„Kto sam siebie traktuje z humorem, oszczędza kosztów na psychiatrę”
Josef Konrad Scheuber
Traktuję więc siebie z humorem, choć czasami jak mi Bóg świadkiem – nie jest łatwo:) Ile razy sytuacja wydawała się mieć krytyczny przebieg. Że „kaplica” już…że po prostu czarna rozpacz. A jednak…nie wiem jak to robię, ale uśmiecham się… choćby półgębkiem, choćby przez łzy…
Bo tak w ogóle – lubię się śmiać :). Tak po ludzku, czasami do łez. Bywa, że śmiech mój zamienia się w kwiczek, tudzież inne nie sprecyzowane bliżej fonicznie dźwięki:):) Bywa że śmiejąc się przysiadam. Rozumiecie – kolana zgięte, ręce opatulają brzuch. Pijackim krokiem pokonuję w owej pozycji szlak w niewiadomą, łapiąc pochyły jakby wiało sakramencko:):) Matko, ileż to razy ja się doczołgiwałam w takiej pozycji do jakiejś ściany, coby się oprzeć i nie przewrócić z tego rechotu:):):) Najgorsze w śmianiu jest to, że łapie Cię bez ostrzeżenia i w najmniej odpowiednich momentach. Nie zliczę ile razy byłam wyrzucana z lekcji, wykładów, a nawet z pracy:):):) A że śmiech mam zaraźliwy, a gdy przechodzi w fazę kwiku – to nawet bardzo zaraźliwy – wyrzucano ze mną innych współkwiczących i tak sobie kwiczeliśmy po kilkanaście minut…Potem oddech głęboki, że niby już spokój…jedno spojrzenie na siebie – i znów RYK :):):) Uwielbiam takie sytuacje:):):) Co mnie śmieszy?…No właśnie tu jest problem:). Bo śmieszą mnie chyba całkiem inne rzeczy niż wydawałoby się rzeszę społeczeństwa. Wyciągam takie wnioski po styczności z większością współczesnych „komedii” choćby z rodzimego poletka….Być może jestem dziwolągiem:):):) czy cóś w tym stylu.
A jaki mam śmiech niech zaświadczy taka oto opowieść, iż kiedyś poszłam z obecnym mi małżonkiem a wtedy jeszcze chłopakiem do kina ( randka znaczy się :). Na komedię. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby na drugi dzień nie zadzwonił do mnie do pracy kumpel i nie spytał, czy ja czasem nie byłam w kinie na 20.00 – na tym filmie, co to na nim właśnie byłam….
„TAAAAAAAAK….odpowiedziałam lekko zdziwiona….no byłam – ale skąd Ty o tym wiesz?
„Jak to skąd??” – odpowiedział- Przecież CIĘ SŁYSZAŁEM :):):):)
***
Wiem, że chcielibyście zapewne obejrzeć co nowego udało mi się popełnić w ramach „zajęć ręcznych”. A nic:):) Nic nie popełniam:):):). Od nowego roku bowiem podróżujemy z rodzinką to tu to tam i w ogóle jakoś tak nam się wyjściowo porobiło. Gościmy się, zwiedzamy pomorski kraj:) Fajnie jest:) Zaraz po sylwestrze jechaliśmy np. do przyjaciół, którzy na stałe mieszkają w Niu Jorkowie:):) a na jakiś czas przybyli do Polski. Data wizyty ustalona. Wiekopomny dzień :). Szykuję się – „paląc wrotki” bo nie mogę się już doczekać spotkania :). Szykuję się w euforii, z radości nawet podśpiewuję. Ciuchy poprasowane, dziecko uprane, wyczesane, mąż pszeszanowny trzeci raz pyta czy długo mi jeszcze zejdzie ( zawsze jak wchodzę tylko do łazienki, od razu o to pyta:):):). No