Napisała do nas Ela – nasza czytelniczka. I na tyle ważny był to komentarz, że postanowiłam się do niego odnieść. Bo Ela poruszyła w nim kwestię dzieciństwa, tego co dostajemy od najbliższych…w najmłodszych latach:
„…jak rodzice podarują ci w spadku narzekanie, to potem w dorosłym życiu też narzekasz, bo nie umiesz inaczej. Ludzie nie tylko z lenistwa są zgnuśniali, mają ograniczone możliwości działania, oni nie wiedzą ze mogą osiągnąć więcej i doganiać własne marzenia, bo nikt ich tego nie nauczył. Tak żyje większość ludzi, niestety. Nie znają lepszego świata, bogactwo dla nich jest – dla innych, dla lepszej kasty, piękne domy są dla innych, podróże, lepszy styl życia Polaków z Polski „A” – jakże często nie sięgamy po to, bo sami się blokujemy, bo to jest zarezerwowane w naszym mniemaniu dla jakiś innych lepszy ludzi. W myśl głupiego przysłowia, że sę tu zacytuję z przyjemnością, że” bogatemu to się nawet byk ocieli…” Znasz to? To bzdura! Uknuł to ktoś, kto próbował wytłumaczyć właśnie sobie własną niemoc, obojętnie z jakiego ona była powodu. Nie zgodzę się z Tobą do końca, że wszystko zależy od nas. Bo nie wszyscy mamy taki sam start. Ci, którzy mają gorszy – bieda, złe dzieciństwo, zawężony świat w dzieciństwie, muszą w dorosłym życiu najpierw zrozumieć to że blokują ich własne naleciałości z dzieciństwa, DOJRZEĆ do pewnego etapu, samoświadomości, i dopiero próbować zaczynać świadome życie od zera. Niektórym nigdy się to nie udaje. Są wplątani w konwenanse, zależności, poczucie obowiązku itd. Czasem chęć CAŁKOWITEGO wyplątania się z takich zależności oznacza właśnie skok na główkę do pustego basenu. Zobacz: Czerpiesz z życia garściami i masz w sobie odwagę – bo prawdopodobnie wniosłaś w swoje dorosłe życie te cechy z dzieciństwa. Nie każdy jest takim szczęściarzem. Niemoc życiowa i podejście asekuranckie, brak odwagi w podejmowaniu ryzyka nie zawsze wynika z lenistwa. Czasem naleciałości z dzieciństwa blokują dorosłych już ludzi i muszą się przebudzić, a czasem są zblokowani całe życie…”
Myślę że – owszem dzieciństwo, to co się w nim dzieje, jakie sygnały dostajemy od najbliższych, jak jesteśmy wychowywani, co słyszymy, co robimy, jak żyjemy jako dzieci ma rzeczywiście duży wpływ na nasze dorosłe życie – ALE GO NIE OKREŚLA NA AMEN. Bardzo często, już jako dorośli ludzie stoimy w miejscu, nie rozwijamy się, nie pracujemy nad sobą, nad swoimi słaboścami czy brakami – tłumacząc to właśnie jakimś tam dzieciństwem. A to pułapka i tak naprawdę często pójście na łatwiznę. Łatwiej jest tłumaczyć siebie samego czymś złym, co nam się przytrafiło kiedyś, niż ciężko pracować nad sobą. Nie jest Elu tak, że dostałam wszystko co dobre w dzieciństwie – nie dostałam. Musiałam nad sobą bardzo mocno pracować już jako dorosły człowiek, i do dziś – każdy nowy projekt którego się podejmuję, oznacza dla mnie strach oraz pokonywanie go. Ale robię to – nie poddaję się.
