GRZYBY i grzybiarze - oraz o tym, że byłam niegrzeczną dziewczynką:) - GREEN CANOE

GRZYBY i grzybiarze – oraz o tym, że byłam niegrzeczną dziewczynką:)

Nie odzywałam się długo. Z przepracowana, ze smutku, z jesieni, z deszczu i wreszcie z odrętwienia. Odrętwiała mi wszelka dziecinada w duszy i wariatka w charakterze. Panoszy się za to w środku matka polka z rękami do kostek i wiecznie niezadowolona żona o imieniu PRETENSJA. Tak mi teraz na drugie:) Remont ciągnął się w nieskończoność. Elewacja wiaty –  tynki, murowanie ściany, wstawienie okien i drzwi – jak zapewniali fachowcy miało trwać to 4 dni. Pani Asiu – wpadniemy tu ekipą, 4 dni i koniec roboty. Jak „wpadli” panowie ekipą – to ponad 3 tygodnie trwały prace…a to deszcz padał, a to schło, a to czegoś zabrakło, a to przyszedł tylko jeden pan…Pocieszenie takie, że zrobili dobrze, i że tak naprawdę to mili panowie byli…okoliczności czasowe po prostu się jakoś nie poukładały czy coś w tym stylu (coś w tym stylu oznacza, że podobno powszechną praktyką jest, iż ekipy budowlane biorą po kilka prac w tym samym czasie – i żonglują) . Po panach elewantach, przyszedł pan Ryszard – od gresu.  Mało odporna jestem na remonty, nie będę się dłużej oszukiwać. Ja ich po prostu nie cierpię. Wysysają całą energię i radość, którą w sobie mam – i nie dają w zamian nic. No, może poza końcem remontu. Bo SKOŃCZYLIŚMY –  wreszcie. To była jedna z naszych większych inwestycji tutaj i chyba także najwięcej nas psychicznie przeciągnęła po glebie. Tak bez pardonu – za łachy w te i wewte nas przeciągnęła:) I dlatego na drugie mi teraz PRETENSJA. Bo mam nerwy na postronku, bo warczę o byle co i na widok kogokolwiek w stroju roboczym dostaję drgawek. Ale SKOŃCZYLIŚMY, SKOŃCZYLIŚMY, SKOŃCZYLIŚMY!!!!! I nigdy więcej remontów wiat!!!:) Aha – jeszcze skończyliśmy przedpokój…no, prawie:) Nie pokażę dziś poremontowych zdjęć – bo ich nie zrobiłam najzwyczajniej w świecie. Zrobiłam za to następne konfitury – z nektarynek i aronii, z jeżyn, przeciery pomidorowe, sosy włoskie, pomidory suszone, soki z czarnego bzu z  i jutro na ostatni sort idą powidła z węgierek…Myślę, że nasz gar przetworowy ma w tym roku także już dosyć:):) A my już nie mamy wolnych słoików, ba – ani pół wolnego słoika. W domu pachnie za to kuchnią FUSION….:):):) Suszą się grzyby, czosnek baletuje z zapaszkiem brzoskwiń i nektarynek, a w to wszystko dziś wpiął się jeszcze czarny bez i woń suszonych pomidorów….MIKS nad miksy:) Suszone pomidory robiłam w tym roku po raz pierwszy…i nie wiem jak opisać to słowami by nie zbezcześcić owego smaku:), ale jak jestem wielką fanką tak zakonserwowanych pomidorków ( Paweł zresztą też), tak te domowej roboty biją wszystko:) Są po prostu przepyszne. Przepis znalazłam u Oli  TUTAJ i co Wam więcej będę pisać – no lećcie na ryneczek:)

