JESIENNE hafty...i o księgowych:) - GREEN CANOE

JESIENNE hafty…i o księgowych:)

 
Takie właśnie mamy ostatnie dni – wyhaftowane bajecznie różowymi zachodami słońca, szumem deszczu, pajęczynami finezyjne porozwieszanymi w gałęziach daglezji  i specyficznym zapachem leśnego runa. Czuję jesień. W kościach, w garach:) i podświadomości. A ta wybiega  za daleko:):) O ile latem daleko myślami jestem od zimowych wieczorów, o tyle jesienią – ba, już pod koniec sierpnia, psychicznie przeżywam styczeń:). Czy starczy drewna na opał, czy zrobiłam wystarczającą ilość przetworów, czy czasami nie za mało przygotowałam soku malinowego dla Leosia, no i syropu bzowego? Czy…czy….czy…Biorąc pod uwagę fakt, że tej jesieni dostałam dodatkowo zawodowego energetycznego KOPA:) i się na tej płaszczyźnie dużo bardzo dzieje,  – balansuję na cienkiej linie. Co najdziwniejsze, w miarę harmonijnie odnajdując się w takiej sytuacji. Myślałam ostatnio właśnie o tym, jak bardzo potrafimy być różni. Jak  odmiennie potrafimy ocenić to samo wydarzenie, styl pracy, sposób życia itd…Mam wiele koleżanek, których moja „wielowątkowość” przeraża:):):) Za dużo robię naraz w jednym czasie, za dużo  i za szybko się uczę, za dużo pracuję, za dużo planuję i realizuję, za bardzo jestem zorganizowana  itd…  Jesteśmy w na tyle fajnych relacjach, że potrafią mi o tym powiedzieć, a jeszcze się razem ponabijamy ostentacyjnie z owej mojej „ułomności nadmiaru”. I choć mówią wprost, że mi po prostu tak po ludzku zazdroszczą ciągłej energii i chęci, nie ma w tym jednak zawiści – tylko zwykłe ludzkie westchnienie…Tak jak ja wzdycham na myśl o tym, jak bardzo chciałabym być – jak niejedna z nich właśnie –  systematyczna, poukładana, wyciszona, dokładna. Nie mam tych cech w swoim piórniku – o nie. O systematyczność np.  przestałam walczyć dawno temu. Już wiem, że to się nie uda:) Zaakceptowałam po prostu własne zrywy i ruszanie do boju – „jak tam czapka stoi”, a nie systematycznie:) Czy Wy także macie  przegrane BITWY podobnego rodzaju?:):):)

 

Tak mnie naszło na owe ludzkoodmienne dywagacje, z powodu zawodowych, systematycznych:) kontaktów z wieloma RÓŻNYMI ludźmi. I co ludź – to inna energia, prędkość życia, poglądy, poczucie humoru… I tak się np. zastanawiałam, co muszą czuć wieczorami osoby pracujące w tzw. obsłudze klienta? Jak radzą sobie z nawałem ludzkich „obcych” w końcu energii, które spadają na nich każdego dnia? Jak się bronią przed złymi humorami ludzi?  Moje „robocze” kontakty są tak naprawdę tylko miłe. Zdjęcia przebiegają w asyście śmiechu, żartów, przyjaznego nastawienia oby stron. Lubię, gdy na planie jest po prostu luz. W przerwach na kawę można swobodnie pogadać, po ludzku i bez zbędnego napinania. Ale wiem też od kolegów – że nie zawsze tak bywa. …Może po prostu mam szczęście do ludzi :)? W każdym bądź razie będę miała za kilka dni sesję w domu u świetnej dziewczyny, będącej urealnieniem osobistej tęsknoty:)  Za wspominaną wyżej systematycznością, schematycznością i papierowym poukładaniem:):) OD ZAWSZE bowiem patrzę na KSIĘGOWE jak na magiczne istoty z nie tego świata:) Moje drogie panie Księgowe, specjalistki finansowe i w tym klimacie wymieniając wszelkie zawody „cyferkowe”- pokłon Wam oddaję i choć za cholerę nie pojmuję co Wy tak naprawdę robicie:) –  to podziwiam i dziękuję Bogu, że jesteście:) i że robicie to za mnie:)