Jeżeli naprawdę czujemy, że działo się w najmłodszych latach coś, co bardzo negatywnie rzutuje na nasze obecne życie – zmierzmy się z tym. Są naprawdę świetni fachowcy, którzy pomogą nam w powrocie do przeszłości i w pogodzeniu się z nią. ALBO – zamknijmy po prostu tę furtkę i otwórzmy drugą. Do swojego świata, na który wpływ mamy już tylko my. Jeżeli cały czas będziemy żyli tym, co się działo gdy mieliśmy 8, 10, 13 lat, albo tym, jaka była nasza rodzina – to do końca swoich dni możemy żyć przeszłością i rozczulać się nad własnym nieszczęściem – zamiast ŻYĆ i realizować swoje marzenia. Te malutkie a nawet większe. Zrzucanie odpowiedzialności za własne życie na rodziców, dzieciństwo to co było kiedyś – jest bardzo łatwym i wielce niebezpiecznym narzędziem – bo przy takim postępowaniu zabieramy sobie jednocześnie możliwość rozwoju.
Swoje dzieciństwo zamknęłam już za sobą. To co dobre z niego – zabrałam z wdzięcznością i pielęgnuję. To co złe – schowałam w pudle i nie chce mi się do tego wracać, bo niby po co? Wolę skupiać się na dobrych rzeczach, na TU I TERAZ, na moim synku, mężu, firmie – na naszym obecnym życiu. Jednocześnie cały czas pielęgnując w duszy ową małą uśmiechniętą dziewczynkę, którą byłam. I spójrzcie – ani mój tata, ani moja mama nigdy nie pisali. Czy to znaczy, że ja nie mam wydawać książek, skoro tego chcę? Albo że nie powinnam mieć redakcji? Moi rodzice również nie podróżowali zbyt dużo, nie występowali w telewizji, nie nagrywali, nie zajmowali się szeroko pojętą tematyką wnętrzarską, nie mieli własnych firm. Co to dla mnie oznacza? NIC – zupełnie NIC. Gdy jesteśmy w rodzinnych domach – zależni od naszych rodzin i niesamodzielni, musimy się poruszać według zasad w nich ustalonych. Ale potem? Kto nam zabrania sięgania po różne doświadczenia, nauki? Rozwoju?
MASZ JEDNO ŻYCIE – tak zaczęłam swoją książkę. Żeby przypomnieć Wam, że dni mijają, nasze dni mijają. I tylko od nas zależy, jak je będziemy spędzać. Co zrobimy z tym naszym życiem, z naszymi planami, z marzeniami. Jeżeli NAPRAWDĘ na czymś nam zależy, ale tak NAPRAWDĘ – to trzeba zacząć działać, by swoje plany i marzenia spełniać. I wcale nie mam tu na myśli ruchów na HUUURAAAA!!!!, a raczej pracę metodą małych kroków. Pierwszy raz o własnej książce pomyślałam w liceum. I napisałam ją – ręcznie, w zeszycie. DUMA, którą czułam przy przypisaniu ostatniego zdania, dała mi wtedy ogrom wiary w swoje możliwości. I choć nie był to żaden sukces wydawniczy, bo nikt oprócz mnie jej nie przeczytał :) – to właśnie wtedy poczułam, że kiedyś naprawdę wydam swoją książkę – i że będzie ona dostępna w najlepszych księgarniach.
Nie wiem KIM JESTEŚ, nie wiem ILE MASZ lat, nie wiem JAKIE MASZ MARZENIA…ale chciałabym Ciebie prosić o jedno. Po przeczytaniu tego postu weź kartki i długopis – i napisz na nich, o czym marzysz. A potem włóż te karki – do swojej torebki, do portfela, przyczep na lodówkę – po to, żebyś NIE ZAPOMNIAŁ’A….o czym? o tym, że…
MASZ JEDNO ŻYCIE.
