Cokolwiek nie napiszę w ramach wytłumaczenia i tak będziecie niezadowoleni:) Owszem, długo mnie nie było w wirtualnym świecie ale mam mnóstwo alibi:):). Nie wiem moi drodzy jak to się dzieje, ale im dłużej tu mieszkamy, tym bardziej kurczy mi się doba…czary mary po wiejsku:) Byłam święcie przekonana, że gdy wyprowadzimy się z miasta, nasze życie zredukuje bieg do dwójki. A tu taka niespodzianka. Nie dość, że nie zwolniliśmy, to jeszcze jakby jakieś nagłe przyspieszenie nastąpiło. Wszyscy znajomi „zadzieciowani” przekonują nas, że będzie jeszcze coraz gorzej:) z owym czasem, co to się poniekąd kurczy przy dzieciach…Kiedy Leo był raczkującym bobasem, miałam tak naprawdę MNÓSTWO czasu. I ja durna tego nie doceniałam:) Ba – śmiałam jeszcze narzekać, że się nie wyrabiam. Teraz mamy w domu chłonącego świat trzylatka i żyjemy we wiecznym, przedziwnym niedoczasie. Znacie to?:):)
I odnośnie samego trzylatka….Poszedł w ślady dziadka, który onegdaj służył w czerwonych beretach jak potocznie nazywa się jednostki komandosów. Oprócz innych szalonych rzeczy typu skakanie ze spadochronem czy jeszcze bardziej rockandrollowych czynów, o których słucham z niedowierzaniem, dziadek w ramach codziennych ćwiczeń skakał tam na trampolinie. I tak się złożyło, że Leo dostał na punkcie owego skakania właśnie fisia:) Mamy więc w domu małego osobistego komandosa:), w związku z czym na urodziny zakupiliśmy mu zestaw do porannej musztry:) Rankiem dziecka najpierw nie ma około godziny, a potem….
Przyznaję się bez bicia – my też skaczemy:) Trampolina jest ogromna, więc skaczemy wszyscy naraz, maluszki, starsze dzieci i my – stare konie:):) :) I kto tylko u nas się nie pojawi, też od razu śmiga do nieba. Wakacyjny, cudny powrót do dzieciństwa i żeby dalej nie ciągnąć tematu powiem jedynie, że to naprawdę świetna zabawa.
No i co kochani, znów wyskoczę teraz ze starą śpiewką:) Będę nudna jak flaki z olejem gdy napiszę, że po prostu pracuję, prawda?:) Ale trudno – taka właśnie jest prawda. Oprócz czysto zawodowych działań, szalejemy z Pawłem w wolnych chwilach w ogrodzie. Skończyliśmy wreszcie przestrzeń biesiadno – rozrywkową. Udało mi się zamknąć również temat małej przydomowej wędzarni. Jednak najwięcej zaangażowania i pracy kosztowało nas wykonanie dużego podwyższonego warzywnika. UFFF, wreszcie go mamy:) I jest naprawę super wydajny.Wysoki na 80 cm, długi na 11 metrów, szeroki na 2 m. Zakończony kamiennym okręgiem o średnicy 3 metrów, w którym zasadziłam zioła. I oczywiście ma dużą stabilną pergolę, na której pnie się fasola, groszek….i powojniki ma się rozumieć:) Z grupy viticella, zachwycające jesienią chmurami maleńkich kwiatuszków. Bo kto niby powiedział, iż warzywnik ma być jedynie warzywny:)? Lubię łamać schematy, więc nasz warzywnik ma i powojniki, a od drugiego brzegu nawet wilce i astry – jesienią zachwyci więc feerią barw. Do jesieni powstanie także większa cześć chodnika, który osobiście brukuje Paweł. Praca to mozolna i wymagająca maksimum skupienia oraz dokładności…ja się nie nadaję:) Ale Pablo brukuje z zaciętością godną podziwu, realizując swoje postanowienie, że od początku do końca SAM wykona naszą „promenadę” :). A co najfajniejsze, chodnik wychodzi dokładnie taki jak sobie wymyśliliśmy. Z kaszubskich kamieni, porządny, szeroki…Nawet na swoich szpilkach będę mogła wreszcie biegać:) P.S. – W KOMENTARZACH SĄ ODPOWIEDZI NA PYTANIE JAK TO ZROBIĆ.
