MYŚLĘ ŻE...idealnie, że aż strach. - GREEN CANOE

MYŚLĘ ŻE…idealnie, że aż strach.

W ostatnich tygodniach piszę swoją książkę. Nie chcę Wam jeszcze zdradzać o czym dokładnie będzie, bo nie byłoby w ogóle niespodzianki. Ale na pewno mogę powiedzieć, że siedzę po nocach –  by zdążyć oddać ją do wydawnictwa. W trakcie pisania miałam wiele okazji, by wrócić myślami do początków GREEN CANOE. Do źródła. Przypomnieć sobie założenie tej strony, ale także jak tuliłam w ramionach dopiero co urodzonego Leonka, jak potem pisałam posty jednocześnie uderzając stopą w kołyskę – by utrzymywać jej płynny ruch. Jak wiele czasu miałam dla siebie, dla synka, dla nas jako dla rodziny.  Docenić, że dane nam było właśnie taki sposób ten czas ze sobą spędzić. Pamiętam, że godzinami łaziłam po lesie, działałam w ogrodzie, bawiłam się z Leonkiem aż przyszedł TEN MOMENT. Nieidealny.

Moment, w którym poczułam, że bycie mamą to także ciężkie chwile. Nie mające nic wspólnego z idyllą  i wyniunianymi zdjęciami uśmiechniętych matki i dziecka z instagrama. Dlaczego? A proszę: w domu masz często bajzel, bo nie nadążasz ze sprzątaniem, zewsząd słyszysz, że nic właściwie nie robisz tylko „siedzisz z dzieckiem w domu”, i mało kto docenia Twoją codzienną mrówczą pracę, jaką wykonujesz dzień po dniu.  Brak kontaktu z dorosłymi ludźmi i monotonne wykonywanie tych samych czynności dzień w dzień, tydzień w tydzień daje naprawdę ostro w kość. Można najzwyczajniej w świecie oczadzieć. Bywa także, że wyglądasz jak oszołom – w powyciąganych dresach i z fryzurą typu piorun rąbnął w rabarbar. O tym także wspomniałam w książce. Bywa, że zaczyna Ci w którymś momencie brakować słów – bo dostosowujesz swój tryb mówienia do własnego dziecka. Znacie to wszystko?

Ratowała mnie wtedy ta strona – dzięki niej miałam cały czas kontakt z ludźmi w swoim wieku – z WAMI moi mili, a nie tylko małym zapieluchowanym królewiczem:) Ratowała mnie wiara w siebie i wybaczanie sobie braku idealności. A bywały przecież także momenty przełomowe – ciężkie. Pamiętam, że Leoś miał chyba ponad rok, gdy w naszej wsi zamarzła woda w rurach. W głównej nitce. Żyłam prawie 2 miesiące BEZ WODY w domu. Z malutkim dzieckiem, z siarczystą zimą za oknami. I światem, który często po 14 zasnuwał się już ciemnością. A na wsi ciemno – znaczy naprawdę ciemno.  Ilość łez, ale i  „kurew” puszczanych w myślach , ilość złorzeczeń na ten „cholerny mróz i pieprzone rury” wyczerpała mi chyba wtedy wszystkie bluźnierstwa do końca życia:) Jeżeli nie potraficie sobie wyobrazić jakiego rodzaju było to funkcjonowanie, to zacznijcie żyć bez wody w kranie i w toalecie oraz pod prysznicem nawet choćby przez tydzień. A potem napiszcie mi jak było i jak rozwiązaliście problem codziennej higieny. Mróz już Wam daruję:)

