Nasze sesje zdjęciowe. - GREEN CANOE

Nasze sesje zdjęciowe.

Dopiero ostatni mail i komentarz, wyrwał mnie z rzeczywistości i wprowadził znów, choć na chwilę, w blogowy świat. Jestem, jestem:) Przepraszam, nie pomyślałam, że tak długa nieobecność wywoła Wasze domysły – iż coś niedobrego się stało. Jakkolwiek głupio to zabrzmi – miałam po prostu najbardziej zapracowany lipiec odkąd pamietam. Wręcz niepoprawnie zapracowany. Działałam na kilka frontów, no i przede wszystkim realizowałam zobowiązania zawodowe, a że jest ich naprawdę dużo – stąd totalny brak wolnego czasu.
ALE – kochani, magazyn skończony!. Czekamy jedynie na ostatni materiał z zagranicy, na którym bardzo mi zależy. Nie martwcie sie jednak, potrwa to tylko kilka dni i za chwilę oddam w Wasze dłonie, a raczej oczy:) letnie wydanie czółna. Z konkursowymi niespodziankami:), które jestem pewna, osłodzą Wam długi okres oczekiwania. Mimo trudności i nawału pracy udało nam się zmieścić w lecie:) Więcej Wam nic nie napiszę, wytrzymajcie jeszcze tylko kilka dni. Na dobry początek dziś -nasz nowy lokator:)