No i warzywnik. Mamy własne sałaty ( chyba z 5 odmian), koper, szczypiorek, brokuły, cukinię, szpinak, fasolę, groszek, seler i pietruchę. A w zielarskim kręgu bazylię, 3 odmiany mięty, melisę, lubczyki oregano, macierzankę, estragon i rozmaryn. Uwielbiam gotować latem:) Unoszący się po domu zapach dopiero co dodanych do potraw ziół – bezcenne:) dwyższony warzywnik czyni nas szczęśliwszymi:), choćby dlatego, że praktycznie nie trzeba w nim pielić. Mówię poważnie – tego typu warzywniki mają to do siebie, że chwasty praktycznie nie imają się ziemi. Z mojej strony była to więc bardzo przemyślana decyzja:)
Ogród rozkwita dzień po dniu. Pamiętacie stożkowe podpory na powojniki, które zaprojektowałam wiosną? Dziś powoli zarastają je lokatorzy. Powojnik „Comtesse de bouchard”, to jeden z najobficiej kwitnących.
Przepraszam Was za tak długi okres milczenia. Naprawdę gonię w piętkę. Tegoroczne lato jest dla naszej rodziny tak pracowite, że nawet chyba nie potrafiłabym tego opisać. Z tego powodu nie tylko nie piszę na blogu zbyt często, ale również nie odpowiadam na Wasze listy – i tak niestety zostanie aż do odwołania. Przepraszam, ale po prostu nie jestem w stanie fizycznie pogodzić tylu obowiązków naraz. Liczę kochani bardzo na Waszą wyrozumiałość.
A żeby nie odstawać od dotychczasowych renowacyjnych prac, które pokazywałam wcześniej na czółnie zabrałam się właśnie do odnowy bardzo starej ogromnej ramy ( do lustra w salonie), oraz fotela mającego pełnić w mojej pracowni funkcję gościnnego przycupnika. Dziś wytaszczyłam owe skarby na dwór i czyszczę. Po weekendzie zaś zacznę resztę prac i oczywiście końcowy efekt ukażę:)
Ale dziś już kończę – żegnam się z Wami słodko, przepisem na rabarbarowy napój, który pijemy właśnie teraz litrami:)
DZIEWCZYŃSKO RÓŻOWY
napój rabarbarowy:)
6 łodyg rabarbaru zagotuj w litrze wody( około 15 – 20 minut),
po zagotowaniu odcedź rozgotowany rabarbar,
w szklance zimnej wody rozpuść kisiel wiśniowy ( 2 czubate łyżki)
wlej do wywaru rabarbarowego, osłódz miodem płynnym…
i zacznij robić następny litr – bo ten za chwilę pochłonie rodzina:)
My pijemy jeszcze:
ORZEŹWIAJĄCY
napój melisowo miętowy
2 łodygi miety
(najlepiej pieprzowej, jest najbardziej aromatyczna)
oraz 2 łodygi melisy – zalej wrzątkiem w dzbanie.
Po 15 minutach odcedź, dodaj płynny miód i limonkę.
gotowe:)
I teraz już naprawdę : AHOJ!:)
Dziękuję za Twój komentarz.
58 komentarzy
Kamila 14 lipca 2017 (19:34)
Super to wygląda, taka właśnie powinna być ścieżka w ogrodzie :)
buruuberii 2 grudnia 2011 (15:26)
Rany Asiu, ta wedzarnia jest niewyobrazalnei urocza, nie mialam pojecia ze wedzarnei moga byc tak lade, nei jakas tam metalowa rura :-) Pewnei dzisiaj grabisz liscie, ale ogrod robi wrazenie! Usciski, basia
making baking and creating 22 lipca 2011 (14:14)
Oba napoje przetestowane i oba PYCHOTKA!!! Ogród bajeczny. POzdrawiam.
wnetrz aranzacje 19 lipca 2011 (14:31)
Przepięknie!
szWaczka 19 lipca 2011 (10:03)
wędzarnia świetna, warzywniak sama radość a te kwiaty, ścieżki ta cała piękna zieleń wokół po prostu boska:) zazdroszczę i to bardzo:)
pozdrawiam:)
i wpraszam się na kolejne odwiedziny na kolejnego cudownego posta:)
aagaa 18 lipca 2011 (12:32)
jak w bajce!!!!!!
