Oczywiście, że nie chodzi o śnieg:) A o SERY:) Rozpływające się w ustach, delikatne – twarogowe, żółte, miękkie, twarde…DOMOWE. Ale zanim zacznę snuć serową opowieść – wspomnę o mojej mamie. A dokładnie o tym jak sobie z nas troszkę kpi – i to w żywe oczy:):):):) Mówiąc nas, mam na myśli dziewczyny, które pieką chleb, robią sery, przetwory – i się tym szczycą, zakładają blogi, owijając swoje poczynania w aurę wyjątkowych twórczych działań. Bo tak trochę jest, prawda? Dziś robienie zimowych zapasów, czy własnoręczne wypiekanie chleba uchodzi za coś wyjątkowego i graniczy ze sztuką przez duże SZ:) Chwalimy się swoimi osiągnięciami, wysyłamy zakwasy ( dziękuję Jolu:), rozdajemy przepisy, jesteśmy EKO, PRO i w ogóle FAFAFIFĄ…. A przecież dla naszych babć czy matek – to była po prostu codzienność, żadne tam tematy do puszenia piórek:) Zapach wypieku domowego chleba snuł się systematycznie po chałupie co kilka dni, twarogi robiło mnóstwo kobiet – i to wcale nie tylko mieszkających na wsiach, a słoiki w piwnicach przeszły już do komunistycznej legendy:) SIĘ DZIAŁO:) jednym słowem – bez blogów z ładnymi zdjęciami:), bez autorskich programów w tv o tym jak ugotować zupę, czy kolejnych książek o tym jak oryginalnie i SLOW żyć.
Później przyszła owa nasza „wolność” i zachodnie różne różności w pozłotkach. I na trzy cztery cały naród w kąt rzucił domoróbstwo wszelakie. WSZYSTKO było w końcu już w sklepach:) Zagramaniczne, zapakowane, podane na tacy. I tak przez 20 lat….Aż doszliśmy do etapu, że mięsa w kiełbasie jest 30%, że chleb jest bardziej puchaty niż chmury i zawiera cała tablicę Mendelejewa, że jedzenie często nie powinno być tak w ogóle nazywane. No i co? No i TĘSKNOTA:):):):)
Z tęsknoty owej – za smakami, które pamiętamy jeszcze z dzieciństwa mnóstwo dziewczyn postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce – nauczyły się (od nieocenionych mam i babć) piec chleby, robić prawdziwe sery, a na zimę przygarniają coraz więcej słoików:) Mamo moja kochana – nie ważne w jakiej aurze artystycznej bohemy czy nawet mody to się dzieje:), ważne, że znów zaczynamy doceniać jakość a nie pozłotka:) I że coraz więcej babek – mimo, że są zmęczone po pracy i po pachy mają kolejnej domowej roboty – dla swoich bliskich robi owe frykasy. Bo tak to już się porobiło moi kochani, że to, co dla nas za dziecka było normą, teraz nazywane jest EKOLOGICZNĄ żywnością:) I musimy za to słono płacić.
No ale – okazuje się że jakimś trafem pasujemy rodzinnie jak ta lala do owego dobrego trendu – od wielu lat bowiem jesteśmy i słoikowi i pichcący a ostatnio nawet i serowarscy:) I im więcej rzeczy mamy swojego wyrobu, tym bardziej nie lubię tych przemysłowych.
No ale – okazuje się że jakimś trafem pasujemy rodzinnie jak ta lala do owego dobrego trendu – od wielu lat bowiem jesteśmy i słoikowi i pichcący a ostatnio nawet i serowarscy:) I im więcej rzeczy mamy swojego wyrobu, tym bardziej nie lubię tych przemysłowych.
Tymże BARDZO DŁUGIM wstępem:) – mając nadzieję, że nie posnęliście w międzyczasie, chciałam zakomunikować, że robienie serów jest ŁATWE!:) I że nawet mieszkając w bloku można sobie takie pyszności dla rodziny wyczarować:) W najbliższym wydaniu Green canoe STYLE znajdziecie obszerny materiał o serowarstwie domowym:), o sprawdzonych warsztatach, o uczciwych gospodarstwach serowarskich…słowem – zrobimy wszystko, by Was zachęcić do wykonania własnych serów różnej maści.
A w naszym domu – swojskie twarogi, mozarella i mój ukochany – ziołowy. Udało mi się w końcu, mimo licznych wyjazdów tak zorganizować, że co jakiś czas odbieramy z Leosiem pyszne mleko pachnące łąką od przemiłych gospodarzy. Kupuję od razu dużo litrów – by później na raz zrobić kilka serów. Wbrew pozorom – to nie jest jakaś głębsza filozofia:) Skoro udaje się tak zalatanej babce jak ja – uda się również i Wam:) I chcę wyraźnie napisać jedno – SMAK domowego twarożku czy sera…..no po prostu matko z córką:) Nawet zwykłe pasty twarogowe robione na słodko – z truskawkami, są czymś boskim :)
Wszystkie materiały potrzebne do zrobienia sera znajdziecie na SKLEP.SEROWAR.PL
Są tam również książki z przepisami. Ja korzystam z poniższej:
Są tam również książki z przepisami. Ja korzystam z poniższej:
Ale warto uruchomić wyobraźnię i spróbować już dodatki komponować samemu. Właśnie w ten sposób stworzyłam przepis na nasz oszałamiająco pachnący! :) ser ziołowy, który na przemian z domową mozarellą podaję do pomidorów. No dobrze – koniec gadania, trochę zdjęć na wieczornego smaka:)
Przygotowując dla Was materiał do najbliższego czółnowego wydania, byłam dziś w magicznym miejscu. Dawno nie spotkałam tak cudnych ludzi, dawno nie ponatychałam się tak wspaniałymi okolicznościami przyrody i dawno nie miałam takiej pozytywnej gonitwy myśli – w drodze powrotnej. Gdy się chce dobrze żyć… generować miłość w rodzinie i w ogóle trzymać ciągle obrany pozytywny kurs w życiu, trzeba do takich miejsc wpadać jak najczęściej. Ale o tym w następnym poście:) Do MUUUUUUU zobaczenia, pożegnam się z Wami zdjęciem, które lekko uchyli drzwi -naszej wizyty:) PA, moje kochane czółenka:)
Czy chociaż trochę Was zachęciłam do stanięcia w szranki z domowymi serami???:)))))
Dziękuję za Twój komentarz.
155 komentarzy
Anonimowy 18 kwietnia 2015 (09:52)
Brakuje mi w tym ogrodzie p. Asiu babci ?
