PAMIĘTAŁAM:) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać – gdy poprzednim razem zrobiłam ten pasztet – zniknął w mgnieniu oka, więc nie zdążyłam wykonać zdjęć:). Tym razem więc upiekłam go więcej i to w czasie, gdy moich mężczyzn nie było w domu:) No to jedziemy :)
PASZTET DYNIOWO – ORZECHOWY.
SKŁADNIKI: 2 nie za duże dynie, 3 duże cebule, 2 marchwie, 2 jajka, 2 opakowania orzechów włoskich, pól szklanki pestek dyni, pół szklanki ziaren słonecznika, pól szklanki zmielonego siemienia lnianego, 1 łyżka czarnuszki, 1 łyżka kurkumy, sol, pieprz do smaku ( ewentualnie kaszka manna lub bułka tarta jeśli masa wyjdzie za rzadka).
Dynie obieramy, przygotowujemy jak do zupy ( czyli czyścimy, kroimy w kawałki), to samo z marchwią. Układamy je kawałkami na blaszce, polewamy olejem rzepakowym z wierzchu i zapiekamy w piekarniku w 180 st. około 15 – 20 minut. W tym czasie na patelni podsmażamy posiekaną na drobno cebulę.
Po upieczeniu dyni, wrzucamy wszystkie składniki do pojemnika i ucieramy na gładką masę – ja wykorzystuję do tego robot posiadający rozdrabniające ostrza. Chodzi o to aby wszystkie składniki były ze sobą połączone i roztarte ( mowa głównie o orzechach). I teraz kwestia samej konsystencji – nie powinna być zbyt luźna. Jeżeli okazało się, że tak jest – dodajcie do masy albo kaszkę mannę, albo tartą bułkę. Na samym końcu dodajemy – kurkumę, czarnuszkę, sól, pieprz ziołowy – wedle gustu, do smaku. Masę można podzielić na 2 części – do jednej dodać czosnek, i np rozmaryn – wtedy pasztet będzie bardziej wytrawny. Do drugiej – żurawinę, kapkę śmietany kremówki, posiekane kawałeczki suszonego jabłka lub moreli. na zdjęciach widać obydwie formy pasztetu. Słodszą wersję piekę zawsze w naczyniach do tarty – bardziej płaskich. Tę wyrafinowaną – w keksówkach. Pieczemy około 40 minut. Piekarnik na 180 stopni. To najpyszniejszy pasztet niemięsny jaki jadłam – i wypróbowany przeze mnie metodą prób i błędów. Mam nadzieję, że Wam również skradnie serca:)
Przepięknie ozdobione dynie dostałam dosłownie kilka dni temu, od jednej z czytelniczek bloga – Renatki:) Niesamowicie zdolnej dziewczyny, która ma w dłoniach dar niesamowity… Na co dzień dba o nasze zęby, ale jak widać, umiejętności dobrego fachowca można także wykorzystać w bardzo twórczy sposób:). Renatko – już Ci to pisałam nie raz, ale powtórzę: po prostu chylę czoła przed Twoją precyzją, talentem, wyobraźnią i wielkim sercem. Rozpiera mnie duma najprawdziwsza, że takie babki jak Ty czytają czółno:) Dziękuję Ci.
Mimo, że wokół nas jeszcze dynie i jesienne prace w ogrodzie ( grabienie igieł sosnowych daje potężnie w kość WWWRRR :):), to ja i tak przemycam do domu czerwień:) małymi kroczkami…
I tak, jak wspomniałam Wam w poprzednim poście, odpaliliśmy kominek na całego. A towarzyszą mu tradycyjnie już świece. Nie wiem, jak Wy moi mili podchodzicie do obecności tego typu oświetlenia w domach- ja sobie nie wyobrażam właściwie funkcjonowania bez tego konkretnego źródła światła…Gdy tylko zaczynają się zimniejsze wieczory – od późnego lata właściwie, u nas wieczorami na bank palą się już świece:) Najróżniejsze:) i w najróżniejszych świecznikach. W tym sezonie postawiłam na prostą formę. Zwisający z sufitu, bardzo duży czarny przystojniak:) to ręcznie robiony! prezent od mojej kochanej Ewy, u której kiedyś robiłam sesję, i którą niesamowicie polubiłam.( Ewuś jeszcze raz dziękuję!:). Już Wam kiedyś pisałam o rewelacyjnej, powalającej smakami restauracji w Gryfinie –
Wenecji – to właśnie dzieło Ewy.
A świecznikowy przystojniak prezentuje się tak:
Jego „brat” – ten na stoliczku, to świecznik z Tchibo. Idealny, bo od razu z koszem – na orzeszki, słodycze…co tam sobie wymyślę. I jeszcze można go będzie fajnie przy adwencie wykorzystać. Jest z nami raptem od tygodnia – a ja się w nim zakochałam z deczka na zabój:)
Oj lubię, no lubię.. gdy praktyczność idzie równo z estetyką i jakością:) I jeszcze jak mi się 2 świeczniki z rożnych zakątków Polski w komplet złożą:) I jeszcze zielony akcent natury w domu lubię. Gdy lato za oknami, a w wazonach mnóstwo kolorowego kwiecia z ogrodu, to mi nie brak zieleniny, ale z przyjściem szaro burych dni, natychmiast zaczynam kombinować…jakby ją tu do chałupy wprowadzić:) więc pojawiaja się -jagody z ogrodu w wazonach, wianki mchowe no i same roślinki. Udało mi się kupić OLIWKĘ, na którą polowałam już od dłuższego czasu i nigdzie nie mogłam znaleźć. Zaś w Biedronce były dorodne Beniaminki – więc kupiłam okaz jeden, potraktowałam od dołu sekatorem ( się to ogrodnicze doświadczenie w traktowaniu sekatorem w końcu ma:) i uformowałam drzewko z kulą na końcu:) Jakoś forma roślinek – typu KIJEK I na końcu kijka KULA…bardzo mi odpowiada. No to proszę: nasza zieleninka domowa:
Dobranoc moi mili… obiecany pasztet ukazałam, więc zniknę na trochę – muszę „posprzątać” sytuację po padniętym dysku i w końcu zamagazynować Was jesiennie:) A żegnam się dziś naszym zmrokiem…To nie jest żadna aranżacja, – to po prostu nasz jeden z wielu jesiennych wieczorów:), ja nie żartowałam pisząc, że codziennie palimy świece:)
Do usłyszenia:) Pysznego pasztetu:) i dobranoc…pchły na noc:)
p.s. następnego dnia:
Piszecie, że nie możecie mieć w domu świec, ze względu na koty czy małe dzieci. No to podpowiadam, z czego ja korzystałam i nadal korzystam:)
Otóż są świece – lampki, na baterie. Wyglądają identycznie jak świeczki, palą się ledową żaróweczką imitującą płomień świecy (nawet drży w trakcie palenia – identycznie jak światło świec) Zapala się je i gasi dmuchnięciem w czujkę obok żaróweczki.( jak świecę:).