Kinga 17 lipca 2011 (19:49)
Jak cudnie! A wędzarnia mistrzowska – aż mnie naszła ochotą na coś z domowej wędzarni :-)
Wirtualny Ogród 17 lipca 2011 (18:02)
Masz piękny, bujny ogród. Bardzo takie mi się podobają. No i lilie, o których mogę jedynie pomarzyć – mam b. słabą glebę. Może w przyszłym roku spróbuję w donicach.
Lubię odwiedzać Tewgo bloga, zaliczam go do swoich ulubionych, zapraszam do mojego małego wirtualnego ogrodu.
Ewa
GreenCanoe 17 lipca 2011 (17:36)
Dziękujemy!!:)
Za wszystkie pochwały:)
Z ogrodem to jest tak, że ja zawsze miałam busz – nawet, gdy mieszkaliśmy w bloku nasz balkon wyglądał jak zaczarowany ogród:) Cały czas się oczywiście uczę, ale doszłam już do takiego etapu, że sama projektuję już ogrody na zamówienia:)Ostatnio zaprojektowałam ogromny skalniak.
Kasiu podaję Ci proporcje mojego Pawła: 20 łopat żwiru na 1 worek 25 kg cementu, wymieszać – i dopiero na to kładziemy kamienie. Na fugę do kamieni jest inna proporcja: 1 łopata cementu na 2 łopaty piasku.
jeszcze raz pozdrowienia dla wszystkich:)
mięta 17 lipca 2011 (16:07)
Napój rabarbarowy…pamiętam jak moja babcia gotowała takiego kolorku kompocik z rabarbaru świeżo zerwanego… Piękne zdjęcia. Zazdroszczę takiego ogrodu :-)Wiem ile pracy potrzeba by był tak piękny,choć mieszkam w bloku.
mindfulatthirty 17 lipca 2011 (15:44)
Ogród masz przepiękny. Powiedz, uczyłaś się ogrodnictwa w praktyce, czy też pomimo mieszczanej przeszłości miałaś wcześniejsze doświadczenia? Bo chyba masz tzw. rękę do roślin :)
artambrozja 16 lipca 2011 (20:13)
Asia – cudne Twoje lato w ogrodzie :))
Ja też, a właściwie mąż kończy wędzarnie i już piszczę z radości na samą myśl, o tych pstrągach wędzonych, o szynkach, o śliwkach suszonych własnych :)))
Chciałam Ci jeszcze podziękować za przepis na nalewkę z płatków dzikiej róży, który zamieściłaś u siebie w ubiegłym roku.
Zrobiłam ją :)) Jest zjawiskowa w smaku, aromacie, zapachu – no bombowa pod każdym względem.
Żałuje , ze zrobiłam jej tak mało.
Musiałam butelkę schować głęboko przez sobą samą i swoim mężem :))
Oczywiście info, że przepis zaczerpnęłam od Ciebie jest na moim blogu kulinarnym- http://kitchenchronicle-artambrozja.blogspot.com/ :)
buziole :**
Aleja57 16 lipca 2011 (05:40)
Dzień Dobry Pani Asiu :)
Pięknie u Pani….trampolina do skakania super:) i dzieciaczek też :) Super prezent dla takiego maleństwa z mnóstwem energii…ślę pozdrowienia gorące :) buziaki :)
rain 15 lipca 2011 (21:06)
jedno wielkie WOW! zachwycona Waszą okoliczną przestrzenią czmycham w mój ogródek :), bo dzięki Twojej treści, która słowa i zdjęcia mieści jakoś tak człowiek aż puchnie od środka by coś zdziałać :)
rozgrzeszenia też udzielam za oczekiwanie, za szczegółowość oraz ilość …
Pinel 15 lipca 2011 (20:30)
Raj na ziemi tam u Ciebie, po prostu cudnie, a ta wędzarnia i własne sałaty;-) toż już więcej niczego nie trzeba tylko wyłączyc komórki, komputery i Żyć szczęśliwie-czego z całego serca życzę. A trampolina chodzi za mna od dłuższego czasu!
