CZASAMI BYWA TAK..... - GREEN CANOE

CZASAMI BYWA TAK…..

…że się człowiekowi nie chce nic. Ale to dosłownie nic. I to nie z tych niców małych – tylko duże NIC. Rozglądasz się wkoło i NIC nie widzisz do roboty, NIC do czytania, NIC do planowania….Masakra , jakby to  gardłowo rzekła nasza królowa podwórkowego popu. Od dwóch dni NIC zamieszkało nam w salonie, NIC widziałam również na desce do prasowania, NIC w garnkach do ugotowania, NIC w odkurzaczu, i w mojej pracowni także NIC. Zaraz otworzę lodówkę i owo NIC również zobaczę…Taki  zimowy SUUUUUUUW po bezdrożach nicości. Suwam od środy….najczęściej w szlafroku:) Dopadł mnie symptom bezwładu cielesno umysłowego – zwany kolokwialnie gigaprzemęczeniem:) Albo jeszcze bardziej kolokwialnie  –  grypą. I NIC Wam dziś nie pokażę:) bo NIC nie zrobiłam:) Za to złapałam się na tym, że to raptem drugi dzień, kiedy pozwalam sobie na NIC nie robienie…a w duszy już zrodził się HER OBERWYRZUT  i ryczy: „CO TY NIC NIE ROBISZ ZIELONA, ha????!!!!??????” Co to za suwy zimowe???? Co to za lenistwo przyobleczone w maskę choroby niby!!! DZIAŁAĆ, prasować, pląsać, organizować, MARSZ!!!” Wyrzut ów taką oto zrodził jednocześnie myśl – że muszę być jednak naprawdę chora. Na głowę zapewne:)  Przecież kilka ładnych lat temu, młodym dziewczęciem będąc, nie miałam  oberwyrzutów i suwałam sobie do woli, hołubiąc swego wewnętrznego lenia do granic mozliwości. Śmiem nawet stwierdzić, że my się nawzajem bardzo lubiliśmy. A od kliku lat: muszę to, muszę tamto, jeszcze tylko to i potem to już luz,….aha jeszcze to zostało, no dobrze, to jeszcze to zrobię…i tak wkoło Macieju. Drugi dzień NIC nie robienia wywołuje we mnie stan klinicznej nerwicy:):):):):):) Ludzie, czy Wy także czujecie jakiś wewnętrzny przymus wykonywania czynności? Albo inaczej – czy brak pracy,t akże wywołuje w Was niepokój,  tudzież budzi OBERWYRZUTA?
hamak

 

Rozmawiałam jakiś czas temu z moją koleżanką, o tym,  że ma  wrażenie, iż goni własny ogon. Bo praca raz, bo dzieci dwa, gotowanie i inne „anie”  trzy, zaś hobby cztery. Ale, żeby czasem nie mieć wolnej chwili, to sama sobie na łeb zwaliła pięć w postaci zajęć wyginanych – dla ciała, oraz sześć w postaci zajęć typu spotkania w psychogrupie – dla duszy. Czego efektem stało się: coraz bardziej widoczny brak kontaktu z mężem siedem i pierwsze symptomy starczej demencji osiem. Zastanawiałyśmy się wspólnie, ( bo kożelanka też z tych kobiet elektrycznych:), czy da się jakoś lenić bez oberwyrzuta? Napisz, napisz – wyśpiewała mi dziś w słuchawkę. Napisz, że takie motorki żyją naprawdę, i że im nigdy ani łańcuch nie spada, ani w ogóle NIC.

Ja co prawda nie wyginam się w ramach karnetów, tylko składam meble:)  i nie chodzę do grup po coś dla duszy, bo mam bloga:):) i nawet kontakt z mężem mam miły:), ale….suw zimowy, jak widzicie wywołuje we mnie niepokój. Że mi niby nie wolno tak się suwać zimowo…. i to jeszcze w szlafroku A KYSZ :):):)
 ***
Czy ktoś ma może receptę na dogonienie własnego ogonka?? :):):) Albo gumowy młotek dla oberwyrzuta:):)??? A może, w przypływie solidarności, ktoś publicznie napisze, że także jest z tych motorkowatych i ma problemy z leniuchowaniem, co? No miejcie litość:)!
Patrzę sobie na Leośka, (w zespole chorujemy, bo raźniej),  który to wtulony we mnie śpi bez poczucia mikrusio choćby wyrzutu z tegoż powodu…i mu ZAZDRASZCZAM :):).
Udanego weekendu moi mili, WYPOCZYNKU, bałwana na podwórku ulepionego wspólnie, gorącej herbatki i wieczornych pogaduszek:) no i SUUUUUUwu zimowego :) bez oberwyrzutów:).
a już niedługo odpoczniemy na takim hamaczku jak powyżej – NIC nie robiąc:) –  SŁOWO.

Dziękuję za Twój komentarz.

64 komentarze

  • comment-avatar
    Anonimowy 11 grudnia 2010 (21:18)

    Asiu, jak ja Cię lubię słuchać-czytać! Jesteś jak balsam na moją duszę! Piszesz dokładnie o tym co wiele z nas same przeżywa. Dziękuję Ci, że chce Ci się o tym pisać, że dzielisz się swoimi przemyśleniami i utwierdzasz mnie w przekonaniu że nie tylko ja tak mam!!!!
    Magda ze Słoneczka na ŚLĄSKU

  • comment-avatar
    Ania 7 grudnia 2010 (09:41)

