KSIĄŻKI. - GREEN CANOE

KSIĄŻKI.

Wg.ostatnich statystyk 10 mln dorosłych Polaków nie przeczytało w zeszłym roku ANI JEDNEJ książki. Co prawda czytelnictwo wzrosło o 3 % i to u młodych ludzi!:) – czytanie staje się najzwyczajniej w świecie modne. Jednak nadal czytamy zbyt mało. A posiadanie biblioteki w domu, wciąż kojarzone jest u większości narodu z pełnieniem funkcji wykładowcy (jakiegoś tam), albo byciem starą panną/kawalerem/emerytem –  którym się nudzi. Gdy rozmawiam z moimi przyjaciółmi architektami o ich nowych projektach i zdziwiona pytam czemu nie ma w tych przestrzeniach ani jednego kąta na bibliotekę czy relaks z książką, odpowiadają mi, że to właściciele wyraźnie nie chcą. Owszem, byłam na kilku sesjach w nowych pięknych domach, gdzie książki miały honorowe miejsce…ale mogłabym je policzyć na palcach jednej ręki.Myślałam o tym dziś rano odkładając na stolik poranną lekturę. Takie dane ani nie zniechęcą mnie do czytania, ani do pracy. Zaczęłam bowiem W KOŃCU :) pracę nad swoją książką. A że rozmawiałam wczoraj z  wydawnictwem o objęciu patronatu nad innym tytułem, który też za jakiś czas ukaże się na rynku…uzmysłowiłam sobie w panice, że tak naprawdę JUŻ mam półtora miesiąca …opóźnienia.

Wbrew wszelkim czarnowidztwom – mnóstwo ludzi, nadal chętnie czyta. Wiem, że wielu moich czółnowych czytelników – również, prawda?

O wersję drukowaną magazynu prosicie właściwe od pierwszego numeru GCStyle….Jestem nieugięta:) Nadal istnieje jedynie w wersji internetowej. Ale książka? Czemu nie. Żeby wytłumaczyć – proszę bardzo: mój stolik nocny, skrzynka przy łóżku…..  fotel, parapet.  SĄ WSZĘDZIE:).
Zdjęcia GREEN CANOE studio  dla AGORA / „Cztery kąty” styczeń 2015
 NIE WYOBRAŻAM sobie życia bez czytania. W każdej wolnej chwili sięgam po książki. Mało tego – czytam po kilka naraz:) Znajdziecie je w moim aucie, torebce, w sypialni. W salonie stoi biblioteka na całej ścianie – pełna. Gdybym miała wannę – zapewne byłyby jeszcze w łazience:)
Te ulubione zostawiam, resztę puszczam dalej w świat – wędrują do pobliskiej biblioteki, do zaprzyjaźnionych pensjonatów, do przyjaciół. Nie mamy na wszystkie książki miejsca.  Dzisiejsze funkcjonowanie zwłaszcza zawodowe, rozwój osobisty –   niemożliwy jest bez internetu, prawda? Dzięki niemu mamy szeroko otwarte wrota do wiedzy i inspiracji. Chcesz się czegoś dowiedzieć: klikasz w wyszukiwarkę I JUŻ.  W związku z tym, domowe biblioteki stały się teoretycznie niepotrzebne. Na pewno? Powiem Wam szczerze, że gdy widzę GOŁY dom, zupełnie goły, bez żadnych książek… ale tak naprawdę żadnych…dziwnie mi.

Świat mediów, informacji – przenosi się w net. I to w tempie błyskawicznym. Kto z Was kupuje gazetę codzienną? Kto zrezygnował z kupowania tygodników, miesięczników?  Ale tak szczerze…Nadal kupujecie wszystkie tytuły, jak to bywało dawniej? Czy tak jak ja – zostaliście przy 3 ulubionych? Żaden ze mnie prorok…ale przez skórę czuję, że na rynku „papierowym” zostaną w niedalekiej przyszłości tytuły PREMIUM. Wysmakowane, wyszukane i skierowane do konkretnej grupy odbiorców lub te o najwyższych statystykach sprzedaży….reszta zamieszka w internecie. Informacji i inspiracji – szukam właśnie tam. Ale książki, ulubione magazyny, albumy –  LUBIĘ mieć jednak w dłoni:) No i marzy mi się kiedyś taki metraż salonu, by zmieściło się w nim…zobaczcie sami zresztą:

 

źródło

 

Kilka tygodni temu rozmawiałam z jedną z mam, której synek chodzi do podstawówki. Bardzo narzekała na to, że nie chce w ogóle czytać, że na widok książki zaczyna jęczeć i wymyślać 100 powodów by jej nie otwierać.
– Oj, to rzeczywiście mają Państwo kłopot – powiedziałam…Ale czy syn zawsze tak reagował, jak np. gdy mu Państwo czytaliście na glos ksiązki gdy był mały?
– Czytaliśmy? Proszę pani kto ma na to CZAS dzisiaj?!, człowiek taki zabiegany, nie ma czasu na pierdoły. Teraz jest w szkole, to niech czyta.

Nie jestem w stanie pojąć, jak można wymagać od własnych dzieci czegoś, czego sami nie jesteśmy w stanie robić? Jak można wymagać by czytały i to dużo – jeśli nigdy nie widziały rodziców z książką w ręku?

W zeszłym roku, nawał pracy w firmie przygniótł mnie tak silnie, że nie było szans nawet na wychylenie głowy. Ale w tym roku nie odpuszczę – zacznę pisać swoją wymarzoną książkę. Dla wszystkich ludzi, którym celebracja codzienności nie wydaje się niczym dziwnym:):):)
Czy również dla Ciebie będę ją pisała? :)
Serdeczności weekendowe!
Asia.

Dziękuję za Twój komentarz.

239 komentarzy

  • comment-avatar
    dopoznania.pl 26 marca 2015 (13:55)

    Wg mnie biblioteczka w domu, to punkt obowiązkowy! Najlepszym rozwiązaniem jest pokój pełen książek, gdzie można się zrelaksować i odciąć się od codzienności. :)

  • comment-avatar
    House Full Of dreams .blog 20 lutego 2015 (18:21)

    Nasza rodzina czyta , mamy sporo ksiązek w domu, sporo wędruje wraca. Córkom czytam do dziś czasem czytamy na zmianę, przy okazji polecam Tobie Asiu ksiązkę dla Leosia Pompon w rodzinie Fisiów:) chyba że już znacie. Zawodowo zajmuję sie projektowaniem masz rację sporo liczba ludzi nie robi już bibliotek w domu, znam też snobów którzy robią je na pokaz.Na szczęście nawet obecnie mam w projekcie bibliotekę właściciele mają sporo książek i wszystkie przeczytane. Do posta powyżej nie mamy w domu firanek :) Pozdrawiam i czekam bardzo na Twoją książkę :)

  • comment-avatar
    Ewa K. 20 lutego 2015 (09:48)

    Mam w domu setki książek. Mój tato, mimo, że był zwykłym rzemieślnikiem, uwielbiał czytać i zawsze powtarzał, że książki trzeba kupować, choćby za ostatnie pieniądze. Ja kupuję regularnie, czytam codziennie i czytam młmłodszemu synowi też codziennie. Starszy czyta sam i serce mi rośnie, gdy przychodzi do mnie i prosi – mamo, daj coś fajnego do czytania. Moi znajomi pożyczają ode mnie książki i to też jest cudowne.

  • comment-avatar
    Anonimowy 19 lutego 2015 (20:57)

    Koniecznie pochwal się jak już książkę napiszesz – już wiem o co poproszę Mikołaja tego roku kiedy ją wydajesz :-) obca baba z kanapy

  • comment-avatar
    Anonimowy 19 lutego 2015 (18:38)

    Już wiem! Pojawiają się, tylko trzeba kliknąć na ikonkę "wczytaj więcej". Ta ikonka jest poniżej wyświetlanych komentarzy. I zagadka rozwiązana! :))

  • comment-avatar
    GreenCanoe 18 lutego 2015 (19:54)

    Nie potrafię powiedzieć czemu tak się dzieje – ale niestety nie ukazują się już pod tym postem komentarze – tak, jakby była jakaś blokada z bloggera. Proszę nie piszcie już ich w tej części – bo nie potrafimy tego naprawić.

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 lutego 2015 (19:32)

    dziwnie, cyferka z ilością komentarzy pod postem rośnie , a komentarzy nowych nie ma.

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 lutego 2015 (12:53)

    Ja również uwielbiam czytać, czytam 10-15 książek rocznie. Do czytania zachęcił mnie kolega w 5 klasie podstawówki, polecił wszystkim książkę "Tomek wśród łowców głów" A.Szklarskiego. Tak mnie ten tytuł zaciekawił że kupiłam… i od tego czasu już nie mogłam nie czytać. każdy grosz odkładałam na zakup kolejnych książek z serii. I tak mi zostało. Czasem kupię, więcej wypożyczam. Powodzenia w pisaniu twojej książki Asiu. Renia

  • comment-avatar
    Ania z Zapiecka 18 lutego 2015 (12:29)

    W naszym domu, każdy ma swoją biblioteczkę, my z mężem w salonie całkiem sporą (zmieniliśmy specjalnie projekt, aby dwa pojemne regały od podłogi do szafy się zmieściły i okno zamurowaliśmy, aby kiedyś jak już miejsca na półkach nie będzie jeszcze kolejny się zmieścił :) Dzieci mają biblioteczki w swoich pokojach. Książki też właściwie są wszędzie, ale jak byłoby bez nich smutno!!
    Dzieci uwielbiają czytać i słuchać i wierzę, że tak już zostanie :))

  • comment-avatar
    Anna eM. 18 lutego 2015 (06:35)

    W moim rodzinnym domu czytała tylko Mama – do dziś z rozczuleniem ogląda moje "ilustracje" na pierwszych stronach swoich książek – pierwsze koślawe litery pięciolatki i obowiązkowo królewny. Najpierw Mama czytała mi cudowne baśnie Porazińskiej i Klechdy Sezamowe Leśmiana, potem już sama do nich wracałam. Wracam do dziś. Czytać zaczęłam w przedszkolu, bo chciałam sama, sama! ;-)
    W pierwszej klasie pani zaprowadziła nas do biblioteki i kazała wybrać jedną książeczkę – zanim wszystkie dzieci z kolejki dostały swoje książeczki, ja już przeczytałam na podłodze swoją i poprosiłam o drugą ;-) A potem była biblioteka miejska z magicznym zapachem starych kartek i kleju introligatorskiego… I też były dzieci z Bullerbyn, Musierowicz…Również ja czytałam z latarką pod kołdrą i przez to od piątej klasy noszę okulary :-) Dziś mam osobny pokoik – gabinet, gdzie stoją wszystkie moje papierowe skarby, jest stary uszak i kilka lamp. Wzdycham czytając o bibliotekach w dawnych majątkach – nic mi tak nie działa na wyobraźnię i poczucie bezpieczeństwa jak obrazek śnieżnej zamieci za wysokimi oknami dworu, półmroku biblioteki z regałami pod sufit, trzaskającym ogniem w kominku i przytulnym fotelem… Herbatka i sterta tomów o pożółkłych brzegach – i kot, najlepiej kilka :):)
    I jak tu jednocześnie czytać, grzebać w ogrodzie, fotografować, dłubać przy meblach – i do tego chodzić do pracy na całay etat?! Jak masz na to jakąś diagnozę i receptę, napisz o tym :)
    Asiu, jeśli prowadzisz jakąś "listę subskrybcyjną" na Twoją przyszłą książkę, to dopisz, proszę i mnie :-D Uściski! Anna eM.

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 lutego 2015 (18:30)

    Gratuluję finału w Blogu Roku, glosowałam :) A książka o czym będzie? o wnętrzach?:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 lutego 2015 (17:48)

    Asiu, jestem z Tobą od prawie sześciu lat, tyle ile ma mój synek. Czytałam mu od samego początku. Teraz nie wyobraża sobie dnia bez książek. Czytamy kilka razy dziennie w weekendy i zawsze przed snem. Sam się dopomina :).Efekt? Jego język jest nieraz lepszy niż wypowiedzi studentów. Jeżeli sami nie zadbamy o nasze dzieci, szkoła tego nie nadrobi i te braki już niestety widać w prasie, TV itp.
    Czekam niecierpliwie na Twoją książkę.
    Mama Modesta

  • comment-avatar
    :) 17 lutego 2015 (16:09)

    Super, już się nie mogę doczekać Twojej książki. Uwielbiam czytać, ostatnio trochę ograniczam kupowanie tych papierowych bo miejsca brak. Jednak dla chcącego nic trudnego, odkryłam że w pobliskiej bibliotece również można znaleźć bestselery. Co do gazet to mam sentyment do tych papierowych, jestem wierna kilku tytułom: Forbes, Moje mieszkanie, Sens. Kiedyś byłam poczytać dzieciom w przedszkolu mojej córeczki, niektóre dzieci mówiły że nie mają w domu książek. Przerażające.

  • comment-avatar
    marta 17 lutego 2015 (14:30)

    Dziękuję za tekst i wszystkie komentarze pod nim. Uświadomił mi ,że takich 'czytaczy' jak ja i moja rodzinka jest więcej….namiętnie wypożyczam, pożyczam, kupuję i wymieniam się książkami. Nie wyobrażam sobie domu bez biblioteki, czy to przez małe, czy też duże B. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za to magiczne zielone czółno.

  • comment-avatar
    Qra Domowa 17 lutego 2015 (07:59)

    ooooo właśnie dorośli nie czytają maluchom…a potem..efekt jaki jest widzimy:))) mój brat-jak i wielu moich znajomych od 1.dnia dziecka w domu wieczorami czytali im do snu…potem 6,7 latkowi zaczął czytać Mikołajka-dziś młody-10lat odkłada każdy grosik na książki!!!!!!

  • comment-avatar
    ania 16 lutego 2015 (20:33)

    Asiu, a będzie w tej książce plan Twojego ogrodu?

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 lutego 2015 (20:10)

    Nie mogę powiedzieć że nie lubię książek , ale uważam że niemam czasu na książkowe lenistwo, a poza tym praca od 8 do 16 potem odebrać dzieci z przedszkola niedługo trzeba będzie odrabiać także lekcje już od września córa idzie do szkoły, obiad, porządki te bieżące, szykowanie dzieci do snu, kolacja i padam na twarz, sama nie wiem kiedy, a w domu jeszcze góra prania, prasowania, a ja nie zadbana, paznokcie obdarte a nogi nie ogolone ….. Kiedy czytać, chyba że mam nie spać.

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 lutego 2015 (19:40)

    Jestem jeszcze z tej epoki, kiedy w szkole podstawowej i średniej nie znaliśmy Internetu. Czytało się lektury, a nie streszczenia czy opracowania. I do dnia dzisiejszego uwielbiam książki i nie potrafię sobie wyobrazić, że można ich nie lubić! Mam ich mnóstwo i – tak, jak u Ciebie – są wszędzie, i – tak, jak Ty – czytam po kilka jednocześnie. jesteśmy z mężem w trakcie budowy domu i pierwsze, czego sobie zażyczyłam w nowym domu, to swój własny gabinet z wielkim białym biurkiem i białymi regałami (o takimi jak na powyższym zdjęciu!) od podłogi do samiutkiego sufitu.
    Kasia

  • comment-avatar
    Florentyna 16 lutego 2015 (19:40)

    Jak miło, że napisałaś o książkach i czytaniu;-) Czasem aż trudno uwierzyć, że tak mało ludzi czyta. Wśród moich bliskich i znajomych ciagle widzę kogoś z książkę w ręku. Zresztą w moim domu książki były od zawsze, nawet wtedy, kiedy ich nie było;-) Pamiętam czasy, kiedy na ksążki trzeba było niemal "polować", były towarem luksusowym i deficytowym. Teraz jest ich tak dużo, że faktycznie nie sposób wszystkich pomieścić w domu. Też, podobnie jak Ty, "uwalniam" niektóre tytuły: idą do przyjaciół, bibliotek, szpitali (myślę, że warto pamiętać o szpitalnych biblioteczkach, bo paradoksalnie, nawet w dobie powszechnej dostępności książek, są dziwnie ubogie). Ale mam ukochane (niektóre jeszcze z dzieciństw), z którymi rozstania najzwyczajniej w świecie sobie nie wyobrażam.Nie wyobrażam sobie też nie czytania książek, najczęściej też mam w czytaniu kilka, na czas oczekiwania w kolejce, podróż, wieczorne czytanie przed zaśnięciem. Tak zwane "książki w transie;-) – to określenie zapożyczone z fantastycznej ksi.ążki Marii Pruszkowskiej "Prześlę Panu list i klucz". Pozdrawiam cieplutko i włączam oczekiwanie na Twoją książkę;-)

  • comment-avatar
    bojulia 16 lutego 2015 (18:47)

    Wydaje mi się, że nie jest tak prosto z czytaniem dzieci – nie zawsze dobry przykład i czas poświęcony na czytanie gwarantuje, że będą sami to robili. Mam dwóch synów (jeden 13 lat, drugi 16) i dość trudno ich zachęcić do czytania. Nie jest tak, że wcale nie czytają, ale nie są to takie ilości, jakbym sobie życzyła. Matkę widzą z książką codziennie, ojca trochę rzadziej, ale jednak. Jak byli mali, to czytaliśmy im codziennie, sami też połykali książki, gdy byli młodsi. A teraz nie chcą czytać. Nie rozpaczam, bo liczę na to, że czytanie mają jednak zaszczepione i to tylko taki okres w życiu.

