Bezczynność – słowo, które gdy mnie widzi spyla, gdzie pieprz rośnie. Dlatego też, zapewne nie umiem tak o sobie usiedzieć….Nie wiem czy ja sie z tego cieszę, tak właściwie:) Bo może i bym nawet czasami chciała…:) A znów nie dałam rady.. Informuję z uśmieszkiem pod nosem, , że zaliczyłam dziś spektakularne wdepnięcie nogą w 10 litrowe wiadro z farbą. Odbyło się to w trakcie cofania mej persony celem dokładniejszego przyjrzenia się ścianie, którą malowałam – …bo niby z daleka lepiej widać…Wrażenia po takowym wdepnięciu miałam niesamowite. W pierwszym momencie się wystraszyłam, bo cała akcja zadziała się za bardzo niespodziewanie jak na mnie, a sam dziwaczny dźwięk” BUUUUUL!!” towarzyszący owemu wdepnięciu jak dotąd był mi obcy:), Więc jak niby miałam się nie przestraszyć?”:) Potem, gdy zobaczyłam już co się stało, stałam przez chwilę ogłupiała….A czescy „Sąsiedzi” to mało, by opisać sam widok – nawet oni wymiękają. Nasz rechot, bo śmiechem tego nie nazwę grzmiał już parę chwilek dalej – bo owszem zaraz przyleciał nie wiadomo skąd mój drugi polówek. Że niby krzyknęłam….i usłyszał. A był na tyle uroczo perfidny, że mi napstrykał zdjęć – nie miałam jak uciekać, bo noga przecież w tym wiadrze, cała w farbie, i trampek….i skarpetka… i ..Ech, takie to uroki malowania:) Zdjęć nie pokażę, nie dam sie obedrzeć z resztek godności:):) Tym humorystycznym akcentem zawiadamiam, że mnie znów pracowitością wszechmocny natchnął, i postanowiłam przed świętami wyremontować przedpokoje. Sama. W końcu jak już i tak coś ciągle robię, to co tam takie malowanko??:) Wizję mam, farby mam, dekoracyjny tynk mam….teraz TYLKO trzeba to wszystko zrobić. Ładnych kilka ścian, 7 skrzydeł drzwiowych:), sufit…. ot, takie tam:)..Część malarską mam nadzieję skończyć przed Bożym Narodzeniem, meble zostawiam na styczeń. Sylwestrowi najeźdźcy będą płaszcze wieszać na gwoździach:) Wdepnął ktoś z Was kiedyś w takie coś???:)
***
Ale dziś napisać chcę głównie o tym, że to Wy do mnie piszecie:) i PODZIĘKOWAĆ WAM :) Blogerki wiedzą, że prowadząc bloga wypada liczyć się z mailami – od osób najróżniejszych. Pytania, propozycje….jest tego naprawdę bardzo dużo. Ale ja dostaję oprócz tego masę maili, które nazwałam listami DUSZY. Niesamowite – że siedząc sobie na „zydlu” w małej wioseczce, w środku lasu, odbieram te listy -z rożnych zakątków Polski ale tez i ze Stanów, Niemiec, Włoch, Irlandii…itd.I że piszecie mi w nich o tak osobistych sprawach….Że czytam codziennie podziękowania za inspirowanie i optymizm, który podobno rozdaję:):):) Bardzo, ale to bardzo mi miło, że komuś poprawiam humor lub że moje prace czy słowa stają sie dla niego natchnieniem. Te listy sprawiają mi wiele przyjemności – i z całego serca po prostu dziękuje, choćby za to, że chce się Wam poświecić swój czas i tak wiele słów podszytych dobrymi emocjami do mnie napisać. A dziś odpowiadam publicznie na najczęściej chyba zadawane mi w tych wszystkich mailach pytanie – bo kolejna osoba zadała mi je ponownie – a ja już nie mam sił po raz …dziesiąty odpisywać. Tym razem postanowiłam odpowiedzieć tutaj: Asia, jak żyć, by było tak szczęśliwie i sielsko??? Moi drodzy….to nie jest tak, że nasze życie jest tylko sielanką. Żyjemy ze wszystkim, co przynosi codzienność – a sami wiecie, że oprócz szczęścia i miłości najbliższych często jest to również i smutek, troska, ból, czy nawet cierpienie. Nie jesteśmy wyjątkiem..Ja po prostu nie piszę o moich i mojej rodziny prywatnych sprawach na tym blogu i nigdy nie będę. Nie mam ani takiej potrzeby ani natury – to, że z postów zazwyczaj wieje optymizmem wynika zdecydowanie z mojego osobistego dążenia do patrzenia na świat z uśmiechem – żeby nie wiem co się działo. Jak większość z Was miewam lepsze i gorsze dni, mam i chandry a zdarza się, że i strzelam fochy:):) Bywa, że wstaję i nic mi od rana nie wychodzi – nawet o własne stopy sie potykam:) i przypalam wodę:) Nie żyję w sielance, i nie znam nikogo takiego nawet. Owszem, noszę w sercu poczucie spełnienia, i wyjątkowości – ale uważam, że każdy na świecie człowiek takowe powinien mieć. A poczucie szczęścia, które czujecie ode mnie i które to szczęście rzeczywiście jest najprawdziwsze na świecie, wynika z tego, że wokół mam po prostu miłość. Nasz dom nią pachnie. A jeśli dom pachnie miłością, to czego więcej można chcieć?
