Gdy patrzyłam dziś rano na nasz ogród, pijąc kawę na tarasie, w pełnym porannym słońcu, pomyślałam sobie, że tego typu chwile – gdy siedzisz w szlafroku z rozczochraną niefryzurą ale głębokim poczuciu TU i TERAZ powinny być dane każdemu człowiekowi na świecie. A nie są. Większość ludzi na świecie, choć trudno Wam być może w to uwierzyć, żyje w ubóstwie i biedzie. Tej prawdziwej. Miałam niedawno dysputę ze znajomymi. Śmiałam stwierdzić, że dużo Polaków żyje w dobrobycie. I zaczęło się – że to nieprawda, że zachód to owszem ale gdzie nam do zachodu, że tam to lepsze auta są i domy lepsze są i lepsze to i lepsze siamto… Irytuje mnie już to patrzenie na to co jeszcze lepszego moglibyśmy jako społeczeństwo mieć. Dlaczego tak rzadko doceniamy to, co mamy?. Kochaną rodzinę/przyjaciół obok, dach nad głową, pożywienie na wyciagnięcie ręki, nasze mieszkania, domy, co i rusz zmieniane ubrania, wyjazdy wakacyjne?. Wszystko, co wymieniłam to atrybuty dobrego życia. Patrzyłam na Włochów w Toskanii w zeszłym roku. Jeżdżą jakimiś małymi autkami, poobijanymi często niemożebnie, albo rozklekotanymi rowerami. Wcale nie chodzą ubrani jakoś super elegancko ( uważam, że dziewczyny z Polski radzą sobie z modą o wiele lepiej). Ich mieszkania czy domy wcale nie wyglądają lepiej od naszych. Ale za to większość z nich chodzi ciągle uśmiechnięta. I myślę, że to jest właśnie ich fenomen, że cały świat ich tak pozytywnie odbiera. Uśmiech i zadowolenie z tego co mają. Oczywiście, nie można generalizować, bo nie każdy Włoch to uśmiechnięty szczęśliwiec, a nie każdy Polak naburmuszony pesymista, ale jednak….nadal twierdzę, że nie doceniamy tego zo mamy.
Nie, nie martwcie się nie będę nikogo namawiała do minimalistycznego życia o wodzie, chlebie i nie dążeniu do poprawy swojego bytu. Nie mam w ogóle takiego zamiaru. Choćby z tego względu, że wcale nie uważam dobrobytu za coś złego, wręcz przeciwnie. Jestem przekonana, że majętnym ludziom żyje się po prostu lepiej. Ale jeżeli już mamy własny dom, jeździmy pięknym nowym samochodem, nasze dzieci są na obozach językowych, a my za chwilę wylatujemy na super wakacje do Francji albo nad Bałtyk…to niech nam przejdzie przez gardło: JEST CUDOWNIE….a nie „mogłoby być lepiej”.
Właśnie to poczułam dziś rano, siedząc w szlafroku, słuchając ptaków i patrząc na ogród zalany słońcem: JEST CUDOWNIE. JESTEM SZCZĘŚLIWA. Dzień dobry świecie! :) Dzień dobry, moi mili:)
Doceniacie, to jak żyjecie?
Dziękuję za Twój komentarz.
21 komentarzy
Ela 16 lipca 2017 (17:08)
Mądry post. Nie powiem nic nowego, uważam też , że jestem bogata, bo mam zdrową rodzinę
. Po prostu?
kosiarki elektryczne hecht opinie 14 lipca 2017 (15:25)
piękny i mądry wpis :) wiele osób niestety zapomina o tym aby doceniać!
Agnieszka 14 lipca 2017 (13:20)
Podpisuję się pod stwierdzeniami rękoma i nogami. Chcę jeszcze zwrócić uwagę na fakty ochania i achania nad wszystkim ładnym/fajnym/zadbanym co ma ktoś inny a nerwy nad swoim ogródkiem, w którym „ło matko znów trzeba kosić”, „oł noł jakie to za małe/za duże/zbyt zachwaszczone” ;-) mnie to bawi lub budzi politowanie w zależności od … chyba pogody :-)
Wiktor J. 14 lipca 2017 (08:22)
Od jakiegoś czasu coraz częściej pojawia się w mojej głowie myśl, że to właśnie umiejętność doceniania drobnych chwil jest kluczem do szczęścia. I zwalczam w sobie tendencję do obiecywania, że „jutro będzie lepiej”. Jeśli tylko mogę staram się robić to, co chcę w danym momencie, nie jutro czy pojutrze. Życie naprawdę może być przyjemne, jeśli tylko sobie na to pozwolimy.
Pozdrawiam! :)
Kasia 12 lipca 2017 (20:08)
Dziękuję, jest cudownie :)
Izabela 12 lipca 2017 (09:27)
Ja ostatnio patrzyłam na mojego szczęśliwego psa, roczny „pól jamnik” beztrosko skakał po łóżku. I tak sobie pomyślałam, że to w sumie smutne, bo mój pies ma więcej zabawek i miłości niż niejedno dziecko.
