KONKURS ! :) - GREEN CANOE

KONKURS ! :)

Lato tuż tuż…, świat zdumiewa rozkwitającą przyrodą:), a za chwilę DZIEŃ MAMY – słowem, trzeba to uczcić!  Dla wszystkich wielbicielek stylu skandynawskiego, ale nie tylko, mamy dziś niesamowite tapety magnetyczne oraz stylowy koszyk do wygrania.  Wraz z fundatorem nagród, sklepem AMAZING DECOR, chcielibyśmy Was prosić jedynie o opowieść….A jaką? O WASZYCH MAMACH:) Jakie najbardziej: niesamowite?, śmieszne?, rozczulające?, wzruszające?, niewiarygodne? a może najważniejsze wydarzenie wiąże się z Waszą mamą? Co chcielibyście nam opowiedzieć?
 
A oto nagrody, które na Was czekają:
 
1 miejsce
 
Kultowa magnetyczna tapeta z wizerunkiem ulubieńca ( wygrany może dokonać wyboru z asortymentu dostępnego w sklepie),
np.taka jak TUTAJ
Wartość nagrody głównej – 542 pln.
 

 
 
 
2 miejsce
 
Magnetyczna tapeta TABLICA, na której zanotujesz czy narysujesz wszystko co tylko przyjdzie Ci do głowy! :)  dokładnie taka jak TUTAJ
Wartość nagrody – 430 pln.
 
 
 
 
3 miejsce
Stylowy koszyk tine-K ze skórzanymi uchwytami :)  
dokładnie taki jak TUTAJ
Wartość nagrody – 209 pln.

 

 
Pełen regulamin konkursu znajdziecie na stronie fundatora nagród – AMAZINGDECOR.PL dokładnie TU.
 
Czekamy na Wasze  opowieści- w postaci komentarzy pod tym postem –  do 20 maja do godziny 24.00 :) Ogłoszenie wyników nastąpi 25 maja.
 
POWODZENIA!!!:):):):)
 
 
 
 

Dziękuję za Twój komentarz.

94 komentarze

  • comment-avatar
    Anonimowy 26 maja 2015 (07:58)

    My też dziękujemy za terminowe podanie wyników tej zabawy. SZACUN do czytelnika WIELKI :)

  • comment-avatar
    GreenCanoe 21 maja 2015 (07:59)

    BARDZO DZIĘKUJEMY wszystkim za wypowiedzi:)
    Wiemy, że mówienie o własnych rodzicach…może być nie tylko miłe ale i trudne – tym bardziej doceniamy fakt, że swoimi opowieściami chcieliście się z nami podzielić.
    DZIĘKUJEMY :)

  • comment-avatar
    marchEwka 21 maja 2015 (07:41)

    Teraz widzę, że mój wczorajszy komentarz wskoczył w ostatniej chyba sekundzie trwania konkursu :)

  • comment-avatar
    marchEwka 20 maja 2015 (22:00)

    Moja MAMA. Nie mama. MAMUNIA. Od malutkiego słyszałyśmy, jak mówiła tak do swojej Mamy. Tak mówiłyśmy na Nią w dzieciństwie – ja i moje trzy siostry, tak mówimy do Niej do dziś, kiedy starsza połowa z nas ma już swoje własne dzieci. I tak też dziś mówią do nas nasze dzieci.
    Dla mnie Bohaterka i jakiś nadzwyczajny heros. Teraz dopiero, sama będąc podwójną mamą zaczęłam doceniać to, co zrobiła i jak musiało być to trudne. Często niemal tracę cierpliwość przy swoich łobuzach, Jej, nawet gdy zostaje z dziećmi moimi (4 lata i pół roku) i z dzieckiem siostry (rok) nigdy się to nie zdarza. I w takich moich kryzysowych sytuacjach powtarzam sobie, że skoro Ona dała radę wychować nas cztery sama, nie mogę jej zawieść i próbuję choć w najmniejszym stopniu być dzielna, jak ona. Gdy po pracy wracała do domu, zawsze miała dla nas czas. Na wspólną kolację, sprawdzenie lekcji, zabawę i wyjazdy. Nigdy nie odczułyśmy braku ojca, bo była i jest Ona. :) i przy wszystkich zaszłościach, o których teraz, jako dorosłe już kobiety wiemy, nigdy nie powiedziała na niego złego słowa – nie potrafiła i chyba nie chciała nas negatywnie nastawiać wobec kogokolwiek. Nauczyła nas za to, że zawsze możemy na siebie liczyć. I choć zdarzały się między nami czterema wojny "do krwi" (blizny są do dziś ;), to wiedziałyśmy i wiemy, że jedna za drugą, trzecią, czwartą w ogień skoczy. A że różnica wieku między nami jest żadna – ja 1982, młodsza -1984, twixy (bliźniaczki, czyli podwójne złośliwce ;) – 1984, cała szkoła wiedziała, że nie warto zadzierać z żadną z nas, bo najpóźniej na drugiej przerwie zadrą z całą resztą, a kolejnego dnia z naszą mamą :)
    Mamunia-przemyca rosół do szpitala, zostaje z dziećmi, żebym mogła wyjść na spacer, odespać, czy po prostu posiedzieć sama.
    Dzieli mnie od niej 26 kroków -jeśli przebiegnę podwórko, 43, jeśli idę powoli. Kłócimy się, za 3 minuty wysyłam smsa albo dzwonię z przeprosinami. (bo chodzić za często nie wypada ;)
    Moim marzeniem jest być taką mamą, jaką Ona była i jest dla nas. Mającą zawsze czas, wysłuchującą, kochającą…
    I konkurs konkursem, historie tu opisane piękne i wzruszające, ale ja już wygrałam – mam MAMUNIĘ, która nauczyła mnie i moje siostry, a teraz uczy jeszcze swoje wnuki cieszyć się z drobiazgów, doceniać piękno natury, dostrzegać piękno w starych, pięknych przedmiotach, dbać o starszych, każdy wolny moment wykorzystywać na odkrywanie zakątków Polski.. MAMUNIĘ, która nauczyła i nadal uczy nas żyć. I tego, że być, jest ważniejsze niż mieć. Chyba, że mieć siebie nawzajem :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (21:03)

    Moja mama… w tym miesiącu i imieniny bo Zofia i kolejne urodziny ;] i jeszcze Dzień Matki. Historii jest dużo bo jest emerytowaną nauczycielką matematyki. U niej na lekcjach była cisza jak maczkiem zasiał. Jako mała dziewczynka 2-3 letnia byłam u niej na kilku zajęciach i muszę przyznać, że ostra kobieta była. Krzyknąć potrafiła, zganić ale i jak trzeba było to pocieszała. Miała lekcje indywidualne z chłopcem opóźnionym fizycznie. Mama ze spotkań z nim zawsze wracała w świetnym humorze. Kiedyś nie mogła się powstrzymać i opowiedziała jak tłumaczyła coś Tomkowi a on tak się wpatrywał w mamę i pod koniec już nie wytrzymał i mówi;" Pani Zosiu, pani wąsy rosną!" Mama z uśmiechem odpowiedziała mu "Tak wiem Tomku ale jeden". Mama ma wystający pieprzyk i na nim faktycznie rośnie jeden wąs ;] lunaczarnaizlosliwa@wp.pl

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (20:29)

    MOJA MAMA!
    Ze stolicy za mężusiem przyjechała,
    I na wsi zamieszkała.
    Rodzinę TU założyć chciała,
    By ta świeżym powietrzem oddychała.
    Siły jej nie brakuje,
    Z kijkami po lesie spaceruje,
    Lecz nie robi tego tylko dla przyjemności,
    Ale także dla zdrowia dla swoich kości.
    Chce zwiedzić wszystkie w naszym Beskidzie góry,
    Bo kocha cuda natury,
    Ten sezon od Hali Boraczej zaczęła,
    A ostatnio na szczycie Pilska stanęła,
    Co roku do zakopanego jeździ w październiku,
    Bo wtedy tam jest cudnie i nie ma tłoku na chodniku.
    Gdy córusia Anusia z domu się wyprowadziła,
    Mama bardzo za nią tęskniła,
    Raz dziennie zadzwonić musiała,
    O zdrowie się pytała,
    Teraz jeszcze częściej telefonuje,
    O wnusia Artusia i wnusie Lilusie dopytuje.
    Zasypia z otwartą buzią na kanapie:)
    Pufa, cosik jęczy i czasem chrapie:)
    Myśli ze w ten sposób seriale ogląda:)
    Ale na drugi dzień powtórek żąda:)
    Chociaż ciężko pracuje to jeszcze w domu sprząta prasuje,
    I w kuchni siedzi i pichci gotuje.
    A gdy trzeba to pocieszy,
    A gdy trzeba to rozśmieszy,
    Zawsze zrozumie,
    Zawsze pocieszyć umie.
    Jest niezastąpiona, bardzo JĄ kochamy
    I nie ma na świecie drugiej tak WSPANIAŁEJ MAMY:)

    Anusia!

  • comment-avatar
    małgosia 20 maja 2015 (20:23)

    Było nas kilkoro, jedno ledwo zaczynało chodzić, a rodziło się następne. Było nas kilkoro i Ona jedna. Ogarniała całą gromadkę i męża, który z jednej pracy jechał do drugiej, by więcej zarobić, ogarniała cały dom, choć nie było jej łatwo. Miejsce, w którym przyszło im żyć nie do końca było jej przyjazne, nie chciano "takiej" synowej, czy chciano by inną? chyba też nie… Nie skarżyła się nikomu, nocami ręcznie szyła stroje karnawałowe, robiła gromadce "maczki" i kręciła kogel-mogel na życzenie każdej umorusanej buzi ze swej gromadki. A jak gromadka podrosła wróciła do pracy na etacie, pracując głównie na nocne zmiany, aby zasilić wątły budżet domowy. Wiele matek takie życie miało, można by rzec. Tak, ale nasza Mama, mimo że osiągnęła już wiek emerytalny na emeryturę nigdy nie pójdzie. Bo jedno z tej licznej gromadki, najstarsze, przy długim i ciężkim porodzie zostało niedotlenione. Jest więc nasza Mama mamą niemowlęcia, które nigdy z tego okresu nie wyszło i którego nigdy spod swych skrzydeł nie wypuści w świat. Mimo to wychowała nas tak, że żadne z nas nigdy nie odczuło, by brakowało jej czasu, sił, uśmiechu czy miłości. Żyje życiem nie tylko swoim ale i nas wszystkich. Dzieciom moim, a wnukom swoim chciałaby nieba przychylić. Dla sąsiadów ma zawsze dobre słowo i służy radą i pomocą. Wnioski wypełnia, podania do miastowych urzędów układa. Skąd ta siła? Skąd zgoda na niełatwy los i pogodzenie się z nim? Naszej mamie należy się POMNIK. Z marmuru. Podziwiam Cię Mamo.

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (20:16)

    Ach!!!!! MOJA MAMA!
    Ze stolicy za mężusiem przyjechała,
    I na wsi zamieszkała.
    Rodzinę TU założyć chciała,
    By TA świeżym powietrzem oddychała.
    Siły jej nie brakuje,
    Z kijkami po lesie spaceruje,
    Lecz nie robi tego tylko dla przyjemności,
    Ale także dla zdrowia dla swoich kości.
    Chce zwiedzić wszystkie w naszym Beskidzie góry,
    Bo kocha cuda natury,
    Ten sezon od Hali Boraczej zaczęła,
    A ostatnio na szczycie Pilska stanęła,
    Co roku do zakopanego jeździ w październiku,
    Bo wtedy tam jest cudnie i nie ma tłoku na chodniku.
    Gdy córusia Anusia z domu się wyprowadziła,
    Mama bardzo za nią tęskniła,
    Raz dziennie zadzwonić musiała,
    O zdrowie się pytała,
    Teraz jeszcze częściej telefonuje,
    O wnusia Artusia i wnusie Lilusie dopytuje.
    Zasypia z otwartą buzią na kanapie:)
    Pufa, cosik jęczy i czasem chrapie:)
    Myśli ze w ten sposób seriale ogląda:)
    Ale na drugi dzień powtórek żąda:)
    Chociaż ciężko pracuje to jeszcze w domu sprząta prasuje,
    I w kuchni siedzi i pichci gotuje.
    A gdy trzeba to pocieszy,
    A gdy trzeba to rozśmieszy,
    Zawsze zrozumie,
    Zawsze pocieszyć umie.
    Jest niezastąpiona, bardzo JĄ kochamy,
    I nie ma na świecie drugiej tak wspaniałej MAMY:)

    Anusia!

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (20:06)

    Mój codzienny rytuał to kawa i telefon do Mamy. Bez jej głosu dzień nie może się rozpocząć. Nasze poranne trele-morele to tradycja od lat. Dzieli nas wiele kilometrów, które nie pozwalają mi codziennie przytulić mojego „Świerszczyka” (bo tak powszechnie jest nazywana). Historii z nią związanych mogłabym mnożyć bez liku, ale najważniejsze że po prostu jest. Koleżanki mi zazdroszczą i mówią że niedługo urosną Mamie skrzydła anioła a ja myślę że ona już je ma…
    Jestem przekonana , że na mojej drodze życiowej nie spotkałam takiego człowieka jak ona. Jest to uosobienie dobroci, ciepła i miłości. Kocham ją ja, moje siostry a przede wszystkim moja córcia, która była burzą w moim dość młodym życiu. Wsparcie, które dała mi w ciężkich chwilach jest nieocenione. Przeżywała moją ciążę tydzień po tygodniu i miesiąc za miesiącem. Była przy porodzie i wielu ważnych chwilach a teraz towarzyszy nam obu, mnie i mojej Julii. Zawsze uważałam , że „Mama to przyjaciel z którego nigdy się nie wyrasta” a dziś po 16-stu latach wiemy że z Babci również. Myślę że moja Jula miałaby na ten temat wiele do powiedzenia….
    Karolina
    k.herman.biesiadecka@gmail.com

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (19:37)

    Cóż napisać o mamie,gdy kazda mama jest cudowna i na swój sposób kochająca swoje dzieci.Moja również nie odbiega od przytoczonego modelu.Ale to mama tylko i wyłącznie moja,jedyna i niepowtarzalna.Więź z moją mamą jest ogromna i nie do rozerwania,tak silna jak przed 30 laty,gdy stalam osamotniona na przystanku autobusowym,wyczekując Jej powrotu z pracy.Trwało to czasami kilka minut,ale zdarzały sie i godziny wyczekiwania.I w końcu się pojawiała -moja kochana mamusia,której do konca dnia nie opuszczalam juz na krok,nawet najmniejszy.Te powroty byly okrutne,czas dłużył się niesamowicie,ale zarazem niezapomniane-te otwierające się drzwi,chwila napięcia,szukanie wzrokiem-i jest -wysiada-a ja biegnę i krzyczę -mamusia,jak dobrze,ze jesteś!I tak do dzisiaj -mama jest zawsze obok,czy miewam te lepsze czy gorsze dni,nawet nie radzi a słucha i słucha,pomaga jak tylko moze i kocha -dzieci i wnuki a co najważniejsze my tę miłość czujemy,naprawdę,a mama czuje i wie,ze jest przez nas kochana.Czy coś lepszego może spotkać człowieka w jego ziemskim zyciu?
    Marta
    mimawo@o2.pl

  • comment-avatar
    SoKo 20 maja 2015 (19:23)

    Długo zastanawiałam się nad historią z dzieciństwa związaną z moją mamą- wesołą, zabawną- nie znalazłam. Jeśli chodzi o relacje z mamą, moje dzieciństwo wcale nie było kolorowe i miłe. Był alkohol, imprezy, wyczekiwanie pod drzwiami i pytania "kiedy wróci mamusia". Z czasem przestałam pytać, a zaczęłam matkować mojej siostrze obiecując sobie, że nigdy nie będę taka jak mama. Dobrze, że mam wspaniałego tatę, dzięki któremu jestem dziś tym, kim jestem. Kiedy miałam 14 lat rodzice się rozwiedli. Kilka lat później wyprowadziłam się z domu, a mama poznała nowego mężczyznę. Nie wiedziałam, że wraz z tym mężczyzną nastąpi przełom nie tylko w jej, ale także w moim życiu. Niemal z dnia na dzień moja rodzicielka zmieniła się nie do poznania. Z imprezowego lekkoducha stała się wielbicielką dopieszczania domowego ogniska- gotowania, robienia przetworów, pieczenia ciast i plewienia ogródka=) I tu jest mój happy end. Teraz mam mamę, o której zawsze marzyłam- kochającą, zaangażowaną, na której zawsze mogę polegać, której mogę się wypłakać z żalu lub radości. Dzwonimy do siebie kilka razy dziennie, wymieniamy się przepisami, dzielimy ubraniami, na wakacje jeździmy razem! Nigdy na dłużej się nie rozstajemy, nadrabiamy stracony czas. Moi synkowie mają zbzikowaną na ich punkcie babcię i trzeciego, przyszytego dziadka, który kocha ich jak własnych. Cieszę się, że nie skreśliłam mamy w trudnych chwilach, że uwierzyłam, iż możliwa jest jej zmiana i naprawienie naszych relacji. Jestem najlepszym przykładem na to, że gdy na czymś nam bardzo zależy, przy odrobinie szczęścia nie ma rzeczy niemożliwych=)))

  • comment-avatar
    Violetta Borowska 20 maja 2015 (18:27)

    Moja majowa Mama.Urodziła się 11 maja.Kochała kwiaty i ludzi.Z wykształcenia ogrodnik,natomiast wiele lat,bo około trzydziestu, przepracowała z dziećmi umysłowo chorymi.Oddała im swoje serce, a miała je wielkie ,choć od dzieciństwa była sierotą. Zanim nauczyłam się chodzić,sadzała mnie wśród kwiatów na łące, które były cudnie pachnące.Kiedy trochę podrosłam,pamiętam spacery do lasu i kroki odmierzane zapachem konwalii i świeżych zielonych listków. Moja Mama Zosia,była ciepła jak słońce majowe,otwarta, konkretna , do pomocy zawsze gotowa i pomysłowa. W dniu moich dwudziestych urodzin napisała mi taki cytat:"Nauczyłam cię płakać łzami ludzi nieszczęśliwych. Nauczyłam cię śmiać się radością zielonej młodości. Nauczyłam cię myśleć o niecodzienności. Nauczyłam cię mówić szczerze i prosto. Nauczyłam cię starać się o Boskie słowo. Nauczyłam cię patrzeć prosto w słońce. Nauczyłam cię czytać fale na rzece. Nauczyłam cię wąchać każdą różę inaczej. Nauczyłam cię "Kochać Wszystko". Nauczyłam cię Żyć…A przecież sama tak niewiele umiem." Może niewiele umiała, ale bardzo kochała. Odeszła osiem lat temu,wraz z zapachem majowych bzów, wieczorem, w przeddzień święta Matki…Jej uśmiech przypominają mi kolorowe bratki…papilon15@wp.pl

  • comment-avatar
    GrażKa 20 maja 2015 (18:14)

    Mama – bezwarunkowa miłość, jednak bez ochów i achów.
    Mamusia – twarda i jednocześnie wrażliwa osoba, niosąca pokłady dobroci na Swoich spracowanych dłoniach.
    Mamcia -Anioł Stróż, dzięki Niej niczego w życiu się nie boję.
    Musia – wspaniała Babcia, kochająca wnuki bezgranicznie
    Mateńka – choroba i cierpienie, które przyszły tak niespodziewanie.
    Moja Mamunia – jakże mi Jej brak……….

