W trakcie jednej z rozmów z moją dobrą znajomą architektką, przy okazji oglądania rewelacyjnego projektu apartamentu w Berlinie ( połączono w nim modernistyczny sznyt z elementami vintage i Art. deco) – stwierdziłyśmy, że chyba żyjemy w świecie podglądaczy i „kserówek”. Mało tego – że np. z jej doświadczenia wynika, iż Polacy coraz częściej urządzają własną przestrzeń tylko po to – by zyskać akcept innych ludzi i by się móc ową przestrzenią pochwalić. A objawia się to choćby w postaci zamawiania DOKŁADNIE tych samych mebli, czy np. kamienia podłogowego, który architekt wcześniej zaproponował u ich znajomych. Poza przypadkami wyborów opartych rzeczywiście na osobistych gustach i potrzeb wypływających z głębi serca, pełno ostatnio realizacji wynikających niestety tylko i wyłącznie z mody czy z chęci dorównania do…No właśnie do czego? Do trendu? Do kanonu piękna? Efekt takiego postępowania jest taki, że większość mieszkań a nawet domów wygląda tak samo. Sięgamy po takie same dodatki, meble, tkaniny i oświetlenie. Podglądamy na instagramie, facebook’u, pintereście nawzajem własne wnętrza. Oceniamy wybory – i jakże często sięgamy dokładnie po to samo. A przecież komponowanie przestrzeni jest niczym rozgrywka szachowa – owszem, obie strony dysponują tymi samymi pionkami, ale JAK wiele możliwości mamy już jeśli chodzi o sam ruch, prawda? I wykorzystanie owych pionków.
Naśladowanie widać niestety także po asortymencie sklepów wnętrzarskich. Nawet jeżeli właściciel któregoś z nich wymyśli jakiś nowy projekt np. mebla, albo zamówi jakieś niespotykane dotąd lampy czy dodatki – dosłownie za kilka tygodni znajdujemy je u całej reszty sklepów. Bo najprościej jest ściągnąć od konkurencji, zamiast spróbować choćby poszukać własnych dostawców lub idąc dalej – wymyśleć własny/oryginalny produkt. Kserujemy siebie nawzajem – już nie tylko w ubiorze, ale także w sposobie urządzania wnętrz czy nawet w sposobie na życie. A to kserowanie nie byłoby możliwe bez podglądactwa. I jeżeli w tym momencie mówisz do siebie „mnie to nie dotyczy” to być może nie masz racji. Bo podglądamy się już bezwiednie, nawet tego nie zauważając. Narzędzia np. takie choćby jak instargam pozwalają nam na to praktycznie 24 h na dobę. Albo wrzucane przez netowych celebrytów filmy na YouTube – w których oglądamy jak dana postać wstaje z łóżka, maluje się, ubiera się – opowiadając krok po kroku co je, co robi, czym to robi i co wcześniej robił/ła lub nie robi/ła – czyż to nie jest nic innego, jak uwspółcześniona, a co najważniejsze powszechnie akceptowana forma Big Brother’a?. I czy ktokolwiek się jeszcze łudzi- że to zjawisko da się cofnąć? :)
Zjawisko to stało się naszą codziennością i czy tego chcemy, czy nie – ma ogromny wpływ na życie zarówno nasze jak i naszych bliskich. Tym postem, chciałabym przy okazji wyjaśnić naszym najstarszym czytelnikom – dlaczego jest mnie osobiście zdecydowanie mniej na czółnie aniżeli 8 lat temu – no właśnie dlatego. Nie chcę być notorycznie podglądana:) Nie chcę także sama podglądać, ani spędzać na scmedia więcej czasu, aniżeli to konieczne. I mimo, że GREEN CANOE funkcjonuje od samego początku w sieci i nadal tak będzie – myślę, a właściwie jestem przekonana, że nie musimy ani ja, ani nasi współpracownicy pokazywać Wam naszych poranków, nóg na pościeli, ciał w wannie, bielizny, i życia prywatnego – po to byście nadal chcieli do nas wpadać na wirtualna kawę i by porozmawiać na interesujące nas wspólnie tematy :)
Jestem ciekawa Waszego zdania na temat tak rozpowszechnionej rezygnacji z prywatności i podglądania siebie nawzajem – jaki WY macie do tego stosunek? Czy jest jakiś obszar naszego życia, który wg Was został już choćby internetowo przekroczony? Czy uważacie, że kopiowanie wzajemne wnętrz/dekoracji/mebli jest domeną tylko naszej narodowości? Czy kiedykolwiek to WY spotkaliście się ze skopiowaniem Waszych pomysłów biznesowych czy projektów?
