NA MINUSIE...i o magii świąt. - GREEN CANOE

NA MINUSIE…i o magii świąt.

 IMG_4246
Wczoraj w nocy minus 20, w dzień minus 10…No zimno, kurczę:) Patrzę przez okno: „Na całej połaci śnieg” :) i znów na działce mamy wydrążone tunele do chodzenia. Część wydrążył  Paweł, cześć wczoraj wyszorowałam ja. Łopata śniegowa stoi przy wejściu – niczym najwierniejszy przyjaciel. A mnie do dziś boli prawy bark, ale to nic:) Ubawu miałam sporo a i się rozruszałam w końcu. Bo się człowiek przy kominku zasiedział, rozleniwił, zesztywniał:):):) Trzeba było wprawić jestestwo w ruch . Wprawiłam więc swoje  ku uciesze zwierzaków i Leonka – wszyscy żeśmy razem na śniegu wariowali. I po co mi karnety na aerobik?:)
Zimowa aura, która owszem wprawia człowieka w osłupienie i bezradność ( idziesz rano na parking, a tam  gdzie wczoraj wieczorem stał Twój samochód, dziś jest jeno ogromna kupa śnieżna:):):):) i kupa ta jeszcze nie może jechać, bo nie ma drogi:):) tylko po kolana puch:):) – no więc aura wprawia owszem w osłupienie, ale z drugiej strony… Poszłam w nocy z psiakami na malutki spacerek… Tylko my i księżyc, mieniący się śnieg połyskujący od gwiazd, cisza… skrzypienie kroków.. mój oddech… mróz włażący w oczy, uszy, usta….PIĘKNIE!!!:) Pamiętam, że gdy byłam małą dziewczynką, po którejś z Wigilii wujek odwoził nas SANIAMI ( takimi prawdziwymi saniami, ciągniętymi przez konie) do domu. Leżałam na posłaniu z siana, z braćmi zresztą – przykryci byliśmy grubymi kocami,opatuleni w czapy, szale, kurtki,  i patrzyliśmy na niebo. PEŁNE, PEŁNE gwiazd:):). Wtedy także wokół była zima że ho ho!! W duszach euforia świąteczna, nawał emocji, szczęścia, uniesienia.  Ludzie, ja tego widoku do końca życia nie zapomnę i tamtej sytuacji. Dźwięków złożonych z  rozmowy rodziców, prychania konia, suwu płoz po śniegu….Zadzwoniłam nawet przed chwilą do mamy – czy na pewno dobrze pamiętam, że to były sanie:):):) TAK. Wspomnienie, tak bardzo magiczne i pełne świętości ukształtowało moje późniejsze postrzeganie świąt Bożego Narodzenia. I marzy mi się, by nasze dzieci także miały w głowie właśnie taki obraz,  CELEBROWANE wspomnienie związane ze świątecznym czasem. Nawet żebym miała owe sanie sama wystrugać:):):):) Nie wiem, być może to tylko mój personalny odbiór, ale jakoś przestaje mi się podobać cała „szopka” która dzieje się  od dłuższego czasu wokół Bożego Narodzenia. Ganianie za prezentami w ostatnich chwilach, kupowanie ich na siłę, byleby tylko coś kupić, sprowadzenie w ogóle  świąt do poziomu samych jedynie prezentów i grubego Mikołaja. Ryczące ze sklepowych głośników świąteczne „hity” i chmary  pryszczatych mikołajopodobnych w w tandetnych strojach rozdających ulotki – się mnie to wszystko nie podoba w ogóle. Być może jestem w duszy po prostu starym piernikiem:) ale zdecydowanie wolę Święta z kolędą na ustach, z pasterką o północy, z saniami ,  jednym PRAWDZIWYM :) Świętym Mikołajem i bezmięsną Wigilią.
 Od kilku dni zaglądam do Nowego Testamentu. Miedzy wspomnieniami z własnego dzieciństwa,  myślami o menu i podarunkach dla dzieci:), czytam Ewangelię Mateusza i Łukasza….Tak łatwo zatracić prawdziwego ducha świąt, tak łatwo dać się ujarzmić marketingowemu wizerunkowi tego, co powinniśmy w tym czasie robić, co jeść, co kupić i w jakiej bluzce z jakimi kolczykami wystąpić na Wigilię raz jaki alkohol zaserwować…Nie macie czasami wrażenia, że przestaje Wam się podobać cyrk, jaki robi się wokół Bożego Narodzenia? Tak naprawdę to od nas samych zależy jak spędzimy ten czas…
Marzy mi się, by w tym roku udało nam się wreszcie spędzić Wigilię z tymi, którzy mieli być tu z nami już w zeszłym roku. Że pokolędujemy po kolacji:), że ubierzemy dzieci i pójdziemy poszukać między naszymi sosnami Mikołaja :), będziemy nasłuchiwać czy już sanie po niebie suną:). Że pod nogami będzie nam skrzypiał śnieg:) A może i na pasterkę udałoby się nam z Pawłem pojechać…. W ramach marzeń świątecznych wertowałam dziś stare przepisy. Mimo, że zarzekałam się, iż nic a nic nie będę gotowała:) A jednak:), zachciało mi się upichcić coś specjalnego, w starym stylu…może pasztet z gęsi wykonam?:):) Zobaczymy, na razie jestem na etapie poszukiwań. A Wy macie kochani jakieś swoje PRZEulubione danie, smakołyk, świąteczne coś:) ??? Coś, co w Waszym domu jest od „zawsze”?:):) Bardzo jestem ciekawa właśnie takich tradycji kulinarnych z rożnych zakątków Polski. Może nasze emigracyjne dziewczyny poopowiadają co zabrały ze sobą w rożne strony świata? I tak apropo’s  dalekich zakątków świata –  a któż to mnie regularnie czyta w Japonii, Costa Brava, Brazylii i Kanadzie ??? Proszę się przedstawić, bo mnie po prostu ciekawość zeżre:):):) Napiszecie, co macie na swoim Wigilijnym stole? Czy łatwo zrobić tradycyjną polską Wigilię, jeśli mieszka się tak daleko od kraju?
sniezynki kominek green canoe
 W tym roku czuję spokój….przedświąteczny spokój. Nigdzie mi się nie śpieszy, prezenty kupione, obrusy wyprane:) W sobotę rano jedziemy z Pawłem po ryby i inne świąteczne jedzeniowe zakupy. Jedziemy zaś na RYNEK – prawdziwny:). Ze sprzedawcami ubranymi w czapy i grube rękawice, z uśmiechniętymi, zaróżowionymi od mrozu twarzami. Przy ważeniu produktów zawsze „się pogada”, podzieli przepisami i uwagami odnośnie pieczenia itp…Na odchodne życzenia świąteczne i przyjazne pomachanie zapatutaną w rękawicę dłonią…Lubię RYNEK, jego klimat, przekrzykujących się sprzedawców, zapach kiszonej kapusty z prawdziwych beczek, cały ten harmider i widok przytupujących z zimna ludków:) Są w Waszych okolicach RYNKI??? Ze straganami?  i brudną marchewką:)??? ( w hipermarketach i innych „marketach”  marchewka jest wymyta jakby nigdy w życiu ziemi nie widziała…chociaż – może naprawdę nie widziała??? hydrouprawy to się teraz nazywa)  Na naszym lokalnym rynku jest wszystko – mydło i powidło:) Przyznam Wam się szczerze – nie cierpię robić zakupów w hipermarketach. Boję się wręcz :) tłumów ludzi z taką atencją oglądających opakowania kwasków cytrynowych ( bo w promocji) jakby co najmniej im te kwaski stanowiły podstawę codziennego menu. Nie cierpię hałasu z głośników –  w postaci tandetnej muzyki łubudubu, przerywanej co chwilę głosem Pani,  z ewidentnym katarem ogłaszającej, że: „dziś w phromocji  hrodzynki, i ślifki”…. BRRRRRRRRRRRRR…Gdybym powiedziała, że nie bywam w hipermarketach – skłamałabym. Bywam, ale tylko wtedy gdy MUSZĘ. Przed  świętami NIE MUSZĘ I NIE CHCĘ :):):) Wolę rynek:)
Święta to magiczny czas,
… czas do zwolnienia tempa życia,
… do zajrzenia we własną  duszę,
… do rozmowy z Bogiem, nawet jeśli dawno tego nie robiliśmy…
…. no i czas na RYNEK:) !!!!!:):):):):)
Ściski, moim mili:). Mam nadzieję, że i dla Was ten przedświąteczny czas jest urozmaicony rożnymi przygodami typu taniec z szuflami:) i że macie tak dobry nastrój jak ja :)
Kończę i lecę poszukać starych przepisów świątecznych:)
Aj, bym zapomniała – proszę Was o naprawdę szybki  i sprawdzony przepis na ciasteczka świąteczne jakieś , ale nie pierniczki. Takie, żeby się  nie narobić a dobre zrobić:) W zamian z góry podaję „namiary” :) na:
Puszyste szybkie placuszki *ZIMOWE*:
Szklanka mąki, półtorej szklanki mleka, 3 starte jabłka, opakowanie twarogu, 3 jajka, 2 łyżeczki cynamonu.
Wymieszać składniki, mogą być grudki sera – kłaść placuszki dużą łyżką stołową na rozgrzany olej (na patelni oczywiście:) Podawać gorące z posypanym na wierzch cukrem pudrem popijając zimnym mlekiem:):):):) SMACZNEGO:) To nasz sposób na szybkie co nieco:) po śniegowych szaleństwach. A że kaloryczne – co z tego:), jak się człowiek namacha łopatą, to takie placuszki spali w minutę:) Teraz to już naprawdę uciekam,
p.s. Jest już wreszcie  „Dobrze mieszkaj” w sklepach”:):):)

 

Dziękuję za Twój komentarz.

81 komentarzy

  • comment-avatar
    Magdalena 21 grudnia 2010 (09:54)

    Przepięknie Twój dom wygląda.:)

    W tym roku nasz Berbeć zbliża się do dwóch latek i dzięki Jego zachwytowi nad dekoracją świąteczną domu, sami z większą siła odczuwamy nadchodzące Święta. Dzieci mają w sobie tą magiczną iskrę. Ich radość, wyczekiwanie, dziecięca wiara w Mikołaja i cuda sprawiają, że Święta Narodzenia Bożego Dziecięcia znów nabierają nieziemskiego blasku, którego nieraz tak brakuje w dorosłym życiu.
    A co do popisowych smakołyków to u nas na Wigilii musi być kapustka z grzybkami, według przepisu mojej Mamy. Podobny farsz, tylko więcej grzybków, w czymś co ja nazywam pasztecikami- takie małe z kruchego ciasta drożdżowego. Do tego karpik smażony w wiórkach kokosowych i rybka w galarecie. :)
    Co do innych zwyczajów to biały obrus, śpiewanie kolęd, a przed kolacją czytamy Pismo Święte Łk 2, 1-20

  • comment-avatar
    vestigia 21 grudnia 2010 (08:17)

    My od zawsze do barszczu podajemy ziemniaki smażone, nie wiem dlaczego, zauważyłam ze to osobliwe, hitem zawsze jest sałatka ze śledzi ziemniaków buraków i krokiet z kapustą, a co do świąt mam dokładnie takie same wrażenia, reklamy w tv doprowadzają mnie do szału, już myślałam ze się zrobiłam stara i zrzędliwa, dobrze wiedzieć że nie tylko mnie drażni ten zalew tandety.