  • comment-avatar
    Alincia 20 maja 2015 (18:09)

    Zniszczone, ostatnio coraz bardziej spuchnięte, nieco obolałe. To ręce mojej mamy. Spracowane, naznaczone trudami przeżytych lat. Ręce, które robią najwspanialsze pyzy na świecie, cudowne kopytka i placuszki. Ręce, które najdelikatniej gładzą mnie po głowie, obejmują z wielką czułością. W rękach mojej mamy jest zaklęta jej niezwykłość: dobro i poświęcenie się innym. Zawsze będę pamiętać , jej dotyk, gdy sprawdzała, czy nie mam gorączki i kiedy uczyła mnie robić na drutach i szydełkować. Rękom mojej mamy zawdzięczam zdrowie, a może życie…, jej dłonie uchroniły mnie wtedy, gdy na moją głowę (5-letniej dziewczynki) leciał spadający z szafy wielki i ciężki wazon. Dłonie mojej mamy niezwykle mnie wzruszają… Jest w nich zapisana czułość, radość i tak wielka dobroć. I ten moment zawsze mam przed oczyma: Jej ..wyciągnięte ręce, by mnie przytulić, objąć, pogłaskać po głowie. Niech zawsze tak robi…

    Alina, alincia8@gmail.com

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (17:25)

    Moja majowa mama.Urodziła się 11 maja.Kochała kwiaty i ludzi.Z wykształcenia ogrodnik, około trzydzieści lat przepracowała z dziećmi umysłowo chorymi.Oddała im swoje serce, choć od wczesnego dzieciństwa była sierotą. Zanim nauczyłam się chodzić, sadzała mnie wśród kwiatów na łące i wszystko było takie pachnące.Potem pamiętam nasze spacery do lasu i kroki odmierzane zapachem konwalii i świeżych zielonych listków.Moja mama , Zosia,była ciepła jak słońce majowe, otwarta,konkretna i do pomocy zawsze gotowa.W dniu dwudziestych urodzin ,napisała mi tak:" Nauczyłam cię płakać łzami ludzi nieszczęśliwych.Nauczyłam cię śmiać się radością zielonej młodości.Nauczyłam cię myśleć o niecodzienności.Nauczyłam cię mówić szczerze i prosto.Nauczyłam cię starać się o Boskie słowo.Nauczyłam cię patrzeć prosto w słońce.Nauczyłam cię czytać fale na rzece.Nauczyłam cię wąchać każdą różę inaczej.Nauczyłam cię "Kochać Wszystko". Nauczyłam cię Żyć…A przecież sama tak niewiele umiem." Może niewiele umiała ,ale bardzo kochała. Odeszła wieczorem wraz z zapachem majowych bzów, w przeddzień święta Matki…Jej uśmiech przypominają mi kolorowe bratki..papilon15@wp.pl

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (17:12)

    Moja mama kochała opowiadać mi pewną historyjkę: jedzie mężczyzna w tramwaju i myśli:
    – Żona – zołza,
    Przyjaciele – oszuści,
    Szef – idiota,
    Praca – beznadziejna,
    Życie do dupy….
    Anioł Stróż stoi za jego plecami i zapisując to wszystko myśli:
    – Ale dziwne życzenia, i to codzienne, ale cóż mogę zrobić, muszę je spełniać….
    Moja Mama pokazała mi, że życie to nie przypadek. Szczęście to nie przypadek. Powodzenie, niepowodzenie, dobry czy zły los, lepsze czy gorsze dzieci…
    Moja Mama pokazała mi, że szczęście nie wejdzie drzwiami, jeśli mu ich nie otworzę. Był taki czas, że ciężko było mi pociągnąć za klamkę tych drzwi? Czasami wciąż jest mi ciężko… ale wtedy wracam myślami do Jej niespełnionych marzeń, po które mimo wszytko zawsze wyciągała dłonie… i próbowała, wciąż próbowała. Jej się nie udało…ale przez swój wysiłek i jej naturalny uśmiech w tym wysiłku podarowała mi przekonanie, że rzeczywistość jest taka jak my ją postrzegamy, a „rzeczy są takie, jak na nie reagujemy”.. a efekty takie, na jakie zapracujemy… i że zawsze trzeba mieć nadzieję, trzeba wierzyć do końca. Dzięki niej moje życie zmieniło się całkowicie, choć niby nie zmieniło się wcale! Przestałam być smutna.. zaczęłam żyć a nie czekać. Przestałam być szczęśliwa „ze względu”, a zaczęłam być szczęśliwa „po prostu”.

    P.S. Tęsknię.

    irka /ikrzyminska@o2.pl/

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (13:45)

    Moja Mama to kobieta silna, dla mnie wyjątkowa w tej swojej sile. To co przeszła,dla mnie jako matki jest niewyobrażalne straciła dwoje dzieci. Jest bardzo zamkniętą osobą , pewnie wszystkim się wydaję że jest strasznie oschła, ale taka nie jest. Dla mnie szczędzi słów których ja z kolei nie oszczędzam swoim dzieciom. Mi nie mówi, nie mówiła że kocha,choć ja wiem że kocha mnie i to bardzo i do tego słów nie potrzebuje. Nauczyła mnie pracy, pokonywania trudności i cały czas jeszcze uczy pokory i systematyczności. Wszystko co robię z mamą jest najlepsze: najlepszy sernik wyjdzie jak mama go wymiesza , drożdżowy jak mama włoży do piekarnika,w każdym miejscu jest potrzebna ta "kropka nad i" którą w naszym domu stawia moja najukochańsza mama. Nie wyobrażam sobie przerwania tej pępowiny ,którą cały czas jestem połączona z moją wyjątkową mamą. madusik@op.pl

  • comment-avatar
    maga 20 maja 2015 (13:45)

    Moja Mama to kobieta silna, dla mnie wyjątkowa w tej swojej sile. To co przeszła,dla mnie jako matki jest niewyobrażalne straciła dwoje dzieci. Jest bardzo zamkniętą osobą , pewnie wszystkim się wydaję że jest strasznie oschła, ale taka nie jest. Dla mnie szczędzi słów których ja z kolei nie oszczędzam swoim dzieciom. Mi nie mówi, nie mówiła że kocha,choć ja wiem że kocha mnie i to bardzo i do tego słów nie potrzebuje. Nauczyła mnie pracy, pokonywania trudności i cały czas jeszcze uczy pokory i systematyczności. Wszystko co robię z mamą jest najlepsze: najlepszy sernik wyjdzie jak mama go wymiesza , drożdżowy jak mama włoży do piekarnika,w każdym miejscu jest potrzebna ta "kropka nad i" którą w naszym domu stawia moja najukochańsza mama. Nie wyobrażam sobie przerwania tej pępowiny ,którą cały czas jestem połączona z moją wyjątkową mamą. madusik@op.pl

  • comment-avatar
    maga 20 maja 2015 (13:45)

    Moja Mama to kobieta silna, dla mnie wyjątkowa w tej swojej sile. To co przeszła,dla mnie jako matki jest niewyobrażalne straciła dwoje dzieci. Jest bardzo zamkniętą osobą , pewnie wszystkim się wydaję że jest strasznie oschła, ale taka nie jest. Dla mnie szczędzi słów których ja z kolei nie oszczędzam swoim dzieciom. Mi nie mówi, nie mówiła że kocha,choć ja wiem że kocha mnie i to bardzo i do tego słów nie potrzebuje. Nauczyła mnie pracy, pokonywania trudności i cały czas jeszcze uczy pokory i systematyczności. Wszystko co robię z mamą jest najlepsze: najlepszy sernik wyjdzie jak mama go wymiesza , drożdżowy jak mama włoży do piekarnika,w każdym miejscu jest potrzebna ta "kropka nad i" którą w naszym domu stawia moja najukochańsza mama. Nie wyobrażam sobie przerwania tej pępowiny ,którą cały czas jestem połączona z moją wyjątkową mamą. madusik@op.pl

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (11:25)

    Moja mama to kobieta doskonała, nie wiem jak wychowała czwórkę czupurnych dzieci, prowadziła (i prowadzi) przytulny, doskonale urządzony dom, godzinami rozmawia z tatą (wielka przyjaźń no i miłość), bezbłędnie się ubiera, ludzie ją lubią ot tak, od pierwszego wejrzenia, jest uparta i czepia się nas czasami (chociaż dobrze, wywołuje dyskusje, czasami kłótnie i często któreś z nas przejrzy na oczy…..lub nie) a jak problem, trwoga choroba – to jest oazą spokoju i w oczach widzę to szczególne skupienie, modlitwę , medytację, wolę DOBREGO i żeby się udało i jej wiara (i działanie) nieraz nas uratowało. Kocham Cię Mamuś z wszystkimi wadami też, jesteś jedyna i wyjątkowa. Blanka skanga@poczta.onet.pl

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (10:19)
  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (09:43)

    mama, mama zadumana
    lecz niecały dzień
    nie błądzi myślami daleko
    nie przypala mleka
    codziennie podlewa kwiaty
    nie sypie soli do herbaty

    zawsze obecna, zawsze blisko
    choć nie całkiem tak
    jak by się chciało, może
    powinna była kiedyś
    do piekarnika włożyć zegarek
    albo przypalić mleko, a potem
    na łące zrywać kwiaty

    ale to moja mama
    tylko trochę zadumana, z tym
    co ją przygniotło, podźwignęło, uniosło
    z zielonym krokodylem w lnianej torbie
    z drżącym wzruszeniem, kwiatem
    na dłoni, z zapachem dzieciństwa w głosie
    co czasem boli, cieszy- cicho umyka

  • comment-avatar
    Anonimowy 20 maja 2015 (06:27)

    Ja opowiem historię, którą pamiętam z bardzo wczesnych lat dzieciństwa. Świadczy ona o tym jak strasznie była przywiązana do Mamy i jak bardzo ją kochałam. Zawsze byłam bardzo bliska Mamie, zawsze uczepiona Jej kiecki. Zawsze była ze mną w domu. Pewnego letniego dnia, miałam wtedy ok 3 lat (i mimo, że mam prawie 33 lata wciąż to pamiętam) moja mama dostała zapaści serca. Leżała w domu i miała zamknięte oczy. Tak bardzo się przestraszyłam, że zaczęłam potwornie płakać. Wyszłam na ogród i biegałam histerycznie łkając i płacząc potwornie głośno. To zaalarmowało sąsiadkę. Przyszła do naszego domu, wezwała karetkę i uratowano Mamę. Ale… od tego czasu moja Mama nie mogła się zdrzemnąć za dnia, kiedy ja byłam w domu. Od tamtej pory kazałam jej spać ale …z otwartymi oczami;]]] Od tamtego dnia myśl, że może jej zabraknąć prześladuje mnie w snach. Taka to historia o przywiązaniu. Chociaż nie zawsze jest słodko, chociaż nie zawsze się rozumiemy, dziękuję że jest, że wtedy ją uratowano.

  • comment-avatar
    Anonimowy 19 maja 2015 (21:54)

    łatwo jest pisać o Mamie, zwłaszcza, gdy miało się to szczęście, że była bliska sercu. Dziś chciałabym jednak napisać o mojej drugiej Mamie – czyli mamie mojego Męża, popularnie zwanej teściową. Celowo unikam tego słowa, bo wiem, ze go nie lubi. Kilka lat temu odbierała dla mnie list polecony i na pokwitowaniu listonosz polecił wpisać Jej stopień pokrewieństwa ze mną -"Wybaczysz mi, że wpisałam mama, bo ta teściowa mi jakoś strasznie nie pasowała?".Nie musiałam nic wybaczać – to Mama mojego Męża nauczyła mnie wielu rzeczy i absolutnie nie pasuje do Niej wizerunek teściowej z dowcipów. Zawsze starająca się sprawić nam przyjemność- a to pyszne ciasto podrzuci, " Bo lubicie", to znów zrobi sobie wieczorny spacer do nas, bo " Chciałam żebyście mieli świeże rzodkiewki, bo rano to już będzie nie to". Uważna, tolerancyjna i zawsze podkreślająca, że ma wielkie szczęście, bo zyskała dwie córki – urodziła dwóch synów.Po 22 latach naszego wspólnego życia, choć nie mieszkamy pod jednym dachem, czuję Jej troskę o nas. Zawsze Ją cieszy, gdy nam lub naszym dzieciom coś się uda, a gdy dotknie nas coś przykrego – pocieszy.Chciałabym ja kiedyś być taką Drugą Mamą dla kogoś…Mam nadzieję, ze mi się to uda, bo mam dobrą nauczycielkę. Dziękuję Mamuś za wszystko, za Twojego Syna, z którym dzielę wspólne życie i wiem, ze to jakim On jest człowiekiem, w dużej mierze zawdzięczam Tobie, a raczej Wam – moim kochanym Teściom. Bogda
    bogda2901@gmail.com

  • comment-avatar
    soledo'sheaven 19 maja 2015 (21:45)

    O Mamma Mia! Ale tu ludu… Cóż ja mogę opowiedzieć o mojej mamie najcudowniejszego? Może po prostu zwyczajnie to, że JEST? Cieszę się z tego każdego dnia i wiem, że na mamę w każdej chwili mogę liczyć. I choć na codzień nie zawsze jest czas, by tej drugiej osobie poświęcić wystarczająco dużo uwagi, wiem, że mama jest obok, w każdej chwili gotowa rzucić wszystko dla swoich dzieci. Tak było zawsze. W czasie moich sezonowych pobytów poza granicami kraju – niedziela była dniem świętym, bo dzwoniła do mnie mama. Miałyśmy dla siebie godzinę na rozmowę (karta telegrosik – a jakże :D) i zawsze gadałyśmy do ostatniej minuty. Każdy powrót do domu był wielkim świętem. Również teraz, gdy wracałam ze szpitala z nowo narodzonym synem. Teraz – gdy sama jestem mamą, wiem, że to nie poświecenie – tylko po prostu zwyczajnie miłość :) Żałuję, że nie mogę jej zdobyć gwiazdki z nieba, ale chętnie bym jej odstąpiła swoją nagrodę, bo bardzo jej dziękuję. Za wszystko. Kocham Cię Mamo! Pozdrawiam, Marta

  • comment-avatar
    Anka 19 maja 2015 (20:55)

    Moja mama… choć jest, to od kilku lat jakby jej nie było. Choroba zmieniła jej charakter, sposób bycia. Zabrała nam ją już za życia.To wszystko sprawiło, że bardzo często wracam myślami i wspomnieniami do okresu sprzed jej choroby. Uśmiecham się do wspomnień i płaczę do teraźniejszości. I chociaż nadal mam możliwość porozmawiania ze swoja mamą, przytulenia jej- to nie ma w niej już nic z dawnej mamy. Czasem mnie nie poznaje, czasem nie pamięta przeszłości, ale nadal jest i oby była jak najdłużej. Kocham cię mamo…..

