Za każdym razem, gdy słyszę narzekanie na zimę (a słyszę je dość często), otwieram oczy ze zdziwienia. Okazuje się bowiem, że reprezentuję bardzo nieliczną grupę, która zimę uwielbia. Wiem, wiem – że zaspy, że zamiecie, że zimno, że ślisko, że odśnieżać trzeba i że w ogóle… za biało. No cóż – ja to po prostu bardzo lubię. Lubię gdy świat pokryty jest białym puchem, lubię chodzić tunelami w śniegu po naszym ogrodzie, lubię nawet odśnieżać.
Zima kojarzy mi się z tak magicznym czasem i daje tyle okazji do wytchnienia, (np. wieczornych książek czytanych przy trzaskach ognia z kominka), że nigdy w życiu nie chciałabym z tego zrezygnować. Ostatnio, gdy myślałam o tym, jak często narzekamy na różne sytuacje czy nawet właśnie pory roku, uświadomiłam sobie, że w mojej rodzinie zazwyczaj szukamy przebicia negatywów w pozytywy. I tak np. zimową porą owe zaspy śnieżne i trudne warunki pogodowe stają się dla nas rodzinną okazją do zabawy w rajdy. Stało się już naszą tradycją, że z pierwszymi porządnymi opadami śniegu, gdzie okoliczne lasy są naprawdę obficie zasypane – wsiadamy w auto i oczywiście w zgodzie z zasadami bezpieczeństwa, ale jednak zwiedzamy wszystkie dzikie zasypane dróżki i zakątki:) Duże auto z napędem 4/4 jest właśnie wtedy nieocenione – i te widoki!!!! Matko, gdzie my wtedy docieramy, co oglądamy. To niebywałe, jak zimowy świat potrafi być piękny, magiczny wręcz. Równie dobrze moglibyśmy nigdzie się nie ruszać, a jednak z mimochodem rzuconego kiedyś pomysłu przez Pawła, ta wyprawa stała się już naszą tradycją, na którą czekamy wszyscy niczym dzieci.
Albo zimowe ogniska. Czasami oblegane przez tabuny ludzi – bo mamy przecież mnóstwo znajomych. I organizujemy zimowe zjazdy całych rodzin. Czasami jednak ogniska są robione tylko przez nas. Ostatnio, gdy na instastory pokazywałam swoją zimową krzątaninę gospodarczą po ogrodzie i zapaloną w leśnym białym biurze kozę, oraz zaraz obok ognisko – od razu pisaliście, jaki to magiczny widok i że bardzo zazdrościcie nam takiego klimatu. Ale przecież on się nie wziął sam z siebie – tylko to my zadecydowaliśmy w którymś momencie, że chcemy korzystać z ogrodu właśnie także zimą. Że chcemy móc w nim rozpalić ognisko po kuligu czy spacerze, schować się do mojego leśnego białego domku, móc cieszyć się z tej przestrzeni nawet wtedy, gdy za oknem minus 12.
Mróz i pewne niedogodności z nim związane przekuwam w zaletę – nauczyłam się sama z niej cieszyć i pokazałam też moim bliskim ile mamy wtedy możliwości. Tylko wtedy można bowiem zorganizować i sam kulig, czy wyprawę do lasu, tylko wtedy nad ogniskiem zrobić kiełbaski, napić się grzańca, posiedzieć ze znajomymi czy z rodzinką. To zupełnie inny klimat niż letnie spędzanie czasu czy biesiadowanie. I nawet grzańca przekułam w pozytyw. Tzn. raczej sam fakt, że nie mogę go pić w takiej formie jak do tej pory. Pamiętacie, że kilka lat temu robiłam sobie dokładne badania na wszelkie uczulenia i nietolerancje? I jak mocno tąpnęła mną wiadomość, że nie mogę pić wina – a nie ukrywajmy, że je uwielbiałam, ba – uważałam się wręcz za znawczynię w tym temacie. I co? I nagle z dnia na dzień musiałam, albo raczej podjęłam świadomą decyzję, że nie będę się nim już raczyć. W ogóle. Czyli np. teoretycznie w trakcie zimowych wyjazdów nie będzie mi dane cieszyć się smakiem grzańca. Na szczęście to sami górale szybko wyprowadzili mnie z błędu. Byliśmy na feriach całą rodziną, w ośrodku zorganizowano kulig z ogniskiem. Z kiełbaskami i grzańcami jako poczęstunek. Odmówiłam w pierwszym odruchu, ale okazało się, że ich grzańce to grzańce wyjątkowe. Gdy więc pierwszy raz, w trakcie góralskiego kuligu poczęstowano nas pysznym napitkiem rozgrzewającym, który smakował jak żaden inny do tej pory – od razu spytałam: JAK TO ZROBIĆ? :) Uratowana:)
Okazało się, że jednak mam alternatywę i to rewelacyjną. Zaraz Wam podam sam przepis, bo tamte Grzańce były robione na bazie soku jabłkowego i Żołądkowej Gorzkiej. No i nie trudno się domyślić, że już drugą zimę na stałe pojawiają się i u nas w ogrodzie. Dla dzieci robimy grzańce na bazie kompotu z suszu, imbiru, soku jabłkowego, cynamonu i goździków. Dla dorosłych – wersję z prądem:)
Cieszę się, że kolejny raz mogę pracować z produktem, którego sama używam. To dla nas duży komfort – móc wypowiadać się na temat, na który mamy własne zdanie, opowiadać o smakach, które naprawdę znamy. Wiecie, że na GREEN CANOE tak właśnie się dzieje.