Nasze lampeczko – świece stoją w pokoiku Leo i maly chodzi dumny, bo ma w końcu SWOJE świeczki:) ( oczywiście do tych prawdziwych nie wolno mu się było zbliżać)
A tak już żartobliwie kończąc – gdy przyniosłam je do domu, zapaliłam od razu i podeszłam do Pawła, który coś robił siedząc przy stole; zagadując go i udając, że jakos tak mi się ta świeczka niby przypadkiem przechyliła – że niby zaraz na spodnie poleci wosk:):) Ot, taki durny żarcik domowy :):):)w moim stylu. Ale widok ukochanego męża skaczącego w górę – BEZCENNE :):):)
To żegnam się już naprawdę na dziś, w nastroju żartobliwym i radosnym, choć za oknem leje jak z cebra.
A tak wyglądają bezpieczne świece:
Widoczne na zdjęciach:
Naczynia:
tarta na pasztet, kokilki – Villa Nostalgia, www.willa nostalgia.pl
Świeczniki:
wiszący – prezent.
stojący z koszem – bieżąca kolekcja, Tchibo www.tchibo.pl
BEZPIECZNE świeczki – Tchibo www.tchibo.pl
Kwiaty:
Oliwka – Allegro
„Beniaminek” – Biedronka
Cyprysik strzyżony – Castorama
Donice – Castorama ( terakotowe, pomalowane na biało donice ogrodowe)
Wianek – zrobiony samodzielnie, podstawa ze słomy, mech z wierzchu.
Meble:
ława i komoda – WSG, przerobione ze starych mebli
stolik, na którym stoi świecznik z orzechami – IKEA
Dziękuję za Twój komentarz.
164 komentarze
Inka 4 września 2013 (12:41)
Zaciekawił mnie ten pasztet! Właśnie wydrukowałam przepis i przyczepiłam na lodówkę, żeby o nim nie zapomnieć :)
Karolina Mazurek 28 listopada 2012 (16:03)
Jestem pod wrażeniem Twoich zdjęć :) po prostu każde piękne! gratuluje talentu i będę zaglądać częściej, pozdrawiam!
pastelowegroszki.blogspot.com
FojAga 19 listopada 2012 (07:50)
Pasztet wygląda przepięknie, a smakuje pewnie rewelacyjnie!
A jakie Ty masz wnętrza! Jestem zachwycona :)
Anonimowy 19 listopada 2012 (07:16)
Asiu,
zrobiłam pasztet, piekłam w 180 st nie przez 40, a przez 100 minut i wciąż jest surowy… Jakieś sugestie?
Dzięki!
GreenCanoe 20 listopada 2012 (15:44)
może za duże dynie? ale że SUROWY???
Nawet jakbys same dynie upiekła przez godzinę – to nigdy nie będą po takim czasie surowe.
Jesli widzisz, że masa na pasztet jest za rzadka – to znaczy, że jest za duża ilość dyni. Ja zawsze robie go na oko – ale chyba w opisie te średnie dynię, zmienie na małe – bo dla mnie średnia, to średnia z mojego ogrodu….byc może te w sklepach sa o wiele większe?
Anonimowy 21 listopada 2012 (19:34)
No tak, pewnie masz rację, za dużo warzywa,dla mnie średnia to taka o średnicy 30 cm. Dodałam paczkę bułki tartej, 1 jajo więcej i upiekłam jeszcze raz, ale wciąż jest papka. Może rzeczywiście nie surowa, ale smakuje JAK surowa.
Ale nie poddam się! Zrobię jeszcze raz i dam o połowę mniej warzywa. Bo poza tym, że tym razem wyszła mi papka, to jest BARDZO SMACZNE! Dzięki za odpowiedź! :)
Aga
GreenCanoe 21 listopada 2012 (19:48)
Aga – dla mnie 30 cm to DUŻE Dynie:):):):) Czyli powinnam napisać w przepisie- małe, góra do 18 cm średnicy.
U mnie masa jest rzadka – ale nie za bardzo. Po upieczeniu nie jest jakoś zwarta – spokojnie można ją rosmarować.
Daj 2 małe dynie, albo 1 średnia – może wtedy Ci wyjdzie. Trzeba chyba samemu próbować. Masa nie może byc rzadka.
mgr Qba Sobucky 17 listopada 2012 (17:16)
pięknie tu jest
asieja 16 listopada 2012 (19:34)
Twoja jesień jest najpiękniejsza. do kochania!
Gosia 16 listopada 2012 (18:28)
Gdyby ktoś by zainteresowany to na tchibo znów są te fantastyczne świece led, które można zdmuchnąć :) Do tego do 20.11 przesyłka gratis :)) Nie mogłam im się oprzeć.. I tym bardziej dziękuję Pani za inspirację
ulica.rodzynkowa 15 listopada 2012 (21:16)
Oh, jak ślicznie u Pani, wpadłam w ten blog po uszy – tak tu ciepło i przytulnie – w sam raz na taką zimową jesień :-)
GreenCanoe 15 listopada 2012 (13:21)
To jest pościel flanelowa z Tchibo. Mamy ją na wierzchu – jako właśnie taki pled do przykrycia.
KERI 15 listopada 2012 (12:52)
Asiu a ten śliczny pledzik w krateczkę to gdzie kupiłaś??(jeśli było info to przepraszam ale nie mogę znaleźć)
KERI 15 listopada 2012 (12:39)
Asiu, już nie mogę się doczekać kolejnego Twojego wpisu!! autentycznie, siedzę w pracy i zastanawiam się co tam napiszesz i mam nadzieję że jak najszybciej !
Gosia 15 listopada 2012 (07:44)
Bloga odnalazłam dzięki magazynowi, a magazyn jak szukałam jakichś inspiracji.. I wpadłam po uszy :) Choć niecierpliwie czekam na jesienne wydanie, to jeszcze tyle postów mam do przeczytania, że mogę czekać i czekać.. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że nie przepracowuje się Pani i że zdrówko dopisuje
Anonimowy 15 listopada 2012 (07:22)
Uwielbiam Twoje klimaty ,powtarzam się :) Masz cudny bajkowy dom , pełen pięknych ,zmieniajacych scenografię mebli ,oraz swietnych dodatków,pijac poranna kawke odwiedzam i czytam :)Przesylam serdecznosći , zyczę zdrowka ,pa
babcia S:)
Czy mogę dodać adres bloga na swoim skromnym profilu NK ?