Julia6 11 lipca 2014 (14:29)
Czytam, zaległe wpisy pełen relaks, dzisiaj bo chyba zaczynają mnie brać korzonki i wygrzewam się termoforkiem. Czytając ten post przypomniałam sobie że zapomniałam wyjąć zakwas na chleb, i odważyć zsiadłe już mleko. Dla niektórych to śmieszne ale jak dla mnie i wielu blogowych koleżanek codzienność, i przyjemność z robienia i jedzenia własnych wyrobów i oczywiście ZDROWIE !Pozdrawiam
GreenCanoe 18 czerwca 2014 (11:04)
Tak, masz rację. Rzeczywiście tak jest i rzeczywiście w porównaniu do zachodnich sąsiadów mamy niewspółmierne zarobki do kosztów życia. Wszyscy to wiemy….i ta sytuacja gospodarcza w przeciągu najbliższych lat raczej się nie zmieni. Czy mnie to wkurza – ależ oczywiście, że tak. Nawet bardzo. Ale chyba bardziej wkurza mnie nasze polskie obleśne "zaglądanie do cudzego portfela", zawiść i postawa roszczeniowa…. I nie kupuję tłumaczenia, że wynika ona z biedy. Bo nie wynika – nawet gdy nasi rodacy mieszkają za granicą i nawet gdy wiedzie im się o wiele lepiej niż w kraju – i tak ciągle patrzą czy sąsiad czasem nie ma więcej….Dlatego dyskusje tego typu ucinam tu od razu i nie pozwolę na tego typu "finansowe wycieczki" w stosunku do kogokolwiek.
Anonimowy 18 czerwca 2014 (10:29)
W nawiązaniu do komentarza Reni B. i odpowiedzi Asi,chciałam dodać,że zgadzam się po części z obiema wypowiedziami,to jednak łatwo stwierdzić,że ktoś ma mniej,ktoś ma więcej,bo zawsze tak było i będzie,ale mimo wszystko przykre jest to,że żyjemy w kraju nierównych szans, o takiej a nie innej sytuacji ekonomicznej i politycznej,gdzie bardzo często nawet mimo talentu,dużego wkładu i zaangażowania w uczciwą codzienną pracę zawodową ludzie żyją na pograniczu normy kalkulując każdy najmniejszy wydatek i często nie mogąc zabezpieczyć swoich zwyczajnych codziennych potrzeb pomimo bycia czynnym zawodowo.Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w innych krajach europejskich,o czym słyszymy z opowieści licznie mieszkających tam znajomych-tam domek z pięknym ogrodem czy wakacje raz do roku są normą dla człowieka z wykształceniem i pracującego zawodowo,u nas w kraju to często nie osiągalne…
Wioleta 18 czerwca 2014 (06:00)
Asiu, podaj proszę nazwę siedziska (biało niebieska krateczka), którego używasz do huśtawki Pana Tadeusza. Zamierzam zamówić zarówno huśtawkę jak i siedzisko – w Dekorii, ale zupełnie nie wiem jak szukać :-) Pozdrawiam
GreenCanoe 18 czerwca 2014 (10:54)
KUBA :)
Renia B. 17 czerwca 2014 (10:08)
Przepraszam za zdublowanie komentarza,w trakcie pierwszego nastąpiła przerwa w łączności z internetem i dokończyłam go dopiero kolejnego dnia nie zauważając,że poprzedni został jednak opublikowany.Jeszcze raz przepraszam i masz rację Asiu w swojej odpowiedzi.Nie miałam na myśli konieczności tłumaczenia się z kwestii dochodowych i czytywanie tego bloga nie powoduje u mnie dyskomfortu,może nieodpowiednio dobrałam słowa.Pozdrawiam :-)
GreenCanoe 18 czerwca 2014 (11:06)
No to super Reniu, cieszę się, że się ów wpis wyjaśnił, pozdrowienia:)
GreenCanoe 17 czerwca 2014 (06:11)
A jak robisz owe kuleczki? Mają przypominać kulki mozarelli???
Sabik 19 czerwca 2014 (20:27)
Serek daje się lepić… kuleczki wielkości kasztanków:-)obtaczam np w posiekanej natce pietruszki i do oliwy z dodatkiem tymianku i czosnku… dodatki zawsze mogą być inne, Pyszne do sałatek i do smarowania krakowskich dukatów,polecam. niebawem u mnie post kulkowy.
Pozdrawiam
Sabik 17 czerwca 2014 (05:52)
Jak milo popatrzeć na seriki ziołowe… i te kwiatuszki miętowe…
Usmiechnelam się, bo tez zaplanowalam post o serku, ale ja zakochałam się w delikatnym serku jogurtowym…tak pysznym- z mleka od naszej zaprzyjaźnionej sąsiedzkiej Muczaczy:-) Robię też z niego kuleczki ziołowe zatopione w oliwie, mniammmm.
Pozdrawiam
Renia B. 16 czerwca 2014 (18:01)
Ja nie w temacie serów.Chciałabym bowiem jedynie słówkiem napisać,że czytuję i oglądam ten blog od 3 lat i z małą nutą przykrości dochodzę ostatnio coraz bardziej do wniosku,że prezentowane tu standardy życia i porady-aczkolwiek mądre,piękne i niecodzienne,są chyba już tylko dla prawdziwych i nielicznych bogaczy,bo raczej nie dla przeciętnego Polaka/Polki pracujących na pełny etat za około najniższą krajową i mieszkających najczęściej w blokowisku.Nowy cudnie wyposażony domek w bieli w ogrodzie pełnym kwiatów,ziół i warzyw,piękne poduchy i narzuty,"tysiące"garnuszków i filiżanek,żeliwne kociołki,paleniska,hamaki… Wszystko piękne i nie dla każdego.Wiem,że zaraz posypie się lawina komentarzy,iż co to za zgorzkniała,tudzież zazdrosna osoba i że nie o to w tym wszystkim chodzi,ale to po prostu taka moja sobie uwaga i odczucie,nic więcej.Żadna zazdrość,żadne zgorzknienie-tylko realizm,a że miło to oglądać i czytać,przyznaję jak najbardziej i podziwiam:-)
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:49)
No cóż….już tyle razy pisałam, że nie będę się wypowiadała w czółnie na tematy finansowe – tak będzie również tym razem.
I zupełnie bez negatywnego wydźwięku – jeśli czujesz duży dyskomfort w związku z czytaniem czy oglądaniem tej strony, a widzę że chyba jednak czujesz – może po prostu lepiej jest zrezygnować, niż się męczyć?
