Maj mnie stresuje:) Słowo. Ile lat tu mieszkamy – co roku jest to samo – majowy niedoczas. Nie dość, że odkąd mam własną firmę żyję w ciągłym poczuciu, że czegoś jeszcze nie zrobiłam, czegoś zapomniałam – to na dodatek dochodzą kolejne codzienne rzeczy, które: koniecznie, bez dwóch zdań, najlepiej natychmiast i w trybie pilnym:)…trzeba zrobić. MAJ to dla mnie miesiąc wielkiej pardubickiej w tym zakresie. Pocieszam się oczywiście, że to minie, że to tylko ten miesiąc taki zapętlony, no… góra do połowy czerwca – ale … sami wiecie jak jest. Praca toczy się swoją drogą, podróże jedna za drugą, kolejne projekty w toku, o których niebawem bliżej Wam opowiem. Poza sesjami jednak intensywnie działamy w ogrodzie. Maj dla ogrodników to naprawdę bardzo pracowity miesiąc. Poza typowymi czynnościami związanymi z babraniem się w ziemi:):) dokonaliśmy wizualnej rewolucji. Zabudowa śmietnika, spędzała mi sen z powiek od długiego czasu. To takie miejsce w każdym ogrodzie, które raz, że nie wygląda reprezentacyjnie, dwa, że wywołuje sporo emocji. U nas akurat emocje związane są z wywozem śmieci – na mój gust zdecydowanie za rzadkim. W związku z czym zbyt długo musiałam patrzeć np. na sterty plastikowych śmieci czekające na wywiezienie. Segregujemy nasze śmieci – czyli mamy kilka kubłów. A że ani kubły, ani sterty śmieci ładne nie są, nawet jeśli to po prostu popakowane worki – postanowiłam jednak coś z nimi zrobić. No i co ja mogłam zrobić z takim miejscem? …Wkomponowałam je w ogród. Nasza zabudowa śmietnika to drewniane elementy tworzące cały ciąg do segregacji, a wokół nich usypana reprezentacyjna „śmietnik Avenue”:) Teren obsadziłam ładnymi, dorosłymi roślinami ( by od razu było zielono – stąd irysy, funkie, thuje, irgi i wiele innych roślin wyglądają jakby tam rosły od początku)…i nagle to miejsce zrobiło się naprawdę przemiłym zakątkiem. A jeśli ktoś z gości nie wie co się kryje za tajemniczymi skrzyniami – nawet nie przypuszcza, że to przestrzeń gospodarczo – segregacyjna:)
Wiele razy pytaliście mnie jakiego rodzaju mamy chodniki. Mamy jeden główny chodnik zrobiony kilka lat temu przez mojego męża – wybrukowany z kamieni pochodzących z terenów na których mieszkamy. Poza nim większość ścieżek w naszym, ogrodzie to wysypane korą szlaki. Lubię tworzyć ogród, dopiero gdy w nim trochę pobędę. I tak było tym razem. Żwirowe aleje, o których myślałam w pierwszej wersji odpadły z 2 powodów – po 1. sosnowe igły – jesienią opadają tu z drzew tonami…a mamy wokół naprawdę wiele sosen. Wyobraża sobie ktoś wybieranie igieł spomiędzy małych dekoracyjnych kamyczków:):):)???? Po drugie: żmije – niestety żyją bardzo blisko nas. Jeżeli mieszka się w otoczeniu prawdziwego lasu – właściwie na jego styku – trzeba liczyć się z takim towarzystwem, zwłaszcza wtedy, gdy zapewni im się zaproszenie – np. w postaci żwiru. Płaskie kamienie czy żwir nagrzany słońcem to idealne miejsce na wygrzewanie dla tych zwierząt. Kilka razy właśnie w takim anturażu je tu zastaliśmy.
