Co jest dla Ciebie WAŻNE? - GREEN CANOE

Co jest dla Ciebie WAŻNE?

Odkąd prowadzę bloga, moje kontakty z ludźmi uległy magicznemu „rozciągnięciu”. Zawsze byłam dość aktywną i towarzyską osobą, zawsze miałam dużo znajomych, ale to co się zadziało w ostatnich 3 latach chociażby pod względem ilości poznanych osób i kontaktów z nimi, zwłaszcza zawodowych, ale nie tylko – przerosło wszystkie moje wszelkie wyobrażenia o tym, jak interaktywnie i czynnie można żyć. I jak inaczej wygląda życie zawodowe, gdy prowadzisz własną działalność gospodarczą i jeszcze do tego np. zatrudniasz ludzi – w stosunku do tego, gdy na etatowych managerskich szpileczkach zarządzałaś własnym zespołem. Prowadzenie własnej firmy to ROLLERCOASTER:) Po kilku latach już wiem – że etat był puchatą milusią pierzynką:)

Moje telefony (o tak – to nie jest jeden numer:) dzwonią NON STOP. Bywają dni, że pierwszy odbieram o 7.30 – i np. do 15.00 sekunda po sekundzie rozmawiam, rozmawiam, rozmawiam – i nie są to prywatne pogaduszki. Współpracownicy nie mogą się do mnie dodzwonić nawet przez kilka godz. – wiem,wiem uśmiechacie się teraz z przekąsem, prawda?:)  Co kilka tyg. muszę też zmieniać dzwonki – bo ich ciągły, powtarzalny dźwięk wywoływał już nerwa, którego nie da się wciągnąć pod żadną kategorię. Bardzo, ale to bardzo dużo pracuję…bliscy mówią, że za dużo. Ale nie potrafię, albo inaczej – nie chcę zapanować nad tym chorobliwym stanem perfekcjonizmu, który nie pozwala mi zostawić czegoś w połowie, czy zrobić daną czynność na pół gwizdka. Jeżeli nie załatwiam spraw w biurze, to jestem na planie. Albo na spotkaniu. I tak na okrągło. CO JEST DLA CIEBIE WAŻNE? pytam sama siebie co jakiś czas przed lustrem. I sprawdzam czy ciągle pamiętam. Ucinam wtedy choćby wszystkie telefoniczne zawodowe rozmowy, które powolutku, cichaczem przeniosły się w godziny wieczorne. Bo bywało, że się przenosiły, zabierając CZAS, który powinien być bezdyskusyjnie przeznaczony dla rodziny.

sesja-green-canoe

Czy to wszystko brzmi strasznie? Po co Wam to wszystko piszę? Dla rozrywki? O nie:). W końcu to blog o JAKOŚCI – więc cały ten wstęp dał nam jedynie bazę, która mam nadzieję, nakreśliła Wam mój „codziennik”. Oraz to, jak być może wyobrażenie czytelników o codzienności twórcy bloga/strony/vloga może mijać się z rzeczywistością. Tak kochani – nie spędzam dni snując się niczym nimfa po ogrodzie czy na hamakowym bujanku:). Nie upajam się codziennie po 12 godzin widokiem kwiatów i spacerkami po lesie. Nie siedzę rozanielona w domu. Choć założę się, że bardzo dużo z Was mogło tak przypuszczać. Ale co ma do tego nasza JAKOŚĆ ? Dużo. Wyprowadzając się na wieś miałam idylliczną wizję sielankowego życia, spacerów porannych z romantyczną rosą w tle, domu tworzonego z ukochanym, wypełnionego dziecięcym śmiechem, z psem dużym jak krówka i kotami co lubią jak je się myzia. Mam to:) Nie przewidziałam owszem wszystkich innych upierdliwych sytuacji związanych z brakiem prądu, zaspami i innymi wieloma zaskoczeniami, o których nie wiedziałam, dopóki się tu nie zadziały. No ale ok – wzięliśmy je z dobrodziejstwem inwentarza. Pojawiła się jednak, i to bardzo szybko od momentu naszego zamieszkania w wiejskiej sielance moja wewnętrzna realna potrzeba… PRACY. Tak, pracy. Gdy nie pracuję, jestem po prostu nieszczęśliwa. Odkryłam to dość szybko. O wiele dłużej zajęło mi pogodzenie się z tym, że nie potrafię leżeć i pachnieć – choćbym mogła i choćbym  nie wiem jak się starała. A starałam się:) Prawda jest taka, że lubię pracować. I że praca JEST DLA MNIE WAŻNA. Ludzie widzą małą blondynkę z kwiatkami w tle…ale ja noszę w duszy walecznego rycerza i pracoholika jednocześnie:)

asia-green-canoe


W tym momencie dochodzimy do naszej JAKOŚCI. Bo o ile jest nam łatwo rozmawiać o niej i jakoś klasyfikować, gdy mowa o konkretnych fizycznych produktach lub usługach, dysputa o cenach czy zastosowanych materiałach, to już trudniej mówić o jakości, gdy nie można namacalnie nazwać i kategoryzować jej składowych. Bo jak ocenić jakość życia? Skoro dla każdego z nas ma ona inne znaczenie. Kobieta, która finansowo żyje  na utrzymaniu męża – uśmiechnięta, szczęśliwa „leży i pachnie” i DOBRZE się z tym czuje – na takie pracusie jak ja popatrzy z litością. Ja znam tak żyjące dziewczyny, BA! – lubimy się:) – i za każdym razem nie udaje mi się przekonać ich, że ja też jestem szczęśliwa:)… Jestem tego pewna, że mi nie wierzą:). Znam też ludzi, którzy przenieśli się na wieś – jak my, ale żyją baaaaardzo slow. Uprawiają coś tam, coś tam hodują, rozwój zawodowy nie jest dla nich istotny, chcą po prostu sobie żyć spokojnie. Owo powolne tempo JEST DLA NICH WAŻNE. Znam też takie osoby, dla których tylko miasto i dostępność wszystkich jego atrybutów dosłownie na wyciągniecie ręki  – jest jedyną opcją braną pod uwagę. Dom? Ogród, przyroda? BRRRRRR -fuj:) I jak myślicie, czy JAKOŚĆ życia wszystkich wymienionych jest taka sama? I oznacza to samo?

