SAŁATA najpyszniejsza na świecie ...najprawdopodobniej:) Czyli letni czas. - GREEN CANOE

SAŁATA najpyszniejsza na świecie …najprawdopodobniej:) Czyli letni czas.

Patrząc na dzisiejszą temperaturę (całe 13 stopni) i strugi deszczu za oknem – tytuł o czasie letnim zdaje się być żartem. No ale w końcu jeszcze tydzień temu kąpaliśmy się codziennie w jeziorze, upał o skali 30tki na plusie, a niebo jak z pocztówki. I liczę na to głęboko – że wróci nam taka właśnie aura. Dziś, w odwecie za to, co za oknem –  lekko i przyjemnie o kolorach, smakach jak również – odkryciach.

KOLOR – indygo, granaty, niebieskości oraz wszystko co okoliczne. Bardzo lubię, bardzo noszę:), bardzo ostatnio używam:) Na co dzień. Trafiły nawet na nasze stoły –   zarówno ogrodowe jak i w domu. Ostatnio jedna z architektek, z którą współpracuję przy wykończeniu pięknej posiadłości budowanej na Kaszubach, spytała mnie czym się kieruję przy  stylizacjach czy aranżacjach…Odpowiedź padła w sekundę: KOLOREM. I nie ważne czy projektuję ogród, czy wnętrze, czy stylizuję kadr – to KOLOR jest źródłem moich wszystkich decyzji. Kolor zastany na planie, kolor wniesiony, kolor otoczenia, albo kolor ważny, ulubiony….. Złapałam i dla Was chwile w moim nowym zachwycie – kolorze indygo:)

 

 

Jeśli nie leje tak jak dziś, jadamy już poza domem – śmiem twierdzić że każdy posiłek zjedzony na łonie natury, smakuje niczym królewska uczta. Nawet jeśli jest to jedynie sałatka, czy pieczone ziemniaki z rozmarynem lub swojski gulasz z żeliwnego kociołka…. choćby najmniejsze danie goszczące na naszym szarym ogrodowym stole urasta do rangi przyjęcia dla królewskiej świty:):):) Letni czas to jak dla mnie rządy sałatek – najróżniejszych. Ba – właściwie to nie jem nic innego:) A że systematycznie prosicie o przepisy – zaczniemy zatem nasz wspólny  FESTIWAL letnich, szybkich przekąsek.  BAKALLAND, którego mam przyjemność być ambasadorem i który to  zaopatruje naszą rodzinę w przepyszne bakalie, przygotował dla swoich klientów nową propozycję – jak dla mnie strzał w 10tkę:) W jednej torebce znajdziemy prażony MIX – słonecznika, dyni i orzeszków pinii. Idealny do wszelkiej maści lekkich letnich dań.  Jest to najczęściej używany ostatnio przeze mnie dodatek….bowiem SAŁATKI RZĄDZĄ:) Dziś przedstawiam Wam naszą ulubioną letnią:
SAŁATĘ NEVER ENDING STORY:)
a to dlatego – że jej skład nie ma końca:) Dysponujemy bazą, a do niej dodajecie co Wam akurat w duszy gra:) Nasz rodzinny przepis poniżej,
BAZA
* pierś kurczaka – pokrojona w kawałki, przyprawiona, zgrillowana
* wybór sałat ( u nas – masłowa, lodowa, rzymska, rukola)
* wybór serów ( u nas – pleśniowy, długo dojrzewający np. polski BURSZTYN, gorgonzola)
* prażone nasiona ( u nas mix CHRUPIĄCA SAŁATKA Bakallandu)
* winogrona
Składniki dodatkowe stosowane wedle uznania:
* pokrojone w cząsteczki mango lub melon
* pokrojone w paseczki avocado
* starta skórka z cytryny
* świeże plastry ananasa
* upieczone kawałki gruszki
* sezonowe kwiatki jadalne ( np. bratki)
* zgrillowane kawałki cukinii
Ta sałata ma jedną główna zaletę – w zależności od sosu i przypraw, nawet jedzona przez cały tydzień, codziennie może smakować inaczej:) Jeśli przyprawicie kurczaka na ostro i zrobicie tradycyjny sos jogurtowo ziołowy, oraz zrezygnujecie z dużej ilości owocowych dodatków – będzie bardziej obiadową wersją. Jeśli kurczaka potraktujecie przyprawą garam masala, dodacie sos śmietanowo cytrynowy z curry i startą skórkę cytrynową – otoczy Was orientalną nutą. Zaś moja ulubiona wersja tej sałaty – z dodatkiem mango, ananasa, gruszki i kwiatków, oraz sosu pomarańczowo miętowego – to propozycja typowa na upalne dni.
POMARAŃCZOWY SOS ORZEŻWIAJĄCY
* świeżo wyciśnięty sok z 2 pomarańczy
* 6 łyżek oliwy
* posiekana drobno lub starta w moździerzu mięta
* szczypta soli i pieprzu do smaku