Ale muszę dziś wspomnieć o grzybach, a właściwie o grzybiarzach. Tak sobie obserwuję tutaj już od 4 lat ten rodzaj ludzki – zbierajus grzybiarus pospolitus i nachodzi mnie corocznie refleksja, że człowiek w zetknięciu z sukcesem w postaci odnalezienia grupy podgrzybków w lesie, nagle dostaje instynktu ŁOWCY. Wzrok dziczeje, łagodność pryska precz, ale za to budzi się w pospolitusie grzybiarusie – ZWIERZ. Zwierz straszliwy, gotowy do krwi walczyć o swój „kawałek podłogi” tudzież mchu:):):) Kiedy spaceruję czasami z Leosiem po lasach – i prezes zaśnie np. w wózku, to sobie zbaczam z głównej trasy w gąszcz i natrafiam na grzybki, co to je ładuję po kieszeniach kurtki – tak wygląda moje zbieractwo: ot, przy okazji. I ilekroć natrafiam na jakiegoś człowieka w tymże gąszczu to spotyka mnie raczej mało powitalne spojrzenie. :):):) KONKURENCJA przylazła… Ale mam na to swój sposób – najmilszy uśmiech z całego asortymentu i sympatyczne słowo – i pospolitus grzybiarus znów staje się człowiekiem:). A pozostając w klimacie satyrycznym :):):) –  kiedyś rozmawiałam z kolegą, który grzybiarstwa jako formy spędzania czasu wolnego nie uznaje i nie rozumie. Ówże kolega spytał mnie zafrapowany: cytuję: ” No powiedz, czy to jest normalne, że wstajesz o 4 rano, żeby jechać w jakiś las, łazić cały dzień z kozikiem, schylać się co parę sekund, wytężać wzrok,  robić potrzeby pod krzakiem, a po powrocie do domu do 2 w nocy obierać, to co przyniosłeś ?” TAK – odpowiedziałam mu wtedy.  To jest normalne. Niektórzy ludzie robią jeszcze inne dziwaczniejsze rzeczy – np. dobrowolnie wyklejają sobie dekoracyjne domy zapałkami. Nadmieniam jedynie, że rozmowa ta filozoficzna trwała w trakcie powrotu PIESZEGO przez całe miasto do domu, na bosaka, po imprezie,o 5 nad ranem:):). W trakcie którego to powrotu spod bramy więzienia, żeśmy zakosili  z pewną taką nieśmiałością :):) ale w dobrej intencji bo z powodu POTRZEBY,  mleko w worku co to właśnie je więźniom przywieziono.( Młodzież informuję, że dawniej było mleko w butelce szklanej oraz w worku foliowym:) Uciekaliśmy potem ile sił w nogach, bo nas przyuważył na kradzieży owej strażnik z wieży i krzyczał do nas bardzo  głośno nieładne słowa :):):)  – na „k” i na „ch”  i wymachiwał – dam głowę, że na pewno karabinem:) Ilekroć więc myślę o grzybach – powraca mi widok mnie samej pobijającej rekord świata w biegu na przełaj  pod samiuśkim więzieniem, z butami w dłoni:):):) z chichotem na ustach i poczuciem młodzieńczego szczęścia ..Nie ma to jak podyskutować sobie nad ranem o rzeczach ważnych :) i doświadczyć jeszcze przy tym dreszczyku emocji:):):) Jestem pewna, że kolega – w obecnym stanie psychiczno prawnym –  szczęśliwy ojciec i mąż jak Pan Bóg przykazał:):) – wspomina nasz  sprint z taką samą miną jak ja w tej chwili:):):)Przywołałam tę historię by być może wywołać u kogoś z Was mały uśmiech….bo idzie jesień a wiadomo, że z jesienią to bywa różnie…przysmęcić także potrafi, prawda??? A FE smutki jesienne!!!! – dalejże wiaro, ruszajmy na imprezy:), zakaszajmy mleka:)…no dobra , zagalopowałam się….może chociaż jakieś kakałko zróbmy choć wieczorem na poprawę nastroju???:):):) Czy co tam sobie chcecie innego :)
A jesień idzie naprawdę…nawet nie wiem czy nie powinnam napisać, że już siedzi w naszych fotelach….

 014 IMG_4230 IMG_4506 IMG_4510 dzikie-wino IMG_4547 jesienne-czerwone-wino

Kiedy tu się wprowadziliśmy zasadziłam czarny bez – przywieziony z domu rodzinnego mojej mamy. Tzn był to dokładnie kawałek patyka, z którego w przeciągu 4 lat urosło piękne krzaczo – drzewo owocujące cudnie. Dziś robiłam sok z babciowego  bzu, a kiście owoców zbierał ze mną Leonek. Dumny niczym paw przytachał koszyk na taras, gdzie odbyła się bzowa sesja:) Mam wrażenie, że synka już nawet nie dziwi, gdy mama robi zdjęcia jakimś dziwnym rzeczom:):):) A to kamienie, a to liście, słoiki, szyszki, to i może być bez…:) A już za chwilę razem znów pójdziemy na leśne łowy:)

 borowiki

 

I już. Dziś zdjęć więcej NI MA :) Jak tylko wyjdę do końca ze słoików – obiecuję, że sfotografuje poremontowy stan rzeczy:) Bardzo serdecznie Was wszystkich pozdrawiam, życzę jesieni pięknej, słonecznej i obfitującej w grzyby – i w grzybiarzy bez instynktu łowieckiego:)
Wasza zielona poremontowa PRETENSJA :)

 

 

Dziękuję za Twój komentarz.