Zamawiałam ostatnio meble do siedziby redakcji. Wymyśliłam sobie, że połączę różne style na jednej przestrzeni, zdobędę oryginalne dodatki z danego okresu, a obicia mebli tapicerowanych będą w pięknym głębokim ciemnym granacie i dżinsowych niebieskościach. Usłyszałam, że to bardzo rzadkie zamówienie – bo jak się okazuje, zdecydowana większość Polaków wybiera…jasne szarości. Kto wie – może naszym ruchem, pokazaniem, że inne kolory tapicerki także są piękne i świetnie funkcjonują we wnętrzach przyczynimy się choć w maleńkim stopniu – do bardziej odważnych decyzji? Może nasze wnętrze zainspiruje naszych czytelników do własnych odważnych wyborów – ja się jeszcze zastanawiałam np. nad pięknymi szmaragdowymi zieleniami:) Jakoś tak głębokie, nasycone barwy tkanin chodzą za mną ostatnio:)
A dziś – czekam już na Wasze opinie i refleksje.
Dziękuję za Twój komentarz.
34 komentarze
Ewa 8 marca 2017 (22:44)
Kiedyś pokazałam na fb swoją kuchnię, w której ściany mają kolor zielony, mój ulubiony. No i zaczęło się. Kuchnia w sensie mebli i wyposażenia jakoś „przeszła” ale ten kolor ścian…. Gdyby były… , powinny być… , tylko ten kolor ścian… etc. Wszyscy chcieli żeby były szare, no…. może białe to byłoby ok. Wszyscy zakochani w szarościach, które dla mnie akurat są nudne, monotonne i nie budzące radości życia. Tak się zastanawiam ile osób naszym kraju ma skopiowany szary w swoich domach, mieszkaniach bo ….modny. A ja się super czuje w zieleni i już. Uwielbiam zestawienie zieleń – czerwień. Jestem odmieńcem wg własnego upodobania.
Ola 25 lutego 2017 (21:01)
O podglądactwie i kopiowaniu – na małą skalę – najwięcej wiem na podstawie mojego mini-osiedla. 45 rodzin więc wszyscy się znają (lepiej lub gorzej) i powszechne jest zjawisko, że gdy ktoś planuje remont, to ogłasza wszem i wobec, następnie przychodzą sąsiadki z „dobrymi radami”, potem trwa remont a po remoncie sąsiadki bezceremonialnie przychodzą oglądać i kopiują. :-)) Po prostu cyrk!! Skutkiem tego większość mieszkań (lubię zerknąć, gdy zasłony są niezasłonięte przy wieczornym oświetleniu) przypomina stylem wczesne lata 90-te ubiegłego wieku…
Z radością obwieszczam, że nie należę do „towarzystwa wzajemnej adoracji”, od nikogo nie kopiuję (co najwyżej na blogach i na Pintereście szukam inspiracji) i ode mnie też nikt nie kopiuje, bo mój (raczej) rustykalny styl w indywidualnym wydaniu jest pewnie zbyt „udziwniony” jak na gusta sąsiadów… Jeśli już ktoś odwiedzi mnie, to dyskretnie „biega oczami” z ciekawości po mieszkaniu. Potem – co najwyżej – słyszę, że „mam ładnie i inaczej niż wszyscy”. Bardzo mnie to cieszy! :-)
A kopiowanie i takie-same-wnętrza nie są domeną tylko Polaków. Spotkałam się z tym również w Holandii. Jednak tam sklepy (nie ma hipermarketów budowlano-wnętrzaskich) mają tak ubogi asortyment, że siłą rzeczy jedno mieszkanie/dom jest podobne/y do drugiego, bo nie ma większego wyboru w urządzaniu wnętrz.