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 lutego 2015 (14:00)

    Cztery lata temu zaczęłam prenumeratę Werandy Contry. W jednym z pierwszych wiosennych numerów przeczytałam materiał poświęcony pani i znalazłam odniesienie do bloga. Zainteresowały mnie pani wypowiedzi i trafiłam tutaj. Dominują na blogu fotografie, wiele pięknych inspirujących fotografii, ale gdyby nie to , jak pani pisze, jestem przekonana, że nie byłoby tylu czytelników, nominacji do pierwszej 10 Bloga Roku, ja tez tak chętnie bym tu nie wracała.
    To tak jak z książką /poradnikiem gdzie dominują fotografie – przyjemnie się je ogląda, ale jeśli nie ma czegoś więcej niż estetyczna przyjemność nie jest to według mnie dobra książka.
    Pani książka będzie niezwykła, wiem to już teraz, bo ma pani wyjątkowy dar do lekkiego, ciekawego i mądrego pisania :)
    Asiu, życzę by pani entuzjazm, energia i zapał nigdy się nie skończyły.
    Z serdecznymi pozdrowieniami,
    Basia

  • comment-avatar
    Anna Salita 16 lutego 2015 (12:52)

    Oj, ja też mam książki wszędzie! I ciągle marzę, by w salonie mieć nie jeden regał, ale całą bibliotekę;) Moi Rodzice pomimo pięknej, wiekowej biblioteczki, ale małego metrażu mieszkanka umieścili nawet jedną biblioteczkę w piwnicy… Internet bardzo się przydaje, ale papier zadrukowany ma w sobie magię…

  • comment-avatar
    Jola Kowalkowska 16 lutego 2015 (12:26)

    W końcu ;))))))) brawo – czekam na książkę.
    Acha … Ja czytam KSIĄŻKI…. i moje dzieci też czytają – nie za dużo, ale czytają ;))
    Pozdrawiam.

  • comment-avatar
    Skandynawska Weranda 16 lutego 2015 (12:25)

    Kochana, ja nie wyobrażam sobie życia bez książek. Ich zapach, możliwość przewracania kartek, delektowanie się każdym słowem…uwielbiam od dzieciństwa. Nadal pamiętam pewną księgarnię z dzieciństwa do której chodziłam z mamą. Uwielbiałam ją bardziej niż sklepy z zabawkami.
    Czasopism ostatnio nie kupuję lub tylko okazjonalnie. Nie mam na nie miejsca już. Ale podczytuję je u teściowej, bo lubimy te same tytułu, czuli Werandę Country, Sielskie życie i magazyny kulinarne.
    Natomiast jeśli chodzi o czytanie dziecku to czytamy dzień w dzień. Mój mały ma pełno książeczek. Ciągle mu kupuję nowe. Ma dwa latka i dwa miesiące, a kocha książki całym sercem. Sam sobie wybiera z półki i ogląda. Te z wierszami, takie jak Lokomotywa zna już na pamięć. Potrafi sam opowiadać fragmenty z pamięci. To czego mu ni ekupię to wypożyczam w bibliotece.Ostatnio wróciłam z 14 książkami z biblioteki :))) A w księgarni, kiedy znalazłam długo szukaną pozycję z cyklu "…na ulicy Czereśniowej", aż skoczyłam z radości. Pani w sklepie powiedziała, że nie widziała już dawno osoby, która tak się cieszy z książek :)))
    Kochamy książki i będziemy kochać. Ja nienawidzę tylko tych na tablety. Nie umiem ich czytać, no choćby nie wiem co, to nie jest to samo :)
    Dlatego tak mi brakuje GC w wersji papierowej.
    Buziaki,
    Ania

  • comment-avatar
    cafedotim 16 lutego 2015 (08:58)

    Asieńko cudownie, że piszesz książkę, czekam z niecierpliwością tak jak i na Ciebie w moich okolicach, serdeczne pozdrowienia z porannego słonecznego Chełma, Dorota

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 lutego 2015 (08:13)

    Tak, będe czytała! Na kiedy jest prognozowane wydanie? :)

    U nas ksiązki na honorowym miejscu w salonie, na polowie ściany, na ciekawej pólce. Jestem mama 9-mies dziecka, a w styczniu przeczytalam TRZY ksiązki po 150 stron każda. :) Da się, nawet jak sie nosem ryje po ziemi ze zmęczenia. Do tego ksiązki w Kindlu, stos gazet na parapecie w sypialni i w salonie. Kupuję nadal Twoj Styl, Elle, inne gazety niestety wg mnie obnizyly poziom. Nie kupuję już gazet wnętrzarskich, choc byl czas, gdy przez 8 lat kupowalam WSZYSTKIE magazyny o domu :)

    Pozdrawiam
    Natalia

  • comment-avatar
    NaszWymarzonyDom 16 lutego 2015 (07:53)

    Lubię czytać, bardzo. Teraz faktycznie mam mało czasu- dużo pracy, małe dziecko, wieczny remont w domu. Ale staram się codziennie chociaż chwilę wygospodarować na czytanie jakiejś książki. Na szczęście A. też lubi książeczki- co prawda na razie słuchanie bajek jej się znudziło (woli opowieści mamy lub taty na temat obrazków;)) ale jestem pewna, że niedługo będzie w stanie skupić się dłużej niż 3 sekundy i wysłuchać całej treści:)
    A co do biblioteki… moja jest mizerna i to bardzo- jeżeli chodzi o "wersje papierowe", większość posiadam w wydaniach elektronicznych (trochę z wygody, trochę na brak miejsca w poprzednim mieszkaniu), ale teraz chyba powrócę do druku. I powoli będę budować swoją biblioteczkę:)
    Pozdrawiam,
    Daria

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 lutego 2015 (06:40)

    Ja w dzieciństwie pochłaniałam książki, mąż też, dzieciom czytalismy bardzo długo i …, jeden syn lubi czytać i robi to ze zrozumieniem, a drugi czyta tylko obowiązkowe lektury i jeszcze trzeba go gonić, mało która mu się podoba, niektórych nierozumie… Ewka

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 lutego 2015 (22:42)

    Książki czytam od dzieciństwa, zaczęłam czytać w 1 klasie szkoły podstawowej. Wychowałam się w domu bez książek a czytam odkąd nauczyłam się czytać. Bez zachęty, bez nakłaniania. Wręcz przeciwnie. Często słyszałam, że lepiej zajęłabym się czymś pożytecznym a nie tylko czytam i czytam. Tak więc wychowana bez książek uważałam, że moje dzieci muszą rosnąć w ich otoczeniu. Czytałam moim dzieciom od początku ich pobytu w moim domu (adopcja w wieku ok. 2 lat) przez wiele lat. Książki, czasopisma dla dzieci, graliśmy w gdy planszowe, razem i osobno układali puzzle. Też znali na pamięć swoje ulubione książki, poprawiali gdy coś zostało źle przeczytane. Dziś dorosły już syn nie czyta w ogóle, córka 18 -latka sporadycznie. Trochę czuję się rozgoryczona. Kiedyś uwierzyłam, że trzeba czytać swojemu dziecku a będzie lubiło czytać. To chyba jednak duże uproszczenie i moim zdaniem duże obciążenie dla rodziców bo oprócz wielu trosk wychowawczych czuję jakieś brzemię na sobie gdy czytam wypowiadane dosyć autorytarnie przez wielu, że to wszystko zależy od rodziców. Racja jest w tym, że trzeba czytać bo a nuż dziecko zarazi się tym bakcylem. Czytanie bardzo ubogaca, pozwala oderwać się od codzienności, przetrwać trudne chwile – gdy mój mąż zachorował właśnie czytanie odciągało moje myśli od tej tragedii. Gdy zmarł nie mogłam czytać bo trudno było mi się skupić, ale zaczęłam chodzić do Dyskusyjnego Klubu Książek i musiałam przeczytać książkę aby móc dyskutować i przełamałam się. Teraz znowu czytam dużo, dużo też książek kupuję. W rodzinie pojawił się mały człowieczek i od roku kupuję dla niego książeczki bo mimo wszystko zamierzam mu czytać i zachęcam do tego młodych rodziców. Pierwsze lektury ma już za sobą chociaż w tej chwili bardziej interesuje go ruch niż słuchanie bajek, ale chociaż przemycamy mu w zabawie wierszyki, rymowanki. Może w kolejnym pokoleniu powróci chęć do czytania. A jeśli nie, to czy będzie można powiedzieć, że to wina rodziców? Ja czytam chociaż wychowałam się beż książek i w niewielkim dla nich szacunku. Moje dzieci nie czytają pomimo wychowywania się w otoczeniu książek, widząc czytających rodziców. Gdzie tu doszukiwać się prawidłowości?
    Na Twoją książkę Asiu będę zaś czekała z utęsknieniem. Myślę, że będzie mądra i energetyczna. Pozdrawiam. R.

  • comment-avatar
    Ola Z 15 lutego 2015 (20:51)

    Tyle o tym czytaniu ostatnio czytam, że mam straszne wyrzuty sumienia, że je zaniedbałam. Moje postanowienie więc, wracam do czytania, nie tylko blogów! A na Twoją książkę będę czekać z niecierpliwością! :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 lutego 2015 (19:55)

    też kocham książki i mam ich ogrom…moje dzieci też i mój mąż jeszcze więcej… właśnie kupiliśmy większe mieszkanie i zastanawiamy się nad ulokowaniem naszych skarbów w jakiejś fajnej biblioteczce. Myśleliśmy o regałach Billy białych z I. ale mamy do wykorzystania 3m wysokosci. może masz jakiś pomysł nie rujnujący kieszeni???

  • comment-avatar
    Ange76 15 lutego 2015 (19:52)

    Wychowałam się w domu, gdzie było pełno książek, gdzie cała meblościanka w "dużym" pokoju była nimi zapchana. Były w naszych pokojach i sypialni rodziców. U nas jest podobnie, może poza tym, ze mamy osobny pokój na biblioteczkę tzw. gabinet, który jest tez pokojem do pracy i telewizyjnym (choć telewizor jest bez telewizji ;)) Oczywiście są i przy naszym łóżko i koło kanapy w salonie. I w pokojach dziecięcych. I w Kindlu :D

    Potrzebuję czytania jak powietrza. Bardzo się cieszę, bo nasza starsza córka (9 lat) też złapała tego bakcyla. Nie wiem jak czytanie dziecku można traktować jak "pierdołę". To doskonały sposób, by wrócić do lektur z dzieciństwa i poznać mnóstwo nowych książek dla dzieci. Teraz czytamy z dziewczynkami "W 80 dni dookoła świata". I ta połykająca książki starsza tez słucha chętnie :)

    Życzę Ci powodzenia z książką! I gratuluje pierwszej 10 w konkursie Blog Roku :)

  • comment-avatar
    Marta 15 lutego 2015 (19:21)

    Asiu, czytam bloga od ponad roku, nigdy się nie ujawniłam, aż do teraz :) Poruszyłaś temat wyjątkowo bliski mojemu sercu, bo książki uwielbiam, nie wyobrażam sobie bez nich życia, mam ich całe mnóstwo (czyli nie jestem trendy ;))), a na Twoją będę czekała z niecierpliwością! Chciałam, żebyś o tym wiedziała :)
    Pozdrawiam serdecznie!

  • comment-avatar
    Anna hugoandmathilda 15 lutego 2015 (18:30)

    A mnie ze względu na mały metraż marzyłyby się meble, które by te książki zgrabnie pomieściły lub właściwie meble, które składałyby się z książek. Kto wie, może to marzenie tzw. prorocze :) Metraż ogranicza nas w kupowaniu książek, ale na szczęście nie w czytaniu. Pozdrawiam!

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (19:23)

      Ania- wiem o czym piszesz, jutro muszę kolejna partię oddać do biblioteki. Zrobić miejsce na nowe:)

  • comment-avatar
    Kama 15 lutego 2015 (18:19)

    Kocham książki :-) Od małego. I swoim dzieciom też czytałam i …. Chociaż syn ma 14 a córka prawie 8 lat. Często czytamy wspólnie – głośno, po kolei. Dzieci czytają różnie – córka sporo. Syn – tylko wybrane pozycje i raczej rzadko… Nie walczę, zachęcam, proponuję. Zechce to będzie czytał…
    W domu mamy bardzo dużo książek – bibliotekę – zbieraną przeze mnie od dziecka.
    Książki wydawane przez osoby znane … no cóż. Czytam… I nawet byłam zachwycona jedną pozycją, językiem, przesłaniem… dopóki nie pojechałam na warsztaty… I się rozczarowałam. rzeczywistość książkowa dość mocno odbiegała od życiowej…
    Myślę, że Twoja książka będzie autentyczna, bo to co piszesz na blogu jest życiowe i ciepłe.
    Pozdrawiam ciepło i ściskam kciuki :-)
    K.

  • comment-avatar
    ruda_owca 15 lutego 2015 (17:51)

    kocham książki:-) fakt łatwiej dziś o ebooka niż formę papierową, ale te powieści najukochańsze nam na pólkach, a i tak nie mam połowy tego co bym chciała.

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (19:22)

      Każda forma jest dobra.:) Chociaż jeśli chodzi o albumy, czy książki bazujące na zdjęciach – wole te do ręki, zdecydowanie:)

  • comment-avatar
    anka skakanka 15 lutego 2015 (16:53)

    Zdecydowanie dla mnie, właśnie dziś pisałam u siebie o moich sposobach na przytulne wnętrze i kwestia książek również została w nim ujęta. Bardzo je lubie czytać a ostatnio furrore robią u mnie wszelkie książki o zdrowiu i kulinariach, wiadomo okraszone pięknymi zdjęciami, mogłabym je przeglądać godzinami. Także czekam z niecierpliwością na Twoją pozycję w mojej biblioteczce. Choć przyznam, że ceny niektórych książek zwalają z nóg jak na nasze polskie zarobki, dlatego też trochę nie dziwie się, że kupno książki to produkt czasami naprawde dla prawdziwych koneserów.

  • comment-avatar
    Kasia Dobryniewska 15 lutego 2015 (14:43)

    Zaglądam do Ciebie od dawna, głównie w poszukiwaniu inspiracji wnętrzarskich. Nie czuję się w tej dziedzinie szczególnie mocna, więc Twój blog jest mi szczególnie pomocny!
    W temacie książek i czytania dzieciom jednak chętnie się odezwę. Aż miło czytać te wszystkie komentarze. Duch w narodzie nie zginął! Co do akcji "Cała Polska czyta dzieciom", to fakt, że o niej mniej głośno, ale istnieć nie przestała. Polecam stronę rodzinneczytanie.pl działającą właśnie w ramach Fundacji CPCD. Można znaleźć mnóstwo inspiracji do czytania dzieciom. Mnie się tam zdarza skrobnąć co nieco o książkach dla rodziców.
    P.S. Ciekawa jestem Twojej książki. Właściwie już wiem, że na pewno po nią sięgnę.
    Pozdrawiam prawie wiosennie!

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (19:37)

      Kasiu – dziękuję Ci bardzo za namiar.:)

  • comment-avatar
    Magdalena Zaremba 15 lutego 2015 (13:50)

    Asiu, trafiłaś na prawdziwego mola książkowego! Książki wręcz ubóstwiam. Gdybym mogła to czytałabym non stop. Niestety nawał codziennych obowiązków ( sama wiesz o czym mówię) uniemożliwia mi tak częste czytanie, ale godzinkę dziennie przeznaczam sobie na tą przyjemność dla duszy. :-) Mówisz, że ludzie w dzisiejszych czasach mało czytają – tak to prawda. Ale są też takie jednostki jak ja, Ty, które książki celebrują, taktują je jak drogocenny skarb. W moim nowym domu do którego wprowadziliśmy się niecały rok temu, musiała swoje miejsce znaleźć biblioteka, taka z prawdziwego zdarzenia, na całą ścianę, żebym mogła pomieścić w niej wszystkie moje ukochane książki, zbierane prze tyle lat! :) Udało się, a ja jestem mega szczęśliwa z tego powodu. :)) Oczywiście jesteśmy zdominowani przez internet i bardzo popularne internetowe książki. To nie dla mnie. Ja muszę poczuć książkę, dotknąć jej, a nawet powąchać jej kartki – to taki mój mały fetysz… :)) Dlatego książki drukowanej nie zamienię na żadną inną moją biblioteczkę, będę powiększać skrupulatnie, synkowi czytam i będę czytać bajki na dobranoc i na dobre sny, a na Twoją książkę będę czekać z radością, ekscytacją i ciekawością!
    Pozdrowienia od zapalonej "pochłaniaczki" książek! :)
    Magda

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (19:24)

      Dziękuję Madziu – i nawzajem, pozdrawiam serdecznie.

  • comment-avatar
    dekoMagJa 15 lutego 2015 (12:39)

    Uwielbiam książki,czasami myślę że zabraknie mi czasu na przeczytanie wszystkich fajnych :-)
    U mnie w domu regały z książkami się uginają i stoją w głównych miejscach :-)
    Pozdrawiam czytelniczo

  • comment-avatar
    Kasia 15 lutego 2015 (12:30)

    Przykre to bardzo, że książki tak zostały zdeklasowane w dzisiejszych czasach. Ja też nie czytam nie wiadomo ile, ale staram się codziennie chociaż najmniejszy kawałek czasu poświęcić na czytanie. Czekam z niecierpliwością na Twoją książkę!
    Pozdrawiam :)

  • comment-avatar
    Równoważnia 15 lutego 2015 (12:21)

    Sama nie czytam za dużo, ale zawsze co rok pojawia się postanowienie, że trzeba spróbować :) Bo jak już usiądę do czytania, to potrafią one pochłonąć człowieka na długo…
    Sama nie mam dzieci, ale mam chrześniaczkę. Od początku staram się szukać dla niej czegoś, co będzie ją rozwijało. Najpierw to były gry planszowe, obecnie są to w większości książki. Ma obecnie 11 lat i wiem, że każdą z tych, które dostała czytała jednym tchem, często samemu szukając kontynuacji. Z lekturami szkolnymi idzie gorzej, bo jak sama powiedziała "gdyby nie trzeba było, to by było całkiem ciekawe".
    Pamiętam jednak, jak kupowałam na święta książki – przyszła jednego dnia paczka do pracy, następnego dnia druga… Koleżanki zdziwione zapytały, po co tyle książek, dla kogo, czy nie mogłam wymyślić nic lepszego… I przeraża mnie to, bo jeśli młode dziewczyny same nie czytają, to jaki świat pokażą kiedyś w przyszłości swoim dzieciom?