 

 

 

 

Osobiście nie jadam do sałat pieczywa, ale wiem że sporo osób preferuje taki właśnie dodatek. Dla gości szykujemy więc zawsze OSSSSTRE masełko czosnkowe i świeże bagietki:) Jeśli mielibyście ochotę na taki zestaw wystarczy posiekać bardzo drobno rukolę, natkę pietruszki i szczypiorek, przez praskę przecisnąć czosnek, wymieszać na gładką masę z masłem – jeśli ktoś lubi naprawdę ostre smaki można dodać malutką szczyptę chili.
Kontynuując wątek kulinarny i nawiązując do wspominanych na początku ODKRYĆ, chciałabym namówić tych z Was, którzy mają dostęp do kawałka choćby działki:), ogniska, obozowiska itd – na zakup kociołka żeliwnego. Niesamowite – jak bardzo zaskoczyć może potrawa przygotowana właśnie w żeliwie nad prawdziwym ogniem. Mamy 2 kociołki – jeden widoczny na zdjęciu KOCIOŁ 12 litrowy:) idealny na wszelkie duże imprezy, urocze spędy rodzinne, czy nocne biesiadowanie. Drugi, 6 litrowy świetny do upichcenia jednorodzinnych dań. Żeliwne naczynia, tak popularne dawniej, wracają znów do łask. Gulasze, zupy, pieczonki, które można w nich przygotować przywołują wspomnienia o tym JAK dobre może być jedzenie:) I tymże smakowitym akcentem zakończę naszą dzisiejszą kulinarno-kolorową opowieść:) Do usłyszenia, mam tylko ogromną nadzieje, że spotkamy się w czerwcu pełnym słońca  i temperatur adekwatnych do pory roku:)

 

 

 

p.s. jeszcze odnośnie dobrego jedzenia…w najnowszym wydaniu magazynu czeka Was miła niespodzianka dotycząca smakowitości – obszerny artykuł o tym, jak przyrządzać domowe sery, jak wybrać wiarygodne warsztaty serowarskie, jakie sery najłatwiej przygotować w warunkach domowych – nawet mieszkając w bloku. Już niedługo znów wypłyniemy w kolejny letni czółnowy rejs:)
A na dziś już DO WIDZENIA moi czółnowcy przemili:) do następnęgo.
Widoczne na zdjęciach:
Rośliny/biuro w lesie/ogród:
* żeliwne akcesoria:  ptaszki, wycieraczki, podgrzewacze  ARMONIA www.armonia.pl
* żeliwne kociołki Allegro, sprzedające AS- ER www.allegro.pl
* sznurkowa huśtawka HAMA DOBCZYCE www.hamakidobczyce.com.pl
Skorupy:):
* miseczki porcelanowe, kubeczki, talerze INDYGO w kwiatki,
   GREEN GATE/ AHOJHOME www.ahojhome.pl
* sztućce z porcelanowymi rękojeściami VIILA NOSTALGIA www.villanostalgia.pl
* miseczka porcelanowa  w kwiatki na masło ziołowe,
   GREEN GATE/ FILIŻANKA W GROSZKI www.filizankawgroszki.pl
* talerze szare ARMONIA www.armonia.pl
 
