoje zmagania kuchenne :) podobno mąż zużył 5 kg mąki (teściowa do dziś to wspomina):) ja jednak smaczniejszych ciastek do dziś nie jadłam :)
pozdrawiam
Aga
Hajduczki :) 7 grudnia 2014 (20:10)
Mój Ł. kiedyś ofiarował mi klocki (nie są to zwykłe klocki ;) a gdy ktoś go pyta: czym zajmuje się twoja żona, zwykle odpowiada… bawi się klockami lub się opiernicza (co oczywiście jest prawdziwe ze względu na moje zainteresowania i pracę).
Natomiast najcenniejszym, najbardziej wymagającym i najbardziej zaskakującym Prezentem jaki otrzymaliśmy są małe Hajduczki. Przywieźliśmy je do nas z drugiego końca Polski późnym wieczorem, dzień przed Wigilią…Rano my byliśmy ciągle zadziwieni, a one zachowywały się jakby były z nami od zawsze…zjedliśmy śniadanie i poszliśmy po choinkę. Pierwsze mamo, tato. Wszystko pierwsze i kolejne bezcenne. W tym roku 3cia świeczka na naszym rodzinnym torcie. Nasze urodziny dzień przed Wigilią :)
Anonimowy 7 grudnia 2014 (20:08)
Czytam wszystkie komentarze i tak sobie myślę, że dla każdego właśnie jego prezent był najbardziej wyjątkowy, podobnie jest ze mną!
Dla mnie każdy prezent od mojego męża jest wyjątkowy. Co roku zastanawiałam się jak on to robi- zawsze idealnie trafia w mój gust i oczekiwania. Zagadka rozwiązała się, podczas szukania dokumentów w portfelu męża w którym znalazłam małą karteczkę z wypisanymi nieświadomie wypowiedzianymi przeze mnie co jakiś czas życzeniami i potrzebami. Starannie zapisane czekają na różne okazje między innymi choinkę. Prezenty za każdym razem zaskakują dokładnością wyboru i starannym opakowaniem.
a oto te najbardziej zaskakujące:
– pomarańcza w cudowny sposób ozdobiona goździkami pomiędzy które zostały wbite złote kolczyki-minęła dłuższa chwila zanim je odnalazłam,
– kocia miska z pistacjami które uwielbiam- lekko zdezorientowana sądziłam, że mój mąż nie zwrócił uwagi i kupił mi w prezencie kocią miskę co zupełnie nie było w jego stylu, zawiedziona myślałam że mógł się bardziej postarać i sprawić mi prezent bardziej wyszukany od orzeszków, w tym samym momencie mój mąż zniknął i wrócił z młodą kicią w ramionach, białą puchatą kulą, która od razu zagościła w moim sercu,
-pięknie wydana książka obrazkowa pt. DOM Poetycki tekst J. Patricka Lewisa mistrzowsko zilustrowany przez Roberto Innocentiego – "Snuta przez stary dom opowieść o stu latach zmian, dziejowych zawieruchach i przemijaniu". Dodatkiem do książki był notes w formie kroniki wydarzeń naszego domu. Piękny, granatowy,zatytułowany Agnieszka i Damian DOM Kronika Wydarzeń- wszystko pisane czcionką ze strony tytułowej dołączonej do prezentu książki- wrażenia estetyczne nie do opisania!
Ciekawe czym w tym roku mój Luby mnie zaskoczy, uwielbiam Go za jego kreatywność i starania które czyni przy każdej prezentowej okazji :)
anka skakanka 7 grudnia 2014 (20:03)
Haha ha no jednych mikołajek to ja nigdy nie zapomnę. Dostałam zestaw pięknie zapakowanych kosmetyków i jako kobieta bardzo mnie taki prezent ucieszył no bo która z nas nie lubi kosmetyków ALE okazało się ze to męskie kosmetyki :) Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać więc się rozpłakałam no bo przecież takiego drobnego szczegółu mógł nie zauważyć tylko facet, prawda?