  • comment-avatar
    kasiaibasia 15 lutego 2015 (11:48)

    Bardzo jestem ciekawa Twojej książki,będę czekać na wiadomości:) Pozdrawiam. Kasia-mazurskie pasje:)

  • comment-avatar
    pastelowa karusia 15 lutego 2015 (11:03)

    Zakochałam się ostatnio w kryminałach Zygmunta Miłoszewskiego. Polecam:) Oprócz tego często sięgam po reportaże z podróży i podręczniki do psychologii – to fascynujące:) Przeczytałabym sobie taką mądrą, kobiecą powieść – subtelną, pełną uczuć, dobrej energii i uśmiechu. Coś czuję, że Twoja taka właśnie będzie:)

  • comment-avatar
    An Zulka 15 lutego 2015 (10:55)

    Asiu czekam na Twoją książkę! Jejku jak się cieszę :D Uwielbiam czytać, uwielbiam oglądać książki z pięknymi zdjęciami, a Twoja książka na pewno taka będzie! Nie mogę się doczekać :) Trzymam kciuki,żeby powstała jak najszybciej :)

  • comment-avatar
    bozenas 15 lutego 2015 (10:00)

    Książki -moja miłość.Od zawsze:)potrafię zarwać noc jak mnie wciągnie akcja,a rano np iść do pracy:))wiem,to nie rozsądne,ale nie mogę przestać czytać aż nie skończę:)też jestem nieekonomiczna w kupowaniu książek bo pochłaniam je w jeden dzień.Dwa razy miałam w domu ogromną bibliotekę,ale ze względu na ograniczoną powierzchnię mieszkania poszły do ludzi i do biblioteki.Teraz znowu zbieram ,nawet zakupiłam dla nich witrynkę:)ale już nie mam takiej ogromnej ilości jak poprzednio i też np oddaję ludziom :)ostatnio na blogu zrobiłam rozdawajkę i wyobraź sobie -za darmo-poszła tylko jedna książka:)))pozdrawiam cieplutko:)

  • comment-avatar
    Danuta Grygier-Respondek 15 lutego 2015 (09:08)

    Witaj Asiu,
    "podczytuję Cię" od samego początku – uwielbiam Twojego bloga, Twoje porady i radość, która często pomimo zmęczenia czy problemów pisarki:) bije z Twoich tekstów. Książka? REWELACYJNY pomysł, pisz szybciutko a ja będę powoli się nią delektować :)) Ściskam gorąco, życzę wszystkiego dobrego i… do poczytania ;)
    dgr

  • comment-avatar
    Danuta Grygier-Respondek 15 lutego 2015 (09:07)

    Witaj Asiu,
    "podczytuję Cię" od samego początku – uwielbiam Twojego bloga, Twoje porady i radość, która często pomimo zmęczenia czy problemów pisarki:) bije z Twoich tekstów. Książka? REWELACYJNY pomysł, pisz szybciutko a ja będę powoli się nią delektować :)) Ściskam gorąco, życzę wszystkiego dobrego i… do poczytania ;)
    dgr

  • comment-avatar
    AnnaOsiak 15 lutego 2015 (07:25)

    No i czekam na Twoją książkę oczywiscie :) Powodzenia!

  • comment-avatar
    AnnaOsiak 15 lutego 2015 (07:24)

    Prawda! Muszę przyznać, że u nas to mąż czyta więcej ostatnio, ja przy dziecku jestem na etapie bajek właśnie ;) Ale M. Jest informatykiem i nie kubi gromadzenia w domu rzeczy, które zabierają miejsce… ja nie wyobrażam sobie domu bez choć małej biblioteczki, właśnie planuję nową sypialnie i to tam będą nasze książki. Koniecznie. Bo przestaly sie mieścić w małych regałach…już dawno;)

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 lutego 2015 (07:11)

    witam serdecznie! pracuje w przedszkolu , CODZIENNIE czytam dzieciom ksiazki przez oj 15-20 min. Sa dzieci zasluchane dp osyatniego wetsa i takie ktore sie wylaczaja.Czasami wystarczy pobawic sie i potraktowac czytanie "aktorsko" , modulujac glos , zawiesxajac…to dziala! W domu mam trzech synow, czytamy im od zawsze, jeszcze gdy byli w brzuszkach, w domu mamy biblioteczke,tegularnie odwiedzamy biblioteke i ksiegarnie w ktorej kazdy moze poszukac cos dla siebie. Przyznam jednak ze najstatszy syn czyta oszczednie ale ciesze sie ze zostal tak jak mlodsi zaszczepiony czytaniem i moze kiedys dam odkryje te pasje dla siebie. Asiu na Twoja ksiazke czekam od dawna :-) pozdrawiam serdecznie monika

  • comment-avatar
    Agata Murawska 15 lutego 2015 (07:08)

    Tak, z pewnością ta książka którą napiszesz będzie i dla mnie, bo ja kocham CZYTAĆ !!! Wręcz nałogowo, książki mam wszędzie i ciągle mi ich mało. Mam głód książkowy. Co jak co, ale książka musi być codziennie, nawet jeśli miałoby to być kosztem snu. Mi na szczęście udało się zaszczepić mola książkowego swoim córkom i starsza już czyta nieustannie…a młodsza coraz bardziej to lubi. Dziękuję Asiu za tego posta, bo czułam jakbym sama go pisała…
    Pozdrawiam Cię serdecznie, jak zwykle zresztą:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (19:18)

      Agata – ile ja nocy poświęciłam na lekturę, bo np. o 22 cos zaczęłam czytać – i niestety, MUSIAŁAM do końca dotrzeć:)

      Ale przy takim jak mój trybie życia i pracy, zarywanie nocek się nie sprawdziło:) Przeszłam więc na system czytania cyklicznego – systematycznie po godzinie czy 2.

  • comment-avatar
    Vanillaforhome 15 lutego 2015 (07:05)

    Ksiażek u nas duuuzo, a i biblioteke okupujemy co jakis czas. Ja hurtem pozyczam dla calej rodziny. Jak zwykle sama mam najmniej czasu na czytanie, ale sie staram bo to niezla frajda. Moja Julka potrafi czytac jedna ksiazke na dzien. Ja podobnie jak Ty Asiu czytam kilka naraz. Dodatkowo jak pracuje slucham audio bookow. To tez swietna altwrnatywa dla zapracowanych i duzo jezdzacych samochodem. Pozdrawiam cieplo. Kasia

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (23:17)

    Chyba połowę swego dzieciństwa spędziłam w miejskich bibliotece. Postanowiłam sobie wtedy, że gdy dorosnę a książki staną się dostępniejsze to będę miała swoją bibliotekę w domu. I MAM! :-) To marzenie udało mi się zrealizować. Książki napełniają moje małe mieszkanko spokojem i stabilizacją – tak to odbieram.
    Też nie wyobrażam sobie życia bez czytania. Twoją książkę też z radością przeczytam. :-)
    Pozdrawiam.Ola Sz.

  • comment-avatar
    Justyna 14 lutego 2015 (23:09)

    Jednak marzenia sie spelniaja, czekam z niecierpliwoscia na Twoja ksiazke. Mam nadzieje ze, bedzie opcja wysylki za granice:) Ja tez nie wyobrazam sobie zycia bez ksiazek, pasja do czytania zarazili mine rodzice. U mnie w dome duzo sie czytalo, a o ksiazki bardzo sie dbalo, zaginanie rogow bylo niedopuszczalne :) Dlatego absolutnie sire z Toby zgadzam, ze take wartosci jam czytanie ksiazek wynosi sire z rodzinnego domu.
    Pozdrawiam
    Justyna

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (20:44)

      Zaginanie rogów? Ale czemu ? opowiedz więcej, bo mnie zaciekawiłaś teraz:)

    • comment-avatar
      Justyna 15 lutego 2015 (22:13)

      Nie ma w tym nic ciekawego, moi rodzice uwazali, ze ksiazki sa pewna forma poznawania swiata I ze pomagaja rozwijac wyobraznie I ucza nas podazania za marzeniami I osiagania wielkich celow I dlatego nalezy je traktowac z szacunkiem. Co w ich przekonaniu oznaczalo, ze powinny w jak najlepszym stanie sluzyc jak najwiekszej liczbie osob I zawsze mi powtarzali ze do zaznaczania strony sluzy zakladka :)) Jako dziecko zakladki robilam sama, teraz je kupuje. Mam specjalne pudeleczko w ktorym trzymam swoje zakladki, najstarsza ma ponad 20 lat. I tyle,cala historia.
      Pozdrawiam
      Justyna

    • comment-avatar
      GreenCanoe 16 lutego 2015 (08:44)

      AAA – i wszystko jasne! :) zaznaczanie stron. Nie wpadłabym na to:)
      U mnie jakoś od początku zaznaczało się wszystko zakładkami.
      tak, jak Ty – również mam swoje ulubione.
      pozdrowienia:)

    • comment-avatar
      Justyna 19 lutego 2015 (14:13)

      Nie ma Asiu, w tym nic ciekawego. Moi rodzice uwazaja, ze ksiazki rozwijaja wyobraznie, ucza roznych wrtosci I pomagaja nam w pewnym sensie poznawac swiat, jak I rowniez radzic sobie z problemami i dlatego powinny w jak najlepszym stanie sluzyc jak najwiekszej liczbie osob. Wiec jak sama rozumiesz zaginanie rogow, nawet nie wspomne o robieniu notatek na marginesach czy zaznaczaniu czegos :) bylo absolutnie niedopuszczalne. Jako dziecko sama robilam sobie zakladki, teraz je kupuje, ale mam drewniane pudeleczko specjalnie przeznaczone na nie. Najstarsza z zakladek (mojego autorstwa) ma prawie 30 lat. I oto cala historia :)
      Pozdrawiam
      Justyna

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (21:55)

    Jak dobrze, że są jeszcze tacy ludzie jak Asia i Wy, którzy czytacie. Kocham książki i tą miłość do nich przekazałam moim dzieciom. Udało się :-) Na półce leżą książki, które czytałam sama, a później moim dzieciom/córka ma 25 lat/ Czekam Asiu na Twoją książkę. Pozdrawiam Joanna

  • comment-avatar
    Anna Piaseczna 14 lutego 2015 (20:23)

    Ja tez bardzo lubie czytac ,ale rzeczywiscie czasu coraz mniej ,czesto czytam do poduchy ale to nie trwa zbyt dlugo ,bo szybko zasypiam;)) Mam za to wiele ksiazek ,duzo jeszcze nie przeczytanych ,ale i na nie przyjdzie czas. Oprocz ksiazek jednak lubie tez swiat blogowy. Niestety nie poczytam sobie ,a raczej poogladam piekne zdjecia i wplecione pomiedzy wypelniacze. Nie chce tu nikogo obrazic, ale raczej wyroznic Twoj blog Zielona za to ze moge tu zajrzec po to zeby poczytac i popatrzec. Zycze powodzenia w pisaniu,lekkiego piora i spelnienia. Ja juz nie moge sie doczekac;))))

  • comment-avatar
    Anthony Garden 14 lutego 2015 (20:19)

    Myślałam, że tylko ja czytam kilka książek na razi bałam się że jestem "nienormalna " ;):) Mam biblioteczkę bardzo sporą,kupuję, wypożyczam, oddaję, przyjmuję. Książki towarzyszą mi od kołyski. Czytałam swoim dzieciom jak były jeszcze w moim brzuchu, czytałam na głos wierszyki i bajki:)) Czytałam przed snem obowiązkowo, teraz dzieciaki dużo czytają :) Twoją bardzo chętnie przeczytam i koniecznie musi być z autografem. Powodzenia :)) Pozdrawiam Monika

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (20:42)

      Cos Ty! – przeczytaj wyżej – jest nas tu więcej:)
      Uściski:)

  • comment-avatar
    Anna D. 14 lutego 2015 (20:01)

    Przyznam się, że tez spotykam rodziców, którzy na widok książki wykrzywia im się twarz. A u nas książka to dosłownie rzecz niezbędna! Czytałam moim dzieciom na głos już gdy były w brzuszku:) Potem od maleńkiego i tak każdego wieczoru. Nie wyobrażam sobie, by na półkach nie było książek. W domu planujemy pokój z wielką biblioteką na całą ścianę, bo nie mamy jak pomieścić naszych książek. Fakt, że nie czytam tyle co dawniej. Czas już skurczył mi się niemiłosiernie i jest to walka o choćby jedną stronę. Ale zabiłaby mnie chyba myśl nie posiadania książki. To samo magazyny – kupuję, czytam swoje ulubione od deski do deski:)
    Asiu czekam na Twoją książkę. Życzę Ci, by twórcze plany rozwinęły skrzydła.:)

  • comment-avatar
    zeskrawkowmarzen 14 lutego 2015 (20:00)

    Kiedy potrafisz czytać, potrafisz żyć…. Kocham ich zapach, szelest kartek i to oczekiwanie na zakończenie….
    pozdrawiam Gosia

  • comment-avatar
    gargamelka 14 lutego 2015 (19:50)

    Biblioteczka a przynajmniej kąt z książkami, dobrym oświetleniem i wygodnym fotelem oraz małym stolikiem by móc postawić kubek pysznej herbaty to moje ogromne marzenie. Aktualnie mamy trochę książek w pokoju dziennym (choć to dla nas spory wydatek, ale po prostu MUSZĄ być), ale te czytane leżą też na parapecie, na nocnym stoliku a nawet w łazience (tak – mamy wannę ;) ). Nasze dzieci mają u siebie regał, gdzie więcej jest półek z książkami niż tych z zabawkami, a przydałyby się kolejne. I szczerze – trudno mi sobie wyobrazić by mogło być inaczej. Czytamy sobie, czytamy dzieciom. Nawet gdy wieczorami słuchają sobie audiobook'ów na koniec i tak domagają się choć kilku papierowych stron. Ach i kocham biblioteki :)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (20:41)

      oj, komentarz mi się znów usunął. przepraszam.
      Pisałam o bibliotekach – że bardzo brakuje mi w Polsce ŁADNYCH bibliotek, dobrze zaprojektowanych, z klimatem. Wiemy jak jest – ledwo ciągną i co tu dopiero mówić o tym by były jeszcze ładne w środku…no ale pomarzyć można, prawda?

    • comment-avatar
      Anonimowy 17 lutego 2015 (09:17)

      U nas jest biblioteka w nowo wyremontowanym budynku, jest ładnie i świeżo, ale niestety tak wąskie są przerwy miedzy pólkami, że nie mogę się skupić na wyborze…, a wczoraj właśnie po bardzo długiej przerwie (od szkoły) zapisałam się znowu do biblioteki. Ewa

  • comment-avatar
    Paulyntolyna 14 lutego 2015 (19:40)

    Jak chodziłam do technikum książkę czytałam jedną za drugą. Taka co miała 500stron przeczytałam w dwa dni, bo po prostu musiałam wiedzieć jak się skończy. Dziś czytam mniej z powodu braku czasu. Ale nadal czytam tak, że muszę ją szybko przeczytać bo nie mogę wytrzymać, a potem do pracy idę z podkrążonymi oczami i zaspana.
    Jeszcze nie dawno prenumerowałam jedno czasopismo i zrezygnowałam. Powodem była zmiana kierunku czasopisma. Nastawili się na sprzedaż i zrezygnowali z wysokiej jakości. Szkoda, ale takie prawa biznesu.
    Śliczne zdjęcia i pozdrawiam serdecznie:)

  • comment-avatar
    jerzy_nka 14 lutego 2015 (19:28)

    Moi rodzice nigdy nie czytali. Tata może kilka lektur. Nie czytali też swoim dzieciom. Ja czytam, mój brat nie czyta. Dlaczego czytam? Wsiąkłam nagle w wieku 11 lat dostałam od Pani w bibliotece "Ronię, córkę zbójnika". To wystarczyło.

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (19:46)

      Dla mnie to były "Dzieci z Bullerbyn":)

    • comment-avatar
      Magda Em. 14 lutego 2015 (20:05)

      Przygody dzieciaków z Bullerbyn czytałam chyba 30 razy. W zeszłym roku kupiłam sobie pod choinkę. A Ronje czytam teraz dzieciom na lekcji w ramach po prostu czytania. Ja Ronje poznałam dzięki słuchowisko dla dzieci w Polskim Radiu. To były piękne czasy…..

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (21:51)

      "Dzieci z Bullerbyn" i "Śpiewająca lipka" to dwie najpiekniejsze ksiązki z dzieciństwa, czytam je nawet teraz, ot tak kilka stron dla przypomnienia i niezmiennie się zachwycam. Nie żebym, nie dorosła do poważniejszej literatury.
      Kolekcjonerski egzemplarz "Dzieci z Bullerbyn" dostała od mamy w prezencie na 38 urodziny. Czasem myślę, że dorośli wstydzą się przyznać, że lubią i czytają literaturę dziecięcą.
      DDorota

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (20:38)

      Dorotka – też je sobie właśnie kupiłam:) Wydanie z dzieciństwa gdzieś zaginęło – więc mam nowe. Próbuję czytać Leonkowi, ale jeszcze nie ten czas. Franklin wygrywa:)

    • comment-avatar
      Hopik 18 lutego 2015 (13:25)

      Ja też jestem w fanklubie "Dzieci z Bullerbyn". Czytam sobie średnio raz na rok-dwa lata… A mam już prawie czterdziestkę… :D I kocham książki!