Tekstylia:
*poduchy, siedziska, obrusy, bieżniki, koszyczek na pieczywo, serwetki-
  DEKORIA www.dekoria.pl
tkaniny:
siedziska jasny szary ETNA 705-90
siedziska, bieżniki granat/indygo/szafir – JUPITER 127-61
bieżnik, wykończenie koszyczka na chleb – krateczka – BRISTOL 126-69
Inne
* deska do krojenia –  ręcznie robiona,  OLD VICARAGE www.oldvicarage.pl
* kosze wiklinowe GREEN DECO www.greendeco.org

Dziękuję za Twój komentarz.

65 komentarzy

  • comment-avatar
    Marcin Olbrycht 26 czerwca 2015 (19:39)

    Pani Joanno rzeczywiście sam blog jak i wiele jego wpisów jest bardzo inspirujących. Ta zastawa do kawy czy herbaty – rewelacja :)

  • comment-avatar
    zielonomi 7 czerwca 2014 (06:57)

    Ogród – bajka! Leśne biuro – marzenie… Podziwiam za pracowitość, wytrwałość, pomysłowość!!

  • comment-avatar
    meble na wymiar 5 czerwca 2014 (13:37)

    Potrawy z kociołka? To musi być pyszne! Nigdy nie próbowałam, a już patrząc na zdjęcia ślinka leci :))
    Uwielbiam indygo, ostatnio kupiłam sobie stój kąpielowy w tym kolorze.

  • comment-avatar
    Martucha na leśnej polanie 1 czerwca 2014 (12:00)

    Od jakiegoś czasu przymierzam się do kociołka i może wreszcie w tym roku się uda :) Np. właśnie robię syrop z pędów młodej sosny według Twojego przepisu :)

    Pozdrawiam ciepło

  • comment-avatar
    Anonimowy 31 maja 2014 (21:21)

    "końcowe wykończenie" – śmiać się, czy płakać :>

  • comment-avatar
    Shayneen 31 maja 2014 (18:01)

    Joasiu, ja również kocham wszelkie połączenia bieli z niebieskim, we wszystkich jego odcieniach. Mało tego – jako zawodowy patchworkowiec, mam do tego stopnia hopla na punkcie tego połączenia, że np. quilty i patchworki biało-niebieskie zawsze uważałam za… najpiękniejsze na świecie :)))))) Taki zawodowy szplin, jak to się u nas w Poznaniu mawia ;)
    A Twoja sałata tak do mnie przemówiła, że mimo wieczornej godziny mam wielką ochotę wyskoczyć na działkę do koleżanki i "opylić" jej kilka grządek ;P
    Pozdrawiam cieplutko

  • comment-avatar
    mad_zia 31 maja 2014 (14:57)

    Asiu ja jak i Ty dużo noszę Indygo ale jakoś w kuchni narazie go nie widze:) mam na myśli w mojej kuchni bo jak zwykle w Twojej wszystko pasuje perfekcyjnie! Ja ciagle przy pastelach i troche krok za Tobą wiec kto wie kto wie !:) dziękuje za przepisy kulinarne! Widać ze ważne u Ciebie celebrowanie posiłków i bardzo to podziwiam Ja ma obecnie 7 głów do wyżywienia ( przyjaciele dzieci jakoś najechali:) i czasem mało moje gotowanie ma mało wspólnego z crlebrowaniem:) myślisz tylko jak ta zgraje wykarmić !:) o pogodzie nie pisze bo jak sie mieszka w Anglii.. :) pozdrawiam ciepło !

  • comment-avatar
    OLQA 31 maja 2014 (08:59)

    żeliwny stojący gar słuzy na do przygotowania "pieczonek" ale gulasz chętnie przyjęłabym:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 31 maja 2014 (04:57)

    fascynująca uczta , sałatki i kolor indygo- powalają .
    / u mnie nadal szpinakowo ,jak on lubi chłody polaczone z deszczem::*/
    Pozdrowienia o poranku ślę .
    S. G z Wlkp.