  • comment-avatar
    kopciuszek 19 grudnia 2010 (19:42)

    Jak u Ciebie pięknie!!!

  • comment-avatar
    Yrsa 19 grudnia 2010 (19:26)

    Asiu , nieczęsto zostawiam komentarz bo i po co , przeważnie zgadzam się z Twoimi poglądami .
    Masz racje , ze świąt robi się cyrk , ale u nas jest zawsze skromnie , bez mięsa i tradycyjnie , lniany obrus , sianko , opłatek i świeca wigilijna , rodzinnie i koniecznie z odczytaniem słów ewangelii przed wieczerzą .
    Tradycją w naszej rodzinie jest też wysyłanie kartek z życzeniami , niech ten komentarz będzie taką kartką ode mnie dla Ciebie.
    Wesołych Świat , rodzinnych , spokojnych i pięknych , a w Nowym Roku dużo zdrowia dla Ciebie i Twojej Rodziny , szczęścia i wszelkiej pomyślności -życzy Yrsa

  • comment-avatar
    Sepia 19 grudnia 2010 (15:24)

    Dobrze poczytać te wszystkie komentarze, bo to dowód, że duch w Narodzie nie zginął i w wielu z nas tkwi przekonanie, że święta to nie tylko prezenty, uginający się stół i nerwowa gonitwa po sklepach, jak usiłuje się nam wmówić. Dla mnie święta to przede wszystkim spotkania. Z Tym najważniejszym, Nowonarodzonym, ale także z bliskimi: dziećmi, z przyjaciółmi i drugą połową, z którą dobrze posiedzieć późnym wieczorem przy ciepłym świetle choinki…
    Pozdrawiam przedświątecznie, również Elizę z Utkane z Marzeń.

  • comment-avatar
    na Czterech Wiatrów 18 grudnia 2010 (23:54)

    Witaj,
    Podpisuję się obiema rękami…dzisiaj spędziliśmy cały dzień z dziećmi w domku i cały wieczór z Przyjaciółmi na tradycyjnym spotakniu przedświatecznym stara paczka ze studiów, każdy coś przynosi coś w czym się wyspecjalizował…było miło i smacznie.
    Ja jeszcze w dzieciństwie obiecałam sobie, że przed Świetami nie będę wywracała domu do góry nogami, tylko znajdę czas na dekoracje, posiedzenie z książką i z kubkiem kawy. Nie nalężę niestety do szczęśliwców mieszkających na wsi,ale mam namiastkę bo mieszkam w bliskiej okolicy duuuużego miasta na W…a., ale do pięknego lasu mam kawałeczek. Dzieciństwo spędziłam w mały miasteczku gdzie przed Świętami pomagałam siostrom swojej babci w przygotowaniach przedświątecznych, one miały bardzo dużo cierpilwości do małej chętnej do pomocy dziewczynki, moja Mama miała wtedy czas na właśnie wywracanie dom do góry nogami…Na Wigiljach u Ciotek było czasami nawet 20 lub więcej osób. Magiczne było wyjście na Pasterkę…sprawdzanie czy tego wieczoru zwierzęta mówią…przynoszenie siana z ciemnej stodoły…wygladanie pierwszej gwiazdki…zawsze Boże Narodzenie spędzam w swoim Rodzinnym domu, chociaż mam już inne swoje miejsce na ziemi. Wtedy wraca wiele wspomnień i znowu jestem małą dziewczynką…
    U nas na Wigilję zawsze są pierogi z grzybami, samżony karp i moje ulubione danie karp w occie zrobiony kilka dni wcześniej…racuchy mojej Mamy..teraz robi je lepiej mój brat. Aż łezka się kręci w oku jak to piszę…

  • comment-avatar
    k 18 grudnia 2010 (22:04)

    Witaj:)Trafiłam na Twój blog przypadkiem…:)jest bliski mej duszy,Ty masz syna ja też jest niepełnosprawny ma 11 lat Bartłomiej i córkę 7 lat Karolina,pies u Ciebie leonberger takiego mieć będę w przyszłości,u mnie alaskan malamut-Eskimos,mieszkam przy lesie,jezior tu brak.Mieszkam w zielonym zakątku śląska,na święta- święta kutia jest-musi być-moi przodkowie z Wołynia pochodzą,kuchnia wschodnia!:)Polecam!!!Zapraszam na mojego bloga Pustoswity na gazeta.pl Ze świątecznymi pozdrowieniami i życzliwością w sercu -Katarzyna vel Mysz

  • comment-avatar
    ibisek 18 grudnia 2010 (19:13)

    Kochana Asiu,
    Od bardzo dawna podglądam Twojego bloga i podczytuję Twoje wpisy. Bardzo się cieszę, że napisałaś o alergii hipermarketowej. Ale jeszcze większą radość mi sprawiłaś wspomneniem dawnych świąt, z mroźnymi spacerami, jazdą saniami, nocą, gwieździstym niebem. Sama pamiętam, jak po kolacji wigilijnej nasi rodzice zabierali mnie i brata na spacer, ciągnęli na sankach a my wpatrywaliśmy się w granatowe niebo usiane miliardem skrzących się gwiazd i łapaliśmy śnieżynki śniegu na języki :). Było wtedy cicho, słychać tylko było skrzypienie śniegu pod butami i sunące sanki.
    Mam nadzieję takich świąt jeszcze kiedyś doświadczyć :)

    Jeśli chodzi o potrawę, to może podzielę się swoim pomysłem na potrawę, którą jemy zazwyczaj na obiad w pierwszy dzień świąt. Jest to kaczka pieczona z przyprawami w miodzie (przepis Pascala Brodnickiego) podawana z pieczonymi ziemniaczkami, smażonymi jabłkami z cynamonem i żórawiną.
    Jest pyszna i zawsze się sprawdza.

    Mogę zainteresowanym podać przepis szczegółowy.

    A w Wigilię najpierw podajemy barszcz z uszkami z grzybkami, następnie smażonego pstrąga, pierogi z kapustą i grzybami, obowiązkowo śledzie na 3 sposoby, sandacza w śmietanie, kapustę smażoną z grzybami, karpia w galarecie, pstrąga w galarecie, kutię, makowiec, piernik, sernik, pierniczki, kompot z suszu. A od niedawna łososia w cieście francuskim (również służę przepisem) z sosem jogurtowo-cytrynowym.

    Pozdrawiam cieplutko z mroźnego Wrocławia :)

  • comment-avatar
    Dendrobium 18 grudnia 2010 (18:45)

    Bardzo trafnie i ładnie ujęłaś całe te przygotowania przedświąteczne. Cieszę się, że nie jestem osamotniona w moich odczuciach.
    Cieszę się też, że cisza u Elizy to "tylko" problemy z kompem
    Pozdrawiam Was ciepło:)

  • comment-avatar
    fialka012 18 grudnia 2010 (17:38)

    Velmi příjemné…

  • comment-avatar
    Dag-eSz 18 grudnia 2010 (17:19)

    Pewnie Elisse tu zaglada ;) cieszę się, że u niej ok :)

    Asiu, ja w tej chwili na obczyźnie, w Norwegii, tu nie kupisz twarogu na sernik ;) a mak sprzedają i pojemniczkach z przyprawami, także makowca z tego by nie było ;)
    Ale święta spędzamy w Polsce i jutro szykujemy się w długą drogę do domu :)
    U mnie jest 12 potraw jak w tradycji :) słyszałam, że jak skosztuje się każdej to w każdym miesiącu spotka nas jakaś miła niespodzianka ;) ja i tak nigdy 12 nie próbowałam, za duża mieszanka a śledzi nie tknę, karpia nie lubię :P za to zajadam się uszkami z barszczem, po prostu uwielbiam tę potrawę!!! :) i pierogi z kapustą i grzybami, kluski z makiem i groch z kapustą :)

    U mnie też Wigilia bezmięsna! co mnie raczej cieszy, bo ja mięsa z natury nie jadam ;)

    Aktualnie mam -9,6'C za oknem ;) też lubię takie święta jak Ty, buziaki i Wesołych Świąt :*

  • comment-avatar
    angelika fialkowska 18 grudnia 2010 (16:30)

    przepis na amoniaczki jest tutaj http://wkuchmi.blogspot.com/ jak by ktos chcial a jutro wrzuce na smalcaki :) amoniaczki jak tylko raz upieklam to teraz nie ma swiat bez nich sa swietne kruche delikatne mniammmmmm

  • comment-avatar
    hetepheres 18 grudnia 2010 (09:50)

    Przygotowania do tegorocznych Świąt i u mnie przebiegają baardzo spokojnie. Może po części dlatego, że zmogło mnie zapalenie oskrzeli. Paradoksalnie ta chorobowa sytuacja otworzyła oczy me na wiele spraw. I tak, okazało się iż nierobienie porządków od sufitu po listwy przypodłogowe, niewykupienie wszystkiego, co półki sklepowe i świąteczne promocje pokazują, niewyczyszczenie portfela celem spełnienia absolutnie wszystkich marzeń swych najbliższych – nie spowoduje końca świata, albo chociaż przewrotu grudniowego.

    Jest kolędowo, cicho, pachnąco… Jest okazja aby pomyśleć, podumać, zapomnieć się w zadumie, w modlitwie…

    A co do stołu Wigilijnego – od kilku lat zajadamy się plackami ziemniaczanymi ( z gotowanych ziemniaków) z sosem grzybowym – najzwyklejszym, byleby z własnoręcznych zbiorów i bez dodatku sztucznych dodatków…
    W tym roku planuje skorzystać z kilku przepisów znalezionych tu:
    http://truffle-in-a-rum-chocolate.blogspot.com/2008/11/sledzie-wigilijne.html
    Pozdrawiam świątecznie.
    Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń …..