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (19:24)

    A o czym będzie ta książka?
    Teresa

  • comment-avatar
    jerzy_nka 14 lutego 2015 (19:09)

    Minimalizm – to taki trend, zgodnie z którym pozbywamy się z domu zbędnych rzeczy np, kurzołapów i książek. Poza naszym stylem (czytelniczek Twojego bloga) są trendy "pusty, sterylny dom". Jest też akcja "uwolnij książkę" tzn nie trzymaj na półce tylko wyślij w świat. Wyjaśniłam Ci brak książek?

    To teraz o mnie: mam bibliotekę na całą ścianę – to jedyna kolorowa część mojego domu. (Pasteli w białej kuchni nie liczę, bo te kilka naczyń można schować w 2 minuty). Książki to najważniejsza, najpoważniejsza, jedyna ozdoba domu , z którą liczą się goście (pastele raczej wyśmiewają). Gromadzę książki na ozdobę (oczywiście czytam, chociaż mniej, internet mnie uzależnił) Nie pozbywam się nawet technicznych, nieaktualnych książek. Jeśli beletrystyka się nie będzie już mieściła, wtedy technikę wyrzucę.
    Oto moja biblioteka (teraz jest jeszcze więcej książek i przybywa): http://wietrzneprzemeblowania.blogspot.com/2013/10/jak-wieczne-to-wieczne.html

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (19:20)

      Jerzynko, akcję uwolnij książkę, sama systematycznie uskuteczniam – chyba inaczej by zawładnęły całym domem:) Puste, wystylizowane, sterylne domy podobają mi się bardzo – na zdjęciach:)
      Świetną macie bibliotekę! Pamiętam jak przerabiałaś regały.

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (18:46)

    Przeczytałam Twój post….i zrobiło mi się smutno. Jakie ubogie społeczeństwo nam rośnie……
    Wiem że książki są drogie, ale nie trzeba ich kupować . Żeby czytać można wypożyczyć.
    Ale podstawa są nawyki wyrabiane od dzieciństwa….jeśli rodzice nie czytają sami, nigdy nie czytali swoim dzieciom….to skąd one maja lubić czytanie….i mieć tę ciekawość by sięgać po książki , czasopisma czy magazyny?????
    Poza tym żadnych nowoczesnych wynalazków typu e-booki….książka musi szeleścić i pachnieć papierem i farbą drukarską:-))
    Nie wyobrażam sobie zasypiania bez przeczytania choć kilku stron ….i tez czytam kilka naraz:-)) Poza tym namiętnie kupuje i czytam czasopisma i magazyny.
    Ostatni usłyszałam że mam dziwny dom bo książki są nawet w toalecie….cóż….Dla mnie dom bez książek to nie dom…..
    Czekam z niecierpliwością na Twoją książkę.

    Pozdrawiam
    Iwona

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (18:39)

    Zgadzam się z Panią wiele osób nie ma czasu na czytanie książek a wymaga tego od swoich dzieci dużo osób woli też notebook-i ale dla mnie życie bez książek które można "dotknąć" jest czymś strasznym ja mam cały jeden pokój z regałem – który sama zrobiłam – na książki do niektórych wracam po raz kolejny inne idą dalej w świat a tam gdzie jest miejsce są jeszcze trzymane ulubione miesięczniki. Pozdrawiam Ilona

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (18:59)

      Ja się nie odwracam od notebook'a:) Pewnie cześć książek będę czytała na nim. Ale są takie- np. z pięknymi zdjęciami, które wole trzymać w dłoni:)

  • comment-avatar
    bamabo 14 lutego 2015 (18:37)

    Czytam, córeczki jeszcze mini i mini-mini ale już kochają książeczki swoje i moje(w poszukiwaniu obrazków). Na zielonoczółnową książkę CZEKAM bardzo.

  • comment-avatar
    Ilona Przeplatanekolorami 14 lutego 2015 (18:27)

    Książki towarzyszyły mi od zawsze-rodzice,sami w domu ich nie mając zbyt wielu, kiedy tylko sie urodzilam-zaczeli zapelniac wszystkie możliwe półki i czytac,czytac,czytac. Wcześnie zaczęli uczyć mnie- w wieku 4,5roku potrafilam odczytać proste zdania, w szkole zaczęło się łakome pochlanianie coraz to niwych tytułów. Czytalam w każdej wolnej chwili, nocami -aż popsulam sobie wzrok jako dwunastolatka. Rodzice probowali mi je ograniczać, zabrali nawet lampkę i latarki- czytalam przy świecy pod kołdrą -w koncu się poddali;-)
    Dzis mamy w domu mnóstwo tytułów, specjalnie dla nich powstal regal ze stuletnich cegieł na całą ścianę -i zaczyna już być zbyt mały ;-) co prawda dzis zbudowalabtm go w inntm miejscu, ale trudno,dostanie go wraz z pokojem Kornelka;-) ona pierwszą bajkę uslyszala w wieku pięciu dni;-)
    Pozdrawiam, Asiu, i czekam na Twoją książkę :-) I

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (20:04)

      :):):):) Latarka pod kołdrą w nocy – pamiętam!:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (18:09)

    My mamy to szczescie, ze nasz syn czyta "od zawsze". Nie wiem, czy to dlatego, ze my mamy duzo ksiazek, ze zawsze widzial, iz rodzice czytaja, czy tez dlatego, ze od malutkiego mu czytalismy.Syn wie rowniez, co wielokrotnie mu zaznaczalismy, ze na ksiazki zawsze sa pieniadze. Coz, czasami zalujemy tej obietnicy ;-) Syn nie lubi wypozyczac ksiazek, lubi miec swoja, nowa, pachnaca ksiazke – uwielbia ja obwachac po zakupie :-) Mieszkamy w Niemczech, ksiazki nie sa tanie, ale … To jest cos, co nas niezmiernie cieszy, niektorzy znajomi zazdroszcza nam tego, bo ich dzieci baaaaardzo niechetnie siegaja po ksiazki. Nasz ma rozne okresy – czasami oderwac go od ksiazki nie mozna, czasami trzeba mu przypomniec, ze moze by poczytal ? A dodac trzeba, ze to zywiolowy typek ,-) Obecnie ma 12 lat. Wydaje mi sie, ze …ten typ tak ma, ale rowniez bardzo wazny jest przyklad rodzicow i to wieczorne czytanie dziecku. Cudow nie ma – samo sie nie zrobi, kochani rodzice :-)
    Pozdrawiam
    Ela

  • comment-avatar
    H anka 14 lutego 2015 (18:08)

    Bardzo rzadko kupuję książki, ale mój dom pęka w szwach , są wszędzie – te własne,te z biblioteki, te od znajomych. Ale na Twoją będę czekać z utęsknieniem i zaraz kupuję :))
    ps.od ponad 20 lat pracuję w bibliotece, w różnych – pracowałam w szkolnej, publicznej teraz uczelnianej.Tysiące książek mnie otaczają i tysiące nowości trzymam w rękach, stąd brak chęci by kupować do domu. Ale dom bez książek, bez szelestu kartek, bez rozmarzonego uśmiechu…nie nic tego nie zastąpi, serdeczności.

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (17:28)

    Mam wrażenie, że dzisiaj więcej ludzi pisze książki niż czyta. I niestety wiele obecnie wydawanych książek poza lśniącą okładką i kolorowymi zdjęciami niczego więcej nie oferuje czytelnikom.
    I jeszcze jedno spostrzeżenie – na pasku bocznym jest zdjęcie Twojej biblioteczki i jest na niej dużo więcej pudełek niż książek. To chyba trochę zaprzecza temu co właśnie napisałaś. Myślisz, że nikt poza mną tego nie zauważy?
    Agata

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (17:49)

      Nie sądzę, by więcej ludzi pisało niż czytało. Owszem, są na rynku pozycje które mnie nie interesują, ale znajduję o wiele więcej tych bardzo wartościowych. Czy ktoś zmusza kogokolwiek do kupowania wszystkiego?

      Zdjęcie, o którym piszesz to owszem nasza tygodniowa biblioteka świeżo po zrobieniu. I wystylizowana przez zespół "Dobrze mieszkaj" do świątecznej sesji. Dlatego tak właśnie wygląda.

      Naprawdę sprawia Ci tyle przyjemności wkładanie ludziom szpilek? Czujesz się lepiej?

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (18:08)

      I zespół "Dobrze mieszkaj" wyrzucił wszystkie Twoje książki?
      Nie chodzi o wkładanie szpilek, chodzi o wyczuwanie fałszu.
      Chyba można mieć własne zdanie, prawda? To wolny kraj:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (18:17)

      Nie, nikt książek nie wyrzucał, zostały odłożone w pokoju obok.
      Nie szukaj na siłę czegoś co nie istnieje…posądzanie ludzi dookoła o jakieś złe intencje, jest niczym innym niż odbiciem lustrzanym własnych.

      Tak to wolny kraj.
      Możesz wypowiadać się ile chcesz, pod warunkiem, że ktoś będzie chciał tego słuchać.
      Ja nie mam ochoty.

    • comment-avatar
      Justyna 14 lutego 2015 (23:27)

      Droga Agato,
      Tak masz prawo do wyrazania wlasnego zdania, ale jezeli zamierzasz kogos obrazac to zachowaj to jednak dla siebie, albo przenies sie w miejsce bardziej przyjazne "hejtera", mnostwo takich znajdziesz w necie.
      Pozdrawiam
      Justyna

    • comment-avatar
      Anonimowy 15 lutego 2015 (10:19)

      A ja się zgadzam z Agatą, że coraz więcej ludzi pisze niż czyta. Kiedyś książka należała do pisarza, poety…była wartością! Dziś piszą dziennikarze (Rusin, Welman, Prokop,Hołownia), aktorzy (wszelkie ich wspomnienia), sportowcy, muzycy, blogerzy (kucharskie, modowe) i mają mieć sprzedaż!
      Myślisz Asiu, że kilka lat temu ktoś dałby Ci szansę wydania książki? Absolutnie nie. Nie chcę umniejszać Twojemu talentowi, ale to jest wydarzenie blogowe! I tyle.
      Podczytuję blog Agnieszki Kacprzyk , która wydała już kilka książek a mimo to ciągle, przy każdej kolejnej zmaga się z problemem chętnego wydawcy. Naprawdę nie jest łatwo!

      Ja nie kupuje książek. Od dwóch lat mam takie mocne postanowienie i staram się tego trzymać. Nie jest łatwo, ale daję radę. Książki mają ładne okładki, a wnętrze….bywa różne. Dwa lata temu spakowałam wszystkie książki i zaniosłam do pobliskiej biblioteki. Zostawiłam sobie tylko te najbardziej dla mnie wartościowe. I tylko takie teraz kupuję. Takie, które po przeczytaniu (z biblioteki) tak mnie zafascynowały, że chcę je mieć i do nich zaglądać. I tu przy okazji polecam moje ostatnie odkrycie : " Powiedz mi kim jestem" J. Navaro. Tak, tę kupiłam i postawiłam na swojej małej półce ciekawych książek.

      Tobie Asiu życzę, by Twoja książka dobrze się sprzedała :)
      Basia

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (18:55)

      Chyba nie rozumiem do końca Basiu. Pozwól, że spytam:
      Co to znaczy, że książka dawniej "należała" do pisarza?
      Czy dobrze rozumiem, że twórczość każdego pisarza ( czyli jak rozumiem osoby, która jest znana tylko z tego że pisze książki, nie ma bloga, nie jest dziennikarzem, aktorem, podróżnikiem, celebrytą itd) jest zawsze bardziej wartościowa niż to co napiszą Ci "nie pisarze"? Dziennikarze, blogerzy, aktorzy? Bo jeśli tak – to ja się z tym nie zgadzam.

      Kto to jest PISARZ?
      A Pan Cejrowski np. – Podróżnik, pisarz, czy dziennikarz? Wolno mu tylko jedno robić? Pani Masłowska, gdy była w klasie maturalnej- też nie powinna nic wtedy napisać? Kiedy się człowiek staje tym "pisarzem"?

      Oczywiście, masz rację – na rynku jest mnóstwo propozycji napisanych przez znanych ludzi. Nie wszystkie są wg mnie warte poświęcenia im czasu. Ale czy ktoś nas zmusza by je kupować?

      Jak dla mnie – beletrystyka, pozycje eksperckie – np. historyczne, literatura piękna, NIJAK się w ogóle mają do poradników, książek kulinarnych, przewodników podróżniczych itd. I myślę, że twórcami są we wszystkich przypadkach całkiem inni ludzie.

      Dlaczego osoby znane z tv, radio, Internetu nie mogą niby pisać?
      Czym się różni pisanie bloga od przeniesienia go, czy jakichś wycinków na papier? Bo dla mnie jedno i drugie to systematyczna i ciężka praca…Każdy kto pisze blog – poświęcając mu kilka godzin dziennie i to od kilku lat, zgodzi się ze mną bez dwóch zdań. Czym ta praca się różni?..pomijając wszystkie kwestie końcowego braku błędów stylistycznych, literówek itd. które są przed wydaniem eliminowane?
      Oczywiście, że 10 lat temu żadne z wydawnictw ani magazynów by się samo do mnie nie zgłosiło – bo mnie najzwyczajniej w świecie nie znały. Ani ja nie wysyłałam im żadnych propozycji. Ale SAMA zapracowałam sobie bardzo ciężką pracą na to, że to ja mogę teraz wybierać i decydować, co chcę zrobić. Nikt mi Basiu – nie dał tego w prezencie, nikt też nie zmusza moich czytelników, by czekali na posty. Ani nie zmusi czytelnika by kupił książkę.
      Nikt nie sięgnie po książki Hołowni, Prokopa, Cejrowskiego, itd. – jeśli nie uzna, że są warte kupienia.

      Jeszcze jedno tak na koniec – książkę można dziś wydać samemu:) Nie trzeba robić tego przez wydawnictwo. Żyjemy w tak fajnych czasach, że dosłownie każdy człowiek może wymyśleć, co chce przekazać innym, ciężko nad tematem popracować, wydrukować – i próbować sprzedawać:) Wydawnictwa zazwyczaj zgłaszają się do Ciebie, bo po prostu chcą na twojej pracy/popularności/zdolnościach/ itd…zarobić. To taki sam biznes jak każdy inny.
      Dziękuję za życzenia:) Trzymam kciuki, żeby się cały projekt udał.

    • comment-avatar
      Anonimowy 15 lutego 2015 (19:21)

      No właśnie! Tutaj jest sedno Twojego wywodu – 'każdy może wydać samemu!' I mamy na rynku to co mamy…Bo światem rządzi pieniądz. Jesteś popularny, napisz książkę, to zarobimy! Co ci szkodzi!? Nie dlatego, że masz coś mądrego do powiedzenia, ale dlatego że jesteś 'na czasie'.
      Oczywiście nikt nikogo nie zmusza do zakupu…
      Basia

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (19:55)

      Basiu, ale czy Ty zakładasz że nie można być jednocześnie popularnym/na czasie – jak to ujęłaś i mieć coś mądrego do powiedzenia?

      Pani Grochola- zanim zaczęła pisać, to kim była? Czy teraz jest już pisarką?
      Bo teraz jest już znana i myślę że bardzo popularna.
      A gdy później zaczęła wydawać swoje książki -SAMA, to tez źle?

      Oj chyba trochę się zagubiłaś. Na rynku mamy MNÓSTWO pozycji. Lepszych, gorszych. Nawet gniotów zupełnych. Czy naprawdę uważasz że dawniej, wszystkie książki były TYLKO wspaniałe i wartościowe? Nie były.

      Chyba nie do końca rozumiem o co Ci dokładnie chodzi:)
      Czy to kwestia pieniędzy jest tu taka istotna?

    • comment-avatar
      Anonimowy 15 lutego 2015 (20:04)

      Myślę Asiu, że nie chcesz zrozumieć.
      powodzenia i dobrych recenzji życzę :)
      Basia

    • comment-avatar
      GreenCanoe 15 lutego 2015 (20:20)

      ?????
      Basiu ja nie rozumiem po prostu Twojego toku myślenia. Nie jestem Tobą…
      Zadałam ci mnóstwo pytań, by było mi łatwiej jakoś pojąć Twoje podejście – nie odpowiedziałaś na żadne.
      To jak mam zrozumieć, o czym piszesz?

      Fakt, każdy z nas jest inny – ma inne podejście do świata, innych ludzi.
      Mnie nie przeszkadza istnienie książek p. Hołowni, Prokopa, Basi Ritz itd.
      Tych, których nie chcę – nigdy nie kupię i już.
      Niektóre zaś z książek znanych osób mam i je bardzo lubię. Nie przeszkadza mi również zupełnie, że na tym/na ich wydaniu zarobili pieniądze. Skrzywdzili tym kogoś?

    • comment-avatar
      Anonimowy 15 lutego 2015 (21:42)

      Widzę tu ostrą dyskusję i muszę sie wtrącić. Książki zawsze były lepsze i gorsze, pisarze mniej lub bardziej znani. Wśród znanych nam ze szkoły pisarzy i poetów było niemało grafomanów. Myślę, że literaturę trzeba oceniać dla niej samej, a nie przez pryzmat osoby-pisarza, szczególnie celebryty którego się nie lubi.
      Bo przecież tylko do nas zależy jakie książki będziemy czytać i kupować. Ja zawsze w ksiągarni z ciekawością oglądam książki znanych osób. Nie oceniam przed obejrzeniem, przeczytaniem choćby kilku fragmentów. Większość z nich to oczywiście "miernoty", ale znajdą się też perełki. Znani ludzie np. wspomniany p. Hołownia i Cejrowski piszą naprawdę fajnie. I nie przeszkadza mi, że są znani. Ja osobiście czytam Hołownię, mój mąż Cejrowskiego. Nie każdy pisarz musi być zaraz Mickiewiczem, a nie każda książka "Panem Tadeuszem". Chociaż i na ten temat istnieją sprzeczne opinie.
      Fakt, że w dzisiejszych czas łatwo jest pisać bloga, nawet wydać książkę. Ale to ode każego z nas zależy – naszej wrażliwości, poczucia estetyki, potrzeb duchowych – którą książkę z ogromnej ilości propozycji wydawniczych zabierzemy ze sobą do domu, przeczytamy i postawimy na naszej bibliotecznej półce.
      Ja lubię bloga Asi, czytam go od bardzo dawna. Podoba mi się jego forma, estetyka przesłanie – celebrowanie codzienności i z wielką przyjemnością przeczytam książkę, właśnie w takim stylu. A jeżeli Asia zarobi na niej milion dolarów będę z tego powodu bardzo szczęśliwa.
      Pozdrawiam
      DDorota

    • comment-avatar
      GreenCanoe 16 lutego 2015 (07:36)

      Dorotka – spisałaś moje myśli:).
      No i mamy taki sam podział w domu – ja wolę Hołownię, Paweł Cejrowskiego.
      Dziękuję, że napisałaś o swojej akceptacji, jeśli komuś mogłoby powieść się finansowo.
      Czasami odnoszę wrażenie, że zawiść z powodów finansowych potrafi w ludziach budzić najgorsze emocje.