ale wróćmy – jak wspomniałam – paląc wrotki się szykuję, a dokładne – suszę włosy. I tu muszę się Wam ujawnić….to ja jestem PSZCZÓŁKĄ MAJĄ:):):) Moje słowo, spytajcie Pawła. Jeśli nie wysuszę włosów naciągając je na szczotkę jeśli dam im wyschnąć na wolności-wyglądam potem jak Maja wypisz wymaluj :):):) tylko 30 lat później:):):) Loczęta na loczętach, loczkami zaloczkowane. Szopa nie do opanowania:):):) Ugłaskuję więc ową szopę na szczotkę – bo przecież nie mogę wyglądać niczym hippie pudel – no już na pewno nie wtedy gdy trzeba wyjść z domu :)
CZASAMI BYWA JEDNAK TAK…..no właśnie…Wyszczotkowałam dolną część fryzury – ładnie:) Zabieram się za górną…BUCH!!!!!!! DYM!!!! Spaliła się suszarka. No wzięła i się spaliła bez odwrotu. Niedziela,… środek wsi, las za oknem…skąd ja teraz wezmę drugą suszarkę??????!!!!!! Góra głowy – mokra włoszka,…dół głowy sucha polka:):) I co dalej???? Ale od czego BLONDYNKI MAJĄ INTELEKT??????:):):):):) pod tymi lokami znaczy się:) No, od czego???Od czego mają wyobraźnię. I kreatywny umysł????:):):):) I poczucie humoru???:):):)
Zaintonowałam błagalnym tonem do lubego: ” KOCHANIEEEEEE!!!!!! przynieś mi farelkę!!!!
No i teraz zgadnijcie czy się dało???:):):) No jak nie – jak tak:):):) Grażynko, Mariuszu – czy wyglądałam jak babka wysuszona farelką:)?????
***
Mieliśmy dziś z Leo śmieszny dzień:) Głównie dlatego, że wyszliśmy na dwór a tam ślizgawica:) I było co chwile BUM. I moje i Leona. Mały zaśmiewał się do rechotu ( MOJE GENY!!!!:):):):) – oczywiście najbardziej wtedy kiedy to ja się kładłam długą na drodze:) Wróciliśmy do domu upaprani niemiłosiernie, ale w tak dobrych nastrojach, że i psom się one udzieliły. Hrabia ganiał się z Wałkiem i Leonem dookoła stołu, a ja patrząc na ten widok i słysząc głośny chichot własnego dziecka pomyślałam sobie, że tak naprawdę radość jest na wyciągnięcie ręki.
A na koniec już- peeski
p.s 1.
Leoś ostatnio spojrzał na kontakt w ścianie i wskazując go rączką zawołał do Pawła:
„Tata!!!! – chrum, chrum!!:):):):)
p.s.2 właśnie mnie olśniło, że przecież mamy ogrzewanie kominkowe z rozprowadzeniem specjalnymi rurami powietrza po domu…Takim sposobem, tzn sterczeniem pod rurą:):) – teżmogę wysuszyć włosy:):):) …Jak tak czasami sobie pomyślę, ile we mnie tych kreatywnych rozwiązań…to aż się boję:)
p.s. 3 dziś w ramach zdjęć – kwiatki z naszej leśnej rabatki:):)..A owszem, już wyciągnęłam ogrodnicze magazyny, albumy itp::):):) Przed kominkiem je oglądam, NATYCHAM się chociaż wirtualnie pięknem kwiatów, ogrodów…i – byle do wiosny:):)
Kochani – uchichanego dnia Wam życzę::):):)
Dziękuję za Twój komentarz.
60 komentarzy
elamisk 15 stycznia 2011 (12:01)
Bardzo lubie CIe podczytywać, wpadnij czasem do mnie w ramach rewanżu, zapraszam serdecznie, i pozdrawiam – ELa
Anonimowy 15 stycznia 2011 (01:04)
bez komentarza :)))))))Asiu nie wierz Pati.. przesadza :)))))) A głos oddany :))) Pozdrawiam :))) Gaba B.