rudy-kotek

 Z ogłoszeń „parafialnych” – nawet nie wiem od czego zacząć, bo tak długa nieobecność skutkuje ogromnymi tyłami….kajam sie tym samym, że za rzadko do Was piszę. Ale po kolei:
 Gren Canoe z przyjemnością objęło patronat medialny nad konkursem:
Dobry Design 2013
W Jury konkursu zasiada 100 architektów i projektantów wnętrz, którzy nie tylko fachowo ocenią, ale też wydadzą opinię nagrodzonym produktom. Dodatkowo laureaci tytułu będą szeroko promowani przez cały 2013 rok. 
Organizatorem konkursu jest magazyn wnętrzarski Dobrze Mieszkaj. Wydarzenie ma na celu wyłonienie najciekawszych produktów wyposażenia i wystroju wnętrz. Do udziału w nim zaproszono producentów i dystrybutorów.
Tym, co wyróżnia Konkurs Dobry Design 2013 i czyni go niepowtarzalnym wydarzeniem na polskim rynku wyposażenia i wystroju wnętrz, jest profesjonalne jury. Do udziału w pracach zaproszonych zostało aż 100 architektów i projektantów wnętrz. Ta silna, niezależna, a przede wszystkim opiniotwórcza grupa ekspertów odda swoje głosy w październiku bieżącego roku. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w listopadzie, a tym samym wskazane przez jury produkty otrzymają tytuł i znak towarowy DOBRY DESIGN 2013.
Ponadto redakcja postanowiła dać możliwość głosowania internautom, którzy, po zalogowaniu w serwisie Dobrzemieszkaj.pl, otrzymają możliwość wytypowania swoich faworytów. Produkt z największą ilością głosów, otrzyma wyróżnienie DOBRY DESIGN 2013 – NAGRODA KONSUMENTA.
Redakcja magazynu Dobrze Mieszkaj serdecznie zaprasza do udziału w konkursie wszystkich producentów i dystrybutorów produktów wystroju i wyposażenia wnętrz. Odkryjmy wspólnie DOBRY DESIGN!
Zgłoszenia zbieramy do końca września bieżącego roku.
 ***
Oczywiście nadal robimy sesje:) W kolejnych miesiącach będziecie mogli zobaczyć ich efekty, w tej chwili zaś zapraszam do obejrzenia najnowszego wydania „Werandy Country”,
 gdzie znajdziecie 2 materiały przy których pracowałam (z Rafałem Lipskim i Michałem Mrowcem), w tym niesamowicie ciepły dom Magdy, Tomka, i Franusia, których zresztą BARDZO, BARDZO ale to BARDZO serdecznie pozdrawiam:). TUTAJ możecie odwiedzić Ich wirtualnie. Madziu – jeszcze raz dziękujemy całej Waszej rodzinie, za tak królewskie przyjęcie, za stworzenie nam idealnych warunków do pracy i  tak naprawdę – za przemiły, radosny dzień:)
Fanów B&W zapraszam zaś do bieżącego numeru „Dobrze mieszkaj”, dla którego sfotografowałam piękny apartament, właśnie w powyższej kolorystyce.
 O innych projektach opowiem później, żeby Was nie zamęczyć na raz:) Prawda jest taka, że jakoś mi w tym roku owo latonielato ( lipcowe 10 stopni za oknem postrzagam osobiście jako KOSZMAR a nie lato) umknęło niespodziewanie…Sierpień wakacyjny za progiem – mam nadzieję, ze będzie już spokojniejszy i chociaż teraz trochę sie zrelaksuję i zaletnię:) No ale, żeby zarysować cały obraz sytuacji – bywały w trakcie pracy, malutkie urlopowe przerwy, a i momenty kulinarnie…miłe:) Choćby niedzielne MALINOBRANIE – przy wietrze urywającym głowy:) Maliny uwielbiam. Po poziomkach i czarnej porzeczce, to owoce, które mogłabym jeść kilogramami. Te ogrodowe, mięsiste, świetnie nadają się na przetwory. Ale osobiście cenię sobie bardziej – ich leśne siostry. Pachnące jak zwariowane:) I to własnie takie maliny corocznie zbieram, a po to, by je za chwilę….zjeść? …NIE – ususzyć!:)
Z leśnych suszonych malinych zielicha czółnowa robi herbatki zaczarowane:)  – na zimę. Uwierzcie mi na słowo, napić się zimą herbaty z dodatkiem prawdziwch malin, które jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki, cały dom wypełniają aromatem tak wyraźnym, że aż nierealnym –  biorąc pod uwagę widok za oknem – to jest MAGIA:) Ale żeby magia była, to trzeba najpierw iść do lasu, wejść w krzaczory:), nazbierać malin, a później je wysuszyć. Używamy z Pawłem specjalnej suszarki ( można w niej suszyć również grzyby). Sama czynność trwa 2 dni ( kilka godzin suszenia, kilka godzin przerwy) – a dom pachnie NIEZIEMSKO:) Jeszcze przez kolejnych kilka dni miałam wrażenie, że wyczuwam zapach malin w swojej apaszce, ręczniku czy pareo. Przepisy na suszone herbatki, podam w kolejnych postach. Dziś wizualnie Was zamalinuję:)…..nie mylić z melinowaniem:)
 Udało mi sie w tzw. międzyczasie sesji porobić prywatę – część przetworów. Truskawki, poziomki, maliny, wiśnie – konfitury, dżemy, soki, z naszymi etykietami na słoikach. Lubię mieć w spiżarni różne frykasy:) Takie tam owocowe szpanowanie w lutym przed znajomymi:) A na serio – gdy przychodzi grudzień i kominek pracuje pełną parą, nasz Leo siada sobie przy nim na stołeczku, bierze słoik z truskawkami, do tego książeczkę o ulubionym Franklinie – i na jedno posiedzenie potrafi ów słoik rozbroić:) Po czym słyszę -…to było PYSZNE:) I dla takiego widoku chce nam się sterczeć przy garach…nawet jesli sterczenie odbywa sie nocą. Ale co ja tu sie wynurzam – wiem, że nie ja jedna tak mam…prawda?  A nie nocą, dla odprężenia, jak już wracam z tych swoich wojaży, odkładam aparat, odkładam klawiaturę, odkadam wszystko…i idę do ogrodu….Nie ma takich słów, bym mogła opisać zachwyt, którym darzę nasze kwiaty…..To jest po prostu zaczarowane miejsce – bo wraz z nastaniem letnich dni, zakwita tysiącem odcieni różu, fioletów, bieli, błękitu. Właśnie w tej chwili kwitną nam lilie, a widok jest zdumiewający bo mamy ich około…200 albo i więcej:) Nic nie wprawia mnie w dobry nastrój tak, jak chociażby kilka chwil w moim osobistym raju:) Drożdżówka, sok czy kawa, obrus na trawę…Choćby przez 20 minut.
 Pożegnam się dziś opowiastką w „babskim klimacie”:) Otóż boję się fryzjerów…Naprawdę:). W swoim życiu miałam jedną panią fryzjerkę, z którą przeszłysmy szybko na TY i z którą rozumiałam się bez słów. No i co dość istotne – umiała tak genialnie ściąć, że wyglądało świetnie, układało się świetnie, i było idelanie dobrane do możliwości mych włosów. I stylu życia, który zawsze był…no dość energiczny:)  Ale ta cudowna, utalentowana dziewczyna wyprowadziła się do stolicy, a ja zostałam z poczuciem, że znów się zacznie. A co? A to, że każda wizyta u fryzjera to jak gra w ruletkę. No i zbliżam się do puenty:) Mam na głowie – od niedawna, fryzurę, w której wyglądałam …energicznie artystycznie:) wedle oglądających –  jak wyszłam od fryzjera. MNIE TEŻ SIĘ PODOBAŁO:) Na drugi dzień już nie było tak pięknie.. Bardzo brzydko, niemoralnie i wcale nie cicho:) monologowałam pod nosem gdy coś próbowałam z mokrą głową zrobić….W końcu, po złożeniu broni,  zadzwoniłam do mojej pani, co mnie tak artystycznie obcięła i piskam żałośnie: HEEEEELP. Dowiedziałam sie, że „każda normalna kobieta używa”: masek do włosów, gum do włosów, pianek do włosów, lakieru i jeszcze czegoś, co to nie pamietam nazwy, a co unosi włosy od nasady oraz coś tam na końcówki – i że mam sobie kupić…..to coś w końcu ułożę. Konkluzja jest taka, że po pierwsze uświadomiono mnie, że nie jestem normalną kobietą!:) ( gumy do włosów to nawet TFU bym w najśmielszych snach nie wyśniła:):)  Jak do tej pory bowiem, miałam na głowie różne wariacje na temat, nie wymagające półgodzinnego sterczenia przed lusterm – a teraz sterczę…i co najgorsze, efekty co dzień sa inne:):):) SŁOWO. Co nie znaczy że zawsze dobre:) Piszę o tym wszystkim zwłaszcza dla osób już mnie znających – żeby nie przeżyły „artystycznego” zdziwka, gdy mnie ponownie ujrzą:):):)
I tymże kobieco ironiczno kosmetycznym wynurzeniem żegnam sie z Wami kochani – do tym razem SZYBKIEGO :) następnego razu:)
Wasza bardzo artystyczna- rozwichrzona, wycieniowana w kosmos:)  z GUMĄ na głowie :)
Zielona

widoczne na zdjęciach:

Poduchy w kropeczki i krateczkę: DEKORIA www.dekoria.pl
Podkładki w różową krateczkę i nakładki na zakrętki słoików: DEKODOM www.dekodom.pl
Torba truskawkowa EKO na bagietki ATdesign www.atdesign.pl

Dziękuję za Twój komentarz.

