Chodzi o pomarańczowy:). Nikt na świecie mnie nie zmusi, bym założyła na siebie cokolwiek w jego odcieniach :), słowo. Ale ta zasada nijak ma się np. do poczynań kulinarnych. Wedle znaczenia i symboliki kolorów jeśli wybrałaś/eś właśnie kolor pomarańczowy jako ten, który Cię określa, jesteś: „Sam dla siebie… zapłonem i napędem – twój cel to wykonywać zadanie i tego celu potrzebujesz w całym życiu. W swoim otoczeniu kochasz porządek i formę. Jesteś ogromnie wyczulony na jakość wzornictwa. Nie znosisz nieładu ani w domu, ani w pracy – przyprawia cię on o depresję. Jeżeli się na czymś skupiasz, potrafisz być konsekwentny i bezpośredni w dążeniu do tego. Niczym wschodzące słońce, umiesz dać cel życia wszystkim wokół ciebie – czyż nie wybrałeś koloru ognia i ciepła?.”
Ja niestety z tym kolorem się nie utożsamiam, jest mi za to bardzo bliska jasna zieleń, błękit, srebro, biel. To w tych kolorach mam 70% garderoby:) i takimi kolorami lubię się otaczać. A Wy? Macie taki kolor, którego za żadnego diabła na siebie nie nałożycie?:) albo taki, który wypełnia Wam szafy po brzegi? Jeśli chcielibyście sobie sprawdzić, co oznaczają Wasze ulubione barwy, proszę: TUTAJ jest bardzo przyjemna strona o znaczeniu poszczególnych kolorów w naszym życiu. Miłej zabawy!:)
***
Powracając zaś do pomarańczowego – tak sobie o nim piszę, bo przez ostatnie dni non stop przewija się w naszym domu. Jesień naprawdę zapukała nam do drzwi; w lesie pysznią się jarzębiny, pierwsze dynie czekają cierpliwie na przerób, jabłka pachną tak ślicznie, że aż żal je było wrzucać do konfiturowego rondla…ale nie ma zmiłuj się:) W tzw. międzyczasie normalnego życia uzupełniam pokątnie domowe zapasy. Nie wiem czy to tylko ja tak mam – ale naprawdę czuję się bezpieczniej, gdy w domu spiżarnia zimą nie świeci pustkami. A widząc Leo pałaszującego w styczniu łyżeczką, prosto ze słoiczka morelową konfiturę – odczuwam po prostu infantylną:) choć matczyną radość…
Pomyślałam, że skoro sama siedzę po uszy w jarzębinie:):) – podzielę się także z Wami zgodnie z prośbą:) swoimi sekretami w pomarańczowym kolorze:) Adekwatnie do tytułu posta podaję zatem przepis na naszą energię wyzwalaną zimą:) Uwaga pierwsza treść – dla pełnoletnich:)
NALEWECZKA z jarzębiny – na słodko:)
idealna jako support przed odśnieżaniem:)
Składniki:
– 1,5 kg owoców jarzębiny,
– 0,8 l. spirytusu,
– 3 szklanki przegotowanej wody,
– 1 kg cukru,
– sok wyciśnięty z 3 cytryn,
– garść żurawiny ( może być suszona)
Przygotowanie:
Dobrze przemarznięte owoce jarzębiny ( wsadzamy na noc do zamrażarki na tzw głębokie mrożenie), sparzyć na sicie wrzątkiem i osuszyć. Zasypać w dużym słoju cukrem ( ja robię tak, że wsypuję np. 2 cm jarzebiny – na to cukier i znów 2 cm jarzębiny itd ) Dodać sok z cytryn, żurawinę i zalać spirytusem rozcieńczonym wodą. Odstawić w ciepłe miejsce na 3 tygodnie. Pózniej zlać nalewkę, przefiltrować ( wystarcza gaza złozona 3 razy) i rozlać do butelek. Powinna dojrzewać co najmniej 5 miesięcy. ( jak wytrzymacie – ja nie daję rady:)
SOS DO MIĘSA z jabłek i jarzębiny.
Składniki:
– 3 kg jabłek
– 1 kg jarzebiny
– 0,5 kg cukru
– łyżka startego imbiru ( lub w proszku)
– sok wyciśnięty z 1 cytryny,
– łyżeczka kardamonu
– łyżka cynamonu.