  • comment-avatar
    Izabela Perez Harriette 30 maja 2014 (13:47)

    wszystkie odcienie niebieskiego sa mi bliskie.. a indygo, chabrowy, ultramaryna.. chyba najbardziej :D

  • comment-avatar
    Aga Głaz Fedak 30 maja 2014 (13:05)

    Kociołek jak najbardziej uwielbiam:) A u Ciebie, jak zwykle pięknie i ciekawie:) pozdrawiam aga

  • comment-avatar
    Jola Kowalkowska 30 maja 2014 (08:44)

    Jak ja tęsknię za latem… i za biesiadowaniem… i za wolnym weekendem.
    Zapraszam do mnie na rocznicowe Candy i na relację z Jarmarku Tumskiego.
    Pozdrawiam majowo
    Jola z bloga "żyjąc zpasją'.

  • comment-avatar
    Ulencja 30 maja 2014 (05:25)

    Jedzonko na świeżym powietrzu uwielbiam….A jeszcze w tak cudnej aranżacji jak Twoja to mogła bym zjeść wszystko….U mnie jest 8 stopni i deszczyk….Po prostu zimnica…Pozdrawiam ciepło pa…

  • comment-avatar
    maszka 30 maja 2014 (05:21)

    Kolor jest mój ulubiony przynajmniej w ciuchach. Mam nowe buciki w tym kolorze i spodnie. Torebkę mam już kilkuletnią ale przymierzam się do nowej. |Te kolory odmładzają chociaż oczywiście Tobie to wcale nie potrzebne. Annie Sloan zapowiada ten kolor w swojej nowej palecie i czekam bo sobie wymyśliłam pomalować drewniane elementy w swoich tarasowych stołkach. Tak ,że zgadzam się,że jest na czasie. I pojawia się coraz więcej ceramiki z deseniami w tym kolorze. Bolesławiec ma od zawsze.Przypomniałaś mi Asiu smak gulaszu w kociołka. ja mam taki miedziany zakupiony u rumuńskich Cyganów , którzy z dziada pradziada zajmują się ich wyrobem. Muszę sobie trochę zadymić w ogrodzie. Chociaż ostatnio robiliśmy kiełbaski na patyku . Ale była uczta :-).Tej mieszanki Bakalandu nie odkryłam ale bardzo dużo używam orzeszków zwłaszcza piniowych i płatków migdałowych oraz pistacji. Prażę i dodaję do ryżu, kaszy gryczanej.Do tego jeszcze żurawina i nic mi więcej nie trzeba .Ale sałatka oczywiście do wypróbowania i to chyba niebawem bo muszę coś nowego zaserwować moim starym gościom :-)Buziaki

  • comment-avatar
    Caroline 30 maja 2014 (03:50)

    W zeszłym roku myślałam o kupnie takiego kociołka na działkę, ale ostatecznie postanowiliśmy poczekać aż dom już stanie i się go wykończy :)
    A indygo to mój ulubiony odcień niebieskiego – chyba od zawsze :))

  • comment-avatar
    Agnieszka 29 maja 2014 (21:57)

    Twoje zdjęcia rekompensują obecną pogodę za oknem. U Ciebie, jak zwykle cudownie! Mam nadzieję, że już niedługo – na długo poczujemy letni klimat.. Pozdrawiam cieplutko! ;)

  • comment-avatar
    Pukapuka 29 maja 2014 (18:22)

    Mnie do niebieskości wszelkich nie trzeba namawiać, ostatnio po wytłuczeniu talerzyków przez najmłodszą latorośl (czego nie żałowałam, bo te talerzyki to zbieranina taka), zakupiłam nowe z niebieskim brzeżkiem (choć właściwie nie nowe, bo w sklepie charytatywnym) i właśnie ten kolor jakoś się snuje u nas po domu tu i ówdzie… A za przepis dzięki, ślinka cieknie, będę próbować.
    Pozdrowienia!