Myślę, że jednak nie posypie się lawina komentarzy, bo to nie jest miejsce na dysputowanie o tym ile kto ma i ile zarabia. Po prostu cieszmy się z tego co mamy i co potrafimy – bez wytykania innym, że mają więcej. Reniu, ZAWSZE będą tacy, którzy mają więcej i tacy, którzy mają mniej od nas.
Ania 16 czerwca 2014 (10:31)
Zastanawiam się czy przy braku dostępu do wiejskiego mleka, jest sens zabawy z takim sklepowym… i z jakim?
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:39)
chyba wyżej już ktoś odpowiedział…
Kamila 16 czerwca 2014 (09:03)
Aż się uśmiechnęłam pod nosem ;)
Nasze matki, babki robiły, przetwarzały wędziły… no może życie zawodowe trochę bardziej okrojone było (to że wyrastamy z patriarchalnych korzeni to fakt)…ale nikt orderu za te samoróbki nie oczekiwał…to była rzeczywistość ! Kreatywna rzeczywistość !;)
Asiu ostatnio czytam dużo i często o maluchach , przerabiam na nowo..tam dopiero można się za głowę złapać …wszystko ubierane jest w piękne parafrazy, nowe metody wychowawcze…po co napisać …,,matko-daj dziecku marchewkę,, lepiej ,,wprowadź metodę BLW,, ;))))
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:38)
:):):):):):) widzę, że mamy podobne odczucia:)
Edyta 16 czerwca 2014 (05:26)
Przypomniałaś mi smaki z dzieciństwa, jak moja babcia robiła sery (no może nie z ziołami), ale na pewno równie pyszne. Część z nich sprzedawaliśmy na pobliskim ryneczku. To były czasy… Chyba się rozmarzyłam. Dziękuję.
Yvette 15 czerwca 2014 (20:51)
byłabym wdzięczna za przepisiki na te sery może i ja spróbuje mam teraz dużżżżooo czasu :)
folkmyself 15 czerwca 2014 (16:26)
Jaka słodka jerseyka!
Też robiliśmy sery, oboje z mężem jesteśmy po kursie serowarski.
Sporo w tym prawdy co piszesz, mieszkam na wsi i tu nikt nie piecze chleba a śmietanę kupuje się w obwoźnym sklepie…
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:38)
byłam ciekawa co u Was słychać i jak mały LEW:):):)
Anonimowy 15 czerwca 2014 (06:30)
Brawo Asiu , chcieć to moc, zawsze mnie przeraza zdanie – BRAK CZASU- masz racje trzeba się dobrze zorganizować , hi, hi , a przeciez w PRL-U , robiliśmy te frykasy na codzień , ser bialy musiał być należycie odciśnięty / specjalna praska/ wtedy sie smażyło z maselkiem , kminkiem ,to były czasy …., pychotka.Dziękuje , ze przypominasz to co było oczywiste.Jestem na etapie truskawkowo-agrestowym- zamykam słonko na zimę . Pozdrawiam, życzę dobrej niedzieli.
S.G. WLKPC
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:37)
a ja jeszcze NIC nie zrobiłam z truskawek…o matko…..czas mi się kurczy jak diabli
Ewelina 14 czerwca 2014 (23:12)
U mnie jest teraz inaczej… teraz to ja rozpieszczam moją rodzinę… sama nauczyłam się robić twaróg. Czasami robiłam go z dodatkiem kwaśnego mleka, ale ostatnio posmakował mi tylko z dodatkiem soku z cytryny, jest taki delikatny i kremowy. Piękę też bułki drożdżowe, czasami ciasta, zawsze robię wszystkiego wiecej- żeby mama i tata zjedli. Składam też słoiki, sałatki, buraczki. Pomimo tego, że pracuję i jestem mamą na pełny etat, kocham to czego się nauczyłam i uczę nadal. Jestem dumna z tego, że potrafię zrobić sama rzeczy, za kóre czasami trzeba duuuzo zapłacić. No i cudownie jest patrzeć na uśmiechnęta buźkę mojej niuni, kiedy zrobię klinurki (islandzkie faworki ) które one uwielbia zajadać.
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:36)
:):):):) no po prostu SZACUNEK Ewelinka….
AliceLovesBrocante 14 czerwca 2014 (14:04)
Same pyszności…aż robię się głodna:) Zdjęcia jak zwykle urzekające…Czekam na magazyn z niecierpliwością:) Pozdrawiam Ala
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:36)
Alu – jeszcze chwilkę…
anna studio 12 czerwca 2014 (22:32)
Domowe sery….mniam :)
Zdjęcia…mniam :)
U mnie mąż robi…masło
też mniam…:)
Tzn. masło mniam…
choć M też…mniam ;) :)
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:35)
no to żeś kochana teraz męża zareklamowała:)
BebeandCompany 12 czerwca 2014 (13:35)
a ja właśnie w tym roku postawiałam na domowe przetwory czy odważę się stanąć twarzą w twarz z serami, to się okaże :)
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:35)
ja musiałam do tego dojrzeć:) jak to mawiają nie od razu Karków zbudowano:)
Ankha 12 czerwca 2014 (11:15)
A za mną chodzi domowy serek podwędzany w swojej wędzarni… Już od roku tak za mną drepta i w końcu dopnę swego :) O mleku już ciężko myślę, Na starych śmieciach był mlekomat, a tutaj krowy trzeba szukać ;)
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:35)
:):):):) tez myślę o wędzarni:)
Margo eM 12 czerwca 2014 (10:04)
Bardzo zachęciłaś! Wyglądają u Ciebie tak pięknie. Ja za twarogiem nie przepadam, ale taka mozzarelle uwielbiam i taki ziolowy myslę że by mi posmakował.
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:34)
Oczywiście to jest taka mozarella na krowią nutę:)
Mysia 12 czerwca 2014 (06:22)
HA ha ale się wszczeliłaś w moje potrzeby, wczoraj dostałam 4l mleka prościutko od krowy. Będę robić serek. Od 3 lat robię masło z marketowej 30stki, a dziś zbiorę śmietankę eco. Jestem ciekawa smaku. :)
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:34)
I jak?????
Ulencja 12 czerwca 2014 (06:08)
Pychotka…Nie wiem gdzie kupujesz tą swoją energie ? Podziwiam bardzo za wszystko co robisz….Buziaki pa…..
GreenCanoe 16 czerwca 2014 (18:33)
Ulu kochana, no właśnie ostatnio mi się tak baterie wyczerpały, że jeśli ich gdzieś nie podładuje, to będzie źle….nawet ja bywam potwornie przemęczona…niestety
aagaa 11 czerwca 2014 (20:06)
Serka jeszcze nie robiłam..myślę,że czas najwyższy spróbować..ach te Twoje zdjęcia…….