A tak na serio – te powroty do początków pisania dla Was, w moich myślach i możliwość przypomnienia sobie wszystkich lat, które tu razem spędziliśmy, dało mi jeszcze jedno: DOCENIŁAM jeszcze mocniej, jak cudowne mamy życie. Inaczej: jakie życie tworzymy tu sobie dzień po dniu. To jest bardzo dobre życie, bo nasze, bo wyjątkowe przez to. Dobre – nie znaczy idealne. Ja nie wierzę w żadne „idealne”. Przekonana jestem, że w ogóle dążenie do jakiegokolwiek ideału, czy to w wyglądzie, czy w wystroju wnętrz, czy generalnie w życiu – zawsze prowadzi do jakiejś katastrofy. Bo w którymś momencie przestajesz ŻYĆ, a zaczynasz realizować jakieś wzorce. Odhaczasz punkt po punkcie w liście wzorcowych życzeń. Wzorce stworzone przez innych ludzi, od razu dodajmy, bo to my sami je tworzymy i sobie narzucamy. Wygląd, status finansowy, styl życia – w każdej z tych płaszczyzn można żyć tylko według swoich własnych przekonań i gustu lub realizując właśnie jakiś narzucony medialnie/społecznie wzorzec. I najczęściej zaczynamy robić to zupełnie bezwiednie. A ja chcę tylko być szczęśliwa – nie idealna. Szczęśliwa według swoich zasad, szukając JAKOŚCI w tym naszym życiu, a nie ilości czy realizowania wytyczonej przez innych ludzi przykazań idealności.

Odkąd pamiętam, szłam swoją drogą. Nie raz nie dwa, ku rozpaczy mojej mamy. Nie chciałam robić tego co wszyscy, no chyba że czułam, iż to także moja bajka. Ale w kwestii ubrań np., albo słuchanej muzyki, albo spędzania wolnego czasu – zawsze odstawałam od dziecięcego „mainstream’u”. Wyglądając jak na tamte czasy zapewne dziwacznie.  Nie bałam się  robić tego, co wydawało się niepopularne, zakładać ubrań, które mnie się podobały i czytać te książki, na które miałam ochotę. W ósmej klasie podstawówki słuchałam klasyki, metalu, jazzu i Maryli Rodowicz – nie znając za to repertuaru bardziej dostosowanego do swojego wieku. Potrafiłam nawet zwykłe trampki odmalować farbami plakatowymi i je potem zabezpieczyć bezbarwnym lakierem do paznokci:) ( wiecie, to była pierwsza, komunistyczna wersja DIY), żeby tylko nie chodzić w jakichś nijakich bez charakteru. Nic, co robiłam nie było idealne – co z tego, że miałam np. świetne oceny, gdy notorycznie wagarowałam? Co z tego, że mama zaplatała mi piękne warkocze i przez chwilę wyglądałam jak małe cacuszko, gdy w przeciągu pół godziny zostawało z nich coś bliżej nieokreślonego? ( ciągłe walki z braćmi nie sprzyjają ułożonym fryzurom) Brak ideału w życiu towarzyszy mi od najmłodszych lat. I chyba już tak zostanie. Dzięki Bogu:)

Nasze życie na wsi, bardzo odbiegające od wzorcowej sielanki jest przynajmniej prawdziwe. Gdy się tu przeprowadzaliśmy, a sąsiedzi zobaczyli dwoje młodych ludzi – od razu pozakładali się ze sobą. O to, że wytrzymamy góra 5 lat i szybko wrócimy do miasta. W tym roku mija 10 lat, jak tu mieszkamy. Po drodze urodził nam się syn, zrobiliśmy 100 remontów:), pozamarzała nam w rurach nie raz nie dwa woda, otworzyłam firmę,  zrealizowałam mnóstwo zleceń- niektóre z nich okazały się ogromnymi sukcesami, niektóre bardzo mnie wydrenowały energetycznie. Dobre chwile przeplatały się z tymi słabszymi. Śmiech ze łzami. Wyjeździłam się po całej Polsce we wszystkie strony. Wracając zawsze do naszego domu skrytego w sosnowym lesie. Do moich chłopaków, do mojej bazy. I do mojej nieidealnej codzienności. Nie życzę Wam życia takiego jak moje – bo to byłoby bez sensu. Życzę Wam życia według Waszych potrzeb. Według Waszego gustu. Według tego, co Wam bije w sercu a nie tego, co można zobaczyć na instagramie, pintereście i nawet takich stronach jak Green Canoe:). Nieidealnego ale prawdziwego szczęścia Wam dziś życzę.