Przygotowanie:
Jabłka ( najlepiej kwaskowo – słodkie w smaku i o delikatnym miąższu) umyć , obrać ze skórki i zetrzeć na tarce wprost do konfiturowego gara:) Gotować na maleńkim ogniu, po wcześniejszym wciśnięciu soku z cytryny i dodaniu przypraw. Gdy jabłka „rozlecą się” tworząc w rondlu gęstą masę dodajemy dobrze przemarznięte owoce jarzębiny ( wsadzamy je na noc do zamrażarki na tzw głębokie mrożenie) sparzone na sicie wrzątkiem. Na końcu dodajemy cukier i gorący gęsty sos wkładamy do słoiczków. Studzimy stawiając słoiki do góry dnem. ( jeśli lubicie bardziej ostre smaki – można dodać więcej imbiru i kardamonu)
To jest naprawdę pyszny sos! Niebanalny w smaku – super pasujący do ciężkawych mięsnych pieczeni lub np. do wątróbki. Wyjaśnię może jeszcze o co chodzi z wsadzaniem jarzębiny do lodówki na głębokie mrożenie. Chodzi o to, by straciła swoją specyficzną goryczkę. W naturze pozbawiają ją jej przymrozki, ale gdybyśmy ją teraz zerwali i „nie przemrozili” dodając do przetworów, niestety w smaku wyszłoby wszystko po prostu gorzkie. Zamrożone owoce jarzębiny – możemy także zimą dawać naszym parapetowym ptaszkom jako pomarańczową bombę witaminową.
Bo to naprawdę jest pomarańczowa PETARDA zdrowia:) Ze względu na zawartość garbników, przypisuje się jej właściwości przeciwbakteryjne i przeciwzapalne.Przyspiesza także gojenie się ran. Pomaga w uzupełnianiu niedoborów witaminowych oraz wspomaga leczenie anemii. Ponadto pozytywnie oddziałuje na serce i naczynia krwionośne, z uwagi na występowanie w niej flawonoidów. No i jak tu nie robić z niej przetworów:)
To tak na sam koniec: dla naszych pociech i dla nas samych:
SYROP z jarzębiny:
2 kg jarzębiny ( już tej przemrożonej) rozgniatamy w garnku np. tłuczkiem. Zalewamy wodą ( 2 litry), i gotujemy na malutkim ogniu około pół godziny – pod koniec dodając 1 kg cukru, kilka goździków dla zapachu, sok z 1 cytryny. Gdy cukier się dokładnie rozpuści i wszystkie składniki połączą – odcedzamy sok i rozlewamy do butelek. (studzimy denkiem do dołu) Taki syrop dodaję Leosiowi zimą do wody – zamiast tych kupnych. Postępując tak samo jak z jarzębiną można zrobić sok z aronii, o którą pytała w poprzednim poście Iza. I jeszcze jedno – nie wyrzucam resztek jarzębinowych z tego soku – a zalewam je w słoju wódką na 2 tyg, potem odcedzam, dodaję miód, sok z 2 cytryn – i mam dodatkową bardzo dobrą w smaku nalewkę. Delikatniejszą od tej robionej na spirytusie.
O matko, ale nam się alkoholowo zrobiło na koniec:) Co by jednak nie mówić, dobra naleweczka w zimowe wieczory nie jest zła:):) prawda?
Ściski wielkie POMARAŃCZOWE tym razem wysyłam! i do usłyszenia niebawem.
Wasza, jak zwykle zielona:)
Dziękuję za Twój komentarz.
50 komentarzy
Cardone 22 października 2011 (16:05)
CUDO ABSOLUTNE! Koniecznie do zrobienia! Zaglądam tu od Ani z Cookbook'a i nadziwić się nie mogę, tyle wspaniałości, tyle pracy! To miejsce stworzone dla mnie, piękne przetwory i te fantastyczne krok po kroku, dzięki wielkie! Będę tu często zaglądać!
Ania 15 października 2011 (07:16)
Syrop bedzie u mnie :) Juz zrobiony, a za jakis czas Wam go pokaze :)) Dziekuje za rewelacyjne przepisy na wszystkie cuda!!!! Pozdrawiam serdecznie :)
Brzoza 9 września 2011 (10:09)
Śledzę Twój blog od dawna i postanowiłam nareszcie uzewnętrznić swoje odczucia i emocje.