Nie potrafię nikomu doradzać jak ma żyć…. Mogę Wam powiedzieć jak coś manualnie zrobić, bardzo chętnie się taką wiedzą dzielę, ale w kwestii poczucia szczęścia…niech przemówi za mnie ktoś o wiele większym sercu, i dobrej mądrości:
„Nie płacz w liście
nie pisz, że los ciebie kopnął
nie ma na Ziemi sytuacji bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka…to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz”
Ks. Jan Twardowski
***
I na sam koniec już, chciałabym zaprosić Was, tradycyjnie już, w następne magiczne blogowe miejsce. Marcin często pisze tak, jakby spisywał moje myśli:) Żyje sobie daleko od nas, w ogóle sie nie znamy(liśmy), ale jednocześnie jest blisko -bo jego słowa, to ksero wielu moich odczuć…Proszę bardzo, zapraszam do Garści drobnych.
Dziękuję za Twój komentarz.
20 komentarzy
Asia i Wojtek 3 grudnia 2009 (08:17)
Asia, szczerze żałuję, że niewidziałam Twojej akcji z wiadrem…Ale fajny byłby fotoreportaż! Ściskam Was mocno. I wiesz co? Twoje poczucie szczęścia jest zaraźliwe!
decomarta 2 grudnia 2009 (08:27)
Pięknie piszesz! A żeby Cię pocieszyć, to ja też wdepnęłam, ale nie w wiadro farby, a w tackę (taką do wałka) z farbą. I nie nogą, a du…. pośladkami znaczy się…. bo ja taka zdolna inaczej jestem. A było to lat temu cztery, gdy dopiero co przeprowadziliśmy się wtedy jeszcze z niemężem do naszego mieszkania. Farba była bordowa 0_o
Pozdrawiam!!!!
GreenCanoe 1 grudnia 2009 (23:54)
Dziewczyny, dzięki za wpisy.Macie rację – szczęście ma wiele imion i często mimo, że jest w zasięgu reki my nie chcemy go widzieć. No i rzeczywiście trzeba na nie zapracować:) choć są i tacy, którzy nie muszą – tzw w czepku urodzeni. Mój wpis był po prostu odpowiedzią na maile, w których ciągle czytam jak my sobie idyllicznie żyjemy….dziwi mnie, że można wyciągać takie wnioski tylko dlatego, że na tej stronie nie biadolę i nie opowiadam tak naprawdę o swoim życiu. Tylko o HOBBYSTYCZNYCH pracach, a to przecież różnica, prawda? Bardzo dziękuje za wszelkie miłe słowa. Uściski,czółnowa.
ewelajna 1 grudnia 2009 (22:18)
Łał… Ładnie napisałaś i ks. Twardowski do tego… Czysta prawda. I wszystko z miłości- z domu, który pachnie miłością… Niechaj zawsze Ci tak pachnie… Pozdrawiam najcieplej i najserdeczniej jak potrafię…:)
dizjana 1 grudnia 2009 (21:12)
Dzięki,że jesteś moja inspiracjo.
Ingrid 1 grudnia 2009 (15:13)
Witam,
zapraszam do siebie po niespodziankę :)
stała zaglądaczka
pozdrawiam serdecznie
Anonimowy 1 grudnia 2009 (11:49)
Asia – tzw. "babka w dechę ";-) lub w farbę;-)
Magoda 30 listopada 2009 (21:41)
Ja Ci tego szczęścia kochana życzę jeszcze więcej bo Cię po prostu lubię!
I nie pałętaj się po farbach i wiadrach więcej!
Uściski!
Iza Jankowska 30 listopada 2009 (15:28)
Asiu,jako ciut starsza koleżanka obecnych tu i przemiłych kobiet a i TWOJA także pozwolę sobie na mały suplement do TWOICH powyższych wypowiedzi.Szczęśliwe i spełnione życie to nie jest cos co spada z nieba ,jak przysłowiowa manna.Na to się ciężko pracuje,codzienie,walcząc z własnymi słabościami,lenistwem, egoizmem, pracuje nad związkami,relacjami z innymi a przede wszystkim nad sobą.Odczuwanie szczęscia i spełnienia jest bardzo subiektywne i tego odczuwania też się trzeba uczyc ,żeby całe życie nie gonic za mżonkami,które ponoc majz nam to szczęście zapewnic.