Ewa 11 lipca 2017 (23:09)
Ja w takich momentach mówię sama do siebie : chwilo trwaj! I dziękuję Bogu za to co mam, co dostałam od życia i opatrzności. Życie nie zawsze jest usłane różami, ale takie momenty picia kawy porannej i słuchania przyrody uzmysławiają mi jak wiele mam i jaką jestem szczęściarą. Zawsze twierdzę, że człowiek sobie nie uzmysławia i nie docenia tego co ma, póki tego nie straci….
katalog imspiracji 11 lipca 2017 (20:29)
Z ogromną przyjemnością przeczytałam zarówno Twoje spostrzeżenia jak i osób zabierających głos w komentarzach . I przypomniały mi się słowa piosenki – ‚cieszmy się z małych rzeczy , bo wzór na szczęście zapisany w nich jest”. A często ludzie pragną za dużo, gonią za czymś, kupują kolejną zbędną rzecz i po co…? – dla lansu czy Bóg wie czego. A w życiu, jak mówił dziadek mojego męża tak naprawdę niewiele nam potrzeba, by żyć i cieszyć się życiem.
Pogodne nastawienie Włochów do życia to chyba duża dawka słońca.
Pozdrawiam i życzę pięknych chwil w życiu.
Julita 11 lipca 2017 (17:18)
Chciałoby się powiedzieć „takiej to dobrze, ma fajny dom, wypasiony ogród, firmę itd. no jak ma nie być szczęśliwa” ;) ale… nie ukrywam, że nie patrzę na innych z zazdrością, że też chciałabym mieć ten ogród, tak poczytnego bloga czy firmę, ale czasem też porównuję się z tymi, którzy mają gorzej… Dlatego cieszę się z tego co mam, z tego niewielkiego ale własnego mieszkania, za które nie muszę spłacać koszmarnego kredytu… cieszę się z tego, że mam własny samochód, choć ma już 20 lat i nie muszę znów codziennie wstawać o 4:50 i jechać do pracy godzinę komunikacją miejską… cieszę się z tego, że mam zdrowe dzieci, że mam co jeść i w co się ubrać…
Jak to u siebie napisałam „A może wystarczyłoby czasem uwalić się na trawie, nie bacząc na mrówki i inne ziemskie żyjątka… spojrzeć w górę, bez obaw, że akurat jakiś ptak postanowi potrzeby swoje załatwiać… i tak zwyczajnie, jak dziecko cieszyć się z tego, że masz gdzie się uwalić. Chcesz się porównywać? A może doceń najpierw to, że masz co do gara włożyć, że masz co na siebie założyć i możesz wyjść z domu bez obaw, że Ci ktoś łeb odstrzeli bo pokazałaś publicznie włosy”.
Także, cieszmy się, do cholery, bo mamy ku temu powody :)
Isia 10 lipca 2017 (22:58)
Czasem dopada człowieka melancholia. Nic się nie udaje, dokucza dolegliwość, bliska osoba zawiedzie, ciężko się wyrwać z dołka. Wtedy lubię poczytać Joasiu o wszystkim co dobre na Twoim blogu. Dzięki.
Barbara 10 lipca 2017 (17:02)
A ja miałam weekendowe spotkanie z moją wieloletnią przyjaciółką. Siedziałyśmy na moim tarasie i w świetle księżyca ( bo pełnia :) ) gadałyśmy. Jej sytuacja finansowa w tej chwili o wiele trudniejsza od mojej, mąż bez pracy, zgorzknienie, żale i pretensje,że inni mają się lepiej. A ja z poczuciem winy,że teraz, po wielu latach wyrzeczeń mogę usiąść na tym właśnie tarasie, cieszyć się widokiem, ciszą i móc dziękować,że ta przyjemność jest mi dana. A jej – nie …
Jak pomyślę,że jesteśmy zdrowi, że spokojnie i bez strachu możemy zasypiać, że nie musimy się bać, uciekać,że mamy siły i chęci do pracy; mamy własny kąt, samochód w garażu, pełną lodówkę … – to jak nie dziękować, nie być wdzięcznym, nie cieszyć się tym. Tylko dlaczego czuję się winna wobec mojej przyjaciółki …
Pozdrawiam Joasiu i dziękuję za ten wpis:)
Jarosław Starzyński 10 lipca 2017 (13:51)
Pewnie, że doceniamy! Ciesze się każdym dniem spędzonym z rodziną, bo wiem, że wiele osób nie ma sposobności tego doświadczyć ;) Dzielę się też swoim szczęściem z innymi i wiem, że daje mi to o wiele więcej, niż mógłbym kiedykolwiek sądzić.
Urtica 10 lipca 2017 (11:48)
Gaba, cudny człowieku! Oby takich więcej w naszym otoczeniu.