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 grudnia 2010 (00:18)

    Dobrze mieszkaj też dzisiaj zakupiłam. Pytałam o to pismo od 8 grudnia jak zapowiadałaś, że ma się ukazać. W kioskach sprzedawcy dziwili sie, że jest takie pismo, a dzisiaj dostałam w Empiku i w kiosku hipermarketowym też było. Niestety dzisiaj nie wszystko da sie kupić w sklepach osiedlowych czy na rynku, który mam na przeciwko mojej pracy, tyle tylko, że kiedy ja wychodze z pracy to na rynku nie ma juz sprzedawców. I pomimo, że też nie lubię hipermarketów to czasami z nich korzystam. Ale staram sie robić to rzadko i zazwyczaj jadę ok. 21-ej. Wtedy nie ma ludzi i zakupy robi sie sprawniej i to co mam zanotowane.
    Ja w dzieciństwie czekałam na prezenty pomimo, ze rzadko dostawałam coś fajnego, ale każdego roku myslałam, że może w tym roku. Dlatego swoim dzieciom zawsze robiłam fajne prezenty, ale dorosli też dostawali żeby dzieci nie myslały że tylko im sie cos należy a dorosłym nie. Kolęd nie śpiewamy ale płyną sobie z płyt, TV nie włączam chyba że senior (87 lat) chce obejrzeć wiadomosci. Potrawy całkowicie tradycyjne na moim stole, ale tylko ja robie kapustę z grzybami, które sami zebralismy i ususzyliśmy. Tej potrawy ani u mnie w domu nie było ani w domu męża. Jesli chodzi o wyciszenie – no cóż, jak tu sie wyciszyć, kiedy codziennie pracuję i teraz mam nawet wiecej pracy bo koniec roku, reorganizacja itp. Tak dużo pracuję, że na dom zostaje niewiele czasu. Ale w domu nie ma paniki, sprzątam regularnie wiec nie muszę teraz specjalnie robić świątecznych porządków, potrawy zaplanowane i bedę je robiła, mój mąż też coś zrobi, upiecze, córka sie właczy i przygotujemy święta spokojnie. A w świeta spotkania z rodzicami męża, wycieczka ze znajomymi do lasu (coroczna tradycja) i wizyta u innych znajomych w domu na wsi, też tradycyjnie. Czyli sporo spotkań z rodzina, przyjaciółmi. Kiedyś przed kolacją wigilijną czytałam fragment pisma św. o narodzeniu Chrystusa, kiedy dzieci były małe. Teraz rozpoczynamy od dzielenia sie opłatkiem. U mnie w domu kolacja rozpoczynała sie modlitwą, ale w domu moich teściów nie było tego zwyczaju. Choinka ubierana jest w przedzień Wigilii. Idąc rano do pracy nie miałabym kiedy ubrać jej w samą Wigilie. A ozdoby są słomiane, drewniane ptaszki kupione na świtecznych kiermaszach, ale i jabłuszka z OBI i ptaszki gliniane też z OBI. Nasze obecne życie przeplatane jest pracą i domem, swojskością, tradycją ale i komercyjnością. Najważniejsze chyba aby w tym wszystkim zachować umiar, bo niestety nie zawsze, nie każdy może sie wyciszyć i odciąć od tego co niesie nam świat. Chociażby bardzo chciał.
    A sesja w Dobrze mieszkaj rewelacyjna, zdjęcia są naprawdę cudne. Muszę przyznać Ci rację, że autor zdjęć to zdolny facet i profesjonalista. No cóż ale i Twojej zasługi ogrom. Pieknie, klimatycznie i biały kolor uważam juz za oswojony. Ponownie. I zgadzam sie z przedmową redaktor naczelne, Wasz dom jest prawdziwą gwiazdą tego numeru Dobrze mieszkaj,Pozdrawiam i gratuluję. R.

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (23:16)

    To co piszesz i komentarze pod tym…. ech no… cieszę się że mieszkam w Polsce i że NASZE święta są takie a nie inne :)
    I ja mam alergię na hipermarkety. W tym roku zmuszona pokaźną sumą bonów towarowych o krótkim terminie zużycia (podarowane przez pracodawcę ;)) cztery dni przed wyprawą do hipermarketu zaczęłam pić melisę przed wyjazdem do sklepu wzięłam 3 ziołowe tabletki na uspokojenie i…. nie obyło się bez telefonu na policję. Oczywiście jak co roku już tradycyjnie musiałam zrobić awanturę o karpie sprzedawane w workach foliowych :( Na szczęście ku mojemu zdumieniu panowie policjanci nie "olali" mojego telefonu i przyjechali. Chwała im za to :)Tak więc sama widzisz ja + hipermarket= kłopot. Za głośno za tłoczno, za kolorowo i… za drogo ;)) Rynek posiadam …. ba nawet targ bym napisała, i to niedaleko domu …. taki gdzie nie kupi się bluzki i skarpet ze straganu ale wystawiają tam swoje dobra tylko rolnicy. Tam kupiona marchewka przepuszczona przez sokowirówkę daje sok a nie trociny.
    U nasz przygotowania do świąt to robienie ozdób świątecznych z naszym smykiem, wspólne ubieranie choinki, czytanie synkowi opowieści związanych z tematem Bożego Narodzenia, do nas przychodzi tylko jeden Mikołaj :) ale on jest 6 grudnia natomiast 24 grudnia prezenty pod choinką zostawia Aniołek bądź Dzieciątko :)No i pieczenie wspólne ciasteczek maślanych, tzn. mama piecze a moi panowie bawią się przystrajając lukrami rożnokolorowymi, posypkami rozmaitymi itd.
    Wigilia…. przed kolacją czytamy fragment pisma św.mówiący o narodzeniu Chrystusa potem dzielimy się opłatkiem no i zasiadamy do stołu gdzie pod śnieżnobiałym obrusem leży sianko a na stole palą się świece… musi być barszcz z uszkami(uszka w ilościach niewyobrażalnych), ziemniaki ,ryba, kapusta z grzybami…i najważniejsze…najsmaczniejsze najlepsze i wyczekane przez cały rok MAKÓWKI I MOCZKA!!! Pewno nikt nie doczyta mojego komentarza ale ciekawa jestem czy są tutaj rodowite ślązaczki takie z dziada pradziada które wiedzą co to są za rarytasy :)
    I wiesz Asiu co?? Lubię swoje święta bez komercji, szału, w spokoju i cieple rodzinnym, z wolnym czasem na zadumę nad tym co się wydarzy i na przytulenie bliskiej osoby :)
    Pozdrawiam Cię gorąco. Całuski oddzielne dla Leosia. Gaba B.

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (22:58)

    ata – raz jeszcze. No bo chcę poddać pomysł- jak byłam dawno temu na Sycylii, pewna starsza Pani zaskoczyła mnie kupując prezent dla wnuczka na Boże Narodzenie … w 30 stopniowym upale (sierpniu)! Potem wyajśniła że to się świetnie sprawdza – bo nie ma gonitwy w ostatniej chwili za prezentami ( no chyba że je robimy sami)a wtedy gdy spotka coś ladnego, "w duchu" danej osoby, co ktoś chciałby mieć lub czym się interesuje – to kupuje. Myślę że to niegłupi pomysł i ja tak parę eazy zrobiłam i mnie się sprawdza. Pozwala rozłożyć wydatki na cały rok, unika się bylejakości i gorączki w ostatnich dniach przed świętami no i kupując coć dla drogiej osoby otaczamy już wtedy ją swoimi myślami. A prezent poczeka te kilka miesięcy (tygodni) i jeśli kupiony z sercem raczej się nie zdzaktualizuje…
    A co do potraw to chyba nikt nie wyminił u mnie w domu (małoposkie) w Wigilię je się m. in. żur biały, postny ale gotowany z grzybami, ma wtdy inny specyficzny smak. Asiu, jeszcze raz dużo czułości i miłości na ten świateczny czas:))))

  • comment-avatar
    ula 17 grudnia 2010 (22:17)

    hmmm ładna opowieść, też mam "saniowe" wspomnienia z dzieciństwa, no i używasz słowa "prawdziwny" co tez czynię :))) i śnieg odgarniasz dzielnie, prawie wszystko bliźniaczo podobne, upodobania też…
    wielkie buziaki na święta
    ula

  • comment-avatar
    cicha 17 grudnia 2010 (20:15)

    Dobrze mieszkaj już zakupione…
    inspiracja, piękno, prostota…

    przepisuje przepis na placuszki, bo aż ślinka leci…lubię takie smakołyki ;-)))

    PS. byłam dziś na chwilę w markecie…po tym, jak Pani oburzona nie chciała mi odciąć kawałka sera, (bo nie chciałam w plastrach pokrojonego i wymacanego przez kilkadziesiąt osób) – nie wiem czy w ogóle wejdę do takiego sklepu kiedykolwiek…

    Pozdrawiam serdecznie z mroźną i przedświąteczną dziś bryzą ;-)))

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (19:44)

    Dzięki mojej uczennicy czytam blog Twój . właśnie i Chata magoda.Jest to dla mnie niezwykle miło spędzony czas i bardzo wartościowy. Nie cierpię hipermarketów, jajka kupuję u "Pani Wiejskiej",i kaczki "chodzone", marchew z ziemią na rynku itd. Mieszkam na wygwizdowie z widokiem na pola i lasy i kiedy ostatnio napomknęłam, że może by tak do miasta Zuzia moja ośmiolatka powiedziała a po co? Ona nie! Rozumiem zakochanie przyrodą i ciszą (pod warunkiem, że sąsiad nie okaże się szaleńcem).
    Bardzo pozdrawiam i podaję przepis na proste i niezwykle smaczne rogaliki orzechowe:
    15 dkg mąki krupczatki
    5 dkg cukru pudru
    5 dkg mielonych orzechów
    8 dkg masła
    1 białko
    cukier waniliowy
    Zagnieść, robić maleńkie rogaliki, układać na blaszce i piec ok. 10 minut w temp. 185 stopni.
    Pozdrawiam
    Asia

  • comment-avatar
    MagdaSL 17 grudnia 2010 (18:52)

    Witam!
    Najpierw jest opłatek z miodem, potem barszcz czerwony z uszkami, karp smażony, oraz dla mojego męża ryba z dużą ilośią cebuli,ziołami oraz z koncentratem pomidorowym (nauczyłam się od teściowej); póżniej pierogi ruskie, z kapustą (farsz ze słodkiej, drugi z kiszonej kapusty), kapusta z sosem grzybowym, różne rodzaje śledzi, kompot z suszu. Moja siostra robi jeszcze kutię i galaretkę z owoców suszonych.
    Na dzień dzisiejszy mam już upieczony keks – dojrzewa w lnianej ściereczce oraz ciasteczka kokosowe, marcepanowe z płatkami migdałowymi,z rodzynkami i cynamonem, z żurawiną (bardzo smaczna nowinka) oraz owsiane z płatkami czekoladowymi. Jeśli byłabyś zainteresowana to daj znać, napiszę przepis,
    Jeśli zaś chodzi o prezenty to zawsze lubię je robić ( 10-11 paczek). Myślę o nich już od września; robię różne rzeczy sama szydełkiem, na drutach lub haftuję. Prezenty są przemyślane i "dopasowane" do danej osoby.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego

  • comment-avatar
    Jaga 17 grudnia 2010 (17:23)

    Asieńko dawno mnie było i wielką przyjemnością przeczytałam twój post.
    w wigilię dzieci z mężem ubierają choinkę,teraz są duże i pałeczkę przejęły wnuki.
    Jestem stary rocznik i u mnie wigilia zawsze jest pełna dzieci ,wnuków i rodziny.Na początku jest modlitwa, potem pierogi z grzybami i z kapustą, następnie barszczyk czerwony z jabłuszkiem i uszka, karp saute, i ryba w galarecie,śledzie w pierzynce/moje ulubione z jabłkiem ,cebulą i jajkiem/ smażone grzyby ,prawdziwki /całe główki/smażone w oleju z cebulką/ulubione dane moich dzieci/makowiec,sernik,piernik ,ciasteczka i kompot z suszu , czasami jakieś nowości w postaci sałatek.Przed ciastami wybieramy losowo kogoś ,kto wyjmuje z pod choinki prezenty, jest wiele radości przy rozpakowywaniu.
    Prezenty szykuję i kupuję już w pażdzierniku, więc są przemyślane i wybrane.
    Moja rodzina jest muzykalna,dzieci mają po mężu piękne głosy więc śpiewamy kolędy przy akompaniamencie harmonijki ustnej i gitary do północy, potem idziemy na pasterkę .
    Ot i magia Świąt Narodzenia Chrystusa
    Tobie i Twojej rodzinie życzę błogosławieństwa od Nowonarodzonego Chrystusa.
    Eliza Tobie również życzę radości na nadchodzące Święta bożego Narodzenia.Szkoda że nie Twoich wpisów i dekoracji świątecznych

  • comment-avatar
    Kasia 17 grudnia 2010 (16:14)

    u mnie ryneczku nie ma niestety, więc zostają markety
    ale i tak wolę robić zakupy w sklepach osiedlowych, bo lubię pogadać z paniami za ladą, bo wiedzą co i jak mają ukroić/podać, a i zawsze doradzą co kupić, a czego lepiej unikać ;)
    a ze smakołyków, bez których nie wyobrażam sobie Wigilii to karp, chociaż tylko ja go jem :)
    pozdrawiam serdecznie i życzę Wam i Elizie za Twoim pośrednictwem wesołych i spokojnych świąt :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (15:42)

    Witaj moja droga ja parę lat spędziłam za granicą i przygotowanie świąt po Polsku stanowiło wielkie wyzwanie gdzie jeszcze nie było polskich sklepów co oczywiście po jakimś czasie się zmieniło.Grzybki suszone zawsze przywoziłam z domu a resztę się zdobywało i tak były pierogi z kapustą,barszcz czerwony z uszkami śledzie w śmietanie,mak z kluskami ,karp.I tak teraz sobie wspominam że święta tam spędzane miały również swój urok choć bez pasterki.Spotykaliśmy się w gronie przyjaciół przy smakołykach świąteczny.
    Zgadzam się z Tobą że teraz święta już nie maja takiego uroku jak pamiętam je z dzieciństwa pachniała pasta do podłogi świeża choinka oraz potrawy jakie mama szykowała na święta :)))może dlatego że mamy teraz co rusz nowsze wynalazki które ułatwiają nam życie choc jak dla mnie czas z tego powodu nie płynie wolniej. Moje marzenie to mieć chatę w górach gdzie mogła bym spędzić święta z daleka od miejskiego zgiełku i w pięknej aurze zimowej gdzie prószy śnieg za oknem a w kominku słychać trzaska palonego drzewa i czuć zapach choinki i pierników ach ….
    Pozdrawiam ciepło Mila

  • comment-avatar
    Pinel 17 grudnia 2010 (14:47)

    Ach Asiu, jestem własnie po lekturze Dobrze Mieszkaj, która z wypiekami na twarzy czytałam do północy, no cudnie u Ciebie, cudnie, Dom jak z sielskiego obrazka, jestem po prostu urzeczona i zakochana otoczeniem który wokół siebie stworzyłas i atmosferą która Cię otacza.pozdrawiam

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (14:30)

    Wigilia u mojej Babci na wsi jest trochę nietypowa i wyjątkowa… Na stole znajdujemy co roku groch z sokiem malinowym, kaszę gryczaną z sokiem malinowym i moje ulubione danie na które czekam cały rok- nietłuczone ziemniaki z olejem lnianym podawane do barszczyku z grzybkami. Oczywiście jest też kapusta z grzybkami, śledzie, ryba po grecku i obowiązkowo sianko pod obrusem(kiedyś był to worek z sianem pod stołem), a w rogu pokoju "Król" ze słomy.
    Asiu u Ciebie jak zawsze pięknie i magicznie.
    Pozdrawiam spod zaśnieżonego Lublina
    skulimka

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (14:22)

    W Twoim poście zawiera się cała MAGIA Świąt, zawsze z radością czytam Twoje posty. Dobrze, że są jeszcze na świeci ludzie, którzy umieją się cieszyć dniem dzisiejszym a drobne radości sprawiają, że świat jest piękny. Zamiast marketingowych chwytów, zasiejmy magię rodzinnych świąt:), to przecież nie tak wiele, a piękne wspomanienia są dla nas bezcenne. Wesołych Świąt

  • comment-avatar
    beehouse 17 grudnia 2010 (13:55)

    Piękny post, czytałam i marzyłam… U nas od lat na świątecznym stole gości kutia, którą Babcia pochodząca z Lwowa misternie przyrządza. A i na targ trzeba iść bo pęcak/pęczak jak kto woli w supermarkecie na szczęście niedostępny. Od lat Święta spędzamy w większym gronie, a jako dziecko i córka rolnika mimo, że urodzona w mieście też miałam tą niesamowitą przyjemność mknąć na prawdziwych saniach… W uszach słyszę dzwonki, skrzypiący śnieg, parskające konie. Może porwę dzieci i zrobimy sobie taki PRAWDZIWY KULIG. Wesołych Świąt.

  • comment-avatar
    Mama Ammara 17 grudnia 2010 (12:27)

    Asiu – pisałam już u siebie, ale nie zakładam, że uda Ci się tam wrócić, więc napiszę jeszcze raz tutaj. Obecność "Zielonego Czółna" na moim blogu to ogromne wyróżnienie:) (dosłownie: aż mnie zatchło!), pozostawiony komentarz – wielka radość. Doceniam to tym bardziej, że wiem ilu ludzi Cię czyta, ile nadchodzi komentarzy, maili, ile twórców blogów tu zagląda: chcąc odpisywać każdemu i zaglądać na blog każdego – nie zostałoby Ci już czasu na nic innego, a zdecydowanie masz co robić:). Dlatego bardzo serdecznie Ci dziękuję za odwiedziny i za pozostawiony ślad i jeszcze raz życzę pięknych, magicznych, smacznych i spokojnych Świąt.

  • comment-avatar
    szalir 17 grudnia 2010 (11:03)

    Mam podobne odczucia jak Ty. Gonitwa za prezentami, jedzeniem i cała ta szopka sztuczności pojawiająca się w sklepach bardzo mnie denerwuje. Staram sie unikać się takich miejsc choc jak sama piszesz to trudne. Myślę, że najważniejsze, by samamu być czujnym i nie dać się wciągnąć w tę komercję.
    U mnie rodzina mieszana więc i w Wigilię trochę mieszanych potraw. Kapusta z grzybami, grzybowa z ryżem i dużymi kawałkami grzybów. U teściów inny region więc jest barszczyk i uszka, bigos ze śliwkami i grzybami, pierogi.Nic nadzwyczajnego a jednak tylko w wigilię samkuje wyjątkowo.

  • comment-avatar
    Agata 17 grudnia 2010 (11:01)

    Ja sledze Twoj blog z Hiszpanii. Bylo mi tutaj dane spedzac dwa razy swieta Bozego Narodzenia i niestety za drugim razem bylo tak tandetnie, ze w Wigilie kupilam bilet do Polski i dnia nastepnego cieszylam sie juz prawdziwymi Swietami. Nie ma tej atmosfery, bo niestety dla Hiszpanow swieta oznaczaja jedynie prezenty. Ale na te nieszczesne dwa razy przygotowalam typowo polskie potrawy miedzy innymi pierogi z kapusta i grzybami oraz kutie.

  • comment-avatar
    Jadwiszka 17 grudnia 2010 (10:11)

    u nas tradycyjnie kasza z suszonymi sliwkami – gruszkami i jabłkami i domowymi powidłami, gozdzikami i cynamonem.
    Pyszna, przemrozona, zimna, winna, lekko słodka.
    takie ukoronowanie Wigilii- na koniec suszone sliwki na lepsze trawienie:)
    a pozniej dojadana jeszcze przez tydzien, zimna, prosto z balkonu, pyszna! taką kaszę gotujemy tylko raz do roku i smakuje jak nigdy- taka nasza rodzinna – u innych się z nią nie spotkałam.

    u nas w Święta jesli prezenty- to symboliczne, bo prezenty przynosi 6 grudnia Świety Mikołaj, i tylko wtedy i tylko ten jeden konkretny – ŚWIĘty – biskup, a nie gruby krasnal.

    i choinkę ubieramy w Wigilię rano, a rozbieramy na Matki Boskiej Gromnicznej- nigdy wczesniej, nigdy pozniej.
    I siano przed kolacją wnosi najstarszy mężczyzna w domu niosąc Błogosławienstwo i życzenia dla wszystkich domowników.
    I kolędy śpiewamy po kolacji pełną parą, zamiast modnie puszczac je z tv albo płyty…
    Daleko nam do komerchy jaka teraz opanowała święta.

    dlatego życzę Tobie i Twojej Rodzinie na te Święta- prawdziwej Radości z przeżywania Tajemnicy przyjścia na świat Pana.
    To niesamowite że mimo tej całej komercyjnej otoczki, która teraz powszechnie panuje, On nadal jest na wyciągnięcie …serca- w bliskości, bezbronności i czułości małego Dziecka.