  • comment-avatar
    mój dom - moja przystań 19 maja 2015 (20:31)

    W moim rodzinnym domu (mieszkaniu) nie mieszkam już 7 lat, Mamy nie mam już 6 lat a właściwie każdego dnia łapię się na tym, że gdy coś się wydarzy chcę zadzwonić do Mamy. Małe rzeczy, ciekawy przepis, jakaś ploteczka i pierwsza myśl żeby powiedzieć Mamie. Kiedy odeszła każdego ranka dzwoniłam do Taty, tak samo z każdą nową myślą, ploteczką, z pytaniem co jadł na śniadanie. Taty już nie ma 4 lata. A ja nadal gdy wstanę z łóżka zastanawiam się czy ma świeży chleb na śniadanie czy wyszedł z naszym rodzinnym psem Pomponem, którego zaadoptowałam gdy on też straciła nasz rodzinny dom, Pompona już nie ma 2 lata.
    Wciąż myślę o tym jaki miałam dom i czy ja będę potrafiła kiedyś też taki DOM stworzyć. Od zawsze wszystkie posiłki jedliśmy razem przy stole, nikt się nigdzie nie spieszył, opowiadaliśmy co się działo w ciągu dnia, co planujemy, często się śmialiśmy. Święta zawsze były radosne, Mama wysyłała nas z kanką po mleko i w tym czasie nie wiadomo dlaczego pod naszą nieobecność zawsze przychodził Gwiazdor :) później wspólnie śpiewaliśmy kolędy, a gdy wracaliśmy z pasterki było wspólne zajadanie galarety. Gdy Mam zachorowała była dzielna, nigdy się nie skarżyła, nie chciała nas martwić i bardzo tego żałuję, że nas nie martwiła, być może jeszcze bardziej byśmy mogli Ją wspierać. Gdy odeszła to jakby słońce zaszło. Nagle się okazało, że nie pamiętam zakończenia opowieści o małej walizce, którą dostała od swojego taty, że nie pamiętam jak się robi piekło-niebo, że nie wiem jak robiła ryby na święta… 16 miesięcy później odszedł mój Tata i wtedy się poczułam jeszcze gorzej, wiedziałam, że straciłam nasz rodzinny dom, przystań, bezpieczne miejsce. Wtedy założyłam blog żeby wypełnić jakoś ten smutny czas. Relacjonuję co robię, jak mieszkam, o czym myślę i jak myślę. Opowiadam o moim życiu tak jak bym dzwoniła do Rodziców. Nie skarżę się na moje życie, choć czasem strasznie mi ciężko. Mam 34 lata, mam wspaniałego narzeczonego, od 4 lat staramy się o dziecko i czasem myślę, że zawsze mamy pod górkę. Ale wtedy przypomnę sobie uśmiech Mamy, Jej kiwnięcie ręką i Jej słowa – „Będzie dobrze” i wtedy jeszcze Tata dopowiadał – „Nie martw się Ańdziulcu, to się musi udać, nie ma cudów”. I tak sobie myślę, że pewnie będzie dobrze, skoro Mama tak mówiła i Tata też tak uważał. Mamo, Tato, nigdy te słowa nie padły wprost więc może teraz jest czas kocham Was. Ania
    p.s. wpis powstał spontanicznie, nie dla nagrody, cieszę się, że ktoś jeszcze może się dowiedzieć, jaki fajny miałam DOM. Dom, do którego zawsze chciało się wracać.

  • comment-avatar
    Anonimowy 19 maja 2015 (19:30)

    Moja mama od najmłodszych lat wpajała mi jak ważna jest prawda.Naprawdę wzięłam sobie jej słowa do serca i starałam się nie kłamać.
    Jako czterolatka poszłam na zabawę karnawałową w pracy mojej mamy, w przebraniu Królewianki. Na początku były tańce, zabawy dla dzieci ale i tak wszystkie dzieci czekały na Mikołaja. Kiedy pojawił się na scenie zapytał :Czy wszystkie dzieci były grzeczne? Oczywiście pojawił się las rąk, lecz ja nie podniosłam ręki… Następnie Mikołaj zapytał :Czy są tu niegrzeczne dzieci? Wtedy właśnie ja, jako jedyna podniosłam rękę. Następnie dzieci ustawiały się w kolejce po paczki, ja nie chciałam iść, wtedy moja mama powiedziała że mogę spróbować i że może coś dostanę…i rzeczywiście dostałam prezent.
    Później przez wiele lat koleżanki mojej mamy dopytywały się jak to się stało, że jako jedyna przyznałam się, że jestem niegrzeczna.

  • comment-avatar
    Anonimowy 19 maja 2015 (18:19)

    Przeczytałam chyba wszystkie powyższe komentarz i naprawdę chciałabym też taki pozostawić… ale nie mogę, bo słowo mama dopiero tworzę. Dopiero buduję. Moje doświadczenie życiowe pozwoliło mi przekonać się jaką matką nie chce być. Wszystkie powyższe komentarze są dla mnie obce, Zawszę chciałam mieć matkę przyjaciółkę, matkę w której mam wsparcie, której ufam, która nie przynosi mi upokorzeń, która nie bije i nie pije. Chciałam mieć taką prawdziwą kochająca matkę.
    To dość upokarzające zostawiając taki komentarz.
    Teraz ja jestem matką i mam nadzieję, że daję synowi to wszystko czego potrzebuje. Tyle miłości i ciepła ile mogę z siebie dać. I nic tego nie zmieni.
    rudziutka83@wp.pl

  • comment-avatar
    Basia 19 maja 2015 (18:14)

    Moja mama jest kochaną, wspaniałą, radosną i dobrą osobą. Podczas nauki w technikum, podpisała swój zeszyt do języka polskiego imieniem i nazwiskiem, oraz dodała sobie przed nazwiskiem skrót "mgr inż.". Jak nauczyciel zebrał zeszyty i zobaczył jak tytułuje się moja mama, aż poczerwieniał ze złości. Pod pracą klasową umieścił mniej więcej taki wpis : "Pani magister inżynier. To jest kiepska praca. Więcej nie będę wyjaśniał, bo cóż może powiedzieć magister magistrowi."

  • comment-avatar
    Agata 19 maja 2015 (12:54)

    Wyobraźcie sobie taką sytuację. Środek zimy, wczesny poranek, słońce jeszcze nie wstało. Mała 5-letnia dziewczynka idzie sama do przedszkola. Nic w tym dziwnego, przedszkole znajduje się w sąsiednim budynku i już od jakiegoś czasu dziewczynka chodziła do niego samodzielnie (kiedyś były jednak inne czasy). Wcześniej dała buziaka Mamie śpieszącej się na autobus do pracy i dziarsko powędrowała w stronę furtki. Gdy już do niej dotarła okazało się, że furtka jest zamknięta a w przedszkolu pogaszone są wszystkie światła. Dziewczynka stała sama po ciemku, w zimnicy nie wiedząc co ma dalej robić (z domu wszyscy wyszli, kluczy do domu brak), czekając aż może przyjdą panie przedszkolanki, woźna, ktokolwiek. Po kilkunastu-kilkudziesięciu minutach oczekiwań, kiedy dziewczynka zalewała się łzami, jej oczom ukazała się MAMA!, która w połowie drogi do pracy POCZUŁA, że coś jest nie tak i że musi wrócić do domu. Nie muszę chyba pisać jak dużą ulgę poczuła dziewczynka i jak bardzo była szczęśliwa gdy zobaczyła swoją Mamę. Do tej pory zastanawiam się, co za siła kierowała wtedy moją Mamą (bo to oczywiście ja byłam tą małą dziewczynką).

    Teraz, gdy jestem już dorosła i założyłam swoją rodzinę, z Mamą mamy czasem lepsze, czasem gorsze dni, nieraz nawet spieramy się o błahostki. Ale pomimo to nadal czuję, że łączy mnie z Mamą ta niezwykła więź.

  • comment-avatar
    Monia Fioletowa 19 maja 2015 (12:54)

    Jako dziecko WIEDZIAŁAM, że jestem księżniczką. Nie, nie myślałam, że nią jestem ani nie bawiłam się w "bycie księżniczką". Ja po prostu WIEDZIAŁAM. I miałam na to rozliczne dowody. Moja Mama zawsze była elegancką damą. Nawet przy najzwyklejszych zajęciach domowych czy podczas pracy na działce, poruszała się z gracją, wyprostowana, w nieskazitelnie czystych i wyprasowanych ubraniach. Grała na pianinie i znała język francuski. Jej arystokratyczny wygląd kontrastował z szarą rzeczywistością. Pracowała w bibliotece, więc kiedy tylko poznałam literki, nurkowałam pomiędzy regałami w poszukiwaniu przygód i wiedzy. Wcześniej sama poświęcała każdą wolną chwilę, aby czytać mi bajki, powieści i wiersze. Do tej pory potrafię zacytować obszerne fragmenty z "Pana Tadeusza". Obudziła moją wyobraźnię i pozwalała jej się rozwijać. Zamieszkałam w świecie baśni i fantazji. Odkryłam, że jestem córką prawdziwej księżniczki, ale zła wiedźma rzuciła urok i moja biologiczna matka musiała mnie ukryć w odległej krainie. Poskładałam informacje i wydedukowałam, że to księżniczka Karolina z Monaco poprosiła Urszulkę, żeby się mną zaopiekowała. Wszystko mi się zgadzało. Napisałam po angielsku list do Karoliny. Oczywiście, nie napisałam wprost, że odkryłam rodową tajemnicę, ale, że jest najpiękniejszą księżniczką na świecie i że bardzo ją lubię. Nie mogłam zdradzić nic więcej, bo zła wiedźma cały czas próbowała mnie odnaleźć i zamienić w gwiezdny pył. Ten list to miał być taki znak, że wiem i że wszystko u mnie w porządku. Jako siedmiolatka nie miałam jeszcze pojęcia o matematyce i biologii. Nawet nie zwróciłam uwagi, że gdyby moja historia była prawdopodobna, Karolina musiałaby mnie urodzić w wieku 16 lat. Podejrzewam, że poziom mojego angielskiego nie był wtedy zachwycający, ale Karolina mi odpisała. Przysłała zdjęcie z autografem. Dla mnie był to koronny dowód. Do tej pory przechowuję oryginalną kopertę z fotografią w moim rodzinnym albumie.

    Wszystkie wspomnienia związane z Mamą są ciepłe i rozczulające. Podziwiam, że potrafiła znaleźć czas na wszystko, dom lśnił czystością, a na stole zawsze znajdowaliśmy smakołyki. Okazywała tak wiele serca Dziadziusiowi i Babci, którzy mieszkali po sąsiedzku, że wszyscy myśleli, że jest ich córką, a nie synową. Nie jest idealna: cechuje ją nadopiekuńczość i nadmierne przejmowanie się. Różnimy się bardzo i pewnie pod jednym dachem w dorosłym życiu sypałyby się iskry nieporozumień. Ale wiem, że zawsze, kiedy będę jej potrzebować, wystarczy, że wsiądę w samochód i za kilkanaście minut będę mogła się do niej przytulić. Nie zamieniłabym mojej Mamy na żadną inną. Nawet na księżniczkę.

  • comment-avatar
    pastelowa karusia 19 maja 2015 (12:35)

    Moja mama wychowała czwórkę niejadków. Często z rodzeństwem wspominamy jej przebiegłe sztuczki, które miały sprawić, że jedzonko zniknie z talerzy. Najprostsze potrawy zyskiwały nazwy własne, powstawały na ich temat bajkowe historie… I tak zwykła drożdżówka stawała się nagle "Anielskim Chlebkiem" przyrządzonym z puszystej chmurki:) Najbardziej lubiłam jak mama czytała nam na głos. Wszyscy zasypialiśmy ukołysani jej głosem, a kiedy przestawała czytać – rozbudzaliśmy się. Kiedy mama myślała, że już śpimy, zaczynała na głos czytać swoje książki, żeby podtrzymać nasz sen. Do dziś pamiętam "Wichrowe Wzgórza" czy "Przeminęło z wiatrem" :) I pamiętam jej zachwyt nad naszymi pokracznymi dziełami artystycznymi, rysunkami, wierszykami… Pamiętam jak na dziesiąte urodziny, kupiła mi piękny zeszyt w skórzanej oprawie, w którym mogłabym zacząć pisać książkę:) I wreszcie prace ogrodowe, które traktowała jak mistyczne rytuały. We wspólnym sadzeniu drzew czy wysiewaniu kwiatów rzeczywiście jest coś magicznego. Orliki, które posiałyśmy razem dawno, dawno temu, właśnie zakwitły:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 19 maja 2015 (11:12)

    Mama – cztery litery, a znaczą tak wiele. Dla mnie, dla Ciebie, dla większości. Co bym mogła napisać o swojej mamie? Przywołując wspomnienia w głowie (automatycznie zawsze te dobre) uśmiecham się teraz sama do siebie przed monitorem komputera.
    Moja Mama, Mamcia, Mamusia – ukochana… Daje mi dobro, wsparcie, miłość, szczęście, dobrą radę, szacunek. Daje mi wszystko to czym ja sama jestem.
    Od pierwszej chwili, gdy dała mi życie, jej poświęcenie, miłość i mądrość wykreowały nowego człowieka – mnie. To ona nauczyła mnie kontaktów z innymi ludźmi, zawsze "pchała" mnie do przodu mówiąc "Idź. Bądź dzielna", to ona zawsze rozkładała ramiona, aby ochronić mnie przed złem tego świata, to ona zawsze wyciągała do mnie dłoń, gdy potrzebowałam pomocy. To ona zawsze była przy mnie w gorszych i lepszych chwilach. Nauczyła mnie tego wszystkiego, co ja teraz potrafię dać jako żona i matka. Nigdy nie pracowała, zawsze była w domu, a jej nieodłączny element to ciepły obiad na stole, serdeczny uśmiech i dobre serce. Poświęciła całe życie dla swoich dzieci. Przy niej, w naszym domu zawsze był maj. Pachnący, przyjemny, ciepły.
    Nie potrafię opisać miłości do Mamy słowami, ponieważ nie ma tak pięknych i mocnych słów. Jest wspaniałym człowiekiem, cudowną kobietą, a dla mnie przede wszystkim najukochańszą Mamą i najlepszą przyjaciółką. Dzięki mojej Mamie wiem, że wszystkie problemy mają swoje rozwiązania, że uśmiech to rzecz codzienna, a łzy to nie wstyd. Dzięki mojej Mamie, mam wzór do naśladowania. Wiem, co to troska o drugiego człowieka. Dzięki mojej Mamie, moje życie jest pełne blasku i bogactw. Miłość nosi imię MAMA. Chcę być taką mamą jak Ty. Chcę być takim człowiekiem jak Ty, Mamo.
    Tak, mam cudowną mamę, mój mąż teściową, a synowie- babcię. Bóg zesłał z nieba anioła, a ja mam to szczęście, że jest nim moja Mama. Kocham Cię Mamo.
    W Dniu Twojego Święta, które powinnaś obchodzić każdego dnia, chciałabym Ci życzyć przede wszystkim zdrowia, ale też szczęścia i radości, aby Twój uśmiech radował nasze serca. Życzę Ci również, spełnienia Twoich wszystkich marzeń – małych i dużych, tych jawnych i skrytych. Życzę Ci pociechy z tego w co włożyłaś tak wiele pracy, czyli z rodziny. Życzę Ci Mamo, pięknego życia i samych wesołych chwil. Życzę Ci Mamo, a przede wszystkim sobie, abyś zawsze przy mnie była, tak jak do tej pory. Dziękuję Mamo, choć nie mówię tego często, z całego serca Ci dziękuję.

    Pozdrawiam
    estera800@wp.pl

  • comment-avatar
    Anonimowy 19 maja 2015 (08:39)

    Mama :)
    Słowo samo w sobie ciepłe,pogodne, kojarzy się raczej z pozytywnymi emocjami. Nie trudne na tyle, żeby maleńkie dziecko nie chciało się go nauczyć wypowiadać i umieścić w swoim słowniku na pierwszym miejscu. Słowo to ma niezwykła moc, dziecko wypowiada natychmiast kiedy jest szczęśliwe, przepełnione euforią oraz w chwilach zagrożenia, kiedy pojawi się niepewność lub ból wywołany jakimś zdarzeniem.

    Osoba która została obdarzona tą nazwą w oczach swojego dziecka staje się ostoją i swoistą przystania, gdzie każdy statek może znaleźć bezpieczne schronienie.
    Czasem tak niewiele potrzeba ze strony samej matki, aby czuć się w jej towarzystwie bezpiecznie. Czasem wystarczy sama obecność matki aby dziecko poczuło się pewniej.

    Jak wielką i poważną rolę ma sama matka wobec samego dziecka, kiedy ma stać się przewodnikiem w każdej dziedzinie życia swojego malucha w sposób subtelny, nie naruszający jego godności i wolności wyboru.

    Jak wiele poświęcenia i trudu wkłada w wychowanie swojego dziecka nie chcąc zostac doceniona za swe zasługi. Jak wiele nocy nie przespanych poświęca na przewijanie malucha a potem nocne rozmowy z dorosłym już dzieckiem. Jakże wiele modlitwy w intencji swojego dziecka zanosi do Najwyższego nie oczekując zapłaty.

    Jakże wiele razy podaje dziecku rękę, kiedy upadnie. Jak wspiera, nawet w chwilach kiedy dziecka działania są śmieszne. Jaką pogodą ducha musi się wykazać,kiedy uśmiecha się do dziecka skrywając swoje problemy.

    Jak wiele trudnych decyzji w obronie swojego dziecka musi podjąć matka, żeby ratować jego dobro.

