Jeszcze 10 lat temu nie potrafiłam nawet przyznać, że czegoś NIE DAM RADY zrobić. Jak to – JA NIE DAM RADY? JA??? I robiłam – zarywając noce, szastając własnym zdrowiem nie raz nie dwa. Bo wpojone gdzieś miałam z tyłu głowy, że dom musi być wysprzątany, że kobieta musi być ZAWSZE zadbana, że dziecko i mąż uśmiechnięci, a na kuchni pyrkający rosół. Doszło nawet do tego, że zarządzałam swoim czasem domowo zawodowym niczym najlepszy manager. Nie pozwalałam sobie na żadne chwile słabości, na oznaki zmęczenia choćby. Pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie fakt, że… spytałam kiedyś sama siebie – DLACZEGO mam tak żyć? I czy tego naprawdę chcę?
Czy naprawdę muszę mieć zawsze dom wyniuniany na tip top? Czy naprawdę zawsze musze ugotować ten obiad, wyprasować, wyprać itd.? Czy naprawdę zawsze muszę być uśmiechnięta, gotowa, idealna, miła – choćbym miała jeden z najgorszych dni? Czy potrzebne są mi jakiekolwiek poradniki z zarządzania czasem, oswajania przestrzeni itd…Czy w głębi serca, to nie ja sama wiem najlepiej co powinnam robić by być szczęśliwa? Czy WSZYSCY w końcu muszą mnie lubić? Usłyszałam ostatnio zdanie, które przypomniało mi, że kiedyś sama je często cytowałam: ” Czy ja jestem zupą pomidorową, żeby każdy mnie lubił???” No nie jestem:) Zaczęłam wprowadzać do swojego życia zmiany.
Od kilku lat żyję tak, jak chcę. Nie sprzątam – jeśli nie mam na to ochoty, lub jestem po prostu zmęczona. Korzystam również z pomocy – zatrudniłam osobę do sprzątania czy prasowania. I choć to zaledwie kilka dni w miesiącu, to jednak ogromne odciążenie. Nie gotuję codziennie – w tygodniu często jadamy z Leosiem obiady w sprawdzonych knajpkach. Nauczyłam się również REZYGNOWAĆ. Z ludzi przede wszystkim, bo z tym miałam kiedyś duży problem. I jakkolwiek do bólu szczerze to brzmi, tak właśnie jest. Rezygnuję ze znajomości, które są podszyte interesownością, nieszczerością lub zbyt dużo mnie kosztują – głównie w aspekcie CZASU. Bo mam go tak mało, że najzwyczajniej w świecie szkoda mi go marnować na głupie rozmowy o „malowaniu paznokci”, na wysłuchiwanie po raz dwudziesty tej samej pieśni chwały o czyichś sukcesach czy ogólnie – np. narzekania na cały świat…Odseparowałam się od ludzi, którzy mnie oszukiwali lub utrzymywali ze mną kontakty jedynie po to, by coś zyskać. I nie ważne w tym momencie co – ważne, że zazwyczaj to właśnie takie osoby, zabierają Ci najwięcej z życia. Siły, energii, radości, czasu. A na końcu – gdy już je od siebie odsuniesz, będą jeszcze próbowały naruszyć Twoje dobre imię. Bo to typowy schemat działania – po mocnym ograniczeniu kontaktów – tak właśnie reagują: agresją i złością.
WARTO REZYGNOWAĆ. Warto ustalać sobie priorytety w życiu – i osobiste i zawodowe. Mimo, że człowiek może naprawdę bardzo dużo – tak często Wam zresztą o tym przypominam, to jednak nie jesteśmy bezdusznymi maszynami. Mamy wrażliwość, mamy ciała – i jedno i drugie wymaga dbałości i uwagi. W końcu nasze życie jest na tyle WAŻNE i to tak ogromny dar – że jeżeli my sami nie będziemy go szanować, to niby kto inny będzie?