kasia.eire 15 lipca 2011 (18:50)
Dzięki za odpowiedź. My tu chcieliśmy kupić gotową mieszankę, ale ona jest cholernie droga. Myślałam, że może Twój mąż mieszał sam i wie, jaka proporcja zdaje egzamin. Niestety akurat tego nie wiemy, coś tam próbujemy na zasadzie prób i błędów, ale gdybyście mogli nam podpowiedzieć ten stosunek byłabym wdzięczna. (ale zabrzmiało – podpowiedzieć stosunek, haha).
OLQA 15 lipca 2011 (18:25)
ja najbardziej zazdroszczę wędzarenki i bezchwastowego warzywnika, pozdrawiam serdecznie:)
GreenCanoe 15 lipca 2011 (08:03)
Dziękujemy za tyle ciepłych słów no i za rozgrzeszenie!:)
W tym roku jakoś tak wiele rzeczy naraz się dzieje, że trudno nam złapac oddech. I praca zawodowa i wyjazdy, i prace wokół domu, goście – jedna wielka kołomyja:) Ale taka pozytywna.
Co do samego warzywnika – metod jego budowy jest wiele. My mamy, jak widać na zdjęciu,deski zamontowane od wewnętrznej strony na grubych balach, wbitych w ziemię. Ta wewnętrzna strona jest cała wyłożona grubą ogrodniczą folią – tak by drewno przy podlewaniu nie miało styczności z wilgocią.
Kasiu przekaż mężowi, że rzeczywiście Paweł układa te kamienie na 15 cm podstawie – cement ze żwirkiem. Wcześniej wykopuje taki tunel, poziomuje, układa kamienie i między nie układa fugę. To wszystko robi na sucho – dopiero jak ma ułożone, polewa to ciągle wodą ( deszczykiem ze szlaucha)
Fajnie, że również skaczecie na trampolinie – u nas jest istne szaleństwo, ja tez sobie robię przerwę w pracach i wszyscy razem, cała trójeczką śmigamy:)Dagmarko, tak przypuszczałam, że w Skandynawii będzie ich więcej,u nas moda na pewne rzeczy czy zabawki przychodzi troche pózniej. Trampoliny pokazały się dopiero 2 lata temu.
Bardzo serdecznie wszystkich pozdrawiam i zmykam do restaurowania ramy – dzis piękne słoneczko, muszę wykorzystać pogodę do pracy:)
Anonimowy 15 lipca 2011 (07:30)
Jesteście niesamowici. Taki ogród mieć w takim idealnym stanie, bez zielska, pieknie kwitnący i pacnący. Ileż macie siły, determinacji i zapału. Jestem pod wielkim wrażeniem. Zdjęcia są zachwycające. Aż boje sie pomyleć jak wszystko musi być piekne w realu. Podeślij prosze odrobine Waszego zapału na Mierzeje Wislaną. Pozdrawiam serdecznie i niecierpliwie czekam na kolejny wpis :D
Agnieszka z Mierzei Wiślanej :)
kasia.eire 15 lipca 2011 (00:51)
mąż z wielkim zainteresowaniem obejrzał zmagania twojego ze ścieżką, bo właśnie jest po ułożeniu podobnej u nas w warzywniku. Prosi o informację, czy Twój kładł kamienie na mieszankę cementu i piasku, a moze jakąś gotową? Tutaj (w Irlandii) wszystko inne i on coś tam eksperymentował, tłumaczył, ale nie pojmuję, ciekaw jest, czy jest jakiś lepszy sposób. Też jesteśmy w momencie zagospodarowywania ogrodu, bo kiedy kupiliśmy dom, był tylko marny trawnik. Bardziej mąż szaleje w tej kwestii bo ja nie umiem, ale w moim imieniu pomaga dzielnie syn
niw@ 14 lipca 2011 (22:19)
Pięknie, kolorowo, dosłownie BAJKOWO !!!
Na brak czasu to chyba większość narzeka, tylko nie Ci co się nudzą, ja takim zazdroszczę, bo bym chciała mieć ich wolny czas do mojego zagospodarowania ;)Tyle tu zrobione, że nie dziw że ciężko wygospodarować na blog. Przecież na sen też chwilę trzeba mieć :)
Pozdrawiam serdecznie !