Anonimowy 14 stycznia 2011 (07:10)
Ja również swój głos oddałam :) trzymam kciuki
Anonimowy 13 stycznia 2011 (18:21)
Zagłosowane!!! Szkoda, że można głosować tylko jeden raz;((( A teraz wszyscy czytający bloga komórki w garść i głosujemy! Asia musi wygrać! Innej opcji nie ma… Gosia
fajny.beata 13 stycznia 2011 (11:24)
Zagłosowłam i zycze POWODZENIA !
Podczytywaczka- podgladaczka Beata Z Polkowic
Kasia 13 stycznia 2011 (07:41)
Asiu, mam taka malutką uwagę:)
W numerze, na który mamy wysyłać sms-y cyferki "O" wyglądają jak mała litera "o". Czy można zmienić je na większe,aby nikt się nie pomylił?
Bardzo serdecznie pozdrawiam!
Kasia
Dłubanki Hanki 13 stycznia 2011 (07:34)
Kilka dni temu okryłam tego bloga i już wiem, że zagłosuję. Jest u Ciebie ciepło, miło, domowo, jak u koleżanki z lat szkolnych, do której zawsze można wpaść na herbatkę i pogadać o wszystkim i niczym. Dziękuję
airborne 13 stycznia 2011 (06:44)
Byłem za wcześnie o parę godzin . Już załatwione .
zielone-buty 12 stycznia 2011 (22:33)
przepiękny jest ten Wasz dom :)
jadwiga 12 stycznia 2011 (22:23)
Asiu,
życzę dobrej zabawy , zebrania jak najwiecej głosów i wszystkiego najlepszego, choć jestem w tej samej kategorii Ja i moje życie z moim blogiem,lubię walkę fair play!
Serdecznie pozdrawiam, ponieważ od dawna czytam Twój blog
paula 12 stycznia 2011 (21:53)
Powodzenia w konkursie.
Dodałam do linków, na pewno będę odwiedzać i serdecznie kibicować.
Pozdrawiam
http://cale-moje-zycie-blog.blog.onet.pl/
pasiakowa 12 stycznia 2011 (20:19)
Haha – nie ma jak śmiech!
Jestem szczęściarą, bo na co dzień mam w pracy równie rozchichane towarzystwo, co i ja ;)
Historia z kina jakoś dziwnie mi znana ;) Z drugiej strony – po to są te wszystkie komedie, żeby się na nich głośno śmiać w kinie ;)
Pozdrawiam ciepło!
Tomaszowa Chata 12 stycznia 2011 (18:53)
Sms-a właśnie wystukałam i teraz trzymam kciuki.
Powodzenia i pozdrawiam!
Tomaszowa:)
czarnykot 12 stycznia 2011 (17:29)
Hello! Głosik już oddany, trzymam kciuki, aby nowiusi laptopik trafił w Twoje rączki:-)
ps.I oby był wytrzymały – i wytrzymał harce Hrabigo ( poproszę o fotkę piesia w kolejnym poście, bo ciekawa jestem jak jest już duży), mój laptop już dwa razy lądował na podłodze.Raz za sprawą mojej kotki z parapetu o 4 nad ranem. Drugi raz z łóżka zrzucił go mój piesior.
Anonimowy 12 stycznia 2011 (15:18)
Witam, jak zwykle miło, ciepło i optymistycznie, no i bardzo zabawnie, a komentarze stanowią doskonałe uzupełnienie postu. Trzeba nam radości na codzień! Włosy mam proste i suszarki w ogóle nie używam, ale uśmiałam się czytając. Głos już oddany z nadzieją, że przyczyni się do zwycięstwa.
Pozdrawiam ciepło
Mika
BRZOZOWY ZAKĄTEK 12 stycznia 2011 (13:31)
Droga imienniczko. Właśnie oddałam swój głos na Twój blog. Ale se napisałam. Ja też po spędzonym w atmosferze spokoju Sylwku mam coraz częściej ochotę na uśmiech.