Napisała do mnie niedawno jedna z czytelniczek – tak bardzo rozczarowana zakończeniem pewnej znajomości internetowej, i z tak dużym poczuciem krzywdy, że trudno jej się było pozbierać. Pytała mnie jak sobie radzę z taką ilością ludzi „internetowych” wokół mnie. Jak sobie radzę już tyle lat z blogowaniem, np. z nieprzyjemnymi zachowaniami ludzi/czytelników. Czy w ogóle takie się zdarzają? Czy te internetowe znajomości mogą być szczere?. Nie wiem czy zdołam dziś wyczerpać temat, pewnie nie – bo jednak wirtualne życie, to jest never ending story, ale może chociaż spróbuję. Po 1. ZREZYGNOWAŁAM z bardzo wielu internetowych znajomości – z powodów wyżej opisanych. Po2. Musiałam pogodzić się z reakcją tych osób na owo ograniczenie kontaktów – czyli późniejszym naruszaniem mojego dobrego imienia. Po3. w końcu – udało mi się po tych wielu latach…nie przejmować negatywnymi aspektami funkcjonowania w necie. Ignoruję je z ogromnymi sukcesami:). No i bardzo ważne – brakuje mi czasu na moich wieloletnich przyjaciół, dlatego nie widzę ani możliwości, ani tak naprawdę potrzeby szukania czy budowania wirtualnych udawanych kontaktów – tylko dlatego, że cały świat tak robi. PISZĘ TO OFICJALNIE bez hipokryzji, bez udawania, że jestem jedną wielką przyjaciółką wszystkich moich czytelniczek – nie jestem. Gdybym tak twierdziła, czy udawała przed Wami, że tak jest – przestałabym szanować sama siebie. Mało tego, jeżeli ktoś twierdzi, że mając kilka tysięcy dziennie wejść na stronę i dzieści tysięcy czytelników miesięcznie – chce wszystkich ich poznać lub się z nimi zaprzyjaźniać – to kłamie. Daję Wam siebie, daję wiele treści, pomysłów, inspiracji – ale nie jestem w stanie dać swojego CZASU – BO GO NIE MAM. Nie uczestniczę w żadnych grupach pogaduszkowych, nie uczestniczę w kółkach wzajemnej adoracji – bo takie działania nigdy nie są budowanie na fundamentach PRAWDY, a jedynie wzajemnych pseudokorzyści. I bardzo często kończą się dla wielu uczestniczek niemile. TAK – wierzę, że przez internet można poznać super ludzi i takie znajomości mogą się zakończyć pięknymi przyjaźniami. Mam to szczęście, że udało mi się właśnie w ten sposób poznać kilka ważnych w moim życiu osób. Ale nigdy nie zastąpię realnego życia – tym wirtualnym. I to jest moja największa praca przez ostatnie lata – nauczyłam się na tyle wyważyć te dwa światy, by nie zatracić kontaktu z prawdziwym życiem – i nie utonąć w wirtualnym morzu często nieszczerych komentarzy, uśmieszków, serduszek itd…
LUBIĘ WAS, bardzo Was lubię moi mili:) SZANUJĘ WAS ogromnie. Bez czytelników, bez widzów GREEN CANOE nie mogłoby wypływać w swoje rejsy od tylu już lat w pełnym komplecie. I dumna jestem z siebie, gdyż nasi pasażerowie są tu BO CHCĄ:) bo te rejsy coś im dają, a nie dlatego, że kapitan zalewa ich komplementami. Bo to mądrzy, świadomi, pełni talentów ludzie. Wokół GREEN CANOE jest społeczność tak wartościowa, o jakiej mogłam tylko marzyć:) Wiecie, jakie piękne maile dostaję od Was? Jak mądre i wrażliwe osoby tu nas czytają? I założę się, że po przeczytaniu tego postu przyznacie mi rację – że trzeba nauczyć się rezygnować. Że to bardzo ułatwia życie i czyni nas szczęśliwszymi. Że szkoda życia na czynności, które zostały narzucone społecznie, a bez których możemy nadal dobrze funkcjonować, czy na ludzi, którzy najzwyczajniej w świecie – nie zasługują na nasz życiowy CZAS.
I tego dziś Wam kochani życzę – REZGNACJI z tego, co nie jest dla Was życiowo istotne. I takich przyjaźni i ludzkich relacji, które są prawdziwe i przepełnione wzajemną serdecznością. Bez względu na to czy zostały zawarte w realnym czy wirtualnym świecie.