    Nie każda matka może sprostać tym wymaganiom, nie każda matka wie jak je wypełnić w konsekwencji czego popełnia wiele błędów.

    W obliczu zbliżającego się Jej i swojego święta chciałabym jej życzyć kontynuacji opieki nade mną bo zawsze miło mi kiedy wiem, że jest gdzieś koło mnie, może nie zawsze idealna, ale zawsze z otwartymi ramionami. Chciałabym jej też podziękować za to, że dała mi szanse, abym mogła zobaczyć świat doświadczyć go z całą gamę jego uroków tych dobrych i tych złych. Dziękuję jej za dyskretne przewodnictwo w moim życiu. Dziękuję jej też za powołanie mnie do życia, bo dzięki niej (wiadomo mojemu Tacie też ) mogę i ja doświadczyć matczynych uczuć wobec moich dzieci.

    pozdrawiam Ania
    aromaniec@wp.pl

  • comment-avatar
    Lucyna Leszcz 19 maja 2015 (03:45)

    CHyba najtrudniejsze zadanie jakie możemy mieć .O mamie ,na temat mamy .Wszystkie mamy są kochane przez swoje dzieci ,one tyle dla nas poświęcenia swojego dały .Moja miała nas 5 dzieci ….do tej pory się zastanawiam jak dała rady nas wychować,gdzie ja przy 2 mam w co ręce włożyć.Zawsze dzieliła nas wszystkich po równo ,jak i nagrodami tak i obowiązkami…Miłości dawała po równo 1/5 dla każdego :-).Niesamowicie ile mamy mogą znieść .Cieszę się bo wszystkich wychowała nas na ludzi ….dała radę..dziękuję jej za to bo w dzisiejszym świecie bez jej rad i porad ciężko by było dać radę

  • comment-avatar
    Filipek 70 18 maja 2015 (21:33)

    Matka Krystyna różni się ode mnie wszystkim ,oprócz wyglądu :)))) a NIE ….. uparte to obie zaporówno jesteśmy i żadna popuścić nie chce …..niby każdej z nas chodzi o to samo ,ale różne ścieżki nas do tego samego celu prowadzą …..to co podoba się jednej, drugiej jakoś nie podchodzi …bywa ,że patrzę i słucham jak mi opowiada o jakimś ciuchu na ten przykład i zachodzę w głowę jak jej się TAKIE COŚ podobać może ???i odwrotnie ,kiedy ja jej coś rozanielona pokazuję widzę jakiś taki bliżej nieokreślony grymas na jej twarzy ….i zaraz słyszę I TO CI SIĘ AKURAT TAK PODOBA ??? no oszalałaś chyba :)))))))) a już uwielbiam jak mi coś do ubrania kupi …przymierzę, żeby przykrości nie czynić ,ale jakoś ni diabła nie mogę wykrzesać zachwytu na tą kobietą ,którą widzę w lustrze …za to ONA rozanielona :)))))))))) no nie zawsze dziecko nadaje na tych samych falach …moje fale bardziej zgrały się chyba z tatą :))))) jakoś bardziej się rozumiemy :)))) ale niech nikt nie myśli sobie ,że bym się na matkę z kimś zamieniła ….co to to nie …..bo nikt by bardziej się o mnie i moje dziecko nie martwił ,nikt by nie wybierał najlepszych kąsków dla nas ….jedzcie ,jedzcie ja to nie chcę ….nikt by nie rzucał wszystkiego w minutę i jechał do mojej siostry do Warszawy ,żeby pomóc przy niemowlaku ….nikt by nie wertował gazet i ksiąg w poszukiwaniu cudownego leku na alergię dla Kuby, …. MAMO JESTEŚ JEDYNA TAKA …MOJA :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (20:32)

    Witam serdecznie,

    Zaczęłam się zastanawiać, jaką mogłabym opowiedzieć historię o mojej Mamie. Jest ich mnóstwo. Te śmieszne, rozczulające, z happy endem. Nie umiem wybrać, ale mogę powiedzieć dlaczego jest dla mnie wyjątkowa. Kocham i podziwiam moją Mamę za to, że:
    – jak byłam dzieckiem tak dużo ze mną rozmawiała i tłumaczyła
    – czytała mi mnóstwo książek
    – jak nie miała pieniędzy sama robiła dla mnie zabawki
    – zawsze mnie wspiera
    – nigdy mnie nie ocenia
    – nauczyła mnie, że kobieta musi być dobrą żoną i matką, ale nie może zapomnieć o sobie
    – szanuje moje dorosłe życie i nigdy się nie wtrąca, ale mogę zawsze liczyć na jej pomoc
    – jest nie tylko żoną, ale przede wszystkim przyjaciółką dla Taty
    – nie boi się zmian
    – po 50 nauczyła się obsługi komputera, pływać i robi prawo jazdy
    – ale przede wszystkim nauczyła mnie jak pokochać moją teściową.
    Dzięki niej mama mojego męża jest dla mnie nie tylko teściową, ale drugą mamą.

    Z tego miejsca pragnę też podziękować Mamie Męża, że wyprowadzając się od niej czułam się tak, jakbym drugi raz opuszczała dom rodzinny.

    Myślę, że mam szczęście mając je obie.

    Pozdrawiam,

    Ola

    (ola.mathea@gmail.com)

  • comment-avatar
    Natalia 18 maja 2015 (19:47)

    Moja mama to wspaniała kobieta zawsze mogłam i mogę na nią liczyć,niczym Anioł Stróż czuwa przy mnie każdego dnia.
    Zastępowała mi najlepszą koleżankę,siostrę której nigdy nie miałam i Mamę ot takie 3 w jednym :)
    Pamiętam przez mgłę,że będąc małą dziewczynką śpiącą jeszcze w łóżeczku,które mieściło się tuż za zagłówkiem łóżka rodziców łapałam się barierek i stałam i patrzyłam,tak mocno się wychylałam,że hyc i byłam już u rodziców w łóżku,mimo,że udawali,że śpią ;)
    Pamiętam jak mama wchodziła sama do mnie do łóżeczka i czekała aż usnę,jak śpiewała mi ulubioną piosenkę o jagódkach,po dziś dzień wiele się nie zmieniło,no poza tym,że teraz mama mi nie śpiewa i nie wchodzi do mojego "łóżeczka" za to codziennie zanim wyjdzie do pracy czuję czułego buziaka w czoło na do widzenia :) Pamiętam jak będąc w 1 klasie szkoły podstawowej mama przyszła odebrać mnie ze szkoły i zaczepiła ją Pani dyrektor bardzo mnie chwaląc wtedy za ostatnie pieniążki jakie miała kupiła mi moją wymarzoną szmacianą lalkę.
    Mam naprawdę ogromne szczęście,że ją mam :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (18:17)

    "Moja mama jest wróżką ….i pracuje w Cyrku " tak 24 lata temu opisałam swoją mamę jako 8 latka w szkole ….I do dziś mama jest wróżką bo czarować potrafi i o wiele lepiej niż niejeden Mag …bo stworzyć coś z niczego tylko Ona potrafi … Cyrk ….oj tak miała z nami Cyrk …niejednokrotnie było bardzo śmiesznie ,ale chwile grozy ,strachu jak w życiu także się zdarzały …hehe pierwsze wezwanie mamy do dyrektora na dywanik:)

    beniamb@interia.pl

  • comment-avatar
    kaan 18 maja 2015 (17:14)

    Pamiętam śniadania robione przez Mamę codziennie, przez 20 lat. Obiady niedzielne i kolacje ciepłe. Nauczyła mnie, że najedzona rodzina to podstawa, że sama nie musisz zjeść ale zadbaj o to, by bliscy mieli zawsze ciepły posiłek na stole.
    Pamiętam, że zawsze na taki posiłek mogli liczyć też moi znajomi, których wizyta zbiegała się z porą kolacji. Smażyła, gotowała, częstowała i niejednokrotnie oddawała im swoje porcje.
    Pamiętam, kiedy przynosiła z pracy stosy dokumentów, by móc pracować w domu ale zasiadała do nich wówczas, kiedy wiedziała, że lekcje mam odrobione, że nie jestem głodna, że spędziła ze mną kilka chwil, by podsumować mijający dzień. Nigdy nie powiedziała, że nie ma czasu dla mnie, choć potem nad papierkami ślęczała do północy. Była czarodziejką – dawała mi czas, czasu nie mając, dawała mi spokój, choć tysiąc myśli niespokojnych Jej głowę zaprzątało, dawała bezpieczeństwo, choć drżała o mój los.
    Na grzejniku ogrzewała kołdrę, by potem mnie ją przykryć, kiedy chora w łóżku leżałam. I herbatę lipową parzyła i termofor gorący w nogi kładła, i czuwała nocami, modląc się żarliwie.
    Na urodziny tort zawsze miałam robiony przez Nią i nadal mam, co roku.
    Jeździła ze mną do lasu, uczyła rozpoznawania grzybów, zbierała ze mną jagody, uczyła miłości do przyrody.
    Zabierała mnie na łąkę, uczyła prac polowych i odróżniania chwastów od małych wschodzących warzyw.
    Uczyła mnie gospodarności, zabierając na zakupy, podczas których mogłam wydawać swoje zaoszczędzone pieniądze.
    Uczyła makijażu, podsuwała ciekawe książki, tłumaczyła zasady ortografii.
    Nie oceniała moich przyjaciół, choć szczerze mówiła, kiedy coś się Jej w ich zachowaniu nie podobało.
    Pamiętam, jak uczyła, że trzeba pomagać słabszym i starszym, bo kiedyś każdy z nas tej pomocy będzie potrzebował.
    Sadzała na kolana i pokazywała, jak się robi na drutach. Podawałam jej kłębek włóczki, który uciekał stale. Ona wtedy całowała mnie po tych moich rączkach.
    Nigdy nie jeździłam na wakacje z mamą, nie oglądałam wysp, mórz i oceanów, nie opływałam w bogactwie.
    Jednak czułam się bogata – bo te chwile, te słowa, te gesty z każdym dniem pomnażały mój majątek.

    Dziś patrzę na Jej spracowane dłonie, siateczkę zmarszczek na twarzy i chciałabym być tym kłębkiem włóczki, który stale trzyma na kolanach, który mimo tego, że ucieka, wraca. Żebym tylko miała jak najdłużej gdzie wracać. Do mojej Mamy ♥

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (14:31)

    witam nazywam się Karol kocham swoją mamę Tereskę za jej wielką energię mino ,że była nas 6 w domu a ona zawsze wszystko zrobiła na czas, pamiętam jak przebudziłem się w nocy chyba o 3 a ona smazyła pączki na tłusty czwartek całą górę ;) zjadłem wtedy 4 na raz ,do dziś jak je robi kojarzą mi się z jej poświęceniem pozdrawiam juzekst@wp.pl

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (13:25)

    Mama, słowo, którego od 4 lat nie mam już do kogo wypowiadać. Słowo, które niezmiennie powoduje, że pod oczy cisną się łzy, gdy jednak w myślach je przywołuję. Słowo- którego nie jestem w stanie wykasować z mojego telefonu, choć przypisany do niego numer już tak dawno nie jest tym pod którym ktoś na mnie czeka.
    Mama – największy autorytet, wspaniały lekarz, przyjaciółka. Pamiętam, jak moi przyjaciele wpadali do mnie zawsze, jakby celowo za wcześnie, gdy nie było mnie jeszcze w domu i niezmiennie zastawałam ich w naszej kuchni zatopionych w rozmowie z Nią. I ciągle słyszałam” Masz świetną Mamę. Pękałam z dumy, bo umiała słuchać jak nikt i nikogo nie oceniała.
    Ktoś kiedyś powiedział, ze dzieciom w życiu można dać tylko dwie rzeczy : korzenie, by wiedziały skąd pochodzą i skrzydła, by uniosły je tam gdzie prowadzą je ich marzenia. Moja Mama dała mi i jedno i drugie. I nauczyła mnie jak samej być Mamą, dla moich skarbów. Nigdy nie przestanę za nią tęsknić i nigdy nie przestanę jej być wdzięczna. Jest za mną, koło mnie cały czas i prowadzi mnie z daleka.

    Małgosia z Łodzi

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (13:21)

    *** Agnieszka83 Mojej Mamusi juz nie ma , odeszła szybko, za szybko, miała 55 lat. Całe JEJ życie to kanapki poranne, świeżutki chlebek, cipła herbatka rano, wyprasowane i świezutkie ubranka codziennie, odprowadzenie do szkoły, a po niej już smaczny ciepły ibiadek, wspólne odrabianie lekcji, psoty, "chichoty", i nie wiedzieć kiedy tak zleciały te wszystkie lata mi i moim 5 siostrom. Całe JEJ zycie jakby oddane nam CÓRKĄ x6 sztuk :) a kiedy stawałyśmy juz na własne nogi, stawałysmy sie dorosłe, Ona odeszla, odpoczywa i mam nadzieje,ze patrzy z gory na nas zza chmurkowej zasłonki i podpowiada gdzie isć, a gdzie nie. a gdy dzien MAMY sie zbliża to tęskno i smutnawo, nie raz łzy w oczach… teraz sama jestem MAMA i pilnuje aby każda chwila była piekna, aby moje dzieci miały DOBRĄ MAMĘ, aby tych chwil mamowych za malo … a dla WAS tych których majcie SWOJE MAMUSIE blisko Siebie jeszcze, taka myśl czesto ie pojawiajaca, dawajcie Swoim Mamą dużo kwiatków (może to wydaje sie Wam tylko gestem)ale trudne jest gdy na koniec zycia Mamie przynosi sie ogromny wieniec kwiatowy a za życia czasu zabrakło i nie szcędźcie słów KOCHAM!!!!

  • comment-avatar
    TheDeliratio 18 maja 2015 (11:53)

    Pierwsza myśl o mamie – mama zawsze pozostanie mama.

    Nie mamy ze sobą idealnie dobrych stosunków. Jesteśmy zwykłą rodzina jak każda inna lecz z nieco włoskim temperamentem. U nas wiele się mówi, zanim się pomysli. Żadnej sprawy nie uważamy za zamknieta , wciąż cos się przydaje by być dobrym argumentem w klotni.
    Pamiętam lata mojego młodzieńczego buntu. Umialam zawalczyć o swoje i usilnie próbowałam swoje miejsce odnaleźć w swiecie/. Miedzy mną i moja mama zdarzały się wówczas częste sprzeczki i wymiana zdań. Lecz po tej szczególnej, wyjątkowo bolesnej dla nas obu, wyjeżdżając do szkoly , do innego miasta, nawet nie spodziewałam się ze w plecaku na zgarbionym ramieniu, odnajde wśród swoich rzeczy list od mamy. Lekki i pełen nadziei na to ze mój bunt minie, a nasze sprzeczki staną się dorosłymi i poważnymi rozmowami, wymiana zdań o konkretnych i przemyślanych poglądach….
    Minęło sporo czasu. List ten głęboko zapadł mi w głowie i sercu. I teraz, mimo iz nadal jesteśmy czasem zbyt impulsywne w rozmowie, pamiętam o tej drobno zapisanej kartce, która konczyla się jednym najważniejszym dla mnie zdaniem : kocham Cie córeczko.

    Do mojej córki, tez będę pisać papierowe listy.

  • comment-avatar
    fajna babka* 18 maja 2015 (10:47)

    A ja mam taką dziwną trochę opowieść, którą moja Mama przytacza bardzo często, a ja sama też dobrze pamiętam. Nie jest ona zabawna,powiedziałabym raczej, że wzruszająca( nawet teraz mam łzy w oczach :) ale doskonale pokazuje jak bardzo jesteśmy ( od zawsze) ze sobą złączone jakąś magiczną siłą. Otóż mając 9 lat moja mama posłała mnie na moją pierwszą kolonię na trzy tygodnie.Jako że wtedy nie było komórek, ani skype'a, kontakt miałyśmy praktycznie żaden( listy- tak listy). Ja płakałam codziennie przez 2tyg. Po powrocie do domu okazało się, że moja mama przepłakała za mną w domu 2 tygodnie, póki ktoś jej nie powiedział, że to może mieć na mnie negatywny wpływ. Tak też się stało- po 2 tyg. mama starała się zajmować myśli czymkolwiek innym, a ja w tym trzecim tyg. zintegrowałam się z grupą:) Cóż coś w tym było, bo ciągle potrafimy "wywołać" się myślami lub ( hehe) często gotujemy to samo na obiad ( mimo niewiedzy i 200km odległości) Ale tak to już chyba z mamami i córkami bywa ( zresztą synkami też :)
    Całuje ciepło.
    Marzena

  • comment-avatar
    magda krupa 18 maja 2015 (10:41)

    Moja mama przez długi czas była dla mnie całym światem, wychowywała mnie bowiem sama. Jesteśmy jak jing i jang, jak białe i czarne, jak maki i róże.
    Różnimy się w sposobie myślenia, w podejściu do życia, mamy odmienny temperament i pomysły na życie. Siłę do działania i motywację mam właśnie z mamy wiary we mnie i moje możliwości. Przez lata umiejętnie mnie kształtowała, ale zawsze pozwalała na samodzielność – często na popełnienie błędu i pomyłkę.
    Dziś obydwie jesteśmy mami i codziennie rozmawiamy o wychowaniu dzieci i nadal mamy odmienne zdania, ale dzięki temu mogę popatrzeć na siebie i swoją rodzinę z innej perspektywy.
    Mama jest moją najlepszą przyjaciółką, z którą umawiam się do teatru i na zakupy.
    Najpiękniejszy czas to kobiece wyjazdy: moja mama, ja i moje córki.
    Przekazujemy sobie kobiecą siłę :)

  • comment-avatar
    Nelli Sza 18 maja 2015 (10:35)

    Hela. Cztery litery. Tak więc mamy z nią Hardkor, rozpiera ją Energia, Lubimy się jej podlizywać ;) okazuje Anielską cierpliwość.