A ja, zupełnie spokojna o słupki i rozliczenia –  znów jesiennie garuję:) Choćby cukiniowe przetwory, non stop kolor :):) Warzywniak obdarzył nas taką ilością cukini, że oprócz własnych przerobów, obdarowaliśmy  nią batalię wojska i wszystkich znajomych królika:) Żeby było z nutką  niedowierzenia – cukinia nie jest w stanie mi się znudzić i basta. Zupy, placuszki, lecza, kremy, dżemy….na sto sposobów. I do tego JABŁKA….tak, owszem, obdarzam miłością:)

 

 

 Blogowym „kucharowym” koleżankom, błędnie przekonanym, iż  zaharowana, nocami przerabiam  tony  owoców, ziół, warzyw… Oraz wszystkim, którzy wysyłaja mi tyle (jakże miłych i łechtających próżność) maili traktujących o mej pracowitości:):) – bez żenady:) przyznaję się do notorycznego ułatwiania sobie kulinarnego życia i chodzenia na skróty. I to na wszelkie możliwe sposoby!!:) Dziewczyny – maniakalnie lubię mieć WOLNY CZAS:) – na czytanie np. Więc owszem dziabam ziółka nożem, jak Pan Bóg przykazał, ale jesli mam ich na tyle, co by podziabać w trakcie miłej pogawędki z sąsiadką. Jeśli  zaś na stole piętrzą się całe stosy natki pietruszki, selera, lubczyku, warzyw, owoców do porcjowania –  to po prostu wyjmuję robota. 3 ruchy smigła i po sprawie:)  Albo całe łodygi wiążę w supły – i tak zamrażam. Nasze mamy miały raczej przekichane. Robienie przetworów za ich czasów, to były godziny ciachania nożem, rozdrabiania, ucierania… Mój sposób na szybkie, niezauważalne prawie że robienie zapasów na zimę ma na imię ZELMER :):):) Kochani, mam tyle z kuchary czy matki polki – co z księgowej:):):)

 

Taki wolny czas np. co sie przydarza… w jakiś poniedziałek dajmy na to. I okraszony jest jeszcze dodatkowo słonecznymi promykami, to ja wolę spędzić z synkiem. Poleżeć na trawie, albo w środku trampoliny….i poobserwować, jak Leoś bacznie studiuje swoją stopę…albo umiętala samochodzik na sposób nożny:)
 

 

Twórczego tygodnia Wam życzę…, z konfiturowymi zapachami w kuchni; z klientami i szefami – tylko w dobrych humorach:), ze słonkiem i malutkim choćby,  ale jednak WOLNYM CZASEM !:)
Do usłyszenia.
I jeszcze raz – zielony SZACUN:) dla zacyferkowanej zawodowej braci:)
A już naprawdę na koniec –  ogrodowe parafialne ogłoszenie: jak ktoś chce nasionka KOSMOSU, to niech da znać. Mam dużo ( prawie tyle samo co cukinii:):), chetnie się nadwyżką podzielę:) do wyczerpania zapasów jak to mówią:)
PA:)

Dziękuję za Twój komentarz.

44 komentarze

  • comment-avatar
    GAJA 18 września 2011 (12:25)

    Zelmerka mam, naci wszelakiej mnóstwo, dzięki za pomysł, jak chodzić na skróty.
    Ogród CUDNY, reszta też, ale ja bardziej ogrodowa, więc na tym się skupiłam.

  • comment-avatar
    Karolina 8 września 2011 (06:52)

    Witaj :)
    Ja juz nie pierwszy raz u Ciebie ale to mój pierwszy komentarz :) czy i ja mogla bym otrzymac te nasionka Kosmosu :) :) Pozdrawiam Serdecznie:) Karolina z Robótkowej Doliny

  • comment-avatar
    Małgorzata 2 września 2011 (11:53)

    Witaj,

    jestem tu po raz pierwszy, ale z pewnością nie ostatni, bo jestem bardzo podobna do Ciebie. Przynajmniej w kuchni :), bo Zelmer to też mój najlepszy przyjaciel :)

    Zapraszam do siebie: http://mojafilizankacodziennosci.blogspot.com/

  • comment-avatar
    zasada 31 sierpnia 2011 (19:47)

    Mam takie same autko na komodzie w pokoju stoi i czeka na potomka, z czasów dzieciństwa mojego K. :)