Chciałabym Ci bardzo podziękować za ciepło jakie dajesz, za wpisy na różne tematy, za przepisy, za zdjęcia…. jednym słowem: dziękuje za to, że jesteś i pozwalasz nam uczestniczyć w swoim życiu.
Gattaca 9 września 2011 (08:28)
A czy jarzębina nie jest przypadkiem trująca? Jaki też ona ma smak ta nalweka? ja przeważnie robie nalewke cytrynowo – miodową. Pycha! I góralom smakuje w Zakopanem;-)
Ps. Jestem Twoją nową czytelniczką. Zakochałam się w Twoim blogu. Masz przepiekny dom, taki ciepły. Ja dzięki Tobie staram się także tego ciepła wprowadzić trochę do mojego mieszkania. Co chwilę dodaję coś do wyposarzenia i od razu robi się przytulniej;-)Dziękuje i pozdrawiam
rancho lavender 30 sierpnia 2011 (23:10)
Jarzębina niestety po nocnym przemrożeniu, wyszła mi nadal gorzka, robiłam do słoików jak żurawinę do mięsa;( jest jakiś inny sposóbna usunięcie goryczki ?
PS.swoją droga dziękuję za inspirację, rok się nosiłam z załozeniem bloga, dziś to zrobiłam ;)
pomału zgłebiam tajniki czegoś co było dla mnie nie do pomyslenia jescze rok temu….
zwolniłam tempo….pozdrawiam
Justyna 30 sierpnia 2011 (18:30)
mysle ze tak, ale sie upewnic chcialam – czy te nalewke w zatkanym sloiku trzymac? pozdrawiam serdecznie i dziekuje za podrzucanie nam wspanialych pomyslow
Bo 30 sierpnia 2011 (14:23)
z nieba mi spadlas z ta jarzebina
dzieki wielkie za przepisy
Drobiazgi domowe 28 sierpnia 2011 (19:41)
Asiu
Energetyczny i smakowity post :)
Jak zawsze ładnie u Ciebie :)
A ja planuję jutro zrobić wianki z jarzębiny. Może skuszę się też na sok do herbatki.
Pozdrawiam serdecznie
Ada
Nestii 28 sierpnia 2011 (16:08)
Kiedyś przypadkiem odnalazłam tego bloga i naprawdę wiele czasu minęło nim udało mi się go po raz kolejny odnaleźć. Tym razem już go sobie zapisałam na własnym:) Co do jarzębiny może naleweczka to nie dla mnie, ale sama jarzębina jesiennie przepiękna, zawsze mnie korci, żeby ją urwać.
Pomidorrra 28 sierpnia 2011 (10:08)
Przepisy genialne – zaraz lecę zbierać jarzębinę :) Tylko czy wytrzymam tyle czasu z tą naleweczką?… Sosu jestem niesamowicie ciekawa.
A kolory… jestem w trakcie jakiejś wewnętrznej przemiany i chyba jeszcze ni odnalazłam swojego koloru. A pomarańczowy uwielbiam… w dodatkach właśnie :)
belciabeata 27 sierpnia 2011 (01:38)
Chociaż odwiedzam Cię prawie od początku, to dopiero teraz odważyłam się napisać. Na moich ustach wywołałaś uśmiech i poczułam inspirację. Za to dziękuję. Tak samo jak za to, że są na świecie ludzie, którzy potrafią się dźwignąć i zmienić swój świat poprzez całkowitą interwencję.
Kolor pomarańczowy? Jarzębina, liście ok. Na mnie już nie tak bardzo. Wolę beże, brązy, biel i czerń. Chociaż ostatnio odkryłam, że dobrze mi w jaskrawej zieleni (ale to raczej kolor na odważny nastrój).
Kilka przepisów na nalewki z jarzębiny mam. Syrop robię również, chociaż bez goździków. Na pewno wykorzystam przepis na sos.