Zobaczyłam dosłownie kilka dni temu wpis na jednej z grup facebook’owych dotyczący tego czy lepiej mieszka się w domu, czy w mieszkaniu. Matko z córką – co tam się zadziało, jak szybko narodził się nasz jakże charakterystyczny narodowy MUS przekonywania jedni drugich co jest lepsze i jak Ci drudzy nie mają racji. INSZA INSZOŚĆ a racja moja jest bardziej MOJSZA od TWOJSZEJ :) Nie trudno się domyśleć, że zrobiło się niemiło. Szybko zamknęłam stronę, ale od razu pojawiło się w głowie pytanie o jakość właśnie, choćby w aspekcie wyboru przestrzeni czy miejsca lub sposobu do życia Co rozumiemy przez dobrą jakość życia? I czy mamy prawo przekonywać drugiego człowieka, że jego wybory czy potrzeby są złe? niewłaściwe? że nie wie co traci? Że musi być głupi skoro….itd…

Dziś to WAS chciałabym spytać – co dobra jakość życia oznacza dla Ciebie? Opowiesz mi jak żyjesz? Inaczej – jak lubisz żyć? CO JEST DLA CIEBIE WAŻNE? Kto czyta Green Canoe? Są tu pracusie?, albo nawet pracoholicy:) którzy lubią to, co robią? Są „matki polki” kochające swój dom i bycie gospodynią domową? Są pachnące nimfy?:):) Podróżnicy? A może jesteś właśnie na zakręcie życiowym i coś zmieniasz w swoim życiu?

Zazwyczaj to ja tu do Was piszę i  nie wiem nawet kim jesteście i jak chcecie żyć?

Dziś czekam więc na Wasze opowieści.

Dziękuję za Twój komentarz.

30 komentarzy

  • comment-avatar
    Anna 16 kwietnia 2016 (22:34)

    Witam Joanno! Mam Na imię Anna, urodziłam się, wychowałam i pracowałam w mieście. Moje życie na wsi zaczęło się wraz z poślubieniem człowieka dla którego wieś i gospodarstwo to nie tylko praca, ale przede wszystkim pasja. Najważniejsza dla mnie jest moja rodzina, zdrowie nasze i naszych dzieci. Lubię nasz dom, lubię upiększać go i zmieniać aby żyło nas się dobrze, wygodnie i ładnie……. Dlatego zaglądam na takie strony jak Twoja. Staram się znaleźć czas tylko dla siebie. Robię zdjęcia, czytam książki, chodzę na długie spacery……… Życzę wytrwałości w Tym co robisz. Pozdrawiam serdecznie z mojej wsi!

  • comment-avatar
    anka 6 kwietnia 2016 (08:35)

    Jakość życia- no właśnie. Znam wiele osób, które ciągle narzekają na życie jakie prowadzą- niezależnie czy pracują zawodowo czy nie. Taka już chyba cecha narodowa, że wypada narzekać. Nie wypada za to powiedzieć szczerze że lubimy nasze życie i jest nam dobrze :) Przecież Polak nie może być zadowolony…
    Twój wpis zastanowił mnie- jaka jest moja jakość życia??? Czy żyje tak jak chciałam- nie….czy jestem szczęśliwa i zadowolona ze swojego życia-tak…. Tak jak TY mieszkam na wsi i tak jak piszesz- zaspy, braki prądu, braki zasięgu telefonii, internetu, wszędzie daleko- bez samochodu ani rusz, jeszcze dodatkowo przejazd kolejowy , który ciągle jest zamknięty….jak dodam do tego niezliczone ilości robactwa, pająków, żmij i innego obrzydlistwa to czasem płakać się chce….. ale kocham tę moją wieś, tę zaściankowość i ciekawość ludzką. Tu wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ale wrośliśmy w nią, czujemy się tu u siebie, znamy naszych sąsiadów a nawet połowę wioski i czujemy się akceptowani przez mieszkańców:) Nie pracuję zawodowo- choć właściwie to kwestia sporna, bo dorabiam sobie szyciem i robieniem paznokci- czasem pracy jest bardzo duużo. Dodatkowo cały dom na mojej głowie- od naprawy cieknącego kranu, poprzez remonty, przybijanie gwoździ, grabienie, kopanie i sadzenie roślin. Duży dom i gęsto obsadzony ogród, troje dzieci – wszystko na mojej głowie….Ale lubię to moje życie, jestem jak taki nakręcony bączek co nie usiedzi ani chwili, ciągle coś muszę robić, nie umiem spokojnie odpoczywać bo przecie tyle jest do zrobienia, a im więcej tego – tym bardziej jestem wieczorem usatysfakcjonowana- mimo iż padam na nos:) To wszystko moja jakość życia. Dobrze mi z nią, bo inaczej i tak nie potrafię. Nie mogłabym leżeć i pachnieć, bo po paru minutach umarłabym z nudów. Najbardziej uświadamiam to sobie w niedzielę, kiedy nie wypada pewnych rzeczy robić- nie wiem co z sobą począć… Właściwie to jestem szczęściarą, bo kocham to co robię i zawodowo i cały ten majdan prac domowo ogrodowych. To trochę tak, że praca zawodowa relaksuje mnie po pracy domowej, a domowa po zawodowej :) Cały czas robię więc to co lubię i jak tu nie być szczęśliwą? :))) Pozdrawiam serdecznie :)))

  • comment-avatar
    Ania M. 5 kwietnia 2016 (21:51)

    Ładnie napisane! A ja jestem żoną i mamą. Panią domu, nauczycielką, trenerką, szoferem, kucharką, mediatorem, plasterkiem na ranę, przytuleniem w potrzebie… i tak – jestem szczęśliwa! Co jest dla mnie ważne? Właśnie to miejsce, w którym jestem – tu i teraz. Dopiero będąc mamą i żoną poczułam się w sam raz na swoim miejscu, dokładnie tu gdzie powinnam być. Rok temu razem z moim mężem podjęliśmy decyzję o uczeniu dzieci w domu, a o tym co jest dla nas ważne w edukacji napisaliśmy tutaj: http://wiecejnizedukacja.pl/dziesiec-razy-wiecej-niz-edukacja/