Justyna 25 lutego 2017 (15:14)
Jestem w trakcie urządzania swojego domu i do salonu kupiłam kanapę w kolorze ciemnego granatu choć myślałam o szarej ;) Minus takiej kanapy jest taki, że przy małych dzieciach wszytsko na niej widać, niestety ale nie żałuję bo pięknie wygląda we wnętrzu. Uwielbiam stare meble, które sama odnawiam i mam ich kilka w swoim domu,swoją drogą pięknie wyglądają z nowoczesnymi meblami. Podglądanie kont na instagramie, przeglądanie pinteresta i czytanie blogów wnętrzarskich pozwala mi wyeliminować to, czego bym w swoim domu nie chciała, a niestety,kiedy widzę po raz nty tą samą kolorystykę, stylizację,mebel i itp, wiem,na pewno, że czegoś takiego w swoim domu nie zastosuję.Ot, taka przekorna jestem :)
Hania 25 lutego 2017 (12:34)
Witam! Ja z kolei zauważam ostatnio taki trend u wszystkich znajomych, którzy kupują mieszkania lub domy, że wynajmują projektanta wnętrz, by ten zaplanował całą przestrzeń za nich. Oglądałam kilka wizualizacji takich projektów. Nie można odmówić im spójności i estetyki, ale mają jedną cechę wspólną – są powtarzalne. No tak, teraz jest moda na biel i szarość, więc kuchnia musi być obowiązkowo w tych kolorach. Drzwi wewnętrzne muszą być białe itd. A przecież nie ma nic bardziej ekscytującego od samodzielnego urządzenia swojej przestrzeni. Dopiero wtedy można poczuć, że to jest nasze miejsce, bo włożylismy w to serce.
Ja osobiście bardzo lubię podglądać czyjeś wnętrza z dwóch powodów – po pierwsze piękne wnętrza wpływają doskonale na moje samopoczucie. Po drugie – jeśli znajdę w nich jakiś element, którego sama chciałabym użyć w swoim wnętrzu, mogę sprawdzić jak się on prezentuje. Jednak jeśli chodzi o moje własne wybory, to zazwyczaj rodzą się one w mojej wyobraźni, a następnie staram się odnaleźć rzeczy im odpowiadające w rzeczywistości. Bywa to niestety trudne.
Serdecznie Pani Asiu dziękuję za takie refleksyjne wpisy. Jednak z nie mniejszą niecierpliwością czekam na te inspirująco zaspokajające zmysły estetyczne wizyty w Pani wnętrzach ☺.
.
Agnieszka 24 lutego 2017 (19:53)
Asiu, myślę, że „podglądactwo” to sfera instynktowa. Od początku istnienia człowieka uczymy się głównie naśladując innych…Rodzinę, przyjaciół, współpracowników. Tak się m. in. zaczyna nasze życiowe doświadczenie…To jak widzimy świat, ludzi, otoczenie. Czy jesteśmy jako naród wystarczająco pewni siebie, żeby mieć „swoje zdanie”, ale takie w pozytywnym znaczeniu, nie arogancję? Odkąd więcej podróżujemy, również wirtualnie, oglądamy, nasza świadomość kreowania życia i otoczenia wzrasta. Ja tak mam. Jestem zupełnie innym człowiekiem niż ta Agnieszka sprzed kilkunastu lat. Kiedyś nie miałam pojęcia, że istnieją tak piękne wnętrza jak choćby „francuzkie, hamptons, czy włoskie”…Nawiązywanie do stylów bliskich naszym wizualnym upodobaniom nie musi znaczyć kalkowania, ale w Polsce nadal trudno o oryginalność, bo ta, co tu dużo mówić, kosztuje…Dla mnie „ratunkiem” stały się aukcje internetowe, można tam znaleźć prawdziwe perełki, przy odrobinie szczęścia w przystępnej cenie :) Podglądam z ciekawości sposobu życia drugiego człowieka, tej życzliwej, inspirującej. Na przykład Twój Asiu blog :) Tania sensacja to nie moja bajka. Czym się karmimy, tym jesteśmy, jak mówi stare przysłowie… :) Pozdrawiam Cię Asiu serdecznie :) Agnieszka G.
Green Canoe 2 marca 2017 (13:57)
pięknie napisałaś Aga:) Dziękuję:)
Agata 24 lutego 2017 (15:59)
Witaj Asiu:) Temat godny rozważenia…myślę, że każdy kto gdzieś zagląda jest w pewnym sensie podglądaczem, jedni anonimowi, inni wyrażają swoją opinię i są obecni. Taki jest wirtualny świat, ma to swoje plusy i minusy oczywiście. Zresztą w realu również obserwujemy, podglądamy, inspirujemy się i uczymy. Wydaje mi się, że jest to normalne…najważniejsze jest to, aby nie robić sobie wzajemnie krzywdy, aby nie podpisywać się swoim imieniem i nazwiskiem pod czyimiś pracami, pomysłami, aby wzajemnie się szanować i podziwiać. Nie ma, moim zdaniem nic złego w tym, że zaglądam do kogoś, podziwiam go i się od niego uczę, ale żyję i robię po swojemu. Dla mnie osobiście wiele osób, zarówno w świecie blogowym, wirtualnym ,ale i realnym jest wzorem, ale nie do naśladowania ton w ton tylko do brania przykładu, że warto poszukiwać swojej drogi w życiu, że trzeba podejmować wyzwania i próbować, ciągle na nowo.