Jako posiadaczka niestety też kręconych pukli w szkole miałam sposób na czapkę tzn. myłam włosy i na mokre na noc wkładałam czapkę ( teraz mi przyszło do głowy, że mogłam czepek basenowy)i na szczęście rano przez jakiś czas mogłam nacieszyć się prostotą. A teraz od kilku lat pokrywam siwiznę farbą więc w ten sposób w miarę skutecznie wyprostowałam się.
Mam wrażenie, że co do suszenia włosów wpadniesz na jeszcze bardziej genialne pomysły w razie katastrofy np. i suszarki i farelki i zaniku grzania kominka itd.
Dość kataklizmów.
Pozdrawiam i buziaczki Aśka
Anonimowy 12 stycznia 2011 (13:15)
zagłosuję na bank :)
i też padłam jak przeczytałam o farelce :)
ja mam włosy jak druty i od zawsze marzyłam o lokach, więc nie kumam po ki czort prostujecie swe piękne naturalne loki???? ja gdy chcę być piękna śpie na papilotach, by choć przez parę godzin nacieszyć się lokiem :))))
pozdrawiam
Agnieszka z Mierzei Wiślanej
beehouse 12 stycznia 2011 (12:49)
Ja też z przyjemnością zagłosuję, życzę powodzenia… Tak miło otaczać się uśmiechniętymi ludźmi, wokół szaro, wszyscy zabiegani, zatroskani, moim głównym postanowienie noworocznym jest UŚMIECHAĆ się dwa razy więcej, świat będzie kolorowy, a więc do roboty, uśmiech może CUDA :):):)
http://www.mybeehouse.blogspot.com
KASANDRA 12 stycznia 2011 (09:07)
Z przyjemnością oddałam głosik Asieńko na Twój blog … trzymam kciuki za zwycięstwo !!!
anulinka 11 stycznia 2011 (23:14)
Rozbawiłaś mnie do łez:)))
Gratuluję kreatywności:)
Pozdrawiam
laurentino 11 stycznia 2011 (22:31)
Uwielbiam Cię ;) Nawet jak włosy suszysz farelką ;)))
Oczywiście że głosik na Ciebie oddam ;)
Pozdrawiam cieplutko;)
Anonimowy 11 stycznia 2011 (22:28)
Koniecznie musze oddac glos!!! Ja, do niedawna jeszcze troszke wysmiewajaca sie z blogow, teraz stalam sie Twoja wierna czytelniczka-podgladaczką! Sprawdzam codziennie czy jest cos nowego u Ciebie, bo Twoj blog tak mnie uzaleznil! A tak powaznie, to podgladam jak sobie upiekszasz zycie :) I jest pieknie :) trzymaj sie pozdrawiam
Patsy
Anonimowy 11 stycznia 2011 (21:12)
aaa i zapomniała dodać żeby Ci Asiu nie było smutno…. mój mąż nie chce ze mną chodzić na komedie do kina…. nikt z moich znajomych nie chce ze mną chodzić na komedie do kina…. dlaczego?? chyba wiesz:))))) mówią że "siara" jakich mało jak zaczynam rechotać i skończyć nie mogę a ludzie nie słyszą co się dzieje w filmie bo ja ryczę jak porąbana :)) Pozdrawiam Gaba B
Anonimowy 11 stycznia 2011 (21:10)
ta…. a jak mi kiedyś wyłączyli i wodę i gaz a ja do pracy miałam iść i chciałam się wykąpać to najpierw zadzwoniłam do wodociągów smarkając panu w słuchawkę że małe dziecko w domu(kłamstwo na poczekaniu) że nie mam na czym mu jedzenia ugotować itp. Do 15 minut pod domem stała wielgachna cysterna z wodą zdatną do użycia. Nabrałam ile się dało. No ale co z tego kiedy woda zimna a w takiej łba nie umyję… pomyślałam i wlałam wodę do pralki nastawiłam na 90 stopni a wąż do wypuszczania wody wsadziłam do wanny. Korkiem zatkałam wanienkę i po chwili pralka zagrzała mi wodę na kąpiel ;) Nie ma to tamto babki!!! Czytając wpis Twój Asiu i komentarze dochodzę do wniosku że tak pomysłowych kobitek jak Polki to na całym świecie się nie znajdzie :))) Nasi panowie mogą być dumni że mają po ręką najsprytniejsze, najinteligentniejsze i najbardziej zaradne babki na świcie :)))) Pozdrawiam Asiu i Ciebie i te wszystkie super-pomysłowe kobietki :)))) Gaba B.