  • comment-avatar
    Aneta 5 kwietnia 2016 (12:15)

    Witaj jestem kobietą ,mężatką ,matką, babcią i z perspektywy czasu spędzonego na tej ziemi nie liczy się gdzie mieszkamy ale czy dajemy sobie przyzwolenie na to szczęście i czy je dostrzegamy a przeważnie mamy tendencje tęsknić za tym czego nie mamy i idealizujemy to co nieznane. Mieszkam całe swoje życie na wsi ,pracuje zawodowo od 10 lat,byłam matką polką na utrzymaniu męża i doceniam to moje życie jakie by nie było. Ludzka natura jest przekorna kiedy coś tracimy albo jest to zagrożone doceniamy to bardziej, przysłowiowy kubek kawy rano wypity to gdzie wtedy siedzimy jest nieważne. Najważniejsze jest zdrowie dzieci, dom, rodzina a jeśli znajdziemy w sobie szczęście to nie ważne gdzie będziemy i na jakim etapie życia zawsze będzie nam dobrze i naszym bliskim. Czytam i oglądam cie Joasiu i dziękuje ci że posiadasz ten promyk szczęścia i dzielisz się nim z nami.

  • comment-avatar
    Edyta 5 kwietnia 2016 (11:27)

    Jakość życia to kwestia spędzania czasu tak, jak się lubi, a nie tak jak się powinno czy tak jak chcieli by nas widzieć inni. Właśnie jestem na etapie bycia po raz drugi kurą domową i wyczekiwania jesieni, kiedy najmłodsze wyfrunie z gniazdka do przedszkola. Cieszę się jednak na każdą chwilkę spędzoną z łobuzem, Cieszyłam się również i za pierwszym razem z córeczką. Cieszę się również kiedy widzę, jak się usamodzielniają. Spędzam czas, tak jak uważam za słuszne i dzięki Bogu, że właśnie mogę tak zrobić. Ze mam ten czas, który mogę poświęcić tylko im. Cieszy mnie gotowanie i zaskakiwanie ich. Cieszyłam się ,kiedy pracowałam i kiedy był czas, że miałam swoją firmę. Najgorsze jest, kiedy nie robimy tego, co nas cieszy, lub nie robimy tego tak jak uważamy za stosowne dopasowując się do innych i ich potrzeb. Jesienią przyjdzie do mnie czas zmian, ale i na to się cieszę. Mieszkam we Wrocławiu w starej kamienicy i mimo że to piękne miasto, chciałabym na wieś. W ramach rekompensaty na parapecie mam kwitnące borówki amerykańskie, truskawki, poziomki, pomidory miniaturki i bez, a w domu mnóstwo kwiatów. Na podwórzu sąsiedzi posadzili róże i brzozy na których przysiadają sikorki. Na końcu ulicy zaczyna się zielony wał Odry dobry na na spacery o ile się w coś nie wdepnie :). Kto powiedział, że musi być idealnie? Musimy poczuć się dobrze z tym co mamy i znaleźć wszystkie tego atuty. Ja codziennie dziękuję, że dostałam tyle i aż tyle. Leniuchować? Wolę czytać, choćby rozdział dziennie, albo Twojego bloga. Dziękuję

  • comment-avatar
    Ania A.D.Home 4 kwietnia 2016 (16:56)

    Bardzo prosty-trudny temat:) Dobrze jeśli potrafimy w ogóle określić czego oczekujemy od życia i jak ma ono wyglądać. Ale wiem sama po sobie, ze taka ocena też nie raz jest bardzo trudna. Z dyskusjami na „przekonanie na siłę” mam do czynienia niestety bezpośrednio – zawsze taką rolę przyjmuje moja mama. Rzadko akceptuje moje decyzje, nasz małżeńskie decyzje lub decyzje innych ludzi i zawsze próbuje przekonać i wręcz natarczywie przekonać, że tylko ona ma rację. Ja podjęłam decyzję, że rezygnuję z etatu, zajmuję się tym co mi daje wiatr w skrzydła. A co dla mnie ważne? Rodzina i ich bezpieczeństwo, spokój to pierwsze. A ja szukam w otoczeniu spokoju, unikam konfliktów, ale nie umiem jednak usiedzieć bez pracy w jednym miejscu. Sama złapałam się na tym, że szukam sobie zajęć, szukam pracy. Mój odpoczynek to głównie czas czymś twórczym zagospodarowany. Też przenosimy się z miasta na wieś lub teraz już malej mieściny. Czuję ten spokój w powietrzu i jest mi z tym dobrze, pomaga mi to bardzo. Jednocześnie jednak nie chcę się wycofywać, chcę dalej być aktywna ale w tym co kocham, uwielbiam, w czym czuję się spełniona.

  • comment-avatar
    Izabela 4 kwietnia 2016 (14:48)

    Jestem kobietą, żoną, mamą piątki dzieci i od ubiegłego roku również teściową. Jestem w połowie drogi do 90-tki, jak to mój wiek lubi określać mój mąż. Był czas, kiedy zajmowałam się domem i dziećmi. Kiedy moje dzieci zaczęły powoli „rozluźniać” przywiązanie do domu, pomyślałam o własnej firmie. I tak od trzech lat prowadzę Pracownią Artystyczną. Lubię pracować, choć nadal próbuję złapać równowagę między czasem poświęconym pracy i rodzinie. Lubię moją pracę zawodową, ale równie wielką przyjemność sprawiają mi zwyczajne domowe zajęcia. Piekę chleb na zakwasie, z mleka prosto od krowy ( nie mojej, choć takie marzenie gdzieś tam krąży w zakamarkach mojej głowy) przygotowuję sery twarogowe, jogurty, piekę, gotuję i staram się jak najzdrowiej odżywiać moją rodzinkę. Mam spory ogród, po którym biegają moje dzieci, koty, pies, kury, gęsi… To wszystko wymaga pracy i niestety nie zawsze na wszystko wystarcza nam czasu. Pytanie o to, co jest najważniejsze, zadaję sobie regularnie, tak, żeby mieć pewność.
    Dobra jakość życia oznacza dla mnie znalezienie równowagi, ważne jest, aby w tym co się robi nie być nadgorliwym, czy to w sferze zawodowej czy domowej.
    I lubię zaglądać do Zielonego czółna po inspiracje. I dziękuję Ci Asiu, że jesteś taka pracowita, to sprawia, że nawet kiedy się już nie chce, zaczyna się znowu chcieć.