46 komentarzy

  • comment-avatar
    Bogumiła 4 czerwca 2019 (14:08)

    Uśmiałam się do łez! I jakby czytała o sobie. Dziękuję.

  • comment-avatar
    monicja65 20 września 2010 (07:57)

    Twoja jesien jest przeurocza.Ja osobiscie tez uwielbiam ten czas kiedy wszystko pcha sie do sloiczkow .Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

  • comment-avatar
    Luśka 17 września 2010 (11:11)

    Nie mogłam się oderwać od Pani bloga. Przeczytałam od "deski do deski" i jestem zachwycona. Serdecznie pozdrawiam

  • comment-avatar
    Anonimowy 16 września 2010 (16:15)

    wianek hortensjowaty jest prześliczny, chyba już odżyłaś po remontach :) – Jomo

  • comment-avatar
    Kaemka i Bazik 15 września 2010 (21:03)

    Ubawiłam się wczoraj do łez Asiu gdy na szybko czytałam o "mlecznej gonitwie"… ale dzięki takim wesołym wspomnieniom i ludziom, którzy je przekazują (czyli Tobie) można liczyć na poprawę nastroju gdy za oknem już szaruga i wiatr słania się o szyby.
    Od kąd trafiłam na Twój blog – jesteś moją terapeutką :) Zarówno poprzez słowo czytane jak i obrazy przekazane… cieszą oko i koja duszę…
    cudnie wyglądają te hortensje na wianku!!!
    pozdrawiam cieplutko :)
    no i gratuluję poremontowania się NASZA PRETENSJO :D

  • comment-avatar
    Aniaha 15 września 2010 (21:03)

    koniecznie, ale to koniecznie, blagam; powiedz mi czym macie pomalowane (jesli czyms) drzwi do sypialni. Mam takie same, to znaczy bardzo podobne, surowe jeszcze, kolor taki sam, cudne sa. I grozi im, ze zostana zalakierowane; jakos je przeciez trzeba ochronic? No i boje sie, ze korniki albo termity zaczna je zrec (tu gdzie mieszkam sa takie rozne…)
    Baaardzo prosze o odpowiedz na maila najlepiej
    bo mam takich drzwi 14 :(
    haris.ania@gmail.com

  • comment-avatar
    MaJu 15 września 2010 (13:38)

    gratuluje zakonczenia prac remontowych- koniecznie musisz umiescic zdjecia.
    pieknie jest w Twoim ogrodzie .
    a wianek zrobilas sliczny. podziwiam i pozdrawiam. http://www.majuhandmade.blogspot.com

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 września 2010 (12:32)

    Kocham Cię! pierwszy raz pomyślałam " Pretensja – co za piękne imię;-) umiesz odegnać jesień!

  • comment-avatar
    violett 15 września 2010 (10:12)

    Kochana, gratuluję zakończenia remontu. Piękny wianek i cały Twój jesienny ogród. Wyobrażam sobie jak wyśmienicie smakują Twoje przetworowe dzieła.
    pozdrawiam ciepło

  • comment-avatar
    Anonimowy 15 września 2010 (08:05)

    Drogie dziecko, zastanawiam się jak Ty przemieszczasz się w czasie będąc ciągle bardzo młoda osóbką.
    Ja pamiętam ranne powroty z imprezy, mleko w butelkach przed sklepami.
    Wrzucało się do pojemnika z mlekiem 2 zł, zabieraliśmy butelkę i szło się dalej, roztańczonym krokiem.
    Ale to było całe 30 lat temu, Kraków należał do nas.
    Oj rozmarzyłam się, wspomnienia wróciły.
    Joasiu, czytam Twojego bloga z ogromną przyjemnością.
    Pozdrawiam serdecznie: matka, zona i teściowa(jeszcze nie babcia, ale może…)
    Ewa

  • comment-avatar
    Joanna 15 września 2010 (07:03)

    Kochana!
    Jak czytam twojego bloga to tak sobie myślę ile ty masz czasu na te wszystkie zaprawy , dekoracje. Musisz być bardzo zdyscyplinowaną wewnętrznie kobietką. Jeszcze w międzyczasie masz siłę na remont. Podziwiam cię!!!