p.s. zdjęcia, które oglądacie to sesja wykonana na potrzeby książki. Śmiałam się już trakcie samych przygotowań, że nawet na własnym ślubie nie miałam tak idealnego makijażu. Ale dobrze jest od czasu do czasu zobaczyć siebie samą w całkiem innym świetle. Uświadomić sobie, że w pełnym makijażu wszystkie możemy wyglądać równie dobrze jak piękne panie z okładek kolorowych magazynów. I że to jedynie kreacja. Że potem każda z nich zmywa makijaż, zdejmuje wypożyczone ubrania i wraca do swojego domu – do bliskich, do miłości najprawdziwszej…jeśli oczywiście ma takie szczęście.

Piękno naszej codzienności jest dla mnie na tyle atrakcyjne – że nawet ładne makijaże, czy jakiekolwiek stylizacje nie będą z nim nigdy w stanie rywalizować. I niech już tak zostanie.

zdjęcia Julita Pająk
stylizacje blue shadow, cosstores

 

 

 

Dziękuję za Twój komentarz.

37 komentarzy

  • comment-avatar
    Kamila 3 lipca 2020 (18:51)

    Dziekuje za te glebokie slowa.Piekne i prawdziwe..! Jest Pani prawdziwa.
    Od 3 tygodni czytam tego bloga-przypadkowo odkrytego..rzadko czyjas osobowosc mnie tak zaintresowala i zainspirowala.. wiec zaczelam od poczatku w 2009 i czytam chronologicznie. Niebywaly rozwoj ktora mi imponuje. Wierze, ze nic nie dzieje sie bez przypadku w kosmosie i wmomencie gdy zaszyta w swoj ogrodek uciekajac przed realiami rzeczywistosci nagle ” spotkalam” Pania. Dzieki literaturze i przemysleniom na Pani blogu cos we mnie drgnelo. Choc obca fizycznie nagle jest mi Pani bardzo bliska. Byc moze dlatego ze podzielam Pani swiatopoglad i Humor.. pozdrawiam serdecznie!

  • comment-avatar
    Green Canoe 23 września 2017 (12:38)

    Elu – moja rodzina jest dla mnie ZAWSZE :) idealna – bo jest moja:). Zawsze będzie dla mnie najpiękniejsza i najukochańsza na świecie. Ale nieprawdą jest że pisałam od samego początku tylko o radościach. Na początku , gdy blog być może miał bardziej osobisty wymiar, poszukaj sobie np. wpisu o zamarzniętych rurach, o tym jak byłam przepracowana, o tym że znikam na jakiś czas – bo muszę zawalczyć o zdrowie. Moi najstarsi czytelnicy doskonale to pamiętają. To wszystko tu jest. Taka prawda. Jak również to, że ja jestem tytanem pracy. Po prostu.To nie jest kreacja – jak piszesz, ani to, że mamy ładny dom. No mamy:) I ja rzeczywiście bardzo ciężko pracuję. Zawsze taka byłam. Elu – mój blog także nie jest kreacją, jak to ujęłaś. Ale nie jest to również miejsce w którym opowiadam o własnym życiu prywatnym. Tak naprawdę praktycznie od wielu lat – tu o nim nie opowiadam Po to powstała redakcja, po to piszezmy na tak wiele tematów, by GC jako strona była ciekawym miejscem z wieloma inspiracjami. To miejsce ” o wszystkim co dobre” O jakości – w życiu, pracy, wyborach… Kreacja to w moim odczuciu mijanie się ( większe lub mniejsze) z prawdą. Być może miałaś co innego na myśli – ale dla większości ludzi kreowanie się na kogoś – to mijanie się z prawdą. Mam nadzieję, że nie to chciałaś mi napisać:). Uściski i serdeczności!