Ja np. dzięki Tobie Asiu ( tego, że do Ciebie zaglądałam i nadal zaglądam, choć już trochę rzadziej bo i Twój blog zmienił się i już jest bardziej komercyjny, co oczywiście rozumiem ), odważyłam się do założenia swojego bloga i czerpię z niego wiele satysfakcji, ciągle uczę się i rozwijam, ale już po swojemu, tak ja ja to czuję, nie naśladuję nikogo. I ciesze się ogromnie gdy znajdzie się ktoś kto napisze, że mój blog i to co tam pisze jest dla niego wsparciem i siłą.
Tak więc myślę, że warto podglądać, inspirować się i uczyć, ale nie kopiować. Maz rację, że zbyt dużo powtarzalności jest w tym co oglądamy, ale może tak ma być, może i to jest potrzebne, każdemu z nas w inny sposób, aby dalej się rozwijać.
Dziękuję Asiu, że jesteś i przyznam, że podziwiam Cię mocno, ale trochę tęsknię za Asią dzięki której swój blog założyłam:)
Pozdrawiam Cię ciepło i serdecznie.
Mała 24 lutego 2017 (08:35)
A mi brakuje coraz bardziej Twoich „starych” postów o Waszym domku, pięknych pomieszczeniach, ogrodzie itd…
Szkoda…
Green Canoe 24 lutego 2017 (11:01)
Ogród będzie – na pewno. Co do samego domu – czasami na pewno zaproszę czytelników na wirtualną kawę:)
Basia 23 lutego 2017 (23:03)
Właśnie dziś odłożyłam na półkę po raz już kolejny pismo wnętrzarskie,bo po przekartkowaniu już nic nie mogę dla siebie znaleźć.Standardy kolorystyczne,moda wnętrzarska-skandynawska, włoska czy francuska już mnie nie kręci.Jeszcze czasami znajduję gdzieś ciekawe wnętrza,z oryginalnymi,prostymi, przerabianymi meblami.Tam widać zaangażowanie właścicieli i…duszę domu,a nie powielanie sklepowych wzorów.Masz rację,Asiu namawiając nas do indywidualizmu.Ja zawsze kierowałem się tą zasadą.Mieszkam w swojej starej kamienicy,gdzie wszystko projektuję sama.Łączę stare pensjonarki z ikeowskim stolikiem i kanapami; i srebro ze złotem w dodatkach.Czyszczę i maluję stare meble,dbając,by miały jednak swoje lata.Znajomi wiedzą,że ja zawsze inaczej,niż inni.I cieszę się ich pozytywnymi ocenami, i stwarzam atmosferę,by czuli się u mnie artystycznie zaopiekowani.Mówią,że jestem dla nich inspiracją.
A swoją drogą to ilekroć coś mi przychodzi do głowy w różnych tematach,zaglądam do Ciebie i….jakbym siebie czytała.Asiu,wyprzedzasz moje myśli,jak dziś z tym „naśladownictwem.”Dzięki za Twoje wszystkie ciekawe przemyślenia.Tak,jak z tym…odchudzaniem!Też działam od paru miesięcy!Hi,hi.
Green Canoe 24 lutego 2017 (07:59)
Lubię połączenia oryginalnych starych mebli – z tymi współczesnymi.
Agnieszka 23 lutego 2017 (21:35)
Przepraszam, ale mam mieszane odczucia po przeczytaniu tekstu. Z jednej strony chcemy być wszyscy oryginalni, „jacyś”, wyróżniający się, z drugiej zaś boimy odstawać i tym samym „inspirujemy” się od innych… Ostatnio wybierając materiały na obicie moich starych foteli tzw. uszatków, pamiętających jeszcze pradziadków mojego męża, usłyszałam od właścicielki pięknego sklepu z tkaninami, że właśnie niebieskości widzi już w każdym nowo modernizowanym mieszkaniu. Nie ukrywam, że gdzieś ten kolor chodził mi po głowie (i przyznam się, że pod wypływem przede wszystkim cudnego instagramu, jaki tworzy właścicielka Mint Grey), po tej jednak uwadze pomyślałam, że nie chcę mieć domu urządzonego tak jak wszyscy! Dodam, że ku uciesze mojego męża, któremu zamarzył się głęboko ciemnoczerwony fotel …. Mam wrażenie, że trudno być oryginalnym, ale może będąc sobą nimi się stajemy… Pozdrawiam.