Jeżeli odpadł żwir, i odpadła kostka brukowa – na którą to nie zgadzał się od początku Paweł – wymyśliłam korę. I znów – najpierw próbna ścieżka i testowanie przez rok – po którym już wiedzieliśmy: że pod korą musi być mocna agrowłóknina. Jeśli kora leży na samej glebie – szybko się z nią miesza i brzydko to wygląda, i w szybkim tempie przebijają przez nią chwasty czy trawa. Jeśli leży na delikatnej agrowłókninie – ta potrafi się dość szybko zniszczyć. Najlepsza okazała się przepuszczalna agrowłóknina ściółkująca, tkana dość gęsto. Dostaniecie ją albo w internecie np. w sklepie PRZY DOMU.PL, skąd pochodzi nasza, albo stacjonarnie – w dużych sklepach ogrodniczych. Warto ją przytwierdzić solidnie specjalnymi szpilami do gleby – wtedy mamy pewność, że nasze ścieżki wytrzymają długie lata. I kwestia samej kory – oczywiście można kupować ją w workach. Ale jeżeli mamy duży obszar do wysypania – my mieliśmy dość dużo tych chodników – to bardziej opłaca się kupić korę w tartaku. Najlepiej, by była z zeszłego sezonu – już przekompostowana. Właśnie taką korą obsypana jest zarówno nasza zabudowa śmietnika jak i chodniki w ogrodzie warzywnym i w ogrodzie rekreacyjnym. A tak to robiliśmy, krok po kroku:
Bezpośrednio przy roślinach nie rozkładałam agrowłókniny – na jesień zawsze odżywiam je obornikiem i muszę mieć dookoła wolną przestrzeń, tak by swobodnie przekopać glebę. Nasze korowe szlaki poprzez zabudowę śmietnika prowadzą do ogrodu warzywnego. Pomiędzy rabatami owocowymi i warzywnymi, przy moim domku – wije się pięknie wybarwiona korą droga, która gdy spadnie deszcz wygląda niczym cynamonowa rzeka…uwielbiam wtedy patrzeć na ogród:)
Jeżeli ktoś z Was nie brał pod uwagę kory jako materiału na ścieżkę/chodnik – to być może ten wpis pomoże mu w podjęciu decyzji. Kora sprawdziła się świetnie – jest łatwa do wymiany ( co 2 sezony ją odświeżamy, z góry zbieramy stare kawałki, dokładamy świeże, ładnie wybarwione), była tańsza w zakupie w stosunku do cen żwiru, kostek brukowych czy płyt. I co dla mnie najważniejsze – pięknie wtapia się w otoczenie.
Tak na zakończenie już – znalazłam w sieci kilka inspiracji na ciekawie zaaranżowane miejsca ze śmietnikami – być może nasza zabudowa śmietnika i czółnowe rozwiązanie, oraz te poniższe zainspirują Was do zmian w swoich domach i przestrzeniach przy śmietnikowych? :) Bywa często tak, że bardzo nam coś „nie leży”, nie podoba się – i patrzymy na to latami, nic nie robiąc z konkretnym problemem, z powodu braku pomysłu właśnie. Więc jeżeli Wasze śmietniki straszą:) – to proszę, jeszcze inne rozwiązania:
źródła zdjęć: www.thecavenderdiary.com, www.townandcountryfences.blogspot.com, www.binsolucions.ca
A w następnym wpisie pokażę nowe lampy, które zawitały do naszego domu ( TUTAJ, to Wy możecie wygrać nowe oświetlenie dla siebie) oraz zasadzimy razem pomidory – do uprawy na balkonie…Tak, tak, jeśli mieszkacie w blokach, swobodnie możecie uprawiać na swoich balkonach warzywa:) Jak stworzyć idealną glebę do pomidorów? do ziół? uprawianych na balkonach czy tarasach – o tym, już za moment:)
DO USŁYSZENIA! :)
p.s. jak Wam się podobają tak zaaranżowane zabudowy śmietnika?? Macie jakieś inne, ciekawe pomysły na zaaranżowanie tej przestrzeni?
Dziękuję za Twój komentarz.
24 komentarze
Anita 19 marca 2020 (08:53)
Czegoś takiego szukałam, bardzo dziękuję za konkretne omówienie temstu?
Agata 23 maja 2017 (12:20)
Czy może mi Pani powiedzieć gdzie można kupić taką zabudowę śmietnika
Green Canoe 23 maja 2017 (12:22)
na allegro:)
nina 31 lipca 2016 (18:31)
Witam
Pani Asiu prosze mi powiedziec gdzie Pani kupuje kore i agrowloknine, chyba nie znalazlam nigdzie odnosnika… a zalezy mi na sprawdzonej opini. Dziekuje bardzo i serdecznie pozdrawiam
P.S. super blog i wsyzstko tak z gustem urzadzone.
Green Canoe 1 sierpnia 2016 (09:06)
Agrowłókninę w przydomu.pl – jest bardzo dobrej jakości, korę kupuję na ciężarówki – w tartaku. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komplement:)
Agnieszka - Szpilki w Szafie 3 czerwca 2016 (23:40)
ok, to ja rozumiem takie Green Canoee :) czuję się zachęcona :)
My też sprytnie schowaliśmy śmietnik za cudną drewniana pergolą – na której pnie się wspaniała hortensja mam nadzieję że niebawem na niej zakwitnie, naturalnie na biało – bo u nas dozwolony w ogrodzie tylko biały, róż i błękit.
A właśnie widzę że otwiera mi się piwonia którą dostałam od koleżanki i o zgrozo- będzie CZERWONA ! Pójdzie na wymianę na bank, akurat sąsiadka takiej szuka – a u niej same różowe z kolei :)
Napisz kiedyś jak twoja plantacja borówki amerykańskiej, bo u nas dramat – nic nie rosną nawet po przesadzeniu pod lasek z sosnami, W tym roku już im objecłam :) że z korzeniami wyrwę i w czorty patyki spalę bo żeby po 1 borówce rodziły – to nawet woda się im nie należy ! :)
a miejsce na ognicho mamy pokaźne.