Grazyna Minejko 14 listopada 2012 (08:50)
Jest tu przecudnie..cieplo rodzinne i niepowtarzalny styl..naprawde sie zakochalam!
Zacisze 11 listopada 2012 (23:59)
Asiula wszystko jak zawsze piękne, ale zasłonka i poduszka to jest to:):):)
Sciski:)
speckled fawn 11 listopada 2012 (18:23)
I w końcu mi się udało :D W ŚRODĘ rusza u mnie (najprawdopodobniej) piersze w Polsce link party (imprezka linkowa;)) – wszystkie utalentowane blogerki będą mogły zostawiać linki do ciekawych postów na swoich stronach, dzięki czemu inni czytelnicy będą mogli je odwiedzić. A gdzie pisać o utalentowanych blogerkach jak nie na green canoe ;) Genialna okazja do poznania innych ludzi z podobnymi zainteresowaniami:-) Post na temat zasad już się pojawił.
Serdecznie zapraszam bo bez odwiedzających nie ma linków, a bez linków nie ma imprezy, a bez imprezy… noo…nie ma imprezy :D Więc jeśli ktoś jest zainteresowany i chce wziąć udział to przekażcie proszę dalej, żeby było nas, imprezowiczek, jak najwięcej ;)
http://speckled-fawn.blogspot.com/
Lusi 10 listopada 2012 (12:56)
Asiu, u Ciebie jak zawsze cudownie i uroczo. Uwielbiam klimaty świec, u nas w domu też często i sporo ich się pali, szczególnie jesienią i zimą. A propos pasztetu, jak długo i w jakiej temperaturze powinien się piec pasztet? Właśnie jestem w trakcie przygotowywania. Pozdrawiam serdecznie
co by tu zjeść? i Na górze róże 9 listopada 2012 (19:12)
Kocham blask świec:) Strasznie przytulne mieszkanko.A pasztet bardzo intrygujący ,musi ciekawie smakować,ja piekę chleb na zakwasie z dynią,ciasta, zupy gotuję ale pasztetu jeszcze nie próbowałam ,chyba najwyższa pora to zmienić:)
Karolina Anna 9 listopada 2012 (14:54)
Cudowny masz dom :) A ja zaraz biorę się za pieczenie pasztetu, nie mam siemienia i czarnuszki ale może wyjdzie smaczny mimo tego :)
AMFI 9 listopada 2012 (13:27)
Podglądam od jakiegoś czasu ten blog – przepiękne zdjęcia i super pomysły na urozmaicenie codzienności – widać i czuć w każdym poście tę artystyczna duszę :) :) dziś pokusiłam się o zrobienie pasztetu z dyni. Uwielbiam dynię w każdej postaci, szczególnie zupy kremowej, ale wierze, ze ten apetyczny pasztet to strzał w 10kę ! Pozdarwiam
Syll. 9 listopada 2012 (09:04)
Te zdjęcia są robione u Ciebie w domu? Jeśli tak to mega zazdroszczę, zawsze chciałam mieć mieszkanie w takim stylu zrobione. Piękne !
GreenCanoe 8 listopada 2012 (22:17)
czyli dobrze ja ustawilam. z daleka od kominka tylko tego wietrzyk brak:) ale raczej wnaszych kaszubskich mrozach to ona by tu nie przezyla.Ewo, wysylam Cs serdeczne usciski :)
Anonimowy 10 listopada 2012 (17:12)
bardzo sie ciesze w takim razie ze tak dobrze trafila oliweczka! ja mam prawdziwego fiola na ich punkcie ;) a tak dla jej lepszego samopoczucia to w sloneczne dni mozna ja ustawic przy lekko uchylonym oknie, tak aby lyknela swiezego powietrza, powinno wystarczyc :)
serdecznosci,ewa
Anonimowy 8 listopada 2012 (21:53)
swiece,kominek..pewnie, wszystko przepiekne urocze cudne.A oliwka? oliwka piekna zielona ale nie znosi ciepla kominka, lubi swieze powietrze i troszke zimelka, uwielbia wietrzyk w listeczkach nawet jesli to jest nano czyli miniaturka:) blog cudowny,zagladam codziennie popijajac poranna kawe,pozdrawiam
ewa z toskanii
Noc Majowa 8 listopada 2012 (21:16)
Potrzeba posiadania takich pięknych ozdób walczy u mnie z minimalizmem i pytaniem, czy jest to mi naprawdę konieczne? :-) No i boję się, że sobie bezumiarowo "naćkam" w domu, ale co tam, chyba się skuszę na co nieco ;-) U Ciebie efekty wysmakowane :-)
GreenCanoe 8 listopada 2012 (22:10)
mam taki system, ze gdy jedne rzeczy wprowadzam to inne chowam . aby wlasnie nie bylo za duzo.
oh-my-home 8 listopada 2012 (19:32)
Nic nie przebije pasztetu mojej mamy… no chyba, że jarski ;) Ładnie u Was! Piękny ten lampion z tchibo, ale oczywiście już go nie ma w sklepie :) U mnie też świeczki palą się non stop, ach! ten jesienny czas…
pozdrawiam
czy Ty jeszcze masz czas czytać te wszystkie komentarze?
GreenCanoe 8 listopada 2012 (22:06)
przychodza mi na telefon :) komentarze znaczy sie. no i czytam :) ale jak fajni ludzie pisza to nawet w tak zapracowany czas sie fajnie czyta. pozdrawiam cieplo :-)
GreenCanoe 8 listopada 2012 (15:56)
Strikowo, Blue, Moniko, Pani Mecenas:):) – proszę bardzo i wysyłam smakowite pozdrowienia:)
kancelaria adwokacka kraków 8 listopada 2012 (11:51)
szalenie dziękuje ci za ten przepis na pasztet, zawsze kiedy potrzeba mi pomysłów na danie sięgam po Internet, tym razem również mnie nie zawiódł, wielkie dzięki
Monika 8 listopada 2012 (10:52)
Bardzo, bardzo dziękuję za ten przepis na pasztet :). Bo nasz Mężczyzna jest wegetarianinem i serio czasem mi pomysłów brak :). Uwielbiam tu zaglądać, piękne zdjęcia, kolory a przede wszystkim ta przesympatyczna energia, która bije z każdego słowa :)). Pozdrawiam cieplutko :)
Blue-Anna 8 listopada 2012 (10:05)
Dziękuję za przepis, mam wszystko oprócz dyni ;) Ciekawe czy moja córka poradzi sobie z takim pasztetem, słabo jada warzywa i ciężko coś przemycić.