Anonimowy 7 grudnia 2014 (19:54)
NASZ – mój i mojego męża – Najwspanialszy Prezent Gwiazdkowy kończy za naście dni 23 lata; jest cudem długo wyczekiwanych narodzin niemłodych rodziców. To wcześniej Krzyś od Kubusia Puchatka a teraz woj Drużyny Najemnej Rujewit, brat Zakonu Braci Dobrzyńskich i pasjonat wieków średnich…Gdy patrzę na Niego, rokrocznie dziękuję za najwspanialszy prezent, jaki mogliśmy otrzymać. Dużo dobrego życzę i pozdrawiam – Ewa
Anonimowy 7 grudnia 2014 (19:54)
A ja co roku wspominam swojego najcudowniejszego Mikołaja…. Było to bardzo dawno temu, kiedy jeszcze nie mieliśmy swoich "czterech kątów" i nawet nie było na nie widoku. Gdy wstałam rano 6 grudnia przed oknami mieszkania, które wynajmowaliśmy zobaczyłam coś wyjątkowego. Mój Kochany ulepił ze śniegu mały dom, miał nawet prawdziwe drewniane drzwi- znalazł j na wysypisku i samodzielnie pomalował na niebiesko, a w oknach były firanki. Dookoła domu paliło się dużo kolorowych świec, a przed domem stała ustrojona choinka. Wielka szkoda, że zdjęcia nie przetrwały czasu. Dziś mam już taki prawdziwy, wymarzony i doczekany po wielu latach, ale i tak wspominam ten mój pierwszy własny lodowy dom za każdym razem gdy widzę za oknem padający śnieg, no i oczywiście w każdego Mikołaja. Życzę wszystkim samych ciepłych i cudownych wspomnień, a Tobie Joasiu dziękuję za wyjątkowego bloga, który mnie zauroczył i to zauroczenie trwa do dziś:) Lutka
Ag 8 grudnia 2014 (12:54)
:)
ula 7 grudnia 2014 (19:52)
Chyba najbardziej zaskakującym otrzymanym prezentem, był prezent od naszych Przyjaciół, a znaleziony przypadkiem… w lodówce :))) A było to tak, jak zawsze we Wigilię się obdarowujemy tym co kto może z osiedlowymi znajomymi i Przyjaciółmi, no i jedni z nich przynieśli nam jak zawsze torebkę z różnościami, a jednym z prezentów było pudełko kasztanów jadalnych , które schowaliśmy od razu do lodówki celem późniejszego spożycia bo jako żywo nigdy takich delicji nie jedliśmy bo prości z nas ludzie i nie umieliśmy ich ani przyrządzać ani okazji kupić;)), no to spożycie odbyło się mocno w połowie stycznia, po przewertowaniu internetu jak toto piec i jeść. Po otworzeniu pudełka i wysypaniu kasztanów, wyleciały z pudełka również …. pieniądze ku naszej niespodziewanej i wielkiej radości, jako, że styczeń ciężki i z kasą było wyjątkowo tego roku krucho… a tu masz ci los taka niespodzianka, nie powiem, że byliśmy mocno wzruszeni ich… no co tu dużo mówić i hojnością i takim zwykłym ludzkim gestem :).
Joanna - Mama w Centrum 7 grudnia 2014 (19:51)
Kiedy byłam dzieckiem, miałam może z 8 lat, bardzo zapragnelam dać pod choinkę prezent moim rodzicom. Odkladalam kieszonkowe przez wiele tygodni, ale ciągle to było za mało. Az w końcu przechodząc obok księgarni w drodze ze szkoły zobaczyłam kalendarz. Przepiękny, z Tatrami, które moi rodzice uwielbiali. I było mnie stać!
Kupiłam, zapakowalam i włożyłam pod choinkę. Rodzice rozpakowali, bardzo się wyruszyli ale stlumili śmiech.