Anonimowy 11 stycznia 2011 (20:14)
Ej tam, farelka to żadna nowość, całe wakacje suszyłam się klimą i tez się da.
Ewa z przytulnego domu 11 stycznia 2011 (19:57)
Witaj Asiu! dzięki za tego posta z kilku powodów.
1) rechotałam się czytając o suszeniu włosów! a miałam dziś naprawdę podły dzień, który zakończył się miłą i zabawną lekturą.
2) za oknem szaruga i wilgoć a u Ciebie bajecznie kolorowe kwiaty!
3) Twój blog "natycha" optymizmem!
pozdrawiam Cie z całego serca! już niedługo wiosna
PS. co z tego że dopiero styczeń, a może już styczeń i jeszcze tylko luty i marzec :)
Ewa
Anonimowy 11 stycznia 2011 (19:07)
Asiu ileż optymizmu, szczęścia i wesołości bije z twoich wpisów. Ciągle jak Ciebie podczytujemy zastanawiamy się Co zrobić żeby się tego nauczyć, albo inaczej co zrobić żeby się oduczyć polskiego narzekania na wszystko. Myślę że jak twój blog będzie naszą codzienna lekturą, to nam się to uda:).
Pozdrawiam
Andrzej:)
Go i Rado Barłowscy 11 stycznia 2011 (19:03)
Jak zawsze, fajny post. Oczywiście masz nasz głos.Kto ma wygrać jak nie Ty???????
katesz 11 stycznia 2011 (18:23)
O prostowaniu żelazkiem słyszałam, ale żeby farelką? Dobry pomysł :D Ale ja mam w domu po 2 suszarki i 2 prostownice, bo farelki nie posiadam. Też dzisiaj się uśmiałam z koleżanką- wspominałyśmy upadki na lodzie.
Pozdrawiam
mamurda 11 stycznia 2011 (17:57)
Najczęściej mam "Fazę"-chichota niestety w najmniej oczekiwanym momencie, a jak dołącza do mnie mój mąż to już po mnie:))))) Pozdrawiam
Laura 11 stycznia 2011 (17:48)
no przeca umarłam przez tą farelkę!
Blondynki są debeściary jednak ;)
Leosiowi kontakt kojarzy się dokladnie tak jak mnie. Do dzisiaj. Nie martwi Cię to? ;)))
Anonimowy 11 stycznia 2011 (15:54)
GŁOS ODDANY. DZIĘKUJĘ ZA TE CHWILKI RADOŚCI GDY CZYTAM GREEN CANOE.POZDRAWIAM.
BABCIA :) BASIA Z KRAKOWA
Anonimowy 11 stycznia 2011 (15:43)
ha,ha,ha niezle sie usmialam :) czytajac twojego posta i komentarze.Skarpetki w mikrofalowce….. he,he,he.Ja tez uwielbiam sie smiac.W czasach podstawowki koledzy i kolezanki mowili,ze mnie mozna ze odleglosci 200 m poznac ,bo caly czas zeby susze :). Napady smiechu rowniez miewam, ostatnio w restauracji,nie moglam sie opanowac a rodzinka musiala sie chyba troche wstydzic sadzac po ich usmiechach.Ja to jednak mam szczescie,albo zapobiegliwa jestem,bo mi sie jeszcze suszarka i prostownica nie spalila,ale jakby co ,to mam jeszcze jedna w zapasie.