      Mam dokładnie taki sam stosunek do tego, że drugi człowiek zarabia pieniądze dzięki swojej pracy – zupełnie mi to nie przeszkadza:):) I nie ważne czy jest znany czy nie. Czy piecze bułki, robi meble czy robi zdjęcia albo pisze książki.
      Wierzę też w to, że można tak właśnie podchodzić do życia- potrafić cieszyć się z czyjegoś powodzenia. Mamy wokół siebie fajnych przyjaciół. I choć zabrzmi to jak w bajce – nawzajem się bardzo wspieramy, cieszymy z własnych sukcesów, gratulujemy gdy dzieje się dobrze, podajemy rękę – gdy jest gorzej. I to już od wielu lat.

      pozdrowienia odbijam:)

    • comment-avatar
      bloody_rose 16 lutego 2015 (13:01)

      Ileż emocji i reakcji wywołał Twój niewinny wpis o książkach… Ale to chyba dobrze. A propos tego wątku w dyskusji. Czasem wydaje mi się, że zawiść to nasza cecha narodowa. Nie potrafimy cieszyć się cudzym sukcesem. Od razu dorabiamy do niego ideologię, że na pewno ktoś na ten sukces uczciwie nie zapracował (miał znajomości, dał w łapę, przespał się z kimś, zakombinował itp.). Czym innym jest jednak zawiść, a czym innym poczucie niesprawiedliwości. Ja np. mam poczucie niesprawiedliwości, gdy slyszę, że aktor czy aktorka, znani bardziej z bywania na salonach niż grania, dostał 300 tys. zł za reklamę. I mam to poczucie niesprawiedliwości wcale nie we własnym imieniu, ale z powodu ludzi, którym z trudem wystarcza na chleb albo i nie wystarcza. Nie twierdzę, że owa aktorka czy ów aktor powinni wystąpić w reklamie za darmo. To ich praca. A cytując Biblię: godzien jest robotnik zapłaty swojej. I nie twierdzę, że powinni dostać za tę reklamę średnią krajową, szczególnie zważywszy na zyski, jakie dzięki tej reklamie osiągnie reklamodawca. Niech to będzie 10, 20 czy nawet 50 tys. zł. Ale nie 300 tys.! To jest po prostu moralnie niedopuszczalne w sytuacji, gdy tyle ludzi żyje na granicy ubóstwa albo poniżej tej granicy. I tę moralną odpowiedzial ność ponosi nie tylko aktorka, która zażądała takiej kwoty, ale i reklamodawca, który gotów był taką sumę zapłacić (albo odwrotnie – reklamodawca zaoferowała taką kwotę, a ktoś się na nią zgodził). Zawsze będzie we mnie sprzeciw wobec tak jaskrawych przejawów niesprawiedliwości społecznej. Wydaje się kosmiczne sumy na kontrakty piłkarzy pokroju Ronaldo czy Messiego (nie umniejszam ich zasług i pracy, jaką włożyli, aby osiągnąć swój sukces), podczas gdy Afryka umiera z głodu. Nie jestem w stanie tego zrozumieć. I tak samo rzecz ma się z pisaniem i wydawaniem książek. Nie ma w tym nic złego, że wydawnictwa chcą zarobić i kierują się zasadą, że książka osoby znanej z telewizji sprzeda się lepiej niż książka pana X. Ale musi być w tym wszystkim jakiś umiar. Zgadzam się z Tobą, Asiu, że celebryta może napisać bardzo fajną i wartościową książkę. Nie wszyscy celebryci mają siano w głowie. Osobiście bardzo lubię książki Szymona Hołowni i uważam, że gdyby księża w kościołach w taki sposób przybliżali ludziom kwestie teologiczne, kościoły pękałyby w szwach. Lubię książki biograficzne, wspomnieniowe napisane przez znane osoby. Ale jeśli wydawnictwo chce kogoś wydać tylko i wyłącznie ze względu na zysk, bez obiektywnej oceny tego, co ktoś ma do powiedzenia, to ja się też z tym nie zgadzam. Pewnie jestem idealistką, ale chciałabym, żeby pan X miał takie same szanse jak Szymon Hołownia (przy założeniu oczywiście, że książka pana X ma wartość porównywalną z wartością książki Hołowni). Fajnie, że rynek księgarski jest tak bogaty, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Fajnie, że tyle ludzi pisze książki, nieważne – lepsze czy gorsze. Fajnie, że blogi stają się inspiracją i przyczynkiem dla późniejszych książek. Fajnie, że są tacy ludzie jak Ty, Asiu, którzy motywują i inspirują innych do działania, tworzenia (dzięki Tobie zaczęłam myśleć o własnym blogu). Jeszcze ludzkość nie zginęła, póki czytamy i piszemy :-)

    • comment-avatar
      H anka 17 lutego 2015 (13:03)

      W wolnym kraju piszemy, bo chcemy coś opowiedzieć. W wolnym kraju czytamy to – co nam się wydaje interesujące. Krótka prawda – to my, Czytelnicy, decydujemy o wartości każdego dzieła. My chcemy mieć wybór. Nie ważne kto pisze – ważne jak. Życie samo zweryfikuje. Szybko się okaże się czy nakład się wyczerpał, czy zalega półki magazynowe. ps. Książka napisana i wydana przestaje być własnością pisarza. Ilu czytelników tylu właścicieli i tyleż samo interpretacji i emocji.

  • comment-avatar
    reniaferka 14 lutego 2015 (17:16)

    Najostatniejsze pieniądze potrafię wydac na książki. Sobie głównie ebooki w woblinku ( powodów wiele od tego, że mogę czytać nie włączając światła po ekonomiczne eboki tansze bez oczekiwania i kosztów wysyłki) dzieci mają wydania tradycyjne- niektóre kupione bardziej dla mojej radości :)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (17:51)

      :):) Moja przyjaciółka tez już przerzuciła się na elektroniczna wersję….ja jakoś nie potrafię.

  • comment-avatar
    Magda Em. 14 lutego 2015 (17:13)

    Asiu, dla mnie piszesz!! Kupuję w ciemno, niezależnie o czym będzie :)
    Bez książek nie ma życia. Muszę się mocno hamować, żeby nie kupować kolejnych (metraż mojego M mnie skutecznie ogranicza), ale mam sporo książek. Część, podobnie jak Ty, oddaje do biblioteki. Inne, te cenne dla mnie, zostają.
    Mama mi czytała bardzo dużo. Sama też uwielbia czytać. Kiedyś, w Boże Narodzenie zaszalałyśmy ma maksa. Spędziłyśmy calutki dzień w piżamach, zakopane w kołdrach – każda ze swoją książką. W pokoju dwa łóżka, choinka, my i KSIĄŻKI :))
    Pisałam u siebie na blogu o czytaniu –
    http://mmszczescia.blogspot.com/2015/01/po-co-czytam-ksiazki.html

    Pozdrawiam ciepło i słonecznie :)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (18:04)

      :):):):):) No to możemy sobie podać rękę – nasz 2gi dzień świąt właśnie tak wyglądał:):):):)

  • comment-avatar
    Tomaszowa Chata 14 lutego 2015 (17:05)

    Od razu przyznaję się, ebooki nie dla mnie. Uwielbiam przewracać kartki, jestem uzależniona od zapachu druku i papieru, lubię ten ciężar spoczywający w moich dłoniach. Kupujemy też gazety no i koniecznie od świtu do nocy mamy włączone radio. Z tych "rarytasów" nie potrafimy zrezygnować i już!!! :)

    Pozdrawiam słonecznie z Poznania
    Tomaszowa

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (18:03)

      :):) U mnie radio – jedynie w aucie, w domu mnie drażni.
      I gazet poza ulubionymi magazynami tez już nie kupujemy….zdecydowanie jakoś net mi je zastępuje. Ale z książek byłoby mi bardzo trudno zrezygnować.

  • comment-avatar
    Aleksandra Michalska 14 lutego 2015 (16:59)

    Kocham czytać. .. czytam kilka na raz, książki i drobiazgi do domu to mój nałóg; ) Mój dorosły już syn, z czego się bardzo cieszę tez kocha książki. Widocznie przykład z góry działa. ………☺Asiu czekam z niecierpliwością na Twoją książkę i pozdrawiam serdecznie.Twoja wierna czytelniczka

  • comment-avatar
    lajfstajlowy blog 14 lutego 2015 (16:32)

    Czytanie to jeden z najlepszych sposobów spędzania czasu. Odkąd mam Kindle, jest moim najlepszym przyjacielem, ale tradycyjne książki też mają u mnie miejsce :) D.

  • comment-avatar
    nabiegunachArt Sylwia 14 lutego 2015 (16:30)

    O jak dobrze, że ten post jest poświęcony czytaniu. Kocham książki, ale tak naprawdę. Mogę śmiało napisać, że mnie wychowały. Zabrzmiało to może patetycznie, ale środowisko, w którym dorastałam, nie sprzyjało niczemu pozytywnemu… mam przez to ogromny szacunek do książek, do ich autorów. Nie przesadzę też, kiedy napiszę, że przeczytałam tysiące książek, łykałam je aby nadrobić stracony czas (zaczęłam czytać dopiero jak skończyłam 14 lat…. ). A teraz, dzieci mnie widzą z książką; córka, 6 latka również najczęściej z książką, a syn… kilka dni temu, najwidoczniej naśladując nas, próbował przewracać kartki, i już wie, że książki się nie Je :) Ma 10 miesięcy. Myślę, że tak jak siostra będzie kochał książki. Czytam im kilka razy dziennie, w każdej ukradzionej chwili, mąż też. A późnym wieczorem, kiedy już wszyscy śpią, dam radę przeczytać choć jedną kartkę, może dwie swojej książki. Marzę o czasie, w którym będę mogła spokojnie usiąść, wśród setek moich tomów, które od kilku lat pochowane są w kartonach, kiedyś będą miały swoje miejsce na poddaszu, w miejscu wydzielonym, azylu. Że leniwie wybiorę interesującą pozycję, otworzę ją, poczuję ten cudowny zapach, i zagłębię się w czytaniu…. :)
    Dwa razy w życiu, od rozmówcy usłyszałam, że nie czyta, nie czytał…. zawsze czułam się tak jakby ta informacja docierała do mnie z daleka, z opóźnieniem, w oszołomieniu… jak to, nie czytasz?Jak to możliwe? Osoby, które kochają czytać, żyją w zupełnie innym świecie…
    Na Twoją książkę czekam zatem z niecierpliwością :):):)

  • comment-avatar
    bloody_rose 14 lutego 2015 (16:24)

    Ja chyba powinnam napisać książkę "Wyznania książkoholiczki" ;-) Nie wyobrażam sobie życia bez książek. Czytam namiętnie, odkąd nauczyłam się czytać w wieku 4 czy 5 lat. Moje siostry zresztą też. Jako dzieci byłyśmy co chwila w bibliotece. Nikt w miasteczku nie czytał tyle co my. Z rodziców książki czytał mój tata, mama preferowała gazety. Książki dostawałyśmy przy każdej okazji: urodziny, Mikołaj, Gwiazdka, nawet I Komunia. Swojej córci czytałam całą ciążę i gdy się urodziła. Od początku z zainteresowaniem wyciągała rączki do książek, gazet, wszystkiego co zadrukowane. Dziś ma 20 miesięcy i potrafi godzinami wertować książki i gazety tam i z powrotem. Zamiast czytania chwilowo preferuje oglądanie obrazków i omawianie, co na nich jest. Uwielbia książeczki o Basi (tak jak i ja zresztą), mamy dwie wielkie księgi z jej przygodami. Uwielbia też wiersze Tuwima z ilustracjami Macieja Szymanowicza (w których ja jestem zakochana!). Uważam, że kulturę czytania i miłość do książek wynosi się z domu rodzinnego. Wyjątki od tej zasady są naprawdę sporadyczne. Jestem nauczycielką, polonistką, i wiem, jak trudno zachęcić dzieci do czytania, jeśli uprzednio nie zrobili tego rodzice. Mam koleżankę, technologiczną gadżeciarę, która książki czyta wyłącznie w postaci e-booków i ma nadzieję, że papierowe wymrą zupełnie, bo tylko zajmują miejsce i zbierają kurz. Oby jej marzenie nigdy się nie spełniło. Dla mnie to byłby koniec świata. Bo jak żyć bez tego zapachu druku, papieru, bez szelestu kartek. Raz jeden spróbowałam czytać e-booka na czytniku. Nie odczułam żadnej przyjemności.
    Czekam na Twoją książkę, Asiu! Na pewno przeczytam! I czekam też na swoją książkę, bo wiele pomysłów jest w mojej głowie. Wierzę, że kiedyś coś się z nich urodzi :-) Pozdrawiam ciepło!

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (16:19)

    Witaj, jestem polonistką i z przerażeniem stwierdzam, że książki parzą moich uczniów. Na szczęście nie wszystkich. Jeśli w domu się czyta, to dzieciak po prostu bierze do ręki książkę. Moje osobiste nastolatki pochłaniają, serce się raduje, kiedy to widzę. Regał książkowy sięga do sufitu i znowu robi się mało miejsca. Niektóre wędrują do innych domów, te szczególne zostają. Na Twoją już mam nawet miejsce. Pozdrawiam z krainy pierzyny i aspiryny, Karolina.

  • comment-avatar
    Zielonooka 14 lutego 2015 (16:03)

    Od najmłodszych lat byłam książkowym molem, wakacje były dla mnie czasem, kiedy mogłam "połykać" wszystko to, czego nie zdążyłam przeczytać w roku szkolnym. Przykład brałam z mojej mamy, która do tej pory jest stałą bywalczynią biblioteki. W swojej biblioteczce domowej mam "przekrój" swego życia, od książeczek z serii "Poczytaj mi mamo", przez "Anię z Zielonego Wzgórza", "Trylogię" po Stephena Kinga i książki ogrodnicze. Uzbierało się tego przez lata, a ostatnio bardzo się ograniczam, bo nie miałam miejsca. W planowanym nowym domu, od razu myślałam o książkach i regałach dla nich. Będą one w nietypowym miejscu, bo w przedpokoju, w specjalnie dla nich zaplanowanej wnęce (ależ zaskoczony był architekt, gdy powiedziałam, że przesuwamy całą ścianę, bo muszę mieć miejsce na książki ;) ). Czekam, więc Asiu na Twoją książkę, bo miejsce na pewno się znajdzie…
    Pozdrawiam

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (18:08)

      Widziałam kiedyś przepiękny dom, właśnie z biblioteką ciągnąca się już od przedpokoju. Od razu pomysł mi się spodobał:) Podeślesz zdjęcia Waszej, jak już będzie gotowa?

    • comment-avatar
      Zielonooka 15 lutego 2015 (09:10)

      Tak,ale myślę, że to może jeszcze potrwać, czekamy właśnie na pozwolenie budowlane :) Ściskam słonecznie (bo tak właśnie zaczął się dzisiaj dzień)

  • comment-avatar
    Katka. O 14 lutego 2015 (15:52)

    Asiu dom bez książek nie ma duszy to smutny dom a że nie czyta ojciec i matka to nie będzie czytać dzieci gromadka Niema pozniej co wymagać od dzieci skoro sami rodzice nie czytają i nie czytają również dzieciom.te 10 milionów to jednak zasmuca.
    Pozdrawiam serdecznie i w duszy cichutko liczę że kiedyś przytule się ręcznie do czułna a nie tylko poprzez internet :)

  • comment-avatar
    Aga 14 lutego 2015 (15:15)

    Witam:)Szczerze odradzam bibliotekę w salonie,czyli w zasięgu wzroku gości.Każdy,absolutnie każdy nasz gość zanim się rozgości przegląda nasz księgozbiór w poszukiwaniu czegoś,co mógłby pożyczyć.Pożyczanie i nieoddawanie to nasz problem.Doszło do tego,że co bardziej poczytne pozycje ukrywamy po pokojach,a na widoku trzymamy mało atrakcyjne książki!Niektóre leżą na parapetach odwrotnie poukładane,żeby nie zostały rozszyfrowane.A jak Wy radzicie sobie z podobnym problemem?My zamówiliśmy u stolarza półki pod schodami:)Pozdrowienia znad morza.Agnieszka

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (18:51)

      Ago, mam w pokoju bibliotekę na całą ścianę i każdy, kto mnie odwiedza ma pełen przegląd ;). Albumów nie pożyczam z zasady, ale każda inną książkę tak. Po latach doświadczeń i kilku "zaginionych w akcji" książkach wypracowałam jednak metodę, która się doskonale sprawdza – razem z książką biorę do ręki kalendarz i w obecności pożyczającego zapisuję co, komu i kiedy pożyczam. Może to i troszkę ostentacyjne, ale działa i "pożyczki" do mnie wracają.