Marzenia to nie kosmos, na który musimy patrzeć ze świadomością, że jest dla nas nieosiągalny. Możemy je po pierwsze: w zależności od realnej oceny sytuacji dostosowywać do tego, co dzieje się wokół nas, a po drugie patrząc na innych ludzi – którym się udało, zacząć w końcu CENIĆ swoje talenty, predyspozycje i niepokazywane dotąd światu walory duszy – którymi dysponuje każdy człowiek. Marzenia z kosmosem mają jednak jedną cechę wspólną – MOŻNA SIE NIMI INSPIROWAĆ, ZACHWYCAĆ I NIE MUSZĄ MIEĆ KOŃCA:)
Napisałam książkę o tytule wiele mówiącym o mojej rodzinie:) – „Przy stole”…TUTAJ możecie ją kupić. Książkę, która znalazła się w TOP EMPIK…..gdyby mi o tym, powiedział ktoś z Was kilka lat wcześniej – nie uwierzyłabym. A dziś wiem już, że będą kolejne książki. Mało tego – chodzi mi po głowie coś zupełnie innego, w ogóle nie związanego z pisaniem, a śpiewaniem-bo to kiedyś robiłam i bardzo lubiłam. Pojawiło się ostatnio marzenie ze śpiewaniem właśnie związane…Noszę je w torebce, mam na lodówce…patrzę:), marzę… kombinuję….
Gdybym myślała o tym, czego nie powinnam w życiu zrobić bo: nie dam rady, bo nie potrafię, bo się boję, bo jestem za : brzydka, niewystarczająco dobra, zdolna, za niska, za gruba, za piegowata, za nieśmiała, za taka czy siaka….to nie byłoby GREEN CANOE, nie byłoby kanału na YouTube, ani Redakcji, ani wizyt w tv, wieeeeeeelu sesji fotograficznych, które gościły w najlepszych magazynach wnętrzarskich w Polsce.
Macie już te karteczki i długopis?…To teraz koniec czytania – chcę, żebyście napisali teraz własne marzenia. I niech moja osoba, czy ten post będzie dla Was jedynie malutkim początkiem…
TRZYMAM KCIUKI Kochani!
Dziękuję za Twój komentarz.
25 komentarzy
Edyta Do 2 października 2018 (09:08)
Dziekuje Joanno za te slowa, ktore w tej chwili potrzebowalam uslyszec.
Anna 2 listopada 2017 (18:42)
Pani Joanno !
Dość przypadkowo przeczytałam ” Myślę, że… ” osnute na podstawie listu pani Ewy. Zgadzam się z treścią Pani komentarza, tylko, że…….. no , właśnie. Aby pokonać siebie, swoją psyche, kompleksy i emocje , które ucierpiały w nieudanym ( z różnych przyczyn ) dzieciństwie trzeba wykonać nad sobą olbrzymią pracę. Na to trzeba baaardzo dużo czasu. Czasem start w dorosłe życie jest falstartem, a zdarzyć się może tak ,że już na starcie dostajesz od losu czerwoną kartkę . Gruba kreska nad przeszłością czasem się udaje, tylko kiedy to zauważyłam, okazało się, że mam już białe włosy. 30 lat walki o samą siebie, o udowodnienie swojej wartości jako człowiek i kobieta zakończyło się sukcesem. Warto było sobie to udowodnić.
Mój adres e-mail zawiera prawdziwe imię i nazwisko. Jest on tylko dla Pani wiadomości. Pozdrawiam, życząc sukcesów zawodowych i osobistych.Anna
dumka 28 października 2017 (18:57)
Dzień dobry Pani Asiu. Mam dzisiaj bardzo melancholijny nastrój, źle mi ze sobą, użalam się i rozdrapuję przeszłość. Wszystko idzie mi jak Syzyfowi – pod górkę. Kilka dni temu do góry podniosła mnie pomocna ręka znajomych. Otrząsnęłam się. Dzisiaj Pani wpis o tym, że nie ma u Pani słowa- nie da się ( dotyczący Państwa domu). Teraz ten tekst…… Muszę podnieść się, dam radę! Obserwuję i poczytuję Pani teksty od początku, kilka lat. Dziękuję bardzo. Pozdrawiam.