  • comment-avatar
    Iga 31 sierpnia 2011 (18:07)

    Mam dokładnie tak samo, że pory roku przeżywam z wyprzedzeniem… Myślę, że stąd właśnie bierze się Twoja energia! Jak sobie poukładam wszystko o jesieni, otulę się jej klimatem, wdrożę w przygotowania, to każdy dzień jest jakby bezpieczniejszy i spokojnie można zacząć wcielać nowe pomysły w życie! Człowiek to niezwykła, wielofunkcyjna maszyneria…

  • comment-avatar
    JOASIA 31 sierpnia 2011 (11:27)

    stane i ja cichutko w kolejce po nasionka :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 31 sierpnia 2011 (10:31)

    To okreslenie KSIĘGOWE jakoś tak pejoratywnie zabrzmiało. Bo owszem zorganizowane, poukładane ale jednak schematyczne…, a wiadomo schematy dalekie są od twórczości… Ja w pracy jestem poukładana, zorganizowana co, myślę, wielu ludziom ułatwia życie, ale muszę też być twórcza tyle tylko, że w trochę innym rozumieniu niż mówimy na blogu. Wykonuję pracę prawniczą zwiazana z podatkami i to jest naprawdę twórcze, o co starają się co rusz nowi posłowie (matko boska za chwile wybory). Twórcza w inny sposób bywam po 16, 17, 18 a czasami dopiero po 20-ej. Ale w pracy mam tak urzadzone biuro, że każdy kto wchodzi mówi, że lubi do mnie przychodzić i że wypoczywa, słucham ulubionej muzyki i jestem przyjazna ludziom … do czasu gdy nie przegną, wówczas moja asertywność dochodzi do głosu, po to abym nie musiała powiedzieć "nienawidzę swojej pracy". Pracuję 23 lata, miałam dwa kryzysy, ale je przetrwałam – znam twórców którzy mieli więcej kryzysów niż ja, ale przez pierwsze 5 lat uwielbiałam swoją pracę. Zmieniły mi się priorytety po pojawieniu się dziecka. Myślę, że można być i KSIĘGOWYM i twórczym, to się chyba jednak nie wyklucza. Mój mąż co prawda twierdzi, że jestem nietypowa bo mam w sobie mieszankę umysłu ścislego i humanistycznego dobrze współgrającą ze sobą, ale wiem, że właśnie takich twórczych KSIĘGOWYCH jest mnóstwo (nie mylić z księgowymi kreatywnymi w ten pewien specyficzny sposób). Pozdrawiam, R.

  • comment-avatar
    Miuu 30 sierpnia 2011 (22:30)

    Asiu i ja bym z checia przytuliła z nasionko bo bardzo mi się ta roślinka podoba. Pozdrawiam ciepło

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 sierpnia 2011 (19:04)

    jeśli coś jeszcze zostało to też bardzo chętnie
    Marzena
    marzenacegielka@o2.pl

  • comment-avatar
    Justyna 30 sierpnia 2011 (15:39)

    kochana a czy Ty mogłabyś jakieś przepisy cukiniowe podrzucić?? byłabym Ci ogromnie wdzięczna! pozdrawiam cieplutko!

  • comment-avatar
    Aldona 30 sierpnia 2011 (15:09)

    Specyficzny urok tegorocznego lata. Niby słoneczko świeci tak samo a my myślami już przy kominku, jesiennych wieczorach. POzdrawiam :)

  • comment-avatar
    Palmette 30 sierpnia 2011 (14:41)

    Cukinie i ja lubię, ale niestety swoich się nie dochowałam… bo z kupnych nasion jakoś nie chciały wyrosnąć :/ Na jednym ze zdjęć widzę chyba lubczyk :) Z lubczykiem poszło mi lepiej – posiałam go dwa lata temu i w tym roku zbieram pierwsze plony :) Ech… nie ma to jak zupa z lubczykiem… :)
    Uściski serdeczne i dużo wolnego czasu Ci życzę :)

  • comment-avatar
    Sabik 30 sierpnia 2011 (14:00)

    No cóż..przyłączam się do koleżanek- świetnie się Ciebie czyta i ogląda zdjęcia…podziwiam pracowitość Twą :-)) Szkoda, że na kosmos za późno, bo już od lat podobają mi się te kwiaty…takie wiejskie i sielskie…ja mam nadzieję na przyszłą wiosnę mieć własny ogród i mały domek…ech już nie mogę się doczekać…wtedy uśmiechnę się do Ciebie na jesień o nasionka kosmosu:-) Pozdrawiam ciepło!!

