MYŚLĘ ŻE...druga połowa i tresura. - GREEN CANOE

MYŚLĘ ŻE…druga połowa i tresura.

Kiedy żyjesz z drugim człowiekiem prawie 20 lat …uzmysławiasz sobie w którymś momencie, że to jak do tej pory…praktycznie połowa TWOJEGO życia. Kiedy mija Wasze pierwsze 5 lat – nie jesteś w stanie uwierzyć, że to już. Po dziesięciu wspólnych latach zaczyna Ci być wszystko lekko podejrzane:):):)  – że jak to?, jak to 10lat???. A zapewne Ci, którzy są ze sobą dzieści czy dziesiąt lat… muszą czuć się potężnie zdziwieni – to się w ogóle udało? Bo nie oszukujmy się  – WSPÓLNE życie, bycie, mieszkanie, zarabianie, wychowywanie, wyjeżdżanie, powracanie, omawianie, pranie, kłócenie, planowanie, dbanie i rozwalanie, gotowanie, sprzątanie….i wymieniać bym mogła tak jeszcze w nieskończoność BYWA TRUDNE. Gdyby było łatwe, ludzie nie rozstawaliby się, nie istniałby rynek psychoterapeutów specjalizujących się w relacjach w związkach, rynek prawników specjalizujących się w rozwodach i prywatnych detektywów specjalizujących się w śledzeniu współpartnerów. A jednak te rynki istnieją i radzą sobie  znakomicie. Bo funkcjonowanie w związku najzwyczajniej w świecie nie jest łatwe. Albo inaczej – wymaga od obu stron równego: zaangażowania, pobłażliwości, wybaczania, inwestowania, budowania i CHĘCI by nawet po 10, 20, 30 i 40 latach wspólnego bycia razem – nadal chcieć wyjść wieczorem na RANDKĘ:) Albo na nią gdzieś daleko wyjechać.

Bo przecież NIKT , ale to NIKT z nas nie jest idealny. Mamy swoje gorsze dni, tygodnie, miesiące a nawet i lata. Lata???? spytacie. Tak – lata. Bywa, że przechodzimy po prostu jakieś wewnętrzne zmiany, że przebudowujemy wewnętrzny system wartości, marzeń czy pragnień. Bywa że nagle zapadamy się w jakieś dołki – i potem z mozołem próbujemy z nich wychodzić. Czy myślicie że to przychodzi łatwo i nie wpływa na naszego partnera? Zwłaszcza wtedy, gdy nie ma w nas żadnego wsparcia? Nie będę rozwodzić się dziś na temat wspólnego bycia – bo w tym temacie jest tyle aspektów do omówienia, ile ludzi i ile doświadczeń. Chciałabym jednak porozmawiać z Wami dziś o naszych OCZEKIWANIACH wobec innych ludzi. Także tych nam najbliższych. Bo to im „dostaje się” najmocniej. I o tym, że często podświadomie próbujemy się nawzajem „tresować”. Albo realizować we własnych związkach jakieś głęboko zakodowane w świadomość obrazki, nie raz nie dwa wyniesione z rodzinnego domu. Pewnie się zdziwicie, ale w głębi duszy jestem tradycjonalistką. Lubię, gdy mężczyzna jest mężczyzną – gdy wygląda jak facet a nie śliczny avatar, gdy myśli jak facet, gdy CZUJE SIĘ mężczyzną, głową rodziny i potrafi brać odpowiedzialność za to, że ją założył. Przy takim partnerze mnie jest łatwiej być kobietą. I  już wiem, że nie potrafiłabym żyć z człowiekiem o zatraconym, o zamazanym rysunku męskości. Jak również takim, który miałby więcej kremów ode mnie:):):):)  Wiem również, że drugi człowiek nie jest w stanie zmienić drastycznie swojej „natury”. Nieśmiały i spokojny nie zamieni się nagle w lwa salonowego, niezaradny nie stanie się rekinem biznesu, głośny i towarzyski nie zaszyje się w lesie. No na tym właśnie polega świat – na tym, że jesteśmy różni. Mało tego, z jakichś względów owe różnice nas do siebie przyciągają. Ale spójrzcie jak często, po opadnięciu pierwszych zachwytów i burzy hormonalnej:) próbujemy nawzajem zmieniać siebie i to właśnie w dość drastyczny sposób – oczekując od drugiego człowieka często tego, co niemożliwe. Czy słyszeliście, by walka z wiatrakami zakończyła się kiedykolwiek sukcesem?