Dopiero brat mi uświadomił, że to był kalendarz z właśnie mijającego roku :))) i dlatego był taki tani :))
Ale rodzice powiesili i nic nie dali mi poznać :)))
Agnieszka Miki 7 grudnia 2014 (19:43)
No pamiętam takie jedne Święta, bo takiego prezentu to nigdy bym się nie spodziewała. Prezenty pod choinką, rodzina po wieczerzy zebrała się w oczekiwaniu. Miałam wtedy 17-18 lat i rpbiłam za pomocnika Świętego. Pastwię się nad domownikami próbując wydobyć z nich talenty wokalne, nie mając pojęcis jak za chwilę to się na mnie zemści.Dobra koniec. Dopadam do swoich prezentów jak dzika i po kolei rozrywam piękne pakunki w poszukiwaniu tego upragnionego. Moi zakręceni dziadkowie obiecali bilet na koncert ukochanego zespołu.Jeden, drugi, nie ma, kolejny, nic… Dobra został ostatni, rozrywam. Matko! Co to????? Wyciągam ,rodzina patrzy, nie wytrzymują zaczynają rżeć, dosłownie. Jakieś jaja myślę??? Z ostatniej paczki wyciągnęłam …. reformy tj. tzw.gacie na wacie;-);-);-) dziadkowie podpisując prezenty pomylili mój prezent z prezentem babci. Babcia od dziadzia jajcarza miała dostać barchany i rajstopy…. czy to był najgorszy prezent w życiu ciężko powiedzieć, napewno najbardziej zaskakujący;-) Mina ponoć moja bezcenna! Do tego stopnia, że połowa rodziny popłakała się ze śmiechu;-) a ja….ach
Joanna - Mama w Centrum 7 grudnia 2014 (19:40)
Moje urodziny wypadają w majówkę, wiec często jesteśmy gdzieś na wyprawie. Zawsze też widzę upchniete pudełko z prezentem dla mnie. Tak było i tym razem. Duże pudło z perfumerii z piękną wstążka.
Siedzimy wiec w węgierskiej knajpeczce, dobre wino, ciepły wieczór, jesteśmy z przyjaciółmi.
Ukochany mój wręcza mi pudło, ja rozwiązuje wstążki, zrywam papier, a tam…kosmetyki po goleniu!
Bogaty, ekskluzywny zestaw kosmetyków dla mężczyzn – do golenia, po goleniu, przed goleniem. Woda, pianka, krem. Nic tylko się golić ;)
Mój ukochany tłumaczy się jeszcze, ze to może po depilacji, że pani coś źle.spakowała, coraz bardziej się mota, ja ze łzami w oczach wybiegam z knajpki. On za mną. Ja szlacham. On kleczy. Ja krzyczę. On przeprasza. Węgrzy przystaja zdziwieni.
Oj działo się :)))
Oczywiście wybaczyłam mu i nazajutrz dostałam napadu śmiechu patrząc na mój ekskluzywny prezent :))) do tej pory dostajemy głupawki, jak widzimy te kosmetyki :)))
Aldona Kucner 7 grudnia 2014 (19:39)
Najzabawniejszy prezent jaki ofiarowałam to "bukiet z kabanosów" dla pewnej osoby w mojej rodzinie, która zawsze od słodyczy wolała "coś konkretnego". Natomiast prezent, który mnie zaskoczył to zeszłoroczny od mojego męża. Mój kochany mąż widząc, że za każdym razem gdy jedzie zagranicę proszę go o przywożenie jakiegoś pisma wnętrzarskiego, zaprenumerował mi jedno z tych zagranicznych czapism. Dostaję je teraz do domu i za każdym razem jestem przeszczęśliwa!
mojasekretera 7 grudnia 2014 (19:36)
Piękna dekoracja domku. tylko pozazdrościć takiego królestwa. Mnie najbardziej zapadł w sercu prezent jaki dostałam od mojego syna, kiedy miał zaledwie kilka lat. Martwił się, że nie może mi kupić nic wyjątkowego,a bardzo wyjątkowo mnie kocha :). Namówiłam go aby wykonał prezenty własnoręcznie, bo takowe liczą się podwójnie. Spodziewałam się jakiegoś rysunku w stylu laurki, bo i cóż może zrobić kilkulatek. Nie sposób opisać wzruszenia wszystkich obecnych na kolacji wigilijnej, kiedy zostali obdarowani przez mojego synka płaskorzeźbami wyrytymi śrubokrętem!!! w deseczkach znalezionych w warsztacie dziadka.
Pozdrawiam ciepło. viola
Fajne Wnętrze 7 grudnia 2014 (19:32)
Najwspanialszy prezent pod choinkę? Gdy moja córeczka miała 10 lat zrobiła samodzielnie bombki w pięknie zapakowanym pudełku po butach. Pudełko było pięknie ozdobione srebrną folią, a wewnątrz równiutko powkładane banieczki zrobione z brystolu ozdobione sznurkiem i zieloną suszoną trawą:) Do dzisiaj trzymamy je na pamiątkę:) A u Was zawsze pięknie, nie mogę oderwać oczu od zdjęć:) buziaki aga
Anonimowy 7 grudnia 2014 (19:25)
Wczoraj były Mikołajki, a że u nas trochę krucho z kasą, postanowiliśmy, że prezentów nie będzie. Mój mąż nie dał jednak za wygraną i wracając z pracy, na ryneczku u znajomego gospodarza, kupił 3 kilogramy buraków. No i z gębą pełną szczęścia, wręczając mi tę torbę powiedział "zrobię ci sok z buraków na Mikołajki". No i zrobił. Najbardziej lubię właśnie takie prezenty pod tytułem "coś z niczego".