Green Canoe 23 lutego 2017 (22:02)
Agnieszka – no pisałam właśnie wcześniej, że bordo mi gdzieś świta po głowie…i zielenie głębokie. I granaty:) Mint Grey znam doskonale :) – akurat niebieskości tam są od dawna pokazywane – dość jasne i delikatne. I dla wielu ludzi ten sklep i wybory Magdy – właścicielki były i będą wielką inspiracją. Inspirowanie się , szukanie własnych wyborów, to jedno. Kserowanie jeden do jednego – to drugie. Ja często szukam inspiracji, często radzę się znajomych zajmujących się projektowaniem, szukam fajnych rozwiązań – ale na końcu i tak robię po swojemu. Z całego serca życzę Ci takich wyborów, które uczynią Was szczęśliwymi:)
Barbara 23 lutego 2017 (19:43)
Cóż … podglądam, a jakże :) Ale głównie dlatego, że sama mam problem z urządzaniem, doborem kolorów i faktur. Staram się tego nauczyć, ale pewne rzeczy „ma się w genach” ;) a moja wyobraźnia pod kątem artystycznym i estetycznym strasznie uboga jest, niestety. Więc podglądam dla pewności, żeby sobie w domu nie zrobić misz-maszu. Jednak nie lubię powtarzalności, kopiowania i chciałabym, żeby mój dom pozytywnie się wyróżniał i był jedyny, niepowtarzalny, skrojony dla nas.
U Ciebie, Asiu, też podglądam- głównie pomysły i rozwiązania w domu i obejściu. Wtedy nabieram niejako „natchnienia” ;)
Jeśli chodzi o portale społecznościowe – toleruję je tylko i wyłącznie jako swego rodzaju narzędzie do komunikowania rzeczy ważnych, związanych z pracą, reklamą , pomocą innym. Ale jeśli chodzi o życie osobiste, gdzie i z kim bywam, jak mieszkam, gdzie odpoczywam – to czuję totalny opór i nie rozumiem tej manii pokazywania wszystkiego wszystkim. I tak wyszło, że nie mam nawet konta na facebooku i jakoś da się z tym żyć w dzisiejszych czasach;)chociaż zdaję sobie sprawę, że pewnie jestem w mniejszości.
Pozdrawiam:)
Green Canoe 23 lutego 2017 (20:36)
być może w mniejszości – ale za to w zgodzie z własnymi potrzebami:)
Matylda 23 lutego 2017 (19:41)
Nie mam konta na fejsie ani nigdzie indziej, nie podgladam, bo mnie to nie interesuje, ani nie pokazuje siebie, nic, zupelnie…
Rok temu zaprojektowalam klientom piekna czarno – biala lazienke, byli zachwyceni, taka wlasnie chcieli, dwa dni przez rozpoczeciem pracy przyslali mi zdjecia lazienki swoich znajomych – calej w bezowym kamieniu, koszmarnej, ale coz – nasz klient, nasz pan…
Green Canoe 23 lutego 2017 (20:35)
:):):) to już któraś tego typu historia, którą słyszałam:)
Marysia 23 lutego 2017 (17:33)
Mam takiego hysia, że już trudno mi pogodzić się z myślą, że coś przestawię ze sklepu do domu, coraz więcej zatem robimy sami. Tylko że to kosztuje wbrew pozorom, ostatnio koleżanka zrezygnowała z dziergania narzuty, gdy ją uświadomiłam, ile zapłaci za samą włóczkę… Ale też nauczyliśmy się doceniać: odpękawszy swoje za same deski dębowe na nasze łóżko już wiemy więcej o wartości różnych rzeczy, robionych porządnie, estetycznie, niepowtarzalnie i z dobrych materiałów!
A co do prywatności: widzę, jak pokazywanie osób (w tym dzieci, ładniutkich dzieci) zwiększa zasięgi, ale udaje mi się trzymać twardo i z tego nie korzystać przy blogowaniu :).
Pozdrawiam serdecznie!
Barbara 23 lutego 2017 (17:23)
Podglądam!!! Podglądam często ale zawsze pod kątem, jakby to dopasować do mojego stylu. Urządziłam kawalerkę z antresolą, ogromnymi oknami (wysokość mieszkania prawie 4 m a okna 3,30) i teraz mam „zwiedzających:)). Przyglądają się wszystkiemu w szczegółach. Niestety mnie trudno papugować bo: portrety przodków są przeze mnie wyhaftowane, gdzie każdy z kolorów jest co najmniej w 4 odcieniach a kolorów jest 60. Firana ma zrobioną przeze mnie koronkę. Meble przemalowane a dla nocujących gości na antresoli rozpinam hamak, który na co dzień wisi spięty na haku. Na wiosnę zaszaleję na balkonie. Uwielbiam gości, więc kawę będziemy pić wśród powojników, róż i pnączy. Tu się sugeruję Twoją poradą aby sprowadzić dobre sadzonki i użyć produktów Substralu. Tylko te spojrzenia…. że ci się chce?!! Tak, chce mi się, mimo moich 70 lat.