  • comment-avatar
    Sylwia S 29 maja 2014 (18:22)

    Jak w raju.Tylko wypoczywać:) Pozdrawiam i zapraszam na Candy http://blogdreamhome.blogspot.com/2014/04/candy-2014.html

  • comment-avatar
    mojasekretera 29 maja 2014 (18:04)

    Taaak. Kociołek żeliwny to jest to. Pamiętam do dziś posiłki tzw. "na winie" ;) pichcone na obozach i biwakach harcerskich. Bo skautką byłam zagorzałą. Jak doprowadzę mój ogród do stanu używalności (bardzo daleko mu do Twojego) to pierwszym zakupem z tej okazji będzie właśnie kocioł.
    Pozdrawiam z równie zimnego i deszczowego (lecz niestety bardziej zanieczyszczonego) Śląska.

  • comment-avatar
    Deilephila 29 maja 2014 (17:59)

    Indygo, chabrowy, kobaltowy – piękne! I mnie w tym do twarzy więc cóż moge powiedzieć – lubię to! swietny pomysł z tym zakupem żeliwnego kociołka- dałaś mi niezła zagwostkę ;)
    Pozdrawiam

  • comment-avatar
    Misiówa i Spółka:-) 29 maja 2014 (16:50)

    Puk puk czy można, jak tu piekne, jak cudownie.Wspaniale.Zazdroszczę kolorow bo u mnie zimno i mokro. Wspanialy blog. Bedę zagladac bo warto.Zapraszam w moje strony, moze znajdziesz coś dla siebie:)))

  • comment-avatar
    Ada R 29 maja 2014 (16:18)

    Joasiu- chcę do Ciebie na taką zupkę z kociołka. Pewnie smakuje obłędnie.
    Zauważyłam, że tak to już chyba jest (przynajmniej w moim przypadku), że jedzenie na świeżym powietrzu smakuje o nieeebo lepiej! :) Bagietka, masełko, pomidorek prosto z krzaka mhmmm to są smaki lata ;) uściski ;)

  • comment-avatar
    Sweet Village 29 maja 2014 (16:00)

    Żeliwny kociołek…hmmm…. im dłużej nad tym myślę, tym coraz bardziej nabieram na niego ochoty. Ach, jesteś niewyczerpanym źródłem…..wszystkiego:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:53)

      ło matko – oby nie złego:):):)

  • comment-avatar
    Ewa Kulik 29 maja 2014 (15:34)

    Pięknie :-)))

  • comment-avatar
    Agnieszka z Mierzei Wislanej 29 maja 2014 (15:03)

    Taki żeliwny kociołek to jest coś :) aż się rozmarzyłam myśląc o gulaszu z takiego gara :) wpisałam o już do listy "chce mieć " :)
    My również (jak tylko pogoda pozwala) spędzamy niemal każdą chwilę na ogrodzie i tarasie. Nigdzie nie smakuje lepiej kawa czy posiłek :)
    Dziękuję za fantastyczny przepis na sałatkę- zrobię niebawem :)
    pozdrawiam serdecznie i oby do letnich= upalnych dni :)
    Aga

  • comment-avatar
    bozenas 29 maja 2014 (15:02)

    Indygo :)piękny kolor:)nawet zakupiłam materiał na sukienkę w tym kolorze,ale jakoś do tej pory leży i nie mogę trafić do krawcowej:))to piękny mocny kolor,rzekła bym dla odważnych:)u Was w ogrodzie taki ciepły klimat ,że chciałoby się z Wami siedzieć przy ogniu :)))pozdrawiam cieplutko i słońca życzę Wam i sobie:)))

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:45)

      A ja sobie zafundowałam właśnie szafirowy sweter:)

  • comment-avatar
    Agata Murawska 29 maja 2014 (14:47)

    Asiu…,zawsze jak widzę u Ciebie nowego posta, to od razu czuję jakieś podekscytowanie, radość, z niecierpliwością, a zarazem ogromną radością czytam tekst i przeglądam zdjęcia i czuję się tak jak bym była u Ciebie…to niesamowite, ale prawdziwe i piękne:))) Uwielbiam te klimaty, sama tworzę takie od wielu już lat, ja po prostu uwielbiam ogród i wnętrza, to moja pasja,a wkrótce i mój zawód…tym bardziej czekam na jakiś sygnał od Ciebie w celu sesji zdjęciowej, o której pisałam wcześniej.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i wiedz że dajesz mi ogromną radość i inspirację prowadząc swojego bloga:)))

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:44)

      Agatka – a napisałaś do mnie???? Dostaję dziennie po 300 maili – może mi umknęło?