Co do kopiowania – rozumiem zabezpieczenia, ale chwilami, np. chcąc otworzyć Twój wpis w nowej karcie czuję się raczej… niemiło. Tak samo jak Koroneczka odwiedzam Cię co jakiś czas i ja również dołączam się do prośby Misi. Z góry, w imieniu również innych Twoich czytelniczek, dziękuję za obietnicę zastanowienia się nad tą sprawą.
Josno. 26 sierpnia 2011 (08:04)
Witam Imienniczke,co do koloru pomaranczowego,to jest on naprawde cudny!! Choc szczerze przyznaje,ze mialabym opory kupic cos w tym kolorze do ubioru.Jednak dodatki np.w kuchni sa swietne. Poza tym uwielbam,gdy sa mistrzostwa pilki noznej w Holandi,bo gdzie jak nie tu,stroja ulice na pomaranczowo,ubieraja sie na pomaranczowo od skarpetek po czapki i swietuja wygrane mecze! Naprawde cudnie i szalenie to wyglada! Pozdrawiam tworcza dusze,swietne przepisy!
Grey Wolf 25 sierpnia 2011 (21:55)
a mi wystarczy i ususzyć, i do herbaty dodawać po kilka :)
Koroneczka 24 sierpnia 2011 (17:59)
Asiu, zaglądam sobie czasem na Twój blog nadrabiając czytanie kilku postów na raz i … Własnie widzę, że misia już o tym napisała. Czytam sobie post i chcę otworzyć linki do poczytania na później, a tu mi się otwiera oskarżenie o chęć kopiowania. :( Ślicznie proszę o umożliwienie korzystania z prawokliku! Jak bum cyk, że nie w celu kopiowania. ;>
jadwiga 24 sierpnia 2011 (06:19)
Wiem, ze mój komentarz będzie od czapy, ale pomagamy Chustce (jeden z najlepszych blogów w blogosferze) brała udział w konkursie na Blog roku, była 6sta a Ty czwarta, ma nawrót raka, zbieramy kasę na niekonwencjonalne leczenie, na mojej stronie i na stronie niedyskretów jest nazwa Fundacji rak'ndroll Wygraj zycie, jak również numer konta i dopisek Joanna Sałyga, proszę Ciebie Aśku, jak rónież wszystkie dziewczyny czytające o wsparcie dla chustki ona ma 27 lat i 6 letniego synka, mąż ja zostawił i jest takim człowiekiem, który nie powinien się Jankiem opiekować, ona walczy o zdrowie dla siebie i dla syna, blogosfera jest cieniutka nitka powiązana, my wszystkie, które tu jesteśmy, wierzę w Was i Waszą chojność płynącą z serca, kazdy grosz sie liczy,
wszelkie dane na mojej stronie wpis z dnia 21.08 w ps.
serdecznie dziekuję,
pozdrawiam
http://www.okiemjadwigi.pl
monika mimo-za 23 sierpnia 2011 (20:40)
Matko jedyna a ja czekałam do pierwszych przymrozków mając w domu wielką zamrażarkę. Jak to czasem człowiekowi mózg zamrozi;) Świetny blog, na mojej liście pt. "koniecznie zajrzyj tam codziennie":) Pozdrawiam pomarańczowo, bo też w takich kolorach mam kuchnię.
JOASIA 23 sierpnia 2011 (11:15)
mam zupełnie jak Ty, tez czuję sie bezpieczna gdy spiżarnai pełna :) zawsze sobie podczas robienia weków mówię, że może taraz zima zasypać nas po okna a ja mam wytedy weki, swój chleb i jest fajnie :)
Ivalia 23 sierpnia 2011 (06:54)
Kilka przepisów na jarzębinowe przetwory i ja mam, ale dotąd nie bardzo miałam dostęp do czystej jarzębiny – mimo że las wokół domu.
Nie mniej, z chęcią zabieram Twoje do swojej kolekcji :)))
Z kolorami w odzieży przechodziłam różne fazy, najdłużej wierna byłam czerniom, szarościom i beżom,teraz nie stronię od innych kolorów, choć na lato najlepsza biel:)))
Pozdrawiam.