Reszta piękna.Pozdrawiam:)
STROIKOWO 7 listopada 2012 (22:23)
Boze! Nie moge sie napatrzec! zakochalam sie w tym wnetrzu!:) pozdrawiam i cozywiscie dodaje:)
Bella 7 listopada 2012 (21:28)
no a ja nie mogę sie napatrzec na te Twoje białe podłogi. Ciekawi mnie tylko czy widać spod farby drewno, słoje czy są taką biała taflą, bo nie mogę dopatrzeć się na zdjęciach? Ale faktycznie rozjaśniły wnętrze. Zrobiłam białą podłogę u moich Gałganów, olejem do podłóg. Niestety rysuje się bardzo, a chodzi mi głowie kolejny pomysł z bielą na podłodze i zastanawiam się czy nie użyć tej Twojej farby.
GreenCanoe 7 listopada 2012 (22:48)
Nie widac słojów. Sa białe na błysk – pięknie to wygląda, ale błysk z czasem znika. Wosk odpadał u nas, bo zrobiłam rozeznanie – wszyscy mówili, że bardzo się rysuje, wcale nie zabazpiecza dobrze podłóg i że gdy bardzo uzywasz powierzchnie podłogi ( a my bardzo:):) – to przynajmniej raz na rok trzeba powtarzac woskowanie….a w nosie miałam taki interes:)
Bardzo, ale to bardzo jesteśmy zadowoleni z tej farby. To BETOLUX tikurilii -jest od razu z lakierem i naprawde świetnie się sprawdza. Ale malować radzę latem – śmierdzi jak diabli i schnie kilka dni.
Doranma 7 listopada 2012 (20:46)
Moje dynie czekały na ten przepis :) – jutro zabieram się do roboty. Dzięki!
Katarzyna 7 listopada 2012 (15:40)
Asiu Zielona, patrze sobie na zdjecia i ..jakbym sie znowu znalazla w Skandynawii, gdzie dominuja wnetrza w beili, doswietlone dodatkowo swiatlem swiec.
Zagladalam dyskretnie w okna i tylko szkoda, ze nie znamy tam nikogo, do kogo mozna by wpasc na cynamonowe buleczki.
Tym bardziej dziekuje za zaproszenie do Twego milego domu:)))
Pasztet zrobie na pewno.Rzezbione dynie-toz to prawdziwe precjoza.
Usciski sle z jesiennej Alzacji,Kasi
GreenCanoe 7 listopada 2012 (22:45)
Kasiu – uściski odsyłam, a Skandynawii zadzroszczę, my jeszcze nie byliśmy.
Sam styl….bświatło we wnetrzu przede wszystkim podoba mi się bardzo:) Więc mamy go sporow naszym domu.
Mammamisia 7 listopada 2012 (09:56)
Przepiękne zdjęcia. Już kolejny raz tu zaglądam aby podziwiać. Cieszę się, że na dole podajesz namiary.
Już nie mogę się doczekać świątecznych inspiracji. Zeszłoroczna na wieniec adwentowy bardzo mi się spodobała i wykorzystałam u nas w domu.
Dziękuję za wszystkie wspaniałe pomysły!
Iza
GreenCanoe 7 listopada 2012 (10:23)
A ja wysyłam wielkie uściski – dla Ciebie ale i Twoich chłopaków:):):)
Lalka 7 listopada 2012 (09:44)
Ba-jecz-nie:D
muszę do tego Twojego Tchibo zajrzeć:D
świecznik i bezpieczne świeczki… super pomysł:D
Asia Ty to masz talent do wyszukiwania, kompletowania ze soba różnych rzeczy:P
strasznie mi się podoba połączenie wściekle zielonych roślin z bielą doniczek:D u nas w białych osłonkach stoją paprotki:D
Przesyłam buziaki z wietrznych Sulmierzyc:D
GreenCanoe 7 listopada 2012 (10:22)
nie wiem czy one wściekłe:):) byleby nie:0
a tak na serio – chyba na zdjęciu tylko taki konratsr jest…chociaż nie – spojtrzałam teraz na cyprysika, rzeczywiście "daje po oczach" :):):)
uściski Lalko
ElvisWentylator 7 listopada 2012 (08:10)
Hej! Asiu Zielona,dawno tu nie byłem i chyba pasztet mię telepatycznie ściągnął w progi Twej chatki.Jesienią częściej niż w innych porach roku, robię potrawy pieczone, pasztety, zapiekanki.
Moje pasztety ulubione, to selerowy, pieczarkowy,warzywny,a ostatnio,chyba jeden z najsmaczniejszych,to z cukinii.
Do mego zeszyciku z przepisami dołączam Twój pasztet.Dynię mam, jeno orzechy trza mi kupić.
Asiula! piękność zdjęć mnie rozrywa, bo ja tak nie umiem, a domuś Twój, to mój ideał domowych pieleszy! Twój Zielony, to dobrze trafił:)
Pozdrawiam Elvis Wentylator
Ps.http://smacznyismieszny.blogspot.com/
Zapraszam do mnie na pasztet z cukinii.Baj…
GreenCanoe 7 listopada 2012 (10:21)
częśc Elvisie!!! No jednak naprawdę czytają mnię faceci:) I to jeszcze gotujący:)
No to – mniam:)pozdrówka wielkie odsyłam
maszka 7 listopada 2012 (07:40)
Pasztet z dyni mnie zadziwił i oczywiście, że muszę przepis wypróbować. Dynie istne dzieła sztuki. Widać dentystyczną precyzję. Cudeńka po prostu. W ogóle całą chatę masz fajową i cóż….zainspirowałam się chyba bo postanowiłam wybielać. Zaczynam od ścian. Trzymaj kciuki ,żebym nie poległa. Ściskam
GreenCanoe 7 listopada 2012 (10:20)
:):):):)
TRZYMAM :)
bozenas 7 listopada 2012 (07:33)
Uwielbiam nastrój świecowy,zawsze u mnie na stole takowa jest i jestem wielką miłośniczką pasztetów,tych mięsnych ,a teraz poznaję pasztety warzywne:))Dziękuję za przepis:))pozdrawiam cieplutko:)))
Anonimowy 6 listopada 2012 (23:11)
Mniaaaammmm !!! Pasztecik…
Ogromnie dziękuję, Asiu :)))
Renia z Mostów
GreenCanoe 8 listopada 2012 (15:57)
:):):):) TO JA Ci moja kochana dziekuję!!! za wszystekie te cuda!!!
Anonimowy 9 listopada 2012 (09:18)
Cała przyjemność po mojej stronie, Asiu ! :)
A na kasztanki też się załapałaś ?
Ściskam i pozdrawiam gorąco !
R.