Green Canoe 23 lutego 2017 (17:26)
Basiu – jesteś moją idolką:):):):) Mam nadzieję, że jako 70latka będę miała tyle samo zapału i dobrej energii w sobie:)
Barbara 23 lutego 2017 (18:17)
Bo radość (nie mylić z wesołością) jest moją zgodą na takie postrzeganie ludzi, aby każdy czuł się w moim domu i ze mną dobrze. Dlatego mam wokół siebie dużo młodych 30-40 latków. Przychodzą często z gitarą, śpiewają, śmieją, jedzą co mam, najlepiej lubią domowy smalec z moimi ogórkami. Wychodzą z jakimś słoiczkiem robionym latem ale opisanym po hiszpańsku bo z wnuczką uczymy się hiszpańskiego w praktyce. Mam zamiar w przyszłym roku jechać na moje kochane Karaiby bo w tym roku odwiedzę Ziemię Świętą. I dziwisz się, że moje koleżanki się dziwią? Dlatego widzę, że głupio im opowiadać co ich boli i gdzie się leczą:)) Chociaż zawsze ich wysłucham bo wiem, że tego potrzebują. Moje dolegliwości (jestem po ciężkim wypadku samochodowym – czołowe zderzenie, kolano na 3 gwoździach i pętli z drutu) załatwiam z Panem Bogiem. Asiu życzę Ci samych radosnych dni.
Anua 22 marca 2017 (17:30)
eh, legendarne „że też ci się chce..” jest już jak choroba cywilizacyjna. a przecież to wspaniale, kiedy chce się chcieć:)) niezależnie od metryki!
Pozdrawiam Was ciepło:)
Beata 23 lutego 2017 (15:55)
Masz rację Asiu. Większość z nas chce dorównać komuś, nie wiadomo komu i po co? Ostatnio koleżanka wiedząc o tym, że kocham stare meble i takie mam w domu, powiedziała: Stare klamoty to passe! Spoko, ja nie mam z tym problemu, bo te moje stare klamoty przypominają mi historię naszej rodziny. Bieliźniarka w której teściu bawił się w chowanego, czy ślubne krzesła moich teściów. Trudno, może jestem nie modna, ale w moim mieszkanku I feel like home :) pozdrawiam
Małgosia 23 lutego 2017 (15:09)
Szarość powoli odchodzi do lamusa, wszystkim się chyba trochę opatrzyła i przejadła, więc powoli zaczynamy tęsknić za nasyconymi barwami. Za mną właśnie też ostatnio chodzi ciemny granat, mocny błękit paryski, kobalt, a także… szmaragdowe zielenie :)))
Podglądając innych czasem się nimi inspiruję, ale zawsze zależy mi na zachowaniu własnego, indywidualnego stylu. Sama nie jestem ekshibicjonistką, ale jeśli ktoś inny coś pokazuje, to – o ile nie są to nogi na pościeli a jakiś sposób na modę, wnętrze czy coś podobnego – korzystam, na zasadzie inspiracji, a nie kopiowania.
W Green Canoe także nie oczekuję porannej toalety zespołu, ale lubiłam czytać o tym, jak coś TWORZYLIŚCIE, nie jestem zaś zachwycona tematami sponsorowanymi, nie do końca kojarzącymi się z tradycyjną tematyką GC.
Green Canoe 23 lutego 2017 (17:24)
Małgosiu – powiem Ci, że ja szarość bardzo lubię. I stosuję. Tylko mam czasami wrażenie, że my w ogóle boimy się innych niż bezpieczne kolorów – i mówię tak na podstawie własnego doświadczenia. Decydując się na ciemny granat np. byłam pewna obaw – i dobrze że im nie uległam:)
Lorka 23 lutego 2017 (15:04)
Ja mam od lat jedno zdanie na ten temat..
zamiast religii w szkołach, więcej plastyki, muzyki, nauki o sztuce, zajęcia w muzeach..