No dobrze, to teraz sam przepis. Potrzebne składniki: sok jabłkowy (ja wybieram słodsze wersje np. z antonówki), przyprawy takie jak goździki i cynamon, Żołądkowa Gorzka (ona ma bardzo specyficzny przyjemny posmak, wyczuć można i karmel, i nutę pomarańczy i ziołową nawet, ale łagodną). Do rondelka wlewacie sok jabłkowy – na 2 osoby porcja to będzie 160 ml, do tego 80 ml Żołądkowej Gorzkiej, przyprawy. Podgrzewacie i już. Gdy robimy tego Grzańca przy ognisku dla wielu osób – to najczęściej w kociołku żeliwnym, i dorzucamy do środka jeszcze kawałki skórki pomarańczowej – dla aromatu, jeśli robimy go tak domowo, to na zwykłej kuchence indukcyjnej.
W tej chwili w internecie trwa konkurs związany z Grzańcem:
Pokaż jak grzejesz się zimą!
Może się skusicie? Na smak mojego Grzańca i na sam konkurs. Na czym polega?
1. Wstaw zdjęcie w zimowej stylizacji lub pokaż swój patent na ogrzewanie się! Może pochwalisz się modną tej zimy stalówką lub pokażesz Grzaniec na Żołądkowej w zimowej scenerii? :)
2. Na zdjęciu umieść literkę G w dowolnej formie (możesz ją napisać, wyciąć, wykleić, ułożyć z różnych przedmiotów)
3. Zdjęcie oznacz hasztagami: #grzancagrzejemy, #modanagrzanie, #G, #konkurs
Do wygrania atrakcyjne nagrody! 3 x pobyt w luksusowym hotelu No Name SPA **** dla 2 osób z całodniowym wyżywieniem i masażem, a także zestawy ŻG!
Konkurs trwa do 28 lutego 2019. Regulamin na regulaminy.pl.
Macie jakieś swoje zimowe rytuały? Robicie coś w tym czasie szalonego? :)
Wpis powstał we współpracy ze Stock Polska.
Dziękuję za Twój komentarz.
4 komentarze
Wygraj pobyt w luksusowym hotelu & spa lub zestaw grzańca. - Wygrywamy Konkursy 15 lutego 2019 (09:08)
[…] Kliknij tutaj Categories : Konkurs fotograficznyTags : pobyt w spazestaw produktów […]
Alicja 6 lutego 2019 (08:15)
Podpisuję się pod zachwytem zimą, śniegiem i tą urzekającą bielą dookoła, obiema rękami ?
Zawsze uwielbiałam zabawy na śniegu, a nawet odśnieżanie (ku wielkiemu zdziwieniu sąsiadów) i wciąż przekonuję „całą resztę świata”, że zima jest ok. To kolejny przykład, że mamy, Asiu, tak samo i bardzo mnie to cieszy. To wielka frajda wejść na Twojego bloga i przeczytać sobie, że też lubisz to co ja (zaczęło się od cudownej bieli, która dla mnie jest królową od wielu lat, a brąz dla mnie nie istnieje ?, i wciąż czułam się jakaś inna pod tym względem) i że można żyć dokładnie tak jak się chce, w całkowitej zgodzie z tym co się uwielbia. Dlatego tu jestem i dziękuję za każdy tekst czy filmik. Jesteś super i pozdrawiam Cię bardzo serdecznie ?
Joanna 5 lutego 2019 (20:19)
Uwielbiam zimę. A tego roku wyjątkowo pięknie nas rozpieszcza. Mam ponad 50 lat, a pamiętam z podstawówki wypracowanie na początek roku szkolnego o ulubionej porze roku. Oczywiście napisałam, że lubię zimę. Jako jedyna w klasie. Wszyscy lubili lato – bo wakacje, ciepło, długie dni. A ja napisałam, że kocham zimę za biel, czystość, no i za sanki z tatą i łyżwy na ulicy (mieszkałam na wsi). Nawet argumenty, że przecież nie zawsze biało, bo roztopy i plucha to brud – nie przekonywały mnie. Zimę kojarzę z czystością. Może lubię monochromatyczne pejzaże? Wyciszają, a długie wieczory łączą rodzinę „przy piecu”.
Uwielbiam Cię Joasiu. Za ciepło, uśmiech, miły głos, pogodę ducha … i pewnie wiele innych nienazywalnych rzeczy. Dziękuję, że jesteś.
Dorota 4 lutego 2019 (13:54)
Jejku jejku jaka piękna zima,i jak wspaniale,że ktoś ją zauważa i się z niej cieszy, i z tego że taką mamy różnorodność ?to cudownie moc tak spędzać czas?dziś wypróbujemy w domku Twój przepis,już nie mogę się doczekać ?