Pozdrawiam serdecznie
Marianna
Bokeh Cafe 8 grudnia 2014 (14:15)
Super :)
Anonimowy 11 grudnia 2014 (14:45)
Naprawdę piękne, wzruszyłam się. Pozdrów męża.Magda.
Na Widawie 7 grudnia 2014 (19:06)
najbardziej zaskakujący prezent pod choinkę jaki otrzymałam, to maleńkie serduszko bijące pod moim sercem. w zeszłym roku, po latach bezowocnych starań i utracie nadziei.
aldia arcadia 7 grudnia 2014 (19:43)
piękne :)
stelka24@wp.pl 7 grudnia 2014 (19:02)
hmmmm…. muszę się do czegoś przyznać ;) tak podkusiły mnie te piękne nagrody,że już miałam napisany gotowy komentarz ale "oszukany" bo wymyślony, nie to żebym w życiu niczego nie dostała…. ale dla mnie zawsze najważniejsze były osoby (większość rodziny nie mieszka w kraju a na święta bilety masakrycznie drogie i tak to często bywa że w domu było pusto :( brakowało kogoś przy stole ) więc jak ktoś z niespodzianką przyjechał to było coś :) i już chciałam dodać ale przecież te Święta to niewinność to czystość sumienia to bezbronność Małego Wielkiego Dzięciątka więc skasowałam bo jak się cieszyć z prezentu przez kłamstwo uzyskanego hihihi ale Wam wszystkim życzę spokoju ducha i prawdziwej magii w domach pełnych wszystkich bliskich sercu Wam osób. pozdrawiam szczególnie Czółnową Rodzinkę
KappaZeta 7 grudnia 2014 (18:51)
Rok temu chciałam uszczęśliwić zabieganych rodziców i kupiłam im w grundniu bilety na wymarzoną orkiestrę Glenna Millera w Zabrzu. Rodzice przeszczęśliwy pojechali na koncert… 3 dni po terminie. Łzom i rozpaczy nie było końca. I moim i ich. Kilka tygodni temu, po roku, znowu pojawiły się żółtawe plakaty, ale budżet z uwagi na życiowo-zawodowe schodki skurczył się i mowy nie było o ponownym wydawaniu kilkuset złotych.
Bez większych złudzeń napisałam więc do jednego z portali, na którym ogłoszono konkurs, w którym można było owe bilety wygrać.
I wygrałam.
I znowu były łzy.
Tym razem wszyscy pilnowaliśmy terminu… :)
Idealny prezent…
katerina 7 grudnia 2014 (18:30)
Najbardziej zaskakującym prezentem jaki dostałam były to majteczki z regulacją….byłam wtedy w ciąży a mój partner stwierdził że będą rosły razem ze mną…było to bardzo urocze…
Anonimowy 7 grudnia 2014 (18:27)
Prezenty jakie otrzymuję od najbliższych są zazwyczaj nietuzinkowe. Często są to własnoręcznie przygotowane niespodzianki, czy też coś, co kilka miesięcy wcześniej wypatrzyłam i się tym zachwyciłam, ale już dawno zapomniałam o tym drobiażdżku i nagle… dostaję w prezencie to cudo. Jednak kilkanaście lat temu otrzymałam niezwykły prezent, jakim była sukienka uszyta ręcznie przez mojego narzeczonego. Wymyślił sobie, że użyje wykroju z jakiejś gazety i uszyje dla mnie wieczorową sukienkę. Całą RĘCZNIE! Wyszła obłędna, do tego stopnia oryginalna i dobrze uszyta, że zaliczyłam w niej kilka imprez. Do dziś wisi w szafie i czasem ją zakładam. A metka z życzeniami przy sukience ręcznie wyhaftowana jest niepowtarzalna. Dodam tylko, że kolejnej wigilii otrzymałam pierścionek i wiadomo było, że powiem: TAK!. Utwierdziłam się, że to właściwa osoba i moja połówka, gdy wraz z pierścionkiem wyciągnęłam z paczki książkę i zobaczyłam tytuł. Kupiłam dokładnie tę samą książkę dla niego! Czy to nie przeznaczenie? Takie niezwykłe gwiazdkowe niespodzianki towarzyszą mi w życiu.