Dom po brzegi 6 listopada 2012 (21:49)
Pasztet zrobię na pewno. Wszystkie źródła światła z posta cudowne!
natalia-w-bruklinie 6 listopada 2012 (21:35)
Ależ tu u Ciebie przytulnie! Będę często wpadać, szczególnie że sezon kominkowy rozpoczęty:)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (22:40)
to co? szykować Ci herbatkę z imbirem? właśnie piję:)
Konwaliowa Bombonierka 6 listopada 2012 (21:15)
i co ja mogę napisać????
masz tak obrzydliwie piękne i tak nieprzyzwoicie Cudnie…….że zawsze jak tu zaglądam to mi dech zapiera….
UWIELBIAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dobrze, że Jesteś moja urokliwa odskocznio…
całuję zdolne łapki:******
GreenCanoe 6 listopada 2012 (22:39)
:):):):):):):)
obrzydliwie uroczo napisane :):):):)
Jomarowy Świat 6 listopada 2012 (21:14)
Ehhh uwielbiam Twoje zdjęcia!!!
Po kolei :)
Świecznik z Tchibo już w internecie przypadł mi do gustu :)
Ale to, co zobaczyłam na zdjęciu, zwisające z sufitu… Cudo!!
Śliczny świecznik i piękne dynie – piękna, dokładna robota – gratuluję nieznajomej Renacie :)
A tak między nami – "obiecany" już mi nasunął skojarzenie – MAGAZYN :)
Czekam cierpliwie i niecierpliwie jak dziecko ;)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (22:39)
Dziekuję:) a na magazyn jeszcze troszeczke poczekaj prosze – siedzimy nad nim, słowo! :)
Jomarowy Świat 7 listopada 2012 (21:21)
Czekamy – bardzo cierpliwie, ale jak to u dzieci bywa – ja przebieram nóżkami ;)
Cóż poradzić – cuda pokazujesz, piękne i mądre słowa piszesz – sama się prosisz ;)
bajowka 6 listopada 2012 (19:26)
Pasztet dyniowy, brzmi to ciekawie, ale musi być pyszne. STworzyłaś cudny klimatu siebie:) Czekam na magazyn, a co do bezpiecznych świec, to może się skuszę, bo więcej kocich igraszek z ogniem nie zniosę:)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (22:38)
Celu dziękuję:) bajówko – oj znam temat:) kiedyą nasza Malibu ( ta biała) sobie podpaliła od świeczki ogon – ależ był sajgon:)
a te świeczki na ledy sa gienialne,wygladaja jak prawdziwe świece i maja identyczne światło, a nasz synek czuje sie taki wyróżniony – w końcu już jest tak DOROSŁY, że ma własne świeczki:)
Pasje Celi 6 listopada 2012 (17:50)
Ślicznie, ślicznie, cudnie!! Pozdrawiam!
designAnia 6 listopada 2012 (17:16)
ale pięknie u Ciebie:) a pasztet bardzo mnie zaintrygował..muszę kiedyś zrobić taki……wygląda smakowicie:)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (17:37)
wygląd to wygląd…ale ten smak:)
Anonimowy 6 listopada 2012 (17:14)
Rolety ładne ale czy tylko mnie rażą te widoczne haczyki? Psują efekt.
Myślę, że warto wymyślić inny sposób montażu, bardziej dyskretny.
Pozdrawiam
Agata
GreenCanoe 6 listopada 2012 (17:36)
Taki spoób montażu wymtyślił sam producent. Mnie nie przeszkadza zupełnie.
anne 6 listopada 2012 (18:32)
ja swoje zamontowałam bezpośrednio na karniszu (metalowym IKEA) – wyjęłam górną listewkę i tak powstały tunel wykorzystałam do powieszenia rolety, a by się nie przesuwała przy zasłanianiu i odsłanianiu okna końcówki rolety przyszłam do wsporników…
GreenCanoe 6 listopada 2012 (18:41)
no tak, my karniszy nie mamy i nie chcę ich w tym miejscu akurat mieć, poza tym odstają jednak od ściany, a zależało mi, by roleta była jak najbliżej szyby. Dlatego producent dał 2 możliwości – zawieszenia na tych 3 haczykach, lub na drążku odstającym od ściany – w formie karnisza.Obie sa fajne – a przede wszystkim – fajnie, że w ogóle jest wybór, prawda?:)
anne 7 listopada 2012 (11:03)
tak, za to właśnie lubię (jeśli nie kocham) B&J, że daje wybór, że każdy znajdzie coś dla siebie (zarówno jeśli chodzi o sposób montażu, jak i kolorystykę, wzornictwo)… właśnie zamówiłam do OC zasłony do kompletu ;))ja w kuchni mam oliwkowe rolety, ale tak kusisz tymi czerwieniami, że chyba zamieszkają i u mnie ;)))
Asiu :)) napisz proszę, jakiej odmiany dyni używasz do pasztetu???
czy to ma jakieś znaczenie??
pozdrawiam serdecznie
Ania
Kamila 6 listopada 2012 (17:11)
Pasztet wygląda obłędnie, a składniki tylko zachęcają do wypróbowania przepisu.
Dziękuję (jak tylko odpalę nowy piekarnik upiekę).W ramach rewanżu podzielę się kiedyś przepisem na podobny przysmak z soczewicy i jarzyn korzennych-pycha!
GreenCanoe 6 listopada 2012 (17:35)
Kamilka – przepis BIERE w dym, jak mawia moja przyjaciółka:):):)
sztala 6 listopada 2012 (16:52)
Witam,
trafiłem (powtórzę: TAFIŁEM bo to ważne ;) ) tutaj po raz pierwszy dwa dni temu.
Apeluję o równouprawnienie. Płeć męska też może lubić wiejskie, sielskie, fajne klimaty. AMEN.
Następnym razem ma być 'musieliście' a nie wyłącznie 'musiałyście'. No.. :)
Pozdrawiam serdecznie, zamarzony o swoim domku na wsi (kiedyś będzie).
GreenCanoe 6 listopada 2012 (17:34)
Alez BARDZO szanownego Pana przepraszam:):):):) i już poprawiam:)
sztala 8 listopada 2012 (17:40)
No teraz lepiej ;)
serdeczności
Nie-Matka Polka 6 listopada 2012 (16:47)
Ten pasztet mnie mocno zaciekawił.
Hmmm… może by spróbować go zrobić? Ja mistrzynią kuchni nie jestem, ale powinnam sobie poradzić. Byle chęci się znalazły, bo w poniedziałek mi się chce, we wtorek mi się odechciewa ;)
W sumie to nie znam w smaku dyni – do niedawna dynia kojarzyła mi się jedynie z Halloween :)
entomka 6 listopada 2012 (16:45)
dymiowe smaki u nas tez zadomowiły się, zupa dyniowa z imbirem i ciasto dyniowe z czekoladą zniknęły szybciej niż sie spodziewałam…
a Twój pasztecik kuszący, choć mnie zainspirowały teraz twoje świeczniki!
pozdrawiam cieplutko
Basia 6 listopada 2012 (16:22)
witam. skąd pochodzi malutki biały okrągły biały stolik, na którym stoją 4 świeczki w metalowym koszyczku..?