Problemem jest to ,że przeciętny obywatel u nas nie ma wyrobionego poczucia smaku. Nie ma wiedzy na temat różnych stylów i możliwości od małego wyrabiania swojego gustu… w dodatku przez wiele lat byliśmy odcięci , jak rzucili meble to wszyscy mieli tak samo.. potem nagle przyszla ikea i mieszkanie zamienily sie w ikeowskie ekspozycje.. albo schabby chic..do obrzygania… ludzie się nie znają na doborze kolorów, na kompozycji i wplywie energetycznym..o psychologii wnetrz … i nie musza sie znac , sa ludzie którzy to potrafia i sa od tego…..ale przecietnego polaka nie stac na zatrudnienie architekta czy dekoratora wnetrz itp , pozatym polak zawsze potrafi i wszystko sam( by zaoszczedzic)… najbezpieczniej zrobić tak jak zobaczymy u kogos i nam sie spodobało.. lub na instagramie.. lub skrajnie drugie podejscie , to ułańska fantazja( teraz bede tworzył dzieło) i Polska jak dluga i szeroka straszy potforkami architektury( nie wiem kto na to zgode wydaje)… odpowiedzią jest kształcenie u podstaw.. we wszystkich dziedzinach sztuki
Green Canoe 23 lutego 2017 (17:22)
Myślę dokładnie tak samo jak Ty. Nasz synek od małego ma kontakt ze sztuka, dużo mu pokazujemy, opowiadamy. Już teraz widze, że dokonując wyborów zwraca uwagę na wiele aspektów – i mam nadzieje, że ta wiedza zaowocuje w przyszłości:)
Ila 23 lutego 2017 (14:31)
Asiu,
jesteśmy w trakcie remontu, wszystko robimy na odwrót od obecnej mody. Byliśmy w kilku sklepach meblowych szukając foteli i kanapy. Wszystko mam wrażanie jest stare, a nowe modele na jedno kopyto i w większości szare. Ja szukam kanapy i foteli w kolorze zgaszonej, starej zieleni. Jest problem.
Kasia K. 23 lutego 2017 (14:18)
Rozumiem Cię Asiu doskonale, ja także jestem na fb coraz mniej, coraz mniej mnie tam jest. Nie chce „roznegliżowywać” się wśród ludzi, mam do tego mój dom. Dziwi mnie wśród niektórych ludzi obdzieranie się do cna z własnej prywatności, z pokazywania co jadłam na śniadanie, na obiad, w jakiej restauracji bywam i w jakim hotelu się zameldowałam, 150 zdjęć z wakacji we wszystkich możliwych pozach i miejscach. Nie ukrywajmy, ktoś kto w taki sposób się obnaża i informuje o wszystkim ze swojego życia na bieżąco, stwarza wokół siebie niezdrowe zainteresowanie i naraża się momentami na śmieszność. Trzymam konto dla kontaktu ze dalszą rodziną i znajomymi z odleglejszych zakątków globu. Nie mówię, że portale społecznościowe są złe, bo nie są, ale trzeba z nich korzystać z głową i umiarem. Co do podglądactwa, uważam, że chyba każdy podgląda blogi, pinterest czy inne strony wnętrzarskie. Kwestia czy chcemy kopiować do swego domu to co widzimy u innych? Mam coś takiego, że choćby nie wiem jak podobała mi się dana rzecz, to jej nie kupię, jeśli zauważę, że pojawia się w co drugim domu i nagle staje się hitem. Od razu przestaje mi się podobać. Tak było z kaflami cegiełkami Tamoe, z imitacją cegieł na ścianach etc. Wolę poszukiwać czegoś co mnie zauroczy, ale czego nie zobaczę w prezentowanych mieszkaniach i domach magazynów wnętrzarskich. Nie chce mieć domu takiego jak inni. Chce mieć dom dla mojej rodziny, w którym zobaczę swoje pasje i miłośc do kolorów, które wcale nie są na topie, ale które MI i MOJEJ rodzinie się podobają, a nie kreatorom i projektantom wnętrz. Takim kolorem będzie zieleń w dodatkach, która uwielbiam. Aktualnie chyba granat jest na topie, który rozważałam, a potem stwierdziłam NIE, chce zieleń. Zamiast cegły na jednej ścianie w moim nowym mieszkaniu, zawiśnie ogromny obraz – wydruk zdjęcia w sepi, z naszej wędrówki po górach, które są naszą pasją. W przedpokoju natomiast zamiast modnych czarnych ramek, zawieszę galerię: ramki bielone, przecierane i srebrne shabby chic z naszymi fotografiami. W każdym pomieszczeniu stanie jakiś stary antyk, odremontowany, obok prostych w formie drewnianych mebli. Długo myślałam, że kupię białe meble do salonu i kuchni, ale widząc je wszędzie dookoła chyba mi się „ulało”, jak dziecku po zjedzeniu za dużo mleka. Uważam, że dobrze, że istnieją blogi wnętrzarskie, portale, magazyny, które mogą nas zainspirować, ale niekoniecznie kopiujmy wszystko do siebie, bo wtedy mieszkania będą wyglądać jak w Alternatywach 4 – wszystko ja jedno kopyto. Każdy z nas jest inny, ma inne potrzeby, upodobania i to one powinny mieć wpływ na nasze wnętrze, a nie kreatorzy światowych trendów, którzy nas przecież nie znają.