Bramasole 14 lipca 2011 (20:58)
Asiu dzięki za słowa u mnie:)U siebie się rozpisałam, więc już tu nie będę.
Kurcze obejrzałam zdjęcia u Ciebie chyba już ze 20 razy i nadal nie mogę się napatrzeć:)
Ściskam jeszcze raz i buźka dla Leosia:)
chmurka 14 lipca 2011 (20:35)
Piękne zdjęcia, lubię lilie ale tak naprawdę znacznie bardziej lubię naparstnice- chyba jedną białą widziałam w Twoim ogrodzie
Anonimowy 14 lipca 2011 (19:14)
Kurcze Asiu jaki Wy macie piekny ten ogród!!! Zazdroszczę Wam cholernie tego:)
Pozdrawiam i do zobaczyska soon:)
Andrzej
jadwiga 14 lipca 2011 (16:05)
Najpiekniejsza rzecz wędzarnia, wszystko inne super ale ta wędzarnia!!! No nie wiem, czy nie będziemy kombinować podobną, gratulację, i rozumiemy! amen duchu święty! rozumiemy, do usłyszenia!
Dag-eSz 14 lipca 2011 (15:37)
Witaj Asiu! :)
No i dobrze, w końcu świat nie samym blogowaniem stoi! ;) trzeba coś robić a potem masz co pokazać – ślicznie macie w tym ogrodzie!!! :) ta ścieżka z kamieni – no cudo! :)
A propos trampoliny – nie wiem czy wiesz, ale tu w Norwegii takie cacko na podwórku (u rodzin dzieciatych ;) to norma! :) tylko zazdroszczę innym jak przechodzę obok :P bo ja niestety w wynajmowanym mieszkaniu mam tylko kawałeczek tarasu do dyspozycji i nie ma zmiłuj, na takie duze coś nie mamy miejsca… a poskakałabym :P nie wiem czy też wiesz, o tym, ze takie skaknie na trampolinie jest bardzo zdrowe dla układu krążenia – są wstrząśnięte różne takie cząsteczki w naszych żyłach i takie tam… ;) sprawniej nasz organizm funkcjonuje – tak gdzieś słyszałam :P
Buziaki :*
Sabik 14 lipca 2011 (13:59)
Już nie raz zaglądałam na Twój blog…i nic się nie działo nowego… a dziś oczy ucieszyłaś nam przepięknym letnim postem i cudnymi zdjęciami! Lilie obłędne..a warzywnik na podniesieniu, hmm..muszę to przemyśleć;-) Pozdrawiam ciepło! Przy okazji zapraszam na moje Candy:-)
Only Beautiful Things 14 lipca 2011 (13:31)
Pięknie jest u Was, i w domu i w ogrodzie! A na ochłodę polecam napój o następującym składzie: woda + cytryna + limonka + po kilka listków mięty i bazylii (tak, tak – bazylii) + miód do smaku + opcjonalnie kilka truskawek. Proporcje według upodobań :) Pozdrawiam!
Bramasole 14 lipca 2011 (12:21)
Asiu no słów mi brak:) Cudnie u Ciebie:) A te kwiaty boskie:)zaraziłaś mnie liljami w zeszłym roku i też posadziłam w tym roku, ale już przekwitły.
Warzywnik podwyższony też mam tylko mniejszy i to prawda, że super się sprawdza:)
Buziaki urodzinowe bo Ty chyba też lipcowa dziewczyna jesteś jak ja:)
Anonimowy 14 lipca 2011 (11:22)
Pięknie Asiu!