Green Canoe 28 października 2017 (19:08)
Danusia – to nie jest tak, że mi jest czy było zawsze dobrze. To, że jest nam momentami źle w życiu – to całkiem naturalny stan. Ja tez miewam dni melancholii. Słowo. USZY DP GORY kochana, w naturze jeśli są i doły – to zaraz będzie i górka:)
Czytelniczka z Wlkp. 28 października 2017 (07:08)
Dzień dobry przesympatyczna Asiu ! Zgadzam się w kazdym calu z Twoją tezą życia ,marzenia się spełniają . Czekalam długo na swoje, cale 30 lat i pisze z całą odpowiedzialnością było WARTO!
Jestem kobietą z pierwszej połowy XX w. Zapisy na auta,talony na paliwo,kartki ,kolejki,czekanie 10 lat na telefon stacjonarny .Taki był wtedy nasz RAJ …Jednak mozna było też funkcjonować mając dwoje dzieci , męza i prace .
Kiedy nastąpily zmiany ,moje marzenia się spełniły ,nie jestem wstanie opisać jak bardzo nabralam wiatru w swoje skrzydła. Napiszę nieskromnie jestem dumna z siebie .
Bywało -pisałam do Ciebie Asiu maile i zawsze otrzymywałam odpowiedzi co mnie cieszyło niesamowicie .Pomagałaś mi swoją wiedzą , zaufaniem , tak pozostało mi do dzisiaj .
Pragnę tą drogą podziękować za Twoją otwartość , naturalność i dobroć ona bije z Twojego wnętrza nawet wirtualnie .
Kiedy zobaczylam Ciebie pierwszy raz w TV wydałam okrzyk zadowolenia !
Obecnie mając „gorszy dzień słucham na Yt wywiadów; …. Twój Głos działa na mnie jak balsam .
Ślę uklony i pozdrowienia .Dla dużego już Leo szczególne .
Green Canoe 28 października 2017 (15:59)
Ależ miłe słowa! Dziękuję z całego serca!:)
Anua 14 października 2017 (14:17)
Bardzo lubię i cenię Twoje podejście do życia, przyznam też szczerze, że zazdroszczę Ci tego – oczywiście w takim pozytywnym sensie, dla mnie jesteś inspiracją, niesamowicie zarażasz pozytywną energią :) Serdecznie gratuluję Ci wydanej książki! Piękne jest Twoje zdjęcie na okładce.
ania 5 października 2017 (01:23)
Witaj Asiu… ja z innej beczki.
Czy jeszcze będzie ukazywał się magazyn Green Canoe?
Ściskam serdecznie.
Green Canoe 8 października 2017 (09:49)
3na isuu nie. Nateriały tematyczne z magaxyny przebieśliśny na strone
Paulina 3 października 2017 (21:20)
Hm, chyba rozumiem co autorka maila miała na myśli:) Niestety ja mam tak wpojone rodzinne wartości i poczucie odpowiedzialności, że kilka lat temu poświęciłam swoje życie dla moich bliskich i nie mówię tutaj o mężu i dzieciach. I żyję sobie w tej matni już 5lat. Ale pewnego razu ktoś zapytał jaki jest mój cel w życiu i co JA mogę zrobić, żeby go osiągnąć i wtedy poczułam jakby mnie ktoś uderzył obuchem w łeb, że niby ja sama mogę to życie zmienić, że mogę stać się egoistką i zrobić coś tylko dla siebie?? Nie, to nie możliwe, myślałam wtedy, ale to pytanie było ze mną przez cały czas i nie dawało mi spokoju. Aż pewnego dnia odważyłam się „coś” zrobić, ktoś inny przejął moje obowiązki i wiecie co ? Nic się stało, świat się nie zawalił, wszyscy łącznie ze mną przeżyli :) I tak małymi kroczkami zdobywam swój świat i odkrywam go na nowo. I chociaż ma 30 lat i nie wiem jeszcze co bede robić jak już odzyskam swój świat, ale wiem że bedzie to moje i tylko moje. I cały czas stawiam sobie małe cele i je realizuję, nawet jeżeli jest to tylko wyjście z koleżanką na kawę. Bo małe rzeczy cieszą. A dodatkowo Asia ostatnio pisała, że należy cieszyć się z małych sukcesów i nie bać się realizować swoich marzeń, małymi kroczkami a do przodu:) Więc jeżeli to czytasz nie bój się zmienić swojego życia, bo jest tylko Twoje i od Ciebie zależy jak je przeżyjesz. Wiec, Elu jaki jest Twój cel na dzisiaj i co możesz zrobić, żeby go osiągnąć???:)
Asiek 3 października 2017 (19:06)
Mam zdobyłam Pani książkę! :D
Jest to ogromny sukces, bo ja raczej… nie czytam książek, a tą wzięłam się od razu :D
Jedyne co mnie rozczarowało, to pogniecione rogi okładki, ale to już wina pakowania, niestety.