  • comment-avatar
    Beata 4 kwietnia 2016 (14:15)

    Witam.
    Mam 39 lat, dwójkę dzieci i męża. Mieszkam w mieście, ale w domu z ogrodem, w którym lubię spędzać czas po pracy. Wiosną dom odstawiam na bok, i przenoszę się na powietrze… na ile pozwala czas. Nie leżę jednak w hamaku, nie opalam się na leżaku… tylko zajmuję ogródkiem- to jest dla mnie relaks, odstresowanie po pracy, oderwanie od wszystkiego co niefajne:). W sumie to od wiosny cała moja rodzina przenosi się do ogrodu- z komputerami , książkami, papierami itd. Jak byłam dzieckiem , to zdarzała mi się nudzić- dzisiaj nie doskwiera mi nuda i to jest super- chociaż może też troszkę męczące bo brakuje czasu na wszystko , co chciałaby się zrobić. Lubię spędzać czas z moją rodziną, jeździć na rowerze , czytać książki i od około dwóch lat zaglądać do czółenka- które nie ukrywam jest dla mnie inspiracją, a w jesienne dni ” cieszy oko” pięknymi zdjęciami zielonego ogrodu , zadbanego domu. Lubię otaczać się ładnymi rzeczami- ale nie w stylu glamour , tylko po prostu ładnymi , lubię porządek, zadbane otoczenie- i to wszystko tutaj odnajduję. Cieszę się , że pozwalasz do siebie zaglądać:)
    Pozdrawiam ciepło.

  • comment-avatar
    Agnieszka 4 kwietnia 2016 (13:21)

    Witaj Joasiu! Mam 38 lat. Jestem żoną,mamą czwórki dzieci w wieku wczesnoszkolnym, lekarzem dyżurującym i pracującym w szpitalu. Mieszkam w małym miasteczku, mam dom i duży ogród. Kocham swoje życie. Mam wspaniałe dzieci, cudownego męża, pracę w której się realizuję. Często mnie pytają, jak daję radę połączyć to wszystko i jeszcze znaleźć czas na swoje hobby ( robótki ręczne,książki, ogród, upiększanie mieszkania ). Odpowiadam, że ja to KOCHAM a jak się coś kocha, to codzienna praca w biegu, przestaje być trudem tylko przyjemnością. Pozdrawiam cieplutko i wracam do moich pacjentów.
    P.S. Prawie codziennie zaglądam na Twojego bloga. Zajmuje to chwilkę a pozwala mi się pozytywnie naładować :)

  • comment-avatar
    antonina 4 kwietnia 2016 (11:43)

    Witaj! Tak! Jest prawdą, że każdy człowiek ma swoją hierarchię wartości. Ja mam 65 lat i robiłam w życiu wiele różnych rzeczy. Pracowałam w szkole, przez 6 lat miałam kwiaciarnię, pracowałam jako opiekunka dziecka w Hamburgu -1988r- to było dla mnie wielkie wyzwanie! Wtedy zrozumiałam co dla mnie jest ważne. Rodzina! W pierwszych tygodniach rozłąki moje myśli krążyły wokół rodziny- co o tej porze robią, gdzie są itp. Z każdym dniem coraz bardziej zaabsorbowana byłam swoimi zajęciami. Sukienka, lakierki dla córki; spodnie dla syna lądowały w kartonie pod łóżkiem, usprawiedliwiając moją nieobecność w domu. Wtedy zrozumiałam, że Oni- mąż, córka i syn są dla mnie najważniejsi. Powrót! Hamburg to 5 miesięcy, ale w tamtych czasach była to dla mnie wielka szkola życia. Po powrocie miałam sklepik z kosmetykami, biżuterią Kruka(kto wtedy o nim słyszał -chyba tylko Poznaniacy). Pomagałam prowadzić mężowi sklep spożywczy. Przez 5 lat prowadziłam z mężem agencję nieruchomości. Każdą pracę starałam się wykonywać z sercem. Wiem co znaczy oddac się bez reszty pracy i u Ciebie Joasiu to podziwiam. Wielkim szczęściem jest robić to, co się kocha dzięki temu praca jest przyjemnością. Ważne jest ZDROWIE i pogoda ducha akceptacja siebie i i otaczanie się przyjaznymi ludźmi. Życie jest piękne!
    „Tego co najlepsze i najpiękniejsze w świecie, nie można zobaczyć ani dotknąć. To trzeba poczuć sercem. ” Helen Keller
    Pozdrawiam serdecznie!

  • comment-avatar
    Monika 4 kwietnia 2016 (09:47)

    Ja. Lat 37, dwójka dzieci, mąż i niedługo będzie kot. Na codzień mieszkam w bloku w Warszawie. Pracuję w dużej firmie i noszę przysłowiowe szpilki. Ale mam tez hobby i raz w tygodniu wieczorem idę do swojej drugiej pracy (pewniej restauracji gdzie śpiewam i gram na pianinie – uwielbiam to). Mam też dom na wsi, i tam spedzam wszystkie święta i weekendy i powiem szczerze – uważam że życie w mieście w bloku jest dużo łatwiejsze – logistycznie. To jest jakość – wszystko blisko, piekarnia w bloku, pyszny chleb codziennie rano. Póki dzieci są małe nie ma mowy o wyprowadzce chociaz bardzo bym chciała. A na wsi jak to na wsi – szerszenie, rójki owady, susza, podlewanie, koszenie, kleszcze, korniki, myszy polne, psy biegające i szczekające (na bank wściekłe)… pierwszy rok był koszmarny – bałam się trawy do kolan. mogło się tam czaić wszystko… :)
    Dziś już umiem wiele, i nie boję sie większości wspomnianych wyżej i tak kocham „babrać się w ziemi bez rękawiczek” mogłam bym od rana do nocy coś tam na tej działce robić albo odnawiać jakieś proste meble. Niestety jestem pracocholiczką. Niemniej jednak staram się mieć te weekendy na wsi z rodziną, gdzie praca staje się odpoczynkiem. Gdzie dzieci biegają po wolnej przestrzeni wolnej od spalin. To jest jakość. Czyste powietrze, cisza… hamak. Pozdrawiam!