Całuję, Madzia
Ana 14 lipca 2011 (11:15)
Cudownie, absolutnie cudownie…warto było poczekać na ten post – na wszystkie cuda, ktore pokazujesz…ogród zachwyca mnie nieustannie – do tego stopnia, że po oglądnięciu Twoich zakątków i poczynań Lambi sama wzięłam się ostro do roboty, sadzę, pielę, kopię, zdzieram i ukladam i mój ogród choć malutki zaczyna przypominać ten z moich marzen:) ale czasu, czasu trzeba – bo i ja wiem jak to przy 3,5-latce czas się kurczy, zwłaszcza, kiedy towarzyszy jej raczkujący braciszek:) wędzarnia i promenada to mistrzostwo! Zakątki ogrodu magiczne, az chce się tam być, motywujesz mnie do dalszej pracy:) U mnie na blogu też ostatnio cichutko….jesienią pewnie zacznie się więcej dziać:) a póki co korzystajmy z lata:)
Czarownica 14 lipca 2011 (10:45)
Och jestem caly czas pod wrazeniem Twojego pieknego domku z ogrodem :) tyyyle miejsca! Pieknie :) Pozdrawiam
jaga 14 lipca 2011 (10:29)
Tyle wspaniałości.
zacznę od wędzarki ,piękny kącik.
Lilie przepiękne.
kamienna promenada wspaniała/zdolny małżonek/
Ogród i warzywniak wzorcowe
Kasia 14 lipca 2011 (10:22)
nie wiem jak Ty to robisz, ale czytając ten wpis i oglądając zdjęcia, poczułam się, jakbym tam była i gdy dotarłam do końca to poczułam taki niedosyt i żal, że było miło, ale się skończyło :)
trampoliny zazdroszczę – miałabym gdzie wyszumieć moich chłopaków ;)
ogrom Waszej pracy jak zwykle powalający
buziaki ogromne przesyłam :*
MARTA 14 lipca 2011 (10:08)
Twój ogród jest fantastyczny ! Stworzyłąś istne cudo :):)
Sentimental Living 14 lipca 2011 (09:51)
Raj na ziemi, arkadia, wprost ciężko uwierzyć ,że można tak pięknie żyć!Cudowny macie ogród, rośliny, kwiaty, lato w pełni! Pozdrawiam serdecznie i życzę aby Twoja doba uległa magicznemu wyyyydłuużeniu:)
pasjasylwi 14 lipca 2011 (09:27)
Zarobiona, jak każda z nas, i jeszcze by się coś więcej chciało zrobić, tylko, że doba jest czasem za krótka :)
Co do przepisów, oczywiście też jestem za, ja jestem na etapie robienia dżemów z galaretkami (prosty przepis u mnie na blogu), polecam, pyszne, właśnie wcinam porzeczkowy :)
magdalenia 14 lipca 2011 (09:27)
Dziołcha,kiedy Wy na to wszystko znajdujecie czas!!! Nic już więcej nie napiszę bo nic mądrego nie wymyślę tylko dalej upajam się zdjęciami:)
Całuski i buziole ogromne dla Was!
Annasza 14 lipca 2011 (09:18)
Asiu, masz wspaniały, ogromny ogród i widać w nim masę włożonej pracy oraz… miłości :))) Życzę wam wszystkim cudownego, ciepłego lata, a Leoś niech nadal rośnie jak na drożdżach, to naprawdę już 3 latka? :)) Pozdrawiam serdecznie z tarasu :*
Kasia 14 lipca 2011 (08:54)
No ja się nie dziwię, że tyle Cię nie było bo odwaliliście kawał roboty :)) Ten warzywnik naprawdę cudny. Nie słyszałam, że w takich mniej zielska. Podchwycę pomysł bo pielenia nienawidzę. Uściski! :))
Myszka 14 lipca 2011 (08:16)
Nie ma się co dziwić, że zapracowana jesteś! Patrząc na rozmiar Twojego ogrodu i jego wygląd, podejrzewam, że ogarniasz go nocami.
Trampolina jest super! Tu w Szkocji jest baaaardzo modna. Tylko, że ogródki są mikroskopijne i często zajmuje ona 3/4 powierzchni ogrodu!
Pozdrawiam Cię serdecznie z iście letniej! Szkocji!
Anonimowy 14 lipca 2011 (07:15)
Fajnie, że znowu jesteś, zdjęcia przepiękne. Doskonale Cię rozumiem, sama cierpię na chroniczny brak czasu, chociaż dzieci mam już odchowane. Będę cierpliwie czekała na kolejne wpisy. Aśkowska
Anonimowy 14 lipca 2011 (07:03)
Po prostu umarłam z zazdrości ;-)
Cudny ogród, cudny dom – moje marzenie – ale wiem ile to kosztuje pracy i wytrwałości, a może i wyrzeczeń – podziwiam bardzo.