Pozdrawiam cie Asiu
ps. Asia czego ty nie jesz paczka? Ja już po dwóch, a na diecie jestem :D
Green Canoe 23 lutego 2017 (14:24)
Kasiu – nie jem pączków bo….już niedługo zdradzę:) Będzie duża niespodzianka – ostro wzięłam się za siebie w aspekcie zdrowotnym, za jakiś czas Wam wszystko opowiem, a raczej pokażemy z moim tajemniczym gościem i opiekunem – jeszcze chwileczkę wytrzymaj:)
DDorota 23 lutego 2017 (14:01)
Ja też zauważam ten dziwny trend. Mam z nim do czynienia na co dzień. Prowadzimy z mężem sklep z biżuterią. Mamy dużo oryginalnej srebrnej biżuterii (mąż sam robi), klientki jednak chcą często tego co mają ich koleżanki, siostry, kuzynki. Ja zazwyczaj proponuję unikalne wzory – mówię – będzie Pani wyjątkowo wyglądać bo nikt nie będzie miał takiej samej biżuterii jak Pani. I słyszę – ale ja bym chciała taką, a taką, co to ma ta celebrytka z telewizji i moja koleżanka z pracy. Jedna klientka powiedziała mi, że chce kupić łańcuszek i medalik, taki który najczęściej sprzedajemy, bo nie chce się wyróżniać. Nie rozumiem tego, ja pragnę być oryginalna, i w ubiorze i doborze biżuterii, i w wyglądzie mojego domu. Ostatnio zauważyłam, w czasie mszy w kościele, że wszyscy do około mnie stoją w ciemnych okryciach, a ja w swoim różowym płaszczu wyróżniam się na tym tle. Trochę to było zabawne było. Skąd w ludziach taka potrzeba dopasowywania się do pozostałych. Gdyby to tylko chodziło o ubrania, czy wygląd domu, ale problem jest o wiele większy. Ludzie dopasowują swoje zachowanie do standardów innych. A to już najgorsza krzywda jaką można sobie zrobić.
Lubię ładnie mieszkać, ale ładnie według moich własnych standardów i upodobań. Odwiedzam blogi wnętrzarskie i często widzę, te same – identyczne przedmioty na wielu blogach. Bo skoro ona ma to ja też. Brakuje tu własnego stylu, ludzie nie wiedzą co im się podoba. Uwielbiam Twojego bloga od lat. I niezmiennie zachwyca mnie Twój styl we wnętrzach. Biały kolor wpisuję się w skandynawskie trendy, ale niesamowite sprzęty i dodatki czynią dom niezwykle oryginalnym, takim Asiowym.
Myślę, że mimo wszystko trzeba ludzi namawiać do poszukiwania własnego stylu życia, a Ty Asiu czynisz to po mistrzowsku.
Pozdrawiam serdecznie Dorota
Green Canoe 23 lutego 2017 (14:26)
Dorota – bardzo Ci dziękuję za tak piękny komplement:)
Własnie ostatnio usłyszałam od znajomej – że zawsze może na mnie liczyć w aspekcie oryginalnej biżuterii:):) Lubię takie wzory, z którymi łatwo mi się jakos utożsamia:) Uściski i serdeczności.
DDorota 23 lutego 2017 (16:04)
Co do biżuterii mamy takie motto „chcemy aby po założeniu naszej biżuterii każda kobieta mogła powiedzieć ta biżuteria TO CAŁA JA”.
Pamiętam Twój długi wisior ze skóry (na zdjęciu w gabinecie). Był piękny i prosty, a jakże efektowny. Zastanawiałam się gdzie go kupiłaś?
Green Canoe 23 lutego 2017 (17:24)
No właśnie nie pamiętam skąd – ale to dla mnie typowe – że wybieram rzeczy niejednoznaczne i często takie, których inni” nie widzą” Miło mi, że Ty go zauważyłaś:)