  • comment-avatar
    Anonimowy 29 maja 2014 (14:20)

    Ach Asiczko!!!!!witam po przerwie cudnie u Ciebie jak zawsze. Patrząc na zdjęcia serce rośnie jakie Ty kobietko masz kwiaty:):). Sałatki wyglądają szałowo bardzo, ale to bardzo jestem ciekawa jak przygotowuje się gulasz w żeliwnym kociołku ,mam na działce kociołek ale szczerze mówiąc gulaszu w nim nie robiłam. Czekam na wydanie magazynu
    Pozdrawiam Marylka:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:43)

      Marylko – gulasz jest super, nie zastanawiaj się tylko gotuj!

  • comment-avatar
    Beata - Hungry for ideas 29 maja 2014 (13:40)

    Ach…. kiedy ja będę miała taki ogródek. Widzę u Ciebie piękną deseczkę, a ja mam duużżee dębowe. :) pozdrawiam

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:42)

      :):) też mam duże – lubię bardzo takie dechy.

  • comment-avatar
    MyOhMyHome 29 maja 2014 (13:10)

    W ten deszczowy dzień po obejrzeniu Twoich zdjęć aż mi się cieplutko zrobiło :)
    Jak zwykle pięknie!!!! Maj to niezwykle kolorowy miesiąc.
    Pozdrawiam!!!

  • comment-avatar
    Madelinka Przeplatanekolorami 29 maja 2014 (13:08)

    zauroczyłaś mnie całkowicie tym indygo:) I chociaż teoretycznie niezbyt pasuje do moich wnętrz, już się zastanawiam, jak by to zmienić:)

  • comment-avatar
    vanillaforhome 29 maja 2014 (13:06)

    Mniam, potrawy z kociołka są pyszne. Kolor indygo? Idealny na lato. Lubię łączyć z różem. Pozdrawiam, Kasia.

  • comment-avatar
    Asia 29 maja 2014 (12:44)

    PS Też mamy żeliwny kociołek: http://swiat-wg-kalbarczykowej.blogspot.com/2013/11/nasze-halloween.html – pisałam o nim w tym poście:) Buziaki!!!

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:39)

      Asiu – buziaki dla całej rodzinki!!!

  • comment-avatar
    Asia 29 maja 2014 (12:43)

    Ech Joasiu, te zachwycające kolory… czekałam na kolejnego Twojego posta:) Pozdrawiam!!!

  • comment-avatar
    lemonlimeandlife 29 maja 2014 (12:42)

    Pięknie jak zwykle:) Piękne kwiaty i naczynia. My też wszystkie możliwe posiłki jadamy na tarasie, trawce lub innej części ogrodu. Taki kociołek właśnie marzy się mojemu mężowi, a teraz powstaje u nas palenisko więc będzie jak znalazł:) Pozdrawiam – Ania

  • comment-avatar
    Justyna 29 maja 2014 (12:23)

    Asiu czy nie myslalas zeby wydac ksiazke, nie wiem jak inni czółnowi podczytywacze ale ja chętnie bym Twoja ksiażkę kupiła. Wiem, ze wszystko jest na blogu, no i magazyn jest ale ja jestem troche oldschool'owa i po prostu lubie ksiazki, lubie dotyk papieru, zapach i ze mozna ja przegladac i wracac do nich bez potrzeby podlaczania sie do sieci i pamietaniu o naladowaniu baterii. Mam swiadomosc, ze jestes zajeta i ze taka ksiazka to ogromny naklad finansowy ale cudownie by bylo miec Twoje inspiracje na kartkach papieru :))) Goraco pozdrawiam

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:39)

      Justynka -jest taki projekt i to nawet w realizacji:):):) Ale wszystko w swoim czasie:)