  • comment-avatar
    Ewelina Jaroszczuk 18 maja 2015 (10:29)

    Pamiętam jak dziś. Rozczulające, wzruszające, do zapamiętania na zawsze! Kilkanaście lat temu wyjeżdżałam na studia do Torunia. Po przyjeździe do akademika rozpakowałam walizki. W jednej z nich był list od Mamy. "Wejdź do kawiarni na Prostej 6. PIĘKNIE! Zajmij stolik w widokiem na ulicę. PRZECUDOWNY! Spójrz na kelnera. PRZYSTOJNY! Zamów cappuccino. ZNIEWALAJĄCY SMAK! I lody pistacjowe. OBŁĘDNIE PYSZNE! Wsłuchaj się w muzykę. BAJECZNA! Wiem, że zakochasz się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. TAK JAK JA! Niech będzie Twoją oazą spokoju i miejscem, które będziesz odwiedzać w chwilach tęsknoty za domem. Wierzę, że ze wszystkim innym poradzisz sobie wyśmienicie! Kocham Cię! Mama."

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (10:00)

    Kiedy byłam uczennicą chyba drugiej klasy szkoły podstawowej, Pani Wychowawczyni na organizowany przez klasę Dzień Matki nauczyła nas piosenki, której tytułu nie pamiętam, ale za to jej słowa pamiętam do dziś:"Gdy dźwięki się w pierwsze złączyły sylaby i pośród gaworzeń zrodziło się słowo, to w każdym języku podobnie tak brzmiało codziennie składane od nowa: mama, mutti mamasza, mama, mammy, mamou, mama, madre, maminka – to słowo z dziecięcych lat. I odtąd już zawsze, czy ktoś jest szczęśliwy i wtedy, gdy czasem piękniejsze są chwile, to w każdym języku powtarza od nowa to słowo, co blasku ma tyle: mama…". Pamiętam, że po odśpiewaniu tej piosenki podeszła do mnie moja Mama, ujęła moją twarz w swoje dłonie i powiedziała "Kocham Cię córeczko". Od tej pory, gdy o Niej myślę, czuję ciepło Jej rąk na swojej twarzy".
    Kocham Cię Mamo.
    KasiaK.

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (08:43)

    Moja Kochana Mama, zawsze niezwykle empatyczna, uśmiechnięta, ucząca mnie samodzielności i dająca dużo swobodny (choć doskonale wiedziałam, że dyskretnie czuwa i pilnuje). Jak dziś pamiętam ten upalny, lipcowy dzień. Mama ugotowała zupę warzywną, której wtedy nie znosiłam, a dziś uwielbiam. Za nic w świecie nie mogłam zmusić się do jej zjedzenia. W końcu jednak zgłodniałam, więc poszłam do kuchni ukroić sobie kawałek chleba. Chyba myślami byłam już na wakacjach w Beskidzie Śląskim, bo krojąc chleb odkroiłam sobie spory kawałek palca (naprawdę nie wiem, jak mi się to udało). Łzy bólu mieszały się wraz z kapiącą krwią. 20 minut później siedzieliśmy już w samochodzie jadąc do najbliższego szpitala. Mama odwróciła się do mnie i… już myślałam, że usłyszę słowa pocieszenia… a Mama srogo powiedziała "że też nie zjadłaś tej zupy!". Choć wtedy byłam zrozpaczona (na swój 10-letni wówczas sposób), dziś wspominamy zdarzenie ze śmiechem. Uwielbiam Cię, Mamo… i Twoje wyczucie chwili również :)

    Pozdrawiam słonecznie,
    Magda

  • comment-avatar
    MLS.blog 18 maja 2015 (08:17)

    Moja Mama to niewątpliwie kobieta czynu, wulkan energii, ogromnie pracowita, dosłownie nie usiedzi na miejscu ani chwili! Nawet kiedy jest zmęczona, nie potrafi siedzieć! Bardzo dużo nam pomaga, można powiedzieć, że praktycznie 70% swojego czasu poświęca nam czyli mojej Rodzinie. Uwielbia nasz ogród i ciągle w nim coś robi, praktycznie cały czas się nim opiekuje. To ogromne poświęcenie i jestem Jej za to bardzo wdzięczna choć często się ze sobą spieramy ;) Mamy odmienne poglądy na wiele spraw ale nawet po kłótni przechodzimy na porządek dzienny, ot takie normalne, naturalne i zdrowe relacje!

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (08:04)

    Czytam wszystkie opowieści o Waszych cudownych Mamach i płaczę…z każdym czułym słowem,moje serce pęka coraz bardziej…bo ja nie miałam takiej Mamy. W domu nie było czułości, wieczornych rozmów i beztroskiego śmiechu. Wiele ode mnie wymagano zawsze krzykiem nigdy prośbą,nie słyszałam słowa pochwały,takiej prosto do mnie:,,córcia świetnie ci to wyszło,pięknie to zrobiłaś…"a byłam dobrą uczennicą.
    Prawdziwy, kochający dom chłonęłam od Cioci,siostry mojego Taty,ma sześcioro dzieci a ciocia jest oazą spokoju,miłości i bezpieczeństwa.,, Uciekałam" do niej w każde wakacje i byłam tam naprawdę szczęśliwa…
    Szybko wyszłam za mąż i wyprowadziłam się od Rodziców,długo czekałam na własne dzieci,bo aż 10 lat,poronienia, zagrożona ciąża ale udało się!!! mam córcię i synka.
    Co dzień staram się być lepszą mamą niż sama miałam…Różnie to wychodzi,czasem krzyczę na siebie,że jestem niefajną mamą i często zastanawiam się czy chciałabym taką mamę dla siebie jaką sama jestem dla swych dzieci.Każdego dnia pracuję nad sobą i mam nadzieję,że gdy dorosną moje skarby powiedzą,że były szczęśliwe… Dorota

  • comment-avatar
    Mama Ot 18 maja 2015 (07:20)

    Stara koza ze mnie a kiedy przeczytałam pytanie to takie dwa obrazy miałam.Pierwszy słodko-gorzki kiedy w podstawówce z okazji Dnia Matki zorganizowane było przedstawienie a moja Mama z okropnym bólem kręgosłupa od tygodnia w domu niemal bez ruchu leżała tego dnia ubrała się w garsonkę, z grymasem wyprostowała, wytrzymała cały występ a na koniec zatańczyła ze mną przytulańca z jabłkiem między naszymi głowami. Drugie to dla mnie sama słodycz: uwielbiałam jej poranne krzątanie, kiedy w sobotnie poranki budziłam się słyszałam jej kroki, uruchomioną pralkę, cichy stukot talerzy i unoszący się zapach kakao- tych wspomnień milion i wszystkie takie ciepłe, słodkie.

  • comment-avatar
    Zylwijkowo 18 maja 2015 (06:48)

    A mojej juz nie ma obok mnie, nie zdazyla poznac mojego syna, nie moze mi juz nic doradzic…ale wciaz przeciez jest…i ja nia troche jestem… i moj syn nia troche jest…a w ogrodzie wciaz szumia miskanty posadzone jej reka. Mama jednak jest wsrod nas…

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (06:35)

    Moje pierwsze skojarzenie z moją mamą zawsze wiąże się z… zapachami i smakami. Tak, są takie zapachy i smaki, które działają na mnie jak ta Proustowska magdalenka i kiedy je poczuję, od razu cofam się pamięcią do dzieciństwa. Tak było ostatnio, kiedy wróciłam do pracy po feriach. Kiedy weszłam do klasy (jestem nauczycielką) od razu poczułam zapach tradycyjnej pasty do podłogi. Młodzież zaczęła jęczeć, że "coś śmierdzi" ;) a ja usiadłam za biurkiem i uśmiechnęłam się do swoich wspomnień. Ten zapach to po prostu zapach świąt w moim domu. Taką kropką nad i po tygodniowym sprzątaniu było pastowanie przez moją mamę podłogi właśnie taka "śmierdzącą" pastą. Moja mama zresztą zawsze mówiła, że tak robiła jej mama i babcia. Kiedy czuję ten zapcha od razu przed oczami mam choinkę w domu rodziców i mamę krzątającą się w kuchni między barszczem a pierogami. Inny zapach to zapach świeżo wywietrzonej pościeli i wykrochmalonego prania. Nie potrafię ściągnąć bielizny ze sznurka po całym dniu schnięcia i wąchając jej nie wspomnieć mojej mamy, która krochmali chyba wszystko (nawet ścierki do naczyń ;) ). No i są jeszcze placki ziemniaczane ;) Mmmmmm… Tutaj chyba słowa nie wystarczą ;) ;) Olga (osa1125@wp.pl)

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (06:24)

    Moja Mama to Ysia ówię tak na nią bo nazywa się Krystyna :) kocham ją za wiele rzeczy ale dziś dziękuję jej za to że wpoiła mi od małego miłość do przyrody do ziół i starych przedmiotów.Od zawsze znajomi mogli liczyć na ciekawy pomysł z mojej strony np do wyskokowych napoji serwuje sok z brzozy z miętą ;) a z ryneczku wlokę starą ramę podrapaną bo to przecież piękna rzecz.Dziś dziękuję Ci Matylda ;) za te spacery niczym cejrowskiego podróże ;) pełnie kosze ziół i opowieści tu rośnie płaszcz Maryji tam zajęcze ziele to na to to na tamto ;) dziękuje Mamie i lece mieszać miód z mniszka 4 kg nazbierałam sama ;) buziaki stelka24@wp.pl

  • comment-avatar
    Kaja 18 maja 2015 (06:19)

    Mama, mamusia.. bardzo mi jej brakuje choć bywało różnie. Nie doceniałam, nie dzwoniłam, obrażałam się o bzdury ale były też momenty cudne – całe dzieciństwo, wiek nastoletni (teraz kiedy o tym myślę, o swoich ekscesach i jej zachowaniu to myślę, że zachowywała się fantastycznie – mądrze i z klasą! kto ma nastolatki ten wie, jak trudno tego dokonać).
    Dwa momenty, które chcę opisać zataczają koło – początek i koniec.

    Kiedy mama była ciężko chora, zadzwoniła do mnie któregoś dnia mówiąc, że zdecydowanie gorzej się czuje. Miałam właśnie do niej jechać ale zadzwoniła żeby mi powiedzieć, że gdybym nie zdążyła to mam pamiętać, że mnie kocha. Rozmowa zakończyła się słowami: "Żegnam cię… z wielką miłością". Teraz może brzmią one górnolotnie ale ona powiedziała to tak lekko, tak naturalnie…

    Po pogrzebie jedna z przyjaciółek mamy (nie wiedząc o tamtej rozmowie telefonicznej) powiedziała mi, że mama kochała mnie najbardziej na świecie. Kiedy na początku ciąży pojawiły się ogromne problemy medyczne, mama odpowiedziała zmartwionej koleżance "wszystko będzie dobrze, nic innego się teraz nie liczy".

    Te dwa zdania – jedno, które padło na początku Jej drogi bycia mamą, a drugie na końcu pokazują kwintesencję macierzyństwa. Pięknego, przepełnionego miłością i radością, choć nie bez problemów i trudnych momentów.

    Szkoda, że pewne rzeczy widzimy dopiero z takiej perspektywy…

  • comment-avatar
    Anonimowy 18 maja 2015 (02:17)

    Opowieść o matce… przykre to, ale nie mam matki… tylko kobietę, która wydała mnie na świat… przez całe życie sprawiała mi ból, chciała nieustannie mną kierować i układać moje życie po swojemu… kiedy opowiadam o jej wyczynach, to prawie nikt nie chce mi wierzyć – no z wyjątkiem tych, którzy poznali ją z bliska… uwolniłam się od niej 3 lata temu, kiedy wyjechałam z rodziną do innego państwa… niby już jej nie ma, a mnie wciąż boli ta dziura w sercu… Katarzyna

  • comment-avatar
    Kinga 17 maja 2015 (20:21)

    Dziś sama jestem mamą i wiem, jakie to cudowne kiedy małe rączki obejmują mnie czule, a usta wyszeptują kochane słowo: Mama, Mamuś, Mamusiu….
    Mama – to brzmi dumnie. Wiele takiej codziennej czułości, którą teraz okazuję swoim dzieciom, to skarb, jaki pozostawiła we mnie moja mama – krzyżyk na czole na dobranoc, ściskanie i całowanie bez umiaru, pyszne kanapki zapakowane do szkoły, wspólne śmiechy, małe niespodzianki.
    To wszystko jest we mnie jakoś tak podskórnie, czasami mam wrażenie, że działam instynktownie, nie zastanawiam się nad tym. Po prostu wiem, że tak ma być. Że na tym polega miłość.
    Wspomnień jest tak wiele, że trudno wyłuskać to jedno, najważniejsze. Ale jedno doświadczenie, do dziś żywe w mojej pamięci, umocniło mnie w przekonaniu, że moja mama, cudowna, choć wymagająca, jest moim Przyjacielem.
    To był trudny dla mnie okres zdawania matury. Rano, przed egzaminem mama musiała wyjść wcześniej do pracy i nie mogła towarzyszyć mi w domu. Widziała, w jakim jestem stanie. I ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – i ogromnej radości, pojawiła się na minutę przed moim wejściem do sali egzaminacyjnej. Przejechała kilkanaście kilometrów ze swojej pracy do mojej szkoły, dosłownie przedarła się przez główne wejście, które było już zamknięte dla osób trzecich i chwyciła mnie najmocniej jak mogła w ramiona. Dała mi zastrzyk energii i miłości. Do dziś to wspominam z rozrzewnieniem. Po zdanej maturze, płacząc i śmiejąc się na przemian, wypiłyśmy pierwszy raz w życiu wspólnie butelkę wina. Cudowna Mama, Wspaniały Przyjaciel. Kocham Cię, Mamo.

  • comment-avatar
    Kinga 17 maja 2015 (20:18)

    Dziś sama jestem mamą i wiem, jakie to cudowne kiedy małe rączki obejmują mnie czule, a usta wyszeptują kochane słowo: Mama, Mamuś, Mamusiu….
    Mama – to brzmi dumnie. Wiele takiej codziennej czułości, którą teraz okazuję swoim dzieciom, to skarb, jaki pozostawiła we mnie moja mama – krzyżyk na czole na dobranoc, ściskanie i całowanie bez umiaru, pyszne kanapki zapakowane do szkoły, wspólne śmiechy, małe niespodzianki.
    To wszystko jest we mnie jakoś tak podskórnie, czasami mam wrażenie, że działam instynktownie, nie zastanawiam się nad tym. Po prostu wiem, że tak ma być. Że na tym polega miłość.
    Wspomnień jest tak wiele, że trudno wyłuskać to jedno, najważniejsze. Ale jedno doświadczenie, do dziś żywe w mojej pamięci, umocniło mnie w przekonaniu, że moja mama, cudowna, choć wymagająca, jest moim Przyjacielem.
    To był trudny dla mnie okres zdawania matury. Rano, przed egzaminem mama musiała wyjść wcześniej do pracy i nie mogła towarzyszyć mi w domu. Widziała, w jakim jestem stanie. I ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – i ogromnej radości, pojawiła się na minutę przed moim wejściem do sali egzaminacyjnej. Przejechała kilkanaście kilometrów ze swojej pracy do mojej szkoły, dosłownie przedarła się przez główne wejście, które było już zamknięte dla osób trzecich i chwyciła mnie najmocniej jak mogła w ramiona. Dała mi zastrzyk energii i miłości. Do dziś to wspominam z rozrzewnieniem. Po zdanej maturze, płacząc i śmiejąc się na przemian, wypiłyśmy pierwszy raz w życiu wspólnie butelkę wina. Cudowna Mama, Wspaniały Przyjaciel. Kocham Cię, Mamo.