  • comment-avatar
    gosia 6 lipca 2017 (20:40)

    Zawsze czekam co będzie jutro…A jutro to studnia bez dna.Zawsze coś nowego,niepowtarzalnego :)))Jest Pani moim guru!!!Ile czasu zaoszczędzam dzięki Pani!!!fiu,fiu!!!Bez omyłek wybrana książka ,spektakl,kwiatek,nawóz,odśnieżarka, salon z okularami,szampon do włosów,pobyt nad morzem,w górach…Nigdy nie żałuję!!!Dla mnie idealnie idealna.Chcę Panią widzieć,słyszeć tak często jak to możliwe!!! A ,,peteczka,,bombki sobie strzela!!!jakie ma tutaj interesy?
    Pani Asiu to wielka łaska wiedzieć czego się chce w życiu :)))Podziwiam Panią!!!Ma Pani wielka świadomość siebie,tego co Pani robi!!! Jest Pani bardzo silną KOBIETĄ:)))Patrzę na Panią , tysiące innych kobiet też to robi!!!jakie to zobowiązujące!!!A Pani tak lekko,z gracją,wielką empatią wpływa na inne kobietki.Cudownie,że odnalazłam Panią!!!
    Wiele moich soków twórczych ma swoje źródełko w Green Canoe:)))tak,ułapałam je właśnie tutaj ,po każdym wpisie troszeczkę.A teraz idę do ogródka ,hojną ręką uzbieram bukiet kwiatów ,zawiążę wielką kokardę i pragnę podesłać tam gdzie trzeba:)))Pani Asiu proszę wziąć głęboki wdech.Na pewno poczuje Pani:))) DZIĘ
    KUJĘ:-)))

  • comment-avatar
    katalog imspiracji 6 lipca 2017 (18:36)

    Oj, dawno u Ciebie nie byłam. Powrót okazał się strzałem w dziesiątkę. Poczytałam sobie wiele mądrości i się zamyśliłam. Nic dodać nic ująć. Każde słowo trafione w punkt.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej premiery książki:)

  • comment-avatar
    D. 6 lipca 2017 (09:33)

    Droga Pani Joasiu
    z ogromną przyjemnością czytam każdy Pani tekst. Ma Pani niezwykłą umiejętność pisania lekko i interesująco. Pani teksty od początku do końca czyta się z zainteresowaniem :-) Książka napewno będzie fantastyczna, nie mogę się jej doczekać. Jest pani wogóle wyjątkową osobą. Podziwiam Pani spojrzenie na otaczający nas świat i ludzi. Całkowicie się z Panią zgadzam. Zdjęcia, które Pani umieściła w tym wpisie świadczą tylko o tym, że pomimo ciężkich chwil można się otrząsnąć nie skupiać się na tym co złego mnie spotkało tylko iść do przodu, pięknie wyglądać jak Pani i odnieść sukces jak Pani :-) Wszystkiego najlepszego :-)

  • comment-avatar
    aga 5 lipca 2017 (10:57)

    Boże!!!! Jak bardzo bym chciała mieć taką mądrą przyjaciółkę jak Pani! Dziękuję za ten wspaniały wpis i życzę sił oraz czasu do dzielenia się swoją mądrością i wiedzą na blogu. Z serdecznymi pozdrowieniami znad zimnego i szarego wybrzeża Bałtyku oraz wyrazami szacunku

  • comment-avatar
    Elżbieta 4 lipca 2017 (21:43)

    Piękny wpis, pozdrawiam ciepło i czekam na książkę:)

  • comment-avatar
    Marta 4 lipca 2017 (14:49)