  • comment-avatar
    Jaga 15 września 2010 (05:57)

    piękny wianek.

  • comment-avatar
    Ola_83 14 września 2010 (20:34)

    To dobrze, że już po remontach:) Teraz możecie się już cieszyć efektami, a ja nie mogę się doczekać,aż pokażesz zdjęcia:)
    Pięknie jesień się do Ciebie skrada!

    pozdrawiam serdecznie!

  • comment-avatar
    jadwiga 14 września 2010 (17:06)

    No i komentarz wcięło,
    piszemy od nowa a długi był:
    Rozumiem Twoje imię Pretensja, sama prawie miałam tak na imię w marcu i kwietniu, panów przyszło 5, mieli zrobić w dwa tygodnie robili sześć tygodni, ja robiłam bokami, lało całą wiosnę, na tarasie stały paczki, spakowane niezbedniki, było ich tyle, że rodzina myślała, że my i sąsiadów spakowaliśmy i bedziemy się wynosić, jak już skończyli, ja im powiedziałam, jakie to szczęście, ze przez 8 lat się nie będziemy widzieć ani słyszeć, ani tęsknić za sobą, choć nie moge powiedzieć, byli dobrzy, ale po kokardę ich było już.
    Dlatego , masz to za sobą, jeszcze dobijasz się słoikami, bzem i nie wiem czy jeszcze, czy Ty wygrałaś przetarg nieograniczony na ponad siły pracę, wcale mnie nie dziwi Twój nastrój Droga Pretensjo, przecież można z tym dobrodziejstem inwentarza, robotami i wszystkim w czubkach wylądować, czego Ci zdecydowanie nie życzę, za to gorąco pozdrawiam
    a nalewkę z mleka polecam jest pyszna ,i wcale w niej nie widać mleka, którego ja nie znoszę a naleweczkę i owszem,
    przepis na mojej stronie
    http://www.okiemjadwigi.pl

  • comment-avatar
    Dag-eSz 14 września 2010 (15:04)

    Coś jest w tych remontach, ze wykańczają :/ ale potem jaka satysfakcja :)))

    Mój teść rok temu nazbierał czarnego bzu i zrobił soków do słoików, przypomniał mi się smak dzieciństwa… :) potem zaczeło się picie go do herbaty, zwłaszcza na przeziębienie ;) ów sok poszedł tak szybko, ze teściu poleciał zerwać jeszcze następną porcję do słoików ;) – na szczęście jeszcze rósł ;)

    Mam nadzieję ze odp na mejla dostałaś? ;) Ściskam :)

  • comment-avatar
    Migdalowa 14 września 2010 (14:10)

    Droga Pani Pretensjo:)
    to twe pisanie….:)ciesze sie ze juz poremontowo , wstawaj , zbieraj sie ,kurz strzepuj i wracaj:)
    cieplo pozdrawiam-Migdalowa

  • comment-avatar
    bozenas 14 września 2010 (12:50)

    Oj ,jak bardzo Cię rozumiem:)właśnie trwa u mnie remont:)trwa..to duże nadużycie tego słowa:)wszystko przygotowane czeka na fachowca:)))a z mlekiem mieliśmy też niezłą historię:)dawniej "mleczarz"przynosił mleko w butelce pod drzwi,a że nasi roznosiciele lubili sobie łyknąc to mleko trafiało z duuużym opóźnieniem:)kiedyś i u nas była impreza,a mleczarzy nie było,więc pod sklepem trwała samoobsługa:)))tak i nasi chłopcy poszli sami,a że humory im dopisywały i żeby dac nauczkę mleczarzom,wzięli cały transporter:)faktem jest ,że mleko rozdaliśmy ludziom,a mleczarze dostali taką nauczkę że zawsze mleko było na czas:)))pozdrawiam

  • comment-avatar
    ALEXA 14 września 2010 (12:33)

    Cudowny post na dzisiejszą, jesienną aurę.
    Przygodę miałaś przednią, a ją miałam niezły ubaw czytając posta :))
    Jesienny ogród wygląda bajkowo, a wianek na drzwiach sypialni wygląda uroczo.
    Pozdrawiam serdecznie :)