Sielskie Klimaty 11 stycznia 2011 (15:03)
czasami takie chichrańsko przechodzi w głupawkę – kiedy już nawet nie wiem z czego się śmieję. UWIELBIAM!!! UWIELBIAM!!! UWIELBIAM!!!
A co do włosów – tja…. słuchaj "Kręcona" a nie miałaś kiedyś psikusa z "odprostem"? Pamiętam: ważne spotkanie, odsztafirowana, wyelegantowana, wymakijażowana i oczywiście "wyprostowana" ruszyłam na podbój. Na zewnątrz piękne słońce – to ważny element. Wtem nadeszły ciemne chmury, ulewa. Parasol poszedł w ruch – na darmo. Wilgoć opanowała moje kudły, które zaczęły się puszyć, kręcić – jeden wielki kołtun. … Wtedy też miałam głupawkę – ale z rozpaczy…:-)
Kinia 11 stycznia 2011 (13:24)
Na pewno oddam głos, bez dwóch zdań…a farelką kiedyś tez suszyłam włosy…jak ja jeszcze miałam. Farelkę znaczy sie, fryzura jako taka jeszcze jest ;O)
lewkonia 11 stycznia 2011 (12:49)
Chyba jednak rozhahana, ale w każdej wersji mi komputer podkreśla błąd. Też do wymiany ???? :))))))
lewkonia 11 stycznia 2011 (12:48)
A my właśnie wczoraj mieliśmy bardzo wesoły wieczór.Łamiąc wszelkie schematy dotyczące imprezowania w tygodniu zwołaliśmy się paczką przyjaciół na winko z degustacją … materacy leczniczych. I z tego całego degustowania mieliśmy taki ubaw,że rżeliśmy, kwiczeliśmy a co niektórzy wyli ze śmiechu do 1 w nocy. Gdyby nie fakt,ze na 6 do pracy, nie moglibyśmy przestać.
Dziś boli mnie gardło i zawiasy szczękowe. Ale … głowa przestała :))))
Serdecznie polecam zbiorowe wypróbowywanie materacy :))))))) O czym szerzej miałam napisać, również w kontekście śmiechu z byle czego :)))
Ściskam rozchachana od samego rana :)))
Ania 11 stycznia 2011 (12:01)
O, zagłosuję na pewno:-) Temat trudnych do opanowania ataków śmiechów wywołał we mnie burzę wspomnień. W dzieciństwie zdarzało się to nagminnie, teraz rzadziej, ale jednak się zdarza:-) Są trzy osoby, z którymi potrafię tak się śmiać, choć nasze spotkania w szerszym gronie bywają niebezpieczne:-) polega to na odbieraniu na tej samej fali, zupełnie abstrakcyjnej czasem, a im bardziej chcesz to stłumić, im bardziej czujesz, że inni nie łapią i zaczynają bacznie ci się przyglądać, czy aby przy zdrowych zmysłach jesteś… tym bardziej dusisz się ze śmiechu:-) I broń Boże, spojrzeć wtedy na siebie, bo spirala się nakręca. Taki śmiech jest naprawdę oczyszczający gdy jesteśmy w swoim gronie, ale jak zdarzy się na jakichś sztywno-oficjalnych spotkaniach? A bywało, bywało…nikomu nie życzę głupawki w takich sytuacjach, ale dużo zdrowego śmiechu jak najbardziej:-)
Renia 11 stycznia 2011 (11:42)
Przesyłam Wam serdeczne uśmiechy, lubię ludzi z poczuciem humoru :) Głosuję na Twojego bloga bo jest the best ! Pozdrawiam, Renia
Anonimowy 11 stycznia 2011 (10:34)
Fajnie ,że piszesz też na inne tematy, nie tylko o wnętrzach, choc te sa oczywiscie baaardzo interesujące, ale masz talent do pisania i nie moźna sie ograniczać:)
Myszka 11 stycznia 2011 (10:22)
Niesamowita jesteś, wiesz o tym? :))
A na czółno oczywiście, że zagłosuję!
mialkotek 11 stycznia 2011 (09:59)
Uwielbiam śmiać się z siebie. Rany! Jak to dobrze robi :)))
Pozdrawiam :)
M.