Anonimowy 7 grudnia 2014 (19:58)
PS Zapomniałam się podpisać. Anonimowy to Patrycja. Pozdrawiam serdecznie :)
tańcząca z emocjami... 7 grudnia 2014 (18:07)
Najbardziej zaskakujący prezent otrzymałam od męża na drugą naszą wspólną Gwiazdkę. Byliśmy świeżo upieczonymi rodzicami, to była końcówka lat 80-tych, w sklepach kryzysowe pustki, a w portfelu permanentny brak pieniędzy. I wtedy właśnie mój mąż zrobił dla mnie, a właściwie uszył własnoręcznie …zielone serduszko. Jakie było moje zdziwienie gdy otworzyłam misternie zapakowane zawiniątko. Talent krawiecki był mu zupełnie obcy, ściegi pomieszane i nierówne, ale kształt serduszka idealny. Najbardziej rozczuliły mnie maleńkie ślady krwi na nim, które zostały jako pamiątka tego krawieckiego przedsięwzięcia. Na moje pytanie dlaczego nie czerwone, usłyszałam, że tylko taki materiał miała do wydania sąsiadka. Jaka szkoda, że podczas przeprowadzki serduszko zaginęło…
angie 7 grudnia 2014 (17:48)
wunderschöne dekoration!!!!!!! alles liebe von angie, die einen schönen 2. advent wünscht
Beti G 7 grudnia 2014 (17:40)
Mój mąż słynie z dowcipnych i zaskakujących prezentów, które żeczywiście robią na mnie wrażenie, choć niekoniecznie takie jakie bym sobie życzyła. Dostałam już od niego rurę do odkurzacza, a także węgiel i zapałki, żeby mi nie brakło opału do pieca, kiedy on będzie na męskim wypadzie z kolegami. Wszystko oczywiście elegancko zapakowane w ogromne pudła. Z tym węglem przegiął zwłaszcza, że spodziewałam się ekspresu do kawy. Ale spokojnie dostałam go po pasterce ;). Te wszystkie prezenty były naprawdę zaskakujące, a jednak był taki, który zwalił mnie z nóg i naprawdę się go nie spodziewałam. W małej paczuszce znalazłam przewodnik i dwa lotnicze bilety na kilkudniowy pobyt w Paryżu. To był naprawdę szok, emocjonalny wstrząs i wieeeeelka niespodzianka :).
COTTONI Anna Poreda 7 grudnia 2014 (17:28)
Najbardziej zaskakujący i jednocześnie najzabawniejszy prezent jaki miałam przyjemność otrzymać, podarował mi mój Ireneusz… Pierwsza wspólna wigilia z moimi rodzicami, wieczór w który przedstawiłam rodzicielom moją drugą połowę, zjawił się nieco spóźniony z pudłem podpisanym "Dla Anulki". Pudło spore, nacisk ze strony Ireneusza, żebym szybko je rozpakowała jeszcze większy, nie wspominając już o jego samozadowoleniu bijącym z szerokiego uśmiechu i takiej dziecięcej, chłopięcej radości w oczach. Zerwałam papier i ukazał mi się napis "INTIMISSIMI". No pięknie, pomyślałam, jak ja teraz przy rodzicach mam wyciągnąć zawartość tego pudła? Przecież umrę w płomieniach bijących z moich policzków jeśli po otwarciu ukażą mi się fikuśne koronki, czy bielizna typu sieć rybacka składająca się ze sznureczków i prześwitów.No bo co innego, jak nie skąpe wdzianko mógł mi kupić mężczyzna, z którym spotykam się od paru miesięcy? Drżącą ręką zdjęłam wieczko i sama z siebie parsknęłam śmiechem :) Moje drugie pół zafundowało mi cudną, flanelową pidżamkę z sercem i hafcikiem o treści "Be my Valentine"… Było w nim coś jeszcze… chochelka emaliowana. Skąd chochelka? Bo usłyszał tydzień wcześniej jak narzekałam nieco, że zawsze kiedy moja jedyna chochelka jest potrzebna, jest właśnie w połowie prania w zmywarce, czyli nieosiągalna, a ja nalewam zupę kubeczkiem denerwując się na pozalewaną kuchenkę… Mój Ireneusz-mój ideał, facet który słucha i patrzy na mnie z zachwytem jak odziana we flanelowe gaciory przemykam przez sypialnię :)