    Pięknie Pani wygląda Pani Asiu nie mogę się doczekać książki to będzie na pewno cudowna przygoda móc ją przeczytać:) pozdrawiam cudowny post mądry i życiowy takie które najbardziej lubię

  • comment-avatar
    Ania 4 lipca 2017 (12:00)

    Patrzę z przyjemnością i „zazdraszczam” ;-) wspaniały rocznik `76

  • comment-avatar
    Kasia_Gniazdowanie 4 lipca 2017 (09:59)

    Asiu, gratuluje i już nie mogę się doczekać książki. Bo to co piszesz to wielka prawda, dla niektórych wciąż nie odkryta. Trzeba żyć wg naszych potrzeb, a nie potrzeb innych. Często pod prąd, często bez wsparcia, ale za to z satysfakcją, że to nasze życie jest właśnie takie jak je sobie wymarzyliśmy. Cieszę się, że napisałaś jak jest na wsi, fragment o ciemności będę przytaczać wszystkim znajomym, którzy myślą o przeprowadzce na wieś. Bo tu faktycznie ciemność to ciemność :-) Miasto zawsze jest jasne, wieś to coś innego. Z drugiej strony możliwe, że to właśnie przyciąga ludzi, którzy wieś kojarzą nie tylko ze spokojem i ciszą (chociaż na miejskim osiedlu miałam nieraz ciszej), ale z pewną dozą tajemniczości. Oj Asiu zatęskniłam za blogowaniem dzięki Tobie :-) Podwójnie Ci dziękuję zatem, bo w sumie dzięki Tobie znalazłam swoje miejsce w blogosferze 4 lata temu. Powodzenia i trzymam kciuki za Twoje plany i projekty.
    p.s. Piękna sesja :-)

  • comment-avatar
    Urszula 3 lipca 2017 (16:59)

    Joasiu wyglądasz pięknie i jak dla mnie mimo wszystko naturalnie. Delikatny makijaż, nie jakiś udziwniony, podkreśla Twoje delikatne rysy, a zarazem widać, że wyszczuplałaś, zmieniając swój sposób odżywiania. Super wpis – gratuluję sukcesów. Ula

  • comment-avatar
    ela 3 lipca 2017 (11:25)

    Asiu po pierwsze bardzo jestem zaciekawiona Twoją książką, a najbardziej jej tematyką – czekam ;-)
    Bardzo podoba mi się ten wpis o nieidealności. Robisz tak piękne rzeczy i inspirujesz wiele osób, dlatego ktoś, kto zna Cię tylko z internetowego wizerunku mógłby pomyśleć przez te ostatnie lata, że jesteś taką idealną perfekcjonistką…że niesposób Cię dogonić w NICZYM. Do tego robisz cudne zdjęcia, które mogą potęgować taki odbiór, ale jak wiadomo piękne zdjęcia to wieeeelka praca, która pokazuje tylko wycinek rzeczywoistości – na codziennej, ale nieidealnej.
    Każda z nas wie na pewno jak czasami trudno odnajdywac się w różnych rolach – mamy, pracownika, źony itd. Czasami wysokie szpilki rano, po południu dres i siatki targane z marketu, wieczorem czytana bajka i góra prasowania – okazuje się, że wszystkie te aktywności i role moga być spójne i nie wykluczać się wcale. Życie jest takie różnorodne i w tym piękne! Dlatego patrzę i podziwiam ten Twój idealny do bólu wizerunek na wystylizowanych zdjęciach – bardzo pięknie wyglądasz i…tak bardzo się cieszę, że nie jest tak u Ciebie zawsze ;-)))Bo chyba u nikogo tak nie jest.Dzięki za ten wpis!
    Pozdrawiam serdecznie!