Iga 11 stycznia 2011 (09:45)
oczywiście że zgłosuję …
z przyjemnością Tu zaglądam …
pozdrawiam uśmiechając się :)))
pasjasylwi 11 stycznia 2011 (09:35)
Z bólem brzucha, zaśmiewam się z moją mamą i co najlepsze, że z niczego, wystarczy moment…Pozdrawiam wesoło :)
Bramasole 11 stycznia 2011 (09:18)
Asiu a więc i ja się do Ciebie usmiecham:)
A jak patrzę na zdjęcia kwiatów z Twojego ogrodu to już wogóle gęba mi się cieszy:)
Pewnie, że zagłosuję.
Pozdrawiam wesoło:)))
Aga
Betsy Petsy 11 stycznia 2011 (09:04)
Coś w tym musi być, bo dziś rano stojac na przystanku pomyślałam , ze będę sie wiecej uśmiechac, tak, to moje postanowienie noworoczne :) a wszystko dlatego, ze patrzyłam na smutne twarze ludzi stojacych obok mnie i tak jakos ponuro mi było, więc zaczełam sie uśmiechać.
No i otwieram laptop, czytam co nowego na blogach a tu u Ciebie temat dla mnie na czasie :) O tak, usmiechajmy sie tak dużo ile sie tylko da :)
Z usmiechem pozdrawiam :)
folkmyself 11 stycznia 2011 (08:35)
gratuluję kreatywności;] mnie tam nic nie dziwi, suszyłam skarpetki w mikrofali w ogólniaku;]
alicja 11 stycznia 2011 (08:34)
Farelką to nie, ale odkurzaczem i owszem, suszyłam włosy. Co prawda, wyglądałam potem, jakby piorun w miotłę strzelił, ale wychodzić z mokrymi włosami na dwór nie musiałam. I to w mróz!Chichranie przedłuża życie (udowodnione naukowo), więc śmiejmy się, kwiczmy i chichrajmy jak najwięcej!
Felicity 11 stycznia 2011 (08:07)
A, właśnie doczytałam, że dziś od godziny 15.00 można głosować więc pewnie dopiero coś się pojawi:D:D:D Nie ma to jak siać niepotrzebnie panikę:D
Felicity 11 stycznia 2011 (08:05)
No ja na szczęście kłopotów z suszarką jeszcze nie miałam, ale na użycie farelki chyba bym nie wpadła:D A niesforne loki traktuje prostownicą więc pewnie bym sobie tym ustrojstwem poradziła.
Nie wiem jak zagłosować na bloga roku, wchodzę na tę stronę i nie pokazuje mi się nic w co by można kliknąć i zagłosować, ani żaden numer na wysłanie smsa:/
No i fochów komputerka współczuję, bo mój ostatnio ducha wyzionął i póki co nikt nie wie co mu jest:/ Ot, tak po prostu postanowił przestać działać.
Mona 11 stycznia 2011 (07:50)
wędrując po zagranicznych lanadach stwierdziłam , że to tylko Polka potrafi (jest najbardziej kreatywną kobieta na świecie !! )..posprząta w chwile mieszkanie , gdy dostanie tel. od niezapowiedzianych gości..,,już do ciebie jedziemy " i jeszcze drugą ręką ciasto zagniecie , w 5 min. ubierze 2 dzieci do przedszkola, szkoły, kanapki mężowi..
z chustki zrobi bluzkę , włosy wysuszy farelką :) Bo my jesteśmy kreatywne i smiać się powinnysmy coraz częściej mimo wszystko :) :)
Ja się uśmiecham się od wczoraj , bo kupiła sobie hiacynty i przywołuje ,,uśiechniętą" wiosnę…pozdrawiam
aga 11 stycznia 2011 (07:49)
Oj, na pewno zagłosuję. To dzięki Twojemu blogowi poznałam inne, a teraz sama odważyłam się spisywać codzienność. A tak na marginesie nie tylko śmiechem sprowadzasz do wielu domów ciepły uśmiech. Będę głosować, aby tak podziękować Ci, że jesteś….