  • comment-avatar
    lewkonia 17 grudnia 2010 (09:42)

    Bardzo spokojnie popijam trzecią … herbatkę… :))
    Za niczym nie pędzę, nie wywracam domu do góry nogami, sprzątam sukcesywnie, gotuję na spółkę z mamą i teściową, zawsze to samo i zawsze bez udziwnień. Prezenty przemyślane, jeśli nie kupione jeszcze, to spokojnie, wiem gdzie i za ile. Nic modnego, nic nadzwyczajnego – grunt,żeby pasowały do osoby i było jej potrzebne i nie zobowiązywało. Muzyka, literatura, piękny zapach, coś z sentymentem, coś dla zdrowia.
    Najważniejsze, wbrew logice – OPAKOWANIE. Jeśli prezent kupiony, a nie zrobiony samodzielnie (choć w tym roku jet większość moich rąk dziełem ) to opakowanie jest dopieszczone i już samo oko cieszy.
    Potrawy bez których nie ma mowy siąść do wigilii – kapusta postna z grochem (czyli fasolą, suchą, moczoną gotowaną, z ziołami- majeranek, cząber, ziele ang, pieprz)
    Karp smażony bez niczego – w lekkiej otoczce mąki i prosto na patelnię, tylko sól. Do tego panierowane krążki jabłek.
    Pierogi z kapustą i grzybami. Wiadomo.
    Zupa grzybowa, lub czerwony barszcz z uszkami.
    Śledzia dwa rodzaje – w śmietanie i w oleju.
    Makiełki – kluski własnoręczne z makową omastą – z bakaliami, na słodko.
    Makowiec, ciasto z orzechami i jabłkami, pierniki.
    Siano pod obrusem.
    OPŁATEK :))- najważniejsza strawa. Duchowa :)))
    I Koniec.
    Nastrój. Wystrój.
    Spacer po wigilii.
    MY :))
    Takich Świąt WAM Życzę JA – Lewkonia, z rodzinką

  • comment-avatar
    Myszka 17 grudnia 2010 (09:33)

    Oj tak, szkoda, że Święta zrobiły się takie komercyjne. Ale to tylko od nas zależy, czy się temu poddamy czy będziemy kultywować prawdziwą magię Świąt.
    U mnie w domu zawsze na wigilii mamy faszerowane pieczarki. To już nasza tradycja:)
    W UK bez problemu można dostać polskie produkty, więc nasze Święta są po polsku.
    Pozdrawiam Ciebie i Twoją Rodzinę i proszę przekaż pozdrowienia dla Elizy!

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (09:12)

    Pięknie tu u Ciebie, świątecznie i nastrojowo :)

    A moją ulubioną potrawą wigilijną są grzyby suszone w cieście, to na nie czekam najbardziej!

    Pozdrawiam,
    Amad86

  • comment-avatar
    Aradhel 17 grudnia 2010 (07:43)

    Prawdę piszesz kobieto droga i ja mam podobne przemyślenia, no może nieco przekorne. A o tu można o tym poczytać

    http://sloneczneniezapominanie.blogspot.com/2010/11/swiateczne-nastroje.html :)

    Wydaje mi się, że jest tylko jeden sposób aby pozbyć się świątecznej tandety z naszego życia… przestać ja zauważać, przestać kupować chińskie wyroby, inwestować w "promocyjne towary"… popyt generuje podaż, czy jak to tam szło :P

    Pomyśl też o tym, że jesteś szczęściarą posiadając tak piękne wspomnienia, dzięki nim masz wizję prawdziwych Świąt i możesz dążyć do jej zrealizowania. Niektórzy nawet nie wiedzą, że istnieje alternatywa do tego co wciskają nam markety :)

    Gorące pozdrowienia w te mroźne dni :)

  • comment-avatar
    Felicity 17 grudnia 2010 (07:34)

    A ja w tym roku część prezentów po prostu zrobiłam. Dzięki temu udało mi się uniknąć tej komercyjnej gorączki. Dla mnie święta to przede wszystkim czas z rodziną, urocza choinka i pierniczki pieczone hurtowo, żeby każdy mógł dostać swoją porcję. Na stole obowiązkowo barszcz z uszkami i pierogi z grzybami i kapustą. Inne dania mogą dla mnie nie istnieć:)

    I ja tez uwielbiam rynki, czy targi, czy inne takie. W małej mieścinie, z której pochodzę jest fantastyczny targ, na którym można znaleźć praktycznie wszystko i do tego jeszcze jeszcze są tzw. "starocie", gdzie można czasem trafić na prawdziwe skarby:D

  • comment-avatar
    Katrin 17 grudnia 2010 (07:29)

    Piękny post. Też uwielbiam kupować na targu. Jak jestem w Polsce to w każdy wtorek i piątek jedziemy na targ.Do marketów chodzę -niestety. Ale też tego nie lubię. Nie lubię tej anonimowości. Tych sztucznych uśmiechów.
    Mieszkam w Niemczech i w Polsce. Mój dom jest w Polsce, praca w Niemczech. Stale na walizkach. Znajomi z niemiec jedzą polskie potrawy a rodzina w Polsce je te niemieckie. W tym roku kisiłam kapustę w niemczech, tam też zbieralam i przerabiuałam grzyby. W obu krajach mam ogródek. Piekę w niemczech i zawożę to do Polski, gotuję w Polsce i zawożę to do niemiec. Wariactwo z tymi garami.
    Wigilia jest polska w domu pod brzozą. Barszcz, karp, pierogi, kompot z suszu, makowiec,piernik,sernik,babciny pasztet i cala rodzina. Wspólna syta kolacja a potem – łopata do śniegu.
    Pozdrawiam serdecznie
    Kaśka

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (07:28)

    Asiu, dbasz o swoje otoczenie, ale cieszę się , że też dbasz o swoje wnętrze, bo tak myślę, że tylko wtedy gdy jesteśmy bogaci duchowo możemy wiele rzeczy zdziałać, tworzyć. Piękny dom to taki ,który jest upiększony miłością, pokojem, zrozumieniem drugiego człowieka. Pozdrawiam. Ewka

  • comment-avatar
    fasoolka 17 grudnia 2010 (07:20)

    Ach, jak pięknie piszesz o świętach, te sanie, śnieg i gwiazdy, już tylko tydzień :) Pochodzimy z mazowsza i u rodziców i teściów spędzamy co roku święta, z całą rodziną, jest ciasno, dużo zamieszania, śmiechu, są życzenia, nie ma TV, jest barszczyk z uszkami, pierogi z kapustą i grzybami, krokieciki (też kapusta i grzybki), ryba "po grecku", kluski z makiem, dzieciaki wygrzebują prezenty spod choinki, bardzo lubię ten dzień, bo mimo, iż odchodzą Ci, którzy bardzo się przyłożyli do stworzenia tej tradycji, to nadal wszyscy staramy się by święta co roku nie straciły swojej magii.
    Po super, hiper nie chodzę od ponad 3 lat, czyli odkąd urodziła się Ola i bardzo się cieszę i jakoś można żyć, "brudną marchewkę" mam od teściowej i od "pana ziemniaka" czyli z osiedlowego wawrzywniaka :)
    Asiu, czytam Twojego bloga od marca (bo wtedy poznałam blogowy świat), nie zawsze zostawiam komentarz, ale zawsze Twoje wpisy wywołują u mnie pozytywne emocje :) dziękuję i życzę Tobie i całej Twojej rodzinie ciepłych, rodzinnych, uśmiechniętych i pachnących Świąt i wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze na nadchodzący rok i przede wszystkim dużżżżżżżżżżżżżo zdrowia :) pozdrawiam

  • comment-avatar
    folkmyself 17 grudnia 2010 (06:15)

    ja nie czuję tego cyrku świątecznego o jakim mówisz, po prostu nie biorę udziału w tej gonitwie dzikiej. Może i on jest gdzieś obok ale jestem tak po brzegi wypełniona dobrymi wibracjami ze nie zauważam i nie czuję tego.
    Ja jestem fanką łamańców, do naszego domu przyszły wraz z moją mamą pochodzącą z Mazur. u ojca w rodzinie była kutia, kresowa, ale jakoś łamańce się przyjęły i bez nich nie ma po prostu świąt!

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (06:02)

    Witam ponownie.

    Pytasz Asiu kto Cie czyta z Kanady – to ja, Zosia od "shabby" bez literki "c".

    W Toronto, nie ma problemow z polskimi produktami. Jest duzo polskich delikatesow i kilka duzych polskich supermarketow gdzie nawet nabial dowozony jest samolotem.

    Swieta spedzamy w polskim gronie i szykujemy polskie potrawy. Moje ulubione to barszcz z uszkami, sledzie w kazdej postaci i pierniczki z melasa.

    Pozdrawiam serdecznie z kraju klonowego liscia, hokeja, duzych losi i bobrow.

  • comment-avatar
    artemisia 17 grudnia 2010 (01:25)

    Pozdrowienia dla Elizy! Już się o nią martwiłam. Szkoda, że nie zobaczę jej przygotowań do Świąt…

  • comment-avatar
    artemisia 17 grudnia 2010 (01:23)

    A ja na mojej mazurskiej wsi byłam zaskoczona. Tam na rynku można dostać: lumpy angielskie, akcesoria wędkarskie, chińskie tandetne ciuchy i plastikowe naczynia oraz "chemię" z Niemiec. Sprzedawcy zakładają, że jajka i marchewki każdy ma swoje. Ja mam marchewki, buraczki itp. grzyby zebrałam i ususzyłam sama, ale jajka kupuję od sąsiadów. Karpia z własnego stawu i miód z przydomowej pasieki też. Przez zimę- na razie- mieszkam w Warszawie, więc po zapasy ruszam na Mazury. Wyciągnę swoje warzywa ze 100-letniej ziemianki- wspomnienie pracowitego lata i udam się z prezentami własnej roboty do sąsiadów wioskowych po prawdziwe mleko, jaja, miód i kapustę z beczki. Marketów nie znoszę i prawie nie bywam. Prezenty kupiłam przez internet (oby poczta zdążyła wszystko dostarczyć!!!) i na przedświątecznych kiermaszach rękodzieła. Część osób obdaruję własnej roboty przetworami i nalewkami. Wiem, że się szczerze ucieszą, a prezent nie będzie się kurzył lub szukał okazji do podania dalej. Pozdrawiam i zazdroszczę życia poza miastem przez cały rok. Mi łopata do śniegu nie straszna!