  • comment-avatar
    Anonimowy 17 maja 2015 (15:36)

    Nie jest idealna. Z wieloma jej poglądami i zachowaniami się nie zgadzam. Może to dlatego, że nie jestem jej wierną kopią, tylko raczej mieszanką Jej i Taty. Ale kocham moją Mamę i podziwiam.
    Przez cały życie pokazywała, że rodzina jest najważniejsza. Odpowiedzialność, zaufanie i bezpieczeństwo były priorytetami. Wychowywana byłam w duchu "słowo jest droższe od pieniądza". Jak coś komuś obiecujesz, wywiązuj się z obietnicy. Jak nie możesz czegoś zrealizować, to nie obiecuj. Bądź fair. "Najgorsza prawda, ale prawda". Z wszystkim sobie poradzimy, tylko musimy być wobec siebie szczerzy. Tak buduje się zaufanie.
    Jej zero-jedynkowe podejście do życia nie zawsze jest idealne. Często spotyka się z niezrozumieniem, czasami naet moim. Jednak dzięki takiemu wychowaniu uzyskałam solidny kręgosłup moralny, z czego jestem dumna.
    Z drugiej strony emocjonalność – z wierzchu pewna siebie i zdecydowana, w środku zaś miękka i wrażliwa. Tylko najbliżsi o tym wiedzą. Coś co z pozoru spływa po Niej jak po kaczce, czasami jest źródłem wewnętrznych rozterek. W końcu jest tylko czowiekiem, a emocje trzeba odreagować…
    W domu zawsze był kult kobiety silnej, często silniejszej od mężczyzny. To żony i matki "nosiły spodnie". Kaszubskie korzenie i zimny chów sprawiały, że W domu zawsze liczyły się konkrety, a nie pitu-pitu. "Dobrego konia – batem" i to nie w celu chorej realizacji ambitnych celów, tylko po to, aby nie osiąść na laurach. Jesteś dobra, możesz lepiej, możesz inaczej. Spróbuj, nie bój się. Lepiej popełnić błąd i niż nie robić nic. Stagnacji moja mama mówiła zdecydowane NIE.Dziś jestem osobą, która non stop prze do przodu. Nie rywalizuje z innymi, bo zawsze będzie lepszy i gorszy ode mnie. Robię to dla siebie, bo chcę odkrywać siebie i świat.

    Niedugo sama zostanę mamą. Nie chcę bezkrytycznie kopiować zachowania mojej Mamy. Chcę wyciągnąć esencję, to co najlepsze. I jest w czym wybierać!
    Mamo, dziękuję Ci za te wszystie lata, wparcie i motywację. Pokazałaś mi, że świat jest po to,aby go odkrywać, a ja po to by budować swoje życie na wartościach naprawdę ważnych – szacunku, odpowiedzialności, prawdzie i rozwoju.
    Kocham Cię.
    M

  • comment-avatar
    Monia-Benia 16 maja 2015 (15:00)

    Mamo Moja Kochana, pamiętam kiedy każdego rana piłyśmy razem kawę…
    Ty zawsze elegancka jak dama, nikt by nie pomyślał że wśród zbóż i pól wzrastałaś,
    Troszkę uparta , uśmiechnięta , ciekawa świata, gospodarna i figlarna,
    Marylka, Marysia, Marianna tak do Ciebie mówili…
    A dla mnie byłaś Mamą , Mamusią, Mateńką <3
    Mamuś brakuje mi Ciebie…

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 maja 2015 (08:43)

    Myślę mama i mam przed oczami dom rodzinny(dzis oddalony o 300km)bo mówiąc o mamie nie sposób nie wspomnie o Jej mamie (a mojej babci) i Jej mamie(a mojej prababci)(bo mialam to szczescie byc otoczona tymi cudownymi kobietami przez 20 lat mojego zycia),każda z tych kobiet kształtowała swoje dziecko by to potem kształtowało swoje a jednoczesnie miedzypokoleniowo dawały tyle miłości,ciepła, poczucia bezpieczeństwa.A dzis kiedy babci i prababci juz nie ma my z mama (choc tak odległe od siebie)na codzien odczuwamy swoja bliskosc i troske(jesli ktoregos dnia sie nie zdzwonimy w natłoku codziennych obowiazkow na drugi dzien rano jest telefon z pytaniem:cos sie stało,nie dzwoniłas?)A dzis kiedy sama jestem mama mam jedno marzenie zeby moje dziecko tez mialo szanse poznac taka magie wielopokoleniowego domu…i od roku próbuje sciagnac rodzicow do siebie,trudne to bo ponoc "starych drzew sie nie przesadza"ale przeciez moja mama jest tak młoda duchem ze ja czasem mam przy niej zadyszke.Trzymajcie kciuki zeby sie udało.
    Joasiu podczutuje od jakiegos czasu a pisze pierwszy raz…stworzyłas cudowne miejsce,serdecznie gratuluje.
    Pozdrawiam Paulina

  • comment-avatar
    red artist 16 maja 2015 (07:32)

    Wyjątkowość mojej Mamy zaczęła się od tego, że miała dwie Mamy, dwie cudowne kobiety, które ją ukształtowały – tą rodzoną cieszyła się zaledwie 7 lat, za to ta przybrana była najlepszą macochą na jaką mogła trafić. Od najmłodszych moich lat wlepiałam w nią ufne, wręcz maślane oczęta. I nadal wlepiam, goniąc ten ideał jak osiołek marchewkę, Choć nierzadko dochodzi między nami do intensywnych, aczkolwiek oczyszczających burz, bo moja Mama to MAMA SZCZERA DO BÓLU. Myśląc o Mamie mam przed oczami obraz Mamy trzydziestoletniej, takiej jak ja teraz. Moja Mama to MAMA ZAGONIONA, która w połowie drogi do pracy orientuje się, że ma na nogach kapcie. MAMA ŻĄDNA ZMIAN, zawzięcie przestawiająca meble kilka razy w roku i machająca wałkiem po ścianach. ZOSIA-SAMOSIA, która pomimo ogromu obowiązków znajduje czas na haft Richelieu, robienie na drutach i szycie, również spódnic według mojego widzimisię, a przy tym ja ze swoim: Jak Ty to robisz? Naucz! To mój WZÓR KOBIECOŚCI, kiedy pokrywa czerwonym lakierem swój uroczy, na stałe pęknięty na pół paznokieć, wkłada czarne szpilki, usta maluje krwistoczerwoną szminką i wychodzi z tatą do kina. A kiedy pewnego razu Mamy nie ma w domu odkrywam skarby maminej szafy, wygrzebując jako kilkulatka jej suknię ślubną i białe buty, przebieram się i nastawiam winylową płytę na adapterze śpiewając "O soley soley". Po latach odkrywam tekst piosenki i dreszcz przechodzi mi po plecach, bo to tak jakbym nieświadomie to o Mamie śpiewała: "Just a little bit lonely, just a little bit sad, I was feeling so empty, until you came back…" Kilka lat później jako nastolatka, wyciągam z tej samej szafy jej spodnie dzwony, kwieciste kamizelki i samodzielnie farbowane tuniki i zakładam je z dumą i z przyjemnością, próbując odnaleźć tym samym własną tożsamość. A moja Mama teraz? To KUCHENNA CZARODZIEJKA, która uparcie zaprzecza, jakoby używała jakiegoś tajnego składnika, lecz jakże inaczej można pomyśleć, jeśli to samo danie z tych samych składników i w tych samych proporcjach spisane od Mamy smakuje jednak sto razy lepiej w maminym talerzu? To MÓJ OSOBISTY GOOGLE, którego w pierwszej kolejności pytam, dlaczego zwarzyła mi się masa do ciasta i co zrobić, jak strzyknęło w krzyżu i wyprostować się nie mogę. I MÓJ GPS, kiedy dzwoni codziennie pytając, gdzie jestem i co tam robię, doprowadzając mnie czasem do szału. To JEDYNA KOBIETA, o którą jestem tak strasznie zazdrosna na widok lgnących do niej wnuków, a moich dzieci, bo wiem, że Jej nie dorównam w byciu tą idealnie wyważoną MAMĄ, a teraz też babcią. Moja Mama, mój jedyny AUTORYTET.

    Dzięki za zabawę i pozdrawiam! :-)

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 maja 2015 (05:58)

    Moja mama to dla mnie bezpieczeństwo kojarzące się z stukotem maszyny do szycia kiedy budziłam się w nocy ze strasznym snem pod powiekami, pomarańcza wrzucona do tornistra, wcześniej wystana w długiej kolejce. Pieprzyk malowany na policzku na wielkie okazje, skarpetki robione na drutach, pyzy jakich nikt nie robił na całym świecie, żarty od których bolał brzuch ze śmiechu, rower na którym nigdy nie nauczyła się jeździć. To ogrom miłości dla swoich dzieci i wnuków.
    Mamy już nie ma a ja tak bardzo chciałabym się do niej przytulić, tak jak kiedyś gdy byłam dzieckiem. Mamo kocham Cię, tak bardzo Cię kocham.
    bogusia1711@o2.pl

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 maja 2015 (20:05)

    MAMA… Pamiętam… Kasztanowe włosy, niebieskie oczy, piękne, ciemne brwi, delikatne dłonie.. Wymarzona spódniczka "bombka" uszyta nocą na bal karnawałowy, najpyszniejsza zupa pomidorowa i ciasto drożdżowe z rabarbarem, zatroskane spojrzenie gdy bolała "pierwsza miłość"…I wtorek… Tęsknota, która nigdy nie minie… Przepłakane noce gdy zdawałam maturę, wychodziłam za mąż, urodziłam córeczkę, synka…Ale wiem, że jest SZCZĘŚLIWA… I jest przy nas blisko, w naszych wspomnieniach, sercach, modlitwach… Kocham Cię MAMO… (Agnieszka G.)

  • comment-avatar
    art 15 maja 2015 (19:27)

    O swojej mamie mogłabym opowiadać godzinami. Oprócz tego że zawsze mnie wspiera i zawsze jest obok jest również moją najlepszą przyjaciółką. Nie zawsze jest kolorowo, zdarza się nam różnica zdań ale to naturalne. Przyjaciół ma się w końcu nie po to żeby Cię zawsze glaskali po główce , lecz po to żeby otwarli Ci oczy byś mógł być dobrym i spełnionym człowiekiem. Po to byś mógł z nimi spędzać najpiękniejsze chwile w swoim życiu, by móc z nimi je przeżywać, płakać i śmiać się. Pomóc w potrzebie, potrzymać za rękę. Ja mam to wszystko w jednej skromnej osobie która zawsze jest obok, której nie oddałabym i nie zamieniłam na żadną inną. Swoją najlepszą przyjaciółkę- MAMĘ!

  • comment-avatar
    Anna D. 15 maja 2015 (19:20)

    Opowieść o mamie wesoła – nie, opowieść wzruszająca – chyba nie, opowieść zachwycająca- też nie. Jaka jest moja mama? Jest oddana, kocha moją rodzinę, pomaga, opiekuje się w odpowiadający jej sposób. Wiem, że nigdy nie pozwoliłaby by stało się nam coś złego. Pomaga mi w codzienności, w te zwykłe, prozaiczne dni, tak że czasem nawet o tym nie myślę ile mi daje. Jednocześnie jest trudna, ostra, z ciętym językiem, wobec mnie "toksyczna". Choć kochamy się ogromnie, to i bólu jest wiele. Czasem płaczę jak bóbr, choć małym dzieckiem nie jestem, bo brak mi jej akceptacji, zrozumienia, takiego psychicznego wsparcia. Czasem chce być od niej jak najdalej, by – przynajmniej tak mi się wtedy zdaje – odpocząć, odetchnąć pełną piersią i poczuć, że panuję nad swoim życiem. Dwie skrajności – miłość i smutek. Narzekam? tak, czasem narzekam. Ale wtedy stawiam sobie przed oczami jeden dzień. Najtrudniejszy w moim życiu. Nie tak odległy dzień kiedy, jak grom z jasnego nieba spadła na nas wiadomość, że Tato zginął. Nie ma co opowiadać mocji, bo to inna historia. Jedno zaskoczyło mnie samą. Gdy od mamy padały słowa, które mówiły o tym, że chce umrzeć ja wpadałam w panikę. Płakałam, krzyczałam, błagałam, bo serce rozpadało mi się na najdrobniejsze kawałki. Był to kolejny ból nie do zniesienia. Była to wielka świadomość tego, że mimo codziennych nieporozumień, nieidealności nas obu, nie wyobrażam sobie aby mogło mi jej zabraknąć. Wystarczy, że jest, że ją słyszę, że mogę zadzwonić, porozmawiać, przytulić. Wszystko inne odchodzi w cień. Mama nieidealna to mama najpotrzebniejsza, najbliższa. I choć wiem, że za jakąś chwilę znów się w czymś nie będziemy zgadzać, może pomyślę, że mnie denerwuje, to tej świadomości jak bardzo jej potrzebuję nigdy nie zapomnę. Bo chyba wyzwaniem jest kochać to co nieidealne:)

  • comment-avatar
    zosia gabrychowicz 15 maja 2015 (18:51)

    A ja Wam zazdroszczę Mam które Was słuchały, pocieszały, umiały powiedzieć że Cię kocha. Mi mama nigdy tego nie powiedziała. Pochodzę ze wsi gdzie ważna była ziemia i zwierzęta. Gdy wyszłam za mąż nie mogłam donosić ciąży (2 poronienia) to rodzice nie zamartwili się o lecz o ziemię co teraz z nią będzie. Mam ogromną zadrę w sercu i żal, że nie ważna byłam ja tylko ziemia. Po dwóch latach wyniosłam się z rodzinnych stron w drugi koniec Polski. Mam zdrową córkę, wspaniałego męża za co dziękuję Bogu. A mama ma do mnie żal, że nie mieszkamy razem. Składając mi życzenia w dniu imienin życzyła mi aby mnie córka zostawiła tak jak ja Ją. Pomimo tego kocham moją mamę, tatę z resztą też. Dziękuję im za wpojone mi wartości i zasady. Moja córka ma 15 lat i mówię jej codziennie wieczorem, że ją kocham. Pozdrawiam serdecznie.

  • comment-avatar
    zosia gabrychowicz 15 maja 2015 (18:50)

    A ja Wam zazdroszczę Mam które Was słuchały, pocieszały, umiały powiedzieć że Cię kocha. Mi mama nigdy tego nie powiedziała. Pochodzę ze wsi gdzie ważna była ziemia i zwierzęta. Gdy wyszłam za mąż nie mogłam donosić ciąży (2 poronienia) to rodzice nie zamartwili się o lecz o ziemię co teraz z nią będzie. Mam ogromną zadrę w sercu i żal, że nie ważna byłam ja tylko ziemia. Po dwóch latach wyniosłam się z rodzinnych stron w drugi koniec Polski. Mam zdrową córkę, wspaniałego męża za co dziękuję Bogu. A mama ma do mnie żal, że nie mieszkamy razem. Składając mi życzenia w dniu imienin życzyła mi aby mnie córka zostawiła tak jak ja Ją. Pomimo tego kocham moją mamę, tatę z resztą też. Dziękuję im za wpojone mi wartości i zasady. Moja córka ma 15 lat i mówię jej codziennie wieczorem, że ją kocham. Pozdrawiam serdecznie.

  • comment-avatar
    Katarzyna W 15 maja 2015 (15:25)

    W zeszłym roku, podczas porządków na strychu u Babci przekopywałyśmy z Mamą Jolą zakurzone, zgromadzone przez lata babcine skarby.
    Stare kuferki, drzemy sprzed dekad, stylowe futra nadgryzione zębem czasu, czarno- białe zdjęcia i wypłowiałe listy. Właśnie, listy…wokół jednego z nich kręci się cała słodko- gorzka historia.
    Humor miałyśmy od pracowitego poranka wyśmienity, choć z racji wykonywanych czynności nieco nostalgiczny. Sytuacja zmieniła się diametralnie w momencie gdy w moje ręce trafił list od niejakiego Wojtusia.
    -Mamo, kto to jest Wojtuś? Nastała chwila ciszy. Mam spojrzała spod okularów
    – Wojtuś? Wojtuś, córeczko to moja pierwsza miłość. Byliśmy zaręczeni, szczęśliwie szykowaliśmy się do ślubu aż Wojtuś zniknął- z dnia na dzień , bez słowa wyjaśnień. Był najwspanialszym mężczyzną jakiego poznałam. Miałam wielki żal do całego świata- całe, zapowiadające się wspaniałe życie prysnęło ja bańka mydlana..wyszłam kilka miesięcy później za jego kuzyna- ojca Twojego rodzeństwa, a po Wojtusiu zostało tylko imię, które dałam Twojemu Bratu . Powiedziałam Mama, nie przerywając przebierać stosiku zdjęć.
    Faceci…pomyślałam i odłożyłam list na kupkę do spalenie.
    -Przeczytaj, przecztaj- obryszyła się Mama – zobacz jak pięknie pisał.
    Bez większego entuzjazmu otworzyłam kopertę i wyjęłam list. – Krótki jakiś, pomyślałam i bez zastanowienia zaczęłam na głos czytać.
    -" Droga Pani Bogusiu…piszę ten list… " – Pani Bogusiu? Zdziwiłam się.
    – Mamusiu, on pisał listy też do Babci?
    – do Babci? Pierwsze słyszę! Czytaj dalej!
    – " piszę ten list będąc już daleko. Zgodnie z Pani prośbą znikam z życia Joli. Zawszę będę ją kochał. Podpisano- Wojtek. "
    Dopiero po przeczytaniu całości uświadomiłam sobie co przeczytałam. Z trwogą spojrzałam na Mamę. Byłam wyraźnie bardziej poruszona słowami tej krótkiej korespondencji niż Ona.
    – Mamo, wiedziałaś?
    – Nie- odpowiedziała ze spokojem.
    W mojej głowie zapanował haos . Przecież jej życie mogło potoczyć się zupełnie inaczej, mogła być w szczęśliwym małżeństwie, mieć szczęśliwe życie . Bez rozwodów, cierpienia i samotności. Skąd taka decyzja Babci?? Nic nie rozumiałam, a najbardziej niezrozumiały był dla mnie spokój Mamy.
    – Mamo, musimy porozmawiać z Babcią.. Jęknęłam ze łzami w oczach i ogromną potrzebą zrozumienia czegokolwiek.
    – Nie kochanie, to nie czas na wyjaśnienia – Babcia chciała dobrze, wiedziała, że jak zostanę z Wojtkiem nie pójdę na studia, nie skończę szkoły. To były inne czasy… Wszystko potem potoczyło się gorzej niż planowała. Wyszłam za złego człowieka, zostałam sama z malutkimi dziećmi a czasu już nie dało się cofnąć. Ona na pewno też tego żałuje.
    – a Ty?? Ty nie żałujesz?
    – Nie, gdyby nie to nie miałabym Was- najwspanialszych dzieci na świecie.