A juz mniej poważnie-jeśli nie całe zdjęcie to choc zadnią nóżkę ubabraną w farbce-bardzo proszę!!!!!pozdrawiam ciepło.
Kamila 30 listopada 2009 (10:05)
Zapraszam Cię bardzo serdecznie po odbiór wyrożnienia .
Ściskam ,,szczęściarę,, ;)
ushii 29 listopada 2009 (20:21)
No właśnie. Dokładnie o tym samym przed chwilą pisałam w komentarzu u Alewe – przecież my nie jesteśmy zawsze tylko radosne i wszystko nam wychodzi, tylko po co mamy pisać o tych gorszych chwilach? Mój blog, tak jak napisałam w swoim profilu – jest tylko na moje małe i wielkie szczęścia :) Tak jak Twój :)
A farba, no cóż… wlazłam, nie w farbę, ale w wiadro kleju do tapet… bezcenne :)
deZeal 29 listopada 2009 (17:24)
Jej, ależ ładnie tu u Ciebie! Z pewnością będę bywać częściej. Pozdrawiam :)
Anonimowy 29 listopada 2009 (17:07)
A co się dziwisz Asiu, zawsze do Ciebie ludzie tabunami lgnęli, czyż nie?:) Dobrze mieć takiego człowieka wśród grona swoich znajomych, buziaki.
Lina 29 listopada 2009 (15:43)
To prawda, Asiu. Jesteś niesamowitą, ciepłą osobą :)
Szczęście trzeba znaleźć w sobie samym.Każdy ma inną formę szczęścia i spełnienia, ale tylko on sam musi umieć je znaleźć. Tylko czasem tak trudno jest zacząć poszukiwania i tak łatwo przegapić to co najważniejsze unosząc wysoko głowę w poszukiwaniu tej ogromu szczęścia, zupełnie zapominając, że ono może być takie malusie i drobniusie tuż obok nas…
Pozdrawiam serdecznie :)
Lina
http://selketowa.blox.pl/html
Anonimowy 29 listopada 2009 (12:21)
Cudnie. Jesteś naprawdę wyjątkowa w każdym calu jaki nam tu zostawiasz. Ja mam doła i płaczę jak czytam te Twoje wpisy są wspaniałe tak piękne że łzy same lecą. Taki dzień…
A zdjęcie z wiadrem w roli głównej też chętnie zobaczę.
paula_71 29 listopada 2009 (12:06)
Piękny wiersz.
Szczęśliwy jest ten,kto odnalazł sens zycia i otacza się miłością.
Do szczęścia nie potrzeba góry pieniędzy,olbrzymiego domu i drogiego samochodu.
Asi,jesteś cudowną osobą :)
Pozdrawiam cieplutko.
madzia_sz 29 listopada 2009 (11:23)
Znam ten wiersz ..ma "pomocna" moc..
Masz racje ,szczescie i milosc to jest to co mamy w sobie i Ty to masz a potem to juz tylko z gorki:)Pozdrawiam cieplo i czekam na zdjecia przed i po remoncie:)
Anonimowy 29 listopada 2009 (08:59)
Bardzo lubię ten wiersz. Masz rację, szczęście jest wszędzie, nie każdy jednak potrafi je zobaczyć i dla siebie udomowić.Zapewne dlatego dostajesz tyle tego typu maili, bo widać, że jesteście kochającą się rodziną, a Ty spełnioną kobietą. A czuć to nawet gdy piszesz o deskach, gwoździach, farbach, czy szyciu.To tak jak z ubiorem, są osoby, że nawet jak włożą na siebie worek, to i tak wyglądają ślicznie.Dużo ludzi lgnie Asia do takich osób jak Ty, żeby się ogrzać w ciepełku, albo naładować pozytywnie. Przygoda z farbą w stylu sąsiadów, śmieszna sytuacyjnie.Też bym chciała zdjęcie zobaczyć:)Naprawdę Ciepło pozdrawiam. Asia
jaga 29 listopada 2009 (06:30)
Ale heca, no tak Sąsiedzi przy tym to betka hi hi
folkmyself 29 listopada 2009 (05:25)
Myslę ze będzie teraz moc komentarzy które mowią o tym jak bardzo chcą Cię zobaczyć na tym zdjęciu. Ja tez chcę!!!
Czekam tez na zdjęcia "stanu surowego" tego co działasz na scianach!