Qra Domowa 23 sierpnia 2011 (06:28)
ASIU DZIEKUJE ZA TE PRZEPISY…MNIE NIKT NIE ZMUSI DO WŁOŻENIA ŻÓŁTEGO!!!!!! ASZAFĘ MAM SZARĄ,BRĄZOWĄ NO I CZARNĄ…TROCHĘ FIOLETÓW,BŁEKITÓW….
nawanna 22 sierpnia 2011 (21:18)
Kiedyś jadłam u znajomej pyszną konfiturę z jarzębiny…Niestety znajoma już się wyprowadziła, ale smak konfitury pozostał.
Na zrobienie naleweczki jednak się skuszę, bo lubię je robić.
Co do kolorów to wprost nie znoszę brązów, żółci i pomarańczy!
Penelopa 22 sierpnia 2011 (19:07)
Chyba się skuszę na wypróbowanie tych przepisów jarzębinowych. Nigdy jeszcze nie przetwarzałam tych pięknych owoców w kuchni ;)…więc tym bardziej mnie kuszą.
reniferek 22 sierpnia 2011 (18:09)
Trafiłam tu przypadkiem…i chyba nie odejdę…tak tu pięknie…i tak pozytywnie…zazdroszczę ogrodu, mi czasami tak bardzo brak przestrzeni…ale mam za oknem jarzębinkę…w tym roku przecudna,zeszłe lata była stołówką szpaków w tym roku ugina się od owoców… Pozdrawiam bardzo energetycznie…
Kasia 22 sierpnia 2011 (17:57)
znam taką osobę która kocha pomarańczowy kolor…ma wiele ubrań w tejże tonacji, a na dodatek dziś przeczytany opis u ciebie jest idealny do tejże osóbki…w 100%
…ciekawostka…
A wiesz, Joanno że ciarki przechodzą na samą myśl o jarzębinie, zawsze stroniłam od niej – a tu proszę jeszcze w formie naleweczki, lub konfitur…
no nie wytrzymam…;-)))
magdalenia 22 sierpnia 2011 (17:27)
Asia, i znów po Twoim poście rosną nam skrzydła i z lekką duszą idziemy robić przetwory, ja nie wiem jak TY to robisz!? a nie kolor jakiś tam! motywuje nas do działania tylko Ty droga Koleżanko:)
Zdjęcia powalające …..proszę napisz tylko, czy każda jarzębina nadaje się na przetwory bo np. z nagietkiem nie wiem czy Ty wiesz:), że działanie zdrowotne mają tylko kwiaty pomarańczowe a nie żółte:(
Asia, ja za nic na świecie nie włożyłabym wściekłego żółtego:)
Buziaki, buziaki,buziaki!
Basia 22 sierpnia 2011 (17:12)
Ja też tak mam :) no wiesz…że ta spiżarnia musi być pełna :))choć z jarzębiny nic jeszcze nie robiłam.
Ania 22 sierpnia 2011 (13:33)
Asiu, ta Twoja jarzębinka to taka zwykła, co to rośnie w różnych miejscach? Pytam, bo kiedyś przeczytałam wpis jakiejś osoby, że do jedzenia przez ludzi musi być inna odmiana, jadalna. Trochę mnie to i zdziwiło, i przestraszyło, bo smak suszonej jarzębiny pamiętam z dzieciństwa i napaliłam się na przetwory. Nie znam odmian jadalnych, a tej zwykłej jest sporo, więc czekam tylko na twoje TAK i zabieram się do zbierania. Dzięki za energię ze zdjęć i super przepisy. Jesteś kochana.
basja 22 sierpnia 2011 (13:19)
bym powiedziała, że na te przepisy jarzębinowe czekałam z utęsknieniem ;)
pozdrawiam serdecznie :)
Basia
Gosia 22 sierpnia 2011 (08:13)
Ja też nie lubię pomarańczowego, a dziś dowiedziałam się czegoś nowego. Mianowicie, że jarzębina jest jadalna i że takie cuda można z niej wyczarowywać.
Dzięki.
gosiascrap.blogspot.com
GreenCanoe 22 sierpnia 2011 (07:25)
Dziękuję:) jeszcze raz.
Misiu – postaram się coś z tym zrobić, najwyżej zdejmę blokadę..
Joanno – mój Paweł mawia, że czarny to nie kolor:) W ogóle nie nosimy czarnych ubrań. Ale na innych osobach, zwłaszcza jeśli czarny jest gustownie połączony z eleganckimi dodatkami – podoba mi się.