    Więcej o tym nie rozmawiałyśmy, ale wiem jedno – gdyby nie to nie miałabym Jej- najwspanialszej Mamy na świecie!

  • comment-avatar
    Olga 15 maja 2015 (15:24)

    Choć się do tego nie przyznaje, uwielbia się fotografować.
    Jej uśmiech jest jednocześnie tajemniczy i zaraźliwy. Sprawia, że nie można od niej oderwać oczu. I wciąż chce się ten uśmiech wywoływać na jej twarzy.
    Rozkwita w oczach męża, i choć ceni mężczyzn kulturalnych, z poczuciem humoru, inteligentnych i bardzo męskich, to tak naprawdę kocha tylko tego jedynego. Może dlatego że łączy on wszystkie te cechy?
    Jest inteligentna i zna swoją wartość, ma przy tym klasę, która nie pozwala jej traktować innych z góry , mimo to uważny słuchacz doceni jej wiedzę.
    Jest elegancka, jej styl to prostota z odrobiną szaleństwa, oryginalności.
    Lubi się śmiać, żartować, od czasu do czasu kupić coś modnego, czerwoną torebkę, kapelusz , jej ulubione szpilki, zrelaksować się u kosmetyczki, niespodziewanie zmienić kolor włosów. Takie wyprawy z córkami wprawiają ją w świetny nastrój.
    Nie boi się rozmawiać o uczuciach , chętnie dzieli się refleksjami i przemyśleniami o książce, sztuce, fascynujących ją ludziach, ale także o sprawach najważniejszych – szczęściu, życiu, miłości…
    Jej dom to oaza spokoju, ciszy, miłości, a zarazem baza rodzinna – tu każdy może powiedzieć co czuje, co myśli, co boli. W domu są zawsze świeże kwiaty.
    Jej dorosłe już córki zawsze mogą położyć głowę na jej kolanach i poczuć jej kojący dotyk.
    Zawód jaki wykonuje – pielęgniarka – jest zawodem powszechnie uważanym za typowo kobiecy. Nie wyobrażam sobie aby mogła wybrać inną drogę. Pacjenci na pewno straciliby wiele – potrafi podzielić się swoim darem – spokoju, ciepła, zrozumienia.
    Jej praca nie kończy się z wybiciem godziny piętnastej. Przeżywa dramaty pacjentów, ale nieustanny kontakt z cierpieniem wbrew pozorom uczy jej pogody ducha, umiejętności cieszenia się każdym nowym dniem, docenienia tego co ma – zdrowia, miłości bliskich.
    Jest uzależniona od słońca, rozkwita w jego blasku , wygrzewa się w jego promieniach jak kotka i nabiera energii na cały rok.
    Ceni sobie prostotę. Kocha piękne przedmioty, krajobrazy.
    Lubi miękkie, szlachetne materiały, kocha srebro, najpiękniejszy prezent to oryginalna srebrna biżuteria która podkreśla jej urodę.
    Jej azylem jest łazienka . Tu nikt jej nie przeszkadza, tu patrzy w lustro, czasem uśmiecha się do swego odbicia, lubi dbać o siebie.
    Kocha taniec, muzykę, teatr. Jest pogodna. Myślę, że po prostu lubi swoje życie.
    Jest kobietą dojrzałą. To jest dla niej ten czas , w którym ma największy na życie, na podróże, na piękne przeżycia, na afirmację życia.
    Często rozmawia z ludźmi starszymi. Mówi, że lubi ich za mądrość, i za to że niczego nie udają, są szczerzy.
    W magiczny sposób działa na małe dzieci, nie widziałam jeszcze sytuacji w której płaczący malec nie uspokoiłby się na jej rękach.
    Wyróżnia ją pewien rodzaj gracji, wdzięku, subtelności, elegancji . To coś jest w jej ruchach, krokach, tańcu, zapachu. To coś sprawia, że chcesz znaleźć się blisko niej.

    Tej nieuchwytnej, efemerycznej i niedookreślonej nuty kobiecości tak do końca nie da się jednak opisać. Jest w kącikach ust gdy się uśmiecha, ulubionym odcieniu szminki , ciepłym tonie głosu gdy wypowiada imię ukochanego i w mgiełce zasnuwającej oczy gdy słyszy ulubioną piosenkę…

  • comment-avatar
    Koza domowa 15 maja 2015 (14:24)

    Moja Mama to zawsze rozwiana blond czupryna i setki spraw na głowie; to uśmiech, który w największą ulewę przywraca słońce; to mądre rady, z których korzystać nauczyłam się dopiero jako dorosła kobieta; to bizneswoman, pani dyrektor jednej z ekologicznych mleczarni i ostatnia tancerka na parkiecie, której nie straszny blady świt i przysypiający muzykanci. Moja Mama to zapach frezji, Coco Madmoiselle i najlepszego sernika na świecie. I orzechowe spojrzenie, ciepłe, kochające. Moja Mama to moja największa i najlepsza Przyjaciółka. I ktoś, bez kogo – gdy kiedyś odejdzie – ciężko będzie przetrwać dzień. Moja Mama to mój wzór, chciałabym być jak Ona: silna, mądra, zaradna, bezinteresowna, źródło miłości.

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 maja 2015 (13:03)

    Jest jedna historia,którą moja mama zawsze wspomina ze śmiechem:)W szkole podstawowej miałam napisać wypracowanie o mamie.Poza tym,że napisałam jaka jest kochana,to wspomniałam również jakie pyszne piecze ciasta…dodałam jednak,że nawet jej zakalec smakuje najlepiej na świecie:)Uznałam to za komplement…Teraz przy każdym jedzonym zakalcu wspominamy i śmiejemy się z mojej bezwarunkowej miłości:):):)Pozdrawiam wszystkie mamy!!!

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 maja 2015 (11:58)

    Moja mama zostawiła mnie i ojca i poszła sobie szukać innego szczęścia. Ja mam w sercu pustą, niezapełnioną przestrzeń, która już na zawsze zostanie pusta. Ot życie :(

  • comment-avatar
    Mariola Kowalik 15 maja 2015 (11:47)

    Hmmm..co prawda moje wspomnienia są tylko 11-letnie ale wiem ze była bardzo dobrą, wrażliwą i kochającą osobą. Mieszkaliśmy na wsi i pamiętam jaka to była dla mnie i siostry atrakcja jak jeździliśmy pociągiem z mamą do Warszawy na zakupy. Zawsze to był "Smyk" z ktorym wiążą sie dwie skrajne emocje;) Jedna śmieszna; wracałyśmy do domu i z siostra byłyśmy zafascynowane zabawkami. Ja bawiłam się wężem który był ruchomy gdy trzymało sie za ogon i jak mi się tak zawinął dookoła ręki, to z piskiem go rzuciłam na ziemię a mama popłakała sie do łez współpasażerowie tez mieli ubaw:) Drut sytuacja była"straszna" bo jak zjeżdżałyśmy windą w dół to się zepsuła i zjechałyśmy w jakieś podziemia gdzie otworzyły sie jedne drzwi a były inne. Z siostrą wpadłyśmy w panikę. Ja do jakoś 22roku życia nie jeździłam sama winda. Dopiero jak poznałam koleżankę która mieszkała na 10-tym piętrze musiałam przezwyciężyć traumę:) pozdrawiam. margolart83@gmail.com

  • comment-avatar
    Jasminhome my favorite place 15 maja 2015 (11:44)

    Mama moja … oj tak cudowna istota. Nie popełniam gafy pisząc istota, bo jakież to trzeba mieć siły nadprzyrodzone aby żyć jak ona.
    Dziś większość z nas ( na myśli mam młode mamy, żony, kobiety próbujące pogodzić pracę zawodową z cudownym macierzyństwem) zastanawia się jak to zrobić, żeby w ciągu doby być kobietą na medal. Współczesne media zmuszają nas do myślenia, że powinniśmy robić i umieć wszystko, być zawsze i wszędzie, dbać o siebie i wszystkich w koło a przy tym wyglądać promiennie i szerzyć wszem i wobec jakie to przecież łatwe. Niestety nie jest to ani łatwe ani nawet wykonalne. Piszę to z perspektywy mamy, żony i jeszcze do niedawna pani z korporacji.
    Dla mnie pogodzenie tych wszystkich sfer było niewykonalne. Tak twierdziłam do niedawna, gdyż samo wskazanie nam kobietą jak być powinno nie wystarcza. Do tego trzeba wzorca prawdziwego.
    To właśnie życie mojej mamy uświadomiło mi, że można i to jeszcze jak można.
    Ta cudowna kobieta poza faktem bycia mamą dwóch niezwykle aktywnych córek potrafiła pracować, dbać o dom i pielęgnować uczucie które połączyło ją z tatą. Codziennie wczesnym rankiem szykowała nam cudownie świeże i zawsze kolorowe kanapki (zawsze ze świeżutkim pieczywem), po czym ruszała na pociąg, bo pracowała w mieście oddalonym 40 km od naszego domu. Wracała wieczorem i mimo zmęczenia, z uśmiechem na twarzy przygotowywała obiad na kolejny dzień w między czasie prasując nam ubranka do szkoły, sprzątając i jednym okiem sprawdzając nasze zadania domowe . Nigdy nie usłyszałam od niej, że nie da się pogodzić tych dwóch światów, wręcz przeciwnie utwierdzała nas w przekonaniu, że w życiu można wszystko jedyne co nas ogranicza to brak silnej woli i marzeń.
    Dziś moja wspaniała mama ma 65 lat … I drogie panie uwaga – nadal wstaje wczesnym rankiem , wsiada do pociągu i rusza 40 kilometrów do pracy !!! Bo jak sama twierdzi nie wyobraża sobie życia bez kontaktu z ludźmi, bez ich historii i doświadczeń. Obecnie ta cudowna kobieta jest stuprocentową mamą, żoną, babcią czworga wnucząt oraz aktywną zawodową kobietą nie tracącą radości życia. Można ? Jasne, że można. Pracuje, piecze pyszne ciasta, zajmuje się wnukami, wspiera nas w codzienności, dba o tatę z którym to kiedy tylko może wyjeżdża na weekendy a przy tym nadal ma ten błysk w oku mimo chorób które ją dotykają (o czym nigdy od niej nie usłyszycie, gdyż ta kobieta nigdy nie narzeka )
    To jej wzór sprawił, że dziś jako dorosła kobieta, żona i mama dwóch córeczek, potrafię czerpać z życia pełnymi garściami. To dzięki niej odważyłam się porzucić przez wielu upragnioną pracę w korporacji, wskoczyć w trampki i na końcówce drugiej ciąży, z trzylatkiem u boku obronić dyplom z architektury wnętrz (z wyróżnieniem), założyć bloga i zająć się projektowaniem wnętrz, czyli sferą o której marzyłam od wielu lat ;) No dumna jestem niesłychanie jednak wiem, że gdyby nie moja mama i jej moce nadprzyrodzone nie byłabym taka jak jestem dziś.
    P.s. Wdzięczna za wzór mi dany marzę o byciu takim wzorem dla moich córek, bo pięknie jest usłyszeć od dzieci : Mamo chcę być jak ty …
    Kocham Cię mamo !!!
    Pozdrawiam Jasminhome

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 maja 2015 (10:35)

    A moja historia, to scenariusz rodem z dziecięcego horroru:) A jest o tym jak rozkojażony Tata zgubił dziecko w dużym sklepie handlowym, na szczęście interwencja Mamy Bohaterki doprowadziła do tego, że Zguba znalazła się przy samochodzie:) To Kobieta, wrażliwa, taka którą zawsze lubiłam obserwować jak z pasją rysuje i maluje ( bo jest uzdolniona plastycznie:), piecze ciasto, robi obiad, jak robi makijaż i kiedy się czesze (choć zajmuje czasem 2 godziny w łazience:), to Osoba, która zawsze śpieszyła mi z pomocą i nie jeden raz ratowała mnie z opresji siedząc ze mną po nocach, pomagając w zadaniach domowych :) Buziory dla mojej Niezwykłej Mamuśki …weronikam_5@wp.pl

  • comment-avatar
    Maria Pawlikowska 15 maja 2015 (10:05)

    Kiedy myślę o mojej mamie widzę bzy w rozkwicie, letnią sukienkę w róże i wianek ze stokrotek. Moja mama zawsze kojarzyć mi się będzie z kwiatami – uwielbiałam obserwować ją przez kuchenne okno, gdy po całym dniu pracy pochylała się nad swoimi balkonowymi roślinkami. Ze swojej natury była prawdziwym Hobbitem – uwielbiała dobre jedzenie, towarzystwo rodziny i wszechobecną w domu zieleń. Kiedy zabierała mnie na spacery, zawsze wracałyśmy z naręczami polnych astrów, chabrów, dziurawców, dzwoneczków i fiołków. Po ośmiu latach jej nieobecności mój dom wciąż skąpany jest w zieleni. Dziś ja pochylam się nad doniczkami pełnymi kolorowych odmian kwiatów, między którymi leniwie przechadza się kot – ten sam, którego ona zwykła nosić na rękach. I tak sobie tęsknimy – kot i ja, oglądając wielki świat przez okno w kuchni, uśmiechając się do niej pod nosem za każdym razem, gdy zapachnie bez.

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 maja 2015 (09:56)

    Przypomina mi się pewna zabawna sytuacja z dzieciństwa. Niedzielne, leniwe popołudnie. Mama leży, ja siedzę na jej plecach. Bawię się we fryzjerkę. Czeszę i z dziecięcą fantazją upinam jej włosy. Nawet wyplątywanie z nich kolorowych gumek znosi dzielnie:) W pewnej chwili słyszę :"Gosiu, pogłaszcz mnie proszę po plecach" Zabieram się więc do dzieła i głaszczę…5 minut w jednym miejscu:) na co mama: "po całych". Schylam głowę i całuję ją po plecach. Czuję, że chichocze, ale wtedy nie wiedziałam dlaczego. Nie przerywa mi jednak. Gdy kończę, mówi: " po całych, nie- pocałuj." :)))) Dziś obie śmiejemy się z mojej dziecięcej naiwności:)

    pozdrawiam
    mamusia Kajtusia

  • comment-avatar
    Kasia Dz 15 maja 2015 (09:40)

    Przez całe życie mmamy z siostrą i mamą niesamowitą więź…wcześniej do klubu należała jeszcze babcia, niestety już nie żyje…dopełniają nas zwierzęta…okazuje sie że mamy szczęście do kobiet…dwa psy Bijou i fela kotka…Amidalla, nawet para żółwi okazała się dziewczynkami…teraz doszły dwie papużki nierozłączki Pink i Floyd jeszcze wierzymy że w końcu przełamiemy ten trend:)
    Ale wracając do mamy…która skończy niedługo 70 lat wciąż jest szalona i nieprzewidywalna…kiedys wracając z dużych zakupów spozywczych z wielkimi siatkami zapragnęłyśmy się zważyć na wadze która pokazywała tez zawartość tłuszczu określała prawidłowość wagi do wzrostu więc ja jako leciutka trzcinka weszłam wrzuciłam monete i nic…moja rezolutna mama weszła z tymi torbami i …wyszlo że ma baaardzo mocną nadwagę:)
    najbardziej jestem jej wdzięczna za wielka milość do zwierząt którą w nas zaszczepila…a która teraz ja próbuję zarazac ludzi…
    bijou77@buziaczek.pl

  • comment-avatar
    Maria Pawlikowska 15 maja 2015 (09:14)

    Kiedy myślę o mojej mamie widzę bzy w rozkwicie, letnią sukienkę w róże i wianek ze stokrotek. Moja mama zawsze kojarzyć mi się będzie z kwiatami – uwielbiałam obserwować ją przez kuchenne okno, gdy po całym dniu pracy pochylała się nad swoimi balkonowymi roślinkami. Ze swojej natury była prawdziwym Hobbitem – uwielbiała dobre jedzenie, towarzystwo rodziny i wszechobecną w domu zieleń. Kiedy zabierała mnie na spacery, zawsze wracałyśmy z naręczami polnych astrów, chabrów, dziurawców, dzwoneczków i fiołków. Po ośmiu latach jej nieobecności mój dom wciąż skąpany jest w zieleni. Dziś ja pochylam się nad doniczkami pełnymi kolorowych odmian kwiatów, między którymi leniwie przechadza się kot – ten sam, którego ona zwykła nosić na rękach. I tak sobie tęsknimy – kot i ja, oglądając wielki świat przez okno w kuchni, uśmiechając się do niej pod nosem za każdym razem, gdy zapachnie bez.