GreenCanoe 6 listopada 2012 (16:34)
IKEA :)
dorota rybczyńska 6 listopada 2012 (14:25)
cudowne te zdobione dynie , wszystko tak pięknie wygląda :) pozdrawiam
Anonimowy 6 listopada 2012 (13:59)
Joasiu,
słów mi brak, aby ten zachwyt nad Twoim domostwem opisać!!! No po prostu najchętniej wsiadam w pociąg i jutro melduję się na dzikiego lokatora:) I chłonę, chłonę, chłonę i ładuję akumulatory!
ściskam i pozdrawiam cieplutko
Joasia P
GreenCanoe 6 listopada 2012 (14:42)
a zaprasza,mamy cały las do zagrabienia, mnóstwo prac w ogrodzie, trzeba drewna naznosic i …jeszcze kilka przyjemności dla gości by się znalazło:)
Bramasole 6 listopada 2012 (13:57)
Ach Asiu Ty to potrafisz stworzyć klimat:) Nie ma nic przyjemniejszego niż zapadający za oknem zmrok a w domku ciepło i nastrojowo:) Pasztet wypróbuję bo dyń mam masę, a wyglada smakowicie.
Pozdrowienia dla Was ślę:)
Aga
GreenCanoe 6 listopada 2012 (14:43)
Scrapko, Agu – uściski wysyłam dziewczyny!!:)
Scraperka 6 listopada 2012 (13:46)
och jak u Ciebie jest cudnie… nie mam słów na to wszystko, te zdjęcia! ten klimat! :)))
uściski
Fiorello 6 listopada 2012 (13:00)
Asiu,
Aż mi się cieplej zrobiło od Waszego domowego klimatu:-) Dziękuję.
Całuski,
Ania
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:43)
to jeszcze ściski serdeczne dosyłam! :)
Małgorzata Ordziniak 6 listopada 2012 (12:51)
faza na świece dopadła i mnie od jakiegoś czasu. chyba wszyscy lubimy te ciepło nie tylko fizyczne, którego nam dostarczają…
domek macie przecudowny! Pozdrawiam!
anne 6 listopada 2012 (12:37)
Asiu :)
dziękuję za przepis, dla mnie tym cenniejszy, że zawiera ukochaną jesienną dynię:)) mam do niej sentyment, bo to pierwsze warzywo, którego smak poznał Staś ;))
Nie pisałam pod poprzednim postem, ale bardzo mi przykro z powodu kłopotów z dyskiem, ważne, że choć część Twojej pracy udało się Panu Magikowi odzyskać :))
A moje, o przepraszam Twoje rolety wyglądają cudnie :)) wciąż i wciąż oglądam zdjęcia i podziwiam :))
pozdrawiam serdecznie
Ania
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:43)
No to teraz wreszcie widzisz, o co mnie sie rozchodziło:) – z tymi roletami:):):):) to właśnie do tych okien od strony lasu. Gdy jest juz ciemno – spuszczamy i zamiast czarnej dziury, mamy ładną grafikę.
Wszyscy goście sie nimi zachwycają:)
Uściski wielkie – dla Stasia przede wszystkim:)
anne 6 listopada 2012 (16:23)
nie dziwię się, bo naprawdę w Twoim, Waszym Domku wyglądają świetnie :)) i wcale nie chodzi o to, ze z OC ;)) po prostu klimat nieziemski ;)) jak z katalogu :))))
Staś dziękuję za uściski i przesyła dużo buziaków dla wirtualnej Cioci i Leosia ;)))
IQ7 6 listopada 2012 (12:31)
Musi być smaczny…a dynie przepiękne:)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:41)
B, Justynko, IQ7 – bardzo dziekuje za miłe słowa,
fajowego wtorku dla Was:)!
Justyna 6 listopada 2012 (12:19)
Pięknie, nastrojowo, ciepło!!! Wszystko bardzo mi sie podoba, takie w moim stylu którego jeszcze długo nie da mi się osiągnąć u siebie…
Pasztet wygląda pysznie, a jeszcze wspanialej podany;)
Pozdrawiam cieplutko
B. 6 listopada 2012 (11:19)
wspaniale wnetrza, cudowne zdjecia!
pozdrawiam
cicha podgladaczka;-)
Deilephila 6 listopada 2012 (11:18)
Bombardujesz tą dynią, to muszę koniecznie spróbowac!!
A i ja uwielbima blask świec, mój Mąż ciagle mi powtarza, po co tyle ich kupuję?? A wieczorami chodzi i zapala:D
I mi marzy się taki praktyczny świecznik….ehhh..:)
A i widac dyskretną ewolucje Twojego mieszkania, niby to samo, ale jednak inne:D
Pozdrawiam ciepło!!
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:40)
…ależ Ci nasi faceci są kochani, co??:)
tak – chałupa nam sie rozbieliła:)
Bużki wielkie z lasu wysyłam! :)
siankoo 6 listopada 2012 (11:14)
ale apetyczny ten pasztet , normalnie muszę go koniecznie zrobić, bo już nie mogę przestać o nim myśleć:))) a wnętrza przepiękne:)))) pozdrawiam
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:39)
Myszko, siankoo – uściski:):)
Myszka 6 listopada 2012 (10:25)
Ale nam pasztet zgotowałaś:):):) Bardzo ciekawi mnie jego smak. Nastrój w Twoim domku magiczny wręcz. Cieplutko, milutko, domowo!
Pozdrawiam
Anna, Pracownia Koroneczka 6 listopada 2012 (10:16)
Wszystko pięknie, fajnie. Tylko czy pisząc "dwie nie za duże dynie", masz na mysli dynie z MOJEGO ogrodu? ;>
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:38)
no właśnie, nastepnym razem je chyba zważę:)
a co masz jakies GIGANTY ???:)
Anna, Pracownia Koroneczka 6 listopada 2012 (14:12)
Ano! :) Nasze najmniejsze miały po jakieś 5 kg. Największa zmieściła się jedna na taczce. Szkoda, że nie zdążyłam jej zdjęcia zrobić.:(
GreenCanoe 6 listopada 2012 (14:15)
UUUUUPPPPSSSSS:):):):)
Palmette 6 listopada 2012 (10:09)
Dziękuję za przepis – zaraz pobiegnę do kuchni wypróbować go. :) Pozdrawiam serdecznie
Dag-eSz 6 listopada 2012 (09:46)
Pasztety jadam tylko niemięsne ;) a w zasadzie jadłam jeden, chyba z soczewicy… Twój bardzo intryguje :)))
Jak ja lubię oglądać Twoje mieszkanie – bije z niego takie ciepło i jest tak przytulnie :))))
P.S. A w Wenecji to robiliśmy chrzciny Anielki ;) lubię klimat tego miejsca :) a najbardziej mi się podobają ptaszki siedzące na "drutach" ;) no tego to ja jeszcze na żadnym blogu nie widziałam :)
Pozdrawiam cieplutko! :)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:38)
a ja wiem Gagmarko, że mieliście tam chrzciny Anielci:):)! Ewa mi mówiła ostatnio:) Buziaki wielkie.