  • comment-avatar
    Sikorka Venerthine 17 grudnia 2010 (01:04)

    Mmm.. aż ślinka cieknie od samego czytania komentarzy.
    A tyle ich jest.. twój blog to jakiś fenomen jest albo i magia jakaś :) większość komentarzy od osób, które przygodę z blogami zaczęły od czytania twojego :) w tym i ja :)
    coś jak te bestsellery które robią z "kur domowych" najbogatsze kobiety świata :)
    czaruj nas dalej :D

    pomyśleć że odpocząć od zgiełku miasta, tłumów w hipermarketach i pogoni za własnym ogonem i znaleźć sens życia, przypomnieć sobie o najważniejszych wartościach których ciężko się doszukać w tych czasach można właśnie w INTERNECIE który jest częścią zwariowanego XXI wieku (?)
    ironia

    a zatem wigilia:
    mój ulubiony smakołyk to Makiełki. Nie wiem skąd to jest ani kto wymyślił, ale jak byłam mała to mama robiła. Opisane tu były łazanki.. podejrzewam, że to inna nazwa też samej potrawy bo różnią się chyba tylko kształtem.. domowy makaron z miodem, dużą ilością maku i rodzynkami :) pyyyyyycha

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 grudnia 2010 (00:19)

    Tez podczytuje z USA (a dokladnie Wisconsin).
    Mieszkam tu od 22 lat. Swieta tradycyjnie polskie. Zupa grzybowa, paluszki z makiem, rybka, pierogi i kompot z suszu.
    Zrobilam wiele ozdob z filcu. Dzewa na zewnatrz udekoruje smakolykami dla ptakow.
    JEDNAK TO NIE TO SAMO! Wciagnelam sie w te prezenty choc nie popieram. Ale jak 8 latce wytlumaczyc dlaczego kolezanka dostala AZ tyle prezentow a ona tylko symbolicznie.

    BARDZO lubie Twoj blog!

  • comment-avatar
    Kasiorek 16 grudnia 2010 (23:37)

    Ja tez jezdzilam na prawdziwych saniach dzieckiem bedac…Urzadzano wtedy kuligi wieczorami, przy blasku pochodni i gwiazd…Ach to byly czasy…Swieta kojarza mi sie z zapachem grzybow, kapusty i pastowanej podlogi. Teraz nie ma juz nastroju, nie ma magii. Trudno ja stworzyc w kraju w ktorym choinki ubiera sie juz w listopadzie,nie ma sniegu a Christmas to juz X-mas i Party.
    Staramy sie jak mozemy.Robimy kartki swiateczne, ozdoby, pierniczki…
    Na wigilijnym stole znany wszystkim barszcz z uszkami, pierogi z kapusta,karp,ryba po grecku,sledzie i obowiazkowo kompot z suszonych owocow.
    W Anglii wiekszosc produktow jest dostepna.Przyjezdza z Polski karp, sledzie , oplatek…ale to nie to samo.U mamy smakuje inaczej.W tym roku niestety zostajemy.Prezenty kupione, zapakowane nawet. Pierozki w zamrazarce.Nie pedze , nie szaleje.
    W swieta spotykamy sie z innymi "wygnancami" na spiewaniu koled aby dzieci umialy spiewac po polsku.
    A super-hiper marketow nie znosze a jestem na nie skazana.Robie zakupy raz w tygodniu,szybko, njbardziej bezbolesnie jak sie tylko da.Pisze liste i przebiegam miedzy regalami jak przeciag.Sama. Nienawidze tego typu rodzinnych spacerkow. Wole isc do praku.
    Uff to byl moj najdluzszy komentarz w historii. Pozdrawiam cieplutko z Bristolu.

  • comment-avatar
    Bramasole 16 grudnia 2010 (23:31)

    Asiu podzielam Twoją niechęć do tych sklepowych molochów. Ja maieszkam pod Warszawą, więc mam dość blisko na warszawski wolumen. Tam jest duże targowisko, ci sami sprzedawcy od lat, ta sama pani od mięsa, ta sama od jajek, ta sama od chleba…Znają nas i kojarzą, zawsze się chwilę porozmawia. Uwielbiam klimat tego miejsca, które chcą zlikwidować bo za blisko metra i podobno odstrasza:(Mnie bardziej odstraszają sklepy gdzie są niemiłosierne tłumy otumanionych ludzi.
    Co do Świąt to też mam kilka wspaniałych wspomnień, o których jak myślę to aż mnie dziwne dreszcze przechodzą:)
    Wigilia obowiązkowo jest postna, z barszczem, uszkami, karpiem, makiem, kompotem z suszu, dodatkowym nakryciem na stole, żywą choinką i kolędami:)Już nie mogę się doczekać:)
    Ciepełko ślę Asiu:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 grudnia 2010 (23:12)

    Asiu droga! Jak zwykle tyle prostoty i mądrości w Twoich słowach o rzeczach, które powinny byc proste a stają się komercyjne. I ja jakoś zastanawiałam się ostatnio – ( no cóż chodzę po hiper, super co nie znaczy żę są super, hiper;) jak to jest: tyle widzę świątecznych ozdób, ale wiadomo choćby to było z tych przyzwoitszych sklepów (np.h&y; Al-or-to nie kryporeklama;)?) to się wie: wzystko chińszczyzna – do Chińczyków nic nie mam ,mi ich tylko,że muszą produkować dla "zachodu" a sami niewiele mają w zamian. No ale wracając do sedna: czy to wszystko jest piękne choćby się nie wiem jak świeciło i wydawało takie … piękne, nowoczesne? No można coś tam kupić od czasu do czasu ale jak pogodzić to z umiarem Zastanawiałam się też jak ma wyglądać gustownie urządzone mieszkanie choćby w święta, skoro łatwo popaść w przestrojenie. Umiar, umiar i jeszcze raz umiar, skromność lub wartość inna niż wydane pieniądze – to co zrobimy sami a potem się będzie kojarzyło ze szczęśliwą chwilą tworzenia lub z osobą która włożyła serce w podarek czegoś zrobiongo tylko dla mnie w prezencie. Taki dom oczywiście pokazujesz Ty. I dzięki Ci za to!!!!!!!!!!!!!!
    P.S. A "Dobrze mieszkaj" też kupiłam w hiper bo nigdzie wcześniej nie moglam. Ale nie wiem co ze mną – odkładam na poczytanie przy dziennym świetle ( więć delekta pełna pewnie dopiero w święta) bo nie lubię oglądać gazet wnętrzarskich przy sztucznym) Czy ja w poprzednim wcieleniu byłam kurą że taka kurza ślepota mnie dopada????????????????? No cóż.. acha i chyba w końcu trzeba się jakś ujawnić ( bloga nie mam, zalogowana u Ciebie nie jestem ale często tu bywam, a odkryłam Ciebie przez Werandę Country -chwała im za to!!! ata

  • comment-avatar
    Mama Ammara 16 grudnia 2010 (23:05)

    Wprawdzie nie z Japonii, ale z Jordanii – więc też daleko i egzotycznie :) – czytam, oglądam i podziwiam Wasz przepiękny dom. Śmiem twierdzić – najpiękniejszy jaki dotąd widziałam. Jestem pod niesłabnącym wrażeniem doskonałości (pod każdym względem!), którą stworzyliście i jestem pełna podziwu dla Twojej pracowitości i samozaparcia, talentu i wyobraźni, kreatywności i smaku. Twój blog inspiruje, relaksuje, pozwala … nie KAŻE się zatrzymać na chwilę. Zawsze gdy pojawia się nowy wpis – robię sobie kawę w ulubionym kubku i siadam z laptopem w najbardziej udanej części naszego mieszkania:). To są jedne z niewielu chwil, gdy naprawdę się zatrzymuję i nie mogę nadziwić jak pięknie można mieszkać. Nie mam dostępu do polskiej prasy, ale już poprosiłam rodzinę, by kupili mi najnowszy nr Dobrze mieszkaj:). Gdy odwiedzę Polskę – przywiozę go sobie tutaj i będę cieszyć oczy. A Święta – nie obchodzimy tu Świąt, ale mam do nich wielki sentyment i tęsknotę. Czytanie wigilijnego menu to masochizm w czystej formie, a jednak robię sobie tę krzywdę. Kocham każdą potrawę, która jest na wigilijnym i świątecznym stole, ale największy sentyment mam do jednej: w moim domu rodzinnym zawsze serwowane były podczas wigilii tzw. łazanki – z tego co wiem nie wszystkim znane – czyli twarde ciasto makaronowe domowej roboty z dużej ilości jajek pokrojone w kwadraciki, ugotowane i podawane z masą z maku – pełną miodu, orzechów laskowych, migdałów i innych bakalii – cudowną w smaku i aromatyczną. Chociaż łazanki "wchodziły" na stół już po grzybowej i barszczu z uszkami, po karpiu i po pierogach, po kompocie z suszonych śliwek to nigdy nie mogłam sobie ich odmówić. Tutaj mak jest nie do dostania, więc nie mogę odtworzyć tego ukochanego smaku z dzieciństwa. Na pocieszenie więc, choć nie na święta a raczej na zimową porę – w weekend chcę upiec aromatyczny piernik:).
    Chyba przesadziłam z długością komentarza zważywszy ile ich dostajesz, zatem pozdrowię Cię serdecznie na zakończenie życząc cudownych Świąt dokładnie takich jak sobie wymarzyłaś.

  • comment-avatar
    xena28 16 grudnia 2010 (22:44)

    Oj, dziś mi na raty komentarze wychodzą.
    W wigilię oczywiście tradycyjne wspólne śpiewanie kolęd po kolacji, a jako ostatnia zawsze ,, Zagrzmiala, runęla…,, i dopiero po niej dzieciaki nurkują pod choinką, więc jest to ich ,,ulubiona,, :D

  • comment-avatar
    xena28 16 grudnia 2010 (22:41)

    Oczywiście coś mi wcięlo – grzybki zbierane we wlasnym lasku.
    A sklepik mój ulubiony znajduje się za lasem rosnącym na tylach mojego domu, jakieś 3 km do niego mam, jak kto ciekawy, wrzucilam na bloga fotki z mojego ostatniego spaceru do sklepu.