70 komentarzy

  • comment-avatar
    anua 4 września 2012 (07:49)

    Też uwielbiam kwiaty, nie wyobrażam sobie domu bez ogrodu :)
    Bardzo chętnie "zareklamowałabym" Wasz wspaniały magazyn na swoim blogu, tutaj mój mail: na.nua.blog@gmail.com :) Projekt jest po prostu fantastyczny i podejrzewam, że osób, które o nim nie wiedzą jest bardzo niewiele:) Ale chętnie przyczynię się do reklamowania, bo jest naprawdę, tak po prostu, piękny.
    Pozdrawiam:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 7 sierpnia 2012 (13:33)

    Czasu mam malutko (koszmarnie malutko), przeczytałam jednym tchem (za drugim podejściem nadrobię szczegóły:)), więc tylko szybka rada: wosk do włosów, najprostszy chyba "Joanny" (cena 6-8 zł, więc nie majątek)-włosy lekko podsuszyc, ułożyć na szczotkę (może być zwykła do włosów, ja używałam długo, bo dwa lata kupowałam sobie okrągłą…i kupić nie mogłam)a potem tylko na dłonie trochę tego wosku, głowę w dół, lekko wetrzeć we włosy, głowa prosto i poprawić, ułożyć i natrzeć specyfikiem końcówki i gotowe. Szybko, sprawnie i ładnie pachnie:)
    Pozdrawiam, nad malinami i liliami zachwycę się w kolejnym komentarzu:)
    M.

  • comment-avatar
    grazyna 7 sierpnia 2012 (07:34)

    Gdzie ten letni numer, czekamy wszystkie?

  • comment-avatar
    Jo 6 sierpnia 2012 (11:37)

    :), mam nadzieję, że w tym lipcowym zaganianiu czasu dla siebie odrobinę znaleźliście ( a właściwie to nawet w to nie wątpię ;), ten numer Werandy Country bardzo mi przypadł do gustu, teraz już wiem dlaczego ;), maliny leśne, uwielbiam i zbieram z przeznaczeniem pół na pół – bieżąca konsumpcja i soki malinowe dla poratowania zdrowia i samopoczucia zimą ;)
    a numer wiosenny magazynu był taki pastelowy w kolorze, że na lato się przesunął, niemniej o kolejny prosimy ;)

  • comment-avatar
    Orgranicza nas tylko wyobraźnia... 6 sierpnia 2012 (11:17)

    Witam Czy Pani ma może rodzinę w Jodłowniku – w Dolnośląskim. Jest taka Pani do Pani podobna… Pozdrawiam KMB

  • comment-avatar
    Ameba 6 sierpnia 2012 (08:46)

    Zawsze podsycasz moje marzenia o domu na wsi, spiżarni i duuużej kuchni :)Do realizacji tego planu zaczęliśmy zaledwie treningi, ale uda nam się, uda, uda! Obumieram w mieście, więc musi się udać.

  • comment-avatar
    Babaluda 3 sierpnia 2012 (14:35)

    Od jakiegoś czasu jestem częstym gościem na Twoim blogu (tyle że anonimowym). Mieszkamy od 9 lat na wsi i chyba już wrośliśmy w tę podtoruńską faunę i florę, tak że nie wyobrażamy sobie życia gdzie indziej. Hodujemy owce, kozy i kury, wszystkiego uczyliśmy się sami, obłożywszy się rozmaitymi podręcznikami. Życie dopełniło reszty.Teraz prowadzimy hotel dla zwierząt i Wiejskie Gospodarstwo Edukacyjne BabaLuda. Można o nas przeczytać w ostatnim numerze Werandy Country. Od jakiegos tygodnia zaczęłam prowadzić blog, na który serdecznie zapraszam http://www.babaluda.blogspot.com Pozdrawiam Iza

  • comment-avatar
    Pinel 3 sierpnia 2012 (11:25)

    i co z tego że post bez tytułu jak tak kolorowo i letnio, tych malin to zazdroszczę, ale na krótko, bo obiecuje z niedługo będę miała własne, lilie mam tez wiec Asiu jestem z Toba cąłym sercem gdy tak siedzisz na trawie pijąc kawe i wąchając ich odurzający zapach, całuski, sesja w werandzie C. świetna.w tym roku też sie połasiłam na własne przetwory, a co mi tam , będzie tak jak to ujęłas na "szpanowanie "w lutym;-)

  • comment-avatar
    Maple 2 sierpnia 2012 (21:28)

    a ja mam swoją ulubioną panią Małgosię po której tylko szczotka i suszarka są potrzebne, co z tego skoro brak mi czasu żeby przysiąść choć chwilkę u niej na fotelu, dlatego podziwiam Cię kobieto-energio że dajesz radę tyle rzeczy ogarnąć a nawet starcza Ci czasu żeby to uchwycić, sfotografować, zapisać dla nas :)

  • comment-avatar
    Anka 2 sierpnia 2012 (19:44)

    Jak to dobrze wiedziec ze inné kobiety maja te same problemy z fryzjerem…ile razy wracalm i glowa od raz u szla pod kran..piekne zdjecia…piekne zbiory malin…czekam niecierpliwie na nastepny numer czasopisma..
    Anna

  • comment-avatar
    Mammamisia 1 sierpnia 2012 (21:13)

    Piękne czapeczki mają Twoje przetwory. Ja też już z niecierpliwością oczekuje letniego numeru, ale wiem, że warto.