Dag-eSz 7 listopada 2012 (21:25)
No proszę :)
A czy mogłabyś mi zdradzić, czy mieszkanie pani Ewy było już w bodajże Weranda Country? czy będzie dopiero? bo z chęcią bym poprosiła kogoś o kupno gazetki jakbym wiedziała, że będzie ;)
Pozdrawiam cieplutko! :)
spelnionemarzenia 6 listopada 2012 (09:39)
jak ja uwielbiam klimat Twojego domku – wszystko aż wchodzi prosto do serca i duszy …wspaniale – życzę miłej pracy i jak zawsze z niecierpliowścią oczekuję kolejngo numeru – ale spokojnie poczekam :)) pozdrawiam ciepło
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:36)
dziąkuję:)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:37)
dziĘkuję – ach ten pośpiech:)
Anonimowy 16 listopada 2012 (15:17)
Pocieszyłyście mnie dziewczyny, mój mąż też mruczy, gdy zapalam świece i pyta po co te znicze, ale mam nadzieję, że z czasem się przyzwyczai…
Pozdrawiam serdecznie,
Mariola
ula 6 listopada 2012 (09:30)
Za przepis już dziękuję – a co do komina i świeczek… may to samo, uwielbiamy, tylko mój maż bormocze nieraz ze tyle świec – że jak na czarnej mszy – ale mam gdzieś te jego bormoty i palimy na całego :))
bo ciepło i miło. Ja tez powoli zaczynam przyozdabiać chatkę bo Święta za pasem i znowu nie zdążę ze wszystkim jak w ubiegłym roku… pięknie u ciebie i w sumie… a sesję u Ciebie to można zrobić że się tak głupio zapytam ?????????? ;))))))
buziaki wielkie!!
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:36)
a mój to samo na poczatku – że jak w sekcie:):) A teraz…sma widzisz. prawie prądu w salonie nie używamy, bo wolimy świece i kominek. Ściski dla Was Ulu.
Marzeniami malowane 6 listopada 2012 (09:14)
Jak zawsze u Ciebie przytulnie. :)
Dynie rzeczywiście cudnie ozdobione i oryginalnie.
Pasztecik już na mojej liście do wypróbowania.
Pozdrawiam
Ewa
Anonimowy 6 listopada 2012 (09:00)
Smakowity przepis,jak zawsze świetne zdjęcia.
Mam tylko małą uwagę: manna jest rzeczownikiem, a nie przymiotnikiem, odmienia się tak jak panna, Anna, więc powinno być : kaszkę mannę :)
pozdrawiam Limandynka
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:34)
Dziękuje Ci bardzo, już poprawiam:)
Ania 6 listopada 2012 (08:48)
Przepiękne te zdobione dynie. Nieśmiało zapytam, czy pojawią się także zdjęcia od zadynionych czytelników, czy może coś przeoczyłam :)
Pozdrawiam
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:34)
pojawia, pojawią:) cierpliwości:)
Beti House 6 listopada 2012 (08:33)
Uwielbiam Twoje mieszkanie do tego stopnia,że mogłabym oglądać je i oglądać i zwykle czuję żal,że to już koniec zdjęć :)Wiem,że jesteś bardzo zapracowaną osóbką ale proszę WIĘCEJ ZDJĘĆ Z DOMU :)))
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny post!
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:33)
postaram się:)
i dziekuję za miłe słowa. ściski.
Jo-hanah z Wrzosowej Polany 6 listopada 2012 (08:25)
Asieńko! Cudnie u Ciebie. Też kocham świece i ich ciepły blask. Kominek mam chwilowo wyłączony przez kociaki, ale to nic…
Pasztet wygląda bardzo smakowicie i na pewno zrobię, ale orzechy mam własne. Czy orzechowe paczki sa po 100g? I ile mogą ważyć dynie?
Prezenty dosałas cudne!
Pozdrawiam ciepluśko
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:32)
2 szklanki orzechów i będzie ok.
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:33)
a dyń nie ważyłam szczerze mówiąc. No 2 średnie:):):):):)
justyna wisnia 6 listopada 2012 (08:22)
Przyjemnością jest oglądać z rana takie piękne zdjęcia :):) co prawda nie przy aromatycznej kawie tylko przy aplikacji kolejnych leków na grypę :D Pięknie, klimatycznie i z duszą :) Bloga czytam od dawna, ale dopiero teraz się ujawniam :) Pozdrawiam słonecznie !! :):)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:31)
powrotu do zdrówka!!:)
LittleKa 6 listopada 2012 (08:20)
ale cudowności.
tak jesiennie i ciepło u Ciebie trochę może nawet zimowo.
świecznik idealny, sznureczki, papiery pasztet, forma no śliczna!
pozdrawiam ciepło!
Wiewióra 6 listopada 2012 (08:18)
i wiem co zrobię sobie do chleba! piękny ten pasztet!!! i świeczniki cudowne! ależ u Ciebie nastrojowo ;)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:31)
Brydziu,Agnieszko, Aguś, Avrea, Wiewióreczko – dziekuję:)
ja tak zaspoło dziękuję, bo się dziś bardzo spieszę:)
Wiewióra 8 listopada 2012 (10:54)
Upiekłam :) troszkę modyfikując. Dodałam pieczony czosnek zamiast cebuli, pominęłam kurkumę i czarnuszkę z racji uczuleń Syncia i wsypałam solidna garść rodzynek. Pyszny!!! nie wiedziałam jakiego smaku się spodziewać ale jest PYSZNY! jeśli nie masz nic przeciwko zamieściłabym przepis u siebie na blogu.
Pozdrawiam serdecznie.
Wiewióra 8 listopada 2012 (11:12)
i jeszcze pytanie! czy ten pasztet powinien być taki lekko mazisty??? czy raczej suchy?
GreenCanoe 8 listopada 2012 (22:07)
raczej latwy do rozsmarowania :-)
Wiewióra 9 listopada 2012 (06:27)
no to wyszedł taki jak trzeba :) dzięki wielkie ;)
Aga robie-bo-lubie 6 listopada 2012 (08:17)
Cudownie, że się podzieliłaś przepisem na pasztet bez mięsa. Ja staram się nie łączyć tego z owym ;-) -węglowodany z białkiem i takie przepisy wprost uwielbiam ;-)
Nastrój w domku jak zwykle bajeczny.