  • comment-avatar
    Sylwerado 30 sierpnia 2011 (11:10)

    Oj i ja uwielbiam mieć czas wolny, ale to chyba taka przypadłość ludzi, których ciągle gdzieś gna…zawsze marzę, że jak będę miała wolny dzień to po prostu nic nie będę robić, a jak już jest ten dzień, to nagle wymyślam 100 tysięcy pomysłów i w końcu i tak spędzam go intensywnie, no ale kreatywnie. Ja z tej cyferkowej braci się wywodzę, chociaż cały czas marzę aby pracować bardziej kreatywnie, bo duszę mam taką:-)
    Jesień fakt już czuć, ale ja w tym roku się cieszę, że już nadchodzi, bo potrzebuję trochę wyciszenia, spowolnienia, a jak dni są krótsze to za to wspólnie spędzone rodzinne wieczory dłuższe.
    Pozdrawiam

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 sierpnia 2011 (10:06)

    Ja lubie jesień za kolory, za takie ciepłe, otulajace powietrze. Troche zwalniamy bo nie ma juz tyle zajęc w ogródku. Przetwory są i to z Twoich przepisów. Chetnie zrobiłabym coś z cukini, ale nie mam sprawdzoncyh przepisów, a tylko takie maja sens, bo po co sie napracować bez pewności sukcesu ?

    Organizacja – to moja mocna strona we wszystkich dziedzinach. Kolezanki tez sie ze mnie smieją , ale i troche zazdroszczą, że mam zawsze, wszystko , w czasie itd.., ale ja mam inne słabe strony np: brak odwagi , strxch przez nowym- zakładam, że mi się nie uda i nawet nie podejmuję próby. Jestem za bardzo racjonalna, odpuszczam rózne rzeczy bo sie nie uda, po co marnowac kase na materiał itd.

    Obsługa klienta – pracuje tak od 13 lat i czasem nie mam juz sił, staram się, ale ludzie traktuja nas jak kogos gorszego, jestem klientem = panem, moge wszystko: zgnoic, nawyzywać. Wczoraj na dzien dobry klient doprowadził mnie do płaczu, nie mogłam sie uspokoic przez dobra godzinę. Wyłam z rożalenia, bo ewidentnie sie wyrzył na pierwszej osobie, któą spotkał. Cóż, takie zycie. Trzeba otrzec łyz i do przodu. Nienawidze mojej pracy.

  • comment-avatar
    plakatowka 30 sierpnia 2011 (08:37)

    ja Ci powiem Asiu dlaczego ludzie się od siebie tak różnią :) "Mózg każdego składa się z półkul mózgowych . Każda półkula pełni inną rolę. Lewa półkula jest analityczna i logiczna, jej żywioły to m.in. liczenie, planowanie, układanie struktur pojęciowych, segregowanie informacji, czyli systematyczność, poukładanie, podejście do pracy zadaniowo. Natomiast prawa półkula odpowiedzialna jest za scalanie informacji i całościowe widzenie spraw oraz procesy twórcze takie, jak generowanie całościowych wizji, pomysłów czy twórczość artystyczna – czyli poprostu milion spraw na minutę, tony myśli i robienie wielu spraw na raz, często ich nie dokańczająć). U większości z nas dominuje jedna z półkul. „Lewopółkulowcy" uwielbiają pracę analityczną, tworzenie logicznych struktur i według takiego schematu również zdobywają wiedzę. „Prawopółkulowcy" potrzebują dojrzeć i zrozumieć całość problemu, dziedziny, jej istotę, mniej skupiając sie na szczegółach. „Prawopółkulowcy" to często umysły artystyczne, przelewający swoje całościowe wizje w formie artystycznej ekspresji.Lewopółkulowcy przyswajają informację sekwencyjnie krok po kroku analizując materiał".
    Dlatego to jedni są poukładani i systematyczni a inni zajmują się milionem spraw na raz, mają natłok myśli, są ciągle w biegu itd. – to wynika z budowy naszego mózgu i choćbys bardzo ale to bardzo chciała nie będziesz systematyczna, bo Twój mózg jak mniemam zbudowany jest "inaczej" :)) ale za to masz milion innych wspaniałych cech, których ci "drudzy" Ci zazdroszczą :))
    pozdrawiam dyniowo i jesiennie – Karolina :)

