Na rynku właśnie ukazała się ” Wielka Księga z wypiekami”. Druga edycja księgi pełna jest przepisów prosto z serc polskich regionów oraz zdjęć, które powodują, że od razu ma się ochotę zjeść coś słodkiego:) Po raz kolejny GREEN CANOE powierzono funkcję zarządzania artystycznego przy jej produkcji (Bakalland, Delecta – z całego serca dziękuję jeszcze raz za zaufanie), i po raz kolejny przyszło mi pracować ze wspaniałymi ludźmi. „Wielką księgę z wypiekami. 100 przepisów prosto z serc regionów” znajdziecie w większości dużych sklepów spożywczych w Polsce – jest bardzo ładnie wyeksponowana, trudno jej nie zauważyć. Zachęcam Was do tego, by mieć tą pozycję w domu z 2 powodów: po 1. znajdziecie w niej przepisy z całego kraju, do dziś funkcjonujące w polskich domach. Począwszy od ciasteczek aż do tortów. po 2. Jest po prostu przepięknie wydana:) Bardzo starałam się, byście znaleźli w niej elementy naszej tożsamości regionalnej – delikatnie wplecione w stylizacje. Tkaniny, naczynia, naturalne drewno czy ozdoby – charakterystyczne dla konkretnego obszaru ozdobiły nasze słodkości. Z całego serca dziękuję Magdzie, prowadzącej Dom Sztuki Ludowej POL ART za wypożyczenie mojemu zespołowi tych oryginalnych polskich skarbów do stylizacji – bez Waszej pomocy, zdjęcia na pewno nie byłyby tak piękne – dziękujemy z całego serca.
Chcę napisać Wam dziś jeszcze o jednej, konkretnej tkaninie, którą znajdziecie w księdze ( region Podlasie, strona 89, 92). I podziękować tym samym stryjence Helenie za ogromne wyróżnienie. Kilka lat temu bowiem, od stryjenki właśnie, ze słowami „wiem, że docenisz” dostałam jakże cenną spuściznę rodziny mojego męża – bieżniki, które prababcia Leonka – Stasia, jeszcze jako młodziutka dziewczyna stworzyła własnymi dłońmi – od początku do końca. To było jej wiano. Bieżniki mają prawie 90 lat, przepięknie wyhaftowane zachwycają do dziś. Znajdują się teraz w naszym domu i za każdym razem, gdy wedle tradycji wyjmuję je na Święta Bożego Narodzenia – wzruszam się…nie nad rzeczą, ale nad tym, że czyjeś dłonie je kiedyś z miłością tworzyły, że mój mąż i zapewne mój syn mają w genach ich autorkę – Stasię, kobietę, której nie było dane naszej rodzinie poznać. Umarła w bardzo młodym wieku – tata mojego męża, wychowywał się bez mamy. Że RODZINA znaczy tak dużo, a to skąd pochodzimy daje nam siłę na całe życie. Zbyt często o tym zapominamy – skąd jesteśmy, skąd się wywodzimy, co ten teren, zwyczaje, ludzie tam mieszkający dla nas znaczą. Mam ogromną nadzieję moi mili, że nasza księga pozwoli Wam wrócić w czasy dzieciństwa – że przywoła Wasz region, rodzinę, i wszystkie cudowne smaki – gdziekolwiek teraz jesteście.
O tym jak wygląda taki projekt – sesja i ogólnie praca w studio, pisałam już rok temu, dokładnie TUTAJ. Dziś powtórzyłabym to samo. Nie ma udanego projektu bez sprawnie działającego zespołu. Nie ma również udanego projektu bez pracy ludzi, którzy mają wieloletnie doświadczenie, są pasjonatami i dokładnie wiedzą co robią.
Mój zespół podśmiewał się żartobliwie ze mnie w trakcie pracy, że jestem „niemiecka”. Że lubię mieć wszystko pod kontrolą, według planu. Że mam plan A,B,C a nawet D.