    Odpoczywaj, Asiu, zdrowiej i odpoczywaj…i ciesz się tym:-) gonienie własnego ogonka zwykle kończy się zagonieniem w kozi róg – czego jestem żywym przykładem:-) Bieg, bieg i ciągle te dzwonki w głowie – zrobić to, tamto, praca, dom, przedszkole, poważna choroba mamy, podać leki, witaminki dla chłopców, sprzątnąć, ugotować, poprasować, przejrzeć papiery, wszystko w akompaniamencie różnych żądań i próśb typu – MAAMOO! zrobiłem KUUUPĘ! MAAMO! ON MNIE POPCHNĄŁ! MAAMO! JESTEM GŁODNY NA PLACUSZKI! MAAMO! NIE MA MOJEGO DINOZAURA! W efekcie – przemęczenie, wypalenie, wyrzuty sumienia, że znów na pół gwizdka, że pięć rzeczy naraz a żadna nie skończona, poprawić organizację dnia, więcej bawić się z dziećmi..i pragnienie CISZY – bez telewizora, nawet bez ukochanej muzyki, nie musieć wyjaśniać, mówić, rozdzielać, organizować, po prostu NIC NIE MUSIEĆ. Oj, ulżyłam sobie:-) kiedyś zwolnię, teraz wracam do pracy:-)

  • comment-avatar
    czarnykot 6 grudnia 2010 (15:27)

    Mam nadzieję, że grypowa niemoc minęła i "paskudy" z głowy uciekły. Im mniej karmimy te bestie, tym szybciej dają nam spokój.
    Niestety każdemu kiedyś się "nic" nie chce. Oby jak najmniej takich "niców" w Greencanou.
    Grypka odpuści to i dobry humor będzie i pomysłów cała masa.
    Jeśli weekend poświęciłaś na walkę z wirusem grypusem to na pewno już dzisiaj czujesz przypływ energii:-)
    Zdrówka życzę i czekam z utęsknieniem na dobe wieści.
    ps. Może dzisiejszy mikołajkowy wieczór naładuje akumulatorki mega pozytywną energią:-)

  • comment-avatar
    Anonimowy 6 grudnia 2010 (10:38)

    Wyrzuty to i ja mam-od wrzesnia,ze przytargałam z Holandii tyle fajnosci do przemalowania,powieszenia,ale wszystko szło mozolnie a czas przez palce uciekał.Wkoncu w ten weekend malowałam wszystko,tak sie rozpedzilam,ze i u dzieci szafki i półki przemalowałam-a przez ta cała robote nie zajrzałam nawet na chwilke"tutaj"-a tu prosze-choroba.To ja zycze zdrowia!A tak na marginesie-raz na jakis czas mozna sobie zafundowac takie lezenie,nic nie robienie-kazdemu sie nalezy.I po co te wyrzuty!Znam takich co na ogół robią mało albo wcale a narzekają jakby świat do góry nogami przewrócili-i tacy wyrzutów nie mają…Zrobiłam próbe wewnątrz szfy z płyty MDF-zrobilam wszystko w/g zalecen i mam wrazenie ze są przeswity,ze nie pokryło idealnie na bielusio.Maluje decoralem-producent zaleca 2 warstwy,pomalowałam 3 razy i mam wrazenie ,ze i 4-ta by sie przydała-czy to niezaduzo?Chyba ze robie coś nie tak?Proszę o podpowiedz(!)A teraz lece do pracy,bo za chwile bede mic wyrzuty(hahaha)Pozdrawiam cieplutko-Aneta z Tom.Maz.

  • comment-avatar
    Anonimowy 6 grudnia 2010 (09:04)

    Kobieto, wrzuć na luz, nikt nie musi być perfekcyjny a ideały nie istnieją. Może niektórzy czują się świetnie padając na twarz wieczorem bo wyprasowali, wypucowali, zrobili obiad z trzech dań. Ja natomiast znam osobę,która cały czas się doskonali, biega od warsztatów do warsztatów: "techniki oddychania", "wewnętrzne dziecko", "tańce w kręgu" czy "odblokowywanie czakramów" i czuje się dowartościowana i nie przeszkadza jej syf w domu i catering na święta. Nie jestem zwolenniczką ani jednej ani drugiej postawy. Musi być czas dla siebie i dla rodziny. Sama wiem po sobie, że jak wpadnę w wir robótek dla przyjemności to prasowanie potrafi leżeć odłogiem parę dni ale potem się sprężam i nadrabiam zaległości. Chyba potrafię zagłuszć tego wewnętrznego Pana Wyrzuta (lata treningu, ;)). Zobaczysz jak po okresie błogiego lenistwa nabierzesz chęci do wszystkich, nawet najgłupszych domowych robót. A tak wogóle to przecież jesteś chora i w tym wypadku żadne wyrzuty sumienia nie wchodzą w grę! Leż, wygrzewaj się i zdrowiej!!!
    Pozdrawiam cieplutko z Błonia – Aśkowska

  • comment-avatar
    Yrsa 5 grudnia 2010 (19:35)

    Pięknie u Ciebie , teraz trochę ciszej , ale każdy potrzebuje chwili wytchnienia , odpoczynku i czasu na zatroszczenie się o siebie .
    Często tu zaglądam , zawsze wynoszę od Ciebie coś praktycznego , mądrego lub nowego , wiele kobiet tęskni do takiego domu-przystani , dlatego masz tak wiele wiernych czytelniczek-podglądaczek .
    Życzę zdrowia Wam obojgu .
    Pozdrawiam Yrsa

  • comment-avatar
    Jaga 5 grudnia 2010 (18:07)

    Asieńko gratuluję wspaniałej sesji zdjęciowej i propozycji współpracy .
    Zawsze mam wyrzuty kiedy choruję…no chyba że rozłoży mnie wysoka temperatura ,albo inna ch…/szpital/
    Mam czyste sumienie jak łza kiedy jadę rowerem w 'świat"nieznany,na pola gdzie skowronki świergolą i pachnie skoszona łąka..