  • comment-avatar
    KarolinaPe 4 kwietnia 2016 (09:25)

    I czyta Cię także matka polka z 10 piętra w Poznaniu :-). To moja praca: mąż, dzieci, dom, jestem więc pracoholikiem typu matka polka ;-). I to moja radość, i przyjemność, i mój trud. Dom czy mieszkanie? Mam czwórkę dzieci, szkoła, przedszkole, przychodnia, sklep spożywczy i apteka pod nosem bardzo mi odpowiadają. Lubię wieś, nie twierdzę, że domku nigdy, ale na dzień dzisiejszy wybieram jednak to miejsce. Wielka płyta to także znajomi sąsiedzi i miły Pan w warzywniaku, co to najlepszy bukiecik koperku ma dla nas. Ogród? Szczypiorek w glinianej donicy :-). Tak, jestem szczęśliwa i byłabym pewnie szczęśliwa na wsi. I odnalazłabym się w pracy zawodowej. Dla mnie najważniejsze to kochać swoją własną rzeczywistość. Jeśli jestem szczęśliwa tu i teraz szczęśliwy jest mój mąż i moje dzieci, bo dlaczego nie? Co poza przytulaniem, gotowaniem, praniem i sprzątaniem? Szyję, remontuję, lepię i dziergam i właściwie: przytulam, gotuję i piorę, bo też to lubię i bloga, też piszę ;-). Tacy też Cię czytają :-) Serdecznie pozdrawiam, fajnie było się przedstawić :-).

  • comment-avatar
    Ewka 4 kwietnia 2016 (08:12)

    W tym roku będzie osiem lat jak przeprowadziłam się do domu, który stoi przy ulicy, którą często spacerowałam mieszkając jeszcze w bloku, i marzyłam… najdziwniejsze jest to, że na mój przyszły dom często patrzyłam.. nie przypuszczałam, nawet nie śniłam. Mieszkanie w domu to ciężka praca , nie mówiąc o kosztach, cały czas jeszcze się remontuję :) Pogodzenie pracy na etacie , wychowanie dzieci, ogród, sprzątanie „wymusiło” na mnie naukę organizacji pracy – jestem jeszcze w trakcie. Są postępy, polubiłam nawet ostatnio znienawidzone prasowanie.
    Dla mnie najważniejsza jest miłość i zgoda w rodzinie, uczciwe życie, czyste sumienie.

  • comment-avatar
    Ola 3 kwietnia 2016 (20:35)

    Mam to szczęście, że jestem wszystkim po trochu. :-) Czasami pracusiem, czasami podróżnikiem, bywam też gospodynią domową kochającą swoje gniazdko i… pachnącą nimfą. ;-))) Zależy od tego, w jakiej porze dnia i tygodnia. Jednak najważniejsze dla mnie jest poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji emocjonalnej i miłości, jaką daje mi mój partner. Dzięki temu rozkwitam, chce mi się żyć, pracować i po prostu być LEPSZĄ osobą. Ważne jest dla mnie także zdrowie i szczęście Najbliższych! Czuję się SPEŁNIONA po telefonie od dzieci i Mamy, że u nich wszystko ok, gdy partner mnie przytuli, posłucham Led Zeppelin (lub Hey), poczytam dobrą książkę, zasadzę kwiatki, ugotuję coś, co wszystkim smakuje, dowiem się kilku ciekawych rzeczy o moich przodkach (jestem moderatorem drzewa genealogicznego swojej rodziny). Generalnie chce mi się żyć. Z każdym rokiem coraz bardziej! :-)))

  • comment-avatar
    Mariola 3 kwietnia 2016 (12:11)

    Asiu, mieszkam też na wsi i nie wyobrażam sobie życia w dużej aglomeracji. Męczy mnie nieustanny hałas, pośpiech, ale to nie oznacza, że pomimo sielskiego krajobrazu, snuje powolne życie matki Polki z trójką dzieci:))) Pracuję zawodowo w dwóch różnych miejscach i obecnie zastanawiam się, w którą stronę podążyć. Myślę, że wewnętrznie dokonałam już wyboru, ale jeszcze niektóre sprawy muszą dojrzeć. Co jest dla mnie ważne: ZDROWIE, RODZINA ,bo cała reszta to tylko rzeczy, które są uzupełnieniem naszego szalonego życia. Jestem typem pracoholika i nie potrafię usiedzieć na miejscu:)) Jestem szczęśliwą żoną i matką. Czasami dopadają mnie też tzw. DOŁKI, ale mój niepoprawny optymizm pozwala mi szybko stanąć na nogi i frunąć dalej. Czasami zastanawiam się, gdzie wyląduję:)
    Staram się nie krytykować ludzi żyjących inaczej niż ja. Uważam, że każdy z nas ma możliwość wyboru swojej drogi życia. Niech jedni pachną, drudzy hodują, a trzeci pracują, najważniejsze, aby byli SZCZĘŚLIWI:))))))))))))
    Pozdrawiam ze słonecznej wiejskiej mieściny:)))
    Dużo słoneczka dla Ciebie i rodzinki:))

  • comment-avatar
    Dessideria 3 kwietnia 2016 (10:58)

    No właśnie, dla każdego jest dobre coś innego :)
    Ja np. nie wyobrażam sobie życia bez pracy, ale nie u kogoś, takiej sama dla siebie, a najlepiej zdalnej, z domu, żebym mogła upiększać dom każdego dnia czyli robić to co kocham robić. Całe życie mieszkałam w bloku, w mieście i odżyłam dopiero gdy przeprowadziłam się z dala od miasta, na obrzeża. Te zaspy o których piszesz i inne niedogodności nie są mi obce ale sprawiają, że moje życie jest ciekawsze, że ma sens, bo jestem tu gdzie chciałam zawsze być, mam to co chciałam mieć i robię to o czym marzyłam. I jestem szczęśliwa :)