Im jestem starsza, tym więcej rzeczy odpuszczam. Nie tylko w moim małżeństwie – ale tak ogólnie w życiu. I ZAWSZE, ale TO ZAWSZE zadaje sobie w jakichś sytuacjach, które są nieprzyjemne albo wymagają mało optymistycznych działań pytanie: CZY TO JEST NA TYLE WAŻNE, że muszę temu poświęcać swój własny czas? ( pamiętacie? – MASZ JEDNO ŻYCIE ) Czy to jest dla mnie tak ważne, że muszę kogoś zmuszać by zachowywał się/robił/działał tak, jak ja tego oczekuję? Czy to ma wpływ na resztę mojego życia i na jakość tego  życia? Jeżeli odpowiedź brzmi: NIE – to odpuszczam. Dużo ostatnio odpuszczam:) Za każdym razem również, gdy patrzę na małżeństwa, w których kobieta publicznie strofuje swojego męża, poprawia mu ze złością sweter, dyskredytuje jego osiągnięcia, wyśmiewa jego zdanie, traktuje niczym nieporadne dziecko, czy tresowane zwierzątko…za każdym razem gdy patrzę na małżeństwa, w których mężczyzna publicznie bez szacunku zwraca się do żony, krytykuje jej kuchnię, wagę, wygląd, podrywa w jej obecności inne kobiety …zastanawiam się – jak mogło do tego dojść? I dlaczego dorośli ludzie z własnej woli chcą tak funkcjonować? BO PRZECIEŻ KIEDYĆ BYLI W SOBIE ZAKOCHANI. Co się po drodze stało?

Nie na Walentynki taki post- ale na wakacje. Przed nami czas urlopów. I szansa na wypoczynek. Na wspólne spędzenie czasu, na wyciszenie…spotkanie się z partnerem gdzieś nad brzegiem jeziora a nie przy pralce:):)  Pomyślałam sobie, że właśnie teraz Wam napiszę o tym, co mi ostatnio chodzi po głowie – o tym, żeby ODPUSZCZAĆ i przestać się wzajemnie tresować. O tym, by spróbować ponownie zakochać się w sobie – po owych 5, 10, 20 latach. W kimś INNYM niż owe kilka lat temu, bo my się przecież wszyscy zmieniamy. O tym, że życie jest za krótkie byśmy dążyli do ideału – ideałów NIE MA. My sami nie jesteśmy idealni, nasi wybrankowie nie są idealni. Warto wybaczać sobie gorszy czas, potknięcia, irytujące nawyki – bo nawet jeśli tego w tej chwili jeszcze nie wiemy, prawda jest taka, że gdyby zabrakło nam tej drugiej osoby – BARDZO ZA WSZYSTKIM z nią związanym byśmy tęsknili….za tym, że on te kapcie rozwalone w przedpokoju, że ona te kosmetyki wszędzie po salonie, że znów lustro ufajdane pastą do zębów i płaszcz zmiętolony w szafie wciśnięty a nie powieszony jak pan Bóg przykazał:)…

ZAKOCHANIA WAKACYJNEGO więc Wam życzę:) I przymykania oka. Nie tylko w wakacje.

Dziękuję za Twój komentarz.

11 komentarzy

  • comment-avatar
    Tessa 15 czerwca 2017 (21:02)

    Od 1981 r. do 2017 r. trochę lat razem upłynęło.
    I co z tego, że czasem usłyszę ” ty babo” ,a w zamian on oberwie; ” ty chłopie”.
    Potem razem idziemy do pasieki, a w niedzielę z przyjaciółmi w góry.
    Życie – cudowne życie! I do 90 – ki nie odpuszczę, a co dalej zobaczymy.
    A naprawdę jest co oglądać!

