No dobrze, zaczynamy włoskie wpisy z cyku” Gdzie dobrze zjeść w Toskanii.”:) Jeśli jesteście w tym momencie głodni – nie czytajcie dalej:) Bo dziś będzie o takich smakach i doznaniach kulinarnych – jakie tylko można znaleźć we Włoszech. Ale czy rzeczywiście zawsze i wszędzie dobrze zjemy? Czy każda knajpka i restauracja włoska to pyszne jedzenie? Oczywiście, że nie. Nawet ja – restauracyjna wyga, kilka razy „nadziałam się” na turystyczne pseudo włoskie toskańskie menu:) Ale gdybym miała tak ogólnie ocenić smaki Toskanii i odpowiedzieć na pytanie gdzie dobrze zjeść – odpowiedziałabym…prawie wszędzie. Zaczniemy dziś kulinarną podróż po Lukka – niesamowitym mieście pełnym tylu zakamarków, uliczek, restauracji, i „smaczków” wszelakich, że na pewno nie da się tego opisać w jednym poście.
Zanim jednak odpowiem na pytanie gdzie dobrze zjeść w Toskanii – wyjaśnię jedną kwestię. Uwielbiam jadać w restauracjach. TAK- sprawia mi to dużą przyjemność. I staram się jadać często poza domem – jeśli tylko mogę. Z powodu wyjazdów mogę dość często. A mam swój pewien rytuał w trakcie delegacji – zasadę TRÓJKI. Gdy jestem w obcym mi mieście, pytam miłych lokalesów o to, jaka knajpa uchodzi w mieście za najlepszą? – idę tam. Pytam również, którą knajpkę oni najbardziej lubią i gdzie rodzinnie jadają?- idę tam. A potem jem jeszcze w jednym miejscu…uwaga – w popularnym barze mlecznym.
Tym samym, robię sobie swoisty wachlarz możliwości kulinarnych miasta:) A jestem gościem trudnym dla restauratorów. Przez fakt, że miałam przyjemność zawodowego funkcjonowania w jednym z najlepszych hoteli w trójmieście, no i mam mnóstwo znajomych z branży gastronomicznej – nie umknie mojemu oku NIC co nie powinno umknąć:) Tym bardziej (biorąc pod uwagę fakt w postaci zawodowego obciążenia:) – jeżeli jakaś restauracja tak zupełnie, ale to zupełnie mnie zachwyca – pieję o tym wszech i wobec. Lubię poznawać nowe smaki, lubię sięgać po nieznane potrawy i generalnie – jestem nieokiełznanym gastrozwierzem:) Wpisy o tym, gdzie dobrze zjeść w Toskanii, jak się zapewne domyśleliście – stanowią dla mnie czystą przyjemność, bo mam okazję przypomnieć sobie tamte miejsca i smaki.
Dokładnie taką samą zasadą TRÓJKI kierowałam się we Włoszech- jadałam obiady i w świetnych restauracjach, ale i w popularnych trattoriach, no i „prosto z ulicy” – np. focaccie serwowane na każdym rogu. Słowem – różnorodnie. No i cóż. Stwierdzenie, że we Włoszech wszystko jest zdrowe i pyszne – to lekkie nadużycie:) Owszem, PRAWDZIWE włoskie potrawy, bazujące na świeżych warzywach, pachnące przyprawami, obfitujące w owoce morza – są rzeczywiście małymi dziełami kulinarnej sztuki. Włosi znani ze swojej OTWARTOŚCI na innych ludzi, potrafią ich również przywitać spektakularnymi daniami, słynnymi już na cały świat. Ale wybierając się do turystycznych miejscowości będziecie tych pyszności musieli czasami poszukać. Niestety w bardzo popularnych turystycznie miastach, coraz więcej jest kulinarnych punktów dedykowanych tylko turystom, gdzie menu pozostawia wiele do życzenia, bo tradycyjna kuchnia włoska została w nim zdominowana przez naleciałości zubażające jej jakość – no i samo jedzenie traci na swojej niepowtarzalności, jak nie trudno się domyśleć. Gdy rozmawiałam z rodowitymi Włochami, tłumaczyli mi, że wymusili to sami turyści – prosząc o potrawy pochodzące z ich kraju, i mówiąc że Włoskie jedzenie jest zbyt pomidorowe i warzywne. Aż trudno w to uwierzyć – bo według mnie po takie smaki się właśnie tam jedzie, prawda?
Owszem, zaliczyłam kilka wpadek kulinarnych. Przykładem niechaj będzie „sałata z owocami morza” na którą rzuciłam się już pierwszego dnia pobytu w jakiejś knajpce w Lucca. Marząc o świeżo wyjętych z grilla krewetkach położonych na chrupiącej sałacie i skropionych sokiem z limonki siedziałam przy maleńkim stoliczku wpatrzona w CUDOWNE klony na placu ( matko, jakie piękne monumentalne drzewa!)……Podszedł kelner i na stole postawił ..coś co zdecydowanie nie wyglądało jak moja wymarzona sałatka. Owocami morza okazały się być jakieś „umarnięte” :) wiele miesięcy temu odnóża ośmiornicy – zanurzone w octowej zalewie ( w dyskoncie kupicie takie zalewajki w pudełeczku za 9 zł) i położone na liściu sałaty, który darł się z talerza: WOOOOOODY!!!, kobieto daj mi woooody!!!:):):) Słowo daję – ten liść był tak zmizerowany, że aż mi się zrobiło go żal. Jeżeli myślicie, że taka przygoda zdarzyła mi się tylko raz – to jesteście w błędzie:) Jednak dziś – skupiamy się tylko na PYSZNOŚCIACH :), bo opowiem Wam tylko o dobrych miejscach – gdzie znalazłam np. prawdziwie ręcznie robione makarony lub najpyszniejszy na świecie sosy do lasagne. Zaczynamy od Lukka.
