Walentynki w naszym domu nie są żadnym świętem – to tak na wstępie:) I nigdy nie były. Nasi stali czytelnicy już o tym wiedzą, nowi właśnie się dowiedzieli. Kocham moją drugą połówkę dzień po dniu i nie jest mi potrzebny żaden wyznaczony przez specy od marketingu dzień, by właśnie wtedy swoje uczucie jakoś nadzwyczaj okazać. Nie męczymy się 14 lutego z setkami innych par w zatłoczonych knajpkach ( raz jedyny wpadliśmy na taki pomysł – i ten jeden raz mi wystarczył :), ani w kinach na specjalnych seansach czy też nie obdarowujemy się wisiorkami z serduszkami. Nie ma również w tym dniu wielkich gestów. ALE…
Od kilku lat zaczęłam ten właśnie dzień ( skoro jest już takie ogólnoświatowe poruszenie i dziki szał:) – wykorzystywać. I to z premedytacją :) Bo skoro już ten czerwony 14 luty trąbi zewsząd o miłości, to bardzo proszę – ja swoje uczucia mogę okazać, owszem – wszystkim bliskim mi ludziom – by było im miło. Nie umawiam się oczywiście z nimi na randkę, nie kupuję miernych gadżetów ( o produkowaniu walentynkowych śmieci – co mnie irytuje i z czym się wewnętrznie nie zgadzam, pisałam obszernie TUTAJ), ale tego dnia, który jest świetną światową przypominajką, DZWONIĘ. Do przyjaciółki, do koleżanek, do mamy, do braci, do bratowych i wszystkich, których darzę uczuciem sympatii czy miłości. LUBIĘ CIĘ BARDZO – mówię:), Jesteś cudownym człowiekiem! :) Wysyłam Ci wirtualną walentynkę telefoniczną i ogromnego buziaka – jesteś dla mnie bardzo ważna/y.
Im jestem starsza, im więcej pracuję i mam coraz mnie czasu dla bliskich – zaczynam bardziej doceniać relacje z ważnymi mi ludźmi. Relacje, które za chwile przecież mogą się skończyć. I wiecie co…tak sobie ostatnio myślałam, że jeśli miałabym wymienić jedną, ale to jedną zmianę, którą zauważyłam w ostatnim dwudziestoleciu w Polsce byłby to na bank – BRAK CZASU, a tym samym rzadsze spotkania z bliskim. Pomyślałam sobie, że wykorzystam każdą – ale to każdą okazję, by móc powiedzieć, że są dla mnie ważni, że są mi potrzebni, że dużo znaczą w naszym życiu. Nawet te wyśmiewane przez wielu walentynki:)
Tacy niby jesteśmy nowocześni, hej do przodu i światowi, a tak naprawdę ciągle mam wrażenie, że okazywanie uczuć sprawia nam duży problem. Potrafimy świetnie obsługiwać komputery, śmigamy po necie, radzimy sobie z coraz bardziej skomplikowanymi dekoderami, panelami, pinami, logowaniami i innymi dobrodziejstwami współczesnego świata – a nie potrafimy własnemu bratu czy siostrze powiedzieć – ale z Ciebie jest super facet!, siostra -kocham Cię bardzo…Ostatnio Leon w przypływie wieczornych przytulaków powiedział mi znienacka: „Wiesz, jesteś najlepszą mamusią jaką mógł wybrać dla mnie Pan Bóg” Zatkało mnie oczywiście ze wzruszenia, ale także pomyślałam sobie TO DZIAŁA!!!! Codzienne mówienie mu o miłości, codzienne okazywanie uczuć – działa:) Mój syn potrafi bez skrępowania okazywać emocje:)
Jeżeli nawet nie obchodzicie walentynek, jak i my – to co z tego? Może jednak inne osoby z Waszych rodzin obchodzą?. Czemu nie mielibyście do nich zadzwonić ? Z flagowego święta zakochanych zrobić sobie na własny użytek DZIEŃ UCZUĆ:) Podarować mamie ogromny bukiet kwiatów, ucałować tatę. Siostrze powiedzieć że ślicznie wygląda, bratu – że jest świetnym ojcem np. Albo że go bardzo szanujecie za to czy za ta tamto…Słowem- możemy podzielić się miłością, niekoniecznie walentynkową:)
Te piękne bukiety tulipanów – są DLA WAS. Dziękuję Wam kochani za tak długą obecność na GREEN CANOE, za to że z Wami żyje mi się pełniej, lepiej. Że już 8 lat mobilizujecie mnie do pracy, do rozwoju. BEZ WAS – nie byłabym tym, kim dziś jestem:) DZIĘKUJĘ:) I choć do walentynek jeszcze sporo czasu – już dziś chciałam Wam powiedzieć, że Was lubię:) a nawet BARDZO!
cudownego tygodnia!