  • comment-avatar
    Iza Jankowska 30 sierpnia 2011 (07:34)

    Asiu,jestes pracowita i prosze mi się tu nie krygowac.Taki masz temperament,ze spełniasz się w działaniu.Ale tez nie ma nic wstydliwego gdy ktos ma "inaczej".
    Ja księgowe panie kocham bo one i ich praca strzegą mnie od pań z urzędu skarbowego,które nagle chcą ode mnie jakichś dziwnych danych i dokumentów a ja nie wiem o co chodzi .A pani księgowa przez telefon nawet -wie! I to jest piękne.
    A nasze przegrane boje na różnych niwach…Co tu się katowac przegranymi,trzeba chwalic się wygranymi i powiewac nimi na sztandarach.
    Ja jestem punktualna dla przykładu.Ale roztargniona.Mam poczucie obowiązku ale żle znoszę presję …i tak dalej,itp.Przestałam walczyc już dawno bo to bitwy przegrane i życzę wszystkim pogodnego złożenia broni.ASIU-ściskam.

  • comment-avatar
    ula 30 sierpnia 2011 (07:29)

    Teraz mój jedyny kontakt z księgowością ogranicza się do obsłużenia mojej własnej firmy – tu rzeczywiście mi się wiedza moja przydaje ;)) ale to jedyna korzyść.
    Szkoda, że kosmos się skończył. ale co tam, za rok się zgłoszę jak dasz ogłoszenie parafialne ;)), cukinię kocham równie mocno jak Ty, ale muszę kupować krzywulce od rolnika
    na szczęście w sezonie są prawie darmo ;))
    Stópki Leosia cudne – to mój ulubiony zdjęciowy motyw dziecięcy – stópki i rączki ;)
    A Twoje zdjęcia bardzo mi się … ;) i kompozycyjnie i kolorystycznie i pisz pisz kochana bo tym swoim pisaniem dajesz wiadra energii i chęci wielkich niejednej z nas
    wielkie buziaki ! ;))

  • comment-avatar
    ula 30 sierpnia 2011 (07:24)

    coś wżarło mój komentarz, pewnie był za długi to pisze na dwa razy :))

    tak czytam tą Twoja piękną opowieść min. o księgowych :)) – Joasiu ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to najbardziej bezbrzeżnie i nieskończenie nudny, niekreatywny, nieciekawy i nie dający pola do wyobraźni zawód jaki znam ;)))) Jeśli ktoś zdecyduje się na ten zawód i nie znajdzie w nim tego "CZEGOŚ" czyli pasji i przyjemności realizowania się to będzie się męczył niczym przysłowiowy Żyd w Rosji i lepiej, żeby w porę zrezygnował bo szkoda upływającego życia i lat. Wiem co mówię, bo byłam kiedyś księgową, przeziewałam wiele lat, stukając w klawisze ze świadomością, że nic nie tworzę i za 5 at cała ta moja praca pójdzie do zmielarki a tego typu porządkowanie chaosu zupełnie i nie odpowiada, ciągle tylko myślałam kiedy będę mogła wyjść zza biurka i porobić coś co mnie pasjonuje, spełnia i interesuje ;)). dzisiaj wiem, że wtedy NIE ŻYŁAM, nie wiedziałam, że można jednak robić w życiu coś co człowieka uskrzydla, spełnia, daje mu energię i chęci równe Himalajom.
    Prace porzuciłam, po długiej chorobie, w czasie której straciłam swoje drugie dziecko – 12 tygodniowego Aniołka, siedziałam 4 m-ce na zwolnieniu i to był ten przełom – długie nieprzespane noce, inne zajęcia, przemyślenia i przede wszystkim przewartościowanie tego mojego życia nastąpiło, pierwszy dzień mojego powrotu do pracy był dniem kiedy położyłam wypowiedzenie na stole u szefowej :) i to była najlepsza decyzja mojego życia – zaczęłam żyć,nie straszeni mi było siedzenie do świtu nad zdjęciami, czy nad tym co właśnie tworzyłam, albo zrywanie się o 5 rani bo jest "światło" do zdjęć, wcześniej stado koni nie zmusiłoby mnie do takich działań ;))
    wiem o czym piszesz, kiedy czytam jak lubisz swoja pracę to wszystko dookoła, ja też teraz to mam, tez mam kłopoty z systematycznością , jeśli mnie napada na coś to robię do upadłego, bo wiem, że jak nie zrobię to nie zasnę, przetwarzam wszystko na podobne skróty, bo lubię wiedzieć co jem więc przetwarzam co się da i tak w tym roku najlepszym skrótem przetwórczym było władowanie 10 kg ogórków do beczki zamiast do słoików – na razie działa ;))