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 września 2010 (11:14)

    Tak w nawiązaniu do grzybiarzy. Mój rodzony Tatuś jest właśnie takim typem, co to się w nim zwierz budzi, jak tyko grzyby zaczynają się pojawiać. Ale nie zwierz, który każe mu spod byka patrzeć na konkurencję, ale zwierz, dzięki któremu nawet prowadząc samochód udaje mu się wypatrzyć jakiegoś przydrożnego grzybka;)))

    Asiu, dużo słoneczka w serduszku! Odpocznij trochę, a baterie same się naładują. Pozwól sobie na ten stan, jest zupełnie normalny i naturalny! I potrzebny!
    Krysia.

  • comment-avatar
    english-style 14 września 2010 (09:36)

    remonty to wysysacze energii na ten czas najlepiej wynieść się z domu i nie mysleć o tym .Ja nie znoszę wszelakich zmian które trwają dlużej niż jeden dzień ,takze współczuje bardzo .Ale teraz wiata pewnie jest prześliczna .Czekam na fotki .
    pozdrawiam
    http://www.english-stylecom.blogspot.com/

  • comment-avatar
    angela 14 września 2010 (09:36)

    Gratuluję ukończonego remontu.. wprawdzie sama jeszcze w takim przedsięwzięciu nie brałam udziału, ale faktycznie nie znam ani jednej osoby, która wspominałaby remont jako przyjmeny okres w swoim życiu :P
    Ta Twoja "Pretensja" mnie bardzo rozbawiła :) Ja sie raczej z MARUDĄ identyfikuję, szczególnie, że choc i u nas piknie pachnie suszonymi grzybkami, to weekendowa wyprawa do lasu zaoowocowała niestety dodatkowo jakimś przeziębienieem wstrętnym u mnie.. no i jak tu nie kochać jesieni.. :)
    Pozdrawiam,

  • comment-avatar
    tabu 14 września 2010 (09:28)

    Wiesz co PRETENSJO…;) takie "pretensjowe" historie mogę wciągać tonami.. dzięki za świetną opowieść, cudne zdjęcia i ogromny łyk pozytywnej energii.. a nerwy na postronku to chyba wszystkim się przydarzają.. nie dziwi nic:) ale chciałam podpytać – drzwi na których powiesiłaś wianek..czym robiłaś – jeżeli robiłaś sama? mam podobne drewniane drzwi i właśnie eksperymentuję na razie na innych rzeczach, bo chcę te drzwi sama pomalować ( to niezbyt dobre słowo..po prostu zrobić) ..poradź…

  • comment-avatar
    Ata 14 września 2010 (08:53)

    To dla relaksu po dobijającym remoncie – do lasu! Na grzybne łowy!

    Ja mam symptom krwawego łowcy w czasie grzybobrania, ale objawia się tylko jak mi inny grzybiarz po rękach łazi!
    Pisałam o tym w jednym z moich ostatnich postów ;-)

  • comment-avatar
    Myszka 14 września 2010 (08:41)

    Ten wianek mnie urzekł!!!!! Jest przepiękny!

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 września 2010 (08:35)

    Asiu, pisz jak najczęściej! Dodajesz energii jak mało kto !!! Lidia

  • comment-avatar
    Kamila 14 września 2010 (08:20)

    Powroty z imprez bardziej, lub mniej udanych pamiętam, ale nie pamiętam żebym na czyjeś mleko się połasiła ;) Zabawna historia ;)
    Czasami wydaj mi się ,że jak człowiek dorośleje, traci taką naiwną radość z życia.
    U nas pokrywy od garów podskakują na kuchni i również mam nadzieje ,że już długo koniec sezonu przetworowego.A co do nowego pseudonimu,do mnie również pasuje idealnie ;)Ten rok jakoś owocny jest wyjątkowo, w psucie się sprzętu wszelakiego (a to żelasko, odkurzacz…teraz lodówka -o zgrozo!)