Dziękuję za Twój komentarz.
34 komentarze
Anna 17 lutego 2017 (12:24)
Dopiero w dniu dzisiejszym przeczytałam Pani Walentynkowy wpis. DZIĘKUJE za niego. Podtrzymał mnie na duchu, bo myślałam, że coś nie tak ze mną. Śledzę Pani bloga od wielu lat, na prowadzenie swojego nie mam niestety czasu. Jak odkryłam Panią w wirtualnym świecie nie było dnia abym do Pani nie zajrzała. Każdego dnia czekałam na nowe zdjęcia i wpisy. Walentynkowym wpisem dodała mi Pani śmiałości do działania ( zamierzałam obdarować grupę koleżanek drobiazgiem z tej okazji – nie byłam pewna czy wypada?) Jeszcze raz dziękuje. Pozdrawiam Ania.
Kasia 7 lutego 2017 (14:45)
W sobotę odszedł mój najlepszy przyjaciel… i dopiero kiedy go zabrakło zdałam sobie sprawę z tego, że w ogóle był moim przyjacielem. Nigdy nie miałam specjalnie czasu, żeby z nim posiedzieć, porozmawiać, po prostu pobyć. Albo wydawało mi się, że go nie mam… zawsze odkładałam to na później, jak będę mniej zmęczona, mniej zapracowana, dzieci podrosną.. aż zrobiło się za późno. Nie chcę więcej popełnić tego błędu. Nic nie jest tak ważne w życiu jak przyjaźń i miłość. Chciałabym wierzyć, że spotkam jeszcze kiedyś „naszego Puszka” i będę z nim siedzieć i gadać do rana.
Green Canoe 7 lutego 2017 (15:10)
Kasiu – bardzo mi przykro.
Marta 7 lutego 2017 (11:22)
Witaj Asiu bardzo ciekawy post u nas jeśli akurat zdarza się że narzeczony jest obecny w Walentynki to wybieramy się do kina na randkę ale od kiedy jest dziecko to przygotowujemy kolację uroczystą w domu, ale niestety zazwyczaj spędzam sama w domu przed komputerem i potem jakoś sobie odbijamy:) ja jestem za tym świętować Walentynki szczególnie jeśli jest się w związku z dużym stażem takim jak nasz 9,5 roku miłosnych walentynek dla wszystkich życzę ps. Asiu ja Cię uwielbiam i bardzo cenię:)
Green Canoe 7 lutego 2017 (11:55)
Bardzo dziękuję:) I UDANYCH tegorocznych walentynek:)
Ewka 7 lutego 2017 (09:21)
Jej, jaki fajny post! Podzielam Twoje zdanie co do Walentynek. Wyznanie syna najpiękniejsze, jakie można od dziecka usłyszeć. Zapamiętałam jak mój, mały jeszcze synek powiedział kiedyś: „mamo ja naprawdę w nocy czułem jak mnie Pan Bóg tak mocno ukochał …” , szczera, świeża wiara i miłość dziecka jest niesamowita..
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:07)
święta prawda:)
Sylwia 7 lutego 2017 (07:17)
A ja dziekuje za piekno stad plynace i ze moge tu zagladac!!! :-)
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:07)
Bardzo proszę:)
Anua 6 lutego 2017 (21:59)
:) ja mam podobnie, walentynek nie obchodzimy w „tradycyjny” sposób, też wychodzę z założenia, że kocha się na co dzień, nie od święta:) natomiast Twoje podejście, Twój pomysł.. jest niesamowity. „Dzień Uczuć” – wspaniałe, po prostu wspaniałe!
zacznę już dziś, tu i teraz, Asiu, jesteś niesamowitą osobą i mogę stwierdzić, że chociaż nie znamy się przecież osobiście, to bardzo Cię lubię:) Wszystkiego dobrego!