  • comment-avatar
    Ruda 29 maja 2014 (11:22)

    Twoje zdjęcia- i zaraz jaśniej w tej szarudze zaokiennej :)

  • comment-avatar
    HappyAlimak 29 maja 2014 (11:08)

    :) i u mnie deszczowo się zrobiło, chłodno przy okazji również ;) więc prócz szybkiego wzrostu roślin i ślimakowe szaleństwo na nowo się rozpocznie ;)
    Wczoraj, świeżo po deszczu pojechałam na przejażdżkę rowerem i byłam świadkiem uroczego parowania drogi:))) taka tajemnicza mgiełka unosiła się na całej długości ulicy.. horyzont tez był pokryty magiczną mgłą, klimat niczym z jakiejś bajki:) ..i to są plusy takiej aury (prócz braku konieczności podlewania, jak wyżej koleżanka wspomniała:) Pięknie:)
    Serdecznie pozdrawiam:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:38)

      Też tu często widzę oddawanie ciepła właśnie z asfaltu – po deszczu, parowanie:) Masz racje, niesamowicie to wygląda. Po upałach lubię tez dotykać elewacji z cegieł – są niesamowicie gorące, niczym piec:)

  • comment-avatar
    Aldona Kucner 29 maja 2014 (10:49)

    Po takich deszczach zieleń nam po prostu eksploduje! Uwielbiam takie wyczyszczone z kurzu trawy i liście. Takie przepłukane ulice i chodniki. A lato musi przyjść i na pewno będzie cieszyć codziennymi drobiazgami. :)

  • comment-avatar
    UTKANE Z PASJI 29 maja 2014 (10:42)

    Przesmaczna opowieść o sałatkach i sosach, które mam zamiar zrobić, a jeśli chodzi o kociołek to popieram, mam takowe dwa i często robimy w nich przeważnie pieczonkę z warzyw, mięsa i boczku w żarze, ale zobaczyłam u Ciebie na grillu i muszę wypróbować ten sposób, albowiem mam równiez taki grill na trójnogu, na pewno byłoby o wiele prędzej niz w ognisku, chociaz ognisko to inna bajka….jeszcze muszę dodać, że podziwiam całe ukwiecenie w ogrodzie:))

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:36)

      Mamy 2 kociołki – jeden mniejszy właśnie do pieczonek, drugi ten wielki – do zup węgierskich i gulaszowych opowieści:)

  • comment-avatar
    jaga 29 maja 2014 (10:35)

    Indygo to dominujący kolor dodatków w mojej kuchni, lubię kontrast bieli i różne odcienie kobaltu indygo czy błękitu.
    Jedzenie z kociołka faktycznie smakuje o niebo bardziej niż z garnka na gazie
    Pewnie teraz wszędzie leje,ale dzięki temu nie muszę podlewać hi hi ,ma to też dobre strony.

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:35)

      A pamiętasz serie w niebieskościach włocławka::):):):):) za poprzedniej epoki to był dopiero szał mieć te skorupy:):):)
      I masz racje – potrawy z kotła sa …jakby pełniejsze w smaku:)
      uściski ogromne!

  • comment-avatar
    KAROLINA S 29 maja 2014 (10:30)

    Znów popłynęłam oglądając foty ;-) DZIĘKI

  • comment-avatar
    Ola Zebra 29 maja 2014 (10:26)

    Indygo uwielbiam ;-)… już od kilku lat ;-)…a teraz wprowadziłam go do swojej Chatki ;-) na wsi…wspaniale dopełnia go biel i naturalne drewno…Pozdrawiam serdecznie i dobrego dnia dla Ciebie ;-)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 6 czerwca 2014 (08:34)

      Olu, tez tak myślę, pozdrawiam:)

  • comment-avatar
    Katarzyna 29 maja 2014 (10:26)

    Asiu, indygo , to jest rzeczywiscie fascynujacy kolor.Tez lubie;)
    Piekne to miejce na ognisko:) az by sie chcialo tam przysiasc :)
    Buziaki:)

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.