  • comment-avatar
    bozenas 30 sierpnia 2011 (05:36)

    Najbardziej czego Ci zazdroszczę to fajnych ludzi w pracy:))))Kiedyś uwielbiałam moją pracę,ale dziś jest to dla mnie kara.Tak się porobiło w służbie zdrowia że jesteśmy jak na smyczy NFZ,a mam wrażenie i to nie tylko ja ,że tam pracują same "księgowe"które widzą tylko cyferki a juz dawno zgubiły człowieka:)I w tym wszystkim my z limitami,brakiem kontraktu,brakiem pieniędzy.Najbardziej męczy mnie odmawianie ludziom przyjęcia,bo sama wczuwam się w ich problem.A naprawdę,chociażby się nie wiem jak chciało być wtedy dobrym-po prostu się nie da wszystkim zrobić dobrze.I to jest mój kontakt codziennie z chorymi rozgoryczonym ludźmi.Odliczam czas do emerytury i wkurzam się jak jakaś szalona posłanka chce mi przedłużyć czas pracy podobno w moim interesie:)))Pozdrawiam zielone czółno:))

  • comment-avatar
    Dendrobium 29 sierpnia 2011 (23:49)

    Hehe to ja na nasionka przyszłoroczne piszę się jako pierwsza;)
    A tak na poważnie, Asiu ja tez czuję już jesień i też co mogę zamykam w słoiki;) Czy mogłabyś się podzielić przepisem na dżem z cukinii. Mój jakiś niedobry …
    Pozdrawiam serdecznie

  • comment-avatar
    becia 29 sierpnia 2011 (21:44)

    Buuuu, cały dzień ciężko pracowałam, późnym wieczorem wróciłam, teraz przeczytałam i po kosmosie :-(((
    Bardzo Cię lubię czytać i oglądać Twoje dzieła meblowe, pomysły i mam wrażenie, że załatwiłaś sobie gdzieś jakieś wydłużenia doby.
    Pozdrawiam ciepło :-))

  • comment-avatar
    OLQA 29 sierpnia 2011 (20:53)

    jak zwykle się spóźniłam ale ponieważ kosmos jest wieczny- nie martwię się:)Miło się czytało i oglądało ( i podziw jak zwykle ten sam-DUŻY!)Pozdrawiam serdecznie:)

  • comment-avatar
    GreenCanoe 29 sierpnia 2011 (19:34)

    Wszystkich ma się rozumieć:) Nie tylko nasionkowców:)

  • comment-avatar
    GreenCanoe 29 sierpnia 2011 (19:25)

    Łojejjjj – ogłaszam już koniec zapisów na nasionka…Dużo się Was zebrało w tak krótkim czasie:):):) No to pokosmosujemy w przyszłym roku.
    Dziewczyny – to na maila poproszę adresy do wysyłki, ok?

    Z przyjemnością Was ściskam:)

  • comment-avatar
    -mamon- 29 sierpnia 2011 (19:21)

    Boże, jak ja lubię czytać te twoje posty

  • comment-avatar
    ♥laurentino 29 sierpnia 2011 (19:21)

    Może i dla mnie tych nasionek by starczyło?;)Piękne zdjęcia;)
    Buziaki;)

  • comment-avatar
    El clavel 29 sierpnia 2011 (19:18)

    Jak ja lubię czytać Twoje długie opowieści o przetworach, pichceniu, ogrodzie, czy dobrych ludziach, których jak czytam spotykasz na co dzień. :)

    Pozdrawiam i mam nadzieję, że i dla mnie starczy nasionek :)

  • comment-avatar
    magdalenia 29 sierpnia 2011 (19:14)

    A ja już czytam sobie tego posta piąty raz z rzędu i wciąż się dziwuję jak Ty świetnie piszesz:) Wiesz Asiu, że i tak na mnie musisz brać poprawkę:) ale Ty byś i o zardzewiałym gwoździu napisać umiała świetny tekst!
    buziaki ogromne!
    ps. szłapki Leosia do całowania!