Joanno, u Ciebie tak pięknie, że najchętniej już bym się spakowała i wbiła do Twojego domku na święta. U mnie, gdzie nie popatrzę, szmatki, nitki i kończyny misiów do pozszywania… Gdybym nie musiała spać, może byłaby szansa na ogarnięcie wszystkiego. Porządki przedświąteczne będę musiała zrobić chyba za pomocą kilku lasek dynamitu, ech… ;)
Justyna Nowak 7 grudnia 2014 (17:09)
Ja taki najbardziej zaskakujący prezent dostałam w zeszłą Wigilię. Muszę przyznać, że przez ten prezent w zeszłym roku w ogóle nie miałam świąt. Mój prezent nazywa się Antoni i urodził się dokładnie w Wigilię 24.12.2013 o 3.15 w nocy. Zaskoczona byłam dość mocno bo termin porodu miałam na 7 stycznia a cesarkę umówioną na 2 stycznia (takie wskazanie medyczne – niestety) dzień przed Wigilią wieczorem, pakowałam z mężem prezenty i oglądaliśmy Nothing Hill, a mnie co jakiś czas napinał się brzuch. Stwierdziłam, że pewnie za mocno poschylałam się pakując prezenty na podłodze i że się położę na chwilę. Nie poleżałam za długo bo odeszły mi wody… do szpitala zajechaliśmy na 1 w nocy i niestety zaliczyłam prawie cały naturalny poród zanim lekarze przyszykowali się do cesarki. I tak dostałam od losu najpiękniejszy możliwy prezent. Całe 3350 g malutkiego człowieka ;o)
Anonimowy 7 grudnia 2014 (17:05)
Dostałam kiedyś nietuzinkowy prezent pod choinkę od męża. To było kilka dobrych lat temu. W sklepach za dużo do wyboru nie było, w portfelu pieniędzy również niezbyt wiele, w głowie męża pomysłów chyba żadnych. A wiec dostałam w prezencie patelnię pod choinkę. Ależ byłam rozczarowana! Jako rewanż mąż w następnym roku pod choinkę dostał do tej patelni pokrywkę. Jego mina była bezcenna. Do dzisiaj śmiejemy się z tych prezentów :)
pozdrawiam serdecznie
Alka
alka111@gazeta.pl
Anonimowy 7 grudnia 2014 (19:02)
:):) rewelacja :)
violinek 12 grudnia 2014 (15:59)
Sie usmialam :)))) i maz , ktoremu to przeczytalam tez sie ..usmiechal ..ale jakos dziwnie ..czyzby obawial sie mojej slodkiej zemsty ? :)))
aldia arcadia 7 grudnia 2014 (16:56)
Twoje biuro to balsam dla moich oczu :)) Wspaniały konkurs, mimo wszystko chętnie się zabawię :)
aldia arcadia 7 grudnia 2014 (17:21)
Ja nigdy nie dostałam nic dziwnego ani zaskakującego pod choinkę… ale kilka lat temu wracając ze szpitala, usłyszałam jakiś dziwny pisk, już miałam odejść, bo spieszyłam się, moją głowę zaprzątały wtedy inne sprawy, ale ten pisk nie dawał mi spokoju, podeszłam bliżej, w liściach leżał czarny jamniczek, już prawie dorosły, ale jeszcze młodziusieńki piesek…Cały się trząsł. Raz, że z zimna, dwa, że na dworze było koło zera stopni. Sama miałam wtedy psa, ale zarzykowałam i zabrałam jamniczka. Nie mogłam go przecież porzucić… Piesek był zadbany wiedziałam, że musi do kogoś należeć. Martwiłam się, że za pasem święta… Zadzwoniłam do radia. Drugiego dnia znalazła się właścicielka (samotna matka z dwójką dzieci). Spotkanie- i jak wtedy nazwały najlepszy ich prezent świąteczny – był wzruszające :).
Marta Romawa 7 grudnia 2014 (16:40)
Ojej jak klimatycznie i cieplutko w Twoim biurze. Po prostu pięknie i uroczo. Pozdrawiam