I że na planie zdjęciowym muszę być zabezpieczona na wiele możliwości, słowem – jestem przygotowana do pracy niczym nudny, wzorowy uczeń na lekcję:) To prawda- każdy projekt za który się zabieram, zanim w ogóle się cokolwiek zacznie analizuję pod każdym kątem. I bardzo, ale to bardzo dokładnie przygotowuję się do niego. To mi daje poczucie bezpieczeństwa. Rozumiem, że ludzie pracują w różny sposób – czasami bardzo spontanicznie, czasami na zasadzie „jakoś to będzie”, albo „zobaczymy w trakcie, załatwimy w trakcie”. Ja tak nie potrafię. I tak dobieram sobie osoby do pracy, by rozumieć się z nimi w pół słowa. Przekonana jestem, że to jest właśnie definicja sukcesu współpracy zespołu: ZROZUMIENIE. Aniu, Ewelino, Matyldo – dziękuję Wam z całego serca, mieć w swoim zespole takie stylistki jak Wy, to dla mnie zaszczyt.
Wzięłam książkę do ręki i wróciły wszystkie emocje, które pojawiały się na planie. „Wielka księga z wypiekami” to dla mnie nie tylko kartki i zdjęcia – to przede wszystkim ludzie i smaki, jakie miałam przy okazji tworzenia księgi poznać. To był niesamowity tydzień, pełen ciężkiej pracy ale również bardzo dobrej energii, za którą bardzo wszystkim biorącym udział w produkcji dziękuję. Za wspólny czas, rozmowy, skupienie, śmiech, dyskusje, i przede wszystkim za POZYTYWNE nastawienie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz wspólnie się nad kolejnymi projektami „pochylimy” :)
Dziękuję za Twój komentarz.
13 komentarzy
Kamila 14 października 2016 (06:45)
Czekałam na tę książkę ;)
Pozdrawiam
Joanna 13 października 2016 (18:34)
Oj narobiliście mi apetytu na orzeszki :) Zdjęcia jak zawsze piękne :) w P i P nie znalazłam książki :(
T.Wój 12 października 2016 (16:35)
Piękna historia, trochę jak z tym krasnalem w „Amelii”, którego los rzucał to tu, to tam, a właściciel dostawał zdjęcia z podróży ;-)
Maga 12 października 2016 (16:21)
Piękne zdjęcia. A zespół widac ,ze zgrany.
Pozdrawiam
Green Canoe 12 października 2016 (21:51)
Nawet bardzo:) I dziękujemy!
Arleta 12 października 2016 (13:21)
Oj narobiłaś mi Asiu ochoty na orzeszki:-) muszę koniecznie kupic maszynkę do ich wypieku.
Pozdrawiam
Green Canoe 12 października 2016 (21:52)
PODZIWIAM – ja bym nie miała cierpliwości:)
Magda 12 października 2016 (13:05)
Polecamy się na przyszłość i pozdrawiamy serdecznie! Buziaki od Domu Sztuki Ludowej – Polart
Green Canoe 12 października 2016 (21:52)
BARDZO, bardzo dziękujemy Wam jeszcze raz:)
Ila 12 października 2016 (12:44)
Cudne zdjęcia, wymarzona sytuacja mieć pracę, która jest pasją i czystą radością, zmęczenie jest pozytywne.
Green Canoe 12 października 2016 (21:53)
O tak:) Uściski Ilu wielkie!
ewelajna 12 października 2016 (11:56)
Asieńka, cudnie było…! Już tęsknie..! Za czasem w studio, za stołami pełnymi propsów ;), za kawą i obiadami i naszymi wspaniałymi wieczorami, nawet z muszkami i odkurzaczem :)
Buziaki serdeczne!!!!
Green Canoe 12 października 2016 (21:53)
:):):):):) MUSZKI nocą, to było przeżycie dopiero:)