Avrea 6 listopada 2012 (08:17)
Pieknie u Was a swiece tez uwielbiam :)
pozdrawiam
Ag
agnieszka nawara 6 listopada 2012 (08:09)
Smakowicie i nastrojowo:)) piękne te dyńki…
***
Brydzia 6 listopada 2012 (08:07)
Dzięki za przepis Asiu! Na pewno spróbuję :D A co do świec, to ja też uwielbiam siedzieć i dumać przy ich blasku i jakoś tak się człowiekowi robi przyjemniej na sercu jak ogień dokoła :D
Pozdrawiam cieplutko!!!
monika kiełkowska 6 listopada 2012 (08:03)
nie jestem fanką pasztetów, ale przepis wygląda ciekawie:)
ps. śliczny jest ten mały biały stolik :)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:29)
ja tez nie lubie tradyjnych tłustych pasztetów – ale ten jest naprawde super. A stoliczek – IKEA.
Sea Naith 6 listopada 2012 (08:02)
Te zdjęcia wieczorową porą – przecudny klimat…:)
Cienka 6 listopada 2012 (08:00)
Też lubię świece więc takie klimaty bardzo mi się podobają :)
Niezapominatka 6 listopada 2012 (07:58)
Moje prywatne, ogrodowe dynie zostały już zjedzona i rozparcelowane po rodzince, ale Twój pasztet tak smakowicie wygląda i brzmi (jak się go czyta ;)), że poszukam dyniuchy w sklepie i zrobię takie cudo! A co! :) Dziekuje :)
Magda 6 listopada 2012 (07:37)
Napiszę tylko słów kilka, bo na moje achy i ochy zabrakłoaby tu miejsca! Pasztet wygląda przepysznie i z pewnością taki jest! Kandelabr nad stolikiem-cudo!!! Piękne wnętrze! Bajka! Miłego dnia!
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:28)
Jabłoniee, Sylwia, Magda – dziękuję:)
Sylwia 6 listopada 2012 (07:28)
Już miałam pytać o te piękne dynie. Są rewelacyjne. Twoje światełko w domku daje tak cudny klimat, ja też uwielbiam świeczuszki w każdej postaci. Jaki fajny post nam tu dałaś. Przeczytałam od deski do deski i się zachwycam fotkami. Pozdrawiam
Jabloniee 6 listopada 2012 (06:58)
Dyniowy pasztet warty spróbowania. Dom pięknie przystrojony. Super zdjęcia. Pozdrawiam.
finezja 6 listopada 2012 (06:19)
Pięknie wszystko wyglada, cudny klimacik z tymi świecami ;) Najbardziej zachwycily mnie dynie!!!! Pozdrawiam
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:28)
Dynie wymiatają:) prawda:)
nawet nie marzę, żeby umieć tak cudnie ozdabiac, jak Renatka.
katrin.deco 6 listopada 2012 (06:12)
Cudowne klimaty i ciepłe kolory. zachwyciły mnie poduszki i roleta. Bardzo fajnie prezentuje się ten metalowy świecznik z koszyczkiem na smakołyki.
Asiu ale Ty ludzi inspirujesz. Po tak świeżutkim porannym poście mam ochotę przenosić góry hi hi Mam dziś czas na domowe dekorowanie więc lecę coś popełnić. Smacznego paszteciku. Jeszcze nie jadłam ale koniecznie go spróbuje. Pozdrawiam serdecznie
Kaśka
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:27)
Dziekuję:)
Roletki sa fajne, bo taki maja niezobowiązujacy motyw – i jesienią i w Świeta pasują.
a świecznik to mój ulubiony, mówię o nim – orzechowiec:)
JUKA 6 listopada 2012 (06:11)
Ostatnio właśnie pisałam u siebie, że zrobiłam zapasy: książek, miodu i świec na jesieniozimę :D Uwielbiam! Jedną z pierwszych rzeczy, które robię po powrocie z pracy/zapadnięciu lekkiego zmroku, jest zapalenie świec i kominka zapachowego :) Prawdziwego kominka nie mam, więc korzystam z dostępnych zastępników – wcale nie gorszych ;) Pozdrawiam słonecznie i porannie!
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:25)
oooo – tak, ksiązki!!! ja czytam w łóżku, przed snem.
Ghia Photografy i pasje 6 listopada 2012 (06:06)
Piękny domek :)
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:25)
Magda, ekocentryczka, Ghia – DZIĘKUJĘ:)
ekocentryczka 6 listopada 2012 (05:41)
Piękne wnętrze:)
Magda J. 6 listopada 2012 (00:34)
pięknie jak zawsze :-)
EdiPassione 5 listopada 2012 (23:43)
Nie wiem od czego zacząć niezły pasztecik :) i dynie pierwsza klasa a te roślinki w domu poezja i marzenie moje. SUPER
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:24)
roslinki mozna samemu uformowac – to nie takie trudne.:)
EdiPassione 6 listopada 2012 (22:44)
A jakie to roślinki?
GreenCanoe 6 listopada 2012 (22:50)
tzw Beniaminek oraz Cyprysik. Cyprysik w Castoramie jest a fikus( beniaminek, ten który ma listki, na zdjęciu wyższy) w Biedronce. Ale w ten sposób własciwie każda roslinke można uformować, jesli rośnie krzaczasto – od dołu obcinasz zielone cześci, zaplatasz w jeden pień i już. W iglastych można na końcach danych głównych gałęzi robić kule właśnie.
Ali 5 listopada 2012 (23:42)
Blask świec i palący się kominek nastraja nostalgicznie. Jest miło i przytulnie. A pasztet wygląda apetycznie, chyba sprobuję tego przepisu, tym bardziej , że muszę coś zrobić ze swoimi dorodnymi dyniami. pozdrawiam
Anonimowy 6 listopada 2012 (08:59)
ja tez moze sprobuje,jesli napiszesz ile orzechow jest w 1 opakowaniu :)
to dla tych co nie kupuja w sklepie :)
my tez palimy swiece;tylko ze wzgledu na kotki sa to z reguly swiece w oslonkach-nawet w sloiczkach -bo takie lampiony najczesciej robilo moje dziecko w przedszkolu/szkole :) surowce wtorne i ekologia od malego!
pozdrawiam
Joanna
GreenCanoe 6 listopada 2012 (13:24)
Orzechów 2 szklanki w takim razie:)
a co do świec – to juz w poście podpowiedziałam, z czego my korzystamy jesli chodzi o Leosia – 100% bezpieczeństwa:)