  • comment-avatar
    Penelopa 5 grudnia 2010 (15:29)

    Mam podobnie przez ostatnie dni…tylko nie z powodu wspólnego z dziecięciem chorowania,a z powodu powrotu Odysa z oceanicznych włóczęg. Rozleniwiłam się do granic możliwości i jakoś trudno znaleźć mi drogę do pracowni. Prasowanie się piętrzy, przepisy na świąteczne ciasteczka nie mogą się doczekać ;)
    Niby jest fajnie… tak beztrosko…
    Ale gdzieś za plecami słyszę już złowrogi oddech wyrzutów sumienia. A przecież uważam,że od czasu do czasu należy nam się chwila wytchnienia, ale bez wyrzutów. I sztukę tego chcę posiąść za wszelką cenę:)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i gratuluję przepięknej sesji w "Dobrze Mieszkaj" jak i otwierającej się przed Tobą dziennikarskiej przygody.

  • comment-avatar
    pasjasylwi 5 grudnia 2010 (11:04)

    Ciągle coś, ciągle gdzieś, byle dużo, byle szybko, byle zdążyć i tak właśnie czas goni nas a my czas…..więc na chwilę zatrzymać się, nic nie robić, siąść, złapać głębszy oddech i zanurzyć w ciszy….właśnie teraz tak się obijam :) Mam dzisiaj właśnie o tym u siebie pisać….Pozdrawiam Cię i dużo zdrowia a nic nie robić tak przed kominkiem….ach, piękne.

  • comment-avatar
    gosiulaart 5 grudnia 2010 (09:41)

    Czasami i tak trzeba,wtedy zapał i twórczego myślenia będzie o wiele więcej! A tworzysz cudnie i klimatycznie.Święta u ciebie są boskie!

    Szybkiego powrotu do zdrówka i już czekam na nowe wpisy wnętrzarskie:)

  • comment-avatar
    Kasiorek 4 grudnia 2010 (22:17)

    Psze Pani ja dzis umylam okna, usmazylam 20 krokietow(farsz wczoraj zrobiony), ulepilam 50 uszek i ponad 30 pierogow(farsz j/w)i zaqpakowalam to wszystko do zamrazarki. Potem jeszcze tylko umylam podlogi i wyprasowalam 2 zmiany poscieli i kilka obrusow.Wiecej grzechow nie pamietam…Nawet jak nic nie robie to cos robie,a jesli nie robie to wyrzut straszny mam. Czasami trzeba jednak zwolnic…Ja jednak z tych co zwalniaja jak im organizm odmowi poslusznstwa.

  • comment-avatar
    Karmelcia 4 grudnia 2010 (21:26)

    Zielona Asiu trzymaj się i zdrowiej.
    Pozdrawiam z Karmelandu

  • comment-avatar
    mam07 4 grudnia 2010 (19:31)

    Też tak miałam, po całym dniu pracy w ,,pracy", domowych pracach, chowaniu dwójki dzieci – dopadało mnie tzw. nicniechcenie, amba itp.Trwało różnie – dzień, dwa i męka wewnętrzna okropna. A bo dzieci, praca i jeszcze tyle do zrobienia.
    Teraz świadomie robię sobie czasem tzw. SUWA. I nie mam żadnych wyrzutów sumienia. W tym czasie mam ,,zatrybienie" jak to mówi moja córka i rodzą się najlepsze pomysły, które jak ,,zaskoczę" na wysokie obroty to wprowadzam w życie. Asiu, pozwalaj sobie na NIC, bo to nam wrażliwcom (a taka jesteś)jest niezbędne do dalszego działania.
    Życzę Ci duuuuuużo zdrówka i cudowny ten Twój blog – dziękuję Ci za niego.

  • comment-avatar
    Anima 4 grudnia 2010 (17:56)

    Moja MIła, pozwalam sobie na taki nagłówek, bo wydaje mi się , że tak dobrze Cię znam, wiesz ja na takie nicnierobienie pozwalam sobie z pewnością częsciej, juz tak mam, ale nie o tym tu chciałam, mam taki sposób na lenia, czasami sie trzeba naładować pozytywną energią po prostu, dla mnie najlepsza jest wtedy MUZYKA, energetyczna, polecam, ale trzeba słuchać tego na maksa!!! http://www.youtube.com/watch?v=_HAIEve3aME&feature=related

  • comment-avatar
    MONA 4 grudnia 2010 (09:12)

    takie lenistwo jest potrzebne..to jak zielona herbata oczyszczająca organizm….aby naładować baterię..tak, tylkoże dopiero choroba nas zmusza do odpoczynku..tak..ale tylko na chwilę..:)..ZDROWIA ŻYCZĘ !

  • comment-avatar
    ewa12 4 grudnia 2010 (08:41)

    Asiu, jaki leń? A kto wstał rano z łóżka? a kto zjadł śniadanie? a kto ululał Leosia do snu? a kto troskliwie trzyma go w swioch matczynych objęciach? a kto wymościł legowisko przed kominkiem? a kto uśmiecha się do fotografa? i przy tym wszystkim jeszcze masz ochotę pisać do nas!!!
    Jesteś Herosem, a i oni mają prawo do wypoczynku.
    Przytul Leosia jeszcze trochę (od babci Ewy)
    Pozdrawiam – Ewa12

  • comment-avatar
    Kasia 4 grudnia 2010 (08:05)

    Asiu, życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia!
    Zdjęcie z Synkiem…słodkie:)
    Pozdrawiam
    Kasia

  • comment-avatar
    Margott 4 grudnia 2010 (07:33)

    Asiu……..witam w klubie….jest nas wiecej i zapewniam, nie jest to klinicznie zdiagnozowana przypadlosc…Ja wiem, ze moze jestem "normalna inaczej" ale jesli tak to my wszystkie tak mamy….Powrotu do zdrowka Ci zycze:)
    Pozdrawiam najcieplej z zasniezonego, totalnie zakopanego Regensburga

  • comment-avatar
    folkmyself 4 grudnia 2010 (06:44)