    Pozdrawiam ciepło i łączę się telepatycznie przy jesiennej herbatce(kiedy tylko przestaje być cesarzową czterech kurków gazówki)

  • comment-avatar
    .:jaśminowasia:. 14 września 2010 (08:12)

    ale, że czapka…już?
    pozdrawiam:)

  • comment-avatar
    ja.majka.i.ja 14 września 2010 (08:01)

    A ja przyjmuję w porę jesienną imię CHANDRA ;) Normalnie chyba żadna z nas nie lubi tego przejścia pomiędzy latem a jesienią, zawsze jakieś skutki uboczne występują.
    Uwielbiam grzyby, ale do ich zbierania się nie nadaję – albo przejdę obok bo nie widzę, albo rozdepczę przypadkiem. Grzybki za to mam do zaprzyjaźnionej sąsiadki. A mama moja kochana robi mi co roku w słoikach grzybki w occie. Ona to normalnie zapalona grzybiarka ;) tylko w lesie się gubi :(
    Zazdroszczę Ci tego pięknego czarnego bzu. Zimą taka gorąca herbatka z sokiem to lekarstwo na wszelkie zło.

  • comment-avatar
    Ivalia 14 września 2010 (07:39)

    Witaj:)
    Myślała że tylko ja tak nie lubię Pana Remontu:)
    Na poprawę humoru i odegnanie Pretensji polecam przesympatyczna książeczkę "Rok w Prowansji" Petera Mayle. Ha, on to dopiero miewał przygody remontowe:))))
    Pozdrawiam cieplutko

  • comment-avatar
    Tilo 14 września 2010 (07:17)

    Ja myślę, że ten przepiękny wieniec powinien poprawiać humor ;)
    Wszystkiego dobrego i żadnych remontów w najbliższym czasie ;)

  • comment-avatar
    z potrzeby wnętrza 14 września 2010 (07:15)

    Droga Pretensjo!!
    (haha)wiesz uważam iż nie obrażając wszystkich budowlanców-ale jest to w wiekszości grupa ludzi nie słownych.
    Wynajęłłam wczoraj koparkę -i miała pracować pół dnia a pracuje już 2 dzień.Wiązanki słowne same więc się wciskają na usta.Sama to rozumiesz!Teraz już tylko wcisnij uśmiech na usta i ciesz się życiem -które ucieka między palcami.Pozdrowka podsylam-aga

  • comment-avatar
    Fuerto 14 września 2010 (07:01)

    Świetny post
    Historia o kradzieży mleka -przednia.
    Na widok Wianka z hortensji zaniemówiłam.
    Piękny
    Pozdrawiam

  • comment-avatar
    laurentino 14 września 2010 (06:43)

    Rozumiem Cię doskonale co do remontu bo przeżyłam to na własnej skórze a kolejny już zbliża się wielkimi krokami… Ale kiedy emocję już opadną a zmęczenie odejdzie w zapomnienie to radość jest ogromna z sukcesu i końcowego efektu ;)
    Asiu wiesz że ja Cię podziwiam jako kobietę ale muszę to napisać jeszcze raz ;) JESTEŚ NIESAMOWITA …;) Pozdrawiam

  • comment-avatar
    Monia 14 września 2010 (06:28)

    Każdy chyba ma jakieś (niemile) wspomnienia co do p.fachowców..:)Masz Asiu piekny,i slicznego syneczka..Pozdrawiam

  • comment-avatar
    fasoolka 14 września 2010 (06:14)

    Gratuluję wytrwałości przy remoncie! Jak czytałam posta od razu przypomniał mi się nasz remont: pan od układania płytek w łazience dał taki pokaz, że kuchnie robiliśmy już sami a właściwie to było tak, że płytki na ścianie układał mąż, który jak skończył dostał gorączki 40C, więc podłogę robiłam sama, biegając a to z wiadrem zaprawy do leżącego w łóżku chłopa (pytając np. o gęstość zaprawy) a to z termometrem, ale i tak wyszło DUŻO lepiej niż w tej nieszczęsnej łazience. Podziwiam Cię, że miałaś jeszcze siłę robić przetwory, jeszcze raz GRATULUJĘ i pozdrawiam :) aha i dziękuję za przepis na suszone pomidorki od dawna chodziły mi po głowie.