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (20:32)
a dasz znać jak ci poszło????:):):) ściski:)
bozenas 11 czerwca 2014 (18:37)
Trochę Cię zaskoczę,ale ani moja babcia ani mama nie robiły przetworów a już o pieczeniu chleba to wiedzę miał mój dziadek a nie dziewczyny,bo to on był piekarzem.Przetwory pojawiły się w naszym domu przeze mnie:)To ja pierwsza zaczęłam wkładać w słoje co się dało,czy nie dało(nauczka!)i nawet nie dlatego ,że eko,ale dlatego że oszczędnie:)nie lubię jak jedzenie się marnuje a już do szału doprowadzają mnie zgniłe opadłe owoce leżące pod drzewami,tak mi ich szkoda!Sery też robiłam,a nawet wędziliśmy je i były pyszne:))i to że coś się robi,nie zależy od czasu,ale od CHĘCI!!!Tobie się chce i dlatego tak się świetnie organizujesz:)))pozdrawiam
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (20:32)
Bożeno – dziękuję:) A widok zgniłych owoców pod drzewami dokładnie tak samo działa i na mnie.
Avrea 11 czerwca 2014 (12:42)
no serki to na pewno prima sort , ja czasem jadamkozi z mleczka kózek mojego taty :)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (20:31)
mój ukochany, ulubiony – najsmaczniejszy! tylko weź i zdobądź kozy :)
Agnieszka 11 czerwca 2014 (12:22)
Uwielbiam sery! :-) Jestem pełna podziwu, tak intensywnie żyjesz i jeszcze masz czas na rzeczy, które również go pochłaniają. Ale czego się nie robi dla bliskich. ;-) Pozdrawiam Cię serdecznie Asiu.
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (20:30)
Aga – ale niestety musze z czegoś zawsze rezygnować – np. znów mam stertę prania do prasowania:)
Be Happy 11 czerwca 2014 (11:19)
Asiu jak ja uwielbiam Twoje zdjęcia, są cudowne! piękne! Krowa jest urocza:) a serki mmm…wyglądają pysznie, książkę z której korzystasz już zamówiłam, teraz z niecierpliwością czekam na nią, z chęcią wypróbuję takie smakołyki.
Pozdrawiam i ściskam:)
ps.w tych włoskach wyglądasz bajecznie:):)
Patrycja.F
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (11:47)
DZIEKUJE!!!:):):)
oholala 11 czerwca 2014 (11:10)
Asiu, a ja tak nie na temat. Wiem, że jests fotografem, więc może możesz polecic jakis fajny aparat lustrzankę dla amatora, w rozsądnej cenie to do około 2 tys. zł.
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (11:46)
Przepraszam Cię, ale nie jestem na bieżąco w dostępnych modelach w tych cenach -nie jest mi to potrzebne, najlepiej będzie po prostu pójść do dobrego sklepu i porozmawiać z osobą, która na co dzień sprzedaje sprzęt. Na pewno Ci dobrze doradzi.
Konwalie w kuchni 11 czerwca 2014 (10:38)
Właśnie, to co kiedyś było normą, dziś jest luksusem:)
Znam wiele osób, które owszem, kiedy mają okazję, zachwycają się smakiem domowych wyrobów, ale uważają, że mają tak mało czasu, że szkoda go marnować na robienie twarogu, czy pieczenie chleba, nie wspominając o przetworach;) Mam wrażenie, że wciąż jeszcze jest niewiele osób, którym chce się o takich rzeczach myśleć, skoro półki supermarketów aż uginają się od różnorodności wszelakiej.
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (10:42)
trafiłaś w sedno:)
aga 11 czerwca 2014 (10:08)
w to że możemy robić sery i inne przetwory nie wątpię, ale jak wiele z nas ma tyle energii co Ty ;)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (10:42)
chyba raczej bardziej chodzi o dobre rozplanowanie zajęć:) wcale nie mam energii dużo – przynajmniej ostatnio…
franczeska 11 czerwca 2014 (09:33)
sery to temat który dopiero muszę się troszkę wgryźć
może ktoś zna i ma sprawdzony przepis na chleb z mąki razowej (może być na zakwasie) chętnie przygarnę i zacznę znów piec
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (10:41)
w necie jest mnóstwo takich właśnie sprawdzonych przepisów – i chyba w naszym magazynie sprzed roku w zimowym wydaniu był właśnie podawany przepis na chleb.
Barbarella 11 czerwca 2014 (09:20)
Sama pamiętam jak moja mama, nie tak dawno temu jeszcze , bo w latach 80 – 90 takie twarogi robiła. Najlepszy był sam ser polany miodem :) Mogło nie być nic więcej :)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:53)
:):):):) no właśnie, zapomniałabym o miodzie!
Anonimowy 11 czerwca 2014 (09:08)
a czy dodatki do sera ziołowego są owiane tajemnicą? Niedaleko mnie pasą się krówki więc i mleko pyszne jest a teraz to i chęci na serek home made :)
podzieli się Pani przepisem?
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:29)
ależ żadna tajemnica:
na ser twarogowy powstający z 15 litrów mleka dodaję:
2 łyżki posiekanego ogórecznika ( kwiatki i pączki)
2 łyżki posiekanej bazylii
2 łyżki posiekanego koperku
2 łyżki świeżego majeranku ( oczywiście same listeczki)
2 łyżki czarnuszki
Do sera twardszego ( około tygodnia dochodzi do siebie, ale nie jest jeszcze żółty)
dodaje suszone zioła:
najczęściej:
suszone płatki pomidorów – na oko:)
po 1 łyżce:
suszony starty lubczyk,
suszone oregano,
zioła prowansalskie,
dodatkowo dla smaku czubrica ale czerwona.
cała tajemnica:)
Waniliowa Chmurka 11 czerwca 2014 (09:06)
krowa- rozczulająca :)
Ps: Domowe sery to super sprawa !
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:20)
:):):):)
Halina C 11 czerwca 2014 (09:01)
a mój mężuś robi taaaaki mniamnuśny ser że my specjalnie nie wypijamy mleka a on wtedy złości się psuje, marnotrawcy muszę zrobić serek a my z dzieciakami zacieramy ręce na samą myśl o serku pozdrawiam….