    Powiedziałabym ci wprost że głupia jesteś! Ot i co!
    Suw zimowy zwany przeze mnie "dniami sanitarnymi" jest niezbędnym stanem do tego by potem móc znów naginać pełną parą. To taki kołowrót, taka sinusoida. Bez szlafroczenia nie byłoby rewelacyjnych pomysłów potem.
    Wiem co mówię, czasem jak dopada marazm wystarczy zrobić przymusowy "dzień sanitarny" i od razu nowe koncepcje są!
    Pozdrawiam ciepło
    Księżniczka w pasiastym szlafroku w kapturze na rozczochranym łbie;]

  • comment-avatar
    Mira 4 grudnia 2010 (06:08)

    Na szczęście Twoje NIC zagapiło się na tych kilka chwil, wystarczająco długich jednak, byś napisała ten post. :))) Nawet o nicnierobieniu piszesz w taki sposób, że człowiek ma ochotę rzucić wszystko i poddać się choćby grypie ;))).
    Mojemu Małżowi zawsze powtarzam, że człowiek nie cyborg, musi czasem tak zwyczajnie, po ludzku odpuścić. Pozdrawiam

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (23:46)

    Tyle pracy, emocji, może stres związany z przygotowaniem sesji… i w efekcie chwila słabości. OberWyrzuta śmiało można pogonić, bo stan obecny jak najbardziej usprawiedliwionym jest.
    I nowe wyzwanie… spełniające marzenia – duża mobilizacja, ale wymaga nabrania sił. I tak coś mi się wydaje, że Twoje NIC – to kłębiące się w głowie pomysły i układanie planu działania – też praca i wysiłek. Nowe plany dodają sił i energii – i właśnie, po cichutku, podsuwam pomysł na dalszą przyszłość – tak w ramach pozytywnej energetyzacj – może własne pismo wnętrzarskie pt. "Zielone Czółno"? Jak dla mnie brzmi szalenie interesująco …
    Pozdrawiam z życzeniami zdrowia, Jola "podczytująca" w ukryciu.
    ps.wielgachne gratulacje:)))

  • comment-avatar
    FiolQak 3 grudnia 2010 (23:15)

    poNICuj sobie:-)zdrówka Tobie i Leośkowi życzę. Kobietko Zielona, toż Ty motorkiem jesteś jak widać stale, a takie odsapnięcie np od listopadowej 'gwiazdki" jak najbardziej wskazane:-)Pozdrawiam

  • comment-avatar
    Aga i Sev 3 grudnia 2010 (22:05)

    bo chyba NIC ważniejszego nie ma :)

  • comment-avatar
    Aga i Sev 3 grudnia 2010 (22:04)

    Cóż tu pisać… Zdrowia i jeszcze raz zdrowia życzymy…

  • comment-avatar
    Millu 3 grudnia 2010 (21:35)

    Ale Wam fajnie… my obie z Milą o 2.00 nad ranem wylądowałyśmy na klinikach dzieckowych z megaodwodnieniem z powodu megajelitówki i megaży…aniem:(
    I też wprawdzie wtulone w siebie, ale w znacznie podlejszych warunkach (czytaj:
    * zero kontaktu z lekarzami – kto kręci ten podły film o Leśnej Górze???!!!,
    * zero godnych warunków higieniczno sanitarnych,
    * ale za to matki na krzesełkach – za 5zł/za dobę lub łóżkiem za 15zł/za dobę,
    * wszędzie z zapachem jakimś paskudnym i wiecznie niezadowolonym personelem tzw. niższym…
    Ech… ale Wam ZAZDRASZCZAM!!! Pozdrówki:)

  • comment-avatar
    Sentimental Living 3 grudnia 2010 (21:13)

    Leniuchuj sobie spokojnie, bez pośpiechu, bez wyrzutów sumienia a tylko z ciepłym Leosiem wtulonym w siebie…a my wszystkie jak krzykniemy tutaj to herrr oberwyrzut ucieknie baaaaaaardzo szybciutko, należą Ci się takie chwile w zwolnionym tempie Mróweczko Droga:):) Pozdrawiam cieplutko w magiczny, śnieżny wieczór:)

  • comment-avatar
    Myszka 3 grudnia 2010 (21:07)

    Oj należy Ci się to nic-nie-robienie!!! Szkoda tylko, że połączone z chorobą:( Zdrówka życzę!

  • comment-avatar
    konstancja30 3 grudnia 2010 (21:02)

    Asiu … kiedyś … nie nie kiedyś bo brzmi bardzo odlegle a to całkiem niedawno było chciałam wszystko zrobić sama i to najlepiej … praca – studia – córka – mąż – i koniecznie wspólne obiadki i kolacje … i koniecznie krochmalona pościel a po nocach książka juz tak z pasji i dla siebie … przebudzenie miało 7,5 bo tyleż dumnie tkwiło na papierku ozn morfologii przy hgl … ale dlaczego przecież gotuje takie eko obiadki? … no gotowałam tylko nie pamiętałam aby zjeść i nie wiele pamiętałam bo pamięć uleciała wraz z żelazem:) … od tamtej pory celebruje czasmi leniuchowanie … nazywam je dniem "kocmeucha" … pozwalam sobie na kawusię w sypialni (teraz arbatkę) z prasóweczką … i na błogie NIC nie robienie … szwendam się zacnie i bez celu w papuciach i mam z tego przyjemnosć … moja córka ma 14 lat to zmienia trochę mozliwości NIC nie robienia i zmiejsza szanse na dotarcie do mej jaźni wyrzuta :) a takie chwile jak ta na kadrze … błogiego leniuchowania z Leosiem to sam miód i NIC tu nie ma do odgonienia :) …