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:07)
BARDZO Ci dziękuję za tak miłe słowa:)
Beata 6 lutego 2017 (21:08)
Jak zwykle mądre słowa Asiu :)
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:08)
dziękuję:)
Ewa 6 lutego 2017 (18:45)
Bardzo dobry tekst , pozdrawiam
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:08)
dziękuję bardzo)
Ola 6 lutego 2017 (18:12)
Mamy ten zwyczaj z moją przyjaciółką. I nawet lizak z kształcie serca się trafi zjedzony z lubością (ten jeden raz w roku!), bo to od Jakże-Bliskiej-Mi-Osoby… i wzajemnie, mam nadzieję. :-)
Tobie też chciałam powiedzieć – JAK TO DOBRZE, ŻE JESTEŚ! Bardzo cenię ludzi z pozytywną energią i czerpię garściami ich radość, doładowując wewnętrzne akumulatory. Dziękuję też za piękno, którym czuję się obdarowana każdym Twoim wpisem.
Pozdrawiam. Ola M.
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:09)
Olu – bardzo Ci dziękuję, że tu jesteś:)
Barbara 6 lutego 2017 (17:26)
Wzruszyłam się, a najbardziej Twoim synkiem, Joasiu – dzieci potrafią być takie mądre i naturalnie szczere. Mój, 5 letni siostrzeniec, kiedyś opowiadał mi dlaczego jego mama jest najwspanialsza na świecie. Otóż „… kiedy byłem w niebie(?!) Pan Bóg pokazał mnie i innym dzieciom mamusie, które możemy sobie wybrać. No, to ja wybrałem sobie mamę z pięknymi włosami i pokochałem ją. No, a potem się urodziłem i jestem , i mama jest najlepsza…” :)
Nie umiałam się więcej dowiedzieć jak to było z tym niebem i mamą. Zniecierpliwiony zakończył temat ” … oj ciociu, niebo to niebo, wszystkie dzieci tak mają, co w tym dziwnego, ty nie pamiętasz jak wybierałaś swoją mamę ? …”
Oj, nie pamiętam… jak wybierałam, ale wiem kogo wybrałam :)
I za mało mówię, że kocham i doceniam- moim dzieciom, mężowi, przyjaciołom i rodzeństwu.
Przytulam :)
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:09)
Nasze dzieci potrafią bardzo zaskakiwać swoją mądrością, prawda? :)
aśka 6 lutego 2017 (17:26)
Asia,
a ja lubię Walentynki, tak jak lubię inne święta. Nie obchodzę, ale lubię. Wychodzę z założenia, że niektórzy/niektóre choć raz w roku będą obdarowani, ukochani, uhonorowani. Nie lubię za to tego naszego naszego narzekania, że to sztuczne święto, że nie nasze:)), że kiczowate. A niech jest. Grunt, że jest ( różnie ludzie mają w życiu i faktycznie bywa tak, że tylko w te święta czują, że są kochane).