  • comment-avatar
    Gabrysia 3 kwietnia 2016 (10:02)

    Dzień Dobry Joasiu
    Mieszkałam w bloku przez długie lata marząc o domu na wsi. Pewnego dnia po długich poszukiwaniach prawie 500 km od domu znalazłam swoje miejsce na ziemi i podjęłam decyzję o zakupie. Mieszkam na wsi już sześć lat, prowadzę firmę. Czytam OSHO, ćwiczę jogę, Sudarshan Kriya. Remontuję dom z cichutką nadzieją, że kiedyś przyjedziesz do mnie:) Czytam Ciebie od początku, podziwiam Twoją energię i zapał do działania.
    Pozdrawiam

  • comment-avatar
    Beata 3 kwietnia 2016 (05:34)

    Witaj Joasiu,
    ja myślę, że dla nas wszystkich najważniejsze jest ZDROWIE. Banał? Tylko dla tych którzy je posiadają. A cała reszta jest kwestią wieku, doświadczeń, poszukiwań i wsłuchania się w swoje potrzeby. Jedno jest pewne wolno nam myśleć: „NIE, JA NIE CHCIAŁABYM TAK ŻYĆ” ale nie wolno „TAKIE ŻYCIE JEST ZŁYM WYBOREM”, ponieważ każdy z nas ma inne potrzeby, inne poczucie szczęścia i piękna.
    Pozdrawiam serdecznie. Beata

  • comment-avatar
    Marta T. 2 kwietnia 2016 (22:29)

    Witam
    Dla mnie ważne w życiu jest po prostu to aby być szczęśliwym, a szczęście można spotkać w wielu aspektach zarówno w pracy, jak i w jej braku, w domu, w ogrodzie wszędzie tam gdzie sprawia nam radość przebywania. Jestem mamą,(prawie) żoną :) i najważniejsza jest dla mnie rodzina, uważam że nic innego nie da więcej szczęścia. A praca zawodowa rozwój osobisty spełnianie się jest dla mnie istotne, ale nie najważniejsze, właśnie szukam swojej drogi zawodowej obecnie nie pracuję i poszukuję „swojego miejsca pracy na ziemi” :) nie wiem jeszcze w jakim zawodzie bo ten wyuczony mgr to chyba nie to ale kto wie… :) pozdrawiam

  • comment-avatar
    Kamila 2 kwietnia 2016 (21:28)

    Witaj :-)
    Pół mojego życia mieszkałam w mieście, w domku i w bloku z mężem, dziećmi, zainteresowaniami, pracą i byłam szczęśliwa. Od roku mieszkam w domku na wsi z mężem dziećmi, zainteresowaniami, pracą i jestem szczęśliwa :-) Teraz chyba jest łatwiej – mam więcej czasu na ogródek, bo nie tracę go na dojeżdżanie na działkę, ale tracę więcej czasu na dojeżdżanie do pracy ;-) Zarówno w bloku jak i w domu mamy jedną rzecz, która się nie zmieniła – mamy stół przy którym jemy posiłki, omawiamy ważne sprawy, podejmujemy decyzje. mamy siebie. Myślę, że nieważne czy w bloku na 4 piętrze, czy w domku z ogródkiem jesteśmy Razem. I to jest ważne.
    No to zmykam robić skarpeteczki najmłodszemu skarbkowi:-) Pozdrawiam.
    Kamila

  • comment-avatar
    karola 2 kwietnia 2016 (20:20)

    Na wstępie WIELKI SZACUN I PODZIĘKOWANIE, bo mimo zapracowania zawsze znajdujesz czas by odpowiadać na na pytania w tym na moje:)
    Jeszcze zanim pojawiły się dzieci byłam bardzo sfiksowana na punkcie pracy;) Zawsze wiedziałam że wszystko w pewnym momencie ulegnie przewartościowaniu… i tak się stało:)
    Chciałabym byśmy wszyscy byli zadowoleni z tego jak żyjemy, co mamy- IDYLLA;)
    Życie bez zazdrości,zawiści, chorej potrzeby we wtrącanie się w sprawy/życie innych i mówienie co dla kogo jest dobre…
    tego wszystkim nam życzę:)
    Pozdrawiam:))

  • comment-avatar
    MAGDALENA 2 kwietnia 2016 (19:59)

    Droga Asiu…dla mnie najważniejsza jest w życiu RÓWNOWAGA,ZDROWIE,RODZINA….Kiedyś, jakieś 10,5 lat temu chciałam mieć wszystko idealne, takie wygłaskane… Idealne dzieci, idealny dom, idealnego psa, idealny ogród i idealne żarcie dla gości…? ale teraz mając lat 35 na karku, zaczęłam sobie odpuszczać. No bo i po co? Dla kogo to? Dla znajomych, dalszej rodziny? Ważne żebym to ja przeszła przez życie szczęśliwa, żeby moje dzieci miały mnie przy sobie, żeby mój mąż był szczęśliwy ze mną…Lubię pracować, ale lubię też odpoczynek, lubię mój ogród,ale lubię też w nim poleniuchować, lubię spotkać się ze znajomymi, ale kiedy nie mam ochoty nie robię tego…oczywiście, że w życiu codziennym są obowiazki-nie zawsze te miłe, jednak staram się rozpieszczać siebie i moich bliskich, a nie dążyć ślepo w to co innym się podoba. Myślę, że każdy z nas powinien uszanować to co robią inni, zająć się swoim życiem, spojrzeć na siebie i….
    Czytam twój blog od dawna, jest cudowny…A Twoje posty powodują,że choć na chwilę w tym szalonym świecie odnajduję spokój…dziękuję i pozdrawiam :)

  • comment-avatar
    Ania z Osobiedlamnie 2 kwietnia 2016 (19:45)