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 grudnia 2010 (22:38)

    jak zwykle piekny post :)
    dziekuje za wiadomosci od elisse, usciskaj ja ode mnie swiatecznie, tesknie za nia,
    przedstawiam sie :D
    mam na imie iwona, nie mam swojego bloga za to mam pare ulubionych, do ktorych codziennie zagladam :)
    mieszkam na polnocy niemiec, ale na boze narodzenie jestesmy zawsze w polsce, nie wyobrazam sobie inaczej,
    jest zywa choinka, koledy(moja corka juz trenuje) i przede wszystkim sa moi rodzice, dla mnie swieta to…oni, nasza milosc..
    z potraw wigilijnych uwielbiam wszystkie :)
    mamy barszcz na karpiu, smazony karp, pierogi z kapusta i grzybami, "bigos lesny"(grzyby w bigosie a zwierzyna w lesie), sledzie w oleju taty i wiele innych,
    a na targ jezdzimy obowiazkowo, nawet dzieci lubia te klimaty :)
    ups! rozpisalam sie, pozdawiam przedswiatecznie, mexi

  • comment-avatar
    xena28 16 grudnia 2010 (22:37)

    Chyba nikogo nie zaskoczę tym, że na moim wigilijnym stole znajdą się pierogi z kapustą i grzybami wedlug przepisu mojej mamy, który to przepis ona dostala od swojej mamy itd(prawdziwki zbierane wlasnoręcznie we wlanym laku).Oprócz tego oczywiście nie może zabraknąć kruchych ciasteczek pieczonych wg przepisu mamy mojej mamy itd.Nie wiem do którego pokolenia wzwyż sięgają te przepiy, ale na pewno są baaaedzo stare.
    Co do hipermarketów, to brrrr, nie cierpię, uwielbiam za to mój wiejski ryneczek, klimat podobny jak u Ciebie i marchewka brudna też jest, i babuleńki ze skarpetkami robionymi wlasnoręcznie na drutach też są.Ostatnimi czasy na ryneczek zawitali Rumuni – śmiechu co niemiara, bo od wejścia slychać: ,,promoczia, promoczia, dziewczyny moje, kochanki moje staniczki pjerwsza klasa – zapraszam,,

  • comment-avatar
    Made by Sysia 16 grudnia 2010 (22:34)

    Asiu przez wiele miesięcy byłam Twoją wierną podczytywaczką.W końcu postanowiłam się odezwać aby wyrazić swój podziw dla Twojego talentu i wyobraźni.Chylę czoła… Pozdrawiam i ściskam

  • comment-avatar
    Barbara 16 grudnia 2010 (22:24)

    Asiu, ja mieszkam w USA, ale staram sie zeby te swieta byly baaaardzo polskie. Moje dzieci nigdy nie byly w PL na Swieta, dlatego ja probuje jak moge, przekazac tradycje. Gotuje barszczyk z uszkami, pierogi z kapusta i grzybami, kapuste z grochem (postna), krokiety (oczywiscie z kapusta i grzybami), moj maz uwielbia karpia, wiec tez jest, sledzie, i slaskie makowki.
    Jednak mimo ze polskie potrawy, to ciagle nie to samo co Swieta w Polsce.
    Marzy mi sie Wigilia u mojej babci, tak jak bylo co roku, zanim wyjechalam z kraju. To byly prawdziwe swieta, zapachy, krzatanina, ubieranie choinki, rodzina. Niestety, nie mam do kogo poleciec na swieta, wszyscy sa tutaj w us. Moze jakbym miala rodzenstwo, ale jestem jedynaczka.Zeby bylo juz calkiem nie tak, moja mama mieszka w Kaliforni, a tam nie ma nawet sniegu, dlatego wole zostac u siebie. Tu chociaz zima nie zawodzi, zawsze pelno sniegu i mroz jak trzeba:)
    Zgadzam sie z Toba, w tych czasach swieta to prezenty. Ludzie biegaja po sklepach, szukaja na sile, byle tylko miec to cos dla kogos.
    To juz nie takie Swieta, z pachnaca choinka, koleda, pasterka…. teraz to zwykla komercha… a mnie sie marzy wyjechac na wiec, prawdziwa, pojsc na pasterke.. Moze kiedys, kto wie.

    Pozdrawiam cieplutko :)

  • comment-avatar
    Marzena 16 grudnia 2010 (22:21)

    Dziewczyny właśnie wracam z pracowej wigilii i jadłam pyszne pierogi z farszem śliwki suszonej, a to wszystko polane cieplutkim budyniem waniliowym słodziutkie i całkiem pyszne ; ) myślę, że to będzie nowalijka mojej wigilii ;) Co u nas starego i od zawsze rybka karpik zawsze z tych samych stawów, stoi się w kolejce panowie łowią i przynosimy do domu rybki co roku ten sam rytuał i mimo, że w sklepach gotowe, ale to nie to samo ; ) pozdrawiam gorąco ; )

  • comment-avatar
    Patti 16 grudnia 2010 (22:13)

    Tez codziennie molestowałam Panią z kiosku czy już jest Gazetka ……….a tu nic…jutro lecę kupić:))))))

    A co do komercji Świąt miałam okazję uzewnętrznić się na ten temat w jednym ze swoich ostatnich wpisów…( tu powinny by znaczki piorunów):)))))))
    Podzielam Twoje zdanie w całej rozciągłości….
    Pozdrów ode mnie Elizkę……fajnie słyszeć–czytać że u niej wszystko dobrze:))))

    Całusy mroźne dla Ciebie i chłopaków..

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 grudnia 2010 (21:55)

    U mnie w domu tradycja już jest lepienie pierogów z kapusta i grzybami. I nie 40 szt a 240. Są obecne już 4 pokolenia. Moja babcia, mama, ja i moja siostra i nasze dzieci. Jest głosno, wszędzie pełno mąki, i kupa smiechu. Pierogi są przepyszne!!!!

    Tez nie lubię supermarketów i tych mega promocji! rynkeczek jest a i owszem- zawsze tam kupuje warzywa.

    Jesli chodzi o dekoracje to od lat kupuję cudeńka robione przez osoby niepełnosprawne. Sa przecudne! wszystkie robione z mchu, gałązek świerku, brzozy, kory … jednym słowem arcydzieła!

    pozdrawiam z białej Mierzei Wislanej :)
    Agnieszka

  • comment-avatar
    Romantyczny Dom 16 grudnia 2010 (21:48)

    na Wigilie tradycyjnie jedną z potraw są pierogi z kapustą i grzybami.Tradycją u nas jest wkładanie do jednego z pierogów grosika.Temu,kto go znajdzie pieniedzy i chleba na najblizszy rok nie zabraknie:)Jakos zawsze znajduje go moj tata:)-pewnie dlatego,ze ma najwiecej pierogow na talerzu!:))))Wesolych Swiat

  • comment-avatar
    bozenas 16 grudnia 2010 (21:40)

    Bardzo fajny temat podrzuciłaś.Własnie miałam zaproponowac to samo na moim blogu.Tradycje świąteczno-kuchenne.Mnie zawsze intrygowało skąd u nas w domu była taka mieszanina.Kiedyś jadaliśmy:jako pierwsze danie zupę-kompot z suszonych owoców z brązową fasolą,potem był barszcz z uszkami z farszem grzybowym,potem łazanki z makiem na słodko i na końcu karp panierowany z sałatką jarzynową tradycyjną.Teraz u mnie jest trochę zmodyfikowane,bo nikt nie lubił zupy z fasolą i zamiast jej mamy kompot z suszek,barszcz z uszkami obowiązkowo,pierogi z makiem-zamiast łazanek,kapusta z grzybami na oleju lnianym i karp smażony-w dużych ilościach,bo wszyscy go lubimy.Śpiewamy kolędy,a jak siły pozwalają idziemy na pasterkę.Uwielbiam święta i je celebruję i tego samego nauczyłam moje dzieci.Do dziś same robimy dekoracje….i tak jak Ty nie cierpię hiper i super marketów,co sobotę chodzimy na targ i kupujemy u "zaprzyjaźnionych"gospoch:))))Czasem jak muszę ,korzystam z osiedlowej biedronki,ale tylko dla tego że w małym osiedlowym sklepiku…pracują wredne ekspedientki,a w biedronce-bardzo miłe dziewczyny:))))pozdrawiam

  • comment-avatar
    PATI 16 grudnia 2010 (21:33)

    Oczywiscie w wigilie postne potrawy…;;))tradycyjne.

  • comment-avatar
    PATI 16 grudnia 2010 (21:31)

    ASIA
    Nie spieszę się,nie biegam za prezentami.Mam upatrzony tylko dla Alanka.Dla Nas wazne ze bedziemy razem w te swieta bo to byl ciezki rok.Uszka juz ulepiłam dzisiaj z prawdziwymi grzybami ktore zbieral Sander.
    Po jarzynke tez skocze na sobotni targ.
    Wogole nie bede biegac po marketach.
    Wszystko mam juz zaplanowane duzo wczesniej i kupione.Mięsko na rolady u rzeznika dokupic i wsio.
    Ze strychu juz zeszly na dól ozdoby swiateczne wiec powolutku ozdabiaja dom.
    Żywa choinka to po wyjsciu z pracy ::)) kupię i zaladuje na auto.

    aa na ciasteczka zagladalas do Penelopy na rozki waniliowe.POLECAM JA PIEKĘ. SĄ LATWE I PYCHOTA.
    Gazetkę kupilam i jest na co popatrzeć::))
    Pozdrawiam Was

  • comment-avatar
    OLQA 16 grudnia 2010 (21:30)

    dla mnie kapusta z grochem-postna oczywiście-jedzona tylko raz w roku i dlatego najlepsza :)

  • comment-avatar
    konstancja30 16 grudnia 2010 (21:14)

    … bożonarodzeniowy cyrk … jest od dawna .. hipermarkety z ryczącymi coca-colowe szlagiery głosnikami … dzieciakami w wózkach na niedzielnym spacerku … no cóż nie ma nawet nad czym się zastanawiać … ale jest też coś optymistycznego w tych naszych skomercjalizowanych czasach … wiele osób mówi o tym co napisałaś … wiele tęskni za tradycją … domowym makowcem … tydzień temu robilismy ciasteczka … zwykłe kruche … ze znajomymi i dzieciakami … wcześniej … (co mnie wzniosło do sufitu z radości)3 czternastolatki robiły ze mną dzwoneczki i zawieszki (teraz przeszły na biżuterię … razem z moim klejem i resztą kochanego sprzetu :) ) … mamy zimę Królowej Śniegu (pare zim temu trudno było zrozumieć co to zaspa ) … coraz częsciej spotykamy się na kuligu … myslę że to idzie w dobrą stronę … tylko trzeba chcieć :) … (wspomniane ciasteczka:) 4,5 szkl mąki, 5 żółtek, 1 szkl cukru, 1,5 kostki margaryny, 1 łyżeczka smalcu, śmietana (do uzyskania właściwej konsystencji ciasta kruchego, mała porcja proszku do pieczenia … jeżeli mam wiejską prawdziwą śmietanę to daję tylko ją zamiast margaryny i wtedy ciasteczka są najlepsze :) jak robić kruche nie trzeba Ci pisać) … ciasteczka wieszamy na choince … ale nie na długo … w tym roku nie powiesimy bo zjedzone … mają taki prosty … a błogi smak :) …
    pozdrawiam … udanych zakupów :) i WESOŁYCH SZCZĘŚLIWYCH ŚWIĄT :) …

  • comment-avatar
    paula_71 16 grudnia 2010 (21:07)

    Święta to czas magiczny,chcę aby tegoroczne święta były wyjątkowe dla Lenki,to będą jej pierwsze "świadome" święta i chcę aby zapamiętała z nich jak najwięcej,dlatego choinka będzie kolorowa i wesoła a dekoracje które z dnia na dzień powstają świetliste i wyraziste.