Jolu – no widzisz, pomyślisz tylko i masz:)
Anonimie, zapewniam Cię, że w moich konfiturach – a zwłaszcza morelowych( morele same w sobie są bardzo słodkie) jest niewiele cukru. Ale dziękuję za troskę. Jesteś pewna/y że orzechy to dobry pomysł dla 3latka?? Suszone owoce Leo bardzo lubi i podjada zamiast słodyczy, są świetnym rozwiązaniem gdy mamy w domu łasucha a nie chcemy by jadł ciastka czy cukierki.
Pozdrawiam poniedziałkowo wszystkich, ruszam do pracy – życzę i Wam i sobie UDANEGO tygodnia:)
Jola. 22 sierpnia 2011 (06:13)
Asieńko:) Ty pisałaś pomarańczowy post a ja w tym czasie pod poprzednim prosiłam o przepisy!:)))
Wielkie dzięki za nie! Dziś idę zrywać jarzębinowe koraliki i do roboty!
Pozdrawiam słonecznie i cieplutko!:)
Anonimowy 22 sierpnia 2011 (05:51)
W mojej szafie pomarańczowego raczej brak, albo w śladowych ilościach, ale w domu, zwłaszcza w łazience mam dodatki pomarańczowe, które przy żółtym, kremowym kolorze dodają mi energii i optymizmu, ten kolor jest bardzo ciepły! Ewka
amaggie 22 sierpnia 2011 (03:19)
Przepisy ciekawe, a post barzo energetyczny -ze względu na dużą ilość koloru! Mój mąż uwielbia ten kolor, ja natomiast kocham niebieskości (mało w garderobie, więcej dokoła siebie) i biel!
Joanna 22 sierpnia 2011 (03:16)
Osobiście lubię kolor pomarańczowy – pastelowy; jednak przewaga w garderobie to zieleń, błękit, szarość. Nie przepadam za czarnym i do tego absolutnie mi nie pasuje.
Przepisy wyborne…
Anonimowy 22 sierpnia 2011 (01:30)
Chyba lepiej dawac dziecku orzechy i suszone owoce niz konfiture morelowa,w ktorej jest strasznie duzo cukru.Wiecej niz odzywczych skladnikow.
aagaa 21 sierpnia 2011 (21:52)
Świetne przepisy!!Postaram się skorzystać..
Pozdrawiam
misia 21 sierpnia 2011 (20:25)
Pani Asiu, ja nie na temat, ale odnośnie Pani bloga w ogóle – zablokowała Pani prawy klik więc korzystając z firefoxa nie mogę otwierać linkowanych przez Panią stron "w nowej karcie". Klik lewym przyciskiem powoduje że linkowana strona otwiera mi się w tej samej karcie co Zielone Czółno w związku z czym Czółno hmm… znika… Dałoby się może coś z tym zrobić? Rozumiem obawę przed kopiowaniem, ale może lewy klik otwierałby linkowaną stronę w nowej karcie/nowym oknie, żeby nie tracić Pani strony z oczu? :-)
Pozdrawiam ciepło i serdecznie! :-)))
GreenCanoe 21 sierpnia 2011 (20:23)
Ależ proszę bardzo:)Ciesze się, że Wam się przydadzą. I sama świadomość, że zimą będziemy sobie jarzębinówkę popijać wespół w zespół – sprawia mi już dziką radość.
Anielico:)- można wrzucić suszoną żurawinę, do kupienia w spożywczych, chodzi o to, że daje ona taki łagodny kolorek. Ale jak nie znajdziesz, to się świat nie zawali:)
Pati – wyglądasz w pomarańczowym ślicznie, ale mnie na ten kolor na bank nie namówisz:)
Jeszcze raz ściski dla wszystkich:)!
Myszka 21 sierpnia 2011 (20:17)
Jutro wyruszam na jarzębinę:) Dzięki, że się podzieliłaś tymi przepisami!
Ola_83 21 sierpnia 2011 (20:07)
O, Twój post Asiu spadł mi z nieba:) ja dziś zaczęłam jarzębinowe zbiory, na razie z myślą o dekoracjach, a jutro mam zamiar wybrać się po więcej właśnie na przetwory:) Jeszcze raz dziękuję:)u mnie też dynia czeka:)
Piękne zdjęcia!
pozdrawiam!