    Jest piękne, nadal słoneczne, choć późne popołudnie. W piekarniku grzanki z serem, na dywanie dwójka naszych dzieci, Mąż w fotelu. Ogród wzruszony kosiarką i posadzonymi świeżymi kwiatami. Czuję nadmiar wiatru i słońca na policzkach, po całym dniu spędzonym na powietrzu. Właśnie dziś doszłam do wniosku, że tata, to przecież połowa świata! Ich świata. Uparta siedmiolatka i przytulaśny czterolatek. Jak dobrze, że ich mam. Długo czekałam na spełnienie się moich marzeń. Długo, ale wytrwale. Zaglądałam za ocean, poszukując i niemal znajdując. To tam pokochałam podróże, są moim głębszym oddechem. Czytam Twoją opowieść i zamyślam się. Oto mam – 38 lat i znalezione spełnione marzenie: Ukochanego, dwójkę Skarbów, domek z ogródkiem. Praca ta sama od dawna, ale nie ma dwóch takich samych dni, a z pewnością nie nudnych:)
    Co dziś jest dla mnie ważne? Po kilku latach bycia zapracowaną mamą małych dzieci, zaczęłam rozglądać się za kolejnymi marzeniami. Za sobą – i właśnie – tym, co jest ważne dla mnie. Całe serce oddajemy z Mężem dzieciom i domowi, ale cały czas jest w nim sporo miejsca na kolejne wspólne podróże. Nadal upiększamy nasz dom, niekończąca się historia. Ale podróże to nasze największe tęsknoty, niespełnienia, ścisk w dołku. Wiem, że wystarczy troszeczkę poczekać, a uda się je zrealizować. Najważniejsze, że razem.
    A jak o tym wszystkim napiszę kiedyś książkę… wtedy odetchnę:)

  • comment-avatar
    ILA 2 kwietnia 2016 (18:43)

    Dzieci, maz, nasze zdrowie, przyjaciolka, bezpieczenstwo, dom, odpoczynek, ksiazka, rower, ogrod i grzebanie w ziemi, spokoj, praca, wspolny czas.

  • comment-avatar
    Beata 2 kwietnia 2016 (16:40)

    Nazywam się Beata, mam 22 lata (jaki piękny rym), jestem studentką i nie wiem co robić dalej. Mam wielkie marzenia, ale brak możliwości zrealizowania ich. Głównymi powodami jest słabe zdrowie i brak wystarczających pieniędzy na wszystko, często w domu jest tak, że razem z mamą ledwo wiążemy koniec z końcem a jeszcze brat jest na utrzymaniu. A ojca nigdy w domu nie było, odkąd skończyłam 6 lat moja mama miała mnie i rocznego brata na wychowaniu. Pracować nie mogła, bo nikt nie pomagał jej w opiece nad nami. Teraz gdy my już jesteśmy na tyle dorośli, że mogłaby iść do pracy to z kolei zdrowie się jej posypało. Żyjemy od renty, do alimentów. I tak przez 16 lat. Ja z kolei nie mogę iść do pracy bo gdy już pójdę to muszę zarabiać tyle, żeby pokryło to utracone alimenty (moje i brata) a po samym liceum dobrze płatnej pracy, która nie obciąży mojego słabego zdrowia nie znajdę.
    Jedynym szczęściem w naszym życiu są zwierzaki.
    Jakości nie potrafię znaleźć, jestem można by powiedzieć na dnie, albo coraz bardziej zbliżam się do niego. Nie widzę, że mogłoby być lepiej.
    Cenie spokój, ale wiem, że bez aktywnego życia nie dam rady wspierać ani mamy ani brata.
    Chciałabym żyć i na spokojnej wsi i w żywym mieście takim jak Warszawa (mieszkam blisko centrum Gdańska, ale Gdańsk jest dość spokojnym miastem według mnie).
    Może zabrzmię pusto, ale najważniejsze są dla mnie pieniądze. Nigdy ich nie było w domu i zawsze czegoś brakuje. Na drugim miejscu ważne jest dla mnie zdrowie, którego również nie mam.
    Wiem, że całe życie przede mną, ale w wielu 22 lat przeszłam już wystarczająco dużo nieprzyjemnych chwil. Wiem, że może kiedyś może być lepiej ale ostatni rok pokazał mi jak bardzo mogę się mylić.
    Potrafię ciężko pracować, na studiach daję sobie radę ale przez to, że widocznie za szybko żyję ostatnio wylądowałam w szpitalu i cały marzec siedziałam w domu, tylko od czasu do czasu wychodziłam na jakieś spacery/zakupy żeby całkowicie nie upaść na zdrowiu.

    Kurcze, pierwszy raz trafiłam na Pani bloga a napisałam tak długi komentarz. Mam nadzieję, że nie zanudzę nikogo moim, powiem szczerze, narzekaniem.

    Pozdrawiam i życzę miłego weekendu :)

  • comment-avatar
    WIOLA PLITT 2 kwietnia 2016 (15:32)

    WITAM
    CZYTAM TEGO BLOGA JUŻ BARDZO DŁUGO I DOPIERO TERAZ PISZĘ BO TEMAT BARDZO MNIE DOTYCZY . MIESZKAM NA WSI TYPOWEJ I DUŻEJ TZN. ŻYJEMY Z UPRAWY ZIEMI I HODOWLI TRZODY CHLEWNEJ . MAM 3 DZIECI NAJSTARSZE 22 ŚREDNIA CÓRKA 15 I NAJMŁODSZY JAŚ 8. POCHODZĘ Z MIASTA I ZAWSZE CHCIAŁAM MIESZKAĆ NA WSI I GDY POZNAŁAM MĘŻA SEN SIĘ SPEŁNIŁ. MAM OLBRZYMI WARZYWNIK, OLBRZYMIE OGRODY . CIĄGLE PIEKĘ , GOTUJĘ, PIORĘ PRASUJĘ SADZĘ , SIEJĘ, ZAMIATAM I WCIĄŻ SOBIE OBIECUJĘ ŻE W TYM ROKU TO JUŻ NA PEWNO NIE KUPIĘ 30 BRATKÓW I 30 STOKROTEK A POTEM PATRZĘ NA PUSTE DONICZKI I DALEJ DO SADZENIA .CO ROKU ZNAJDUJEMY CZAS ABY JECHAĆ Z DZIEĆMI NA WAKACJE ALE NIE MA TO JAK W DOMU PRZY WSPÓLNYM STOLE.CAŁA NASZA PIĄTKA STARA SIĘ ABY ŻYŁO NAM SIĘ ŁADNIE I DOBRZE, NASZ SUKCES TO 1 MIEJSCE W KUJAWSKO -POMORSKIM I 6 W POLSCE NA BEZPIECZNE I ŁADNE GOSPODARSTWO W 2014 ROKU. I OD TEGO CZASU JESZCZE WIĘCEJ PRACUJEMY I INWESTUJEMY W TO ABY NASZA WIEŚ BYŁA PIĘKNA . POZDRAWIAM CIEPŁO .PS. BARDZO LUBIĘ PANI BLOGA A W PRZYSZŁYM TYGODNIU SADZĘ BORÓWKI

  • comment-avatar
    Katarzyna 2 kwietnia 2016 (15:11)

    Witam Joasiu!