Jestem rządna czytania tej pozycji, więc się nie zdecydowałam na reklamację.
Po przeczytaniu całej książki, naskrobię kilka słów własnych przemyśleń =}
Pozdrawiam cieplutko
Asiek
Luna 2 października 2017 (12:46)
Dzień dobry:-) bo słoneczny ;-) pozwolę sobie wtrącić zdanko w kwestii torb PIEL…zainspirowana właśnie Pani opinią :-) i pięknymi zdjęciami, weszłam na stronę studia PIEL…obejrzałam torby,…:-) pomyślałam…hmmm jeszcze z dwadzieścia razy obejrzałam torebki…:-) znów poczytałam….znów obejrzałam…noo czegoś takiego, takiej listonoszki właśnie szukam, i szukam i szukam… więc pomyślałam, a może by tak wreszcie! docenić siebie samą??(to również nauka z Pani wpisów :-) ) hmmm i postanowiłam na 24 lecie mojej pracy zawodowej zamówić sobie taki egzemplarz „pode mnie” :-)” ale… ponieważ jako starsza Pani;-) mam swoje przyzwyczajenia i właśnie brakowało mi zamków, zameczków to!…wysłałam zapytanie do Studia:-) i co????? odpowiedz przyszła expresem!! i propozycja osobistego spotkania:-) wraz z możliwością oglądnięcia torb:), a że od niedawna jestem mieszkanką Warszawy ;-)wiec pomyślałam korzystaj babo z takiej wielkomiejskiej okazji :-)Od pomysłu do spotkania minęło parę dzionków i poznałam… niezwykła Panią Martę :-) Zaimponowała mi zaangażowaniem, pomysłami, otwartością, inwencją, uprzejmością, dobrym wychowaniem, fachowością….Świetna Osoba. Super kontakt. Byłam oczarowana :-) No i zgodziła się Pani Marta uszyć dla mnie !taką torbę jaką sobie wymarzyłam :-) zamykaną na zameczki w tym i owym ;-) miejscu :-) Jak się później okazało…musiała de facto zmieniać projekt, wykrój etc… podjąć wysiłek stworzenia po prostu nowej torby. Za to efekt….przepiękna, cudowna, zachwycająca, moja własna, sygnowana moimi inicjałami torba listonoszka :-). Miłość od pierwszego przewieszenia :-) A sama Pani właścicielka PIEL…bardzo kontaktowa, pomocna i zaangażowana jak prawdziwy właściciel np piesiów, co to cały czas w kontakcie, czy jego pupile dobrze trafili, oddani zostali w dobre ręce:-) tak właśnie Pani Marta trzymała rękę tzn kontakt ze mną, aż nie pojęłam ;-) jak trzeba właściwie torbę zamykać na owo unikalne zamknięcie :-). I jak powtarzała, proszę dać JEJ szansę, żeby się ułożyła :-) tzn skóra tzn torba do mnie :-) Supeł wyrób!!! super jakość, super Człowiek, który stworzył takie użytkowe dzieło. Chylę czoła przed Panią Martą, która ma taki dar:-) tworzenia i torebek i miłego kontaktu :-) A Pani Agnieszce powiem, że może po prostu…jej torebka jeszcze gdzieś tam na nią czeka :-)pozdrawiam serdecznie:-)
Green Canoe 2 października 2017 (14:07)
Widzę, że obie zachwyciłyśmy się tak samo osobą Marty – to niezwykła dziewczyna, z ogromna klasą i takim podejściem do Klienta, o którym można tylko pomarzyć. BARDZO cieszę się, że Pani torba spełniła te wszystkie wymarzone oczekiwania:) Uściski najserdeczniejsze!