  • comment-avatar
    Patti 14 września 2010 (06:05)

    Ty masz na drugie PRETENSJA a ja jesienią mam ZOŁZA……tyż piknie……pory roku , które się zbliżają działają na mnie depresyjnie, jestem odmianą człowieka , która do życia potrzebuje słońca, dużo słońca….samo stawanie wcześnie rano w tak pochmurne dni nastraja mnie bojowo……..domownicy wiedzą że nie wolno wtedy ze mną:
    a) żartować
    b) pytać o jakieś skomplikowane sprawy
    c) kazać coś wyprasować
    d) kazać coś ważnego załatwić w ciągu dnia
    e) ogólnie narażać się ….
    i tak bidulki mają do wiosny ………chyba ze świeci słońce a to już inna bajka…..czasami długa zima zmienia moje imię na straszniejsze GANGRENA…….ale tej wersji to już sama się boję :)))))))) Pozdrawiam cieplutko chociaż smutno i jesiennie :)))))))

  • comment-avatar
    Lacrima 14 września 2010 (05:34)

    A wiesz że PRETENSJA to bartdzo ładne imię:):):)

  • comment-avatar
    Bianca~ 14 września 2010 (05:27)

    Chyba każdego wykańczają takie przedłużające się remonty, wiem coś o tym. U nas zdjęcie dachu i ponowne zadaszenie miały trwać z dwa tygodnie. Wyszły z tego 3 miesiące cały czas w strachu przed deszczem i burzą, która i tak nas doświadczyła zalaniem… Ale panowie też byli z tych rzetelnych ale ilościowo nieliczni i wolno im szło. Ale po jakimś czasie człowiek zapomina to co złe, tobie pewnie PRETENSJA wysączy się z duszy i przejdzie. Znowu dziecinada w duszy i wariatka w charakterze wróci na swoje miejsce. Czego ci szybko życzę.
    A zdjęcia plenerowe, przekonują mnie o tym że jesień tez jest piękna – czasem…

  • comment-avatar
    Anonimowy 14 września 2010 (05:15)

    Na szczęście już wszystko co najgorsze za Wami i teraz tylko trzeba się cieszyć z efektu.Na pewno wyszło prześlicznie.A wianek wygląda bardzo romantycznie.Pozdrawiam ciepło i ślę mnóstwo uśmiechu dla całej rodzinki.AnnamariA

  • comment-avatar
    OLQA 14 września 2010 (05:13)

    Remont(każdy) to rzeczywiście droga przez mękę-dobrze,że za wami, dziękuję za podsunięcie przepisu na pomidory , fotki jak zwykle śliczne:)

  • comment-avatar
    Lusi 14 września 2010 (04:48)

    Uff, jak dobrze że remont już za Wami. Wianek Pretensji z hortensji jest przecudny :-) Zaintrygowała mnie konfitura nektarynkowo-aroniowa. Można prosić o przepis? W oczekiwaniu na fotki ślę pozdrowienia. Ależ nas przetrzymałaś z wpisem ;-)

  • comment-avatar
    ewamaison 14 września 2010 (04:15)

    wianuszek fantastyczny a ja zapraszam do zabawy w poremontowe candy BEFORE AND AFTER, szczegóły na moim blogu w przedostatnim poście lub logo z ptaszkiem – pozdrawiam, ewa

  • comment-avatar
    ABily 14 września 2010 (02:38)

    Gratuluję, wreszcie koniec:)śliczny ten wianuszek:)

  • comment-avatar
    monique 14 września 2010 (00:47)

    ach Asiu i jeszcze jak mogę prosić powiedz jak robić takie fajniusie wianki ??? kiedyś chyba widziałam u Elizee ale nie mogę znaleźć :( gazeta drucik i nitka ?? czy dobrze kojarzę ???

  • comment-avatar
    monique 14 września 2010 (00:21)

    ihihihih Asieńko z chęcią i w idealnym czasie czytam Twojego posta :)) na zegarku 2.18 w nocy a ja właśnie skończyłam słoikować , suszyć i obierać grzyby po całym dniu snucia się po lesie z 2 dzieci, w tym 1 w chuście i mężem połykającym grzybowego bakcyla , tak w ramach 7 rocznicy ślubu :)))) pozdrawiam Cię cieplutko !!

  • comment-avatar
    Maja71 13 września 2010 (23:43)

    Witaj, z serca gratuluję zakończenia prac remontowych! My w ubiegłym roku wczesną jesienią definitywnie zakończyliśmy budowę domu,więc czytając u Ciebie o Panach Majstrach ,"przesunięciach czasowych" i innych absolutnie niezaplanowanych kataklizmach budowlanych-bardzo,baaardzo Cię rozumiem.Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego,Maja

Skomentuj

Szanuję Twoją prywatność, Twój adres mailowy nie będzie widoczny.