  • comment-avatar
    Barbara 2 lipca 2017 (21:17)

    Również jestem ciekawa książki. A na zdjęciach wyglądasz pięknie, taka jasna i promienna :)
    Powodzenia:)

  • comment-avatar
    Ula H. 2 lipca 2017 (19:20)

    Dla takich chwil warto żyć ! Na pewno tu – w blogosferze spotkałaś wiele osób, które myślą podobnie. U mnie nawet dzieje się podobnie, bo po prawie pół wieku mieszkania w mieście, przeprowadziłam się na wieś. Wiem, co znaczą zamarznięte rury i brak wody, gdy na dworze jest – 18 st.C. Wiem, co znaczą silne wiatry i brak prądu. Teraz dopiero to wiem, gdy od dwóch lat mieszkam na leśnej polanie. Teraz wiem, jak smakuje życie na wsi, gdy ze wszystkim trzeba sobie radzić samemu. Każdy musi swoje życie przezyć sam i sam podejmować decyzje, nie oglądać się na innych. Trzymam kciuki :) Pozdrawiam :))

  • comment-avatar
    Bea 2 lipca 2017 (18:22)

    Czekam na Twoją książkę. Kilka lat temu przez przypadek trafiłam na twój blog i oniemiałam z zachwytu. Od tamtej pory zainteresowałam się wystrojem wnętrz i projektowaniem. Na bieżąco śledzę Twój blog i cały czas jestem nim zachwycona. Fajnie rozwijasz się, dajesz mi dużo inspiracji i motywujesz do działania. Tak trzymaj.
    Pozdrawiam.

  • comment-avatar
    Anna 2 lipca 2017 (15:03)

    Asia, mam nadzieje ze to co widzę na zdjęciach to tylko efekt niefortunnie wykonanego makijażu a nie poprawiania urody bo strasznie nienaturalnie wyglądasz …

    • comment-avatar
      Green Canoe 2 lipca 2017 (15:17)

      Nikt w takim makijażu nie wygląda naturalnie, b to nie jest naturalny makijaż. I nie uważam że jest niefortunny.

    • comment-avatar
      Patti 3 lipca 2017 (16:25)

      No ja chyba patrzę na inną Joannę i inne zdjęcia niż Ty bo Asia wygląda pięknie??? Wyraźnie jest napisane, że to makijaż do sesji zdjęciowej, a on jak wiemy (lub nie) rządzi się innymi prawami…. Oj zazdrość to bardzo paskudna wada…

  • comment-avatar
    Krysia 2 lipca 2017 (13:25)

    We mnie zawsze było dużo indywidualizmu, jestem artystyczną duszą, która nie zawsze kierowała się wewnętrznym głosem (w dużym stopniu z powodu sytuacji rodzinnej, społecznej), więc odkrywam, uczę się swojego idealnego, lecz nie wyidealizowanego życia. Wiem, jak ogromnie ważne są akceptacja, bycie dobrym i wyrozumiałym dla siebie, optymizm, zaufanie Bogu w przypadku osób wierzących; bardzo pomocne są niektóre blogi, między innymi Twój blog, Asiu, gdzie inne osoby dzielą się swoimi doświadczeniami i własnym spojrzeniem; czasem cały wpis, czasem jedno zdanie lub jakiś kontekst, komentarz wnoszą cenne treści.
    Bardzo ładne zdjęcia i bardzo ładna dziewczyna, kobieta… Pozdrawiam

  • comment-avatar
    Green Canoe 2 lipca 2017 (10:26)