  • comment-avatar
    Drobiazgi domowe 29 sierpnia 2011 (19:07)

    Asiu, Twoje posty wywołują u mnie uśmiech :)))

    A Ty jesteś szalenie PRACOWITA i to, co najważniejsze to Tobie się po prostu CHCE działać :))
    I myślę, że zarażasz wiele osób swoją pracowitością i chęciami :))

    Pozdrawiam serdecznie

    Ada

  • comment-avatar
    Ola_83 29 sierpnia 2011 (18:59)

    Moja Mama jest księgową, ale jak sama mówi,najlepiej odpoczywa pracując w ogrodzie:) Wstaje o świcie, podlewa, pieli itd,a o 8 zasiada na 8 godzin do cyferek:) potem wraca i znów ogródek, bo to jej pasja:)
    Zastanawiałam się jak nadstawkę wykorzystałaś:) świetnie wygląda:)
    pozdrawiam ciepło!

  • comment-avatar
    vivi22 29 sierpnia 2011 (18:55)

    ja w kwestii obsługi klienta bo na tym polega moja praca. 8 godzin dziennie od 6 lat tak "ciągnę" i da się. Owszem są mało fajni klienci ale większość jest jednak fajna. A obsługa zależy od nas, którzy ich obsługują. Bo mój nastrój ma ogromny wpływ na naszą rozmowę i załatwienie sprawy klienta. A sprawa nie jest łatwa bo nie rozmawiam z nim face to face tylko przez kabelek. I lubię swoją pracę bo lubię ludzi. Nawet tych mało fajnych. A życie trzeba sobie ułatwiać, żeby czasu starczyło na małe przyjemności w postaci spędzania go z dzieckiem czy czytanie. Pozdrawiam Ciebie Green Canoe i wszystkich Twoich podczytywaczy.

  • comment-avatar
    Anonimowy 29 sierpnia 2011 (18:50)

    Ciekawy temat poruszyłaś, jestem księgową, wykonuję zawód wyuczony, przyznaję – lubie jak mi się wszystko zgadza w każda stronę, jednocześnie serce mi mocno bije w strone Twoich zainteresowań , można powiedzieć, ze czasami jestem na rozdrożu i zastanawiam się co bym wybrała, jakbym mogła zacząć od nowa… Księgowa też człowiek :) i wbrew pozorom mamy bardzo artystyczne dusze, przynajmniej moja taka jest i dłużej już jej na "uwięzi" nie mam zamiaru trzymać.A Twojej pracy baaardzo Ci zazdroszczę. Ewka

  • comment-avatar
    IVONNA 29 sierpnia 2011 (18:46)

    Ja też działam zrywami, wtedy robota wszelaka wprost pali mi się w rękach. Już dawno przekonałam się, że jak chęci brak to idzie jak po grudzie. Cukinię w tym roku głównie mrożę, będzie zimą na leczo zupkę. W kuchni też korzystam z pomocników wszelakich, bez nich byłoby ciężko.
    Jeżeli tych nasionek wystarczy jeszcze to też poproszę:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 29 sierpnia 2011 (18:42)

    Lubię do Ciebie zaglądać:)i podglądać:)milutko tu….Jarzębinę zamroziłam – na naleweczkę- bo ja w tym roku próbuję różności spirytusowych(truskawki,porzeczki,wiśnie…)więc czemu nie wypróbować Twojej jarzębinówki??
    Dziękuję za bloga i pozdrawiam cieplutko!!!zojka

  • comment-avatar
    Dorota 29 sierpnia 2011 (18:40)

    Polska ksiegowosc to jeszcze spoko, ale angielska to dopiero magia:) ale mozna dac sobie rade:) w miare mozliwosci, ja na razie siedze przy placach:P
    Za to po cichu zazdroszcze Ci, ze piszesz dla Werandy Country…

    Nasionka z checia bym przygarnela, tylko ze ja za wielka woda mieszkam a ogrodu u nas niet:(

    pozdrawiam serdecznie

  • comment-avatar
    nasza.zuzia 29 sierpnia 2011 (18:39)

    Powiem Ci, że dokładnie to samo robię z dużą ilością zielska do ciachania .. czasu brak, a w końcu ktoś te maszyny wymyslił do uzywania, prawda? Po co mają sie kurzyć?