1. Gdzie dobrze zjeść w Lukka.
Polecę 5 miejsc, które sprawdziłam i przeszły arcytrudny test czółnowego wykrywacza bylejakości:)
- Słodkości najpyszniejsze różnorakie i lody, które po prostu uzależniają znajdziecie w BONTA GELATO, BONTA YOGURT – Viale Giacomo Pucini 187. Nawet gdy wracałam po godz. 22 – cukiernia była wypchana ludźmi – mieszkańcami Lucca, którzy o tej porze wcinali bez wyrzutów sumienia lody, maleńkie tartaletki i inne cuda, na myśl o których zrobiłam się właśnie głodna. PYSZNE słodkie miejsce.
- Pizzeria POMODORI – w samym centrum starego miasta, tzw. pizza z ulicy, możecie ja kupić na kawałki – pyszna! Prawdziwie włoska, na cienkim cieście, zawsze ze świeżymi składnikami i sosem ze świeżych pomidorów- samo miejsce nie wygląda spektakularnie, ale pizza jest bardzo dobra ( kosztuje od 1,5 euro)
- OSTERIA SAN GIORGIO, Via San Giorgio 26, 55100. Bardzo, ale to bardzo przyjazne i ciepłe miejsce z pysznym jedzeniem. Zawsze pełna sala, przepyszne jedzenie, włoski klimat i bardzo mili kelnerzy – mają pyszne risotta i makarony z owocami morza. Wszystkie produkty świeże, pełne aromatu, no i pyszne wina. Jeżeli nie zarezerwujecie sobie wcześniej stolika, nastawcie się na czekanie:), tam jest zawsze pełno amatorów pysznego włoskiego jedzenia.
- RISTORANTE ALL’OLIVO – Piazza San Quirico 1, 55100. WYBORNE miejsce! pod każdym względem. Piękny wystrój sali, rewelacyjna obsługa ( doskonale mówiąca po angielsku) i pyszne jedzenie. Widać, że to autorska kuchnia, łącząca włoską tradycję ze światowymi trendami. Jeżeli jeszcze dodam, że serwują idealnie dobrane wina i atmosfera lokalu jest bardzo przyjazna – to nie wierzę, że tam nie zajdziecie przy okazji pobytu w Lukka:) To nie jest tania restauracja, ale WARTO zjeść w niej chociaż jeden posiłek – jestem przekonana, że na długo go zapamiętacie:)
- LEOS pizzeria Viale San Concordio 1311 Fajne lokalne miejsce z dużym wyborem pizz i piw – co nie we wszystkich restauracjach było na porządku dziennym.
Nie mogę nie wspomnieć, przy okazji wpisu o restauracjach, o włoskim podejściu do wyglądu wnętrza i ogródków. Przepiękne rośliny w donicach, które widzicie na powyższych zdjęciach, mocne zwracanie uwagi na detal, piękna muzyka w tle – i kelnerzy/właściciele/obsługa, która sprawia, że czujesz się w tych knajpkach wyjątkowo. Co ujęło mnie jeszcze bardzo mocno – jeśli używane są tam do dekoracji stare rzeczy – np. klatki, które widzicie na zdjęciach czy inne akcesoria – to nigdy w nadmiarze. To jedynie detale pełniące rolę wisienki na torcie – a nie zbiór rzeczy czyniący z restauracji zakurzoną graciarnię.
W kolejnym wpisie w ramach pytania „gdzie dobrze zjeść w Toskanii” wyruszymy po dobre jedzenie do Florencji a w następnym do samej Wenecji:) …a ja pisząc te słowa już zrobiłam się głodna…kto wie, może popełnię dziś na obiad jakąś pyszną pastę? :)
Do usłyszenia moi mili!
Mecenatem włoskiej podróży GREEN CANOE był Oknoplast, z którym sprawdzaliśmy OTWARTOŚĆ Włochów oraz smaki Toskanii . Wszystkie wpisy w ramach projektu INSPIRUJE MNIE ŚWIAT – TOSKANIA znajdziecie TUTAJ.
Dziękuję za Twój komentarz.
1 komentarz
AnetaW. 28 października 2016 (15:08)
Wybór jest trudny. Coś – knajpka – co wygląda z zewnątrz imponująco może zaserwować kompletne nieporozumienie. Z kolei małe i nieśmiało wyglądające wnętrze może kryć w sobie prawdziwą pasję i miłość do gotowania, serwowania posiłków i miłą obsługę gości. Ostatnio jestem we Włoszech co rok i nie ma wg mnie żadnych reguł. Na pierwszy ogień stawiam jednak zawsze miejsca gdzie ktoś już je (nie muszą to być tłumy). Oczywiście można by rzec, że w każdym miejscu – jadłodajni panują jeszcze na dodatek inne zasady. Prawdziwe zaskoczenie to pizzeria w Weronie – nie uznaje się tam kolejki jako takiej. Kto głośno krzyczy co chce dostać… dostaje jako pierwszy. Po pół godzinie przyswoiłam sobie ten trend i też zaczęłam krzyczeć i machać rękoma, bo rodzina głodna czekała, zbliżała się 21 i przed nami była dalsza trasa. Podzielam opinię co do barów mlecznych – miałam przyjemność jeść w takim w Rzymie i było cudnie. No i właśnie- ale jak ktoś już trafi na perełkę, to nie pożałuje. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne adresy do wypróbowania w przyszłości. AnetaW Gdańsk