    Kiedyś bardzo mądra kobieta powiedziała mi, że będę widziała świat poprzez pryzmat tego co mam w duszy i w sercu. I dokładnie tak jest:) Nie doszukuję się w nim zła tylko dobra i nie mam problemu z sukcesami innych ludzi. Nie przeszkadza mi, że ktoś zarabia na swojej pracy – jak widać Pani bardzo.
    TAK – zarabiam na swojej ciężkiej pracy, odnoszę sukcesy, cieszę się z tego, że Green Canoe od wielu lat cieszy się ogromną popularnością. Tablice reklamowe to takie powierzchnie, na których znajdzie się wszystko – w GC są jedynie bardzo wyselekcjonowane przez nas firmy, z którymi CHCĘ a nie muszę pracować. Mam ten komfort życiowy, że mogę sobie wybierać z kim chcę robić projekty. Życzę Pani również takiego komfortu, życzę więcej pozytywnego myślenia w odbieraniu świata dookoła i nie doszukiwania się zła czy „chichotu” tam, gdzie go nie ma.
    p.s. i rozczaruję Panią – retusz o którym Pani pisze jest bardzo mały. No niestety tak dobrze wyglądam:), że fotograf nie musiała zbyt dużo robić w post produkcji.
    POZDRAWIAM I ŻYCZĘ DUŻO RADOŚCI W ZYCIU :)

    • comment-avatar
      Green Canoe 3 lipca 2017 (01:08)

      Proszę przeczytać ze zrozumieniem wpis- a potem komentować.

      • comment-avatar
        Green Canoe 16 lipca 2017 (22:01)

        Pani Beato, ja jestem spełniona, zadowolona, zapracowana:) – Nic mi się nie zgubiło, a wręcz na odwrót wiele nowego, dobrego się znalazło. Strona od wielu lat ma inny charakter – niektórym osobom się to nie podoba, ale szczerze mówiąc nie interesuje mnie to. Nigdy nie jest w życiu tak, że wszystkim będzie podobało się wszystko, już tyle razy o tym pisałam. A ja nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili, ani nie jestem od tego by spełniać oczekiwania wszystkich osób, które tu wchodzą – t0 najzwyczajniej w świecie jest nierealne. Pozdrawiam.

    • comment-avatar
      Patti 3 lipca 2017 (16:37)

      Pani „peteczka” jak bardzo trudno pogodzić się z czyimś sukcesami, jak boli czyjeś szczęście w życiu , jak potrafi boleśnie ukłuć czyjś piękny makijaż , jak przora nasze „serce” kolejny zdobyty przez kogoś szczyt…..
      Czy Pani ktoś broni prowadzić bloga, być popularną, podpisywać kontrakty ze sponsorami , pisać książkę …..podobno sama spełnia się Pani w pracy, odnosi sukcesy ….Czy przyjemnie byłoby słychać Pani od kogoś takie słowa, które kieruje Pani w stronę Asi? Dobrze się Pani czuje jak jest krytykowana……? Nie szkoda Pani czasu na złośliwe komentarze? Proponuję znaleźć na swoim osobistym poletku powody do szczęścia, a gwarantuje, że więcej nie będzie Pani chciało się takich komentarzy pisać!

  • comment-avatar
    Olga 2 lipca 2017 (09:32)

    Cudownie że są dziś w blogosferze kobiety tak mądre, prawdziwe i wartościowe jak Ty Joasiu ? Z ogromną przyjemnością czytam każdy Twój tekst od kilku lat i bardzo się cieszę na Twoją książkę, to będzie uczta dla ducha? Jak właśnie jestem w takim momencie życia jaki opisujesz,wiesz w tym dresie i mówiąca w języku niemowlęcym? Ale kocham ten czas bo wiem że szybko przeminie,dzieci urosną i przyjdą nowe wyzwania. Jeszcze jakiś czas temu dążyłam do tej wyimaginowanej doskonałości ale dziś wiem że to bez sensu i zaakceptowałam siebie o swoje niedoskonałości życie. Życzę Ci fantastycznego sukcesu książki i nie mogę się doczekać aby ją przeczytać. Pozdrawiam ciepło ?