    Ja prawie wogóle do fryzjeró nie chodzę. Spinką spinam włosy w koka, czasem jakieś loki zrobię i tyle. Jak po dwóch latach urosną zbyt długie to idę obciąć.
    Pozdrawiam Was serdecznie!
    Iza

  • comment-avatar
    Sielskie Klimaty 1 sierpnia 2012 (20:52)

    Kamień z serca Kobieto…. Nie chciałam wywoływać wilka z lasu ale jak słyszałam te masakrujące doniesienia o wichurach i zniszczeniach na Kaszubach a z drugiej strony tą ciszę u Ciebie, to mi skóra cierpła… Zdecydowanie wybieram tą wichurę, która potargała Ci włosy:-)
    Co do fryzjera, to do "mojego" jeżdżę 200 km…:-) I to żadna fanaberia, tylko lenistwo…:-) W Warszawie próbowałam kilka razy, naprawdę chciałam… ale się nie udało:-) A gdy przyjeżdżam na Mazurki, siadam w wygodnym fotelu i nie muszę nic mówić, bo Michał (mój fryzjer)działa jak trzeba, co z tego, że czasami chodzę okropnie zarośnięta, bo nie było okazji do przyjazdu…
    Gdzie Ci się udało narwać tyle poziomek? U mnie żadna nie dotarła dalej niż 3 m od zerwania, bo dzieciaki pożerały je szybciej niż ja zrywałam…:-) A na maliny idę jutro:-) Oprócz herbatek malinowych na zimne wieczory pyszna jest jeszcze naleweczka z leśnych malin…:-)

  • comment-avatar
    Anonimowy 1 sierpnia 2012 (19:38)

    jak zwykle super notka,podziwiać,podziwiać pracowitosć i talenty,a fryzjera mogę polecić ;)małgorzata

  • comment-avatar
    tabu 1 sierpnia 2012 (14:34)

    a co tam włosy..daj spokój.. tak wiele u Ciebie piękności, niesamowitości, pyszności i taka przy tym pełna energii pozytywnej i słońca..co tam fryzura..ona sama wygląda i układa się pięknie..naturalnie..a to jest skarb w dzisiejszych czasach jakich mało:)))

  • comment-avatar
    lasche 1 sierpnia 2012 (06:08)

    Czekam niecierpliwie na nowy numer :) a w sprawie fryzjerskiej mam podobne problemy. Może powinnyśmy napisać na jakimś blogu fryzjerskim, bo widzę, że sporo nas :)

  • comment-avatar
    amelia 1 sierpnia 2012 (05:08)

    pięknie,rodzinnie i letnio,a kotek na poduszce w kropeczki wygląda przecudnie..pozdrawiam
    a.

  • comment-avatar
    Magda J. 31 lipca 2012 (23:17)

    Ja też mam problemy ze znalezieniem dobrego fryzjera. Po ścięciu wszystko jest ok. do momentu pierwszego mycia.
    Zdjęcia na Pani blogu są przefantastyczne, a na magazyn czekam niecierpliwie.

    Pozwolę sobie na autoreklamę i zapraszam na mojego bloga http://pasjemagdy.blogspot.co.uk/

    Pozdrawiam słonecznie :-)

  • comment-avatar
    Natalijka 31 lipca 2012 (19:06)

    Ja włosy mam tak obcięte że myję, schną same i już, jest ok. inaczej bym się wściekła! piękne zdjęcia :)

  • comment-avatar
    AGNES 31 lipca 2012 (18:49)

    Nadal siedzę jak na szpilkach i czekam na nowy numer cudownego magazynu :)
    Kochana powiedz mi czy te ozdobne nakrycia na słoiki są z papieru czy z materiału?

  • comment-avatar
    Monika 31 lipca 2012 (17:31)

    Z niecierpliwością czekam na kolejne wydanie Czółna :). I nie zgodzę się, że każda normalna kobieta nakłada pomady na głowę, bo ja nie nakładam (ale fakt, nie wiem, czy normalna jestem :D)a po drugie na własnych włosach doświadczyłam Panią, która tak mnie obcinała, że wystarczyło włosy umyć, dać im wyschnąć potrząsnąć głową a one same się ładnie układały, więc da się :). Na szczęście to nie ręką :). Pozdrawiam serdecznie i lecę po Werandę :)

  • comment-avatar
    Iza 31 lipca 2012 (17:17)

    ehh kocham owoce.. maliny ubóstwiam od dzieciństwa.. no i w tym roku to tylko na nie popatrze… ew zrobie cos na zimę.. bo mam scisła diete matki karmiącej.. ze łzami w oczach patrze na stragany pelne warzyw i owoców.. ale czego sie nie robi dla własnego dziecka :)
    co do fryzjerów.. mam jednego zaufanego od 10lat.. i dobrze ze mieszkam w stolicy , bo mi on raczej stad nie ucieknie ;) a tobie zycze odnalezienia nowego zaufanego fryzjera ;)

  • comment-avatar
    bajowka 31 lipca 2012 (16:44)

    Oj dzieje się u Was dzieje, zdjęcia są wspaniałe, jednak i tak to rudziaszek skradł moje serce:)