  • comment-avatar
    Maga Sta 15 maja 2015 (08:00)

    Historia o Mojej Mamie? mam ich setki więc długo by opowiadać.
    Moja Maja Czarodziejka wróżyła z chmur pogodę i na śniadanie smażyła przedwczorajszy chleb ("kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba"), w weekendy Matka-Top Chef – piekła najsmaczniejszą babkę albo bezę z malinami i ku uciesze naszej przynosiła lody cassate w termosie w niedzielę :) Moja Mama – krynica cierpliwości, kiedy ślęczała z nami nad lekcjami, abyśmy nie zapomnieli namalować Mikołajowi brody i drżącą ręką pomagała dorysować Mikołajowi renifera (choć w konsekwencji bardziej on przypominał psa :)) Moja Mama oswajała też potwory i z tym wiąże się najbardziej przeze mnie pamiętana historia mojego dzieciństwa.
    Otóż byłam wtedy w I klasie szkoły podstawowej i miałam 7 lat. W środku listopada po 15 miałam wracać do domu piechotą (jakieś 300-400 m do pokonania), ale była bardzo gęsta mgła no i dość ciemno (wiadomo-listopad). Na naszym osiedlu baliśmy się wszyscy "Jerzyka" – niepełnosprawnego dorosłego, który czasem nas gonił. Koleżanki z klasy powiedziały mi, że na mojej drodze do domu czeka na mnie Jerzyk. Przerażenie moje nie miało końca, więc niewiele myśląc zapytałam Pana czekającego pod szkołą w samochodzie na swoje dzieci, czy odwiezie mnie do domu. I nie czekając na jego odpowiedź po prostu wsiadłam do jego malucha. Tymczasem moje koleżanki zahaczyły po drodze do swoich domów o mój dom i opowiedziały Mamie tę historię. Mama tak jak stała – w fartuchu, kapciach i bez kurtki pobiegła pod szkołę. Wzięła mnie z tego samochodu, którego właściciel gęsto się tłumaczył ("ale dziewczynka była taka przerażona i prosiła…") i zabrała do domu. W bezpiecznym Domu, przy stole w kuchni nad którym od kiedy pamiętam paliła się żółta wiklinowa lampa i przy gorącej herbacie, wytłumaczyła, że Jerzyk to nie potwór, bo choć groźny to jednak nieszkodliwy… Ze są gorsze potwory na tym świecie i że jeśli się boję to może po mnie przychodzić do szkoły. Nie zrobiła awantury, nie biła – po prostu usunęła strach słowem :) Nie pierwszy i nie ostatni zapewne raz oswoiła mojego potwora :) Mamo, kocham Cię za wsparcie, którego nigdy nam nie szczędziłaś….

  • comment-avatar
    HANIANIA 15 maja 2015 (07:16)

    Napisałam ostatnio post o niej.
    Tu – http://pohnke.blogspot.be/2015/05/sciana.html, jesli ktoś chce zobaczyć oryginał , a poniżej cytat jeśli ktoś woli przeczytać w komentarzu.

    …"ŚCIANA.
    Bo nie tęskni się, nie docenia, nie czci ludzi którzy są.
    Kiedy JEJ nie ma.

    Kiedy JEJ nie ma zostaje blizna. Taka blizna jak skórka przy paznokciu, którą się drapie, która boli i jest wpisana w godziny. Jest.

    Nie jest to rozpacz codzienna, bo do wszystkiego można się przyzwyczaić-prawda? Jest to uczucie -świadomości i inności.

    Jest to pustka niezrozumiała dla tych, którzy mają i nie wiedzą co mają, zapominają, powszechnieje im codzienność bycia razem.

    Jak to jest kiedy JEJ nie ma?

    To taka myśl codzienna, comiesięczna albo coroczna, kiedy dzieje się źle, ty masz 40 lat i nie masz gdzie uciec, do kogo pobiec i schować się jak dzieciak w ramionach.

    To taka niezrozumiała część życia.

    Niezrozumiała dla tych którzy jej już nie mają.

    Dla tych którzy stracili ją jako dziecko tym większa, bo nigdy JEJ nie doświadczyli, nie wiedzą więc jak to jest JĄ mieć.

    Całe życie zastanawiam się jak to jest, jak ONA żyje obok?

    Jakie to uczucie, pomimo kłótni, różnic charakteru, pokoleń, niezrozumienia, marudzenia, że znów coś nie tak, pomimo…, jak to jest żyć ze świadomością posiadanie JEJ.

    Posiadania ŚCIANY o którą zawsze możemy się oprzeć.

    To musi być piękne uczucie bezpieczeństwa.

    Świadomości, że się jest dla NIEJ najważniejszą istotą na ziemi, wszechświatem jej istnienia.

    Że obojętnie jak będziesz wredny, pokłócony, jak będziesz daleko lub blisko, to ONA wybaczy ci wszystko.

    To musi być piękne uczucie-prawda?

    Różnie na całym świecie- w zależności od kraju.

    W Polsce 26 maja – jest więc jeszcze sporo czasu- w Belgii w każdą drugą niedzielę maja-jutro.

    Jej dzień- pierwszy raz, świadomie mój i mojego syna.

    Krzyczę, złoszczę się, zabraniam, stawiam w kącie, daję klapsa, słyszę, że mnie nie kocha, a potem kocha- ale jeśli cokolwiek się stanie (tfu tfu)- stanę na głowie, przebiję każdy mur, będę ŚCIANĄ.

    Tak jak każda z nas-MATEK.

    Magnolie- to kwiaty mojej mamy. Jak kwitną myślę o NIEJ. O szpitalu w Szczecinie w którym pracowała i który tonął w starych drzewach magnolii.

    Myślę co by było, jakby było, byłoby fantastycznie.

    Trochę pamiętam-miałam JĄ w końcu 6 lat.

    Prezent od Raszka- piękna ramka, ręczni zdobiona z rączkami mojego wszechświata i serduchem- fantastycznie jest być mamą ;))))))

    buziolam Was…."

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 maja 2015 (06:26)

    Mamie
    Wracam myślami do morza kropli Twojej troski o nas.
    Patrzę jak spracowanymi dłońmi karmisz okruchem chleba kolejny nowy dzień.
    Walczysz całą sobą o spokój który przeplata się z nieznanym.
    Jesteś dla mnie obrazem świata
    Obrazem jedynym,wielkim prawie świętym.
    Dziś całuję każdą bruzdę mapy Twojej twarzy.
    Błądzę oczami po ziarenkach różańca w Twoich rękach.
    Uśmiecham się do Twego serca,tyle w nim dla mnie miejsca
    Jakoś lżej mi dźwigać z Tobą i radości,nie-radości.
    I w końcu pochylam głowę spragniona spaceru Twoich rąk.
    Domowy ogień trzaska w moim sercu
    Nagle rozkwitam w bezpiecznym cieple jego promieni
    Bezszelestnie krzyczę,Mamo,że zabraniam Ci go kiedykolwiek gasić.

    Pozdrawiam BasiaJ:)
    basia.lusi.71@onet.pl

  • comment-avatar
    natalis 15 maja 2015 (05:33)

    Witam!
    Moja opowieść,jest krótka ale dla mnie bardzo ważna której nigdy nie zapomne.Pochodzę raczej z biednej ubogiej rodziny. Wiadomorodzice po wojnie zaczynali od '0'. Było nas cudownego rodzenstwa 5 -cioro. Ojciec był na rencie a mama dorabiała aby wyzywic rodzinę. Nigdy nie chodziliśmy głodni lub zaniedbani. Gdy miałam 17 lat mama zabrala mnie do sklepu i pozwolila mi kupić sukienkę. Były piekne wszystkie Wybrałam trzy i nie mogłam się zdecydować ,którą wybrać . Pamieętam do dziś pierwsza – była biała w granatowe groszki , wyglądałam w niej pieknie i słodko. Druga była w piękne malawane kwiaty kawa z mlekiem a kwiaty u dołu malowane czarne – piekna , mozna by rzec od swięta . Trzecia była jak wiosna- drobne kwiaty na niebieskim tle- cudna. Moja mama podeszla i kupila mi wszystkie trzy. Stanełam i sie rozpłakałam – dla mnie to było zdumiewające, zaskakujące i cudowne. Do tej pory nie wiem skad mama miala tyle pieeniędzy aby mi kupic te sukienki. Nosiłam je dumna, przez kilkanascie lat .Aż trudno uwierzyć ,że tak dlugo wytrzymały. Może ktoś pomyśli sukienki ojejej co to takiego ale dlamnie to bylo jakbym dostała gwiazdkę z nieba., a na dodatek nie jedną ale trzy. Kocham Cię mamo za wszystko bo wiem że tamte czasy nie były łatwe. A w naszym domu zawsze było dużo radości i smiechu!

  • comment-avatar
    Apaczowa 14 maja 2015 (21:43)

    Tak się składa, że w lutym napisałam post…o mamie i dla mamy, z okazji Jej urodzin. Nie mogłabym chyba napisać nic bardziej od serca, więc pozwolę sobie go tutaj przytoczyć i sama sobie jeszcze raz przypomnieć, jak bardzo jest dla mnie ważna.

    "Są takie matki, co to mówią, jak bardzo kochają swe dzieci.

    Są takie, co mówią, że za dzieckiem skoczyłyby w ogień.

    Są takie, co na Facebooku udostępniają wiadomości "do mojego dziecka", typu "pamiętaj, gdbybyś mnie kiedyś potrzebował, to ja zawsze…" itp., itd.

    Matka Apaczowej nie mówi, że kocha (no chyba, że przyparta do muru przez wnuczkę tekstem typu "babciu powiedz jak bardzo kochasz mamę".)

    Nie mówi, że skoczyłaby w ogień.

    Nie udostępnia nic na Facebooku. Nawet nie ma tam konta.

    Ale Matka Apaczowej nie musi nic mówić.

    Ona pokazuje czynami więcej, niż mogłaby powiedzieć.

    Tydzień leżała Apaczowa w łóżku, z powodu zbuntowanego kręgosłupa. Tydzień wyła z bólu. Tydzień warczała na wszystkich, którzy nie odczytywali jej pragnień w mgnieniu oka, no bo ileż można tłumaczyć czego się chce, skoro trzeba każde słowo przeplatać wyciem z bólu. Nie zrażało to Matki Apaczowej. Robiła co trzeba, nie skarżąc się ani słowem, choć gdyby Apaczowa była na jej miejscu, użyłaby chloroformu, albo i czego twardszego, aby choć na godzinę uciszyć to wyjące coś na łóżku.

    Potrafi Matka Apaczowej pójść do sklepu o 6 rano po świeże pączki czy bułki dla córki i wnuczki, choć o 7 wychodzi do pracy (na litość, mamo, zjemy kanapki przecież, po co ty tak wcześnie wstajesz!).

    Nie słucha.

    A gdy akurat nie idzie do sklepu, to przygotowuje Apaczowej mięso na obiad, bo kiedyś Apaczowa wspomniała nieopatrznie, że w tej surowiźnie babrać się nie lubi. Oj, gdyby wiedziała, że tak to się skończy, to trzymałaby język za zębami. Teraz żałuje, bo Matka siedzi i grzebie przy tym mięsie skoro świt i żadne argumenty nie trafiają (dziecko, to naprawdę żaden problem, ja i tak spać nie mogę, co mam łazić bez sensu po domu).

    I ręce Apaczowej opadają, bo już nie wie, co ma robić z tym tytanem pracy, co nikogo nie słucha.

    I pali papieros za papierosem, choć próbowali ją już wszyscy od tego odwieść prośbą, groźbą i szantażem.
    I nie chce słyszeć, że ma dbać o siebie, choć zdrowie jej szwankuje i wygląda tak, że pierwszy większy wiatr mógłby zwiać ją z drogi.

    Robi za dziesięciu, choć nie musi i nie powinna (córcia ja nie mogę nic nie robić, bo zaraz z nudów zasypiam!).

    Myśli najpierw o wszystkich, a na końcu o sobie.

    Nie skarży się nigdy i nie narzeka.

    I kocha, choć o tym nie mówi.

    Nie musi.

    Sto lat Mamo!

    100 szczęśliwych lat, bo zasługujesz na szczęście, jak nikt."

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 maja 2015 (21:12)

    Opowiem wam historię mojej cudownej mamy. Moja mama ma 75 lat i jest matką szóstki dzieci. Ja jestem najmłodszym dzieckiem i mam 40 lat.
    Moja mama urodziła się jako pierwsza z piątki rodzeństwa. Była najlepszą uczennicą w szkole. Uwielbiała czytać, niestety musiała zajmować się młodszym rodzeństwem i swoją pasję ,,uprawiała" w ukryciu. Kiedy po ukończeniu szkoły podstawowej, chciała kontynuować naukę dziadek ostro się temu sprzeciwił. Sytuacja materialna rodziny, zmusiła Ją do podjęcia pracy zarobkowej. Od tego czasu głęboko ukryła swoje marzenia o tym aby zostać nauczycielką. Prała, prasowała, opiekowała się obcymi dziećmi, usługiwała zamożnym ludziom. Kiedy miała 20 lat wyszła za mąż i urodziła sześcioro dzieci, cały czas pracując fizycznie jako:sprzątaczka, kucharka itp.Moja mama dała nam najcudowniejsze dzieciństwo na świecie: szyła nam zabawki, ubrania, piekła smakowite babki ze smażoną skórką zdobytej pomarańczy, motywowała do nauki. Choć nie ma wykształcenia jest najmądrzejszą mamą świata! Wykształciła nas na wspaniałych ludzi, nauczyła jak żyć by nie ranić innych, pokazała jak dostrzegać tych maluczkich. Ja, od 20 lat pracuję w szkole specjalnej. Wiem co to znaczy szacunek dla drugiego człowieka. Wiem jak żyć bo mam wspaniałego nauczyciela- a wszystko zawdzięczam mojej mamie!
    Agnieszka H.(agahynio@interia.pl)

  • comment-avatar
    Marta 14 maja 2015 (21:10)

    Może to zbyt prozaiczne, ale moje najcudowniejsze i najmilsze wspomnienie dotyczy wakacji, które spędzałyśmy co roku z siostrą w domu, z kluczem na szyi. Co ranek, gdy wbiegałyśmy do rozświetlonej słońcem kuchni, wiedziałyśmy, że czeka nas najpiękniejsze na świecie rozpoczęcie dnia, gdy mama zostawiała dla nas na stole talerz z kanapkami, przykryty drugim talerzem, żeby nie wyschły zanim się obudzimy i termos z ciepłą herbatą:) Może nic takiego, ale te poranki były takie nasze, wspólne i rozświetlone czułością naszej mamy zostawioną na zwykłych talerzach… Chciałabym, aby kiedyś mój synek mógł mieć takie wspomnienie na całe życie:)

  • comment-avatar
    debralboyer 14 maja 2015 (20:10)

    PLEASE, PLEASE, PLEASE PUT A LANGUAGE TRANSLATION BUTTON ON YOUR FABULOUS SITE. I WOULD SOOOOO LOVE READING YOUR BLOG AS WELL AS VIEWING THOSE GREAT PICTURES.
    THANKS SO MUCH,
    DEB

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 maja 2015 (19:36)

    Bardzo trudne zadanie…jak opisać coś, co zawarte jest w sercu? Żeby nie popadać w patos, ale i nie w banał… Napiszę tak: pełnię mojej Mamy odkryłam w momencie, gdy sama stałam się mamą. To coś niewyrażalnego, jak jakaś przedziwna moc powiązała nas przez doświadczenie macierzyństwa. Tak jest do dziś: Mama jest zawsze obok, choć często nie – fizycznie, dyskretna, wyrozumiała, mądra – tak życiowo. Pokazuje, ale nie poucza; pomaga, ale się nie narzuca. Całą sobą przekazuje, cóż to znaczy być kobietą, żoną, matką. Za to Jej dziękuję!
    Pozdrawiam wszystkie Mamy!
    Aneta B.

  • comment-avatar
    dziurka 14 maja 2015 (18:44)

    Ja podzielę się krótką choć konkretną historią.
    W szkole podstawowej na zadanie domowe z języka polskiego mieliśmy dopisać dwa słowa do zdania "MOJA MAMA …"
    To dopisałam:
    – jest szalona,
    – lubi imprezy.
    Mama jak to przeczytała powiedziała, że jest dobrze, ale zadanie trzeba poprawić na:
    – jest miła,
    – lubi przyjęcia.
    A ja jestem teraz taką samą mamą: szaloną i imprezową, czy jak kto woli: miłą i lubiącą przyjęcia :)

  • comment-avatar
    Anna Ferrero 14 maja 2015 (18:23)

    Dzień Dobry, nagrody zapierają dech w piersiach! Ponieważ jesteśmy w okresie wyborczym a dodatkowo proponowane tapety przedstawiają wizerunek zwierząt, więc aby połączyć te motywy i jeszcze wkomponować moją cudowną Mamę w opowieść przytoczę taką zabawną sytuację. Wiele lat temu byliśmy na wystawie psów rasowych i nasz pupil czekał na swoją kolej. Pewien wystawca poddenerwowany podszedł do mnie i mojej Mamy i mówi tak: czekamy jeszcze na Prezydenta. Moja Mama pomyślała, że przyjedzie głowa państwa;) Okazało się, że Prezydent to merdający ogonkiem psiak. Od tej pory gdy słyszymy, że gdzieś ma przyjechać Prezydent obie pękamy ze śmiechu! Ważne żeby mieć dystans i tak wspaniałą Mamę, z którą za każdym razem mam o czym rozmawiać i co wspominać:). Ściskam Anna Ferrero

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.