    … pare postów wcześniej pisałaś o poszukiwaniach psa … nie wiem Asiu czy znalazłas swojego (starego trapera czy też nowego) ale ja zupełnie nieoczekiwanie mam w domku małą sunię … która ma wyrosnąć na dorodną wilczycę … od wczoraj szukamy dla niej godnego imienia i Nie Ma własciwego :) … a Wika bez cienia żalu przeniosła sie na kanapę do salonu bo ma bliżej do suni i … nie chce aby ta została sama … trzymam kciuki za nowego członka rodziny i u was :)

  • comment-avatar
    Darhena 3 grudnia 2010 (20:53)

    Ja to nawet wyszywanke na spacery z Adasiem bralam (jak jeszcze cieplo bylo i wyszywanka do rak nie przymarzala), bo mi bylo szkoda czasu :) Wiec oberwyrzut mieszka i u mnie, a jak sobie czasem wolne zrobie (tak jakos raz na miesiac sie zdarzy..), to pozniej pozbierac sie i dojsc do ladu sama ze soba nie moge :) Chociaz zdarza mi sie zawalic np. prasowanie, ale to zazwyczaj na rzecz innego dzialania i robienia CZEGOS :) A ogonka jeszcze nie udalo mi sie dogonic. I wiesz co? Wcale nie chce go doganiac. Bo wazne jest by gonic kroliczka, a nie zlapac kroliczka ;) Bo jak juz usiade na czterech literach, to znaczy, ze czas umierac, bo nic wiecej nie mam tutaj do zrobienia ;) Pozdrawiam. Sylwia

  • comment-avatar
    Los alpaqueros 3 grudnia 2010 (20:41)

    Dzięki za odwiedziny,zdjęcie ze śpiącym Leosiem cudowne.Chwile słabości to tylko oznaka człowieczeństwa :)Pozdrawiamy.

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (20:40)

    Też tak miałam i miewam jeszcze czasami… (bo drugie dziecko, bo tamto, bo siamto…)Ciągle w ruchu, ciągle coś do zrobienia i wszystko perfekcyjnie. A kiedy się człowieku zatrzymujesz na chwilę to w głowię kłębią się te myśli, że jeszcze to, jeszcze to …i wszystko na już, na wczoraj…I TO JEST NERWICOWE. Przeszłam przez nerwicę i teraz mam więcej szacunku do siebie. Pozwalam sobie czasem na to żeby przyznać się przed samą sobą, że z czymś nie daję rady, nie wydalam. Jestem człowiekiem, mam swoje granice – od niedawna właśnie z tego zdałam sobie sprawę. I bez wyrzutu sumienia ucinam sobie drzemkę popołudniową z siedmiomiesięczną córcią:-)Też tak jak Ty uwielbiam kreatywne działania manualne i aż mnie skrrrrręca kiedy widzę na Twoim i innych blogach te wszystkie cudeńka. Ale ostatnio znalazłam na to sposób: mówię sobie, że przyjdzie taki czas za jakiś czas:-) że dzieciaczki będą większe, a ja będę mieć więcej czasu na moje wytwory. I wtedy tak mi jakoś lepiej na duszy:-) Ostatecznie to wszystko ma nam służyć, a nie czynić niewolnikami własnej przestrzeni życiowej.W pewnym momencie trzeba stanąć przed sobą i zadać sobie pytanie: do czego to nakręcenie jest mi potrzebne? Niestety dla wielu ludzi jest to ucieczka przed swoimi negatywnymi emocjami, przed byciem sam na sam ze swoimi myślami, ze sobą po prostu. Pytanie czy da się ten natłok myśli uporządkować? Na pewno można nad tym pracować:-) Ja się staram – raz wychodzi mi lepiej, a raz gorzej. Niezłym sposobem jest zrobienie sobie rano planu w głowie co chcę dzisiaj zrobić (ale takiego realnego, uwzględniającego np. nasze zmęczenie itp.)i ustalenie priorytetów (np. dziecko jest dla mnie najważniejsze, w drugiej kolejności np. na dziś sprzątanie). Mi te działania pomagają uporządkować chaos w głowie i samą siebie.
    No tak, napisałam to, ale zanim zaczęłam pisać to sobie pomyślałam: a jak Asia weźmie to do siebie i przestanie nas raczyć wszystkimi swoimi cudownościami? Działaj więc kobietko i niechaj Ci służy wszystko, co robisz! Zdrowia życzę i spokoju w duszy!
    Iskierka

  • comment-avatar
    bozenas 3 grudnia 2010 (20:34)

    No moja kochana:)))a co Ty chciałaś!jak dom udekorowany na Boże Narodzenie miałaś już w listopadzie,to co chcesz już dekorowac na Wielkanoc???…daj czas Twoim cudnym dekoracjom,niech pobędą z Wami chociaż do Szczepana:))))))a Ty odpoczywaj z Leosiem:))))ciesz się nim…nawet nie wiesz jak szybko zleci czas i Twoje dziecko skończy 30 lat:))))I to Ci mówi kobieta elektryczna:)))))

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (20:29)

    A ja myślałam, że tylko mnie LEŃ i NIEMOC dopadły.

    Zdrówka zyczę :)

    Pozdrawiam leniwie Agnieszka z Mierzei Wiślanej

  • comment-avatar
    Grażyna-Anna 3 grudnia 2010 (20:22)

    E, nie jest tak źle skoro taki długaśny post powstał.
    Zdrowia życzę i szybkiego powrotu do radosnej twórczości dla dobra ogólnego,pozdrawiam.

  • comment-avatar
    Kulka 3 grudnia 2010 (20:20)

    Tak. To wpis o mnie. Suwa mam i oberwyrzuta jak stąd do końca świata:-(
    Buźka!

  • comment-avatar
    aagaa 3 grudnia 2010 (20:12)

    Życzę Ci zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka….