  • comment-avatar
    Nordstjerna 31 lipca 2012 (13:24)

    Wspólczuję przebojów z fryzjerami – he he, te wszystkie problemy, o których czytam ( horror! ;-) )zniknęły jak ręką odjął, odkąd… chodzę do męskiego fryzjera. Już dobre 10 lat. I sobie chwalę.
    A definitywne pożegnanie z damskimi fryzjerami nastąpiło po wysłuchaniu stwiedzenia, że "to przecież trzeba wziąć szczotkę i wymodelować, jak sobie to pani inaczej wyobraża!" . Mój aktualny (męski) fryzjer wie, że dobra fryzura to taka, o której istnieniu się nie pamięta – wystarczy dobre cięcie i żadne cuda, pianki i inne wydziwiasy nie są do niczego potrzebne. Znaczy: myję włosy, rozczesuję i zapominam o ich istnieniu aż do następnego mycia :)
    Był taki czas, że chodziłam na basen 3 x w tygodniu – z fryzurą, która wymaga zachodu byłoby to nie do przejścia.

  • comment-avatar
    ridos72 31 lipca 2012 (10:26)

    Czekam także niecierpliwie na drugie wydanie i a propos włosów ..oj ja mam je w wiecznym nieładzie i składzie ..moja córa pyta się wiecznie -kiedy sie uczeszesz??u mnie każdy wlos robi co chce ..puszą sie i tyle ..a i ja kiedyś trafiłam na madrą pania co mi zapodala ileśtam rzeczy aby włosy sie "układały"ale ine one zniosą tego wszystkiego (albo ja??)pozdrawiam i czekam (będzie to drugie miejsce gdzie miałaś zapodać namiary na letnie wczsowanie??)

  • comment-avatar
    Avrea 31 lipca 2012 (09:24)

    Z fryzjerami tak to bywa ,na szczęście ma swojego od lat i jest git ;) , az mi tu malinkami zapachniało ;)
    pozdrawiam
    Ag

  • comment-avatar
    umbrella 31 lipca 2012 (09:19)

    Gratuluję poprzedniego magazynu i z niecierpliwością czekam na kolejny.Nie mogę doczytać,czy miałaś 10stopni czy 100:))W stolicy od miesiąca mamy 34-36stopni i to naprawdę jest już bliskie setki.Po prostu jest tak gorąco,że jest nam wszystko jedno.Były 3 dni przerwy na mały deszczyk.W mojej dzielnicy nie było burz,gradu,nic-cały czas upał.
    Aż oczy się śmieją do Twoich przedsięwzięć kulinarnych!Czytając Twój tekst przełykam co chwila ślinkę:)Piękne jak zwykle zdjęcia wprowadzają w błogi nastrój,przypominają tradycje prawdziwego,polskiego domu.
    A co do fryzjerki-nie wiesz przypadkiem gdzie Twoja ulubiona fryzjerka przyjmuje teraz w stolicy?:)))))Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego urlopu.Jezeli lubisz czytać o klimatycznych miejscach zapraszam do mnie.

  • comment-avatar
    Ola_83 31 lipca 2012 (08:47)

    Asiu, ja już domku i od razu trafiłam na nowy post:-) ale masz czaderski nowy fryz:-))) niech wiatr układa włosy sam:-) u mnie tak właśnie jest! żadnych tego typu specyfików nie używam bo i tak to u mnie nic nie pomaga.Ale smakowity post, te wszystkie maliny podziałały na moją wyobraźnie i już poczułam aromat tejże herbatki, aż się zimy zachciało:-) musi być pyszna!
    Z niecierpliwością czekam na letni magazyn!
    buziaki!

  • comment-avatar
    Wiejskie klimaty 31 lipca 2012 (06:48)

    Witaj Asiu
    Z niecierpliwością czekam na wydanie nowego magazynu, poprzedni bardzo mi się podobał:)
    U mnie podobnie nastał czas zapełniania słoików, teraz ogórki i różne sałatki z tych właśnie ogórków, a w niedługim czasie zacznie się owocowe szaleństwo drzewa w naszym sadzie obrodziły wyjątkowo.
    Kochana a co do nowej fryzury to większość kobiet na drugi dzień przechodzi lekkie załamanie wiem to z własnego doświadczenia.
    Pozdrawiam Cię serdecznie
    Magda

  • comment-avatar
    Galeria Dekodom 31 lipca 2012 (06:31)

    Asia, a ja zawsze mówię: trzeba się sklonować:)I życie byłoby prostsze – tylko jak podzielić się z klonem tym, co robimy, bo przecież my tę robotę kochamy???Fajne z was blondasy, mały i większy:)Zazdroszczę tych kwiatków, ale żmij to wcale, mnie wystraszyli w tym roku, że żmije, że dziki, i wyprawa na kurki suma sumarum nie odbyła się. Pozostaje mi na pocieszenie rynek i kurki od straganiarek. I też dobrze. Malinki miodzio:)Gratuluję Dobrego DIZAJNU:)
    Pozdr,Bea

  • comment-avatar
    Qra Domowa 31 lipca 2012 (06:15)

    Asiu kocio ma tak piękne spojrzenie:))))śliczny jest i tyle:))…a wiesz,ja nigdy nie suszyłam malin:))
    A co do fryzjera…boje sie go jak ognia!!!!!!!!! Dlatego lubie mieć takiej długości włosy aby można je było spiąć….w zaden sposób nie potrafię ich układać…hihihi

  • comment-avatar
    Lalka 31 lipca 2012 (00:01)

    Asiu ale nas wystraszyłaś…tyle czasu milczałaś… takie burze koło Was przeszły…a tu na Czółnie cisza…nawet nie wiesz ile osób zaglądało tu codziennie, czekając na choćby jedno zdanie… :D
    Dobrze, że u Was wszystko OK.