Asia
Ewka 2 października 2017 (08:01)
Ciekawy post… myślę, że mało kto miał idealne dzieciństwo, sam okres dojrzewania nie jest łatwy, szukanie akceptacji, własnej drogi. Nie chciałaby wrócić już do tego czasu, choć wychowałam się w wspaniałej rodzinie. Ja „rozkwitłam” po trzydziestce i myślę, że to proces będzie trwał do końca. Po to mamy rozum, by z niego korzystać na ile możemy. Musimy rozwijać się w takich okolicznościach jakich nam przyszło żyć .
Ostatnio przeczytałam mądre zdanie: Jeśli coś ci się nie podoba, to albo to zmień, albo zaakceptuj, ale nie narzekaj. I tym zdaniem ostatnio żyję, walczę ze swoim narzekaniem, choć nie jest łatwo, bo nawet jeśli sama tego nie robię, to w koło wszędzie je słyszę. Próbować warto , pokonywać samego siebie i wcale nie trzeba być bogatym materialnie. Całe bogactwo jest w nas i co najważniejsze trzeba kochać siebie i ludzi, bez tego nic nie osiągniemy dobrego.
Co do marzeń, to ponad 10 lat temu spisałam swoje marzenia, znalazłam ta kartkę niedawno i naprawdę mogę dużo wykreślić z nich jako spełnione. Pozdrawiam.
Green Canoe 2 października 2017 (08:03)
Ewa – bardzo ładnie napisane, podpisuję się pod każdym Twoim zdaniem:)
Ania z Osobiedlamnie 1 października 2017 (23:01)
To piękny i idealny dla mnie post. Idealny na teraz, na moją jesień.
Bardzo lubię ten moment, gdy w księgarni dotykam książki mojej Znajomej. Jak dotąd były to właśnie Kobiety.
Znajomej. Uśmiecham się na widok okładek i nazwisk Autorek. Znam dzięki blogowi i blogom. Podziwiam, cieszę się Ich radością. Rozglądam się wtedy i chciałabym niemal zawołać, słuchajcie, to super babka, kupcie, czytajcie, poznajcie!
Ja już znam. I czerpię.
I kiedyś spełnię to marzenie i ja. „dostosuję tylko do tego, co dzieje się wokół mnie”
Ale spełnię.
Gratuluję i dziękuję:)
Ania
Green Canoe 2 października 2017 (07:52)
Aniu – sam fakt że potrafisz cieszyć się po ludzku z sukcesów innych ludzi – wiele o Tobie mówi:) Ściskam Cię najserdeczniej jak potrafię.
Anna-Maria 1 października 2017 (19:47)
Hej,nie sięgnę dziś po długopis bo zrobiłam to już bardzo dawno temu. Nie pamiętam, może 10 lat temu zaczęłam spisywać na karteczkach swe marzenia . I o dziwo zrealizowałam je. Jakby słowo pisane miało móc twórczą.Życze wszystkim powodzenia i wiary, że można. Takie motto „i wiem,że mogę „
Green Canoe 2 października 2017 (08:02)
brawo! :)
Aga 1 października 2017 (19:41)
Asiu, zgadzam się z Tobą w 100 %! Ja kilka lat temu też bardzo często wracałam do wydarzeń z okresu kiedy byłam nastolatką i to mnie blokowało, później do złych okresów w moim dorosłym życiu, ale rozprawiłam się z tym, przy pomocy fachowców i idę do przodu:) Oczywiście nie zawsze jest pięknie, ale tak, jak napisałaś wiara, praca i marzenia, a sprzyjające okoliczności zawsze się pojawią:)
Green Canoe 2 października 2017 (08:02)
No właśnie. Praca nad sobą wiele daje. Pozdrowienia Aga!