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:20)
cwaniaczki jedne:):)
Anonimowy 11 czerwca 2014 (08:28)
Oj pamiętam smak sera smażonego mojej mamy. Najpierw dojrzewał ładnych kilka dni na balkonie (przeganiając skutecznie wszystkich domowników), aby potem "po obróbce" rozpieszczać nas swoim smakiem. Aksamit mniam…
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:05)
To mnie zaskoczyłaś -takiego ani nie znałam, ani nie robiłam.
ania Dera 11 czerwca 2014 (08:22)
mmmm ale narobiłaś smaka tym serkiem :) własnie czytam to i owo na temat serów co i jak i w mieście na pewno trudno o mleko na ser, ale właśnie wyczytałam że te z mlekomatów już się nadają. :)Muszę dorwać mlekomat i spróbować :)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:04)
Aniu zgłębię temat, wydaje mi się że można robić z mleka o krótkim terminie przydatności do spożycia – czyli najmniej technicznie przerobionego. To z mlekomatów byłoby najlepsze:)
Jola Kowalkowska 11 czerwca 2014 (08:14)
Asiu, ile dobrego można się od Ciebie nauczyć – szok!. Właśnie za takie posty – dziękuję.
pozdrawiam
Jola
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:03)
Jolu – proszę bardzo i uściskuję:)
Kamaftut 11 czerwca 2014 (07:51)
Asiu a czy możesz podpowiedzieć w co się zaopatrzyć na początek wyrobu serów, by nie zbankrutować :) i co warto kupić później.
Narobiłaś mi smaka ogromnego :*
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:03)
na początek – podpuszczka, sitko plastikowe, chusta serowarska i mleko:):):)
Kamaftut 11 czerwca 2014 (09:15)
dziękuję, do własnego serka – START :)
Kamaftut 11 czerwca 2014 (09:36)
no i jeszcze pytanie dociekliwego :) podpuszczka – która,: naturalna czy mikrobiologiczna, chusta : naturalna czy z PE, sitko twarde czy miękkie (tzn takie nie wymagające zbytniego nacisku serka podczas produkcji)?
No jak się wgłębię bardziej w ten temat to pewnie milion pytań się zrodzi.
A cy próbowałaś własnego wyrobu wędlin?
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:57)
Podpuszczkę mam naturalną, chusty obie – ale ostatnio częściej korzystam z PE ze względu na wygodę. Sitko twarde.
Wędlin praktycznie nie jemy – jeśli miałabym już za cos się zabierać to ewentualnie za wędzone szynki:)
Filiżanka w groszki 11 czerwca 2014 (07:27)
Lubię Cię czytać :) hiihi uśmiałam się! Strasznie się cieszę, że właśnie takie czasy nastały! I myślę, że coraz więcej ludzi zwraca uwagę na to co je i jak je oraz jak żyje! i ważne, by o tym pisać i mówić, aby i dla innych stało się to normalne, a nie dziwaczne.
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:02)
Julitko – buziaki wielkie!
UTKANE Z PASJI 11 czerwca 2014 (07:19)
Dawniej robiłam ser zółty, ale chętnie bym wypróbowała cos nowego i zaraz sie zapoznam, a tymczasem robię nalewki jak co roku z różnych owoców i kwiatów, obecnie z kwiatów czarnego bzu, tez świetna na przeziębienia i dla podniebienia;))
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:01)
a zgadnij co właśnie pyrla się w garnku?????:)
UTKANE Z PASJI 11 czerwca 2014 (11:00)
No to mogę sie domyślać i widzę, że żadne smaki nie są Ci obce, pozdrawiam:))
Marta 11 czerwca 2014 (07:16)
Takie naturalne są najlepsze! Te Twoje Joasiu wyglądają przepysznie!!!
Miłego dnia ;)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (09:00)
Dzięki:) Dziś jedziemy po kolejne kilkadziesiąt litrów:)
nikau 11 czerwca 2014 (07:13)
Masz racje Asiu dzisiaj żyjemy w takim biegu że jeżeli coś zrobimy sami to inni się pukają w czoło i mówią, ale po co przecież można iść do sklepu i kupić. Nie tak dawno robiłam ogrodowe przyjęcie urodzinowe dla mojego 6 latka, wyszło przecudnie, ale też kosztowało nie mało pracy i niejedną nockę nieprzespaną. Na urodzinach gościom najpierw szczęki opadły z wrażenia a potem komentarze takie: ty chyba nie masz w domu co robić, po co się tak męczyć itp. Teraz miałam komunię mojej chrześnicy oczywiście przyjecie odbyło się w domu, były ręcznie robione kartki, cudnie zapakowane czekoladki dla gości i prosty wianek z merty i gipsówki. Było przepięknie i kosztowało też sporo pracy bo wszystko hand made, ciasto i inne frykasy. Odpowiadając na pytanie innych "komunijnych" matek że komunia w domu oglądałam w ich oczach zdziwienie, że po co jak możnsa iść z torebką i najeść się i do domu. A i owszem można, ale żaden lokal nie odda tej domowej atmosfery, roześmianych dziecięcych twarzy na huśtawce pod orzechem… zresztą fotki mówią same za siebie http://mojehandmadedolls.blogspot.com/ A co do serów od dawna je robię choć nie zawsze mi wychodzą, mam to szczęście że codziennie gnam do gospodarza z bańką na mleko i przynoszę do domu jeszcze ciepłe, pachnące z delikatną pianką prosto os Łaciatej :)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:35)
My aż takiego przerobu nie mamy- raz w tygodniu wystarcza:)
Wiem o czym piszesz – bo jednym z najczęściej słyszanych pytań, jest: CHCE CI SIE????…no kurna chce mi się:)
Uściski ogromne:)
Ewelina J-K 11 czerwca 2014 (06:49)
Uwielbiam takie sery :)
Miłego dnia ;)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:34)
Ewelinka – buziaki!!
Aga Sweetvillage 11 czerwca 2014 (06:38)
Smak takiego sera robionego przez babcię wspominam ze łzą w oku, jakoś nie sądzę, że uda mi się uzyskać tamten smak, ale może jednak spróbuję, skoro piszesz, że to nie taka czarna magia:)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:33)
Akurat zrobić twarogowy ser – to wręcz łatwizna:)
Kama 11 czerwca 2014 (06:27)
Od kilku lat wybieram się na kurs serowarstwa, ale … za daleko.Zazwyczaj takie kursy są w górach albo na Mazurach. Sery w domu robiła moja mama. Ja "tylko" piekę chleb i robię różnego rodzaju przetwory na zimę. I robię to od zawsze – bo dobre, bo zdrowe.
pozdrawiam:-)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:33)
kama – na Kaszubach są świetne kursy w gospodarstwie KUKÓWKA. Uczciwe, w przemiłej atmosferze – to moi sąsiedzi ze wsi obok. Sporo już ich zrobili i bardzo się do tego przykładają. Może tu będzie Ci bliżej?