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (15:11)

    Witaj Asiu! Moja 16-letnia córka pochłania książki. Ostatnio powiedziała, że jej marzeniem jest miec kiedyś pokój w którym będą od ziemi do sufitu regały z książkami.Ona będzie siedziec w wygodnym fotelu z kubkiem dobrej herbaty i czytac. Bardzo mnie to cieszy i myślę, że to iż kocha książki jest również naszą (mnie i męża) zasługą. Gdy była mała codziennie czytaliśmy jej książki, które po pewnym czasie znała już na pamięc. Pozdrawiam serdecznie. Bożena

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (15:56)

      O matko – jak mi się marzy taka właśnie biblioteka/gabinet….

    • comment-avatar
      jogie 14 lutego 2015 (16:33)

      To było moje marzenie, ciągle – nawet jako dorosła, ale bez własnego mieszkania, to powtarzałam :) Mieszkanie wybrałam, kierując się tym, ile regałów się zmieści :D Mama, kiedy do mnie przyjechała, weszła i powiedziała, "jest, jak sobie wymarzyłaś"…

  • comment-avatar
    Uściankowo Małe 14 lutego 2015 (15:06)

    Czekam na ksiazke z niecierpliwoscia. Sledze prawie wszystko co wyszlo z pod twojej reki i nie moge juz sie doczekac tego, co jeszcze mozesz stworzyc. Podziwiam Twoje umiejetnosci i kreatywnosc. Pozdrawiam ssrdecznie. Dorota

  • comment-avatar
    Aga 14 lutego 2015 (15:04)

    Witam zaglądających.Szczerze nie polecam biblioteki w salonie,czyli w zasięgu wzroku gości.Pożyczanie i nieoddawanie książek to u nas plaga.Doszło do tego,że na wierzchu trzymamy mniej atrakcyjne pozycje(botaniczne,historyczne),a "Cobeny" upychamy po pokojach.Niektóre książki układam na parapetach odwrotnie,żeby nie można było odczytać tytułu.Jak radzicie sobie z takim problemem?Agnieszka

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (15:52)

      Lista wypożyczających – a gdy nie oddają przypominanie. Sprawdza się:)

  • comment-avatar
    słodko-winna 14 lutego 2015 (15:00)

    Nie wyobrażam sobie mego domu bez książek. I tak jak u Ciebie Asiu, u mnie są wszędzie: w kuchni, w łazience, w pokoju dziennym, tuż przy łóżku w sypialni… No i czytam symultanicznie, po kilka za jednym zamachem… Nawet w swojej przewlekłej chorobie znalazłam plus …ile ja książek przeczytałam siedząc w łazience na tronie:))))) Domy jak z katalogów bez miejsca na książki i bez nich, dla mnie są martwe. Bo przecież"czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła" ściskam serdecznie wyglądając Twojej książki:))

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (14:33)

    A ja brew modzie ( nowoczesne, oszczędne wnętrza) i wbrew logice ( kurz) mam w tzw. salonie regał na całej ścianie i książki, książki, książki. Dzieciaki w swoich pokojach mają swoje biblioteczki. Mieszkam na wsi, nie było tu kiedy byłam mała praktycznie żadnych rozrywek, ale były książki. Moja mama czytała odkąd tylko pamiętam, jak się nudziłam z siostrą to mówiła, żeby czytać encyklopedie lub słowniki. Raczej nie czytałam z tego co pamiętam. Zawsze lubiłam kupować, dostawać i tak mi zostało. Pierwsze książki ( oprócz moich wszystkich z dzieciństwa) kupowałam moim dzieciom jeszcze jak byłam w ciąży, a potem to już było szaleństwo i czytanie. Bardzo to lubiły i prosiły nawet naszą opiekunkę o czytanie ulubionych książeczek. Syn, który mi dziś 13 lat czyta, ale mało i tylko wybrane przez siebie tytuły, córka tego co ja czytałam w jej wieku nie chce czytać. Poza tym mają już teraz zupełnie inny świat. Nic na siłę – może kiedyś sami dojdą do wniosku, że warto.
    Asiu, nie ma osoby w moim gronie, której nie powiedziałam o Twoim blogu. Blog znam na tyle dobrze, że gdyby był konkurs z wiedzy to wygrana murowana. Mam takie okresy w życiu, że szukając uspokojenia siedzę i czytam go od nowa. Lepiej – mam zapisane daty postów o rzeczach które mnie interesują, w telefonie zdjęcia Twoich zdjęć, w katalogu folder Inspiracje, w przepiśniku przepisy opisane Green Canoe, a na ścianie tablicę z wyciętymi fotografiami. Spokojnie, to nie jest obsesja czy choroba – po prostu Ty jako osoba jesteś dla mnie kierunkowskazem, przepraszam, że tak może brzydko to nazwę, ale jesteś „życiowym uspokajaczem i polepszaczem nastroju w ciężkich chwilach”. Do brzegu jak to mówi mój mąż – sprawiasz mi ogromną radość zapowiedzią książki i mam tylko nadzieję, że nakład będzie wystarczający. Mogę się ewentualnie zapisać w kolejce.

    Bardzo lubię magazyny wnętrzarskie. Kupuje Werandę, Werendę Cauntry, Piękno i Pasje, Siedlisko, Moje mieszkanie, Sielskie życie. Czy znasz jeszcze jakieś fajne tytuły i możesz polecić ? Ila

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (15:55)

      Niestety nie znam – tzn. z Polski.
      Ila – dziękuję Ci za tyle ciepłych słów.

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (14:23)

    Asiu! Czekam więc niecierpliwie na TWOJĄ KSIĄŻKĘ:) Masz rację, że internet to potęga ale ja niestety, lub stety należę do papieromaniaków, zdecydowanie wolę czytać papierowe książki i magazyny:) Jedynie dla Twojego robię wyjątek, bo zachwyca mnie wszystko co tworzysz:) Bardzo bym chciała aby Twoja książka była w formie dużego albumu, z przepięknymi zdjęciami na całą stronę, w których robieniu jesteś mistrzynią! :) Regularnie od lat kupuję Moje Mieszkanie i Werandę Country, uwielbiam te chwile z kawą, kiedy czytam książkę, przeglądam gazety lub Twojego bloga..:) Pozdrawiam Cię serdecznie Asiu! :) Agnieszka G

  • comment-avatar
    monika mimo-za 14 lutego 2015 (14:20)

    Kocham zapach druku, szelest kartek. Każda nowa książka to okazja, żeby to (nieczytanie niektórych osób) zmienić, więc trzymam kciuki:)

  • comment-avatar
    Aginka 14 lutego 2015 (14:11)

    Czytam oczywiście, że czytam. Przed snem obowiązkowo chociaż kilka stron.A Ty pisz, bo z obserwacji wiem,że wszystko , czego się podejmujesz wychodzi genialnie. Na pewno kupię Twoją książkę. :)
    http://domwielopokoleniowy.blogspot.com/

  • comment-avatar
    hetera 14 lutego 2015 (13:52)

    To, czy my czytamy czy nie , nie ma wpływu na nasze dzieci. Moja córka jest wychowywana pośród książek – bo ja je uwielbiam. Czytałam jej już od kołyski, zgodnie z akcją "czytamy dzieciom", wymagam i pomagam w sumiennym czytaniu lektur , sama spędzam wolne chwile z książką , zachęcam, by siadała ze mną " w kącie" przy swojej książce i co ? I NIC. Dla niej czytanie jest NUDNE. Jazda konno tak, tenis stołowy tak, hokej tak, narciarstwo tak , snowboard tak, gra na skrzypcach tak, gra na pianinie tak, śpiew tak, aktorstwo tak , książka NIE.
    I koniec kropka.
    Bardzo więc proszę wszystkich i Ciebie Asiu, nie generalizujmy i nie obciążajmy wszystkim rodziców. Bo to krzywdzące.
    pozdrawiam walentynkowo ;)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (14:14)

      Hetero, nie zgodzę się z Tobą w jednym aspekcie – jestem przekonana, że to czy rodzice czytają czy nie – ma BARDZO duży wpływ na to czy dzieci chętnie po książkę sięgną czy też nie. Zwłaszcza takie dzieci, które chętnie by to zrobiły, gdyby rodzic pokazał im w ogóle taką możliwość.

      Co nie wyklucza, że dzieciaki z rodzin, w których rodzicie mało czytają, będą czytały bardzo dużo – patrz na mnie. I co nie wyklucza, że dzieci z rodzin, w których rodzice czytają bardzo dużo – nie będą miały ochoty czytać – patrz Twoja córka. Owszem – masz rację, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka – i że z trójki rodzeństwa np. dwoje będzie lubiło czytać, a trzecie NIE. Nie postrzegałabym tego w aspekcie winy rodzica a raczej jakichś uwarunkowań genetycznych i predyspozycji życiowych, energetycznych.
      Sama jestem ciekawa w którą stronę pójdzie Leoś – czytamy oboje z Pawłem, na razie mały bardzo lubi książki…trzymam kciuki żeby mu się nie odmieniło:)
      Walentynek co prawda nie obchodzimy, ale właśnie całą rodzinką idziemy poszaleć na dwór:)
      uściski

  • comment-avatar
    Aldona Kucner 14 lutego 2015 (13:45)

    Widziałam te statystyki i przeraziły mnie. Ja czytam kilka książek miesięcznie i ciągle mi mało. Nie wyobrażam sobie bez nich życia i domu. I spokojnego zakończenia każdego dnia. Po Twoją też na pewno chętnie sięgnę.

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (14:16)

      Aldona, mi się zdarza kilka w tygodniu przeczytać, ale rzeczywiście czytam naprawdę bardzo szybko. Gdy mam nawał pracy, a tym samym brak choćby chwilki wolnej – czyli nie czytam…..odczuwam ogromny niedosyt. Nie lubię tych okresów.

  • comment-avatar
    codzienne drobiazgi 14 lutego 2015 (13:44)

    oj tak! zdecydowanie dla mnie też :) pozdrowienia serdeczne ślę :)

  • comment-avatar
    OldVicarage 14 lutego 2015 (13:36)

    Joasiu fajowa wiadomość!!!!
    Celebracja codzienności – brzmi wspaniale!!!!
    Co do książek, ostatnio wsiąkłam w literaturę dziecięcą:)
    Naszemu Jaśkowi czytałam w sumie od pierwszych miesięcy, miał dużo książeczek, w każdej ulubioną stronę, obrazek, jakiś szczegół.
    Jako maluszek, do znudzenia czasem wybierał swoje ulubione i czytaliśmy je wciąż i wciąż:)))
    Oczywiście za każdym razem, pokazywał po kolei te wszystkie ulubione miejsca…
    Teraz jako 6latek wkracza w troszkę już poważniejszą tematykę.
    Czytamy coraz dłuższe książki:)
    Niedługo skończymy kolejną część "Nudzimisiów" i zaczniemy "Wędrówki Tapiego po Mruczących Górach", sama jestem ciekawa, bo tytuł podoba nam się strasznie:)
    Bardzo, bardzo fajny czas!!!!
    Mam nadzieję, że to zaprocentuje:)
    A Ty Asiu pisz, ja również czekam już z niecierpliwością!!!
    Miłego weekendu!!!

  • comment-avatar
    Ali 14 lutego 2015 (13:34)

    Z magazynami jest tak, że po jakimś czasie idą w kąt, książka lezy na półce długo, długo. Świetny pomysł, z chęcią byłabym jej właścicielką.
    Co do czytania , to różnie, my zawsze czytaliśmy córce, teraz czytamy czasami, bo jest drugoklasistką i podczytuje sama. W domu czytamy ale nie pochłaniamy mnóstwa książęk ale dzieci z książkami nas widują. I powiem, że córka różnie , raz ma chęć czytać, raz nie ale mam nadzieję, że ten nawyk brania w dłoń książki wyuczy w sobie i nabierze większej ochoty kiedy będzie czytała bardzo dobrze, bo zabiera się czasami do bardzo grubych pozycji i rzuca ponieważ nie jest w stanie jej szybko przeczytać. Ja będąc dzieckiem dzień rozpoczynałam od książki, zanim wstałam , leżałam i czytałam, a nikt mi książek nie czytał, ale tata lubił czytać i te książki w domu zawsze były. Aby przekonać w dzisiejszych czasach dziecko do czytania nie jest łatwo, jest tyle innych prostszych sposobów aby poznać książkę, ale jedno jest pewne, czytanie, jest naszym duchowym majątek, bardzo potrzebnym, pozdrawiam zimowo i słonecznie, nareszcie !!!!

  • comment-avatar
    Pan Ciastek 14 lutego 2015 (13:34)

    Uwielbiam książki i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Pobudzają wyobraźnie i pozwalają oderwać się od codzienności. Cóż może bardziej odprężać niż, gorąca czekolada, ciepły koc i książka. A latem pachnący kwieciem ogród i leżak pod parasolem.:) Czasami tak niewiele potrzeba, by znaleźć się w zupełnie innym świecie :) A Na Pani książkę, to będę czekać z niecierpliwością :) Pozdrawiam serdecznie

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (13:27)

    Genialny pomysł na wydanie własnej książki! kibicuję i czekam.Mam nadzieję że wierni fani będą mogli ją nabyć:) a gdyby była dedykacja z byłoby git!!!!W moim małym mieszkanku jest sporo książek !!! sporo czytamy.
    Pamiętam jak w szkole podstawowej dostałam kieszonkowe moje koleżanki wydawały pieniądze w cukierniach a ja kwitłam w księgarniach. Kupiłam wtedy wiersze polskich poetów współczesnych, Kocham zapach księgarni. W domach w których się czyta jest jakoś tak inaczej :) nie potrafię tego nazwać Wszystkich moli książkowych serdecznie pozdrawiam.Marylka

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (14:33)

      Marylko – to wydawałyśmy kasę tak samo!:)

  • comment-avatar
    Anna Lelito 14 lutego 2015 (13:14)

    Dla mnie :) Nie wyobrażam sobie życia bez książek! Odkąd córka sama czyta leżmy wieczorem w łóżku i czytamy. Ja swoją, ona swoją… A czasami ona na głos bo "posłuchaj jakie to ładne" :) :) :) I słucham…

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (14:33)

      :):):)…ale musicie wtedy fajnie razem wyglądać:)

  • comment-avatar
    burana25 14 lutego 2015 (13:03)

    Ach, takie regał to moje marzenie, ale, kto wie… może już niedługo sie spełni :-)

  • comment-avatar
    La mia barbottina 14 lutego 2015 (12:57)

    Piekna niespodzianka!!!! Czekam z niecierpliwoscia! A propos czytania: pierwsze wydanie Harrego Pottera czytalismy z mezem na zmiane, spora ksiazka jak dla 5-latka ale on nie odpuszczal, druga tez przerobilismy razem potem on sam przeczytal wszystkie tomy , oczywiscie filmy rowniez ale tak nam sie ta ksiazka spodobala ze sami sie wkrecilismy w cala te historie. Na swieta dziadkowie mieli wrecz obowiazek kupienia ksiazki i tak wiele lat bylo. Tak bardzo sie cieszylam ze moj syn tak lubi ksiazki. Duzo sie zmienilo od kiedy w telefonie jest internet, z tym trudno walczyc, niestety szkola nie pomaga bo praktycznie lektur nie ma, ewentualnie w wakacje nalezy przeczytac ksiazke wybrana przez siebie. Teraz ksiazki znowu zaczynaja powracac w laski, wiec wierze w to mocno ze czym skorupka nasiaknie w mlodosci…… A dom bez ksiazek hmmmmmm dla mnie dom bez duszy to tak jak dom bez gospodyni, jak niedzielne sniadanie bez gazety lub czegos do czytania!!! Pozdrawiam goraco!

  • comment-avatar
    ZABAWY SENSORYCZNE 14 lutego 2015 (12:56)

    Książki uwielbiam, czytam i zaraziłam czytaniem Jurka. Kupujemy i wypożyczamy z biblioteki. Nie wiem, jak to wygląda u Was, ale nasza biblioteka jest naprawdę świetnie zaopatrzona. Przyznam, że nie wyobrażam sobie, jak można nie czytać, ale jak widać można… Najbardziej irytują mnie zdjęcia pokoików dziecięcych: droga tapeta, dizajnerske lampki, poduszki, misie i inne gadżety, ale książki, czy gry nie uwidzisz. No dobra, czasami na cienkiej półeczce stoi kilka przodem do widza, bo się fajnie komponują z wnętrzem. W tekście czytam, że dziecko ma 8 lat, a na półce Zuzia idzie do przedszkola, czy inne zwierzęta na wsi. Smutne to…
    Pozdrawiam,
    Magda

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (14:31)

      Magda – może to tylko do zdjęcia taka stylizacja?