    ***

    jeżeli chodzi o fryzjera to mam najlepszą na świecie radę…unikać jak ognia :D mam już włosy do pasa :D co dwa miesiące siostra podcina mnie, a później ja ją :D
    Ciężko o fryzjera, który podetnie tak, że włos sam się układa. A złe cięcie boli i denerwuje jeszcze pare miesięcy…gumy, lakiery, pianki…to dla mnie jak sztuczne nawozy w przydomowym warzywniaku :D …uszczęśliwianie natury na siłe :D rozumiem raz na jakiś czas, na wesele np., ale jak bym codziennie w skorupie na głowie miała chodzić…o nie ma mowy…pewnie jestem staroświecka ale na włosy nakładam tylko szampon, dobrą odżywkę i maseczkę z nafty, cytryny i żółtka dwa razy do roku :D
    Od razu zauważyłam, że jakąś inną fryzurkę sobie strzeliłaś :D kolor też?? czy tylko ciach ciach?? :D

    Mówią, że ten co nie ryzykuje, nic nie zyskuje, a włosy nie zęby – odrosną :D

  • comment-avatar
    monique 30 lipca 2012 (22:05)

    ihihihihihii no to na wieczorną chandrę się pośmiałam czytając Twój post :))))) ihihihihih Ty moja rozwichrzona , nigdy nie zapomnę tego porannego potoku słów ze zdjęciem na czele hihihihihihii a Twoje wpisy uwielbiam od 1 go do ostatniego !!! i już czekam na gazetkę na szpileczkach a raczej szpilach :)))) buziaki wielkie !!!

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 lipca 2012 (22:03)

    Ech wiesz – My również poświęcamy mu mnóstwo czasu, próbujemy wynajdować różne ciekawe zajęcia, ale na prozno. Może i czas najwyższy u nas wysłać bajki na wakacje .
    Dobrej nocki Asiu

    Ania z w-wy

  • comment-avatar
    GreenCanoe 30 lipca 2012 (21:53)

    Ech..Aniu, gdybym tylko pozwoliła, Leoś też by ciagle oglądał bajki.
    Na szczęście bardzo lubi gdy czytamy książeczki, i uwielbia rysowac i malowac czy budować z klocków – więc jakos dajemy radę.
    U nas przechodzi ten numer, że co jakis czas chowam wszystkie bajki, ale to wszystkie i mówimy małemu, że bajki wyjechały na urlop. I Leoś jakos to przyjmuje do wiadomości:) Czasami nawet i kilka tygodni te bajki sa na urlopie:)A on sobie w tym czasie nie bajkowo urzęduje – wtedy najwięcej czasu z nim spędzam, wspólnie cos robimy. Ale nie jestem za przeginaniem w którąkolwiek stronę – po prostu umiar chyba jest w tym wszystkim wazny. pamietam, że uwielbiałam bajki oglądać, jako dziecko.
    Nie znam sposobu-recepty na odciaganie dziecka od tv…chyba każdy rodzic musi sam coś wymyśleć.

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 lipca 2012 (21:43)

    Asiu świetny masz pomysł z tym mrożeniem na całą zimę owoców, zawsze gdy mały Leoś ma ochotę na słodycz to Ty możesz mu zaserwować cos pysznego.
    Szkoda,że włąśnie mój bąk nie chce za bardzo owoców czy nawet warzyw,już na różne sposoby próbowałam mu podawać – a to sałatki,a to ciasta,a to kompoty i niestety wciąż wybrzydza.
    A do tego te bajki w telewizji czy na komputerze,odciagnac sie go nie da. Proponuję mu zabawy – to on na nie, czytanie – na nie, rysowanie – na nie. Może znasz jakiś cudowny sposób by zainteresować dziecko czymś innym niż tylko komputer i TV?
    Ręce juz czasami opadają. Dobrze, że chociaż w przedszkolu naszym nie dają im słodyczy.

    Ania z w-wy

  • comment-avatar
    Ania M. 30 lipca 2012 (21:26)

    Ładne wszystko, że ach och…
    Guma do włosów to po prostu taka duża gumka do tychże :))
    Tak jak pewnie jest też i spina do włosów, od spineczek czy też spinek – trzeba by zapytać panią fryzjerkę…
    Pozdrawiam,
    Ania M.

  • comment-avatar
    GreenCanoe 30 lipca 2012 (21:13)

    Aniu dzięki za wskazanie byka. Śmieję się, że to do tej gumy na włosach, nagle mnie tak otumania:)

    Ania – Leo nie dostaje słodkości. Wystarczy, że walczę w przedszkolu – tam nagminnie dzieci sa karmione tanimi słodyczami:(

    dżemu uwielbia – ja ich prawie nie słodzę. Zresztą co będę tu sie krygowac -są pyszne:)
    Mamy tez mnóstwo owoców pozamrażanych – więc zima jemy prawie świeże np z jogurtem naturalnym…zamiast czekolady.

    ściski i jeszcze raz dziękuję.