    • comment-avatar
      Green Canoe 2 lipca 2017 (10:27)

      Olu – bardzo Ci dziękuję:) I życzę Ci wytrwałości – tak, masz rację okres dresowo rabarbarowy mija:) Nawet się nie spostrzeżesz kiedy:) Ściskam Cię najserdeczniej:)

  • comment-avatar
    Asiek 1 lipca 2017 (22:25)

    Świetnie się „Ciebie” czyta, piszesz prostym językiem a między wierszami bije szczerość.
    Powodzenia Joanno =}

  • comment-avatar
    Ewka 1 lipca 2017 (17:09)

    Piękna kobieta, na wspaniałych zdjęciach :) Dzięki Asiu za te kilka lat z Tobą (dokładnie od czasu artykułu o Twoim domu w Werandzie)! Ja mieszkam w moim domu 9 lat i ciągle jakieś remonty… :) Samych sukcesów, a na książkę czekam z niecierpliwością.

    • comment-avatar
      Green Canoe 2 lipca 2017 (10:27)

      Ewa – REMONT to nasze drugie nazwisko:):) Uściski wielkie!

  • comment-avatar
    Kasia 1 lipca 2017 (14:52)

    Pięknie napisane w dobie wyidealizowanego świata, gazet, wizerunku i życia. Fajnie jest być nieidealną, bo to oznacza prawdziwą, nie udającą nikogo. Ja również zawsze dostawałam od reszty. Słuchałam co innego niż rówieśnicy, miałam inne zainteresowania niż większość znajomych, przerabiałam ubrania, nawet tak jak ty Asiu pomalowałam sobie tenisówki-flamastrami w kwiaty :) Przypomniałam sobie jak chciałam mieć kolorowa żarówkę w lampie, a że to był PRL i nic w sklepach nie było, więc sobie tą żarówkę pomalowałam różowym lakierem do paznokci. Tylko potem trochę śmierdziało na cały dom jak się nagrzała :D Asiu ja do teraz żyje inaczej niż wszyscy moi przyjaciele i znajomi. I właśnie dzięki temu jestem szczęśliwa, bo idę swoją własną drogą. Życzę Ci byś dążyła na czas oddać książkę do druku i z całego serca życzę Ci masy czytelników i sukcesu. PS. Na tych zdjęciach wyglądasz na milion dolarów! Kasia K.

    • comment-avatar
      Green Canoe 2 lipca 2017 (10:29)

      Kasiu, flamastrami malowałam koszulę. W jakiś bliżej nieokreślone mazy:) Oj, chyba mamy po prostu artystyczne róże.
      Z całego serca dziękuję Ci za komplementy.

  • comment-avatar
    Joanna 1 lipca 2017 (14:10)

    Droga Joasiu,
    jestem Twoim gościem prawie od początku. Pięknie i mądrze rozwijasz się w życiu, Twój wpis bardzo ładnie spiął ten czas i pokazał, jak dobrze być w zgodzie z wartościami. Życzę Ci wspaniałych przeżyć związanych z oddaniem własnej książki w nasze ręce. To będzie przygoda.

  • comment-avatar
    Joanna 1 lipca 2017 (14:03)

    Droga Joasiu,
    Bardzo dziękuję za te słowa, jestem tu u Ciebie prawie od początku, z niezmiennym poczuciem, że pięknie i mądrze rozwijasz się w życiu. Czekam na książkę, życzę Ci wspaniałego czasu podczas oddawania jej w nasze ręce.

  • comment-avatar
    Aleksandra 1 lipca 2017 (13:56)

    Napisane w punkt. Sami kreujemy nasze życie i to od nas zależy czy przeżyjemy je szczęśliwie i czy będzie ono dla nas idealne. Przecież życie jest takie piękne :)
    Podczytuję Ciebie Asiu od ładnych kilku lat i ogromnie cieszę się na książkę. A może będzie już ona dostępna w drugiej połowie września i odbiorę ją osobiście? :)
    Pozdrawiam ciepło
    Ola

    • comment-avatar
      Green Canoe 2 lipca 2017 (10:30)

      Tak, będzie w drugiej połowie września właśnie:)

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.