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (20:09)

    Asiu, spójrz na to tak, lenisz się tylko pozornie. Podobnie jak Twój ogród zapadł w sen zimowy tak samo Ty potrzebujesz czasem wyrzucić bieg. Często wtedy właśnie dojrzewają w nas jakieś projekty, pragnienia, marzenia… choć my nie zdajemy sobie jeszcze z tego sprawy, czasem musi być NIC, bo jeśli zawsze jest COŚ to nie ma przestrzeni na pojawienie się czegoś nowego. Także powiedz Panu Wyrzutowi, żeby się odtentegował, bo choć na zewnątrz nie robisz nic, wewnętrznie przygotowujesz ziemię na kolejne przedsięwzięcia (prasowanie nie zając nie ucieknie).

    Pozdrawiam i życzę duuużo zdrówka!

    Krysia.

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (20:08)

    Wyrzuty sumienia????
    Po tym jak odwala się każdego dnia tyle roboty????
    Sesje zdjęciowe, fotele, biblioteczki, pokrowce na krzesełka itp, itd, bez końca… ?????
    Odpoczynek należy się "braciszkowi ciału" jak psu zupa!
    Pozdrawiam bardzo bardzo serdecznie!!!
    Ania z N.

  • comment-avatar
    Bramasole 3 grudnia 2010 (19:56)

    Asiu absolutnie nie miej wyrzutów sumienia:)Leniuchuj i odpoczywaj, bo widocznie to Ci akurat potrzebne. A i dumna możesz być…bo tę energię przekazujesz dalej:) Po poście w którym pokazałaś bibliteczkę, z mężem postanowiliśmy,że dokończymy zabudowę w kuchni. U nas też nietypowo bo poddasze bo skosy, więc za Twoją radą marzenia w głowie, marzenia na kartkę i zakupy w Castoramie:)I tym oto sposobem w weekend planujemy dokończyć kuchnię i przerobić komodę na kredens:)
    Tym co robisz motywujesz i podpowiadasz, że samemu dużo można:) Dzięki za to:)
    Zdrówka Wam życzę, uroczo wyglądacie tacy wtuleni z Leosiem:)
    Pozdrawiam Aga

  • comment-avatar
    joasxa 3 grudnia 2010 (19:47)

    Wreszcie…..ludzka TWARZ "Green Canoe" ( o ile czółno może mieć twarz :)) ).A kilka/kilakanaście linijek niżej to o "doładowaniu pozytywną energią do końca świata " było :o ( vide: poprzedni post ).I TERAZ jest NORMALNIE,proszę Pani.Nie dalej niż w środę,dziecku ,które z trudem było dobudzić do szkoły zrobiłam wykład o zniewoleniu człowieka cywilizowanego,który taki właśnie kierat ze wszystkiego co "MUSI' sobie zrobił (dom jeden,drugi,samochód drugi,trzeci,dziesiąty wyjazd nie wiadomo gdzie etc.,etc.,etc.,a taki prymitywny ,to co ?Pada deszcz,nie pozwala nic robić,to on sobie siedzi na progu i patrzy na ten deszcz.Bez wyrzutów popatrzmy jak nas zasypuje zatem….;)

  • comment-avatar
    Ivalia 3 grudnia 2010 (19:46)

    NIC nie powiem :)))
    Ja od września sobie obiecuję że dziś to już na pewno…, że dziś SUMIENNIE…, że nie ma bata… że teraz to ho ho…
    Grudzień mamy, każdy to widzi, ja tez widzę… że u mnie wciąż to samo znajome wrześniowe NIC…

  • comment-avatar
    HANNAH - UNE FEMME 3 grudnia 2010 (19:46)

    Dziekuje za słowa, za wyrażenie swojego zdania.
    Buziole w noch

  • comment-avatar
    e-v-a 3 grudnia 2010 (19:41)

    Witam,
    zycze szybkiego powrotu do zdrowia,grypa ,paskudna rzecz.A co do wyrzutow sumienia,to mam czesto,bo robie w kolko,ale nie widze postepow,bo nie moge wszystkiego zrobic co zaplanowalam,a jak nie mam sil i sie lenie,to wyrzut czycha i mam go,bo sie lenie a wokolo duzo roboty widze,no i kolo sie zamyka.A mam to juz od wrzesnia i nie potrafie sie jakos zorganizowac.Strasznie to meczace…
    Pozdrawiam.

  • comment-avatar
    anita22 3 grudnia 2010 (19:40)

    o ranyyyyyyyyy jak dobrze było to przeczytać! mnie wyrzut sumienia ciągle trzyma w pionie i dlatego oczy bola i plecy skrzypią juz…ale od jutra suuuuuuuuuuuuuuuuuuwwwwwwwwwwwwwwwwwwww-postanawiam:]

  • comment-avatar
    OLQA 3 grudnia 2010 (19:33)

    Myślałam,ze w obecnym stanie urlopu będę miała czas na wszystko- dom będzie zadbany , rodzina też, zaległości odrobione a tymczasem chodzę spać o północy, wstaje o 6.00 i totalnie się nie wyrabiam ale ponieważ cały czas robię to co lubię starając jednocześnie spychać to czego nie lubię na innych ( z różnym skutkiem)jakoś mi leci. odpoczynek jednak potrzebny jest każdemu- ale nie w chorobie! Wysyłam uzdro-pozdro-wienia:)

  • comment-avatar
    Tomaszowa Chata 3 grudnia 2010 (19:10)