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 lipca 2012 (21:08)

    Witaj
    Asiu, lato już prawie się kończy a na magazyn wszyscy czekamy z niecierpliwością,nie każ długo czekać i jak najszybciej Nam go podeślij Nasz WłÓczykiju :)

    Kochana jak Ty to robisz,że Twój synek tak chętnie sięga po przetwory,moje dziecie tylko czekoladę by jadło, przed telewizorem i na komputerku siedziało.

    Ania z w-wy

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 lipca 2012 (20:34)

    Moja fryzjerka natomiast za granicę jedzie, buuu. Oj cięzko z tymi fryzjerami, czasem palcem musiałam pokazywać ,gdzie i jak trzeba przyciąć. A na waże uroczystości, to sama układam sobie fryzurę, bo w moim przypadku to często strata pieniędzy i czasu. Kiedyś tak mnie obcieli, ze szłam i płakałam… Pozdrawiam Ewka

  • comment-avatar
    Maryś 30 lipca 2012 (20:11)

    o to ja już tuptam nogami na nową przygodę ;)))
    a z tymi fryzjerkami – to problem chyba 80% bez mała kobiet, które znam ;)))

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 lipca 2012 (20:01)

    Ups:( no dobra mam problemy ze wzrokiem:( tylko teraz dopiero sobie uświadomiłam, że poważne:( dobra poddaję się teraz dopiero dostrzegłam:( po przeczytaniu komentarzy:( no na to to Ty gumy nie potrzebujesz kochana, a u Was tam ciagle pewnie wieje więc to jest ta Twoja "guma" i już:) Edyta

    P.S. dawno sobie obiecałam wizytę u okulisty, ale teraz na pewno się wybiorę:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:41)

      Edytka – bo ja tak naprawde to sie wcale nie pokazałam…tylko wiatr zadziałał:)

  • comment-avatar
    magdalenia 30 lipca 2012 (19:56)

    Nie zapomnę tego dnia do końca życia! Dziękuję za wszystko:)
    Ściskam Cię mocno Dziołcho z "wichrową" fryzurą na głowie, z niecierpliwością czekam na kolejny numer Green Canoe Style i zasiadam wygodnie by podziwiać Twoje kuchenne poczynania!
    buziaki!!!!!!!!

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:40)

      BUZIAAAKI Madzik, wielkie wielkie buzki dla Was wszystkich.

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 lipca 2012 (19:56)

    Nu, nu :( i Zeby mi to było ostatni raz!!!!!!!!!!!!!!
    winny się tłumaczy znasz takie powiedzenie chyba:) wyglądasz na duż już dziewczynkę. Jeszcze raz nam wytniesz taki numer a……nie ręczę:( włosy polecam takie co to zawsze w sytuacji awaryjnej można zwyczajnie spiąć:)a poza tym zwyczajnie pokaż się a ocenimy same:) Edyta

  • comment-avatar
    Aśko 30 lipca 2012 (19:53)

    współczuję tej gumy i innych pult…ja jedyne czego używam do włosów to szampon i grzebień:D
    rewelacyjny ten Wasz kot,nie wspominając o tym,co widać na innych zdjęciach… :)
    pozdrawiam ciepło,
    Aśko

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:39)

      w imieniu kota dziekuję:) i tez mocno pozdrawiam:)

  • comment-avatar
    Raczek 30 lipca 2012 (19:33)

    W takim razie ja też nie jestem normalną kobietą…nie używam tych wynalazków wszystkich..myje, suszę i ma być ok:)
    A domowe przetwory uwielbiam:) I tak a'propo nich zapraszam na Candy:)

  • comment-avatar
    Wygnanko 30 lipca 2012 (19:30)

    Asiu a ja miałam właśnie pisać/pytać czy coś się zmieniło z Twoimi włosami…Myślę, że jest fajnie…Taka letnia wersja. Ja też nie lubię zmieniać fryzjera, wole mieć jednego, stałego.
    Uwielbiam Twoje artykuły, szkoda że tak nie wiele gazet mogę kupić w naszym "polskim sklepie"…
    Zawsze zachwycasz…
    Ściskam
    K.

  • comment-avatar
    OLQA 30 lipca 2012 (19:08)

    toteż latem nosze gumkę i spineczki:)Malinek i ogrodu zazdroszczę, bo mój na razie ciągle o 146 km ode mnie ..ale przyjdzie na to czas:)pozdrawiam serdecznie:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:38)

      no i Olqo kochana – ja z tego głupia zrezygnowałam, no to mam teraz "artystycznie" :):):)

  • comment-avatar
    słodko-winna 30 lipca 2012 (18:47)

    Napiszę coś niepopularnego: dobrze, że nie ma Cię na co dzień, bo bym zgubiła tę radość, gdy wreszcie jesteś:))

  • comment-avatar
    Bella 30 lipca 2012 (18:22)

    Ha! Jeśli o włos na głowie idzie, to dawno zarzuciłam już strzyżenie, czesanie, układanie i inne "przyjemności". Moje włosy po prostu rosną, co może zakonczyć się długaaaaśnym, siwym warkoczem za lat kilkanaście. Już się widzę spacerującą po łąkach z rozwianym siwym włosem…. (na razie farbuje te 30% siwizny, jak stwierdzono fachowo w zakładzie fryzjerskim podczas ostatnich ogledzin)

  • comment-avatar
    Ania 30 lipca 2012 (16:58)