Dziękuję za Twój komentarz.
21 komentarzy
Karolina 24 maja 2017 (19:15)
Dziękuję za ten wpis… Twoje słowa spowodowały ,że jednym ruchem uwolniłam się od toksyczności ,złodziei energii i marzeń…to wielkie obciążenie ,które schodzi…w porę przewartościowałam swoje życie….Serdecznie Ci dziękuję.
marlena 23 maja 2017 (07:01)
PRZEPIEKNE,BARDZO MĄDRE PRZESLANIE MI SIE WYSUWA Z PANI TOKU MYSLENIA..ZYJ DLA SIEBIE I BADZ SPELNIONA!
mój małżonek wlasnie mi to często mowi…dziekuje za pelne madrosci słowa i zycze zdrowia!!
Ania M. 22 maja 2017 (13:15)
Boże, jak mi pomogłaś… Tak bardzo od dawna zmagam się ze sobą, by samej sobie poluzować ten gorset i pozbyć się tego wewnętrznego przymusu bycia „idealną”, mieć”idealnie ” wysprztane mieszkanie, i „idealnie” wszystkim dogadzać, by mnie lubili i kochali…. To udręka… A na rzeczy, które naprawdę kocham już zwyczajnie nie starcza mi sił… Wielkie dzięki za ten wpis…
Kasia 22 maja 2017 (11:27)
Asiu ja tak zaczęłam robić po urodzeniu mojego długo wyczekiwanego dziecka, które urodziło się jako wcześniak, wymagający leczenia, badań, bieganiny po lekarzach…. Wtedy spojrzałam inaczej na świat i otaczających mnie pseudo przyjaciół. Świetne przysłowie i prawdziwe: przyjaciół poznaje się w biedzie. Ograniczyłam kontakty toksycznych pijawek. Oddzieliłam ziarno od plewu. Plewu, który tylko mnie przybijał i sprowadzał do łez. Mam garstkę przyjaciół. Tyle wystarczy. Natomiast plew nie może przeboleć, że tak się wycofałam z życia towarzyskiego. Że już nie ma ich duszy towarzystwa, ktorą byłam. Mam bardzo rzadką cechę jak na te czasy- dar słuchania, który często ludzie wykorzystują albo próbują, uwieszając się jak bluszcz i wylewając potok nic nie znaczącej paplaniny. Teraz już jestem mądra i nie wdaje się w dyskusje z osobami, których tak naprawdę interesuje tylko to co one mają do powiedzenia, bez zainteresowania się rozmówcą -słuchaczem. Wyznaje zasadę, że jak mam marnować czas na towarzystwo osób niezainteresowanych moją osobą, to rezygnuje z nich. Wolę ten czas poświęcić choćby na milczenie przy kawie z moją mamą, żarliwą dyskusje polityczną z moim mężem (to fan polityki), czy nudzenie się z moim dzieckiem, bo skończyły nam się dziś pomysły na zabawę. Są osoby takie jak ty Asiu, które zdobyły tą życiową mądrość rezygnacji z nieznaczących relacji z czasem, i są osoby takie jak ja, które dopiero na życiowym zakręcie szeroko otworzyły oczy na świat, eliminując próżność, zazdrość i zawiść. Jednym słowem niezdrowe relacje. Każdy człowiek powinien zdobyć tą mąrość by być szczęśliwym człowiekiem. Ja jestem wreszcie szczęśliwym człowiekiem :) Wszystkiego dobrego Asiu, pozdrawiam słonecznie z Dolnego śląska :))
slodkowinna 22 maja 2017 (10:25)
Dziękuję Joasiu za mądrość i prawdziwość tego tekstu, za odwagę nazwania po imieniu tego, co jest, a czego nie ma w tym wirtualnym świecie. Często zapominamy, szczególnie ja,zaplątana w wirtualny świat, że najważniejsze jest to, co realne; to, czego/kogo mogę dotknąć, a nie śiat , który znika za naciśnięciem krzyżyka w prawym górnym rogu komputera.
Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najpiękniejszych realnych relacji i najprawdziwszych tych wirtualnych, który niosą pewność i uśmiech czasu spędzonego na szerokich wodach rozgarnianych zielonym czółnem:))
Emilia 22 maja 2017 (10:06)
Obserwuję od dawna Twoje wpisy z wielu rad już skorzystałam,jednak od jakiegoś czasu zastanawiałam się kiedy to wszystko robisz ,skąd masz tyle czasu i energii może to dlatego,że masz tylko jedno dziecko?jednak Leoś też potrzebuje czasu,uwagi ,zainteresowania ze strony swojej mamy ,ale teraz już wiem każdy z nas musi do tego dorosnąć i zrozumieć co jest w życiu najważniejsze .Taki etap osiągnęłam już parę lat temu i cieszę się z tego ,a zaczęło się od słów mojej koleżanki ,cytuję:,,CO TY WYPRAWIASZ PRZECIEŻ DOM TO NIE MUZEUM”Dziękuję za ten wpis i pozdrawiam cieplutko.
elw 22 maja 2017 (08:32)
Witaj, rzadko komentuję, ale dziś w drodze wyjątku to zrobię :). Mam podobnie jak Ty, powoli wycofuję się z niektórych znajomości, rezygnuję ze spotkań, generalnie ludzie mnie denerwują, doszliśmy do wniosku, że chyba się starzejemy (35-45 nasz przedział wieku z mężem), nie potrzebujemy tych denerwujących spotkań. Oboje mamy do czynienia z ludźmi w pracy i chyba to skutecznie nas pochłania i widzimy jacy ludzie potrafią być. Wolimy nasze towarzystwo, czasami nawet słowa nie zamienimy, ale gdzieś obok siebie jesteśmy. Jak to mawia mój mąż: lepiej mądrze pomilczeć niż głupio gadać.
Dlaczego rzadko komentuję, bo szkoda mi czasu na wylewanie hejtu i słodzenie. Jeśli coś mnie nie interesuje to opuszczam blog idę dalej. Dziś mnie zatrzymałaś, dziękuję
Patka Wichrowe Wzgórza 22 maja 2017 (00:18)
Powiem Tylko jedno słowo -Dziękuję za ten post.Od dawna stawiam sobie wybory i rezygnacjè. Pewne osoby schemat dzialania znany mają mi to za złe. .Niektòrzy bliscy nawet nie pochwalaja tego mając mnie za dziwaka.Z chęcią to co napisałaś przeczytam każdemu. .U twierdziłam się ze to nic złego i nie jestem w tym sama.
A wiesz ze takie wybory i gezygnacje nie są mile postrzegane??
COTTONI 21 maja 2017 (23:51)
Oj jak ja bardzo się z Tobą zgadzam Aśku Droga, pojęcia nie masz jak bardzo. Proces eliminacji personalnych toksyn wprowadziliśmy w życie dwa lata temu i jakby chmury gradowe opuściły nasze niebo. Wszystko zaczęło układać się według naszych planów kiedy tylko czas skrupulatnie przeliczany na ich realizację podzieliliśmy między nas samych, tzn. mnie i moje drugie pół, a także ludzi, którzy szczerzei dobrze nam życzą bez ciuciania, cukrowania i włażenia w zadek dla osiągnięcia własnych interesów. Ci ciuciający okazali się być najgorsi. Słodkie do bólu pijawki. Niby to dziurki nie zrobi, ale krew wyssać próbuje bez najmniejszego mrugnięcia oczkiem. Dzisiaj nauczyliśmy się zachowywać czujność w relacjach międzyludzkich i większą uwagę przykładamy do tego, kogo pod swój dach zapraszamy i z kim zasiadamy do stołu. Taki zdrowy egoizm, którego trzeba było się nauczyć w trosce o nasz czas, nasze życie i zdrowie. Jeśli kiedyś uda nam się spotkać w końcu na tym obiedzie, to wszystko Ci opowiem ;) Jak wszystko zgodnie z planem pójdzie, to i obiad pod moją własną, starą i rozłożystą jabłonią wkrótce będę mogła zaserwować, a to też dzięki wyplewieniu personalnemu naszego ogródka :D Ważne, żeby żyć dla siebie i w zgodzie z samym sobą, a nie pod dyktando i oczekiwania innych, czy im się to podoba, czy nie ;)
Justyna 21 maja 2017 (23:20)
Dziękuję. Tylko tyle i aż tyle mogę powiedzieć. Potrzebowałam potwierdzenia tego, co zrobiłam już jakiś czas temu . Pozdrawiam serdecznie.