Kama 13 czerwca 2014 (19:27)
Bliżej, bliżej, ale i tak daleko. Muszę się zebrać w sobie i w końcu wziąć udział w takim kursie.
Wioleta 11 czerwca 2014 (06:17)
Cudny post, aż zatęskniłam za sielskością :-) Asiu, napisz proszę jaki proponujesz niezbędnik "serarza" na początek. Weszłam na poleconą przez Ciebie stronę i oprócz książki, którą zlokalizowałam – w całej reszcie poczułam się zagubiona :-)
z ciepłymi pozdrowieniami Wioleta
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (06:24)
Wiolu TUTAJ : http://sklep.serowar.pl/pl/n/26
wszystko znajdziesz, takie małe abc:)
Dogonić Marzenia 11 czerwca 2014 (06:16)
Z niecierpliwością oczekuję na magazyn, może nauczę się czegoś nowego. Sama robię sery, przetwory, piekę chleb.
Tak robiła moja babcia, mama i ja tak robię. Nie dlatego, że taka moda, ale dlatego,że
wychodzi taniej i zdrowiej.
Pozdrawiam serdecznie : )
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:32)
:):):)):) odbijam serdeczne pozdrowienia:)
Dorota na przedmieściach 11 czerwca 2014 (06:12)
Pamiętam jak babcia ser robiła na sitku :-) I ta pajda chleba z domową śmietaną i cukrem Rozkosz. Moja mama mieszka na wsi – 120 numerów i ani jednej krowy Zgroza. Już nie mówiąc o moich przedmieściach… Mam nadzieję że normalna wieś wróci a mleko i tak zdobędę :-)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:31)
W naszej wsi chyba tylko 3 gospodarstwa mają jakieś pojedyncze, góra po 2 krowy….Ludziom się już nie chce. Trzymanie jednej czy dwóch krów – to jednak duża odpowiedzialność za zwierzę no i koszty utrzymania…poza tym większość z nich woli iść do sklepu i sobie kupić….taka oto sytuacja nastała.
Pati 11 czerwca 2014 (06:03)
Ojej, a ja już od dawna myślę o własnych serach :) Znalazłam swojskie mleko dostarczane mi co piątek przez sąsiadkę, nawet już próbowałam zrobić twaróg i o dziwo nawet mi wyszedł, ale z Twoimi informacjami wezmę się do dzieła profesjonalnie ;))) Za to przetwory zawsze mam. W niewielkich ilościach, bo nas tylko dwoje, ale słoiczki są :)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:29)
Pati – ja nie uważam się za profesjonalistkę w aspekcie wyrobu serów. Nawet bym nie śmiała tak powiedzieć o sobie:) Po prostu robię domowe sery – i pewnie nie są idealne, ale za to nasze własne i pyszne:)
Tante Mali 11 czerwca 2014 (06:02)
Hi Dear,
oh how wonderful! I love this post! Your words, your pictures and all the information!! Thank you so much!
All the best and happy days
Elisabeth
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:28)
Tante – Thank you!!!!:):):)
Katarzyna Kowalczyk Dziekan 11 czerwca 2014 (04:31)
O jeja, ale super. U mnie wszystko domowe, ale domowy serek robiłam tylko kilka razy. Jadę na Bawarię więc krów mam dostatek… i ogłaszam wszem i wobec ,że będę robiła sery….muszę się starać, bo jakaś miła blondynka z tego fajnego bloga mnie odwiedzi i będzie wszystko testowała. A pamiętasz domowe , zsiadłe mleko – tak gęste,że można je nożem kroić;-)) pycha. Pozdrowienia dla Twojej mamy i wielki szacun dla wszystkich mam za ich zwykłe- niezwykłe osiągnięcia kulinarne z czasów PRLu. Buziaki i szlej na biało.
Kaśka
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:28)
:):):):):):):) tak, a potem wyjedzie grubiutka jak bączek:):):) po tym testowaniu:)
Agata Murawska 11 czerwca 2014 (04:15)
Witaj Asiu :))) Ty jak zwykle coś ciekawego nam serwujesz, wiele rzeczy robię sama i jestem tego samego zdania co Ty odnośnie żywności,ale serów jeszcze nie robiłam, tym bardziej czekam na post o nich i więcej informacji, z penością spróbuję, tylko skąd dobre mleko wziąść?
Pozdrawiam – Agata
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:27)
Agata – no najlepiej od sprawdzonego gospodarstwa. Moje koleżanki z trójmiasta tak się zgrały, że co czwartek odbierały mleko od gospodarza – dla 7 rodzin.
Ali 10 czerwca 2014 (22:52)
Teściowa przywozi mi czasami mleko takie od krówki. I wiesz co z niego uwielbiam zsiadłe mleko ! , pycha !!!
Sera nie robiłam ale często kupuję takie robione miód w gębie !
Może pokuszę się i zrobię swój ser ?
pozdrawiam
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:26)
Zsiadłe, młode ziemniaczki, koperek…..i już jestem głodna:)
Milla Międzydomami 11 czerwca 2014 (08:29)
Coś w tym jest że jak się rynek nasyci to nastepuje odwrót. Ale pewnych procesów sie nie odwróci. Marzy mi sie slow-zycie ale sama nie umiem wpaść do kogoś
bez zapowiedzi… pozdrawiam
lemonlimeandlife 10 czerwca 2014 (21:35)
Asiu, czytasz mi w myślach – dwa dni temu rozmawiałam ze znajomą od kogo u nas na wsi można kupić mleko prosto od krowy:) wieś jest taka cudowna:) Do serów dopiero się przymierzam, ale słoiki w spiżarni na jesieni zawsze stoją na półkach – Pozdrawiam – Ania
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:26)
U nas są albo pojedyncze krowy w gospodarstwach ( gdy się ocielą to gospodarze mleka nie sprzedają) albo duże hodowle – tylko trzeba było znaleźć taką, którą krowy wypuszcza na zewnątrz a nie trzyma ciągle w oborze i karmi kiszonką….mleko od takich zwierząt smakuje….no obrzydliwie.