    Jestem matką Polką z mężem Niemcem, mam troje cudownych dzieci, mieszkam na przedmiesciu Kolonii otacza mnie zieleń, ptaki, wiewiórki.Niestety nie posiadamy domu, ale kochamy swoje przestronne mieszkanie które ma dwa poziomy i jest dla nas spełnieniem marzen.W tej chwili jestem na utrzymaniu męża.Przez ostatnich kilka lat prowadzilam mały Shop w internecie niestety nie dałam rady pogodzić pracy z opieką nad dziećmi.W tej chwili potrzebują mnie bardzo intensywnie. Cieszę się że mogę z nimi być.Jedno z nich jest autystyczne, ale radzimy sobie wspaniale☺To takie moje szczęście. Szczęście matki.Kiedys jeszcze do tego wrócę Mam czas.
    Lubię gotować, piec ciasta.To dla mnie takie codziennie szczęście; nakrywam stół i wołam moich bliskich na gotowy posiłek.
    Jestem pracusiem, nie potrafię usiedziec w miejscu, chyba że z szydełkiem, drutami, albo przy maszynie do szycia.Taka byłam już od zawsze i tworzenie mnie uszczesliwia.Wiem doskonale, że prawie wszystko można kupić gotowe, że się nie opłaca.Wiele osób mnie nie rozumie, puka się w głowie, inni niestety zazdroszczą też by chcieli, ale najlepiej bez trudu.
    RODZINA, MIŁOŚĆ, PRACA, PASJA to ja
    Pozdrawiam serdecznie
    Katarzyna

  • comment-avatar
    Anna 2 kwietnia 2016 (11:58)

    Witam Cię Joasiu w piękny, słoneczny dzień.
    Anna z tej strony, zamieszkała w bloku, w Warszawie. To akurat mieszkanie nie jest szczytem moich marzeń, mimo że okolica jest zielona, do lasu tuż, tuż. Ale żeby być szczęśliwą, potrzebuję ciszy, a tego ani miasto, ani hałaśliwi ludzie nie zapewnią. Najchętniej przeniosłabym się w jakieś spokojniejsze miejsce, lecz niestety nie mam możliwości. Zresztą mój mąż mówi, że dla mnie tylko „bezludna” wyspa by się nadawała… Staram się więc myśleć nie o złych, tylko dobrych stronach.
    Nie rozumiem, jak można się sprzeczać na temat tego, co jest fajniejsze: dom czy mieszkanie. Jedno i drugie jest super, ale może być gehenną. Też mam dom, a właściwie domek z działką. Wiem, ile to zachodu wymaga, żeby wszystko było sprawne i dobrze wyglądało. Właśnie moja gorsza połowa tam szaleje z grabiami itp. Ja mam zajęcia domowe, teraz chwilka odpoczynku i wizyta w Zielonym Czółnie. Potem spacer z moim ukochanym, małym mężczyzną (wnuk, 1,5 roku).
    Tak więc, sporu nie rozstrzygnę:)
    Nie jestem typem pracoholika, praca jest ważna, ustawia mnie do pionu. Trzeba wstać o 5:40 i wyjść z domu, chociaż jeszcze bym pospała. Ale to nie koniec świata. Muszę mieć czas na ruch, czytanie, dla wnuka i mojej mamy. Ale i na nicnierobienie, jak wracam skonana. O telewizji nie wspomnę, bo i tak niczego nie ma w tym pudle. Wolę cichutko posłuchać muzyki, zależnie od nastroju: RMF Classic albo ukochany Pearl Jam.
    Myślę, że właściwie można wszystko połączyć jeśli się chce: być pracusiem, ale mieć czas dla innych; być panią domu i pachnącą nimfą. To się nazywa logistyka:)
    Ale i tak podziwiam Cię Asiu. Masz mnóstwo pracy zawodowej, a Twój dom jest piękny, ogród zachwycający, rodzina szczęśliwa, więc dajesz radę.
    I tym optymistycznym akcentem kończę, bo trzeba się brać za obiad.
    Anna

  • comment-avatar
    Ania z Zapiecka 2 kwietnia 2016 (11:42)

    Jestem Gdańszczanką, która zamieniła cudowne miasto na wielkopolską wieś. Byłam urzędnikiem a dzisiaj mam swoją firmę i czytając Twój wstęp miałam wrażenie, że czytam o sobie. Pracuję w domu co ma swoje zalety i wady. Na szczęście nauczyłam się nie odbierać telefonów wieczorami, w weekendy i w czasie urlopu, moi klienci to rozumieją i szanują. Mam też takie okresy że jest czas na zwolnienie tempa i wtedy korzystam ile się da, niestety tak leżeć i pachnieć też nie potrafię bo tyle książek czeka, tyle włóczek do przerobienia… :-)

  • comment-avatar
    Jola 2 kwietnia 2016 (10:04)

    Dzien dobry Joasiu, mam na imie Jola i mieszkam w domku w malym miasteczku w Irlandii.Mysle ze jestem typem pracoholika ktory nie moglby zyc bez pracy , choc z drugiej strony umiem sie cieszysz dniem wolnym szczegolnie Jak mamy ladna pogode wtedy naprawde doceniam miejsce w ktorym zyje, uwielbiam moj ogrod a indpiracje pobieram wlasnie z twojego bloga za ktore serdecznie dziekuje

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.