Pozdrawiam, Agnieszka
http://zalesinek.blogspot.com/
Ivalia 14 lipca 2011 (06:52)
Lato jest zazwyczaj bardziej pracowite niz inne pory roku:)
Z podwyższonego warzywniaka będziesz zadowolona, ja mam taki od kilku lat i uważam że jest to naprawdę rewelacyjny pomysł – podwyższony = mniej plewienia a to = mniej pracy co daje = WIĘCEJ CZASU:)))) Nie biorę odpowiedzialności za nowe pomysły które wylegną się w owym "wolnym czasie" ;)))
Anonimowy 14 lipca 2011 (06:50)
Znów moje poczucie estetyki zostało mile "połechtane" przez te wszystkie urocze widoki; lilie w białym dzbanku przywodzą mi na myśl coś słodkiego, śmietankowego, delikatnie rozpływającego się w ustach…A co do braku czasu – mam koleżankę podobnie pracowitą i osiągającą wspaniałe efekty; do pięt jej nie dorastam i tylko podziwiam – jak Ciebie.
Ninka.
Qra Domowa 14 lipca 2011 (06:48)
moi sasiedzi maja taka trampolinę…frajda dla wszystkich dużych i małych…piekny ogróg Asiu…u mnie w tym roku też lilie szaleją
Anonimowy 14 lipca 2011 (06:34)
Witam, od dłuższego czasu po prostu tu jestem, zaglądam, czekam i dopiero teraz nabrałam odwagi żeby napisać. Od trzech lat mieszkam na wsi, ogród był dla mnie tematem nie do przebrnięcia, nie wspominając już o warzywniaku….mam dwóch synów jeden 11 lat drugi 3 i kocham to moje "wieśniackie" życie, nie mam marzeń z "dupy wziętych", a twój blog poleciła mi sąsiadka.
Zaintrygował mnie twój warzywnik(to podwyższenia), gdybyś była tak miła i napisała coś więcej, będę Ci wdzięczna. Tak wiem jesteś zapracowana i widać to gołym okiem, ale może wśród tysiąca zajęć które wykonujesz, które czekają na Ciebie i nie pozwalają Ci dopić kawy, bądź porzucasz je dla zabawy z Leo…..powodów jest tysiące żeby nie odpisywać, ale gdybyś jednak mogła ;-), to fajnie by było.
Mój warzywnik wygląda jak niewykoszona łąka z nadleśnictwa :-), z tymi chwastami czasami nie daję radę.
Elwira (elwirawor@tlen.pl)
arcobaleno 14 lipca 2011 (06:29)
Ależ u Was pracowicie ! I jak bardzo letnio, rodzinnie, ogrodowo – to się mnie baaardzo podoba :)
U nas trampoling też uskuteczniamy od dnia dziecka – muszę przyznać, że czasem jest zbawieniem – choć kilka minut spokoju i ciszy :)
Bardzo zainteresował mnie temat warzywnika – ja zbieram się do niego już kilka sezonów i jak pies do jeża podchodzę…ale już mniejsce w ogrodzie dla niego wymyśliłam,wstępny pomysł też już jest – ma być podwyższony bo u mnie glińsko takie aż zęby bolą, więc i tak nawiezienie ziemi nas czeka…ale może Ty jakiś specjalny patent na brak chwastów posiadasz? ;)
Pozdrawiam i życzę jak najwięcej chwil oddechu i relaksu w tym codziennym biegu – jakże przyjemnym, ale jednak wyczerpującym :)
Anonimowy 14 lipca 2011 (06:24)
Owszem tęskniłam bardzo za Twoimi postami…,ale sama zapracowana tak samo w ogrodzie, domu i w pracy, doskonale to rozumię. Z dziecmi to prawda im starsze tym mniej czasu, nie wiem dlaczego ale jak chodziły jeszcze do przedszkola to udawało mi sie gdzieś wyskoczyć na pogaduchy, … może dlatego , że mieszkałam jeszcze w bloku i mi chwasty nie rosły:)?