    To ja chyba jestem dziwolągiem:( Lenistwo – takie pozytywne:) – jak najbardziej. Ostatnio funkcjonowałaś bardzo intensywnie ( jak każda z matek,żon, kobiet), taka nasza rola. A mózg i ciało zbuntowały się:) Trzeba mieć chwilę, aby się zatrzymać, wziąć głęboki oddech i zresetować myśli. Miałam i mam takie momenty, ale nauczyłam się spychać wyrzuty sumienia na samo ciemne dno. Też lubię żeby wszystko funkcjonowało jak w zegarku i to bez awarii, ale… No właśnie. W moim przypadku taki leniwy okres to był sygnał, że mam przystopować i zastanowić się nad sobą, rodziną i nad tym co dalej- mimo,że wszystko w rodzinie było OK. Przecież doskonale wiesz, że ta chwila z przytulonym synkiem jest bezcenna (potrzebna Tobie i Jemu), podobnie rozmowa z przyjaciółką albo np. słuchanie razem z mężem listy w Trójce. Kiedy moje dzieci były małe mój motorek pracował 24h na dobę. Teraz żyję inaczej. Praca i obowiązki są ważne, ale nie najważniejsze. Ważny jest spacer z mężem, podwieczorek rodzinny, pomoc w szkołach dzieciaków, wspólne słuchanie muzyki lub gra w szachy…Prasowanie nie ucieknie, okna można umyć za dwa dni, a obiad może być "gwizdany" jak mówią moje młode wilczki, gdy ogłaszam strajk obiadowy i podaję np. wesołe kanapki. No tak rozgadałam się. Przepraszam:)
    Zdrówka życzę, a jutro będzie znowu po staremu bez Her Oberwyrzuta:)

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (19:07)

    Obserwując na blogu Twoje poczynania, ośmielam sie stwierdzić, że po tylu wrażeniach, pracach wykonanych (przygotowanie do sesji zdjęciowej i pewnie wielu innych sprawach dnia codziennego) w ostatnim czasie, nie ma innego wyjscia – trzeba wyhamowac, choc na trochę. Organizm wie co robi i dusza też. Myslę, że kazdy tak ma czasami. Ja mam tak w pracy, gdy jest jakis konkretny termin wykonania czegos, wtedy sie człowiek spręża, skupia, adrenalina działa.Gdy tylko oddam tę pracę, czuję jak wszystko ze mnie "spływa" i przychodzi "leń", ale myslę, że jest on wtedy usprawiedliwiony.
    Teraz też zwalniam (choc nie nadługo , bo święta blisko) piję sobie herbatkę, w te zimowe wieczory, z dodatkiem pigwowca z własnego ogrodu, delektuję się i doceniam te moje męczarnie przy obieraniu tej drobnicy!
    Myślę Asiu, że tak energiczna kobieta jak Ty też musi się "zresetować" aby nabrac siły na nastepne wyzwania, choć wiadomo wyrzuty się w człowieku kotłują… Ewka

  • comment-avatar
    Laura 3 grudnia 2010 (18:57)

    To teraz nie wiem gdzie ja się kwalifikuję,bo oberwyrzut działa najsilniej jak działam. Przy myciu podsuwa prasowanie,przy prasowaniu gotowanie,przy gotowaniu przędzenie itp,itd. I ciagle mam wyrzut,że robię nie to co akurat najważniejsze. Z tym,ze im bardziej w niemocy (czyt. chora),tym bardziej mnie nosi.

  • comment-avatar
    Yanka 3 grudnia 2010 (18:44)

    Ja tak miałam przez dobrych 20 albo i więcej lat mojego życia – wiecznie w biegu, praca-dom-dzieci-chorzy mama i starsi krewni. Od wczesnego rana do późnego wieczora. I ciągle wyrzuty sumienia, ze coś zaniedbałam, że czegoś nie zrobiłam… I stało się – pracę (którą uwielbiałam i poświęcałam jej po 10-12 godzin dziennie)straciłam – firma zbankrutowała, dzieci dorosły i wyprowadziły się z domu, starsi najblizsi odeszli i nagle stop – jakby wszystko sie zatrzymało – plątałam sie z kąta w kąt nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W końcu zaczęłam łapać sie na tym, że każda prosta czynnośc staje się problemem niby Himalaje jakieś. Pomyślałam wtedy, że wariować zaczynam. Dobrze, że mam przyjaciół, którzy zauważyli że coś niedobrego dzieje się ze mną i powoli zaczęli wyciągać mnie z dołka. I to, że zajęłam się remontowaniem mieszkania i jego dekorowaniem – trafiłam do blogowego świata i też mi to daje jakiegoś kopa, chociaż jeszcze od czasu do czasu zdarza mi się zastygać w jakiejś niemocy.
    Więc zdrowiejcie sobie z Leosiem spokojnie i daj sobie troche odpoczynku bez wyrzutów sumienia, przecież tak wiele robisz i tak wiele dokonałaś.
    Pozdrawiam wieczornie :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (18:37)

    Widocznie Twoja dusza potrzebowała wytchnienia i stąd ta niemoc…
    Nie rób sobie wyrzutów, "pobycz się" i ani się obejrzysz a wszystko wróci do normy. Ciesz się z takich bliskich chwil z synkiem, bo to tak szybko mija (zdecydowanie za szybko…).
    Nie choruj jednak za długo, bo Twój blog napędza nas (te z mniejszym motorkiem) do działania:)

  • comment-avatar
    cicha 3 grudnia 2010 (18:34)

    no tak skądeś to znamy…
    nic nierobienie robi się wyrzutem sumienia, albo na odwrót gonimy, gonimy,
    kartki z kalendarza wyrywamy i zanim się obejrzymy okazuje się że już zima wrrrrrrrrr

    Tak sobie patrzę, że leniuszka masz, ale po wielkiej robocie… w końcu u Ciebie już prawie święta więc i przygotowań było bezliku, więc na pewno sobie zasłużyłaś…choć nie do końca bo grypy to chyba nikt nie lubi…
    Kuruj się Kobitko!