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:10)
Asiu – kiczu i produkcji śmieci nigdy nie zaakceptuję, byłabym ostatnia hipokrytką gdybym napisała , że mi to nie przeszkadza – bo przeszkadza. Ale masz racje – każda okazja jest dobra by sobie mówić dobre rzeczy:)
Anna 6 lutego 2017 (15:19)
Święta prawda o czym piszesz Joanno. Brak czasu stał się ogólnokrajowym problemem. Pamiętam jako dzieciak te spotkania rodzinne, towarzyskie. Nikt nie miał wiele, ale zawsze coś na stół się znalazło. Ba! Czasem nawet stołu mogło brakować, ale ktoś wpadał na pomysł zdjęcia drzwi z zawiasów i ułożenia na oparciach krzeseł. Więcej osób się mieściło. Więcej było rozmów , takich twarzą w twarz. Teraz za dużo internetów i chyba właśnie takich uczuć na pokaz. U nas też Walentynki traktowane są z dużym przymrużeniem oka. Codziennie wolimy trzymać się za ręce ( nawet z rana pijąc poranną kawę), codziennie mówić sobie ile dla siebie znaczymy. To ważne i to działa :) Tym ważniejsze, że za słowami cała masa gestów idzie lawinowo. Miłości życzę Ci codziennie. Jesteś ważna i dla mnie ;) Z Tobą też weselej, ciekawiej i meeeega inspirująco :)
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:11)
Aniu – ŚCISKI wielkie dl Ciebie wysyłam:)
Dorota 6 lutego 2017 (15:02)
Mój starszy syn , który ma obecnie 19 lat , powiedział kiedyś Pani w szkole , że jego rodzice takie walentynki mają każdego dnia w roku . Powiedział , że rodzice każdego dnia uśmiechają się do siebie , prawią sobie często komplementy , wychodzą do kina , na kolacje , tata obdarowuje mamę czasami , tak bez z żadnej okazji kwiatami lub jakąś słodkością , dobrym słowem , bo przecież Walentynki to dzień miłości nie tylko 14 lutego , tylko w ten konkretny dzień , ale miłość i szacunek i uśmiech do drugiego człowieka przez cały rok, dzień po dniu. . Pamiętam , jaka byłam wtedy dumna z niego … W tym roku minie 20-ścia lat po ślubie , a nas dalej widzą , jaką tą samą dwójkę , szalonych , zakochanych dzieciaków , która każdego dnia uśmiecha się do siebie , szanuje i idzie dalej ….
Green Canoe 7 lutego 2017 (10:12)
Fajny ten Twój syn:):):) I dobrze przeczytać, że po takim stażu można nadal tak bardzo mocno się kochać:)
Ula 6 lutego 2017 (14:29)
Błagam tylko nie 14 luty a LUTEGO.
T.Wój 6 lutego 2017 (12:53)
Uwielbiam Cię!
Green Canoe 6 lutego 2017 (13:14)
:):):):)
Ewa 6 lutego 2017 (12:43)
Bardzo wzruszyło mnie to co przeczytałam. Kiedyś już próbowałam w ten dzień okazywać więcej uczuć najbliższym. „Zgasiła” mnie jedna z osób, mówiąc ze zdziwieniem, że „przecież to jest dzień zakochanych”- czyli nie nasz. Muszę jednak do tego wrócić bo nie warto przejmować się malkontentami. Czas ucieka i nie ma na co czekać, a poza tym mam taką potrzebę i będę się nią kierować:)
Joanno, bardzo dziękuję za piękne walentynkowe refleksje ale przede wszystkim dziękuję za to, że jesteś z nami!
Green Canoe 6 lutego 2017 (13:13)
To ja dziękuję – że mam ta cudownych czytelnikow! I masz rację – nie poddawaj się. Może i na początku będą reagować dziwnie – ale potem się przyzwyczają:) Uściski!
Magda 6 lutego 2017 (12:25)
Asiu, ja bardzo długo tkwiłam w tym Walentynkowym amoku. Tak naprawdę powiedziałam nie Walentynkom jakieś dwa lata temu. Pewnie dojrzałam i tym samym zdałam sobie sprawę, że TEN dzień, to dzień jak co dzień i że miłość i oddanie okazuję mojemu mężowi codziennie, czyli to tak jakbym miała i Walentynki codziennie. :) Twój post bardzo mnie wzruszył. Fajnie jest posłuchać mądrej osoby mówiącej tak pięknie o uczuciach, o ich okazywaniu naszym bliskim. Ruszyło mnie sumienie, że w tym natłoku pracy, czasami zapominam jak Ci najbliżsi są dla mnie ważni i że straconego czasu i chwil nik mi nie wróci… Wiesz nie będę czekała do Walentynek. Zadzownię do mojej siostry dzisiaj i po prostu powiem jej że bardzo ją kocham. Asiu, po stokoroć dzięki. I… ja też Cię bardzo lubię. Ściskam, Magda
Green Canoe 6 lutego 2017 (13:14)
:):):):):) Madziu – ogrom uścisków!
Agata 6 lutego 2017 (12:19)
Wzajemnie, Asiu, wzajemnie…:) Dobrze, że Jesteś!
Green Canoe 6 lutego 2017 (13:14)
:):):):) dziękuję:)