Aśko J.G. 10 czerwca 2014 (21:12)
kwestia zdrowego odżywiania to moim zdaniem największy paradoks świata! mogłabym o tym pisać godzinami…ale to bez sensu,niech każdy robi (i je) swoje i tak będzie najlepiej:) uważam,że nie ma nic gorszego niż przekonywanie kogoś o swoich racjach żywieniowych. jeśli chodzi o sery,to Paweł robi pysznego pannera:) pozdrawiam Cię cieplutko, Aśko, która nigdy nie czuła się lepiej niż odkąd jest wege:)))
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:24)
Asiu – jestem przekonana, że każdy organizm ma swoje wymagania. Rezczywiście – Wege służy wielu ludziom – ale na pewno znajdą się tacy, dla których nie będzie to dobra dieta. Ja jestem taka sobie wege na 80%, ale nie wyobrażam sobie w ogóle odstawić mięso – choćby ze względu na domowy wsiowy rosół:)
Uściski wielgachne
Anonimowy 10 czerwca 2014 (21:08)
Po prostu uwielbiam Twojego bloga! :) Pozdrowionka! Iza
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:22)
Iza – dziękuję:)
My love shabby 10 czerwca 2014 (21:07)
Racja Asiu zaczęło się od tęsknoty i nieważne czy trend czy tradycja jedzmy zdrowo. Na przekór oszustom :-) Czekam niecierpliwie na relację z tego magicznego miejsca. Buźki!
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:21)
:):):) niedługo złożę post, tylko niech odzipnę:)
Pati 10 czerwca 2014 (20:55)
Uwielbiam sery, a mój mąż to już w ogóle szaleje na ich punkcie – woli sery niż jakiekolwiek mięso ;-) Ja niestety mam zakaz na sery, bo karmię synka z AZS, ale smaka mi narobiłaś, ciekawa jestem jak się je robi. Może zrobię kiedyś mężowi prezent?
pozdrawiam ciepło!
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:21)
Pati – my mięsa praktycznie nie jadamy – bardzo rzadko. I szcezrze mówiąc nabiału tez nie aż tak dużo. Warzywa, kasze i owoce – tego w naszym menu jest najwięcej:)
Sielska Chałupka 10 czerwca 2014 (20:55)
Doranma coś w tym chyba jest, bo nawet moja teściowa wszem i wobec się chwali, ze jej "zacna" synowa sama przetwory robi:) Ba.. ona nawet ode mnie przepisy bierze i dziwi się skąd ja taką wiedzę posiadam i np: miód z mniszka robię, hehe.To prawda jednak,że nie jest łatwo przy dzieciach, pracy i wszystkich bodźcach zewnętrznych , jednak po cichu marzę, że moje dzieci za 20 lat będą wspominać zapach świeżo pieczonego chleba, czy smak konfitur z dzieciństwa i może nawet spróbują kiedyś coś same upichcić:) A ser też robię, ale jeszcze z ziołami nie próbowałam, czas zacząć.Pozdrawiam upalnie i truskawkowo.
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:20)
No to masz super teściową – nie zawsze matki naszych mężów, ba, nawet nasze własne matki potrafią docenić nasza pracę, prawda? I masz rację – mamy dziś o wiele więcej na głowie niż powinnyśmy mieć. Pozdrowionka!.
Katarzyna 10 czerwca 2014 (20:27)
Niech zyja sery!
A najbardziej polski, zwykly twarog.
Za ktorym tesknimy:))
Buziole:)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:18)
Kasia – no ja właśnie najbardziej lubię twarożki:)
Simply About Home 10 czerwca 2014 (20:14)
Pamiętam, jak moja babcia odciskała pyszny biały serek i formowała go w bawełnianej szmatce, a mleko było prosto od krowy i to na własnym podwórku hodowanej;)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:17)
:):):):)
Agata 10 czerwca 2014 (20:07)
Sliczne zdjecia :-D Choc sera nie jem bo na sama mysl o nim od razu przychodza mi do glowy biedne krowki.. To milo popatrzec w jaki piekny sposob go nam tu zaserwowalas.. Cudny ten niebieski talerzyk z rozyczkami :-)
Pozdrawiam cieplo :-)
GreenCanoe 11 czerwca 2014 (07:17)
A czemu krówki są biedne? Te nasze wyglądały raczej na szczęśliwe:):):)
Agata 13 czerwca 2014 (21:02)
Mnie juz na zawsze krowa kojarzyc sie bedzie.. z biedna, karmiaca matka, ktorej zabrano dziecko tylko po to by mozna bylo przez jakis czas (do kolejnego krowiego malucha) krasc przeznaczone dla cielaka mleko.. :-/ Nie bede juz wchodzic w szczegoly co dzieje sie z owymi cielakami.. albo co dzieje sie z krowka mleczna gdy jej produktywnosc spada.. Mozna sie domyslec :-/ Ot dlatego mysle, ze biedne…
Pozdrawiam cieplo..
Doranma 10 czerwca 2014 (19:53)
Asieńko, w dzisiejszym zabieganym świecie, w którym jednak żyje się nieco inaczej, niż za czasów naszych mam i babć, walka o ekologiczne menu i własne przetwory – wytwory, uważam jednak za WYCZYN, z którego jestem dumna, a moja Mama nie może się temu nadziwić, że jakoś daję radę. A blogowy i książkowy światek poświęcony tej tematyce uważam za bardzo cenny, bo motywujący innych do działania, pokazujący, że jest to możliwe i budzący z marazmu – co sama czynisz, za co Ci wielkie dzięki przesyłam :) Serów robić już nie będę, bo mi nie służą, ale potwierdzam, że to prościzna i że warto, natomiast swoje przepisy na zapiekanki możesz zamieszczać co tydzień :) Pozdrawiam :)
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:58)
:):):):) no widzisz jak my się rozumiemy!!! Dokładnie to mamie tłumaczę:)
Największe buziaki świata wysyłam!!!:)
Malachitt 10 czerwca 2014 (19:45)
uwielbiam sery pod kazda postacia. Nie moglabym chyba bez nich juz zyc!! :)
http://www.malachitt.blogspot.com
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:52)
aż tak nie mam:):):):):)
ale lubię rzeczywiście – zwłaszcza do wina jako przekąski:)
ale nie jadam sera z chlebem – tylko sam.
Anonimowy 10 czerwca 2014 (19:42)
mniam!!!! jest późno, ale nawet o tej porze zjadłabym pajdę chleba z takim twarożkiem pycha:);) czytam powyższe komentarze i cieszę się ,że nie tylko ja jestem zapracowana i ledwo zipię, a już myślałam że ze mną coś nie tak. Słoiki na zimę oczywiście że zapełnią półki w blokowej piwnicy i napełnię jesienią butelki z nalewką jarzębinową z Twojego przepisu. Pozdrawiam Asiczko i życzę spokojnego tygodnia. Marylka
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:50)
To może jeszcze syrop z kwiatów czarnego bzu? nam uratował nie raz nie dwa tyłki zimą…gardła znaczy się:):):)
Anonimowy 10 czerwca 2014 (19:25)
jasne, ze domowe twarozki sa pyszne :-)
ale domowa mozarella mnie zaintrygowalas – no bo przeciez mozarella to ser z mleka bawolic! czekam na magazyn!
pozdr
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:38)
:):):):):) zwanych bufaliami:) Masz rację.