    • comment-avatar
      ZABAWY SENSORYCZNE 14 lutego 2015 (20:02)

      Nie, mam na myśli zdjęcia świeżo urzadzonych pokoi dziecięcych, ktorymi czasami chwalą się blogerki. Pamiętam całkiem ładny pokój jakiejś 8-9 latki. Książek jak na lekarstwo, za to na ścianie wisiał telewizor w białej oprawie. Wiem, że nie powinno się tak łatwo oceniać, ale z doświadczenia wiem, że dzieci z domów, w których nie ma książek, raczej się do nich nie garną.
      Pozdrawiam :-)
      Magda

  • comment-avatar
    Aśko JGM 14 lutego 2015 (12:38)

    pisz, pisz, bo my z tych, co przeczytajom : )

  • comment-avatar
    aldia arcadia 14 lutego 2015 (12:35)

    I ja wydam książkę ;). Uwielbiam książki :) Pozdrowienia walentynkowe ;)

  • comment-avatar
    attea atea 14 lutego 2015 (12:32)

    Własnie u siebie na blogu napisałam posta o książkach i czytaniu,a nawet pokazałam stosy książek jakie mamy w domu:)A co do czytania,myślę,że wynosi się z domu miłość do książek.My naszym dzieciom codziennie,wieczorem czytaliśmy na dobranoc i było to dla nich naturalne.A potem gdy nauczyły się czytać,kupowałam im książki,które znałam lub o których dowiedziałam się z internetu czy innych środków medialnych.Zawsze trafiałam w ich gust.Do dziś cała trójka czyta pasjami,szczególnie mój 15 letni syn,choć skupia się w większości na fantastyce:)Dlatego to my musimy zadbać o to aby nasze dzieci czytały.Dla m nie zawsze szokiem jest gdy w Wigilię dzieci w rodzinie dostają prezenty a łącznie jest ich dziewięcioro,tylko od lat moja trójka dostaje książki i cieszy się nimi najbardziej a inne dzieci patrzą zdziwione że mozna się cieszyć ksiażkami.Kupowałam im gdy były małe książki z bajkami ale niestety leżały na półkach.Nie czytają i nie lubią,ale nie dziwię się,bo jeżeli jedynymi książkami jakie znają są w większości nudne lektury w szkole.Nawet mojego Wiktora lektury odstraszają i zdarzyło się,raz czy drugi,że nieprzebrnął przez nie.A to chłopak,który czyta codziennie….Myślę,że powinno się bardziej promować czytanie,szczególnie wśród dzieci i młodzieży,do tego my akurat kupujemy ogromne ilości książek,bo lubimy je mieć,śmieję sie,że jak tylko ruszy kiedyś budowa domu to najbardziej skupię się na kuchni i bibliotece:)ale w wielu domach nie wybiera sie zakupu książki bo są drogie.Niestety nie wszystkich stać na zakup książek,a do tego mało osób korzysta z bibliotek.U nas w Redzie jest biblioteka ale wstyd przyznać,że z 20 lat temu wypożyczałam,teraz nie chodzę i nawet nie wiem czy mają nowości.A co do zapowiedzi Twojej książki,to oglądając ostatnio w księgarni kolejną książkę blogerki,właśnie pomyślałam o Tobie,czemu nie ma Twojej?A tu taka miła niespodzinaka.Super,masz już we mnie chętno do zakupu.W ciemno:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (14:30)

      Attea, propozycji wydania było kilka…ale ja musze czuć w 100% i chęć i moment, żeby coś robić. Robienie czegoś wbrew sobie, albo bez 100% zaangażowania – to nie w moim stylu.

  • comment-avatar
    ankaskakanka 14 lutego 2015 (12:32)

    Książki w wersji papierowej są niezastąpione. Książkę zabieram nawet jadąc w gości, na wypadek, gdyby było nudno.
    Tudzież proszę o artykuł, książki w małych pomieszczeniach. Tak własnie mieszkamy. Książki, gry planszowe, włóczki ( bo ja włóczkowa) tworzą nieład i nadmiar przedmiotów.
    I choć dom bez książek jest na pewno czysty, bardziej przestronny, to nieciekawy, chłodny.
    Zawsze przegląd przedmiotów w nowym miejscu zaczynam od biblioteczki. Zawsze.
    Pozdrawiam

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (14:41)

      Na wypadek gdyby było nudno?? To już chyba grzeczniej jest wizytę skrócić, niż siąść u kogoś w domu i czytać??
      Jestem szczerze wstrząśnięta Twoją wypowiedzią!
      Kasia Kowalska

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (17:18)

      Prawdę mówiąc i ja jestem lekko zszokowana takim postępowaniem – jak się muszą czuć gospodarze w takiej sytuacji.
      Asiate

    • comment-avatar
      ankaskakanka 18 lutego 2015 (18:36)

      Nigdy nie czytam przy gościach. Znam zasady dobrego wychowania. Po prostu lepiej się czuje mając książkę na wypadek wolnej chwili.

  • comment-avatar
    Monika Frątczak 14 lutego 2015 (12:26)

    Zawsze czytałam dużo i tak mi pozostało do dziś,ja również tak jak Ty nie potrafię sobie wyobrazić jak można nie czytać,a mimo to w pewien sposób problem nieczytania jednak mnie dotyka…Moja 15-letnia córka nie czyta książek w ogóle…i nie pomogło to,że czytałam jej każdego wieczoru praktycznie do 10 roku życia…Boli mnie to ogromnie i jednocześnie zadziwia ponieważ mimo tego córka sama pisze przepiękne opowiadania i powieści : ). Dzieli się tym zarówno z najbliższymi jak i z czytelnikami bloga,którego prowadzi. Myślę,że jest naprawdę świetna w tym co robi ale wiem też,że gdyby zaczęła czytać jeszcze bardziej rozwinęła by swoje literackie skrzydła…Może kiedyś jednak zrozumie,że czytanie jest czymś naprawdę wartościowym i zmieni swoje nastawienie-mam taką cichą nadzieję : ). Życzę samych przyjemności przy pisaniu książki i pozdrawiam słonecznie : ).

  • comment-avatar
    romka 14 lutego 2015 (12:20)

    po pierwsze to bardzo podoba mi się ostatnia częstotliwość wpisów!!! proszę żeby się nie zmieniała:) !!!
    gdybym chciała napisać o książkach w naszym domu to musiałabym długo a nie mam czasu bo za oknem jest tak piękna pogoda że idziemy spacerować
    co do Twojej książki, proszę o sprzedaż wysyłkową z autografem autorki :) już nie mogę się doczekać, to pewnie będzie dzieło, nad którym będę się rozpływać każdej wolnej chwili z kubkiem aromatycznej herbaty na kanapie bądź szklanką soku na tarasie (w zaleźności od tego kiedy będzie można ją kupić)
    czekam… ach jak bardzo czekam i się cieszę :)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (13:04)

      :):):) Romko w ramach planów na ten rok postanowiłam pisać częściej.
      Słonecznego spacerku zatem!

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (12:18)

    Mój najukochańszy temat – książki… kocham książki miłością ogromną. Mam to po Mamie ;). I nałogowo kupuję. Choć raz w miesiącu muszę coś kupić. Właśnie skończyłam trylogię Miłoszewskiego, Lilkę Kalicińskiej i ostatniego Cobena… Książki, tak jak u Ciebie, leżą wszędzie, bo w regale zabrakło miejsca. Są na kominku, na parapecie, na kuchennym stoliku pomocniku… właśnie czekam na dodatkowe półki specjalnie na książki. I dzieci też zarażam czytaniem. Często uzupełniamy biblioteczkę. Synowie o swoim ukochanym Franklinie, córka pokochała jak ja Anię Shirley i książki Musierowicz. Mam jeszcze fioła na punkcie ładnie wydanych i napisanych książek kucharskich. Lubię oglądać i smakować… właśnie czekam na książkę o jabłkach Elizy Mórawskiej. Kocham książki… i czekam z ogromną niecierpliwością na Twoją… pozdrawiam serdeczie. Monika

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (13:03)

      :):):) Franklin to Leosia nr1! Od lat. Ja ostatnio wróciłam do beletrystyki…i dobrze mi z tym.
      A książki kucharskie…o to już oddzielny temat:):):)
      Monika – pozdrowienia ciepłe i wieeeelu dodatkowych półek życzę:)

  • comment-avatar
    Pukapuka 14 lutego 2015 (12:04)

    Czytałam niedawno o badaniach, z których wynika, że im więcej książek w domu, tym lepsze wyniki w nauce u dzieci i to niezależnie od tego, czy te książki są czytane (!!?!). U nas dużo, ja też czytam po kilka naraz, dzieciom do poduszki też się staram. Ostatnio miałam wielką radość: po przeczytaniu szczególnie emocjonującego fragmentu Wędrowca do Świtu spojrzałam na Tadzia a on patrzy na mnie wielkimi oczami i mówi "ale się spociłem" :)).
    Ja zdecydowanie wolę papier, ale przyznam, że się ostatnio podpieram tez audiobookami -Nocy i dni na papierze nigdy bym chyba na tym etapie życiowym nie zmogła, a tak podsłuchuje sobie czasem w podróży i tak już od pół roku ten jeden (ale jaki) tytuł…
    Serdeczne pozdrowienia i powodzenia w pisaniu.Też już coś mam na koncie i to WIELKA przygoda i satysfakcja!
    Marysia

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (13:01)

      Marysiu – mój mąż też jeżdżąc samochodem słucha:) ja nie mogę się przemóc.
      Uściski wielkie i gratuluję Ci publikacji z całego serca!

  • comment-avatar
    Erendis 14 lutego 2015 (11:55)

    Od paru lat książki przegrywają u mnie z szydełkiem. Ale nie znaczy, że zupełnie je odstawiłam. Mam problem, jestem miłośnikiem papieru. Nie cierpię czytać na ekranie monitora.
    Co do gazet, zgadzam się z Tobą, ja je uwielbiam, kupowałabym ich całe stosy, ale z przyczyn finansowych zaczęłam się ograniczać. Książki nadal kupuję.
    Bardzo szybko nauczyłam się czytać, i choć jak byłam dzieckiem z zakupem książek był problem rodzice kupowali mi co mogli. Zawsze lubiłam też słuchać, mój tata czyta najpiękniej na świecie, nawet teraz z przyjemnością słucham jak czyta mi co sam napisze. Pamiętam też jak chodziłam za mamą z takimi książeczkami z serii "Poczytaj mi mamo" i mówiłam: mamo zobacz co tu jest napisane! Potem ja czytałam młodszej siostrze. A z mamą potrafiłyśmy wydać ostatnie pieniądze na książki i jeszcze być dumną, że się coś upolowało.
    Książki wciąż śnią mi się po nocach, wielkie księgarnie i biblioteki.
    Śmieszne, że teraz piszę to wszystko u Ciebie, a dopiero co pisałam o książkach na własnym blogu i zapomniałam o tym wszystkim :)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (13:00)

      Gdy miałam 10 lat…na wyprzedaży w którejś z komunistycznych jeszcze wtedy księgarń kupiłam biografię Paganiniego. Wiedziałam doskonale, że nie jest to książka na teraz, czyli dla 10 letniej dziewczynki, ale po przeczytaniu pierwszych wersów…coś kazało mi ja kupić.

      Pierwszy raz przeczytałam ją w liceum…wracam do niej ciągle. Dla mnie – książki to magiczna sfera:)

  • comment-avatar
    Mysia 14 lutego 2015 (11:50)

    Jakoś tak ma, że kocham książki. Gdy dzieci były małe czytaliśmy im, ale widziały też nas czytających książki. Najczęściej odwiedzanym sklepem były księgarnie, gdzie mogliśmy pooglądać książki i wybrać te ciekawe. Pierwsze miejsce na liście marzeń zawsze zajmuje książka. Dom bez książek to smutny dom. Ciekawa jestem Twojej książki :)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (12:57)

      U nas wizyta w księgarni jest nagrodą dla Leo, albo jak mamy np. dobry dzień, humor- idziemy do księgarni własnie i może sobie wybierać takie książki, na które ma ochotę. łazimy jeszcze po antykwariatach, zrobiłam z tego wielką przygodę i poszukiwanie skarbów. Kiedyś 4 letni Leo uparł się by mojemu Pawłowi właśnie w antykwariacie kupić poradnik dla domowgo cieśli:):):)

  • comment-avatar
    Kornelia 14 lutego 2015 (11:50)

    Czekam z wielką niecierpliwością na Pani książkę! Oby ukazała się jak najszybciej :)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (12:54)

      pewnie jakoś bardzo szybko się nie uda, ale postaram się systematycznie nad nią pracować.:)

  • comment-avatar
    jogie 14 lutego 2015 (11:36)

    Książki były, są i będą wokół mnie zawsze… Taka praca, takie hobby, taki mąż :-) Mój gabinet wygląda jak salon z Twoich marzeń :-) Znam domy, gdzie książek nie ma, za to tv i komputer są w każdym pokoju, smutne to i przerażające… Gdybyś szukała redaktora swojej książki – pisz śmiało!

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (12:54)

      U nas owszem tv nie było kilkanaście lat, od kilku dopiero mamy – zazwyczaj wyłączony. Ale komputerów kilka – z racji pracy. Nie przeszkadza mi to jednak czytać i to dużo:)

    • comment-avatar
      jogie 14 lutego 2015 (13:19)

      U nas też komputery są i tyo w liczbie przewyższającej liczbę domowników, chyba że wliczymy psa :-) Chodziło mi o sytuację, gdy nie ma książek, a każdy a swój komputer i/lub telewizor w pokoju. Gdzie wówczas toczy się życie rodzinne?

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (19:22)

      Wydawało mi się Asiu, że pisałaś zupełnie niedawno, że nie macie telewizora i że utwierdziła cie w mądrości tej decyzji wizyta u Twojej mamy gdy przez chwilę oglądałaś tv a tam same bzdury, teraz piszesz ze macie telewizor od kilku lat??
      dziwne.
      Teresa

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (19:33)

      Tak, od 2 lat. Pisałam o tym.Widzę, że mamy tu czytelniczkę z długim stażem:) skoro wspominasz ten post:)
      O tv zdania nie zmieniłam.

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (19:50)

      A to źle, że z długim stażem??Zauważyłam, że jak czytelnik coś pamięta o blogerze to to jest źle, dlaczego?? Mało ludzi nie ma w domu telewizorów, dlatego to zapamiętałam..
      Teresa

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (19:55)

      Ależ skąd! :)? BARDZO DOBRZE. Tyle lat już ze mną jesteś – to komplement ogromny!. Dziękuję za tą obecność. Od razu zauważyłam, że długi staż czytelnika, bo post o braku tv pisałam dokładnie w 2010 roku.:)

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (22:08)

      Kiedy wyprowadziłam się od moich rodziców, po studiach, do mojego własnego mieszkania nie miałam telewizora. Ile to książek wtedy przeczytałam. Kiedy po raz pierwszy odwiedzali mnie goście, wszystkie siostry mojej mamy (w ilości 5), liczna rodzina patrzyli z dużym współczuciem, że u mnie taka bieda, bo przecież nie mam telewizora. A ja z premedytacją zamiast telewizora kupiła dwa regały na książki. I do dzisiaj nie lubię (choć telewizor już mam) aby był on w centrum pokoju, u mnie stoi sobie z boczku.
      DDorota

    • comment-avatar
      GreenCanoe 16 lutego 2015 (07:15)

      My kupiliśmy ze względu na Leosia. I choć oglądamy z Pawłem bardzo mało, dla małego jednak znalazłam kilka fajnych programów.

  • comment-avatar
    Edyta Jabłoniee 14 lutego 2015 (11:29)

    Ja mam troje dzieci, każdemu czytałam do poduszki i nie tylko. Dwoje to uwielbiało, tak jak teraz kochają czytać. Najmłodszy nigdy nie wytrzymał dłużej niz dwie strony. Teraz czyta, ale bardzo mało, woli spędzać czas na dworze. Każdy jest inny, ale masz rację, że rodzice powinni zaszczepić chęć czytania.

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (12:53)

      Niechby chociaż nie utrudniali:):):)

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (11:25)

    Tak :)

    U nas książki się czyta nałogowo, kupuje też… i nie tylko branżowe…
    Moja trzylatka nie potrafi przejść obojętnie obok książek w sklepie, a w księgarni wręcz ogarnia ją stan – tą mi kup i tą , jeszcze tą i ta będzie dobra.
    Efekty czytania widać gołym okiem. Córka mówi dużo, płynnie, potrafi argumentować – miny osób postronnych bezcenne. Wczoraj np tłumaczyła mi co to jest regulamin – a ja naprawdę nie pamiętam, żebym z nią o tym rozmawiała, hmmm…
    Ulubiona książka córki – odpowiada "ta duża" – historia naturalna, ponieważ znajdują się tam zdjęcia różnych zwierząt. Wcale nie naciskam, aby uczyła się już czytać i pisać. Na razie zapewniam jej zapotrzebowanie – naturalne – na opowiadanie różnych historii, wymyślanie ich i czytanie książek. Gdy pyta co to za litera odpowiadam, ale na siłę, nie zmuszam do nauki. Myślę, że za rok, dwa, sama taką potrzebę zasygnalizuje – może wcześniej, gdyż ostatnio usłyszałam, że strasznie ją to denerwuje, że sama nie potrafi, ale takie wspólne spędzanie czasu to ona uwielbia.

    Pozdrawiam,
    Justyna

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (11:12)

    Pani ma 100 pomysłów na minute oczywiście bardzo pozytywnych w odbiorze dla czytelnika :):) ja sobie tak ostatnio myślałam że jest Pani tak pozytywną osobą , że jeszcze bym widziała Panią w jakimś autorskim własnym programie telewizyjnym :) o wnętrzach i ogrodnictwie:) a na książkę oczywiście czekam kto wie może i kiedyś doczekam się że, będziemy mogli oglądać panią,pani realizacje, pomysły i nowinki ze świata designu
    na ekranie tv :) Pozdrawiam Kasia

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:54)

      Kasiu…nie psuj mi niespodzianki:):):) Wszystko w swoim czasie:)

  • comment-avatar
    Lamia 14 lutego 2015 (11:08)

    Uwielbiam czytać i na Twoją książkę będę czekać z niecierpliwością :)
    Książek mamy wiele, część w kartonach, bo ciężko się z nimi rozstać a nie ma miejsca na nie w domu.. znam ludzi, którzy książek w domu nie mają i zamiast przeczytać wolą obejrzeć ekranizację powieści, przyznam szczerze że czułabym niedosyt, oni nie.. cóż, nie wszystkich uszczęśliwimy.

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:54)

      Nie oglądam ekranizacji moich ukochanych tytułów…dlatego, że nie chce by mi zburzono:) własne wyobrażenie o konkretnych bohaterach. Uściski wielkie!

  • comment-avatar
    caramelandwhite 14 lutego 2015 (11:07)

    W jednym z moich ulubionych filmów,ojciec głównej bohaterki zostaje szoferem..by móc jak najwięcej czasu poświęcić na czytanie…choćby czekając na swego chlebodawcę..Wzrusza mnie to za każdym razem..Czekam na Twoją książkę,a sama..otaczam mego czterolatka,nie tylko książkami w ich fizycznej postaci,ale również ich zapachem..bo mnie równą przyjemność co czytanie książek,sprawia też ich zapach:) może i staroświecka baba ze mnie:)a co tam:) pozdrawiam!

