Noooo…dzis był dzień mydła i wosku:) Tz.n zrobiłam „domowe ” mydła lawendowe oraz kawowo cynamonowe, i lampiony z wosku (z motywem róż ma sie rozumieć, bo jakże by inaczej). Jakoś tak od rana naszło mnie na poszukiwanie bodźca…żeby wstać w ogóle, bo dzień zaczął sie koślawo jakoś – chodziłam niczym śnięta, Leoś marudził od świtu, za oknem mgła, szarówa brrrrr. W końcu wpadłam na pomysł, żeby jakiś zapach wprowadzić w kąty domowe – i nastroje nam polepszyć. I poszła na 1y plan lawenda:) (mydło lawendowe robimy roztapiając zwykle bezzapachowe mydło ( np.biały jelen) w kąpieli wodnej, a jak już będzie roztopione dodajemy do niego lawendę suszoną – dużo – i olejek lawendowy – troszke) Wlewamy mydełko w foremki, zostawiamy na kilka dni do całkowitego „wyschnięcia” Efekt owych działań widoczny na zdjęciach. Lampiony różane to troszkę wyższa szkoła jazdy…kiedyś napiszę dokładną instrukcję. …Najfajniejsze jest to, że cały dom pachnie świeżością, mydłem delikatnym i lawendziowo sie porobiło…, co osobiście kojarzy mi się z latem – a dokładnie praniem, które na wietrze tańczy…super po prostu:) Tego właśnie było mi dziś potrzeba….Podświadomie chyba bowiem przywołuję już powoli wiosnę… dosyć mam zimna i braku zieleni i smutno bez spiewu ptaków. UŚCISKI dla Was!
Dziękuję za Twój komentarz.
4 komentarze
jo@śka 23 stycznia 2009 (18:12)
Witam
Piękny blog, wspaniałe prace i dzidziuś. Też jestem mamą chłopczyka o imieniu Leon, tylko nieco starszego, niespełna pięcioletniego. Pozdrawiam
Ania. 23 stycznia 2009 (14:19)
To znowu ja:-)Dzis na spokojniej sie wypowiem. zaczne od poczatku…Super te mydelka.Kiedys chodzilo mi po glowie wykonanie czegos takiego, ale zakonczylo sie na moich planach(haha).Ale teraz narobilas mi taka ochote na zapach lawendy w domu (a musze przyznac ,ze uwielbiam lawende),ze chyba w koncu wezme sie do roboty.
Wasz synek ma przesliczny pokoik.Czy wasz dom jest z drewna?Mam slabosc do drewnianych domow:)Bardzo podoba mi sie pomysl boazari na scianach.Pokoik nie jest zagracony a poza tym twoje dekoracje decu-przecudne po prostu.
Wykonujesz swietne prace-decu, karteczki, kalendarz…
Na koniec ,co by cie nie zanudzic,masz swietna pracownie!Zazdroszcze!Ja nie mam gdzie sie podziac z moimi gratami(hihi).Pomysl sukienki na taboreciku skopiuje od ciebie,jesli pozwolisz:)Mam strasznie niewygodny taboret wiklinowy a jest mi niezbedny poki co.
Bardzo klimatycznie i milo – milosc i cieplo rodzinne chycaja w kazdym zakatku waszego domku.Oby tak dalej.Pozdrawiam cie cieplutko.Ania
GreenCanoe 23 stycznia 2009 (11:56)
Aniu – no to w takim razie CUDOWNĄ macie te ruderkę. Tak myślę sobie, że żywotne domy mają w sobie magię zbieraną przez lata, czary po prostu pełne pozytywnej energii – i zamieszkując w takim domu można troszkę owej magicznej atmosfery już na starcie uszczknąć:) a potem dodać do tego jeszcze swoje pozytywne fluidy – czego z całego serca Wam życzę.
Dziękuję za miłe słowa – i na pewno jeszcze do usłyszenia Aniu:)
Ania. 22 stycznia 2009 (23:17)
Witam:-)Dzis tak na szybko,bo to pozna pora.Dziekuje za super wpis na moim blogu.Jestem zaszczycona twoimi odwiedzinami i zapraszam jak najczesciej:-)Po drugie-masz przesliczne malenstwo o wyjatkowym imieniu. Po ostatnie-wszystko ,co pokazujesz jest piekne:mydelka ,pokoik synka,twoje prace…Moglabym tak wyliczac bez konca,ale to juz nastepnym razem.Witam na pokladzie:-)Bede czestym twoim gosciem,to pewne haha.
P.S.Moj dom to ruderka ze wzgledu na swa zywotnosc(okolo 300 lat) oraz na fakt,ze jeszcze dluuugie lata czekaja nas zanim skonczymy remont:-) Pozdrawiam cieplo.Ania