Zuza 10 lipca 2017 (10:43)
Dziękuję Joasiu za ten wpis. Był mi bardzo potrzebny, przywrócił mnie na właściwe tory. Przez ostatnie dni ciągle mi czegoś brakowało, stale było za mało. A przecież mam tak dużo (i nie mam na myśli dóbr materialnych). Kilka dni temu w Internecie znalazłam piękną mowę o tym, że szczęśliwi jesteśmy tylko wtedy, gdy potrafimy byc wdzięczni za najdrobniejsze sprawy. Można mieć dużo, jednak gdy nie czujemy wdzięczności, nie będziemy szczęśliwi. Twój wpis utwierdził mnie w tym myśleniu. To miło, że mimo intensywnej pracy nad książką znajdujesz czas, aby pisać do nas/dla nas na blogu. Czekam z niecierpliwością na Twoją publikację. Owocnej pracy, pozdrawiam ciepło. Zuza
Ola M. 9 lipca 2017 (20:19)
Doceniam! Przez ponad 40 lat swego życia miałam „pod górkę”, widziałam i przeżyłam niejedną tragedię… Byłabym głupcem, gdybym nie doceniała tego, co mam teraz! Gdyby mi 20 lat temu ktoś powiedział, że będę SZCZĘŚLIWA, to chybabym pobiła… Rada dla wszystkich obecnie nieszczęśliwych: kiedyś dla Was też zaświeci słońce. :-) Tak niespodziewanie, nie wiadomo kiedy… Tylko musicie być na to (mentalnie) przygotowani. :-) A potem dziękować i doceniać! :-)
Maggi 9 lipca 2017 (20:02)
kazdy czlowiek posiada w sobie jakies skarby. Kazdy ma prawo do szczescia malego i duzego. Tylko od nas zalezy czy doceniemy to co mamy. Nie wazne o jakim charakterze. Dzis wiem co znaczy byc szczesliwa i co jest wazne. Napewno nie piekne domy ,samochody i wakacje ale niestety czlowiek chce zawsze wiecej posiadac i coraz czesciej jest tak skupiony na pracy ze zapomina o sobie o rodzinie o tym co go otacza. Zyje w kraju ktory bardzo duzo oczekuje od ciebie i tylko to sie liczy .Poznalam ludzi ktozy uciekli z kraju przed bombami i dzis sa szczesliwi ze moga przespac cala noc w spokoju. Kazdy dzien jest darem dla nas tu i teraz.
pozdrawiam gosia
D. 9 lipca 2017 (13:07)
Jakby Pani czytała w moich myślach :-). Dokładnie tak samo odczuwam szczęście. Kiedy czasami ogarnia mnie chandra to często mam przed oczami te maleńkie dzieci z główkami bez włosów po chemii i te matki dla których świat skurczył się do jednego małego łóżeczka na którym leży jej skarb. Dzięki Bogu nie doświadczyłam takiej tragedii ale mogę chociaż trochę to sobie wyobrazić. Dlatego cieszę się wszystkim co mam i bardzo doceniam to co mam. Przepraszam że w taki piękny, idealny poranek trochę posmuciłam ale moją intencją było żeby tak jak Pani powiedzieć że cieszę się z każdego dnia z każdej chwili i każdej rzeczy i bardzo doceniam to co mam. I dziękuję za ten cudowny, radosny artykuł :-)
Joanna 9 lipca 2017 (11:47)
Dzień dobry:)
Coraz mniej mam czasu na internety … ale jak mogę, to sobie zaglądnę na Twój blog:)
Ja z czym innym. Ja z tarasem :D Czytam że siedzisz i kawę pijesz. I tak uświadomiłam sobie, że od 23 lat mieszkam w domu z ogromnym tarasem, z balkonami (niestety) i za wyjątkiem „gościowania” nie zdarzyło mi się usiąść na nim i sobie ot tak, po prostu posiedzieć. Nie wiem jak inni to ogarniają, że potrafią wykorzystać uroki domowe dla spełnienia swoich miłych pragnień. Mnie się nie udaje.
Co do obtarć samochodu … nie chciało mi się wczoraj wysiąść i dokładnie – z podparciem – otworzyć bramę (drewnianą). Nauczyłam się wjeżdżać tak, ze otwieram szybę i jedną ręką popycham sobie zamykające się wierzeje bramy, a druga ręka kieruje :D Coś źle wczoraj obliczyłam i zjechałam przedni prawy błotnik :D do czarności. No trudno, na szczęście samochód już i tak w ostatnich podrygach :)
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Też Asia.
Gaba 9 lipca 2017 (10:27)
Asiu jeżdże niemożebnie poobijanym autem, moje dziecko nie jedzie na obóz językowy, a na wakacje jadę pod granicę ukraińską a nie do Francjic ale…jestem MEGA bogata. Mam ZDROWĄ kochającą się rodzine i chleb w chlebaku żeby ich nakarmić. Wielu ludzi jest tak biednymi że mają tylko nowe samochody i wakacje we Francji :( pozdrawiam z mojego słonecznego ganeczku :)
Green Canoe 9 lipca 2017 (10:28)
:):):):):)
Ewa 23 lipca 2017 (17:07)
Podoba mi się ten komentarz.