Teraz owocują mi już jagody kamczackie, rosną świetnie i samoobsługowo – tyle że kwaśne jak pieron :)
pozdrawiam ciepło !
A.
Ange76 30 maja 2016 (09:46)
My mamy śmietnik zabudowany przy wjeździe takim samym ogrodzeniem jak brama. Z kuta bramką nawiązującą do wzorów na bramie i furtce. Bardzo to sobie chwalę. Co prawda worki, do których wkładam posegregowane śmieci trzymam w garażu, ale po napełnieniu wędrują do ogrodzenia śmietnika. Przy okazji schował nam się też mało estetyczny licznik gazu :)
Ścieżki mamy z kostki, ale myślę, ze u Was zdecydowanie lepiej pasuje kora. Bardzo mi się podobają żwirowe alejki, ale po tym jak musiałam oczyszczać jedną żwirowa rabatę z liści brzozy i jej kwiatów, to zdecydowanie nie dla mnie. Kostkę mogę zwyczajnie zmieść ;)
Chętnie poczytam o pomidorach na balkonach, choć moje już posadzone :D
Green Canoe 30 maja 2016 (09:59)
Mnie się kostka nawet podoba – zwłaszcza granitowa, ale mój mąż powiedział wyraźne NIE :) …no każdy ma jakieś tam swoje gusta:0 Ale masz racje – do naszego ogrodu, który wtapia się w las, kora pasuje naprawdę dobrze. Żwirowe aleje – fajnie wyglądają gdy są czyste, ale jeśli wokół pełno jest duzych drzewostanów, to własnie sprzątanie z nich liści czy igieł – to musi byc niezłe wyzwanie:) Uściski i serdeczności:)
Ange76 30 maja 2016 (14:31)
Na kostce granitowej żmije tez by miały używanie ;) Nasz kot uwielbia się wylegiwać na kostce, nawet jak już się ściemnia, bo jest ciągle ciepła :)
Arleta 29 maja 2016 (14:32)
Asiu, wszystko bardzo ładnie wyglada. Śmietnik stopil się z Twoim ogrodem, a o to przecież chodziło. Ja jestem dopiero przed urządzeniem swojego pierwszego ogrodu i warzywniaka. U mamy nie miałam takiego zapału do pracy, a swojego nie mogę się już doczekać:-) plany są. Jeszcze tylko rok, najwyżej dwa;-) (jak w piosence)
Pozdrawiam Arleta
Green Canoe 29 maja 2016 (20:39)
Trzymam kciuki zatem za udane i twórcze prace ogrodowe:)!
seszen 29 maja 2016 (10:29)
Również mam to ciągłe poczucie, że czegoś jeszcze nie zrobiłam:P A z tą korą to chyba muszę nad tym pomyśleć… wydawało mi się, że ciężko ją utrzymać. Pozdr.
koza domowa 28 maja 2016 (23:08)
Asiu, efekt jest taki, że na żadnym ze zdjęć nie widziałam śmietnika! :D I o to chyba chodziło?! Jesteś zatem mistrzynią kamuflażu! Życzę Ci rozciągliwej doby w maju! :) Pozdrawiam z Mazur! Kasia
Filipek70 28 maja 2016 (22:41)
ja też w ogrodzie tyle, że na samiutkim jego początku :))) uwielbiam to pozytywne zmęczenie po całym dniu harówki na świeżym powietrzu :))) człowiek wie ,że żyje :)))) ja do śmietnika nie doszłam jeszcze ,ale zioła mam zamiar niedługo kupić na taras :)))))także ten ..będę tu następnym razem na bank :))) pozdrawiam Aga :)))
Green Canoe 28 maja 2016 (22:51)
Aga – buziaki w takim razie i do następnego:)
Ola Sz. 28 maja 2016 (22:26)
Obudowa śmietników oczywiście wspaniała. Wiadomo, kocham wszystko, co drewniane a tu dodatkowo wszystko pięknie komponuje się z otoczeniem. Mam jednak pytanie, co do praktyczności takiego rozwiązania: czy za każdym razem, gdy przyjeżdża śmieciarka, to osobiście wywlekacie pojemniki lub worki plastikowe z obudowy w stronę samochodu a potem to samo, tylko w odwrotną stronę? A może wywożący śmieci mają dostęp do pojemników z drugiej strony? Jak to rozwiązaliście?
Pozdrawiam upalnie. Ola Sz.