    Markety w okresie przedświątecznym,tiaaaaaaaaa,szkoda słów.Ja zamiast do nich wybieram się w sobotę na saturday market po najprawdziwszą pietruchę( bo takowej w sklepach nie ma),a potrzebna mi ona do ryby po grecku,której nie może zabraknąć na Naszym wigilijnym stole,uwielbiam ją.Do tego będzie barszcz z uszkami,sałatki śledziowe,smażona rybka…

    Rozpisałam się,ale dodam jeszcze,że przepis na fajne,proste ciasteczka jest u mnie na blogu http://paulasweethome.blogspot.com/2010/12/ciasteczkowo.html.

    Pozdrawiam cieplutko,uściski dla Prezesa ;)

    p.s.Elizko,i dla Ciebie Wesołych Świąt!!!

  • comment-avatar
    mam07 16 grudnia 2010 (20:58)

    Witam Cię Asiu
    Jak zwykle czytam twój blog z zapartym tchem, bo od niego zaczęła się moja przygoda z blogiem.
    U mnie Święta są ,,południowo-zachodnie". Tak jakoś z mężem jesteśmy z dwóch krańców Polski a popisowe dania Wigilijne to cztery zupy : tradycyjny barszcz z uszkami, grzybowa na kwaśnicy,grochowa ( nie mylić z grochówką) i fasolowa ze śliwkami. No i oczywiście obowiązkowo karp w galarecie.
    Asiu życzę ci z całego serca ciepłych i rodzinnych Świąt a na Nowy Rok dużo uśmiechów i miłości.

  • comment-avatar
    Monique 16 grudnia 2010 (20:56)

    O… przygotowanie tradycyjnej Wigilii za granicą, to prawdziwe wyzwanie. Mimo że większość produktów można dostać w polskim sklepie, albo przywieźć sobie np w sierpniu:) to i tak nie wychodzi tak jak w domu. Może jestem uprzedzona,ale jajka, masło o mleko smakują tu inaczej, szczególnie w potrawach Wigilijnych:) Do tradycyjnych potraw – robionych przez tylko i wyłącznie przez babcię zaliczam postną zupę grzybową, tylko na warzywach, z dużą ilością prawdziwków. Mniam :)
    Dzięki za wiadomość od Elizy, już się o nią martwiłam :)
    Buziaki:)

  • comment-avatar
    lore-mia 16 grudnia 2010 (20:52)

    Pieknie u Ciebie-jak zawsze:))
    Ja do Niemiec zabralam zupe grzybowä, ktöra robie z polskich grzyböw suszonych.Do zupy MUSI byc makaron, ale WLASNEJ roboty-inny mi nie smakuje.Robie pierogi z grzybami i kapustä, makielki,no i karpia.Dzis juz sie przyzwyczailam, ale na pierwszej Wigilii w Niemczech jak zobaczylam na stole frytki , szaszlyki i schabowe to oniemialam!!!!
    Kolezanka we Wigilie robi salatke z makaronu i grzeje paröwke….dla nas to..no wlasnie chyba slöw brakuje,ale co kraj to obyczaj i trzeba ich zwyczaje tez uszanowac.
    My zasiadamy do stolu w 18 osöb i na stole stoja przerözne potrawy:od mojej ulubionej zupy grzybowej, karpia do ich ukochanych frytek i szaszlyköw czy schabowych…
    Ale najwazniejsze , ze jestesmy razem, w zdrowii pokoju.Patrzymy jak dzieci ciesza sie z prezentöw. Il lza mi sie kreci jak slysze moje dzieci(6 i 3 latka) jak przed Wigiliä modlä sie przed calä niemieckä rodzinä-po polsku:)
    Milego adwentu i wesolyh swiat!

  • comment-avatar
    Ana 16 grudnia 2010 (20:47)

    Jak pięknie u Ciebie, i w domu i w duszy…Parafrazując "Mam tak samo jak Ty, Święta moje a w nich…"…jest miejsce na babcine wyczekane pierogi z kapustą i grzybami i grzybowe uszka w barszczu…Są kluski z makiem i domowe pierniczki…Nie ma w Wigilię miejsca na stole na mięso i alkohol! Tylko na Pasterkę już nikt nie chodzi i kolęd nie śpiewa…chciałabym nauczyć tego moje dzieci…
    A rynek? U mnie juz nie ma, czego bardzo żał€uję…a zakupy w supermarkiecie przypłacam nerwicą…wrrr…

  • comment-avatar
    HANNAH - UNE FEMME 16 grudnia 2010 (20:42)

    Z pośpiechu.
    Niech rzuci kamien… i tak dalej i tak dalej.
    Jak ja uwielbiam czepialskich

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 grudnia 2010 (20:27)

    Błagam…skąd to "magi"???:(((

  • comment-avatar
    majowababcia 16 grudnia 2010 (20:22)

    Asiu ja mieszkam w Anglii i nie mam zadnego problemu z polska kuchnia.sklepy polskie dobrze zaopatrzone . tylko karpia nie robie na wigilie bo u mnie nikt nie lubi.a tak tradycyjnie uszka w barszczu (grzyby ususzylam jak bylam w Polsce na wakacjach) no i moje popisowe danie ryba po grecku(choc tak naprawde to z greckim daniem nie ma nic wspolnego.grecy tego nie znaja_).

  • comment-avatar
    longredthread 16 grudnia 2010 (20:21)

    Ja też już uszyłam dekoracje świąteczne. Super jest mieć taki przestronny dom jak Ty – wtedy to ma się dopiero pole do popisu.

  • comment-avatar
    czarnykot 16 grudnia 2010 (20:16)

    Ach zpomniałam dopisac o moim ulubionym daniu. Może wydaje się mało tradycyjne, ale na stole wigilijnym jest od zawsze, czyli pierogi z truskawkami i pierogi z jagodami ( owoce zbierane i zamrożone latem. Nie przepadam za rybami i wszystkimi potrawami z nimi,więc nie wyobrażam sobie stołu wigilijnego bez pierożków mojej mamy.

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 grudnia 2010 (20:13)

    Asiu kolejny raz mnie zauroczyłaś!!!Tak zauroczyłaś swoim wpisem na temat "niekochania" hipermarketów i dyskontów. Ja właścicielka 2 osiedlowych sklepów spożywczo-monopolowych padam na kolana przed Tobą i Bogu dziękuję że jeszcze są na świecie takie osobniki jak Ty i że nie wymarliście jeszcze w kolejce do biedronki czy netto i odwiedzacie małe osiedlowe sklepy gdzie miła Pani ekspedientka uśmiecha się na wasz widok i wie ile bułek Ci podać;)!Asiu u nas w Policach koło naszych "osiedlaków" powstało już wszystko co można postawić w mieście do 40tyś mieszkańców, lidl, biedronki aż 2, netto, intermarche. Szkoda że takich "mądrych" osób jak Ty jest mało, tak naprawdę nikt nie martwi się o to że nas po tylu latach mimo walki wypierają i niszczą te marketo-dyskontowe potwory. Nikt nie myśli że jeśli ja zamknę swoje mini markety to 13 osób wyląduję na utrzymaniu nas wszystkich. Asica ach jaka szkoda że nie ma was więcej, boję się że jesteście jak mamuty i kiedyś wyginiecie a my wraz z WAMI:) Magda z Polic

  • comment-avatar
    wiosanka 16 grudnia 2010 (20:11)

    U mnie barszcz z uszkami i zupa z karpia z robionym własnoręcznie makaronem. A potem śledź pod pierzynką, karp smażony, kapusta z suszonymi prawdziwkami… i kutia. Od niedawna też pierogi z kapustą i prawdziwkami.
    Po kolacji prezenty, kolędy, a potem obowiązkowo ciepłe kurtki i przez zaspy i śniegi, na piechotkę z sąsiadami, całą rodziną idziemy na Pasterkę.

    Tylko… te Święta będą inne niż wszystkie moje do tej pory… Obawiam się ich troszkę, nie są dla mnie tak radosne jak zawsze. Jednej z osób nie będzie już z nami przy wigilijnym stole…

  • comment-avatar
    angelika fialkowska 16 grudnia 2010 (20:11)

    nalepsze sa amoniaczki i smalcaki :) jak nie masz podesle przepis :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 grudnia 2010 (20:11)

    Pozdrawiam serdecznie,właśnie powróciłam szczęśliwie z eskapady po znienawidzonych marketach ,podzielam w zupełności Pani zdanie ale duży pozytyw że w marketowym ruchu było Dobrze mieszkaj,jest czym nacieszyć oczy i można pokazac małżonkowi że tak też ludzie mieszkają (bo nikt z naszych znajomych nie ma bielonej boazerii :))tylko jego żona się uparła,dzięki Bogu,że Elizka się odezwała bo,już tęsknimy,jeszcze raz pozdrowienia z kujawskopomorskiej wsi.margota

  • comment-avatar
    czarnykot 16 grudnia 2010 (20:10)

    Oj to super, bo już myślałam, że to ja się spóźniłam i już nie dostanę tego numeru,jutro lecę pytac w kiosku:-)
    A na termometrze mam obecnie -16 i dziś śnieżek tylko delikatnie poprószył, ale ślisko jest niemiłosiernie.Oczywiście o posypaniu piaskiem to można tylko pomarzyc,jednak nie powinnam narzekac, bo widzę, że może byc gorzej.
    Sport zimowy z lopatą polecam :-) praktycznie za darmo, a na drugi dzień po odśnieżaniu człowiek zdaje sobie sprawę ileż ma mięśni w swoim ciele, a o których to dawno zapomniał:-)
    pozdrawiam ciepło i życzę mniej mroźnej pogody

  • comment-avatar
    HANNAH - UNE FEMME 16 grudnia 2010 (20:00)

    A co do tradycji TO USZKA SMAZONE.
    Świerze uszka, takie z nadzieniem z grzybów, nie wrzucamy do wody.
    Takie swieże uszka w rzucamy na gorący tłuszc-ja zwykły olej i samzymy z 2 stron na złoty kolor.
    Na wigilie wrzucamy do barszczu
    To jest olja wigilia

  • comment-avatar
    HANNAH - UNE FEMME 16 grudnia 2010 (19:55)

    Pieknie tu u Cię, a ozdoby fiufiu.
    A dobrze mieszkaj niestety obejrze w necie- i jeszcze raz gratulacje

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.