Iga 21 sierpnia 2011 (20:04)
Piękne zdjęcia! A ja ostatnio pomarańcz oswajam, łagodzę szarym i beżem, chowam za brązami…
Przepisy mnie absolutnie uwiodły, zwłaszcza nalewka. Gdyby tak mogło się mieć na zawołanie JEDEN zimowy wieczór, żeby wypróbować te letnie zapasy już teraz ;)
PATI 21 sierpnia 2011 (20:03)
W mojej garderobie przewaga bieli 80% błekitow i szarosci,ale sa akcenty pomaranczowe i zolte i doskonale Twój opis pomaranczu utozsamia sie ze mna.Pomarancz w garderobie jest supcio kolorkiem na lato..posiadam ulubiony polar i buty w tym odcieniu;) I choć nie potrafisz sobie siebie w nim wyobrazic to popatrz na moje zdiecie przy komentarzach.W odpowiednim zestawieniu fajnie to wyglada latem.
Jarzebinowe przepisy mnie zaskoczyły i nigdy sie z takimi nie spotkalam.Cos nowego do kolekcji przepisow.
Pozdrawiam Cie.
Ania 21 sierpnia 2011 (20:01)
Kusisz strasznie jarzębiną :) jutro po pracy chyba wybiorę się na jej zbiory. Nigdy nie słyszałam o nalewkach, sosach i syropach z jarzębiny, ale tak to pięknie opisałaś, że muszę spróbować to wszystko zrobić :) I jak zwykle zrobiłaś piękne zdjęcia :)
Pozdrawiam,
Ania
Gośka 21 sierpnia 2011 (19:52)
Witam,
osobiście lubię kolor pomarańczowy, choć w garderobie bardzo umiarkowanie. Jarzębinę podziwiałam od zawsze. Korale z jarzębiny są cudne. Kiedyś robiłam je z moja mamą, a tera robię je z moją córką – choć obie już "troszkę" wyrosłyśmy.
Dzięki za przepisy. Jutro wyruszam w poszukiwaniu nieprzydrożnej jarzębiny. Pozdrawiam Gośka
renia0605 21 sierpnia 2011 (19:32)
Witaj Asiu!
Jak zwykle super zdjęcia nie wspominając o przepisach za które bardzo, bardzo serdecznie Ci dziękuję. Na pewno skorzystam tylko szkoda,że wcześniej ich nie miałam bo wczoraj mogłam nazbierać mnóstwo jarzębiny a teraz muszę poszukać lub czekać na kolejną okazję wypadu w góry. Ja tak jak i Ty nie lubię koloru pomarańczowego. Pozdrawiam i życzę udanych przetworów.
Zosia 21 sierpnia 2011 (19:29)
Bardzo lubię jarzębinę… oglądać. Jeszcze nigdy jej nie jadłam, choć wiele dobrego o jej walorach smakowych / zdrowotnych słyszałam. Może w końcu się odważę coś z niej zrobić (oprócz korali)? Pozdrawiam serdecznie :)
Ps. To zdjęcie z dynią pod przepisem na sos do mięs… piękne kolorki! Tak bardzo optymistyczne :)
Anonimowy 21 sierpnia 2011 (19:28)
UWIELBIAM ten blog,przepisy,wszystko!!!Zaglądam tu codziennie :)Agnieszka
angel 21 sierpnia 2011 (19:19)
O rany! Z pewnością skorzystam z tych przepisów. A nalewka może być bez żurawiny ta pierwsza? bo jakoś nie mam dostępu do żurawiny.
Ja z kolei robię pyszną nalewkę z aronii i liści wiśni, ale pewnie Ty ten przepis znasz:)
Magdalena 21 sierpnia 2011 (19:18)
Jak zwykle pięknie, pozdrawiam!
Magdalena 21 sierpnia 2011 (19:18)
Jak zwykle pięknie, pozdrawiam!
ewelajna 21 sierpnia 2011 (19:17)
Asiu, cudne kolory, piękne zdjęcia! Robię naleweczkę, a co! Choć odśnieżać nie muszę i tak się przyda:)
p.s. mam pomarańczowa koszulkę:)i ogromnie ją lubię!