Podglądaczka 21 maja 2017 (22:57)
Brawo Ty.
Iga 21 maja 2017 (21:20)
Asiu, bardzo dziekuje za ten post. Byl mi on dzis bardzo potrzebny, bo od rana bije sie z myślami i juz wiem, ze czasem zwyczajnie lepiej jest zrezygnować. Nie warto jest poswiecac czasu na malo istotne rzeczy, ktore dla ciebie nie sa wazne, ktore wprowadzaja w twoje zycie i zycie rodziny jakis chaos i wrazenie, ze poswiecasz rodzine swoj cenny czas kosztem wysluchwiania czyjegos biadolenia, narzekania na jeden temat a tym samym dolujesz sie zupelnie bez powodu po takiej konwersacji. Nie warto tracic czasu na puste rozmowy o niczym na konwersacje i znajomosci czy to internetowe czy realne, nie prowadzące do niczego, jak tylko do zatruwania sobie życia czyimiś niejednokrotnie malo istotnymi sytuacjami, problemami typu jaki kolor paznokci mam miec, obgadywania za plecami czy sluchania kolejny raz na temat ze moja zona/ to zolza. Ludzie nie cenia czasu innych wiec ceńmy go sami. Zazdrosc, zawisc to niejednokrotnie przyczyna rozpadu wielu nawet dlugoletnich relacji czy to w gronie znajomych, przyjacioł, czy blizszej dalszej rodziny. Nie warto przejmowac sie tym, ze tacy ludzie odchodza, ze sa interesowni, ze widza cie gdy cos ci potrzeba, choc ciezko to odwrocic w druga strone gdy to ty jestes w potrzebie, to bardzo trudne i niejednokrotnie boli, ale takie osoby ciagna cie w dol i sprawiaja, ze zatrzymujesz sie w miejscu podczas gdy chcesz biec na sam szczyt. Nie masz energii czasem brak ci zapalu, jestes emocjonalnie wykonczona bo ktos to wszytko z Ciebie wyssal. NAJGORSZE co moze sobie zrobic czlowoiek, to bac sie CO LUDZIE POWIEDZA.. A NIKT ZA NAS ZYCIA NIE PRZEŻYJE. Trzeba odejsc od sytuacji osob rzeczy, ktore nie wnoszą nic w nasze zycie tylko przygnebienie, stres i smutek. to naprwde trudne ale im szybciej zdamy sobie z tego sprawe, tym lepiej dla nas.Pozdrawiam Cie serdecznie!
Green Canoe 21 maja 2017 (22:47)
Bardzo dziękuję i od razu – odpijam te pozdrowienia:)
Kasia 21 maja 2017 (20:05)
Pięknie napisane,ja też zrobiłam porządek z moimi znajomymi i mimo że teraz jestem na ich językach,jest dobrze jak jest,nie chcę przytakiwać bo tak trzeba!
Pozdrawiam Kasia
Green Canoe 21 maja 2017 (20:19)
Kasiu pozdrawiam serdecznie!
Anna 21 maja 2017 (19:58)
Witam, obserwuje Twój blog od kilku lat i zastanawiałam sie zawsze skąd bierzesz tyle siły, energii, cierpliwości, kreatywności, etc. Myśle, ze całe życie z czegoś rezygnujemy – świadomie, intuicyjnie lub nie … Jenak świadoma rezygnacja chyba Nas najwiecej kosztuje. Wybory są często trudne, i to nie tylko dla nas, ale i dla tych których dotyczy. Nie żyjemy sami, stad nasze decyzje często są trudne dla innych – i tu pojawia sie problem jak sobie z tym poradzić. Czasami egoizm jest wskazany, ale niestety nie zawsze sie da… Uważam, ze rodzina jest najważniejsza, a przyjaciół można miec niewielu – takie doświadczenia… Na naszej drodze często spotykamy ludzi toksycznych, którzy chcą brać i nic od siebie nie dawać. Od takich jak najdalej, ale spotykamy ludzi niezaradnych, tkzw. sieroty życiowe i co z nimi? Nie potrafię z nich „zrezygnować”, a czasami mam taka ochotę. Ale to już moje wybory… Pozdrawim
Green Canoe 21 maja 2017 (20:21)
Ania – tzw „sieroty” jak to nazwałaś, czyli osoby niezaradne życiowo, uzależnione od innych, uwieszające się na innych – to chyba największy problem. Bo to właśnie oni najwięcej biorą…często nic z darowanym czasem nie robiąc, nie wykorzystują go. Wręcz czekają, aż się cos za nich zrobi, załatwi, wymyśli.