    Ciekawe, czy uda mi się załapać na nasionka?

    Pozdrawiam gorąco

  • comment-avatar
    Karina 29 sierpnia 2011 (18:36)

    cudnie jesienn9ie ise zrobilo. a robota ma identycznego, który zdecydowanie ulatwia mi zycie:)pozdrawiam cieplo;)

  • comment-avatar
    Moaa 29 sierpnia 2011 (18:20)

    Witaj.
    Dziś dodałam Cię do obserwowanych i bardzo się z tego faktu cieszę :)
    Tak miło się Ciebie czyta! :)
    Osobiście jako Skorpionica kocham jesień :)
    Jestem pełna podziwu nad tym jak prowadzisz swój dom i nad tym jak go urządziłaś.
    Fajne jest to, że możesz byc taka wyluzowana w pracy. Ja obecnie zaczynam szukać nowej po przeprowadzce do Warszawy :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    ta niesystematyczna ;) – Moaa

  • comment-avatar
    B. 29 sierpnia 2011 (18:19)

    o to ja, to ja chcialam nasionka kosmosu! Tego czekoladowego:-)
    Zrywami chyba wiekszosc z nas dziala, te idealne, perfekcyjne panie domu to wielka zadkosc, zreszta moim zdaniem taka perfekcyjnosc to choroba;-)
    sciskam
    Basia

  • comment-avatar
    Bramasole 29 sierpnia 2011 (18:18)

    Asiu ja również z tych niesystematycznych i dlatego np. aparat ortodontyczny noszę już od 6 lat! bo tak się systematycznie stosuję do zaleceń:)
    Kiedyś chciałam być księgową skończyłam nawet liceum ekonomiczne, ale studia poprowadziły mnie już w inną stronę i Bogu dzięki:)bo nie kumam tego zawodu:)
    Co do cukinii to również mam ich tony a tylko 2 krzaczki były posadzone…
    Pozdrawiam Cię cieplutko:) a nasionka chętnie przygarnę:)Aga

  • comment-avatar
    Mammamisia 29 sierpnia 2011 (18:12)

    Ja w kuchni też wybieram wszystkie możliwe drogi na skróty. Gotowanie wywaru mięsnego na kilka zup itp.
    Ja tez uwielbiam cukienię i właśnie dzisiaj dostałam od sąsiadki na jutrzejsze leczo. Cukinie uwielbiam głównie w leczo. Drzemów kremów nigdy nie jadłam. Pietruszkę dostanę jutro bo niestety u mnie wszystko pożarte. A jak ktoś chce się ze mną podzielić to chętnie korzystam.
    W tym roku ani jednego słoika przetworów nie zrobiła. W ciągu tych wakacji na nowym mieszkanku przyjęliśmy tylu gości, że kompletnie nie miałam do tego głowy. Za rok planuje to zmienić i zbieram przepisy pomysły tworząc z nich kalendarz. Wreszcie mam swoją kuchnię więc mogę poszaleć.
    Uwielbiam zdjęcia dziecięcych stópek. Leoś juz taki duży chłopczyk.
    Pozdrawiam Was ciepło! Iza

  • comment-avatar
    millu 29 sierpnia 2011 (18:03)

    … ale Ci fajnie…
    … u mnie dusza podobna Twojej… pełno w niej zrywów narodowo-wyzwoleńczych, twórczych i wszelakich… a zawód okołoksięgowy wykonywać muszę:(… brrr… to dopiero cierpienie…
    Pozdrawiam Was serdecznie:)
    I na ten KOSMOS chętnam okropnie:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 29 sierpnia 2011 (17:59)

    Jako pierwsza sie zglaszam rezerwujac nasionka i juz pisze prywatnie:)
    Paulina

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.