Millu 11 stycznia 2011 (07:44)
ha, ha… to ja dorzucę jeszcze jeden kreatywny pomysł na suszenie włosów… MERIDA:)
Kiedyś mi siadło wszystko w domu od prądu po gaz – a mam junkers więc o umyciu głowy mogłam pomarzyć tylko:(
I se pomyślałam: w robocie se umyję.
Poszłam do kibelka dla niepełnosprawnych… się zamkłam i se umyłam… nakierowałam dmuchawę do suszenia łapek firmy MERIDA do góry, coby nie musieć klęcząc suszyć… i se wysuszyłam… nawet znośnie wyszło…
Pozdrawiam Cię Asiu serdecznie… Edytka
gosiulaart 11 stycznia 2011 (07:40)
Tylko kobiety mogą mieć takie pomysły,tym bardziej tak kreatywne jak ty:))Ja mam ten plus,że mama nieopodal mieszka i zawsze cukru i suszarki użyczy:))
Biorąc udział w konkursie na blog,dla czystej zabawy pomyślałam o tobie i cieszę się,że bierzesz w nim udział,zagłosuję:)
FiolQak 11 stycznia 2011 (07:18)
ha;-)ha:-) ha;-) tak naprawdę, to ja tez jestem WIELKI hichacz i jak nie widnieje uśmiech na mojej skomnej buźce, to pytają się mnie , czy coś się stało? a tak naprawde, to czasem jestem przecież zwyczajnie poważna, no nie?
Anonimowy 11 stycznia 2011 (07:11)
Nie ma jak dobry śmiech, z bulem brzucha, pamietam te najlepsze, kiedy z moja przyjaciółką smiałysmy się z byle czego z tzw. "paluszka", piekne wspomnienia, teraz jest ich trochę mniej. Zauwazyłam u siebie dziwne zjawisko, ponieważ im bardziej jestem zmeczona , tym (czasami)lepszy mam humor i lepszy "kwik" z byle pierdoły. Dziekuję za pomysły z suszeniem włosów, bo ja też muszę wysuszyc, bo inaczej siano kręcone! Ewka
Monique 11 stycznia 2011 (06:33)
I tak nie pobiłas mojej kolezanki, która w akcie desperacji (spalona suszarka) wysuszyła włosy odkurzaczem!!! Znaczy wylotem powietrza :)) Ona tez była pomysłowym Dobromirkiem, co? ;))
Pozdrawiam :))
airborne 11 stycznia 2011 (04:14)
Jak wysłać SMS popierający , nie mogę znaleźć numeru SMS . Kliknąłem w pozycję "kliknij i zagłosuj" Ale numer SMS'owy się nie pokazał.
Za radość z życia i śmiech panujący pod dachem okrywającym zadowolenie i szczęście .
Anonimowy 11 stycznia 2011 (03:10)
BYLE DO WIOSNY;)))Pozdrawiam, Gosia.
http://www.youtube.com/watch?v=1ENZlFMI8d8
Kobiece Pasje 11 stycznia 2011 (01:47)
No nie farelką :)) na to nie wpadłam, a mam ten sam problem z tym co mam na głowie ino moje przeciwnego koloru, to prawda że suszarka lubi się zepsuć w najmniej odpowiednim momencie. Gratuluje kreatywności i poczucia humoru. Kwiaty cudne i byle do wiosny :)
Pozdrawiam serdecznie
http://www.kobiecepasje.pl