Marta 21 maja 2017 (19:42)
mam mieszane uczucia. mam takie osoby w swoim otoczeniu które troszkę „zatruwają” mi życie swoim postępowaniem, nastawieniem do życia. muszę czasem kolejny raz wysłuchiwać jakie głupoty robią i na „własne życzenie” sprowadzają na siebie problemy, kolejny raz. czasem chciałabym się odciąć ale z drugiej strony widzę, że np.nie mają sie komu wygadać, bądź moje nastawienie, moje słowa jakoś podnoszą je na duchu. i co teraz zrezygnować? to takie egoistyczne by było, bo może te osoby nie „ładuja mi baterii” i często męczy mnie wysłuchiwanie ich, ale z drugiej strony czy w życiu nie chodzi o dawanie z siebie. a nie tylko brać to co fajne, dobre, miłe. Nie mówię tu o skrajnościach, o osobach które wysysają z nas energię do zycia oraz takich co są interesowni,tylko po prostu o zwykłych ludziach, z którymi na dobrą sprawę można by urwać kontakt, bo męczą , ale widząc, że nasza znajomość trzyma je „przy życiu” nie umiałabym. staram się rozumieć. mam czasem wrażenie , że marnuje czas na głupie rozmowy ale jeśli te głupie rozmowy dają coś komuś, to może warto podarować ten czas danej osobie.
Green Canoe 21 maja 2017 (20:18)
Marta -ależ każdy z nas ma wokół siebie ludzi, którzy mają i problemy i jakieś sprawy dla nich ważne do obgadania.To często nasi bliscy. Ja nie twierdzę, że mamy się kontaktować tylko z tymi, którym w życiu wszystko idzie ok. Ale z drugiej strony trzeba sobie zadać pytanie CZY JA NIE POŚWIĘCAM im czasu np. kosztem swoich najbliższych? Czy zamiast pobawić się z własnym dzieckiem, porozmawiać z mężem na pewno powinnyśmy wysłuchiwać po raz enty narzekań sąsiadki na jej męża? Albo wynurzeń dalekiej znajomej? ja mówię o takich wyborach. I być może wyda Ci się to dziwne, ale jeżeli mój czas poświęcam komus kosztem swojej rodziny – a nie jest to jakaś ważna sprawa – to uznaję to za swój błąd. Staram się już tego nie robić
Ewa 21 maja 2017 (18:38)
Joasiu, byłam pewna , że kiedyś napiszesz tego posta. Człowiek dojrzewa do rezygnacji ze spotkań ludzi mu nieżyczliwych i zazdrosnych.W ubiegłym m-cu obchodziliśmy z mężem 40-tą rocznicę ślubu- razem z dziećmi , wnukami i czwórką naprawdę sprawdzonych przyjaciół. Jesteśmy szczęśliwi,że nie zatruwają nam życia ludzie, których skreśliliśmy ładnych parę lat temu. Pozdrawiam serdecznie
Green Canoe 21 maja 2017 (18:45)
Z całego serca składam Wam najszczersze gratulacje!!! I życzę następnych wspólnych 40 lat razem:) A co do treści wpisu – ja już od wielu lat tak żyję, ale tak sobie pomyślałam, że warto o tym napisać – bo wielu ludzi męczy w toksycznych relacjach,a może przyda im się moje spojrzenie? :) Może to im pomoże podjąć pewne decyzje? Uściski i serdeczności.