  • comment-avatar
    BRZOZOWY ZAKĄTEK 3 grudnia 2010 (18:34)

    A ja już myślałam, że tylko mnie twórczy "niewład" dopadł co prawda nie grypowy(ZDRÓWKA ŻYCZĘ WAM).
    Ale niestety mam to samo co Ty. Po przesiedzeniu chwili bez niczego w ręku czuję się bardzo źle, mam wrażenie, że zmarnowałam tyle czasu na nierobieniu nic, że jest mi z tym naprawdę fatalnie. No nic moja ty imienniczko widać te typy tak mają i wcale nie jest z tym im dobrze. Jeszcze raz dużo zdrówka i buziaczki Aśka

  • comment-avatar
    rybk_a 3 grudnia 2010 (18:30)

    No to wygląda na to, że ja na mega suwie żyję niemal bez przerwy, to mój stan normalny. Jak czasami włącza mi się motorek, to sama sobie się dziwię i jestem szczęśliwa:), ale to bardzo rzadkie chwile. Z reguły wszystko odkładam na później, poza tym, co sprawia mi przyjemność i do czego w danej chwili mnie ciągnie (ostatnio do szydełka). Wtedy owszem, nie umiem powiedzieć stop, spać, jeść itp. Wrzuty sumienia owszem mam, ale dlatego, że to mój stan chroniczny. Chętnie zamieniłabym sie z Tobą choć częścią mojego lenia – może masz sposób, jak go wyrzucić skoro Tobie w ciągu tych paru lat się udało? Jak to zrobiłaś, napisz proszę… Ja też chcę!

  • comment-avatar
    xena28 3 grudnia 2010 (18:25)

    Oj, Nic również mnie dopadło, codziennie obiecuję sobie pieczenie pierniczków i codziennie na chęciach się kończy… Wypijam hektolitry kawy co by to NIC sobie poszło – po piątym kubolu wymiękam, siadam do kompa i czytam, zeby choć trochę pożytku z tego NIC-a było.
    Pozdrowionka cieplutkie, wracajcie szybko do zdrówka.

  • comment-avatar
    renia0605 3 grudnia 2010 (18:21)

    Asiu!!
    Po pierwsze życzę szybkiego powrotu do zdrowia Tobie i Leosiowi.
    Po drugie nie zamęczaj się wyrzutami bo każdy czasami musi odpocząć,choć nie koniecznie chorując.
    Po trzecie ja też tak mam czasami. Czasem żałuję że poszłam do kogoś na kawę bo w tym czasie mogłam tyle zrobić. Czasami trzeba wrzucić na luz!!
    Pozdrawiam i zdrówka życzę.

  • comment-avatar
    HANNAH - UNE FEMME 3 grudnia 2010 (18:20)

    Jak cudownie, że nie jestem ufoludkie. Jak fantastycznie, że gdzieś też komus sie nie chce. Ja na sumienie mam takie zrywy-pielegnuje lenia, potem nagle rzucam się na pakowanie kolejnego kartonu. Zryw trwa z 40 minut, potem odchodzi a ja ide na lenia i tak spędzam już drugi dzień.
    I wilk syty i leń cały.
    Buziole w noch i niech rzuci kamień ten co lenia nie lubi.

  • comment-avatar
    angel 3 grudnia 2010 (18:14)

    Szybkiego powrotu do zdrowia najpierw życzę!
    Ja to mam straszne wyrzuty sumienia, gdy tylko siądę se na dłuższą chwilkę, nic nie robiąc. Dopadają mnie nawet, gdy tak czytam sobie Twojego posta, (bo przecież "tylko siedzę przed kompem!"). Ale tego, to nie odpuszczę, bo akurat Twój blog jest dla mnie takim pokarmem dla duszy właśnie:):)

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (18:07)

    Jak bym siebie słyszała.To chyba w kobiecym stylu jest, tyle sobie na głowę wrzucać.
    Lenistwa bez wyrzutów i zdrowia, wracaj do formy .

  • comment-avatar
    Ola_83 3 grudnia 2010 (18:06)

    Przed chwilą "NIC" licytowano w radiowej Trójce i okazało się ono bardzo cenne:)

    Czasami trzeba odpocząć i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia:) a mnie do pracy zdecydowanie motywują takie kobietki jak Ty:) pełne energii i zapału!właśnie skończyłam ozdoby świąteczne i ciasteczka upiekłam:) A Ty Asiu jesteś ostatnią osobą, która z tego powodu powinna mieć wyrzuty sumienia!

    pozdrawiam i życzę miłego odpoczynku:)

  • comment-avatar
    Patti 3 grudnia 2010 (18:04)

    Kobieto najukochańsza :))))))) ja mam Wyrzuta giga jak nie pójdę do pracy , cały czas myślę że jednak powinnam, że robię coś niestosownego jak zostaje w domu, bo obowiązek – srązek…….nie umiem zresetować głowy, ciągle z tyłu coś gada, nie dadzą rady bez Ciebie, powinnaś, ty taka owaka……….wyrzuty że może za bardzo się lenie………..a zostając w domu nie potrafię się zebrać i snuje się …..jak skazaniec…….ech…….nawet nic nie robić trzeba umieć ??????????

    Pozdrawiam Patti i życzę Wam zdrówka:)))))))))

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (18:03)

    zdrówka, zdrówka.

  • comment-avatar
    longredthread 3 grudnia 2010 (18:03)

    Widzę, że i Was dopadło choróbsko zatem szybkiego powrotu do zdrowia życzę :*

  • comment-avatar
    Anonimowy 3 grudnia 2010 (18:00)

    Ja jestem motorkiem:) Łańcuch spada mi tylko przy gorączce 40 stopni. Na pewno dużo jest takich czynnych ludzi. Elektrycznych. Zdrówka!

  • comment-avatar
    Alice 3 grudnia 2010 (17:57)

    No to ladnie, przeziebienie, grypa, a za oknem pieknie, bialo, cudnie-zimowo! Asiu, to nic wylezysz i po weekendzie bedzie juz dobrze, wracaj do zrowka i wypoczywaj. Dziekuje za przemilego maila, "pokrewna dusza" powiedzialam po przeczytaniu do mojej Helenki, a na mysli mialam oczywiscie Ciebie :) Pozdrowienia dla Ciebie i serdecznosci dla calej przmilej RODINY
    :* Alice

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.