Wszystko co dotkniecie "rozkwita" Wam w ogrodzie i domu, bardzo fajna wędzarnia i cały kącik wypoczynkowy, o grządkach nie wspominając..
Co do przepisów to polecam bardzo dżem z rabarbaru!! Super, ten przepis jest z jednego z blogów, podaję oryginalny:
1 kg rabarbaru
1 kg cukru (ja dałam o połowę prawie mniej)
starta skórka z 1 cytryny
3 łyżki imbiru (wystarczy około 2)
Rabarbar obrać , pokroić i na noc wymieszać z cukrem, imbirem i skórką z cytryny , nastepnego dnia gotować wolno około 1 – 1,5 godz, aż zgestnieje, a zgestnieje i to szybko bez cukru żelującego. Smacznego. Ewka
Paula 14 lipca 2011 (06:16)
Wow! Tyle tylko napiszę, bo brak mi słów :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Anonimowy 14 lipca 2011 (06:13)
pięknie….Asiu jak ja zazdroszczę Twoim znajomym, że mogą Cie odwiedzać…chciałabym przebywać w takim otoczeniu
Sylwia
Biała Korona 14 lipca 2011 (05:39)
piękna wędzarnia, warzywnik i ścieżka. Ogród jak zawsze mnie zachwyca. A z czasem na wsi to normalne, ze go nie ma :) Cały czas tylko praca w domu, albo w ogrodzie. Dobrze to i źle zarazem, bo czasem człowiek ma już dość. Twoja posiadłość wygląda pięknie :D Pozdrawiam serdecznie
Monique 14 lipca 2011 (05:26)
Matko, ale mi narobilas ochoty na ten rabarbar :) Moj warzywniak zjadly slimaki, nic sie nie uchowalo. Ale w przyszlym roku zrobie sobie taki inspekt, i kto wie moze bede miala wlasne ogoraski :)
ula 14 lipca 2011 (05:19)
Ważne że od czasu do czasu coś napiszesz :), a i tak długość postów /w pozytywnym sensie:)/rekompensuje częstotliwość ich występowania. Tak jak myślałam, pracujesz i zajmujesz się Leosiem, domem i ogrodem, to dość, że by doba była zbyt krótka, ale efekty są powalające, oniemiałam na widok tych wszystkich kwiatów, a warzywnik – cudo – mój malutki bo i ogródek malutki niesłychanie :)), pięknie u ciebie i wręcz bajkowo, więc działaj i pokazuj bo jet co pokazywać :))
a i ukłony dla zdolnego Pana Męża – bo ścieżynka zacna bardzo :)
pozdrawiam cieplutko
Ameli 14 lipca 2011 (03:38)
Przepieknie u Was- kawalek raju na ziemi:-) Widac jak wiele serca i pracy wlozyliscie w kazdy zakatek ogrodu i domu..Podziwiam, zycze wspanialego lata, byscie cieszyli swe oczy tym kwieciem jak najdluzej, pozdrawiam cieplo:-)
Laura 13 lipca 2011 (22:33)
Zostało Ci wybaczone :)))
Post jak trzeba,zdjęć mnóstwo,tak pozytywnie natchniona udam się w objęcia Morfeusza. Pracuj dalej ,bo efektywna jesteś do wypęku ;))
Patti 13 lipca 2011 (22:03)
Jak zwykle cudownie!!! Stworzyłas wokoło siebie magiczny świat. Bajkowy, zaczarowany:)))))))) Realizujesz krok po kroku swoje wizje, gratuluje, mnie brakuje na to cierpliwości………i czasu . A tak marzy mi sie ""kurowanie" juz kombinuje jak w przyszłym roku wykombinować żeby mieć 2 miesiące wolnego:)))))) i móc robić to co zaplanowane, szaleć w ogrodzie i dostosowywać dom do swoich wizji……..może się uda:)))
Pozdrawiam :))))
Balbina 13 lipca 2011 (21:47)
super post i tyle wiadomości
ogród piękny, powalający i te warzywa i te kwiaty i wszystko.
Brak czasu to dolegliwość wykańczająca więc nie tylko rozumie al ei rozgrzeszam. Pozdrawiam i wspaniałego kolejnego miesiąca wakacji życzę