Jedynie skład tak naprawdę jest trochę inny – choć oryginalne przepisy podawały, że powinna być wykonanana 100% z mleka bufali właśnie, to jednak dziś najczęściej przy produkcji stosuje się udział procentowy następujący: 60% mleka krowiego, 40 % właśnie od bufali.
czyli jestem obok mozarelli jedynie o 40% :):):):):):)
a tak na serio – ta moja mozarelka, też pyszna:):):)
Inga 10 czerwca 2014 (19:18)
Ojojoj, ależ mi narobiłaś smaka!:) I ja robię domowe sery dodając wszelakie zioła… na razie czekam aż w zaprzyjaźnionym gospodarstwie krowa, co to prawdziwe mleko daje (a które jest nie lada rarytasem w tych czasach;)) urodzi, odchowa i znowu zacznie się mlekiem dzielić:):) Pozdrowienia ciepłe!
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:30)
A wiesz ile ja się tu naszukałam – niby na wsi, a krów brak:) A jeśli już były ogromne hodowle nastawione na oddawanie mleka do mleczarni – to owe krowy nawet latem były karmione jedynie kiszonka i stały w oborze non stop….a mnie się wymarzyły krowy co to trawę jedzą,…no po Bożemu:):):)
Lorka 10 czerwca 2014 (19:17)
szczerze powiedziawszy nie wiem o co chodzi z tą przerwą 20 letnią.. moja mam robiła przetwory i ja robię przetwory, u moich koleżanek to samo… i nigdy nie uwazałam tego za eko, trendy czy coś innego.. po prostu domowe smakuje najlepiej i wiem co w tym jest.. serów nie robię, bo się u nas nie jada..ale kompoty dżemy, ogórki kiszone a nie kwaszone….grzyby( własnoręcznie zbierane) , lecza, ajvary, syropy z sosny, czy kwiatów czarnego bzu, nalewki.. to jest standard..
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:29)
Lorko – no jak ja bym chciała żeby to był standard:):):):):) Żyjesz w cudnej jakiejś enklawie:) Z naszych znajomych bliższych czy dalszych, większość nie chce nawet o wekach czy pieczeniu chleba słyszeć. I uczciwie mówią, że im się po prostu nie chce:)
Bo tu chyba tkwi sedno sprawy – czy nam się chce czy nie.
Monika - White Valley 10 czerwca 2014 (19:14)
Cudownie :) 7 lat mieszkaliśmy u dziadków zaraz pod Wrocławiem i takiej prawdziwej, zdrowej dobroty miałam pod dostatkiem :). Pajda chleba z piekarni z popękaną, błyszczącą skórką i do tego kubek mleka z pianką – pychota :). I kto by wtedy pomyślał, że coś tak codziennego i prozaicznego będzie za 30 lat takim rarytasem :).
Twarożek domowy robi się rzeczywiście prosto :). Uwielbiam go, a jeszcze jak mleko naprawdę dobre to jest mięciutki, wilgotny – taki jak lubię :).
A jak macie tyle mleka, to i masełko swoje? :)
Pozdrawiam serdecznie :)
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:24)
Monia – myślałam o tym, ale musze mierzyć siły na zamiary:):):) Ja i tak już ledwo zipię:)
Anonimowy 12 czerwca 2014 (10:14)
Jakieś 3 lata temu w okolicy mojego domu (zaraz po przeprowadzce w tzw. dziki busz-cudownie!) zobaczyłam jak krówki się pasły. Wieczorem właścicielka doiła je więc biegiem poleciałam do niej. Kupiłam od niej mleko. Rewelacyjny smak i zrobiłam takie masełko sama w domu. Naprawdę nie jest to trudne, a jaki smak! Wystarczy słoik i machamy, machamy Kochane. Po jakiejś pół godzince mamy gotowe masełko. Pychota!
Kasia 10 czerwca 2014 (19:05)
Domowe sery to sama dobroć :)
Uwielbiam twarożek z nowalijkami lub ziołami a ruskie pierogi z domowym twarogiem to prawdziwy rarytas :)
Polecam twarożek z czarnuszką :)
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:24)
Kasiu- znamy znamy:)
IVONNA 10 czerwca 2014 (19:03)
Ten ziołowy serek wygląda obłędnie! Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak smakuje, bo na horyzoncie zaprzyjaźnionej krasuli brak.
Pozdrawiam serdecznie:)
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:23)
Ivonka – akurat na tych fotkach są 2 ziołowe – twaróg i ten twardszy, no i co tu dużo mówić – po prostu są pyszne:)
Ruda 10 czerwca 2014 (18:50)
Rany Julek jestem pierwsza :) ale mi narobiłaś smaku :) tylko skąd w mieście wziąć mleko niepasteryzowane?
GreenCanoe 10 czerwca 2014 (19:22)
Nie sprawdzałam tego jeszcze, ale są przepisy na mleko sklepowe – tylko chyba właśnie o krótkiej dacie przydatności do spożycia, widzisz – musze zgłębić temat:)
Anonimowy 10 czerwca 2014 (21:32)
Wystarczy ruszyć poza miasto ;) W Polsce wieś jest zawsze blisko.
pozdrawiam
Kamaftut 11 czerwca 2014 (07:47)
W niektórych miastach są MLEKOMATY tam mleczko prosto od krówek :)
Sylwia i Jacek 11 czerwca 2014 (09:02)
W Gdańsku na rynku zawsze są sprzedawcy którzy przywożą mleko prosto od Krówki :-) więc i w mieście można :-)
Agata Rak 11 czerwca 2014 (15:53)
Twaróg robię z mleka z woreczka…
Ruda 11 czerwca 2014 (19:30)
Kamaftut – Mlekomaty w moim mieście się pojawiły to fakt, ale mają jedną wadę często zmieniają lokalizacje …..
dompodsosnami 12 czerwca 2014 (18:08)
Sprawdziłam wielokrotnie – z mleka w butelkach plastikowych, krótko pasteryzowanego, także z tego w woreczkach, spokojnie da się zrobić ser. Mozarella, handkase, ricotta wychodzą bardzo dobre! :) I pozdrawiam serdecznie, Asiu! :D