  • comment-avatar
    Magdalena 14 lutego 2015 (10:57)

    Mój syn miał awersję do książek-chyba że ja czytałam, to było ok:) Jak był mały, okazało się, że jest chory-ma padaczkę. I ADHD. Choroba popełniła troszkę spustoszeń w jego małej główce, a właściwie poprzestawiała mu kilka rzeczy i zrobił się "bałagan w szufladkach". Mimo wysokiego IQ, ponadprzeciętnie rozwiniętych umiejętności np. manualnych i rewelacyjnej pamięci, miał kłopoty z pisaniem (przestawiał literki, pisał je w lustrzanym odbiciu) i z czytaniem (nie umiał składać sylab w zdania, pomijał litery czy nawet całe sylaby tak jakby czytał początek wyrazu i już spieszył czytać następny "połykając" końcówkę tamtego). Zaczęły się kłopoty w szkole i TOTALNA awersja do czytania i pisania. Nie chciał nawet brać długopisu do ręki, ani otworzyć książki czy zeszytu…Po diagnozie (a trochę to trwało) trafiliśmy na dobrych fachowców – psychologów i nauczycieli czytania. 3 lata (TRZY) trwały mozolne ćwiczenia w szkole (szkołę zmieniliśmy, poprzednia sobie kompletnie nie radziła), na zajęciach po lekcjach, w domu. Syn nauczył się tych prostych dla innych umiejętności kończąc czwartą klasę podstawówki. Nadal robi błędy ortograficzne (jest dysortografem-czyli pisząc powoli i zastanawiając się nad każdym wyrazem błędów robi mało albo wcale, pisząc szybko…masakra), ale dużo chętniej pisze i co najważniejsze CZYTA. Taśmowo, hurtowo, połyka książki jak wygłodniały smok:) Dużo w domu czytamy, codziennie-tak było od zawsze. Kiedyś czytałam na głos książki dla dzieci, teraz mogę wrócić do swoich tytułów-syn czyta sam:) Tak więc niekoniecznie awersja do słowa pisanego jest skutkiem zaniedbań rodziców czy ich ignorancji. Czasami problemy siedzą w małych główkach i narastają z wiekiem. Nam się udało-ale wymagało to pracy kilku dorosłych osób rozumiejących problem. I namówienia do współpracy dziecka.
    Asiu czekam na książkę. Pozdrawiam:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:43)

      Tak Madzia, masz rację – jednak gdyby nie wasz trud…nie udałoby się, prawda? Myślę sobie, że rodzić jednak zawsze jest tym pierwszym i bardzo ważnym czynnikiem, który może pomóc zaprzyjaźnić się z książkami. Zaniechanie….zaniedbanie, brak pomocy w przypadku takich problemów, o których piszesz… najczęściej prowadzi do tego, że dziecko ma potem problemy.

    • comment-avatar
      Magdalena 14 lutego 2015 (13:35)

      To prawda-wyłapaliśmy i rozpoznaliśmy problem w samą porę i włożyliśmy w to (dorośli i dziecko) mnóstwo mozolnej pracy. Mieliśmy jednak dodatkowo wiele szczęścia-nawet w moich szkolnych czasach mój syn uznany byłby za "osła" co nie umie nauczyć się czytać i pisać i nie miałby szans na pozytywne skończenie nawet podstawówki. O problemach emocjonalnych związanych z odrzuceniem i niemiłymi docinkami nie wspominam.
      Kiedyś była akcja: cała Polska czyta dzieciom-szkoda że po pierwsze już o niej cisza, a po drugie większość rodziców odfajkowywała tylko kwadrans czytania "na dobranoc". A szkoda.

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (10:38)

    Asiu poruszyłaś mój ulubiony temat – książki. Na szczęście mam duży salon i stoją w nim trzy duże regały z książkami, mam nawet napis biblioteka. Ale nawet te trzy regały robią się już ciasne. Myślę, że byłabym bardzo nieszczęśliwa, gdyby ktoś zabronił mi czytać, dla mnie to największa przyjemność.
    Co do dzieci, wciąż jeszcze wielu rodziców, nie rozumie, że dzieci wychowuje się własnym przykładem. Jeżeli chcemy aby dzieci czytały, czytajmy sami, czytajmy im. Jeżeli chcemy aby utrzymywały porządem w swoim pokoju, sprzątajmy i my , itd… W lato byłam świadkiem smutnej bardzo sceny. Mam ogromną ilość książek, kiedy zaczeły zalegać na podłodze i w kartonach postanowiłam pozbyć się części, tych które przeczytałam i byłam pewna, że więcej do nich nie wrócę. Zapakowałam w kartony i zawiozłam na targ miejski (gdzie sprzedaje się wszystko, nie tylko warzywa i owoce). Sprzedawałam książki za przysłowiową złotówkę, radośc kupujących bezcenna. Obok mojego stoiska przechodziła młoda mama z dwiema dziewczynkami, starsza (na oko pięcioletnia) zajrzała na moje stoisko (miałam tam też ksiązki dla dzieci) z wielkim zainteresowaniem, miałam wrażenie, że chciałaby jakąś książkę dla siebie. I wtedy właśnie usłyszałam głos mamy "choć już, przecież my nie czytamy książek". Zatkało mnie. Mam tylko nadzieję, że ta dziewczynka pomimo trudności, będzie kochać książki (na szczęście w szkole są biblioteki).
    Asieńko, informacja o twojej książce, rozpaliła moją wyobraźnię i ciekawość. Możesz mnie wpisać na listę kupujących. Cudownie, że stawiasz sobie nowe wyzwania, realizujesz nowe projekty. Sama jestem obecnie na etapie zmian, rozpoczynam nowe życie. Mam nadzieję, że już wkrótce przeprowadzę się w okolice Gdańska.
    Zaglądam do Ciebie od dawna, przeczytałam wszystkie wpisy wielokrotnie i dziekuję Ci bardzo za Twoją obecność, nie tylko w wirtualnym świecie, ale też w moim własnym, realnym świecie.
    I jeszcze jedno, mam nadzieję, na jakieś małe doniesienia z frontu książkowego.
    Gorąco pozdrawiam
    DDorota

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:39)

      Dorotko – dziekuje Ci bardzo za tak miły wpis.
      Co do kwestii wychowania…masz racje, dzieciom, których rodzice nie interesują się żadna literatura…rzeczywiście jest trudniej. Ale ja pamiętam, że w moim domu tez rodzice nie czytali zbyt dużo. A miłość do książek obudziła we mnie szkoła i genialne nauczycielki z jęz. polskiego. Miałam to szczęście, że pierwszych latach edukacji trafili mi się nauczyciele z pasją. Wierze w to, że teraz także jest sporo takich w szkołach.

  • comment-avatar
    Somewhere By the Sea 14 lutego 2015 (10:36)

    A na Twoją książkę Asiu również będę czekać. Jako mol książkowy wolę papier od ekranu :) Pozdrawiam :)

  • comment-avatar
    Marianna 14 lutego 2015 (10:34)

    O to właśnie , dziecku trzeba od maleńkości czytać książeczki ,opowiadać ….po prostu wpajać miłość do książek.
    Moja wnuczka (4 latka )gdy przyjeżdża do mnie , po przywitaniu biegnie do półek z książeczkami , wyciąga kilka i pyta "babciu poczytamy ? "
    Albo gdy jest nie w humorze i jej coś nie wychodzi ,to gdy zapytać " Marta może poczytamy ?"- od razu buzia się uśmiecha.
    Serdeczności
    Marianna

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:37)

      :):) Marianno – pozdrawiam bardzo ciepło.

  • comment-avatar
    Somewhere By the Sea 14 lutego 2015 (10:34)

    Czytam dużo, bardzo dużo od zawsze. Jak byłam mała czytali mi rodzice i dziadkowie. W rodzinie wymieniano się książkami. Pamiętam, że często moi rodzice czytali książkę wspólnie :) . Mama popołudniami, a tata wieczorami. Te same wartości starałam się przekazać mojemu synowi. Dziś już czwartoklasista czyta bardzo dużo i książki i czasopisma. Często pytają nas znajomi , co my robimy, że nasze dziecko czyta i to bez przymuszania. No cóż pracowaliśmy na to niemal od jego urodzenia, a dziś tylko czasami podtykamy mu, lekko sugerujemy interesujące książki, choć syn ma już swój gust czytelniczy i pojawiło się też mnóstwo nowych wspaniałych książek dla dzieci i młodzieży.

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:36)

      Marzy mi się, żeby Leo też lubił czytać..pracujemy nad tematem:)

  • comment-avatar
    izza 14 lutego 2015 (10:25)

    Masz racje Asiu, jak można wymagać od dzieci jak samemu się tego nie robi. Ja czytałam mojej córce odkąd się urodziła, miałam własne książeczki, ale też chodziłam do biblioteki. Gdy miała 15 miesięcy pani dyrektor biblioteki poprosiła mnie o udzielenie wywiadu do naszej gazety. I tak została najmłodszą czytelniczką. Dzisiaj ma 10 lat i z książka się nie rozstaje. Ostatnio na topie jest "Dziennik Ćwaniaczka", "Mariolka" Katarzyny Dembskiej (nasza dalsza sąsiadka) i cała seria o zwierzętach. Jak ma luźniejszy dzień od szkoły to potrafi przeczytać nawet 3 książki.
    Nadal czytam dzieciom już nie tak dużo jak kiedyś, ale czytam. Zmienił nam się rodzaj bo z bajek wkroczyliśmy w książki przygodowe. Naszym hitem jest "Gringo wśród dzikich" Wojciecha Cejrowskiego. Ja aktualnie czytam "Ziarno prawdy" Zygmunta Miłoszewskiego, na podstawie tej książki został nakręcony film pod tym samym tytułem (właśnie leci u nas w kinie). Ale się rozpisałam i mogłabym tak jeszcze długo :-)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:26)

      No właśnie słyszałam o "Dzienniku cwaniaczka" od przyjaciół, gdy pytaliśmy jaki tytuł w prezencie kupić ich dzieciom. Mamy taki zwyczaj, że przychodząc w odwiedziny do rodzin z dziećmi – kupujemy im albo książki w ramach upominku albo grę planszowa jakąś fajną. Pozdrawiam ciepło!

  • comment-avatar
    Agnieszka z Mierzei Wislanej 14 lutego 2015 (10:23)

    Uwielbiam czytać :) kupuję sporadycznie ale w bibliotece jestem 2-4 razy w miesiącu. Moim chłopcom czytamy każdego dnia przed snem, sami oglądają swoje książki parę razy dziennie. Niektóre znają na pamięć i na głos "czytają" przekładając kolejne stronice :D
    Po Twoja książkę sięgnę na pewno :) już na nią czekam :) ba jestem pewna, że będzie to bestseller :D
    pozdrawiam i wysyłam piękne promyki z Mierzei :)
    Udanego dnia św. Walentego :)))
    Agnieszka

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:24)

      Aga – mój Leon, gdy mu czasami przełożę jakiś wyraz w ulubionej książce, albo użyję zamiennika – by sprawdzić jego czujność:) od razu wyłapuje – MAMO, no co TY??? żle to przeczytałaż…
      Uściski wielkie.

  • comment-avatar
    Ania z lemonlimeandlife 14 lutego 2015 (10:19)

    Asiu rozumiem Cię doskonale, u mnie książki są i to w miarę dużo. Marzy mi się biblioteka na nie, bo na razie są poustawiane tam gdzie miejsca, część stoi u rodziców, a część (takie związane ze studiami) nawet w kartonach. Książki kocham i czytać i mieć i oglądać – niestety w stosunku do polskich zarobków są one drogie, dlatego nie dziwię się, że część ludzi ich nie kupuje. Co do czytania dzieciom postanowiłam, że jak tylko nasza córcia się urodzi będę jej czytać, a książki dla niej zaczęłam kupować jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży, bo nie wyobrażam sobie jej pokoju bez książek dla niej. P.S – też czytam kilka naraz, ale myślałam, że tylko ja jestem taka "nienormalna";) Pozdrawiam ze słonecznych Kujaw:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:22)

      Aniu – i tak i nie. Część ludzi nie kupi książkę za 30 zł bo za droga – ale alkohol w tej cenie już nie jest dla nich drogi. Poza tym – są biblioteki. Myśle, że nie chodzi tu o sprawy finansowe…a po prostu o to, że ludzie nie chcą czytać, że szkoda im czasu…albo, że mają z czytaniem duże problemy. Ja czytam z prędkością światła:) No może przesadzam, ale naprawdę – bardzo szybko. Cała moja rodzina się śmieje, że kupowanie mi książek w prezencie jest nieekonomiczne, bo je wręcz "połykam". Mnóstwo ludzi czyta…z trudem. Nie wiem – być może to kwestia złego nauczania w szkole? Może kwestia nieprzypilnowania przez rodziców. I wirze w to, że właśnie z tego powodu nie lubią po prostu czytać.

    • comment-avatar
      Ania z lemonlimeandlife 14 lutego 2015 (12:03)

      Co do czytania to tak masz rację, od wielu znajomych słyszę, że nie mają na czytanie czasu ale mi chodziło w mojej wypowiedzi powyżej (co do ceny za książki) nie o czytanie książek, a po prostu o posiadanie ich w domu na własność – tu cena wchodzi w grę, a często nie jest ona niska. Chociaż ja uwielbiam posiadać książki na własność – często kupuję na wyprzedażach lub innych promocjach, stąd w cenie 1 kupuję np. 2 -3szt. Ja w szkole podstawowej czytałam mało, dopiero w liceum zaczęłam książki pochłaniać po lekcjach i przyznam, że i w trakcie nich:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (10:18)

    Już nie mogę doczekać się Twojej książki! Przy tym zalewie pseudo-pisarstwa jaki mamy na rynku wydawniczym bardzo potrzebne są książki dobre i mądre. Więc trzymam kciuki, żeby obowiązki zawodowe pozwoliły Ci zrealizować ten świetny pomysł. Ja mam to szczęście, że moja Mama jest molem książkowym i czytanie było dla mnie jak chleb powszedni od zawsze. Teraz z radością widzę, że moje córki również chętnie sięgają po książki – nawet najmłodsza, która jeszcze nie zna liter, "czyta" nam swoje ulubione książeczki, a niektóre recytuje z pamięci:)
    Pozdrawiam
    Ania

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:18)

      Ania- to mi teraz na barki nałożyłaś odpowiedzialność!!!!
      :)

    • comment-avatar
      Anonimowy 14 lutego 2015 (13:50)

      Spokojnie, jestem przekonana, że Twoja książka będzie i dobra i mądra:) Na tyle Ciebie poznałam czytając bloga, że jest to dla mnie OCZYWISTA OCZYWISTOŚĆ:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 lutego 2015 (10:18)

    Już czekam na wydanie Twojej książki:):):)
    pozdrawiam, Iwona

  • comment-avatar
    Magdalinne 14 lutego 2015 (10:10)

    Na pewno dla mnie! Czekam niecierpliwie. Książki to jedna z moich miłości, która rozwija moją wyobraźnię i pozwala przez chwilę znaleźć się w innym świecie :)

    Pozdrawiam :)
    M. z wmojejwolnejchwili.blogspot.no

  • comment-avatar
    dragonfly 14 lutego 2015 (10:10)

    :-) Pracuję w szkole. Rodzice czwartoklasistów desperacko pytają na zebraniach, co zrobic, zeby dziecko chciało czytać? Odpowiadam przebiegle pytaniem na pytanie: Czy mają Państwo w domu książki? Czy sami Państwo czytają?

    A na Twoją czekam od dziś z wielką niecierpliwością!

    • comment-avatar
      Blue-Anna 14 lutego 2015 (10:35)

      Ja się tu podłączę, bo jestem mamą takiej czwartoklasistki:) Wieczorne (i nie tylko) czytanie w dzieciństwie było codziennością. Nauczyła się czytać, gdy miała 5 lat, przeczytała bardzo dużo książek. Nie znaczy to, że wtedy zostawiłam ją samą, oprócz jej samodzielnego czytania sama dalej trochę jej czytałam, jeszcze w wakacje zaśmiewałyśmy się przy Dziewczynie i chłopaku, czy Wakacjach z duchami. A w tym roku jakiś bunt na pokładzie. Nie chce czytać, mało co ją wciąga, kilka książek rozgrzebanych, zawsze ma coś ciekawszego do roboty (i wcale to nie jest komputer;). Może to przejściowe, ale trochę mi szkoda..

    • comment-avatar
      GreenCanoe 14 lutego 2015 (11:17)

      Leonowi jak na razie – czytamy. Zna już wszystkie litery, ale nie chce go poganiać, nie czuje że to ten czas, by czytał sam. Z tego co pamiętam, na książki "rzuciłam" się dopiero jako 8 latka:)

    • comment-avatar
      ewamaison 14 lutego 2015 (20:30)

      to tera ja się podłączę. U mnie było podobnie ! Mój syn ma teraz 13lat, czytałam mu od zawsze, co wieczór siadałam przy jego łóżku i czytałam baje…trwało to do jego 10 roku życia, do momentu kiedy urodziłam córeczkę. Potem zaczął już sam ale głównie Harego Potera! Czytał te cegły w jeden niemalże wieczór ale potem jakaś zapaść, totalny impas…trwa tak naprawdę do dzisiaj. Często dziwi się widząc mnie chodzącą z książką w ręce od jednego obowiązku do drugiego czytając w między czasie. Ale ja nalazłam na niego sposób ! Kupuję mu książki o piłkarzach i muszę powiedzieć, znowu pochłania je praktycznie w jeden wieczór…inne natomiast trudno mu wcisnąć.
      pozdrawiam, ewa

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.