Agnieszka 1 października 2017 (14:42)
Droga Asiu, podziwam to co robisz i to jaka od Ciebie dobra energia bije i uwierzyłam w to, że stawiasz na jakość, ale…pojawił się zgrzyt. Kiedyś na insta reklamowałaś torebki PIEL, okrutnie mi się spodobały, zamówiłam i niestety rozczarowanie, bo nie są tak super jakościowo jak mówiłaś, no niestety. Albo mamy zupełnie inne podejście do jakości, albo dla mnie Twoja jakość to za mało i szukam więcej. No nie wiem. Chcę Ci tylko powiedzieć, że się zawiodłam. Proszę nie odbieraj to jako hejtu, wyrażam tylko swoje zdanie.
Miłej niedzieli
Green Canoe 1 października 2017 (15:51)
Agnieszko…ja mam torby PIEL studio i jestem nimi zachwycona. I nadal twierdzę, że są świetnej jakości. Ręczna praca, pięknie wykończone, świetna skóra 1 gatunku. Nie raz nie dwa, jestem o nie pytana przez inne kobiety – skąd są. Nie wiem co dla Ciebie oznacza jakość i czego konkretnie oczekujesz – ale jeśli twój egzemplarz był wadliwy, to go po prostu zareklamuj. Ja nie wydaję pozytywnych opinii względem rzeczy, które na to nie zasługują. Nie odbieram Twojego komentarza jako hejtu:)- bo nim nie jest. Jeśli nie jesteś zadowolona z produktu – ma jakąś wadę, to napisz po prostu do PIEL. Szczerze mówiąc, jestem trochę zdziwiona – sporo dziewczyn ma torby z tej manufaktury i są nimi tak samo oczarowane jak ja.
Agnieszka 1 października 2017 (21:06)
Asiu, no właśnie też tak pomyślałam, egzemplarz wadliwy, no cóż zdarza się, oddałam. Nie zamówiłam kolejnej. Byłam na kiermash w Krakowie, gdzie Piel się wystawiało i może to i skóra pierwszego gatunku, może i ręczna robota, ale niestety jakość dla mnie nie ta, bo są one po prostu niedorobione, niestety. Przepraszam, ale musiałam sie z Tobą tym podzielić.
Green Canoe 2 października 2017 (08:01)
Agnieszko – myślę, że zbyt mocnych słów użyłaś. „Niedorobione” to są rzeczy, którym czegoś brakuje. Torbom PIEL niczego nie brakuje. Są w bardzo określonym stylu wykonywane i być może sam styl tej manufaktury Ci nie odpowiada?. Że nie ma zamków, zamknięć? Ja mam wiele toreb z wielu małych pracowni – i każda z nich jest inna. PIEL to praca ludzkich rąk, którą widać – po prostu. Jednym się to podoba innym nie. Ale nie ma to nić wspólnego z jakością. Zła jakość jest wtedy gdy materiał jest zły gatunkowo, gdy torb jest niedoszyta, gdy są plamy, gdy po jakimś czasie skóra zaczyna się źle zachowywać. Ale sam styl szycia – design, czy choćby wrażenie”niedokończenia” np. poprzez nie wszycie zamka u góry – to nie jest kwestia jakości wyrobu, ale założenia – dla kogo produkt ma trafić. Mam w swojej garderobie torby „wyniuniane” mechanicznie, mam i te mniej idealne szyte ręcznie -wszystkie łączy dobra jakość.