    Kochana, nie każda kobieta używa gum do włosów i innych mazideł. Ja tak jak i Ty nie używam i fryzjerów dobieram pod kątem "albo obetniesz mnie tak, żebym nie musiała z tym nic robić, albo to będzie ostatnia wizyta". Na szczęście ostatnio znalazłam fryzjera, który dopasowuje się do moich włosów, a nie one do jego wizji:)

    • comment-avatar
      malgorzata-p17 30 lipca 2012 (17:53)

      Hej Asiu!
      fryzurka fajna- widzę na fotkach:) a ładnemu we wszystkim ładnie:)

      jak zwykle naładowałam akumulatorki pozytywną energią jaka bije z Twego bloga i czekam niecierpliwie na nowy magazyn:)

      szkoda, że zapomniałas o mnie w czasie tworzenia nowego magazynu a przypominałam się kilka razy – bez echa:((((((((((((((

      magazyn i tak przeczytam od deski do deski:)

      pozdrawiam cieplutko
      Gosia

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:38)

      Małgosiu – przepraszam Cię, widocznie te maile mi umknęły…
      dostałam ich naprawdę duzo. wybacz mi proszę.

    • comment-avatar
      malgorzata-p17 31 lipca 2012 (17:31)

      polecam się szanownej pamięci w przyszłym numerze – moze przyda się ciocia dorba rada robótkowo – nauczycielska:)
      pozdrawiam i jasne że wybaczam bo rozumiem ze masz duzo na głowie – mam super fryzjerkę:))))))))))))));)

  • comment-avatar
    Alicja 30 lipca 2012 (16:53)

    Witaj Asiu :)
    Dobrze, że wszystko dobrze i to chyba najważniejsze :)
    Nowa fryzurka bardzo mi się podoba, taka… czesana wiatrem.
    Moje włosy też sobie "wiszą" na plecach do samego pasa, i też są czesane wiatrem :)
    Wiesz co? Złapałam duuużo pozytywnej energii u Ciebie :)
    Buźka :*

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:37)

      oj wiało tego dnia tak – że naprawdę włosy latały we wszelkie strony…same sie poczesały trochę:)

  • comment-avatar
    scraperka 30 lipca 2012 (16:46)

    witaj:) dobrze, że wróciłaś, bo ja też już się zastanawiałam co się dzieje, a na magazyn czekam z wielką niecierpliwością! na pewno będzie wspaniały:)))
    werandę country mam i podziwiam, a teraz zajrzę jeszcze raz, aby zobaczyć Twoje dzieło. pięknie:) gratulacje !
    a malinki pychotka! dobrze jest utrwalić ich smak na zimowe dni. :) pozdrawiam cieplutko

  • comment-avatar
    Kasia 30 lipca 2012 (16:38)

    Jak zwykle piękne rzeczy pokazałaś :) Z niecierpliwością czekam na nowy numer GC :)) Pozdrawiam serdecznie :)

  • comment-avatar
    Ada - Daro Meble 30 lipca 2012 (16:24)

    Nareszcie!
    Czekam z niecierpliwością.

    Pozdrawiam, Ada! :)

  • comment-avatar
    Natalia 30 lipca 2012 (16:16)

    Czyli na głowie panujący artystyczny nieład? E lato mamy jak zwał tak zwał,a jak szaleć to szaleć,a co!:)
    Serdeczne pozdrowienia z Opolszczyzny

  • comment-avatar
    Myszka 30 lipca 2012 (16:13)

    Zauważyłam nową fryzurkę:)
    Jak ja nie cierpię fryzur, które trzeba modelować, podwijać, zawijać, tapirować, lakierować itp, itd! Nie mam na to czasu ani chęci. Tak że rozumiem Cię doskonale:)
    Suszone maliny to muszą być pyszne. Szkoda, że nie mam dostępu do takich leśnych:(
    super, że magazyn już tuż tuż:):):)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:36)

      Myszka – to dla mnie MĘKA. Do tej pory na włosy poświęcałam około 15 minut łacznie z zszuszeniem i ułożeniam.
      Bez gum i innych takich…teraz czuję sie bezradna, ale jak mówi Pablo – odrosną:) Tak szczerze mówiąc to sie saba z siebie siebie…odechciało mi sie kitki – to mam.

  • comment-avatar
    darakw 30 lipca 2012 (15:46)

    Hi-hi… Też tak mam :) Każde pójście do fryzjera to surwiwal. A szczególnie to, co zaczyna się od kolejnego dnia :D Ale zawsze można stworzyć pozory, że tak było zaplanowane :):):)
    Fajnie, że wszystko w porządku! Pozdrawiam serdecznie Was wszystkich.

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:34)

      u mnie pozory już nie działają:) zero panowania nad tym czymś wycieniowanym, wygladam jak włuczykij z muminków:):):):):) słowo:)

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (21:10)

      WŁÓCZYKIJ -to pewnie od tej gumy taki byk:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 30 lipca 2012 (15:36)

    ufffff…czyli wszystko dobrze….jak kolorowo i malinowo…a artystyczne fryzury uwielbiam….i strasznie fajnie wyglądasz w nowej, choć ja tak przyzwyczaiłam się do tej poprzedniej "grzecznej" ….jak dobrze tu zajrzeć i zobaczyć Ciebie….pozdrowionka dla Kaszubskiego Zielonego Czółna z jego Mieszkańcami…dodzia

    • comment-avatar
      GreenCanoe 30 lipca 2012 (20:33)

      Dodziu USCISKI!!!:) Tez było miło Cie tu zobaczyć – chociaż literkowo.

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.