  • comment-avatar
    lampa nad stół 6 czerwca 2017 (11:35)

    Twój wpis zmusza do myślenia. W dużej mierze mam takie same podejście, z naszych wad razem z partnerem się śmiejemy. Skarpetki na podłodze w salonie? Takie problemy to nie problemy. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, a najważniejsza jest więź między dwojgiem ludzi:)

  • comment-avatar
    Ula H. 5 czerwca 2017 (12:52)

    Święte słowa !!! Po prostu kochajmy się, a w miłości się wiele wybacza , daruje i nie zauważa się wad drugiego człowieka, choć przecież każdy je ma. I znajdujmy taki czas, który możemy spędzać razem ( nie ten przy pralce ) . Pozdrawiam :))

  • comment-avatar
    Avrea 5 czerwca 2017 (12:46)

    oj zgadzam sie z Tobą , ja już moim mężem jesteśmy 26 lat po slubie i nadal lubimy ze soba przebywać i spedzać czas , choć kazde z nas ma wady ;p

    najwazniejsze jest to sie kochać i patrzeć w tym samym kieunku ;)

  • comment-avatar
    Inka 4 czerwca 2017 (22:01)

    No i się popłakałam, a dusza mnie boli… dziękuję za post.

  • comment-avatar
    Maga 4 czerwca 2017 (18:26)

    Mamy za sobą 25 lat małzeństwa. Mam to szczęscie,ze trafiłam na mężczyznę, który mnie kocha i szanuje. I masz rację, 1000% racji – powinnismy pewne rzeczy odpuszczać, te głupie irytujące szczegóły, te dziwne (dla mnie) nawyki… szkoda,ze dopiero tak późno do tego doszłam. Ale doszłam. I cieszę się z tego, bo lepiej póxno niż wcale. Bo najważniejszy w małzeństwie jest wzajemny szacunek (obok miłosci oczywiscie :) )

  • comment-avatar
    Barbara 4 czerwca 2017 (18:10)

    Ile moich spostrzeżeń i myśli zawarłaś w swoim „słowie na niedzielę”, Joasiu :)
    Pamiętam, na początku mojego małżeństwa jaki miałam idealny plan na nasze wspólne życie. Teraz, po 25 latach uśmiecham się – plan był idealny tyle,że poprawiony o nieustanne kompromisy, wzajemne ustępstwa i cierpliwość :)
    Z wieloma wadami mojego męża już nie walczę, podobnie mój mąż przymyka oko na moje różnorakie humory:) Dobrze jest mieć wspólne cele i radości, cieszyć się z każdego dnia i zdrowia ( !!!) nie zatruwać sobie życia zrzędliwością i drobiazgami. A przede wszystkim pielęgnować miłość.

    I przyznam,że mężczyzna piękny dla mnie – to człowiek odpowiedzialny za naszą rodzinę, opoka, głowa ( chociaż czasem „szyją” bywam ja :) ) bezpieczeństwo i szacunek; i dobrze by było gdyby potrafił posługiwać wiertarką, młotkiem i szpadlem :)

  • comment-avatar
    Sylwia 4 czerwca 2017 (15:17)

    Wzruszyłaś mnie tym wpisem, bo ja własnie jestem na zakręcie swojego małżeństwa i nie wiem, co dalej? Ech…Niby kleimy, niby się staramy, ale rysy głebokie i ból głęboki.

  • comment-avatar
    Aga 4 czerwca 2017 (13:16)

    ostatnio odnosnie związku/partnera/męża/zony itd przyswieca mi jedno zdanie, ktore powiedział mój znajomy: Otóż …. nie krytykuj wyborów swojego męża, jestes jednym z nich:) i to zamyka wszelkie usta…hihihihi

  • comment-avatar
    gosia 4 czerwca 2017 (12:47)

    Bardzo piękne i dojrzałe refleksje,Asiu jesteś mistrzynią w ujmowaniu ,,życia ,,w słowa.Jestem szczęśliwą i zakochaną mężatką już ponad 25 lat i każdy mój dzień to randka z moim ukochanym facetem,tęsknimy za sobą i cieszymy się każdą chwilą bycia razem .Kiedyś zrozumieliśmy obydwoje ,że nie warto ze sobą wojować ,bo tak jak moja imienniczka Małgosia napisała,,nie wiemy,jak długo jest nam dane bycie razem,,dlatego kochać trzeba za wady i zalety ,bo każdy jest inny.My to zrozumieliśmy dawno i nadal jesteśmy zakochani,

  • comment-avatar
    Malgosia 4 czerwca 2017 (11:59)

    Bardzo to prawdziwe co napisałaś i cieszę się, ze sama to zrozumiałam wiele lat temu. Niedawno, zaledwie po 16 latach pieknego choc wymagającego pracy i kompromisów malzenstwa straciłam ukochanego meza. Na prawde nie wiemy, jak dlugo jest mam dane byc razem, dlatego warto zakochiwac sie w swoim partnerze od nowa codziennie, wybaczac, a przede wszystkim kochac.

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.