Green Canoe 28 maja 2016 (22:50)
Olu – u nas zawsze tak było. Śmieci nigdy nie stały poza nasza posesją – tylko na jej terenie. W dniu wywozu konkretnych śmieci – Paweł wystawia kubły przed bramę, zresztą tak, jak inni sąsiedzi. Tu nie ma śmietników na zewnątrz.
Krysia 28 maja 2016 (18:26)
Podoba mi się czółnowe rozwiązanie na śmieci i odpady i śmieci, ale bardzo zachwyciły mnie również alejki ogrodowe wyścielone korą. Wyglądają niezwykle naturalnie i idealnie komponują się ze scenerią leśno-ogrodową. Nie jestem znawcą, ale chyba nie przemawiają do moich wyobrażeń ogrodowych – wybrukowane chodniki, a czasem i całe połacie wokół domu. A tu: pięknie, naturalnie. I ciekawy był też poprzedni post. Osobiście nie zastanawiałam się czy chciałabym mieszkać w takim domu „z klocków” (upraszczając). Wiem natomiast, że najważniejsze są serce i dusza (pojęcia może nieco nadużywane w takim znaczeniu) każdego wnętrza. Tymczasem jednakowe płoty kute, jednakowe bramy, jednakowe kostki,jednakowe… nie budzą zachwytu i jedynie kłócą się z charakterem wiejskich krajobrazów albo małych miasteczek, dużych chyba zresztą też. Ale to tyle, dzisiejszy post podejmuje już trochę inny temat, choć w jakimś sensie oba się łączą.
No i – istotna sprawa – stworzenia żyjące tuż obok – taka niepozorna żmijka – na pewno nie atakuje pierwsza, lecz rzeczywiście nie warto jej zapraszać do ogrodu. Jakże inspirujące – nie niszczenie praw przyrody, a życie z nią w zgodzie…
Pozdrawiam majowo, zielono, kwieciście, wiosennie.
Green Canoe 28 maja 2016 (19:59)
Oj temat żmij to dla mnie osobiście bardzo niemiła kwestia. Z jednej strony – owszem przyroda i życie w symbiozie, z drugiej strach o życie dzieci, bo ich ukąszenie może się okazać dla maluszków bardzo niebezpieczne. I niestety – żmija często atakuje tylko ze strachu. Nawet gdy człowiek nic jej nie chce zrobić, ale np. zbyt blisko stąpnie noga, a jej nie widzi – to żmija potrafi zaatakować. Przyznam, że nie lubię żmij własnie z powodu niebezpieczeństwa bezpodstawnego ataku i jego konsekwencji – i robię wszystko w naszym ogrodzie, łącznie z hałasowaniem systematycznym, żeby je stąd wypłaszać. Ale w tym roku już kilka widziałam w lesie. Pamiętam, że w naszych terenach kilka lat temu na Kaszubach był żmijowy wysyp – i w domkach letniskowych ludzie po przyjeździe na sezonowy wypoczynek znajdowali je w środku – pod łóżkami, albo gdzieś w kątach przy szaflach. Panika nastała wtedy duża i taka bezradność -że aż tyle ich jest. Żmije są pod ochroną, ale my tu mamy czasami wrażenie że z roku na rok jest ich coraz więcej, i że coraz częściej wchodzą na tereny zajęte przez człowieka – powodując, że ludzie po prostu się boja. To dlatego w ogrodzie staram się nie mieć „zachęczaczy” :) dla tych stworzeń.
Sabina 31 maja 2016 (08:00)
No wlasnie: ten aspekt zycia tak blisko natury.
Piszesz o zmijach a co z innymi zwierzetami? Czy macie i jak radzicie sobie z problemem kleszczy na przyklad?
Wasz ogrod jest piekny i zadbany. Zdaje sobie sprawe ile wysilku i finansow wymaga. Gratuluje efektu i pozdrawiam
Justyna 28 maja 2016 (17:49)
Ścieżki prezentują się wspaniale. Sama stosuje taką agro-tkaninę w ogródku warzywnym, nie przyszło mi do głowy, że można ją zastosować na ścieżkach. Trzymam kciuki żeby czas się dla Ciebie trochę rozciągnął :). Pozdrawiam.
Green Canoe 28 maja 2016 (19:46)
Ta agrowłóknina świetnie sprawdza się przy ścieżkach. W zaprzyjaznionej szkółce zielonej własnie w ten sposób rozwiązano przestrzenie między terenami sprzedażowymi – żeby nie rosły im chwasty.
Agnieszka z Mierzei Wislanej 28 maja 2016 (12:34)
O tak miejsce gdzie są śmieci jest mało reprezentatywne ? Wasze rozwiązanie jest piękne i praktyczne ? pozdrawiam
Agnieszka
(Również w majowym niedoczasie ?)
Green Canoe 28 maja 2016 (19:46)
odbijam pozdrowienia Aga:)